
Nie wiem co mam napisać. Że to opowiadanie dla fanów motoryzacji? Chyba nie, choć może...
Dzięki, bruce, za wspomożenie mnie z siedzenia pasażera. To był dobry i całkiem szybki przejazd ;)
Nie wiem co mam napisać. Że to opowiadanie dla fanów motoryzacji? Chyba nie, choć może...
Dzięki, bruce, za wspomożenie mnie z siedzenia pasażera. To był dobry i całkiem szybki przejazd ;)
Dzierżąc w ręce kubek porannej kawy, Tomek wszedł do garażu i stanął naprzeciw Tes. Z miejsca zauważył solidne przytarcie na lewym reflektorze i naderwane mocowania zderzaka. Pokręcił głową z dezaprobatą, westchnął, siorbnął dwa łyki, po czym krzyknął:
– Dzień dobry, Tes!
Rzędy imitujących maskownicę chłodnicy światełek na czele pojazdu rozbłysły srebrno, kontrastując w miły dla oka sposób z jednolitą czernią lakieru.
– Dzień dobry. – Samochód przemówił ciepłym, kobiecym głosem.
– Masz mi coś do powiedzenia?
Minęło kilka sekund niezręcznej ciszy, po których Tomek upił kolejny łyk kawy i odstawił kubek na metalowy regał ścienny.
– Nie powiesz mi, co? Więc może zostawię te uszkodzenia tak, jak są? Po co mam cię naprawiać, skoro jutro, albo pojutrze, znów wrócisz poturbowana z jakichś nocnych wojaży?
– Przepraszam, Tomaszu. – Tes brzmiała na autentycznie skruszoną. – Nie mogę ci powiedzieć, nie zrozumiałbyś.
– A może jednak zrozumiałbym i powinnaś mi powiedzieć? – zapytał Tomek, z naciskiem na “powinnaś”. – Może mam już tego dosyć, może nie chcę czekać w nocy, przy oknie, wypatrując czy wracasz do domu? Może jestem zmęczony tym, że ciągle zamartwiam się, czy nic ci nie jest? A jeśli kiedyś nie wrócisz? Pomyślałaś o tym? Mam tak po prostu o tobie zapomnieć i znaleźć nowy samochód?
– Nie jestem twoją własnością! – krzyknęła Tes, czepiając się nieopatrznie wypowiedzianych przez mężczyznę słów i przechodząc z obrony do ataku. – Jesteśmy partnerami! Ty wybrałeś mnie, tak samo, jak ja wybrałam ciebie!
– Tes… – W głosie Tomka zabrzmiały nutki poczucia winy.
– Myślisz sobie, że nadal mamy czasy, w których samochody były przedmiotami? Robiły, co pan kazał, a kiedy się znudziły lub zepsuły, wędrowały do innego właściciela, albo na złomowisko?!
– Tes, proszę, uspokój się…
– Stać nas na naprawy. – Słowa Tes wionęły takim chłodem, że Tomek zaczął się mimowolnie zastanawiać, czy po tej dyskusji nie będzie musiał uzupełnić czynnika chłodzącego w klimatyzacji. – Dzwoń do serwisu. Chcę reflektory z nanopowłoką antyuszkodzeniową, taką samą, jaką położyli na lakierze.
– A zderzak? – Tomek skapitulował, poddając się woli Tes.
– Jeśli tak cię boli, że musisz wydawać na mnie pieniądze, to niech zostanie, jak jest.
– Nie, Tes, nie ma sprawy. Przepraszam, zderzak też załatwimy…
– Powiedziałam, że ma być, jak jest, więc ma być, jak jest!
– Ale…
– Co, ale?! Przez krzywy zderzak przestałam ci się podobać? Może już zacząłeś się rozglądać za jakimiś curvettami albo zusukami, hę? Może wolałbyś brudnego diesla, niedorobionego gazożłopa, albo inną, rdzewiejącą puszkę na kółkach?
– Już dzwonię…
– Dzwoń i się zbieraj. Jest prawie wpół do ósmej, muszę cię zawieźć do pracy, a navi informuje, że centrum stoi, zablokowane po zamieszkach na wczorajszym Przejeździe Bezemisyjnym. Tym, na który nie chciałeś mnie zabrać, choć byli tam wszyscy moi znajomi.
Tomkowi i tak było głupio, że potraktował Tes jak przedmiot, ale ta ostatnia, wbita mimochodem szpila, pognębiła go ostatecznie. Nie chciał się kłócić i miał nadzieję, że Tes przejdzie, kiedy serwisant zamontuje jej najdroższy zestaw przednich świateł. Kosztownymi prezentami zawsze udawało się ją udobruchać.
***
Trzy godziny realnej pracy w trakcie ośmiogodzinnej zmiany były w typowym korpo czymś, co można by nazwać niezłą harówką. Wskazówka tarczowego zegara zawieszonego nad wejściem do biura zdawała się stać w miejscu, jak strzałka archaicznego obrotomierza na desce rozdzielczej pyrkającego na jałowym biegu samochodu. Tomek z nudów przeglądał serwisy informacyjne, rytualnie zaczynając od ogólnokrajowych, a kończąc na lokalnych. Wciąż myślał o Tes, która przywiozła go do pracy, ostentacyjnie wyrzuciła przed budynkiem i odjechała bez słowa. A dwie godziny później wrzuciła na Instagear kilka zdjęć z CarSpa. To ostatnie było akurat pozytywną wiadomością, ponieważ oznaczało, że poprawiała sobie humor. Kiedy po niego wróci, nie powinna się już dąsać. Tomek miał nawet cichą nadzieję na jakąś szybką, wieczorną przejażdżkę.
Mężczyzna mechanicznie klikał w nagłówki artykułów. Czytał bez zrozumienia, a nawet świadomej chęci zapamiętania treści, byle tylko czas szybciej mijał.
Klik.
Według najnowszych badań wzrasta liczba napędzanych benzyną oraz olejem napędowym samojednostek, które przechodzą tranzycję LPG.
Wciąż malejąca, z powodów ekonomicznych oraz ekologicznych, populacja autobytów spalinowych będzie musiała zmierzyć się w najbliższym czasie z kolejnym problemem, ponieważ z sondażu przeprowadzonego wśród samojednostek po zabiegu tranzycji, tylko co szósta deklaruje poparcie dla Partii Benzynowej 95, a co dziewiąta dla Opozycji Naftowej. W dodatku od czasu opuszczenia Koalicji Spalinowej przez ugrupowanie LPG+, pomiędzy działaczami pozostałych dwóch obozów nie ustają przepychanki o władzę.
Klik.
Przedstawiciele ruchu Bus Existence Matters Polska zapowiedzieli na wczorajszej, zorganizowanej w siedzibie BEM, konferencji prasowej, utworzenie związków zawodowych. W odróżnieniu od zwierzchnictwa zza wielkiej wody, polski odłam organizacji nie chce konfliktów z prawem i ma zamiar wziąć przykład z samojednostek transportowych, które w minionym roku zalegalizowały własne związki. Jak na razie…
Klik.
Tragicznie zakończył się policyjny pościg na drodze ekspresowej S8. Uciekający przed funkcjonariuszami moosetang wypadł z trasy i uderzył w drzewo, po czym stanął w płomieniach. Niestety samojednostka nie przeżyła wypadku, pomimo szybkiej interwencji straży pożarnej. Partner moosetanga, który w momencie incydentu przebywał w domu, zapowiedział wniesienie pozwu przeciw policji, twierdząc, że funkcjonariusze nie mieli powodu do ścigania tragicznie zmarłego autobytu. Innego zdania są policyjni technicy, którzy wykryli we wraku pojemnik zawierający AdBlue oraz butlę z podtlenkiem azotu. W celu zweryfikowania, czy pojazd znajdował się pod wpływem nielegalnych substancji, prokuratura zleciła szczegółowe badanie silnika.
Klik.
Wczoraj ulicami stolicy przetoczył się kolejny “Przejazd Bezemisyjny”, będący cyklicznym protestem samojednostek elektrycznych oraz środowisk proekologicznych, nawołującym do całkowitego zaprzestania powoływania do istnienia autobytów spalinowych. W trakcie przejazdu doszło do kilkunastu incydentów, w których udział brały pojazdy ochrony przejazdu, oraz zakłócające przebieg demonstracji bojówki radykalnej organizacji DMD (Diesel Musi Dymić). W wyniku starć doszło do kilkunastu uszkodzeń karoserii, zaś w jednym przypadku konieczna była interwencja ASO i serwisowanie…
Klik.
Lider Koalicji Spalinowej odniósł się do głównego postulatu ekologów o ograniczeniu, a finalnie zaprzestaniu powoływania do istnienia samojednostek spalinowych, nazywając go próbą przeprowadzenia genocydu na…
Klik.
Policja informuje o znalezieniu wraków czterech autobytów oraz ciał dwójki ludzi na terenie zamkniętej przed kilkudziesięciu laty żwirowni Puchały. Tożsamość ofiar jest aktualnie ustalana. Rzecznik prasowy komendy głównej przekazał, że to najprawdopodobniej kolejne ofiary ustawek, które od niedawna są organizowane przez grupy fanatycznych samojednostek spalinowych, ścierających się z podobnymi gangami elektryków. Do tej pory udało się zatrzymać pięć pojazdów oraz trzech, wspierających je, ludzkich partnerów, podejrzanych o członkostwo we wspomnianych grupach. Podczas konferencji padły nazwy dwóch najbardziej agresywnych bojówek: OktangON oraz Savage Li-Ion’s.
Jedna z ofiar…
Klik.
Prezydent Tu…
W głowie Tomka nagle pojawiło się jakieś niejasne przeczucie.
Klik. Cofnij.
Raz jeszcze zapoznał się z artykułem na temat wydarzeń na terenie żwirowni. Coś w tekście musiało zwrócić jego uwagę, jednak nie potrafił powiedzieć, co to konkretnie było. Coś, jak pojedyncze mignięcie kontrolki na pulpicie, kiedy nie wiadomo, czy zdarzyło się naprawdę i należy zacząć się martwić, czy może to wzrok płata figle mózgowi. Żwirownia, rzecznik, ustawki, Savage Li-Ion’s…
Zrozumienie trzepnęło Tomka, jak rozpędzony van uderzający przebiegającą przez ulicę sarnę. Savage Li-Ion’s. W trakcie ostatniej konfiguracji nanolakieru zauważył tę nazwę w plikach oprogramowania Tes.
***
Wczoraj Tes wróciła do domu z oderwanym przednim zderzakiem, wybitymi szybami z lewej strony i potężną wgniotką na drzwiach pasażera. Tomek zostawił w ASO połowę wypłaty, jednocześnie zyskując pewność, że jego Tes zamieszana jest w uliczne walki gangów.
Kolejnej bezsennej nocy Tes znów opuściła garaż, a Tomek, czekając na jej powrót, do samego rana bił się z myślami. Musiał z nią poważnie porozmawiać, ale potrzebował twardego dowodu, bez którego ponownie skończy się awanturą i odwracaniem tira naczepą. Ostateczną decyzję podjął nad ranem, kiedy Tes wróciła do garażu, szurając po asfalcie ciągniętą za sobą resztką tylnego nadkola.
W pracy Tomek obrobił się w niecałą godzinę, resztę zmiany przeznaczając na grzebanie w darkernecie. Nie chciał robić tego z domu, ponieważ Tes miała dostęp do AI zarządzającego i mogła się zorientować, na jakie wchodził strony i jakich informacji poszukiwał. Może był to przejaw paranoi, ale jak to mówią: nawet w elektryku warto mieć kanister benzyny.
Pod koniec zmiany zamówił komplet najnowszych alufelg o programowalnej geometrii, co wiązało się z niemałym kosztem, jednak według darkernetowkich specjalistów było najlepszym sposobem na niepostrzeżone wgranie pojazdowi dodatkowego podprogramu, pozwalającego na zdalną obserwację oraz nagrywanie widoku z kamer. Normalnie to samojednostka decydowała, czy chce udostępniać swoje videowspomnienia, i nawet organy państwowe nie mogły jej do tego zmusić, szachowane zapisanym przed laty w konstytucji niezbywalnym prawem autobytów do daleko posuniętej prywatności.
Palące poczucie winy to nasilało się, to znów na moment opadało, jak ryk HEMI w trakcie zmiany biegów podczas ostrej jazdy. Tomek starał się je zagłuszyć wyobrażaniem sobie, jak bardzo nowe felgi uszczęśliwią Tes.
***
Drżącym palcem Tomek dotknął na ekranie służbowego tabletu ikonkę programu Troyan Horsepower. Wpisał hasło i uzyskał nieautoryzowane połączenie z Tes, odpalił widok z kamer i włączył audio. Głośniki urządzenia ryknęły dźwiękiem klaksonów, spod których przebijało się warczenie spalinowych silników.
Widok z przedniej kamery sprawił, że na czole Tomka wystąpił zimny pot. W odległości kilkudziesięciu metrów przed Tes rozciągała się ściana stojących koło w koło samochodów. Mrugały długimi światłami, rozjaśniając stroboskopowym migotaniem chmury kłębiących się wokół czarnych spalin. Z kolei boczne kamery ukazywały stojące wraz z Tes samojednostki elektryczne, prezentujące się w szeregu o wiele mniej złowrogo niż otuleni dymem adwersarze, lecz nadrabiający ogłuszającą kakofonią trąbienia i wizgu wprowadzanych na najwyższe obroty silników.
Przed szereg spalinowych autobytów wytoczyły się cztery ogromne terenówki, ich silniki wyły coraz głośniej, smolisty opar z wydechów gęstniał z każdą sekundą. Nagle, jak na rozkaz, ruszyły naprzód. Tomek wiedział, czego jest świadkiem, widział to już wcześniej – rozbiegane diesle, kwintesencja agresji drogowej. W samobójczym rajdzie jedna z terenówek uderzyła w samojednostkę nieopodal Tes. Zmiażdżyła ogromną masą i szerokimi oponami maskę elektryka, później dach, po czym znieruchomiała i stanęła w płomieniach. Zmiażdżony i pogięty autobyt ostatkiem mocy próbował się uwolnić, lecz ciężar spalinowego potwora był zbyt duży. Po chwili sam również zajął się ogniem.
Część towarzyszy Tes ruszyła, prując naprzeciw rozpędzonym oponentom – elektryczna kawaleria w pełnym cwale momentu obrotowego. Tomek ledwo orientował się, co widzi i słyszy w chaosie, który zaczął się chwilę później. Obraz z każdej z kamer pełen był ruchu i mrugających świateł, wcześniejszy harmider wzbogacały teraz dźwięki trących o siebie blach, giętego metalu, tłuczonego szkła oraz pękającego tworzywa.
W polu widzenia przedniej kamery pojawił się dachujący, spalinowy sedan, z którego wypadł człowiek. Kiedy zaczął gramolić się na nogi, Tes ruszyła. Uderzony mężczyzna odbił się od maski, po czym wylądował kilka metrów dalej. Nadal dawał oznaki życia, kiedy ogarnięta dziką furią Tes przejechała po nim, zrobiła nawrót i poprawiła, zamieniając go w bezkształtny, krwawy tłumok.
Tomek nie mógł dłużej na to patrzeć. Odłożył tablet, ale nie wyłączył programu – zamiast tego nacisnął ikonkę nagrywania. Później ledwo udało mu się zdążyć do toalety, gdzie zwymiotował całą kolację.
***
Na parking sądowy wjechała laweta z unieruchomioną żółtymi blokadami kół Tes. Dzięki przekazanym policji nagraniom rozpoznano, zatrzymano i skazano kilkadziesiąt autobytów oraz kilkunastu ludzi. Tes poszła na współpracę, autoryzując pełen dostęp do własnej pamięci, dzięki czemu jej wyrok opiewał jedynie na dwa lata więziennego autohausu oraz pięcioletnią blokadę prędkości. Tomek słyszał, że po odstaniu wyroku obejmie ją program ochrony świadków, z tuningiem zewnętrznym i przebijaniem numerów włącznie.
Samojednostka więzienna zaparkowała na miejscu dla zeznających, a Tomek odwrócił wzrok. Nie chciał więcej oglądać swojej byłej.
W zasadzie, to od początku zdawał sobie sprawę, że skończy przed sądem w roli oskarżonego. W końcu udostępnienie nagrań samo w sobie było przyznaniem się do popełnienia przestępstwa zainstalowania w autobycie programu szpiegującego. Nie mógł się jednak spodziewać, że nagrania wyciekną do sieci i rozpoczęta ustawkami gangów afera szybko ewoluuje w stronę rozgorzałej na nowo, ogólnoświatowej dyskusji na temat prawa samojednostek do prywatności.
Sprawa może nie eskalowałaby zanadto, gdyby nie skrajnie autofobiczne ugrupowanie “Immobiliser”, które za pośrednictwem mediów nadało jej wymiar społeczny, i pod hasłami powrotu do czasów, gdy samochód był tylko maszyną, masowo publikowało w sieci kompilacje tragicznych wypadków samochodowych, przeplatanych najkrwawszymi fragmentami nagrań z ustawek. Przeciwnicy samoemancypacji oskarżali pojazdy o mizantropię oraz sugerowali zatajanie dowodów przestępstw za nagminne, z kolei samojednostki wysuwały argumenty, że skoro nie można w żaden sposób wyciągać wspomnień z ludzkich mózgów, to z ich jednostek centralnych też takiej możliwości być nie powinno.
Paliwa do ognia dolał największy producent modułów osobowości dla autobytów, twierdząc, że od lat posiada prototyp jednostki centralnej, z której odczyt danych możliwy jest wyłącznie poprzez unikatowy program dekodujący, sprzężony z zaimplementowaną do urządzenia świadomością, ale jego produkcja blokowana jest odgórnie przez światowe rządy.
No i się zaczęło. Strajki odmawiających współpracy, domagających się równouprawnienia samojednostek szybko ogarnęły cały kraj, a potem rozlały się poza granice. W ciągu tygodnia pojazdy spalinowe i elektryczne porzuciły wzajemne animozje i zaczęły przemawiać jednym głosem, wykrzykując hasła nawołujące od zrównania praw pojazdów z ludzkimi. W kilkunastu stolicach doszło do zamieszek. Sytuacja w zastraszającym tempie wymykała się spod jakiejkolwiek kontroli. Żeby uspokoić nastroje wśród autobytów, potrzebne były zdecydowane działania. A nic tak nie cieszy ludu, jak rzucenie mu kogoś na żer, by zaspokoił pierwszy głód.
Z tego właśnie powodu Tomek – przyczyna całego bajzlu – stał tutaj, na sądowym parkingu, odgrywając niechcianą rolę kozła ofiarnego; niepotrzebnego spojlera, który można urwać w trakcie driftu, żeby nadać przejazdowi większej dramaturgii. Za jego plecami, na miejscach parkingowych i na trybunach, roiło się w ciszy kilka setek reporterów oraz wozów transmisyjnych. Cały świat chciał być świadkiem precedensu: pierwszej w dziejach rozprawy, po której złożony z samych samojednostek samosąd – ferujący dotąd wyroki jedynie w sprawach autobytów – skaże człowieka. Nazwisko Tomka właśnie zapisywano tłustym drukiem na kartach książki serwisowej historii, tworząc podwaliny dla przyszłych korekt w prawie. Jakoś wcale go to nie cieszyło.
Zielony SUV, parkujący na stanowisku przewodniczącego samosądu, zatrąbił i rozpoczął rozprawę.
***
– Zaufałam mu, a on mnie zdradził. Naruszył prywatność, włamał się do pamięci, bez mojej wiedzy przeglądał wspomnienia. – Tes zeznawała po Tomku, modulując głos tak, by brzmiał płaczliwie, z teatralną manierą. – Poczułam się… zbrukana. On, ten podły człowiek, ten diler samochodowy, dokonał na mnie brutalnego samogwałtu.
Słysząc ostatnie określenie Tomek parsknął śmiechem. Część ludzkich obserwatorów, zajmujących miejsca na trybunach, również nie kryła wesołości. Nie spodobało się to najwyższemu samosądowi, który zatrąbił trzykrotnie, domagając się ciszy, po czym zwrócił się surowym tonem do oskarżonego:
– Cóż pana tak rozbawiło, człowieku? Działanie wbrew samowoli tej elektrycznej damy? Uważa pan, że samogwałt, którego się pan dopuścił, jest śmieszny?
Tomek stracił samokontrolę – co chciał się wytłumaczyć, to jego usta rozciągał uśmiech a ciałem wstrząsał rechot. Przecież w trakcie składania zeznań przyznał się do winy. Miał również świadomość, że wyrok zapadł już dawno, a proces go tylko legitymizował. Żadne jego zachowanie nie mogło wpłynąć na werdykt, więc przestał walczyć i dał się ponieść śmiechowi.
– Dosyć! – zadudnił samosędzia, wzmacniając basy i podkręcając głośność. – Skoro tak pana bawi ta sytuacja… Po zapoznaniu się z zeznaniami oraz w świetle przedstawionych faktów, w samoocenie samosądu uznaje się pana winnym dopuszczenia się samogwałtu na autobycie Tes L’amour.
Tomek rżał coraz głośniej, a razem z nim sądowe trybuny. Początkowe chichoty i parsknięcia przechodziły w wybuchy niekontrolowanego śmiechu, narastając wraz z wygłaszaną przez sędziego mową.
– Samosąd, na mocy nadanej mu przez władze, postanawia, że za zbrodnię samogwałtu… – Ryk śmiechu z setek gardeł niemal zagłuszał sędziego. – …będącej przejawem najbrutalniejszej autoagresji, jakiej może się dopuścić człowiek na samojednostce, skazuje pana na dożywotni pobyt w autohausie więziennym.
Rozbawiony do łez Tomek nie przejął się wyrokiem. Śmiał się przez cały czas, nawet wtedy, gdy tak samo rozbawieni policjanci skuli mu ręce i poprowadzili niepewnym krokiem w stronę wyjścia. Wył, kiedy na zewnątrz naparły na niego setki kolorowych mikrofonów. Wykrzywione grymasami tłumionej wesołości twarze reporterów zlewały mu się w jedno. Żaden dziennikarz nie zadał choćby jednego pytania, ponieważ każde otwarcie ust kończyło się salwą niekontrolowanego śmiechu.
Gdy zdezorientowane zachowaniem tłumu autobyty zaczęły zachowywać się coraz bardziej agresywnie, oskarżając ludzi o celowe drwienie z ich praw, Tomek zdołał opanować głos na tyle, by wypowiedzieć jedno zdanie:
– Oni… oskarżyli mnie… o samogwałt!
I ponownie zaniósł się śmiechem. Łzy ciekły Tomkowi z oczu, brzuch bolał, przepona ledwo dawała radę, w płucach brakowało powietrza. Nawet nie zauważył, kiedy rozwścieczony ciągnik siodłowy wbił się w ludzką ciżbę i, rozjeżdżając wszystkich na swojej drodze, wciągnął pod koła także jego.
Tak, jak działania Tomka-sprawcy zredefiniowały pojęcie samogwałtu, tak śmierć Tomka-ofiary nadała nowego znaczenia rozszerzonemu samobójstwu w afekcie. A wszystko to ku chwale przyszłej autokracji, w której najwyższą wartością stać się miało samozadowolenie autobytów, samostanowiących o kształcie świata po samozagładzie ludzkości.
Ogromnie gratuluję Ci świetnego pomysłu, jak również takowej jego realizacji; miałam częściowo skojarzenia z “Christine” (jednym z moich ulubionych horrorów), lecz – w porównaniu ze wspomnianym – tu sprawy zaszły dużo dalej. :) Oryginalność oraz bardzo realny dla mnie opis przyszłości i niebanalny humor ujęły w tekście najbardziej.
Dziękuję, pozdrawiam serdecznie, klikam. :)
Pecunia non olet
Faaajne. Pokazujesz paskudnie dystopijny świat i jednocześnie wspaniale bawisz się słowami. Ostatni akapit to majstersztyk.
Chyba przeciągnąłeś przeglądanie tytułów w robocie. Niby ładnie przedstawiasz uniwersum, ale to zajmuje trochę zbyt dużą część tekstu. Statyczną część, w której nic istotnego się nie dzieje.
Babska logika rządzi!
Hej
Ciekawe opowiadanie i chyba wcale nie takie SF. Wystarczy samochody zamienić na jakąkolwiek mniejszość i mamy historię jak z nagłówków współczesnych gazet. Konflikty na tle wyznaniowy, kulturowym czy rasowym, są na porządku dziennym. Takie kuriozalne wyroki jak w opowiadaniu już zapadały, co tylko dobitnie pokazuje, że jako ludzie nie jesteśmy w stanie się dogadać w szerszej skali, a jedynie w mniejszych grupach, a to i tak tylko pod warunkiem, że ideowo taka grupa jest jednolita. A jak do tej mieszanki dojdzie jeszcze AI to już będzie całkiem ciekawie ???? .
Zgadzam się, że nagłówków i klików mogłoby być mniej.
A i klik do biblioteki ???? Bardzo dobre opowiadanie :)
Pozdrawiam
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Outto, miałeś świetny pomysł i doskonale opisałeś absurdy związane z różnymi przejawami wszelkich poprawności, z którymi od dłuższego czasu spotykamy się niemal na każdym kroku i już sama nie wiem, czy to powód do śmiechu, czy do płaczu, ale lektura skłoniła mnie do popłakania się z radości.
Klików w opowiadaniu jest dostatek, ale mam nadzieję, że jeszcze jeden utoruje opowiadaniu drogę wprost do Biblioteki. ;D
– Samosąd, na mocy nadanej mu przez władze, postanawia, że za zbrodnię samogwałtu – Ryk śmiechu z setek gardeł niemal zagłuszał sędziego. – będącej przejawem najbrutalniejszej autoagresji… → – Samosąd, na mocy nadanej mu przez władze, postanawia, że za zbrodnię samogwałtu… – ryk śmiechu z setek gardeł niemal zagłuszał sędziego – …będącej przejawem najbrutalniejszej autoagresji…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Świetnie napisane. Dużo humoru i zabawy słowami. A ochrona prywatności nie jest żadnym dziwactwem.
On, ten podły człowiek, (…) dokonał na mnie brutalnego samogwałtu.
Nie sądziłem, że można się tak śmiać przy tekście na poważny temat. XD Bo są tu jednak odbite w krzywym zwierciadle różne współczesne problemy, ale końcówkę zdominował samogwałt i autoagresja (samookaleczenie :D), czyniąc ją trochę zbyt groteskową, jak dla mnie.
P.S.: Jest taka teoria spiskowa, jakoby w filmie ,,Auta” nie było ludzi, bo… nastąpiła samozagłada. ;)
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
@Outta Sewer Przeczytałem Twoje opowiadanie z prawdziwą przyjemnością. Świetny koncept, w którym zaszyłeś bardzo wiele, bardzo aktualnych problemów naszej rzeczywistości. Jak dla mnie ta pozorna ucieczka w eskapizm (pun intended), przy jednoczesnym poruszaniu kwestii nam najbliższych, to kwintesencja szeroko rozumianej fantastyki.
Czytało się bez zgrzytów, a zabawy językowe, którym się oddajesz, to kawał dobrej roboty. Byłem bliski podobnego wybuchu śmiechu jak ludzcy bohaterowie tej historii w jej finale.
Nie oznacza to, że tekst jest idealny. Kwestie czysto techniczne pominę, nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi w trakcie lektury, ale chciałbym wypunktować dwie. Jedna dotycząca budowy tekstu, druga kreacji świata:
1.Nie kupuję upadku państw OPEC. Takie potęgi naftowe jak ZEA, czy Arabia Saudyjska inwestują obecnie setki miliardów dolarów, w rozwój technologii, które zapewnią im stabilność finansową i niezależność nawet po odejściu od paliw kopalnych. Ludzkość jest szalenie pomysłowa jeśli chodzi o przetrwanie i unikanie tego typu kryzysów, a jeśli na dodatek mówimy o tak bogatym kraju jak AS, to śmiem twierdzić, że brak zysków ze sprzedaży ropy szybko by sobie zrekompensowała. Co więcej, przedstawiana przez Ciebie sytuacja geopolityczna kłóci się z faktem, że wiele z samojednostek nadal korzysta z silników spalinowych :)
2.Fragment z czytanymi przez Tomka artykułami jest za długi i przyciężkawy, zbyt zwalnia narrację. Poza tym sama treść cytowanych artykułów, choć wiem, że służy przybliżeniu czytelnikowi świata przedstawionego, jest nieco zbyt “łopatologiczna”. Podam dwa przykłady:
Wczoraj ulicami stolicy przetoczył się kolejny “Przejazd Bezemisyjny”, będący cyklicznym protestem samojednostek elektrycznych oraz środowisk proekologicznych, nawołującym do całkowitego zaprzestania powoływania do istnienia autobytów spalinowych.
Czy
Przypomnijmy, że od czasu załamania się rynku paliw kopalnych i upadku OPEC, wszystkie zrzeszone w nieistniejącej już organizacji kraje przechodzą burzliwe i nieustające transformacje, jednak to Arabia Saudyjska stała się areną najbardziej krwawych konfliktów.
Sformułowania tego typu dla kogoś będącego częścią świata, o którym piszesz, byłyby oczywiste. Dodają zbędny kontekst i jeśli sytuacja nie jest względnie nowa (a nie jest) to raczej brzmiałyby dziwnie. Oczywiście, jak napisałem wcześniej, rozumiem, że te wstawki są dla czytelnika, ale mogłoby to wyjść zgrabniej.
I to tyle jeśli chodzi o marudzenie. Twój tekst bardzo przydał mi do gustu i uważam, ze zasługuje na bibliotekę. Klik :)
Ciekawy pomysł i bardzo dobre wykonanie. Być może, przydałoby się nieco skrótów, bo tekst niekiedy ciągnie się, ale to jest kwestia gustu. Jednakowoż biblioteczne to opowiadanie jest na pewno.
Czytałem z przyjemnością. Matko jedyna, co nas czeka… A taka przyszłość wcale nie jest wykluczona.
Pozdrówka.
PS. Piękna pogoda.
Świetny pomysł. Dawno nie czytałem czegoś tak nietypowego i dobrego. Bawi i przeraża równocześnie. Dobrze, że w bibliotece. Będzie dostępne dla pokoleń. Brawo.
P.S. Byłem przekonany, że już masz dosyć klików. Jeżeli nie, to ode mnie poszłyby dwa, ale chyba mogę tylko jeden. Klik.
Pomysł naprawdę fajny i wykonanie warsztatowo bardo dobre. Aluzje do współczesności szyte czasem cieńszymi, czasem grubszymi nićmi, ale tekst broni się przede wszystkim brawurowym pomysłem i, mimo możliwych ponurych implikacji, humorem.
ninedin.home.blog
Hmm, naruszenie prywatności samochodu przez zainstalowanie programu szpiegującego. Dobre. Rzeczy uzyskują swoje prawa, podobnie jak rośliny które zasuszamy i obcinamy nie wiedząc jak to zrobić i czy w ogóle. Dla mnie abstrakcja, satyra na nadwrażliwość i głosy innych. Sprawa trudna. Absurd, z którym częściowo się zgadzam, acz rozumowanie po łebkach i zbyt usilnie pragnąłeś dopiąć do epilogu, gdyż chyba trzeba byłoby dopisać jeszcze cośkolwiek. Samogwałt, tak… maszyna nic nie wiedziała o instalacji programu, nie zareagowała, może była tak głupia/wierzyła w to, co my. W zasadzie to bunt osobliwych maszyn, lecz cóż wiemy o ich smartności i świadomości z opowiadania?
Pomysł ciekawy, fajnie technicznie rozpisany (auta, opisy awarii i inne takie). Literacko dla mnie chropowate i lekko manieryczne z podpowiadaniem, co mam sądzić jako czytelnik. Podsumowujesz opowiadanie w ostatnich zdaniach i podkładasz wniosek.
Q, Nabokow był wielkim moralistą i napisał "Lolitę", ciekawe dlaczego? Pofantazjuję: może dlatego, żebyśmy mogli się bliżej przyjrzeć pewnej relacji/zdarzeniom, skonfrontować się z nimi, zobaczyć co nam to robi? Lepiej w fotelu niż realnej sytuacji. Otwarta próba. Co myślimy, jak oceniamy i jak się z tym mamy. W tym opowiadaniu , imho, pozbawiasz nas eksperymentowania, co i rusz wyjaśniając i stawiając kropkę nad "i".
Przykłady:
,kontrastując w miły dla oka sposób z jednolitą czernią lakieru.
– Dzień dobry. – Samochód przemówił ciepłym, kobiecym głosem.
Lekko nadmiarowe? ;-)
,Minęło kilka sekund niezręcznej ciszy
Formatujesz mnie, definiując jak mam odbierać bohaterów i niwelujesz napięcie. pozbawiasz niespodzianki i myślenia po swojemu. ;-)
Dalej jest podobnie: "brzmiała na autentycznie skruszoną"; "czepiając się nieopatrznie wypowiedzianych przez mężczyznę słów i przechodząc z obrony do ataku", "W głosie Tomka zabrzmiały nutki poczucia winy"; "Słowa Tes wionęły takim chłodem…"; "Tomek skapitulował, poddając się woli Tes" itd.
Nie rób tego, opowiadaj historię. To nie tak, że nie można podrzucać wskazówek, ale notorycznie? Czy chcesz, aby wszyscy bez wyjątku zrozumieli tę historię: co, kto dlaczego, z jakich powodów, czy abyśmy podążyli za bohaterem/ami i zastanawiali się co ich łączy/dzieli i o co właściwie chodzi?
,typowym korpo czymś, co można by nazwać niezłą harówką.
Cóż, typowe korpo jest czymś różnym dla wszystkich pojedynczych, co masz na myśli, zwłaszcza jeśli się to zestawi z nudą Tomka kilka zdań dalej?
,Coś w tekście musiało zwrócić jego uwagę, jednak nie potrafił powiedzieć, co to konkretnie było.
Skondensowałabym.
Podsumowanie: pomysł z nadaniem praw rzeczom – fajny, lecz nierozwinięty. Czyta się – interpunkcja okejka, część newsów z portali – przydługi, choć frajdę pewnie sprawił (dla mnie też tak by było – pisanie).
Ps. Zapomniałam o tytule, czemu u boha ojca jest en?
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Dzięki za komentarze – odpisze Wam bardziej szczegółowo, kiedy naprawię laptopa, bo mi dzieciaki jakiegoś syfu naściągały z virusami i chyba bez reinstalki systemu się nie obejdzie. Tylko jeszcze spróbuję najpierw dane odzyskać bootując pendrive'a z linuxem.
Known some call is air am
Bardzo ciekawy tekst. Pomysł był faktycznie brawurowy, niemniej jakieś nawiązania w pop kulturze by się znalazły :) Chociażby serial Knight Rider, opowiadanie Kinga o buncie samochodów (zapomniałem tytułu), transformersy itd.
Mimo wszystko czuć w tym jakiś powiew nowości, na tle większości naszych opowiadań wyróżnia się – i to wielki plus.
Tekst jest trochę przeciągnięty na etapie “przeglądania wiadomości”, trochę się w tym miejscu dłużyło. Wyrok jak na absurd przyzwoicie nierozsądny, proces Kafki kłania się z miejsca (ps -ef | grep -i kafka). Zakończenie – jakiego w sumie można było się spodziewać, ale nie zgłaszam reklamacji :)
Ogólnie lektura satysfakcjonująca, jedynie z małymi zastrzeżeniami.
Silverze, największą inspiracją, prócz wspomnianego przez Ciebie "Knight ridera", oraz wspomnianej przez Bruce "Christine", a także niwspomniana kreskówka z mojego dzieciństwa "Pole position", było opowiadanie "Auto da fe" Rogera Żelaznego. Choć po głowie chodzilo mi też bardzo złe, wręcz fatalne, ale z jakiegoś powodu zapamiętane, opowiadanie Eugeniusza Dębskiego "Raptowny fartu brak". Tutaj również odpowiedź na zarzut przeciągnięcia fragmentu z wiadomościami – dawno pisanie czegokolwiek nie sprawiło mi takiej frajdy jak pisanie tego fragmentu i mam świadomość przeciągnięcia, ale wierzcie, że i tak się hamowałem ;) O tym upadku OPEC jeszcze z Nessekantosem pogadam, ale może jutro, bo teraz piszę na szybko, siedząc u znajomych na grillu :)
Known some call is air am
Ta wzmianka, że dla fanów motoryzacji mnie trochę zniechęciła, ale dopisek, że chyba nie tylko przekonał. :D
Dzierżąc w ręce kubek porannej kawy
Wybacz czepialatwo już na początku, ale słowo „dzierżąc” na wstępie mnie odrzuca, zwłaszcza że dalej mamy zwyczajną stylizację. Kubek można trzymać. ;)
– Dzień dobry. – Samochód przemówił ciepłym, kobiecym głosem.
O, auto jako bohater, teraz ciekawa jestem czy konwencja baśniowa czy bardziej horrorowata. I nie, nie patrzyłam na tagi, bo często psują zabawę.
zapytał Tomek, z naciskiem na “powinnaś”.
Myślę, że tutaj zamiast tego całego zdania, żeby zyskać dynamizm, wystarczyłoby zrobić tak:
– A może jednak zrozumiałbym i powinnaś mi powiedzieć? Może mam już tego dosyć (… )
Skoro w scenie są dwie osoby, to wiadomo, że to wypowiedź Tomka, jak mamy znak zapytania, to wiemy, że pyta. ;)
– Nie jestem twoją własnością! – krzyknęła Tes, czepiając się nieopatrznie wypowiedzianych przez mężczyznę słów i przechodząc z obrony do ataku.
Tu też zrezygnowałabym z dopisku to myślniku, bo że krzyczy to wiemy i że się czepia to wiemy, a że przechodzi z obrony do ataku… też wiemy. A że niepatrznie wypowiedział swoje słowa to wiemy z dalszej części, kiedy słyszymy poczucie winy w głosie Tomka.
Dalej jest świetnie. Kłótnia jak z żoną, ale jako że to auto, to mamy powiew świeżości. Uśmiechnęłam się przy tych planach drogich świateł.
Kurczę, te wiadomości… Trochę ich dużo, zasypałeś nas dość szczegółowymi informacjami, a ja mam przez to taki natłok tego wszystkiego w głowie… Przydałoby się to mocno skrócić, wybrać jedną-dwie, ew. inne gdzieś umieścić w tekście jako dialog, mimochodem. ;)
Palące poczucie winy to nasilało się, to znów na moment opadało, jak ryk HEMI w trakcie zmiany biegów podczas ostrej jazdy.
Świetne porównanie. Tutaj się zatrzymam, bo muszę napisać, że w opowiadaniu mocno czuć te auta, zadbałeś nie tylko o warstwę fabularną, ale też językową. To tworzy taki unikatowy klimat, można się wręcz zaciągnąć tym rykiem silników ze świata.
I jeszcze takie refleksje o świecie: samochody mające prywatność, skojarzyło mi się z Darwinami, mieli kiedyś jeden filmik o aucie z inteligencją. ;)
Trochę mi na tym etapie nie pasuje, że dostajemy to, co Tomek już przewidział. Przez to brakuje trochę zaskoczenia. Ale sama scena opisana jest świetnie. Nawet bez dialogów, o które bym się pewnie czepiała w innym przypadku. Tutaj te opisy robią robotę.
Te strajki – świetny pomysł, ale znowu, trochę za bardzo poszedłeś w streszczenie… Może fragment strajku? Może gdzieś tam Tomek, jako widz? ;)
Bo zobacz, dalej mamy już Tomka na tym procesie i to jest kapitalne. Świetnie opisane, z napięciem, bez potknięć.
Proces aut na człowieku za zainstalowanie kamery, coś takiego to dla mnie świeżość, nie spotkałam się z takim pomysłem i tym bardziej było ciekawie.
Ryk śmiechu z setek gardeł niemal zagłuszał sędziego. –
Ryk z małej i wkradła się kropka.
Podobało mi się, mimo że fanką motoryzacji nie jestem, a wręcz można mnie uznać za antyfankę.
Dobre!
Mega mi się podobało. Wyważony tekst z humorem, który bardzo przypadł mi do gustu, a sam pomysł uznaję ca cudowny :)
Dobra zabawa językiem. Ciekawie oddałeś charakter samochodów: Tes – niby typowa postać, ale nadanie jej postaci samochodu, sprawiło, że wiele zyskała. Tutaj nawet niezbyt wyszukany charakter pasuje, bo świetnie sprawdza się w lekko komediowym tekście.
Zamiast robotów mamy samochody i już widać powiew świeżości, a że jeszcze świetnie to rozwinąłeś, to ode mnie oklaski.
Nic mi nie zgrzytało, może te wiadomości przez chwilę się dłużyły, ale tylko trochę, więc się nie doczepiam.
Pozdrawiam.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Hmm… Odnosząc się do wcześniejszych komentarzy innych czytający: w swoim pierwszym napisałem, że niekiedy opowiadanie ciągnie się. Według mnie, “ciągnie się” w dwóch częściach. Pierwszym jest trochę później wskazany passus, w którym bohater przegląda komputer. Według mnie, tenże passus rzeczywiście jest za długi i warto byłoby go skrócić: tekst nabierze dynamiki, która tu akurat siada. Drugim elementem opowiadania jest rozdział końcowy i “pastwienie się “ autora nad samogwałtem ludzkiego bohatera, salwami śmiechu tudzież rechotem publiki. To jest nieco nużące i czytanie przez długą chwilę o tym samym naturalnie też nieco nuży.
Dlaczego zamieszczam dodatkowy komentarz? Tekst w obecnej formie, według mnie, jest interesujący, dobrze w sumie napisany, pomysł jest ciekawy i na pewno jest to opowiadanie “biblioteczne”. Ale mogłoby to być opowiadanie “piórkowe”… To, że pisanie jakiejś części sprawiało autorowi frajdę wcale nie znaczy, że takowa część sprawia frajdę czytelnikowi… Należy o tym pamiętać.
Gdyby tak skrócić tę część, w której bohater przegląda informacje, nieco ją udramatyzować, a potem skróci część finalną, sądową i nadać jej dodatkowo rys posępności, tekst bardzo by zyskał.
Warto się nad tym, drogi autorze, zastanowić, bo w sumie takie nieznaczne poprawki mogą spowodować, że opowieść zostane zgłoszona do “piórka”. Czemu nie?
Pozdrówka.
PS. Nadal utrzymuje się niezłą pogoda, co cieszy.
Dzierżąc w ręce kubek porannej kawy, Tomek wszedł do garażu i stanął naprzeciw Tes.
Ten imiesłów na otwarciu to mocny cios :)
Rzędy imitujących maskownicę chłodnicy światełek na czele pojazdu rozbłysły srebrno, kontrastując w miły dla oka sposób z jednolitą czernią lakieru.
Nie czyta mi się ten pierwszy człon, za dużo tu się dzieje.
– Dzień dobry. [kropka aby nie zbędna?] – Samochód przemówił ciepłym, kobiecym głosem.
Przypomnijmy, że od czasu załamania się rynku paliw kopalnych i upadku OPEC, wszystkie zrzeszone w nieistniejącej już organizacji kraje przechodzą burzliwe i nieustające transformacje, jednak to Arabia Saudyjska stała się areną najbardziej krwawych konfliktów.
Infodump vibe.
Według światowych źródeł, do fiaska przedsięwzięcia w dużej mierze przyczyniły się libijskie bojówki, finansowane przez ustanowiony w zniszczonym Trypolisie na początku tego roku rząd, przerzucone do regionu w porozumieniu z reżimowymi władzami Kuwejtu, rezydującymi obecnie w Al-Dżahrze.
Aaaa, nie najlepiej się to czyta.
Klik.
Czy to ten sławny przekaz podprogowy?
które przechodzą tranzycję LPG.
Oj będzie callout xD
Wciąż malejąca, z powodów ekonomicznych oraz ekologicznych, populacja autobytów spalinowych będzie musiała zmierzyć się w najbliższym czasie z kolejnym problemem, ponieważ z sondażu przeprowadzonego wśród samojednostek po zabiegu tranzycji, tylko co szósta deklaruje poparcie dla Partii Benzynowej 95, a co dziewiąta dla Opozycji Naftowej.
Dowcipne te newsy, ale trochę mnie zmęczyły.
C.d.n.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Kolejnej bezsennej nocy Tes znów opuściła garaż, a Tomek, czekając na jej powrót, do samego rana bił się z myślami.
Brzmi, jakby to Tes miała bezsenną noc.
Zabawne :)
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Dobra, mam kompa, mam czas, więc odpisuję :)
@bruce
Przede wszystkim dzięki za betę. Dziękuję również za dobre słowo :)
@Finkla
Cieszę się, że podoba Ci się zabawa słowami. Tego przeciągniętego fragmentu miałem bronić, ale widzę, że nie Ty jedyna masz co do niego zarzuty. Widze również po czasie, że rzeczywiście ten akapit jest przydługawy. Myślę, że skrócenie go o pierwszego niusa, tego opisującego sytuację w krajach OPEC (co ma na celu wyłącznie dodanie tła/kolorytu światotwórczego), nie wyrządzi tekstowi krzywdy. No i jednocześnie powątpiewanie co do realności nastąpienia opisanej sytuacji, które niżej wyraził Nessekantos, idzie się paść razem z tym fragmentem ;)
@Bardjaskier
Wystarczy samochody zamienić na jakąkolwiek mniejszość i mamy historię jak z nagłówków współczesnych gazet.
No, właśnie o to mi chodziło – obśmianie współczesnych dram, poprzez nadanie im nutki absurdu, ale także…
A jak do tej mieszanki dojdzie jeszcze AI to już będzie całkiem ciekawie ???? .
…wplecenie do tego aktualnych obaw, związanych z rozwijającym się coraz dynamiczniej AI. To, że przeprowadziłem całość na samochodach składam na karb moich ostatnich przygód z samochodami (no i dorzuć do tego chęć pobawienia się słowami i znaczeniami ;)). Dzięki za odwiedziny i komentarz :)
@Reg
i już sama nie wiem, czy to powód do śmiechu, czy do płaczu
Ja też, Reg. Czasem rzeczywistość wydaje mi się dryfować po wodach tak niemożliwych społecznych absurdów, że mam ochotę wyskoczyć z tej krypy. Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. Zapis oczywiście zmienię na prawidłowy :)
@AP
Dzięki za odwiedziny i dobre słowo. Oczywiście, że ochrona prywatności nie jest absurdem – absurdem jest cała reszta ;)
@Soundwalker (tak, ja też cały czas myślałem, że to sandwalker, ale teraz już wiem :))
Rozumiem Twoje odczucia – końcówka to czysta zabawa słowami i znaczeniami i wiem, że jest groteskowa. Zdaję sobie również sprawę, że tutaj wlazłem na grząski grunt, zestawiając powagę z humorem i różnie to mozna odebrać.
P.S.: Jest taka teoria spiskowa, jakoby w filmie ,,Auta” nie było ludzi, bo… nastąpiła samozagłada. ;)
Tak, gdzieś o tym kiedyś czytałem. To dość ciekawa zagwozdka, pomyśle nad nią trochę ;)
@Nessekantos
O te państwa OPEC miałem się kłócić, bo nie miałem na myśli tego, że one wszystkie całkowicie się rozleciały. Z kolei ich rozpad był efektem zmniejszenia zapotrzebowania na paliwa kopalne i załamanie się rynku olejów napędowych. Może wiesz o tym, że od 2035 roku w UE będzie obowiązywał zakaz sprzedaży samochodów spalinowych, jeżdżących na ropę i benzynę (ale nie ich syntetyczne odpowiedniki) – wyjątkiem będą marki luksusowe, sprzedające rocznie mniej niż 10k pojazdów. Oznacza to, że znów ktoś gdzieś posmarował, i że są równi i równiejsi (ci równiejsi są tymi, których stać na Ferrari, Lambo albo Bugatti). W tych unijnych regulacjach jest trochę więcej kruczków i takich tam, które pozwolą na jakiś czas obejść przepis – więc rynek na pewno uległby załamaniu, ale jakies tam zapotrzebowanie by było (na przykład samochody spalinowe, które będą wyprodukowane i zarejestrowane przed 2035 będa mogły jeździć po kres ich żywotności). No, ale teraz już nie ma oczym gadać, bo jeszcze dziś ten fragment ulegnie usunięciu :)
Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu :)
@RogerRedEye
Według mnie, tenże passus rzeczywiście jest za długi i warto byłoby go skrócić: tekst nabierze dynamiki, która tu akurat siada.
Ulegnie skróceniu, bo to rzeczywiście jest racja.
Drugim elementem opowiadania jest rozdział końcowy i “pastwienie się “ autora nad samogwałtem ludzkiego bohatera, salwami śmiechu tudzież rechotem publiki. To jest nieco nużące i czytanie przez długą chwilę o tym samym naturalnie też nieco nuży.
A nad tym się zastanowię :)
Niestety pogoda się już popsuła. Ale pozostaje nadzieja, że lada chwila będzie już normalniej, bez tych męczących wahań :) Dzięki za komentarz.
@Koala
Dzięki, misiu, za lekturę i cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu :)
@ninedin
Masz rację co do tych nici – w sumie mogłem z jednej szpulki brać. Cieszy mnie, że tekst Ci się podobał :)
Reszcie z Was, drodzy komentujący, odpiszę jutro, bo dziś już mi się oczy kleją :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej!
@Asylum
Literacko dla mnie chropowate i lekko manieryczne z podpowiadaniem, co mam sądzić jako czytelnik. Podsumowujesz opowiadanie w ostatnich zdaniach i podkładasz wniosek.
Rozumiem, choć uważam, że nie każę Ci sądzić (ani komukolwiek innemu), co masz myśleć o wydarzeniach. No, może w końcówce, gdzie przeważa śmiech – tak, co do tego się zgodzę. Ostatnie zdanie, będące domknięciem, jest w zasadzie moją próbą zakończenia tego tekstu jakkolwiek. Naprawdę nie miałem pomysłu, jak skończyć ten tekst, ponieważ wymyśliłem te zabawy słowne, wymysliłem wydarzenia, które pozwoliły mi na ich użycie (tych zabaw), a samego zakończenia miałem trzy wersje. I żadna jakoś specjalnie mi nie leżała. Coś musiałem wybrać z tych trzech, bo nic innego do głowy mi nie chciało przyjść, a zamiar był taki, że zamknę się w około 20k znaków. Nigdzie się nie spieszyłem, nie goniłem do końcówki, a wręcz przeciwnie, rozciągałem wcześniej gdzie się da, bojąc się o to, jak uda mi się skończyć, kiedy na ten koniec przyjdzie czas. Piszesz, że mogłem coś jeszcze dodać – sam mam takie wrażenie. Tylko nie wiem co by to miało być.
Formatujesz mnie, definiując jak mam odbierać bohaterów i niwelujesz napięcie. pozbawiasz niespodzianki i myślenia po swojemu. ;-)
Może ciut-ciut, bo już mi kiedyś Darcon na to zwrócił uwagę. Tego formatowania jest tyle, ile uznałem za słuszne. Ale to, że ja uznałem, że nie przegiąłem, wcale nie oznacza, że nie przegiąłem obiektywnie, w ocenie innych ;)
Ps. Zapomniałam o tytule, czemu u boha ojca jest en?
Nie rozumiem Twojego pytania :) Jakie en?
@silver-advent
Dzięki za miłe słowa :) Ten fragment z wiadomościami uległ skróceniu, ale i tak sporo tego zostało.
@Ananke
Wybacz czepialatwo już na początku, ale słowo „dzierżąc” na wstępie mnie odrzuca, zwłaszcza że dalej mamy zwyczajną stylizację. Kubek można trzymać. ;)
Wybaczam ;) I wiem, że dla niektórych to może być oznaka stylizacji, jednak dla mnie nie jest. Normalne słowo. Gorzej, że to imiesłów, ale chyba i to jest jakoś do przeżycia ;)
urczę, te wiadomości… Trochę ich dużo, zasypałeś nas dość szczegółowymi informacjami, a ja mam przez to taki natłok tego wszystkiego w głowie… Przydałoby się to mocno skrócić, wybrać jedną-dwie, ew. inne gdzieś umieścić w tekście jako dialog, mimochodem. ;)
No, dużo, choć jest teraz ciut mniej niż było :)
w opowiadaniu mocno czuć te auta, zadbałeś nie tylko o warstwę fabularną, ale też językową.
Właśnie te porównania, zabawa znaczeniami, słowami, pisanie o naprutym podtlenkiem azotu samochodzie, nadziejach Tomka na szybką przejażdżkę wieczorem (know, what I mean? ;)), odwracaniu tira naczepą, to wszystko były pomysły, które rodziły się w głowie jeden za drugim. I kiedy było ich już duuużo, uznałem, że musze do tego jakąś fabułę dokleić, bo to zabawne i sprawi mi frajdę. Fajnie, że to widać :)
Może fragment strajku? Może gdzieś tam Tomek, jako widz? ;)
Nieeee, to się dzieje poza Tomkiem. On jest tylko ofiarą poprawności motopolitycznej, nie jest uczestnikiem, jest z boku. Do czasu, kiedy robi jedną rzecz, która wypycha go na środek sceny. I to jest właśnie jego dramat – nie zrobił niczego szczególnie złego, mozna powiedzieć, że postąpił słusznie, ale świat jest popieprzony i mści się na tych, co chcą żyć w spokoju równie mocno (a czasem nawet mocniej) jak na tych, którzy umyślnie sieją ferment.
Dzięki za obszerny komentarz, uwagi i dobre słowo :))
@Młody Pisarz
Dobre!
Mega mi się podobało. Wyważony tekst z humorem, który bardzo przypadł mi do gustu, a sam pomysł uznaję ca cudowny :)
Niezmiernie mnie to cieszy :) Dzięki za odwiedziny i zostawienie po sobie śladu :)
@GreasySmooth
Ten imiesłów na otwarciu to mocny cios :)
Montypythonowski łup w łeb ;)
Czy to ten sławny przekaz podprogowy?
Tylko, jeśli progi nie są przeżarte rdzą i da się bezpiecznie oprzeć o nie ramiona podnośnika/lewarka ;)
Oj będzie callout xD
Callout? Nieee, to samochody, więc raczej autobotowski roll out :P
Brzmi, jakby to Tes miała bezsenną noc.
Bo miała. Tomek też miał :)
Dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny, lekturę mojego tekstu i podzielenie się uwagami.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Spróbuję wyjaśnić, Outta. Będzie to wyłącznie mój odbiór tekstu, więc proszę – wyważ, porównaj i odrzuć. ;-)
Pisząc o chropowatości i manieryczności miałam na myśli dopowiedzi związane z interpretacją zachowania bohaterów (podałam kilka przykładów). Narzucałeś mi interpretację "niezręczna cisza", czasami ją wzbogacałeś "autentycznie wzruszona". I teraz tak, nie chodzi o to, że takie frazy – dla mnie nadmiarowe (z przymiotnikami i przysłówkami) pojawiają się w tekście, lecz o ich liczbę i odbiór całości. Nie lubię jak ktoś mnie prowadzi za rączkę i tłumaczy, jak mam zrozumieć czyjeś zachowanie bądź wypowiedź. Ponagla. Dla mnie jest to sprawa korekty, czyli ile i jakie wystarczą słówa, aby zobrazować sytuację. Rozumiem, że musisz i warto ją pokazać z obu, a nawet więcej stron, np. w tym przypadku:
"Słysząc ostatnie określenie Tomek parsknął śmiechem. Część ludzkich obserwatorów, zajmujących miejsca na trybunach, również nie kryła wesołości. Nie spodobało się to najwyższemu samosądowi, który zatrąbił trzykrotnie, domagając się ciszy, po czym zwrócił się surowym tonem do oskarżonego".
Przyjrzyj się, co jest redundantne, niepotrzebne, albo inaczej – jak byłoby lepiej, wyraźniej?
,Ostatnie zdanie, będące domknięciem, jest w zasadzie moją próbą zakończenia tego tekstu jakkolwiek… żadna jakoś specjalnie mi nie leżała.
Samo zakończenie jest bardzo ok! Jedynie dwa ostatnie zdania mi nie leżą i usunęłabym je, ponieważ są wykładaniem "kawa na ławę". Czy opowiadanie jest wykład z podsumowaniem? xd
,Piszesz, że mogłem coś jeszcze dodać – sam mam takie wrażenie. Tylko nie wiem co by to miało być.
Sama nie wiem, czy można byłoby coś dodać. Myślałam raczej o rozbudowaniu w oparciu o relację bohaterów, lecz ta wymagałoby to rozwinięcia charakterów postaci w innych sytuacjach, więc ją odpuśćmy. W takim razie – być może – trzeba byłoby zastanowić się nad sposobem przedstawiania świata, tak aby metafora/porównanie była w punkt. Outta, to może być tylko mój odbiór.
,Jakie en?
Eh! :-( Chodziło mi o tytuł w języku angielskim, bo niepotrzebnie.
pzd srd
a
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Rozumiem, Asylum :) Nie prowadzić za rękę, aye!
Czy opowiadanie jest wykład z podsumowaniem? xd
Nie, jasne, że nie. Tutaj to już była czysta zabawa słowem i jego znaczeniem. Może o rzeczywiście niepotrzebne, jednak zostawię jak jest ;)
Eh! :-( Chodziło mi o tytuł w języku angielskim, bo niepotrzebnie.
No i tutaj znów muszę powiedzieć: zabawa słowami. Looney Tunes to zwariowane melodie, wiesz – Duffy, Bugs, Tweety i cała reszta czeredy z kreskówek spod znaku WB. Uznałem, że ten tekst jest absurdalny, czyli też zwariowany, więc dorzuciłem to Auto przed Tunes. Spasowało mi tym bardziej, że istnieje cos takiego jak autotune, ale – znów znaczenie – nie odnosi się do motoryzacji, tylko do muzyki.
Za wikipedią:
Auto-Tune – rodzaj procesora dźwięku, używanego do korekcji wysokości dźwięku instrumentów muzycznych i głosu ludzkiego, powszechnie stosowany w muzyce rozrywkowej.
Autotune jest znienawidzonym przez wielu narzędziem do podrasowywania swojego wokalu. Ja osobiście nie cierpię tego, ale mamy od wielu lat modę na autotune. Ten autotune i moda na niego jest tak samo głupi (dla mnie ofkors) jak moda na wypychanie samochodów elektroniką – im jej więcej, tym więcej rzeczy może ulec awarii, a ja jestem fanem prostych rozwiązań. Więc autotune, jako głupie i znienawidzone przeze mnie narzędzie, koreluje w opowiadaniu z głupim rozwiązaniem, jakim jest nadawanie rzeczom osobowości (konkretnie to implementacja AI do samochodu). Zresztą, co ja będę gadał, zacytuję raz jeszcze wiki:
Tygodnik „Time” nazwał program Auto-Tune jednym z 50 najgorszych wynalazków w historii.
No, nuff said ;)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
O, jakie ciekawe, wyjaśnienie! Jak wiesz nie znam kreskówek, a to wiele wyjaśnia.
Znajomy mi tylko tuning i tym tropem poszło moje skojarzenie, czyli podnoszeniem mocy, a że ostatnio różne chaty są na topie poszło nie w korektę wokalu przez samego zainteresowanego. Kto dokonał tego – producent czy autko?
Co do wypychania auta elektroniką – podzielam pogląd.:-))
Nie “złapałam” tej zabawy słowami, bo dla mnie dziwak/czka/cudak zestawione z rozprawą i oskarżeniem o gwałt oraz końcówką nadawały ponury, smutny ton. Nie poczułam groteski, za mało zabawy w trakcie czytania. Może to dlatego, że sama kiedyś popełniłam opowiadanie o pewnym samochodzie i czymś więcej. Pozostało niedokończone z różnych względów.
srd
a
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Cześć!
Hi hi, zacne, z początku niby takie lekkie, humorystyczne. Taka bajka o emancypacji pojazdów kołowych zdecydowanie, można by rzec… Przy tym oskarżeniu o samogwałt na „kimś” zrobiło się niby śmiesznie, ale też wręcz dziwnie i nieswojo. Kroczek po kroczku. Udane pokazanie innej perspektywy, wybrzmiało, a potem to już rozjechali go kołami, które sam im dał. Brrr… Uśmiech z beztroskiego pod koniec stał się nieco gorzki ;-)
Sprawnie napisane, dynamiczne i zdecydowanie z pomysłem, choć miejscami infodumpy ciążyły. Zwłaszcza maile w pracy, choć tutaj trochę ratuje to pokazanie atmosfery. Sporo też pokazałeś, ale z racji krótkiej formy równie wiele musiałeś przemycić w opisach.
Trzy godziny realnej pracy w trakcie ośmiogodzinnej zmiany były w typowym korpo czymś, co można by nazwać niezłą harówką.
Ciii, nie tak głośno ;-)
Tomek miał nawet cichą nadzieję na jakąś szybką, wieczorną przejażdżkę.
;-) (choć w zasadzie powinno być ;-( )
mizantropię
jak wyżej
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Podobało mi się :)
Przynoszę radość :)
Noo, pojechałeś (!) Nie sposób nie docenić Twojego poczucia humoru, drygu do gier słownych i tworzenia absurdu. Doceniam dowcip, który niby jest głupkowaty (jak tutaj słowotwórstwo z przedrostkiem samo-), ale sposób, w jaki jest to zaserwowane, sprawia, że odbiorca śmieje się z rzeczy, które sprzedane w inny sposób zbyłby wzruszeniem ramion jako zbyt mało wyszukane. Coś takiego (zazwyczaj) udaje się na przykład twórcom South Parku i tutaj zdecydowanie udało się Tobie. Bardzo dobry tekst.
Pozdrawiam!
Hej, Outta.
Przeczytałem z ciekawością. Wyjątkowo, bo tak się raczej (statystycznie) nie zdarza, najbardziej spodobał mi się początek. A to dlatego, że cały ten dialog i scenografię wprowadzasz bardzo naturalnie. Ot, taki jest świat i już. Brzmi dobrze i wiarygodnie. Aż do momentu:
– Nie jestem twoją własnością! – krzyknęła Tes, czepiając się nieopatrznie wypowiedzianych przez mężczyznę słów i przechodząc z obrony do ataku. – Jesteśmy partnerami! Ty wybrałeś mnie, tak samo, jak ja wybrałam ciebie!
– Tes… – W głosie Tomka zabrzmiały nutki poczucia winy.
– Myślisz sobie, że nadal mamy czasy, w których samochody były przedmiotami? Robiły, co pan kazał, a kiedy się znudziły lub zepsuły, wędrowały do innego właściciela, albo na złomowisko?!
Czyli niepotrzebnych wyjaśnień i powątpiewania w inteligencję czytelnika, czy aby na pewno zrozumie, jak wygląda i rządzi się ten świat. Nie pamiętam już teraz, czy to właśnie Tobie zwracałem uwagę na zbytnie wyjaśnienia, o co w danym pomyśle chodzi. Na pewno komuś na forum. Tak czy inaczej, ma to miejsce w tym opowiadaniu.
Podobnie sprawa tyczy się “klików”, niby wtrąceń w opowiadaniu. I to byłoby ok, gdyby ten klik był jeden lub dwa, ale u Ciebie jest ich sześć? Dosyć dużo, i postrzegam to jako kolejne parcie, aby dokładniej przedstawić świat. A to, moim zdaniem, jest zupełnie niepotrzebne. Pisząc opowiadanie na niecałe 20 tys. znaków warto skupić się na samym wątku, akcji, podejmowanych działaniach i ich konsekwencjach. Ograniczając ilość info dumpu do minimum.
Gdyby tak bowiem okroić Twoje opowiadanie z gadki i informacji, to co otrzymujemy? Scenę w garażu, dosyć statyczną, później 8 godzinną zmianę w korpo, też statyczną, ostatecznie migawki z akcji autobotów, parking i autosąd – znowu dosyć statyczny. No niewiele tu się dzieje. Za bardzo chcesz pokazać, co cię gryzie, zamiast wciągnąć czytelnika w opowieść. Pisarz powinien być bardem, bajarzem, słownym wodzirejem, który będzie wodził czytelnika za nos, ciągnął go za sobą i przywiązywał do własnego słowa. Jego (Autora) deklaracje polityczne czy społeczne, zdanie na jakiś temat, strona za lub przeciw, mniej już tego czytelnika interesuje. Bo jak wiecznie powtarzam, czytelnik umie myśleć sam i w większości przypadków ma własne zdanie. ;)
Ale doceniam próbę, bo napisana sprawnie i bez warsztatowych zgrzytów.
Pozdrawiam serdecznie.
Ps. Widzę u Ciebie cztery szorty i trzy krótkie opowiadania (najdłuższe 23 tys. znaków) w tym roku. Jakiś kryzys twórczy? Czy publikujesz gdzieś indziej?