
Hasło przewodnie poniższego tekstu brzmi: “Spóźnieni o dwa stulecia” – o jaką interpretację się pokusiłam? Cóż, zapraszam do zapoznania się z opowiadaniem! Przyjemnej (?) lektury! :)
Hasło przewodnie poniższego tekstu brzmi: “Spóźnieni o dwa stulecia” – o jaką interpretację się pokusiłam? Cóż, zapraszam do zapoznania się z opowiadaniem! Przyjemnej (?) lektury! :)
Wyskakuję z pociągu dosłownie w ostatniej chwili. Czuję oddech konduktora na karku, jego palce trącają moje plecy – ale jestem szybsza. Ląduję na peronie jakiejś maleńkiej stacji i biegiem puszczam się przed siebie, w kierunku wyjścia. Mężczyzna krzyczy coś za mną. Tylko ja wysiadłam, więc nie mija chwila, a rozlega się przeciągły gwizd i pociąg rusza dalej. Zwalniam kroku. Konduktor rzuca mi złowrogie spojrzenie zza szyby, albo tak przynajmniej mi się wydaje, bo brud skutecznie zamazuje widok. Nie wiem, czy mężczyzna na pewno mnie widzi, ale przyjemnie jest chociaż przez chwilę być dla kogoś najważniejszą osobą na świecie. Dla konduktora byłam, przez pięć minut, nim wyskoczyłam z wagonu. Rzucam ostatnie spojrzenie w jego stronę. On grozi mi pięścią, ja pozdrawiam go machnięciem dłoni. Nie sądzę, byśmy się jeszcze kiedyś spotkali.
Wzdycham głęboko, kiedy pociąg maleje i wreszcie znika z oczu. Zapada zmierzch, a powietrze wypełnia chłód nocy. Na horyzoncie niebo ma liliową barwę, ale nad głową jest granatowe. Migoczą pierwsze gwiazdy. Muszę się pospieszyć, jeśli chcę dostać się do miasta nim nastanie noc. Dzieliła mnie od niego zaledwie jedna stacja. Przez niemal całą podróż byłam przekonana, że uda mi się pokonać tę trasę bez biletu – nie pierwszy to raz, kiedy tak robię. Dotychczas wystarczyło, że mościłam się w kącie siedzenia, w opustoszałym przedziale, owinięta w za duży płaszcz tak bardzo, że widać mi tylko czoło i czubek nosa. Udawałam głęboki sen. W ośmiu na dziesięć przypadków zostawiali mnie w spokoju. Ludzie wyjątkowo łatwo poddają się, kiedy nie reagujesz na ich szarpanie. Odkryłam to dawno temu. Podobnie jak to, że mnóstwo niecnych sprawek uchodzi na sucho. Jeśli potrafisz wykorzystywać ludzkie lenistwo, możesz wieść całkiem przyjemne życie, nie wydając zbyt dużo pieniędzy. Ludzie nader często nie przykładają się do obowiązków. A ja nie lubię marnować forsy, której zdobycie wymagało ode mnie wysiłku.
A jednak od czasu do czasu przydarzają mi się podobne sytuacje. To właśnie te dwadzieścia procent, o których mówiłam – nadgorliwy konduktor. Powinien był zostawić mnie w spokoju, a nie gonić przez całą długość pociągu. Przesiadałam się z miejsca na miejsce, szukałam kryjówki w ubikacji, aż wreszcie trafiłam do ostatniego wagonu. Za plecami miałam już tylko szybę, a za nią dwie linie torów. Mruczę pod nosem przekleństwo. Muszę się dostać do miasta. Nie jest to może sprawa stojąca na ostrzu noża, ale prawie. Jest na tyle istotna, że wsiadłam do pociągu praktycznie bez bagażu, jedynie z torbą przewieszoną przez ramię. Śpieszyłam się tak bardzo, że nawet nie zdążyłam kupić biletu; jest okres wakacyjny, a kolejki na dworcach zawsze doprowadzają mnie do szału. Konduktor nie łyknął tego wytłumaczenia. Punkt dla niego. Zanim skończył wystawiać mi mandat, pociąg stanął, a ja zdołałam z niego wyskoczyć. I tu punkt dla mnie. Remis w ostatecznej rozgrywce to nie koniec świata. A ja mam w portfelu trochę drobnych i banknotów, aby złapać taksówkę.
Wychodzę zza rogu maleńkiej stacyjki i niemal wybucham śmiechem z ulgi.
Zaledwie jedna ciemna taksówka czeka na opustoszałym parkingu. Kierowca siedzi wewnątrz, twarz ma zasłoniętą rozłożoną gazetą. W duchu dziękuję za farta, jaki mi towarzyszy od momentu, kiedy opuściłam mieszkanie. Rozglądam się, lecz wokół nie ma ani jednej żywej duszy. I bardzo dobrze. Ruszam w stronę samochodu.
Kierowca dostrzega mnie w tej samej chwili, kiedy unoszę dłoń, by zapukać w okienko. Odkłada gazetę na siedzenie pasażera i uchyla drzwi. Jest młody, nieco tylko starszy ode mnie. Być może powinno to wzbudzić moją czujność, ale i tak nie mam za dużego wyboru. Albo to, albo nocny spacer w stronę miasta.
– A nie do miasta przypadkiem?
Kiwam głową. Dźwięk odpalanego silnika rozchodzi się w ciszy letniego wieczoru.
Otwieram tylne drzwi, lecz nim gramolę się do środka, odwracam się, aby po raz ostatni rzucić okiem na stację kolejową. W budyneczku pali się światło w zaledwie jednym oknie. Widzę czarną postać w pomarańczowym prostokącie. Unoszę dłoń, nawet się nad tym nie zastanawiając. Osoba odmachuje.
– Wsiada pani czy nie? – Głos taksówkarza brzmi ponuro.
Mamroczę przeprosiny i zajmuję miejsce, zatrzasnąwszy za sobą drzwi. Rzucam adres docelowy, a mężczyzna jedynie przytakuje.
Taksówka rusza powoli. Jeśli oczekiwałam szybkiej jazdy po młodym kierowcy, muszę zweryfikować swoją wiarę w ludzi. Wleczemy się szosą pomiędzy polami, w stronę, gdzie niebo tuż nad widnokręgiem ma jeszcze pomarańczową barwę. Jeśli dobrze pamiętam, od miasta dzieli mnie dobrze ponad dwadzieścia kilometrów. Opieram czoło o szybę, obserwuję jak zmierzch obejmuje łany zbóż i las czerniejący na horyzoncie. Ogarnia mnie senność.
– Pomyliły się pani stacje? Mało kto tutaj wysiada.
Głos kierowcy wyrywa mnie z zamyślenia. Potrząsam głową.
– Konfliktowa sytuacja z innym podróżnym. – Kolejna rzecz, której się nauczyłam, to kłamstwa. Oszukiwanie innych to sztuka jak malowanie obrazów, a ja jestem w niej mistrzynią. – Zaczęło robić się niezbyt przyjemnie.
– Nie zgłosiła pani tego konduktorowi? Są bardzo pomocni, zazwyczaj. Nie wspominając o tym, że być może wystarczyłoby po prostu zmienić przedział…?
Jego pretensjonalny ton działa mi na nerwy.
– Dlaczego to ja mam zmieniać miejsce, ponieważ ktoś zachowuje się chamsko?
Kierowca prycha z rozbawieniem.
– To jest podobno oznaka asertywności, wie pani.
– Nie wiem. Poza tym… to chyba nie pańska sprawa, hm? Możemy zmienić temat?
– Jasne, jasne. Pewnie, że nie moja. – Mężczyzna rzuca mi krótkie spojrzenie we wstecznym lusterku. – Gdyby nie późna pora, moglibyśmy porozmawiać o pogodzie. Ciepło ostatnio się zrobiło, zauważyła pani? – Nie zniżam się do odpowiedzi. – Przepraszam. Głupi żart. Z daleka pani jechała?
To ostatnie pytanie brzmi tak zaskakująco… zwyczajnie. Zwyczajne pytanie, jakie zadają sobie ludzie spotykający się w trasie. I to mnie uspokaja.
– Znad morza.
– Oho, to całkiem daleko. Sprawy rodzinne, co? – Mruczę coś w odpowiedzi, a on kiwa głową. – Chociaż pewnie nie było za dużo ludzi w pociągu. W wakacje większość jedzie raczej w przeciwnym kierunku.
– Prawda. Albo w góry – dorzucam.
– Ach tak, w góry… – powtarza kierowca rozmarzonym głosem. – Uwielbiam góry. A pani? Niech zgadnę… pewnie nie. Skoro mieszka pani nad morzem…?
Spoglądam na niego. Ma krótko ścięte włosy, ciemną koszulkę i bladą skórę na karku. Pod radiem przypięta jest licencja taksówkarska ze zdjęciem i nazwiskiem. W ciemności jednak niezbyt wiele widzę. Opieram się wygodnie. Prawdę powiedziawszy, nie mam za bardzo ochoty na ciągnięcie tej miałkiej dyskusji, ale może to lepsze niż spędzenie kilkudziesięciu minut w zupełnej ciszy. Mało co przeraża mnie tak jak milczenie w towarzystwie. To nigdy nie kończy się dobrze.
– Nie za bardzo. Nie lubię się męczyć, a góry kojarzą mi się z wędrówkami.
– Była pani może w Kotlinie Kłodzkiej? – Kręcę głową, ale przecież on i tak nie może tego zobaczyć.
– Nie.
– Szkoda. Polecam. Przepięknie tam jest. Mój brat tam mieszka, w niewielkim miasteczku. Stacja kolejowa, bardzo podobna do tej, na której pani wysiadła. Mój brat mieszka prawie tuż obok.
– Dlaczego pan się przeprowadził? Skoro jest tam tak pięknie…
– Mogę pani opowiedzieć pewną historię? – ciągnie kierowca, jakbym się nie odezwała. Nie czeka na moją odpowiedź. – To miejscowa legenda, silnie związana z tamtym miasteczkiem. I z pociągami – chichocze pod nosem. – Nie chcę pani wystraszyć, ale opowiem, bo to ciekawe. W okolicy co jakiś czas dochodziło do tajemniczych zniknięć. Na ogół zaginione osoby mieszkały w pewnym oddaleniu, ale kilka było też miejscowych. Czy wszystkich było o wiele więcej, nie wiem, ale nie mogę wykluczyć, że nikt przejezdny się nie trafił. Myślę, że tak. W domu niedaleko stacji kolejowej mieszkał pewien samotny mężczyzna. Trzymał się na uboczu i raczej nie utrzymywał żadnych kontaktów z sąsiadami. Dzieci z okolicy wołały na niego Dróżnik. Dorośli zresztą też. Już pani tłumaczę, skąd takie miano. To dlatego, że codziennie widziany był, jak wychodził z domu i szedł w kierunku peronów, po czym mijał je i znikał w lesie tuż za stacją. Powracał późno, zazwyczaj o tej porze, kiedy nadchodziła noc. I tak dzień w dzień. Przez dobrych kilkadziesiąt lat.
Kierowca urywa i w samochodzie zalega milczenie. Ciemność za oknem robi się coraz gęstsza i wydaje mi się, jakby cały świat skurczył się do wnętrza taksówki. Nie wiem, czy jedziemy powoli, czy nie. Szosa tonie w mroku, podobnie jak my. Przez chwilę słyszę dwa dźwięki – pracujący silnik oraz nasze oddechy. Wsuwam palec za kołnierzyk bluzki, bo robi mi się nieznośnie duszno. Wzdycham.
– Co było dalej? – Głos mam zachrypnięty, jakbym przez cały kurs krzyczała.
Ale zadaję to pytanie, bo czuję – czuję, przysięgam – że mężczyzna właśnie tego ode mnie oczekuje. Zainteresowania. Uwagi.
– Staruszek w końcu zniknął. Czasami tak się robi, wie pani. – Nie pojmuję tej uwagi, ale ton, w jakim mężczyzna wyrzekł słowa sugeruje rozbawienie. – Niezbyt często, ale mimo wszystko… Praca jak każda inna, z czasem można odczuwać zmęczenie. Szczególnie na tych bardzo uczęszczanych trasach. W górach i nad morzem, gdzie jeździ sporo pasażerów, naprawdę można się zmęczyć. Nie to, co tutaj. Tutaj to co innego.
– Co innego? – Próbuję odchrząknąć, bo coś zaczyna drapać mnie w gardle.
Wbijam wzrok przed siebie, w przednią szybę. W świetle reflektorów srebrzą się źdźbła trawy oraz chwasty, nisko pochylone nad jezdnią. Słupki na poboczu mijamy naprawdę wolno, a może to mnie się zdaje, że czas upływa w zwolnionym tempie. Płynność samochodu w niczym nie przypomina trzęsącego się pociągu, a mimo to głowa zaczyna mi się chybotać.
Kierowca pociąga nosem.
– Nie chce pani wiedzieć, co było dalej?
Nie. Nie chcę. Ale boję się tak odpowiedzieć.
– Co było dalej?
– Kiedy Dróżnik zniknął, ludzie w miasteczku odczekali kilka dni. Sąsiedzi wezwali policję i straż pożarną, i pogotowie, co tam się zwykle wzywa w takich sytuacjach…? W każdym razie, udało im się wejść do mieszkania Dróżnika. Nie znaleźli go. Rzeczywiście zniknął. Jakby rozpłynął się w powietrzu.
– Czasami tak się robi…? – powtarzam słowa, które kierowca powiedział chwilę temu, a on śmieje się krótko i przytakuje.
– Przeszukano cały dom. Wreszcie, kiedy ktoś otworzył szafę i przeszukał rzeczy, odkrył też, że tylna ścianka zasłania wejście do dodatkowego pomieszczenia. Kilku policjantów weszło do środka. Wie pani, co tam zobaczyli?
Ciemne niebo na horyzoncie jaśnieje pomarańczową łuną. Światła ulicznych latarni odbijają się od chmur, wiszących nisko nad miastem. Cel mojej podróży. Miejsce, gdzie w końcu odpocznę. Przymykam na chwilę oczy i już widzę, jak zapadam się w miękkie łóżko. Zachęcająca wizja… choćby dla niej jestem w stanie przemęczyć się z kierowcą jeszcze kilka chwil. Rozwieram powieki. W aucie nadal panuje milczenie.
– Co takiego zobaczyli?
Mogę przysiąc, że kierowca kiwa nieznacznie głową, jakby w aprobacie. Taksówka przyspiesza, co mnie bardzo cieszy.
– Mam nadzieję, że nie ma pani zbyt wrażliwego żołądka. – Mężczyzna parska śmiechem. – Proszę sobie wyobrazić, wchodzą do środka, a tam pełno wiszących ludzkich skór. Nie kłamię! Wyobraża sobie pani, co to musiał być za widok…?
Nie. Nie wyobrażam sobie tego. Wolę nie wyobrażać. Nie chcę sobie tego wyobrażać. Chcę mu odpowiedzieć, ale słowa nijak nie mogą opuścić moich ust. Mam wrażenie, że w gardle utknął kęs jedzenia. Odchrząkuję więc, ale to nic nie daje. Wnętrze taksówki zaczyna wirować, podobnie jak mój żołądek. Zamieram z ręką na klamce. Wysiądę. Nie, nie mogę. Muszę poprosić mężczyznę, aby zatrzymał samochód, ale wiem, że jeśli otworzę usta, zwymiotuję. Oddycham głośno przez nos, by skupić umysł na czymś innym niż mdłości.
– Ha! Trudno to sobie wyobrazić, prawda? – ciągnie kierowca, jakby wcale nie zauważył, co przeżywam na tylnym siedzeniu. – Same skóry, wie pani. Bez reszty ciał. Powiem pani, co było dalej, bo to ciekawe. Policja zabrała szczątki, rzecz jasna, ale mieli niezłe trudności w odszukaniu, że tak powiem, właścicieli. – Zaśmiewa się upiornie. – Minęło trochę czasu, nim ich zidentyfikowali. I wie pani, co się okazało? Otóż, okazało się, że większość z nich miała wystawione mandaty za jazdę pociągiem bez biletów.
Kierowca znowu zawiesza głos, a mnie mdłości ustępują jak ręką odjął. Jakbym wpadła do lodowatej wody. Powoli unoszę oczy i próbuję we wstecznym lusterku złapać spojrzenie mężczyzny, on jednak wbija wzrok w drogę. Widzimy ciemny zarys miasta i otaczającą go łunę. Całe szczęście.
– Co pani powiedziała? – Kierowca nieznacznie zwalnia.
– Nic, nic. – Potrząsam głową. – Ile będzie za kurs?
– Spokojnie, jeszcze nie jesteśmy na miejscu. Niezła historia, musi pani przyznać. Czasami opowiadam ją, szczególnie, kiedy jeżdżę na tej trasie.
– A często pan jeździ?
– Tak, na ogół kręcę się w pobliżu dworca kolejowego, jak nie ta mała stacja to dworzec w mieście. Kiedyś jeździłem pociągami, ale od pewnego czasu przestało się opłacać. Postęp wymaga od nas pewnego rodzaju elastyczności, wie pani… nie każdy z nas potrafi się dostosować do ciągłego rozwoju techniki. Ostatnie lata są szczególnie trudne, ale na szczęście na moją branżę zawsze znajdzie się zapotrzebowanie.
– Na taksówki?
Mężczyzna kręci powoli głową.
– Na ochronę tych, którzy podróżują oraz tych, którzy opiekują się podróżnymi. My nie tylko zajmujemy się nadzorem przejazdów kolejowych. Dawniej było łatwiej. Kiedy wędrowiec się zagubił, mógł nas znaleźć na rozstajach dróg. Pomagaliśmy odnaleźć właściwą ścieżkę, pomagaliśmy, kiedy koło wozu utknęło w rowie lub kiedy wypadła mu ośka. Zwracano się do nas, kiedy nieuczciwy przewoźnik oszukał podróżnego i wyrównywaliśmy rachunki za przejazd. Albo odwrotnie, oczywiście, bo od wieków zdarzają się łachudry uważające, że opłaty za usługę ich nie dotyczą. Z tym, że dawniej było łatwiej, wie pani, bo było znacznie mniej podróżnych, no i odbywało się to wszystko dużo wolniej. Można było skupić się na swojej robocie. Dostawaliśmy za nią bardzo dobre ofiary. Lubię swoją pracę, naprawdę ją lubię, ale odkąd zmieniły się środki transportu, trudniej jest ją wykonywać. Samochody to nie to samo co dyliżanse. Już nie wspominając, że odkąd kolej zmieniła lokomotywy z parowych na elektryczne, zapanował straszny chaos. Teraz trzeba mieć nieustanny kontakt z pozostałymi, bez tego ani rusz. Musimy informować się wzajemnie, kto, co, jak i na której trasie. Urwanie głowy, mówię pani! A najgorzej, jak któreś z nas nie umie w komunikację. Nie złapie się delikwenta, no chyba, że będzie się miało naprawdę dużo szczęścia. Przesiadłem się na taksówkę, wie pani, bo tak jest szybciej i wygodniej. Czysta robota. No i lubię mieć bliski kontakt z suplikantem. Tak jak teraz. – Mężczyzna nieznacznie zwraca głowę w moją stronę. – Tak jest o wiele prościej. Niestety, nie wszyscy z nas poszli z duchem czasu. To naprawdę bywa uciążliwe, ale muszę przyznać, że niektórzy z moich braci są straszliwie uparci. Uparci i nieznośni. Spóźnieni o dwa stulecia… co najmniej. Trzymają się przyzwyczajeń. W większości trzymają się pociągów… o, jak ten z Kotliny Kłodzkiej, o którym pani opowiedziałem. I co mu to dało? Rozpłynął się w powietrzu! Prawda, że na kolei zdarza się najwięcej przewinień, ale obecnie potrzeba więcej kreatywności. Dlatego ta trasa kolejowa to jest mój rewir, ale wolę trzymać się taksówek. Współczesne pociągi są dla nas za szybkie. Taksówka działa, sama pani widzi, przecież udało mi się panią zwabić do siebie, no nie? Dziwne czasy teraz są, to prawda, ale ciągle powtarzam moim braciom, że musimy się do nich dostosować. Nie chcą mnie słuchać, ich sprawa. Skończą tak samo jak Dróżnik z Kotliny Kłodzkiej, zobaczy pani! No, ale przynajmniej mamy to szczęście, że nie zajmujemy się samolotami.
Nie potrafię oderwać wzroku i jak oszołomiona wpatruję się w tył głowy kierowcy, słuchając jego słów. Rozumiem, co do mnie mówi i równocześnie zupełnie nie potrafię pojąć, co chce mi przekazać. Jego mowa przypomina opętańczy bełkot. Nie, to nie może być prawda. Z pewnością musiałam zasnąć, wyczerpana podróżą i ucieczką przed konduktorem. Wbijam paznokcie w dłonie. Odczuwam ból, ale się nie budzę. A kierowca nadal ciągnie swą wypowiedź szaleńca.
– No i też ciągle mamy co robić. Praca jest, bo dobre czasy rodzą w ludziach złe instynkty. Nie mam powodów do narzekania, proszę mi wierzyć. Tak między nami, jeśli mam być szczery, najbardziej mi żal południc. Medycyna poszła naprzód, ludzie są już świadomi, że jak będą wystawać latem na słońcu w samo południe, to jak nic nabawią się udaru słonecznego. Zresztą, teraz te maszyny rolnicze są równie zaawansowane, co pociągi i samoloty. No i biedne południce prawie zupełnie straciły robotę!
Taksówka nagle staje. To nie jest adres, który podałam na początku kursu. Mężczyzna zatrzymał się w wąskiej uliczce pomiędzy dwoma wysokimi budynkami, tuż pod latarnią. Pora nie jest jeszcze na tyle późna, by chodniki świeciły pustkami. Przechodnie jednak wcale nie zwracają uwagi na samochód, za bardzo pochłonięci własnymi sprawami. Znów kładę dłoń na klamce i próbuję delikatnie ją nacisnąć, ale nie ustępuje. Może to tylko głupie żarty, pocieszam się w duchu, łapiąc się ostatniej nadziei. Skoro ten człowiek kursuje przy kolei, na pewno musi wiedzieć, że pasażerowie na gapę się zdarzają. I to całkiem często. Albo to głupie żarty, albo po prostu stara się mnie nastraszyć. Jeśli nie, to spróbuję się bronić, spróbuję wybić szybę, spróbuję krzyczeć tak głośno, że ktoś z tłumu wreszcie zwróci na mnie uwagę. Na pewno zwróci. Nawet jeśli mijają taksówkę wzrokiem, nawet jeśli przechodzą tuż obok, jakbyśmy wcale nie istnieli. Nawet jeśli jestem zgubiona, będę krzyczeć.
Powoli przenoszę wzrok z szyby na taksówkarza. Zapalił światełko, które rzuca wewnątrz samochodu biały poblask. Odbija się w czarnych oczach. Jego spojrzenie przewierca mnie na wylot. Mężczyzna uśmiecha się łagodnie. Spoglądam na wiszącą przy radiu legitymację i odczytuję nazwisko. Dreszcz przebiega mi po plecach, wargi same układają się do krzyku. Nazywa się D. Różnik.
Nie krzyczę. Zamiast tego zaczynam szukać w kieszeni i torebce pieniędzy.
– Ile będzie za kurs? – Nie mogę znieść jego spojrzenia.
– Przecież już pani wie, prawda? – odpowiada uprzejmym tonem. – Każda podróż ma swoją cenę, dzisiejsza również.
Klamka nie puszcza, chociaż szamocę się mocniej i mocniej.
Hej, wow super tekst. Bardzo dobry klimat. Fabuła poprowadzona sprawnie tak, że mimo dialogu i, na pozór, wolnej akcji czyta się z zainteresowaniem, a sam dróżnik nie zdradza się właściwie do samej końcówki. Fajne otwarte zakończenie. Hmm, jedna rzecz, do której mam uwagę, to długa przemowa kierowcy. Wcześniej był dialog i myśli bohaterki, a nagły blok tekstu zaburza rytm opowiadania. Ale to nic, klikam, pozdrawiam i powodzenia w konkursie :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Witam. W sumie prosta historia, pierwszy rzut oka na taksówkę i już wiadomo, że coś będzie nie tak. Jednak wyczarowany i klimat i gęstniejąca z każdą chwilą atmosfera sprawiały, że w napięciu przeczytałem do końca. Zabieg z otwartym zakończeniem też przeprowadzony ze smakiem. Bardzo fajna rzecz. Dałbym głos gdybym mógł, a tak tylko pozdrawiam.
Hej, dziękuję bardzo za przeczytanie oraz – a może przede wszystkim – za tak łaskawe słowa!
Co do uwagi, to faktycznie – i ja miałam podobne odczucia, ale nie wpadło mi do głowy, jak inaczej to obejść, zatem… zostało tak. Ale dzięki za zwrócenie uwagi!
Cześć, Mme!
Bardzo ciekawy debiut na portalu. Groza odpowiednio dawkowana, widać, że miałaś koncepcję na ten tekst i porozstawiałaś kilka może nie strzelb Czechowa, ale takich… pistolecików ;)
Nie obyło się bez zgrzytów. Było kilka detali, przy których przewróciłem oczami, przykładowo bohaterka patrzy na stację kolejową i widzi jedno zapalone okno – ktoś ją obserwuje. Nie – jak chcesz kogoś obserwować z okna wieczorem/w nocy, to gasisz światło w pokoju, inaczej niewiele widać.
Wspomniany przez Barda monolog również średnio mi się spodobał – nie wiem, czy nie jest zbyt przeciągnięty i czy dałoby się to rozwiązać lepiej.
Zdarzały się literówki i jakieś fikołki z przecinkami, ale to wszystko do wygładzenia.
Natomiast cały klimat opowiadania jest pierwszorzędny. Mimo iż od pewnego momentu wszystko stało się jasne, to wciąż czytało się dobrze i z ciekawością, jak to rozwiążesz. To horror, nie mógł się skończyć dobrze, choć dałaś jeszcze cień nadziei.
Pozdrówka i powodzenia w krokusie!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Przeczytałem. Powodzenia w konkursie. :)
Cześć,
No i bęc!… tym razem pasażerka na gapę chyba już się nie wywinie:) Przyznam szczerze, że pod kilkoma względami tekst trochę mnie zaskoczył. Po pierwsze primo (jak mawiał klasyk z polskiego serialu komediowego), akcja dzieje się w taksówce, a nie w pociągu, jednak nie jest to minus, bo cały czas motywem przewodnim jest kolej. Po drugie primo, mimo że od razu wiadomo, iż z tą taksówką i jej właścicielem coś jest nie tak, a opowiadana historyjka pojawia się nieprzypadkowo, to udało Ci się przytrzymać czytelnika w zainteresowaniu, a otwarta końcówka dopełniła dzieła (jestem fanem niejednoznacznych zakończeń, zdarza mi się nader często stosować ten motyw). Po trzecie primo, klimat opowiadania rzeczywiście przypomina dość wyraźnie styl Grabińskiego, taka nachodząca, gęstniejąca atmosfera osaczenia.
Dobrze wybrana narracja (pierwszoosobowa), fajnie napisane, schludnie, aczkolwiek gdzieś tam pojawił się jakiś redakcyjny błąd, np. przecinek po kropce.
Z drobnych tylko minusików, jak dla mnie nieco przydługie monologi taksówkarza i jakaś taka zupełnie niesympatyczna bohaterka, w sensie jeśli zamiarem Twoim było chociaż minimalne kibicowanie jej, to absolutnie ja nie mogłem:)
Podobało mi się, powodzenia w konkursie i pozdrawiam.
Podobało mi się. Jeszcze nie przeczytałem wszystkich konkursowych, ale na razie to jest w czołówce.
Dynamiczny początek, dobrze dopasowana do dynamiki narracja pierwszoosobowa i czas teraźniejszy. Zwolnienie akcji przy wywodach taksówkarza w ogóle mi nie przeszkadzało, pasowało do klimatu.
Z drobiazgów: Muszę się pospieszyć., jeśli – zbędna kropka.
“Zanim skończył wystawiać mi mandat, pociąg stanął, a ja zdołałam z niego wyskoczyć.” – jeśli zaczął to musiał mieć już jej dokumenty w dłoni, więc nie ma się z czego cieszyć (nawet jeśli były fałszywe, to duplikat kosztuje). Chciałem zaproponować “Zanim zaczął wystawiać…”, ale to może stać w kolizji z tym, że ginęli ci, co dostali mandaty. Więc może jedno zdanie o kolejnych straconych fałszywych dokumentach kupionych za grosze w necie?
Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/
Na razie sami Czytelnicy, ale przyzwyczaiłam się, że niedużo Pań lubi grozę, zatem:
Panowie – serdecznie dziękuję za komentarze! Jest mi bardzo miło, że opowiadanie, jak dotychczas, spotyka się z pozytywnym odbiorem. Tym bardziej, że jak Krokus słusznie zauważył, jest to mój debiutancki tekst na forum. Jednak odbiór zdecydowanie zachęca do odwagi i podzielenia się kolejnymi utworami.
Dziękuję również za wszystkie uwagi, na ten moment nie będę nanosić zmian do tego tekstu, bo uważam, że skoro wrzuciłam już w temat konkursowy w takim kształcie, to powinien taki zostać. (Może pożałuję tej decyzji, zobaczymy). Na pewno będę miała na względzie w kolejnych tekstach.
(No, powiedzmy, że mam jeszcze chwilę i być może pójdę za Waszymi radami i coś pozmieniam, aczkolwiek mam wrażenie, że to byłoby troszkę nie w porządku… Jestem nowa, więc proszę o wyrozumiałość, jeszcze nie do końca ogarniam zasady dodawania tu czegokolwiek).
Jeszcze raz wyrazy wdzięczności – a najbardziej za poświęcony czas i przeczytanie opowiadania! To dla mnie dużo znaczy!
Hej!
Ciekawy tekst, który faktycznie ma w sobie trochę grozy. Ładnie i szybko nakreślasz bohaterkę, jej przemyślenia budują charakter i nie nużą.
Dobrze rozkładasz tempo i umiejętnie wrzucasz fakty, które podnoszą adrenalinę (jak choćby wiadomość, że ci zabici to ci, którzy jeździli na gapę)
Masz trochę długich akapitów szczególnie na początku i na końcu. Ja bym je pociachał :)
Ogólnie dobry tekst więc klikam.
I jeszcze trochę drobiazgów:
Nie jestem pewien czy istnieje takie słowo jak nadambitny
Czy skoro oszczędza na pociągu to z taką lekkością wydaje na taksówkę?
Otwieram tylne drzwi, lecz nim gramolę się do środka,
Może po prostu
Otwieram tylne drzwi, lecz nim wejdę do środka,
Opieram się wygodnie w siedzeniu
na siedzeniu
miejscowościach, ale kilkoro było też miejscowych.
miejscowościach i miejscowych
Przez chwilę moich uszu
Zabrakło do
Przez chwilę do moich uszu
Głos mam zachrypnięty, jakbym dotychczas cały kurs przebyła, krzycząc.
Może
Głos mam zachrypnięty, jakbym cały dotychczasowy kurs wrzeszczała.
Oddycham urywanie
dziwnie mi to zabrzmiało
Pozdrawiam!
Dość gęsto bywają zaimki, jak tu:
Mężczyzna krzyczy coś za mną. Oprócz mnie nikt nie wysiada,
zbyt dużo pieniędzy. Ludzie zbyt często
Jeśli oczekiwałam szybkiej jazdy po młodym kierowcy, muszę zweryfikować swoją wiarę w ludzi.
Wolałabym po młodym kierowcy oczekiwałam, i co ma do tego wiara?;)
Potem już nie wiem, bo się wciagnęłam;)
Prześlicznie narastająca groza. Czytałam coraz bardziej się bojąc, a jednocześnie nie chciałam tego przerywać.Plastycznie opisujesz otoczenie i ładnie budujesz klimat.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Hej, przeczytałam, fabuła dobra, pomysł też! :) Trochę potykałam się na wypowiedziach taksówkarza, czasem wybijało z rytmu, ale nie było to coś bardzo znaczącego. Jest atmosfera horroru.
Jeśli chodzi o poprawki po wrzuceniu tekstu na konkurs, to są polecane poprawki drobiazgów, zwłaszcza jeżeli ktoś wypisze Ci konkretne sprawy, np. przecinki, czy konstrukcję jakiegoś zdania. Nie poprawia się tylko samej fabuły i większych fragmentów, żeby jury miało zawsze ten sam tekst, który czytało przy pierwszym wejściu. Po ogłoszeniu wyników można oczywiście poprawiać resztę. Teksty bezkonkursowe warto poprawiać, komentujący to docenią.
Mam nadzieję, że pomogłam.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Cóż, jestem nieco rozczarowana, bo jak na mój gust, za mało tu jazdy pociągiem – zbyt wiele dzieje się poza nią. Opowiedziane wypadki o Dróżniku i dalszy monolog kierowcy stanowią tylko tło jazdy taksówką i choć mogą budzić trwogę bohaterki to, moim zdaniem, są mało „kolejowe”.
Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.
…na ten moment nie będę nanosić zmian do tego tekstu, bo uważam, że skoro wrzuciłam już w temat konkursowy w takim kształcie, to powinien taki zostać.
Mme Laufer, to nie jest dobry pomysł – na tym portalu panuje zwyczaj, że wskazane błędy i usterki należy poprawić. Skoro czytający wyłapali niedoskonałości, autor powinien dokonać poprawek, aby kolejni czytelnicy nie potykali się na nich.
…pociąg maleje i wreszcie znika mi z oczu. → Zbędny zaimek.
Zapada zmierzch, a w powietrzu roznosi się chłód nocy. → A może: Zapada zmierzch, a powietrze wypełnia chłód nocy.
Muszę się pospieszyć., jeśli chcę… → Zbędna kropka przed przecinkiem.
W ośmiu na dziesięć przypadków zostawiają mnie w spokoju. → Piszesz o przeszłości, więc: W ośmiu na dziesięć przypadków zostawiali mnie w spokoju.
To właśnie te dwadzieścia procent, o których mówiłam – nadambitny konduktor. → A może: To właśnie te dwadzieścia procent, o których mówiłam – nadgorliwy konduktor.
Za moimi plecami była już tylko szyba… → Czy zaimek jest konieczny?
Proponuję: Za plecami miałam już tylko szybę…
Pojedyncza, ciemna taksówka czeka na opustoszałym parkingu. Kierowca czeka wewnątrz… → A czy bywają taksówki podwójne?
Proponuję: Ciemna taksówka czeka na opustoszałym parkingu. Kierowca siedzi wewnątrz…
…unoszę dłoń, by zapukać w jego okienko. → Zbędny zaimek.
W wakacje większośc jedzie… → Literówka.
– Była pani może w Kotlinie Kłodzkiej? – Kręcę głową, ale przecież on i tak nie może tego zobaczyć, więc odpowiadam cicho, że nie. – Szkoda. → Narracji nie zapisujemy tak jak didaskaliów. Winno być:
– Była pani może w Kotlinie Kłodzkiej?
Kręcę głową, ale przecież on i tak nie może tego zobaczyć, więc odpowiadam cicho, że nie.
– Szkoda.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
– Mogę pani opowiedzieć pewną historię? – Ciągnie kierowca, jakbym się nie odezwała. Nie czeka na moją odpowiedź. – To miejscowa legenda, silnie związana z tamtym miasteczkiem. I z pociągami. – Chichocze pod nosem. → – Mogę pani opowiedzieć pewną historię? – ciągnie kierowca, jakbym się nie odezwała. Nie czeka na moją odpowiedź. – To miejscowa legenda, silnie związana z tamtym miasteczkiem. I z pociągami – chichocze pod nosem.
…zaginione osoby mieszkały w sąsiednich miejscowościach, ale kilkoro było… → Piszesz o osobach, a te są rodzaju żeńskiego, więc: …zaginione osoby mieszkały w sąsiednich miejscowościach, ale kilka było…
Dzieci z okolicy wołały na niego Dróżnik… dorośli zresztą też. → Zamiast wielokropka postawiłaby przecinek.
…widziany był, jak wychodzi z domu i idzie w kierunku peronów, po czym mija je i znika w lesie tuż za stacją. → Piszesz o wydarzeniach, które miały miejsce w przeszłości, więc: …widziany był, jak wychodził z domu i szedł w kierunku peronów, po czym mijał je i znikał w lesie tuż za stacją.
Przez chwilę moich uszu dobiegają dwa dźwięki… → Czy zaimek jest konieczny – czy mogła słyszeć dźwięki dobiegające cudzych uszu?
Może wystarczy: Przez chwilę słyszę dwa dźwięki…
– Staruszek w końcu zniknął. Czasami tak się robi, wie pani. – Nie pojmuję tej uwagi, ale ton, w jakim mężczyzna wyrzekł słowa sugeruje rozbawienie. – Niezbyt często, ale mimo wszystko… →
– Staruszek w końcu zniknął. Czasami tak się robi, wie pani.
Nie pojmuję tej uwagi, ale ton, jakim mężczyzna wyrzekł słowa, sugeruje rozbawienie.
– Niezbyt często, ale mimo wszystko…
Próbuję odchrząknąć, bo coś zaczyna drapać mi w gardle. → Próbuję odchrząknąć, bo coś zaczyna drapać mnie w gardle. Lub: Próbuję odchrząknąć, bo czuję drapanie w gardle.
…a mimo to głowa zaczyna mi chybotać. → Co jej chybotała głowa?
A może miało być: …a mimo to głowa zaczyna się chybotać.
Mogę przysiądz, że kierowca kiwa nieznacznie głową… → Mogę przysiąc, że kierowca kiwa nieznacznie głową…
Mam wrażenie, że w gardle stoi mi kęs jedzenia. → A może: Mam wrażenie, że w gardle utknął kęs jedzenia.
Muszę poprosić mężczyzny, aby zatrzymał samochód… → Muszę poprosić mężczyznę, aby zatrzymał samochód…
…co przeżywam na jego tylnym siedzeniu. → Zbędny zaimek.
…że większośc z nich… → Literówka.
Ostatnie lata są szczególnie ciężkie… → Ostatnie lata są szczególnie trudne…
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html
…po prostu próbuje mnie nastraszyć. Jeśli nie, to spróbuję się bronić, spróbuję wybić szybę… → Czy to celowe powtórzenia?
Nawet jeśli mijają taksówkę wzrokiem, nawet jeśli przechodzą tuż obok, jakbyśmy wcale nie istnieli. Nawet jeśli… → Jak wyżej.
Odbija się w jego czarnych oczach. Jego spojrzenie… → Czy oba zaimki są konieczne?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dziękuję za komentarze
Edward Pitowski – jeśli chodzi o ciachanie akapitów, to potrzebuję konkretniejszych wskazówek, bo mało mi to mówi za uwagi dziękuję, pochylę się i rozważę.
Ambush – jeśli Czytelniczka wciąga się w tekst tak, że ignoruje niedoskonałości, to jest to dla mnie największy komplement i bardzo BARDZO jestem szczęśliwa, że opowiadanie Cię wciągnęło
JolkaK – cieszę się, że atmosfera horroru jest zachowana, myślę, że to najtrudniej uzyskać, a przecież głównie o to chodzi
regulatorzy – na początek, bardzo dziękuję za redakcję opowiadania, której nie oczekiwałam. Rozumiem, że na portalu, w dobrym tonie jest uwzględnianie uwag i nanoszenie poprawek, co szanuję. Kwestia tego, czy tak należy (bo jest w regulaminie), czy taki jest zwyczaj, to już rzecz drugorzędna. Mówiąc wprost: Jeśli będę miała na to czas i chęci, to poprawię. Jeżeli nie będę miała, to nie poprawię. Szanuję Czytelników i ich poświęcony mi czas, ale mam inne obowiązki, a to jest – spójrzmy prawdzie w oczy – tylko opowiadanie nikt nie umrze, jeśli go nie poprawię. Nawet, jeśli treść sugeruje coś innego
Ja z kolei wcale nie czuję się rozczarowana Twoim rozczarowaniem, wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszę, że pojawiła się negatywna opinia, głównie z tego względu, że to zawsze tekstowi dodaje wiarygodności. Jak jest za słodko, to coś jest nie tak. Zatem tym bardziej dziękuję za szczerość, którą doceniam. Bardziej się do tego nie odniosę, bo o gustach i tak dalej.
…bardzo dziękuję za redakcję opowiadania, której nie oczekiwałam.
Bardzo proszę, Mme Laufer. Przykro mi tylko, że moja praca psu na budę się zdała. :(
Mówiąc wprost: Jeśli będę miała na to czas i chęci, to poprawię. Jeżeli nie będę miała, to nie poprawię.
Mogłabym starać się zrozumieć Twoją postawę, gdybyś poprzestała na warunku, że dokonasz poprawek, kiedy znajdziesz czas. Wszyscy mamy go mało. Ponieważ jednak dodałaś warunek dodatkowy o ewentualnym braku chęci, wiedz, że tym maleńkim wyznaniem skutecznie zniechęciłaś mnie do zajmowania się w przyszłości jakimkolwiek Twoim tekstem.
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale nie jesteś wyjątkiem. Każdy użytkownik tego portalu, ma swoje obowiązki, rodzinę, pracę zawodowa, własną twórczość, inne pasje, a jednak znajdujemy czas i chęci na wzajemną pomoc, dzięki której każde nowe opowiadanie publikujących tu autorów jest lepsze, staranniej napisane, coraz mniej w nich błędów i potknięć. A przecież to tylko opowiadania… Tylko w przeciwieństwie do tego, jak Ty je postrzegasz, dla naszych użytkowników one są ważne.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
regulatorzy – Przykro mi, że Tobie jest przykro, ale jeśli to miała być redakcja, to dobrze byłoby, gdybym wcześniej o tym wiedziała Nie potrafię doceniać rzeczy, które wcześniej nie zostały ze mną uzgodnione, musisz mi wybaczyć.. Jestem przyzwyczajona do nieco innej współpracy przy redakcji.
I nie musisz mnie straszyć, że nie będziesz zajmować się w przyszłości jakimkolwiek moim tekstem. Nie zmienia to mojego podejścia, że wciąż są to tylko opowiadania. Bo są. Ja nawet nie wiem, czy ja się będę nimi zajmować (i czy będę je tu wstawiać), a co dopiero mówić o innych ludziach. A jeśli będę, może jakoś przeżyję brak uwag od Ciebie.
Mme Laufer – to ciekawe, że jesteś już trzecią nową osobą na portalu, która nie przyjmuje rad innych użytkowników. Domyślam się co może być przyczyną, ale to nie tłumaczy tego, że czytający poświęca czas na wyłapanie błędów. Pisanie, że się ich nie poprawi jest zwyczajnie nieuprzejme. Jeśli to twój pierwszy i ostatni tekst na portalu, to ok. Jeśli zamierzasz zostać, to raczej nie znajdziesz w przyszłości czytelników.
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
…jeśli to miała być redakcja, to dobrze byłoby, gdybym wcześniej o tym wiedziała.
Nie, Mme Laufer. To nie była redakcja. To tylko zwykła łapanka, czyli wskazanie błędów i sugestie/ propozycje ich poprawek. Nic więcej.
Nie potrafię doceniać rzeczy, które wcześniej nie zostały ze mną uzgodnione…
Domyślam się, że wszelkie prezenty-niespodzianki, którymi ktoś chciał zrobić Ci przyjemność, rzucasz w kąt, bo nie były z Tobą uzgodnione. No cóż, można i tak, ale to już nie mój problem.
…musisz mi wybaczyć..
Nie, Mme Laufer, ja nic nie muszę!
I nie musisz mnie straszyć, że nie będziesz zajmować się w przyszłości jakimkolwiek moim tekstem.
A czy ja Cię gdzieś straszyłam??? Napisałam tylko, że swoją wypowiedzią skutecznie zniechęciłaś mnie do lektury Twoich tekstów.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
regulatorzy – Oczywiście, że nic nie musisz. Zakładam, że co najwyżej możesz. Na przykład: możesz spróbować przyjąć grzeczną, acz stanowczą odmowę z podziękowaniem za coś, co zrobiłaś, ale o co nie byłaś poproszona Choć nawet to nie była z mojej strony odmowa jako taka, raczej podziękowanie z założeniem, że być może nie skorzystam. Podejrzewam, że z takim stażem aktywności i (zakładam, że) z pewną renomą, którą tutaj masz, może być to trudne do przyjęcia i faktycznie, może sprawić przykrość. Ale nie moją rolą jest dbanie o to, żeby nie było Ci przykro, tak samo, jak Twoją rolą nie jest, bym ja sobie poradziła z tym, czy jest przykro mnie.
Wiesz, co jeszcze możesz? Na przykład: zrobić krok w tył i odkryć, że to, że ktoś może nie przejawiać na coś chęci, nie wynika z jego złej woli, tylko z innych przyczyn (np zdrowotnych lub sytuacyjnych) – a że się nie znamy, ja nie mam żadnego obowiązku, aby Ci się z tego publicznie tłumaczyć. I nawet nie zakładałam, że postarasz się “zrozumieć moją postawę”, bo nie ma takiej potrzeby. Nigdzie nie napisałam, że nie masz racji w swoich uwagach, nie podważyłam Twojej wiedzy ani nie napisałam, że cokolwiek odrzucam (tu mrugam w stronę Pana Bardajaskra, który był uprzejmy zwrócić mi uwagę w tym zakresie). Nie mam problemów z przyznaniem, że w większości są słuszne. Z tym, że jeśli to nie redakcja (a moim zdaniem właśnie tak wygląda), to trudno mi pojąć taką formę “łapanki”. Ale tu wejdziemy w temat, czemu komuś znowu zrobiło się przykro. Dyskusja dotyka innej kwestii. Mogę mieć swoje powody, by tekstu nie zmienić – a mój czas i moje chęci są jak dla mnie wystarczającymi powodami. Rozumiem, że powinnam była wykazać się pokorą, bo jak się wchodzi między wrony to wiadomo, co dalej, ale tak jak Ty nic nie musisz, tak samo ja nie muszę
Natomiast w tym momencie ktoś mógłby wstawić tu gifa z Jacksonem jedzącym popcorn, zatem czas dopłynąć do brzegu z dyskusją.
Hmmm… A mnie nie przypadło do gustu. Nie lubię używania czasu teraźniejszego w opowiadaniach, jeśli nie ma to jakiegoś dobrego uzasadnienia fabularnego (wyjątek mogę zrobić dla tekstów napisanych przepięknie językowo, a temu trochę jednak do tego brakuje). Dużo zaimków, a o pociągu niewiele. Właściwie akcja mogłaby dotyczyć choćby autobusu, a fabuła by na tym nie ucierpiała.
Na plus pomysł i konstrukcja, klasycznie horrorowa, z narastającym napięciem i mocnym (ale nie przegadanym) finałem.
„Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Hej!
Początek mnie wynudził, prosta historia, bohaterka w taksówce i historia taksówkarza o mordercy. Ciężko powiedzieć, co ma wspólnego brak biletu do obdarcia ze skóry, czekałam na coś ciekawego, ale tego nie dostałam. Za to na plus ta końcówka i opowieść D. Różnika, która okazuje się historią jego życia. Nietypowy motyw, więc na koniec można poczuć grozę, którą zafundował bohaterce.
Gdyby nie ściany tekstu, czytałoby się o wiele lepiej, choć pod względem językowym nie miałam większych problemów. ;)
Pozdrawiam,
Ananke
P.S. Moje komentarze najczęściej pisane są na bieżąco, wskazuję błędy, potknięcia, piszę o tym, co mnie ciekawi, co mnie zniechęca itd., ale widziałam, że zignorowałaś rady Reg, więc nie było sensu, żeby komentarz powstał w takiej formie.
I faktycznie, każdy ma obowiązki, rodzinę i mało czasu, a poprawianie błędów to okazanie szacunku innym czytelnikom, którym łatwiej będzie czytać opowiadanie. ;)
Dziękuję za komentarze
Rossa – przyznam szczerze, że akurat w przypadku wyboru narracji do tej historii czas teraźniejszy był oczywisty i mocno, moim zdaniem, uzasadniony narracyjnie. Przecież nie mógłby być pisany równocześnie w 1 osobie i w czasie przeszłym, bo to źle by zadziałało z końcówką! Natomiast jakoś nie miałam ochoty na pisanie w 3 os, zatem wniosek nasunął się sam.
Ananke – dziękuję za uwagi Nie wiem, jak bardziej się odnieść, bo gusta to gusta, każdy szuka czegoś własnego w danym tekście i niektórzy to znajdują, inni nie. Rzecz mocno subiektywna.
Nie zgodzę się tylko z jedną rzeczą. Nie zignorowałam tych rad, wręcz przeciwnie – zastosowałam się do wszystkich, które uznałam za słuszne (czyli z jakimiś 95%). To, że zrobiłam to po cichu i bez ogłaszania wszem i wobec nie oznacza, że tego nie zrobiłam. Jestem wredna, kiedy trzeba i jestem pokorna, jeśli trzeba
Hej!
Nie wiem, czy mężczyzna na pewno mnie widzi, ale przyjemnie jest chociaż przez chwilę być dla kogoś najważniejszą rzeczą na świecie.
Nie lepiej “osobą”?
W ośmiu na dziesięć przypadków zostawiali mnie w spokoju.
W czterech na pięć? ;)
Jego pretensjonalny ton działa mi na nerwy.
Pretensjonalny, czyli jaki?
Opieram się wygodnie
w siedzeniu.
Wywaliłbym, bo brzmi dziwnie.
Nie wiem, czy jedziemy powoli, gdyż szosa tonie w mroku, podobnie jak my. Przez chwilę słyszę dwa dźwięki – pracujący silnik oraz nasze oddechy. Wsuwam palec za kołnierzyk bluzki, gdyż robi mi się nieznośnie duszno.
Gdyż to dość charakterystyczne słowo i użycie go dwa razy w bliskiej odległości zwraca uwagę i źle brzmi. Zamieniłbym choć jedno z nich na – na przykład – ponieważ, lub coś podobnego.
Oddycham urywanie, ale kiedy szepczę pod nosem, nie mam ochoty zwrócić obiadu. Powoli unoszę wzrok i próbuję we wstecznym lusterku złapać spojrzenie mężczyzny, on jednak wbija wzrok w drogę.
Brzydkie powtórzenie, ale najbardziej nie podoba mi się to podkreślone. Może lepiej byłoby dać: “Oddech rwie się, ale kiedy szepczę pod nosem…” Inna sprawa, że całe to zdanie jest dziwne. Bo co się dzieje, kiedy szepcze pod nosem? Nic. Przeanalizuj to zdanie, bo jest z nim coś nie tak, jak powinno.
Nie potrafię oderwać
od niegowzroku i jak oszołomiona wpatruję się w tył głowy kierowcy, słuchając jego słów.
Niepotrzebne dookreślenie.
Powoli odwracam wzrok z szyby na taksówkarza.
Może “przenoszę”?
Fajne. Nie dzieje się tu za wiele, większość “akcji” nie jest akcją, tylko opowieścią Dróżnika, podlewaną sosem odczuć i wrażeń bohaterki, ale mimo to czyta się to dobrze i z zainteresowaniem. Grozy zbyt wiele nie odnalazłem w Twoim tekście, ale jest za to spora dawka niepokoju, co należy pochwalić. Warsztat masz niezły, trochę szlifów i będzie naprawdę dobry. Podobało mi się, więc z przyjemnością doklikuję bibliotekę :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Outta Sewer – dzięki za przeczytanie i za uwagi, słusznie spostrzeżone już zmieniłam! Bardzo się cieszę, że lektura Cię nie rozczarowała. Chciałam postawić na niepokój właśnie, bo moimi dwiema ukochanymi autorkami są Shirley Jackson oraz Daphne du Maurier i powiedzmy, że w kwestii pisania grozy chciałabym zbliżyć się właśnie do nich. Zatem – nie “Typowy Horror”, a subtelny niepokój właśnie. (Odkryłam wczoraj zwrot “uncanny valley”, chyba też mogę się utożsamić).
Dodatkowe dziękuję (z serduszkiem ) za dokliknięcie biblioteki!
Pozdrawiam!
bo gusta to gusta, każdy szuka czegoś własnego w danym tekście i niektórzy to znajdują
Tak właśnie jest. ;)
Nie zignorowałam tych rad, wręcz przeciwnie – zastosowałam się do wszystkich, które uznałam za słuszne (czyli z jakimiś 95%). To, że zrobiłam to po cichu i bez ogłaszania wszem i wobec nie oznacza, że tego nie zrobiłam.
Ale jeśli piszesz komentującemu, że z braku czasu być może nie poprawisz tekstu i nikt od tego nie umrze, raczej sugeruje to, że nie jesteś chętna poprawianiu. A uwierz, były na forum osoby, które pisały podobne rzeczy przy wymienianiu błędów i nic nie poprawiały, a nawet usuwały teksty. Dlatego przy takim podejściu i odpisywaniu, wielu osobom szkoda czasu na pisanie komentarza, który autor zignoruje, bo zawiera wypisanie błędów/krytykę. ;)
Pozdrawiam,
Ananke
Ananke oczywiście ma rację a propos poprawiania, ale też szanowna Autorka nigdzie nie napisała, że się do nich nie zastosuje. Tak czy owak, powinnaś Mme Laufer potraktować komentarz Ananke jako istotną informacje na temat tego, jak wyglądają niektóre praktyki dla wielu użytkowników, tworzących tutejszą społeczność :)
Powodzenia w dalszym pisaniu i w konkursie.
Ps. Wymienionych przez Ciebie autorek nie znam, ale pojęcie doliny niesamowitości już tak i choć nie do końca Twoje opowiadanie pasuje pod to określenie, to chyba wiem, co masz na myśli :)
Known some call is air am
Witamy w piekle, pozwoli Pani przodem :)
jego palce trącają moje plecy
Hmmm… angielskawe, ale… hmm.
brud skutecznie zamazuje widok
Mmm, czy widok można zamazać?
Nie wiem, czy mężczyzna na pewno mnie widzi
Uprościłabym: Nie wiem, czy mnie widzi.
Muszę się pospieszyć, jeśli chcę dostać się do miasta nim nastanie noc.
Angielskawe: Muszę się pospieszyć, żeby dotrzeć do miasta, nim nastanie noc.
Dzieliła mnie od niego zaledwie jedna stacja.
A dlaczego nagle czas przeszły?
Przez niemal całą podróż byłam przekonana, że uda mi się pokonać tę trasę bez biletu – nie pierwszy to raz, kiedy tak robię
Tutaj czas przeszły ma sens, bo chodzi o coś, co było wcześniej: Przez niemal całą podróż byłam przekonana, że uda mi się pokonać tę trasę bez biletu – nie pierwszy raz tak robię.
owinięta w za duży płaszcz tak bardzo, że widać mi tylko czoło i czubek nosa
Hmm. Bardzo owinięta?
Ludzie wyjątkowo łatwo poddają się, kiedy nie reagujesz na ich szarpanie
Nie stawiaj jednosylabowców na miejscach akcentowanych: Ludzie bardzo szybko się poddają, kiedy nie reagujesz na szarpanie.
Podobnie jak to, że mnóstwo niecnych sprawek uchodzi na sucho.
Hmm.
Za plecami miałam już tylko szybę, a za nią dwie linie torów. Mruczę pod nosem przekleństwo
Tutaj przeskok z "wtedy" do "teraz" też jest nagły.
Nie jest to może sprawa stojąca na ostrzu noża, ale prawie.
Hmm? https://wsjp.pl/haslo/podglad/25087/ktos-postawil-sprawe-na-ostrzu-noza
jest okres wakacyjny
Naturalniej: są wakacje.
Zanim skończył wystawiać mi mandat
Zanim skończył mi wystawiać mandat.
śmiechem z ulgi
"Z" można wyciąć.
farta, jaki mi towarzyszy
Który.
nie ma ani jednej żywej duszy
Idiom: nie ma żywej duszy.
dostrzega mnie w tej samej chwili, kiedy unoszę dłoń
Ciach: dostrzega mnie w chwili, kiedy unoszę dłoń.
Otwieram tylne drzwi, lecz nim gramolę się do środka, odwracam się
Musi być forma dokonana: Otwieram tylne drzwi, lecz nim wgramolę się do środka, odwracam się.
W budyneczku pali się światło w zaledwie jednym oknie.
Hmmm.
Osoba odmachuje.
Zaczynam mieć alergię na słowo "osoba" – jest nadużywane.
Rzucam adres docelowy
Rzucam adres. Kropka. "Docelowy" jest tu potrzebne jak dziura w moście.
muszę zweryfikować swoją wiarę w ludzi
…? https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842880 Sama konstrukcja zdania jest angielska – u nas takich implikacji raczej się nie spotyka, chyba że w przekładach.
obserwuję jak zmierzch obejmuje
Rym, brak przecinka przed "jak".
Kolejna rzecz, której się nauczyłam, to kłamstwa.
Hmm.
sztuka jak malowanie
Sztuka, jak malowanie.
Zaczęło robić się niezbyt przyjemnie
Zaczęło się robić niezbyt przyjemnie.
Dlaczego to ja mam zmieniać miejsce, ponieważ ktoś zachowuje się chamsko?
Hmm?
powtarza kierowca rozmarzonym głosem
To nie głos jest rozmarzony: z rozmarzeniem.
niezbyt wiele widzę
Może: niewiele widzę.
tak jak milczenie
Tak, jak milczenie.
w niewielkim miasteczku
Miasteczko z definicji jest niewielkie.
To miejscowa legenda, silnie związana z tamtym miasteczkiem.
Hmmm.
Na ogół zaginione osoby mieszkały w pewnym oddaleniu, ale kilka było też miejscowych.
Telewizyjne.
Czy wszystkich było o wiele więcej, nie wiem, ale nie mogę wykluczyć, że nikt przejezdny się nie trafił
?
raczej nie utrzymywał żadnych
Albo raczej, albo żadnych.
Już pani tłumaczę, skąd takie miano
Nienaturalne: Już pani tłumaczę, dlaczego.
To dlatego, że codziennie widziany był, jak wychodził z domu i szedł w kierunku peronów, po czym mijał je i znikał w lesie tuż za stacją
J.w. i consecutio temporum: Codziennie ktoś go widział, jak wychodzi z domu, mija perony i znika w lesie za stacją.
Powracał późno, zazwyczaj o tej porze, kiedy nadchodziła noc.
Zdanie byłoby zbyt książkowe dla profesora uniwersytetu, o taksówkarzu próbującym nastraszyć klientkę nie wspominając: Wracał późno, zwykle o zmierzchu.
wydaje mi się, jakby cały świat skurczył się do wnętrza taksówki
Może tak: mam wrażenie, że świat skurczył się do wnętrza taksówki.
dwa dźwięki – pracujący silnik oraz nasze oddechy
Silnik i oddech to nie dźwięki: dwa dźwięki – warkot silnika i odgłos naszych oddechów.
ton, w jakim mężczyzna wyrzekł słowa sugeruje rozbawienie
Nie przesadzaj z tym ą-ę – to nie jest księżniczka krwi, tylko zwykła cwaniara (która chyba wpadła jak śliwka w kompot, ale co to zmienia?): ton, którym mężczyzna ją wygłosił, sugeruje rozbawienie.
Praca jak każda inna, z czasem można odczuwać zmęczenie
Praca jak każda inna, z czasem można odczuć zmęczenie.
Tutaj to co innego.
Tutaj, to co innego.
bo coś zaczyna drapać mnie w gardle
Bo zaczyna mnie drapać w gardle.
Wbijam wzrok
Spojrzenie.
czas upływa w zwolnionym tempie
Czas płynie wolniej.
Płynność samochodu
? Płynna jazda samochodem.
Światła ulicznych latarni odbijają się od chmur
To jest jedna wielka łuna: Światła ulicznych latarni odbija się od chmur.
Miejsce, gdzie w końcu odpocznę.
A może: Tam w końcu odpocznę.
jak zapadam się w miękkie łóżko
Hmm.
głową, jakby w aprobacie
Z aprobatą.
słowa nijak nie mogą opuścić moich ust
Hmm.
Muszę poprosić mężczyznę, aby zatrzymał samochód,
Muszę poprosić, żeby zatrzymał samochód.
mieli niezłe trudności w odszukaniu, że tak powiem, właścicieli
Ekhm.
Zaśmiewa się upiornie.
"Zaśmiewać się" to rechotać długo i z lubością https://wsjp.pl/haslo/podglad/18250/zasmiewac-sie a on chyba tylko się krótko zaśmiał.
Otóż, okazało się, że większość z nich miała wystawione mandaty za jazdę pociągiem bez biletów.
Bez pierwszego przecinka.
ustępują jak ręką odjął
Ustępują, jak ręką odjął.
wbija wzrok w drogę.
Może: patrzy na drogę. Żeby nie było tyle tego mącącego wbijania.
Czasami opowiadam ją, szczególnie, kiedy jeżdżę na tej trasie.
Nienaturalne: Czasami ją opowiadam, zwłaszcza na tej trasie.
jak nie ta mała stacja to dworzec w mieście
Jak nie ta mała stacja, to dworzec w mieście.
nie każdy z nas potrafi się dostosować
"Z nas" zbędne.
na moją branżę zawsze znajdzie się zapotrzebowanie.
Na usługi mojej branży.
My nie tylko zajmujemy się nadzorem przejazdów kolejowych.
Może tak: My nie tylko nadzorujemy przejazdy kolejowe.
od wieków zdarzają się łachudry uważające, że opłaty za usługę ich nie dotyczą
Hmmm.
Można było skupić się na swojej robocie.
Można było się skupić na robocie.
Samochody to nie to samo co dyliżanse.
Samochody to nie to samo, co dyliżanse.
Teraz trzeba mieć nieustanny kontakt z pozostałymi,
Hmm. Teraz trzeba stale być w kontakcie z innymi.
no chyba, że
No, chyba że.
Tak jak
Tak, jak.
nie wszyscy z nas poszli z duchem czasu
Anglicyzm: nie wszyscy poszliśmy z duchem czasu.
obecnie potrzeba więcej kreatywności
A co kreatywność ma do tego?
panią zwabić do siebie
"Do siebie" zbędne.
powtarzam moim braciom
"Moim" zbędne.
mamy to szczęście, że nie zajmujemy się samolotami
A dlaczego w sumie?
równocześnie zupełnie nie potrafię pojąć, co chce mi przekazać
Aliteracja. Nie mogę pojąć?
Jego mowa przypomina opętańczy bełkot
Mmm, sęk w tym, że nie przypomina. Jest całkiem sensowna. Wycięłabym to zdanie, psuje efekt.
Z pewnością musiałam zasnąć
Anglicyzm i masło maślane: Z pewnością zasnęłam.
A kierowca nadal ciągnie swą wypowiedź szaleńca.
Jeśli ciągnie, to z definicji nadal: A kierowca ciągnie:
dobre czasy rodzą w ludziach złe instynkty
Instynkty raczej budzą.
ludzie są już świadomi, że jak będą wystawać latem na słońcu w samo południe, to jak nic nabawią się udaru słonecznego
Naturalniej: ludzie już wiedzą, że jak będą wystawać latem na słońcu w samo południe, to jak nic nabawią się udaru słonecznego.
równie zaawansowane, co pociągi
Równie zaawansowane, jak pociągi.
za bardzo pochłonięci
"Za bardzo" zbędne, nie można być tylko trochę pochłoniętym.
próbuję delikatnie ją nacisnąć
Ostrożnie próbuję ją nacisnąć.
pocieszam się w duchu, łapiąc się ostatniej nadziei
Wybierz jedno.
na pewno musi wiedzieć
Butter is buttery :D Na pewno wie.
Albo to głupie żarty, albo po prostu stara się mnie nastraszyć.
A czemu nie to i to?
Nawet jeśli mijają taksówkę wzrokiem, nawet jeśli przechodzą tuż obok, jakbyśmy wcale nie istnieli
Nawet, jeśli omijają taksówkę wzrokiem, nawet, jeśli przechodzą tuż obok, jakbyśmy wcale nie istnieli.
Zapalił światełko, które rzuca wewnątrz samochodu biały poblask.
Zapalił lampkę, która rzuca na wnętrze samochodu biały poblask.
wargi same układają się do krzyku
Hmm.
odpowiada uprzejmym tonem
Antropomorfizacja: odpowiada uprzejmie.
szamocę się mocniej i mocniej.
Anglicyzm: szarpię coraz mocniej.
Dobre, dobre. Należycie dreszczyk budzące, choć nie aż tak kolejowe, jak wymagał konkurs, obawiam się. Ale dobre i dydaktyczne ;)
Nie – jak chcesz kogoś obserwować z okna wieczorem/w nocy, to gasisz światło w pokoju, inaczej niewiele widać.
Chyba że podpadasz pod Inną fizykę :D (Mnie to umknęło :D)
jakaś taka zupełnie niesympatyczna bohaterka, w sensie jeśli zamiarem Twoim było chociaż minimalne kibicowanie jej, to absolutnie ja nie mogłem:)
Niesympatyczna, ale z drugiej strony – trafiasz w tę samą pułapkę, co ona. Ona nie lubi ludzi i myśli, że może ich wykorzystywać, pasożytka jedna – a to, że powinieneś człowieka traktować przyzwoicie, nie zależy od tego, czy go lubisz, czy nie. Choć może nadinterpretuję :)
przyzwyczaiłam się, że niedużo Pań lubi grozę
Ja lubię wszystko, byle było dobre :) może oprócz turpizmu i erotyki :D
Tym bardziej, że jak Krokus słusznie zauważył, jest to mój debiutancki tekst na forum
No, to jeden z lepszych debiutów, jakie widziałam.
bo uważam, że skoro wrzuciłam już w temat konkursowy w takim kształcie, to powinien taki zostać.
Zasadniczo przy konkursach duże poprawki wprowadzamy dopiero po ogłoszeniu wyników, żeby jury widziało tylko efekt pracy uczestnika. Ale drobne można od razu.
fakty, które podnoszą adrenalinę (jak choćby wiadomość, że ci zabici to ci, którzy jeździli na gapę)
No, to akurat trochę za oczywiste było, ale może to ja.
Głos mam zachrypnięty, jakbym cały dotychczasowy kurs wrzeszczała.
Nie, zdecydowanie nie.
Piszesz o wydarzeniach, które miały miejsce w przeszłości, więc: …widziany był, jak wychodził z domu i szedł w kierunku peronów, po czym mijał je i znikał w lesie tuż za stacją.
Ale tu mamy consecutio temporum.
Nie potrafię doceniać rzeczy, które wcześniej nie zostały ze mną uzgodnione
A to źle, bo życia nikt z nami nie uzgadniał :P
Ale jeśli piszesz komentującemu, że z braku czasu być może nie poprawisz tekstu i nikt od tego nie umrze, raczej sugeruje to, że nie jesteś chętna poprawianiu
Nie tyle chodzi o brak czasu, co o wymieniony obok brak chęci. Brak czasu zależy od nas w niewielkim stopniu, brak chęci – jednak w sporym. Dlatego brak czasu wybaczamy chętnie, a brak ochoty do porządnego wykończenia czegoś, co zaczęliśmy, już nie. Forum służy samokształceniu – pomagamy sobie pisać coraz lepiej i robimy to w czynie społecznym (a reg jest przodownicą pracy ;D), i zakładamy, że każdy, kto tutaj publikuje, robi to po to, żeby dostać właśnie taki wykaz swoich błędów, na którym będzie mógł się uczyć. Więc kiedy ktoś oświadcza, że się uczyć nie będzie, powoduje zgrzyt w naszej maszynerii poznawczej.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tylko na moment zaglądam, żeby napisać, iż bardzo udatnie wyszedł klimat legendy miejskiej. Jeden z tych tekstów, gdzie choć na punkty było niżej, to satysfakcja czytelnicza była wysoko.