- Opowiadanie: Michał Anioł - Zwierzęta?

Zwierzęta?

Cześć, przedstawiam moje opowiadanie o zwierzętach,  zawierające aspekt odmiennej optyki na relację człowiek-zwierzę (lub na odwrót, jak kto woli). 

Publikuję coś po długiej przerwie, więc z góry proszę o wyrozumiałość, a za wszelkie komentarze i krytykę (konstruktywną naturalnie) będę wdzięczny :-)

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do lektury.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy V

Oceny

Zwierzęta?

Poranne słońce wspinało się niespiesznie po niebie, kontynuując dzienny spacer. Jasne promienie zaczęły wdzierać się do pokoju przez wpół nieosłonięte zasłonami okna i docierać do legowiska Azora, budząc go ze snu. Kudłaty wilczur podniósł leniwie prawą łapę, zasłaniając oczy przed oślepiającym blaskiem, po czym przewrócił się na drugi bok, machnięciem ogona wzbijając w powietrze leżący na podłodze kurz. Ziewnął donośnie, a następnie zwalczywszy pokusę by poleżeć w wygodnej i ciepłej pościeli dodatkowe pięć minut, powoli wygramolił się z posłania. Miał za sobą ciężki dzień, ale mimo iż właśnie rozpoczynał urlop, wiedział że musi wstać. Był już umówiony. Przeciągnął się i otworzywszy oczy, spojrzał na stojący na szafce nocnej budzik.

– Ludzka mać! – warknął do siebie, widząc że sekundnik ani drgnie. – Rozładował się skurczychłop!

Budzik pokazywał czwartą. Azor potruchtał niezwłocznie do pokoju gościnnego, włączył telewizor i zaczął w pośpiechu przełączać kanały. Natrafiwszy na pierwszy lepszy informacyjny, zerknął na godzinę. 9:45. Miał zaledwie kwadrans.

– Spokojnie, zdążę… – zaskomlał, próbując nie wpadać w panikę.

Ledwo zgasił telewizor, usłyszał dzwoniący telefon komórkowy. Telefon, którego minionego wieczoru nie mógł znaleźć w bałaganie, panującym chwilowo w mieszkaniu. Dlatego musiał zdać się na budzik.

Podążywszy za znajomą melodią trafił do sypialni i po krótkiej chwili nasłuchiwania znalazł urządzenie na podłodze, po czym szybko odebrał połączenie.

– Szczekalski! – zaszczekał do mikrofonu.

– Witaj Azorze. – Usłyszał znajome miauknięcie. – Tu Księżniczka. Strasznie cię przepraszam, ale spóźnię się około dziesięciu minut. Przede mną był wypadek i chwilowo utknęłam.

– Nic się nie stało. Będę czekał.

– Do zobaczenia!

„Ale fart…” – pomyślał owczarek, odetchnąwszy. Miał kilka nadplanowych minut. Zdąży jeszcze wziąć szybki prysznic i zaparzyć herbatę. A specjalnie dla Księżniczki miał taką przeznaczoną dla kotów.

Kwadrans wystarczył Azorowi na wzięcie prysznica, wyszorowanie zębów oraz nakrycie do stołu. Korzystając z dodatkowego czasu, prędko nastawił wodę na herbatę i zaczął krzątać się po kuchni w poszukiwaniu jakiegoś poczęstunku dla gościa. Księżniczka była elegancką i dostojną kotką, ale też bardzo grzeczną i kulturalną, nigdy się nie wywyższała. Azor bardzo cenił ich wzajemną relację i nie chciał uraczyć Księżniczki byle czym. Obawiał się jednakowoż, że tym razem nie będzie miał wyboru. W lodówce nie znalazł niczego jego zdaniem właściwego, jedynie pozostałości po kolacji z minionego wieczoru. Na nieszczęście poprzedniego dnia odpuścił sobie zakupy, będąc przekonanym że nazajutrz wstanie odpowiednio wcześnie i to nadrobi. Nie miał wszakże czasu na znalezienie rozwiązania – usłyszał dźwięk domofonu.

Zerwał się na równe łapy i podbiegłszy do przedpokoju, nacisnął przycisk otwierający drzwi. Zanim Księżniczka dotrze do jego lokum, minie dłuższa chwila. Pospiesznie zamknął drzwi do sypialni i zerknął do salonu, sprawdzając czy wszystko jest na swoi miejscu. Po kilku sekundach był już przed wejściem, poprawiając łapą grzywkę.

Zabrzmiał dzwonek. Azor otworzył drzwi. Za nimi stała śnieżnobiała kotka rasy angora turecka, o nienagannie uczesanej sierści, na którą narzuciła lekki płaszcz w kolorze delikatnego różu, przez ramię przewiesiła małą torebkę o identycznej barwie. Gospodarz cofnął się o krok, robiąc przejście dla gościa.

– Dzień dobry – przywitał się, wykrzywiając pysk w uśmiechu. – Zapraszam do środka.

– Dzień dobry – mruknęła serdecznie kotka odwzajemniając uśmiech, po czym wkroczyła do mieszkania, wytarłszy wcześniej łapki o wycieraczkę.

Azor lubił przypatrywać się z jaką gracją poruszała się Księżniczka. Kroczyła dostojnie, lecz nie wyniośle. Czasem nawet trochę zazdrościł kotom tej finezji w ruchu, ale tę opinię zostawił tylko sobie. Jego psi znajomi mogli nie podzielać tego przekonania.

– Wezmę twój płaszcz – zaproponował.

– Dziękuję.

– Jesteś głodna?

– Nie, nie kłopocz się. – Po jej słowach Azor ponownie odetchnął w duchu. – Właściwie to ja ci coś przyniosłam, aby nie przychodzić z pustymi łapkami.

– Zgaduję, że coś lekkiego, w sam raz do herbaty?

– W rzeczy samej.

– To miło z twojej strony. Proszę, rozgość się, a ja w międzyczasie przygotuję herbatę. Woda lada moment się zagotuje, daj mi minutę.

– Oczywiście.

Azor dopiero teraz zdał sobie sprawę, iż z kolei on jest głodny. I to tak, że najchętniej zjadłby człowieka z paznokciami. Korzystając z tego, iż Księżniczka udała się do salonu, wszedł ponownie do kuchni i naprędce pochłonął resztki z kolacji, jednocześnie za wszelką cenę starając się być dyskretnym. Potem wypił kilka większych łyków wody.

„Na jakiś czas starczy” – pomyślał. Lekki poczęstunek też pomoże, aczkolwiek pies nie zamierzał się nim opychać. Z jednej strony wiedział, iż może przy Księżniczce czuć się swobodnie. Obydwoje zostali ułożeni nieco inaczej, ale kotce w ogóle to nie przeszkadzało. Z drugiej strony jednak, Azor chciał, w miarę swoich możliwości, odwdzięczyć się jej dobrymi manierami za wyjątkową uprzejmość, z jaką zawsze się do niego odnosiła.

– Już idę! – szczeknął w stronę drzwi, a zaraz potem chwycił imbryk ze świeżym wrzątkiem i ostrożnie zaniósł go do pokoju.

Księżniczka czekała na niego przy stoliku, spokojnie siedząc wyprostowana na krześle. Azor wlał gorącą wodę do filiżanek i odstawił imbryk na przygotowaną wcześniej podstawkę.

– Wybacz bałagan – zwrócił się do przyjaciółki. – Jeszcze trochę czasu zajmie mi ogarnięcie tego rozgardiaszu.

– Nic nie szkodzi – odparła Księżniczka. – Przeprowadzka ma swoje prawa. Może potrzebujesz pomocy?

– Dziękuję, ale nie trzeba. Niebawem wszystko uprzątnę.

– W to nie wątpię. Chodziło mi raczej o to, iż w twoim mieszkaniu brakuje… – spojrzała na niego znacząco – …samiczej łapki.

– Wiem, wiem – westchnął Azor. – I dziękuję ci za troskę. Ale nic nie wskazuje na to bym się osamiczył, przynajmniej w najbliższym czasie. – Zamilkł na chwilę, po czym dodał: – Z Sabą mi nie wyszło, ale to już pewnie wiesz.

– Cóż, nie będę kłamać, że nie wiem. Ale nie chciałam cię o to pytać pierwsza. Domyślam się, że to przykra sprawa.

Azor wypił łyk herbaty, starając się nie siorbać. Nie za bardzo chciał rozwijać ten temat. Z drugiej strony czuł potrzebę, aby się komuś wyszczekać, a rozmowy z Księżniczką niejednokrotnie poprawiały mu nastrój.

– To delikatne określenie – stwierdził w końcu. – Sam ująłbym to dosadniej, ale wolałbym ci tego oszczędzić.

– Czy naprawdę było aż tak źle? – spytała łagodnie kotka.

– Cóż… – warknął owczarek. – Można by rzec, nie owijając w bawełnę, że ta suka okazała się zwykłą kobietą.

– Przestań! – upomniała go towarzyszka, tym razem bardziej stanowczo. – Dżenteldogowi nie wypada tak mówić o innej samicy – dodała spokojniej.

– Wybacz, ostrzegałem – odparł Azor, choć poczuł się nieco zmieszany. – Może źle się wyraziłem, bo nie chodziło mi o nią jako samą samicę, tylko o jej zachowanie. A sama przyznasz, że niekiedy trudno opisać czyjąś postawę inaczej niż ostrym słowem. Tym bardziej jak cię oszukuje i wyje ci do ucha miłe rzeczy a tak naprawdę kręci z innym. Podobnie jak ja, jest spokrewniona z wilkami, więc myślałem że to może nas do siebie zbliżyć. Niestety, sprawdziło się stare porzekadło naszych kuzynów, że wilk wilkowi człowiekiem.

Westchnął głośno. Nastała chwila ciszy, którą przerwała samiczka.

– Przepraszam, niepotrzebnie pytałam.

– Nie przepraszaj. I tak chciałem o tym z tobą porozmawiać.

Pies znowu zamilkł. Księżniczka powoli napiła się herbaty, dając przyjacielowi chwilę na zebranie myśli. On jednak nie kontynuował wypowiedzi.

– Po prostu się o ciebie martwię – odezwała się kotka. – Jesteś już samcem w sile wieku. Masz prawie trzy lata.

– Hej! – warknął Azor, udając oburzenie. – Mam dwa lata, jedenaście miesięcy i trzy dni. Jeszcze kawał życia przede mną. Na razie wykaraskałem się z jednej toksycznej relacji, ale nie zamierzam rozpaczać. Wiesz jak to mówią: klacz z wozu, ludziom lżej.

– Dobrze, uspokoiłeś mnie – zamruczała Księżniczka. – Nie chciałabym widzieć jak się zamartwiasz. Szkoda twojego życia. A jesteś mądry, dobrze ułożony i ustatkowany. Zasługujesz na dobrą partię.

– Właśnie! – szczeknął Azor. – „Dobra” to adekwatne słowo. I tu jest chyba człowiek pogrzebany. Albo jeszcze nie ma takich suczek w moim otoczeniu, albo mam za wysokie wymagania. No ale co poradzę, nie chciałby się wiązać z nieodpowiednią. Zresztą – spojrzał na przyjaciółkę wymownie – chyba sama wiesz o czym szczekam. Na pewno wolałabyś być w związku z jakimś zadbanym, pracowitym i elokwentnym kocurem, który nie włóczy się nocami po dachach a za dnia nie wystaje pod przysłowiową budką z mlekiem.

Księżniczka wykrzywiła pyszczek w lekkim uśmiechu.

– Oczywiście – przytaknęła. – I chyba nawet wiem jak się czujesz. Zdarzali mi się ostatnio różni adoratorzy, ale nawet jeśli któryś pasował do podanego przez ciebie opisu, to niestety wszyscy jak jeden kocur nie chcieli przyjąć na siebie jakichkolwiek zobowiązań. A ja żyć na ludzką dłoń nie zamierzam.

– Czyli albo jeszcze nie znaleźliśmy i musimy się trochę bardziej wysilić, albo przez resztę życia będziemy skazani na siebie – stwierdził owczarek, zmieniając ton na weselszy. – Staniemy się dwójką stetryczałych staruszków, którzy spotykają się przy herbatce na lekcjach psiego i kociego, pomimo że od dłuższego czasu bez problemu się ze sobą dogadują – zaśmiał się, żwawo machając ogonem.

– Oby nie – zamiauczała kotka niby z powagą, lecz uśmiech pozostał na pyszczku. – Nie uśmiecha mi się perspektywa takiej pesymistycznej starości. I absolutnie nie chodzi mi tu o ciebie – dodała niezwłocznie. – Wiesz, że bardzo cenię sobie twoje towarzystwo…

– Tak, wiem – wtrącił wilczur kiwając głową. – Dziękuję i z wzajemnością. Przepraszam – rzucił jeszcze, po czym szybko zamilkł, po uświadomieniu sobie że jego towarzyszka chciała dodać coś jeszcze, zanim jej przerwał.

– Nie szkodzi – mruknęła Księżniczka. – Po prostu wolałabym pozostać raczej pogodnym zwierzęciem niż marudną staruszką, która drze z innymi ludzi. A nasze spotkania, mam nadzieję, będziemy kontynuować jak najdłużej.

– To dobrze, bo już miałem obawy, że przejęłaś się komentarzami pod naszym adresem ze strony co niektórych.

– Nie. I mam nadzieję, że ty również nie martwisz się niemądrymi uwagami. Szkoda twoich nerwów.

– Owszem – potwierdził pies. – Chciałbym powiedzieć, że spływa to po mnie całkowicie, jak woda po człowieku, ale nie ukrywam że bywa to nieco irytujące, jeśli ktoś próbuje z ciebie zażartować, a nawet protestować, że zamiast z suczką to spotykasz się z kotką. Ale – machnął łapą przed pyskiem – takich to człowiek drapał. Znasz mnie przecież, wierzę w prawidłowe relacje samiczo-samcze, a do tego międzygatunkowe. I tego się trzymam.

– Myślimy podobnie – przyznała kotka. – Ludzie krzyczą, karawana idzie dalej.

– Zgadza się. Aczkolwiek pamiętaj proszę – Azor znów podniósł łapę, tym razem żeby podkreślić ton wypowiedzi – że jeśli ktoś będzie ci dokuczał, abyś dała mi znać. Już ja mu pogonię człowieka.

– Spokojnie mój drogi, nie będzie takiej potrzeby – odparła Księżniczka z lekkim przejęciem, a następnie obróciła się na krześle, sięgając do torebki. – A skoro już zahaczyliśmy o temat lekcji to może dla uspokojenia emocji powinniśmy rozpocząć? Zapisałam w telefonie kilka kwestii, o które zapomniałam cię spytać ostatnim razem.

– Dobra myśl. Jeszcze herbaty?

– Jeśli to nie kłopot, poproszę.

– Żaden. Zaraz wrócę.

Gospodarz zeskoczył z krzesła, po czym chwyciwszy pusty imbryk zniknął w korytarzu. Po chwili wrócił i stanął w drzwiach pokoju.

– Zanim zaczniemy, pozwolisz że zapytam o ten wypadek? Domyślam się, że to nie było nic groźnego skoro wcześniej o tym nie wspomniałaś, ale wolę się upewnić.

– Tak, na szczęście to zaledwie drobna stłuczka i chwilowe zamieszanie, nikomu nic się nie stało – odparła Księżniczka pokręciwszy noskiem. – Jakaś małpa prawie wjechała w drzewo, ale ostatecznie zatrzymała się na barierce, więc skończyło się na małym wgnieceniu. Widziałam z daleka, jak wyskakuje mocno poirytowana z auta i biega wokół niego jak człowiek z pęcherzem wykrzykując, mówiąc delikatnie, niezbyt wysublimowane wyrażenia, zupełnie nie zważając na innych kierowców i tamując ruch na dłuższą chwilę.

Azor miał wielką ochotę rzucić żartem o małpiej kompetencji w kierowaniu pojazdami, zwłaszcza w kontekście drzewa, lecz dowcip wydał mu się również „niezbyt wysublimowany”. Ugryzł się tedy w język, postanawiając jedynie poznać powód zdarzenia.

– Co się zatem stało, że tak… wytrawny kierowca jak małpa uderzył w barierkę?

– Z tego co zrozumiałam to na ulicę wyskoczył jakiś człowiek, najpewniej bezpański. Dobrze, że jechaliśmy po ludzkich łbach, więc prędkość była niewielka i pewnie zdążył uciec.

Wilczur słysząc gwizd imbryka podniósł łapę, informując przyjaciółkę że przeprasza na chwilę, a następnie udał się do kuchni. Wróciwszy do pokoju, przyniósł naczynie z wrzątkiem i na nowo napełnił filiżanki.

– Wieczne problemy z tymi ludźmi… – warknął. – Niedawno znajomi z pracy próbowali mnie namówić abym sobie sprawił jednego, ale szybko im to wyperswadowałem.

– Fakt, iż ludzie bywają irytujący – przyznała Księżniczka – ale może nie byłby to najgorszy pomysł. W końcu, jak mawiają, człowiek najlepszym przyjacielem psa.

