
Hej, oto krótki i w miarę (tak mi się wydaje) prosty tekst; trudno to nazwać opowiadaniem, to raczej eksperyment z wykorzystaniem pojedynczego pomysłu. Wszelka krytyka mile widziana! : )
Hej, oto krótki i w miarę (tak mi się wydaje) prosty tekst; trudno to nazwać opowiadaniem, to raczej eksperyment z wykorzystaniem pojedynczego pomysłu. Wszelka krytyka mile widziana! : )
Coś cuchnęło.
Otworzył oczy. Ciemność otulała wszystko wokół, wzrok potrzebował chwili, by się do niej przyzwyczaić. Zaczął dostrzegać kontury: ściany, meble, rozrzucone papiery i fragmenty szkła – oraz ciała. Krew, mnóstwo krwi, na podłodze oraz na zmasakrowanych ludziach. Czy to oni tak cuchnęli?
W oddali ktoś krzyknął, słychać było pospieszne kroki. Strzały, ktoś strzelał? Zauważył znajdujące się na drugim końcu pokoju drzwi, a raczej ich ramę – same drzwi, wyważone, leżały płasko na posadzce korytarza znajdującego się po drugiej stronie.
Spróbował wstać. Stęknął, z trudem utrzymując się na nogach. Pokuśtykał w stronę wyjścia, wyszedł z pokoju i zatrzymał się na moment. Szumiało mu w uszach, wszystko wydawało się lekko kołysać.
Tu też cuchnęło.
Z oddali dobiegły go kolejne echa hałasów. Zrobił krok w przód, padł na ziemię. Spojrzał na swoją nogę – biała, złamana kość sterczała z uda pod nienaturalnym kątem. Nie bolało, ale nie mógł tak iść dalej. Chwycił kość, spróbował wsunąć ją we właściwe miejsce. Nie bolało. Chwycił leżący obok kawałek drutu, owinął nim ciasno nogę. Wstał. Noga jakoś trzymała się w całości, dźwigając ciężar ciała.
Padły kolejne krzyki, rozbrzmiały kolejne, stłumione wystrzały.
Krok w przód, potem kolejny. Brnął w ciemnościach. Gdzie był? Co się działo? Pytania kotłowały się w umyśle, odpowiedzi nie przybywały.
– Potwór! – Ktoś wrzasnął, wciąż w oddali.
Potwór? Jaki potwór, gdzie? Przyspieszył, zraniona noga wciąż dawała radę, trzymając się we względnej całości.
Krok, krok.
Rozglądał się, próbując dostrzec w ciemnościach cokolwiek poza białymi, gdzieniegdzie oblanymi krwią ścianami. Pod stopami trzeszczało stłuczone szkło. Co jakiś czas mijał drzwi, powywracane meble, okna z powybijanymi szybami, zaglądające do ciemnych pokojów… oraz ciała.
Krok, krok.
Więcej krzyków, więcej hałasu. Coś przemknęło w ciemności, coś ruszało się w pokoju, obok którego przechodził. Szury, stuknięcia, stąpnięcia… odgłosy węszenia. Potwór? W kolejnym pokoju też, oraz w szybie wentylacyjnym, tuż nad jego głową. Więcej potworów?
Stado?
Krok, krok.
Tu również cuchnęło. Co tak cuchnie? Wydawało mu się, że coraz mocniej kręci mu się w głowie.
Krok, krok.
Krzyki, coraz bliżej. Strzały, coraz więcej, coraz wyraźniejsze.
Krok, krok.
Dźwięki, gdzieś w ciemności. Kroki, tam, skąd przyszedł.
Krok, krok, krok…
Światło, w końcu światło, w oddali. Drzwi, ludzie, wrzaski, wystrzały. Strzelają do potworów? Nie widział dokładnie.
Krok, krok… bieg.
Biegł.
Za nim też coś biegło. Biegły, było ich wiele. Nie zwalniał ani on, ani one.
Biegł.
Drzwi się zbliżały, dostrzegał już ludzkie sylwetki. Zawroty głowy były coraz silniejsze.
Biegł.
Biegł… już tak blisko, pomyślał. Ciemność, wciąż ciemność, w końcu… światło.
I krzyk.
Wystrzał. Uderzenie.
Krew?
Oraz smród, cały czas ten sam.
Boże, pomyślał, co tak cuchnie?
***
Wypadł z korytarza wprost do obszernego pokoju, wpadł na człowieka, który przed chwilą do niego strzelił. Chwycił go za szyję, rozszarpał gardło. Mężczyzna upuścił pistolet, zalał się krwią, padł na posadzkę. Z lewej strony ktoś krzyknął, poderwał broń, strzelił kilkakrotnie w jego bok. Syknął, lecz nie z bólu – ze złości. Nie czuł bólu, nie czuł go ani trochę. Drzwi obok otworzyły się z hukiem, wypadł z nich stwór i skoczył na strzelca. Za stworem wbiegły kolejne dwa, jeszcze jeden wysunął się z otworu wentylacyjnego i spadł na innego, stojącego z tyłu człowieka.
Rozejrzał się po pokoju, w rzeczywistości będącym czymś w rodzaju holu, coraz bardziej zapełniającego się kreaturami. Wyglądały tak samo, jak on.
Stado. Jego stado.
Ruszył, skoczył na kolejną zdobycz. Drobna, stwierdził, mniej mięsa, z długimi włosami.
Kobieta?
Wyrwał kawał mięsa, ofiara puściła broń. On trzymał mocno. Próbowała krzyczeć – albo mówić – lecz jedynie pluła krwią. Jej oczy… to spojrzenie, pomyślał. Kim ona jest? Kim oni wszyscy są?
Nie pamiętał.
Światło w jej oczach wygasło. Bezceremonialnie wypuścił ją z uchwytu, kobieta bezwładnie upadła na ziemię, martwa.
Spojrzał na swoje ciało, oświetlone światłem ledowej lampy, migoczącej pod sufitem. Otwory, rany, brud, zgnilizna. Strzępy tkanin. Robaki. Smród? Nie, nic już nie czuł. Nic już nie cuchnęło.
Częstotliwość wystrzałów malała, ludzie z krzykiem zerwali się do ucieczki. Stado rzuciło się w pościg, a on razem z nim.
Znów ktoś krzyknął, to samo, co wcześniej.
Potwory.
Potwory?
Potworów już nie ma, pomyślał ostatkiem zanikającej wolnej woli.
Jest tylko stado.
Same drzwi leżały na korytarzu, wyważone.
Te wyważone na końcu psują mi rytm zdania i są trochę nielogiczne, bo najpierw były wyważone, a potem leżały.
Słyszał krzyki przed sobą, w głąb ciemnego korytarza.
Znowu zgrzyt, bo albo przed sobą, w głębi korytarza, albo ruszył w głąb korytarza.
Korytarza występuje bardzo często, jak dla mnie zbyt.
Co jakiś czas mijał drzwi, co jakiś czas mijał wybite szyby.
Co jakiś czas mijał ciała.
Dla mnie takie powtórzenia są nużące, by nie powiedzieć usypiające.
Z korytarza wypadł stwór, skoczył na strzelającego człowieka. Za nim wybiegły kolejne dwa, jeszcze jeden wypadł z otworu wentylacyjnego, spadł na innego człowieka, zaczął rwać już mięso. Wyglądały tak samo, jak on.
W tym fragmencie robi się takie zamieszanie, że nie wiadomo kto jest potworem, a kto człowiekiem, kto kogo zjada.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Hej!
Całkiem ciekawe. Fajny ten numer z narratorem, ze zmianą percepcji w drugiej części. Czy zombiaki mogą myśleć? Wydaje się, że tak, a sposób ich myślenia pokazałeś w dośc oryginalny sposób. Masz w tekście kilka usterek, ale podoba mi się pomysł, klikam więc bibliotekę.
Pozdrawiam serdecznie :)
Q
Known some call is air am
Cześć, ode mnie też leci kliczek za pomysł. Może nie jakiś nowy, ale miałeś plan pokazać scenkę z dwóch perspektyw i to w mojej opinii wyszło całkiem nieźle. Fakt, na początku drugiego fragmentu czułem małe zagubienie kto jest kto, ale żarówka nad łebkiem szybko się zaświeciła. Pozdrawiam!
Nawet jeśli pomysł nienowy, to czytało się dobrze. Fajnie wyszła ta zmiana narracji. Ech, pograłoby się w coś z zombiakami.
Pozdrawia Rossa i Koteł (który nie dawał napisać tego komentarza)
„Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf
Tekst trzyma w napięciu. Zmiana perspektywy – dobry zabieg. Ostatnie dwa zdania zapadły w pamięci jako dobre zakończenie. Masz kilka powtórzeń – warto się przy nich pobawić ;) Lektura przyjemna (o ile można tak powiedzieć w tym gatunku ;)) Pozdrawiam!
Czytało się swobodnie, nie jest przegadane. Wydaje mi się, że pomysł nie jest zupełnie sztampowy, więc taka zwięzła, trzymająca uwagę czytelnika realizacja to na pewno dobry materiał na szorta. Zabieg ze zmianą perspektywy jest oczywiście widoczny, nie jestem jednak pewien, co miał ukazywać. Mógłbym założyć najprościej, że przemianę człowieka w zombie, ale w takim razie zmyliło mnie to, że bohater już w pierwszym akapicie biegał z otwartym złamaniem kości udowej i nie odczuwał bólu. Poza tym wtedy niezupełnie widać przyczynę gwałtownej metamorfozy między akapitami.
Raczej zatem chciałbym założyć, że główny bohater jest “potworem” przez cały czas, a tekst miałby przedstawiać różnice w procesach myślowych zombie zachodzące w momencie natknięcia się na ofiary. Do takiej interpretacji słabo się jednak kleją dwa ostatnie zdania, które sugerują nieodwracalny kierunek przemian. Może najlepiej przyjąć interpretację pośrednią: bohater od początku był zakażony i w znacznej już mierze zmieniony, a natrafienie na ofiary inicjuje ostatnią fazę przepoczwarzenia? Być może ktoś, kto lepiej ode mnie zna podobne horrory, takie motywy odczytuje intuicyjnie.
Językowo nie jest źle – zakładając optymistycznie, że te wszystkie powtórzenia to świadomy eksperyment:
Chwycił kość, spróbował wsunąć ją na swoje miejsce.
Lepiej: na jej miejsce (i wtedy raczej bez ją), we właściwe miejsce.
w końcu…światło.
Spacja po wielokropku.
Z boku ktoś krzyknął, poderwał broń, strzelił kilkakrotnie w jego bok.
Akurat to powtórzenie wydaje mi się szczególnie rażące, może “z jednej strony”?
Puścił ją, bezceremonialnie padła na ziemię
Raczej bezceremonialnie puścił niż bezceremonialnie padła.
Częstotliwość wystrzałów słabła
Chyba lepiej: malała.
Pozdrawiam ślimaczo!
Hej wszystkim!
Ambush, Outta Sewer, Realuc, Rossa, Finn Katera, Ślimak Zagłady – dziękuję ślicznie za przeczytanie i komentarze, bardzo się cieszę, jeśli się Wam ten mały tekścik spodobał! : D
Ambush, Ślimak Zagłady – bardzo dziękuję za sugestie, postarałem się przejść przez tekst jeszcze raz, zaadresować wskazane przez Was fragmenty oraz spróbować uprzątnąć kilka innych rzeczy. Rzeczywiście powtórzeń może być tu za dużo, po części celowo (wydaje się, że próbowałem tym uzyskać pewnego rodzaju “surowy” wydźwięk tekstu, jeśli to stwierdzenie ma jakikolwiek sens), ale mogłem przesadzić albo niedopatrzyć niektórych – postarałem się kilka z nich usunąć, z pewnością nie wszystkie, ale kilka : )
I ostatecznie: rzeczywiście podczas pisania zamiarem moim było, że transformacja w potwora/zombie rozpoczyna się właściwie już od pierwszego zdania i postępuje coraz mocniej, sięgając zenitu gdzieś przy wyjściu z ciemnego korytarza, kiedy główny bohater traci kontrolę. Im więcej myślę o tym tekście tym więcej widzę dziur, ale mam nadzieję, że jak na krótki eksperyment to nie wyszło najgorzej : )
Wyszło fajnie :) Prawdę powiedziawszy sam kiedyś popełniłem szorta, w którym bohater zmienia się w żywego trupa i ostatnią częścią tekstu próbuję oddać możliwy sposób myślenia takiego zombiaka: Jako za życia, tak i po śmierci. Koniec reklamy ;)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Ot, osobliwa sytuacja, z opisu której nie bardzo mogłam się zorientować, co tam się dzieje. Jako wprawka i realizacja eksperymentalnego pomysłu może być, ale chyba nic poza tym.
Same drzwi leżały na korytarzu, wyważone. → A może: Same drzwi, wyważone, leżały na korytarzu.
Słyszał krzyki przed sobą, w głąb ciemnego korytarza. → Raczej: Przed sobą, w głębi ciemnego korytarza, słyszał krzyki.
Noga jakoś trzymała się w całości, utrzymywała ciężar ciała. → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: Noga jakoś trzymała się w całości, dźwigała ciężar ciała.
Pytania kotłowały się w jego umyśle… → Zbędny zaimek – wiadomo, kto myśli.
– Potwór! – znów ktoś krzyknął, wciąż w oddali. Potwór? Jaki potwór, gdzie? Przyspieszył kroku, zraniona noga wciąż dawała radę. → Didaskalia wielką literą. Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Winno być:
– Potwór! – Znów ktoś krzyknął, wciąż w oddali.
Potwór? Jaki potwór, gdzie? Przyspieszył kroku, zraniona noga wciąż dawała radę.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
Pod jego stopami trzeszczało stłuczone szkło. → Zbędny zaimek.
…spadł na innego człowieka, zaczął rwać już mięso. → Czy to co rwał, przedtem mięsem ni było?
Może wystarczy: …spadł na innego człowieka, zaczął rwać mięso.
Puścił ją, bezceremonialnie padła na ziemię… → Czy tu aby nie miało być: Puścił ją, bezwładnie padła na ziemię…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej. Mi się podobało, bo im więcej krwi i bestialstwa, tym lepiej. Bohater zagubiony, zalękniony, wręcz w objęciach klaustrofobii i zjawisk trudnych do ogarnięcia w tak krótkim czasie. Tajemniczość i niemoc zrozumienia procesu, jaki w nim zachodzi. Pozdrawiam. :)
regulatorzy dziękuję za przeczytanie i bardzo dziękuję za uwagi, postarałem się wskazane fragmenty nieco poprawić ale przede wszystkim postaram się o wskazanych problemach pamiętać i wystrzegać się ich następnym razem! :)
Tygrysico również dziękuję za przeczytanie, cieszę się, że się spodobało! I również pozdrawiam!
Bardzo proszę, Coenie. Miło mi, że uznałeś uwagi za przydatne. :)
…postaram się o wskazanych problemach pamiętać i wystrzegać się ich następnym razem! :)
I to jest bardzo dobre postanowienie! :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć Coen !!
Aajaj jaka szkoda, że tekst jest taki krótki. Dla mnie świetne :)
Jestem niepełnosprawny...
Hej dawidiq150, dziękuję za przeczytanie i za miłe słowa! Rzeczywiście, tekst nieco krótki ale cieszę się, że mimo to przypadł do gustu! :)
pomyślał po raz ostatni, ostatkiem zanikającej wolnej woli – niepotrzebne powtórzenie; jakby dać “pomyślał ostatkiem zanikającej wolnej woli” sens właściwie pozostaje ten sam; szczególnie że ostatnie zdanie dodatkowo podkreśla tę ostateczność.
Sprawnie napisany króciak. Dość szybko można domyśleć się, że narrator jest potworem, ale przy tej długości tekstu mi to nie przeszkadza. Tempo opowiadania jest dobrze wyważone. Podoba mi się motyw stada i stawania się jego częścią – fajnie, że puenta oferuje coś więcej niż tylko wyjawienie tożsamości bohatera.
Nie przekonuje mnie ciemność w tekście – bardzo dużo szczegółów bohater w niej dostrzega; wydaje mi się, że półmrok sprawdziłby się lepiej.
It's ok not to.
dogsdumpling dziękuję za przeczytanie i za cenne uwagi! Zgadzam się co do formy ostatniego zdania – poprawione, brzmi o wiele lepiej – oraz co do kwestii ciemności vs półmroku. Tego drugiego postanowiłem nie próbować naprawiać żeby nie narobić więcej baboli w tekście, ale zdecydowanie jest to coś, co zapamiętam na przyszłość : )
Fajna dynamika tekstu, czułem aż rytm. Wydarzenia mknęły z muzyczną prędkością, uderzając w rejony stylu grindcore. Szybka perkusja, gitarowe riffy, zwolnienie, obskurne solo i dalsza rzeźnia. Jednak to jest opowiadanie, króciutka sytuacja, w której nacisk położony jest na krew i ogólny rozkład. To trochę za mało na fabułę, ale wystarczająco na tekst piosenki.
Problem może leżeć właśnie w fabule i sensie. Dobrze się czyta, ale właściwie o czym?
Kilka rzeczy trochę kazało mi zwątpić:
Spojrzał na swoją nogę – biała, złamana kość sterczała z uda pod nienaturalnym kątem
Dość ryzykowny opis. Udo jest dosyć kontrowersyjnym miejscem na to, by otwarte złamanie pozwoliło dalej funkcjonować. Szczególnie jeśli mówimy o krwi. Nie jestem wielkim specjalistą, ale zarówno mechanicznie jak i z perspektywy układu krwionośnego, bohater zbyt radośnie sobie poczyna. To jest krytyczne uszkodzenie ciała.
próbując dostrzec w ciemnościach cokolwiek poza białymi ścianami
W ciemnościach raczej trudno zauważyć białe ściany. Jeżeli ktoś wie, że one są białe, to po co ma je dostrzegać? W jakim celu to podkreślać? Jeżeli przebywa w pomieszczeniu po raz pierwszy, to zakładam, że ich białość nie będzie tak ważnym tematem, by “próbować to dostrzec”.
Dynamika, napięcie – całkiem nieźle.
Treść – warto przemyśleć i się zastanowić, co tam właściwie się dzieje i po co.
Artystom więcej, szybko!
Hej Vacter, dzięki za przeczytanie i komentarz! Cieszę się, że udało się z dynamiką tekstu, rzeczywiście taki miałem cel, żeby z każdym kolejnym zdaniem tempo wzrastało. Co do fabuły czy też jej sensu (albo jego braku) – właściwie się zgadzam, ten szort miał być raczej przedstawieniem interesującej (mam nadzieję) sytuacji i eksperymentem z narracją, fabuły tu trudno się doszukiwać więc rozumiem, że faktycznie może to kłuć w oczy.
Co do ciemności i dostrzegania ścian – pełna zgoda, moja wina, tak jak pisała dogsdumpling półmrok bardziej by tu pasował.
Co do złamania kości udowej – celowo wybrałem właśnie tę, ponieważ z tego co się orientuję (oraz zgodnie z tym, co piszesz) jest to ważna i trudna do złamania kość otoczona mnóstwem naczyń krwionośnych, a jej złamanie ponoć potwornie boli. Tak więc wybrałem właśnie tę, żeby jeszcze bardziej rażącym było, że główny bohater 1) nie czuje bólu 2) sam ją sobie “naprawia” i idzie dalej – ewidentnie już na początku szorta, po samym obudzeniu, jest z naszym bohaterem coś nie tak. Może przekombinowałem, nie wiem : D
Pozdrawiam!
Helloł
“Szumiło mu w uszach, wszystko wydawało się lekko kołysać.” – literówka się przypałętała.
Short całkiem w dechę, głównie za sprawą pomysłu. Trochę przypomina fan fiction z Days Gone.
Hej Canulas, dzięki za wyłapanie literówki, poprawiona! I cieszę się, że się szorcik spodobał – skojarzenie z Days Gone również wydaje mi się trafione :D