- Opowiadanie: nilfheim - Energetyczna wizja inkantowana przez istoty duchowe wyższego rzędu

Energetyczna wizja inkantowana przez istoty duchowe wyższego rzędu

Utwór inspirowany opowiadaniem “Dziewięć miliardów imion boga” Arthura C. Clarke’a

Opowiadanie zostało wysłane na konkurs PFFN2022, ale nie przeszło wstępnej selekcji.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Energetyczna wizja inkantowana przez istoty duchowe wyższego rzędu

 

Aluminiowa kawiarka zaczęła bulgotać. Wyłączyłem grzanie i nalałem brązowego płynu do filiżanki. Kątem oka spojrzałem na wiszący w rogu kajuty obraz. Wędrowiec stojący na szczycie góry, spoglądający w przestrzeń spowitą mgłą. Lekko zatrzęsło. Właśnie wkraczaliśmy w obłok Oorta.

 

To miejsce, które zawsze chciałem odwiedzić. Nie spodziewałem się jednak, że pierwsza wizyta będzie związana z tak kuriozalnym zleceniem. Procesory strunowe? Od lat nie sprzedaliśmy więcej niż kilku sztuk – i to wyłącznie pasjonatom. To zamówienie jednak było proste – kupimy każdą ilość. Z powodu problemów finansowych zwykle musiałem brać każdą natrafiającą się ofertę. Utrzymanie “Clarke’a” nie było tanie. Skala tego zlecenia pozwoliłaby mi w końcu się trochę uniezależnić.

 

Z tymi procesorami to w ogóle śmieszna historia. Na rynek trafiły kilkaset lat temu, ale szybko okazało się, że reklamy mówiły jedno a działanie drugie. Pojawił się problem szumu strunowego, który był niezauważalny dopóki nie powstało wiele egzemplarzy i ich jednocześnie nie uruchomiono. Wtedy pojawiły się zakłócenia. Procesory oddziaływały na siebie wzajemnie i obliczenia przestawały dawać poprawne wyniki. Teoretycznie miały mieć możliwość korzystania z długości całych strun we wszystkich wymiarach, zamiast tylko naszych czterech. Pojawiła się koncepcja, że ich moc dalej można by wykorzystać, gdyby połączyć je ze sobą i uruchamiać w kontrolowany sposób. Jednak w tamtych czasach, kiedy procesory zostały rozrzucone po całym kosmosie, lata świetlne od siebie, nie było możliwości aby cokolwiek z tą teorią zrobić.

 

Zboczyłem z tematu, miałem opowiedzieć o nazwie statku. Świętej Pamięci dziadek czytał mi trochę klasycznej, to znaczy niegeneratywnej literatury. Jego ulubionymi autorami byli Kovacs, Kong Fuzi, Abraham Lincoln 07b oraz właśnie Clarke. Całe życie próbował zgromadzić wszystkie ich utwory ale udało mu się jedynie z Lincolnem 07b. Choć tutaj można by się kłócić, czy to aby na pewno proza niegeneratywna. W końcu chodzą pogłoski że 07b miał wszczepy, wprawdzie jeszcze te antyczne, cyfrowe. Jak sprzedam te procesory, będę mógł ruszyć do wschodniego kwadrantu. Nigdy nie było mi po drodze, a tam podobno można czasem dostać trochę starych skanów. Dziadek opowiadał mi szczególnie o jednym utworze Clarke’a, ale wtedy byłem jeszcze mały i nigdy nie byłem pewny czy dobrze pamiętam. Tytuł szedł jakoś z liczbami. Wspominał, że kiedyś w młodości trafił na egzemplarz, ale nie miał okazji go zeskanować. Próbowałem później zgrywać wspomnienia ze swojej pamięci, lecz zawsze okazywało się, że dziadek za każdym razem wymieniał inną liczbę w tytule i nie byłem pewien czy to są różne utwory czy jeden. Znajomy radził, żeby po prostu przeszukać bibliotekę Babel, tam jest przecież wszystko co da się napisać. Sądziłem jednak, że to nie byłoby po myśli dziadka. Poza tym przecież takie wyszukiwanie, to zaprzeczenie całego sensu utworów niegeneratywnych…

 

Sygnał kontrolki. Wchodzimy w atmosferę. Osadziłem “Clarke’a” na twardym podłożu, wg. wskazań lokalizatora. Założyłem aparat wspomagania tlenowego. Wprawdzie atmosfera nie była trująca, jednak dla ludzi przyzwyczajonych do standardowego poziomu tlenu ziemska ilość dwutlenku węgla przyprawiała o zawroty głowy. Było strasznie gorąco. Dawno nie byłem na planecie bez regulowanej atmosfery.

 

Lądowisko było zorganizowane u stóp wzgórza, na którym usytuowany był pałac, a więc trzeba będzie pokonać jeszcze kawałek drogi w tej pogodzie. Ostatnie kilka miesięcy skupowałem wszystkie urządzenia strunowe jakie wpadły mi w ręce. Mało kto je jeszcze produkuje – odkąd procesory strunowe okazały się wyjątkowo mało wydajne. Podzleciłem część pracy kilku znajomym, którzy zajmowali się na co dzień naprawami starej elektroniki. Przez cały czas mieli wrażenie że bawią się w archeologów, czy antykwariuszy. Trochę się śmiali, że nie zobaczę żadnej za to zlecenie zapłaty, dlatego im musiałem zapłacić z góry. Takie życie na jednoosobowej działalności gospodarczej. To była jednak dla mnie szansa i postanowiłem zaryzykować, za procesory klient miał płacić złotem i to w stosunku wagowym jeden do jeden. Lepszej okazji nie miałem odkąd odziedziczyłem firmę po ojcu. Niedaleko stały gotowe dwa wozy kołowe, do których wystarczyło załadować sprzęt. Zleciłem to moim pomocnikom. Chwilę później dotarłem do bramy, razem z dwoma cyfrobotami, gdzie powitał nas człowiek w czerwonej szacie.

 

– Dzień dobry, czy jak to się na Ziemi mówiło kiedyś na powitanie? – spróbowałem zagaić.

– Dzień dobry byłoby odpowiednie, gdyby nie zachodziło już słońce. Choć po tak długiej podróży w hibernacji mógł pan zgubić rachubę czasu. Jak powinienem się zwracać do pana?

 

– Wystarczy Adam. Państwa zamówienie, było dość niezwykłe – powiedziałem ocierając pot z czoła. – Kiedy dostałem od was pierwszą wiadomość, nie byłem pewny czy to żarty… nie dość, że skupujecie przestarzałe urządzenia, to jeszcze prosiliście o przywiezienie ich na Ziemię? Oczywiście słyszałem plotki o kilku grupach ludzi, którzy dalej tu mieszkają…, ale tutaj w górach? Nawet w dolinach ciężko się ponoć oddycha. Dlaczego się tu sprowadziliście?

 

– Ekumenat nigdy nie opuścił ziemi. Przyzwyczailiśmy się do warunków pogodowych, do ocieplenia, i uważamy, że to także element hartu ducha. Poza tym, projekt nad którym pracujemy jest dość symboliczny, dlatego też uznaliśmy, że zrealizowanie go tutaj będzie najodpowiedniejsze. Zna pan legendę o tym jak to się stało, że Ziemia stała się tak gorąca? Mit o grzechu zachłanności? Niezależnie czy słucha pan Boga, Jehowy, Kwantechizmu, księgi Ekumenatu czy czegoś jeszcze innego, musiał pan słyszeć o wielkim gorącu i wielkim chłodzie. Jesteśmy na planecie gdzie wszystko się zaczęło. I właśnie tutaj to skończymy – wielkim ochłodzeniem. Choć sposób w jaki planujemy to uzyskać może pana zaskoczyć, panie Adamie.

 

Kilka godzin później, po rozładunku w wielkiej sali pałacu, kiedy mnisi przejrzeli całość ładunku, mogłem chwilę odpocząć. Wprawdzie większość pracy fizycznej wykonywały cyfroboty, jednak musiałem sprawdzać każdą paczkę i porównywać z zamówieniem. W końcu nikt za mnie tego nie rozliczy…

 

– Liczymy, że pańska firma będzie nadzorować uruchomienie tego sprzętu? – Odezwał się do mnie gospodarz, gdy tylko przycupnąłem na chwilę.

 

– Oczywiście, zakładam, że nie będzie problemów. Dlaczego jednak zdecydowaliście się na moje usługi? We wszechświecie jest tyle konglomeratów technologicznych – a wy wybraliście moją jednoosobową działalność, podczas gdy było tyle innych, większych i bardziej doświadczonych firm? Nigdy nie realizowałem takiego zlecenia, mówiąc szczerze, to nigdy nie realizowałem nawet zlecenia o wartości zbliżonej do jednej tysięcznej tego zamówienia… Dlaczego nie współczesne procesory – działające szybciej, sprawniej i zużywające mniej energii, a co najważniejsze nie poddające się strunowemu szumowi?

 

– Pracujemy nad tym przez ostatnie trzy tysiące lat. Właściwie odkąd większość opuściła tę planetę. Rzeczywiście, na początku skorzystaliśmy z komputerów kwantowych – okazały się jednak nieodpowiednie do tego zadania. Zależało nam nie na specjalistycznej firmie technologicznej, a na pasjonacie, który rzeczywiście znajdzie jak najwięcej procesorów. Widzi pan – naszym celem jest odtworzenie rzeczywistości – tylko tyle i aż tyle. Dlatego trzeba skorzystać z technologii która wprost odtwarza rzeczywistość – nie jest od niej lepsza, wydajniejsza czy sprawniejsza.

 

– Sądziliśmy, że możemy po prostu zmierzyć stan naszego świata i kwant po kwancie go odbudować. To jednak okazało się niemożliwe – zawsze brakowało nam informacji – niezależnie jak do tego problemu podeszliśmy. Niech pan sobie wyobrazi, że mierzy pan kwant po kwancie stan całego wszechświata. Zanim dojdzie pan do końca, pierwsze pomiary już dawno będą nieważne. Poza tym, i tak pan nie zmierzy wszystkiego, pozostaje tylko oparcie się na funkcji gęstości prawdopodobieństwa, ale i tu mamy ślepy zaułek. Szansa na trafienie jest tak niewielka, że nawet gdyby przez cały czas istnienia wszechświata z każdą jednostką Plancka czasu tworzyć nową symulację – nigdy nie trafimy w poprawną kombinację.

 

– Dlatego też postanowiliśmy odwrócić cały proces – stworzymy wszystkie możliwe wszechświaty jednocześnie – i znajdziemy jedynie odpowiedni moment czasu, który będziemy symulować – będziemy szukać w czasie, nie przestrzeni. Ale wcale nie musimy zasymulować wszystkich 9 miliardów wszechświatów – musimy tylko trafić na ten jeden konkretny. Szansa jest bliska zeru – ale niezerowa! Do tego właśnie potrzebujemy starych procesorów strunowych.

 

Wydawało się to genialną koncepcją, korzystać z mocy obliczeniowej wszystkich wszechświatów naraz. Jednak do zwykłych zadań bardzo szybko okazywała się nieadekwatna. Struny były podatne na zakłócenia z każdej innej możliwej wersji tego procesora. Oczywiście, nie musiało się tak dziać. Kwestia interferencji to znowu kwestia prawdopodobieństwa. Jednak im więcej procesorów było odpalonych jednocześnie tym większa była szansa na zakłócenia. Więc, jak pan sobie może wyobrazić, skoro była tylko taka możliwość, działo się to praktycznie zawsze. Kiedy procesory strunowe osiągnęły komercyjne fiasko, po kilkuset latach o nich zapomniano – mnich podniósł jeden z procesorów, ten akurat był wymontowany z bardzo starego piekarnika.

 

– Dziś, prawie tysiąc lat od ich wprowadzenia na rynek, mam praktycznie pewność, że nigdzie nie istnieją żadne włączone procesory strunowe. Dodatkowo pan przywiózł absolutnie wszystkie jakie się dało znaleźć na rynku. To oznacza, że nasze procesory które za kilka godzin tutaj uruchomimy, będą jedynymi procesorami strunowymi we wszechświecie. Szum nie będzie w tym wypadku problemem – ponieważ będziemy mieć absolutną kontrolę nad wszystkimi egzemplarzami. To naprawdę zupełnie proste, choć i skomplikowane. Generujemy listę wszystkich możliwych stanów wszechświata, ale faktycznie generujemy tylko symulację jednej pojedynczej cząstki w naszym wszechświecie.

