Śniłem, że się obudziłem. Wstałem, ale na łóżku wciąż pozostała moja cielesna powłoka. Blada i nieruchoma, przypominałaby zwłoki, gdyby nie leciutko unosząca się i opadająca klatka piersiowa. Sięgnąłem ku niej zaciekawiony, żebra otworzyły się niczym niewielka kościana brama. Wewnątrz były schodki, po których zszedłem do ciemnego wnętrza.
Na dole siedziała zdeformowana, pokraczna istota. Kiedy zbliżyłem się do niej, zauważyłem, że ma wydrapane oczy oraz połamane palce. Odgryzionym językiem próbowała coś mówić, ale słyszałem tylko niewyraźny bełkot. Wokół chudej szyi wisiał utytłany krwią i gównem łańcuch, którego drugi koniec ginął gdzieś w mrokach tej dusznej przestrzeni.
– Pewnie chciałbyś, żeby to z ciebie zdjąć? – zagaiłem, chwyciwszy gruby metal w drżące dłonie.
Człowieczek wycofał się lękliwie w cień.
Wziąłem w ręce ociekający nieczystościami metal i zacząłem badać kolejne ogniwa. Nie udało mi się przerwać żadnego z nich, ale poczułem opór, tak jakby coś wisiało na końcu. Poszedłem w kierunku napiętej stali, zatapiając się w mrok.
Po kilku krokach usłyszałem dźwięk spływającej wody, jakby w poblizu był nieduży wodospad. Zbliżyłem się ostrożnie, macając ręką. Stałem tuż nad przepaścią, a łańcuch ciągnął mnie w dół. Odwróciłem się ze strachem, a wtedy pokraczne ręce popchnęły mnie z całej siły w otchłań.
Nie wiem, ile czasu minęło, nim się ocknąłem. Nie obudziłem się jednak w wygodnym łóżku, a w dusznej, mrocznej przestrzeni, plując krwią zmieszaną z moczem. To, co brałem za dość oryginalny koszmar, trwało nadal.
Rozejrzałem się wokół, ale lepka ciemność nie była przecięta nawet promykiem światła. Zacząłem macać wokół siebie, aż w końcu natrafiłem na łańcuch. Leżał nawinięty na ogromnych rozmiarów szpulę, która powoli się rozwijała, tak, jakby coś na drugim końcu zyskiwało coraz więcej swobody. To pewnie pokraczny człowieczek wyrwał się poza kościaną bramę mojego ciała. Zapewne zrzucił mnie tutaj, żebym doświadczył jego smutnego losu, a sam cieszy się wolnością. Nie chciałem skończyć tak, jak on, skręcony, poraniony, złamany. Musiałem się jakoś wydostać, choćbym w tym celu musiał sprowadzić go z powrotem.
Uświadomiwszy sobie, że w pobliżu powinno być coś ciężkiego, co utrzymywało wcześniej łańcych w miejscu, zanurzyłem ręce w lepkiej mazi i na czworakach przeczesywałem dno otchłani. Nagle pod kolanem poczułem wibracje, przeczesałem breję palcami i wydobyłem ruszający się rytmicznie, niewielki kawałek mięsa. Poszperałem wokół siebie i znalazłem jeszcze trzy podobne skrawki. Przypominały jeden organ, rozbity, rozszarpany, lecz ciągle bijący. Wsadziłem te żyjące resztki pod nocną koszulę i wznowiłem poszukiwania.
W ciemności straciłem poczucie czasu, wydawało mi się, że upłynęło wiele godzin, kiedy w końcu trafiłem na kolejny przedmiot. Chłodny w dotyku, był niezwykle lekki, jakby wykonany z aluminium lub czegoś podobnego. Zorientowałem się, że ma kształt krzyża i właściwie niewiele więcej mogłem o nim powiedzieć. Włożyłem go za pas i ruszyłem dalej. Przy nasępnym kroku potknąłem się o coś naprawdę wielkiego. Stwierdziłem, że to księga. Sprawiała wrażenie masywnej, lecz kiedy wziąłem ją w dłonie, okazała się ważyć ledwie tyle, co gazeta. Pergaminowe strony były zapewne tak cienkie, że gdybym miał trochę światła, mógłbym spojrzeć przez nie na wylot, a to co wziąłem w pierwszej chwili za metalowe okucia, było zapewne tanim plastikiem. Umieściłem księgę pod pachą, nie wiedząc, czy na cokolwiek mi się przyda.
Długie godziny spędziłem na czworakach, przeczesując dno mrocznego miejsca, w którym się znalazłem, ale wyglądało na to, że niczego więcej tutaj nie ma. Zabrałem się zatem za baczniejsze zbadanie samego łańcucha oraz szpuli, na którą został nawinięty. Nie udało mi się jednak odkryć żadnego mechanizmu blokującego, niczego co pękło czy zmieniło swoje położenie, żeby uwalnić mojego antagonistę. Zmęczony położyłem się na chwilkę obok tej masy metalu, usypiany jednostajnym dźwiękiem spadającej z góry brei..
Kiedy się obudziłem, zdałem sobie sprawę, że łańcuch rozwinął się niemal do końca. Chwyciłem go w dłonie próbując zatrzymać, ale na nic się zdał mój wysiłek. Przykucnąłem, oparty o ciężką szpulę, pełen najgorszych przeczuć. Wkrótce usłyszałem zgrzyt ostatnich kawałków metalu ślizgających się z jękiem po mokrym podłożu, a potem poczułem, że coś ciągnie mnie w górę. Z przerażeniem zorientowałem się, że łańcuch wychodzi wprost z mojej piersi i teraz wraz z nim wędrowałem w górę, wynoszony z otchłani, w którą zostałem podstępem wrzucony. Wleczony przemocą, wkrótce przekroczyłem kościaną bramę, w drodze do świata, który z braku innego słowa mógłbym nazwać rzeczywistym.
Tysiące myśli przelatywały mi przez głowę. Czy to ja przez cały czas byłem na końcu łańcucha? Czy byłem tym ciężarem, który nie pozwalał zdeformowanej istocie cieszyć się wolnością?
