- Opowiadanie: przenoga23 - ROGAN - rozdziały 4 - 5

ROGAN - rozdziały 4 - 5

Rozdziały 4 i 5 opowieści o Roganie, który szuka ojca. Rogan wraz z przyjacielem opuszczają gród i napotykają kłopoty w drodze przez las.

Oceny

ROGAN - rozdziały 4 - 5

 ROGAN

 

4

 

Słońce znajduje się nisko w porównaniu do zenitu, jak znużony pijak powoli obniżając głowę w stronę stołu pełnego kufli z piwem. To nie jest dobry znak. Droga do najbliższej wioski nie jest długa, lecz Rogan spodziewa się opóźnień w czasie podróży.

– Zbierajmy się, nie mamy czasu na patrzenie na gwiazdy schowane za jasnością dnia.

Rogan zostaje wyciągnięty z przemyśleń na temat położenia słońca przez zdanie na temat braku przestrzeni na to, aby tracić czas, wypowiedziane przez mężczyznę, którego jedną z największych wad jest ciągłe spóźnianie się, jak dobra nowina, który nigdy nie chodzi w rytmie z odpowiednią chwilą..

– Tym razem jesteś na czas. – Rogan chwyta podane mu lejce i po chwili wsiada na brązowego konia.

Obok niego, na niemal identycznym koniu, siedzi Picador, blondwłosy mężczyzna o aparycji, która kiedyś zapewne zachwycała kobiety w różnym wieku, ale z biegiem czasu została rozmyta, niczym obraz namalowany w deszczu, i zamiast adoracji przynosi mu tęsknotę za przeszłością.

– Wiem, jakie ważne było dla ciebie, abym nie mógł oczarowywać zbyt długo tutejszych niewiast.

Rogan uśmiecha się do przyjaciela, a jego spojrzenie mówi więcej niż jakikolwiek komentarz.

– Nie patrz tak na mnie. Uwielbiały słuchać historii z bardziej cywilizowanej części kontynentu. A to, że nie lądowały w moim łożu, to tylko wina tego, że im bardziej idziemy na północ, tym zimniejsze stają się ich serca. A zresztą, przez to, że nie ma żadnej wojny, mężowie lub bracia, a zapewne i ci drudzy, w tej części świata służą za pierwszych, zawsze są gdzieś w pobliżu. Potrzebna jest wojna. Wtedy łatwiej o kobiece wdzięki.

– Dobrze pamiętam twoje wybryki. W czasie wojny rzeczywiście miałeś powodzenie. Szukały cię żony, twoja zresztą też, jak dobrze pamiętam, ich córki, twoje dwie zresztą też, oraz mężowie żon, nawet nasz dowódca, który zresztą przyłapał cię z jego żoną, a później…

– Nie kończ już, to nie jest warta słów opowieść.

Rogan ponownie wybucha śmiechem, który zwraca uwagę miejscowych zmierzających na bazar..

Za to ty stałeś się bardzo popularny. – Picador rozgląda się po ulicy i widzi, jak ludzie odwracają wzrok, ale zarazem wymieniają między sobą słowa dotyczące ich dwojga. To nie jest najlepszy znak, myśli. Niczym pęknięte lustro, w którym odbija się ich przyszłość, poprowadzona w dwóch różnych kierunkach przez minimalne odchylenie płaszczyzny szkła.

– Popularność nie była moim celem. Chwyć. – Rzuca jedną sakwę w stronę przyjaciela.

Picador musi wychylić się z siodła, aby złapać worek ze srebrnikami.

– Ciężki – informuje. Po raz drugi waży sakwę w lewej dłoni, a po chwili chowa ją do worka przyczepionego do siodła.

Ruszają w stronę północnej bramy. Mijają stragany pełne warzyw, owoców, drewnianych wyrobów i wszystkiego innego, co uda się sprzedać. Ludzie obserwują ich z nienaganną wstrzemięźliwością, jak gdyby byli duchami przeszłości, tylko niektórzy okazują Roganowi szacunek poprzez skinienie głowy. Wielu z nich straciło sporą część srebrników, ponieważ postawili je na złego wojownika, ale zarazem potrafili dostrzec umiejętności zwycięzcy.

Dojeżdżają do karczmy. Słyszą podniesione głosy. Rogan przyspiesza konia. Picador, po chwili, zmusza swojego wierzchowca do tego samego i po kilku oddechach zrównuje się z przyjacielem.

Przed drzwiami do karczmy trwa szamotanina. Rogan nie rozpoznaje nikogo z kłócących się mężczyzn.

Mija karczmę i wtedy Picador informuje go ściszonym głosem:

– Dwie grupy wyjechały z grodu w czasie twojej walki. Jedna na południe, a druga…

– Na północ – wspólnie kończą zdanie.

– To dobrze – Rogan kontynuuje zdanie.

Picador łapie się na tym, że czeka na kontynuację myśli. Gdy ta nie następuje, zadaje pytanie:

– Dlaczego? – Po czym zgaduje w myślach, w jaki sposób Rogan zacznie kolejne zdanie i tym razem trafia prosto w dziesiątkę.

– Zamiast ganiać za dupą żony dowódcy, powinieneś uczyć się strategii wojskowych.

– Od tego byłeś ty.

– Może masz rację.

– Mam rację. Ty nie musiałeś uganiać się za dupami, na pewno nie za tymi z rodziny dowódcy.

– Dobrze, że miał dwie córki – mówi Rogan.

Picador nie odpowiada, ale Rogan doskonale wie, że mają na ten temat takie samo zdanie. Gdyby tylko Picador znał prawdę.

– A co z tymi dwoma grupami?

– Skoro mam ci tłumaczyć sprawy oczywiste… – Rogan teatralnie wzdycha. – Dwie grupy, spotkamy tylko jedną z nich. Będzie ich o połowę mniej.

Picador otwiera szerzej oczy w udawanym zdumieniu na temat swojej głupoty. W milczeniu jadą aż do północnej bramy.

 

5

 

Rogan nie chce przyznać się w rozmowie z Picadorem, lecz żałuje, że stracił czas na rozmowę z żebrakiem, Ivy i Avi. Wieczór zbliża się nieubłagalnie, a oni mają jeszcze sporo drogi do przebycia.

Jadą przez ścieżkę w gęstym lesie. Słońce, uchylające się przed nadchodzącą nocą, z coraz większym trudem przebija się przez korony drzew, jak osłabiona pochodnia próbująca rozświetlić mglisty wieczór. Konie wciąż zachowują się spokojnie, lecz już niedługo i zwierzęta zaczną być nerwowe.

Rogan i Picador milkną, kiedy gęstwina drzew i krzewów zaczyna dawać schronienie potencjalnym napastnikom. Ich oczy przeskakują z jednego cienia na drugi, ręce lekko drżą na wodzach. Czekają na moment, gdy z ciemności wyłoni się atak.

Rogan czuje, jak niepewność zaciska się wokół jego serca. Zdenerwowanie wisi w powietrzu jak deszczowa chmura, gotowa do wyładowania się w każdej chwili. Widzi przed oczami obraz siebie i Picadora martwych, ich ciała leżące na ziemi, przebite strzałami. Wie, co zrobiłby na miejscu ludzi Gustava – każda zasadzka byłaby precyzyjnie zaplanowana, ludzie ukryci po obu stronach ścieżki, łuki napięte, gotowe do strzału.

Domyśla się i ma nadzieję, że ludzie Gustava raczej nie należą do tego typu wojowników. Oczami wyobraźni widzi ich, stojących w półmroku, kpiących i pewnych siebie, gotowych do pokazania, która strona jest bardziej męska. Rogan liczy właśnie na takie zachowanie. Odwraca się w stronę Picadora, aby spojrzeniem przypieczętować swoją niepewność i zmusić przyjaciela do skupienia.

W tej samej chwili obydwa konie niemal stają dęba.

Picador uspokaja konia trzema słowami i dotykiem dłoni na grzbiecie. Rogan zeskakuje z grzbietu konia, zanim ten zdoła go zrzucić. Koń, nie posiadając na swym grzbiecie balastu, rusza przed siebie i po chwili znika w głębi ścieżki.

Rogan przeklina i dobywa miecza. Picador również zeskakuje z konia i po chwili dołącza do przyjaciela. Obserwują i nasłuchują, ale niczego nie dostrzegają.

– Konie nie zareagowałyby tak na ludzi – mówi Picador.

Rogan zgadza się z przyjacielem. W lesie najniebezpieczniejsi nie zawsze są ludzie. Wykonuje kilka kroków w kierunku głębi lasu. Schodzi ze ścieżki, wstępuje w sięgające kolan paprocie i wreszcie dostrzega to, co wyczuły zwierzęta.

Pomiędzy wyższymi paprociami leży łoś. Jego ciało porozrywane jest w wielu miejscach. Sącząca się krew jest jeszcze świeża. Picador mija Rogana i podchodzi bliżej do martwego zwierzęcia.

– Tylko nie za blisko – Rogan rozgląda się za niebezpieczeństwem.

– Wiem. Zapewne są gdzieś w okolicy, może nawet nas obserwują. Chcę tylko zobaczyć ich robotę.

– Rogana niepokoi czasami fascynacja Picadora zwłokami. Jego ciekawość wobec śmierci jest podobna do zaciekawienia niektórych medyków na dworach królewskich, jakich udało mu się poznać, analizujących każdą plamę krwi i każdą ranę z fascynacją, jakby były to artefakty warte kilku worków srebrników. Nieważne, czy są to łosie zabite przez wilki, czy rycerze leżący martwi na polu bitwy, czy nawet dzieci zamordowane w brutalnych rytuałach, gdzieś w głębokich ścieżkach ludzkiego okrucieństwa. Zastanawiał się wielokrotnie, czy Picador szuka natchnienia, czy cieszy się tym, że łapy śmierci dosięgnęły inne dotychczas żywe istnienie, a nie jego samego. Kiedyś zapyta go o to, ale pewnych prawd chyba lepiej nie dowiadywać się za wcześnie.

Rogan wycofuje się na ścieżkę. Jeden z nich musi zachować uwagę. Nie mogą zostać zaskoczeni ani przez wilki, ani przez ludzi Gustava. Wilki zapewne są mądrzejsze, więc to ich warczenia powinien nasłuchiwać.

-Jest tego więcej – informuje Picador. Wychodzi z paproci i staje obok konia. Głaszcze go po grzbiecie, a następnie przytula do łba. – Nic ci nie grozi.

– Konia akurat nie okłamiesz.

Zanim Picador odpowie, słyszą śmiechy dochodzące zza ich pleców. Odwracają się i widzą, w oddaleniu kilku metrów, na ścieżce pięciu drabów Gustava idących w ich stronę. 

Rogan w jednej chwili zauważa różnice pomiędzy mężczyznami, które zapisują mu się w pamięci tak szybko niczym cechy charakterów ludzi, których nigdy nie chce poznać. Jeden jest gruby, kolejny niski, obok niego kroczy wysoki, trochę z boku trzyma się łysy, a z przodu idzie brzydki, i trzyma za lejce konia Rogana.

Ten uspokaja oddech. Spokój myśli wlewa mu się w umysł jak ożywczy deszcz po długiej suszy. Myśli skupiają się na jednym zadaniu – przeżyciu. Najwidoczniej będą zgrywali chojraków, ocenia sytuację.

Trzyma ręce przed sobą, z dala od noży włożonych za pas, przy którym wiszą dwa worki ze srebrnikami. Widzi swój miecz, który wciąż tkwi przy siodle konia. Picador przeszedł z nim niejedną milę, przeżył niejedną bijatykę, więc wie, że w takich sytuacjach musi zdać się na intuicję Rogana.

W konfliktach ze zbyt pewnym siebie przeciwnikiem najważniejsze jest oszukanie go oraz inicjatywa. Zanim jednak Rogan dostaje szansę na uczynienie któregokolwiek z tych kroków, ludzie Gustava robią coś, co zmienia całkowicie cały stan rzeczy.

 

Koniec

Komentarze

Hej,

Kilka uwag skromnego czytelnika.

Nie przeczytałem skrupulatnie całości, bo niestety tekst mnie dość zmęczył już na samym początku. Jest zawiły, napisany z użyciem zdań wielokrotnie złożonych, których zrozumienie wymaga ode mnie wysiłku. Mam też wrażenie, że są nieraz nielogiczne, te zdania. Myślę, że ogólnie nie ma nic złego w długich, wielokrotnie złożonych zdaniach, pod warunkiem, że ich się nie nadużywa, i że cały tekst nie wygląda mniej więcej tak, bo wówczas ciężko się to czyta.

Nie jestem też fanem stylu. Znajduję go nazbyt pompatycznym i przekombinowanym, ale może to tylko ja. Nie jestem ogólnie fanem fantasy jako gatunku (z małymi wyjątkami, Tolkien i LeGuin zawsze w serduszku), więc może nie patrz na to. Uważam jednak, uproszczenie stylu wyszłoby tylko na dobre.

Ponadto, czas teraźniejszy w trzecioosobowej narracji brzmi mi jakoś dziwnie. Nie wiem, może są przypadki, w których to działa, ale tutaj mi to przeszkadza w czytaniu.

Cześć! Jako doświadczony fragmenciarz, radzę umieszczać w opisie odnośniki do poprzednich i następnych części. Ludzie są leniwi i nie będą szukać.

Nowa Fantastyka