- Opowiadanie: Inanna - Piekło na ziemi, a niebo... jakie kto sobie wyśni

Piekło na ziemi, a niebo... jakie kto sobie wyśni

Co tam Inannie w duszy gra po jurajskim zyncu.

edit./ I po poważnych rozmowach z fizykiem o fizyce kwantowej, reiki i kreacji duchowej.

 

Tekst można odczytać wprost, albo jako zupełną przenośnię. Dawno mi chodził po głowie, ale bez wspomagacza nie dałam rady ubrać tego odpowiednio w słowa. Przepraszam za błędy, ale napisałam i wrzuciłam, bo wiedziałam, że magia chwili minie i jutro zacznę już zmieniać i kombinować.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Piekło na ziemi, a niebo... jakie kto sobie wyśni

Ania szła ulicą. Tak, teraz Ania, już nie Vanessa. Szpilki trzymała w ręku, a pod bosymi stopami czuła wciąż ciepły asfalt. Światło latarni jeszcze leniwie sączyło się w odchodzącą noc, ale dziewczyna wiedziała, że zaraz zgaśnie. Nie lubiła tak późno wracać z pracy, jednak zarobione pieniądze cieszyły, starczyć miały na miesięczny czynsz, żarcie na tydzień i nowy fatałaszek. Ostatni klient był hojny.

***

Zobaczyła zwierzę wraz z zanikającym blaskiem ulicznych latarni, na granicy nocy i dnia. Stał tam srebrny i zachwycający. Nie wierząc własnym oczom, podchodziła powoli, nie chcąc go spłoszyć. Jednorożec. Najpiękniejsze stworzenie, jakie w życiu widziała.

Dotknęła szyi, chrap i szerokiego czoła zwieńczonego połyskującym, długim i ostrym rogiem. Baśniowy rumak nie tylko pozwalał jej się głaskać, ale sam szukał pieszczoty drobnej, dziewczęcej dłoni. Zafascynowana nie mogła się oderwać, choć przeżycie wydawało się tak nierzeczywiste. Przecież jednorożce istnieją tylko w bajkach i pozwalają dotykać się tylko dziewicom, a ona…

Wplotła palce w grzywę, a ogier delikatnie położył się tuż przy niej. Ania wiedziona jakimś odległym, dziecięcym pragnieniem, odrzuciła precz znienawidzone buty i przerzuciła nogę przez grzbiet. W tym momencie jej rogaty wierzchowiec poderwał się i ruszył w kierunku parku. Dziewczyna tuliła się do kształtnej szyi, przyciskając kurczowo nogi do boków, ale dała się wieźć w coraz dziksze zakątki. Przestała poznawać okolicę, wydawało jej się, że jadą przez gęstą, pierwotną puszczę, a nie byle miejski skwerek, aspirujący do szumnej nazwy parku.

Ania miała wrażenie, że spędziła długie godziny na końskim grzbiecie. Słońce stało już wysoko, a jednorożec wciąż szedł pewnym, szybkim stępem, bez wahania odnajdując ścieżki pomiędzy drzewami. Okolica była dzika, nieznana i fascynująco tajemnicza.

Dziewczyna była pewna, że już od dawna nie znajduje się w rodzinnym mieście. Las w końcu ustąpił miejsca kwietnym łąkom i uprawnym polom. W oddali zobaczyła na wzgórzu kamienny zamek, na którego blankach powiewały błękitne, jak jej kusa sukienka, flagi. Ogier ruszył w jego kierunku miękkim, kołyszącym galopem. Ania ze zdziwieniem stwierdziła, że bez problemu odnajduje rytm i nie boi się upadku, pomimo tego, że przecież jeździec z niej żaden, nie wliczając śmiesznych oprowadzanek na kucykach w wesołym miasteczku, pierwszy raz dosiada konia i do tego na oklep.

Wraz z przybliżającą się, otwartą bramą na dziedziniec, słychać było coraz wyraźniej gwar, głosy ludzi, rżenie koni, muzykę i trąbki, rozbrzmiewające raz po raz, jak imitacja skróconych hejnałów z mariackiej wieży.

Jej rumak przejechał przez otwarte wrota pełnym galopem i zatrzymał się delikatnie, żeby nie zgubić swojej amazonki. Musiała trafić na turniej rycerski. Wokół było pełno ludzi, którzy jak na komendę nagle umilkli i spojrzeli na przybyłą. Ania nie widziała nikogo, tylko rycerza pędzącego z przeciwległego końca dziedzińca. Wydawało jej się, że cwałuje wprost na nią, ale ten skruszył kopię z przeciwnikiem, strącając go z siodła i dopiero wtedy, nie zwalniając konia, ruszył w kierunku dziewczyny. Na jego tarczy widniał rodowy herb: na białym polu panna w niebieskiej sukni, dosiadająca srebrnego jednorożca.

Mężczyzna zatrzymał konia prawie nos w nos z jej wierzchowcem, pomimo zbroi sprawnie zeskoczył z siodła, dwornie skłonił się przed rogatym ogierem i dziewczynie zdało się, że ten również odpowiedział skinieniem szlachetnego łba.

Gdy rycerz ściągnął hełm, jej oczom ukazała się chłopięca jeszcze twarz, złote, utrefione loki i łobuzersko-szelmowski uśmiech. Zielone jak szmaragdy oczy chłopaka śmiały się do niej, gdy podszedł i chwycił ją za rękę.

– Witaj, piękna panno – powiedział, muskając jej dłoń ustami – długo kazałaś mi na siebie czekać.

***

Komisarz Zawada wpatrywał się w twarz zamordowanej prostytutki. Była młodziutka i śliczna, co tu kryć. Morderca wypatroszył ją, jak wprawny masarz świnię, ale twarz pozostawił nietkniętą, jakby obawiał się skalać tak czyste piękno.

– Młoda – mruknął mundurowy Żałoda – no i ładna, szkoda jej.

– Bo brzydkiej to by nie było szkoda? Co?! To robota naszego Kuby Rozpruwacza?

– Na to wygląda, szefie.

Adam jeszcze przez chwilę przyglądał się dziewczynie. Wydawało mu się, że dostrzega na jej martwych ustach uśmiech.

Mam nadzieję, że jesteś już w lepszym świecie, mała. W lepszym świecie.

Koniec

Komentarze

Hej 

No i skłamałbym gdybym napisał, że się nie domyślałem co się święci :). Celowałem jednak w przedawkowanie co by trochę tłumaczyło piękną wizję z jednorożcem :). 

Jednak szort fajnie napisany, w pełni nawiązujący co tytułu… Może to ten tytuł trochę za bardzo podpowiada jaki będzie finał historii ;). 

 

“Ostatni klient był hojny.

Zobaczyła go wraz z zanikającym blaskiem ulicznych latarni, na granicy nocy i dnia. Stał tam srebrny i piękny. Nie wierząc własnym oczom, podchodziła powoli, nie chcąc go spłoszyć. Jednorożec. Najpiękniejsze stworzenie jakie w życiu widziała.”

 

Te fragment trochę wygląda tak jakby to jednorożec był tym klientem. 

 

“mruknął mundurowy Kmieć,” 

 

Serio :P Może Kowalski albo Wiśniewski :) 

 

Pozdrawiam i klikam :)

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witaj.

 

Sprawy techniczne – sugestie (do przemyślenia):

Dziewczyna tuliła się do kształtnej szyi, zaciskając kurczowo nogi wokół boków, ale dała się wieść w coraz dziksze zakątki. – ort./literówka

Las w końcu się skończył i jechała teraz przez kwietne łąki i uprawne pola. – styl/powtórzenie

… i zatrzymał się tak delikatnie, że udało jej się utrzymać się na grzbiecie. – styl/powtórzenia

Mężczyzna zatrzymał konia prawie nos w nos z jej wierzchowcem, pomimo zbroi sprawnie zeskoczył z siodła, dwornie skłonił się w kierunku rogatego ogiera i dziewczynie zdało się, że ten również odpowiedział skinieniem szlachetnego łba. Gdy rycerz ściągnął hełm, dziewczynie ukazała się chłopięca jeszcze twarz, złote, utrefione loki i łobuzersko-szelmowski uśmiech.

– Witaj, piękna panno – powiedział muskając jej dłoń ustami, – długo kazałaś mi na siebie czekać. – zbędny ostatni przecinek?

– Młoda – mruknął mundurowy Kmieć, – no i ładna, szkoda jej. – podobnie tu – przedostatni

 

Kurczę, szkoda, że tak to zakończyłaś, bo było mega bajkowo. sad

W obliczu ostatnich doniesień prasowych, dla mnie każdy tekst o mordowaniu pięknych, młodych kobiet brzmi teraz jeszcze bardziej przerażająco.crying

Pozdrawiam serdecznie, klik. :)

 

Pecunia non olet

Bardjaskier nie podoba Ci się mundurowy Kmieć? Ależ dlaczego?cheeky

Dobra, to miało być nawiązanie do tych ludzi spod zamku, ale chyba wyszło kijowo. Skoro mamy Zawadę, to pójdę dalej w Kryminalnych i będzie mundurowy Żałoda.

A po: “Ostatni klient był hojny.” wstawię gwiazdki, bo też mi się wydaje, że czytane cięgiem może sprawiać wrażenie, że dalej mowa o hojnym kliencie.

Dzięki, że przeczytałeś. No nie ma spektakularnego twistu przez ten tytuł, ale mi tu akurat o symbolikę bardziej chodziło, niż zaskakiwanie czytelnika.

 

bruce fajnie, że przeczytałaś. Naniosę poprawki, bo rzeczywiście, mało czysto wyszło.

Dla nas zakończenie smutne, ale dla tej dziewczyny? Ona dostała swojego rycerza, teraz już pewnie jest panią na zamku, a w naszym świecie? No robotę miała kijową, a życie też pewnie nie kolorowe.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Inanno, to jedyne jest pocieszeniem, że teraz jest już szczęśliwa. :)

Pozdrawiam ciepło. ;)

Pecunia non olet

Pozdrawiam również.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Hej 

Inanna

 

 

“Dobra, to miało być nawiązanie do tych ludzi spod zamku, ale chyba wyszło kijowo. Skoro mamy Zawadę, to pójdę dalej w Kryminalnych i będzie mundurowy Żałoda.” 

 

No i bomba :D 

 

 

“Dzięki, że przeczytałeś. No nie ma spektakularnego twistu przez ten tytuł, ale mi tu akurat o symbolikę bardziej chodziło, niż zaskakiwanie czytelnika.” 

 

Jana sprawa :) 

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dzień dybry,

 

Dawno mi chodził po głowie, ale bez wspomagacza nie dałam rady ubrać tego odpowiednio w słowa.

Jaki wspomagacz masz na myśli? Bo jeśli chodzi o chat GPT, to nie potrafię czerpać przyjemności z czytania takowych tekstów. Tak już mam, że nie mam ochoty podziwiać prac kreatywnych wykonanych przez robota.

 

No ale załóżmy, że to nie openAI był Twoim wspomagaczem.

 

Światło latarni jeszcze leniwie sączyło się w odchodzącą noc, ale dziewczyna wiedziała, że zaraz zgaśnie. Nie lubiła tak późno wracać z pracy, ale zarobione pieniądze cieszyły, starczyć miały na miesięczny czynsz, żarcie na tydzień i nowy fatałaszek.

Powtórzenia.

 

Ostatni klient był hojny.

Zobaczyła go wraz z zanikającym blaskiem ulicznych latarni, na granicy nocy i dnia. Stał tam srebrny i piękny. Nie wierząc własnym oczom, podchodziła powoli, nie chcąc go spłoszyć. Jednorożec.

Musisz coś tu zamienić. Ciągle miałam na myśli klienta, czytając te zdania, a na końcu okazuje się, że nie o klienta chodzi. Miałam mały dysonans.

 

[…] długim i ostrym rogiem. Ogier nie tylko pozwalał jej się głaskać […]

Dziwnie to brzmi, gdy wyrazy “bliskobrzmiące” stoją obok siebie. Zamieniłabym jedno z tych dwóch słów na coś innego.

 

 

Błędów jest więcej, w tym interpunkcyjnych, ale nie chce mi się wszystkich wyliczać. Chyba że Ci bardzo na tym zależy, to mogę się potem nad tym pochylić. 

 

Przepraszam za błędy, ale napisałam i wrzuciłam, bo wiedziałam, że magia chwili minie i jutro zacznę już zmieniać i kombinować.

Tylko że tekst po przeleżeniu i sprawdzeniu zazwyczaj na tym zyskuje, a nie traci, więc na przyszłość polecam skorzystać z bety.

 

Co do wrażeń ogólnych, to mam mieszane uczucia.

 

Brutalne przejście z bajkowej scenerii w mało apetyczny opis zbrodni uderzył, ale chyba nie do końca tak, jak miał uderzyć. Zamiast współczucia i przerażenia na twarzy wymalował mi się uśmiech. Dlaczego? No właśnie się zastanawiam. Może dlatego, że sama kiedyś próbowałam pisać takie ckliwo-moralizatorskie zakończenia?

Myślę, że końcówka wybrzmiałaby lepiej, gdyby wcześniej w tekście wspomniany był mężczyzna (czyli Kuba Rozpruwacz, ale oczywiście nie napisałabyś od razu, że to on) porwał gdzieś bohaterkę i groził, czy tam czymś ogłuszył. I wtedy by się czytelnik zastanawiał, czy ona przeżyła czy nie. Przez cały tekst miałabym nadzieję, że bohaterka przeżyła i śni jej się ten piękny sen, ale wkrótce się obudzi. A na końcu się okazuje, że jednak się nie obudzi. I wtedy jest emocjonalne BACH! O nie!

To tylko taki przykład, uważam, że dałoby to się rozegrać jeszcze lepiej, ale tak mi teraz przyszło do głowy.

 

Podoba mi się pomysł i nawiązanie do morderstw Kuby Rozpruwacza, w ogóle interesują mnie bardzo programy i podcasty o mordercach, bo zastanawia mnie, co siedzi w ich głowach. Widać, że starałaś się, by tekst był schludny, ale tak jak już wspomniałam – trochę błędów wypatrzyłam, a podejrzewam, że inni wypatrzą jeszcze więcej, dlatego lepiej jest trochę odczekać i przejrzeć tekst przed publikacją.

 

Ogólnie mi się bardziej podobało niż nie podobało. Pozdrawiam serdecznie!

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

HollyHell91 mój wspomagacz, to tym razem (jak wspomniała w przedmowie) jurajski produkt lokalny, tzw. zync. Mocny i zacny. Zazwyczaj piszę na czerwonym wytrawnym.

Jaki wspomagacz masz na myśli? Bo jeśli chodzi o chat GPT, to nie potrafię czerpać przyjemności z czytania takowych tekstów. Tak już mam, że nie mam ochoty podziwiać prac kreatywnych wykonanych przez robota.

Nie używam wcale takich wynalazków, bo… nie wiem po kij.

 

Tylko że tekst po przeleżeniu i sprawdzeniu zazwyczaj na tym zyskuje, a nie traci, więc na przyszłość polecam skorzystać z bety.

Nie betuję swoich tekstów. Koniec, kropka. Mam mało zasad w życiu, ale jak coś sobie ubzduram, to się tego trzymam. Nawet jeśli to mało racjonalne podejście.

Natomiast przeleżane teksty tak zazwyczaj zmieniam, że potem sama ich nie poznaję i ucieka mi pierwotny zamysł i myśl przewodnia.

Choć doskonale zdaję sobie sprawę, że robię błędy (pracuję nad tym) i potrzebuję korekty. Dlatego:

Błędów jest więcej, w tym interpunkcyjnych, ale nie chce mi się wszystkich wyliczać. Chyba że Ci bardzo na tym zależy, to mogę się potem nad tym pochylić. 

Jakby Ci się chciało i znalazła byś czas, to byłabym dozgonnie wdzięczna.

 

Ten tekst nie miał w zamyśle uderzać i wywoływać przerażenia. Współczucie? No też nie, bo przecież dziewczyna jest już w lepszym świecie, wyrwała się z piekła na ziemi. To opowiadanie zaczęło chodzić mi po głowie po zlocie, na którym w pewnym momencie dyskutowaliśmy min. o wierze, życiu po życiu i takich tam. Wczoraj właśnie głaskając konia domknęłam historię i już wiedziałam, jak to będzie.

To nie kryminał sensu stricte, to alegoria, zestawienie pewnych symboli i przeciwieństw. Taka manifestacja poglądu, że każdy ma prawo do szczęścia, nawet dziwka i, że gdzieś tam czeka na nas lepsze, wystarczy się nie bać i sięgnąć śmiało.

Bardzo dziękuję za przeczytanie i cenne uwagi. Postaram się jeszcze ten tekst dopracować, zgodnie ze wskazówkami.

Pozdrawiam.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Nie używam wcale takich wynalazków, bo… nie wiem po kij.

No to uff.

 

Nie betuję swoich tekstów. Koniec, kropka. Mam mało zasad w życiu, ale jak coś sobie ubzduram, to się tego trzymam. Nawet jeśli to mało racjonalne podejście.

Dziwne, ale ok :P

 

Jakby Ci się chciało i znalazła byś czas, to byłabym dozgonnie wdzięczna.

Dobrze, to jeszcze dzisiaj albo jutro to zrobię.

 

Taka manifestacja poglądu, że każdy ma prawo do szczęścia, nawet dziwka i, że gdzieś tam czeka na nas lepsze, wystarczy się nie bać i sięgnąć śmiało.

No, fakt, nie dla każdego to jest oczywiste.

 

Bardzo dziękuję za przeczytanie i cenne uwagi.

Ależ nie ma za co.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Cześć, 

Gdy przeczytałem: ”Światło latarni jeszcze leniwie sączyło się w odchodzącą noc, ale dziewczyna wiedziała, że zaraz zgaśnie”, to w pierwszym odruchu pomyślałem, że już po niej. Chociaż, wiem że zgaśnięcie dotyczyło światła, ale mnie to jakoś tak zagrało, że to ona zgaśnie. Nie wiem, czy to było celowe, czy wyszło przez przypadek, ale chyba zaraz na początku zaszyłaś wskazówkę co do losu Ani. 

Fajnie to wyszło :)

 

Pozdrawiam

czeke tak jak napisałam, to była zamierzona zabawa symbolami, alegorią, metaforą, itd. W sumie starałam się, żeby wszystko miało jakieś ukryte znaczenie.

Dobrze odczytałeś, cieszę się. A jak jeszcze do tego fajnie wyszło, to już w ogóle. Dziękuję.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Dobrze, zgodnie z obietnicą, jedziemy z tym koksem.

 

Tak, Ania, teraz już nie Vanessa.

Tak, teraz Ania, już nie Vanessa.

 

Najpiękniejsze stworzenie, jakie w życiu widziała.

Brakujący przecinek.

 

W oddali zobaczyła na wzgórzu kamienny zamek, na którego blankach powiewały błękitne, jak jej kusa sukienka, flagi.

Brakujący przecinek. Jeśli masz wtrącenie, to musi być ono otoczone przecinkami.

 

Wydawało jej się, że cwałuje wprost na nią, ale ten skruszył kopię z przeciwnikiem, strącając go z siodła i dopiero wtedy, nie zwalniając konia, ruszył w kierunku dziewczyny.

Brakujący przecinek.

 

Zielone, jak szmaragdy oczy chłopaka śmiały się do niej, gdy podszedł i chwycił ją za rękę.

Zbędny pierwszy przecinek.

 

– Witaj, piękna panno – powiedział, muskając jej dłoń ustami

A tu brakuje.

 

Więcej interpunkcyjnych błędów nie dopatrzyłam.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

HollyHell91 bardzo, bardzo Ci dziękuję. Będę wieczorkiem miała chwilkę, to siądę do tych poprawek. Fajnie, że Ci się chciało.

Pozdrawiam.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Ładne. Podobało się. Twist końcowy czyni tekst baśnią dla dorosłych. Muszę wymyśleć inny na swój prywatny użytek, jak będę miał luźniejszą głowę. :)

Chyba robię się nadmiernie podejrzliwy – cały czas myślałem, że z tym jednorożcem i zamkiem jest coś nie tak…

Smutne, pomimo tego światełka w tunelu, ale nawet spoko. Kojarzyło mi się równocześnie z jakąś mroczną wersją ,,Dziewczynki z zapałkami” i ,,Braćmi Lwie Serce” Astrid Lindgren. Gdybym miał się do czegoś przyczepić, to do trochę za bardzo jak dla mnie onirycznej atmosfery. Ale poza tym mi się podobało.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Koala75, SNDWLKR dziękuję chłopaki, że zachciało się przeczytać i wrzucić komentarz.

SNDWLKR oniryzm mówisz nawet mi wyszedł? No i dobrze, zawsze to coś nowego. W sumie to jej – Ani, w jakimś sensie, sen. Przechodzi z jednego świata do drugiego, a raczej jest przeprowadzana przez jednorożca. Smutne? No tak, w tym sensie, że szczęście znalazła dopiero w innym świecie, a tu u nas – tylko piekiełko.

Wracałam kiedyś, gdzieś, skądś do domu nad ranem i jak miejskie latarnie gasły, gdy jeszcze nie zdążyło się zrobić jasno, to rzeczywiście taka aura nierealności, jak z sennego majaka, nastała.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Ej, a ja myślałem, że to będzie o tym wkurzonym aniele stróżu, który Cię ogarnął – opowiadałaś nam o tym u bruce. Siem rozczarowałem, że to nie ta historia, którą powinnaś przelać w co najmniej szorta :)

Zaś co do tego, co właśnie przeczytałem – językowo jest fajnie, ale fabularnie jakoś mnie nie porwało. Ofiara trafia do wymarzonego afterlife? Dobrze by było, gdyby tak było naprawdę ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta Sewer wiem, jakie masz poglądy, a że mam podobne, choć mniej ugruntowane, to chciałam napisać coś z jakąś furtką, wyjściem awaryjnym, drogą ucieczki przed niczym. Dla tych co się miotają. To nie my jesteśmy targetem tej historyjki.wink

A, że gadałam w niedzielę z pewną panią fizyk o reiki i kreacji duchowej w świetle fizyki kwantowej, no to mnie zainspirowało na to opko. Natomiast zestawienie jednorożca z prostytutką łaziło mi po głowie odkąd przeczytałam Polowanie na jednorożce Magdaleny Kozak, więc… Tadam!

Jeśli chodzi o ‘’Anioła stróża historie prawdziwą” jest już w sumie wymyślona i poukładana, z resztą wg waszych sugestii. Za nic, nie da rady wcisnąć ją w tak króciutki szorcik. Wraz z czerwcem skończy mi się deadline w robocie, to siądę, napiszę, wrzucę i nie omieszkam Cię zawiadomić. cheeky

Fajnie, że wpadłeś przeczytać. Dzięki.

Pozdro

 

HollyHell91 poprawiłam zgodnie z sugestiami, jeszcze trochę pokombinowałam, żeby uniknąć powtórzeń i… mam nadzieję, że nie przekombinowałam.

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Tekst można odczytać wprost, albo jako zupełną przenośnię.

Zacząłem czytać wprost (tak postanowiłem), ale szybko włączyła mi się ta druga opcja. Brutalna końcówka trochę mnie zaskoczyła. Chyba w międzyczasie dałem się ponieść bajce (ale odczytywanej jako przenośnia). 

To opowiadanie jest po prostu bardzo dobre.

AP bardzo dziękuję za tak podbudowujący komentarz. Cieszę się, że poniosło.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Cześć!

 

Ostatnio mam jakieś szczęście do jednorożców, albo o nich pisze (choć betujący chcą je pogonić), albo na nie trafiam…

Przyjemne, na początku szczypta subtelnego erotyzmu, później spełnienie dziewczęcych marzeń (no dobra, może nie tylko dziewczęcych) a w międzyczasie… Krótka i treściwa kreacja bohaterki. Pomysłowe, niestety przed lektura przeczytałem tagi i przez to twist słabiej wybrzmiał, ale i tak wszystko zagrało. Udany króciak, choć fizyki kwantowej tu nie widzę ;-)

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Jeśli chodzi o ‘’Anioła stróża historie prawdziwą” jest już w sumie wymyślona i poukładana, z resztą wg waszych sugestii. Za nic, nie da rady wcisnąć ją w tak króciutki szorcik. Wraz z czerwcem skończy mi się deadline w robocie, to siądę, napiszę, wrzucę i nie omieszkam Cię zawiadomić. cheeky

Czekam zatem, Inanno, bo to dobra historia jest :)

Known some call is air am

krar85 nie daj gonić jednorożców, jednorożce są świetne i mają wielowymiarowy wydźwięk w tekstach.

No nie, fizyki kwantowej jako takiej tu nie ma. Rozmowa z panią fizyk była tylko inspiracją, ale bardziej kwestie reiki i kreacji. Choć, biorąc pod uwagę, że przez całe życie fizyka w każdym wydaniu, to dla mnie magia i czary…

Fajnie, że wpadłeś przeczytać. Dzięki.

Pozdrawiam

 

Outta jasne. Do tego z życia wzięte.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Udane połączenie obyczajówki i onirycznego urban fantasy z ponurym kryminalnym twistem. Zgrabnie operujesz kontrastami, przechodząc z jednej konwencji do drugiej. Przy innym tekście można by się do takich mocnych kontrastów przyczepić, ale tutaj akurat pasują, budują pewien nastrój mrocznej baśni. Moment, kiedy bohaterka dostrzega swoją podobiznę na herbie rycerza, niepokojąco potęguje poczucie nierealności – wtedy wiemy już, że to albo sen, albo alternatywna rzeczywistość, albo… no właśnie. Podoba mi się też foreshadowing w pierwszym akapicie, o którym wspomniał wyżej czeke (”dziewczyna wiedziała, że zaraz zgaśnie”).

Mimo oniryzmu tekst jest bardzo przejrzysty – i fabularnie, i kompozycyjnie.

Podsumowując – udany szort. :)

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

<no i zeżarło komentarz; wersja 2.0>

 

Udany tekst – zgadzam się z black_cape – fajnie i po swojemu operujący znanymi motywami, nastrojowy, dobrze budujący napięcie. Zasługuje na finałowego klika.

ninedin.home.blog

black_cape bardzo się cieszę, że zabieg z herbem się spodobał, bo jestem z niego dumna.

Miło, że baśń, choć mroczna, podeszła.

 

ninedin dziękuję bardzo.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Cześć!

Uwaga, komentarz może zawierać śladowe ilości SPOILERÓW.

Niestety, opowiadanie mi nie podeszło. Nie przepadam za onirycznymi klimatami, a tu w dodatku zabrakło mi jakiejś wyrazistej fabuły. Właściwie od początku można się domyślić, w jaką stronę zmierza historia, a przy tym przez większość czasu jet cukierkowo-lajtowa, niewinna jak Sansa Stark tuż po przybyciu do Królewskiej Przystani, a przy tym zwyczajnie mało interesująca. Po ostatnich gwiazdkach oferujesz twist – ale czytelnik zdążył go już dawno zgadnąć, więc wrażenia nie robi. Tytuł wiele zdradza; gdyby nie on, pewnie można by jeszcze trochę pograć z oczekiwaniami czytelnika, poudawać, że bohaterka tylko śni (pomijając, że kończenie opka słowami: "A potem się obudziła. To był tylko sens, lol.", jest chyba jednym z najgorszych sposobów na puentowanie tekstu, z jakimi się spotkałam).

Poza tym twist wypada nieco oszukańczo, ponieważ (na poziomie historii) nic nie zapowiada, żeby Ania była w niebezpieczeństwie. Ot, wraca sobie do domu, spotyka jednorożca, patataja sobie na nim do magicznego królestwa, wszystko jest git i eleganio – a tu wtem, trup, niczym niezapowiedziany. Kiedy laska zdążyła zemrzeć? Nie wiadomo. Czy od początku była martwa, czy dopiero w drodze do domu doszło do mordu? Nie wiadomo.

Także tym razem nie przekonało, niestety :(

three goblins in a trench coat pretending to be a human

gravel ależ oczywiście, że wiadomo dokładnie kiedy Ania umarła.

 

dziewczyna wiedziała, że zaraz zgaśnie – część osób dobrze to odczytało: ona wie, że zaraz umrze. Niby wraca do domu, ale tylko duchem, przecież dopadł ją Kuba Rozpruwacz – ostatni nader hojny klient. 135 lat temu o bycie Rozpruwaczem podejrzewano osoby z wyższych sfer, a nawet kogoś z rodziny królewskiej.

Zobaczyła zwierzę wraz z zanikającym blaskiem ulicznych latarni – no i umarła, a raczej w tej konwencji opuściła ten łez padół, swoje własne piekło, bo do lepszego ze światów miał ją właśnie przeprowadzić jednorożec.

 

Twist miał wypaść oszukańczo. Bo czemu niby coś miałoby wskazywać, że Ania jest w niebezpieczeństwie. Ona już nie żyje, a jednorożec niesie ją do jej wymarzonego, baśniowego nieba i rycerza, niebezpieczeństwa tego świata już za nią.

Ja wiem, że ten szort odczytywany wprost będzie taki se i nie porwie, bo nie ma jak. Ale to nie jest historia o zamordowanej prostytutce, której śniło się, że znalazła się w bajce. Nie chciałam tym razem zaskakiwać spektakularnym twistem i budować mocno wybrzmiewającą, mrożącą krew w żyłach historię. Dlatego postawiłam na symbolizm.

To opko powstało z kilku inspiracji, ale zaczęło się od rozmowy o wierze, niebie, życiu pozagrobowym itd. Powtórzę się: chciałam napisać coś z jakąś furtką, wyjściem awaryjnym, drogą ucieczki przed niczym. Dla tych co się miotają.

 

Dziękuję, że przeczytałaś, szkoda, że nie przekonało.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Przeczytałem. Wyszło cukierkowo – taka bajka, którą brutalnie łamiesz w finale. Z pewnością plus za treściwość. Tekst jest bardzo krótki, a choć nie ma linii fabularnej, to co nieco się dzieje.

Końcówka mało interesująca, schematyczna. Może tu mam pewien niedosyt, ale jak na tekścik pisany pod wpływem impulsu, nie jest źle :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

gravel ależ oczywiście, że wiadomo dokładnie kiedy Ania umarła.

 

dziewczyna wiedziała, że zaraz zgaśnie – część osób dobrze to odczytało: ona wie, że zaraz umrze. Niby wraca do domu, ale tylko duchem, przecież dopadł ją Kuba Rozpruwacz – ostatni nader hojny klient. 135 lat temu o bycie Rozpruwaczem podejrzewano osoby z wyższych sfer, a nawet kogoś z rodziny królewskiej.

Prawdę mówiąc, taka interpretacja zupełnie nie przyszła mi do głowy. Może przez to, że u mnie w mieście latarnie są gaszone o północy ;)

 

Twist miał wypaść oszukańczo. Bo czemu niby coś miałoby wskazywać, że Ania jest w niebezpieczeństwie.

Wydaje mi się, że w przypadku tego tekstu od początku zakładałam, że coś jest na rzeczy, bo przecież nie może chodzić wyłącznie o to, że laska spotkała jednorożca, który zabrał ją do krainy wiecznej szczęśliwości. Musi być w tym jakieś drugie dno, jakiś twist – co zresztą sugerował tytuł. Ale wracając do oszukańczości twistów – ja tego bardzo nie lubię. Uważam, że twisty powinny z czegoś wynikać. Dobry twist nie polega na tym, że na końcu opka o księgowym Stasiu wychodzi na jaw, że Stasiu tak naprawdę jest welociraptorem. Jeśli jest to w jakiś sposób podbudowane i twist wynika z fabuły, autor podrzuca jakieś tropy sugerujące rozwiązanie zagadki lub choćby sygnalizujące, na czym czytelnik powinien skupiać uwagę – okej. Ale kiedy autor celowo zataja przed czytelnikiem pewne informacje, żeby zakończyć triumfalnym “Haha! Stasiu jest welociraptorem! Nie spodziewałeś się tego, co?” – to gdzie w tym wszystkim fun i satysfakcja z rozwiązywania zagadki?

To jest oczywiście przerysowany przykład i nie twierdzę, że Ty w ten sposób “oszukałaś” czytelnika. Mogło mi coś umknąć, jakieś istotne dla interpretacji tego tekstu informacje, jak choćby myk z latarnią.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Historia za historie. Adaam naciął dłoń znalezionym na parkowej ścieżce, kawałkiem szkiełka. Miał gotowy wiral. W kieszeni podrabianych emek " tylko prawda" Politkowskiej. Jego ulubioną ławeczkę, jakieś tępe chuje ofladrowały ledami podłączonymi do zjaranej latarni. Nic. Pójdę koło awf-u. Jak pomyślał, tak zrobił wszedł na pergolę i chciał przedostać się koło bramy ogródka Japońskiego. Wszędzie pełno psów i kotów.. Fontanna oparkowana furami Porshea. Wiadomo że nikt nic nie jebnie,.. ale manewry musiały się odbyć. Bip bip! Odeżwał się komunikator. Czarny adaś odkleił folię z selfiokamerki. Stary skin, ale dość cywilizowany. Wkurwił się pewnie na mój wpis na fb, że chcę spierdolic do Izraela jako azylant polityczny. Siedział w domu z kibicem i gadając do mnie że co ja odpierdalam, mierzył przez chwiłę w kamerkę, a potem w głowę prosiaczka z zabawkowego rewolweru. Kurwa! Będę za godzinę. Już takim jestem frajerem że nie mogę sobie dupy znaleźć, i dę w sobotni eieczór, poczytać książkę do parku.. wydarłem się na komunikator. Z jednej strony go rozumiałem, straty wizerunkowe. Dobra krew spierdala do Izraela. Ale zakurwił mnie celując w prosiaczka. Będę z godzinę. Warknąłem i ruszyłem na azymut.wyrobiłem się w pięćdziesiąt minut. Przedzierając się przez weekendowo zdziczałą masę ludzką. Sam już nie wiedziałem wtedy czy żal im krwi, czy chcą mnie rozjebać. Huj! Dotarłem uspokoiłem ich ziołem. Debile stwierdzili że chuj że mam przy sobie 10gr. Idziemy na miasto.. Oni jako ochrona, no że są kurwa zawodnicy, to fakt. Skin kibic i lewicowy pacyfista. No kurwa trio z bellewille. Jak mijaliśmy kolorowych to musiałem nastawiać ryja, że najpierw muszą mnie rozjebać. E końcu jestem pacyfistą. Kłuciło im się to z misją i się trochę wieszali, tak, że rozróby nie było. Jak chcieli lać czarnych kołopasażu Niepolda to wytłumaczyłem im że patrzę na ludzi jak na zioło orange, lemon, skunk czy fiolet. Ważne by miał moc i tym kieruje się moja klasyfikacja. A wogóle to patrzę na pochodzenie pod tym kątem gdzie rośnie jaki zioło i gdzie rosną najlepsze liście koki. Pasaż Niepolda z uznaniem pokiwał głowami. Przetoczyliśmy się przez parę knajp. Procedura wszędzie ta sama. Oni chcieć robić terror, ja wtedy nastawiać im ryj i tłumaczyć niewerbalnie ochronie, że jak coś to będzie spokuj bo im karki poskręcam. Logiczne oni mnie chronić jako lewaka, potencjalnegouchodźcę z Izraela, pokazać że może jebnięty, ale swój więc go nie ruszać, a ja że ich w razie czego zajebie gdyby chcieli zrobić jakiś rozpierdol. Wszystko doskonale kurwa logiczne. No i pax chummus wypiliśmy parę szotów, kilka piwek. Ziomeczki poszli na szluga, ja ofiarnie przypilnowałem stolika w jednym z lokali by nam nikt nic niedorzucił do złocistego płynu perlącego się w szklaneczkach. A że lokal był przyjemny i wytapetowany gazetą robotniczą od podłogi po sufit. To siedząc tyłem do witryny wyglądałem co chwilę za siebie czy nie robią jakijś awantury i czy nie będę musiał wjebać szyby szyby hookerem by dołączyć do rozpierdolki. W końcu jestem ultrasem Policji a tego wieczora bylito moi companeiros.. co niestety kurwa zobowiązuje! Jak już wyciągnąłem książkę, rad że mam odpowiednie miejsce, spokój, trzy piwa, shota i przygląda mi się jakaś brunetka. Uznałem że mnie olali i poszli sobie wpizdu.. Ale nie, wrócili, no cóż, skin i kibic chroniący ultrasa Policji. Dobrzy kurwa są :D. Ot dzionek/noc z lekka pojebawszy, minęła . Rozpłynęliśmy się jak desant w tłumie, kolejno dopiwszy swoje piwa.. ;)

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Astrid w końcu w międzyczasach udało mi się przeczytać cały tekst i nawet moment zadumać.

Oprócz tego, że uwielbiam twoje opki, nie ważne gdzie i w jakkiej formie je wrzucasz,

no i oprócz tego, że ich nienawidzę, bo lejesz tekstem, jak wiosenny deszcz wodą, co doprowadza mnie do szału,

to klimat, jak najbardziej w mój się wbija, za każdym razem. No cóż, nie wiele lat nas rozdziela, nie czarujmy się.

Mój brat jest tak starym kibolem, że siedzi z tymi swoimi kumplami na ławce “Geriawit Kibice” i nikt ich nie rusza, bo “nie lza” bić starych chłopów – legendy. Ani jedna strona ani druga nie startuje. Ale w dawnych czasach bywało różnie, zwłaszcza jak chodził w kolorach: w koszulce i z szalikiem. Często więcej szczęścia niż rozumu i niezrozumiały zbieg okoliczności zęby (jeśli nie coś więcej) uratował.

W latach ‘80 byłam ciągana na mecze, bo starzy kazali się gówniarą opiekować (9 lat różnicy). Moja bratanica rocznik +90 ma te same wspomnienia, więc przy tequili czasem wspominamy i śpiewamy:

“Kto nie skacze, ten za Ruchem, hop, hop, hop.”

Poza tym: Pacyfizm to zło. Zawsze, wszędzie i w każdym aspekcie. A jeśli ktoś uważa wprost przeciwnie, to znaczy, że jeszcze nie doświadczy prawdziwej , chamskiej, bezsensownej przemocy, zła, chamstwa, czy sq%#&yństwa od bliźniego. No życzę, z całego serca, dalsze życie w tej niewiedzy. Bo w prawdziwym życiu trudno się od tego odżegnać, choć nie wiem, jak byśmy się pilnowali.

Fajnie, że przy procentach potrafią się dogadać ludzie z różnych bajek. Taka słowiańska przypadłość. Choć chyba nie tylko słowiańska. Na weselu mojej kumpeli, zbieranina z całej Europy świetnie się bawiła, a młodzi Holendrzy robili sobie selfie z Polakami na dowód, że pijąc z nami, jeszcze stoją na nogach.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Przeczytałam, ale zrozumienie chyba nie chciało się włączyć i pewnie dlatego nie wiem, co tak naprawdę i kiedy tam się wydarzyło. Innymi słowy – nie wiem, co miałaś nadzieję opowiedzieć. I tak jak mogę przyjąć do wiadomości, że dziewczyna miała omamy związane z jednorożcem, to zupełnie nie wiem skąd się wziął Kuba Rozpruwacz i kiedy dokonał dzieła. 

 

za­ci­ska­jąc kur­czo­wo nogi wokół boków… → Nie umiem zobaczyć nóg zaciśniętych wokół I/ wokół II boków.

Proponuję: …przy­ci­ska­jąc kur­czo­wo nogi do boków

 

dwor­nie skło­nił się w kie­run­ku ro­ga­te­go ogie­ra… → …dwor­nie skło­nił się przed rogatym ogierem

Kłaniamy się przed kimś, nie w czyimś kierunku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

reg dziękuję bardzo za korekty, oczywiście już poprawione.

Fakt, trudno zacisnąć nogi wokół końskich boków, bo albo koń mikry, albo nogi nadzwyczaj długie musiały by być.

 

Fajnie, że przeczytałaś, nawet jeśli rozumienie się nie włączyło.

Dziewczyna nie miała omamów. Ona umarła i poszła do nieba, takiego jakie sobie wyśniła i… pewnie takiego na jakie zasłużyła. Jednorożec przeprowadza ją, a raczej jej ducha, w zaświaty. Rozpruwacz to w domyśle ostatni, hojny klient.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Inanno, być może zrozumienie nie włączyło się dlatego, że nie wierzę w życie po śmierci. Jednakowoż dziękuję za wyjaśnienia – rzecz stała się jaśniejsza. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 być może zrozumienie nie włączyło się dlatego, że nie wierzę w życie po śmierci

yes

Known some call is air am

Stowarzyszenie robotów białkowych nie takie znowu małe wink

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Ładnie napisany tekst. Mimo to – nie rzucił na kolana. No, szkoda dziewczyny, ale nawet i to nie do końca, bo nie trafiła źle. Kubę by wypadało złapać…

Powiedz mi, jakie jest twoje niebo, a powiem ci, kim jesteś?

Babska logika rządzi!

Powiedz mi, jakie jest twoje niebo, a powiem ci, kim jesteś?

Finkla ładne podsumowanie tego szortu. W punkt.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Nie lubię brutalnych zakończeń chociaż gdyby zakończenie byłó szczęśliwe to byłoby zbyt cukierkowo. Tak źle a tak niedobrze. Ale podoba mi się sposób w jaki przeprowadziłaś dziewczynę do nieba. 

Dziękuję. Tu szczęśliwe zakończenie, w sensie dziewczynę uratowali, chyba nie byłoby szczęśliwe dla samej bohaterki. Dostała to o czym marzyła.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Nowa Fantastyka