Łańcuch nabierał prędkości, pędziłem wraz z nim przez czas i przestrzeń, zmierzając do celu, do istoty przywiązanej na drugim końcu. Odnalazłem go, byłego więźnia mojego wnętrza, który wówczas był udręczonym potworem, utytłanym gównem i dławiącym się cierpieniem. Leżał teraz na ogromnym łożu w luksusowym hotelu, zawinięty w łańcuch tak, że wystawała tylko perfumowana głowa. Opalone oblicze nabrało nieco krągłości, puste oczodoły wypełniły świecące monety, które podążały za moją postacią niczym prawdziwe źrenice. Z otwartych ust wysunął się rozdwojony język, gotowy na zawołanie kłamać, byle tylko nie wracać do miejsca kaźni. Czy to byłem ja? Czułem, jakbym patrzył w krzywe zwierciadło, widział złą wersję siebie.
Na nocny stolik rzuciłem przedmioty wyciągnięte spod piżamy. Nagle wszystko zrozumiałem. Złamane serce nie miało już siły więzić tej spaczonej istoty wewnątrz mnie; tak samo bóg, którego nie ma, czy nic nieznaczące, ulotne wspomnienia.
– Moje życie… – zacząłem mówić, powoli odwijając łańcuch. – Nasze życie… – poprawiłem się po chwili. – Nasze życie to coś więcej niż zestaw formułek czy norm narzuconych przez świat, coś więcej niż ten kawałek metalu, który nas pęta. Nigdy więcej. – Wyrzuciłem łańcuch przez okno hotelowego pokoju. – To my powinniśmy być dla siebie najważniejsi.
Zamknął oczy, tak jakby starał się zrozumieć to, co do niego mówię, albo jakby w ogóle tego nie słuchał. Kiedy go uwolniłem do łańcucha, skoczył na mnie, nie po to, żeby przegryźć mi gardło, ale żeby mnie uściskać. Zaczął płakać, a na podłogę z cichym brzękiem spadały monety.
Koniec
Komentarze
Takie sny to ja lubię:)
Mikrołapaneczka:
Zabrałem się zatem na baczniejsze zbadanie samego łańcucha
Zabrałem się zatem za baczniejsze zbadanie samego łańcucha
Sen-nie-sen będący przejmującym studium naszej samotności i oddzielenia od nas samych, zatopienia w świecie pozorów, w łańcuchach pozornych znaczeń. Gdy już opadną fałszywe etykiety czymże będziemy my sami względem samych siebie? Czy stać nas jeszcze na łączność z samym sobą? Z swoim gorszym, nienazwanym, innym ja, uwięzionym gdzieś w mrokach naszej nieświadomości? Czy potrafimy osiągnąć pełnię? Pozwolić sobie na to, by być – naprawdę być – całym sobą?
Te – i milion innych pytań pojawiają się w głowie, gdy czytam Twój szort.
Udało Ci się w bardzo zwięzłej formie zawrzeć naprawdę dużo. Alegoryczne obrazy są zarazem powalająco konkretne, jak i szybujące w wysokich rejestrach abstrakcji. Język, który stworzyłeś, jest zarazem plastyczny, zarazem oniryczyny – jak i zrozumiały (choć może każdy rozumie go na swój sposób? Mi bardzo się podobało jak okuta księga ogromnego ciężaru okazuje się plastikowym bublem lżejszym od gazety – lepszego porównania bym nie znalazł).
Przeczytałem z przyjemnością,
skarżę do Biblioteki
i pozdrawiam,
Jim
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Witam pierwszych komentatorów :)
vrchamps dziękuję, polecam się, choć Hypnos pewnie byłby ze mnie marny.
Jimie, dzięki! Błąd poprawiłem. Bardzo mnie cieszy Twoja opinia, dotykasz w niej kwestii, które chciałem poruszyć w mojej historii. A jeżeli jeszcze do tego miałeś przyjemność z lektury, to już w ogóle mnie to cieszy.
Zaskakujący pomysł na obcość i podróż głównego bohatera. :) Jak widać, nie jest łatwo wejść w głąb siebie – zarówno dosłownie, jak i w przenośni. :) Baaardzo filozoficzne następstwa ma taka lektura. :)
Nieco mi zgrzytały powtórzenia w sąsiednich zdaniach:
Koniec łańcucha dobywał się wprost z mojej piersi i teraz wraz z nim wędrowałem w górę, wynoszony z otchłani, w którą zostałem podstępem wrzucony. Wkrótce zostałem przeciągnięty przez marnie oświetloną przestrzeń, w której wcześniej przebywał pokraczny człowieczek i dalej przez kościaną bramę, do świata, który z braku innego słowa mógłbym nazwać rzeczywistym.
Łańcuch nabierał prędkości, pędziłem wraz z nim przez czas i przestrzeń, zmierzając do tego, który znajdował się na drugim jego końcu. W końcu go odnalazłem, byłego więźnia mojego wnętrza, który wówczas był ledwie nierozpoznawalnym cieniem, utytłanym w gównie i cierpieniu.
Pozdrawiam, powodzenia, klik. :)
Pecunia non olet
Witajcie, moi Drodzy!
Koalo, dziękuję za uwagę – poprawiłem te oczodoły. Jeżeli było interesująco, to bardzo się cieszę. Wiem, że klimat ciężki.
Bruce, Tobie również dziękuję, poprawiłem te powtórzenia. Niestety za dużo zmieniałem i nieco się pogubiłem.
Wdzięczny jestem za klika i za życzliwy komentarz.
Pozdrawiam ciepło!
Che mi sento di morir
I ja dziękuję, pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
W piekle też wszystko plastikowe. Obcość to nad wyraz pojemna kategoria, ale od razu nasuwają się skojarzenia z horrorami. Ostatnio zrezygnowałem z czytania weirdowej grozy, więc akurat teraz nie do końca mi ten bardzo mroczny i depresyjny klimat podpasował, ale zawarłeś tam sporo różnej symboliki i intrygujący przekaz, więc jestem na tak.
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Szczerze jak na spowiedzi: dobrze mi się to czytało, ale o czym czytałem, nie mam pojęcia. Sny to dość ślizga substancja, lepienie z ich literatury zaskakująco często przynosi umiarkowane rezultaty. Wymaga bardzo wiele wysiłku, aby zrozumieć sens własnych snów, sens cudzych zdaje się być poza zrozumieniem, lub tkwić gdzieś na granicy psychoterapii.
Witam kolejnych wizytujących :)
Fanthomasie, jeżeli zaintrygowałem to dobrze. Jest ciężko, ale mam nadzieję, że nie zbyt ciężko. Chciałem pokazać tę iskierkę nadziei i że ważniejsze jest to co wewnątrz niż łańcuch narzuconych wartości. Co do obcości, to wydawało mi się, że będę tutaj choć nieco oryginalny, ale to się okaże ostatecznie…
Michale, jeżeli dobrze się czytało, to dobrze. Forma jest mocno skondensowana i mam wrażenie, że kapkę monotematyczna, więc takie deklaracje bardzo mnie cieszą.
Troszkę te pierwsze zdania mogą faktycznie zaszufladkować historię jako sen, zdawałem sobie sprawę z tego ryzyka. Zamysł miałem nieco inny – w zasadzie tekst jest dość rozbudowaną metaforą i również sen w niej się mieści (a także przebudzenie). Oczywiście co czytelnik zobaczył to jego, ze swojej strony nie mam zamiaru narzucać interpretacji.
Dziękuję za odwiedziny!
Che mi sento di morir
Forma jest mocno skondensowana i mam wrażenie, że kapkę monotematyczna
W sumie tak, niemniej jakość warsztatu zadecydowała o przyjemności lektury. Po czasie przyszło mi do głowy, że dużo w tym Beksińskiego, nawet jeśli nie celowałeś w te stronę, to ja wyobrażałem to sobie w tych kategoriach estetycznych.
Cześć,
Fajne to, podobało się. Taki senny koszmar o naszych traumach, a właściwie to trochę sen we śnie. Jestem też pełen uznania dla twojego warsztatu pisarskiego.
Pozdrawiam
Po czasie przyszło mi do głowy, że dużo w tym Beksińskiego, nawet jeśli nie celowałeś w te stronę, to ja wyobrażałem to sobie w tych kategoriach estetycznych.
Michale, świadomie nie celowałem, ale bardzo lubię Beksińskiego, więc być może jest tutaj jakiś pomost z jego twórczością. Nawet kiedyś zabrałem dziewczynę na randkę na wystawę prac Beksińskiego.
W sumie tak, niemniej jakość warsztatu zadecydowała o przyjemności lektury.
Miło mi :)
Jpolsky, dziękuję za życzliwe słowa. Sen we śnie, tak, a gdzieś między tymi snami “prawdziwe życie”.
Pozdrawiam serdecznie!
Che mi sento di morir
Hmmm. Nie jestem pewna, co to jest – opis snu, absurd, metafora?
Trochę się pogubiłam i to zagubienie jest niewygodne.
Babska logika rządzi!
Cześć, Finklo,
mi podczas pisania najbliżej było do metafory. W zamierzeniu miał to być tekst niewygodny, o bólu bycia sobą, o pogodzeniu dwóch (a może więcej) natur. Nie miał być to tekst labirynt, a jeśli już to taki, w którym czai się uwięziony Minotaur.
Pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Hej,
Mocno oniryczne opowiadanie z dużą ilością symboliki, która pozwala na dowolną (osobistą) interpretację. Dla mnie, był to tekst o dogłębnym poznaniu samego siebie. Wewnętrzna rozmowa o lękach, przekonaniach oraz o podjęciu decyzji kim chcę być i w co wierzę. Doznanie niemal terapeutyczne.
Naprawdę przyjemnie płynęło się z tekstem. Mimo poruszenia filozoficznego tematu nie był on przedstawiony w sposób ociężały i mozolny, co czasem się zdarza.
Klimat Twojego szortu przypomniał mi opowiadanie “Wahadło” Edgara Allana Poego oraz ogólnie twórczość Teda Chianga, zwłaszcza jego książkę “Wydech”.
Przyjemna to była lektura.
Powodzenia w konkursie poznański sąsiedzie. :)
Cześć!
Cieszę się, że wzięłaś coś dla siebie z tej historii :)
Jeżeli było płynnie i bez potknięć, i jeszcze przyjemnie na dodatek, to świetnie. Dziękuję za porównanie do takich literacki tuzów ;) Jak mniemam masz na myśli Studnię i wahadło, Poego, faktycznie jest tutaj pewne podobieństwo, choć ja staram się uzywać prostego języka a mam wrażenie, że w tym tekście sposób opowiedzenia historii jest własnie nieco mozolny. Być może winny tłumacz, Leśmian ma swoje za uszami (dość przytoczyć żartobliwy tekst Tuwima, Jak Bolesław Leśmian napisałby wierszyk “Wlazł kotek na płotek”). Niemniej jednak Poe wielkim pisarzem był i tworzony przez niego klimat mroku, straszności i weirdu jest mi bardzo bliski <3 Zresztą mieszkam na łazarskim rejonie, a wiadomo jak tam nie jest ;)
Chianga znam i lubię, przede wszystkim za jego oryginalne pomysły, więc tutaj także kłaniam się w pas za takie porównanie.
Pozdrawiam serdecznie!
Che mi sento di morir
Bardzo surrealistyczny ten sen :) Mimo że nie do końca zrozumiałem to czytało się przyjemnie.
O, bardzo mi się podobało. Lubie, kiedy takie senno-surrealistyczne teksty mają jakiś wewnętrzny porządek i pokręconą logikę, a ten ma – i na dodatek z jednej strony pozwala się odczytać symbolicznie, jako jakaś wypowiedź na temat człowieka i życia, ale nie jest przy tym prostą, banalną alegorią.
ninedin.home.blog
Witam kolejnych czytelników :)
Storm, cieszę się, że czytało się przyjemnie, ubolewam nad niezrozumiałością :/ Mam nadzieję, że bilans wyszedł na plus.
