- Opowiadanie: NaNa - Polowanie na dusze

Polowanie na dusze

We­dług mnie wy­szła z tego fan­ta­sty­ka so­cjo­lo­gicz­na, ale nie uwa­żam, żebym się  jakoś szcze­gól­nie znała :)

 

Za moż­li­we (i cał­kiem praw­do­po­dob­ne) nie­do­cią­gnię­cia z góry prze­pra­szam - z przy­czyn tech­nicz­nych pu­bli­ka­cja od­by­ła się przy uży­ciu te­le­fo­nu, a to nie naj­od­po­wied­niej­sze urzą­dze­nie do tego ro­dza­ju czyn­no­ści...

 

Dwa słowa od­no­śnie za­koń­cze­nia: cza­sem le­piej zo­sta­wić pewne rze­czy nie­do­po­wie­dzia­ne. Jeśli jed­nak by­ły­by ja­kieś wąt­pli­wo­ści, je­stem do dys­po­zy­cji, chęt­nie po­dy­sku­tu­ję :)

 

Mi­łe­go czy­ta­nia!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Polowanie na dusze

Uni­wer­sy­tet Sta­no­wy, 8 lipca

Drzwi za­trza­snę­ły się z hu­kiem. Lydia spoj­rza­ła bez więk­sze­go za­in­te­re­so­wa­nia na stu­den­ta, który wła­śnie wszedł do auli. Chło­pak mach­nął ręką prze­pra­sza­ją­co, czer­wie­niąc się po czub­ki od­sta­ją­cych uszu i po­pę­dził po scho­dach w górę, by zająć miej­sce w ostat­nim rzę­dzie.

Ko­bie­ta po­wio­dła nie­prze­nik­nio­nym wzro­kiem po ja­snych twa­rzach, w my­ślach ma­chi­nal­nie sza­cu­jąc licz­bę obec­nych na sali. W po­wie­trzu nie­mal da­wa­ło się wy­czuć na­pię­cie. Mło­dzi lu­dzie w sku­pie­niu cze­ka­li na pierw­sze słowa pani pro­fe­sor, o któ­rej do­ko­na­niach sły­szał chyba każdy, lecz mało kto miał szan­sę uczest­ni­czyć w pro­wa­dzo­nych przez nią go­ścin­nie wy­kła­dach.

Ode­tchnę­ła kilka razy głę­bo­ko, by jej głos za­brzmiał czy­sto i do­no­śnie.

– Chyba je­ste­śmy już w kom­ple­cie. Witam was ser­decz­nie. Bar­dzo się cie­szę, że mimo trwa­ją­cej prze­rwy wa­ka­cyj­nej tak wielu z was zde­cy­do­wa­ło się za­in­we­sto­wać swój czas w dal­szą edu­ka­cję. Nie ukry­wam, że moi ko­le­dzy z in­sty­tu­tu wiążą z tymi za­ję­cia­mi wiel­kie na­dzie­je. – Spoj­rza­ła na słu­cha­czy znad ko­cich oku­la­rów o szyl­kre­to­wych opraw­kach. – Liczą, że moja obec­ność zwabi w nasze sze­re­gi młode głowy ze świe­ży­mi po­my­sła­mi. A rąk do pracy nad na­szym prze­ło­mo­wym pro­jek­tem nigdy za wiele.

Na jej twa­rzy roz­kwitł uśmiech prze­bo­jo­wej ciot­ki – do­bro­tli­wej, a jed­nak ma­ją­cej swoje za usza­mi. Kilka osób z pierw­szych rzę­dów od­po­wie­dzia­ło na niego, z za­pa­łem ki­wa­jąc gło­wa­mi.

Tym­cza­sem ciem­ny ekran za jej ple­ca­mi roz­ja­śnił pro­sty biały napis:

WY­KŁAD 1: CZYM JEST DUSZA?

– Za­cznij­my od krót­kie­go wpro­wa­dze­nia. Czym wła­ści­wie jest dusza?

Już w daw­nych cza­sach wiele re­li­gii uzna­wa­ło ist­nie­nie duszy – cze­goś nie­na­ma­cal­ne­go i nie­mie­rzal­ne­go, nie­ro­ze­rwal­nie zwią­za­ne­go z czło­wie­kiem i od­róż­nia­ją­ce­go go od zwie­rząt jako istot uzna­wa­nych za niż­sze. Dzi­siaj mamy na­uko­we do­wo­dy na to, że dusza nie jest osob­nym bytem, lecz in­te­gral­ną czę­ścią ży­we­go or­ga­ni­zmu. Jest ści­śle zwią­za­na z pro­ce­sa­mi ży­cio­wy­mi, a gdy te usta­ją, po­łą­cze­nie zo­sta­je prze­rwa­ne.

Do tej pory nie udało się usta­lić, co osta­tecz­nie dzie­je się z du­sza­mi po śmier­ci. Wiemy jed­nak, że część z nich – uwa­ża­my, że dusze ludzi, któ­rzy po­zo­sta­wi­li po sobie ja­kieś nie­roz­wią­za­ne kwe­stie, a także te, które nie po­go­dzi­ły się ze śmier­cią or­ga­ni­zmu – tra­fia do miej­sca, które na­zy­wa­my Za­świa­tem. Jest to ukry­ty wy­miar zna­ne­go nam świa­ta, do któ­re­go więk­szość z nas nie ma do­stę­pu. Dusze krążą mię­dzy nami, jed­nak – poza od­osob­nio­ny­mi przy­pad­ka­mi wy­bit­nie wraż­li­wych jed­no­stek – nie wi­dzi­my ich, nie wy­czu­wa­my ich obec­no­ści ani nie je­ste­śmy w sta­nie się z nimi ko­mu­ni­ko­wać.

Jak być może wie­cie, już bli­sko dwa­dzie­ścia lat temu pro­fe­sor Brian Ho­ward opra­co­wał pierw­szy sys­tem prze­chwy­tu­ją­cy, na któ­rym ba­zo­wa­li­śmy, kon­stru­ując apa­ra­ty, ro­bo­czo na­zy­wa­ne ła­pa­cza­mi dusz. Od tej pory nasz ze­spół po­chła­nia szu­ka­nie roz­wią­zań, które po­sze­rzą za­sto­so­wa­nie tych urzą­dzeń i po­zwo­lą wy­ko­rzy­stać je w prak­ty­ce…

 

***

 

– Pani pro­fe­sor, mogę zająć chwi­lę?

Lydia przyj­rza­ła się drob­nej dziew­czy­nie, która ją za­gad­nę­ła. Gład­ka, nieco dzie­cin­na twarz o du­żych sza­rych oczach, ze­bra­ne w nie­sfor­ną kitkę jasne włosy i nie­śmia­ły uśmiech wy­glą­da­ły zna­jo­mo.

– Tak? – Zdaw­ko­we py­ta­nie za­brzmia­ło nieco ob­ce­so­wo, jed­nak po nie­mal go­dzin­nym mo­no­lo­gu i od­po­wie­dze­niu na jakiś ty­siąc pytań ko­bie­ta nie miała już ocho­ty silić się na prze­sad­ną życz­li­wość.

– Byłam w in­sty­tu­cie na pół­rocz­nym stażu. Bra­łam udział w zbie­ra­niu i ana­li­zie po­rów­naw­czej po­mia­rów, zresz­tą póź­niej na­pi­sa­łam z tego pracę ma­gi­ster­ską…

– Jak się na­zy­wasz?

– Ali­cia May.

Lydia ski­nę­ła głową. Pa­mię­ta­ła tę pracę – jedną z nie­wie­lu, które zgo­dzi­ła się zre­cen­zo­wać oso­bi­ście. Jej au­tor­ka miała głowę na karku i prze­ja­wia­ła duży po­ten­cjał.

– W czym mogę ci pomóc, Ali­cio?

– Prze­pra­szam, że tak bez­po­śred­nio, ale chcia­ła­bym kon­ty­nu­ować pracę w in­sty­tu­cie. Nie ukry­wam, że marzy mi się zro­bie­nie dok­to­ra­tu pod pani czuj­nym okiem. Jed­nak przede wszyst­kim chcia­ła­bym zro­bić coś do­bre­go dla tych bied­nych ludzi.

– Kogo masz na od­dzia­le?

Dziew­czy­na uśmiech­nę­ła się smut­no.

– Je­stem sama jak palec. Po pro­stu wi­dzia­łam za dużo ludz­kiej nie­do­li, żeby przejść obok tego obo­jęt­nie. Pragę pomóc.

Lydia się nie za­sta­na­wia­ła. Mogła w nie­skoń­czo­ność roz­wa­żać ar­gu­men­ty za i prze­ciw przy­ję­ciu Ali­cii, lecz nie miała na to czasu. Ani ocho­ty. Pa­mię­ta­ła zresz­tą, jak war­to­ścio­we były ob­li­cze­nia, ana­li­zy i spo­strze­że­nia za­war­te w jej pracy. Część z nich – za zgodą au­tor­ki, udzie­lo­ną w krót­kiej przed­mo­wie – po lek­kiej mo­dy­fi­ka­cji za­im­ple­men­to­wa­li do pro­gra­mu.

Mu­sia­ła je­dy­nie spraw­dzić, jak dziew­czy­na po­ra­dzi sobie z pre­sją.

– Temat ko­lej­ne­go wy­kła­du do­ty­czy badań. Przy­go­tuj się. Mo­żesz wy­ko­rzy­stać swoją pracę.

 

In­sty­tut Me­ta­fi­zy­ki Sto­so­wa­nej, 3 li­sto­pa­da

– Jak idzie?

Lydia rzu­ci­ła okiem na wy­świe­tlacz. In­ter­pre­ta­cja po­mia­rów do­ko­na­nych przez czuj­nik gę­sto­ści sta­no­wi­ła bar­dzo zło­żo­ny pro­ces i wy­ma­ga­ła sporo czasu. Do­świad­cze­nie pod­po­wia­da­ło jej jed­nak, że przy obec­nych pa­ra­me­trach w sali ba­daw­czej numer sie­dem wskaź­nik wy­nie­sie mię­dzy sie­dem a dzie­więć. To by się zga­dza­ło z ocze­ki­wa­nym sta­nem fak­tycz­nym.

– Jesz­cze chwi­la… – Tech­nik do­ko­nał ostat­nich ko­rekt. – Mamy to, pani pro­fe­sor!

Ko­bie­ta po­kle­pa­ła mło­de­go chło­pa­ka po ple­cach. Sze­reg cyfr wy­świe­tla­nych teraz na mo­ni­to­rze po­twier­dził jej przy­pusz­cze­nia.

– Po­tra­fi­my już okre­ślić, jak się prze­miesz­cza­ją?

– Po­trze­bu­je­my ze­brać jesz­cze wię­cej da­nych do ana­li­zy. Ale mamy już opra­co­wa­ne wstęp­ne sche­ma­ty.

Ski­nę­ła głową. Nie mogła ocze­ki­wać wy­ni­ków z dnia na dzień. I tak po­czy­ni­li już znacz­ne po­stę­py. Jesz­cze tro­chę i pro­jekt za­cznie na­bie­rać re­al­nych kształ­tów.

 

***

 

Za­trza­snę­ła drzwi i chwiej­nie po­de­szła do swo­je­go sta­no­wi­ska. Pa­da­jąc bez sił na ob­ro­to­wy fotel, za­ha­czy­ła o prze­no­śną kon­so­le­tę, nie­mal strą­ca­jąc cenny sprzęt na pod­ło­gę. Pod­pie­ra­jąc łok­cie na bla­cie, unio­sła dło­nie na wy­so­kość twa­rzy i przez chwi­lę z krzy­wym uśmie­chem ob­ser­wo­wa­ła ich wy­raź­ne drże­nie.

– Wy­glą­dasz na prze­mę­czo­ną, Lydio. – Wzdry­gnę­ła się na dźwięk głosu do­bie­ga­ją­ce­go od są­sied­nie­go biur­ka. – Za dużo pra­cu­jesz.

– Daj spo­kój, Ali­cio. Nie je­steś moją asy­stent­ką oso­bi­stą po to, żeby spraw­dzać, ile spa­łam i czy do­star­czy­łam or­ga­ni­zmo­wi wy­star­cza­ją­co dużo ka­lo­rii. Mamy bar­dzo ważne za­da­nie do wy­ko­na­nia.

– Co może oka­zać się znacz­nie trud­niej­sze, jeśli pad­niesz nam tu z wy­czer­pa­nia.

– Za to bę­dzie ła­twiej­sze, kiedy prze­sta­niesz za­wra­cać mi głowę bła­host­ka­mi nie­war­ty­mi uwagi. – Lydia po­sła­ła dziew­czy­nie spoj­rze­nie znad oku­la­rów. – Dość tych po­ga­du­szek. Idź skon­tro­lo­wać salę je­de­na­stą. Tech­nik znów zgła­szał ja­kieś ano­ma­lie.

 

Uni­wer­sy­tet Sta­no­wy, 15 lipca

– Dzi­siej­sze za­ję­cia po­pro­wa­dzi wasza ko­le­żan­ka, która jakiś czas temu uczest­ni­czy­ła w pro­wa­dze­niu badań. Ali­cio, pro­szę.

Lydia za­ję­ła jedno z wol­nych miejsc w pierw­szym rzę­dzie i spoj­rza­ła wy­cze­ku­ją­co. Dziew­czy­na krót­ko ski­nę­ła głową i uru­cho­mi­ła ekran za sobą.

WY­KŁAD 2: ANA­LI­ZA STA­NÓW DUSZY W OD­NIE­SIE­NIU DO ŚMIER­CI OR­GA­NI­ZMU, ŚMIER­CI KLI­NICZ­NEJ I ŚPIĄCZ­KI

– Jak już pro­fe­sor Spro­ut wspo­mi­na­ła na po­przed­nim wy­kła­dzie, ponad de­ka­dę temu opra­co­wa­no pro­to­typ tak zwa­ne­go „ła­pa­cza dusz”. Pro­jekt był o tyle prze­ło­mo­wy, że po­zwa­lał nie­ja­ko na wy­rwa­nie duszy z Za­świa­ta i umiesz­cze­nie jej w od­po­wied­nio do­sto­so­wa­nym no­śni­ku, w kon­tro­lo­wa­nych, ści­śle okre­ślo­nych wa­run­kach. Po­ja­wił się jed­nak po­waż­ny pro­blem – urzą­dze­nie dzia­ła­ło w spo­sób lo­so­wy. Jego opro­gra­mo­wa­nie nie prze­wi­dy­wa­ło moż­li­wo­ści na­sta­wie­nia ja­kich­kol­wiek pa­ra­me­trów umoż­li­wia­ją­cych prze­chwy­ce­nie kon­kret­nej duszy. Ko­lej­nym celem stało się więc wy­pra­co­wa­nie me­to­dy na iden­ty­fi­ka­cję dusz.

Ponad de­ka­dę temu In­sty­tut Me­ta­fi­zy­ki Sto­so­wa­nej pod kie­row­nic­twem pani pro­fe­sor wdro­żył pio­nier­ski pro­gram ana­li­zy sta­nów duszy, ma­ją­cy uła­twić to za­da­nie. Pierw­szym eta­pem było zbie­ra­nie da­nych z sali śmier­ci. Przez lata setki na­ukow­ców, sta­ży­stów i wo­lon­ta­riu­szy przy po­mo­cy czyt­ni­ków wy­po­sa­żo­nych we wszel­kie moż­li­we czuj­ni­ki do­ko­ny­wa­ło po­mia­rów pa­cjen­tów w chwi­li śmier­ci. Na wagę złota było rów­nież za­le­d­wie kil­ka­dzie­siąt od­no­to­wa­nych w tym cza­sie przy­pad­ków tak zwa­nej „śmier­ci kli­nicz­nej”.

Ana­li­za od­czy­tów po­zwo­li­ła na wstęp­ne usta­le­nie, co łączy duszę z cia­łem. Jak wi­dzi­cie na sche­ma­cie, po­łą­cze­nia zbie­ga­ją się z naj­waż­niej­szy­mi ośrod­ka­mi w ciele, ta­ki­mi jak serce, płuca czy ośrod­ko­wy układ ner­wo­wy. Ro­bo­czo na­zwa­no te po­łą­cze­nia me­ta-sy­nap­sa­mi. Wy­ka­za­no, że owe sy­nap­sy zo­sta­ją w spo­sób nie­od­wra­cal­ny prze­rwa­ne w mo­men­cie ob­umar­cia pnia mózgu. Co cie­ka­we, u pa­cjen­tów do­świad­cza­ją­cych śmier­ci kli­nicz­nej me­ta-sy­nap­sy cza­so­wo za­ni­ka­ją, by w sta­nie nie­na­ru­szo­nym od­no­wić się po przy­wró­ce­niu czyn­no­ści ży­cio­wych.

Ko­lej­nym na­tu­ral­nym eta­pem było zbie­ra­nie da­nych wśród pa­cjen­tów w sta­nie śpiącz­ki. Dla­cze­go? Otóż lata ana­liz wy­ka­za­ły, iż śpiącz­ka to nic in­ne­go jak sto­sun­ko­wo trwa­łe od­dzie­le­nie się duszy od ciała. Na­le­ży za­zna­czyć, że cho­dzi tu o ciało, które za­cho­wa­ło funk­cje ży­cio­we i przy­naj­mniej pod­sta­wo­wą ak­tyw­ność ukła­du ner­wo­we­go. U ludzi w śpiącz­ce me­ta-sy­nap­sy są wciąż obec­ne, jed­nak ule­ga­ją pew­ne­mu prze­kształ­ce­niu…

 

***

 

– Cał­kiem nie­źle ci po­szło.

Ali­cia uśmiech­nę­ła się zdaw­ko­wo, pa­ku­jąc skrom­ne no­tat­ki. Co praw­da była do­sko­na­le obe­zna­na w te­ma­cie, który przed­sta­wia­ła, nie bała się też wy­stą­pień pu­blicz­nych i nie zda­rza­ło jej się ze stre­su za­po­mi­nać ję­zy­ka w gębie. Chcia­ła jed­nak wy­glą­dać pro­fe­sjo­nal­nie. Ar­ku­sze – na które zer­ka­ła od czasu do czasu, ro­biąc pauzy w do­brze wy­kal­ku­lo­wa­nych mo­men­tach – słu­ży­ły jej ra­czej jako re­kwi­zyt.

– Po­pro­wa­dzisz też ko­lej­ny wy­kład. – Ski­nę­ła krót­ko głową. – A w po­nie­dzia­łek chcę cię wi­dzieć w in­sty­tu­cie. Punkt szó­sta, żebym zdą­ży­ła wpro­wa­dzić cię w obo­wiąz­ki, nim za­cznie­my zwy­kły dzień pracy. Jeśli się spóź­nisz, mo­żesz już nie przy­cho­dzić.

 

In­sty­tut Me­ta­fi­zy­ki Sto­so­wa­nej, 5 li­sto­pa­da

– Kto ją zna­lazł?

– Ali­cia May, jej asy­stent­ka. O tak wcze­snej porze nikt inny by się tam nie krę­cił.

Męż­czy­zna sap­nął krót­ko, dając wyraz iry­ta­cji z po­wo­du nie­istot­ne­go wtrę­tu. Ocze­ki­wał krót­kich, rze­czo­wych od­po­wie­dzi. Teraz, kiedy cały pro­gram sta­nął pod zna­kiem za­py­ta­nia, nie było czasu na luźne po­ga­węd­ki.

– Przy­ślij mi ją tutaj za pół go­dzi­ny. I zwo­łaj po­sie­dze­nie za­rzą­du w try­bie pil­nym.

 

***

 

Ciche pu­ka­nie wy­rwa­ło wszyst­kich z otę­pie­nia wy­wo­ła­ne­go przez naj­śwież­sze wia­do­mo­ści.

– Wejść!

Drzwi uchy­li­ły się i do sali kon­fe­ren­cyj­nej zde­cy­do­wa­nym kro­kiem we­szła drob­na dziew­czy­na. Włosy zwią­za­ne w kitkę pod­ska­ki­wa­ły nie­sfor­nie przy każ­dym po­ru­sze­niu, co nie li­co­wa­ło z po­wa­gą wy­ma­lo­wa­ną na twa­rzy.

– Usiądź. Ali­cia, tak? Po­dob­no to ty ją zna­la­złaś. – Zdaw­ko­we ski­nie­nie po­twier­dzi­ło to, co wszy­scy już wie­dzie­li. – Jak to wy­glą­da­ło?

– Po po­ran­nej od­pra­wie pro­fe­sor Spro­ut wy­sła­ła mnie po kawę, jak za­wsze o tej porze. Kiedy wró­ci­łam, na wpół le­ża­ła na fo­te­lu przy swoim sta­no­wi­sku. Nie było z nią kon­tak­tu.

– Nie za­uwa­ży­łaś nic wcze­śniej?

– Wy­glą­da­ła może na nieco prze­mę­czo­ną, ale ni­ko­go to spe­cjal­nie nie dzi­wi­ło. Od­da­wa­ła całe serce tej pracy, nie­mal stąd nie wy­cho­dzi­ła.

– Wszy­scy zda­je­my sobie spra­wę, że obec­nie dal­sze pro­wa­dze­nie pro­gra­mu stoi pod zna­kiem za­py­ta­nia. – Męż­czy­zna zwró­cił się do po­zo­sta­łych pię­cior­ga człon­ków za­rzą­du. – Lydia Spro­ut była nie tylko twa­rzą in­sty­tu­tu, ale też jego mó­zgiem. Nie cho­dzi już nawet o to, że bez niej mo­że­my stra­cić grant. Po pro­stu nie ma kto tego po­cią­gnąć dalej.

Dziew­czy­na od­chrząk­nę­ła, zwra­ca­jąc na sie­bie uwagę zgro­ma­dzo­nych.

– Z całym sza­cun­kiem… W ostat­nich mie­sią­cach ści­śle z nią współ­pra­co­wa­łam. Po­zna­łam jej spo­sób ro­zu­mo­wa­nia i dzia­ła­nia. Poza tym… – Ali­cia wzię­ła głę­bo­ki od­dech. – Być może wiem, jak na­wią­zać kon­takt.

 

***

 

– Jeff, po­trze­bu­ję two­jej po­mo­cy.

Kie­row­nik dzien­nej zmia­ny tech­ni­ków uśmiech­nął się sze­ro­ko. Uwiel­biał pra­co­wać z Ali­cią. Ta ślicz­na dziew­czy­na była znacz­nie przy­jem­niej­sza w oby­ciu niż Lydia, a przy tym rów­nie kon­kret­na.

– Zro­bię, co w mojej mocy. W czym rzecz?

– Mu­si­my nieco prze­kształ­cić głów­ną pra­cow­nię.

– Za­cze­kaj… Chcesz ją tam po­ło­żyć? Nie z in­ny­mi?

Ali­cia ski­nę­ła głową, po­sy­ła­jąc męż­czyź­nie za­kło­po­ta­ne spoj­rze­nie.

– Będę jej po­trze­bo­wać.

– Ale… Ty chcesz ją zła­pać, praw­da? Do­brze wiesz, że lo­ka­li­za­tor jest jesz­cze w fazie te­stów. To bę­dzie cho­ler­nie trud­ne.

– Musi za­dzia­łać. Chcę pod­jąć próbę kon­tak­tu.

– O czym ty mó­wisz?

– Jeśli uda się roz­sze­rzyć funk­cje pro­gra­ma­to­ra i pod­łą­czyć mój trans­la­tor do ła­pa­cza, bę­dzie­my mogli się z nią po­ro­zu­mieć.

– Jaki trans­la­tor? Od dawna nad nim pra­cu­jesz? Pro­fe­sor Spro­ut w ogóle miała o tym po­ję­cie?

Ali­cia nie­znacz­nie wzru­szy­ła ra­mio­na­mi.

– Na­praw­dę jej po­trze­bu­je­my, Jeff. Bez Lydii mogą za­wie­sić pro­gram. To, co ro­bi­my, jest zbyt ważne, żeby do tego do­pu­ścić.

 

Uni­wer­sy­tet Sta­no­wy, 22 lipca

WY­KŁAD 3: PO­LO­WA­NIE NA DUSZE

Ali­cia po­wio­dła wzro­kiem po sali. Wśród stu­den­tów roz­le­gły się pod­nie­co­ne szme­ry, gdy slajd ty­tu­ło­wy roz­ja­śnił ekran za jej ple­ca­mi. Szyb­ko jed­nak za­pa­dła pełna wy­cze­ki­wa­nia cisza.

– Dla­cze­go w ogóle roz­ma­wia­my o iden­ty­fi­ka­cji i „ła­pa­niu” dusz?

Jak wam za­pew­ne wia­do­mo, na całym świe­cie od wielu lat ob­ser­wu­je się zwięk­szo­ną za­pa­dal­ność w śpiącz­kę. Ana­li­zy nie wy­ka­zu­ją związ­ku tej przy­pa­dło­ści z wie­kiem, rasą, cho­ro­ba­mi prze­wle­kły­mi ani prze­by­ty­mi, uwa­run­ko­wa­nia­mi ge­ne­tycz­ny­mi ani śro­do­wi­sko­wy­mi. Pa­cjen­ci nie wy­ka­zu­ją przy tym żad­nych ob­ja­wów sy­gna­ło­wych – oprócz wi­docz­nych oznak zmę­cze­nia, nie wy­kra­cza­ją­cych jed­nak poza zwy­cza­jo­we normy. Można po­wie­dzieć, że za­pad­nię­cie w śpiącz­kę jest zda­rze­niem zu­peł­nie lo­so­wym i nie daje się prze­wi­dzieć żad­nym al­go­ryt­mem.

Ist­nie­je teo­ria mó­wią­ca, że za tak zwaną „senną epi­de­mię” od­po­wia­da­ją za­bu­rze­nia w Za­świe­cie o nie­zna­nej przy­czy­nie. Do tej pory nie dys­po­nu­je­my na­rzę­dzia­mi po­zwa­la­ją­cy­mi w spo­sób wia­ry­god­ny prze­pro­wa­dzać ba­da­nia na tej płasz­czyź­nie. Obec­ne prace sku­pia­ją się więc na pro­ble­mie, który jest nam znacz­nie bliż­szy – na sa­mych pa­cjen­tach.

Nad­rzęd­nym celem, który przy­świe­ca pro­wa­dzo­ne­mu przez in­sty­tut pro­gra­mo­wi, jest wy­na­le­zie­nie spo­so­bu na prze­chwy­ce­nie duszy, wsz­cze­pie­nie jej z po­wro­tem do ciała i przy­wró­ce­nie pa­cjen­ta w śpiącz­ce do nor­mal­ne­go funk­cjo­no­wa­nia.

Obec­nie trwa­ją prace nad lo­ka­li­za­to­rem, który zo­sta­nie na­stęp­nie sprzę­żo­ny z ła­pa­czem dusz. W ten spo­sób zy­ska­my pew­ność, że dusza umiesz­czo­na w cy­lin­drze bę­dzie tą kon­kret­ną, o którą nam cho­dzi. Ko­lej­nym kro­kiem bę­dzie na­tu­ral­nie opra­co­wa­nie spo­so­bu na wy­bu­dze­nie pa­cjen­ta ze śpiącz­ki, a więc od­wró­ce­nie prze­kształ­ce­nia me­ta-sy­naps w taki spo­sób, aby umoż­li­wić duszy po­wrót do ciała…

 

In­sty­tut Me­ta­fi­zy­ki Sto­so­wa­nej, 9 li­sto­pa­da

Cy­lin­der roz­ja­rzył się pul­su­ją­cym nie­bie­ska­wym świa­tłem. Po­kry­wa ob­ró­ci­ła się trzy­krot­nie, do­ci­ska­jąc uszczel­ki. Tur­bi­na za­wi­ro­wa­ła, od­sy­sa­jąc gazy przez filtr elek­tro­sta­tycz­ny. W koń­co­wej fazie roz­le­gło się ciche „pyk” i nagle wszyst­ko uci­chło.

Ali­cia przyj­rza­ła się gład­kiej po­wierzch­ni, po któ­rej peł­ga­ły błę­kit­ne ogni­ki. Ła­pacz za­dzia­łał pra­wi­dło­wo. Teraz na­le­ża­ło spraw­dzić, czy lo­ka­li­za­tor spraw­dził się rów­nie do­brze.

Po­chy­li­ła się nieco nad mi­kro­fo­nem, nie od­ry­wa­jąc wzro­ku od cy­lin­dra, i za­py­ta­ła nieco drżą­cym gło­sem:

– Lydio, je­steś tam? Sły­szysz mnie?

Prze­twor­nik prze­słał wzmoc­nio­ne fale dźwię­ko­we wprost do ła­pa­cza. Od­czy­ty wy­świe­tla­ne na ekra­nie wska­zy­wa­ły, że nie­bie­skie świa­tło za­pul­so­wa­ło w ryt­mie zgod­nym z ich czę­sto­tli­wo­ścią.

Nagle mo­ni­tor ożył, wy­świe­tla­jąc mi­go­czą­cy sze­reg cyfr:

2273864

0112358

Dziew­czy­na ob­ró­ci­ła się na krze­śle i kla­snę­ła w dło­nie, ura­do­wa­na. Jeff po­słał jej py­ta­ją­ce spoj­rze­nie.

– Skąd mo­żesz mieć pew­ność, że to ona, a nie ktoś zu­peł­nie przy­pad­ko­wy?

– Spójrz. – Ali­cia wska­za­ła pierw­szą wia­do­mość. – To jej numer iden­ty­fi­ka­cyj­ny.

– A ten drugi rząd?

– Ciąg Fi­bo­nac­cie­go. – Dziew­czy­na uśmiech­nę­ła się smut­no. – Taki nasz pry­wat­ny żar­cik.

– No do­brze. A nie mogła… – Męż­czy­zna za­wa­hał się na se­kun­dę. – …po­wie­dzieć cze­goś bar­dziej zro­zu­mia­łe­go?

Obraz na ekra­nie na­tych­miast się zmie­nił. Teraz ja­śnia­ło na nim po­je­dyn­cze zero.

–O co cho­dzi?

– Za­cze­kaj… Być może z ja­kie­goś po­wo­du może prze­sy­łać je­dy­nie cyfry.

1

– Wi­dzisz? To kod bi­nar­ny! Je­dyn­ka ozna­cza praw­dę, zero fałsz. Praw­da, Lydio?

1

– Wy­my­śli­ła pro­sty spo­sób, jak się z nami ko­mu­ni­ko­wać, nie mogąc nawet uży­wać słów. Naj­wy­raź­niej ła­pacz z duszą w cy­lin­drze staje się czymś w ro­dza­ju kom­pu­te­ra… Wy­glą­da na to, że bę­dzie­my po­trze­bo­wać Scot­ta. Musi pomóc mi prze­pro­gra­mo­wać trans­la­tor…

 

***

 

Szyb­ko to roz­gry­złaś.

Głos do złu­dze­nia przy­po­mi­nał ten na­le­żą­cy do Lydii, jed­nak był me­cha­nicz­ny i cał­ko­wi­cie wy­pra­ny z uczuć. Sły­sząc go, Ali­cia przez mo­ment po­czu­ła się nie­swo­jo. Na­tych­miast jed­nak otrzą­snę­ła się z chwi­lo­we­go odrę­twie­nia i po­chy­li­ła się nad mi­kro­fo­nem.

– No wiesz, to ty pod­su­nę­łaś mi sys­tem bi­nar­ny.

Ale zro­zu­mia­łaś.

– Pra­cu­jąc nad trans­la­to­rem w po­je­dyn­kę, mu­sia­łam tro­chę za­in­te­re­so­wać się pro­gra­mo­wa­niem. – Dziew­czy­na za­my­śli­ła się na mo­ment. Było tyle rze­czy, o które chcia­ła za­py­tać swoją men­tor­kę, nie było jed­nak na to czasu. Po­trzą­snę­ła głową. – Za­bie­raj­my się do pracy.

 

***

 

Męż­czy­zna po­pra­wił man­kie­ty ko­szu­li i od­chrząk­nął nie­znacz­nie. Spoj­rzał jej pro­sto w oczy, de­li­kat­nie uno­sząc brwi w wy­ra­zie ocze­ki­wa­nia.

– No więc? Z czym pani przy­cho­dzi, panno May?

– Udało się na­wią­zać kon­takt. Pro­fe­sor Spro­ut, choć nadal w sta­nie śpiącz­ki, jest znowu z nami. Może uczest­ni­czyć w pra­cach… A to ozna­cza, że pro­gram nie jest już za­gro­żo­ny. Pro­szę o po­zwo­le­nie na kon­ty­nu­owa­nie jej dzie­ła.

– Jakie pla­nu­je­cie ko­lej­ne kroki?

– Cóż, nadal te­stu­je­my lo­ka­li­za­tor, ale wy­ni­ki są nader za­do­wa­la­ją­ce. Kiedy sku­tecz­ność prze­kro­czy dzie­więć­dzie­siąt pro­cent, sku­pi­my się na pro­ble­mie po­now­ne­go wsz­cze­pie­nia duszy do ciała.

– Do­sko­na­le. Do końca ty­go­dnia pro­szę mi prze­słać do­kład­ny ra­port z do­tych­cza­so­wych po­stę­pów. Sądzę, że za­in­te­re­su­je on za­rów­no za­rząd, jak i spon­so­rów. I do ro­bo­ty!

 

In­sty­tut Me­ta­fi­zy­ki Sto­so­wa­nej, 29 li­sto­pa­da

– Je­steś nie­sa­mo­wi­ta, Lydio!

Asy­stent rzu­cił jej je­dy­nie krót­kie spoj­rze­nie i wró­cił do swo­jej ro­bo­ty. W ciągu ostat­nich ty­go­dni wszy­scy przy­wy­kli do tego, że Ali­cia od czasu do czasu nie­spo­dzie­wa­nie rzu­ca­ła krót­kie uwagi w eter. Cza­sem nawet pro­wa­dzi­ła dłu­gie dys­ku­sje z pro­fe­sor Spro­ut, unie­ru­cho­mio­ną w głów­nej pra­cow­ni. Nie­wiel­ka bez­prze­wo­do­wa słu­chaw­ka z mi­kro­fo­nem stała się nie­od­łącz­nym ele­men­tem jej co­dzien­ne­go wy­po­sa­że­nia. Obec­ność współ­pra­cow­ni­ków w ni­czym jej nie prze­szka­dza­ła.

– Zo­ba­czysz, już nie­dłu­go ścią­gnie­my was z po­wro­tem.

 

***

 

– Wi­dzisz? Tu jest błąd. – Scott stuk­nął pal­cem w ekran. – Nie­moż­li­we, żeby to tak za­dzia­ła­ło przy obec­nych za­ło­że­niach.

Dziew­czy­na przyj­rza­ła się wska­za­ne­mu frag­men­to­wi i zmarsz­czy­ła brwi. Nie była eks­per­tem, ale ten kod na­pi­sa­ła od po­cząt­ku do końca przy wspar­ciu Lydii. Ko­bie­ta może sama nie była pro­gra­mist­ką, ale po przej­ściu do Za­świa­ta zy­ska­ła nie­ogra­ni­czo­ny do­stęp do nie­skoń­czo­nych za­so­bów ludz­kie­go umy­słu. Dzia­ła­ła teraz ni­czym su­per­kom­pu­ter, a jej moc ob­li­cze­nio­wa prze­wyż­sza­ła wszyst­ko, co do tej pory czło­wiek zdo­łał skon­stru­ować.

– Nie ro­zu­miem. Co tu we­dług cie­bie nie pa­su­je?

Trze­ba zmie­nić za­ło­że­nia.

Męż­czy­zna wzdry­gnął się mi­mo­wol­nie. Nie­mal zdo­łał za­po­mnieć, że oprócz nich w pra­cow­ni obec­ny jest ktoś jesz­cze. I to w dwój­na­sób – w for­mie ciała w sta­nie śpiącz­ki, a także bez­cie­le­sne­go bytu za­mknię­te­go w cy­lin­drze ła­pa­cza dusz.

Ina­czej nie od­wró­ci­cie po­la­ry­za­cji.

– Co masz na myśli?

– Czy to zna­czy… Od po­cząt­ku się my­li­li­śmy. Praw­da, Lydio?

Tak. Ła­pacz jest do­sko­na­ły.

– Tak do­sko­na­ły, że dusza raz w nim za­mknię­ta…

– …nie może go już opu­ścić?

Ja tu utknę­łam. Nie mo­że­cie po­peł­nić tego błędu z in­ny­mi.

Łzy za­lśni­ły na po­licz­kach Ali­cii. Tak wy­trwa­le pra­co­wa­li, żeby przy­wró­cić do życia wszyst­kich do­tknię­tych epi­de­mią. I udało się, roz­gryź­li to – ale nie mogli ura­to­wać osoby, na któ­rej jej naj­bar­dziej za­le­ża­ło. Jej men­tor­ka, jeden z naj­wy­bit­niej­szych umy­słów, jakie świat nosił, miała już na za­wsze po­zo­stać ze­spo­lo­na z ma­szy­ną. Ma­szy­ną, którą sami stwo­rzy­li. Która miała być ra­tun­kiem, a oka­za­ła się pu­łap­ką.

 

Epi­log

– Zro­bli­śmy to, Lydio. Wła­śnie zo­stał wy­bu­dzo­ny ostat­ni pa­cjent.

Uru­cha­miam siat­kę.

Ali­cia ski­nę­ła głową. Co praw­da bar­dziej do sie­bie – ko­bie­ta nie mogła jej wi­dzieć, po­zba­wio­na zmy­słów i od­izo­lo­wa­na od świa­ta ze­wnętrz­ne­go – ale to ni­cze­go nie zmie­nia­ło. Już dawno usta­li­ły sche­mat dzia­ła­nia. Teraz, kiedy wszyst­kie „śpią­ce” dusze zo­sta­ły przy­wró­co­ne do życia, mu­sie­li zro­bić wszyst­ko, by prze­ciw­dzia­łać ko­lej­nym przy­pad­kom.

A wła­ści­wie Lydia mu­sia­ła. Tylko ona miała do­stęp do Za­świa­ta i w jakiś nie­zro­zu­mia­ły dla nich spo­sób mogła kon­tro­lo­wać to, co się dzia­ło na po­gra­ni­czu. Pod­czas gdy ze­spół in­sty­tu­tu zaj­mo­wał się od­wra­ca­niem po­la­ry­za­cji i od­bu­do­wą me­ta-sy­naps u ko­lej­nych pa­cjen­tów, ona opra­co­wa­ła coś, co na­zwa­ła siat­ką po­la­ry­za­cyj­ną. Nikt do końca nie wie­dział, czym była. Mu­sie­li jed­nak za­ufać za­pew­nie­niom, że jej uru­cho­mie­nie po­ło­ży kres epi­de­mii.

– Po­wiedz mi jesz­cze raz, jak to ma dzia­łać?

Od­po­wie­dzia­ła jej cisza. Ali­cia spoj­rza­ła przez ramię. Coś się zmie­ni­ło.

Do tej pory gład­ka po­wierzch­ni cy­lin­dra była oży­wia­na przez peł­ga­ją­ce roz­bły­ski błę­kit­ne­go świa­tła. Teraz zma­to­wia­ła, je­dy­nie tu i ów­dzie lśni­ły od czasu do czasu iskier­ki przy­wo­dzą­ce na myśl śnie­że­nie sta­rych od­bior­ni­ków te­le­wi­zyj­nych.

Na ekra­nie mi­go­ta­ła po­je­dyn­cza cyfra:

0

Koniec

Komentarze

 

 

Heloł.

 

To je dobre to. Smacz­ne. Lubię opo­wia­da­nia, po­wiedz­my, eee, po­za­sche­ma­to­we, in­no­wa­cyj­ne, czy o nie­sza­blo­no­wej myśli prze­wod­niej. Do­dat­ko­wo po­par­te re­aser­chem albo wie­dzą. Kie­dyś czy­ta­łem o far­mach wy­ho­do­wa­nych mó­zgów (nie opko, ar­ty­kuł) i do­wo­dzo­no w nim, że to naj­bliż­sze, co może być de­fi­ni­cją pie­kła. Tak więc no, dobre to Twoje opko. Zacne.

Nie je­stem fanem happy endu i ten epi­log, gdzie wszyst­kich wy­bu­dza­ją już tro­szecz­kę cu­kier­ko­wy, ale potem cyfra zero przy­wra­ca na­dzie­ję.

Tro­chę wy­ło­wi­łem. Może nie ba­bo­li, ale no, zresz­tą spójrz:

 

“Dziew­czy­na krót­ko ski­nę­ła głową i uru­cho­mi­ła ekran za sobą”. – nie wiem jak się wy­czy­nia krót­kie ski­nię­cie. Pew­nie jest szyb­kie, czy coś. Prze­my­ślał­bym trans­fer słowa: nie­znacz­nie.

 

“– Po­pro­wa­dzisz też ko­lej­ny wy­kład. – Ski­nę­ła krót­ko głową. – A w po­nie­dzia­łek chcę cię wi­dzieć w in­sty­tu­cie”. – Tadam. Znowu krót­ko. Za­czy­nam już uwa­żać na to słowo.

 

“Męż­czy­zna sap­nął krót­ko, dając wyraz iry­ta­cji z po­wo­du nie­istot­ne­go wtrę­tu. Ocze­ki­wał krót­kich, rze­czo­wych od­po­wie­dzi”. – a co my tu mamy? 2xkrót­ko.

 

“–O co cho­dzi?” – o się przy­le­pi­ło do kre­secz­ki.

 

“Asy­stent rzu­cił jej je­dy­nie krót­kie spoj­rze­nie i wró­cił do swo­jej ro­bo­ty. W ciągu ostat­nich ty­go­dni wszy­scy przy­wy­kli do tego, że Ali­cia od czasu do czasu nie­spo­dzie­wa­nie rzu­ca­ła krót­kie uwagi w eter”. – i na deser koń­czy­my do­ublem krót­kie­go z krót­kim. No i tyle.

Spoko opko. Fajny za­mysł. I rze­tel­ne, wia­ry­god­ne dla mnie (laika) po­pro­wa­dze­nie.

Hej przy­go­do.

Witaj. :)

Ze spraw tech­nicz­nych za­trzy­ma­ły mnie na­stę­pu­ją­ce frag­men­ty (do prze­my­śle­nia):

–O co cho­dzi? – brak spa­cji?

…po­wie­dzieć cze­goś bar­dziej zro­zu­mia­łe­go? – i tu?

– …nie może go już opu­ścić? – i tu?

Sły­sząc go, Ali­cia przez mo­ment po­czu­ła się nie­swo­jo. Na­tych­miast jed­nak otrzą­snę­ła się z chwi­lo­we­go odrę­twie­nia i po­chy­li­ła się nad mi­kro­fo­nem. – po­wtó­rze­nia?

Było tyle rze­czy, o które chcia­ła za­py­tać swoją men­tor­kę, nie było jed­nak na to czasu. – i tu?

 

Opo­wia­da­nie szyb­ko wcią­ga, cie­ka­wie opo­wia­dasz o ko­lej­nych po­stę­pach pracy bo­ha­te­rek, bar­dzo do­brze do­zu­jesz na­pię­cie. Za­ję­cie miej­sca pro­fe­sor­ki (oraz jego cel) przez Ali­cię za­sko­czy­ło, ale i moc­niej wcią­gnę­ło w bieg fa­bu­ły. :)

Prze­pra­szam, jeśli się mylę, lecz na wszel­ki wy­pa­dek chcia­ła­bym po­pro­sić Lożę o zer­k­nię­cie na ten wy­jąt­ko­wo in­te­re­su­ją­cy i ory­gi­nal­ny tekst, aby nie prze­padł, bo ma – w mojej skrom­nej oce­nie – nad­zwy­czaj wiele wa­lo­rów. Z tego też wzglę­du po­dwój­nie kli­kam. :)

Po­wo­dze­nia, po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

Pe­cu­nia non olet

Witam pierw­szych ko­men­tu­ją­cych!

 

Że też ta krót­ko­za mi tak jakoś umknę­ła… Jak do tego do­szło, nie wiem :) O po­wtó­rze­niach i zje­dzo­nych spa­cjach już nawet nie wspo­mnę, wstyd xD

Za uwagi ser­decz­nie dzię­ku­ję, wezmę do ser­dusz­ka i kie­dyś po­pra­wię – ale to jak już się do­sta­nę do kom­pu­te­ra, bo do­świad­cze­nie pu­bli­ko­wa­nia z te­le­fo­nu jest prze­ży­ciem, któ­re­go nie ży­czy­ła­bym naj­gor­sze­mu pi­sa­rzo­wi wro­go­wi, ko­lej­ne­go edy­to­wa­nia już nie wy­trzy­mię xD

 

Jesz­cze ser­decz­niej dzię­ku­ję za prze­mi­łe słowa i kliki! Cie­szę się nie­zmier­nie, że się spodo­ba­ło i prze­ko­na­ło, miód na moje świe­żo roz­mro­żo­ne po dłu­giej prze­rwie pi­sar­skie ser­dusz­ko <3

 

Po­zdra­wiam i dzię­ku­ję za po­świę­co­ny czas!

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Hej,

 

Bar­dzo fajny za­mysł opo­wia­da­nia i styl przed­sta­wie­nia wy­da­rzeń. Fa­bu­la­nie też ni­cze­go sobie – szcze­gól­nie po­do­ba mi się kon­cept życia poza cia­łem i wpływ pro­fe­sor­ki na inne dusze w Za­świe­cie. Spo­sób ko­mu­ni­ka­cji za uży­ciem kodu bi­nar­ne­go do­da­je do na­uko­we­go kli­ma­tu.

 

Za­koń­cze­nie po­zo­sta­wia w na­pię­ciu, mimo po­cząt­ko­we­go suk­ce­su z wy­bu­dze­niem in­nych pa­cjen­tów. 

 

Co do kwe­stii tech­nicz­nych – nic szcze­gól­nie nie rzu­ci­ło mi się w oczy, ale to ra­czej nie jest moja mocna stro­na.

 

Po­zdra­wiam :)

 

Bar­dzo dzię­ku­ję, cie­szę się, że się po­do­ba­ło:) Rów­nież po­zdra­wiam!

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Lydia przyj­rza­ła się drob­nej dziew­czy­nie, która ją za­gad­nę­ła. Gład­ka, nieco dzie­cin­na twarz o du­żych sza­rych oczach, ze­bra­ne w nie­sfor­ną kitkę jasne włosy i nie­śmia­ły uśmiech wy­glą­da­ły zna­jo­mo.

Po du­żych bra­ku­je mi prze­cin­ka.

 

Bar­dzo cie­ka­we opo­wia­da­nie, takie inne;)

Udało Ci się po­łą­czyć na­uko­wość, z nie­po­ko­jem i in­try­gu­ją­cy­mi bo­ha­ter­ka­mi.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

A dzię­ku­ję, dzię­ku­ję :)

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Cześć, NaNa. Czy­ta­ło się przy­jem­nie, ale jest w tym tek­ście zbyt dużo wy­ja­śnień tego ca­łe­go sprzę­tu, me­ta­sy­naps itd. co nie do­da­je na­pię­cia, zwro­tu akcji, lub cze­go­kol­wiek in­ne­go, co wcią­ga­ło­by w hi­sto­rię. Nie po­lu­bi­łem bo­ha­ter­ki, jej los był mi zu­peł­nie obo­jęt­ny, a do­da­wa­nie ko­lej­nych po­sta­ci nie wnio­sło nic kon­kret­ne­go. Jest to w miarę dobry tekst, ale wieje nudą. Po­zdra­wiam.

NaNa

Bar­dzo fajne to opko Ci wy­szło. Zwię­zły, jakby la­bo­ra­to­ryj­ny styl po­zwa­la się sku­pić na fa­bu­le, a ta jest wy­star­cza­ją­co ory­gi­nal­na żeby wcią­gnąć jak do cy­lin­dra na duszę. Otar­łaś się lekko o me­cha­ni­kę astral­ną, nad którą pra­cu­ję przy swo­jej po­wie­ści, cho­ciaż może po­do­bień­stwa widzę za­wsze kiedy czy­tam o czymś takim – druga stro­na, prze­kra­cza­nie gra­ni­cy – nie­któ­rych ele­men­tów nie da się unik­nąć przy za­gad­nie­niu tak mało po­zna­nym, są uni­wer­sal­ne bo są uogól­nie­nia­mi. Tym węż­sza ścież­ka do pi­sa­nia o tym bez wpa­da­nia w sche­ma­ty. Temat ducha (jak spi­rit, nie ghost) jest sza­le­nie cie­ka­wy. O czym to ja…

 

In­sty­tut Me­ta­fi­zy­ki Sto­so­wa­nej brzmi jak miej­sce, w któ­rym chciał­bym pra­co­wać. Po­sta­cie za­ry­so­wa­łaś ży­cio­wo, ich ba­da­nia i tech­no­lo­gia brzmią wia­ry­god­nie. Nie wiem czemu ale w roli Lydii wy­obra­ża­łem sobie Jodie Fo­ster. Jej śpiącz­ka i uwię­zie­nie/po­świę­ce­nie na­praw­dę za­dzia­ła­ły do­brze dla tej hi­sto­rii.

Wszyst­ko mi się skle­iło w zgrab­ną ca­łość poza tą ko­mu­ni­ka­cją cy­fra­mi. Jasne, jaźń wy­rwa­na z ciała, ledwo się chwy­ta szcząt­ko­we­go spo­so­bu na po­łą­cze­nie. Bu­du­je to na chwi­lę do­dat­ko­we na­pię­cie, ale… wła­śnie, po pierw­sze, na chwi­lę – bo pro­blem zo­sta­je od razu roz­wią­za­ny nowym in­ter­fej­sem. Po dru­gie, jeśli mogła uży­wać wszyst­kich cyfr, to po co kod bi­nar­ny? Dzie­sięt­nym można sko­mu­ni­ko­wać się chyba dużo sku­tecz­niej (teo­re­ty­zu­ję bo matma to moje ne­me­sis). A po trze­cie jeśli wy­świe­tli­ła to na mo­ni­to­rze, to ra­czej przez jakąś jed­nost­kę ob­li­cze­nio­wą mo­gą­cą pro­ce­so­wać cały kod ASCII – a więc i słowa. Oczy­wi­ście tro­chę szu­kam tu dziu­ry w lo­gi­ce, ale tro­chę ona tam już jest.

 

Pragę pomóc.

Li­te­rów­ka.

 

Pro­jekt był o tyle prze­ło­mo­wy, że po­zwa­lał nie­ja­ko na wy­rwa­nie duszy z Za­świa­ta

Jeśli Za­świat, to chyba od­mie­niał­bym Za­świa­tu. Póź­niej ta forma z -a wy­stę­pu­je drugi raz.

 

Jeśli się spóź­nisz, mo­żesz już nie przy­cho­dzić.

Czemu tak ostro? Prze­cież to nie jej pierw­szy dzień w pracy, ani nie zła­pa­łem in­dy­ka­cji, że ten dzień ma być aż tak ważny… Poza tym w całym aka­pi­cie Lydia jest do­myśl­na (mi takie ukry­wa­nie pod­mio­tu nie prze­szka­dza o ile nie za­ciem­nia od­bio­ru, ale widzę, że czę­sto bywa kon­tro­wer­syj­ne).

 

Kie­row­nik dzien­nej zmia­ny tech­ni­ków uśmiech­nął się sze­ro­ko.

Sze­fo­wa IMS za­pa­dła w śpiącz­kę, wszy­scy są po­waż­ni a on aż tak za­ry­wa do Ali­cii? Tro­chę nie­po­waż­ny gość ;-)

 

Ko­bie­ta może sama nie była pro­gra­mist­ką, ale po przej­ściu do Za­świata zy­ska­ła nie­ogra­ni­czo­ny do­stęp do nie­skoń­czo­nych za­so­bów ludz­kie­go umy­słu.

Tro­chę nie­zgrab­ne do­okre­śle­nie.

 

 

W każ­dym razie ba­wi­łem się do­brze z tym tek­stem. Dzię­ki!

Do mnie, moja pu­en­to..!

Hej, fajne opo­wia­da­nie. Po­mysł na ła­pacz dusz i dziw­na śpiącz­ka wy­pa­dły cał­kiem świe­żo. Faj­nie też za­grał motyw z cy­lin­drem, który uwię­ził duszę pani pro­fe­sor. Tro­chę mnie mi się po­do­ba­ła forma opo­wia­da­nia – dys­ku­sje o tym co już zro­bio­no i o tym co bę­dzie zro­bio­ne. Pod ko­niec takie przed­sta­wie­nie fa­bu­ły było już tro­chę mę­czą­ce. Ale to detal bo opo­wia­da­nie wy­pa­da do­brze :) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Cie­ka­wy po­mysł i dobre wy­ko­na­nie. Szyb­ko się wcią­gną­łem i z za­cie­ka­wie­niem do­czy­ta­łem do końca. Przed­sta­wi­łaś in­te­re­su­ją­cą kon­cep­cję duszy i stanu mię­dzy ży­ciem a śmier­cią. Zde­rze­nie ele­men­tów me­ta­fi­zycz­nych z su­ro­wym, na­uko­wym po­dej­ściem i próbą opa­no­wa­nia zja­wi­ska przy uży­ciu środ­ków tech­nicz­nych dało dobry efekt.

Je­dy­ne co mi tro­chę prze­szka­dza­ło, to jed­no­wy­mia­ro­wość głów­nych bo­ha­te­rek. Są za­ję­te tylko swoją pracą. W przy­pad­ku pro­fe­sor Spro­ut, nie od­nio­słem wra­że­nia, że robi jej więk­szą róż­ni­cę to, czy jej dusza jest w ciele, czy w cy­lin­drze. Ważne, że może kon­ty­nu­ować swój pro­jekt :)

To jed­nak tylko dro­biazg, który nie był w sta­nie ze­psuć mi przy­jem­no­ści czy­ta­nia:)

 

Usza­no­wan­ko sza­now­nym czy­ta­ją­co-ko­men­tu­ją­cym!

No to po kolei (w miarę)…

 

He­sket i Bar­dja­skier – zdaję sobie spra­wę, że dużo jest opi­sów i ob­ja­śnień, ale po­trze­bo­wa­łam tego, żeby wpro­wa­dzić Czy­tel­ni­ka w ten świat i przed­sta­wić naj­waż­niej­sze aspek­ty, które są moim zda­niem istot­ne z punk­tu wi­dze­nia dal­szej fa­bu­ły, rów­no­cze­śnie nie ro­biąc z tego trzy­to­mo­wej po­wie­ści :) Zde­cy­do­wa­łam się zro­bić to w for­mie frag­men­tów wy­kła­dów, więc nie mo­głam wrzu­cić tam gar­ści ode­rwa­nych in­for­ma­cji (tylko tych, które póź­niej się już nie prze­wi­ja­ją w tek­ście), bo mu­sia­ło mieć to ręce i nogi. A prze­sko­ki w cza­sie zro­bi­łam po to, żeby nie za­nu­dzić Czy­tel­ni­ka na pierw­szej czy dru­giej stro­nie i nie znie­chę­cić do dal­sze­go czy­ta­nia :)

Mimo wszyst­ko cie­szę się, że tekst był straw­ny przy­naj­mniej na tyle, że­by­ście do­brnę­li do końca :)

 

Aeoth – witam Ko­le­gę :) Cie­szę się, że się skle­iło.

Jeśli cho­dzi o ko­mu­ni­ko­wa­nie się przy uży­ciu kodu bi­nar­ne­go – rze­czy­wi­ście nie uję­łam tego w tek­ście, bar­dziej zo­sta­ło w mojej gło­wie nie­ste­ty, ale tak to sobie wy­my­śli­łam, że Lydia (a ra­czej jej dusza) uwię­zio­na w ła­pa­czu w jakiś spo­sób stała się kom­pu­te­rem (co zo­sta­ło wspo­mnia­ne), na­to­miast sama ko­mu­ni­ka­cja ze świa­tem ży­wych sta­no­wi­ła dla niej ogrom­ny wy­si­łek. Co praw­da jej pod­opiecz­na stwo­rzy­ła urzą­dze­nie, które to uła­twia­ło, nie zmie­nia to jed­nak faktu, że pani pro­fe­sor ogrom ener­gii mu­sia­ła wło­żyć w prze­ka­zy­wa­nie ja­kich­kol­wiek ko­mu­ni­ka­tów. I ła­twiej jej po­szło z "za­pro­gra­mo­wa­niem" sobie kilku "ko­mu­ni­ka­tów" (cyfry) do prze­sy­ła­nia, niż gdyby przy­szło jej two­rzyć osob­ny dla każ­dej cyfry i li­te­ry. Ow­szem, na po­cząt­ku po­ja­wi­ło się wię­cej cyfr, ale szyb­ko zo­sta­ło to mak­sy­mal­nie zre­du­ko­wa­ne, żeby mogła ła­twiej się ko­mu­ni­ko­wać.

Co do Za­świa­ta się nie zgo­dzę :) Przy­znam szcze­rze, że na po­cząt­ku się za­sta­na­wia­łam, która forma bar­dziej mi od­po­wia­da – i stwier­dzi­łam, że ta "za­po­ży­czo­na" od od­mia­ny słowa "świat". A nie mó­wi­my prze­cież "świa­tu", ale "świa­ta" ;)

A ostro, bo… Znów, nie za­ry­so­wa­łam tego chyba zbyt wy­raź­nie (prze­kleń­stwo gna­ją­cej wy­obraź­ni i nie­na­dą­ża­ją­cych za nią pal­ców), ale w kilku ta­kich mo­men­tach sta­ra­łam się po­ka­zać, jaką osobą jest Lydia – co praw­da ma Wiel­ką Misję, ważną dla całej ludz­ko­ści (i tak, Czeke, nie zro­bi­ło jej w tym kon­tek­ście róż­ni­cy, że ją za­mknę­li w ma­szy­nie), ale rów­no­cze­śnie nie liczy się szcze­gól­nie z jed­nost­ka­mi. Wszy­scy muszą cho­dzić jak w ze­gar­ku pod jej ko­men­dą, a ona nie sili się na uprzej­mo­ści, no chyba że z ja­kichś wzglę­dów je się to opła­ca (jak na pierw­szym wy­kła­dzie, kiedy stara się za­chę­cić stu­den­tów do pracy przy ol­brzy­mim pro­jek­cie, gdzie każda do­dat­ko­wa para rąk i bły­sko­tli­wy umysł się przy­da­dzą).

Ko­niec koń­ców, cie­szę się, że opo­wia­da­nie ogól­nie przy­pa­dło do gustu :)

 

Wszyst­kim razem i każ­de­mu z osob­na – dzię­ku­ję Wam za czas po­świę­co­ny na prze­czy­ta­nie i zo­sta­wie­nie po sobie śladu :) Nie udało się unik­nąć nie­do­cią­gnięć, ale cie­szę się, że mimo wszyst­ko wra­że­nia były ra­czej po­zy­tyw­ne :)

Po­zdra­wiam!

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

 

Prze­czy­ta­ne.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ahoj, Tar­ni­no :D

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

NaNa, świet­ny po­mysł. Czy­ta­łem, nie mogąc się ode­rwać. Nic mi nie prze­szka­dza­ło, żadne cho­chli­ki ani ba­bo­le. Pew­nie wpro­wa­dzi­łaś po­praw­ki w miej­scach wska­za­nych przez przed­pi­ś­ców. Na­pi­sać coś ta­kie­go tak po pro­stu, zwy­czaj­nie, to wyż­sza szko­ła jazdy. Jak mam teraz uza­sad­nić me­ry­to­rycz­nie klik? Nie będę po­wta­rzał tego, co już na­pi­sa­no. Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie. :) 

Bar­dzo dzię­ku­ję za tyle mi­łych słów ^^

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Zna­la­zlem li­te­rów­kę:

 

"Pragę pomóc

 

Heja, przy­sze­dłem spraw­dzić, co jest u mojej kon­kur­so­wej kon­ku­ren­cji.

Do­brze po­pro­wa­dzi­łaś hi­sto­rię. Po­do­bał mi się za­bieg z wy­kła­da­mi, cie­ka­wy po­mysł. Nie znam się na tym, ale tak to wy­tłu­ma­czy­łaś, że ro­zu­mia­łem, więc to na pewno jakiś suk­ces. 

Kli­kam i no­mi­nu­ję!

Po­zdra­wiam. 

Kto wie? >;

Hej, Skry­ty :)

Za li­te­rów­kę dzię­ku­ję, już ktoś wcze­śniej wy­ła­pał, ale na razie nie mam jak po­pra­wić, więc tylko zbie­ram wszel­kie nie­do­cią­gnię­cia, kie­dyś do nich przy­sią­dę.

Może za­sko­czę, ale ja też się nie znam :) To, co cią­gnie to opo­wia­da­nie, to odro­bi­na re­se­ar­chu i masa wy­obraź­ni :) Ale cie­szę się, że "za­sko­czy­ło" :)

Dzię­ki za kliki i miłe słowa, po­zdra­wiam!

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Nie ma pro­ble­mu :) 

Kto wie? >;

 

Po­do­ba mi się styl, jasny, przej­rzy­sty i kla­row­ny, który do­sko­na­le pa­su­je do kli­ma­tu opo­wia­da­nia. Fa­bu­ła też jest ni­cze­go sobie, cho­ciaż chęt­nie do­wie­dział­bym się, czemu wła­ści­wie lu­dzie za­pa­da­li w śpiącz­kę. 

Je­dy­ną rze­czą, która nie pa­so­wa­ła do resz­ty opo­wia­da­nia, był spo­sób, w jaki Ali­cia roz­po­zna­ła, że dusza, z którą “roz­ma­wia” to pani Pro­fe­sor. Gdy­byś wcze­śniej wspo­mnia­ła o iden­ty­fi­ka­to­rze albo ciągu Fi­bo­nac­cie­go, wy­szło­by bar­dziej na­tu­ral­nie. Ale moim zda­niem i tak jest spoko :)

 

Cóż, nie da się prze­wi­dzieć wszyst­kie­go i wszyst­kich za­do­wo­lić… Mimo wszyst­ko cie­szę się, że się po­do­ba­ło :)

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Cóż, NaNo, tak się skła­da, że z pewną nie­chę­cia pod­cho­dzę do spraw trak­tu­ją­cych o du­szach, ale do­ce­niam po­mysł i nie mogę po­wie­dzieć, że lek­tu­ra Two­je­go opo­wia­da­nia spra­wi­ła mi przy­krość. :)

 

Pod­pie­ra­jąc łok­cie na bla­cie… → Opie­ra­jąc łok­cie na bla­cie

Pod­pie­ra­my się czymś, na czymś można się oprzeć.

 

– Dzi­siej­sze za­ję­cia po­pro­wa­dzi wasza ko­le­żan­ka, która jakiś czas temu uczest­ni­czy­ła w pro­wa­dze­niu badań. → Nie brzmi to naj­le­piej.

 

Dziew­czy­na krót­ko ski­nę­ła głową i uru­cho­mi­ła ekran za sobą. → A może: Dziew­czy­na lekko ski­nę­ła głową i uru­cho­mi­ła ekran za sobą.

 

Ro­bo­czo na­zwa­no te po­łą­cze­nia me­ta-sy­nap­sa­mi.Ro­bo­czo na­zwa­no te po­łą­cze­nia me­ta­sy­nap­sa­mi.

 

u pa­cjen­tów do­świad­cza­ją­cych śmier­ci kli­nicz­nej me­ta-sy­nap­sy cza­so­wo za­ni­ka­ją… → …u pa­cjen­tów do­świad­cza­ją­cych śmier­ci kli­nicz­nej me­ta­sy­nap­sy cza­so­wo za­ni­ka­ją

 

U ludzi w śpiącz­ce me­ta-sy­nap­sy … → U ludzi w śpiącz­ce me­ta­sy­nap­sy

 

Ski­nę­ła krót­ko głową.Ski­nę­ła lekko głową.

 

prze­kształ­ce­nia me­ta-sy­naps w taki spo­sób… → …prze­kształ­ce­nia me­ta­sy­naps w taki spo­sób

 

Teraz na­le­ża­ło spraw­dzić, czy lo­ka­li­za­tor spraw­dził się rów­nie do­brze. → Czy to ce­lo­we po­wtó­rze­nie?

 

–O co cho­dzi? → Brak spa­cji po pół­pau­zie.

 

Zro­bli­śmy to, Lydio. → Li­te­rów­ka.

 

i od­bu­do­wą me­ta-sy­naps u ko­lej­nych… → …i od­bu­do­wą me­ta­sy­naps u ko­lej­nych

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

In­te­re­su­ją­cy po­mysł na wy­na­la­zek. Spodo­ba­ły mi się twi­sty zwią­za­ne z jego in­ter­pre­ta­cją. No, fak­tycz­nie in­te­lekt za­mknię­ty i po­zba­wio­ny in­for­ma­cji zmy­słów to musi być kosz­mar.

Tro­chę zgrzy­ta­ła mi pro­fe­sor Spro­ut. Jeśli do­brze pa­mię­tam, tak się na­zy­wa­ła jedna z na­uczy­cie­lek w Ho­gwar­dzie.

Ki­bi­co­wa­łam dziew­czy­nie, bar­dziej się na­da­je do lu­bie­nia niż jej men­tor­ka.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Reg, dzię­ki za ła­pan­kę :) Cie­szę się, że mimo nie­chę­ci do te­ma­ty­ki dało się prze­czy­tać :D

 

Fin­klo, miło, że się po­do­ba­ło (mimo zgrzy­ta­ją­cej i nieco an­ty­pa­tycz­nej pani pro­fe­sor) :D

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Bar­dzo pro­szę, Nano. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Jako bo­ha­ter­ka to ona jest w po­rząd­ku – na­ukow­czy­ni za­fik­so­wa­na na swo­jej pracy, a resz­ta nie ma zna­cze­nia. Prze­szka­dza­ło mi, że słowa “pro­fe­sor Spro­ut” ko­ja­rzą mi się w pierw­szym rzę­dzie z Ho­gwar­dem. I te sko­ja­rze­nia mi we łbie wal­czy­ły.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Au­tor­ka za­de­kla­ro­wa­ła jako ga­tu­nek fan­ta­sty­kę so­cjo­lo­gicz­ną.

Wy­na­la­zek: urzą­dze­nie do po­ro­zu­mie­wa­nia się z du­cha­mi

 

Czy to jest fan­ta­sty­ka so­cjo­lo­gicz­na? Nie­szcze­gól­nie. Za­kla­sy­fi­ko­wa­ła­bym tekst ra­czej jako przy­go­do­wy – urzą­dze­nie ma po­słu­żyć roz­wią­za­niu pew­nych pro­ble­mów, a no­wych nie po­wo­du­je. Ow­szem, roz­wią­za­nie chyba nie do końca się udało, ale spra­wi­ła to ra­czej siła wyż­sza.

 

Nie­wąt­pli­wie czuje się tutaj at­mos­fe­rę – nie kom­bi­nu­jesz ze sty­li­za­cją, co na­le­ży po­li­czyć na plus. Na­to­miast sama fa­bu­ła – nie od razu wy­raź­nie widać, że jest nie do końca li­nio­wa, co jed­nak utrud­nia od­biór – przy 3 li­sto­pa­da po­trze­bo­wa­łam chwi­li, żeby sobie uło­żyć chro­no­lo­gię (li­sto­pad – ba­da­nia, Ali­cia się mar­twi; li­piec – wy­kład, Ali­cia za­ga­du­je Lydię; li­piec – wy­kład Ali­cii). Cho­ro­ba Lydii jest nie tyle za­ska­ku­ją­ca, co… hmm. Z su­fi­tu spa­da­ją­ca? Także pro­blem epi­de­mii wpro­wa­dzasz tak stop­nio­wo, że jego nagłe roz­wią­za­nie nie wzru­sza czy­tel­ni­ka, który nie po­wią­zał go z ni­czym, czym mógł­by się in­te­re­so­wać.

 

A swoją drogą – lu­uudzie, zanim za­cznie­cie pisać o duszy, mo­gli­by­ście tro­chę po­czy­tać. Twoja kon­cep­cja jest tro­chę mętna, naj­pierw expli­ci­te mó­wisz, że dusza nie jest czymś osob­nym, a potem kon­se­kwent­nie su­ge­ru­jesz, że nie („jest ści­śle zwią­za­na z pro­ce­sa­mi ży­cio­wy­mi, a gdy te usta­ją, po­łą­cze­nie zo­sta­je prze­rwa­ne” – w końcu nie mó­wi­my, że prze­rwa­ne zo­sta­je po­łą­cze­nie z, po­wiedz­my, ucię­tą nogą). Po­nad­to – me­ta­fi­zy­ka to nie ba­da­nie dusz, ale bytu jako bytu (tak, tak, wszyst­kie dow­ci­py zna się już gdzieś w po­ło­wie dru­gie­go roku fi­lo­zo­fii) – me­to­dy nauk em­pi­rycz­nych nie bar­dzo się tu na­da­ją, po­nie­waż pre­su­po­nu­ją pewne roz­wią­za­nia me­ta­fi­zycz­ne. Nie wszyst­ko da się badać na­uko­wo (ale to już moje stałe ma­ru­dze­nie).

 

Wię­cej o me­to­do­lo­gii badań: skoro do­świad­cze­nie dyk­tu­je Lydii okre­ślo­ne prze­wi­dy­wa­nia, to co wnosi zda­nie „To by się zga­dza­ło z ocze­ki­wa­nym sta­nem fak­tycz­nym.”? Prze­cież stan fak­tycz­ny – to taki, który rze­czy­wi­ście za­cho­dzi. Nie prze­wi­dy­wa­nie! Więc zda­nie ma nie­wie­le tre­ści, bo przed chwi­lą po­wie­dzia­łaś, jakie są ocze­ki­wa­nia czy prze­wi­dy­wa­nia Lydii, a tutaj tylko po­twier­dzasz, że takie wła­śnie są jej ocze­ki­wa­nia.

 

Je­że­li urzą­dze­nie „nie prze­wi­du­je moż­li­wo­ści” na­sta­wie­nia na kon­kret­ny obiekt, to nie zna­czy, że od­róż­nia po­szcze­gól­ne obiek­ty – sam brak moż­li­wo­ści na­sta­wie­nia jest, jak na­pi­sa­łaś, pro­gra­mo­wy; a potem oka­zu­je się, że nie ma me­to­dy roz­róż­nia­nia dusz? To jak w końcu jest? A swoją drogą – gdyby po­szu­ki­wa­ny pa­ra­metr był czymś zu­peł­nie nowym, nie­zna­nym? Nie mie­li­by na to czuj­ni­ków i cała me­to­da ba­daw­cza do kosza. Co to zna­czy, że „sku­tecz­ność prze­kro­czy dzie­więć­dzie­siąt pro­cent”? Jak się ją mie­rzy? Czym w ogóle jest tu sku­tecz­ność? Nie wiem też, co masz na myśli, pi­sząc “al­go­rytm”.

 

Numer iden­ty­fi­ka­cyj­ny nijak nie może być im­ma­nent­ną cechą cze­go­kol­wiek – gdyby był nada­wa­ny na pod­sta­wie im­ma­nent­nych cech, to może, ale czy panie w ogóle zdą­ży­ły nadać Lydii jakiś numer?

 

Za­ło­że­nie, że mózg dzia­ła jak kom­pu­ter, jest modne, ale wąt­pli­we (oczy­wi­ście w Twoim świe­cie może tak dzia­łać, ale przy­da­ło­by się to za­po­wie­dzieć). Na­to­miast „Naj­wy­raź­niej ła­pacz z duszą w cy­lin­drze staje się czymś w ro­dza­ju kom­pu­te­ra…” to wnio­sek zu­peł­nie nie­upraw­nio­ny – samo uży­cie kodu dwój­ko­we­go kom­pu­te­ra nie czyni (po­szu­kaj sobie kodu Ba­co­na).

 

A, i za­sad­ni­czo śpiącz­ka nie jest cho­ro­bą – jest ob­ja­wem, sta­nem (wy­wo­ły­wa­nym przez wiele cho­rób i ura­zów), więc nie bar­dzo mi pa­su­je „za­pa­dal­ność”, a tym bar­dziej „przy­pa­dłość”.

 

Język, jako się rze­kło, jest w prze­wa­ża­ją­cej czę­ści tek­stu pro­sty i ele­ganc­ki, ale parę błę­dów się wkra­dło.

 

Panie wy­kła­da­ją dość za­oblo­ny­mi zda­nia­mi – dawno nie byłam na wy­kła­dzie, ale nie wy­pa­da to na­tu­ral­nie. Dość me­lo­dra­ma­tycz­nie wy­pa­da: „marzy mi się zro­bie­nie dok­to­ra­tu pod pani czuj­nym okiem” i „pra­gnę pomóc” – nie wiem, czy to nie jest za­mie­rzo­ne. Fraza „nasz ze­spół po­chła­nia szu­ka­nie roz­wią­zań” jest za­sad­ni­czo po­praw­na, ale tro­chę źle się par­su­je.

 

Nad­uży­wasz tro­chę „jed­nak” i „zdaw­ko­wy”.

 

Kilka razy masło się roz­ma­śli­ło: „młody chło­pak” – chło­pak z de­fi­ni­cji jest młody; „bła­host­ka­mi nie­war­ty­mi uwagi” – bła­host­ki to wła­śnie rze­czy nie­god­ne uwagi. Poza tym każde ski­nie­nie głową jest krót­kie, więc nie trze­ba tego za­zna­czać. Po­dob­nie: „mi­mo­wol­nie” to tyle, co „nie­chcą­cy” – czy wzdry­ga­my się ce­lo­wo? Nie, więc nie ma sensu tego za­zna­czać.

 

Fason oku­la­rów na­zy­wa się „kocie oczy” i nie wiem, czy skrót „kocie oku­la­ry” jest upraw­nio­ny (i – oku­la­ry są w opraw­kach, nie „o opraw­kach”).

 

Tutaj: „od­po­wia­da­ją za­bu­rze­nia w Za­świe­cie o nie­zna­nej przy­czy­nie” szyk wska­zu­je, że Za­świat ma nie­zna­ną przy­czy­nę.

 

„Wy­my­śli­ła pro­sty spo­sób, jak się z nami ko­mu­ni­ko­wać, nie mogąc nawet uży­wać słów” – po­win­no być: Wy­my­śli­ła pro­sty spo­sób, żeby się z nami ko­mu­ni­ko­wać, kiedy nie może użyć słów.

 

Z lekka an­giel­sko brzmi „Nie je­steś moją asy­stent­ką oso­bi­stą po to, żeby spraw­dzać” – Nie po to je­steś moją oso­bi­stą asy­stent­ką, żeby spraw­dzać. Tutaj: „przy­wy­kli do tego, że Ali­cia od czasu do czasu nie­spo­dzie­wa­nie rzu­ca­ła krót­kie uwagi” po­win­no być "rzuca krót­kie uwagi", bo pol­sz­czy­zna nie ma na­stęp­stwa cza­sów.

 

Imie­sło­wy nie ozna­cza­ją przy­czy­ny, tylko jed­no­cze­sność: „za­ha­czy­ła o prze­no­śną kon­so­le­tę, nie­mal strą­ca­jąc cenny sprzęt na pod­ło­gę”; „Pod­pie­ra­jąc łok­cie na bla­cie, unio­sła dło­nie na wy­so­kość twa­rzy” (łok­cie można oprzeć na bla­cie, ale pod­pie­ra się ra­czej coś bli­skie­go upad­ku czymś innym). A tu: „od­po­wie­dzia­ło na niego, z za­pa­łem ki­wa­jąc gło­wa­mi” – czy to ki­wa­nie jest od­po­wie­dzią? Bo jeśli tak, to nie po­win­no być imie­sło­wu.

 

„Temat ko­lej­ne­go wy­kła­du do­ty­czy badań.” – temat ni­cze­go nie do­ty­czy, to wy­kład do­ty­czy, albo te­ma­tem wy­kła­du są ba­da­nia.

 

Bo­ha­ter­ka może być obe­zna­na z te­ma­tem, nie „w te­ma­cie”. Nie „od­da­wa­ła całe serce tej pracy,” tylko: całe serce wkła­da­ła w tę pracę (to idiom). „Kwe­stia” to bar­dziej „py­ta­nie” niż „spra­wa”, pa­ra­me­try są cze­goś, ale nie gdzieś, urzą­dze­nie może dzia­łać w spo­sób przy­pad­ko­wy, ale nie lo­so­wy. Mie­rzy się jakąś war­tość fi­zycz­ną, ale nie pa­cjen­ta. Pro­wa­dzi się ba­da­nia, ale pro­gram? A ma­szy­nę się bu­du­je, nie two­rzy.

 

„Jak już pro­fe­sor Spro­ut wspo­mi­na­ła na po­przed­nim wy­kła­dzie” „już” tylko psuje rytm; na­zwi­sko pro­fe­sor Spro­ut może bu­dzić nie­za­mie­rzo­ne i nie­chcia­ne sko­ja­rze­nia z Har­rym Pot­te­rem.

 

Dla­cze­go dobre przy­go­to­wa­nie Ali­cii ma się kłó­cić z jej chę­cią wy­glą­da­nia „pro­fe­sjo­nal­nie”? – ja tu widzę ra­czej sy­ner­gię, a Ty je prze­ciw­sta­wiasz, i nie ro­zu­miem, dla­cze­go.

 

Głos (i inne ele­men­ty osoby) nie na­le­ży do ni­ko­go, nie jest wła­sno­ścią – może być czyjś głos i tyle, a „za­kło­po­ta­ne spoj­rze­nie” to an­tro­po­mor­fizm – prze­cież to nie spoj­rze­nie jest za­kło­po­ta­ne, tylko Ali­cia.

 

„De­li­kat­nie” NIE zna­czy „odro­bi­nę”, a "zwy­cza­jo­wy" to nie to samo, co zwy­kły.

 

Szcze­gó­ło­wo prze­cze­sa­ny tekst, jak zwy­kle, jest do­stęp­ny na za­mó­wie­nie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć!

 

Jest dosyć kla­sycz­nie i dosyć li­nio­wo, przy­naj­mniej na po­cząt­ku. Stu­dent­ka, wy­kład, ko­lej­ne daty i stop­nio­wy roz­wój ka­rie­ry na­uko­wej aż do mo­men­tu, kiedy men­tor­ka za­pa­da na cho­ro­bę, z którą – jako ze­spół – wal­czą. Tutaj robi się cie­ka­wiej, choć for­mie prze­ka­zu bli­żej do opi­sy­wa­nia niż po­ka­zy­wa­nia, sporo tłu­ma­czysz, co z jed­nej stro­ny po­zwa­la oszczę­dzać znaki, z dru­giej daje nie­wiel­kie pole dla wy­obraź­ni pra­gną­cej wnio­sko­wać z tre­ści. Ko­lej­na spra­wa to in­te­rak­cje mie­dzy bo­ha­te­ra­mi, które są czę­sto bar­dzo zdaw­ko­we. Prze­ka­zu­ją in­for­ma­cje, ok, ale bra­ku­je tak cen­ne­go – imho – na­pię­cia, lęku o losy bo­ha­te­ra/jego świa­ta.

Ale to jest też tekst o wy­na­laz­ku, a samo opi­sy­wa­nie wy­na­laz­ku i me­ta­fi­zy­ki do­ty­czy, więc ok. Przy oka­zji prze­my­casz sporo in­for­ma­cji o in­te­rak­cjach ciała z duszą oraz ma­szy­ną, lub od­wrot­nie, co też fi­nal­nie wy­ko­rzy­stu­jesz w koń­ców­ce, takim szczę­śli­wym za­koń­cze­niu oku­pio­nym stra­tą. Cie­ka­wy tekst, choć znowu nieco nie­pew­no­ści lub na­pię­cia w koń­ców­ce po­dzia­ła­ło­by na plus.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka