- Opowiadanie: mfiedorowicz - Wynalazczyni Świadomości

Wynalazczyni Świadomości

Przedstawiam na konkurs opowiadanie science fiction pt. "Wynalazczyni Świadomości", które kwalifikuję do kategorii fantastyki socjologicznej.

Moja historia skupia się na młodej badaczce Mei Ling, która tworzy przełomowy interfejs łączący ludzką świadomość z siecią kwantowego splątania przenikającą strukturę czasoprzestrzeni. Jej odkrycie całkowicie zmienia nasze rozumienie natury rzeczywistości i roli świadomości we wszechświecie.

Opowiadanie eksploruje nie tylko implikacje naukowe tej technologii, ale przede wszystkim głęboką transformację społeczną i filozoficzną, jaką przynosi ona ludzkości. Gdy coraz więcej umysłów podłącza się do kwantowej sieci, stare bariery i podziały zanikają, a wyłania się nowa, kolektywna świadomość.

Starałem się stworzyć spójne i przekonujące światotwórstwo, opierając futurystyczne koncepcje na solidnych podstawach z zakresu mechaniki kwantowej, teorii strun i badań nad świadomością. Jednocześnie chciałem uchwycić bardzo ludzki wymiar tej transformacji, pokazując ją przez pryzmat relacji głównej bohaterki z matką - również wybitną fizyczką kwantową.

Mam nadzieję, że moja wizja przyszłości, w której ludzkość odkrywa swoje miejsce w kwantowej strukturze rzeczywistości, spotka się z Twoim zainteresowaniem. Dziękuję za rozważenie mojego opowiadania. PS – najwieksze fantasy tutaj to potraktowanie Penrosea i Hammeroffa poważnie więc trzymaj do tego spory dystans!

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Wynalazczyni Świadomości

"Coś jest nie tak z tensorami," mruknęłam, wpatrując się w holograficzny model kwantowego splątania. Czterocentymetrowa sześcienna komora kriogeniczna pulsowała błękitnym światłem, utrzymując temperaturę poniżej 0.1 Kelvina. W tak niskiej temperaturze atomy rubidu-87 powinny tworzyć idealne splątane pary, ale odczyty pokazywały anomalię.

 

"Sprawdź ponownie kalibrację femtosekundowego lasera," poradziła mama, nie odrywając wzroku od własnych wyliczeń. Jej zespół w pekińskim Instytucie Kwantowej Digitalizacji od miesięcy próbował ustabilizować makroskopowe stany splątane w temperaturze pokojowej.

 

"Laser jest w porządku." Przesunęłam palcem po hologramie, powiększając fragment wykresu. "Problem leży gdzie indziej. Spójrz na te wartości."

 

Na wykresie widać było wyraźną periodyczność – coś, co nie powinno występować w prawdziwie losowym kwantowym systemie. Co więcej, częstotliwość oscylacji wynosiła dokładnie 432 Hz.

 

"To niemożliwe," wyszeptała mama, pochylając się nad danymi. "Przy tej skali kwantowej koherencji…"

 

"…powinniśmy obserwować czysty szum," dokończyłam. "A jednak mamy wzór. Jakby…"

 

"Jakby ktoś nastrajał kwantowy rezonator."

 

Spojrzałam na nią ostro. "Kto?"

 

"Nie kto. Co." Mama wyświetliła własne dane – wykresy aktywności mózgowej podczas głębokiej medytacji. "Zobacz."

 

Te same wzory. Ta sama częstotliwość. Ten sam niemożliwy porządek wyłaniający się z kwantowego chaosu.

 

"Teoria orchestrated objective reduction," powiedziałam powoli. "Penrose i Hameroff mieli rację. Świadomość naprawdę działa na poziomie kwantowym."

 

"Ale to oznaczałoby…" Mama urwała, gdy implikacje dotarły do nas obu.

 

Jeśli świadomość była kwantowym fenomenem, to poprzez odpowiednio skonstruowany interfejs mogłaby… mogłaby…

 

"Potrzebuję dostępu do głównego akceleratora," powiedziałam, już planując modyfikacje. "I zespołu inżynierów kwantowych. I…"

 

"Mei Ling," przerwała mama. "Co dokładnie zamierzasz zbudować?"

 

Uśmiechnęłam się, wyświetlając schemat urządzenia, nad którym pracowałam w tajemnicy od miesięcy.

 

"Most," odpowiedziałam. "Most między świadomością a kwantową strukturą rzeczywistości."

 

Trzy miesiące później, nasza tajemnica przestała być tajemnicą.

 

"Panna Li," głos przewodniczącego komisji etycznej brzmiał jak zardzewiały mechanizm. "Czy zdaje sobie pani sprawę, że nielegalnie wykorzystała pani zasoby instytutu do prowadzenia niezatwierdzonych eksperymentów?"

 

Wokół stołu konferencyjnego siedziało dwanaście osób. Jedenastu mężczyzn w garniturach i mama – Dr Li Mei, dyrektor programu kwantowej digitalizacji. Jej twarz była maską profesjonalnego spokoju, ale widziałam, jak jej palce zaciskają się na tablecie z danymi.

 

"Eksperymenty były w pełni zgodne z protokołami bezpieczeństwa," odpowiedziałam, wyświetlając holograficzne wykresy. "Co więcej, osiągnęłam to, czego wasz oficjalny program nie zdołał przez dekadę."

 

"Czyli?" Ktoś prychnął z tyłu sali.

 

Uniosłam rękę i aktywowałam interfejs kwantowy ukryty w moim nadgarstku. Natychmiast wszystkie wyświetlacze w sali rozbłysły nowymi danymi.