Ninedin, dzięki, bardzo się cieszę, że Ci sie podoba i tę pokręconą logikę dostrzegasz :) Dziękuję za bibliotecznego klika <3
Pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Hejka,
Śniłem, że się obudziłem.
Zawsze boję się takich początków, bo to podobno sztampa nad sztampy zaczynać od snu lub pobudki (chociaż zawsze mnie korci, aby właśnie tak zacząć ;)).
– Pewnie chciałbyś, żeby to z ciebie zdjąć? – zagaiłem[+,} chwyciwszy gruby metal w niepewne dłonie.
Brakujący przecinek + zbitka pewnie/niepewne razi
Zacząłem macać wokół siebie, aż w końcu natrafiłem na łańcuch. Leżał w ogromnej szpuli, która powoli się rozwijała, tak jakby coś na drugim jego końcu zyskiwało coraz więcej swobody. To pewnie pokraczny człowieczek wyrwał się poza kościaną bramę mojego ciała. Być może zrzucił mnie tutaj, żebym podzielił jego smutny los, a sam teraz cieszy się wolnością.
Trochę niepotrzebne wyjaśnienie, bo wynika z wydarzeń.
W ciemności trudno było mi zbadaćupływ czasu, wydawało mi się, że upłynęło wiele godzin, kiedy w końcu trafiłem na kolejny przedmiot.
Potwórzenie + może określić upływ
Przeczytałam i wracam do pierwszego zdania. Rozumiem, czemu opisy snów nie cieszą się popularnością. Trudno oddać ich absurdalność. Tobie się poniekąd udało: ciężki i brudny klimat i dosłowne zapadanie się głębiej w siebie to na plus. Na minus (subiektywnie) incepcja – wkradł się tam jakiś sen we śnie, który mnie osobiście zdziwił. Bohater jest w niebezpiecznej sytuacji i sobie zasypia. Dwa, ten morał na końcu trochę za bardzo rzucony w twarz.
Ostatecznie, podoba mi się tworzenie klimatu, ale samo opowiadanie nie podeszło
pozdrawiam
Hej,
dzięki OG za lekturę i uwagi :)
Poprawiłem przecinek i powtórzenia. Nie zmieniałem wskazanych zdań bardziej, może jakaś tam łopatologia się wkradła, ale taki to już tekst, że prosto wskazuje na pewne sprawy. I ten morał rzucony w twarz też zapewne się w to wpisuje, a limit znaków pewnie nie do końca mnie tłumaczy.
Sen jest swego rodzaju pułapką (gdzie tu FANTASTYKA!?), ponownie chyba prostota rozwiązania zwyciężyła. Zresztą muszę się przyznać, że jestem maniakiem dwóch motywów – snu i lustra. Może z lustrem by lepiej zagrało ;) Sen we śnie pozostawiam do interpretacji, jeżeli zdziwił i nieco zaburzył odbiór, to chyba dobrze.
Szkoda, że opowiadanie się nie spodobało, ale skoro klimat podszedł, a sam tekst nie za długi, to liczę, że nie był to czas całkowicie stracony.
Pozdrawiam serdecznie!
Che mi sento di morir
Szkoda, że opowiadanie się nie spodobało, ale skoro klimat podszedł, a sam tekst nie za długi, to liczę, że nie był to czas całkowicie stracony.
Bynajmniej, nawet zrodził w głowie jakiś pomysł na opowiadanie w klimacie onirycznym, bo ten motyw mnie też kusi i zawsze obok niego krążę. Co do motywu lustra, to też zdarzało mi się wpaść w taką pułapkę – nie da się ukryć, co to fajne rozwiązania ;)
Bynajmniej, nawet zrodził w głowie jakiś pomysł na opowiadanie w klimacie onirycznym, bo ten motyw mnie też kusi i zawsze obok niego krążę. Co do motywu lustra, to też zdarzało mi się wpaść w taką pułapkę – nie da się ukryć, co to fajne rozwiązania ;)
Wg mnie nie ma co się powstrzymywać, trzeba pisać :)
Che mi sento di morir
Hm, sen? No OK, sporo tutaj symboliki, ale tak do końca chyba nie pojąłem co chcesz mi opowiedzieć, BK, na co zwrócić uwagę. Co trzymało tego drugiego, skurczonego i spętanego w ciemności łańcuchami? Miłość, wiara i wspomnienia? Serce zostało złamane, wiara okazała się wydmuszką, a wspomnienia ulotnymi chwilami, które zmieniają się wraz z wiekiem i tym, jak na nie patrzymy przez pryzmat doświadczeń i życia toczonego tu i teraz? Skoro ten drugi się uwolnił, bo pierwszy porzucił to, co było dla niego kiedyś ważne, to co ten drugi reprezentował? Chciwość, kłamstwo i wygodę, napędzane egocentrycznym stosunkiem do rzeczywistości? Jeśli tak, to ja to kupuję, ale te kilka prostych słów na końcu, ta refleksja pierwszego, miałaby tak silny wpływ na drugiego, że ten zrozumiał to, co pierwszy zaledwie chwilę wcześniej pojął? Jakoś tak, nie nie wie, za prosto, za szybko, zbyt idealnie, żebym mógł uwierzyć.
Niemniej jednak czytało się dobrze, więc za to przede wszystkim jest klik biblioteczny.
Pozdrawiam serdecznie :)
Q
Known some call is air am
Cześć,
Nooo, wgniotłeś mnie tym szortem w fotel :D Tekst jest bogaty w treść. Podczas czytania raz miałam wrażenie pędu, a raz spowolnienia tempa akcji. Stworzyłeś ciekawe i przerażające opisy, w bardzo onirycznym klimacie.
W zamierzeniu miał to być tekst niewygodny, o bólu bycia sobą, o pogodzeniu dwóch (a może więcej) natur.
Udało Ci się to ;)
Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie :)
tegarsini pu taheerni tvaernnat
Witam kolejnych czytelników, fajnie, że jesteście :)
OS, jest tutaj trochę skrótów myślowych i metafor, na pewno można by ten przekaz lepiej skonstruować. Zasadniczo to co dla mnie jest ważne, to pogodzenie tych “części” siebie, akceptacja zarówno “jasnej” jak i “mrocznej” strony osobowości, człowiek nie powinien być wrogiem sam dla siebie, wg mnie największym wrogiem jest łańcuch, ograniczenia, które narzucają nam inni, albo świat.
Dzięki za kliczka :)
Ermirie, bardzo się cieszę, że tekst przemówił do Ciebie a opisy i tempo spełniły swoją rolę. Niezykle miło jest czytać tak pozytywne komentarze.
Pozdrawiam serdecznie!
Che mi sento di morir
Przyjemnie się czytało :)
Przynoszę radość :)
Przyjmnie przeczytać taki komentarz, Anet :)
Che mi sento di morir
Cześć, podoba mi się sposób opisywania, buduje klimat. Przyjemnie się czytało.
Kto wie? >;
Cześć, skryty,
dziękuję za komentarz, cieszę się, że się podobało i czytało z przyjemnością.
Pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Cześć BasementKey!
Dobrze zilustrowałeś jak bohater mocuje się z przeciwnością, udręką, czymś mrocznym i wymykającym się określeniu. Próbowałem odgadnąć znaczenie symboli: łańcuch, księga, jej lekkość, wchodzenie i wychodzenie z ciała itp., Interpretacji może być mnóstwo, np. księga może symbolizowac wiedzę teoretyczną, szereg formułek, teorii, recept na życie, kóre nam wtłaczają do głowy (albo którymi sami się karmimy), a które nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością, stają się cienkie jak pergamin. Łańcuch nawinięty na szpulę, zmaganie się z życiem, z problemem? Monety w oczach i rozdwojny język – chciwość i hipokryzja?
Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie!
Cześć Kronosie.maximusie!
Myślę, że dobrze interpretujesz znaczenia symboli, zresztą to czytelnik powinien być ostatecznym źródłem prawdy, nie autor. Jeżeli chodzi o łańcuch, to tutaj myślałem o czymś, co pęta człowieka, tłamsi go i spycha do “otchłani” jakąś część osobowości, czy może raczej sprawia, że człowiek sam siebie pęta i zamyka tę część siebie, która nie przystaje do “życia”, do norm, do obowiązków, do społeczności. W pewnym sensie jest to zmaganie się z życiem, proba dostosowania siebie, wtłoczenia siebie w życiowe ramy.
Dziękuję i pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Bardzo lubię oniryczne historie, ale nie przepadam za IWAJADami. :)
Udało ci się jednak całkiem zgrabnie go oszlifować, kotwicząc senny majak w rzeczywistości łańcuchem. To jest dobry motyw, choć mocno eksploatowany, to jednak wyszedł naturalnie i jawa nie odcięła całkowicie poprzedniej historii, co raczej stanowiła jej kontynuację – to na plus, bo IWAJAD zastosować jest najłatwiej, ale okiełznać – bardzo trudno. :)
Nie rozumiem dlaczego pluł krwią i moczem – skąd ten mocz w jego ustach? Jasne, to sen, wizja, koszmar, filtr rzeczywistości nie działa, ale jakoś tak zazgrzytało.
Podobał mi się klimat opowieści, zmiany; książka w mroku zdawała się być ciężka, ale jednak taka nie była. W końcu klocek LEGO, na który nadziewamy się w nocy, też jest mały i niegroźny, ale tak znienacka to jednak boli… no i sny też lubią się losowo zmieniać.
Nie wiem, czy nie zyskałoby nieco bez monologu bohatera w ostatnim akcie – takie górnolotne przemowy, niczym John Galt z twórczości Ayn Rand trochę mi nie pasują do tajemniczości utworu, bo ją z tej tajemniczości obdzierają, dając czytelnikowi rozwiązanie na tacy.
Ale podobało mi się.
Hej, hej, Quamqun, fajnie, że wpadłaś :)
Sam mam mieszane uczucia co do formy, bo jest dość oklepana, ale jeżeli zupełnie się nią nie pogrążyłem to świetnie. Przekaz jest w gruncie rzeczy prosty, a artefakty dość dosłowne – tak miało być, to ma (miała) być historia, która “wali trudną prawdę między oczy”. Dlatego też to rozwiązania na koniec jest również wyrażone wprost. Istotą tej historii nie jest fabularna tajemnica, perypetie bohatera czy twist na, ale próba głośnego powiedzenia o poważnym problemie (przynajmniej dla mnie jest on poważny), o tym, że człowiek sam dla siebie może być obcy i nie akceptować części siebie, spętanej społecznymi łańcuchami. Drugą kwestią jest oczywiście limit, aczkolwiek pisząc tekst już zakładałem ograniczoną liczbę znaków, więc nie wpłynął on tak znacząco jak mogłoby się zdawać.
Jeżeli chodzi o krew i mocz – faktycznie może to być niejasne: bohater spadł na dno otchłani, a tam były nieczystości, wśród których mocz i krew się wybijały. Warto byłoby pewnie doszczegółowić, ale na ten moment już nie będę zmieniał.
Pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Niektóre problemy egzystencjonalne potrafimy rozwiązywać jedynie w podświadomości.
Mocny wydźwięk.
Pozdrawiam.
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Cześć, Gochaw,
dzięki za komentarz. Obyśmy faktycznie potrafili rozwiązywać te wewnętrzne konflikty.
Życzę wszystkiego dobrego!
Che mi sento di morir
Bardzo ciekawy szort, podobał mi się język, jakiego w nim użyłeś. Jego brutalność idealnie pasowała do treści, pozdrawiam.
Cześć,
dzięki za komentarz, bardzo się cieszę, że spodobał Ci się język i całość wyszła interesująco. Bardzo miło czytać tak pozytywne uwagi.
Pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Cześć, interesujący szort. Świetnie udało Ci się oddać klimat, opisy są plastyczne, a nutka tajemnicy bardzo dobrze wypada. Wszystko zmierza do przesłania, które mnie poruszyło. Ładnie je przedstawiłeś.
Pozdrawiam.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Cześć, Młody pisarzu!
bardzo się cieszę, że klimat i opisy zagrały. Swoista tajemnica jest też tym, na czym mi zależało, fajnie, że wypadła dobrze.
Nie ukrywam jednak, że przesłanie było dla mnie najważniejsze; to jest coś takiego z głębi mnie samego i zarówno treść tego przesłania jak i forma są czymś co wzbudza we mnie wątpliwości. No bo jak oddać coś tak ważnego, jak to opowiedzieć, żeby nie spłycić, żeby nie rozmyć… Jeżeli to przesłanie dotarło do Ciebie, to dla mnie to największa radość jaka tylko może być, ważny cel powstania tego tesktu. Dzięki za ten komentarz.
Pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Przykro mi to mówić, ale odbiłam się od tego szorta. Nie wykluczam że dlatego, iż bardzo nie lubię czytać opisów cudzych snów.
Ja. Bajka została odkopana w ramach skracania kolejki.
Ciągnięty dalej przez przez marnie oświetloną przestrzeń… → Dwa grzybki w barszczyku.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Przepraszam za tak późną odpowiedź.
Dziękuję za lekturę i komentarz.
Zamieniłem “ciągnięty dalej” na “wleczony przemocą”.
Pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Nie przepraszaj, przecież nawet miesiąc nie minął. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
To bardzo długo, w miesiąc można podobno napisać powieść. Niestety żadnej w tym czasie nie napisałem, nad czym ubolewam
Che mi sento di morir
Tak, to smutne. W takim razie pozwalam sobie ubolewać razem z Tobą.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dziękuję!
Che mi sento di morir
Wstałem, ale na łóżku wciąż pozostało moje nieruchome ciało.
Nie. Stawiamy. Przecinka. Między. Podmiot. A. Orzeczenie :P
Kiedy zbliżyłem się do niej zauważyłem
Kiedy zbliżyłem się do niej, zauważyłem.
utytłany we krwi
Utytłany krwią. Uch.
dusznej przestrzeni
?
Wziąłem w ręce ociekający nieczystościami metal
Bardzo dziwnie to brzmi.
Poszedłem w kierunku napiętej stali, zatapiając się w mrok.
… ? Poszedłem w kierunku, z którego ciągnęło, zatapiając się w mroku.
dźwięk spływającej cieczy
Czyli?
Zbliżyłem się ostrożnie macając ręką i upewniając co do zjawiska, które miałem przed sobą.
Zbliżyłem się ostrożnie, macając ręką. Albo: Zbliżyłem się, ostrożnie macając ręką. Reszta zdania nic nie znaczy.
Nie wiem ile czasu minęło nim się ocknąłem.
Nie wiem, ile czasu minęło, nim się ocknąłem.
To co brałem za dość oryginalny koszmar, trwało nadal.
To, co brałem. Zdanie zapewniające.
lepka ciemność nie była przecięta nawet promykiem światła
Mieszane metafory i jeszcze próbujesz opisać coś, czego nie ma.
Leżał w ogromnej szpuli, która powoli się rozwijała
Był nawinięty na szpulę i powoli się rozwijał.
tak jakby
Tak, jakby.
żebym podzielił jego smutny los, a sam teraz cieszy się wolnością
Czyli nie dzieli losu człowieczka, tylko go zastępuje.
tak jak
Brak przecinka.
Przypomniawszy sobie, że w pobliżu powinno być coś ciężkiego, blokującego wcześniej łańcuch
Przypomniawszy sobie, że w pobliżu powinno być to coś ciężkiego, co utrzymywało wcześniej łańcuch w miejscu.
zanurzyłem głębiej ręce w lepkiej mazi
Szyk: zanurzyłem ręce głębiej w lepkiej mazi.
Nagle pod kolanem poczułem wibracje, był to ruszający się, niewielki kawałek mięsa
… skąd on to wie? Nagle pod kolanem coś zadrgało, trzepoczący kawałeczek mięsa.
przypominały jeden organ
Hmm?
podobnego stopu metali
Stopy zwykle są metali, więc ciachnij puste słowo.
Miał kształt krzyża, z przecinającymi się ramionami i w tej ciemności
Hmm. Miał kształt krzyża, z przecinającymi się ramionami, i w tej ciemności.
ruszyłem dalej potykając się o coś naprawdę wielkiego
Niejasne (i czego nie robi imiesłów?): przy następnym kroku potknąłem się o coś ogromnego.
Sprawiała wrażenie masywnej i ciężkiej,
To, co masywne, z definicji jest ciężkie.
mógłbym spojrzeć przez nie na wylot
Widziałbym przez nie na wylot.
a to co wziąłem w pierwszej chwili za metalowe okucia, musiało być tanim plastikiem
A to, co wziąłem w pierwszej chwili za metalowe okucia, było pewnie tanim plastikiem.
nie wiedząc czy
Nie wiedząc, czy.
Długie godziny spędziłem na czworakach przeczesując dno mrocznego miejsca, w którym się znalazłem, ale wyglądało na to, że niczego więcej tutaj nie było
Długie godziny spędziłem na czworakach, przeczesując dno mrocznego miejsca, w którym się znalazłem, ale wyglądało na to, że niczego więcej tutaj nie ma.
Zabrałem się zatem za baczniejsze zbadanie samego łańcucha
Zabrałem się zatem do bliższego badania samego łańcucha.
niczego co pękło czy zmieniło swoje położenie uwalniając mojego oprawcę
Niczego, co pękło czy zmieniło położenie, żeby uwolnić mojego oprawcę. Czemu oprawcę?
Zmęczony położyłem się na chwilkę obok tej masy metalu, usypiany jednostajnym dźwiękiem poruszanych ogniw.
Hmm?
Kiedy się obudziłem zdałem sobie sprawę
Kiedy się obudziłem, zdałem sobie sprawę.
Chwyciłem go w dłonie próbując zatrzymać
Chwyciłem go w dłonie, próbując zatrzymać.
Przykucnąłem oparłszy się o ciężką szpulę
Przykucnąłem, oparty o ciężką szpulę.
ślizgających się z głośnym plaśnięciem
Plaskanie raczej nie jest wynikiem ślizgania.
Koniec łańcucha dobywał się
Koniec łańcucha wychodził.
Wleczony przemocą przez przez marnie oświetloną przestrzeń
Artefakt (dwa razy "przez").
Jaką rolę pełniły przedmioty, które wciąż ściskałem pod ubraniem?
Czy projektant tej gry nie włączył jakichś dziwnych bibliotek? :D (sorry… XD)
na drugim jego końcu
"Jego" zbędne.
który wówczas był ledwie nierozpoznawalnym cieniem
…???
utytłanym w
Można być utytłanym czymś, ale nie "w czymś".
ogromnym łożu luksusowego hotelu
Ogromnym łożu w luksusowym hotelu.
wystawała mu tylko wyperfumowana głowa
"Mu" zbędne.
Nie była to jednak głowa zgięta w pokornym ukłonie, o nie, lecz hardo zadarta i rzucająca mi wyzwanie
… zegnij głowę. Ja poczekam.
nie wracać na powrót
A można wrócić inaczej?
To byłem ja i jednocześnie to nie byłem ja.
Hmm.
przedmioty, wyciągnięte
Tu bez przecinka.
Złamane serce nie miało już siły blokować tej spaczonej istoty wewnątrz mnie
Blokować?
zacząłem mówić powoli odwijając
Zacząłem mówić, powoli odwijając.
Nasze życie to coś więcej niż zestaw formułek czy norm narzuconych przez świat, coś więcej niż ten kawałek metalu, który nas pęta.
Uwaga, postmodernizm! To wygląda niesłychanie mądrze, ale faktycznie mądre nie jest. Nie dlatego, że jest fałszem, ale dlatego, że ma fałszywe przedzałożenia.
To my powinniśmy być dla siebie najważniejsi.
Uwaga, POSTMODERNIZM!
Kiedy go uwolniłem skoczył na mnie i wpadł w moje ramiona.
Kiedy go uwolniłem, skoczył na mnie i wpadł mi w ramiona.
Mmm. Wycieczka w głąb psychiki autora? Mam nadzieję, że nie. Weird? Zdecydowanie. Jest krew, są inne płyny, jest coś, co wygląda na symbolizm, ale nie daje się rozszyfrować, no, weird.
Gdy już opadną fałszywe etykiety czymże będziemy my sami względem samych siebie?
A co z prawdziwymi etykietami? ;) Przypominam sobie teraz Cassirera, i on też twierdzi, że rozróżnianie przychodzi z językiem (albo twierdzi, że inni tak twierdzą? nie do końca widzę jego zamysł) – ale to ma poważne wady jako sposób rozumienia świata. I chyba zakłada, cóż, rozróżnienie, którego nie ma. Albo brak rozróżnienia, które jest. Albo coś.
W piekle też wszystko plastikowe.
A czemu miałoby być porządne? W końcu to piekło.
tekst jest dość rozbudowaną metaforą i również sen w niej się mieści (a także przebudzenie)
Mmm, metaforą alienacji, tak?
Nawet kiedyś zabrałem dziewczynę na randkę na wystawę prac Beksińskiego.
Grunt, to sprawdzić, czy się ma wspólne pasje :D
o bólu bycia sobą, o pogodzeniu dwóch (a może więcej) natur
Ojeju. Wysokie progi. Nie na takie maleństwo.
Skoro ten drugi się uwolnił, bo pierwszy porzucił to, co było dla niego kiedyś ważne, to co ten drugi reprezentował?
Dobre pytanie.
wg mnie największym wrogiem jest łańcuch, ograniczenia, które narzucają nam inni, albo świat.
By zacytować River Song: and you are sooo wrong ;)
zresztą to czytelnik powinien być ostatecznym źródłem prawdy, nie autor
Mmm, ostrożnie. Bo szkoła, że autor wydobywa z czytelnika to, co w czytelniku już było, ma swoje argumenty – ale łatwo popadniesz w tę straszną wiarę, że tam już coś było… https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842830
to ma (miała) być historia, która “wali trudną prawdę między oczy”.
O, właśnie – czyli prawda jednak jest. I zamiar autora jest.
próba głośnego powiedzenia o poważnym problemie (przynajmniej dla mnie jest on poważny), o tym, że człowiek sam dla siebie może być obcy i nie akceptować części siebie, spętanej społecznymi łańcuchami
Alienacja i postmodernizm. Zieew ;)
w miesiąc można podobno napisać powieść
Chyba na amfetaminie :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Witam i o wpier… nie pytam
Poprawiłem co umiałem, rozumiałem na swój sposób.
---
Mmm. Wycieczka w głąb psychiki autora? Mam nadzieję, że nie. Weird? Zdecydowanie. Jest krew, są inne płyny, jest coś, co wygląda na symbolizm, ale nie daje się rozszyfrować, no, weird.
Gdy już opadną fałszywe etykiety czymże będziemy my sami względem samych siebie?
A co z prawdziwymi etykietami? ;) Przypominam sobie teraz Cassirera, i on też twierdzi, że rozróżnianie przychodzi z językiem (albo twierdzi, że inni tak twierdzą? nie do końca widzę jego zamysł) – ale to ma poważne wady jako sposób rozumienia świata. I chyba zakłada, cóż, rozróżnienie, którego nie ma. Albo brak rozróżnienia, które jest. Albo coś.
→ Ja nie taki uczony, to prosta historia, taplania się w gównie i braku akceptacji siebie. I jeszcze gdzieś tam pieniądz po drodze i luksusowe hotele, które to pewnie dobra doczesne tylko odwracają uwagę od tzw. afirmowanej szeroko uważności. Albo coś
---
W piekle też wszystko plastikowe.
A czemu miałoby być porządne? W końcu to piekło.
→ Gdybym trafił do piekła, osobiście wolałbym mieć stycznośc z quality materiałami, nie z jakimś plastikiem. Choć zasadniczo mogłoby tak być, że w ramach dodatkowej kary, byłbym pętany plastikowym łańcuchem, ubrany w potępieńcze ubranko z poliestru i batożony rzemieniem z kauczuku.