– Słucham? Jak to ma rozwiązać problem?

– Słyszał pan bajkę o porcie kosmicznym Grand Station?

– No że my do bajek dojdziemy od procesorów strunowych to się nie spodziewałem…

– Monsieur Hilbert był kapitanem stacji kosmicznej Grand Station. W normalnym trybie miał spokojną pracę, nie musiał się niczym przejmować – od tego miał ludzi. Ale pewnego dnia, a było to w okresie pielgrzymek Ekumenatu, wszystkie stacje dokujące były już zajęte. W pobliżu portu pojawił się nowy okręt, i wysłał sygnał z prośbą o wyznaczenie doku. Do pana Hilberta przyszedł jeden z oficerów i poinformował o problemie. To się nigdy nie zdarzało. A pan Hilbert nie lubił tracić dochodów, które stacja mogłaby zarobić. Oficer przyszedł właściwie tylko po to aby zapytać jak grzecznie odmówić, ale dostał zupełnie inną odpowiedź. “Na szczęście nasz port ma nieskończoną liczbę doków. Nie ma więc problemu” odpowiedział Hilbert. Jednak oficer, a na imię mu było David, dalej nie rozumiał co ma zrobić. Hilbert widząc zakłopotanie na jego twarzy doprecyzował – “statek z doku numer 1, proszę przesunąć do doku numer 2, statek z doku numer 2 do doku numer 3. Właściwie można to zapisać inaczej. Każdy statek o numerze n, przesuniemy do doku o numerze n+1. W ten sposób wszystkie statki dalej mają swój, choć nowy, dok, a nowy okręt dostanie dok o numerze 1!”.

 

– Zaraz, zaraz. Widział pan kiedyś port z nieskończoną liczbą doków? To nie ma sensu!

– Ależ proszę słuchać dalej… Gwarantuję, że warto! – gospodarz podszedł do kamiennej ściany, i za pomocą kredy rozrysował schemat portu Grand Station.

– Proszę sobie teraz wyobrazić, że to nie koniec możliwości! Nawet jeśli jednocześnie do naszej stacji przyleci nieskończona liczba okrętów – i tak sobie poradzimy!

– W sensie kapitan Hilbert?

– Tak oczywiście, Hilbert sobie poradzi – odpowiedział mnich zirytowany. – Użyjemy troszkę bardziej zaawansowanej formy triku z pierwszego przykładu. Najpierw wydamy polecenie opuszczenia doków i oczekiwania na kolejne polecenia wszystkim statkom, które już były w porcie. Następnie rozpoczniemy proces przyporządkowywania nowych numerów doków – znów zaczął rysować układ portu kosmicznego na ścianie.

 

– Statek z doku numer 1, przesunięty zostanie do doku numer 2. Statek numer 2, do doku numer 4. Upraszczając, każdy statek o numerze n – otrzyma nowy dok o numerze 2n. Wszystkie doki o numerach nieparzystych będą więc wolne! I tutaj zadokujemy nowe statki.Nowy statek numer 1 otrzyma dok numer 1. Statek numer dwa natomiast…

– Dok 2n – 1, proste. I tak dalej, i tak dalej. Do sedna proszę! – przerwałem wykład.

– To teraz proszę sobie wyobrazić, że mamy nie hotel a procesor, i nie gości a cząstki, a właściwie struny. Za każdym razem będziemy symulować tylko pojedynczą cząstkę. Który procesor sobie z tym nie poradzi?

– No właściwie do tego to nie są potrzebne te antyczne strunowe, wystarczyłby kwantowy…

– Tak, ale procesor strunowy jest nam potrzebny do drugiej części opowieści. Otóż, po zasymulowaniu cząstki, przepraszam struny, po prostu przesuwamy tą symulację wzdłuż struny. – W tym momencie mnich zaczął szkicować nowy rysunek składający się z licznych strzałek i kółek. – Tym samym na naszym procesorze znów mamy wolną przestrzeń obliczeniową. Symulację wszechświata tworzymy nie w jednym z wszechświatów, ale w poprzek nich! – Mówiąc to narysował wielkie kółko przecinające wszystkie pozostałe. – W ten sposób zmienna w systemie strunowym jednocześnie odnosi się do samej siebie ale w innym wszechświecie. Poprzez rekurencję możemy bardzo ograniczyć ilość potrzebnych elementów symulacji. Symulujemy po jednej cząstce w każdym z alternatywnych wszechświatów, które połączone są właśnie tą struną! Wszystko to tylko kwestia odpowiedniego matematycznego zapisu!

