- Opowiadanie: Inanna - Dar Apolla

Dar Apolla

Ten tekst jest w sumie o tym, że nic nie jest nam dane na za­wsze. O tym, że to co uwa­ża­my za pew­nik, też może znik­nąć z na­sze­go życia w każ­dej chwi­li.

Tekst jest też o tym, że dary losu/bogów trze­ba ho­łu­bić i o nie dbać.

Tekst trak­tu­je też o zmia­nach jakie w nas za­cho­dzą z bie­giem lat i jaki mają one wpływ na re­la­cje z in­ny­mi ludź­mi.

W sumie chyba wy­szło mi strasz­nie smut­ne opo­wia­da­nie o tym, jak tra­ci­my bar­dzo ważne i cenne rze­czy, czę­sto z wła­snej głu­po­ty.

Jest jedno nie­cen­zu­ral­ne słowo, ale nie dało się ina­czej. Sorry.

Za­pra­szam w sen­ty­men­tal­ną po­dróż.

 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Dar Apolla

Gdzieś, w sumie zu­peł­nie nie­waż­ne gdzie, na ostat­nim pię­trze apar­ta­men­tow­ca, na bal­ko­nie stał młody męż­czy­zna. Opie­rał się o ba­rier­kę i paląc pa­pie­ro­sa, pa­trzył z no­stal­gią na po­wo­li wscho­dzą­ce słoń­ce. Po­ma­rań­czo­we pro­mie­nie bar­wi­ły niebo i bu­dyn­ki, wpro­wa­dza­jąc do roz­cią­ga­ją­cej się przed chło­pa­kiem pa­no­ra­my mia­sta nutkę nie­re­al­no­ści. Wy­dmu­chi­wa­ne nie­dba­le ob­łocz­ki dymu szyb­ko zni­ka­ły uno­szo­ne lek­kim wie­trzy­kiem. Dzień za­po­wia­dał się cie­pły i sło­necz­ny.

W po­ło­wie czwar­te­go pa­pie­ro­sa na bal­kon we­szła ko­bie­ta. Klau­dia była jedną z tych, po któ­rych trud­no po­znać ile mają na­praw­dę lat, czy trzy­dzie­ści kilka, czy już czter­dzie­ści, a może jed­nak bli­żej pięć­dzie­siąt­ki. W większości zawdzięczała to dobrym genom, ale męż­czy­zna do­sko­na­le wie­dział, że me­dy­cy­na es­te­tycz­na też miała w tym ob­ra­zie swój udział. Fa­lo­wa­ne włosy w ko­lo­rze piaskowy blon­d, o tej porze już zu­peł­nie nie­ide­al­nie uło­żo­ne, świet­nie kom­po­no­wa­ły się z do­brze skro­jo­ną, pu­dro­wą gar­son­ką. Krót­ka spód­nicz­ka uka­zy­wa­ła do­sko­na­łe nogi w wy­so­kich, beżowych szpil­kach. Wpraw­ne oko męż­czy­zny wy­chwy­ci­ło jed­nak, że ubra­nie dziew­czy­ny jest wy­gnie­cio­ne i gdzie­nie­gdzie po­pla­mio­ne, na­to­miast za­zwy­czaj per­fek­cyj­ny ma­ki­jaż roz­ma­za­ny, a miej­sca­mi wręcz star­ty.

– O, je­steś – po­wie­dzia­ła au­ten­tycz­nie za­sko­czo­na. – To do­brze. Do po­łu­dnia muszę wy­słać Gośce tekst na pięt­na­ście ty­się­cy zna­ków, a w two­jej obec­no­ści dużo le­piej mi się pisze.

Męż­czy­zna chwi­lę przy­glą­dał się ko­chan­ce. Spoj­rze­nie jego ja­snych oczu wciąż było pełne cie­pła, ale już zu­peł­nie po­zba­wio­ne żaru, który jesz­cze do nie­daw­na roz­pa­lał go z mocą wul­ka­nicz­nej lawy.

– Od­cho­dzę. W sumie przy­sze­dłem tylko, żeby się po­że­gnać.

– Słu­cham?! O czym ty ga­dasz, Teoś? Prze­stań dra­ma­ty­zo­wać i chodź do środ­ka, po­roz­ma­wiaj­my jak do­ro­śli.

– Ko­cha­nie, nie utrud­niaj – po­pro­sił mięk­ko. – Je­steś mądrą dziew­czyn­ką, chyba za­uwa­ży­łaś, że gdzieś po dro­dze się po­tra­ci­li­śmy. Ten zwią­zek od dawna nie ist­nie­je, skrę­ci­łaś w któ­rymś mo­men­cie w inną ścież­kę, bez­wied­nie zbo­czy­łaś z tej na­szej wspól­nej. Nie je­steś już tą ko­bie­tą, w któ­rej się za­ko­cha­łem, spon­ta­nicz­ną, tro­chę sza­lo­ną i ro­ze­śmia­ną. Nie wiem, może ty do­ro­słaś, a ja wciąż nie. Na­praw­dę prze­sta­łem od­naj­dy­wać się w twoim świe­cie.

– Czyli to moja wina, tak?!

– Nie, to ni­czy­ja wina. A może ra­czej nasza wspól­na. Jeśli chcesz, może też być moja, bo nie chcia­ło mi się po­dą­żać za tobą. Nie­waż­ne, zu­peł­nie nie ma to teraz zna­cze­nia. Chcia­łem ci tylko po­dzię­ko­wać, za te wszyst­kie dobre, wspól­ne chwi­le… i za złe też.

Klau­dia wy­krzy­wi­ła gniew­nie twarz i zmru­ży­ła oczy, pod­par­ła się pod boki i spoj­rza­ła hardo na ko­chan­ka.

– Od­cho­dzisz?! No i niby gdzie masz za­miar pójść?! Kto bę­dzie łożył, chłop­czy­ku, na twoje dro­gie za­ba­wecz­ki, od któ­rych się uza­leż­ni­łeś?! Kim ty w ogóle bę­dziesz beze mnie?! Męską dziw­ką, ot co!

Wy­krzy­czaw­szy ostat­nie zda­nie wie­dzia­ła, że po­win­na ugryźć się w język, ale było za późno, słowa zo­sta­ły wy­po­wie­dzia­ne i od­dzie­li­ły ich od sie­bie, jak że­la­zna krata. Męż­czy­zna wy­krzy­wił nie­znacz­nie wargi, po czym za­mknął oczy i głę­bo­ko ode­tchnął. Po chwi­li ode­zwał się gło­sem zu­peł­nie wy­pra­nym z emo­cji.

– Wiesz, za­wsze cię po­dzi­wia­łem, że nie­za­leż­nie od sy­tu­acji, po­tra­fisz za­cho­wać klasę. Widzę jed­nak, że i to utra­ci­łaś.

Ko­bie­ta wpa­try­wa­ła się w chło­pa­ka sze­ro­ko otwar­ty­mi ocza­mi. Czuła, że coś waż­ne­go bez­pow­rot­nie jej umyka, wy­śli­zgu­je się z rąk. Po­sta­no­wi­ła zmie­nić tak­ty­kę, skoro nie groź­bą, to może proś­bą.

– Teoś, pro­szę, zo­stań ze mną. Dajmy sobie jesz­cze jedną szan­sę, prze­cież mi­łość nie mogła tak sobie znik­nąć. Znów od­naj­dzie­my to uczu­cie, który nas po­łą­czy­ło, znów bę­dzie mię­dzy nami do­brze. Nie opusz­czaj mnie, ko­cha­ny, bez cie­bie nie po­tra­fię pisać, nie po­tra­fię funk­cjo­no­wać, nie po­tra­fię żyć.

– Myślę, że do­sko­na­le dasz sobie beze mnie radę, Pio­trow­ski nie da ci zgi­nąć.

Klau­dia gło­śno wcią­gnę­ła po­wie­trze, pró­bo­wa­ła prze­łknąć gulę, która w mo­men­cie zma­te­ria­li­zo­wa­ła się w jej gar­dle. Ner­wo­wo za­czę­ła wy­cie­rać spo­co­ne nagle dło­nie o ma­te­riał spód­ni­cy.

– To nie jest tak, jak my­ślisz – za­czę­ła drżą­cym gło­sem. – To był przy­pa­dek, strasz­ne nie­po­ro­zu­mie­nie. Wszyst­ko ci wy­tłu­ma­czę.

– Tak, ko­cha­nie, przy­pa­dek. Przez przy­pa­dek gość się po­tknął i wy­lą­do­wał mię­dzy two­imi no­ga­mi, a ty w wy­ni­ku nie­po­ro­zu­mie­nia dałaś się prze­le­cieć. Raz za razem. Po­wiedz, tylko szcze­rze, od kiedy to trwa?

Ko­bie­ta zwie­si­ła głowę i za­czę­ła ner­wo­wo wy­ła­my­wać palce. Co miała po­wie­dzieć, że od trzech mie­się­cy sypia z wła­ści­cie­lem naj­więk­szej firmy wy­daw­ni­czej? Gdy to się za­czę­ło, zdało jej się cał­kiem dobry po­my­słem i in­we­sty­cją na przy­szłość. Teraz sama nie wie­dzia­ła, co my­śleć. Wy­rzu­ty su­mie­nia spa­dły na nią nagle, bez ostrze­że­nia jak stru­mień lo­do­wa­tej wody. Gar­dło za­ci­snę­ło się i nie mogła wy­krztu­sić słowa.

– Klau­dia, to ko­niec. Nie mam za­mia­ru cią­gnąć tej farsy ani chwi­li dużej. Że­gnaj, mała, i trzy­maj się. Mam na­dzie­ję, że ci się po­ukła­da, bo do­brze ci życzę. Mimo wszyst­ko.

Po tych sło­wach w paru ko­cich ru­chach sta­nął na ba­rier­ce. Wy­pro­sto­wał się, spoj­rzał ostat­ni raz na dziew­czy­nę, non­sza­lanc­ko pu­ścił do niej oko i mocno odbił się od ba­lu­stra­dy. Ko­bie­ta miała wra­że­nie, że na mgnie­nie oka za­wisł w po­wie­trzu i do­pie­ro za­czął spa­dać. Pra­wie na­tych­miast znik­nął jej z oczu, więc pod­bie­gła do szkla­no-me­ta­lo­wej za­po­ry.

Spoj­rza­ła prze­ra­żo­na w dół, ale nie zo­ba­czy­ła ciała chło­pa­ka. Za to ogrom­na kania rdza­wa* ma­je­sta­tycz­nie wzno­si­ła się w górę po­wo­li, dłu­gi­mi po­cią­gnię­cia­mi skrzy­deł ude­rza­jąc po­wie­trze. Ptak na chwi­lę za­wisł tuż nad po­zio­mem dachu apar­ta­men­tow­ca szu­ka­jąc sprzy­ja­ją­cych prą­dów. Klau­dia miała wra­że­nie, że bladozłote oko z ide­al­nie okrą­głą źre­ni­cą przy­glą­da jej się uważ­nie, ale kania za chwi­lę od­le­cia­ła kie­ru­jąc się w stro­nę wscho­dzą­ce­go słoń­ca. Ko­bie­ta długo stała i pa­trzy­ła na od­da­la­ją­cy się czar­ny punk­cik na tle po­ma­rań­czo­wej tar­czy. Do­pie­ro, gdy zu­peł­nie znikł jej z oczu, we­szła do domu obej­mu­jąc się ra­mio­na­mi.

Do­brze – po­my­śla­ła, niech się wy­la­ta. Niech po­sza­le­je, nie będę prze­cież mu ża­ło­wać za­ba­wy. Nawet jeśli za­mo­czy, to cóż tam, na­le­ży mi się, nie byłam fair, też mia­łam skoki w bok, Bo­giem a praw­dą nie tylko z Pio­trow­skim. Wróci. Prze­cież wróci. Za­wsze wra­cał. Znów po­go­dzi nas łóżko i bę­dzie do­brze. Musi znów być do­brze, a ja po­sta­ram się tym razem bar­dziej.

Wzię­ła z to­reb­ki port­fel i wy­cią­gnę­ła z niego nie­du­ży wo­re­czek stru­no­wy z białą, sypką za­war­to­ścią. Wy­sy­pa­ła jedną trze­cią na szkla­ny blat ka­wo­we­go sto­li­ka i za­czę­ła roz­cie­rać kartą kre­dy­to­wą, żeby po­zbyć się gru­dek. Z pie­ty­zmem ufor­mo­wa­ła dwie zgrab­ne ścież­ki, po czym się­gnę­ła po czar­ną, grubą i przy­cię­tą, pla­sti­ko­wą rurkę.

Muszę na­pi­sać ten cho­ler­ny tekst do dwu­na­stej – po­my­śla­ła i wcią­gnę­ła nar­ko­tyk naj­pierw do jed­nej dziur­ki, potem do dru­giej.

Am­fe­ta­mi­na mu­sia­ła być nad wyraz czy­sta, bo pra­wie w ogóle nie ko­pa­ła po nosie. Klau­dia przy­mknę­ła oczy i po­wo­li prze­ły­ka­ła gorz­ki pro­szek.

Po paru mi­nu­tach wy­cią­gnę­ła i uru­cho­mi­ła lap­to­pa. Otwo­rzy­ła nowy do­ku­ment Worda, spraw­dzi­ła czy do­brze jest sfor­ma­to­wa­ny, po czym za­wie­si­ła palce nad kla­wia­tu­rą, jak wir­tu­oz nad kla­wi­sza­mi for­te­pia­nu i… nic. Zu­peł­na pust­ka. Ani jedno słowo nie po­ja­wi­ło się w jej gło­wie.

Już wie­dzia­ła, że tym razem to de­fi­ni­tyw­ny ko­niec. Teo­dor** Wena od­szedł na za­wsze, zo­sta­wił ją na dobre i nie miał za­mia­ru wra­cać.

 

 

 

*kania rdza­wa – ina­czej kania ruda, ga­tu­nek du­że­go ptaka dra­pież­ne­go z ro­dzi­ny ja­strzę­bio­wa­tych. W Gre­cji była świę­tym pta­kiem Apol­li­na, a ze wzglę­du na jej wy­so­kie loty i by­stry wzrok bę­dą­cy sym­bo­lem wi­zjo­ner­stwa.

**Teo­dor – jest to imię mę­skie po­cho­dze­nia grec­kie­go, ozna­cza­ją­ce "dar boży, da­ro­wa­ny, dany przez boga”.

Koniec

Komentarze

smiley

Witaj!

o tej porze już zupełnie nieidealnie ułożone,

Ponieważ to wczesny ranek, to raczej: jeszcze, no i całość nie brzmi dobrze…

Znów odnajdziemy te uczucie,

to uczucie…

Cóż, wena bywa ulotna…heh. Lekko się czytało.

Pozdrawiam.

 

dum spiro spero

Już, bo ona co dopiero z tęgiego melanżu wróciła wink Ułożone, to miała wieczorem.

Poprawiam te-to.

Dzięki za przeczytanie, cieszę się, że lekko.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Witaj.

 

Mam pewne wątpliwości oraz sugestie (do przemyślenia):

Dużą robotę robiły dobre geny, ale mężczyzna doskonale wiedział, że medycyna estetyczna też miała w tym obrazie swój udział. – tu wyszło przysłowiowe masło maślane

Falowane włosy w kolorze beżowego blondu, o tej porze już zupełnie nieidealnie ułożone, świetnie komponowały się z dobrze skrojoną, pudrową garsonką. – skoro to wschód słońca, czy nie powinno być: ”jeszcze”? (poplamione i wygniecione ubranie oraz rozmazany makijaż z kolejnego zdania też nie bardzo mi pasują na poranek…) – widzę, że Fascynator pytał o to samo, rozumiem Twoje uzasadnienie, ale trzeba by je dodać w tekście, bo jest to niejasne

Kto będzie łożył, chłopczyku, na twoje drogie zabaweczki od których się uzależniłeś?! – brak przecinka przed wyrażeniem z „który”

Wykrzyczawszy ostatnie zdanie wiedziała, że powinna była ugryźć się w język, ale było za późno, słowa zostały wypowiedziane i oddzieliły ich od siebie, jak żelazna krata. – powtórzenie (może opuścić pierwsze?)

– To nie jest tak (przecinek?) jak myślisz – zaczęła drżącym głosem.

Co miała powiedzieć, że od trzech miesięcy sypia z właścicielem największej firmy wydawniczej? Gdy to się zaczęło, wydawało jej się całkiem dobry pomysłem i inwestycją na przyszłość. – powtórzenie/styl

Prawie natychmiast zniknął jej z oczu, więc podbiegła do szklano – metalowej zapory. Klaudia miała wrażenie, że blado – złote oko z idealnie okrągłą źrenicą przygląda jej się uważnie, ale kania za chwilę odleciała (przecinek?) kierując się w stronę wschodzącego słońca. – przy obu myślnikach wydaje mi się, że niepotrzebnie są spacje (?)

Dobrze – pomyślała, (zbędny przecinek?) – niech się wylata.

Nawet jeśli zamoczy, to cóż tam, należy mi się, nie byłam fer, też miałam skoki w bok, bogiem a prawdą nie tylko z Piotrowskim. – czy tu celowo taka forma?

 

Przemyśleń po lekturze nasuwa się mnóstwo… Opowieść z typu tych „zdarzeń typowo ludzkich”. Ładnie opisałaś ich relacje, tu czytelnik widzi od razu ewidentną winę kobiety; dziwi nieco, że sama nie ma żadnych podejrzeń wobec partnera, lecz trzeba przyjąć do wiadomości, że był on kryształowy i nigdy jej nie zdradził, a to ona jest „tą be”. :) Na uwagę zasługuje fakt, że kochanek początkowo nie wytykał jej błędów, mówił jedynie o tym, że nikt nie zawinił bardziej, dopiero po jej ataku oraz prośbach wspomniał o „skokach w bok”. Trzeba pamiętać i o tym, że są ludzie, którzy zdrady zrozumieć ani wybaczyć nie potrafią, są jednak i tacy, którzy w imię bezgranicznej miłości i wspólnej, dobrej przeszłości wybaczają wiele i – widząc prawdziwą skruchę oraz chęć poprawy współpartnera/współmałżonka – nie zrywają z nim (pomimo ciosu i bólu, jaki niewątpliwie przyniosła im wiadomość o zdradzie), lecz kontynuują związek. Dużo gorzej, jeśli – mimo zapewnień – zdrady się powtarzają, a dochodzi jeszcze np. przemoc czy przestępczość.

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

bruce, to nie ten typ związku.

Nie sądzę, żeby on był kryształowy, bo to raczej wolny duch, niebieski ptak i wieczny chłopiec. Zresztą początkowo wydaje jej się, że tylko poleciał wyszaleć się, zabawić, odreagować, ukarać ją i doskonale wie, że będą inne baby. Ona nie ma z tym problemu, byle wrócił. Pewnie nie pierwszy raz coś takiego miało miejsce. Natomiast on jej nie wytyka skoków w bok, tylko wspomina, że wie o jej dłuższym romansie z innym facetem. I to wcale nie zdrada jest powodem jego odejścia, może tylko dopełniła czarę goryczy. Chłopak chciał rozstać się z klasą, ale tej pani to nie wyszło. Nie wiem, czy straciła wyczucie, czy w nocy było za dużo alkoholu i dragów. Bez znaczenia, bo powiedziała, co powiedziała. Najpierw głupie tłumaczenie, a potem w złości cios poniżej pasa. Brzydko.

Czy ona jest tą be? Nie wiem. Nie oceniam jej motywacji, ale to ona poszła inną ścieżką, ona się zmieniła, przez co zmieniła się ich relacja. On nie chce już żyć w jej nowym świecie, bo się w nim nie odnajduje.

Do napisania zainspirowało mnie oczywiście życie w pierwszej kolejności, potem pustułki kołujące nad kukurydzami, a na koniec piosenka Witka Muzyka Ulicy Rzucę Ciebie, rzucę nas.

https://www.youtube.com/watch?v=9UXt_Cj0YSQ

 

A propos kwestii technicznych – poprawię.

Nie wiem co z “robić robotę”, bo wydaje mi się wyrażeniem dość powszechnym, a nie masłem maślanym.

Tam, w tym feralnym miejscu, musi być już i wydaje mi się, że dobrze to umotywowałam. Skoro chłopak czeka na kobietę rano – pewnie około godziny piątej, bo jest późna wiosna lub lato “ciepły słoneczny dzień” – a ta wpada w końcu w wygniecionym, poplamionym ubraniu, z rozmazanym make-upem i włosami w nieładzie, no to chyba logiczne, że właśnie wróciła z dobrej imprezy.

 

Dziękuję bruce za przeczytanie i wnikliwy komentarz.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

smiley

Heh, wieczny malkontent… Dodam tylko myśl przewrotną – gdybyż ów młody człowiek

nie rujnował płuc (wiem, też paliłem) dymem tytoniowym, lecz – powiedzmy – bębnił

palcami w barierkę, paralela wena-Wena dużo by na tym zyskała. Ale co ja tam wiem…wink

 

Edit – no chyba, że widzę tam coś, czego nie ma lub miało nie być…

 

PS do Edit(cheeky)

no to chyba logiczne, że właśnie wróciła z dobrej imprezy.

Nie dla wszystkich – tylko dla tych, którzy często imprezują…heh

dum spiro spero

Muszę przemyśleć, co jest lepszego w bębnieniu w barierkę od palenia cygaretów. Pomyślę po południu, bo ja o tej porze jeszcze nie trybię na pełnych obrotach.

Na serio myślisz, że posłaniec Apolla jest w stanie zruinować sobie płuca dymem tytoniowym? Aj tam aj tam.

 

Na pewno kobita nie wyszła z łóżka, to chyba nawet nie-imprezowicz zauważy. Szpilki, garsonka, a że ubranie ma nie pierwszej świeżości i makijaż po przejściach, to raczej nie wstała skoro świt, a teraz jest zwarta i gotowa do roboty.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Inanno, dzięki za odpowiedź. Opisujesz to, co w tekście. Rozumiem. Ja jednak patrzę na to, co pojawia mi się w wyobraźni. Pierwsza myśl – skoro ona zdradziła, miała romans, niejeden zresztą, musiał być powód. Czy leżał tylko po jej stronie? Moim zdaniem – nie. 

Absolutnie jej nie bronię, lecz życie z człowiekiem, jakiego opisałaś, nie jest łatwe. Rozumiem, że to tekst o tym, że często przez własną głupotę tracimy coś cennego i nie umiemy tego zaakceptować. Pytanie zasadnicze – kto tu był głupszy? – on, dawno temu, kiedy poznał kobietę swoich marzeń, ale robił wszystko, aby ona się zmieniła i szukała uczucia u innych, czy też ona – babka, której najwyraźniej w tym związku było bardzo źle. Cóż, temat-rzeka. :))

Pozdrawiam. :) 

Pecunia non olet

Podobało mi się. Nie rozumiem problemu z tym zdaniem: “o tej porze już zupełnie nieidealnie ułożone”. Kontekst jest oczywisty. Co do papierosa, to owszem niezdrowy, ale dobrze, niestety, pasuje w scenie.

 

Pozdrawiam

Czyta się dobrze. Długość w sam raz. Nie wesołe i do momentu skoku bardzo realne. Potem fantastyka niezbędna na portalu. Podobało mi się.

Krótka spódniczka ukazywała doskonałe nogi w wysokich szpilkach nude. ← może inaczej albo bez?

AP, dziękuję. No mnie też te fajki wypalane jedna za drugą, idealnie do tej sceny oczekiwania na kobietę przypasowały.

Choć już domyśliłam się, co miał na myśli Fascynator.

Mogłam też chłopaka posadzić przy fortepianie, na którym stoją chryzantemy złociste w półlitrówce po czystej wink

Jednak ja potrzebowałam tam do symboliki wschodzącego słońca. Apollo to bóstwo solarne. Plus dym ofiarny i voila.

 

Koala75 cieszy mnie, że dobrze Ci się czytało.

Dlaczego nie podobają Ci się szpilki w kolorze nude? Dobra, wiem o co kaman. Specjalnie dla ciebie będą szpilki w kolorze cielistego beżu.

 

bruce widzę, że chciała byś znaleźć jego winę w tym rozstaniu. No cóż, jego winą jest to, że nie dorósł, a ona tak, weszła w świat wielkich biznesów i dużej kasy, a jak wejdziesz między wrony, musisz krakać tak, jak one. Czy rzeczywiście było jej źle i szukała uczucia u innych? Przecież związek z Piotrowskim jest jednoznacznie przedstawiony jako interes, a nie eksplozja namiętności.

Jednak o Klaudii bardzo źle świadczy wcale nie romans i skoki w bok, a to, że odnosi się w pewnym momencie do Teosia z pozycji siły. Jesteś nikim beze mnie, ja cię utrzymuję i łożę na twoje zachcianki, więc ogon pod siebie i do domu. Uważam, że każdy związek, nie ważne na jakich relacjach oparty, powinien być partnerstwem. Nie powinno mieć znaczenia kto ile zarabia i kto kogo utrzymuje.

A ona go chamsko gnoi i sprowadza do roli prostytutki. Potem okazuje się, że to jednak ona potrzebuje go bardziej, niż on jej i to ona jest nikim bez niego, bo nie może pisać.

Podkreślam jednak, że przy pisaniu w ogóle nie było moim celem szukanie winnego rozpadu związku. Tak się czasem dzieje i wina nigdy nie leży po jednej stronie. Ludziom z biegiem lat po prostu rozjeżdżają się cele, priorytety oraz podejście do życia i w wyścigu szczurów gnamy do przodu zapominając o partnerze. O związek trzeba dbać, a jak się dba i uczucie nie wygaśnie, to nawet ludzie z dwóch różnych bajek będą ze sobą szczęśliwi.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Inanno, prosty zwierzak nie załapał, że nude to kolor szpilek. :)

Jak wspomniałam, temat-rzeka. :)

Pozdrawiam, Inanno. :)

Pecunia non olet

Czasem odchodzi on, czasem ona. Cóż, życie… Ale żeby tak traktować pana Wenę? Jakież to nierozsądne.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

Dużą ro­bo­tę ro­bi­ły dobre geny… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Wiele robiły tu dobre geny

 

Fa­lo­wa­ne włosy w ko­lo­rze pia­sko­we­go blon­du… -> Fa­lo­wa­ne włosy w ko­lo­rze pia­sko­wy blon­d

Przymiotnik blond jest nieodmienny.

 

– Ko­cha­nie, nie utrud­niaj – po­pro­sił mięk­ko. – Je­steś mądrą dziew­czyn­ką, chyba za­uwa­ży­łaś, że gdzieś po dro­dze się po­tra­ci­li­śmy. Ten zwią­zek od dawna nie ist­nie­je, skrę­ci­łaś w któ­rymś mo­men­cie w inną ścież­kę, bez­wied­nie zbo­czy­łaś z tej na­szej wspól­nej. Nie je­steś już tą ko­bie­tą, w któ­rej się za­ko­cha­łemspon­ta­nicz­ną, tro­chę sza­lo­ną i ro­ze­śmia­ną. → Staraj się unikać dodatkowych półpauz w dialogach. Sprawiają, że zapis staje się mniej czytelny.

 

za te wszyst­kie dobre, wspól­ne chwi­le … i za złe też. → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

pod­bie­gła do szkla­no–me­ta­lo­wej za­po­ry. → …pod­bie­gła do szkla­no-me­ta­lo­wej za­po­ry.

W tego typu konstrukcjach używamy dywizu, nie półpauzy.

 

Klau­dia miała wra­że­nie, że blado–złote oko… → Klau­dia miała wra­że­nie, że bladozłote oko

 

Do­brze – po­my­śla­ła, – niech się wy­la­ta. Do­brze – po­my­śla­ła, niech się wy­la­ta.

Przed myśleniem nie stawia się półpauzy, a przed półpauzą nie stawia się przecinka.  

 

…też mia­łam skoki w bok, bo­giem a praw­dą… też mia­łam skoki w bok, Bo­giem a praw­dą…

 

Otwo­rzy­ła nowy do­ku­ment word’a… -> Otwo­rzy­ła nowy do­ku­ment Worda

 

jak wir­tu­oz nad kla­wi­sza­mi for­te­pia­nu i … nic. → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Jak dla mnie – za dużo tu obyczajówki. Pożegnalna kłótnia całkiem ludzka…

Bohaterka strasznie antypatyczna. A już ćpanie ustanowiło rekord i zamknęło sprawę. Aż się dziwię, że Wena poszedł w cholerę dopiero teraz.

Był już niejeden tekst o spersonifikowanej wenie, ale na ogół była kobietą. To odchylenie od normy na plus.

Babska logika rządzi!

Cześć

Postacie papierowe, owszem, ale całość ma swój głębszy wydźwięk. Spodobało mi się, że to opowieść o natchnieniu, a nie po prostu kłótnia kochanków.

Język przyjemny w czytaniu, chociaż na początku zbyt rozwlekły. Zamiast obojętnego opisu otoczenia mogłabyś dać jakiś wgląd w uczucia Teosia :)

Zgłaszam do biblioteki.

 

Ech, jako czytelnik jestem jednak dość prymitywna. Przedpiścy piszą, ze odgadli, że papierowe, a mnie kompletnie zaskoczyłaś;)

Opowieść super, skłania do refleksji zarówno w kwestii związków, jak i natchnienia.

Jedyne czego bym się przyczepiła, to nazywania dojrzałej kobiety, dziewczyną.

Lożanka bezprenumeratowa

Koala75 szpilki są już beżowe, po prostu. I tak niech zostanie, rzeczywiście te nude wyszło pretensjonalnie..

 

regulatorzy bardzo dziękuję za Twoją ciężką robotę korektora. Poprawiłam zgodnie z sugestiami. jedynie “bogiem a prawdą” zostawiłam jak jest, czyli bez wielkiej litery. A to dlatego, że skoro opowiadanie ma tytuł Dar Apolla, to może nie mieszajmy w to bytów czczonych w religiach monoteistycznych.

“Czasem odchodzi on, czasem ona. Cóż, życie… Ale żeby tak traktować pana Wenę? Jakież to nierozsądne.”

Wielki poeta napisał:

Jeśli zechcesz wrócić, wracaj, jeśli odejść, idź

To nieważne z kim i wszystko jedno gdzie

Już na zawsze tamto będzie w sercach nam się tlić

Jak neonowy szyld, gdzie jesteś?

Fakt, paskudnie go potraktowała, a raz wypowiedzianych słów nie sposób cofnąć.

 

Finkla dziękuję, że przeczytałaś. Nie było moim zamiarem robić z kobiety osoby jednoznacznie antypatycznej, ale rzeczywiście, można w tej krótkiej scence rodzajowej, tak ją odebrać. Choć bruce np. trzyma stronę Klaudii. A mi jest jej po prostu żal, choć uważam, że to Teodor ma rację.

Natomiast jeśli chodzi o ćpanie. Długo się zastanawiałam, czy ten wątek umieścić w tym szorcie. Imo był on jednak niezbędny, żeby pokazać na jakim etapie życia jest kobieta. Nie znasz ludzi, którzy kroczą drogą zawodową po białej ścieżce? Ja znam całkiem nie mało. Z różnych powodów, bo presja, bo normalnie nie dają rady, bo wymaga się od nich lub sami do siebie wymagają 300% normy non stop, bo muszą najwięcej i najlepiej, bo za dużo melanżują nie tylko weekendowo, a potem muszą się stawiać na nogi. Ja nie oceniam, każdy orze jak może, a w życiu trzeba sobie radzić. Tylko jeśli praca zawodowa wymaga ciągłej jazdy na wspomagaczu, to coś jest nie tak.

A, że Teoś nie odszedł wcześniej? Pewnie ją kochał.

 

chalbarczyk zawsze bardzo staram się, żeby moi bohaterowie nie byli płascy, jednoznaczni i czarno-biali. Choć trudno w tak krótkim tekście zbudować głębię postaci i to dwóch naraz.

Opis na początku był mi potrzebny, żeby upchnąć kilka symboli. Opis uczuć Teosia? No cóż, faktycznie trzeba ich szukać między wierszami dialogów.

Cieszę się, że odnalazłaś głębszy wydźwięk, który rzeczywiście był moim celem.

Bardzo dziękuję, za przeczytanie, komentarz i zgłoszenie do biblioteki.

 

Ambush bardzo się cieszę, że udało mi się zaskoczyć. Taki był plan. Zresztą skłonienie czytelnika do refleksji też. No czasami wydarza się w naszym życiu coś takiego, że pozbawia nas tej weny do… czegokolwiek. Niestety często sami jesteśmy sobie winni, choć czasami nie mamy wpływu na bieg wydarzeń. Zastanawiałam się, czy można tak zupełnie, ale to zupełnie stracić natchnienie do czegoś, co się robiło z pasją. No można. Czy na zawsze? A to już chyba zależy tylko od nas. Ponoć czas leczy rany.

Nad tą “dziewczyną” też się zastanawiałam, czy tam pasuje. Jako dziewczyna Teosia chyba tak, bo taka była ich relacja. Ale jeszcze to przemyślę.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Nie znasz ludzi, którzy kroczą drogą zawodową po białej ścieżce?

Jeśli znam, to o tym nie wiem.

Babska logika rządzi!

Finkla dziękuję, że przeczytałaś. Nie było moim zamiarem robić z kobiety osoby jednoznacznie antypatycznej, ale rzeczywiście, można w tej krótkiej scence rodzajowej, tak ją odebrać. Choć bruce np. trzyma stronę Klaudii. A mi jest jej po prostu żal, choć uważam, że to Teodor ma rację.

Nie, nie trzymam strony kobiety. Po prostu uważam, że wina leży i tu, i tam. :) Bohaterka sama nie doprowadziła do takiej sytuacji. I mnie jest jej żal. Nikt nie chciałby mieć za partnera Teodora. 

Pecunia non olet

Dlaczego? Boski dar w postaci weny może się przydać.

Babska logika rządzi!

“Nikt nie chciałby mieć za partnera Teodora.” – oj tam, oj tam. Ja tam chętnie bym przytuliła, a na pewno nie wykopała wink Całe życie mam pstro w głowie, więc mentalnie pewnie dużo byśmy nie odstawali devil No i wyznając zasadę: zawsze lepiej zostać miło zaskoczonym niż się rozczarować, nie stawiam wysokich wymagań.

 

Decydując się na taką relację – z dużo młodszym, z niebieskim ptakiem, itd, trzeba zdawać sobie sprawę, czego można oczekiwać, a czego nigdy w życiu się nie dostanie. Konieczna jest też świadomość, czego druga strona oczekuje, pragnie i potrzebuje od nas, od związku, bo przecież jest na zupełnie innym etapie życia niż my.

Przydaję się też świadomość, że w pewnym momencie nie nadążymy za partnerem, z różnych względów oraz, że jego może przytłoczyć proza życia i zwieje. Dlatego, jeśli myślimy długodystansowo, to konieczny będzie plan, jak taki związek scementować.

A teraz najważniejsze – trzeba też być akurat w takim momencie życia, że się na takim związku nie straci i wtedy jest szansa, że się coś zyska.

 

Finkla, bruce i reszta, cieszę się, że opowiadanie skłoniło do refleksji i przemyśleń. Ponieważ ostatnio coś mnie melancholia dopadła i bajki dla dorosłych leżą odłogiem – niestety szczególny humor tych historyjek wymaga ode mnie odpowiedniego nastroju, którego obecnie brak – to stwierdziłam, że przynajmniej chwilowo pójdę w szorty, których tematem będą “życiowe prawdy objawione Inanny”.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

O, myślę, że pan Wena to tym rayem faktycznie już na zawsze sobie poszedł. Niby obyczajówka, a całkiem trafnie diagnozuje problem. Ktoś osiąga sukces, parcie robi się coraz większe, stres też, a jednocześnie ktoś chce się za wszelką cenę utrzymać na fali. To paradoksalnie powoduje, że możliwości twórcze spadają, rośnie zniechęcenie. Ktoś sięga po wspomagacze. I to niestety musi prowadzić do rozstania z Wenę.

Czy kochanek symbolizuje jakąś formę sprzedania talentu za kasę, to znaczy dopasowania się do istniejących trendów?

W każdym razie mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Tak, Irka_Luz, dokładnie tak, świetnie zinterpretowałaś symbolikę tekstu i to co chciałam min. przekazać, o zaprzedaniu własnych wartości i porzuceniu swojego ja dla hajsu.

Z Piotrowskim też trafiłaś w punkt, bo miał być w zamyśle symbolem pisania pod publiczkę, pod wydawcę i wbrew sobie.

Dziękuję.

Fajnie, że tekst wyszedł wielowymiarowy i każdy znajduje w nim coś, niekoniecznie to samo co inni.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

je­dy­nie “bo­giem a praw­dą” zo­sta­wi­łam jak jest, czyli bez wiel­kiej li­te­ry. A to dla­te­go, że skoro opo­wia­da­nie ma tytuł Dar Apol­la, to może nie mie­szaj­my w to bytów czczo­nych w re­li­giach mo­no­te­istycz­nych. 

Inanno, zwrot „Bogiem a prawdą” ma się nijak do postaci mitologicznych, a obowiązujące zasady języka polskiego nakazują pisać Bóg wielką literą. 

Ponadto zważ, że powiedzenie „Bogiem a prawdą” jest związkiem frazeologicznym, czyli formą ustabilizowaną, utrwaloną zwyczajowo, której nie korygujemy, nie dostosowujemy do współczesnych norm językowych ani nie adaptujemy do aktualnych potrzeb piszącego/ mówiącego.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Bogiem-a-prawda;767.html

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobra reg, przeczytałam to co w podanym przez Ciebie linku, kilka innych wyjaśnień też, posłuchałam Miodka i masz rację – poprawiam już bez gadania.

Dodatkowo dowiedziałam się skąd w ogóle wzięło się to powiedzenie, co usatysfakcjonowało bardzo moje zacięcie historyczne.

Dziękuję Ci bardzo jeszcze raz.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Bardzo proszę, Inanno. I niezmiernie mi miło, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja tam się cieszę, że chce Ci się czytać moje wypociny i tak dokładnie je sprawdzać pod kątem błędów. No i nie ukrywajmy, do tego też trzeba mieć niezły skill. Ja często czytam tak, że skupiając się na treści nie widzę nawet rażących ortów, a co dopiero takich niuansów, które Ty wyłapujesz. Szacun.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Inanno, dziękuję za uznanie. 

Tak po prawdzie to nie zawsze mi się chce i pewnie nie robię tego tak dokładnie, jak bym chciała, albowiem przy jednym czytaniu jest to raczej niemożliwe – zawsze się coś przeoczy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Uwaga, uwaga, teraz będzie wazelina: i tak jesteś moim guru od zasad pisowni laugh

 

A, że zawsze muszę zacząć dyskusję w kwestii, czy aby na pewno tak, to niestety już tak mam. Nie mam w zwyczaju brać za pewnik, muszę zgłębić temat i zrozumieć. Moje trenerki od jazdy konnej dostawały szewskiej pasji, gdy na proste hasło: “zrób teraz to i to”, słyszały w odpowiedzi: “po co, na co, dlaczego i czy aby na pewno?”

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Inanno, jestem mocno zażenowana, ale pięknie dziękuję.

A w razie najmniejszych wątpliwości i niepewności – pytaj i zgłębiaj sprawę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A czemuż to miałabyś być zażenowana? Bo masz wiedzę i świetne oko? To nie grzech przecież. Pozytywnie zazdraszczam.

Że chce ci się dzielić tą wiedzą? Dla mnie bomba.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Inanno, kiedy czytam podobne słowa, zawsze czuję się zażenowana, bo nie wydaje mi sie, abym robiła coś szczególnegoo. Jednakowoż cieszę się, kiedy moje uwagi okazują się przydatne. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawy pomysł, dobrze napisane, fajnie wpleciony element fantastyczny. 

Ostatnie zdania faktycznie wywołały sentyment, co bardzo mi się podobało. 

Cieszę się Storm, że zaciekawiłam i że się spodobało.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Początek wydał mi się trochę przegadany, ale zrekompensował to całkiem fajny pomysł na mitologiczne rozwiązanie opowiadania. Przyjemna lektura.

ninedin.home.blog

Opowiadanie dobrze się czyta, a relacja bohaterów nie wybrzmiewa zbyt sztucznie, jak to często się zdarza. Natomiast ten szorcik jest bardziej obyczajową etiudą o kochankach, niż pełnym tworem literackim. O to czy jest fantastyka się nie spieram, ale obecność narkotyków wskazuje na to, że ona istnieje tylko w głowie bohaterki. Mężczyzny mogło w ogóle nie być na miejscu, bądź zwyczajnie popełnił samobójstwo. Tak czy inaczej, marzenia o odlocie z betonowych domów istnieją w naszej świadomości. Pytanie, czy zawsze będzie to odczytywane jako metafora skoku bez powrotu.

 

Metaforycznie jest o wenie, ale ja odczytałem dosłownie (w ramach wyjaśnienia) :)

ninedin bardzo dziękuję, cieszę się, że przyjemne w odbiorze.

 

Vacter niesamowicie ciekawa interpretacja. Chociaż nie było moim zamiarem opisywać wprost relacji damsko-męskich, czy psychozy amfetaminowej, a już na pewno nie była moim zamysłem opisywanie samobójstwa. Stawiałam mocno na symbolikę.

Uważam jednak, że jak się jakiś tekst puści w świat, to zaczyna on żyć własnym życiem, a jedna słuszna interpretacja nie istnieje. Fajnie, że każdy znajduje coś dla siebie i odczytuje treść wg swoich doświadczeń i tego co mu w duszy gra. Dziękuję za przeczytanie i komentarz, który dał mi mocno do myślenia.

 

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Hej Zdecydowanie najbardziej podobał mi się wątek obyczajowy. Teodor miał naprawdę dobry tekst na dowidzenia ;) mam nadzieję, że mi się już nie przyda ale zapamiętam na wszelki wypadek :p Końcówka fajnie domyka całość. Nie mogę się przyzwyczaić do takich potocznych określeń w Twoich opowiadaniach jak – gula czy kopała po nosie, ale chyba masz taki styl i tyle :). Może kiedyś mi przejdzie :p. Dobry szort klikam i pozdrawiam :) PS czy tekst o tym że gość się potkną i wpadł między jej nogi, nie jest przypadkiem inspiracją z Ostatniego skauta? :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardjaskier BINGO! Ostatni skaut wymiata.

 

“Gula w gardle” to chyba nie jest jakieś bardzo potoczne.

Gula w gardle określana również jako globus histericus (kula gardłowa)

Ale już “kopie po nosie” w tym akurat kontekście, to masz rację, potoczne, że bardziej się nie da.

Też uważam, że tekst Teosia na do widzenia wymiata, udał mi się.

Dziękuję za przeczytanie i dzięki za klik.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Ehh stare dobre kino z Brucem Willisem :D

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Tekst zrobił na mnie duże wrażenie. Ślicznie skonstruowany plot-twist i poprowadzona akcja. Już myślałem, że nie będzie fantastyki.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Radek a dziękuję, dziękuję bardzo. Lubię się czasami pobawić tekstem tak, żeby napisać jedno, a opowiedzieć drugie. No i bogowie różnych panteonów, mitologie, symbolizm, to mój kolejny konik zaraz po historii. laugh

Cieszy, że się podoba i w takim tekście, każdy może znaleźć coś dla siebie. Nie ważne, realność, czy zupełny odjazd.

Już myślałem, że nie będzie fantastyki.

Ależ fantastyka być musi cheeky

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Nowa Fantastyka