- Opowiadanie: feniks103 - Beniowski wraca na Madagaskar

Beniowski wraca na Madagaskar

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy, Ambush, Użytkownicy V

Oceny

Beniowski wraca na Madagaskar

 

Beniowskiego obudził dzwonek u drzwi. Otworzył i zobaczył listonosza, który przekazał mu przesyłkę poleconą. Beniowski wrócił do mieszkania, rozciął kopertę i zaczął czytać list, który był po francusku. 

W związku z zakończonym postępowaniem reprywatyzacyjnym dotyczącym wyspy Madagaskar uprzejmie informujemy, że jest pan właścicielem tej wyspy, prawnym spadkobiercą po Maurycym Beniowskim, podróżniku i kolonizatorze, zwanym ,,królem Madagaskaru’’. Nie posiadamy informacji o innych żyjących osobach uprawnionych do dziedziczenia. 

Beniowski zdziwił się nieco, ale po chwili poczuł wielką radość i postanowił jechać na Madagaskar. 

 

Szczęśliwy potomek sławnego Polaka uporządkował najpierw sprawy finansowe. Sprzedał mieszkanie, zaciągnął kredyt w banku pod hipotekę wyspy, po czym wynajął statek. Przed podróżą zwerbował stu bezrobotnych weteranów z Afganistanu, z których utworzył oddział najemników, następnie udało mu się pozyskać dziesięciu misjonarzy katolickich, których również postanowił zabrać na wyprawę. Wkrótce wypłynęli w morze, a po drodze zawinęli do jednego z krajów afrykańskich, gdzie kupili broń i amunicję, ze względu na fakt, że na Madagaskarze panowała duża przestępczość. Beniowski wolał nie ryzykować porażki swej ekspedycji. 

Za przykładem Ernesto Che Guevary wylądowali w odludnej okolicy i rozbili obóz, później wydali dolary, które jeszcze im pozostały, werbując trzystu Madagaskarczyków, po czym ruszyli na stolicę kraju, Anatananarywę. Po kilku zwycięskich utarczkach z żołnierzami i policją, dotarli na miejsce. Tam niezadowoleni mieszkańcy wzniecili zamieszki i zmusili prezydenta kraju oraz premiera i rząd do ucieczki, a armia wkrótce przeszła na stronę Beniowskiego, w zamian za obietnicę uczynienia z Madagaskaru potęgi afrykańskiej. Zanim jeszcze podróżnik przedstawił swoje pomysły na rozwój kraju, został już głową państwa. Na premiera powołał swojego kolegę, którego zabrał na wyprawę, radę ministrów stworzyli zaś rdzenni Madagaskarczycy. 

 

Beniowski swoje rządy zaczął od wygłoszenia orędzia do narodu. 

Drodzy Madagaskarczycy, tchórzliwy prezydent, premier i inni członkowie gabinetu uciekli z wyspy. Za ich rządów kraj wasz popadł w ruinę, gospodarka jest w opłakanym stanie, ludzie żyją w nędzy, panoszą się przestępcy. Ja i premier obiecujemy, że razem z wami odbudujemy ten kraj. Madagaskar będzie chlubą nie tylko Afryki Wschodniej, ale również potęgą gospodarczą na skalę świata. Myślicie, że to niemożliwe, że przecież inni też dużo obiecywali, i nic z tych obietnic nie wyszło. Mam jednak wizję, plan naprawy gospodarki, który nie może zawieść. Nasz program zawiera tylko trzy punkty. 

Elektryfikacja. 

Cyfryzacja. 

Transport. 

To wystarczy, aby Madagaskar znów stał się krajem bogatym, gdzie ludzie żyją w dostatku i dobrobycie. 

Afrykańczycy zgromadzeni przed telewizorami poczuli nadzieję na przyszłość i wyszli na ulice, żeby wiwatować. Armia wyraziła pełne poparcie, a Beniowski i jego premier zaczęli realizować zamierzenia. 

 

Wkrótce nowy przywódca spotkał się z premierem i rządem, żeby przedstawić szczegóły swoich planów naprawy gospodarki. 

– Jak zamierzasz podźwignąć Madagaskar? – zapytał kolega głowy państwa. 

– To proste. Zbudujemy najpierw elektrownie, które będą chwytać pioruny i magazynować pozyskaną z nich energię. 

– Jak to zrobimy? – zapytał minister energii. 

– Zdobędziemy wyniki eksperymentów Rosjan i Chińczyków w tej dziedzinie, natomiast polscy naukowcy opracują szczegóły w zamian za surowce naturalne i rolnicze, które będziemy do Polski wysyłać. Tak jak w Iraku, Polacy przyślą inżynierów i pomogą w budowie siłowni. Pracę znajdą też Madagaskarczycy. 

– To pierwszy z punktów twojej polityki gospodarczej. Co z drugim? – odezwał się premier. 

– Potem stworzymy superkomputer. 

– Jak? 

– Zaczniemy odbierać złom elektroniczny z całego świata tylko po kosztach, pozyskamy potrzebne części. Tutaj też będziemy się posiłkować nauką sowiecką, nasz superkomputer będzie na wzór Sietunia, który opierał się na kodzie trinarnym. 

– Jakim? – Zdziwił się szef rządu. 

– Trójkowym. 

– Acha. Ale ile takie urządzenie zajmie miejsca? – Premier miał wątpliwości. 

– No cóż, kupimy pola od rolników gdzieś na równinie i tam go umieścimy. 

– Wiele pracy przed nami, ale po co nam taka maszyna cyfrowa? 

– Będzie potrzebna do ostatniej, kluczowej części naszego programu naprawy gospodarki. 

– Transport. 

– Tak. Zbudujemy grawitoloty, samochody elektryczne poruszające się pół metra nad ziemią. To tańsze niż budowa dróg. 

– Jak to zamierzasz zrobić, panie prezydencie? 

– Plan jest prosty. Na początek zamienimy się licencjami z Wielką Brytanią. Damy im technologię uzyskiwania energii z piorunów w zamian za silniki pionowego startu stosowane w Harierach. Potem nasz superkomputer, na podstawie symulacji i innych obliczeń stworzy model grawitolotu. 

– Jak go nazwiemy? 

– Izera, oczywiście. 

– To może się udać – skończył naradę premier.

Realizację projektu zaczęto od skompletowania materiałów naukowych o błyskawicach i teoriach pozyskiwania z nich energii. Następnie przypłynęło na Madagaskar kilkunastu młodych polskich naukowców, którzy przywieźli ze sobą radar piorunów i Vortex Generator. Uczonych przysłał też Oxford i Cambrige, uniwersytety te dostały cynk z MI six o projekcie naukowym na Madagaskarze, a żaden z uniwersytetów nie mógł sobie pozwolić na to, żeby konkurenta wymieniano jako współtwórcę odkrycia. Prace były żmudne i długie, jednak wkrótce powstały teoretyczne podstawy zakładów pozyskujących energię z wyładowań atmosferycznych. Polacy zaczęli wznosić budynki, natomiast Brytyjczycy dostarczyli potrzebne urządzenia. Rok po objęciu rządów przez Beniowskiego na Madagaskarze powstały elektrownie pozyskujące energię elektryczną wykorzystujące burze i nawałnice. 

Po tym sukcesie znów zwołano posiedzenie rządu, w którym uczestniczył oczywiście również prezydent Beniowski. 

– Gratulacje, panie prezydencie – zaczął naradę premier. 

– Dziękuję, ale to dopiero początek – odparła głowa państwa. 

– Złomu elektronicznego nazwożono do nas dużo, ale raczej niskiej jakości – zaczął nowy wątek członek gabinetu zajmujący się cyfryzacją. 

– Dużo jest bramek logicznych? – zapytał szef gabinetu. 

– No, nie bardzo, mikroprocesorów jak na lekarstwo – odparł minister. 

– Mikroprocesorów, mikroprocesorów. – Beniowski się zirytował. – Mają powstać cztery bloki superkomputera, jeden używający mikroprocesorów, drugi – procesorów, trzeci – tranzystorów, czwarty – lamp. 

– Lamp? – zdziwił się premier. 

– No a ty co, Lema nie czytałeś? Nie pamiętasz bajki o maszynie cyfrowej, co ze smokiem walczyła? – zapytał władca wyspy. 

– Dobrze, lamp też użyjemy, naukowcy z Oxfordu i Cambridge pomogą połączyć bloki maszyny informatycznej. 

Po dwóch latach powstał potężny superkomputer o wielkiej mocy obliczeniowej. 

Sukces był niezaprzeczalny, jednak przed rządem stanęło najtrudniejsze zadanie, stworzenie Izery. Poczyniono już pewne działania w tym kierunku, dlatego naradę zaczął minister gospodarki i wojska. 

– Brytyjczycy przysłali jednostki napędowe Harierów. I nie tylko – powiedział polityk. 

 – Co nam jeszcze przysłali? 

– Silniki turboodrzutowe, turboodrzutowe dwuprzepływowe i turbowentylatorowe. 

– Co chcą w zamian? 

– Napęd, który stworzymy. 

– No i git, wszyscy ministrowie dostają nagrody, tylko nie chwalić się za bardzo – skończył Beniowski. 

Po trzech latach na Madagaskarze produkowano już Izerę, grawitolot elektryczny oraz baterie do niego. 

 

Wkrótce w kraju wytwarzano już tyle grawitolotów, że zaczęto je eksportować do państw z całego świata. Pieniądze pozyskane w ten sposób inwestowano w inne dziedziny życia na Madagaskarze i mimo dużej korupcji, ludzie zaczęli żyć w dostatku i dobrobycie, a wyspiarskie państwo stało się pierwszą gospodarką w całej Afryce. Niestety, inne kraje tego kontynentu zapragnęły iść w ślady Madagaskaru, nawet kosztem supremacji tej krainy. Wzbudziło to niepokój krajów G osiem, nie bez znaczenia był też lobbing koncernów motoryzacyjnych, które straciły zyski. Postanowiono przywrócić demokrację na Madagaskarze i po trudnych negocjacjach na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych ustalono, że NATO dokona inwazji na wyspę, mimo veta Rosji i Chin, które również chciały uczestniczyć w ekspedycji karnej obawiając się, że nie zdobędą nowoczesnych technologii wynalezionych przez ekipę Beniowskiego. 

Flota NATO zbliżała się do Madagaskaru. Wysłano lotniskowiec, czterdzieści transportowców oraz korwety i niszczyciele, a także trzy krążowniki rakietowe. Beniowskiego poinformowano o zagrożeniu dla wyspy, postawiono armię w stan gotowości. Wszystkie siedem okrętów obrony przybrzeża popłynęło w kierunku miejsca, gdzie spodziewano się, że wróg wyląduje, wszystkie siedemnaście zestawów artylerii holowanej ustawiono na wzgórzach, natomiast dwanaście czołgów i sto trzy opancerzone pojazdy bojowe zajęły pozycje za nimi. Lotnictwo, składające się z dwóch samolotów szkolno-bojowych, czterech śmigłowców i sześciu samolotów transportowych trzymano w odwodzie. Powołano rezerwistów, dlatego w bitwie miało uczestniczyć dwadzieścia tysięcy żołnierzy madagaskarskich, pozostałych tysiąc pięciuset wojaków, dla których zabrakło karabinów, uzbrojono w dzidy i wysłano do zabezpieczania tyłów. Niestety, stu rezerwistów nie zdążyło przybyć do jednostek. Beniowskiego chronił oddział polskich najemników. 

Nad ranem okręty NATO zbliżyły się do plaży. Wysłano samoloty z lotniskowca, okręty wystrzeliły rakiety manewrujące, desant marines popłynął w amfibiach w stronę miejsca przerzutu morskiego. Na wyspie rozpętało się piekło. Rakiety zatopiły okręty madagaskarskie, zniszczyły stanowiska artylerii i czołgi. Ten sam los spotkał opancerzone pojazdy bojowe. Ci z żołnierzy, którzy przeżyli, rzucili się do ucieczki, zostali tylko polscy najemnicy i Beniowski. Marines w końcu wylądowali, więc prezydent i jego ochroniarze otworzyli ogień, jednak wkrótce nadleciały cztery śmigłowce Apache, które zabiły dzielnych obrońców. 

 

Po jakimś czasie na plaży zaczęły wyładowywać się okręty transportowe. Wyjechały Cougary, Abramsy i Bradleye, Challengery, VAB-y i Panhardy VCR, Leclerci, Alvis Stormery, Spartany, Trojany i Samaritany. Po czołgach i transporterach na Madagaskarze pojawiły się artyleria i zestawy rakietowe. Z okrętów sunęły wolno Paladiny, Bravehearty i AMX Au F jedynki oraz Caesary. Potem były Himarsy, Patrioty, zestawy MLRS, GMLRS i LRU. Na koniec na plaży pojawił się samochód generała Adamsa, który zagadnął do generała Lejnamur: 

– Zginął, a mógł zacząć od nowa. Czternaście krajów afrykańskich proponowało mu stanowisko premiera, jednak on dotrzymał słowa, nie oddał bez walki nawet centymetra swej ziemi. Czy NATO również słowa dotrzyma? 

 

Trzy godziny później do Madagaskaru dotarł stary, zdezelowany transportowiec, który Wojsko Polskie wynajęło od Wielkiej Brytanii. Dobił do brzegu wyspy, wielka klapa z przodu otworzyła się i zaczęły wyjeżdżać polskie pojazdy bojowe. Wyjechały Leopardy, czołgi Twardy, Hummery, Rosomaki, Kraby, Grady, Uragany, Langusty, ZSU Biała i wóz dowodzenia KTO. Wysiadł z niego major Kalinowski i powiedział: 

– Piękna wyspa, ale spóźniliśmy się na fajerwerki. 

– Jedziemy, panie majorze, bo nigdy ich nie dogonimy – ponaglił oficera kierowca, po czym popędzili w stronę Anatananarywy. 

Koniec

Komentarze

Hej 

Beniowski zrobił jeden błąd. Po opanowaniu Madagaskaru, najpierw powinien skonstruować maszynę do poszukiwania ropy, następnie zacząć ją wydobywać, a następnie dogadać się z USA. Wtedy nikt by mu już nie podskoczył i żył by długo i szczęśliwie stając się wspaniałym dyktatorem :). No a tak, skończyło się tak, jak skończyć się musiało :). Opowiadanie ma taką dziwną formę relacji, a przynajmniej mi się tak wydaje, co spowodowało, że trochę się czułem jakbym czytał artkuł, albo jakieś sprawozdanie. 

Ale czytało się dobrze :) 

 

Pozdrawiam :)  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nie doczytałem do końca. :( Mam taki szósty zmysł, którym wyczuwam, kiedy w tekście zaczyna rządzić ,,absurdalna logika”, a w nią nie zamierzam się bawić. Tobie akurat bardziej niż merytoryczna grafomania, której spodziewałem się po tym konkursie, wyszło coś, co można by uznać za bizarro. I to byłby komplement, gdyby nie fakt, że na bizarro mam nieuleczalną alergię… 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Kurka! Piszesz jak Astrid której ktoś wszczepił chipa pamięci i poprawności politycznej + jej wkład własny, czyli owinięcie głowy folią aluminiową ;D

Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze

Zapomniałeś o armatohaubicach goździk i zcentralizowanym systemie jaśmin.

Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze

Przeczytałem. Powodzenia. :)

Czytając, złapałem się na chęci sprawdzania podawanych faktów. Zabawne opowiadanie, ale i pesymistyczne. Jak daleko ludzkość zaszłaby pod względem technologicznym i gospodarczym, gdyby nie wredne siły, które chcą utrącić wspaniałe pomysły i projekty.

Widać też u Ciebie jakąś fascynację sietuniem. To już drugie twoje opowiadanie, które przeczytałem, gdzie piszesz o komputerach opartych na trójwartościowej logice. Niby to była ślepa uliczka, ale jak się okazuje, komputery kwantowe wydają się być przyszłością.

 

Pozdrawiam i powodzenia.

Mnie niestety nie porwało. Trochę inaczej widzę konkursową „antynaukowość”. Tutaj wyszła dość dziwna historia podana w prosty, surowy sposób.

Ale wykorzystanie Beniowskiego jak najbardziej na plus – to na pewno ciekawa postać :)

Witam.

BardJaskier, dzięki za komentarz. W moich opowiadaniach podobno streszczam a nie pokazuję:)

SNDWLKR dzięki za komentarz. Nie podobało się to trudno:)

Dysonans poznawczy dzięki za komentarz.

Koala75 dzięki za komentarz.

AP dzięki. Na pomysł wykorzystania kodu trójkowego wpadłem sam, nie wiedziałem, że istniały takie komputery, że odkrywam koło na nowo:)

Perrux, dzięki za komentarz. Nie wiem, czy napisałem zgodnie z założeniami konkursu, ale i tak oznaczę swoje opowiadanie jako pozakonkursowe, albo jakoś inaczej, bo zobowiązałem się nagrodzić zwycięzcę publiczności książką, to i o nagrodę Lukena nie będę się starał:).

Pozdrawiam.

Feniks 103.

 

audaces fortuna iuvat

Przeczytałam z zapartym tchem i teraz mi duszno i strasznie smutno. Beniowski zaimponował mi odwagą, inteligencją i uporem. Tyle osiągnął, a zginął przez spiski teorii spiskowych. Szkoda. To wielki Polak był.

Mi się dobrze czytało. Poza antynauką, całość spójna, logiczna i przygnębiająca.

Że też go Grom nie obronił…

Ciekawa historia, ale nawet prawdziwe historie naszych emigrantów brzmią dość fantastycznie. Przypomniał mi się Bronisław Piłsudzki

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Dość monotonne opisanie całego ambitnego przedsięwzięcia, z wyszczególnieniem wszystkiego, co dało się w tej opowiastce wyszczególnić.

Nie czytało się najgorzej, ale wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Po­la­cy za­czę­li bu­do­wać bu­dyn­ki… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Po­la­cy za­czę­li wznosić bu­dyn­ki

 

usta­lo­no, że Nato do­ko­na… → …usta­lo­no, że NATO do­ko­na

 

Flota Nato zbli­ża­ła się do Ma­da­ga­ska­ru. Flota NATO zbli­ża­ła się do Ma­da­ga­ska­ru.

 

po­zo­sta­łe ty­siąc pięć­set wo­ja­ków… → …po­zo­sta­łych ty­siąc pięciuset wo­ja­ków

 

okrę­ty Nato zbli­ży­ły się… → …okrę­ty NATO zbli­ży­ły się

 

de­sant ma­ri­nis po­pły­nął w am­fi­biach… → …de­sant ma­ri­nes po­pły­nął w am­fi­biach

 

Ma­ri­nis w końcu wy­lą­do­wa­li… → Ma­ri­nes w końcu wy­lą­do­wa­li

 

Chal­len­ge­ry, VABy… → …Chal­len­ge­ry, VAB-y

 

Czy Nato rów­nież słowa do­trzy­ma?Czy NATO rów­nież słowa do­trzy­ma?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ośmiornica, dzięki za pozytywny komentarz.

Ambush, nie słyszałem o Bronisławie Piłsudskim.

Regulatorzy, dziękuję za komentarz i wskazanie błędów. Już poprawiłem.

audaces fortuna iuvat

Bardzo proszę, Feniksie. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Uwielbiam pokojowe siły zbrojne i misje pokojowe :D A agresywni obrońcy i wrogowie demokracji przyprawiają o mdłości, bo "nic lepszego od demokracji" miał na myśli Churchill, chociaż w protokole przemówienia tego akurat nie uświadczysz :D

Po przeczytaniu coś ze 20 opowiadań konkursowych o kosmosie, kwantach i grawitacji miłą odmianą było to political-fiction! Szkoda tylko, że Beniowski nie miał jakiejś tajnej broni na podorędziu, nie koniecznie “śmiercionośnej” – w takim wariancie mielibyśmy happy-end. Tak czy owak – fajnie się czytało.

W komentarzach robię literówki.

Cześć!

 

Całkiem nieźle napisane, chociaż taka sprawozdawcza narracja jakoś mi nie podeszła. Element antynaukowy jest, natomiast fabuły i zamysłu całości nie skumałem, nie licząc polskiej ekipy na koniec, która wciąż kogoś goni. Bardzo spodobało mi się natomiast “wskrzeszenie” Izery. Strona projektu wciąż działa (https://izera.pl/) ;-)

 

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć feniksie,

 

Fajnie się czytało, mimo kilku małych minusów, opowiadanie przypadło mi do gustu. Lubię takie absurdalne, geograficzne “political-fiction”, więc tym mnie pewnie przekonało. 

Dobry pomysł z tym dziedzicem dawnego kolonizatora (aż musiałem sobie przypomnieć kim był ów pan Beniowski), umiejętnie też wykorzystałeś absurdalne propozycje na rozwój wyspy, no i spodobała mi się dość smutna konstatacja, że na samym końcu “bogaci i wielcy” tego świata i tak będą chronić własnych interesów, nawet jeśli wymaga to wysłania wojsk na “Bogu ducha winnych” mieszkańców z drugiego końca Ziemi. No i są oczywiście polskie wątki:)

Opowiadanie wzbudza uśmiech, chociaż Twoje antynaukowe smaczki oraz celowe błędy są podane w dość “delikatny” i oszczędny sposób (nie potrafię inaczej wyjaśnić o co mi chodzi:)), co na pewno będą zarzucali Ci inni czytelnicy/uczestnicy konkursowych opowiadań. Również co niektórym nie spodoba się charakter nieco suchej, jakby sprawozdawczej narracji.

Chyba też tekst wymaga zadbania o poprawność językową i składniową, bo w paru miejscach coś mi zgrzytnęło. Np. nie jestem pewien czy poprawne jest użycie sformułowania: “surowce rolnicze”? Stawiałbym na to, że bardziej produkty czy półprodukty rolnicze, bo surowce występują raczej naturalnie, a rolnictwo to efekt działalności i przekształceń dokonanych przez człowieka.

Na pewno plusem (jak dla mnie) jest to, że opowiadanie jest nieco “inne” i odbiega od tematyki kosmosu, praw fizyki oraz tzw. “fantastyki przyszłości”, czyli robotów, podróży kosmicznych etc. Co nie oznacza, że w konkursie nie ma fajnych tekstów i w tym temacie.

 

Pozdrawiam

 

Że też zawsze ktoś sprawi, że jakiś nasz Wielki Plan spali na panewce…

 

Ma urok, choć w większości pisane z kronikarskiego lotu ptaka. Wydaje mi się, że sam napęd ma spory potencjał :)

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Kot Mruż, dzięki za komentarz. Churchila na drugą kadencję nie wybrano :)

Nan, wszystkiego można użyć jako broni. Miło mi, że fajnie się czytało :)

Krar85, dzięki za komentarz. Jak będę miał czas i chęci, to może w temacie Izery coś wymyślę :)

JPolsky, kiedyś o Beniowskim czytałem książkę. Dzięki za komentarz i wskazanie braków opowiadania. Surowce rolnicze to rzeczywiście niefortunne sformułowanie.

GreasySmoth, dzięki za komentarz. Z planami tak już jest:)

Pozdrawiam.

Feniks 103.

 

audaces fortuna iuvat

Churchila na drugą kadencję nie wybrano :)

Wybrali! Tylko wcześniej na chwilę dali mu odpocząć.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cześć! Czytało się przyjemnie. Może historia ma bardziej formę artykułu ale to akurat pasuje do nauki (lub antynauki). Myślę, że opowiadanie można by jeszcze rozwinąć. Duży plus za wyciągnięcie postaci Beniowskiego. Powodzenia!

"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."

Nowa Fantastyka