 

Próbowałem to zrozumieć, ale chyba nie starczało mi mocy obliczeniowej mojego własnego, biologicznego procesora… Przerzuciłem się na podłączanie kabli i włączałem do sieci kolejne procesory. Ułożone były w system szeregowy. To także wyjątkowa specyfika obliczeń strunowych. Można przyspieszyć działanie tych procesorów budując dowolnie długi obwód szeregowy. Procesory nie muszą być nawet tej samej mocy. Tutaj mieliśmy zarówno miniprocesory wyjęte ze starych lodówek, jak i jeden pokaźny, ale zdezelowany egzemplarz z ośrodka badawczego jednego z uniwersytetów.

 

– Czy możemy stworzyć identyczny świat jak nasz – w symulacji naszego komputera? Jeśli sami jesteśmy symulacją będzie to niemożliwe, ponieważ wpadlibyśmy w pętlę. Natomiast jaka jest szansa, że jesteśmy pierwsi którzy coś takiego zrealizują? Tak naprawdę zerowa, jeśli taka możliwość istnieje – musimy żyć w symulacji! Więc albo moc obliczeniowa która tworzy nasz wszechświat stanie się niewystarczająca – i doprowadzimy do jej przeciążenia, albo nasza symulacja się nie odpali… Z drugiej strony, jeśli wszechświat jest nieskończony, to kiedy możemy uznać, że nasza symulacja jest kompletna i tworząc ją jesteśmy pewni, że uwzględniliśmy wszystko? Wracając do naszego hotelu, zamiast robić przesunięcia n+1, możemy robić od razu przesunięcia n+n, ale dlaczego się tutaj zatrzymywać? Z każdym przesunięciem zakodujemy, coraz dalsze przesunięcie.

 

– No dobra, ale skąd wiadomo, że nawet jeśli przesuniemy nasze obliczenia przez wszystkie alternatywne wszechświaty, to nasza moc obliczeniowa okaże się wystarczająca?

 

– Każda z cząstek w każdej jednostce czasu może przyjąć więcej niż jedną pozycję. To znaczy, że dla każdej cząstki w kolejnej jednostce czasu powstaje ileś alternatywnych wszechświatów. Jeśli możemy z nich skorzystać za pomocą struny, tej mocy będzie aż nadto! W naszym systemie zapisu równań strunowych potrzebujemy równo 9 miliardów przesunięć strunowych, aby uzyskać obraz wszechświata rozciągnięty wzdłuż tej pojedynczej struny. Wie pan ile to jednostek czasu Plancka?

 

***

 

Pół godziny później Adam był już w swojej maszynie. Było strasznie gorąco i duszno, i to pomimo tego że na zewnątrz było już ciemno. W ręku trzymał ręcznie przepisaną kopię opowiadania o którym mówił mu dziadek – mnisi wspomnieli mu, że to zapis działań ich przodków, historia na faktach, o nieudanym eksperymencie. Teraz już wiedział, w tytule było 9 miliardów. 9 miliardów imion boga. Zadanie stworzenia 9 miliardów wariantów zmiennych w tamtych zamierzchłych czasach wydawało się wcale nietrywialne. A tutaj była do uruchomienia tylko symulacja jednej cząstki… Opuszczając klasztor Adam uruchomił procedurę rozpakowywania kodu. Według jego szacunków chyba powinny się już automatycznie uruchamiać obliczenia strunowe, a następnie rozpoczynać faza tworzenia symulacji… Ekspres właśnie zagwizdał, kawa była gotowa.

 

Wszystko obserwowałem w transmisji neuroprzekaźnikowej, wprost z głównego procesora biologicznego snu chmurowego do mojego feedu myślowego. Adam już nigdy nie wypił kawy. Wizja się zatrzymała, po czym transmisja została przerwana. Kolejny wszechświat zakończył się samounicestwieniem. Zostałem wybudzony. Tego sposobu jeszcze nie śniliśmy. To kolejna koncepcja do przetestowania. Przyznam, że pomysł ze ściagnięciem wszystkich procesorów strunowych w jedno miejsce, a następnie wykorzystanie alternatywnych wszechświatów jako mocy obliczeniowej był świeży, i szczerze mnie zainteresował.

 

Za ścianą w setkach tysięcy kapsuł podłączeni byli najlepiej wyselekcjonowani psionicy, którzy razem śnili wspólny sen. Moc obliczeniowa tego systemu pozwalała na jednoczesne śnienie setek tysięcy alternatywnych wszechświatów. Wszyscy tutaj na tej planecie, oznaczonej numerem XN-15573, zlokalizowanej na krańcach znanego wszechświata, mieliśmy jedno zadanie – znaleźć nowe sposoby na potwierdzenie teorii symulacji. Nasza placówka nie była wyjątkowa, wszystkie planety oznaczone symbolem XN miały jedno i to samo zadanie. Skoro sami tworzyliśmy praktycznie perfekcyjne symulacje, szansa na to, że my także żyjemy w symulacji dążyła do 100%. Wystarczyłoby znaleźć tylko jeden dobry pomysł w miliardach z symulowanych światów, które obserwowaliśmy jak się samounicestwiały, i go zreplikować. Następnie placówki typu XR, próbowały takie pomysły wcielać w życie. Jednak jak dotąd, tysiące lat istnienia całej serii placówek XN nie wystarczyły, żeby osiągnąć jakikolwiek widoczny postęp. Wprawdzie mieliśmy odnotowane gigantyczne ilości różnych sposobów, jak ludzie z symulowanych wszechświatów przeciążają moc obliczeniową i doprowadzają do końca świata, nie mogliśmy tego jednak powtórzyć.

 

Nagle dostałem czerwony sygnał. Otworzyłem oczy, i spojrzałem przez szybę, Kolejne kapsuły otwierały się, a z nich wstawały kolejne postacie. Sprawdziłem na feedzie, moc snu chmurowego zaczęła gwałtownie spadać. Kolejne sny wyłączały się, a wartość niebezpiecznie zaczęła zbliżać się do zera. Nie, to niemożliwe, odrzuciłem tę myśl. Przecież my tylko symulowaliśmy alternatywne wszechświaty. Nie powinno być między nimi połączenia. Moc snu osiągnęła poziom 0%.

 

***

 

Kula zmętniała. Historia replikanta V-016/XN-15573 urwała się. Znowu przeciążenie many, czerep energetyczny pusty, koniec wizji i kolaps duchowego wiązania z Krainą Cieni. Przerwałam inkantację i przeniosłam swoją świadomość znów do mojego ciała spoczywającego na krześle w przydzielonej mi komnacie. Kryształową kulę przykryłam jedwabnym tiulem – nie będzie mi już dziś potrzebna. Wyszeptałam dwa słowa, a na pergaminie leżącym przede mną na stole zaczęły pojawiać się litery. Gotowy raport do przekazania Radzie Starszych. Kolejny dzień spędzony na tkaniu wizji z Krainy Cieni. Znów nowy fascynujący pomysł, ale w gruncie rzeczy dalej nie mamy odpowiedzi, na którą Zakon Magii Stosowanej stara się odpowiedzieć od lat. Próby przeciążenia Wizji Krainy Cieni, poprzez doprowadzenie do metawizji jak na razie nie przyniosły żadnych konkretnych skutków. Czy kiedyś poznamy odpowiedź na odwieczne pytanie – czy nasz świat jest prawdziwy, czy jest jedynie energetyczną wizją tkaną przez istoty duchowe wyższego rzędu?

 

 

 

Koniec

Komentarze

Witaj.

 

Ze spraw technicznych zdarzają się:

powtórzenia, np.:

To zamówienie jednak było proste – kupimy każdą ilość. Z powodu problemów finansowych zwykle musiałem brać każdą natrafiającą się ofertę;

Wprawdzie atmosfera nie była trująca, jednak dla ludzi przyzwyczajonych do standardowego poziomu tlenu ziemska ilość dwutlenku węgla przyprawiała o zawroty głowy. Było strasznie gorąco. Dawno nie byłem na planecie bez regulowanej atmosfery. Lądowisko było zorganizowane u stóp wzgórza, na którym usytuowany był pałac…;

usterki stylistyczne, np.:

Na rynek trafiły kilkaset lat temu, ale szybko okazało się, że reklamy mówiły jedno a działanie drugie;

ortograficzne, np.:

Świętej Pamięci dziadek czytał mi trochę klasycznej, to znaczy niegeneratywnej literatury;

interpunkcyjne, np.:

Jego ulubionymi autorami byli (dwukropek) Kovacs, Kong Fuzi, Abraham Lincoln 07b oraz właśnie Clarke. Całe życie próbował zgromadzić wszystkie ich utwory (przecinek) ale udało mu się jedynie z Lincolnem 07b.

W wielu zdaniach przed wyrażeniem z „który” brak przecinka.

 

Sam pomysł na fantastykę ciekawy, ale wymaga jeszcze rozwinięcia. Czasem gubiłam się, kto wypowiada dane kwestie, bo zapis dialogów jest nieco wymieszany.

Ponownie, jak i w przypadku poprzedniego Twojego tekstu, warto zwrócić uwagę na zapis liczebników.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Jak zwykle bardzo dziękuję @bruce!

Postarałem się wprowadzić zalecane poprawki. Dzięki!

I ja dziękuję oraz pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Cześć nilfheim !!

 

Kurcze, ja nic nie kapuje z tego opowiadania. Czasami nawet mi się bardzo podobało, np. jak było, że na planecie jest regulacja ciepła… Ale po co to takie coś pisać? Czytałem bo czytałem ale nic z tego nie mam. Jesteś gość mega inteligentny na pewno, czemu nie napiszesz czegoś zrozumiałego? Jedno słowo ciśnie mi się teraz na usta: StanisławLem. On właśnie pisał takie trudne science – fiction. Ale pisał też przystępne teksty. Nie mogę stwierdzić czy mi się podobało bo w ząb nie rozumiem o czym był opek, natomiast podejrzewam, że może tak być iż dla tych co zrozumieją będzie świetne.

 

Pozdr.

Jestem niepełnosprawny...

Dziękuję @dawidiq150 za przeczytanie i komentarz!

Dziwna to dla mnie informacja, że opowiadanie jest niezrozumiałe, mogę opowiedzieć pomysł jaki miałem na strukturę (choć chyba utwór powinien być zrozumiały bez schematów…):

 

Opowiadanie dzieli się na 3 części – każda obserwowana jest z punktu widzenia innej postaci (części dzielą gwiazdki ***)

Głównym zamysłem opowiadania jest teoria symulacji. Częstym pomysłem na złamanie symulacji jest próba zasymulowania wszechświata – poprzez rekurencję doprowadzamy do zapętlenia obliczeń i “wyłączenia”.

Każdy z fragmentów opowiadań to inne podejście do wytwarzania symulacji:

We fragmencie nr. 1 po prostu mamy komputer (ale strunowy) i wytwarzamy symulację. Jej włączenie “wyłącza” ten wszechświat, dlatego…

…we fragmencie nr. 2 postać obserwatora budzi się, ponieważ w tym wszechświecie symulacje tworzone są poprzez “psioniczne sny”. Jednak chwilę później poprzez przeciążenie symulacji także i ten wszechświat się wyłącza…

…i we fragmencie nr. 3 znów lądujemy w kolejnej symulacji (coraz bardziej “zewnętrznej”). Tym razem symulacja jest generowana poprzez tak tradycyjne “fantastyczne” artefakty jak kryształowa kula, a zamiast użyć słowa “symulacja”, pada tutaj nazwa tytułowa “Energetyczna wizja inkantowana przez istoty duchowe wyższego rzędu”….

 

Wszystko pozostałe co dzieje się we fragmencie nr. 1 jest tylko dodatkowym sztafażem mającym czytelnika wciągnąć w świat, tym bardziej go zaskakując gdy świat okazuje się tylko symulacją…

Aluminiowa kawiarka zaczęła bulgotać. ← ważne, że aluminiowa?

Brak sporej ilości przecinków.

Osadziłem “Clarke’a” na twardym podłożu, wg. wskazań lokalizatora. ← wg, ale bez skrótów 

Ekspres właśnie zagwizdał, kawa była gotowa. ← kawiarka?

Niestety ‘naukowa’ strona dla mnie zbyt naukowa. Nie mam do tego przygotowania, muszę wierzyć, że może mieć ‘sens’. Pomysł, że świat może być tylko symulacją, jest zawsze ciekawy i nośny.

@Koala75 dzieki za korekty. 

Hmm, ‘Niestety ‘naukowa’ strona dla mnie zbyt naukowa’ ciekawe spostrzeżenie. Pytanie czy to oznacza że było to zbyt ciężkie do przebrnięcia? Czy te fragmenty ‘naukowe’ powinny być potraktowane luźniej? Masz jakąś do tego sugestię?

Bardzo interesujący pomysł utopiony niestety w wykonaniu.

Zacznę od tego, co lubię, czyli pomysłu na sam wynalazek i na jego możliwości. Bardzo mi się psodobał ten koncept, a końcowy akapit jest bardzo dobrą puentą tekstu. Miałeś koncepcję i ją mocno rozwinąłeś w kierunku, które mnie osobiście zaintrygował. Aż chciałbym więcej.

Jednak to wszystko tonie w wykonaniu. Od strony technicznej jest sporo do poprawienia. Na koniec podam Ci trochę linków, których treść może być przydatna w tej kwestii.

Jest jednak jeszcze jedna kwestia, mniej powiązana z poprawnością stylistyczną. To suchość emocjonalna tekstu. Piszesz bowiem często zdania krótkie, używając wyzutych z emocji słów, co szczególnie uwiera, bo mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową. Taka “emocjonalna pustynia” mnie doprowadza do zobojętnienia, zwłaszcza wobec bohaterów czy wydarzeń, bo nie mam z nimi powiązanych ani emocji ani trwalszych myśli. Walec mógłby przejechać się po narratorze, a ja bym tylko wzruszył ramionami. Praktycznie całą uwagę, jaką miałem, trzymał koncept procesorów i co on sugerował.

Tak więc jest tu jeszcze sporo do poprawienia w tym koncercie fajerwerków, ale masz pomysły. A to już coś :)

Na koniec obiecane linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Cześć, Nilfheim!

 

Podział na akapity kuleje, np. 4 akapit

Wskazana przez Bruce byłoza – niepoprawiona

 

Wątpliwości głównego bohatera są podane kawa na ławę nawet nie czytelnikowi, co kontrahentowi – to jawny strzał we własną stopę podczas procesu handlowego. Lepiej wyszłoby, gdyby zaczał sugerować użycie innych, nowszych technologii i dopiero został wyjaśniony przez kupującego.

Pomijając powyższe, historia procesorów strunowych została przedstawiona fajnie. Stara technologia, która może znaleźć nowe zastosowanie.

Teraz już wiedział, w tytule było 9 miliardów. 9 miliardów imion boga. Zadanie stworzenia 9 miliardów wariantów

Liczebniki piszemy słownie.

Natomiast od momentu, gdy kupiec zaczyna tłumaczyć co ma się dziać, opowiadanie siadło i zrobiło się wykładem koncepcji autora. Po bardzo interesującym wstępie dostałem opis tego, co się wydarzy/wydarzyło. Wychodzę zwyczajnie rozczarowany, bo nie chcę czytać o następstwach wykorzystania danych technologii – chcę opowieści o ludziach, ich losach i wyborach. Zaczęło się obiecująco, skończyło bardzo sucho.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

@NoWhereMan bardzo dziękuję za długi komentarz. Cieszę się że pomysł się spodobał – wykonanie, no cóż, tego już raczej nie zmienię w tym opowiadaniu, ale może w kolejnych będzie lepiej…

@Krokus także dziękuję za przeczytanie i opinię. Teraz już po wielu komentarzach widzę, że jest tu “pomysł” ale nie ma “akcji”. I to jest coś nad czym muszę pracować w kolejnych opowiadaniach…

Nowa Fantastyka