
Hej
Tym razem bez bety, mam nadzieję, że nie będzie dużej ilości błędów. Miłej lektury :)
Obraz: Ray Caesar “Winter” Hasło: Papierowe domy i budyniowe lasy
Hej
Tym razem bez bety, mam nadzieję, że nie będzie dużej ilości błędów. Miłej lektury :)
Obraz: Ray Caesar “Winter” Hasło: Papierowe domy i budyniowe lasy
Pamiętam, że Kotu powiedział coś w stylu:
– Chyba o czymś zapomniałem.
Nie przejąłem się tym. Kotu był nie tylko towarzyszem odmiennych stanów świadomości, ale pracował też jako pielęgniarz, a ci mają ten luksus, że mogą sobie pozwolić na chwilę zapomnienia. No i mają dostęp do całej masy umilaczy.
Kotu wciągnął kreskę i spojrzał na mnie, jakbym to ja był winien wszystkich jego zmartwień.
– Nic się nie martw – powiedziałem i wsadziłem w otwarte usta pielęgniarza kartonik.
Wciągałem resztki ze stołu, kiedy Kotu wrzasnął:
– Miałem dać jeść Frankiemu!
Po czym wrócił do rolowania skręta. Za to go szanowałem, miał priorytety.
– O której miałeś nakarmić pacjenta? – zapytałem z uprzejmości, choć wychodzę z założenia, że nie powinno się wpychać nosa w cudze obowiązki. Kotu podał mi skręta, zatykając się dymem. Jednym okiem spoglądał na zegarek.
– Przed końcem zmiany – wykrztusił.
– Czyli jakieś sześć godzin temu – zauważyłem i poczułem ostrego kopa.
Wstałem, czując, że to jednak jest poważna sprawa. Mieliśmy misję i nie mogliśmy jej tak po prostu zostawić.
– Franki to twardziel, wytrzyma do jutra.
Optymizm Kota przyprawiał mnie o mdłości.
– Co ty pieprzysz? Tam gdzieś jest człowiek, który wymaga, byś go nakarmił! Jedzenie jest podstawową potrzebą człowieka. – Patrzyłem na Kota z obrzydzeniem, nie z powodu geriatrycznego pacjenta, w końcu i tak pewnie umrze, ale że Kotu migał się od przygody.
– Ma kroplówkę. – Starał się wyłgać, tchórzliwy, niesubordynowany, sabotażysta nocnych wojaży, ale nie ze mną te numery.
– Jesteś mu potrzebny, ten przekwitły człowiek liczy na ciebie, więc nie mów mi o kantach twojej żałosnej profesji. Pakuj zaopatrzenie, mamy zadanie do wykonania.
Przemowa musiała zrobić na Kocie wrażenie, bo po chwili przeniknęliśmy przez piętra bloku.
Śnieg skrzył się wszystkimi barwami kosmosu. Biel wnikała we mnie, a noc dookoła śpiewała tak pięknie, jak tylko ona potrafi. Nim przełknąłem zachwyt, Kotu zdążył już poznać nowych ludzi. Podszedłem tak ostrożnie, jak to tylko możliwe, by pielęgniarz nie wpadł w panikę.
– Wiecie, gdzie znajdziemy papierowe domy i budyniowe lasy? – Kotu bełkotał do dziewczynki w saniach i jej kolegi. Chłopiec pchający wehikuł na płozach dostrzegł, jak przekradam się między ławkami.
– Dosyć tej dyskusji – powiedziałem, wychodząc zza śmietnika. – Chce mi się pić piwo. Małolat, gdzie jest najbliższy sklep?
Dzieciaki patrzyły na Kota, on na sukienkę dziewczyny. Nieszczęśnik zatracił się w kolorowych wzorach. Byłem tego pewien, bo nie raz to przeżyłem na zakwaszonych spacerach.
– Przestań, bo ktoś poszczuje nas psami – wyszeptałem do ucha Kota, a moje słowa wpadły do wnętrza, odbijając się od kanałów wypełniających ciało pielęgniarza.
– Widzisz, jak wypełzają? – wyszeptał Kotu.
I wtedy zobaczyłem dziesiątki macek. Wyglądały spod sukienki jak surykatki z norek. Każde odnóże było otulone w ciepły materiał.
– Dobrze, że pomyślałaś, by było im ciepło – powiedziałem.
I wtedy chłopak prawdopodobnie wskazał nam sklep, bo czas przyśpieszył, a może to my ominęliśmy prawa rządzące tą wielką kulą ziemi krążącą w kosmicznym niebycie, bo chwilę później staliśmy już przed drzwiami lodówki wypełnionej piwem.
– Piękne – powiedział Kotu.
– I każde łaknie mojej atencji – dodałem, widząc, jak wielbłąd na etykiecie pilsnera macha do mnie łapką, uśmiechając się zachęcająco.
– Nie mogę pić, jutro muszę iść do pracy – zauważył przytomnie Kotu.
Ceniłem go za to poczucie odpowiedzialności. Wtedy dopadło mnie dziwne uczucie, że coś nam umknęło. Kotu wybrał kefir, a ja postanowiłem zaufać wielbłądowi. Wyciągnąłem butelkę z lodówki. Leżała w dłoni idealnie. Kształt dopasował się, jakby to właśnie piwo zostało wyprodukowane i przebyło całą tę drogę tylko po to, by trafić do tej właśnie dłoni. Przeznaczenie dopełniało się, wszechświat trwał w idealnej harmonii. A ja wiedziałem, że życie ma sens. Przypomniałem sobie o Kocie. Postanowiłem go odnaleźć. Nie było to łatwe wśród alejek z karmą dla ludzi i kolorowymi czasopismami. Zobaczyłem pielęgniarza przy kasie. Dyskutował z gościem o dziwnie nieregularnych brwiach. Schowałem do kieszeni słoneczne okulary. Potępiam kradzież, ale też uważam, że obywatel ma prawo do ochrony oczu przed samochodowymi reflektorami. Zwłaszcza w nocy. A skoro muszę osłaniać się przed światłem, to nie zamierzam za to płacić. To cholerny obowiązek państwa, by zapewnić mi komfort. W końcu kiedyś płaciłem podatki.
– Proszę wybaczyć mojemu koledze, on jest Szwajcarem, a oni nie mają tak wspaniałego asortymentu w sklepach – powiedział Kotu do usługiwacza.
Pielęgniarz zrobił ze mnie Szwajcarię, postanowiłem, że mu tego nie wybaczę, choć musiałem przyznać jedno – asortyment faktycznie był piękny. Wyszliśmy przed stację benzynową. Samotny pojazd właśnie odlatywał na średnicówkę życia, by potoczyć się ku przeznaczeniu, a ja zapytałem:
– Mieliśmy misję?
– Każdy ma jakąś misję i ją realizuje. Świadomie lub nie. Bo życie ma sens. Błogosławieni są ci, którzy odnaleźli cel i do niego dążą – powiedział Kotu i popsuł mi cały nihilizm.
– Zwyczajnie racjonalizujesz sobie istnienie. Jesteśmy zbiorem atomów jak wszystko dookoła. Naszym celem jest wypełnianie przestrzeni.
– Możliwe, ale miło jest spędzać czas ze świadomością, że jest się potrzebnym.
No nie mogłem się nie zgodzić.
– Chyba coś nam umyka – powiedziałem.
– Zapomnieliśmy pobudzaczy!
Wielbłąd z pilsnera schował się za kluczami, gdy chart zaczął wściekle ujadać. A my przepłynęliśmy ulicami na osiedle. Następnie wystartowaliśmy windą do mieszkania. A tam, gdy już się dorwaliśmy do pobudzaczy, nie mogliśmy przestać. Dyskusja zeszła na sprawy techniczne, przez co się najlepiej wciąga. Oczywiście przetestowaliśmy wszystkie warianty po kilka razy. I zgodnie doszliśmy do wniosku, że najlepszy sposób jest na Frankiego Wilde’a. Wtedy spłynęło olśnienie. Zabraliśmy tym razem wszystkie zapasy. Wyskoczyliśmy oknem, sfrunęliśmy wprost do autobusu numer 420 i zaczęliśmy jakiś egzystencjalny bełkot. Chyba został nie najlepiej przyjęty przez kobietę siedzącą naprzeciwko nas, bo zmieniła miejsce. Obserwowałem ją bardzo uważnie. Targały nią sprzeczne emocje. Patrzyliśmy sobie w oczy, czytając w nich jak z otwartych ksiąg. Ja dostrzegłem odrazę, strach i pogardę, ale było coś jeszcze, coś, co kobieta ukrywała głęboko, nie tylko przed moim wzrokiem, ale i przed samą sobą. To była fascynacja. Ledwie wyczuwalna, ale jednak. Byłem pewien, że w jej głowie pojawiły się myśli:
"Co się z nimi dzieje?"
"Jakie chemikalia trzeba w siebie wlać, by doprowadzić się do takiego stanu?"
"Jak teraz się czują?"
"I czy ja też mogłabym się tak czuć?"
Chciałem jej wykrzyczeć w twarz: “Obudź się w końcu z tej otępiającej rzeczywistości”. I wcisnąć do ust kwasa, ale coś w jej spojrzeniu mówiło mi, że może mieć broń i jej użyć. Nawet na człowieku, który w dobrej wierze próbuje ją naćpać. Świat za oknem pojazdu uciekał, odpływając gdzieś w nicość, do chwili, gdy nie usłyszałem Kota:
– To tu.
Spojrzałem na pomnik zafajdany przez ptaki i doszedłem do wniosku, że zasługi dla społeczeństwa są mocno przereklamowane. Bo kto by chciał, po śmierci, by na jego podobiznę srały gołębie.
– Co tu?
– To wszystko, o czym mówiłem, skupia się na tym placu. Cały ten przeklęty system można sprowadzić do tego miejsca – bełkotał Kotu.
– A co z Frankim?
– Mieszka po drugiej stronie.
Przez chwilę dręczyła mnie nieprzyjemna myśl, że nasz autobus mijał już kilkukrotnie mieszkanie Frankiego, nim zdecydowaliśmy się wysiąść z miejskiego teleportu.
Schody przemieściły nas pod drzwi. Kotu miał klucze. Zastanowiłem się, jaki przeklęty hipis daje nieograniczony dostęp do mieszkań pacjentów, takiej kreaturze jak Kotu.
Weszliśmy do mieszkania, które było wielkości dziupli. Stanęliśmy w przedpokoju, ledwie mieszcząc się między ścianami. Franki leżał na podłodze w kuchni.
– Nie żyje? – zapytałem pełen nadziei.
– Nie, ma sparaliżowaną połowę ciała, musiał się przewrócić. A potem zasnąć. Spojrzeliśmy równocześnie w stronę wyciągniętej ręki Frankiego. Niemal dotykała lodówki.
– Był cholernie blisko.
– Faktycznie, padł tuż przed finiszem – zgodził się Kotu.
Widziałem, jak wyrzuty sumienia targają pielęgniarzem. Wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać nad starcem. Nie mogłem tego tak zostawić.
– Weź się w garść! – wrzasnąłem.
– Ale spójrz tylko na niego, jest taki bezradny.
– Teraz, ale wiesz, kim był za życia. Zastanowiłeś się, jakim trzeba być sukinsynem, by przeżyć całą swoją rodzinę? Rozejrzyj się, żadnej normalnej książki. Na półkach tylko naukowy bełkot. Możliwe, że to kolejny psychopata, który całe życie znęcał się nad bliskimi. Ile może mieć lat
– Urodził się w tysiąc dziewięćset dwudziestym.
– Gdzie?
– W Niemczech.
– Więc jest spora szansa, że najechał Polskę, a ty mu współczujesz. Nie wiesz, kim był i co robił za życia, a być może nawet nie zasługuje na pomoc nagrzanego pielęgniarza.
– Świat jest pełen wariatów. – Kotu wyprostował się, przyglądając staruszkowi.
– Zastanów się nad tym.
– Niby czemu mam pomagać faszystom?
– Domniemanym.
– Domniemanym faszystom. To nieetyczne pomagać ludziom, o których kompletnie nic nie wiemy.
– Zgadzam się – powiedziałem, a moje serce przepełniała duma.
Obserwowałem towarzysza i niemal słyszałem toczącą się bitwę w jego głowie.
– Wychodzimy – powiedział tonem człowieka, który wie, co chce robić w życiu.
– Nie, najpierw zaniesiemy go do łóżka, nawet faszyści zasługują na minimum empatii.
Odstawiliśmy Frankiego do legowiska, a po namyśle położyliśmy obok łóżka: płatki, mleko, hermetycznie zapakowany obiad – przypominający papkę dla kosmitów, paczkę papierosów, pięć cukierków i butelkę wody.
Wyszliśmy na zewnątrz. Świtało.
– Co teraz? – zapytałem.
– Muszę zmienić pracę – powiedział Kotu. – Przewartościować moje życie i zacząć od zera.
– To dobry pomysł.
Podaliśmy sobie dłonie. Patrzyłem, jak ten szalony pielęgniarz oddala się, i pomyślałem, że świat znów działa, jak trzeba.
Herb pilsnera – może się przydać ;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Podobało mi się. Myślę, że mogłbyś zabłysnąć w "nowoczesnej" obyczajówce, widzę spore podobieństwo XD
silver_advent
Dzięki :). No cóż nie znam "nowoczesnej" obyczajówki, ostatnia książka, którą czytałem i mogłaby się wpasować w obyczaj to “Samotność w sieci”, ale to i tak było dawno temu ;). Ale dzięki, choć raczej zostanę przy horrorach :).
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Bardzo dobrze się czytało. Podszedłeś do tematu trochę inaczej niż pozostali. Dziwność świata jest wynikiem chemicznego wprowadzenia bohaterów w odmienne stany świadomości.
Dziękuję AP :) Cieszę się, że nie było błędów i dobrze się czytało, bo bez bety zawsze są problemy z tekstem :). Ale już jeden tekst na Obłędnię wrzuciłem na betę, ale okazał się zbyt normalny ;), a już nie chciałem spamować bety kolejnym opkiem :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej Bardzie!
Widzę, że jednak zdecydowałeś się na oddzielny tekst na konkurs. Jak na brak bety językowo jest całkiem nieźle :)
Sam tekst w twoim stylu, absurd ciągle poniekąd trzyma się rzeczywistości. Humor wielokrotnie mnie zaskoczył i jest zdecydowanie mocną stroną szorta. Nie było tu nic, co by mnie szczególnie zachwyciło, nie mamy też typowego napięcia, ale pasuje to do bohaterów płynących niespiesznie przez falującą rzeczywistość ;)
Czytało się płynnie i z przyjemnością :)
– Nic się nie martw – powiedziałem i wsadziłem, w otwarte usta pielęgniarza, kartonik.
Bez przecinków.
Starał się wyłgać, tchórzliwy, niesubordynowany, sabotażysta nocnych wojaży, ale nie zemną te numery.
Osobno.
– I każde łaknie mojej atencji – dodałem, widząc, jak wielbłąd na etykiecie pilsnera macha do mnie łapką[,+] uśmiechając się zachęcająco.
Wtedy[,-] dopadło mnie dziwne uczucie, że coś nam umknęło.
XD
Kształt dopasował się, jakby to właśnie piwo zostało wyprodukowane i przebyło całą tę drogę[,-] tylko po to, by trafić do tej właśnie dłoni.
"I czy ja też bym mogła tak się czuć?"
I czy ja też mogłabym się tak czuć?
Chciałem jej wykrzyczeć w twarz: Obudź się w końcu z tej otępiającej rzeczywistości.
Cudzysłów albo bez wielkiej litery.
Przez chwilę dręczyła mnie nieprzyjemna myśl, że nasz autobus mijał już kilkukrotnie mieszkanie Frankiego, nim zdecydowaliśmy się wysiąść z miejskiego teleportu.
Czy to celowe? ;)
Zastanowiłem się, jaki przeklęty hipis daje nieograniczony dostęp[,-] do mieszkań pacjentów
Ile może mieć lat.
Pytajnik.
Przewartościować moje życie i chyba zacznę od zera.
Lepiej przewartościować i zacząć albo przewartościuję i zacznę.
Pozdrawiam :)
It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead
Za to go szanowałem, miał priorytety.
Po tym zdaniu wiedziałem, że będzie dobrze i nie zawiodłem się;)
Klimat Monty Pythona i do tego narkotyki… odżyły wspomnienia z seansu Fear and loathing in Las Vegas… :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
ostam
Dzięki za komentarz :)
“Widzę, że jednak zdecydowałeś się na oddzielny tekst na konkurs. Jak na brak bety językowo jest całkiem nieźle :)”
Tak bo już nie chciałem spamować bety drugim opkiem :). I fajnie, że językowo jest dobrze :)
“Humor wielokrotnie mnie zaskoczył i jest zdecydowanie mocną stroną szorta”
Super, bo to raczej rzadko wychodzi mi w tekstach :)
“ Nie było tu nic, co by mnie szczególnie zachwyciło”
A to szkoda.
“Czytało się płynnie i z przyjemnością :)”
A to już lepiej :)
Dzięki za poprawki – poprawione :)
“Przez chwilę dręczyła mnie nieprzyjemna myśl, że nasz autobus mijał już kilkukrotnie mieszkanie Frankiego, nim zdecydowaliśmy się wysiąść z miejskiego teleportu.
Czy to celowe? ;)”
Eee no tak, a co tu nie gra? :) zdecydowaliśmy się wysiąść ;)
Pozdrawiam :)
cezary_cezary
Super, że wpadłeś i dziękuję za komentarz :)
Fajnie, że ci się szort podobał i że zwróciłeś uwagę na Fear and loathing in Las Vegas bo miałem klimat filmu z tyłu głowy w trakcie pisania :)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Za dużo czytania na jeden dzień… Jest dobrze, masz rację ;)
PS. tak zwane sprawdzanie czujności ;)
It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead
:D
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Tak ogólnie, to Anżela żądzi. No i ch.., w porównaniu z nią to.. nie lubię używać inwektyw. Krar miał przebłysk geniuszu, a wasze tksty są miałkie i niewyważone. Jak ponton spadający z jedenastego piętra. So long! Frajery..
Kawkoj piewcy pieśni serowych
Pod względem absurdalnym to było całkiem dobre, choć wydaje mi się to takim pływaniem w pomysłach, bez nadania konkretnego kierunku. Kolejny zarzut jest taki, że hasło i obraz zostały dość słabo wykorzystane. W sumie chętnie przeczytałbym ten tekst, który uznałeś za zbyt "normalny" ;)
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
a wasze tksty są miałkie i niewyważone.
Być może. Ale są NASZE. I istnieją ponoć multiwersa, w których każdy z nas ma już piórko :) Ocena tekstu jest rzeczą względną.
AstridLundgren
A to już jest przegięcie i możesz być pewna, że już ci się nie oświadczę ;)
fanthomas
Dzięki za komentarz :)
“Pod względem absurdalnym to było całkiem dobre,”
A dzięki to nie jest moja mocna strona, więc cieszę się, że wyszło :)
“choć wydaje mi się to takim pływaniem w pomysłach, bez nadania konkretnego kierunku.”
A to ciekawe bo miałem jeden pomysł i nawet się zastanawiałem czy aby historia nie będzie zbyt prosta ;)
“Kolejny zarzut jest taki, że hasło i obraz zostały dość słabo wykorzystane.”
A tak, lepiej wyszły w pierwszym tekście :) i jeśli chodzi o niego to będzie to pierwszy tekst serii pod tytułem Żołnierze fortuny i będzie się nazywał Śnieg i krew :) zapraszam, wrzucę pewnie po konkursie :)
silver_advent
I tego się trzymajmy :)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
"Biel wynikała we mnie" – a nie wnikała? Albo wynikała, ale ze mnie xD Chaos, chaos, chaos. Dobry pomysł z tym naćpaniem bohaterów, tak że wszystkie dziwactwa im się wydają zupełnie normalne :D Trochę przecinkowo niewygodnie i parę monstrualnych akapitów podzieliłabym na mniejsze, ale generalnie czytało się całkiem fajnie :)
Spodziewaj się niespodziewanego
NaNa – dzięki za komentarz :) i ach jasne, że wnikała, dzięki za wyłapanie, zawsze znajdzie się jakiś babol, kiedy myśle, że juź wszystko jest poprawione :). Postaram się uporać, z przecinkami i akapitami :) pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Cześć!
Trip pełną gębą. Odmienne stany świadomości, qłest, żegluga przez niebezpieczne wody… Podróż bez wątpienia wypada nieźle, podobnie jak świat (a w zasadzie zbiór mgnień świata, nieźle pasujących do stanu wędrowców). Humor grasuje miejscami.
Mam natomiast problem z odbiorem całości, bo dzieje się całkiem sporo, a nie mogę znaleźć jakiegoś punktu wspólnego, myśli przewodniej, morału (nie wiem, co – poza stanem wzbudzonym – chciałeś pokazać). Osią całości jest droga, która prowadzi do… poranka. Rozkminy filozoficzne nie prowadzą do twistu, a zdają się stanowić jedynie koloryt (jak to w stanie wzbudzonym bywa).
Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Krar85 – dzięki za komentarz, który właściwie jest trafiony, twistu nie ma, bo całość miała skupić się na stanie bohaterów ich drodze oraz przemyśleniach :). Ciesz się, że opowiadanie się podobało i humor jest wyczuwalny – pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
O, jaki ładny obraz. I fajne hasło. :D
Pamiętam, że Kotu powiedział coś w stylu:
– Chyba o czymś zapomniałem.
Nie przejąłem się tym. Kotu był
Nie wiem czy to celowy zabieg, ale na początku myślałam, że ktoś powiedział coś Kotu i już sobie tego kota wyobraziłam nawet. :D
poczułem ostrego kopa.
Wstałem, czując,
I wtedy zobaczyłem dziesiątki macek. Wyglądały spod sukienki jak surykatki z norek. Każde odnóże było otulone w ciepły materiał.
Chyba z trzecie opowiadanie, w którym są macki. Widzę, że upodobanie do nich jest. :D Ale tu tak sympatycznie, no i otulone. :D
Fajnie opisana faza, to przekradanie mnie ujęło. :D Różnie ludzie reagują, ale to mi jest najbliższe. xD
Schowałem do kieszeni słoneczne okulary. Potępiam kradzież, ale też uważam, że obywatel ma prawo do ochrony oczu przed samochodowymi reflektorami. Zwłaszcza w nocy. A skoro muszę osłaniać się przed światłem, to nie zamierzam za to płacić. To cholerny obowiązek państwa, by zapewnić mi komfort. W końcu kiedyś płaciłem podatki.
O matko, ten fragment mnie tak rozbawił. XD
W ogóle świetnie oddałeś ten stan, jeszcze schodzenie po schodach by się przydało, one tak się dłużą i plączą, niby idziesz, a koniec nie istnieje.
Fajny pomysł na opowiadanie do konkursu z udziałem narkotyków, jeszcze tego nie mieliśmy, choć momentami mniej czułam ten sen, a bardziej właśnie – trip. ;)
Jedynie koniec trochę normalniejszy, jakoś tak się urwało po rozmowie u tego pacjenta. Szkoda.
Pozdrawiam,
Ananke
Ananke – dzięki za miłe słowa :), fajnie, że tekst bawi, bo to mi słabo wychodzi, a tu chciałem jednak humor wprowadzić :). "Jedynie koniec trochę normalniejszy, jakoś tak się urwało po rozmowie u tego pacjenta. Szkoda." – wszystko co dobre kiedyś się kończy, a wtedy nadchodzi zjazd ;) Tak też jest w tym opowiadaniu ;). Dzięki i pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
fajnie, że tekst bawi, bo to mi słabo wychodzi
To może też wynikać z osobistych preferencji czytelników. Nie da się rozbawić wszystkich. Grupa dziesięciu osób może przeczytać Twoje opowiadanie i tylko dwie osoby rozbawisz, a jak zwrócisz się do innej grupy dziesięciu wybranych – aż dziewięciu uzna, że jest zabawne. ;)
wszystko co dobre kiedyś się kończy, a wtedy nadchodzi zjazd ;)
O, widzisz, nie pomyślałam o tym, a fajne wytłumaczenie. ;)
Pozdrawiam. :)
Szort jest zamkniętą całością, jest i koniec, jest tu i puenta i dlatego mimo absurdu nie rozsypuje się.
Dialogi są żywe i wartko płynie akcja.
Jednakże, zabrakło mi wewnętrznej logiki, opartej o charakter postaci. Bo wyobrażam sobie, że percepcja narkotyczna może zaburzać widzenie zewnętrznego świata, ale obiektywnie bohaterowie pozostają ciągle sobą. Na przykład, narrator na początku irytuje się, że Kotu zapomniał, olał obowiązek, a później mówi, że ceni go za obowiązkowość…
Pozdrawiam!
chalbarczyk – dzięki za przeczytanie i komentarz, a ta obowiązkowość to przypadkiem nie jest w sprawie ich zainteresowań ;), bo właściwie pacjent to sprawa mało istotna dla bohaterów :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Nieźle pojechane. Ech, ja mam bardziej logiczne sny, niż Wy piszecie teksty…
Przyjemnie się czytało, choć na ogół nie przepadam za odmiennymi stanami świadomości.
Obraz i hasło wydają się wciśnięte kolanem, bez nich historia by się właściwie nie zmieniła.
Babska logika rządzi!
Finał – ja też raczej sny mam hm… Normalne :) A tu postanowiłem napisać o czymś innym, "czymś w stylu snu na jawie" ;) A, że lubię pewnego już nieżyjącego pisarza z USA i jego zwariowane życie to napisać coś w jego stylu :). Z hasłem i obrazem masz rację ;), ale mogło tak być, bo czemu by nie :) dzięki za klika i pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Ech, ja mam bardziej logiczne sny, niż Wy piszecie teksty…
ja też raczej sny mam hm… Normalne :)
Kurczę, tylko ja mam takie nienormalne sny, że teksty z Obłędni mnie nie dziwią? XD
Powiedzcie, że jest tu ktoś jeszcze…
Dobrze napisane i na pewno satysfakcjonująco spełnia założenia konkursu (może poza wymogiem fantastyki, choć nie wiem, czy to było wymagane). Osobiście jednak nie przepadam za takami wizjami, dzieje się bardzo wiele, ale nic nie jest prawdziwe, bohaterowie są jak kawałki drewna niesione przez prąd fabuły. Czyli – nieźle, ale nie dla mnnie.
Hej
zygfryd89
Dzięki za przeczytanie i komentarz :)
“Dobrze napisane i na pewno satysfakcjonująco spełnia założenia konkursu (może poza wymogiem fantastyki, choć nie wiem, czy to było wymagane).”
Dzięki :)
“Osobiście jednak nie przepadam za takami wizjami, dzieje się bardzo wiele, ale nic nie jest prawdziwe, bohaterowie są jak kawałki drewna niesione przez prąd fabuły. Czyli – nieźle, ale nie dla mnnie.”
No tak to jest, czasem klimat nie podejdzie i nic się nie poradzi :)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej
zygfryd89
Dzięki za przeczytanie i komentarz :)
“Dobrze napisane i na pewno satysfakcjonująco spełnia założenia konkursu (może poza wymogiem fantastyki, choć nie wiem, czy to było wymagane).”
Dzięki :)
“Osobiście jednak nie przepadam za takami wizjami, dzieje się bardzo wiele, ale nic nie jest prawdziwe, bohaterowie są jak kawałki drewna niesione przez prąd fabuły. Czyli – nieźle, ale nie dla mnnie.”
No tak to jest, czasem klimat nie podejdzie i nic się nie poradzi :)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Bardziejaskrze, nie czytało się źle i chwilami nawet rozbawiło, ale nie będę ukrywać, że więcej przyjemności dostarczyły mi Twoje wcześniejsze opowiadania, więc pozostanę z nadzieją, że na przyszłych też się nie zawiodę. :)
Czy pielęgniarz to Kotu, czy Kot? Jeśli Kotu, to przyjrzyj się odmianie imienia, bo czasem piszesz o nim jakby był Kotem.
– Urodził się w 1920. ->– Urodził się w tysiąc dziewięćset dwudziestym.
Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej
regulatorzy
Dziękuję jak zawsze za przeczytanie i komentarz :) I faktycznie opowiadanie jest inne, bo musiało być na potrzeby konkursu :) Dobrze, że rozbawiło Cię bo faktycznie miało być chwilami zabawne :)
Z Kotem to jest dość nietypowe bo wykorzystałem, pseudonim kolegi na którego mówimy – Kotu, Kocie, Kot albo Kotlecie więc czasem jest daniem, a czasem zwierzakiem ;)
Data poprawiona :)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Bardzo proszę, Bardziejaskrze. :)
Dziękuję też za wyjaśnienia, co sprawiło, że pielęgniarz jest Kotem i Kotu. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć!
Całkiem fajne i na pewno bardziej pasujące do konkursu niż to drugie opowiadanie. :) Miałem pytania odnośnie Kota i Kotu ale widzę, że komentarz wcześniej zostało to wyjaśnione. Humor sympatyczny, absurd stwierdzony.
Natomiast trochę ciężko było się przywiązać do historii i/lub bohatera. Gdzieś tak od połowy tekstu zauważyłem drobny spadek motywacji czytelniczej :) Czyli dalej było ok i płynąłem z tekstem ale w sumie nie było zbyt wielu przeszkód czy jakiegoś głównego motywu. Nie bałem się o bohatera ani o historię.
Wydaje mi się że przydałoby się trochę więcej “normalnego” tekstu który szedłby w jakąś konkretną stronę i miał więcej spójnej fabuły i wtedy też ta część absurdalna by wybrzmiała lepiej :).
Nawet na człowieku, który w dobrej wierze próbuje ją naćpać.
Fajne :)
Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!
Edward – hej, dzięki za przeczytanie i komentarz :), uwagi biorę sobie do serca :), a cieszę się, że opowiadanie się podobało i nawet znalazł się cytat, który spodobał się na tyle by go wyróżnić :) Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Dziwne opowiadanie, ale to chyba dobrze :) Nawet wciągnęło niczym przygodowe fantasy, bo w sumie bohaterowie, jak sami twierdzili, przeżywali pewnego rodzaju przygodę. Dobrze się czytało, choć według mnie można by było jeszcze dopracować warstwę językową. Udało się zbudować napięcie, podczas czytania cały czas zastanawiałam się, co z Frankim. Ostatnia scena wyszła mocna, zwłaszcza ta ręka wyciągnięta w stronę lodówki. Generalnie interesujący szorcik, więc klikam :)
Hej
Sonata
Dzięki za komentarz i przeczytanie oraz klika :)
Super, że opowiadanie się podobało :). Nad sprawami językowymi cały czas pracuję i pewnie jeszcze jakiś czas to potrwa ;).
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Co my tu mamy?
Mam wrażenie małej niekonsekwencji w używaniu określenia “Kotu”, ale to tylko wrażenie, bo nie wiem, jak to ugryźć od strony językowej poprawności ;)
Tekst bardzo fajny, przyjemne opisy, chociaż stoi on głównie dialogami, które dobrze wypadają. Naturalnie, mimo tak nienaturalnych treści. Opko na plus, podrzucę do klikarni, bo chyba jeszcze paru punktów brakuje, a tekst biblioteczny na pewno :)
Jedyny zarzut (poza niekonsekwencją “Kotu”), to mam wrażenie, że całość stoi obok tematu konkursowego. Gdyby wyciąć z tego dosłownie przeniesione w dialog hasło i krótki opis zimowej aury, to z konkursem chyba by się nie łączyło :P
Hej
OldGuard
Dzięki za komentarz i przeczytanie oraz klika :)
Kotu, Kot, Kotlet( choć tej formy chyba nie wykorzystałem) to ksywa mojego znajomego, która zmienia się w zależności od nastroju ;) Kilka komentarzy wyżej to wyjaśniałem ;)
Bardzo się cieszę, że tekst się podobał, już miałem takie odczucie, że raczej nie przypadł do gustu, ale widzę teraz, że kliki pomału się zbierają, dzięki :D
Tak, chciałem napisać tekst trochę inny od pozostałych, bo nie ukrywam, że temat konkursu jest dla mnie trudny (do pisania jak i czytania innych opowiadań). Napisałem jedno opowiadanie ale po becie okazało się, że to nie to :D. Po namyśle spłodziłem Trip, ale w konwencji “normalnego” opowiadania ;)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Rzeczywiście hasło konkursowe i obraz nie grały tu pierwszych skrzypiec, ale sam tekst mi się spodobał. Nieźle oddałeś perspektywę odmienionego stanu świadomości, tę niezborność, szczątkowe i fascynująco-przerażające interakcje z trzeźwymi jednostkami, filozofowanie. Musiałeś na ten temat bardzo dużo przeczytać ;) No i sam pomysł, żebym jednym z bohaterów zrobić pielęgniarza, jest ciekawy.
Pozdrawiam!
Hej
adam_c4
Dzięki za przeczytanie, komentarz i klika :)
Fajnie, że opowiadanie ci się podobało, ostatnio mam mieszane uczuci co do mojego pisania, tak jak i są mieszane opinie w komentarzach :D. Tym bardziej cieszy mnie Twój komentarz :). Jeśli chodzi o doświadczenie to koledzy kolegów mi co nieco opowiadali ;)
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej!
Całkiem spoko ten tekst :) Pamiętam jakieś Twoje inne opowiadania, że tam jeszcze warsztat kulał tu i ówdzie, a tutaj widzę spory progres. Zdania są okrągłe, opowieść ma swój rytm, znalazłbym w niej nie jedno, ale nawet kilka ładnych sformułowań, a ponadto ze trzy razy się szerzej uśmiechnąłem w trakcie lektury.
Zdecydowanie udane opowiadanie. Te ciągi zdarzeń, te obrazy i osobne motywy, podążające jeden za drugim, zaledwie muśnięte jakimkolwiek ciągiem przyczynowo – skutkowym, naprawdę bardzo dobrze wchodzą. Znalazło się i miejsce dla powszechnej w trakcie jakiejkolwiek klepy teleportacji: jesteś na przystanku, czekasz na autobus, który przyjedzie za pół godziny, a tu nagle otwierasz drzwi mieszkania, spierając się sam ze sobą o to, czym dotarłeś na miejsce :) Chyba masz jakieś doświadczenia w tej materii, bo całość – jako człowiek mający niejakie doświadczenia w tej materii – wyszła nader przekonująco, kupuję ją po całości, jest naprawdę wiarygodna w swoim obłędnym upojeniu (ze dwa razy mi zgrzytło coś w tej wiarygodności, ale potem przypomniałem sobie dziwniejsze akcje, które ktoś na tripie w mojej obecności odstawiał i zgrzyt zanikał ;)).
Doklikuję do bibiolteki i pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej
Outta
Dzięki za doklikanie i za komentarz :)
A komentarz jest bardzo pokrzepiający. Dobrze jest wiedzieć, że te koślawo stawiane kroczki prowadzą mnie gdzieś do przodu ;).
A jeśli chodzi o doświadczenie, to niech pierwszy rzuci we mnie butelką, ten który nigdy się nie teleportował z przystanku do domu :P.
Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."