– Niby tak, ale przy moim trybie życia nie byłoby to możliwe – westchnął owczarek. – Jestem sam, ostatnimi czasy dużo pracuję i wolałbym nie zostawiać człowieka samego w domu, bo nie wiadomo co zastanę po powrocie z pracy. Zresztą, znając siebie, nie miałbym na tyle czasu i cierpliwości. Człowiekiem trzeba się zajmować, karmić odpowiednio żeby był zdrowy, paznokcie obcinać żeby nie podrapał, jak długowłosy to jeszcze czesać, oraz na spacery wychodzić bo inaczej się roztyje i jeszcze zasłoni telewizor podczas wieczornego seansu. Poza tym on także swoje kosztuje – jedzenie, odzież, zabawki dla ludzi, wizyty lekarskie czy też u fryzjera i kosmetyczki, zwłaszcza jeśli chcesz mieć kobietę.

– Och, chyba nieco uogólniasz – miauknęła pogodnie kotka. – Człowiek wymaga oczywiście poświęcenia mu czasu i dodatkowych obowiązków, ale może ci jednocześnie dać dużo radości. I zmotywować do wielu pozytywnych rzeczy, jak chociażby zadbanie o kondycję, á propos spacerów.

– Ach tak… – Azor wykrzywił pysk w ironicznym uśmiechu. – Wyjście z człowiekiem może faktycznie dostarczyć wielu pozytywnych emocji. Szczególnie jak zamiast spaceru chcesz pobiegać, jak mój znajomy husky, a twój człowiek za tobą nie nadąża. Nie wspominając już o fakcie, że trzeba po nim posprzątać. A ludzie nierzadko tak pasku… przepraszam – brudzą, że nawet gołębie na nich narzekają.

– To kwestia odpowiedniego wychowania pupila – zwróciła uwagę Księżniczka. – Zawsze możesz kupić toaletkę do mieszkania, przeważnie ludzie szybko uczą się z niej korzystać.

Owczarek zauważył, że argumenty jego rozmówczyni mogły być przekonujące, ale nie dawał za wygraną.

– Dobrze, co zaś w sytuacji, gdy będę chciał pojechać dokądś na urlop? – zapytał z subtelnym przekąsem. – Co zrobię z człowiekiem, przecież nie zostawię rodzicom, rodzeństwu ani sąsiadom.

– A słyszałeś, mój drogi, o czymś takim jak hotel dla ludzi? – spytała ze spokojem samiczka, wyraźnie jednak również nie zamierzając odpuszczać. – Zawsze możesz skorzystać z usług takiej placówki, na pewno zatroszczą się tam należycie o twojego ulubieńca. Z drugiej strony, czemu właściwie miałbyś go zostawiać czy w hotelu, czy u kogoś z rodziny, a nie wziąć ze sobą? Wiele obiektów wypoczynkowych jest już dostosowanych do obecności ludzi.

– Może i tak, ale nadal uważam że stanowiłoby to pewne, nazwijmy to, uwiązanie. Nawet jeśli miałbym zostawić człeka pod nadzorem personelu, to po pierwsze taka usługa to zwykle ponadplanowy wydatek, a po drugie nie zostanie przecież na wybiegu czy sali zabaw przez cały dzień. Mam na myśli, iż tak czy inaczej trochę czasu musiałbym mu poświęcić. A z człowiekiem ani swobodnie nie pozwiedzam, pewne miejscowe rozrywki i atrakcje też będę musiał sobie odpuścić, a będąc na mieście nie wszędzie z nim wejdę. Niektóre lokale nadal, pomimo apelów ze strony Towarzystwa Przyjaciół Ludzi, zakazują wstępu z człowiekiem.

– Niestety to prawda, choć mówiąc szczerze to nie wszystkie. – Księżniczka nadal nie spuszczała z tonu. – A jeżeli chodzi o pozostałe sprawy to wydaje mi się, że są one kwestią dobrej organizacji.

– Nie zaprzeczę – przyznał spokojnie Azor. – Po prostu jadąc na wakacje wolę w pełni odpocząć, a nie przejmować się kolejnymi sprawami organizacyjnymi. Zapomnieć o wszystkim i się zrelaksować, zamiast jeszcze doglądać człowieka. Mój kuzyn swojego nie upilnował i prawie go stracił, i to właśnie na wakacjach.

– Ojej, mam nadzieję że nie doszło do tragedii.

– Było o włos, ale skończyło się na… powiedzmy, lekkiej traumie. Dla człowieka. W dużym skrócie: miał nieprzyjemne spotkanie z rekinem. W przyszłości będzie musiał ostrożniej pływać, jeśli w ogóle odważy się powtórnie wejść do wody.

– Uważasz, że to była kwestia niedopilnowania?

– Owszem, choć zaczęło się niewinnie: Rex był nad morzem z rodziną i wziął ze sobą człowieka. A że ten umiał pływać to kuzyn wypuścił go luzem na plażę, żeby się trochę rozruszał, i na piasku i w wodzie. Na własne nieszczęście ten odpłynął zbyt daleko od brzegu, gdzie woda była głębsza i tam natknął się na rzeczonego rekina.

– Nieczęsto zdarza się by rekiny zapuszczały się bliżej plaży – zauważyła Księżniczka.

– Racja – zgodził się Azor. – A zwłaszcza w środku dnia.

– Może to jakiś turysta? Pewnie przestraszył tego człowieka.

– Żeby tylko przestraszył… Musiał być faktycznie nie stamtąd, a na dodatek sporadycznie widywał ludzi, bo człowiek Rexa najwyraźniej bardzo go zainteresował. Wyobraź sobie, że wciągnął go pod wodę i zaczął robić sobie z nim selfie.

– Och… – westchnęła Księżniczka, zakrywając pyszczek łapką. – Przecież mógł go utopić. Nie wiedział, że ludzie potrzebują powietrza by oddychać?

– Cóż, z tego wniosek że nie – warknął pies. – Najwyraźniej rekiny poza słabym wzrokiem mają również słaby intelekt. Choć nie tylko one. Wyobraź sobie, że ponoć po chwili zebrało się więcej ryb, żeby też zrobić sobie z tym człowiekiem zdjęcie.

Kotka zamrugała z niedowierzaniem.

– I jak to wszystko się skończyło? – spytała po chwili.

– Na szczęście w pobliżu przepływał jakiś delfin, który zauważył to całe zamieszanie i zadziałał szybko. Wyrwał człowieka z płetw rekina, żeby ten mógł się wynurzyć, i przypomniał, czy może nawet wytłumaczył, tym ludzkim móżdżkom, że człowiek jest ssakiem i nie umie oddychać pod wodą. Potem upewnił się że wystraszony człowiek wróci do właściciela, opowiedział kuzynowi co zaszło i upomniał go, żeby lepiej pilnował swojego pupila bo sytuacja mogła się źle skończyć.

Księżniczka westchnęła głośno i pokręciła łebkiem.

– Najważniejsze, że udało się go uratować – zamiauczała. – Ale nie mieści mi się to w głowie, jak mogło dojść do takiej sytuacji. Przecież to takie… lekkomyślne.

– Powiedziałbym nawet, że bezmyślne – szczeknął owczarek z dosadną nutą złości. – Niektórzy to naprawdę mają w głowie tyle rozumu co człowiek napłakał. No ale czego się spodziewać po dzisiejszych zwierzętach, które w dobie intensywnego rozwoju technologii zamiast wykorzystywać ją do poszerzania wiedzy, czy jakiegokolwiek innego rozsądnego zajęcia, wolą oglądać głupoty na ZooTube lub interesować się cudzym życiem na Muzzlebooku. Nie wiedzą jak poradzić sobie z oswojonym człowiekiem, nie wspominając już o dzikim.

– Rozumiem twoje rozgoryczenie, ale nie generalizujmy. Co prawda zgodzę się, że taki trend istnieje i jest to przykre, tym bardziej że, jak słusznie zauważyłeś, technologię można wykorzystywać w lepszym celu. W internecie jest przecież mnóstwo przydatnej wiedzy i można tam dobrze spożytkować swój czas…

– …zamiast marnować go na głupoty? – wciął się z przekąsem Azor.

– Owszem – potwierdziła spokojnie Księżniczka, a zaraz potem zerknęła na niego sugestywnie. – Przyznaj jednak bez ogródek mój drogi, że nawet tobie zdarza się poświęcać tam czas, niekoniecznie mądrze, mówiąc eufemistycznie.

– Nie zaprzeczę – Azor wykręcił pysk w sarkastycznym uśmieszku – ale „niekoniecznie mądrze” nie oznacza zaraz „idiotycznie”. Przyznaję, zdarzyło mi się oglądać jakieś śmieszne filmiki z przysłowiowymi tańczącymi ludzikami, lecz za to takie które było równocześnie dość urocze, jak na przykład sceny z człowiekiem bawiącym się ze szczenięciem czy pilnującym go jak śpi w kojcu. Ale takie rzeczy są przynajmniej zabawne i niegroźne, w przeciwieństwie do głupich wybryków małpy szarżującej bez trzymanki na motorze, na dodatek w terenie zabudowanym, starego węża wkładającego ogon do kontaktu bo chciał się poczuć jak węgorz elektryczny, czy pijącej atrament krowy i sprawdzającej czy daje granatowe mleko.

– Nie wiedziałam nawet, że zwierzęta chwalą się takimi rzeczami w internecie – przyznała kotka i zamyśliła się na moment. – Swoją drogą, ciekawe dlaczego akurat ludzie wzbudzają w nas takie zainteresowanie, a zwłaszcza śmiech czy rozbawienie, akurat wtedy kiedy zachowują się tak jak my?

– Słuszne spostrzeżenie… – stwierdził gospodarz, po czym tym razem to on popadł w zadumę, najwidoczniej aby zebrać myśli.

Na dłuższą chwilę zapanowała cisza. Wilczur wpatrywał się w swoją filiżankę, sprawiając wrażenie jakby próbował złapać uciekającą mu w głowie myśl, aby móc ją zwerbalizować. Księżniczka czekała cierpliwie. Kiedy jednak Azor zamknął oczy, a na jego pysku ukazało się zniecierpliwienie, pochyliła ku niemu głowę.

– Przepraszam… – miauknęła łagodnie, wyrywając przyjaciela z rozmyślań.

Pies zamrugał nerwowo i potrząsnął głową.

– To ja przepraszam – szczeknął. – Analizowałem to co mówiłaś, ale umknęła mi myśl, a potem odpłynąłem.

– Nie szkodzi – odparła kotka, uśmiechając się serdecznie. – Tak po prawdzie to chciałabym wrócić do kwestii lingwistycznych, jeśli nie masz nic przeciwko.

– Fakt, trochę się żeśmy rozszczekali – zorientował się pies. – Jak to my zresztą. W dobrym towarzystwie czas leci szybko, zwłaszcza jeśli można poruszyć kilka tematów.

Samiczka odwzajemniła komplement kolejnym uśmiechem, a następnie wyciągnęła z torebki telefon zawierający jej notatki, o których już wcześniej wspominała gospodarzowi.

Kolejna godzina upłynęła im już na analizowaniu różnych niuansów w zakresie komunikacji psiej i kociej, zwłaszcza kwestii gramatycznych, które zwykle bardzo ich, a zwłaszcza Księżniczkę, interesowały. Po skończonej nauce obydwoje byli już nieco zmęczeni, lecz wyraźnie ukontentowani.

– Dziękuję ci za lekcję – zamruczała kotka chowając do torebki telefon, w którym notowała swoje spostrzeżenia.

– Nie ma za co. – Azor radośnie machnął ogonem.

– Oczywiście, że jest. Potrafisz bardzo klarownie tłumaczyć, nawet bardziej zawiłe zagadnienia, za co jestem ci wdzięczna.

– Dziękuję, staram się jak mogę.

– Będę się już pomału zbierać, nie chcę zajmować ci więcej czasu. Na pewno masz jeszcze trochę pracy.

– Owszem, ale porządki mogą poczekać. A ty nigdy nie zajmujesz mi czasu. Odprowadzę cię.

Oboje zeszli z krzeseł i ruszyli niespiesznie do przedpokoju. Azor podał gościowi płaszcz i już miał otworzyć drzwi, gdy nagle doznawszy olśnienia, gwałtownie uniósł głowę i nastroszył uszy.

– Masz rację – wyszczekał z przejęciem.

– Słucham?

– Przypomniałem sobie to, co mi uciekło. Masz rację – zwierzęta zachowują się niekiedy jak ludzie, ale my z kolei potrafimy śmiać się z ludzi, kiedy zachowują się jak zwierzęta, gdyż wydają się nam zabawni, podczas gdy wielokrotnie potrafią być bardziej zwierzęcy od nas samych.

Księżniczka spojrzała na niego ciepło, a potem polizała go subtelnie w bok pyska.

– Jeszcze raz dziękuję ci za miłe i owocne spotkanie. Do zobaczenia za tydzień.

– Ja również, do zobaczenia.

Azor otworzył drzwi, po czym gdy tylko jego przyjaciółka wyszła z mieszkania, odprowadził ją wzrokiem, aż schodząc po schodach zniknęła mu z pola widzenia.

Koniec

Komentarze

Całkiem ciekawe, uśmiechnąłem się wielokrotnie. Niby nie dzieje się nic szczególnego, ale opis świata (i sam pomysł) podobał mi się bardzo. Momentami niektóre przysłowia i powiedzenia widać było, że naciągane, ale warto było dla tych kilku, które odwróciłeś świetnie i naprawdę zabawnie. A na końcu jest wrażenie, że jednak wydźwięk nie tylko humorystyczny. 

→ -Cóż… – warknął owczarek. – Można by rzec, nie owijając w bawełnę, że ta suka okazała się zwykłą kobietą.

-Przestań! – upomniała go towarzyszka, tym razem bardziej stanowczo. – Dżenteldogowi nie wypada tak mówić o innej samicy – dodała spokojniej. → rozbawiło solidnie.

 

Myślę, że pomysł jest do pociągnięcia w jakichś innych sytuacjach “z życia wziętych”, ewentualnie z nutką dynamiczniejszej fabuły. Powodzenia!

Cześć, Michał Anioł. Czytało się dobrze, chociaż wiele się nie dzieje. Ot, zgrabnie napisana pogawędka Azora z kotką. W każdym razie, uprzyjemniłeś mi swoim tekstem czas. Pozdrawiam.

ale my z kolei potrafimy śmiać się z ludzi(+,) kiedy zachowują się jak zwierzęta

Przyjemnie się czytało. Ciekawy jest świat tak odwrócony, z takiej kociej i psiej perspektywy. Pomysł mi się spodobał. Wykonanie podsumuje Reg, gdy przeczyta Twój tekst. Moją uwagę zwróciło poprzedzanie wypowiedzi przez ”-“ zamiast przez “–”. Zmień czym prędzej. :)

 

Cześć, dziękuję za dotychczasowe opinie i uwagi. Pisałem właśnie z takim zamysłem, żeby to było coś lekkiego, ale z pewnym morałem. Mam nadzieję, że się udało :-)

 

Myślę, że pomysł jest do pociągnięcia w jakichś innych sytuacjach “z życia wziętych”, ewentualnie z nutką dynamiczniejszej fabuły. Powodzenia!

beeeecki → Myślałem o tym, ale wpierw chciałem zobaczyć jak pomysł się przyjmie. Nie planowałem co prawda większego dynamizmu, ale dzięki za sugestię.

 

Koala75 → Dzięki, poprawione.

 

 

Czytając opowiadanie stanęły mi przed oczami seriale z Netflixa oglądane przez moją córkę, w których psy i koty gadają ludzkim głosem i mają ludzkie przygody. Tu brakło mi tych przygód, liczyłem, że może coś więcej zaiskrzy między psem i kotką :) Siłą tego tekstu są za to zabawne, przekręcone na opak zwierzęce przysłowia i powiedzonka. Te mnie rozbawiły. Pozdr.

Cześć, Michale Aniele!

 

Sympatyczny tekst z całkiem celnym spostrzeżeniem na temat ludzkości, chociaż z perspektywy zwierząt. W kilku momentach uśmiechnęło.

 

Natomiast w przedstawionej scence brakuje fabuły. Ot, spotyka się pies i kotka i sobie rozmawiają, na każdym kroku przytaczając przysłowia i różne powiedzonka w odwróconej, zwierzęcej wersji. Przy pierwszych kilku było to fajne, jakoś od połowy tekstu zaczęło być lekko męczące. 

 

Sama rozmowa jest w zasadzie o wszystkim i o niczym, mam wrażenie, że stanowi wyłącznie pretekst do żarcików.

 

Dziękuję za podzielenie się lekturą i życzę powodzenia w dalszej pracy twórczej.

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Widzę tytuł i moja pierwsza myśl to: https://www.youtube.com/watch?v=gCYcHz2k5x0. XD

Ale do rzeczy – tekst jest stanowczo za długi. Żarty są zabawne (chociaż dość śmiało poczynają sobie z frazeologią – np. ,,spływa jak woda po człowieku” jest raczej bez sensu, bo ludzie, w przeciwieństwie do kaczek, nie są wodoodporni…), przemyślenia – ciekawe, ale całość dość szybko zamienia się w rozciągnięty do granic możliwości skecz. Moim zdaniem to powinien być albo szort (max. 10k znaków), albo normalne opowiadanie z prawdziwą fabułą (zwierzaki hodują ludzi, ileż można z tego wycisnąć!).

Powodzenia! A na marginesie:

Można by rzec, nie owijając w bawełnę, że ta suka okazała się zwykłą kobietą.

Wiesz, że słowo ,,kobieta” faktycznie długo uchodziło za obraźliwe? Chyba aż do XVIII w.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Dzięki za kolejne zdania i sugestie. Po Waszych komentarzach widzę, że jeśli miałbym pociągnąć ten koncept to wpierw musiałbym popracować nad fabułą. Fakt, jest nieco pretekstowa :-)

 

Wiesz, że słowo ,,kobieta” faktycznie długo uchodziło za obraźliwe? Chyba aż do XVIII w.

SNDWLKR → Tak, wiem – w związku ze skojarzeniem z “kobyłą”. Twoje spostrzeżenie zainspirowało mnie jednak do odświeżenia pamięci, więc zerknąłem jeszcze do A. Brücknera (Słownik etymologiczny języka polskiego) i W. Kopalińskiego (Słownik mitów i tradycji kultury) i okazało się, iż chodziło również o związek z “chlewem” (kob) a samo słowo “kobieta” zaczęło być bardziej powszechne, jak piszesz, ok XVIII w.

W każdym razie “niewiasta” czy “białogłowa” średnio by tu paskowało :-)

Antropomorfizacja psa i kotki, posadzenie ich przy herbacie i śledzenie rozmowy to trochę za mało, by mnie zainteresować pomysłem, który wcale nie wydał mi się jakiś szczególny, zwłaszcza że poza gadaniem nic się tu nie dzieje.

O nie najlepszym wykorzystaniu przysłów i powiedzeń wspomnieli już wcześniej komentujący.

Wykonanie pozostawię wiele do życzenia.  

 

kon­ty­nu­ując swój dzien­ny spa­cer. → Zbędny zaimek – czy słońce mogło kontynuować cudzy nocny spacer?

 

Jego jasne pro­mie­nie za­czę­ły wdzie­rać się do po­ko­ju… → Zbędny zaimek – wiadomo, o czyich promieniach jest mowa.

 

Ziew­nął do­nio­śle… → Czy tu aby nie miało być: Ziew­nął do­nośnie

Sprawdź znaczenie przymiotnika doniosły.

 

na­stęp­nie zwal­czyw­szy w sobie po­ku­sę by po­le­żeć… → Zbędny zaimek.

 

– Ludz­ka mać! – wark­nął sam do sie­bie… → Wystarczy: – Ludz­ka mać! – wark­nął do sie­bie

 

prze­łą­czać ka­na­ły. Na­tra­fiw­szy na pierw­szy lep­szy kanał in­for­ma­cyj­ny… → Powtórzenie.

Proponuję: …prze­łą­czać ka­na­ły. Na­tra­fiw­szy na pierw­szy lep­szy in­for­ma­cyj­ny

 

usły­szał dźwięk dzwo­nią­ce­go te­le­fo­nu ko­mór­ko­we­go. → A może wystarczy: …usły­szał dzwo­nią­cy te­le­fo­n ko­mór­ko­wy.

 

nie mógł zna­leźć w obec­nym chwi­lo­wo w miesz­ka­niu ba­ła­ga­nie. → Raczej: …nie mógł zna­leźć w bałaganie, panującym chwi­lo­wo w miesz­ka­niu.

 

po czym szyb­ko ode­brał po­łą­cze­nie łapą. → Czy dookreślenie jest konieczne? Czy mógł odebrać inaczej?

Wystarczy: …po czym szyb­ko ode­brał po­łą­cze­nie.

 

spóź­nię się około dzie­sięć minut. → …spóź­nię się około dzie­sięciu minut. Lub: …spóź­nię się jakieś dzie­sięć minut.

 

„Ale fart…” – po­my­ślał owcza­rek, ode­tchnąw­szy w my­ślach. → Nie brzmi to najlepiej.

Wystarczy: „Ale fart…” – po­my­ślał owcza­rek, ode­tchnąw­szy.

 

Miał nad­pla­no­we kilka minut. → Raczej: Miał kilka nadplanowych minut.

 

dla Księż­nicz­ki trzy­mał w domu taką prze­zna­czo­ną dla kotów. → A może: …dla Księż­nicz­ki miał taką prze­zna­czo­ną dla kotów.

 

ale tez bar­dzo grzecz­ną… → Literówka.

 

Azor bar­dzo to sobie cenił w re­la­cji z nią i nie chciał jej ura­czyć byle czym. → Czy wszystkie zaimki są konieczne?

Proponuję: Azor bar­dzo cenił ich wzajemną re­la­cję i nie chciał ura­czyć Księżniczki byle czym.

 

Dzwo­nek za­dzwo­nił. → Nie brzmi to najlepiej. A może: Zabrzmiał dzwonek.

 

Azor na­ci­snął klam­kę i otwo­rzył drzwi. → A może wystarczy: Azor otwo­rzył drzwi.

 

U progu jego miesz­ka­nia stała śnież­no­bia­ła kotka rasy an­go­ra tu­rec­ka, o nie­na­gan­nie ucze­sa­nej sier­ści, na którą na­rzu­ci­ła lekki płaszcz w ko­lo­rze de­li­kat­ne­go różu oraz małą to­reb­kę o iden­tycz­nej bar­wie. → Czy dookreślenie jest konieczne – wszak wiadomo, dokąd przyszłą. Czy dobrze rozumiem, że kotka na sierść narzuciła płaszcz i torebkę?

A może: Za nimi stała śnież­no­bia­ła kotka rasy an­go­ra tu­rec­ka, o nie­na­gan­nie ucze­sa­nej sier­ści, na którą na­rzu­ci­ła lekki płaszcz w ko­lo­rze de­li­kat­ne­go różu, w łapce trzymała małą to­reb­kę o iden­tycz­nej bar­wie.

 

 Potem wziął kilka więk­szych łyków wody.Potem wypił kilka więk­szych łyków wody.

Łyków się nie bierze.

 

„Na jakiś czas star­czy.” – po­my­ślał. → Zbędna kropka po myśleniu.

Winno być: „Na jakiś czas star­czy” – po­my­ślał.

Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.

 

Azor wziął łyk her­ba­ty… → Azor wypił/ upił łyk her­ba­ty

 

ina­czej nić ostrym sło­wem. → Literówka.

 

Księż­nicz­ka po­wo­li i sub­tel­nie na­pi­ła się her­ba­ty… → Na czy polega subtelne picie herbaty?

 

Albo jesz­cze nie ma ta­kich su­czek w swoim oto­cze­niu… → Albo jesz­cze nie ma ta­kich su­czek w moim oto­cze­niu

 

lecz uśmiech po­zo­stał jej na pyszcz­ku. → Zbędny zaimek.

 

– Cie­szę się, bo już się bałem że prze­ję­łaś się ko­men­ta­rza­mi… → Lekka siękoza.

Proponuję: To dobrze, bo już miałem obawy, że prze­ję­łaś się ko­men­ta­rza­mi

 

więc pręd­kość była niska… → …pręd­kość była niewielka

 

przy moim try­bie życia nie było by to moż­li­we… → …przy moim try­bie życia nie byłoby to moż­li­we

 

A lu­dzie nie­rzad­ko tak pasku…, prze­pra­szam… → Po wielokropku nie stawia się przecinka.

 

uwa­żam że sta­no­wi­ło by to… → …uwa­żam, że sta­no­wi­łoby to

 

ten od­da­lił się zbyt da­le­ko od brze­gu… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …ten odpłynął zbyt da­le­ko od brze­gu… Lub: …ten za bardzo od­da­lił się od brze­gu

 

wolą oglą­dać głu­po­ty na Zoo­Tu­be’ie… → …wolą oglą­dać głu­po­ty na Zoo­Tu­be

 

Księż­nicz­ka cze­ka­ła cier­pli­wie, sie­dząc po sto­ic­ku. → Siedziała po stoicku, czyli jak?

 

– To jak prze­pra­szam – szczek­nął. → Pewnie miało być: – To ja prze­pra­szam – szczek­nął.

 

które to, szcze­gól­nie Księż­nicz­kę, zwy­kle bar­dzo ich in­te­re­so­wa­ły. → A może: …które zwy­kle bar­dzo ich, a zwłaszcza Księżniczkę, in­te­re­so­wa­ły.

 

i już miał otwo­rzyć drzwi wej­ścio­we… → A może wystarczy: …i już miał otwo­rzyć drzwi

Zakładam, że tam były jedne drzwi, bo nie przepuszczam, aby obok wejściowych były też wyjściowe.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy → Dziękuję za wnikliwe podsumowanie, poprawiłem według Twoich wytycznych. Trochę tego jest, ale to może i dobrze – będę miał okazję do nauki na własnych błędach :-)

 

po czym szybko odebrał połączenie łapą. → Czy dookreślenie jest konieczne? Czy mógł odebrać inaczej?

Wystarczy: …po czym szybko odebrał połączenie.

Właściwie to mógł, lecz zgodzę się, iż bez tego wygląda lepiej.

 

U progu jego mieszkania stała śnieżnobiała kotka rasy angora turecka, o nienagannie uczesanej sierści, na którą narzuciła lekki płaszcz w kolorze delikatnego różu oraz małą torebkę o identycznej barwie. → Czy dookreślenie jest konieczne – wszak wiadomo, dokąd przyszłą. Czy dobrze rozumiem, że kotka na sierść narzuciła płaszcz i torebkę?

A może: Za nimi stała śnieżnobiała kotka rasy angora turecka, o nienagannie uczesanej sierści, na którą narzuciła lekki płaszcz w kolorze delikatnego różu, w łapce trzymała małą torebkę o identycznej barwie.

Fakt , “narzucenie torebki na sierść” nie brzmi dobrze, nie zwróciłem na to uwagi. Poprawiłem na “ przez ramię przewiesiła małą torebkę o identycznej barwie”.

 

Księżniczka powoli i subtelnie napiła się herbaty… → Na czy polega subtelne picie herbaty?

Chodziło mi o delikatność (świadczącą o dystyngowaniu), ale skoro to dostrzegłaś to zakładam nieadekwatne zastosowanie. Usunąłem zatem, samo “powoli” powinno wystarczyć.

 

Księżniczka czekała cierpliwie, siedząc po stoicku. → Siedziała po stoicku, czyli jak?

Miałem na myśli, że spokojnie, choć jak zwróciłaś na to uwagę to zdałem sobie sprawę, że dotyczy to bardziej opanowania emocjonalnego. Usunąłem.

 

i już miał otworzyć drzwi wejściowe… → A może wystarczy: …i już miał otworzyć drzwi

Zakładam, że tam były jedne drzwi, bo nie przepuszczam, aby obok wejściowych były też wyjściowe.

No racja. Aż przypomniał mi się skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju “Drzwi” – fragment o drzwiach “wejściowo-wyjściowych” :-)

 

Pozdrawiam!

Bardzo proszę, Michale. Cieszę się, że przyjąłeś uwagi ze zrozumieniem i uznałeś za warte, by z nich skorzystać. :)

Mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą ciekawsze i lepiej napisane. Powodzenia!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka