Uniwersytet Stanowy, 8 lipca
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Lydia spojrzała bez większego zainteresowania na studenta, który właśnie wszedł do auli. Chłopak machnął ręką przepraszająco, czerwieniąc się po czubki odstających uszu i popędził po schodach w górę, by zająć miejsce w ostatnim rzędzie.
Kobieta powiodła nieprzeniknionym wzrokiem po jasnych twarzach, w myślach machinalnie szacując liczbę obecnych na sali. W powietrzu niemal dawało się wyczuć napięcie. Młodzi ludzie w skupieniu czekali na pierwsze słowa pani profesor, o której dokonaniach słyszał chyba każdy, lecz mało kto miał szansę uczestniczyć w prowadzonych przez nią gościnnie wykładach.
Odetchnęła kilka razy głęboko, by jej głos zabrzmiał czysto i donośnie.
– Chyba jesteśmy już w komplecie. Witam was serdecznie. Bardzo się cieszę, że mimo trwającej przerwy wakacyjnej tak wielu z was zdecydowało się zainwestować swój czas w dalszą edukację. Nie ukrywam, że moi koledzy z instytutu wiążą z tymi zajęciami wielkie nadzieje. – Spojrzała na słuchaczy znad kocich okularów o szylkretowych oprawkach. – Liczą, że moja obecność zwabi w nasze szeregi młode głowy ze świeżymi pomysłami. A rąk do pracy nad naszym przełomowym projektem nigdy za wiele.
Na jej twarzy rozkwitł uśmiech przebojowej ciotki – dobrotliwej, a jednak mającej swoje za uszami. Kilka osób z pierwszych rzędów odpowiedziało na niego, z zapałem kiwając głowami.
Tymczasem ciemny ekran za jej plecami rozjaśnił prosty biały napis:
WYKŁAD 1: CZYM JEST DUSZA?
– Zacznijmy od krótkiego wprowadzenia. Czym właściwie jest dusza?
Już w dawnych czasach wiele religii uznawało istnienie duszy – czegoś nienamacalnego i niemierzalnego, nierozerwalnie związanego z człowiekiem i odróżniającego go od zwierząt jako istot uznawanych za niższe. Dzisiaj mamy naukowe dowody na to, że dusza nie jest osobnym bytem, lecz integralną częścią żywego organizmu. Jest ściśle związana z procesami życiowymi, a gdy te ustają, połączenie zostaje przerwane.
Do tej pory nie udało się ustalić, co ostatecznie dzieje się z duszami po śmierci. Wiemy jednak, że część z nich – uważamy, że dusze ludzi, którzy pozostawili po sobie jakieś nierozwiązane kwestie, a także te, które nie pogodziły się ze śmiercią organizmu – trafia do miejsca, które nazywamy Zaświatem. Jest to ukryty wymiar znanego nam świata, do którego większość z nas nie ma dostępu. Dusze krążą między nami, jednak – poza odosobnionymi przypadkami wybitnie wrażliwych jednostek – nie widzimy ich, nie wyczuwamy ich obecności ani nie jesteśmy w stanie się z nimi komunikować.
Jak być może wiecie, już blisko dwadzieścia lat temu profesor Brian Howard opracował pierwszy system przechwytujący, na którym bazowaliśmy, konstruując aparaty, roboczo nazywane łapaczami dusz. Od tej pory nasz zespół pochłania szukanie rozwiązań, które poszerzą zastosowanie tych urządzeń i pozwolą wykorzystać je w praktyce…
***
– Pani profesor, mogę zająć chwilę?
Lydia przyjrzała się drobnej dziewczynie, która ją zagadnęła. Gładka, nieco dziecinna twarz o dużych szarych oczach, zebrane w niesforną kitkę jasne włosy i nieśmiały uśmiech wyglądały znajomo.
– Tak? – Zdawkowe pytanie zabrzmiało nieco obcesowo, jednak po niemal godzinnym monologu i odpowiedzeniu na jakiś tysiąc pytań kobieta nie miała już ochoty silić się na przesadną życzliwość.
– Byłam w instytucie na półrocznym stażu. Brałam udział w zbieraniu i analizie porównawczej pomiarów, zresztą później napisałam z tego pracę magisterską…
– Jak się nazywasz?
– Alicia May.
Lydia skinęła głową. Pamiętała tę pracę – jedną z niewielu, które zgodziła się zrecenzować osobiście. Jej autorka miała głowę na karku i przejawiała duży potencjał.
– W czym mogę ci pomóc, Alicio?
– Przepraszam, że tak bezpośrednio, ale chciałabym kontynuować pracę w instytucie. Nie ukrywam, że marzy mi się zrobienie doktoratu pod pani czujnym okiem. Jednak przede wszystkim chciałabym zrobić coś dobrego dla tych biednych ludzi.
– Kogo masz na oddziale?
Dziewczyna uśmiechnęła się smutno.
– Jestem sama jak palec. Po prostu widziałam za dużo ludzkiej niedoli, żeby przejść obok tego obojętnie. Pragę pomóc.
Lydia się nie zastanawiała. Mogła w nieskończoność rozważać argumenty za i przeciw przyjęciu Alicii, lecz nie miała na to czasu. Ani ochoty. Pamiętała zresztą, jak wartościowe były obliczenia, analizy i spostrzeżenia zawarte w jej pracy. Część z nich – za zgodą autorki, udzieloną w krótkiej przedmowie – po lekkiej modyfikacji zaimplementowali do programu.
Musiała jedynie sprawdzić, jak dziewczyna poradzi sobie z presją.
– Temat kolejnego wykładu dotyczy badań. Przygotuj się. Możesz wykorzystać swoją pracę.
Instytut Metafizyki Stosowanej, 3 listopada
– Jak idzie?
Lydia rzuciła okiem na wyświetlacz. Interpretacja pomiarów dokonanych przez czujnik gęstości stanowiła bardzo złożony proces i wymagała sporo czasu. Doświadczenie podpowiadało jej jednak, że przy obecnych parametrach w sali badawczej numer siedem wskaźnik wyniesie między siedem a dziewięć. To by się zgadzało z oczekiwanym stanem faktycznym.
– Jeszcze chwila… – Technik dokonał ostatnich korekt. – Mamy to, pani profesor!
Kobieta poklepała młodego chłopaka po plecach. Szereg cyfr wyświetlanych teraz na monitorze potwierdził jej przypuszczenia.
– Potrafimy już określić, jak się przemieszczają?
– Potrzebujemy zebrać jeszcze więcej danych do analizy. Ale mamy już opracowane wstępne schematy.
Skinęła głową. Nie mogła oczekiwać wyników z dnia na dzień. I tak poczynili już znaczne postępy. Jeszcze trochę i projekt zacznie nabierać realnych kształtów.
***
Zatrzasnęła drzwi i chwiejnie podeszła do swojego stanowiska. Padając bez sił na obrotowy fotel, zahaczyła o przenośną konsoletę, niemal strącając cenny sprzęt na podłogę. Podpierając łokcie na blacie, uniosła dłonie na wysokość twarzy i przez chwilę z krzywym uśmiechem obserwowała ich wyraźne drżenie.
– Wyglądasz na przemęczoną, Lydio. – Wzdrygnęła się na dźwięk głosu dobiegającego od sąsiedniego biurka. – Za dużo pracujesz.
– Daj spokój, Alicio. Nie jesteś moją asystentką osobistą po to, żeby sprawdzać, ile spałam i czy dostarczyłam organizmowi wystarczająco dużo kalorii. Mamy bardzo ważne zadanie do wykonania.
– Co może okazać się znacznie trudniejsze, jeśli padniesz nam tu z wyczerpania.
– Za to będzie łatwiejsze, kiedy przestaniesz zawracać mi głowę błahostkami niewartymi uwagi. – Lydia posłała dziewczynie spojrzenie znad okularów. – Dość tych pogaduszek. Idź skontrolować salę jedenastą. Technik znów zgłaszał jakieś anomalie.
Uniwersytet Stanowy, 15 lipca
– Dzisiejsze zajęcia poprowadzi wasza koleżanka, która jakiś czas temu uczestniczyła w prowadzeniu badań. Alicio, proszę.
Lydia zajęła jedno z wolnych miejsc w pierwszym rzędzie i spojrzała wyczekująco. Dziewczyna krótko skinęła głową i uruchomiła ekran za sobą.