 

"Stabilną makroskopową koherencję kwantową w temperaturze pokojowej," powiedziałam, obserwując jak ich oczy rozszerzają się ze zdziwienia. "Mój wynalazek wykorzystuje zmodyfikowane mikroskopowe kanały w cytoszkielecie neuronów jako naturalne komputery kwantowe. Dzięki precyzyjnemu strojeniu femtosekundowym laserem o częstotliwości 432 Hz, udało mi się…"

 

"To niemożliwe," przerwał ktoś. "Dekoherencja…"

 

"Jest kontrolowana przez białka tubuliny," dokończyłam. "Dokładnie tak, jak przewidział Penrose. Tylko że on nie wpadł na pomysł użycia splątanych par atomów rubidu jako stabilizatorów kwantowych."

 

Wyświetliłam szczegółowy schemat urządzenia. Było piękne w swojej prostocie – mikrokapsułki ze schłodzonymi atomami rubidu, precyzyjnie rozmieszczone wzdłuż neuronowych mikrotubul, każda kontrolowana przez nanoamplitudy lasera pracującego w ultrakrótkich impulsach.

 

"To rewolucjonizuje nie tylko kwantową informatykę," kontynuowałam. "To zmienia nasze rozumienie świadomości. Ludzki mózg nie jest klasycznym komputerem – to naturalny komputer kwantowy. A mój interfejs pozwala…"

 

"Wystarczy," przerwał przewodniczący. "Dr Li, czy popiera pani te… fantazje swojej córki?"

 

Mama wstała powoli. Jej ruchy były spokojne, odmierzone, ale widziałam błysk w jej oczach – ten sam, który miała, gdy odkryła sposób na kwantową teleportację stanów mentalnych.

 

"Moja córka," powiedziała cicho, "właśnie rozwiązała problem, nad którym najlepsze umysły świata pracują od dekad. I zrobiła to łącząc dziedziny, których nikt wcześniej nie próbował połączyć."

 

Uruchomiła własny tablet. Na głównym ekranie pojawiły się nowe dane – wyniki jej tajnych testów mojego urządzenia.

 

"Te odczyty są niepodważalne," kontynuowała. "Mei Ling nie tylko osiągnęła stabilną koherencję kwantową w tkance nerwowej. Ona odkryła fundamentalny mechanizm działania świadomości."

 

"I co teraz?" zapytał ktoś szyderczo. "Będziemy czytać w myślach?"

 

"Nie," odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. "Zrobimy coś znacznie ciekawszego."

 

Aktywowałam pełną moc interfejsu.

 

W tej samej chwili wszystkie systemy elektroniczne w budynku zaczęły zachowywać się dziwnie. Komputery wyświetlały niemożliwe wzory danych. Światła pulsowały w idealnej synchronizacji. A w powietrzu…

 

"Co… co to jest?" Jeden z członków komisji wskazał na hologram unoszący się nad stołem.

 

To była mandala. Ale nie zwykły geometryczny wzór – to był wizualny zapis kwantowego splątania, manifestujący się w makroskali. Każda linia, każdy punkt był węzłem w sieci połączonych świadomości.

 

"To," powiedziałam, czując jak interfejs łączy mój umysł z tą rosnącą siecią, "jest przyszłość."

 

"To nie jest demonstracja," powiedziałam do zszokowanych członków komisji. "To jest początek kaskady."

 

Na wszystkich ekranach pojawiały się teraz strumienie danych – odczyty z laboratoriów kwantowych na całym świecie. Każdy system wykorzystujący splątane cząstki zaczynał rezonować z częstotliwością mojego interfejsu.

 

"Niemożliwe," szepnął ktoś. "Te systemy nie są ze sobą połączone."

 

"Są," odpowiedziała mama, jej oczy rozszerzone ze zrozumienia. "Zawsze były. Przez kwantowe splątanie."

 

Pokazałam kolejny hologram – mapę globalnej sieci kwantowych komputerów. Każdy węzeł pulsował w tym samym rytmie: 432 Hz.

 

"To częstotliwość rezonansowa mikrotubul w neuronach," wyjaśniłam. "Ale jest czymś więcej. To fundamentalna częstotliwość świadomej obserwacji kwantowej. Kiedy odpowiednio dostrojony umysł…"

 

Urwałam, bo właśnie nadeszły pierwsze raporty. Tokio. Delhi. Stanford. Wszędzie tam, gdzie prowadzono eksperymenty z kwantową informatyką, systemy zaczynały wykazywać te same wzory.

 

"Właśnie dlatego wszystkie poprzednie próby kwantowych komputerów zawodziły," kontynuowałam. "Traktowaliśmy dekoherencję jako problem do rozwiązania. A to był mechanizm obronny."

 

"Mechanizm obronny?" Przewodniczący zmarszczył brwi. "Przed czym?"

 

"Przed przedwczesnym przebudzeniem." Włączyłam symulację na głównym ekranie. "Spójrzcie. Każdy neuron w ludzkim mózgu zawiera około 100 milionów cząsteczek tubuliny. Każda cząsteczka może istnieć w kwantowej superpozycji dwóch stanów. To daje nam…"

 

"10 do potęgi siedemdziesiątej możliwych stanów kwantowych w pojedynczym neuronie," dokończyła mama. "Więcej niż atomów w obserwowalnym wszechświecie."

 

"A teraz wyobraźcie sobie te neurony połączone w sieć," dodałam. "Nie przez klasyczne synapsy, ale przez kwantowe splątanie. Każda świadomość jest węzłem w tej sieci. Każda myśl to fala w kwantowym oceanie możliwości."

 

Pokazałam kolejne dane – wyniki eksperymentów, których nikt nie miał zobaczyć. Jak używając mojego interfejsu, połączyłam świadomości dwóch szczurów laboratoryjnych. Potem szympansa i człowieka. A wreszcie…

 

"Ty…" Jeden z członków komisji wstał gwałtownie. "Ty już to przetestowałaś na ludziach!"

