- Opowiadanie: Bardjaskier - Trip

Trip

Hej 

Tym razem bez bety, mam na­dzie­ję, że nie bę­dzie dużej ilo­ści błę­dów. Miłej lek­tu­ry :) 

 

Obraz: Ray Caesar “Winter”   Hasło: Papierowe domy i budyniowe lasy

 

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Trip

Pa­mię­tam, że Kotu po­wie­dział coś w stylu:

– Chyba o czymś za­po­mnia­łem.

Nie prze­ją­łem się tym. Kotu był nie tylko to­wa­rzy­szem od­mien­nych sta­nów świa­do­mo­ści, ale pra­co­wał też jako pie­lę­gniarz, a ci mają ten luk­sus, że mogą sobie po­zwo­lić na chwi­lę za­po­mnie­nia. No i mają do­stęp do całej masy umi­la­czy.

Kotu wcią­gnął kre­skę i spoj­rzał na mnie, jak­bym to ja był wi­nien wszyst­kich jego zmar­twień.

– Nic się nie martw – po­wie­dzia­łem i wsa­dzi­łem w otwar­te usta pie­lę­gnia­rza kar­to­nik.

Wcią­ga­łem reszt­ki ze stołu, kiedy Kotu wrza­snął:

– Mia­łem dać jeść Fran­kie­mu!

Po czym wró­cił do ro­lo­wa­nia skrę­ta. Za to go sza­no­wa­łem, miał prio­ry­te­ty.

– O któ­rej mia­łeś na­kar­mić pa­cjen­ta? – za­py­ta­łem z uprzej­mo­ści, choć wy­cho­dzę z za­ło­że­nia, że nie po­win­no się wpy­chać nosa w cudze obo­wiąz­ki. Kotu podał mi skrę­ta, za­ty­ka­jąc się dymem. Jed­nym okiem spo­glą­dał na ze­ga­rek.

– Przed koń­cem zmia­ny – wy­krztu­sił.

– Czyli ja­kieś sześć go­dzin temu – za­uwa­ży­łem i po­czu­łem ostre­go kopa.

Wsta­łem, czu­jąc, że to jed­nak jest po­waż­na spra­wa. Mie­li­śmy misję i nie mo­gli­śmy jej tak po pro­stu zo­sta­wić.

– Fran­ki to twar­dziel, wy­trzy­ma do jutra.

Opty­mizm Kota przy­pra­wiał mnie o mdło­ści.

– Co ty pie­przysz? Tam gdzieś jest czło­wiek, który wy­ma­ga, byś go na­kar­mił! Je­dze­nie jest pod­sta­wo­wą po­trze­bą czło­wie­ka. – Pa­trzy­łem na Kota z obrzy­dze­niem, nie z po­wo­du ge­ria­trycz­ne­go pa­cjen­ta, w końcu i tak pew­nie umrze, ale że Kotu migał się od przy­go­dy.

– Ma kro­plów­kę. – Sta­rał się wy­łgać, tchórz­li­wy, nie­sub­or­dy­no­wa­ny, sa­bo­ta­ży­sta noc­nych wo­ja­ży, ale nie ze mną te nu­me­ry.

– Je­steś mu po­trzeb­ny, ten prze­kwi­tły czło­wiek liczy na cie­bie, więc nie mów mi o kan­tach two­jej ża­ło­snej pro­fe­sji. Pakuj za­opa­trze­nie, mamy za­da­nie do wy­ko­na­nia.

Prze­mo­wa mu­sia­ła zro­bić na Kocie wra­że­nie, bo po chwi­li prze­nik­nę­li­śmy przez pię­tra bloku.

Śnieg skrzył się wszyst­ki­mi bar­wa­mi ko­smo­su. Biel w­ni­ka­ła we mnie, a noc do­oko­ła śpie­wa­ła tak pięk­nie, jak tylko ona po­tra­fi. Nim prze­łkną­łem za­chwyt, Kotu zdą­żył już po­znać no­wych ludzi. Pod­sze­dłem tak ostroż­nie, jak to tylko moż­li­we, by pie­lę­gniarz nie wpadł w pa­ni­kę.

– Wie­cie, gdzie znaj­dzie­my pa­pie­ro­we domy i bu­dy­nio­we lasy? – Kotu beł­ko­tał do dziew­czyn­ki w sa­niach i jej ko­le­gi. Chło­piec pcha­ją­cy we­hi­kuł na pło­zach do­strzegł, jak prze­kra­dam się mię­dzy ław­ka­mi.

– Dosyć tej dys­ku­sji – po­wie­dzia­łem, wy­cho­dząc zza śmiet­ni­ka. – Chce mi się pić piwo. Ma­ło­lat, gdzie jest naj­bliż­szy sklep?

Dzie­cia­ki pa­trzy­ły na Kota, on na su­kien­kę dziew­czy­ny. Nie­szczę­śnik za­tra­cił się w ko­lo­ro­wych wzo­rach. Byłem tego pe­wien, bo nie raz to prze­ży­łem na za­kwa­szo­nych spa­ce­rach.

– Prze­stań, bo ktoś po­szczu­je nas psami – wy­szep­ta­łem do ucha Kota, a moje słowa wpa­dły do wnę­trza, od­bi­ja­jąc się od ka­na­łów wy­peł­nia­ją­cych ciało pie­lę­gnia­rza.

– Wi­dzisz, jak wy­peł­za­ją? – wy­szep­tał Kotu.

I wtedy zo­ba­czy­łem dzie­siąt­ki macek. Wy­glą­da­ły spod su­kien­ki jak su­ry­kat­ki z norek. Każde od­nó­że było otu­lo­ne w cie­pły ma­te­riał.

– Do­brze, że po­my­śla­łaś, by było im cie­pło – po­wie­dzia­łem.

I wtedy chło­pak praw­do­po­dob­nie wska­zał nam sklep, bo czas przy­śpie­szył, a może to my omi­nę­li­śmy prawa rzą­dzą­ce tą wiel­ką kulą ziemi krą­żą­cą w ko­smicz­nym nie­by­cie, bo chwi­lę póź­niej sta­li­śmy już przed drzwia­mi lo­dów­ki wy­peł­nio­nej piwem.

– Pięk­ne – po­wie­dział Kotu.

– I każde łak­nie mojej aten­cji – do­da­łem, wi­dząc, jak wiel­błąd na ety­kie­cie pil­sne­ra macha do mnie łapką, uśmie­cha­jąc się za­chę­ca­ją­co.

– Nie mogę pić, jutro muszę iść do pracy – za­uwa­żył przy­tom­nie Kotu.

Ce­ni­łem go za to po­czu­cie od­po­wie­dzial­no­ści. Wtedy do­pa­dło mnie dziw­ne uczu­cie, że coś nam umknę­ło. Kotu wy­brał kefir, a ja po­sta­no­wi­łem za­ufać wiel­błą­do­wi. Wy­cią­gną­łem bu­tel­kę z lo­dów­ki. Le­ża­ła w dłoni ide­al­nie. Kształt do­pa­so­wał się, jakby to wła­śnie piwo zo­sta­ło wy­pro­du­ko­wa­ne i prze­by­ło całą tę drogę tylko po to, by tra­fić do tej wła­śnie dłoni. Prze­zna­cze­nie do­peł­nia­ło się, wszech­świat trwał w ide­al­nej har­mo­nii. A ja wie­dzia­łem, że życie ma sens. Przy­po­mnia­łem sobie o Kocie. Po­sta­no­wi­łem go od­na­leźć. Nie było to łatwe wśród ale­jek z karmą dla ludzi i ko­lo­ro­wy­mi cza­so­pi­sma­mi. Zo­ba­czy­łem pie­lę­gnia­rza przy kasie. Dys­ku­to­wał z go­ściem o dziw­nie nie­re­gu­lar­nych brwiach. Scho­wa­łem do kie­sze­ni sło­necz­ne oku­la­ry. Po­tę­piam kra­dzież, ale też uwa­żam, że oby­wa­tel ma prawo do ochro­ny oczu przed sa­mo­cho­do­wy­mi re­flek­to­ra­mi. Zwłasz­cza w nocy. A skoro muszę osła­niać się przed świa­tłem, to nie za­mie­rzam za to pła­cić. To cho­ler­ny obo­wią­zek pań­stwa, by za­pew­nić mi kom­fort. W końcu kie­dyś pła­ci­łem po­dat­ki.

– Pro­szę wy­ba­czyć mo­je­mu ko­le­dze, on jest Szwaj­ca­rem, a oni nie mają tak wspa­nia­łe­go asor­ty­men­tu w skle­pach – po­wie­dział Kotu do usłu­gi­wa­cza.

Pie­lę­gniarz zro­bił ze mnie Szwaj­ca­rię, po­sta­no­wi­łem, że mu tego nie wy­ba­czę, choć mu­sia­łem przy­znać jedno – asor­ty­ment fak­tycz­nie był pięk­ny. Wy­szli­śmy przed sta­cję ben­zy­no­wą. Sa­mot­ny po­jazd wła­śnie od­la­ty­wał na śred­ni­ców­kę życia, by po­to­czyć się ku prze­zna­cze­niu, a ja za­py­ta­łem:

– Mie­li­śmy misję?

– Każdy ma jakąś misję i ją re­ali­zu­je. Świa­do­mie lub nie. Bo życie ma sens. Bło­go­sła­wie­ni są ci, któ­rzy od­na­leź­li cel i do niego dążą – po­wie­dział Kotu i po­psuł mi cały ni­hi­lizm.

– Zwy­czaj­nie ra­cjo­na­li­zu­jesz sobie ist­nie­nie. Je­ste­śmy zbio­rem ato­mów jak wszyst­ko do­oko­ła. Na­szym celem jest wy­peł­nia­nie prze­strze­ni.

 – Moż­li­we, ale miło jest spę­dzać czas ze świa­do­mo­ścią, że jest się po­trzeb­nym.

No nie mo­głem się nie zgo­dzić.

– Chyba coś nam umyka – po­wie­dzia­łem.

– Za­po­mnie­li­śmy po­bu­dza­czy!

Wiel­błąd z pil­sne­ra scho­wał się za klu­cza­mi, gdy chart za­czął wście­kle uja­dać. A my prze­pły­nę­li­śmy uli­ca­mi na osie­dle. Na­stęp­nie wy­star­to­wa­li­śmy windą do miesz­ka­nia. A tam, gdy już się do­rwa­li­śmy do po­bu­dza­czy, nie mo­gli­śmy prze­stać. Dys­ku­sja ze­szła na spra­wy tech­nicz­ne, przez co się naj­le­piej wcią­ga. Oczy­wi­ście prze­te­sto­wa­li­śmy wszyst­kie wa­rian­ty po kilka razy. I zgod­nie do­szli­śmy do wnio­sku, że naj­lep­szy spo­sób jest na Fran­kie­go Wilde’a. Wtedy spły­nę­ło olśnie­nie. Za­bra­li­śmy tym razem wszyst­kie za­pa­sy. Wy­sko­czy­li­śmy oknem, sfru­nę­li­śmy wprost do au­to­bu­su numer 420 i za­czę­li­śmy jakiś eg­zy­sten­cjal­ny beł­kot. Chyba zo­stał nie naj­le­piej przy­ję­ty przez ko­bie­tę sie­dzą­cą na­prze­ciw­ko nas, bo zmie­ni­ła miej­sce. Ob­ser­wo­wa­łem ją bar­dzo uważ­nie. Tar­ga­ły nią sprzecz­ne emo­cje. Pa­trzy­li­śmy sobie w oczy, czy­ta­jąc w nich jak z otwar­tych ksiąg. Ja do­strze­głem od­ra­zę, strach i po­gar­dę, ale było coś jesz­cze, coś, co ko­bie­ta ukry­wa­ła głę­bo­ko, nie tylko przed moim wzro­kiem, ale i przed samą sobą. To była fa­scy­na­cja. Le­d­wie wy­czu­wal­na, ale jed­nak. Byłem pe­wien, że w jej gło­wie po­ja­wi­ły się myśli:

"Co się z nimi dzie­je?"

"Jakie che­mi­ka­lia trze­ba w sie­bie wlać, by do­pro­wa­dzić się do ta­kie­go stanu?"

"Jak teraz się czują?"

 "I czy ja też mogłabym się tak czuć?"

Chcia­łem jej wy­krzy­czeć w twarz: “Obudź się w końcu z tej otę­pia­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści”. I wci­snąć do ust kwasa, ale coś w jej spoj­rze­niu mó­wi­ło mi, że może mieć broń i jej użyć. Nawet na czło­wie­ku, który w do­brej wie­rze pró­bu­je ją na­ćpać. Świat za oknem po­jaz­du ucie­kał, od­pły­wa­jąc gdzieś w ni­cość, do chwi­li, gdy nie usły­sza­łem Kota:

– To tu.

Spoj­rza­łem na po­mnik za­faj­da­ny przez ptaki i do­sze­dłem do wnio­sku, że za­słu­gi dla spo­łe­czeń­stwa są mocno prze­re­kla­mo­wa­ne. Bo kto by chciał, po śmier­ci, by na jego po­do­bi­znę srały go­łę­bie.

– Co tu?

– To wszyst­ko, o czym mó­wi­łem, sku­pia się na tym placu. Cały ten prze­klę­ty sys­tem można spro­wa­dzić do tego miej­sca – beł­ko­tał Kotu.

– A co z Fran­kim?

– Miesz­ka po dru­giej stro­nie.

Przez chwi­lę drę­czy­ła mnie nie­przy­jem­na myśl, że nasz au­to­bus mijał już kil­ku­krot­nie miesz­ka­nie Fran­kie­go, nim zde­cy­do­wa­li­śmy się wy­siąść z miej­skie­go te­le­por­tu.

Scho­dy prze­mie­ści­ły nas pod drzwi. Kotu miał klu­cze. Za­sta­no­wi­łem się, jaki prze­klę­ty hipis daje nie­ogra­ni­czo­ny do­stęp do miesz­kań pa­cjen­tów, ta­kiej kre­atu­rze jak Kotu.

We­szli­śmy do miesz­ka­nia, które było wiel­ko­ści dziu­pli. Sta­nę­li­śmy w przed­po­ko­ju, le­d­wie miesz­cząc się mię­dzy ścia­na­mi. Fran­ki leżał na pod­ło­dze w kuch­ni.

– Nie żyje? – za­py­ta­łem pełen na­dziei.

– Nie, ma spa­ra­li­żo­wa­ną po­ło­wę ciała, mu­siał się prze­wró­cić. A potem za­snąć. Spoj­rze­li­śmy rów­no­cze­śnie w stro­nę wy­cią­gnię­tej ręki Fran­kie­go. Nie­mal do­ty­ka­ła lo­dów­ki.

– Był cho­ler­nie bli­sko.

– Fak­tycz­nie, padł tuż przed fi­ni­szem – zgo­dził się Kotu.

Wi­dzia­łem, jak wy­rzu­ty su­mie­nia tar­ga­ją pie­lę­gnia­rzem. Wy­glą­dał, jakby miał się zaraz po­pła­kać nad star­cem. Nie mo­głem tego tak zo­sta­wić.

– Weź się w garść! – wrza­sną­łem.

– Ale spójrz tylko na niego, jest taki bez­rad­ny.

– Teraz, ale wiesz, kim był za życia. Za­sta­no­wi­łeś się, jakim trze­ba być su­kin­sy­nem, by prze­żyć całą swoją ro­dzi­nę? Ro­zej­rzyj się, żad­nej nor­mal­nej książ­ki. Na pół­kach tylko na­uko­wy beł­kot. Moż­li­we, że to ko­lej­ny psy­cho­pa­ta, który całe życie znę­cał się nad bli­ski­mi. Ile może mieć lat

– Uro­dził się w tysiąc dziewięćset dwudziestym.

– Gdzie?

– W Niem­czech.

– Więc jest spora szan­sa, że na­je­chał Pol­skę, a ty mu współ­czu­jesz. Nie wiesz, kim był i co robił za życia, a być może nawet nie za­słu­gu­je na pomoc na­grza­ne­go pie­lę­gnia­rza.

– Świat jest pełen wa­ria­tów. – Kotu wy­pro­sto­wał się, przy­glą­da­jąc sta­rusz­ko­wi.

– Za­sta­nów się nad tym.

– Niby czemu mam po­ma­gać fa­szy­stom?

– Do­mnie­ma­nym.

– Do­mnie­ma­nym fa­szy­stom. To nie­etycz­ne po­ma­gać lu­dziom, o któ­rych kom­plet­nie nic nie wiemy.

– Zga­dzam się – po­wie­dzia­łem, a moje serce prze­peł­nia­ła duma.

Ob­ser­wo­wa­łem to­wa­rzy­sza i nie­mal sły­sza­łem to­czą­cą się bitwę w jego gło­wie.

– Wy­cho­dzi­my – po­wie­dział tonem czło­wie­ka, który wie, co chce robić w życiu.

– Nie, naj­pierw za­nie­sie­my go do łóżka, nawet fa­szy­ści za­słu­gu­ją na mi­ni­mum em­pa­tii.

Od­sta­wi­li­śmy Fran­kie­go do le­go­wi­ska, a po na­my­śle po­ło­ży­li­śmy obok łóżka: płat­ki, mleko, her­me­tycz­nie za­pa­ko­wa­ny obiad – przy­po­mi­na­ją­cy papkę dla ko­smi­tów, pacz­kę pa­pie­ro­sów, pięć cu­kier­ków i bu­tel­kę wody.

 Wy­szli­śmy na ze­wnątrz. Świ­ta­ło.

– Co teraz? – za­py­ta­łem.

– Muszę zmie­nić pracę – po­wie­dział Kotu. – Prze­war­to­ścio­wać moje życie i za­cząć od zera.

– To dobry po­mysł.

Po­da­li­śmy sobie dło­nie. Pa­trzy­łem, jak ten sza­lo­ny pie­lę­gniarz od­da­la się, i po­my­śla­łem, że świat znów dzia­ła, jak trze­ba.

Koniec

Komentarze

 

 

Herb pilsnera – może się przydać ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Podobało mi się. Myślę, że mogłbyś zabłysnąć w "nowoczesnej" obyczajówce, widzę spore podobieństwo XD

silver_advent

 

Dzięki :). No cóż nie znam "nowoczesnej" obyczajówki, ostatnia książka, którą czytałem i mogłaby się wpasować w obyczaj to “Samotność w sieci”, ale to i tak było dawno temu ;). Ale dzięki, choć raczej zostanę przy horrorach :). 

 

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzo dobrze się czytało. Podszedłeś do tematu trochę inaczej niż pozostali. Dziwność świata jest wynikiem chemicznego wprowadzenia bohaterów w odmienne stany świadomości.

Dziękuję AP :) Cieszę się, że nie było błędów i dobrze się czytało, bo bez bety zawsze są problemy z tekstem :). Ale już jeden tekst na Obłędnię wrzuciłem na betę, ale okazał się zbyt normalny ;), a już nie chciałem spamować bety kolejnym opkiem :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej Bardzie!

 

Widzę, że jednak zdecydowałeś się na oddzielny tekst na konkurs. Jak na brak bety językowo jest całkiem nieźle :)

Sam tekst w twoim stylu, absurd ciągle poniekąd trzyma się rzeczywistości. Humor wielokrotnie mnie zaskoczył i jest zdecydowanie mocną stroną szorta. Nie było tu nic, co by mnie szczególnie zachwyciło, nie mamy też typowego napięcia, ale pasuje to do bohaterów płynących niespiesznie przez falującą rzeczywistość ;)

Czytało się płynnie i z przyjemnością :)

 

– Nic się nie martw – powiedziałem i wsadziłem, w otwarte usta pielęgniarza, kartonik.

Bez przecinków.

Starał się wyłgać, tchórzliwy, niesubordynowany, sabotażysta nocnych wojaży, ale nie zemną te numery.

Osobno.

– I każde łaknie mojej atencji – dodałem, widząc, jak wielbłąd na etykiecie pilsnera macha do mnie łapką[,+] uśmiechając się zachęcająco.

Wtedy[,-] dopadło mnie dziwne uczucie, że coś nam umknęło.

XD

Kształt dopasował się, jakby to właśnie piwo zostało wyprodukowane i przebyło całą tę drogę[,-] tylko po to, by trafić do tej właśnie dłoni.

 "I czy ja też bym mogła tak się czuć?"

I czy ja też mogłabym się tak czuć?

Chciałem jej wykrzyczeć w twarz: Obudź się w końcu z tej otępiającej rzeczywistości.

Cudzysłów albo bez wielkiej litery.

Przez chwilę dręczyła mnie nieprzyjemna myśl, że nasz autobus mijał już kilkukrotnie mieszkanie Frankiego, nim zdecydowaliśmy się wysiąść z miejskiego teleportu.

Czy to celowe? ;)

Zastanowiłem się, jaki przeklęty hipis daje nieograniczony dostęp[,-] do mieszkań pacjentów

Ile może mieć lat.

Pytajnik.

Przewartościować moje życie i chyba zacznę od zera.

Lepiej przewartościowaćzacząć albo przewartościujęzacznę.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Za to go szanowałem, miał priorytety.

Po tym zdaniu wiedziałem, że będzie dobrze i nie zawiodłem się;) 

 

Klimat Monty Pythona i do tego narkotyki… odżyły wspomnienia z seansu Fear and loathing in Las Vegas… :)

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

ostam

 

Dzięki za komentarz :) 

 

“Widzę, że jednak zdecydowałeś się na oddzielny tekst na konkurs. Jak na brak bety językowo jest całkiem nieźle :)”

 

Tak bo już nie chciałem spamować bety drugim opkiem :). I fajnie, że językowo jest dobrze :)

 

 

 

“Humor wielokrotnie mnie zaskoczył i jest zdecydowanie mocną stroną szorta”

 

Super, bo to raczej rzadko wychodzi mi w tekstach :)

 

“ Nie było tu nic, co by mnie szczególnie zachwyciło”

 

A to szkoda.

 

“Czytało się płynnie i z przyjemnością :)”

 

A to już lepiej :) 

 

 

Dzięki za poprawki – poprawione :) 

 

 

“Przez chwilę dręczyła mnie nieprzyjemna myśl, że nasz autobus mijał już kilkukrotnie mieszkanie Frankiego, nim zdecydowaliśmy się wysiąść z miejskiego teleportu.

Czy to celowe? ;)” 

 

Eee no tak, a co tu nie gra? :) zdecydowaliśmy się wysiąść ;)

 

Pozdrawiam :) 

 

 

cezary_cezary

 

Super, że wpadłeś i dziękuję za komentarz :) 

Fajnie, że ci się szort podobał i że zwróciłeś uwagę na Fear and loathing in Las Vegas bo miałem klimat filmu z tyłu głowy w trakcie pisania :) 

 

 

Pozdrawiam :)

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Za dużo czytania na jeden dzień… Jest dobrze, masz rację ;)

 

PS. tak zwane sprawdzanie czujności ;)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

:D 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Tak ogólnie, to Anżela żądzi. No i ch.., w porównaniu z nią to.. nie lubię używać inwektyw. Krar miał przebłysk geniuszu, a wasze tksty są miałkie i niewyważone. Jak ponton spadający z jedenastego piętra. So long! Frajery..

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Pod względem absurdalnym to było całkiem dobre, choć wydaje mi się to takim pływaniem w pomysłach, bez nadania konkretnego kierunku. Kolejny zarzut jest taki, że hasło i obraz zostały dość słabo wykorzystane. W sumie chętnie przeczytałbym ten tekst, który uznałeś za zbyt "normalny" ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

a wasze tksty są miałkie i niewyważone.

Być może. Ale są NASZE. I istnieją ponoć multiwersa, w których każdy z nas ma już piórko :) Ocena tekstu jest rzeczą względną. 

AstridLundgren

 

A to już jest przegięcie i możesz być pewna, że już ci się nie oświadczę ;) 

 

 

 

fanthomas

 

Dzięki za komentarz :) 

 

“Pod względem absurdalnym to było całkiem dobre,”

 

A dzięki to nie jest moja mocna strona, więc cieszę się, że wyszło :)

 

“choć wydaje mi się to takim pływaniem w pomysłach, bez nadania konkretnego kierunku.”

 

A to ciekawe bo miałem jeden pomysł i nawet się zastanawiałem czy aby historia nie będzie zbyt prosta ;) 

 

“Kolejny zarzut jest taki, że hasło i obraz zostały dość słabo wykorzystane.”

 

A tak, lepiej wyszły w pierwszym tekście :) i jeśli chodzi o niego to będzie to pierwszy tekst serii pod tytułem Żołnierze fortuny i będzie się nazywał Śnieg i krew :) zapraszam, wrzucę pewnie po konkursie :)

 

 

 

 

silver_advent

 

I tego się trzymajmy :)

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

"Biel wynikała we mnie" – a nie wnikała? Albo wynikała, ale ze mnie xD Chaos, chaos, chaos. Dobry pomysł z tym naćpaniem bohaterów, tak że wszystkie dziwactwa im się wydają zupełnie normalne :D Trochę przecinkowo niewygodnie i parę monstrualnych akapitów podzieliłabym na mniejsze, ale generalnie czytało się całkiem fajnie :)

Spodziewaj się niespodziewanego

NaNa – dzięki za komentarz :) i ach jasne, że wnikała, dzięki za wyłapanie, zawsze znajdzie się jakiś babol, kiedy myśle, że juź wszystko jest poprawione :). Postaram się uporać, z przecinkami i akapitami :) pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć!

 

Trip pełną gębą. Odmienne stany świadomości, qłest, żegluga przez niebezpieczne wody… Podróż bez wątpienia wypada nieźle, podobnie jak świat (a w zasadzie zbiór mgnień świata, nieźle pasujących do stanu wędrowców). Humor grasuje miejscami.

Mam natomiast problem z odbiorem całości, bo dzieje się całkiem sporo, a nie mogę znaleźć jakiegoś punktu wspólnego, myśli przewodniej, morału (nie wiem, co – poza stanem wzbudzonym – chciałeś pokazać). Osią całości jest droga, która prowadzi do… poranka. Rozkminy filozoficzne nie prowadzą do twistu, a zdają się stanowić jedynie koloryt (jak to w stanie wzbudzonym bywa).

 

Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Krar85 – dzięki za komentarz, który właściwie jest trafiony, twistu nie ma, bo całość miała skupić się na stanie bohaterów ich drodze oraz przemyśleniach :). Ciesz się, że opowiadanie się podobało i humor jest wyczuwalny – pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

O, jaki ładny obraz. I fajne hasło. :D

 

Pamiętam, że Kotu powiedział coś w stylu:

– Chyba o czymś zapomniałem.

Nie przejąłem się tym. Kotu był

Nie wiem czy to celowy zabieg, ale na początku myślałam, że ktoś powiedział coś Kotu i już sobie tego kota wyobraziłam nawet. :D

 

poczułem ostrego kopa.

Wstałem, czując,

 

I wtedy zobaczyłem dziesiątki macek. Wyglądały spod sukienki jak surykatki z norek. Każde odnóże było otulone w ciepły materiał.

Chyba z trzecie opowiadanie, w którym są macki. Widzę, że upodobanie do nich jest. :D Ale tu tak sympatycznie, no i otulone. :D

 

Fajnie opisana faza, to przekradanie mnie ujęło. :D Różnie ludzie reagują, ale to mi jest najbliższe. xD

 

Schowałem do kieszeni słoneczne okulary. Potępiam kradzież, ale też uważam, że obywatel ma prawo do ochrony oczu przed samochodowymi reflektorami. Zwłaszcza w nocy. A skoro muszę osłaniać się przed światłem, to nie zamierzam za to płacić. To cholerny obowiązek państwa, by zapewnić mi komfort. W końcu kiedyś płaciłem podatki.

O matko, ten fragment mnie tak rozbawił. XD

 

W ogóle świetnie oddałeś ten stan, jeszcze schodzenie po schodach by się przydało, one tak się dłużą i plączą, niby idziesz, a koniec nie istnieje.

 

Fajny pomysł na opowiadanie do konkursu z udziałem narkotyków, jeszcze tego nie mieliśmy, choć momentami mniej czułam ten sen, a bardziej właśnie – trip. ;)

 

Jedynie koniec trochę normalniejszy, jakoś tak się urwało po rozmowie u tego pacjenta. Szkoda.

 

Pozdrawiam,

Ananke

Ananke – dzięki za miłe słowa :), fajnie, że tekst bawi, bo to mi słabo wychodzi, a tu chciałem jednak humor wprowadzić :). "Jedynie koniec trochę normalniejszy, jakoś tak się urwało po rozmowie u tego pacjenta. Szkoda." – wszystko co dobre kiedyś się kończy, a wtedy nadchodzi zjazd ;) Tak też jest w tym opowiadaniu ;). Dzięki i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

fajnie, że tekst bawi, bo to mi słabo wychodzi

To może też wynikać z osobistych preferencji czytelników. Nie da się rozbawić wszystkich. Grupa dziesięciu osób może przeczytać Twoje opowiadanie i tylko dwie osoby rozbawisz, a jak zwrócisz się do innej grupy dziesięciu wybranych – aż dziewięciu uzna, że jest zabawne. ;)

 

wszystko co dobre kiedyś się kończy, a wtedy nadchodzi zjazd ;)

O, widzisz, nie pomyślałam o tym, a fajne wytłumaczenie. ;)

 

Pozdrawiam. :)

Szort jest zamkniętą całością, jest i koniec, jest tu i puenta i dlatego mimo absurdu nie rozsypuje się.

Dialogi są żywe i wartko płynie akcja.

Jednakże, zabrakło mi wewnętrznej logiki, opartej o charakter postaci. Bo wyobrażam sobie, że percepcja narkotyczna może zaburzać widzenie zewnętrznego świata, ale obiektywnie bohaterowie pozostają ciągle sobą. Na przykład, narrator na początku irytuje się, że Kotu zapomniał, olał obowiązek, a później mówi, że ceni go za obowiązkowość…

Pozdrawiam!

 

chal­bar­czyk – dzięki za przeczytanie i komentarz, a ta obowiązkowość to przypadkiem nie jest w sprawie ich zainteresowań ;), bo właściwie pacjent to sprawa mało istotna dla bohaterów :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nieźle pojechane. Ech, ja mam bardziej logiczne sny, niż Wy piszecie teksty…

Przyjemnie się czytało, choć na ogół nie przepadam za odmiennymi stanami świadomości.

Obraz i hasło wydają się wciśnięte kolanem, bez nich historia by się właściwie nie zmieniła.

Babska logika rządzi!

Finał – ja też raczej sny mam hm… Normalne :) A tu postanowiłem napisać o czymś innym, "czymś w stylu snu na jawie" ;) A, że lubię pewnego już nieżyjącego pisarza z USA i jego zwariowane życie to napisać coś w jego stylu :). Z hasłem i obrazem masz rację ;), ale mogło tak być, bo czemu by nie :) dzięki za klika i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ech, ja mam bardziej logiczne sny, niż Wy piszecie teksty…

ja też raczej sny mam hm… Normalne :) 

 

Kurczę, tylko ja mam takie nienormalne sny, że teksty z Obłędni mnie nie dziwią? XD

Powiedzcie, że jest tu ktoś jeszcze… 

Dobrze napisane i na pewno satysfakcjonująco spełnia założenia konkursu (może poza wymogiem fantastyki, choć nie wiem, czy to było wymagane). Osobiście jednak nie przepadam za takami wizjami, dzieje się bardzo wiele, ale nic nie jest prawdziwe, bohaterowie są jak kawałki drewna niesione przez prąd fabuły. Czyli – nieźle, ale nie dla mnnie.

Hej

 

zygfryd89

 

Dzięki za przeczytanie i komentarz :)

 

“Dobrze napisane i na pewno satysfakcjonująco spełnia założenia konkursu (może poza wymogiem fantastyki, choć nie wiem, czy to było wymagane).”

 

Dzięki :)

 

“Osobiście jednak nie przepadam za takami wizjami, dzieje się bardzo wiele, ale nic nie jest prawdziwe, bohaterowie są jak kawałki drewna niesione przez prąd fabuły. Czyli – nieźle, ale nie dla mnnie.”

 

No tak to jest, czasem klimat nie podejdzie i nic się nie poradzi :) 

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej

 

zygfryd89

 

Dzięki za przeczytanie i komentarz :)

 

“Dobrze napisane i na pewno satysfakcjonująco spełnia założenia konkursu (może poza wymogiem fantastyki, choć nie wiem, czy to było wymagane).”

 

Dzięki :)

 

“Osobiście jednak nie przepadam za takami wizjami, dzieje się bardzo wiele, ale nic nie jest prawdziwe, bohaterowie są jak kawałki drewna niesione przez prąd fabuły. Czyli – nieźle, ale nie dla mnnie.”

 

No tak to jest, czasem klimat nie podejdzie i nic się nie poradzi :) 

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardziejaskrze, nie czytało się źle i chwilami nawet rozbawiło, ale nie będę ukrywać, że więcej przyjemności dostarczyły mi Twoje wcześniejsze opowiadania, więc pozostanę z nadzieją, że na przyszłych też się nie zawiodę. :)

Czy pielęgniarz to Kotu, czy Kot? Jeśli Kotu, to przyjrzyj się odmianie imienia, bo czasem piszesz o nim jakby był Kotem.

 

– Uro­dził się w 1920. ->– Uro­dził się w tysiąc dziewięćset dwudziestym.

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej

regulatorzy

 

Dziękuję jak zawsze za przeczytanie i komentarz :) I faktycznie opowiadanie jest inne, bo musiało być na potrzeby konkursu :) Dobrze, że rozbawiło Cię bo faktycznie miało być chwilami zabawne :) 

 

 Z Kotem to jest dość nietypowe bo wykorzystałem, pseudonim kolegi na którego mówimy – Kotu, Kocie, Kot albo Kotlecie więc czasem jest daniem, a czasem zwierzakiem ;) 

 

Data poprawiona :) 

 

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzo proszę, Bardziejaskrze. :)

Dziękuję też za wyjaśnienia, co sprawiło, że pielęgniarz jest Kotem i Kotu. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

Całkiem fajne i na pewno bardziej pasujące do konkursu niż to drugie opowiadanie. :) Miałem pytania odnośnie Kota i Kotu ale widzę, że komentarz wcześniej zostało to wyjaśnione. Humor sympatyczny, absurd stwierdzony.

Natomiast trochę ciężko było się przywiązać do historii i/lub bohatera. Gdzieś tak od połowy tekstu zauważyłem drobny spadek motywacji czytelniczej :) Czyli dalej było ok i płynąłem z tekstem ale w sumie nie było zbyt wielu przeszkód czy jakiegoś głównego motywu. Nie bałem się o bohatera ani o historię. 

Wydaje mi się że przydałoby się trochę więcej “normalnego” tekstu który szedłby w jakąś konkretną stronę i miał więcej spójnej fabuły i wtedy też ta część absurdalna by wybrzmiała lepiej :). 

 

Nawet na człowieku, który w dobrej wierze próbuje ją naćpać.

Fajne :)

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!

Edward – hej, dzięki za przeczytanie i komentarz :), uwagi biorę sobie do serca :), a cieszę się, że opowiadanie się podobało i nawet znalazł się cytat, który spodobał się na tyle by go wyróżnić :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dziwne opowiadanie, ale to chyba dobrze :) Nawet wciągnęło niczym przygodowe fantasy, bo w sumie bohaterowie, jak sami twierdzili, przeżywali pewnego rodzaju przygodę. Dobrze się czytało, choć według mnie można by było jeszcze dopracować warstwę językową. Udało się zbudować napięcie, podczas czytania cały czas zastanawiałam się, co z Frankim. Ostatnia scena wyszła mocna, zwłaszcza ta ręka wyciągnięta w stronę lodówki. Generalnie interesujący szorcik, więc klikam :)

Hej

Sonata

Dzięki za komentarz i przeczytanie oraz klika :)

 

Super, że opowiadanie się podobało :). Nad sprawami językowymi cały czas pracuję i pewnie jeszcze jakiś czas to potrwa ;). 

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Co my tu mamy?

 

Mam wrażenie małej niekonsekwencji w używaniu określenia “Kotu”, ale to tylko wrażenie, bo nie wiem, jak to ugryźć od strony językowej poprawności ;)

 

Tekst bardzo fajny, przyjemne opisy, chociaż stoi on głównie dialogami, które dobrze wypadają. Naturalnie, mimo tak nienaturalnych treści. Opko na plus, podrzucę do klikarni, bo chyba jeszcze paru punktów brakuje, a tekst biblioteczny na pewno :)

 

Jedyny zarzut (poza niekonsekwencją “Kotu”), to mam wrażenie, że całość stoi obok tematu konkursowego. Gdyby wyciąć z tego dosłownie przeniesione w dialog hasło i krótki opis zimowej aury, to z konkursem chyba by się nie łączyło :P 

Hej

OldGuard

 

Dzięki za komentarz i przeczytanie oraz klika :)

 

Kotu, Kot, Kotlet( choć tej formy chyba nie wykorzystałem) to ksywa mojego znajomego, która zmienia się w zależności od nastroju ;) Kilka komentarzy wyżej to wyjaśniałem ;)

 

Bardzo się cieszę, że tekst się podobał, już miałem takie odczucie, że raczej nie przypadł do gustu, ale widzę teraz, że kliki pomału się zbierają, dzięki :D 

 

Tak, chciałem napisać tekst trochę inny od pozostałych, bo nie ukrywam, że temat konkursu jest dla mnie trudny (do pisania jak i czytania innych opowiadań). Napisałem jedno opowiadanie ale po becie okazało się, że to nie to :D. Po namyśle  spłodziłem Trip, ale w konwencji “normalnego” opowiadania ;) 

 

Pozdrawiam :)  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Rzeczywiście hasło konkursowe i obraz nie grały tu pierwszych skrzypiec, ale sam tekst mi się spodobał. Nieźle oddałeś perspektywę odmienionego stanu świadomości, tę niezborność, szczątkowe i fascynująco-przerażające interakcje z trzeźwymi jednostkami, filozofowanie. Musiałeś na ten temat bardzo dużo przeczytać ;) No i sam pomysł, żebym jednym z bohaterów zrobić pielęgniarza, jest ciekawy.

Pozdrawiam!

Hej 

adam_c4

 

Dzięki za przeczytanie, komentarz i klika :) 

 

Fajnie, że opowiadanie ci się podobało, ostatnio mam mieszane uczuci co do mojego pisania, tak jak i są mieszane opinie w komentarzach :D. Tym bardziej cieszy mnie Twój komentarz :). Jeśli chodzi o doświadczenie to koledzy kolegów mi co nieco opowiadali ;)

 

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej!

Całkiem spoko ten tekst :) Pamiętam jakieś Twoje inne opowiadania, że tam jeszcze warsztat kulał tu i ówdzie, a tutaj widzę spory progres. Zdania są okrągłe, opowieść ma swój rytm, znalazłbym w niej nie jedno, ale nawet kilka ładnych sformułowań, a ponadto ze trzy razy się szerzej uśmiechnąłem w trakcie lektury.

Zdecydowanie udane opowiadanie. Te ciągi zdarzeń, te obrazy i osobne motywy, podążające jeden za drugim, zaledwie muśnięte jakimkolwiek ciągiem przyczynowo – skutkowym, naprawdę bardzo dobrze wchodzą. Znalazło się i miejsce dla powszechnej w trakcie jakiejkolwiek klepy teleportacji: jesteś na przystanku, czekasz na autobus, który przyjedzie za pół godziny, a tu nagle otwierasz drzwi mieszkania, spierając się sam ze sobą o to, czym dotarłeś na miejsce :) Chyba masz jakieś doświadczenia w tej materii, bo całość – jako człowiek mający niejakie doświadczenia w tej materii – wyszła nader przekonująco, kupuję ją po całości, jest naprawdę wiarygodna w swoim obłędnym upojeniu (ze dwa razy mi zgrzytło coś w tej wiarygodności, ale potem przypomniałem sobie dziwniejsze akcje, które ktoś na tripie w mojej obecności odstawiał i zgrzyt zanikał ;)).

Doklikuję do bibiolteki i pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Hej

Outta

 

Dzięki za doklikanie i za komentarz :)

 

A komentarz jest bardzo pokrzepiający. Dobrze jest wiedzieć, że te koślawo stawiane kroczki prowadzą mnie gdzieś do przodu ;). 

 

A jeśli chodzi o doświadczenie, to niech pierwszy rzuci we mnie butelką, ten który nigdy się nie teleportował z przystanku do domu :P. 

 

Pozdrawiam :) 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nowa Fantastyka