- Opowiadanie: maciekzolnowski - Nieodkryta tajemnica

Nieodkryta tajemnica

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Nieodkryta tajemnica

1.

Wa­ka­cje. Późne nie­dziel­ne po­po­łu­dnie. W wa­ka­cyj­ne późne po­po­łu­dnie upał nie od­pusz­cza. Przez głub­czyc­ki las i oko­li­ce na­przód leśne, a potem polne takie wę­dro­wa­nie. Wy­ciecz­ka. Tarn­ko­wa – cel naj­słusz­niej­szy. A w oko­li­cy (prócz Tarn­ko­wej) jesz­cze: Kwia­to­niów, Lwo­wia­ny, Żab­czy­ce oraz Głub­czy­ce-Las Ma­ry­sień­ka. Te nazwy, takie pięk­ne, dzia­ła­ją na wy­obraź­nię, bo dzia­łać muszą. Po dro­dze wia­dukt ko­le­jo­wy nie­czyn­nej trak­cji, a przed wia­duk­tem po lewej jakaś pa­sie­ka albo ho­dow­la zwie­rząt fu­ter­ko­wych. Wi­dzia­łem klat­ki, wiele kla­tek z drutu i drew­na wi­dzia­łem. I przy­po­mnia­ło mi się nagle, że jak jeź­dzi­łem daw­nej do szko­ły mu­zycz­nej po­cią­giem, to za­wsze spo­glą­da­łem w to ta­jem­ni­cze, dziw­ne miej­sce tuż pod lasem, ale nigdy nie za­da­łem sobie trudu, by spraw­dzić, co się tam mie­ści i teraz też nie zdo­by­łem się na to, a prze­cież byłem już tak bli­sko. Jakie to dziw­ne po tylu la­tach zo­ba­czyć rzecz z innej per­spek­ty­wy i do­wie­dzieć się, że nadal tam jest i roz­ta­cza swą spe­cy­ficz­ną aurę. Teraz wy­star­czy tylko to opi­sać, uchy­lić rąbka ta­jem­ni­cy. Łatwo po­wie­dzieć! Ale jak!?

 

2.

Pot, idę z Głub­czyc, krót­kie spoden­ki, go­rą­co drga­ją­ce, spa­lo­na zie­mia, ko­le­iny, upał brzę­czy, polna droga, piach, wlokę się, wlokę, byle tam do Tarn­ko­wej, płot­ki, domki, lasy, pola, ten marsz, ta droga, po co, na co, dużo by gadać, praw­dę mó­wiąc tra­fi­łem tu przez przy­pa­dek, bo mi się za­chcia­ło wa­ka­cyj­nej przez las wę­drów­ki, no więc idę, krót­kie spoden­ki, gorąc, iskrzą się ka­mycz­ki, jeden, drugi, trze­ci, pot i nic prócz kro­cze­nia tego od­dol­ne­go. I nagle, mię­dzy wyj­ściem z głub­czyc­kie­go lasu a Tarn­ko­wą, po­ja­wia się w za­się­gu wzro­ku nie­wiel­kie takie nie wia­do­mo co. Już ja to nie wia­do­mo co wi­dzia­łem nie­raz z po­cią­gu, jadąc do szko­ły mu­zycz­nej z Ra­cła­wic do Głub­czyc. Potem trak­cję nagle za­mknię­to i wię­cej tego nie wi­dzia­łem. A teraz przy­sze­dłem, byłem już tak bli­sko. I mo­głem się temu przyj­rzeć, za­pu­ścić wzrok w roz­gar­diasz ga­łę­zi, liści, świetl­nych plam, we wnękę wi­bru­ją­cą zło­żo­ną z za­głę­bień, uchy­leń, za­gęsz­czeń, za­okrą­gleń, w całą tę prze­strzeń, która umy­ka­ła, ucie­ka­ła, na­cie­ra­ła, uci­cha­ła. Mo­głem – nie mo­głem. Móc nie ozna­cza prze­cież chcieć. Cza­sem nie­wie­dza wła­ściw­sza jest od wie­dzy. W chmu­rze nie­wie­dzy skry­wa się za­wsze jakiś se­kret, który, by dzia­łał wła­śnie jako ów se­kret, musi po­zo­stać nie­zba­da­ny, nie­zgłę­bio­ny, nie­prze­nik­nio­ny. No więc idę, wra­cam do Głub­czyc, po­zo­sta­wia­jąc Kwia­to­niów i Lwo­wia­ny z tyłu, pot, krót­kie spoden­ki, go­rą­co drga­ją­ce, spa­lo­na zie­mia, ko­le­iny, upał brzę­czą­cy mu­cha­mi, polna droga, piach, po­nie­miec­ka stara cze­re­śnia, na którą się na chwi­lę wspi­nam, by jeść czar­ne tak zwane bomby, a potem wlokę się, wlokę, byle tam, byle do domu, a, i jesz­cze te opłot­ki, cha­łup­ki, laski, pola, ten marsz, ta droga, po co, na co, dużo by gadać, praw­dę mó­wiąc tra­fi­łem tu przez przy­pa­dek, bo mi się za­chcia­ło wa­ka­cyj­nej przez las wę­drów­ki, a teraz na­resz­cie wra­cam z py­ta­niem na ustach: co się znaj­du­je het tam pod lasem? Ho­dow­la zwie­rząt fu­ter­ko­wych, jakaś pa­sie­ka-wid­mo? Ech, wszę­dzie ta nie­wie­dza, pot i ka­mycz­ki, które się mie­nią pod no­ga­mi. Ile ich jest? Jeden, drugi, trze­ci. Czy to ważne? Wszę­dzie ten dar nie­do­okre­śle­nia cu­dow­ny, który po­bu­dza. Gdyby czło­wiek wszyst­ko wie­dział, życie nie mia­ło­by zu­peł­nie smaku, a wy­obraź­nia by­ła­by jak wy­schnię­ta rzeka. 

Koniec

Komentarze

Krót­kie i fajne. Współ­czu­ję temu, kto po­dej­mie się po­pra­wie­nia in­ter­punk­cji.

Okej, dzię­ki, “współ­czu­ję temu, kto po­dej­mie się po­pra­wie­nia in­ter­punk­cji”, pew­nie ja będę ją po­pra­wiał, się wie. ;)

In­ter­punk­cja jest tro­chę eks­pe­ry­men­tal­na, taki zapis stru­mie­nia myśli czy wra­żeń, ale for­mal­nych błę­dów to w niej za bar­dzo nie widzę. Tekst trud­ny w od­bio­rze i przy­swa­ja­niu, na pewno w ja­kimś stop­niu od­da­je kli­mat ta­kie­go de­li­rycz­ne­go let­nie­go spa­ce­ru przy­wo­łu­ją­ce­go wspo­mnie­nia. Nie­któ­re frazy, prze­cią­gnię­te wy­li­cze­nia, po­wtó­rze­nia, spra­wia­ły jakby ma­nie­rycz­ne wra­że­nie, ale do­ce­niam na przy­kład “po­nie­miec­ką starą cze­re­śnię”. Nie­mniej nie do­strze­gam fan­ta­sty­ki i w ogóle tre­ści fa­bu­lar­nej – wy­da­je mi się – za mało tutaj, abym mógł z czy­stym su­mie­niem dać głos do Bi­blio­te­ki.

Po­zdra­wiam i życzę wiele przy­jem­no­ści z pi­sa­nia!

Witaj. 

Ładne, swoj­skie, wspo­mnie­nio­we, no­stal­gicz­ne, jak za­wsze u Cie­bie, Maćku. :) 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

Pe­cu­nia non olet

Po­do­ba­ło mi się.

Znów z bar­dzo siel­skim kli­ma­tem. Te zda­nia z masą wy­li­czeń, z po­cząt­ku, odro­bi­nę mi prze­szka­dza­ły, ale kon­se­kwen­cja z jaką ich uży­wa­łeś spo­wo­do­wa­ła, że w końcu mnie do sie­bie prze­ko­na­ły.

Może i fa­bu­ły nie­wie­le, ale warte prze­czy­ta­nia.

 

Po­zdra­wiam!

"Przy­sze­dłem ogień rzu­cić na zie­mię i jakże pra­gnę ażeby już roz­go­rzał" Łk 12,49

Fajne, bo krót­kie, a przed­mo­wa dłuż­sza od sa­me­go szor­ta, dzię­ku­ję braci ko­men­tu­ją­cej i po­zdra­wiam. :) 

Maćku, czy­ta­łam już wiele Two­ich tek­stów, ale tego, nad czym mocno bo­le­ję, nie udało mi się zro­zu­mieć. :(

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Uch, nie prze­pa­dam za stru­mie­nia­mi świa­do­mo­ści, obca to woda, z dziw­nym za­pa­chem.

Jeśli to nie pętla cza­so­wa tak się poci, to nie ma fan­ta­sty­ki.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jeśli to nie pętla cza­so­wa tak się poci, to nie ma fan­ta­sty­ki.

Witam w mych skrom­nych pro­gach i dzię­ku­ję za ko­men­tarz, Fin­kla. :)

Nie udało mi się zro­zu­mieć.

To nie­ty­po­wy tekst – stru­mień świa­do­mo­ści, wzo­ro­wa­łem się na “Ko­smo­sie” Gom­bro­wi­cza, więc można to po­trak­to­wać jako pla­giat (w naj­gor­szym), a pa­stisz (w naj­lep­szym razie). Po­zdra­wiam ser­decz­nie, Reg, i dzię­ku­ję. :)

Bar­dzo się cie­szę, Na­zgul. Dzię­ki!

Dzię­ki, Śli­ma­ku, i za ko­men­tarz, i za ży­cze­nia. Tekst rze­czy­wi­ście trud­ny, eks­pe­ry­men­tal­ny. Po­zdra­wiam.

O, miło, że wpa­dłaś, Bruce. Sta­ra­łem się, by było siel­sko, choć może (nie)ko­niecz­nie aniel­sko. Dzię­ki! Rów­nież po­zdra­wiam!

Maćku, czy ist­nie­je moż­li­wość, abyś kie­dyś na­pi­sał opo­wia­da­nie cał­kiem wła­sne, przez Cie­bie wy­my­ślo­ne, w któ­rym na nikim nie bę­dziesz się wzo­ro­wał i ni­ko­go nie na­śla­do­wał?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Oczy­wi­ście, Reg, taka moż­li­wość ist­nie­je. :)

Maćku, będę nie­cier­pli­wie cze­kać, by rze­czo­na moż­li­wość prze­isto­czy­ła się w świet­ne opo­wia­da­nie. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

nic prócz kro­cze­nia tego od­dol­ne­go ← ?

Po­etyc­kie, wspo­mnie­nio­we, no­stal­gicz­ne. Sym­pa­tycz­ne cho­ciaż bez fan­ta­sty­ki tu ocze­ki­wa­nej. :)

 

Zga­dzam się z Reg. In­spi­ra­cja sty­lem – oczy­wi­ście, ale jeśli do­kład­nie te same słowa po­wta­rza­ją się w do­kład­nie tej samej kon­fi­gu­ra­cji to dla mnie za­ha­cza już nie­bez­piecz­nie o pla­giat.

I ja dzię­ku­ję, po­zdra­wiam. :)

Pe­cu­nia non olet

www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/19969

 

Po­le­cam opo­wia­da­nie, które rów­nież jest pa­sti­szem jed­ne­go z dzieł Gom­bro­wi­cza. Może aku­rat Was za­in­te­re­su­je?

Le­ni­wy2, za­zna­czy­łem w przed­mo­wie, że to jest pa­stisz. 

Jesz­cze uwaga na­tu­ry ogól­nej: cie­szę się, że zmie­rzy­łem się z nie­od­kry­tą ta­jem­ni­cą. Uwa­żam, że tego typu tek­sty pisze się cięż­ko, bo wła­ści­wie nie wia­do­mo, co skry­wa się za naszą nie­wie­dzą i jaką stra­te­gię opisu obrać, a opi­su­je się to, czego opi­sać nie­po­dob­na. I tutaj Gom­bro­wicz przy­szedł mi z po­mo­cą. A jeśli ktoś szuka po­dob­nych “dziw­nych” szor­tów, to po­le­cam “Po­nie­miec­kie pięk­no jest małą dziew­czyn­ką pi­szą­cą listy”.

Przy­jem­ne :)

Known some call is air am

Jak lubię Twoje wspo­mnie­nio­we kli­ma­ty, tak tym razem… no, jakoś nie prze­ko­na­ło. Może dla­te­go, że sama naj­czę­ściej idę jesz­cze ka­wa­łek, żeby od­kryć, co jest za na­stęp­nym za­krę­tem ;) Bo i tak życia nie star­czy, żeby od­kryć wszyst­ko, więc czemu sobie ża­ło­wać ;)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Nowa Fantastyka