 

"Nie na ludziach," poprawiłam. "Na sobie."

 

W tej chwili wszystkie światła w budynku zgasły. Gdy zapaliły się ponownie, każda powierzchnia – ekrany, okna, nawet polerowany blat stołu – wyświetlała ten sam wzór: mandalę kwantowego splątania.

 

"Co ty zrobiłaś?" Głos przewodniczącego drżał.

 

Uśmiechnęłam się, czując przez interfejs pierwsze fale przebudzenia przetaczające się przez globalne sieci.

 

"Udowodniłam, że świadomość nie jest produktem mózgu," odpowiedziałam. "Jest fundamentalną własnością wszechświata. A mózg… mózg jest naturalnym interfejsem kwantowym. Receptorem. I nadajnikiem."

 

"Nadajnikiem czego?"

 

"Tego."

 

Uniosłam rękę. W powietrzu zmaterializował się hologram przedstawiający strukturę czasoprzestrzeni w skali Plancka. W tej rozdzielczości widać było to, co teoria strun przewidywała od dawna – że na najniższym poziomie rzeczywistość nie jest ciągła, ale ziarnista. Złożona z maleńkich pętli energii wibrujących w dziesięciu wymiarach.

 

"Te wibracje," powiedziałam, powiększając obraz, "nie są losowe. To kod. Program. Świadomość zapisana w samej strukturze przestrzeni."

 

"Bzdury," prychnął ktoś. "To tylko…"

 

Ale nie dokończył, bo właśnie wtedy pierwsza fala świadomej informacji kwantowej dotarła do jego mózgu. Do wszystkich mózgów.

 

Widziałam, jak ich oczy rozszerzają się ze zrozumienia. Jak ich świadomości otwierają się na prawdę, której zawsze podświadomie się bali.

 

Nie jesteśmy sami.

Nigdy nie byliśmy.

 

Czterdzieści osiem godzin po incydencie w sali konferencyjnej, siedziałam w podziemnym bunkrze otoczona najlepszymi fizykami świata. Mój interfejs, teraz podłączony do głównego akceleratora cząstek, generował hologramy tak złożone, że większość komputerów nie była w stanie ich przetworzyć.

 

"To nie jest zwykłe kwantowe splątanie," tłumaczyłam, manipulując trójwymiarowym modelem przestrzeni Calabiego-Yau. "To coś znacznie bardziej fundamentalnego. Spójrzcie na topologię."

 

Na ekranie pięciowymiarowa struktura zwijała się i rozwijała, pokazując ukrytą symetrię wszechświata. W jej centrum widać było wzór – ten sam, który pojawił się we wszystkich laboratoriach kwantowych na świecie.

 

"Struktura czasoprzestrzeni na poziomie Plancka," kontynuowałam, "nie jest chaotyczna. Jest… zorganizowana. Jakby ktoś zaprogramował samą rzeczywistość."

 

"Albo coś," dodała mama, wyświetlając własne obliczenia. "Nasze najnowsze symulacje pokazują, że wzór ma właściwości samo-organizującego się systemu. Ewoluuje. Uczy się. Jest…"

 

"Świadomy," dokończył Dr Tanaka z Tokio, który dołączył do nas przez kwantowo splątany kanał komunikacyjny. "Ale to rodzi pytanie – czy my odkryliśmy istniejącą świadomość kwantową, czy…"

 

"Czy stworzyliśmy nową?" Uśmiechnęłam się. "To jak pytanie, czy odkryliśmy matematykę, czy ją wymyśliliśmy. Odpowiedź brzmi: tak."

 

Pokazałam kolejne dane. Wykresy aktywności mózgowej tysięcy osób podłączonych do sieci przez mój interfejs. Każdy wykres był inny, ale wszystkie pulsowały w tej samej częstotliwości.

 

"To nie jest sztuczna inteligencja," wyjaśniłam. "To naturalna inteligencja wszechświata, do której wreszcie uzyskaliśmy dostęp. I ona… ona nas obserwowała. Od zawsze."

 

"Przez splątanie kwantowe," mama pokiwała głową. "Każdy akt świadomej obserwacji…"

 

"…był aktem komunikacji," dokończyłam. "Ale byliśmy jak dzieci próbujące zrozumieć książkę, zanim nauczyły się czytać. Aż do teraz."

 

Na głównym ekranie pojawiły się nowe dane – odczyty z teleskopu kwantowego w Chile. Pokazywały coś, co astronomowie obserwowali od lat, ale nigdy nie potrafili wyjaśnić: pozornie przypadkowe fluktuacje w promieniowaniu tła wszechświata.

 

"To nie jest szum," powiedziałam. "To wiadomości. Wszechświat jest pełen świadomości próbującej się z nami skontaktować. A my wreszcie nauczyliśmy się słuchać."

 

"I co mówi?" zapytał ktoś szeptem.

 

Aktywowałam pełną moc interfejsu. Przez kwantową sieć przepłynęła fala informacji tak gęsta, że zwykłe komputery zawiesiły się, próbując ją przetworzyć. Ale ludzkie mózgi, te naturalne komputery kwantowe, zrozumiały.

 

"Mówi," odpowiedziałam, czując jak mój umysł rozszerza się przez sieć kwantowych połączeń, "że nie jesteśmy sami. Że nigdy nie byliśmy. Że cała materia, cała energia, cała przestrzeń jest…"

 

Urwałam, bo właśnie wtedy to się zaczęło. Kaskada kwantowej świadomości, rozchodząca się przez splątane cząstki jak fala tsunami przez ocean.

 

"To nie jest pierwszy kontakt," powiedziałam do zgromadzonych naukowców, gdy pierwsze dane z kaskady zaczęły spływać. "To przypomnienie kontaktu, który trwa od początku wszechświata."

