- Opowiadanie: Bardjaskier - Trip

Trip

Hej 

Tym razem bez bety, mam na­dzie­ję, że nie bę­dzie dużej ilo­ści błę­dów. Miłej lek­tu­ry :) 

 

Obraz: Ray Ca­esar “Win­ter”   Hasło: Pa­pie­ro­we domy i bu­dy­nio­we lasy

 

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Trip

Pa­mię­tam, że Kotu po­wie­dział coś w stylu:

– Chyba o czymś za­po­mnia­łem.

Nie prze­ją­łem się tym. Kotu był nie tylko to­wa­rzy­szem od­mien­nych sta­nów świa­do­mo­ści, ale pra­co­wał też jako pie­lę­gniarz, a ci mają ten luk­sus, że mogą sobie po­zwo­lić na chwi­lę za­po­mnie­nia. No i mają do­stęp do całej masy umi­la­czy.

Kotu wcią­gnął kre­skę i spoj­rzał na mnie, jak­bym to ja był wi­nien wszyst­kich jego zmar­twień.

– Nic się nie martw – po­wie­dzia­łem i wsa­dzi­łem w otwar­te usta pie­lę­gnia­rza kar­to­nik.

Wcią­ga­łem reszt­ki ze stołu, kiedy Kotu wrza­snął:

– Mia­łem dać jeść Fran­kie­mu!

Po czym wró­cił do ro­lo­wa­nia skrę­ta. Za to go sza­no­wa­łem, miał prio­ry­te­ty.

– O któ­rej mia­łeś na­kar­mić pa­cjen­ta? – za­py­ta­łem z uprzej­mo­ści, choć wy­cho­dzę z za­ło­że­nia, że nie po­win­no się wpy­chać nosa w cudze obo­wiąz­ki. Kotu podał mi skrę­ta, za­ty­ka­jąc się dymem. Jed­nym okiem spo­glą­dał na ze­ga­rek.

– Przed koń­cem zmia­ny – wy­krztu­sił.

– Czyli ja­kieś sześć go­dzin temu – za­uwa­ży­łem i po­czu­łem ostre­go kopa.

Wsta­łem, czu­jąc, że to jed­nak jest po­waż­na spra­wa. Mie­li­śmy misję i nie mo­gli­śmy jej tak po pro­stu zo­sta­wić.

– Fran­ki to twar­dziel, wy­trzy­ma do jutra.

Opty­mizm Kota przy­pra­wiał mnie o mdło­ści.

– Co ty pie­przysz? Tam gdzieś jest czło­wiek, który wy­ma­ga, byś go na­kar­mił! Je­dze­nie jest pod­sta­wo­wą po­trze­bą czło­wie­ka. – Pa­trzy­łem na Kota z obrzy­dze­niem, nie z po­wo­du ge­ria­trycz­ne­go pa­cjen­ta, w końcu i tak pew­nie umrze, ale że Kotu migał się od przy­go­dy.

– Ma kro­plów­kę. – Sta­rał się wy­łgać, tchórz­li­wy, nie­sub­or­dy­no­wa­ny, sa­bo­ta­ży­sta noc­nych wo­ja­ży, ale nie ze mną te nu­me­ry.

– Je­steś mu po­trzeb­ny, ten prze­kwi­tły czło­wiek liczy na cie­bie, więc nie mów mi o kan­tach two­jej ża­ło­snej pro­fe­sji. Pakuj za­opa­trze­nie, mamy za­da­nie do wy­ko­na­nia.

Prze­mo­wa mu­sia­ła zro­bić na Kocie wra­że­nie, bo po chwi­li prze­nik­nę­li­śmy przez pię­tra bloku.

Śnieg skrzył się wszyst­ki­mi bar­wa­mi ko­smo­su. Biel w­ni­ka­ła we mnie, a noc do­oko­ła śpie­wa­ła tak pięk­nie, jak tylko ona po­tra­fi. Nim prze­łkną­łem za­chwyt, Kotu zdą­żył już po­znać no­wych ludzi. Pod­sze­dłem tak ostroż­nie, jak to tylko moż­li­we, by pie­lę­gniarz nie wpadł w pa­ni­kę.

– Wie­cie, gdzie znaj­dzie­my pa­pie­ro­we domy i bu­dy­nio­we lasy? – Kotu beł­ko­tał do dziew­czyn­ki w sa­niach i jej ko­le­gi. Chło­piec pcha­ją­cy we­hi­kuł na pło­zach do­strzegł, jak prze­kra­dam się mię­dzy ław­ka­mi.

– Dosyć tej dys­ku­sji – po­wie­dzia­łem, wy­cho­dząc zza śmiet­ni­ka. – Chce mi się pić piwo. Ma­ło­lat, gdzie jest naj­bliż­szy sklep?

Dzie­cia­ki pa­trzy­ły na Kota, on na su­kien­kę dziew­czy­ny. Nie­szczę­śnik za­tra­cił się w ko­lo­ro­wych wzo­rach. Byłem tego pe­wien, bo nie raz to prze­ży­łem na za­kwa­szo­nych spa­ce­rach.

– Prze­stań, bo ktoś po­szczu­je nas psami – wy­szep­ta­łem do ucha Kota, a moje słowa wpa­dły do wnę­trza, od­bi­ja­jąc się od ka­na­łów wy­peł­nia­ją­cych ciało pie­lę­gnia­rza.

– Wi­dzisz, jak wy­peł­za­ją? – wy­szep­tał Kotu.

I wtedy zo­ba­czy­łem dzie­siąt­ki macek. Wy­glą­da­ły spod su­kien­ki jak su­ry­kat­ki z norek. Każde od­nó­że było otu­lo­ne w cie­pły ma­te­riał.

– Do­brze, że po­my­śla­łaś, by było im cie­pło – po­wie­dzia­łem.

I wtedy chło­pak praw­do­po­dob­nie wska­zał nam sklep, bo czas przy­śpie­szył, a może to my omi­nę­li­śmy prawa rzą­dzą­ce tą wiel­ką kulą ziemi krą­żą­cą w ko­smicz­nym nie­by­cie, bo chwi­lę póź­niej sta­li­śmy już przed drzwia­mi lo­dów­ki wy­peł­nio­nej piwem.

– Pięk­ne – po­wie­dział Kotu.

– I każde łak­nie mojej aten­cji – do­da­łem, wi­dząc, jak wiel­błąd na ety­kie­cie pil­sne­ra macha do mnie łapką, uśmie­cha­jąc się za­chę­ca­ją­co.

– Nie mogę pić, jutro muszę iść do pracy – za­uwa­żył przy­tom­nie Kotu.

Ce­ni­łem go za to po­czu­cie od­po­wie­dzial­no­ści. Wtedy do­pa­dło mnie dziw­ne uczu­cie, że coś nam umknę­ło. Kotu wy­brał kefir, a ja po­sta­no­wi­łem za­ufać wiel­błą­do­wi. Wy­cią­gną­łem bu­tel­kę z lo­dów­ki. Le­ża­ła w dłoni ide­al­nie. Kształt do­pa­so­wał się, jakby to wła­śnie piwo zo­sta­ło wy­pro­du­ko­wa­ne i prze­by­ło całą tę drogę tylko po to, by tra­fić do tej wła­śnie dłoni. Prze­zna­cze­nie do­peł­nia­ło się, wszech­świat trwał w ide­al­nej har­mo­nii. A ja wie­dzia­łem, że życie ma sens. Przy­po­mnia­łem sobie o Kocie. Po­sta­no­wi­łem go od­na­leźć. Nie było to łatwe wśród ale­jek z karmą dla ludzi i ko­lo­ro­wy­mi cza­so­pi­sma­mi. Zo­ba­czy­łem pie­lę­gnia­rza przy kasie. Dys­ku­to­wał z go­ściem o dziw­nie nie­re­gu­lar­nych brwiach. Scho­wa­łem do kie­sze­ni sło­necz­ne oku­la­ry. Po­tę­piam kra­dzież, ale też uwa­żam, że oby­wa­tel ma prawo do ochro­ny oczu przed sa­mo­cho­do­wy­mi re­flek­to­ra­mi. Zwłasz­cza w nocy. A skoro muszę osła­niać się przed świa­tłem, to nie za­mie­rzam za to pła­cić. To cho­ler­ny obo­wią­zek pań­stwa, by za­pew­nić mi kom­fort. W końcu kie­dyś pła­ci­łem po­dat­ki.

– Pro­szę wy­ba­czyć mo­je­mu ko­le­dze, on jest Szwaj­ca­rem, a oni nie mają tak wspa­nia­łe­go asor­ty­men­tu w skle­pach – po­wie­dział Kotu do usłu­gi­wa­cza.

Pie­lę­gniarz zro­bił ze mnie Szwaj­ca­rię, po­sta­no­wi­łem, że mu tego nie wy­ba­czę, choć mu­sia­łem przy­znać jedno – asor­ty­ment fak­tycz­nie był pięk­ny. Wy­szli­śmy przed sta­cję ben­zy­no­wą. Sa­mot­ny po­jazd wła­śnie od­la­ty­wał na śred­ni­ców­kę życia, by po­to­czyć się ku prze­zna­cze­niu, a ja za­py­ta­łem:

– Mie­li­śmy misję?

– Każdy ma jakąś misję i ją re­ali­zu­je. Świa­do­mie lub nie. Bo życie ma sens. Bło­go­sła­wie­ni są ci, któ­rzy od­na­leź­li cel i do niego dążą – po­wie­dział Kotu i po­psuł mi cały ni­hi­lizm.

– Zwy­czaj­nie ra­cjo­na­li­zu­jesz sobie ist­nie­nie. Je­ste­śmy zbio­rem ato­mów jak wszyst­ko do­oko­ła. Na­szym celem jest wy­peł­nia­nie prze­strze­ni.

 – Moż­li­we, ale miło jest spę­dzać czas ze świa­do­mo­ścią, że jest się po­trzeb­nym.

No nie mo­głem się nie zgo­dzić.

– Chyba coś nam umyka – po­wie­dzia­łem.

– Za­po­mnie­li­śmy po­bu­dza­czy!

Wiel­błąd z pil­sne­ra scho­wał się za klu­cza­mi, gdy chart za­czął wście­kle uja­dać. A my prze­pły­nę­li­śmy uli­ca­mi na osie­dle. Na­stęp­nie wy­star­to­wa­li­śmy windą do miesz­ka­nia. A tam, gdy już się do­rwa­li­śmy do po­bu­dza­czy, nie mo­gli­śmy prze­stać. Dys­ku­sja ze­szła na spra­wy tech­nicz­ne, przez co się naj­le­piej wcią­ga. Oczy­wi­ście prze­te­sto­wa­li­śmy wszyst­kie wa­rian­ty po kilka razy. I zgod­nie do­szli­śmy do wnio­sku, że naj­lep­szy spo­sób jest na Fran­kie­go Wilde’a. Wtedy spły­nę­ło olśnie­nie. Za­bra­li­śmy tym razem wszyst­kie za­pa­sy. Wy­sko­czy­li­śmy oknem, sfru­nę­li­śmy wprost do au­to­bu­su numer 420 i za­czę­li­śmy jakiś eg­zy­sten­cjal­ny beł­kot. Chyba zo­stał nie naj­le­piej przy­ję­ty przez ko­bie­tę sie­dzą­cą na­prze­ciw­ko nas, bo zmie­ni­ła miej­sce. Ob­ser­wo­wa­łem ją bar­dzo uważ­nie. Tar­ga­ły nią sprzecz­ne emo­cje. Pa­trzy­li­śmy sobie w oczy, czy­ta­jąc w nich jak z otwar­tych ksiąg. Ja do­strze­głem od­ra­zę, strach i po­gar­dę, ale było coś jesz­cze, coś, co ko­bie­ta ukry­wa­ła głę­bo­ko, nie tylko przed moim wzro­kiem, ale i przed samą sobą. To była fa­scy­na­cja. Le­d­wie wy­czu­wal­na, ale jed­nak. Byłem pe­wien, że w jej gło­wie po­ja­wi­ły się myśli:

"Co się z nimi dzie­je?"

"Jakie che­mi­ka­lia trze­ba w sie­bie wlać, by do­pro­wa­dzić się do ta­kie­go stanu?"

"Jak teraz się czują?"

 "I czy ja też mo­gła­bym się tak czuć?"

Chcia­łem jej wy­krzy­czeć w twarz: “Obudź się w końcu z tej otę­pia­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści”. I wci­snąć do ust kwasa, ale coś w jej spoj­rze­niu mó­wi­ło mi, że może mieć broń i jej użyć. Nawet na czło­wie­ku, który w do­brej wie­rze pró­bu­je ją na­ćpać. Świat za oknem po­jaz­du ucie­kał, od­pły­wa­jąc gdzieś w ni­cość, do chwi­li, gdy nie usły­sza­łem Kota:

– To tu.

Spoj­rza­łem na po­mnik za­faj­da­ny przez ptaki i do­sze­dłem do wnio­sku, że za­słu­gi dla spo­łe­czeń­stwa są mocno prze­re­kla­mo­wa­ne. Bo kto by chciał, po śmier­ci, by na jego po­do­bi­znę srały go­łę­bie.

– Co tu?

– To wszyst­ko, o czym mó­wi­łem, sku­pia się na tym placu. Cały ten prze­klę­ty sys­tem można spro­wa­dzić do tego miej­sca – beł­ko­tał Kotu.

– A co z Fran­kim?

– Miesz­ka po dru­giej stro­nie.

Przez chwi­lę drę­czy­ła mnie nie­przy­jem­na myśl, że nasz au­to­bus mijał już kil­ku­krot­nie miesz­ka­nie Fran­kie­go, nim zde­cy­do­wa­li­śmy się wy­siąść z miej­skie­go te­le­por­tu.

Scho­dy prze­mie­ści­ły nas pod drzwi. Kotu miał klu­cze. Za­sta­no­wi­łem się, jaki prze­klę­ty hipis daje nie­ogra­ni­czo­ny do­stęp do miesz­kań pa­cjen­tów, ta­kiej kre­atu­rze jak Kotu.

We­szli­śmy do miesz­ka­nia, które było wiel­ko­ści dziu­pli. Sta­nę­li­śmy w przed­po­ko­ju, le­d­wie miesz­cząc się mię­dzy ścia­na­mi. Fran­ki leżał na pod­ło­dze w kuch­ni.

– Nie żyje? – za­py­ta­łem pełen na­dziei.

– Nie, ma spa­ra­li­żo­wa­ną po­ło­wę ciała, mu­siał się prze­wró­cić. A potem za­snąć. Spoj­rze­li­śmy rów­no­cze­śnie w stro­nę wy­cią­gnię­tej ręki Fran­kie­go. Nie­mal do­ty­ka­ła lo­dów­ki.

– Był cho­ler­nie bli­sko.

– Fak­tycz­nie, padł tuż przed fi­ni­szem – zgo­dził się Kotu.

Wi­dzia­łem, jak wy­rzu­ty su­mie­nia tar­ga­ją pie­lę­gnia­rzem. Wy­glą­dał, jakby miał się zaraz po­pła­kać nad star­cem. Nie mo­głem tego tak zo­sta­wić.

– Weź się w garść! – wrza­sną­łem.

– Ale spójrz tylko na niego, jest taki bez­rad­ny.

– Teraz, ale wiesz, kim był za życia. Za­sta­no­wi­łeś się, jakim trze­ba być su­kin­sy­nem, by prze­żyć całą swoją ro­dzi­nę? Ro­zej­rzyj się, żad­nej nor­mal­nej książ­ki. Na pół­kach tylko na­uko­wy beł­kot. Moż­li­we, że to ko­lej­ny psy­cho­pa­ta, który całe życie znę­cał się nad bli­ski­mi. Ile może mieć lat

– Uro­dził się w ty­siąc dzie­więć­set dwu­dzie­stym.

– Gdzie?

– W Niem­czech.

– Więc jest spora szan­sa, że na­je­chał Pol­skę, a ty mu współ­czu­jesz. Nie wiesz, kim był i co robił za życia, a być może nawet nie za­słu­gu­je na pomoc na­grza­ne­go pie­lę­gnia­rza.

– Świat jest pełen wa­ria­tów. – Kotu wy­pro­sto­wał się, przy­glą­da­jąc sta­rusz­ko­wi.

– Za­sta­nów się nad tym.

– Niby czemu mam po­ma­gać fa­szy­stom?

– Do­mnie­ma­nym.

– Do­mnie­ma­nym fa­szy­stom. To nie­etycz­ne po­ma­gać lu­dziom, o któ­rych kom­plet­nie nic nie wiemy.

– Zga­dzam się – po­wie­dzia­łem, a moje serce prze­peł­nia­ła duma.

Ob­ser­wo­wa­łem to­wa­rzy­sza i nie­mal sły­sza­łem to­czą­cą się bitwę w jego gło­wie.

– Wy­cho­dzi­my – po­wie­dział tonem czło­wie­ka, który wie, co chce robić w życiu.

– Nie, naj­pierw za­nie­sie­my go do łóżka, nawet fa­szy­ści za­słu­gu­ją na mi­ni­mum em­pa­tii.

Od­sta­wi­li­śmy Fran­kie­go do le­go­wi­ska, a po na­my­śle po­ło­ży­li­śmy obok łóżka: płat­ki, mleko, her­me­tycz­nie za­pa­ko­wa­ny obiad – przy­po­mi­na­ją­cy papkę dla ko­smi­tów, pacz­kę pa­pie­ro­sów, pięć cu­kier­ków i bu­tel­kę wody.

 Wy­szli­śmy na ze­wnątrz. Świ­ta­ło.

– Co teraz? – za­py­ta­łem.

– Muszę zmie­nić pracę – po­wie­dział Kotu. – Prze­war­to­ścio­wać moje życie i za­cząć od zera.

– To dobry po­mysł.

Po­da­li­śmy sobie dło­nie. Pa­trzy­łem, jak ten sza­lo­ny pie­lę­gniarz od­da­la się, i po­my­śla­łem, że świat znów dzia­ła, jak trze­ba.

Koniec

Komentarze

 

 

Herb pil­sne­ra – może się przy­dać ;)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Po­do­ba­ło mi się. Myślę, że mogł­byś za­bły­snąć w "no­wo­cze­snej" oby­cza­jów­ce, widzę spore po­do­bień­stwo XD

si­lver_ad­vent

 

Dzię­ki :). No cóż nie znam "no­wo­cze­snej" oby­cza­jów­ki, ostat­nia książ­ka, którą czy­ta­łem i mo­gła­by się wpa­so­wać w oby­czaj to “Sa­mot­ność w sieci”, ale to i tak było dawno temu ;). Ale dzię­ki, choć ra­czej zo­sta­nę przy hor­ro­rach :). 

 

Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Bar­dzo do­brze się czy­ta­ło. Pod­sze­dłeś do te­ma­tu tro­chę ina­czej niż po­zo­sta­li. Dziw­ność świa­ta jest wy­ni­kiem che­micz­ne­go wpro­wa­dze­nia bo­ha­te­rów w od­mien­ne stany świa­do­mo­ści.

Dzię­ku­ję AP :) Cie­szę się, że nie było błę­dów i do­brze się czy­ta­ło, bo bez bety za­wsze są pro­ble­my z tek­stem :). Ale już jeden tekst na Obłęd­nię wrzu­ci­łem na betę, ale oka­zał się zbyt nor­mal­ny ;), a już nie chcia­łem spa­mo­wać bety ko­lej­nym opkiem :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Hej Bar­dzie!

 

Widzę, że jed­nak zde­cy­do­wa­łeś się na od­dziel­ny tekst na kon­kurs. Jak na brak bety ję­zy­ko­wo jest cał­kiem nie­źle :)

Sam tekst w twoim stylu, ab­surd cią­gle po­nie­kąd trzy­ma się rze­czy­wi­sto­ści. Humor wie­lo­krot­nie mnie za­sko­czył i jest zde­cy­do­wa­nie mocną stro­ną szor­ta. Nie było tu nic, co by mnie szcze­gól­nie za­chwy­ci­ło, nie mamy też ty­po­we­go na­pię­cia, ale pa­su­je to do bo­ha­te­rów pły­ną­cych nie­spiesz­nie przez fa­lu­ją­cą rze­czy­wi­stość ;)

Czy­ta­ło się płyn­nie i z przy­jem­no­ścią :)

 

– Nic się nie martw – po­wie­dzia­łem i wsa­dzi­łem, w otwar­te usta pie­lę­gnia­rza, kar­to­nik.

Bez prze­cin­ków.

Sta­rał się wy­łgać, tchórz­li­wy, nie­sub­or­dy­no­wa­ny, sa­bo­ta­ży­sta noc­nych wo­ja­ży, ale nie zemną te nu­me­ry.

Osob­no.

– I każde łak­nie mojej aten­cji – do­da­łem, wi­dząc, jak wiel­błąd na ety­kie­cie pil­sne­ra macha do mnie łapką[,+] uśmie­cha­jąc się za­chę­ca­ją­co.

Wtedy[,-] do­pa­dło mnie dziw­ne uczu­cie, że coś nam umknę­ło.

XD

Kształt do­pa­so­wał się, jakby to wła­śnie piwo zo­sta­ło wy­pro­du­ko­wa­ne i prze­by­ło całą tę drogę[,-] tylko po to, by tra­fić do tej wła­śnie dłoni.

 "I czy ja też bym mogła tak się czuć?"

I czy ja też mo­gła­bym się tak czuć?

Chcia­łem jej wy­krzy­czeć w twarz: Obudź się w końcu z tej otę­pia­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści.

Cu­dzy­słów albo bez wiel­kiej li­te­ry.

Przez chwi­lę drę­czy­ła mnie nie­przy­jem­na myśl, że nasz au­to­bus mijał już kil­ku­krot­nie miesz­ka­nie Fran­kie­go, nim zde­cy­do­wa­li­śmy się wy­siąść z miej­skie­go te­le­por­tu.

Czy to ce­lo­we? ;)

Za­sta­no­wi­łem się, jaki prze­klę­ty hipis daje nie­ogra­ni­czo­ny do­stęp[,-] do miesz­kań pa­cjen­tów

Ile może mieć lat.

Py­taj­nik.

Prze­war­to­ścio­wać moje życie i chyba za­cznę od zera.

Le­piej prze­war­to­ścio­waćza­cząć albo prze­war­to­ściu­jęza­cznę.

 

Po­zdra­wiam :)

It's hard to light a can­dle, easy to curse the dark in­ste­ad

Za to go sza­no­wa­łem, miał prio­ry­te­ty.

Po tym zda­niu wie­dzia­łem, że bę­dzie do­brze i nie za­wio­dłem się;) 

 

Kli­mat Monty Py­tho­na i do tego nar­ko­ty­ki… od­ży­ły wspo­mnie­nia z se­an­su Fear and lo­athing in Las Vegas… :)

 

Jak opi­sał mnie pe­wien zacny Bard: "Szysz­ko­wy Czem­pion Nie­skoń­czo­no­ści – lord lata, im­pe­ra­tor szor­tów, naj­wspa­nial­sza por­ta­lo­wa Szy­szu­nia"

ostam

 

Dzię­ki za ko­men­tarz :) 

 

“Widzę, że jed­nak zde­cy­do­wa­łeś się na od­dziel­ny tekst na kon­kurs. Jak na brak bety ję­zy­ko­wo jest cał­kiem nie­źle :)”

 

Tak bo już nie chcia­łem spa­mo­wać bety dru­gim opkiem :). I faj­nie, że ję­zy­ko­wo jest do­brze :)

 

 

 

“Humor wie­lo­krot­nie mnie za­sko­czył i jest zde­cy­do­wa­nie mocną stro­ną szor­ta”

 

Super, bo to ra­czej rzad­ko wy­cho­dzi mi w tek­stach :)

 

“ Nie było tu nic, co by mnie szcze­gól­nie za­chwy­ci­ło”

 

A to szko­da.

 

“Czy­ta­ło się płyn­nie i z przy­jem­no­ścią :)”

 

A to już le­piej :) 

 

 

Dzię­ki za po­praw­ki – po­pra­wio­ne :) 

 

 

“Przez chwi­lę drę­czy­ła mnie nie­przy­jem­na myśl, że nasz au­to­bus mijał już kil­ku­krot­nie miesz­ka­nie Fran­kie­go, nim zde­cy­do­wa­li­śmy się wy­siąść z miej­skie­go te­le­por­tu.

Czy to ce­lo­we? ;)” 

 

Eee no tak, a co tu nie gra? :) zde­cy­do­wa­li­śmy się wy­siąść ;)

 

Po­zdra­wiam :) 

 

 

ce­za­ry­_ce­za­ry

 

Super, że wpa­dłeś i dzię­ku­ję za ko­men­tarz :) 

Faj­nie, że ci się szort po­do­bał i że zwró­ci­łeś uwagę na Fear and lo­athing in Las Vegas bo mia­łem kli­mat filmu z tyłu głowy w trak­cie pi­sa­nia :) 

 

 

Po­zdra­wiam :)

 

 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Za dużo czy­ta­nia na jeden dzień… Jest do­brze, masz rację ;)

 

PS. tak zwane spraw­dza­nie czuj­no­ści ;)

It's hard to light a can­dle, easy to curse the dark in­ste­ad

:D 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Tak ogól­nie, to An­że­la żądzi. No i ch.., w po­rów­na­niu z nią to.. nie lubię uży­wać in­wek­tyw. Krar miał prze­błysk ge­niu­szu, a wasze tksty są miał­kie i nie­wy­wa­żo­ne. Jak pon­ton spa­da­ją­cy z je­de­na­ste­go pię­tra. So long! Fra­je­ry..

Kaw­koj piew­cy pie­śni se­ro­wych

Pod wzglę­dem ab­sur­dal­nym to było cał­kiem dobre, choć wy­da­je mi się to takim pły­wa­niem w po­my­słach, bez nada­nia kon­kret­ne­go kie­run­ku. Ko­lej­ny za­rzut jest taki, że hasło i obraz zo­sta­ły dość słabo wy­ko­rzy­sta­ne. W sumie chęt­nie prze­czy­tał­bym ten tekst, który uzna­łeś za zbyt "nor­mal­ny" ;)

To chyba no­stal­gia, jedna wiel­ka tę­sk­no­ta za tam­ty­mi cza­sa­mi, tamtą modą, mu­zy­ką, sty­lem, ży­ciem...

a wasze tksty są miał­kie i nie­wy­wa­żo­ne.

Być może. Ale są NASZE. I ist­nie­ją ponoć mul­ti­wer­sa, w któ­rych każdy z nas ma już piór­ko :) Ocena tek­stu jest rze­czą względ­ną. 

Astri­dLund­gren

 

A to już jest prze­gię­cie i mo­żesz być pewna, że już ci się nie oświad­czę ;) 

 

 

 

fan­tho­mas

 

Dzię­ki za ko­men­tarz :) 

 

“Pod wzglę­dem ab­sur­dal­nym to było cał­kiem dobre,”

 

A dzię­ki to nie jest moja mocna stro­na, więc cie­szę się, że wy­szło :)

 

“choć wy­da­je mi się to takim pły­wa­niem w po­my­słach, bez nada­nia kon­kret­ne­go kie­run­ku.”

 

A to cie­ka­we bo mia­łem jeden po­mysł i nawet się za­sta­na­wia­łem czy aby hi­sto­ria nie bę­dzie zbyt pro­sta ;) 

 

“Ko­lej­ny za­rzut jest taki, że hasło i obraz zo­sta­ły dość słabo wy­ko­rzy­sta­ne.”

 

A tak, le­piej wy­szły w pierw­szym tek­ście :) i jeśli cho­dzi o niego to bę­dzie to pierw­szy tekst serii pod ty­tu­łem Żoł­nie­rze for­tu­ny i bę­dzie się na­zy­wał Śnieg i krew :) za­pra­szam, wrzu­cę pew­nie po kon­kur­sie :)

 

 

 

 

si­lver_ad­vent

 

I tego się trzy­maj­my :)

 

Po­zdra­wiam :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

"Biel wy­ni­ka­ła we mnie" – a nie wni­ka­ła? Albo wy­ni­ka­ła, ale ze mnie xD Chaos, chaos, chaos. Dobry po­mysł z tym na­ćpa­niem bo­ha­te­rów, tak że wszyst­kie dzi­wac­twa im się wy­da­ją zu­peł­nie nor­mal­ne :D Tro­chę prze­cin­ko­wo nie­wy­god­nie i parę mon­stru­al­nych aka­pi­tów po­dzie­li­ła­bym na mniej­sze, ale ge­ne­ral­nie czy­ta­ło się cał­kiem faj­nie :)

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

NaNa – dzię­ki za ko­men­tarz :) i ach jasne, że wni­ka­ła, dzię­ki za wy­ła­pa­nie, za­wsze znaj­dzie się jakiś babol, kiedy myśle, że juź wszyst­ko jest po­pra­wio­ne :). Po­sta­ram się upo­rać, z prze­cin­ka­mi i aka­pi­ta­mi :) po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Cześć!

 

Trip pełną gębą. Od­mien­ne stany świa­do­mo­ści, qłest, że­glu­ga przez nie­bez­piecz­ne wody… Po­dróż bez wąt­pie­nia wy­pa­da nie­źle, po­dob­nie jak świat (a w za­sa­dzie zbiór mgnień świa­ta, nie­źle pa­su­ją­cych do stanu wę­drow­ców). Humor gra­su­je miej­sca­mi.

Mam na­to­miast pro­blem z od­bio­rem ca­ło­ści, bo dzie­je się cał­kiem sporo, a nie mogę zna­leźć ja­kie­goś punk­tu wspól­ne­go, myśli prze­wod­niej, mo­ra­łu (nie wiem, co – poza sta­nem wzbu­dzo­nym – chcia­łeś po­ka­zać). Osią ca­ło­ści jest droga, która pro­wa­dzi do… po­ran­ka. Roz­k­mi­ny fi­lo­zo­ficz­ne nie pro­wa­dzą do twi­stu, a zdają się sta­no­wić je­dy­nie ko­lo­ryt (jak to w sta­nie wzbu­dzo­nym bywa).

 

Po­zdra­wiam i Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Kra­r85 – dzię­ki za ko­men­tarz, który wła­ści­wie jest tra­fio­ny, twi­stu nie ma, bo ca­łość miała sku­pić się na sta­nie bo­ha­te­rów ich dro­dze oraz prze­my­śle­niach :). Ciesz się, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło i humor jest wy­czu­wal­ny – po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

O, jaki ładny obraz. I fajne hasło. :D

 

Pa­mię­tam, że Kotu po­wie­dział coś w stylu:

– Chyba o czymś za­po­mnia­łem.

Nie prze­ją­łem się tym. Kotu był

Nie wiem czy to ce­lo­wy za­bieg, ale na po­cząt­ku my­śla­łam, że ktoś po­wie­dział coś Kotu i już sobie tego kota wy­obra­zi­łam nawet. :D

 

po­czu­łem ostre­go kopa.

Wsta­łem, czu­jąc,

 

I wtedy zo­ba­czy­łem dzie­siąt­ki macek. Wy­glą­da­ły spod su­kien­ki jak su­ry­kat­ki z norek. Każde od­nó­że było otu­lo­ne w cie­pły ma­te­riał.

Chyba z trze­cie opo­wia­da­nie, w któ­rym są macki. Widzę, że upodo­ba­nie do nich jest. :D Ale tu tak sym­pa­tycz­nie, no i otu­lo­ne. :D

 

Faj­nie opi­sa­na faza, to prze­kra­da­nie mnie ujęło. :D Róż­nie lu­dzie re­agu­ją, ale to mi jest naj­bliż­sze. xD

 

Scho­wa­łem do kie­sze­ni sło­necz­ne oku­la­ry. Po­tę­piam kra­dzież, ale też uwa­żam, że oby­wa­tel ma prawo do ochro­ny oczu przed sa­mo­cho­do­wy­mi re­flek­to­ra­mi. Zwłasz­cza w nocy. A skoro muszę osła­niać się przed świa­tłem, to nie za­mie­rzam za to pła­cić. To cho­ler­ny obo­wią­zek pań­stwa, by za­pew­nić mi kom­fort. W końcu kie­dyś pła­ci­łem po­dat­ki.

O matko, ten frag­ment mnie tak roz­ba­wił. XD

 

W ogóle świet­nie od­da­łeś ten stan, jesz­cze scho­dze­nie po scho­dach by się przy­da­ło, one tak się dłużą i plą­czą, niby idziesz, a ko­niec nie ist­nie­je.

 

Fajny po­mysł na opo­wia­da­nie do kon­kur­su z udzia­łem nar­ko­ty­ków, jesz­cze tego nie mie­li­śmy, choć mo­men­ta­mi mniej czu­łam ten sen, a bar­dziej wła­śnie – trip. ;)

 

Je­dy­nie ko­niec tro­chę nor­mal­niej­szy, jakoś tak się urwa­ło po roz­mo­wie u tego pa­cjen­ta. Szko­da.

 

Po­zdra­wiam,

Anan­ke

Anan­ke – dzię­ki za miłe słowa :), faj­nie, że tekst bawi, bo to mi słabo wy­cho­dzi, a tu chcia­łem jed­nak humor wpro­wa­dzić :). "Je­dy­nie ko­niec tro­chę nor­mal­niej­szy, jakoś tak się urwa­ło po roz­mo­wie u tego pa­cjen­ta. Szko­da." – wszyst­ko co dobre kie­dyś się koń­czy, a wtedy nad­cho­dzi zjazd ;) Tak też jest w tym opo­wia­da­niu ;). Dzię­ki i po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

faj­nie, że tekst bawi, bo to mi słabo wy­cho­dzi

To może też wy­ni­kać z oso­bi­stych pre­fe­ren­cji czy­tel­ni­ków. Nie da się roz­ba­wić wszyst­kich. Grupa dzie­się­ciu osób może prze­czy­tać Twoje opo­wia­da­nie i tylko dwie osoby roz­ba­wisz, a jak zwró­cisz się do innej grupy dzie­się­ciu wy­bra­nych – aż dzie­wię­ciu uzna, że jest za­baw­ne. ;)

 

wszyst­ko co dobre kie­dyś się koń­czy, a wtedy nad­cho­dzi zjazd ;)

O, wi­dzisz, nie po­my­śla­łam o tym, a fajne wy­tłu­ma­cze­nie. ;)

 

Po­zdra­wiam. :)

Szort jest za­mknię­tą ca­ło­ścią, jest i ko­niec, jest tu i pu­en­ta i dla­te­go mimo ab­sur­du nie roz­sy­pu­je się.

Dia­lo­gi są żywe i wart­ko pły­nie akcja.

Jed­nak­że, za­bra­kło mi we­wnętrz­nej lo­gi­ki, opar­tej o cha­rak­ter po­sta­ci. Bo wy­obra­żam sobie, że per­cep­cja nar­ko­tycz­na może za­bu­rzać wi­dze­nie ze­wnętrz­ne­go świa­ta, ale obiek­tyw­nie bo­ha­te­ro­wie po­zo­sta­ją cią­gle sobą. Na przy­kład, nar­ra­tor na po­cząt­ku iry­tu­je się, że Kotu za­po­mniał, olał obo­wią­zek, a póź­niej mówi, że ceni go za obo­wiąz­ko­wość…

Po­zdra­wiam!

 

chal­bar­czyk – dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz, a ta obo­wiąz­ko­wość to przy­pad­kiem nie jest w spra­wie ich za­in­te­re­so­wań ;), bo wła­ści­wie pa­cjent to spra­wa mało istot­na dla bo­ha­te­rów :). Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Nie­źle po­je­cha­ne. Ech, ja mam bar­dziej lo­gicz­ne sny, niż Wy pi­sze­cie tek­sty…

Przy­jem­nie się czy­ta­ło, choć na ogół nie prze­pa­dam za od­mien­ny­mi sta­na­mi świa­do­mo­ści.

Obraz i hasło wy­da­ją się wci­śnię­te ko­la­nem, bez nich hi­sto­ria by się wła­ści­wie nie zmie­ni­ła.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Finał – ja też ra­czej sny mam hm… Nor­mal­ne :) A tu po­sta­no­wi­łem na­pi­sać o czymś innym, "czymś w stylu snu na jawie" ;) A, że lubię pew­ne­go już nie­ży­ją­ce­go pi­sa­rza z USA i jego zwa­rio­wa­ne życie to na­pi­sać coś w jego stylu :). Z ha­słem i ob­ra­zem masz rację ;), ale mogło tak być, bo czemu by nie :) dzię­ki za klika i po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Ech, ja mam bar­dziej lo­gicz­ne sny, niż Wy pi­sze­cie tek­sty…

ja też ra­czej sny mam hm… Nor­mal­ne :) 

 

Kur­czę, tylko ja mam takie nie­nor­mal­ne sny, że tek­sty z Obłęd­ni mnie nie dzi­wią? XD

Po­wiedz­cie, że jest tu ktoś jesz­cze… 

Do­brze na­pi­sa­ne i na pewno sa­tys­fak­cjo­nu­ją­co speł­nia za­ło­że­nia kon­kur­su (może poza wy­mo­giem fan­ta­sty­ki, choć nie wiem, czy to było wy­ma­ga­ne). Oso­bi­ście jed­nak nie prze­pa­dam za ta­ka­mi wi­zja­mi, dzie­je się bar­dzo wiele, ale nic nie jest praw­dzi­we, bo­ha­te­ro­wie są jak ka­wał­ki drew­na nie­sio­ne przez prąd fa­bu­ły. Czyli – nie­źle, ale nie dla mnnie.

Hej

 

zyg­fry­d89

 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz :)

 

“Do­brze na­pi­sa­ne i na pewno sa­tys­fak­cjo­nu­ją­co speł­nia za­ło­że­nia kon­kur­su (może poza wy­mo­giem fan­ta­sty­ki, choć nie wiem, czy to było wy­ma­ga­ne).”

 

Dzię­ki :)

 

“Oso­bi­ście jed­nak nie prze­pa­dam za ta­ka­mi wi­zja­mi, dzie­je się bar­dzo wiele, ale nic nie jest praw­dzi­we, bo­ha­te­ro­wie są jak ka­wał­ki drew­na nie­sio­ne przez prąd fa­bu­ły. Czyli – nie­źle, ale nie dla mnnie.”

 

No tak to jest, cza­sem kli­mat nie po­dej­dzie i nic się nie po­ra­dzi :) 

 

Po­zdra­wiam :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Hej

 

zyg­fry­d89

 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz :)

 

“Do­brze na­pi­sa­ne i na pewno sa­tys­fak­cjo­nu­ją­co speł­nia za­ło­że­nia kon­kur­su (może poza wy­mo­giem fan­ta­sty­ki, choć nie wiem, czy to było wy­ma­ga­ne).”

 

Dzię­ki :)

 

“Oso­bi­ście jed­nak nie prze­pa­dam za ta­ka­mi wi­zja­mi, dzie­je się bar­dzo wiele, ale nic nie jest praw­dzi­we, bo­ha­te­ro­wie są jak ka­wał­ki drew­na nie­sio­ne przez prąd fa­bu­ły. Czyli – nie­źle, ale nie dla mnnie.”

 

No tak to jest, cza­sem kli­mat nie po­dej­dzie i nic się nie po­ra­dzi :) 

 

Po­zdra­wiam :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Bar­dzie­ja­skrze, nie czy­ta­ło się źle i chwi­la­mi nawet roz­ba­wi­ło, ale nie będę ukry­wać, że wię­cej przy­jem­no­ści do­star­czy­ły mi Twoje wcze­śniej­sze opo­wia­da­nia, więc po­zo­sta­nę z na­dzie­ją, że na przy­szłych też się nie za­wio­dę. :)

Czy pie­lę­gniarz to Kotu, czy Kot? Jeśli Kotu, to przyj­rzyj się od­mia­nie imie­nia, bo cza­sem pi­szesz o nim jakby był Kotem.

 

– Uro­dził się w 1920. ->– Uro­dził się w ty­siąc dzie­więć­set dwu­dzie­stym.

Li­czeb­ni­ki za­pi­su­je­my słow­nie, zwłasz­cza w dia­lo­gach.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hej

re­gu­la­to­rzy

 

Dzię­ku­ję jak za­wsze za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz :) I fak­tycz­nie opo­wia­da­nie jest inne, bo mu­sia­ło być na po­trze­by kon­kur­su :) Do­brze, że roz­ba­wi­ło Cię bo fak­tycz­nie miało być chwi­la­mi za­baw­ne :) 

 

 Z Kotem to jest dość nie­ty­po­we bo wy­ko­rzy­sta­łem, pseu­do­nim ko­le­gi na któ­re­go mó­wi­my – Kotu, Kocie, Kot albo Ko­tle­cie więc cza­sem jest da­niem, a cza­sem zwie­rza­kiem ;) 

 

Data po­pra­wio­na :) 

 

Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Bar­dzo pro­szę, Bar­dzie­ja­skrze. :)

Dzię­ku­ję też za wy­ja­śnie­nia, co spra­wi­ło, że pie­lę­gniarz jest Kotem i Kotu. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć!

Cał­kiem fajne i na pewno bar­dziej pa­su­ją­ce do kon­kur­su niż to dru­gie opo­wia­da­nie. :) Mia­łem py­ta­nia od­no­śnie Kota i Kotu ale widzę, że ko­men­tarz wcze­śniej zo­sta­ło to wy­ja­śnio­ne. Humor sym­pa­tycz­ny, ab­surd stwier­dzo­ny.

Na­to­miast tro­chę cięż­ko było się przy­wią­zać do hi­sto­rii i/lub bo­ha­te­ra. Gdzieś tak od po­ło­wy tek­stu za­uwa­ży­łem drob­ny spa­dek mo­ty­wa­cji czy­tel­ni­czej :) Czyli dalej było ok i pły­ną­łem z tek­stem ale w sumie nie było zbyt wielu prze­szkód czy ja­kie­goś głów­ne­go mo­ty­wu. Nie bałem się o bo­ha­te­ra ani o hi­sto­rię. 

Wy­da­je mi się że przy­da­ło­by się tro­chę wię­cej “nor­mal­ne­go” tek­stu który szedł­by w jakąś kon­kret­ną stro­nę i miał wię­cej spój­nej fa­bu­ły i wtedy też ta część ab­sur­dal­na by wy­brzmia­ła le­piej :). 

 

Nawet na czło­wie­ku, który w do­brej wie­rze pró­bu­je ją na­ćpać.

Fajne :)

 

Po­zdra­wiam i po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

Edward – hej, dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz :), uwagi biorę sobie do serca :), a cie­szę się, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło i nawet zna­lazł się cytat, który spodo­bał się na tyle by go wy­róż­nić :) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Dziw­ne opo­wia­da­nie, ale to chyba do­brze :) Nawet wcią­gnę­ło ni­czym przy­go­do­we fan­ta­sy, bo w sumie bo­ha­te­ro­wie, jak sami twier­dzi­li, prze­ży­wa­li pew­ne­go ro­dza­ju przy­go­dę. Do­brze się czy­ta­ło, choć we­dług mnie można by było jesz­cze do­pra­co­wać war­stwę ję­zy­ko­wą. Udało się zbu­do­wać na­pię­cie, pod­czas czy­ta­nia cały czas za­sta­na­wia­łam się, co z Fran­kim. Ostat­nia scena wy­szła mocna, zwłasz­cza ta ręka wy­cią­gnię­ta w stro­nę lo­dów­ki. Ge­ne­ral­nie in­te­re­su­ją­cy szor­cik, więc kli­kam :)

Hej

So­na­ta

Dzię­ki za ko­men­tarz i prze­czy­ta­nie oraz klika :)

 

Super, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło :). Nad spra­wa­mi ję­zy­ko­wy­mi cały czas pra­cu­ję i pew­nie jesz­cze jakiś czas to po­trwa ;). 

 

Po­zdra­wiam :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Co my tu mamy?

 

Mam wra­że­nie małej nie­kon­se­kwen­cji w uży­wa­niu okre­śle­nia “Kotu”, ale to tylko wra­że­nie, bo nie wiem, jak to ugryźć od stro­ny ję­zy­ko­wej po­praw­no­ści ;)

 

Tekst bar­dzo fajny, przy­jem­ne opisy, cho­ciaż stoi on głów­nie dia­lo­ga­mi, które do­brze wy­pa­da­ją. Na­tu­ral­nie, mimo tak nie­na­tu­ral­nych tre­ści. Opko na plus, pod­rzu­cę do kli­kar­ni, bo chyba jesz­cze paru punk­tów bra­ku­je, a tekst bi­blio­tecz­ny na pewno :)

 

Je­dy­ny za­rzut (poza nie­kon­se­kwen­cją “Kotu”), to mam wra­że­nie, że ca­łość stoi obok te­ma­tu kon­kur­so­we­go. Gdyby wy­ciąć z tego do­słow­nie prze­nie­sio­ne w dia­log hasło i krót­ki opis zi­mo­wej aury, to z kon­kur­sem chyba by się nie łą­czy­ło :P 

Hej

Old­Gu­ard

 

Dzię­ki za ko­men­tarz i prze­czy­ta­nie oraz klika :)

 

Kotu, Kot, Ko­tlet( choć tej formy chyba nie wy­ko­rzy­sta­łem) to ksywa mo­je­go zna­jo­me­go, która zmie­nia się w za­leż­no­ści od na­stro­ju ;) Kilka ko­men­ta­rzy wyżej to wy­ja­śnia­łem ;)

 

Bar­dzo się cie­szę, że tekst się po­do­bał, już mia­łem takie od­czu­cie, że ra­czej nie przy­padł do gustu, ale widzę teraz, że kliki po­ma­łu się zbie­ra­ją, dzię­ki :D 

 

Tak, chcia­łem na­pi­sać tekst tro­chę inny od po­zo­sta­łych, bo nie ukry­wam, że temat kon­kur­su jest dla mnie trud­ny (do pi­sa­nia jak i czy­ta­nia in­nych opo­wia­dań). Na­pi­sa­łem jedno opo­wia­da­nie ale po becie oka­za­ło się, że to nie to :D. Po na­my­śle  spło­dzi­łem Trip, ale w kon­wen­cji “nor­mal­ne­go” opo­wia­da­nia ;) 

 

Po­zdra­wiam :)  

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Rze­czy­wi­ście hasło kon­kur­so­we i obraz nie grały tu pierw­szych skrzy­piec, ale sam tekst mi się spodo­bał. Nie­źle od­da­łeś per­spek­ty­wę od­mie­nio­ne­go stanu świa­do­mo­ści, tę nie­zbor­ność, szcząt­ko­we i fa­scy­nu­ją­co-prze­ra­ża­ją­ce in­te­rak­cje z trzeź­wy­mi jed­nost­ka­mi, fi­lo­zo­fo­wa­nie. Mu­sia­łeś na ten temat bar­dzo dużo prze­czy­tać ;) No i sam po­mysł, żebym jed­nym z bo­ha­te­rów zro­bić pie­lę­gnia­rza, jest cie­ka­wy.

Po­zdra­wiam!

Hej 

adam_c4

 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie, ko­men­tarz i klika :) 

 

Faj­nie, że opo­wia­da­nie ci się po­do­ba­ło, ostat­nio mam mie­sza­ne uczu­ci co do mo­je­go pi­sa­nia, tak jak i są mie­sza­ne opi­nie w ko­men­ta­rzach :D. Tym bar­dziej cie­szy mnie Twój ko­men­tarz :). Jeśli cho­dzi o do­świad­cze­nie to ko­le­dzy ko­le­gów mi co nieco opo­wia­da­li ;)

 

Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Hej!

Cał­kiem spoko ten tekst :) Pa­mię­tam ja­kieś Twoje inne opo­wia­da­nia, że tam jesz­cze warsz­tat kulał tu i ów­dzie, a tutaj widzę spory pro­gres. Zda­nia są okrą­głe, opo­wieść ma swój rytm, zna­la­zł­bym w niej nie jedno, ale nawet kilka ład­nych sfor­mu­ło­wań, a po­nad­to ze trzy razy się sze­rzej uśmiech­ną­łem w trak­cie lek­tu­ry.

Zde­cy­do­wa­nie udane opo­wia­da­nie. Te ciągi zda­rzeń, te ob­ra­zy i osob­ne mo­ty­wy, po­dą­ża­ją­ce jeden za dru­gim, za­le­d­wie mu­śnię­te ja­kim­kol­wiek cią­giem przy­czy­no­wo – skut­ko­wym, na­praw­dę bar­dzo do­brze wcho­dzą. Zna­la­zło się i miej­sce dla po­wszech­nej w trak­cie ja­kiej­kol­wiek klepy te­le­por­ta­cji: je­steś na przy­stan­ku, cze­kasz na au­to­bus, który przy­je­dzie za pół go­dzi­ny, a tu nagle otwie­rasz drzwi miesz­ka­nia, spie­ra­jąc się sam ze sobą o to, czym do­tar­łeś na miej­sce :) Chyba masz ja­kieś do­świad­cze­nia w tej ma­te­rii, bo ca­łość – jako czło­wiek ma­ją­cy nie­ja­kie do­świad­cze­nia w tej ma­te­rii – wy­szła nader prze­ko­nu­ją­co, ku­pu­ję ją po ca­ło­ści, jest na­praw­dę wia­ry­god­na w swoim obłęd­nym upo­je­niu (ze dwa razy mi zgrzy­tło coś w tej wia­ry­god­no­ści, ale potem przy­po­mnia­łem sobie dziw­niej­sze akcje, które ktoś na tri­pie w mojej obec­no­ści od­sta­wiał i zgrzyt za­ni­kał ;)).

Do­kli­ku­ję do bi­biol­te­ki i po­zdra­wiam ser­decz­nie

Q

Known some call is air am

Hej

Outta

 

Dzię­ki za do­kli­ka­nie i za ko­men­tarz :)

 

A ko­men­tarz jest bar­dzo po­krze­pia­ją­cy. Do­brze jest wie­dzieć, że te ko­śla­wo sta­wia­ne krocz­ki pro­wa­dzą mnie gdzieś do przo­du ;). 

 

A jeśli cho­dzi o do­świad­cze­nie, to niech pierw­szy rzuci we mnie bu­tel­ką, ten który nigdy się nie te­le­por­to­wał z przy­stan­ku do domu :P. 

 

Po­zdra­wiam :) 

 

 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Nowa Fantastyka