WYKŁAD 2: ANALIZA STANÓW DUSZY W ODNIESIENIU DO ŚMIERCI ORGANIZMU, ŚMIERCI KLINICZNEJ I ŚPIĄCZKI
– Jak już profesor Sprout wspominała na poprzednim wykładzie, ponad dekadę temu opracowano prototyp tak zwanego „łapacza dusz”. Projekt był o tyle przełomowy, że pozwalał niejako na wyrwanie duszy z Zaświata i umieszczenie jej w odpowiednio dostosowanym nośniku, w kontrolowanych, ściśle określonych warunkach. Pojawił się jednak poważny problem – urządzenie działało w sposób losowy. Jego oprogramowanie nie przewidywało możliwości nastawienia jakichkolwiek parametrów umożliwiających przechwycenie konkretnej duszy. Kolejnym celem stało się więc wypracowanie metody na identyfikację dusz.
Ponad dekadę temu Instytut Metafizyki Stosowanej pod kierownictwem pani profesor wdrożył pionierski program analizy stanów duszy, mający ułatwić to zadanie. Pierwszym etapem było zbieranie danych z sali śmierci. Przez lata setki naukowców, stażystów i wolontariuszy przy pomocy czytników wyposażonych we wszelkie możliwe czujniki dokonywało pomiarów pacjentów w chwili śmierci. Na wagę złota było również zaledwie kilkadziesiąt odnotowanych w tym czasie przypadków tak zwanej „śmierci klinicznej”.
Analiza odczytów pozwoliła na wstępne ustalenie, co łączy duszę z ciałem. Jak widzicie na schemacie, połączenia zbiegają się z najważniejszymi ośrodkami w ciele, takimi jak serce, płuca czy ośrodkowy układ nerwowy. Roboczo nazwano te połączenia meta-synapsami. Wykazano, że owe synapsy zostają w sposób nieodwracalny przerwane w momencie obumarcia pnia mózgu. Co ciekawe, u pacjentów doświadczających śmierci klinicznej meta-synapsy czasowo zanikają, by w stanie nienaruszonym odnowić się po przywróceniu czynności życiowych.
Kolejnym naturalnym etapem było zbieranie danych wśród pacjentów w stanie śpiączki. Dlaczego? Otóż lata analiz wykazały, iż śpiączka to nic innego jak stosunkowo trwałe oddzielenie się duszy od ciała. Należy zaznaczyć, że chodzi tu o ciało, które zachowało funkcje życiowe i przynajmniej podstawową aktywność układu nerwowego. U ludzi w śpiączce meta-synapsy są wciąż obecne, jednak ulegają pewnemu przekształceniu…
***
– Całkiem nieźle ci poszło.
Alicia uśmiechnęła się zdawkowo, pakując skromne notatki. Co prawda była doskonale obeznana w temacie, który przedstawiała, nie bała się też wystąpień publicznych i nie zdarzało jej się ze stresu zapominać języka w gębie. Chciała jednak wyglądać profesjonalnie. Arkusze – na które zerkała od czasu do czasu, robiąc pauzy w dobrze wykalkulowanych momentach – służyły jej raczej jako rekwizyt.
– Poprowadzisz też kolejny wykład. – Skinęła krótko głową. – A w poniedziałek chcę cię widzieć w instytucie. Punkt szósta, żebym zdążyła wprowadzić cię w obowiązki, nim zaczniemy zwykły dzień pracy. Jeśli się spóźnisz, możesz już nie przychodzić.
Instytut Metafizyki Stosowanej, 5 listopada
– Kto ją znalazł?
– Alicia May, jej asystentka. O tak wczesnej porze nikt inny by się tam nie kręcił.
Mężczyzna sapnął krótko, dając wyraz irytacji z powodu nieistotnego wtrętu. Oczekiwał krótkich, rzeczowych odpowiedzi. Teraz, kiedy cały program stanął pod znakiem zapytania, nie było czasu na luźne pogawędki.
– Przyślij mi ją tutaj za pół godziny. I zwołaj posiedzenie zarządu w trybie pilnym.
***
Ciche pukanie wyrwało wszystkich z otępienia wywołanego przez najświeższe wiadomości.
– Wejść!
Drzwi uchyliły się i do sali konferencyjnej zdecydowanym krokiem weszła drobna dziewczyna. Włosy związane w kitkę podskakiwały niesfornie przy każdym poruszeniu, co nie licowało z powagą wymalowaną na twarzy.
– Usiądź. Alicia, tak? Podobno to ty ją znalazłaś. – Zdawkowe skinienie potwierdziło to, co wszyscy już wiedzieli. – Jak to wyglądało?
– Po porannej odprawie profesor Sprout wysłała mnie po kawę, jak zawsze o tej porze. Kiedy wróciłam, na wpół leżała na fotelu przy swoim stanowisku. Nie było z nią kontaktu.
– Nie zauważyłaś nic wcześniej?
– Wyglądała może na nieco przemęczoną, ale nikogo to specjalnie nie dziwiło. Oddawała całe serce tej pracy, niemal stąd nie wychodziła.
– Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że obecnie dalsze prowadzenie programu stoi pod znakiem zapytania. – Mężczyzna zwrócił się do pozostałych pięciorga członków zarządu. – Lydia Sprout była nie tylko twarzą instytutu, ale też jego mózgiem. Nie chodzi już nawet o to, że bez niej możemy stracić grant. Po prostu nie ma kto tego pociągnąć dalej.
Dziewczyna odchrząknęła, zwracając na siebie uwagę zgromadzonych.
– Z całym szacunkiem… W ostatnich miesiącach ściśle z nią współpracowałam. Poznałam jej sposób rozumowania i działania. Poza tym… – Alicia wzięła głęboki oddech. – Być może wiem, jak nawiązać kontakt.
***
– Jeff, potrzebuję twojej pomocy.
Kierownik dziennej zmiany techników uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał pracować z Alicią. Ta śliczna dziewczyna była znacznie przyjemniejsza w obyciu niż Lydia, a przy tym równie konkretna.
– Zrobię, co w mojej mocy. W czym rzecz?
– Musimy nieco przekształcić główną pracownię.
– Zaczekaj… Chcesz ją tam położyć? Nie z innymi?
Alicia skinęła głową, posyłając mężczyźnie zakłopotane spojrzenie.
– Będę jej potrzebować.
– Ale… Ty chcesz ją złapać, prawda? Dobrze wiesz, że lokalizator jest jeszcze w fazie testów. To będzie cholernie trudne.
– Musi zadziałać. Chcę podjąć próbę kontaktu.
– O czym ty mówisz?
– Jeśli uda się rozszerzyć funkcje programatora i podłączyć mój translator do łapacza, będziemy mogli się z nią porozumieć.
– Jaki translator? Od dawna nad nim pracujesz? Profesor Sprout w ogóle miała o tym pojęcie?
Alicia nieznacznie wzruszyła ramionami.
– Naprawdę jej potrzebujemy, Jeff. Bez Lydii mogą zawiesić program. To, co robimy, jest zbyt ważne, żeby do tego dopuścić.
Uniwersytet Stanowy, 22 lipca
WYKŁAD 3: POLOWANIE NA DUSZE
Alicia powiodła wzrokiem po sali. Wśród studentów rozległy się podniecone szmery, gdy slajd tytułowy rozjaśnił ekran za jej plecami. Szybko jednak zapadła pełna wyczekiwania cisza.
– Dlaczego w ogóle rozmawiamy o identyfikacji i „łapaniu” dusz?
Jak wam zapewne wiadomo, na całym świecie od wielu lat obserwuje się zwiększoną zapadalność w śpiączkę. Analizy nie wykazują związku tej przypadłości z wiekiem, rasą, chorobami przewlekłymi ani przebytymi, uwarunkowaniami genetycznymi ani środowiskowymi. Pacjenci nie wykazują przy tym żadnych objawów sygnałowych – oprócz widocznych oznak zmęczenia, nie wykraczających jednak poza zwyczajowe normy. Można powiedzieć, że zapadnięcie w śpiączkę jest zdarzeniem zupełnie losowym i nie daje się przewidzieć żadnym algorytmem.
Istnieje teoria mówiąca, że za tak zwaną „senną epidemię” odpowiadają zaburzenia w Zaświecie o nieznanej przyczynie. Do tej pory nie dysponujemy narzędziami pozwalającymi w sposób wiarygodny przeprowadzać badania na tej płaszczyźnie. Obecne prace skupiają się więc na problemie, który jest nam znacznie bliższy – na samych pacjentach.
Nadrzędnym celem, który przyświeca prowadzonemu przez instytut programowi, jest wynalezienie sposobu na przechwycenie duszy, wszczepienie jej z powrotem do ciała i przywrócenie pacjenta w śpiączce do normalnego funkcjonowania.
Obecnie trwają prace nad lokalizatorem, który zostanie następnie sprzężony z łapaczem dusz. W ten sposób zyskamy pewność, że dusza umieszczona w cylindrze będzie tą konkretną, o którą nam chodzi. Kolejnym krokiem będzie naturalnie opracowanie sposobu na wybudzenie pacjenta ze śpiączki, a więc odwrócenie przekształcenia meta-synaps w taki sposób, aby umożliwić duszy powrót do ciała…
Instytut Metafizyki Stosowanej, 9 listopada
Cylinder rozjarzył się pulsującym niebieskawym światłem. Pokrywa obróciła się trzykrotnie, dociskając uszczelki. Turbina zawirowała, odsysając gazy przez filtr elektrostatyczny. W końcowej fazie rozległo się ciche „pyk” i nagle wszystko ucichło.
Alicia przyjrzała się gładkiej powierzchni, po której pełgały błękitne ogniki. Łapacz zadziałał prawidłowo. Teraz należało sprawdzić, czy lokalizator sprawdził się równie dobrze.
Pochyliła się nieco nad mikrofonem, nie odrywając wzroku od cylindra, i zapytała nieco drżącym głosem:
– Lydio, jesteś tam? Słyszysz mnie?
Przetwornik przesłał wzmocnione fale dźwiękowe wprost do łapacza. Odczyty wyświetlane na ekranie wskazywały, że niebieskie światło zapulsowało w rytmie zgodnym z ich częstotliwością.
Nagle monitor ożył, wyświetlając migoczący szereg cyfr:
2273864
0112358
Dziewczyna obróciła się na krześle i klasnęła w dłonie, uradowana. Jeff posłał jej pytające spojrzenie.
– Skąd możesz mieć pewność, że to ona, a nie ktoś zupełnie przypadkowy?
– Spójrz. – Alicia wskazała pierwszą wiadomość. – To jej numer identyfikacyjny.
– A ten drugi rząd?
– Ciąg Fibonacciego. – Dziewczyna uśmiechnęła się smutno. – Taki nasz prywatny żarcik.
– No dobrze. A nie mogła… – Mężczyzna zawahał się na sekundę. – …powiedzieć czegoś bardziej zrozumiałego?
Obraz na ekranie natychmiast się zmienił. Teraz jaśniało na nim pojedyncze zero.
–O co chodzi?
– Zaczekaj… Być może z jakiegoś powodu może przesyłać jedynie cyfry.
1
– Widzisz? To kod binarny! Jedynka oznacza prawdę, zero fałsz. Prawda, Lydio?
1
– Wymyśliła prosty sposób, jak się z nami komunikować, nie mogąc nawet używać słów. Najwyraźniej łapacz z duszą w cylindrze staje się czymś w rodzaju komputera… Wygląda na to, że będziemy potrzebować Scotta. Musi pomóc mi przeprogramować translator…
***
Szybko to rozgryzłaś.
Głos do złudzenia przypominał ten należący do Lydii, jednak był mechaniczny i całkowicie wyprany z uczuć. Słysząc go, Alicia przez moment poczuła się nieswojo. Natychmiast jednak otrząsnęła się z chwilowego odrętwienia i pochyliła się nad mikrofonem.
– No wiesz, to ty podsunęłaś mi system binarny.
Ale zrozumiałaś.
– Pracując nad translatorem w pojedynkę, musiałam trochę zainteresować się programowaniem. – Dziewczyna zamyśliła się na moment. Było tyle rzeczy, o które chciała zapytać swoją mentorkę, nie było jednak na to czasu. Potrząsnęła głową. – Zabierajmy się do pracy.
***
Mężczyzna poprawił mankiety koszuli i odchrząknął nieznacznie. Spojrzał jej prosto w oczy, delikatnie unosząc brwi w wyrazie oczekiwania.
– No więc? Z czym pani przychodzi, panno May?
– Udało się nawiązać kontakt. Profesor Sprout, choć nadal w stanie śpiączki, jest znowu z nami. Może uczestniczyć w pracach… A to oznacza, że program nie jest już zagrożony. Proszę o pozwolenie na kontynuowanie jej dzieła.
– Jakie planujecie kolejne kroki?
– Cóż, nadal testujemy lokalizator, ale wyniki są nader zadowalające. Kiedy skuteczność przekroczy dziewięćdziesiąt procent, skupimy się na problemie ponownego wszczepienia duszy do ciała.
– Doskonale. Do końca tygodnia proszę mi przesłać dokładny raport z dotychczasowych postępów. Sądzę, że zainteresuje on zarówno zarząd, jak i sponsorów. I do roboty!
Instytut Metafizyki Stosowanej, 29 listopada
– Jesteś niesamowita, Lydio!
Asystent rzucił jej jedynie krótkie spojrzenie i wrócił do swojej roboty. W ciągu ostatnich tygodni wszyscy przywykli do tego, że Alicia od czasu do czasu niespodziewanie rzucała krótkie uwagi w eter. Czasem nawet prowadziła długie dyskusje z profesor Sprout, unieruchomioną w głównej pracowni. Niewielka bezprzewodowa słuchawka z mikrofonem stała się nieodłącznym elementem jej codziennego wyposażenia. Obecność współpracowników w niczym jej nie przeszkadzała.
– Zobaczysz, już niedługo ściągniemy was z powrotem.
***
– Widzisz? Tu jest błąd. – Scott stuknął palcem w ekran. – Niemożliwe, żeby to tak zadziałało przy obecnych założeniach.
Dziewczyna przyjrzała się wskazanemu fragmentowi i zmarszczyła brwi. Nie była ekspertem, ale ten kod napisała od początku do końca przy wsparciu Lydii. Kobieta może sama nie była programistką, ale po przejściu do Zaświata zyskała nieograniczony dostęp do nieskończonych zasobów ludzkiego umysłu. Działała teraz niczym superkomputer, a jej moc obliczeniowa przewyższała wszystko, co do tej pory człowiek zdołał skonstruować.
– Nie rozumiem. Co tu według ciebie nie pasuje?
Trzeba zmienić założenia.
Mężczyzna wzdrygnął się mimowolnie. Niemal zdołał zapomnieć, że oprócz nich w pracowni obecny jest ktoś jeszcze. I to w dwójnasób – w formie ciała w stanie śpiączki, a także bezcielesnego bytu zamkniętego w cylindrze łapacza dusz.
Inaczej nie odwrócicie polaryzacji.
– Co masz na myśli?
– Czy to znaczy… Od początku się myliliśmy. Prawda, Lydio?
Tak. Łapacz jest doskonały.
– Tak doskonały, że dusza raz w nim zamknięta…
– …nie może go już opuścić?
Ja tu utknęłam. Nie możecie popełnić tego błędu z innymi.
Łzy zalśniły na policzkach Alicii. Tak wytrwale pracowali, żeby przywrócić do życia wszystkich dotkniętych epidemią. I udało się, rozgryźli to – ale nie mogli uratować osoby, na której jej najbardziej zależało. Jej mentorka, jeden z najwybitniejszych umysłów, jakie świat nosił, miała już na zawsze pozostać zespolona z maszyną. Maszyną, którą sami stworzyli. Która miała być ratunkiem, a okazała się pułapką.
Epilog
– Zrobliśmy to, Lydio. Właśnie został wybudzony ostatni pacjent.
Uruchamiam siatkę.
Alicia skinęła głową. Co prawda bardziej do siebie – kobieta nie mogła jej widzieć, pozbawiona zmysłów i odizolowana od świata zewnętrznego – ale to niczego nie zmieniało. Już dawno ustaliły schemat działania. Teraz, kiedy wszystkie „śpiące” dusze zostały przywrócone do życia, musieli zrobić wszystko, by przeciwdziałać kolejnym przypadkom.
A właściwie Lydia musiała. Tylko ona miała dostęp do Zaświata i w jakiś niezrozumiały dla nich sposób mogła kontrolować to, co się działo na pograniczu. Podczas gdy zespół instytutu zajmował się odwracaniem polaryzacji i odbudową meta-synaps u kolejnych pacjentów, ona opracowała coś, co nazwała siatką polaryzacyjną. Nikt do końca nie wiedział, czym była. Musieli jednak zaufać zapewnieniom, że jej uruchomienie położy kres epidemii.
– Powiedz mi jeszcze raz, jak to ma działać?
Odpowiedziała jej cisza. Alicia spojrzała przez ramię. Coś się zmieniło.
Do tej pory gładka powierzchni cylindra była ożywiana przez pełgające rozbłyski błękitnego światła. Teraz zmatowiała, jedynie tu i ówdzie lśniły od czasu do czasu iskierki przywodzące na myśl śnieżenie starych odbiorników telewizyjnych.
Na ekranie migotała pojedyncza cyfra:
0