---
tekst jest dość rozbudowaną metaforą i również sen w niej się mieści (a także przebudzenie)
Mmm, metaforą alienacji, tak?
→ Mmmm, może Raczej konfliktu wewnętrznego i braku akceptacji części siebie. Ale jestem otwarty na inne skojarzenia.
Poza tym jak na metaforę, to sporo tu rzeczy aż nazbyt dosłownych, więc nie będę się upierał przy tej interpretacji.
---
Nawet kiedyś zabrałem dziewczynę na randkę na wystawę prac Beksińskiego.
Grunt, to sprawdzić, czy się ma wspólne pasje :D
→ Np. na maraton filmów Davida Lyncha nie chciała ze mną iść. Ale ostatecznie została moją żoną, więc chyba było okej
---
o bólu bycia sobą, o pogodzeniu dwóch (a może więcej) natur
Ojeju. Wysokie progi. Nie na takie maleństwo.
→ Serious shit
---
Skoro ten drugi się uwolnił, bo pierwszy porzucił to, co było dla niego kiedyś ważne, to co ten drugi reprezentował?
Dobre pytanie.
→ W sumie to nie wiem teraz, który jest który Rzekłbym, że ten pierwszy więził drugiego. I w pewnym momencie swojego życia to odkrył. To ten pierwszy wrzucał te wszystkie rzeczy do środka, które były brzemieniem dla drugiego. Wyciągając je ze środka i upodmiotowując “drugiego” doszło do prawdziego, sam nie wiem czego – “zjednoczenia”, “uwolnienia”?
---
wg mnie największym wrogiem jest łańcuch, ograniczenia, które narzucają nam inni, albo świat.
By zacytować River Song: and you are sooo wrong ;)
→ Może dla Ciebie tak, dla mnie nie. Każdy jest straznikiem swojej prawdy [mistyczne dzwony w tle].
---
zresztą to czytelnik powinien być ostatecznym źródłem prawdy, nie autor
Mmm, ostrożnie. Bo szkoła, że autor wydobywa z czytelnika to, co w czytelniku już było, ma swoje argumenty – ale łatwo popadniesz w tę straszną wiarę, że tam już coś było… https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842830
→ Może niech se czytelnik wydobędzie z czytelnika, co tam chce. Nie jestem terrorystą w tym względzie. Miałem (chyba) potrzebę napisac taką oto historię, to napisałem, bierzcie z tego wszyscy czy jakoś tak… Nie jest to chyba coś wysokich lotów, ale u mnie w środku to rezonuje cały czas.
--
to ma (miała) być historia, która “wali trudną prawdę między oczy”.
O, właśnie – czyli prawda jednak jest. I zamiar autora jest.
→ Może bardziej “wyobrażenie prawdy”. Autor chyba chciał wyrzucić to z siebie, mógł pewnie inaczej.
---
próba głośnego powiedzenia o poważnym problemie (przynajmniej dla mnie jest on poważny), o tym, że człowiek sam dla siebie może być obcy i nie akceptować części siebie, spętanej społecznymi łańcuchami
Alienacja i postmodernizm. Zieew ;)
→ Dobranoc!
---
w miesiąc można podobno napisać powieść
Chyba na amfetaminie :D
→ Potrzymaj mi receptę!
Dzięki za wizytację, poświęcony czas, błyskotliwy humor! Pewnie można było lepiej spożytkować siły, niż taplać się w tym tekście, niczym główny bohater wiemy dobrze w czym. I niestety trwałego pożytku pewnie z tego nie będzie i kolejne byki do zobaczenia już w następnym opublikowanym tutaj tekście! mimo wszystko – serdecznie się polecam!
Che mi sento di morir
I jeszcze gdzieś tam pieniądz po drodze i luksusowe hotele, które to pewnie dobra doczesne tylko odwracają uwagę od tzw. afirmowanej szeroko uważności. Albo coś wink
Ulubiona_emotka_Baila :)
Gdybym trafił do piekła, osobiście wolałbym mieć stycznośc z quality materiałami, nie z jakimś plastikiem
No, właśnie – Ty byś wolał. A kierownictwo ma w… dziupli, co byś wolał :D
Raczej konfliktu wewnętrznego i braku akceptacji części siebie.
Poza tym jak na metaforę, to sporo tu rzeczy aż nazbyt dosłownych, więc nie będę się upierał przy tej interpretacji.
Metaforę trzeba z czegoś poskładać – z dosłowności na przykład ;)
Ale ostatecznie została moją żoną, więc chyba było okej laugh
Więc to jest sekret…
Serious shit wink
Wyciągając je ze środka i upodmiotowując “drugiego” doszło do prawdziego, sam nie wiem czego – “zjednoczenia”, “uwolnienia”?
… no, Marks and Spencer :D
Każdy jest straznikiem swojej prawdy [mistyczne dzwony w tle].
<serious mode> … nie. </serious mode>
Autor chyba chciał wyrzucić to z siebie, mógł pewnie inaczej.
Mógł wziąć gitarę i zaśpiewać na rogu ;) Ale mógł też założyć sektę, więc może lepiej tak…
Dobranoc! cheeky
^^
Potrzymaj mi receptę! wink
Co? Philip Dick ćpał jak głupi :) [Ministerstwo Zdrowia ostrzega! Kto ćpa jak głupi, a nie jest Philipem Dickiem, szybko robi się głupi! Ćpajcie jak mądry XD]
serdecznie się polecam!
Oj, Twoja egzystencja wypełnia się w pisaniu, a moja – w komentowaniu :P
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
“Hell is empty and all the devils are here.”
No nie wiem. Gdybym przeczytał najpierw to, a potem ten drugi, może i by siadło. A tak, to jakoś bez szału. Czasem lubię takie oniryzmy, ale muszę mieć do tego moment.
Trochę dla mnie niezrozumiały jest. Może za bardzo prywatny lub terapeutyczny. (to dywagacje).