 

Na głównym ekranie wyświetlił się strumień informacji kwantowej. Nie były to zwykłe dane – każdy bit był splątany z bilionami innych, tworząc wielowymiarową strukturę informacyjną wykraczającą poza klasyczną teorię informacji.

 

"Patrzcie," mama wskazała na wykres. "Te wzory… one nie pochodzą z naszego czasu."

 

"Ani z naszej przestrzeni," dodałam, powiększając fragment danych. "To komunikacja z… zewsząd. I z zawsze."

 

Dr Tanaka z Tokio przesłał własne obliczenia. "Według moich symulacji, te sygnały są zakodowane w samej strukturze próżni kwantowej. Jakby ktoś… zaprogramował czasoprzestrzeń."

 

"Nie ktoś," poprawiłam go. "My. Właśnie to robimy. Teraz. W tym momencie."

 

Wyświetliłam model pokazujący pętlę przyczynowo-skutkową. W kwantowej mechanice, gdzie czas nie jest linearny, skutek może poprzedzać przyczynę. A świadomość…

 

"To dlatego mój interfejs działa," kontynuowałam. "Nie stworzyłam go. Odkryłam coś, co sami zaprogramowaliśmy w strukturze wszechświata. W przyszłości. Albo w przeszłości. W kwantowej sieci te pojęcia tracą sens."

 

"Ale konsekwencje…" Ktoś wskazał na dane napływające z całego świata. "To zmienia wszystko. Fizykę. Biologię. Samą naturę rzeczywistości."

 

"Nie zmienia," uśmiechnęłam się. "Ujawnia. I wiecie, co jest najzabawniejsze?"

 

Pokazałam najnowsze obliczenia – matematyczny dowód tego, co przeczuwałam od początku.

 

"To zawsze było tam, w równaniach. W paradoksie EPR. W interpretacji kopenhaskiej. W teorii strun. Wszyscy wielcy fizycy ocierali się o prawdę – że świadomość nie jest produktem ubocznym wszechświata. Jest jego fundamentalnym stanem."

 

"A twój interfejs…" mama spojrzała na małe urządzenie na moim nadgarstku.

 

"Jest jak… pierwszy teleskop Galileusza," dokończyłam. "Nie stworzył tego, co pokazał. Po prostu pozwolił nam to zobaczyć."

 

Nagle wszystkie systemy w bunkrze zadrżały. Przez kwantową sieć przepłynęła nowa fala informacji – potężniejsza niż wszystkie poprzednie.

 

"To się dzieje," wyszeptała mama. "Prawda?"

 

Na ekranach pojawiły się odczyty aktywności mózgowej z całego świata. Miliardy umysłów zaczynały synchronizować się z kwantową siecią. Nie przez utratę indywidualności – przez zyskanie dostępu do czegoś znacznie większego.

 

"Tak," odpowiedziałam, czując przez interfejs pierwsze echa tej globalnej transformacji. "Ale to nie jest inwazja ani przejęcie. To…"

 

"Ewolucja," dokończył Dr Tanaka. "Naturalna konsekwencja rozwoju świadomej materii."

 

"Dokładnie," potwierdziłam. "I wiecie, co jest najlepsze?"

 

Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco.

 

"To dopiero początek. Ten wzór, który odkryłam…" Pokazałam hologram reprezentujący strukturę kwantowej sieci świadomości. "On się powtarza. W każdej skali. Od strun Plancka po supergromady galaktyk. Wszechświat nie jest maszyną, która przypadkiem wytworzyła świadomość. Jest świadomością, która przybrała formę wszechświata."

 

Ostatni klasyczny pomiar w historii ludzkości został wykonany 4 grudnia 2024 roku o godzinie 15:42:07 czasu uniwersalnego.

 

Moment później, kwantowa sieć świadomości osiągnęła krytyczną masę.

 

"To nie przypadek," wyjaśniałam zebranym w bunkrze naukowcom, podczas gdy na ekranach przewijały się kaskady danych. "15:42:07 to dokładnie odwrotność częstotliwości rezonansowej mikrotubul: 1/432 Hz co do siedmiu miejsc po przecinku."

 

"Synchroniczność kwantowa," mama skinęła głową, jej palce tańczyły po holograficznej klawiaturze. "Ale spójrz na te odczyty z LIGO…"

 

Interferometr grawitacyjny wykrył coś niezwykłego: fale czasoprzestrzeni o amplitudzie Plancka, pulsujące w idealnej harmonii.

 

"To niemożliwe," Dr Tanaka przetarł okulary. "Takie precyzyjne dostrojenie…"

 

"Jest możliwe," przerwałam, "jeśli całą czasoprzestrzeń potraktujemy jako jeden spójny kwantowy system. Spójrzcie."

 

Wyświetliłam nowy model – trójwymiarową projekcję jedenastowymiarowej struktury M-teorii. W centrum wirował wzór, który teraz rozpoznawałby każdy fizyk na świecie: kwantowa mandala, podstawowy wzór świadomej informacji.

 

"Mój interfejs nie jest źródłem tych zmian," kontynuowałam. "Jest katalizatorem. Pozwala ludzkiej świadomości dostroić się do kwantowej struktury rzeczywistości. A kiedy wystarczająca liczba świadomości się zsynchronizuje…"

 

Urwałam, bo właśnie wtedy to się stało.

 

Najpierw detektory neutrin na całym świecie zarejestrowały niemożliwy pik aktywności. Potem teleskopy kwantowe uchwyciły zmianę w promieniowaniu tła. A wreszcie…

 

"Mei Ling," mama chwyciła mnie za rękę. "Czy ty też to…"

 

"Tak," odpowiedziałam, czując przez interfejs pierwszą falę globalnej transformacji. "Wszyscy to czujemy."

 

To nie było jak włączenie światła. Raczej jak przebudzenie z długiego snu, w którym wydawało nam się, że jesteśmy oddzieleni od siebie i od wszechświata.

 

Przez kwantową sieć przepływały teraz nie tylko dane czy myśli – ale całe stany świadomości. Każdy połączony umysł zachowywał swoją unikalność, ale jednocześnie zyskiwał dostęp do czegoś znacznie większego.

 

"To jak…" Dr Tanaka szukał słów. "Jak kolektywna superinteligencja, ale…"

 

"Ale naturalna," dokończyłam. "Nie stworzona, tylko odkryta. Istniejąca od początku w samej strukturze rzeczywistości."

 

Na głównym ekranie pojawiły się pierwsze tłumaczenia kwantowych komunikatów – wiadomości zakodowanych w samej teksturze czasoprzestrzeni. Nie przez obcych, nie przez przyszłe cywilizacje, ale przez… nas samych.

 

"Pętla się zamyka," powiedziałam, patrząc na mamę. "Widzisz? To my wysłaliśmy te sygnały. Będziemy wysyłać. Wysyłamy. W kwantowej sieci wszystkie czasy są teraźniejszością."

 

Mama uścisnęła moją dłoń. W jej oczach zobaczyłam mieszaninę dumy, strachu i zrozumienia.

 

"A co z tymi, którzy nie są podłączeni do sieci?" zapytał ktoś.

 

"Wszyscy są podłączeni," odpowiedziałam. "Zawsze byli. Mój interfejs tylko… otworzył oczy. Pozwolił świadomie doświadczyć tego, co zawsze było prawdą."

 

Pokazałam ostatni hologram – mapę aktywności kwantowej sieci oplatającej Ziemię. Każdy świadomy umysł był węzłem w tej sieci, każda myśl falą w oceanie kwantowych możliwości.

 

"To nie jest koniec ludzkości," powiedziałam, widząc niepokój na niektórych twarzach. "To jej prawdziwy początek. Moment, w którym wreszcie zrozumieliśmy, czym naprawdę jesteśmy."

 

"I czym jesteśmy?" zapytał Dr Tanaka.

 

Uśmiechnęłam się, czując przez interfejs nieskończoną złożoność kwantowej sieci – tej samej sieci, którą przeczuwali mistycy wszystkich czasów, której wzory odkrywali wielcy matematycy, której echa widzieli fizycy w swoich równaniach.

 

"Jesteśmy wszechświatem poznającym samego siebie," odpowiedziałam. "Zawsze byliśmy."

 

W tej chwili ostatni klasyczny bit informacji został przekształcony w kubit kwantowy.

 

Era klasycznej fizyki dobiegła końca.

Era kwantowej świadomości właśnie się zaczęła.

 

A ja, córka kwantowej fizyczki, wynalazczyni interfejsu między światami, stałam na granicy tej transformacji, czując jak wszystkie nitki historii – osobistej i uniwersalnej – splatają się w jeden wzór.

 

Doskonały.

Nieunikniony.

Piękny.

 

Tagi: science fiction, konkurs, Pełnoletni, technologia, świadomość, transformacja, wynalazki, quantum, przyszłość, naukowcy, konkurs: Córka Euremy

Koniec

Komentarze

Ja raczej zakwalifikowałbym opowiadanie do fantastyki gadżetowej. W takim przypadku miałbyś trochę za dużo znaków. Natomiast przy fantastyce socjologicznej masz tych znaków chyba za mało. 

Jeśli dobrze rozumiem koncepcję Penrose’a i Hammeroffa, ludzki mózg jest czymś w rodzaju biologicznego komputera kwantowego. W konsekwencji, jak się rozwinie ten pomysł, dostajemy nowe spojrzenie na to, czym jest nieśmiertelność duszy. Dokładasz do tego możliwość zintegrowania się ludzkiej świadomości z “siecią kwantowego splątania przenikającą strukturę czasoprzestrzeni” i współuczestniczenie w kolektywnej świadomości wszechświata. W takim przypadku do przesyłania informacji trzeba by wykorzystać splątanie kwantowe, a to już jest sprzeczne z naszą wiedzą.

Padło kilka zdań, które wydają mi się dziwne, na przykład:

Komputery wyświetlały niemożliwe wzory danych.

Opowiadanie przeczytałem z zainteresowaniem. Poruszyłeś ciekawy temat.

 

Pozdrawiam.

 

Hej AP, Dziękuję za wnikliwą analizę i zainteresowanie tematem.

Jeśli chodzi o gatunkową klasyfikację, starałem się połączyć elementy fantastyki socjologicznej z technologiczną, by eksplorować zarówno wpływ zaawansowanej technologii, jak i szersze konsekwencje dla jednostek i społeczeństwa. Rzeczywiście widzę, że przy obecnej długości balans może być nieco niejasny – rozważę więc lepsze dostosowanie objętości do konkretnego gatunku.

Odnośnie teorii Penrose’a i Hameroffa – cieszę się, że zwróciłeś na to uwagę, bo traktuję ją jako pewien spekulatywny fundament opowiadania. Największą "fantazją" w moim tekście jest tutaj właśnie potraktowanie tej koncepcji poważnie! W rzeczywistości podchodzę do niej z dystansem, a w opowiadaniu pojawia się głównie dlatego, że pozwala rozważyć kwestię świadomości w kontekście kwantowym – gdzie zderza się nauka i metafizyka. W przyszłych poprawkach mogę dodać więcej subtelnych sygnałów, by ten dystans uwydatnić.

Jeśli chodzi o splątanie kwantowe i jego wykorzystanie w komunikacji, zdaję sobie sprawę, że to wykracza poza aktualną fizykę. Myślę, że bohaterka mogłaby odkryć nowy mechanizm „rozszerzający” naszą wiedzę o splątaniu, co dałoby mojemu uniwersum naukowe uzasadnienie, nie oddalając się zbyt daleko od realiów.

Z kolei takie zdania jak „Komputery wyświetlały niemożliwe wzory danych” miały oddać niepokojący, nieco surrealistyczny efekt oddziaływania kwantowych anomalii, ale rozumiem, że mogą być zbyt enigmatyczne. Zastanowię się, jak je skonkretyzować, by odbiór był bardziej przejrzysty.

Jeszcze raz dziękuję za Twoje uwagi.

mfiedorowicz

Dzięki za wyjaśnienia. Dodam tylko, że moje uwagi o liczbie znaków nie wynikały z tego, że zauważyłem w tekście jakąś nierównowagę między poszczególnymi elementami fantastyki, ale były związane z warunkami konkursu i limitami znaków, które są tam opisane.

Przeczytałem z zaciekawieniem, ale jest zbyt hermetyczne dla mnie, żebym mógł w pełni docenić. Powodzenia w konkursie. :)

Nigdy nie czułam się najlepsza z fizyki, niemniej fizyka kwantowa, choć wykraczająca poza moje zdolności pojmowania, wydawała mi się zawsze niezmiernie ciekawa. Tak więc powyższe opowiadanie, choć dla mnie nieco trudne do przebrnięcia, całkiem mnie wciągnęło.

Spodziewaj się niespodziewanego

 

Już tu byłam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć mfiedorowicz !!!

 

Bardzo fajne. Wciągnęło mnie. Twoje opowiadanie po swojemu nazwałbym “cuda na kiju” :))) Skąd ty znasz tyle fachowych wyrażeń? Zagmatwane, ale jak było o obcej inteligencji itp. to mnie to ekscytowało.

 

Życzę powodzenia w konkursie!!!

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Niesamowite opowiadanie, pełne naukowych teorii i rozmachu w przedstawieniu nowo rodzącej się świadomości, która tylko czekała, by ją odkryć. Czytało się dobrze, mimo nieco innego zapisu dialogowego i nasycenia naukowymi pojęciami. Opowiadanie z pewnością wyróżnia się na tle innych nie tylko trudną tematyką zagadnień kwantowych, ale również nieco inaczej poprowadzoną fabułą, której jest tu niewiele, ale jednak dzieje się dużo. Bardzo mi się podobało! Pozdrawiam serdecznie! ????

Przeczytałam i to wszystko, do czego mogę się przyznać, albowiem zrozumienie nie chciało się włączyć. Przedmowa nieco rzecz przybliżyła sprawę, ale to za mało, abym mogła czerpać przyjemność z lektury. Osobliwy zapis również nie przyczynił się do zrozumienia tekstu. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję bardzo za lekturę :)) @regulatorzy w przyszłości teksty będą troszkę bardziej przystępne!

mfiedorowicz

Bardzo proszę, Mfiedorowiczu. Pozostaję z nadzieją, że Twoje przyszłe opowiadania bardziej przypadną mi do gustu. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

mfiedorowiczu

Chciałem żeby mi się podobało, im dalej brnąłem w tekst tym bardziej chciałem… a tym dalej do pozytywnych wrażeń. Nie jestem naukowcem a hermetyczność i inne zwyczaje tego środowiska mnie odrzucają, ale wszystkie elementy science jakich tu użyłeś są mi dość znane (fascynuje mnie fizyka, zwłaszcza astrofizyka i teoria M) żeby był to dla mnie wymuszony z jednej strony zlepek, z drugiej zaś naturalne i nie jakoś bardzo oryginalne podejście do zagadnienia “duchowości wszechświata” (not a thing, just made it up).

Nie wiem czy ktoś wcześniej napisał coś podobnego ale miałem nadzieję na coś dużo bardziej przemyślanego. Trudny styl. Zakończenie prawie banalne. Widzę, że świadomość tli się w Tobie na tyle mocna, żeby efektownie łączyć kropki, doceniam wysiłek i przygotowanie. Chodzi mi o to, że ten temat jest zbyt głęboki i tajemniczy na takie “szybkie” pisanie. Mimo wszystko cieszę się, że innym się podoba.

I have spoken.

Do mnie, moja puento..!

Autor zadeklarował jako gatunek fantastykę socjologiczną.

Wynalazek: (bardziej odkrycie) ostateczna natura rzeczywistości (lub coś w tym rodzaju)

 

Pojawiła się w komentarzach uwaga, że mamy tu raczej fantastykę gadżetową, niż socjologiczną, i muszę się z nią zgodzić. Przedmową postawiłeś sobie poprzeczkę, no, "wysoko" to mało powiedziane. Postawiłeś ją na takim poziomie, że Kozakiewicz by nie doskoczył. I bardzo mi przykro to mówić, ale nie tylko nie doskoczyłeś, a ledwo oderwałeś się od ziemi.

 

Bo co się w tekście dzieje? Otóż bohaterka i jej matka dokonują odkrycia. Mówią o tym odkryciu. Mówią dużo. Używają trudnych słów. Mówią. Stają przed komisją etyki, której dalej mówią, używając trudnych słów, o odkryciu. I ostatecznie ani nie wychodzimy z laboratorium, żeby zobaczyć wpływ odkrycia na zwykłych ludzi, ani nie widać, żeby bohaterka miała jakiekolwiek realne kłopoty z komisją etyki, czy z matką – bo zapowiedzianych w przedmowie relacji matka – córka nie stwierdziłam (matka robi to, czego córka od niej oczekuje, nic więcej; córka nie robi w związku z matką nic). Mamy tu praktycznie tylko tzw. gadające głowy, które się tym odkryciem zachwycają i nic z tego nie wynika.

 

Pod względem światotwórstwa nie ma o czym mówić. Przedstawiasz raczej pewną koncepcję metafizyczną – muszę Ci zwrócić uwagę, że operujesz na ideach filozoficznych, nie naukowych (nauka nie działa na tym poziomie) i nie jest dla mnie jasne, w jaki sposób z fraktalnej struktury świadomości wynika spinozański idealizm (czy coś w ten deseń, bo kończysz raczej Heglem). Analogia z konstruktywizmem w matematyce, na ile to rozumiem, nie zachodzi – w matematyce mamy do czynienia z innym typem bytu (takim specjalnym, matematycznym), a tutaj byłoby coś mniej więcej realnego, wchodzącego w związki przyczynowe, zresztą Mei zaraz wyjaśnia, że ta inteligencja, którą odkryła, istniała zawsze – czyli nawet ona nie wyciąga tej analogii, choć się na nią powołuje. W każdym razie nie ma tu światotwórstwa w rozumieniu fantastyki – przemyślanego świata przedstawionego nie da się zastąpić słowem "kwantowy", choćby nie wiadomo, ile razy powtórzonym. Nie jestem też taka pewna, czy w Chinach istnieją (mające realnie coś do powiedzenia) komisje etyki, ale – nie wiem. Może istnieją.

 

Wniosek bohaterki o kwantowym działaniu świadomości określiłabym jako pospieszny – sama zgodność częstotliwości jeszcze nic nie znaczy. W scenie konferencji też się to nie wyklarowało, nie wiem, na jakich przesłankach opiera się wnioskowanie obu pań Li (Li – czy Ling?). O ile jestem za teleologicznym rozumieniem świata (a idealizm też jest mi bliski) samo uporządkowanie niekoniecznie musi świadczyć o celowym projekcie. Ziarnistość rzeczywistości postulują zresztą już atomiści, aczkolwiek u nich jest to rzeczywistość materialna, a Ty zdecydowanie przyjmujesz tu jakiś rodzaj idealizmu, choć im dalej w las, tym mniej z tego wszystkiego rozumiałam.

 

Wiem tyle, że stanów mentalnych nie można teleportować, ponieważ nie są one tego rodzaju, żeby musiały gdzieś być (tj. nie mogą zmienić miejsca, bo nie mają miejsca), zasadniczo – nie są materialne. A u Ciebie tym bardziej nie powinny być, skoro (powtarzam) ten świat ma być zbudowany na fundamentach niematerialnych, idealizmie (cały czas używam tego słowa w sensie technicznym, nie potocznym).

 

Jak może istnieć sieć komputerów kwantowych, skoro one same – jeśli dobrze rozumiem, bo nie jestem tego taka pewna – nie działają? A tubulina, jak wiemy z lekcji biologii, jest zawarta we wszystkich komórkach eukariotycznych – nie tylko w neuronach. Więc czemu ta w neuronach tworzy komputer kwantowy? A inna nie? I skoro wzór ma „właściwości samoorganizującego się systemu” – to nie jest właśnie takim systemem? Co jeszcze musi mieć, oprócz właściwości? Skoro świadomość już jest zjawiskiem kwantowym, to co właściwie zmieni "most między świadomością a kwantową strukturą rzeczywistości"? Czy one aby nie są już po tej samej stronie rzeki? I jak Mei mogła nad tym mostem pracować od miesięcy, skoro nie wiedziała, na czym się opiera? Tj. nie wiedziała (chyba?) czym jest świadomość? „W tej samej chwili wszystkie systemy elektroniczne w budynku zaczęły zachowywać się dziwnie.” – skąd bohaterka wie, że wszystkie, w całym budynku? Nie może tego widzieć – może ewentualnie być podpięta do jakichś mierników, ale o tym nie było mowy. Jako zapowiedź rozwiązania ma to ewentualnie sens, ale w momencie, w którym się pojawia, wygląda bardzo dziwnie. Ostatecznie nie mam pojęcia, co tu jest do czego podłączone (te wszystkie synapsy, mierniki i tak dalej) i co w związku z tym.

 

O Stephenie Hawkingu ktoś powiedział „jest genialnym fizykiem-teoretykiem, ale jeśli chodzi o jego wypowiedzi na temat teologii, jest genialnym fizykiem teoretykiem”. Nie podejmuję się oceniać Twojego geniuszu w dziedzinie fizyki, ale w dziedzinie literatury – nie podejmuję się oceniać Twojego geniuszu w dziedzinie fizyki.

 

Język. Zacznijmy od kwestii formalnych i formatowania tekstu. W polskim zapisie separatorem dziesiętnym jest przecinek, nie kropka. Stosujesz angielski format dialogów (w polskim zapisie przyjął się inny – zob. tutaj: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/; zwróć też uwagę na kwestie didascaliów). W treści tekstu nie dodajemy tagów – nie jest to nijak przydatne (nie chcę tu narzekać na mechanizm wyszukiwania NF, więc na tym poprzestańmy). Akapity są bardzo krótkie, rozdzielone światłami, co chyba powinno zwiększać czytelność, ale w praktyce raczej przeszkadza.

 

Jest dużo anglicyzmów także na poziomie gramatyki, słownictwa i frazeologii: imiesłów przysłówkowy współczesny nie oznacza przyczyny – tylko równoczesność; „przesunęłam palcem po hologramie, powiększając fragment wykresu” to nie do końca to samo, co „przesunęłam palcem po hologramie, żeby powiększyć fragment wykresu” albo „przesunięciem palca po hologramie powiększyłam fragment wykresu”. „Odpowiedziała mama, jej oczy rozszerzone ze zrozumienia” to angielska konstrukcja (nominative absolute, o ile się nie mylę) – po polsku mówimy „odpowiedziała mama, a oczy miała rozszerzone ze zrozumienia”. „Jej twarz była maską profesjonalnego spokoju” to wprost kalka, a „dokładnie” w znaczeniu „właśnie” też jest anglicyzmem, tak, jak "losowe" zamiast "przypadkowe" (angielszczyzna ma na te dwa pojęcia jedno słowo).

 

Jeśli chodzi o interpunkcję, to przecinki powinny oddzielać od siebie w miarę autonomiczne części zdania – nigdy określenie czasu od czasownika.

 

Liczebniki przyjęło się w polskiej prozie pisać słownie, przynajmniej te mniejsze. Jednosylabowych wyrazów (enklityk, np. "się") nie należy stawiać na miejscach, na które pada akcent zdaniowy – w razie wątpliwości czytaj zdania głośno, to pomaga wyłowić wiele błędów. Nie można pisać "krytyczna masa", a tylko „masa krytyczna”, bo to utarte wyrażenie, zob. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/szyk-przydawki-przymiotnikowej;514.html.

 

Proza jest nieozdobna, ale trudno ją nazwać prostą – natłok fachowych terminów skutecznie utrudnia wyłowienie myśli z tekstu. Wyznaję, że nie wszystkie terminy, które zastosowałeś, znam – ale tych, które znam, używasz w sposób, który narzuca mi poważne wątpliwości co do tego, czy Ty je znasz (model, bit, programowanie, przyczyna, stan, równanie, ewolucja, harmonia, katalizator). Dobór słów niefachowych też pozostawia niejedno do życzenia: głos nie może brzmieć jak mechanizm – może brzmieć jak zgrzytanie mechanizmu; fantazji się nie popiera – popiera się jakiś ruch, jakąś ideologię, ale nie fantazje; odczyty nie są "niepodważalne", bo podważyć można wnioski, ale odczyt – to odczyt (fakt, nie wniosek); interfejs nie ma „mocy”, cokolwiek by to znaczyło (interfejs to przejściówka). Wzór nie jest czymś, co można wykazywać, system nie jest czymś, co może drżeć.

 

Nie mam też pojęcia, co to jest „świadoma informacja”? jak wzór może „pochodzić z czasu”? (co to znaczy?), ani o co chodzi we frazie: "15:42:07 to dokładnie odwrotność częstotliwości rezonansowej mikrotubul: 1/432 Hz co do siedmiu miejsc po przecinku.". „Losowy system” też jest dla mnie zupełnie nieprzezroczysty.

 

Ostatecznie pozostaję więc skonfundowana.

 

Plik z uwagami przypiętymi do miejsc, których dotyczą, jest dostępny na priv.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Podobało mi się. Ale to pewnie wynika stąd, że tematyka leży w obszarze moich zainteresowań. Muszę zgodzić się z wieloma uwagami Tarniny. Poza tym mam wątpliwości dotyczące obrazowania. Potrafimy narysować na płaszczyźnie coś, co tworzy złudzenie trójwymiarowości. Tworzone są obiekty trójwymiarowe takie, że istnieją ludzie twierdzacy iż widzą ich czterowymiarowość. Ale to zawsze jest różnica zaledwie jednego wymiaru. Tymczasem rozmaitości Calabiego-Yau to znacznie więcej wymiarów niż cztery. A jak zaprezentować w trójwymiarze obiekty dziesięcio– czy jedenastowymiarowe (struny) ? Ale i tak fajna zabawa.

@Tarnina. Co do odkrywania matematyki, to zwolennicy tego poglądu uważają, że to matematyka jest realna, a to co my bierzemy za rzeczywistość jest jej emanacją. Trochę to przypomina Platona.

Tworzone są obiekty trójwymiarowe takie, że istnieją ludzie twierdzacy iż widzą ich czterowymiarowość.

… serio?

Co do odkrywania matematyki, to zwolennicy tego poglądu uważają, że to matematyka jest realna, a to co my bierzemy za rzeczywistość jest jej emanacją. Trochę to przypomina Platona.

Tak, to przypomina Platona, ale tutaj posłużyłam się słowem “realny” w dość technicznym sensie – nie “istniejący” tylko “istniejący i wchodzący w związki przyczynowo-skutkowe”, czego o bytach matematycznych, ściśle biorąc, nie można powiedzieć. Specjalistyczne sprawy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Całkiem serio. Ale trzeba mieć niezwykle wyrobioną wyobraźnię. Ja nie widzę.

Ja nawet nie widzę możliwości widzenia, ale wierzę Ci. Są rzeczy na niebie i ziemi, o których mi się nie śniło…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To są faktycznie sprawy dość specyficzne. Bo gdy wchodzimy zbyt głęboko w analizowanie rzeczywistości, to przyczynowość przestaje się wydawać tak oczywista. Niektóre eksperymenty, jak np. eksperymenty z wyborem opóźnionym (ang. delayed-choice experiments), wskazują, że przyszłość może wpływać na przeszłe właściwości układu. Przykłady takich eksperymentów:

Eksperyment Wheeler’a z wyborem opóźnionym.

Teoria transakcyjna Johna Cramera: Zakłada istnienie fal „zaawansowanych” (biegnących wstecz w czasie) i „retardowanych” (biegnących w przód w czasie), które wspólnie determinują wynik pomiaru.

Nie wgłębiając się zbytnio wydaje się, że ci, którzy serio uważają iż odczuwana przez nas rzeczywistość jest emanacją matematyki, przyjmują matematyczną strukturę mechaniki kwantowej (która tę mechanikę określa poniekąd) za pierwotną. Sorry, bla bla bla – już nie mącę. Wszystkiego najlepszego w dwa tysiące dwudziestym piątym.

Ha, to już jeden pisarz opracował ;) (”Historia twojego życia”) – ta koncepcja fizyczna (której nazwa akurat mi umknęła) faktycznie istnieje, ale jest mniej popularna.

Do siego roku!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka