- Opowiadanie: Marcin_Kamala - Śmierć w balecie

Śmierć w balecie

Oceny

Śmierć w balecie

Jeszcze raz przyjrzał się leżącym wokoło ciałom.

Legendy nie umierają, panowie.

Jak więc zdechliście pośrodku lasu? Zapomniani? Kto wspomni wasze imiona? Kalem szerzej otworzył oczy. Stłumił odruch, który kazał mu się porzygać. Nie wymiotował… Sprawę ułatwiało to, że od dwóch dni nie jadł. Słodki smród śmierci zastępował, wypełniał, wypierał uczucie głodu. Szkoda, że z wyrzutami sumienia i strachem nie było podobnie. Tych niełatwo było się pozbyć. Kalem widział ciała. Poskręcane i porzucone w nieładzie niczym marionetki po kiepskim występie. Był im to winien. Więc patrzył. A widział ich ułożonych dość niezwykle.

Dopiero teraz książę dostrzegł, że ciała nie były rozrzucone przypadkowo. Leżały wokoło czegoś, jak gdyby żołnierze atakowali coś, czego nie mogli pokonać, wobec czego pozostali bezradni. Mimo wszystko wszyscy polegli w starciu z tym czymś wykraczającym poza ich umiejętności i doświadczenie.

Pierwszy z żołnierzy stłoczonych w dziwnym kręgu leżał w niemal teatralnej pozie, niczym członek przydrożnej trupy. Jego ramiona wyrzucono ku górze.

Zajebista wszak z niego, kurwa, baletnica. Jak widać nowy trend dotarł aż do królewskiej gwardii. Jedna noga, zakrwawiona i pozbawiona nagolenicy leżała wykręcona jak gdyby marny reżyser widowiska chciał zwrócić uwagę widza na siny księżyc zwieńczający dzieło psychopatycznego autora. Księżyc był ponoć ważny. A co tam…

Książę przełknął ślinę. Chciał, żeby mu się, cholera, zakręciło w głowie. Ale się nie zakręciło. Spojrzał na drugie z ciał…

Żołnierz leżał na plecach. W jego ciele tkwił miecz. Kalem przyklęknął i przymknął powieki, chcąc wyostrzyć zmysły. Przez chwilę oddychał. Kretyn. Zamiast świeżego powietrza do jego płuc dostał się plugawy odór śmierci i rozkładu. Chociaż… może sprawiła to tylko książęca wyobraźnia? Ciało było jeszcze ciepłe. A żołnierz z pewnością cuchnął i za życia. Gdy Kalem otworzył oczy, odważył się przyjrzeć martwemu kompanowi. Twarz żołnierza wykrzywiona była w grymasie bólu. Tors mężczyzny, choć skryty w zbroi, przecinał wciąż tkwiący w ciele miecz, połamany w wielu miejscach. Kalem przyjrzał się prostej rękojeści. Trzpień głowni wykonany został poprawnie, a mimo to miecz musiał pęknąć, kiedy ktoś wbił go w masywne ciało królewskiego żołdaka. Tors przecięty był od boku aż do serca. Kto miał na tyle siły, by przebić mieczem zbroję imperialnego żołnierza i umieścić ostrze tuż pod jego szyją?

Kalem z trudem wstał. Należało ruszać dalej. Napastnik mógł wciąż krążyć po okolicy. Podobnie jak wrony, które zaczynały zataczać nad miejscem masakry coraz bardziej ciasne kręgi.

Trzeci z żołnierzy leżał w pewnej odległości od pozostałości ogniska, tlących się drewien i skaczących wokoło iskierek.

Romantycznie z tymi iskierkami. Nic tylko tu kolację zrobić. Nawet oświadczyć się można. Podobno królewski brat, Agelos, ostatnio miał podobne zapędy. Chciał zdobyć serce dawnej ukochanej. Zabicie jej męża było może nie najlepszym początkiem… No, ale te iskierki… Kto wie, wszak niewiasty potrafią być nieodgadnione, podobnie jak ich serca.

Kalem zbliżył się do trupa, mimowolnie lekko pochylając głowę. Ojciec zawsze powtarzał mu, że martwym należy się szacunek. Trudno było to zrozumieć? Dlaczego ciało miało zasługiwać na godniejsze traktowanie niż żywy człowiek?

Żołnierz wciąż miał otwarte oczy. Gapiły się gdzieś ponad to wszystko, jak gdyby chciał pokazać, że znajduje się w tym miejscu całkowicie przypadkiem i że tak w ogóle to nic go te sprawy nie dotyczą. Książę zmrużył oczy. Z martwej piersi żołdaka wystawało coś ostrego, przypominającego… gałęzie? Naprawdę ktoś przebił jego okuty w kolczugę tors drzewem?

Czwarte ciało wyrzucono niemal poza obozowisko. Zbliżając się do niego, książę zastanawiał się, jaki wyraz przybrała twarz zabitego. Może wciąż widniała na niej śmierć, może był to strach, determinacja, chęć życia za wszelką cenę, nawet tak zdegenerowanego? Ciało nie dostarczyło jednak odpowiedzi. W miejscu głowy ziała pustka, jak gdyby część żołnierza zapadła się lub została wyrwana. Członki leżały bez życia, sztywne i puste.

Piąty żołnierz nosił na ciele wiele ugryzień, jak gdyby jakiś szaleniec postanowił rozerwać go za pomocą wyjątkowo ostrych zębów. Głowa była niemal do cna oderwana od szyi, kończyny rozrzucono w nieładzie, lewa ręka leżała całkowicie oderwana od ciała kilka metrów dalej, tuż obok kociołka z gotowanym jakiś czas wcześniej zwierzęcym mięsem. Oby zwierzęcym…

Kalem rozejrzał się wokoło. Płonące drwa złożone niechlujnie w nierówny stos, co zapewne miało zasługiwać na miano ogniska, powoli się dopalały. Kilka niewielkich gałązek niespiesznie żarzyło się w mroku. Książę wiedział, że ma niewiele czasu, by wrócić do konia i odjechać… jak najdalej stąd. Drzewa otaczające niewielką polanę chyliły się, jak gdyby dźwigały w konarach ciężar ponad siły. Mężczyzna usłyszał szept. Cichszy od myśli. Jak gdyby pod jego własną skórą pojawiło się ostrzeżenie…

To człowiek.

… przed nim samym.

Młodzieniec spojrzał w górę i natychmiast poczuł na skórze wilgoć. Rozgwieżdżone niebo było tej nocy bezchmurne… skąd więc deszcz?

Do jego uszu popłynęła delikatna melodia… nucenie? Ktoś niespiesznie nadawał wiatrowi rytm, trącał liście, gwizdał? Melodia była wolna, przerywana, hipnotyzująca…

Niespieszna…

Subtelna… Książę zakołysał się i obrócił kilka razy. Jego jasne oczy zaszły mgłą.

Skąd deszcz… z bezchmurnego nieba?

Gorąca wilgoć spływała po jego stygnącym ciele, jak gdyby chciała wyssać życie z każdej z żył. Mężczyzna uśmiechał się. Nareszcie było mu ciepło… i tak błogo. Krew sącząca się z rozpłatanego gardła błyszczała na kosztownym, zdobionym pancerzu. Zbroja to ważna rzecz, a ta – odziedziczona po ojcu – na zawsze miała być przekazywana z pokolenia na pokolenie.

******

Pierwsze ptaki zaczęły ostrożnie zniżać lot.

Szóste ciało leżało nieopodal ogniska. Na młodej twarzy rycerza malował się uśmiech.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Dość trudno napisać coś więcej o zamieszczonym, stosunkowo krótkim fragmencie, nie znając początku ani kontynuacji. 

Z usterek – przykładowo tutaj wyszło niemal masło maślane:

Mimo wszystko wszyscy polegli w starciu z tym czymś wykraczającym poza ich umiejętności i doświadczenie.

Warto wspomnieć o wulgaryzmach.

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Zajebista wszak z niego, kurwa, baletnica. Jak widać nowy trend dotarł aż do królewskiej gwardii.

To myśl lub słowa bohatera? Jeśli tak, zapis jest niepoprawny. Jeśli to komentarz narratora, to czy on jednocześnie jest bohaterem? Inaczej powinien być bezstronny?

 

Przez chwilę oddychał. Kretyn. Zamiast świeżego powietrza do jego płuc dostał się plugawy odór śmierci i rozkładu.

Podobnie → Narracja. Komentarz/Myśl/Wypowiedź. Narracja.

 

Tors mężczyzny, choć skryty w zbroi, przecinał wciąż tkwiący w ciele miecz, połamany w wielu miejscach.

Połamany w wielu miejscach miecz przecinał tors. To chyba niemożliwe. Trzeba przeredagować.

 

plugawy odór śmierci

Plugawy → “taki, który wywołuje obrzydzenie swoim zachowaniem, jest niemoralny” (PWN)

Czy odór może być plugawy?

 

kończyny rozrzucono w nieładzie

Czy zwykle rozrzucanie kończyn ma ustalony ład? Jeśli mamy do czynienia z mordercą, który pozostawia wiadomość przez ułożenie zwłok (czy kończyn), ok. To chyba nie jest ten przypadek, więc “kończyny rozrzucono” wystarczy.

 

Mężczyzna usłyszał szept. Cichszy od myśli. Jak gdyby pod jego własną skórą pojawiło się ostrzeżenie…

To człowiek.

… przed nim samym.

Myśli są bezdźwięczne. Zapis tego fragmentu jest błędny. Nie rozumiem z tego nic.

 

Rozumiem zamysł, ale zapis jest nie do przyjęcia i nie do przebrnięcia. Niektóre porównania są błędne, a opisy niezrozumiałe. Dialogi i myśli bohaterów zapisujemy w określony sposób (w zakładce opowiadania → poradniki można znaleźć dużo cennych rad), a tutaj wszystko jest pomieszane.

Wydaje się, że chcesz nam przedstawić coś bardzo ciekawego. Makabrycznego również. Zaciekawiło mnie to, ale nie jestem w stanie zrozumieć przebiegu zdarzeń. Musisz usystematyzować zapis i jeszcze raz przemyśleć opisy, a może wyjść z tego perełka. Zachęcam do popracowania nad tym fragmentem, bo wciąga, ale czytelnik potyka się raz po raz i przez to się zniechęca.

Powodzenia!

Cześć Marcin_Kamala !!

 

Fajnie to opisane. Podobało mi się. Można było sobie to dobrze wyobrazić! Powodzenie w tworzenia całości!

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo Wam dziękuję za Wasze komentarze. M.G. Zanadra, jestem pod wielkim wrażeniem Twojej wnikliwości. Co nieco wiem o języku, ale jeśli chodzi o samą redakcję na pewno kuleję. Trzeba było przed laty wybrać inną specjalizację.

Czasem szybciej myślę, niż piszę i faktycznie wychodzi z tego jakiś upośledzony strumieniomyślowy twór.

Obiecuję, że popracuję (nad tym fragmentem i nie tylko).

 

Pozdrawiam :)

Powodzenia, dziękuję i pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka