- Opowiadanie: ostam - Prosta Wieża w Pizie

Prosta Wieża w Pizie

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Prosta Wieża w Pizie

Edda wychyliła się przez balustradę i spojrzała na miasto, ginące w mrokach nocy. Dopiero z wysokości wieży mogła zobaczyć, jak duża była Piza.

Koło dziewczyny stanął Galileusz w powłóczystych, czarnych szatach. Na głowie miał szpiczasty kapelusz, a na ramieniu białą papugę.

– Edda, jak myślisz, czemu cię tu przyprowadziłem?

– Nasza magia jest silniejsza bliżej gwiazd, tak?

– Czujesz moc, bardzo dobrze, ale to nie jest główny powód. Dla maksymalnego wzmocnienia wieża powinna celować w Gwiazdę Polarną. Budowlę trzeba przechylić.

– Nawet ty nie masz tyle siły!

– Dlatego potrzebujemy ofiary. Najlepiej, żeby osoba pochodziła z rodziny o ugruntowanych tradycjach magicznych.

Edda cofnęła się z przerażeniem.

– Spokojnie, nic ci nie grozi. Myślałem o twojej siostrze. Musisz mi ją przyprowadzić.

– Nigdy! Jak śmiesz mi to proponować?! Nie mam najmniejszego zamiaru poświęcać rodziny dla twoich głupich ambicji!

– Gdy uzyskam dostęp do energii Polaris, będę mógł zrobić wszystko. Sprawię, że Ziemia zacznie krążyć wokół Słońca, wyrwiemy się spod jarzma Kościoła. Zdobędę władzę, a ty będziesz u mojego boku.

– Dureń! Trzeba było nie zaczynać afery ze Słońcem po pijaku!

– Tak się odzywasz do swojego mistrza?!

Galileusz uniósł rękę, ale Edda była szybsza. Rzuciła się po schodach w dół, wypowiadając zaklęcie wiążące sznurówki. Biegnąc spiralą stopni, usłyszała jeszcze przekleństwa Galileusza. Był lepszym magiem od niej, ale dla zaplątanych sznurówek nie było kontrzaklęcia.

Po kilku minutach stwierdziła z przerażeniem, że Galileusz nie odpuścił i podąża niedaleko za nią. Zablokowała lecącą w jej stronę błyskawicę i przyspieszyła kroku.

 

***

 

– To łaskocze! – zawołałam.

W bibliotece była tylko nasza dwójka, nie licząc Wielkiej Kamiennej Twarzy Z Liśćmi Na Głowie. Wszędzie wokół leżały zwęglone fragmenty książek.

– A teraz swędzi, no, co jest?!

– Spójrz w lustro.

Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku: obie ręce i głowa lewitowały nad dwiema nogami. To, że pomiędzy górą a dołem ciała niczego nie było, wydawało mi się bardzo zabawne, ale nie umiałam zrozumieć dlaczego. Siostra, stojąca obok mnie, wyglądała identycznie, z tą tylko różnicą, że jej włosy były czarne, a moje kasztanowe.

Po dłuższych oględzinach zauważyłam, co jest nie tak.

– To brwi! Próbują się wyrwać i pójść w swoją stronę. Musiały się zakochać.

– Ojej, co my teraz zrobimy?

– Nie wiem, może spytamy Wielkiej Kamiennej Twarzy Z Liśćmi Na Głowie?

– Dobry pomysł.

– Słucham was od samego początku – odezwała się Wielka Kamienna Twarz Z Liśćmi Na Głowie. – Najlepiej ściąć jedną brew i wyrzucić do miasta przez portal w oknie.

Siostra podeszła do mnie z żyletką, zgoliła jedną brew i zgodnie z poleceniem wyrzuciła ją przez okno. Portal się zamknął.

Żal ścisnął mi serce. Poczułam słoną wodę skapującą znad lewego oka.

– Druga brew płacze. Nie może wytrzymać rozłąki. Mi też robi się smutno, pomocy!

– Wielka Kamienna Twarzy Z Liśćmi Na Głowie, co teraz? – zapytała siostra drżącym głosem.

– W sytuacjach kryzysowych pozwalam na skracanie mojego imienia do samej Twarzy. Tymczasem niezawodnym sposobem na zwalczenie objawów porozstaniowych jest zapomnienie. Musicie usunąć brwi wspomnienia.

– Jak to zrobić? – zapytałam, czując, jak głos zaczyna mi się łamać.

– Ten regał po prawej to biblioteka wspomnień. Nie patrzcie tak na mnie, to nie jest żadna metafora. Musicie spalić przynajmniej kilka książek.

Zabrałyśmy się z siostrą do palenia. Szło nam całkiem nieźle, gdy…

Siedziałam na podłodze w bibliotece. Było mi ciepło, bo ogrzewały mnie płonące książki. Ogień trzaskał wesoło na drewnianych okładkach. Koło mnie stała kobieta ze śmiesznym wyrazem twarzy, a dalej była kamienna głowa. Całkiem mi się tu podobało.

– Twarzy! – zawołała kobieta obok mnie. – Co się stało?

– Zniknęła jej część wspomnień. Nie wpadłyście na to, że wspomnienia brwi i głowy są współdzielone?

– Ojej, ale co my teraz zrobimy? Przecież ona nie może tak żyć.

– Jeśli chcecie, żeby wspomnienia wróciły, musicie znaleźć drugą brew. Ona ciągle o wszystkim pamięta.

– Ale portal w oknie się już zamknął! Jak tam dotrzeć?

– Macie wybór. Do celu da się dojść z dwóch stron, dwiema drogami. Jedna zaczyna się w obrazie i, jak same widzicie, prowadzi przez Pizę. Druga jest za tamtymi podwójnymi drzwiami i prowadzi przez Nieskończone Pola Ostrych Lodowych Szpikulców.

– Pójdę przez Nieskończone Pola Ostrych Lodowych Szpikulców! – krzyknęłam i podbiegłam do podwójnych drzwi.

Potknęłam się. Na szczęście rąk i nóg nie miałam niczym połączonych, bo inaczej Wielki Lodowy Szpikulec zrobiłby mi krzywdę, a tak przeszedł tylko przez powietrze. Zawróciłam.

– Jednak nie chcę tamtędy. Wolę Pizę.

– Wielka Kamienna Twarzy, czy możemy pójść razem? – spytała kobieta, dalej patrząc na mnie z dziwnie skrzywionymi ustami.

– Jest to wysoce niewskazane. Jeśli któraś z dróg okaże się niemożliwa do przejścia, cała misja zakończy się niepowodzeniem.

– Dobrze. W takim razie ja pójdę przez Szpikulce – postanowiła kobieta – a ty idź przez Pizę. Musisz szukać takiego domu ze słupem obok. Z wieży powinnaś go zobaczyć. Tylko uważaj na siebie, dobrze?

– Dobrze – odparłam, wskakując do obrazu.

Poczułam się oszukana, bo na obrazie była ładna wieża, a ja pojawiłam się w brudnej uliczce. Za to przechodząca obok mnie dama była nieziemsko piękna. Nie chodziło nawet o jej twarz ani smukłe ramiona. Miała na sobie cudowny, czerwony kawałek materiału. Porozglądałam się chwilę i znalazłam stół, na którym leżało więcej takich kawałków. Za stołem siedział człowiek, ale pobiegł gdzieś, jak tylko mnie zobaczył. Założyłam jeden z kawałków i poszłam szukać wieży.

Kilka godzin chodziłam bezskutecznie po uliczkach. Wchłonął mnie labirynt domów i posiadłości. Niektóre były ładne, ale nie tak, jak wieża. Zdesperowana, postanowiłam zapytać o drogę. Zobaczyłam trzech mężczyzn. Pobiegłam w ich stronę. Jeden z nich przyparł mnie do muru i zaczął ściągać ze mnie kawałek materiału. Gdy tylko mu się udało, wszyscy uciekli. Bardzo śmieszne.

Zrobiło się ciemno. Traciłam już nadzieję na znalezienie kogokolwiek, gdy obok mnie wylądował biały ptak.

– Biały ptaku, jak trafić do wieży?

– Idź za mną – zaskrzeczał.

Ptak świetnie znał miasto. Już po kilkunastu minutach stanęłam pod wieżą i znalazłam schody na górę.

Wejścia na szczyt ktoś pilnował. Albo raczej coś. Bezkształtne, podłużne, całe otoczone skórą, z dwiema odstającymi półkulami. Stwór skoczył, przewracając mnie na stopnie. Zaczął wpychać się pod kawałek materiału. Już odzyskałam równowagę i chciałam go z siebie zrzucić, gdy…

 

***

 

Narzuciłam kołdrę na głowę i zacisnęłam powieki. Nic nie dało. Nieszczęsny księżyc przebijał się przez zasłony i stos pierzyn. A może to nie światło odpędzało sen, tylko oczekiwanie? Och, jak ja bym chciała, żeby było jutro!

Drzwi otwarły się z trzaskiem i do pokoju wpadła Edda, moja siostra. Kasztanowe loki pozlepiały jej się od potu.

– Michelina, wstawaj! Szybko! – krzyknęła.

– Zwariowałaś? Nie mam najmniejszego zamiaru!

– A ja nie mam czasu na wyjaśnienia. Musimy uciekać!

– Jak to uciekać?!

– Galileusz nas goni. Musimy wynieść się z miasta.

– Dzień przed ślubem?! Chciałaś uczyć się magii, proszę bardzo, ale teraz radź sobie z nim sama!

– Ale on szuka ciebie!

– Jak to mnie? W takim razie idź i go zatrzymaj!

Okno eksplodowało. Do pokoju wpadł gorący wiatr. Edda wyciągnęła z kieszeni małą buteleczkę i jednym łykiem wypiła zawartość. Zrobiła się blada na twarzy. Chciałam uciekać, ale ledwo wygramoliłam się z łóżka, siostra złapała mnie za rękę i wykrzyczała zaklęcie.

Znalazłyśmy się na środku dziwacznej biblioteki z księgami oprawnymi w grube, rzeźbione deski. Jedyne okno wychodziło na nieznane mi miasto, a za drzwiami widziałam niekończące się pole poszarpanego lodu. Jedynym elementem przypominającym dom był obraz z Prostą Wieżą. Ktoś powiesił go krzywo.

– Masz mnie natychmiast przenieść z powrotem! – wrzasnęłam.

– Galileusz cię zabije!

– To niech mnie zabije, ale nie mam najmniejszego zamiaru spędzać w tej klitce ani chwili dłużej!

– Uratowałam ci życie, a ty…

Rzuciłam się na siostrę. Zaczęłam drapać jej twarz paznokciami. Odepchnęła mnie i uniosła rękę do zaklęcia, gdy odezwał się niski głos, dochodzący jakby spod ziemi:

– Mogę rozwiązać wasz problem.

Spojrzałyśmy na siebie. Kłótnia musiała poczekać. Ruszyłyśmy razem i ostrożnie wyjrzałyśmy za róg skręcającego korytarza. Stała tam kamienna głowa wielkości dorosłego człowieka. Zamiast włosów miała liście. Spojrzałam na Eddę, ale ta wzruszyła tylko ramionami.

– Tak jak mówiłem, mogę wam pomóc. Musicie mnie tylko ładnie poprosić. Ostrzegam też, że nie zwykłem pomagać ludziom z własnej inicjatywy, także dobrze radzę, na przyszłość pamiętajcie o proszeniu – powiedziała głowa.

– Prosimy – powiedziała Edda.

– Źle. Po pierwsze, należy zwracać się do mnie pełnym tytułem, czyli Kamienna Twarzy Z Liśćmi Na Głowie. Po drugie, skoro prosicie razem, czemu słyszę tylko jedną osobę?

– Kamienna Twarzy Z Liśćmi Na Głowie, prosimy! – wyrecytowałyśmy chórem.

– Cudownie. Rozwiązaniem waszego problemu jest zapomnienie. Jeśli spalicie ten regał z książkami – wskazał kierunek oczami – wszystkie drażniące kwestie znikną z waszej pamięci i zaznacie spokoju.

Edda uniosła rękę i krzyknęła coś niezrozumiałego. Wrzasnęłam, gdy mój tors oddzielił się od ramion, nóg i głowy, po czym upadł na podłogę. To samo stało się z torsem Eddy. Dziewczyna krzyknęła jeszcze raz i nasze tułowie poszybowały przez bibliotekę, wpadły do obrazu z Prostą Wieżą i zniknęły.

– Coś ty zrobiła?!

– Kopię zapasową.

Edda ponownie uniosła rękę. Rzuciłam się na nią, ale trafiłam tylko w pustą przestrzeń między ramionami. Najbliższe regały stanęły w płomieniach.

– Nie! – zawyłam.

Rozejrzałam się rozpaczliwie po pomieszczeniu, szukając wody. Znalazłam drzwi, za którymi było słychać coś przypominającego szum morza, ale nie udało mi się ich otworzyć. Poczułam, że zbiera mi się na wymioty.

 

***

 

Wstałam i weszłam na szczyt wieży. Od wracających wspomnień szumiało mi w głowie, ale chłodne, nocne powietrze pomagało się uspokoić. Nieszczęsnej brwi i domu, w którym rzekomo powinna się znajdować, nie było nigdzie w okolicy.

Usłyszałam kroki. Na górę wyszła moja siostra. Dalej nie miała torsu, nie znalazła też sobie ubrania. Ręce i nogi miała pokaleczone. Lodowe Szpikulce zwróciły jej trochę cierpienia, które spowodowała. Czas zwrócić resztę.

– O, jesteś już. Widzisz gdzieś brew? – Uśmiechnęła się na mój widok.

Kretynka. Szarpnęłam ją za włosy. To za wyrwanie z łóżka. Rzuciłam na barierkę. Za usuwanie wspomnień. Przetargałam przez ogrodzenie i cisnęłam w dół wieży. Za goniącego mnie Galileusza.

Dziewczyna roztrzaskała się o bruk. Gdy tylko się to stało, wieża zaczęła się przechylać. Jej czubek celował teraz w Gwiazdę Polarną. Na szczyt schodów wyszedł Galileusz, trzymając kobiecy tors pod pachą.

– Witaj, Eddo. Przyniosłem ci ciało.

Chciałam go zwyzywać i posłać do wszystkich diabłów, ale…

– Jestem Michelina. Edda to moja siostra – powiedziałam z wahaniem.

– Pamiętasz, jak po teleportacji usunęłaś sobie i siostrze większość ciała? Teraz masz tułów Micheiliny, a razem z nim jej wspomnienia. Dać ci z powrotem twój?

Nogi się pode mną ugięły.

– Daj.

Tułów wyszedł spod sukienki, a nowy wskoczył na jego miejsce, przywracając mi pamięć. Usiadłam, opierając się o zimny kamień balustrady. Noc była piękna, bezchmurna.

– Powiedz mi, jak to jest być takim potworem? – spytałam. – Chyba trzeba sobie jakoś radzić z tymi wszystkimi okropnymi rzeczami, które się zrobiło. Nie pytam z ciekawości. Po prostu pomyślałam, że masz doświadczenie i możesz mi pomóc. I nie, nie chcę zapominać.

– Pozwól, że przedstawię ci jedno z moich ostatnich odkryć, mianowicie względność ruchu i wszystkiego innego. Użyjmy statku jako przykładu. Siedzę sobie w kajucie i mam ze sobą papugę. Statek płynie z prędkością ośmiu węzłów. Papuga nawet o tym nie wie. Myśli, że stoi w miejscu albo lata z krzesła na krzesło. Nie można obarczać papugi odpowiedzialnością za to, że statek dotarł do celu. Tak samo ty, gdy przejęłaś wspomnienia siostry, wsiadłaś na taki statek. Nie zrobiłaś nic złego, co najwyżej przesunęłaś się o kilka nic nieznaczących kroków. Siostra i jej złość dokonały mordu. To, że dokonały go na samych sobie, jest tylko niefortunnym zbiegiem okoliczności.

– Ani trochę mi to nie pomogło. Słuchaj, ja nie mogę tu zostać. Rodzina mnie zabije, jak tylko zrozumie, co się stało. Skoro masz teraz tyle mocy, możesz mnie gdzieś przenieść?

– Jak pewnie zauważyłaś, bezinteresowna pomoc nie leży w mojej naturze, a ty właśnie chcesz uciec od swojego mistrza.

– Galileo Galilei, Największy Odkrywco Wszech Czasów i Poruszycielu Słońca, proszę! – załkałam.

– No dobra, w końcu przyprowadziłaś do mnie siostrę. Jest jeden kraj, w którym powinno ci się spodobać, w szczególności, jeśli cofnę cię w czasie. Tylko musisz zmienić imię, bo są tam bardzo wyczuleni na obcokrajowców.

– Jak mam się nazwać?

– Pomyślmy. Niech będzie… Mikołaj Kopernik.

Koniec

Komentarze

Hej 

Już się wypowiedziałem w becie, więc teraz tylko dodam klika i pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Jakie fajne! Nawet prawie się nie pogubiłam, za to bardzo wciągnęłam :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Bardzie, nie wiem tylko, czy komisja biblioteczna zaakceptuje takie uzasadnienie, ale pożyjemy, zobaczymy ;) Raz jeszcze dzięki za betę.

 

NaNa, czasem najbardziej interesuje nas właśnie niezrozumiałe ;) Na potrzeby bety powstała chronologiczna rozpiska wszystkich wydarzeń. Jak będzie wystarczająco dużo chętnych, mogę wysłać też tutaj :P

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Jestem dobrej myśli, a jak coś, to zgłoszę jeszcze raz ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Akcja pokręcona, dużo się dzieje. Pomysł odjechany i chyba o to chodziło. Na koniec duża satysfakcja, że pojawia Kopernik. A przecież polskie wydało go plemię.

 

Pozdrawiam.

Bardzo fajne i wciągające opowiadanie. Momentami lekko się pogubiłem, więc musiałem wracać kilka linijek wstecz, ale nie uważam tego za wadę. Tekst jest wymagający, ale zdecydowanie wynagradza za uważną lekturę :)

 

Absurd obecny, ale w znacznie poważniejszym tonie niż pozostałe opowiadania konkursowe. 

 

Na potrzeby bety powstała chronologiczna rozpiska wszystkich wydarzeń. Jak będzie wystarczająco dużo chętnych, mogę wysłać też tutaj :P

Z pewnością nie zaszkodzi :)

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Absurdalnie i z pomysłem, niestety wszystko dzieje się za szybko, bohaterowie skaczą z miejsca na miejsce. Nie jestem przekonany.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Hej AP! Cieszę się, że końcówka przypadła do gustu. Wygląda na to, że fantastyka nie da Kopernikowi spokoju. Najpierw Sapkowski w Narrenturmie zrobił z nim, co zrobił, a u mnie wychodzi na to, że był kobietą-włochem ;)

 

Cezary, jeśli tekst wymaga powrotów, żeby go zrozumieć, raczej za dobrze to o nim nie świadczy, ale z okazji konkursu postanowiłem trochę poszaleć i wprowadzić nieco zamieszania ;) Miło mi, że “rozwiązanie zagadki” sprawiło Ci przyjemność. Co do próśb o plan wydarzeń, to myślę, że mamy dwie z trzech wymaganych ;)

 

Fanthomasie, fajnie, że sam absurd wypadł dobrze. Rozumiem, że całość jest zagmatwana i wymaga dekompresji, ale nie sądzę, żeby tę historię dało się w ciekawy sposób opowiedzieć bez przeskoków. Pewnie można by całość lepiej wyjaśnić i ogółem sprawić, żeby czytało się płynniej, ale tym razem wyszło, jak wyszło :)

 

Dziękuję wszystkim za lekturę i pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

ostam

 

jeśli tekst wymaga powrotów, żeby go zrozumieć, raczej za dobrze to o nim nie świadczy, ale z okazji konkursu postanowiłem trochę poszaleć i wprowadzić nieco zamieszania ;)

Ujmę to inaczej. Są teksty “łatwe, lekkie i przyjemne”, przez które można przejść jak burza. Są też teksty nieco bardziej wymagające, które należy czytać uważnie i z odpowiednim zaangażowaniem :) W mojej ocenie Twój wpasowuje się w tę drugą kategorię.

 

Oczywiście sam fakt, że tekst jest wymagający nie oznacza jeszcze, że jest dobry. Nie jestem jakimś wielkim fanem literatury sci-fi, ale za przykład posłużę się tutaj dwiema pozycjami Petera Wattsa: Ślepowidzeniem oraz Echopraksją. Obie książki niewątpliwie należą do kategorii wymagających zwiększonej uwagi czytelnika. W przypadku Ślepowidzenia nie miałem z tym najmniejszego problemu. Wielokrotnie musiałem cofnąć się z lekturą, ale czyniłem to z satysfakcją bo pozwalało mi lepiej zrozumieć przedstawione wydarzenia i setting świata. I było to dobre. Na drugim biegunie stawiam Echopraksję, czyli pozycję niezrozumiałą i niejasną chyba tylko dla zasady. W tym przypadku, pomimo licznych powrotów i czasem także wspomagania się źródłami z internetu, przez większość książki nie wiedziałem, o co właściwie chodzi. Zakończenie pozostawiło mnie z głębokim poczuciem niesmaku, ale nie niedosytu. Tak na marginesie, to zgłębiłem troszkę ten temat i, jak się okazuje, podobne przemyślenia na temat Echopraksji miała cała masa czytelników. Wielokrotnie na spotkaniach i w wywiadach odnosił się do tego też sam Watts i podsuwał odbiorcom wyjaśnienia i interpretacje. 

 

Dobra, rozpisałem się, aż za dużo :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Wattsa znam tylko z opowiadań, ale jako swój przykład mogę podać Diunę, której jestem dużym fanem, a dopiero przy drugim czytaniu udało mi się jako tako zrozumieć, co dzieje się w pierwszej połowie. Może wiek, w którym nastąpiło pierwsze czytanie, miał z tym coś wspólnego, ale zgadzam się, że wiele ciężkich tekstów może być bardzo wartościowych.

 

Ja ciągle uważam jednak, że odbiór wymagający wysiłku jest wadą. Wada ta bardzo często jest konieczna, żeby dzieło w ogóle powstało i warto się na nią decydować, ale gdybym miał możliwość przestawienia tej samej lub zbliżonej historii, przekazującej dokładnie taką samą treść w bardziej przystępny sposób, nie widzę powodu, dla którego miałbym tego nie robić.

 

Oczywiście samo “rozwiązywanie zagadki” i “dekompresja” potrafią być bardzo satysfakcjonujące i sam wielokrotnie się w ten sposób świetnie bawiłem (np. przy “Innych pieśniach” Dukaja), ale takie teksty są z reguły kierowane do bardzo wąskiej grupy ludzi, dla których pytanie nie brzmi: “czy frajda jest warta wysiłku”, tylko “ile frajdy będzie z samego wysiłku”.

 

Nie ma w tym nic złego, ale wiem, że na portalu nie ma za dużo osób, którym takie ślęczenie nad tekstem sprawia przyjemność, a i moje opowiadania mają do zaoferowania trochę mniej niż klasyka fantastyki, więc taki manewr robi się bardzo ryzykowny ;)

 

Cieszę się, że mimo wszystko lektura sprawiła ci przyjemność :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Cześć!

 

Niebawem przeczytam, a póki co:

Bardzie, nie wiem tylko, czy komisja biblioteczna zaakceptuje takie uzasadnienie, ale pożyjemy, zobaczymy ;)

Nie zaakceptuje. Prosimy o komentarz (może być ten z bety)

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć po raz drugi!

 

Zakręcone i intensywne. Czytając, wrzuciłem sobie obraz na drugi monitor i było ok, ale bez tego pewnie bym się pogubił. Dużo zaczerpnąłeś z obrazu, jednocześnie niezbyt wprowadzając czytelnika w temat. Bo dzieje się dużo, bardzo szybko i wydarzenia wynikają z poprzednich, ale ich mnogość przytłacza. Zabrakło kontroli nad tempem, jakiś chwil odpoczynku w ciągłej gonitwie, a to męczy nawet w tak krótkiej formie.

Masa fantastyki, obraz i hasło pełnią bardzo istotną rolę w tekście, humorystyczny pomysł na althist, grasujące w tekście żarciki i ta nieoczekiwana końcówka. Pewnie nie każdemu podpasuje, mnie rozbawiła (nie wiem czy zamierzona, ale cudowna alegoria środowisk akademickich). Nieco surowe, choć udane – imho – opko. Wpisuje się w założenia, na ile rozumiem.

 

3P dla Ciebie: Pozdrawiam, Powodzenia w konkursie i Polecam do Biblioteki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej krarze!

 

Tempo zdecydowanie jest tu problemem. Konkurs absurdalny sprawił, że przestałem się pilnować i wyszło, jak wyszło. Tym bardziej cieszę się, że Ci się podobało i zorganizowałeś sobie pomoce naukowe ;)

 

Cieszę się też, że logiczne następstwo akcji zostało dostrzeżone, bo chciałem, żeby całość, mimo absurdu, trzymała się kupy. Nie wiem, czy althis na pewno jest taki alt – przecież Kopernik była kobietą, a Galileusza nie skazaliby za sam heliocentryzm :P

Stety-niestety środowisko akademickie może spać spokojnie, nie oni byli celem. Ale nabijam się trochę z ludzi, a naukowcy przecież też ludzie…

 

Również 3P dla Ciebie: Pąsowieję z radości otrzymania klika, Powodzenie i Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

O, ła, co się dzieje na tym obrazie… :D

Fajne hasło. :)

 

Budowlę trzeba przechylić.

Jaki fajny pomysł! Czarodziej, który chce przechylić Wieżę w Pizie.

 

ale dla zaplątanych sznurówek nie było kontrzaklęcia.

Zabawne. :D

 

Kolejny fragment zmienia narrację. Trochę tak nie wiem, dlaczego ten przeskok, ale okej, mamy absurdalny świat, choć oprawiony w magię, więc nie tak absurdalny jak podczas snu, bardziej jak w mocnym fantasy magicznym.

 

Widzę, że scena rozpoczynająca dzieje się w pewnym sensie w obrazie.

 

Próbują się wyrwać i pójść w swoją stronę. Musiały się zakochać.

Dość szybko i łatwo odkrywamy hasło. Tak… zbyt prosto.

 

Musicie usunąć brwi wspomnienia.

W ciekawy sposób tworzysz absurdy, nie jako absurdy snu, a jako absurdy normalne i naturalne w tym świecie.

 

Te kawałki materiału, chodzenie po uliczkach w Pizie – czyta się okej, ale trochę językowo mogłoby być lepiej. I akcja trochę taka zbyt mocno chaotyczna, a choć lubię czytać chaotyczne i pokręcone teksty – tutaj coś mi nie zagrało. Może to przez to, że ciężko mi wczuć się w bohaterki? Jakoś brakuje im wyrazistości, są i już, nad tym warto by popracować.

 

Teraz masz tułów Micheiliny, a razem z nim jej wspomnienia.

Za to pomysł na zamianę tułowia i wspomnień – podany w absurdalnie zakręcony, świetny sposób. :D

 

Trochę na koniec zabrakło mi opisów scen, żeby mocniej wgryźć się w ten świat, w otoczenie, poznać bohaterów.

 

Pomyślmy. Niech będzie… Mikołaj Kopernik.

O, końcówka mi się podoba. :)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Cha cha!

Lekkie, zabawne i onirczne z nieliniową fabułą. Świetny humor (na pewno nie znajdzie się jakieś kontrzaklęcie dla zawiązanych sznurówek?)

Przednie opowiadanie.

Bardzo mi się podobało.

Zgłaszam do biblioteki, oczywiście. Mam nadzieję, że nikt go w bibliotece nie spali…

Pozdrawiam!

 

Mój komentarz z bety :

 

“A teraz to co już sam wiem o opowiadaniu – jest absurd i to dużo, hasło jest wykorzystane dobrze i pasuje do fabuły, do tego fajnie opisujesz obraz ( który wcale nie jest łatwy do opisania :)). 

Całość ma logiczny sens ( nawet jeśli czegoś nie zrozumiałem, a penie tak jest ;P). Jest bohaterka, dziwna ,choć ciekawa fabuła, która prowadzi nas do logicznego zakończenia. Więc pod kontem fabularnym wydaje mi się, że jest dobrze.

 

 Co jest bardzo dobre w opowiadaniu, to że mimo absurdu, jako czytelnik czułem, że nie zmierzam donikąd, czuć fabułę w opowiadaniu i chce się poznać zakończenie historii, mimo pokręconych opisów i wydarzeń. I co najważniejsze na koniec dajesz domknięcie historii, które jest satysfakcjonujące :). “

 

Zgłaszam do BIBLIOTEKI :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej Ananke!

 

Kolejny fragment zmienia narrację. Trochę tak nie wiem, dlaczego ten przeskok

Było o tym nawet w becie, ale chciałem zmienić narrację, żeby czytelnik nie sugerował się pierwszym fragmentem w zgadywaniu tożsamości bohaterki. Na ile wyszło, ciężko stwierdzić.

ale okej, mamy absurdalny świat, choć oprawiony w magię, więc nie tak absurdalny jak podczas snu, bardziej jak w mocnym fantasy magicznym.

Jak dla mnie absurd i zachowana logika wydarzeń spotykają się właśnie w tym miejscu, a że do logiki jestem jednak w miarę przywiązany, nie chciałem iść w stuprocentowy sen, w którym nie wiadomo co i dlaczego.

Myślę, że taka będzie główna wartość tego konkursu jako jednego wielkiego eksperymentu – studium absurdu we wszystkich kształtach i kolorach ;)

Dość szybko i łatwo odkrywamy hasło. Tak… zbyt prosto.

Wykorzystanie hasła do twista jest ciekawym pomysłem, ale nie na tyle, żeby cofnąć się w czasie i dać o sobie znać mi sprzed kilku tygodni ;)

Te kawałki materiału, chodzenie po uliczkach w Pizie – czyta się okej, ale trochę językowo mogłoby być lepiej. I akcja trochę taka zbyt mocno chaotyczna, a choć lubię czytać chaotyczne i pokręcone teksty – tutaj coś mi nie zagrało.

Z całego tekstu ten fragment podoba mi się najmniej, głównie dlatego, że nie wnosi za dużo do fabuły, ale postanowiłem, że nie będę go wycinał, bo chwila na oddech się przyda. Jeśli językowo nie pasuje coś konkretnego, chętnie posłucham, bo samemu mam trochę zakrzywioną perspektywę.

Może to przez to, że ciężko mi wczuć się w bohaterki? Jakoś brakuje im wyrazistości, są i już, nad tym warto by popracować.

To jest problem i to nie tylko z tym tekstem. Mam pomysł na historię, a potem trzeba tam wcisnąć bohaterów. Będę walczył :)

Trochę na koniec zabrakło mi opisów scen, żeby mocniej wgryźć się w ten świat, w otoczenie, poznać bohaterów.

Tekst jest trochę za szybki i pewnie przydałoby się zwolnić. Może trochę pomyliłem absurd z grafomanią? Nawet jeśli, mogę chociaż przysiąc, że jeśli tak, to była to grafomania z głębi serca :)

 

Cieszę się, że końcówka dobrze wypadła :)

 

Cześć chalbarczyk!

 

Lekkie, zabawne i onirczne z nieliniową fabułą. Świetny humor (na pewno nie znajdzie się jakieś kontrzaklęcie dla zawiązanych sznurówek?)

Skoro twierdzisz, że lekkie, nie będę się kłócił ;) Rada ochrony sznurówek zabroniła dalszych eksperymentów. Każde nowe zaklęcie musi być teraz testowane na kablach, co opóźnia postęp.

Miło mi, że znalazłeś w tekście tyle pozytywów. Dzięki za klika. Sądząc po zawartości, biblioteka NF jest żaroodporna ;)

 

Bardzie, dzięki za przebicie się przez portalową biurokrację :)

 

Pozdrawiam :)

 

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Przeczytałam i pomimo, że pogubiłam się trochę czy siostrach i już nie wiedziałam która jest która, to jednak całość mi się spodobała. Chyba zaczynam lubić absurd. :-)

Stawiam klika.

Hej Nova! Siostry też się pogubiły, więc wydaje mi się to całkiem naturalne. Chociaż w ramach uściślenia podpowiem, że całą akcję obserwujemy z perspektywy Eddy ;)

Cieszę się, że tekst przypadł ci do gustu i mogłem dołożyć swoją cegiełkę do popularyzacji absurdu.

 

Dzięki za klika i pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Kolejny szalony tekst konkursowy. Obraz i hasło wykorzystane uczciwie, chociaż mało zakochania w tych brwiach.

Wydaje mi się, że zachowanie chronologii zrobiłoby tekstowi dobrze, ale ja zasadniczo nie przepadam za kręceniem strzałką czasu, więc mogę być niemiarodajna.

Puenta całkiem fajna, nie od dziś wiadomo, że Kopernik była kobietą.

Babska logika rządzi!

Może trochę pomyliłem absurd z grafomanią? Nawet jeśli, mogę chociaż przysiąc, że jeśli tak, to była to grafomania z głębi serca :)

Na pewno nie była to grafomania! :) Po prostu trochę za dużo tych skoków. ;) 

Kopernik była kobietą! No przecież już to odkryli nasi naukowcy;)

Dużo obłędu i szaleńcza akcja. Porwało mnie, zwłaszcza czar plączący sznurówki.

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Finkla!

 

Zakochanie brwi ustąpiło obrazowi ;) Zdaję sobie sprawę z tego, że brak chronologii miesza, ale myślę, że gdybym trochę zwolnił i jaśniej wszystko przedstawił, taka kolejność wydarzeń powinna radzić sobie lepiej.

Gdy po raz pierwszy widzimy obie bohaterki w bibliotece, cały urok sceny polega (przynajmniej w zamyśle) na tym, że nie wiadomo co się dzieje i trzeba się w tym jakoś połapać. Gdyby było wiadomo, jak siostry się tam znalazły i czytalibyśmy zwykłą kontynuację, nie dość, że nie działo by się tam nic ciekawego, to jeszcze czytelnik wiedziałby dużo więcej niż bohaterki.

Ciężej byłoby też zamieszać siostrami ;)

 

Ananke

A może był to kilkuprocentowy jednorodny roztwór grafomanii z opowiadaniem?

 

Ambush

Taki typ naukowców pojawia się chyba głównie w/pod tekstami z Obłędni ;) Sznurówki cieszą się z wywołanej radości.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Ostamie, według mnie nie. :) Ale to już jak tam uważasz. :D

Według mnie też w sumie nie. Tak się tylko jakoś kłócę z przyzwyczajenia :P Chociaż pisanie tekstu na konkurs bardziej pod siebie niż pod publikę musi być ciekawym wyborem, ale fajny temat był, to się nie mogłem powstrzymać ;)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Chociaż pisanie tekstu na konkurs bardziej pod siebie niż pod publikę musi być ciekawym wyborem, ale fajny temat był, to się nie mogłem powstrzymać ;)

Tutaj można było poszaleć i przymknąć oko na to, że nie każdy zrozumie tekst. :D

Wciągający tekst, sporo intrygujących pomysłów, sporo szaleństwa, ale podane tak, że da się wszystko zrozumieć. 

Hej,

 

Edda wychyliła się przez balustradę i spojrzała na miasto, ginące w mrokach nocy.

Zbędny przecinek

 

Ojej, ale co my teraz zrobimy? Przecież ona nie może tak żyć.

To ojej w dialogach jest takie infantylne, nie wiem, czy to zamierzony efekt. W ogólne dialogi są trochę nienaturalne. 

 

I to właśnie język jest dla mnie największym problemem, bo niestety należę do tych czytelników, którym słabsze wykonanie odbiera przyjemność z czytania, nawet jeśli fabuła jest pomysłowa – tak, jak w tym przypadku.

 

Duża część tekstu opiera się na dialogach, które – jak wspomniałam – dla mnie są nienaturalne.

 

– Edda, jak myślisz, czemu cię tu przyprowadziłem?

– Nasza magia jest silniejsza bliżej gwiazd, tak?

Infodump

 

– To brwi! Próbują się wyrwać i pójść w swoją stronę. Musiały się zakochać.

Ojej, co my teraz zrobimy?

– Nie wiem, może spytamy Wielkiej Kamiennej Twarzy Z Liśćmi Na Głowie?

– Dobry pomysł.

Tu na siłę wciśnięty motyw z hasła przewodniego i obrazu, który nie jest niczym poprzedzony. Żadnym opisem, który pozwoliłby się wczuć w klimat (w ogóle jest tutaj bardzo mało opisów :/). Zaburzona chronologia – z mojego punktu widzenia – też nie pomogła w odbiorze.

 

Żal ścisnął mi serce. Poczułam słoną wodę skapującą znad lewego oka.

– Druga brew płacze. Nie może wytrzymać rozłąki. Mi też robi się smutno, pomocy!

Też bardzo nienaturalny dialog.

 

Ok, nie zamierzam się pastwić, bo opowiadanie miało swoje dobre momenty i gdyby całość dopieścić pod kątem technicznym, to pewnie czytałoby się lepiej :)

 

Przepraszam za późną odpowiedź, jestem ostatnio trochę zabiegany :)

 

Hej zygfryd89! Miło mi, że tekst był dla ciebie wystarczająco czytelny. Przy szaleństwie dobrze się bawiłem, jeśli czytelnik też, to tylko się cieszę :)

 

Hej OldGuard!

 

Edda wychyliła się przez balustradę i spojrzała na miasto, ginące w mrokach nocy.

Zbędny przecinek

Skoro “ginięcie w mrokach nocy” nie jest cechą konieczną do identyfikacji tego konkretnego miasta, to zgodnie z moją wiedzą nie jest zbędny, ale polska interpunkcja jest dziwnym zjawiskiem, więc mogę się mylić.

 

Duża część tekstu opiera się na dialogach, które – jak wspomniałam – dla mnie są nienaturalne.

Naturalne dialogi nigdy nie były moją mocną stroną. W tym tekście stwierdziłem, że absurd będzie jeszcze lepiej widoczny, gdy w tym nienaturalnym świecie bohaterowie mówili równie nienaturalnym i bezpośrednim językiem, więc efekt jest zamierzony, ale nie wiem, czy umiałbym zrobić lepiej.

W ogóle mam lekki problem, bo interpunkcji mogę się nauczyć, co do fabuły nawet jeśli nie ma szczegółowych zasad, to z reguły da się precyzyjnie wskazać, co poszło nie tak, ale jeśli nie czuję dialogów, to nie czuję i tyle…

“Ojej” jest za to wstawione z pełną premedytacją ;)

 

– Edda, jak myślisz, czemu cię tu przyprowadziłem?

– Nasza magia jest silniejsza bliżej gwiazd, tak?

Infodump

Hmm, prawda, chociaż jedyną istotną informacją tutaj jest to, że magia w ogóle istnieje. Reszta pcha dialog do przodu.

 

Tu na siłę wciśnięty motyw z hasła przewodniego i obrazu, który nie jest niczym poprzedzony. Żadnym opisem, który pozwoliłby się wczuć w klimat (w ogóle jest tutaj bardzo mało opisów :/).

Zależy od definicji wciskania na siłę. Motyw jest wykorzystany do zawiązania akcji i ma wpływ na dalszą fabułę, ale tak jak zauważyłaś, nie wiąże się z żadnymi wcześniejszymi wydarzeniami.

 

Akcja na pewno jest za szybka, tylko nie wiem, czy dodanie opis rozwiązuje problem, bo absurd miał polegać na tym, że pozornie przewija się dużo bezsensownych wydarzeń, ale jak się zastanowić, to logicznie wszystko z siebie wynika.

 

Cieszę się, że mimo językowych zgrzytów znalazłaś w tekście trochę pozytywów.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Odjechany tekst. Dzieje się dużo, ale da się połapać, jest satysfakcjonujące i zaskakujące zakończenie. Rozbroiło mnie, że zaklęciem ostatecznym, przed którym nie ma żadnej obrony, jest poplątanie sznurówek.

I zasadniczo to tyle, jeśli wszystko jest ok i nie ma w mojej opinii czego się czepiać, to się nie czepiam ;) Pozdrawiam!

 

Hej AmonRa! Czytelnik zadowolony, autor zadowolony, tylko producenci butów szykują pozew za oczernianie ;)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Niezgorszy tekst, ale jakoś cięzko było mi się przez niego przebić. Niby masz tylko cztery postacie (z czego jedna to głowa), a miałem wrażenie w trakcie lektury, że jest ich tam znacznie więcej. Główne wrażenie, które mam po przeczytaniu, to chaos. Sama opowieść zdaje mi się z kolei mocno skrótowa, wydarzenia się dzieją w zawrotnym tempie, a to tylko kilkanaście tysięcy znaków.

No, niestety, mnie nie podeszło. Ale widzę po komentarzach, że raczej jestem odosobniony :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Hej Outta!

 

Nie wiem, czy jesteś odosobniony, bo wątek chaotycznej akcji się przewijał, tylko jednym przeszkadzał bardziej, drugim mniej. Zanotowałem w “rzeczach do poprawy”. Dzięki za uwagi i mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się pod przyjemniejszym dla Ciebie tekstem :)

 

Hej Anet! Fajnie, że przyjemnie się czytało. [Odpędzanie myśli, że Anet może kłamać].

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Nowa Fantastyka