- Opowiadanie: JolkaK - Robótka na drutach

Robótka na drutach

Tak, no miał być temat: Obłęd i świę­ta.

Wy­szło jakoś tak. :)

We­so­łych świąt!

Bar­dzo dzię­ku­ję be­tu­ją­cym za wy­si­łek i cenne wska­zów­ki! Chwa­ła dla pnz­driv.117, Am­bush i skry­te­go!

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Robótka na drutach

Do­brze, za­ła­twię to jesz­cze przed pracą, prze­cież zdążę. To tylko kupa śnie­gu, po­ra­dzę sobie, nie taki dia­beł strasz­ny. No, pro­szę, nawet lekki jest, nie jest źle, tylko żebym się nie spóź­ni­ła, dzi­siaj prze­cież ze­bra­nie, potem za­ku­py…

Słoń­ce grza­ło przy­jem­nie, mimo zi­mo­wej aury. Płat­ki śnie­gu ko­ły­sa­ły się lekko na wie­trze w po­wol­nej dro­dze ku ziemi, jakby po­wie­trze zgęst­nia­ło od mrozu i nie po­zwa­la­ło im opaść. Cały świat wi­ro­wał w wiel­kiej, śnież­nej pie­rzy­nie. 

Jak w szkla­nej kuli, po­my­śla­ła Iskra, je­stem w szkla­nej kuli. Roz­glą­da­ła się zdu­mio­na do­oko­ła, z ło­pa­tą do od­śnie­ża­nia w ręku, w po­ło­wie ścież­ki na ganek. Prze­tar­ła za­pa­ro­wa­ne oku­la­ry oszro­nio­nym od cie­płe­go od­de­chu sza­li­kiem. Mały gil z czer­wo­nym, pę­ka­tym brzusz­kiem ska­kał po for­sy­cji, z ga­łąz­ki na ga­łąz­kę, jakby bał się, że nóżki mu przy­mar­z­ną i już się nie ruszy. 

A jed­nak. Po chwi­li. Wszyst­ko się za­trzy­ma­ło. Wiatr ucichł, cisza dzwo­ni­ła. Płat­ki śnie­gu, każdy nie­po­wta­rzal­ny i wy­jąt­ko­wy, wi­ro­wa­ły nie­zwy­kle po­wo­li wokół wła­snej osi, nie zbli­ża­jąc się już ku ziemi. Gil pa­trzył wprost na Iskrę, go­to­wy do skoku na ko­lej­ną gałąź. 

Wtedy zza za­krę­tu wy­ło­ni­ła się ko­bie­ta. W gru­bym płasz­czu i chu­ście na gło­wie. Skrzy­wio­ny nie­bie­ski ka­pe­lusz, wci­śnię­ty naj­wy­raź­niej bez po­mo­cy lu­stra, ster­czał jak czu­bek na cho­in­ce.  Jed­nak to oczy zwra­ca­ły uwagę. Spoj­rze­nie. Uważ­ne, świ­dru­ją­ce, in­te­li­gent­ne. Inne.

Iskra nigdy ta­kie­go nie wi­dzia­ła.  

Ko­bie­ta mi­nę­ła furt­kę, uchy­lo­ną pod­czas od­śnie­ża­nia i zbli­ża­ła się do dziew­czy­ny. Idąc, trą­ca­ła wi­ru­ją­ce le­ni­wie płat­ki, które od­su­wa­ły się po­wo­li, jakby za­nu­rzo­ne w cie­czy.  Nagle gil sko­czył, uwol­nio­ny od za­klę­cia nie­znacz­nym ge­stem ko­bie­ty.

– Her­ba­ty? – za­py­ta­ła, mi­ja­jąc dziew­czy­nę i, jakby to ona miesz­ka­ła w tym domu, we­szła na ganek i otwo­rzy­ła drzwi. – No?! – za­brzmia­ło już bar­dziej na­tar­czy­wie, po czym nie­zna­jo­ma we­szła do środ­ka. 

Iskra otrzą­snę­ła się i po­czu­ła wiatr na zzięb­nię­tych po­licz­kach. Śnieg padał, gil wrzesz­czał, gdzieś za­szcze­kał pies. Ru­szy­ła, zi­ry­to­wa­na, do domu, go­to­wa wy­pro­sić nie­spo­dzie­wa­ne­go go­ścia. We­szła, zrzu­ci­ła buty i roz­pi­na­jąc kurt­kę od razu skie­ro­wa­ła się do sa­lo­nu. 

Ko­bie­ta, a wła­ści­wie star­sza pani z dłu­gim siwym war­ko­czem, już bez chu­s­ty i płasz­cza, lecz wciąż w nie­bie­skim ka­pe­lu­szu, sie­dzia­ła w ogrom­nym fo­te­lu, któ­re­go wcze­śniej tu nie było, i ro­bi­ła na dru­tach. Obok na sto­li­ku stał kubek z pa­ru­ją­cą her­ba­tą. 

– Cze­ka­łam na cie­bie, ale nie przy­cho­dzi­łaś – wy­ja­śni­ła sta­rusz­ka, wi­dząc spoj­rze­nie Iskry. – Zrób sobie coś. – Mach­nę­ła w stro­nę kuch­ni. 

– Co tu się dzie­je? Kim pani jest? – Iskra zrzu­ci­ła kurt­kę na pod­ło­gę i ro­zej­rza­ła się za te­le­fo­nem. – Pro­szę stąd wyjść. 

Druty mi­ga­ły w szyb­kich, ryt­micz­nych po­dry­gach, jakby żyły wła­snym ży­ciem. 

– Nie sądzę, żebym teraz wy­szła. Wiesz, w taką po­go­dę. – Wska­za­ła ręką za okno. 

Iskra spoj­rza­ła, a tam, za szybą, sza­la­ła śnie­ży­ca. Wiatr wył, ni­czym stado wy­głod­nia­łych wil­ków, które zwę­szy­ły pod lasem owcę. Po­ciem­nia­ło. Zmar­z­nię­te płat­ki ata­ko­wa­ły okno w po­dmu­chach wi­chu­ry. 

– Ja cie­bie nawet ro­zu­miem – po­wie­dzia­ła sta­rusz­ka, chwy­ta­jąc motek wełny, który spadł na pod­ło­gę. – Jed­nak w tej chwi­li nic nie po­ra­dzę. Bra­ku­je czasu, a i tak mamy za­le­gło­ści. Idą świę­ta. Ale nie martw się, tro­chę tu po­sie­dzę. 

Umysł Iskry za­czął pra­co­wać na zwięk­szo­nych ob­ro­tach, by zde­cy­do­wać, które in­for­ma­cje po­mi­nąć, które spryt­nie znie­kształ­cić, by resz­ta Iskry mogła przy­jąć to, co usły­sza­ła. Przez chwi­lę dziew­czy­na miała wra­że­nie, że nie do­cie­ra do niej dźwięk. Wi­dzia­ła, że usta ko­bie­ty się ru­sza­ją i prze­ra­zi­ła się, że stra­ci­ła słuch. 

– Daj spo­kój, nie walcz z tym – pod­ję­ła sta­rusz­ka kon­wer­sa­cyj­nym tonem, głasz­cząc kota. – Gdy po­sta­na­wiam, że mnie wi­dzisz, to mnie wi­dzisz. 

Kota?!

Iskra przy­sia­dła na po­rę­czy ka­na­py. Ro­zej­rza­ła się z nie­do­wie­rza­niem. Te­le­wi­zor zmie­nił się w ko­mi­nek, sztucz­na cho­in­ka stała się żywą. Za­pach­nia­ło igli­wiem i po­ma­rań­czą. Co tu robił ten kot? 

Umysł nie­pew­nie wszedł na bar­dziej in­ten­syw­ny tryb pracy, po czym po­sta­no­wił od­pu­ścić. 

Śnie­ży­ca sza­la­ła. 

– My­śle­nie jest nie­zdro­we – pod­ję­ła sta­rusz­ka, ma­cha­jąc za­wzię­cie dru­ta­mi. – Za­uwa­ży­łaś, że naj­dłu­żej żyją ci, co nie­wie­le myślą?

– Głu­po­ta nie… – chcia­ła za­pro­te­sto­wać dziew­czy­na, ale nie zdo­ła­ła.

– A kto mówi o głu­po­cie? Nie, ko­cha­na – cią­gnę­ła znad ro­bót­ki bab­cia, strze­la­jąc wzro­kiem to w stro­nę kota, to w stro­nę Iskry. – To nie tak. Mówię o tych, co dzia­ła­ją, kie­ru­ją się in­tu­icją, do­świad­cze­niem. Otwie­ra­ją się na świat. Nie sie­dzą, ana­li­zu­jąc w nie­skoń­czo­ność moż­li­we sce­na­riu­sze, jak nie przy­mie­rza­jąc, pi­sa­rze. – Tu spoj­rza­ła nagle w stro­nę au­to­ra z taką pre­ten­sją, że aż mu palce do kla­wia­tu­ry przy­mar­z­ły. Po­trze­bo­wał chwi­li, by się otrzą­snąć. 

– No, wła­śnie, o tym mówię. – Wska­za­ła w nie­okre­ślo­nym kie­run­ku. – Trze­ba dzia­łać, wiesz, nie ma zbyt wiele czasu. 

– Ale o co…

– Nie! Dość pytań! – sta­now­czo prze­rwa­ła sta­rusz­ka i wy­raź­nie uro­sła w fo­te­lu razem z ro­bót­ką. 

Wy­glą­da­ło na to, że po­wsta­wał swe­ter. 

– Po­czuj to, dziew­czy­no, bo nie ręczę za sie­bie – do­da­ła ci­szej, choć Iskrze wy­da­wa­ło się, że krzy­czy. 

Po­czuj to – po­pro­si­li cicho autor z nar­ra­to­rem, bo też się tro­chę wy­stra­szy­li. 

Iskra za­czę­ła drżeć. 

Nie wie­dzia­ła, co ma po­czuć. Chcia­ła dzi­siaj tylko od­śnie­żyć ścież­kę i spo­koj­nie po­je­chać do pracy. Było nawet miło na świe­żym po­wie­trzu. Ten śnieg, co tak lekko mu­skał jej po­licz­ki, gdy pro­sto­wa­ła się z ło­pa­tą pełną ma­rzeń… Zaraz, zaraz, co to za głu­po­ty, prze­cież musi wła­ści­wie już wy­cho­dzić, spóź­ni się…

Nie czuje tego – wy­szep­tał za­wie­dzio­ny nar­ra­tor.

A było już tak bli­sko – dodał autor smut­no. 

Sta­rusz­ka wes­tchnę­ła. I przy­pu­ści­ła drugi szturm.

– Ni­g­dzie nie wyj­dziesz dzi­siaj, dziew­czy­no, zo­bacz, co się dzie­je. Czy nie czu­jesz, jak życie ci prze­cie­ka przez palce? Nie czu­jesz, jak prze­ra­żo­na wy­obraź­nia chowa się coraz głę­biej, jak ma­rze­nia ucie­ka­ją od cie­bie, gdzie pieprz ro­śnie? Czy wiesz, gdzie pieprz ro­śnie?

Za­sko­czo­na Iskra po­my­śla­ła nad od­po­wie­dzią. Na Sri Lance?

Coś po­ru­szy­ło się nie­śmia­ło w środ­ku! Wsłu­cha­ła się. Strach wy­pełzł z głę­bo­kiej nory, za­czął ro­snąć wraz z okrop­nym prze­czu­ciem. 

– Je­steś Śmier­cią? – za­py­ta­ła szep­tem, bo bała się gło­śniej. 

Te oczy. 

Te oczy, uważ­ne, błysz­czą­ce, przed­wiecz­ne, spoj­rza­ły spo­koj­nie na dziew­czy­nę. Druty pę­dzi­ły, jakby ktoś po­ury­wał ha­mul­ce. 

– Mam wiele imion, lecz Śmierć nie jest jed­nym z nich, dziew­czy­no. Wsłu­chaj się w sie­bie, czy na­praw­dę my­ślisz, że to twój ko­niec?

Nie, to nie ko­niec – po­my­śla­ła Iskra.

To nie ko­niec – przy­tak­nął autor, bo bar­dzo chciał jesz­cze pisać. 

Po­czuj to – szep­nął nar­ra­tor. 

Iskra za­mknę­ła oczy. Wiatr zawył ni­czym zra­nio­ny niedź­wiedź, ude­rzył z furią o szybę. Za­dzwo­ni­ło. Wzdry­gnę­ła się, ale po­sta­no­wi­ła nie my­śleć o tym. Po­czuj to. Drże­nie szyb prze­szło jej po krę­go­słu­pie, gwizd wi­chu­ry pod­niósł wło­ski na skó­rze. Nagle po­czu­ła, że jest na ze­wnątrz, że sza­le­je wśród chmur na­brzmia­łych od śnie­gu, że nie­sie ją dalej i dalej, gdzieś wy­so­ko, ponad znany jej świat. Wie­dzia­ła, po pro­stu wie­dzia­ła, że śnie­ży­ca zo­sta­ła gdzieś da­le­ko, a ona unosi się w po­czu­ciu nie­skoń­czo­nej wol­no­ści, lekko dry­fu­jąc po­śród za­gu­bio­nych zna­czeń, znisz­czo­nych prawd, za­po­mnia­nych uczuć. Za­gar­nę­ła to wszyst­ko do sie­bie, za­własz­czy­ła. Świe­ży po­wiew, ni­czym tchnie­nie wio­sny, mu­snął jej twarz, za­pach­nia­ło cie­płą zie­mią. Dawno nie do­zna­ła tylu wra­żeń. Jakby na nowo stała się dziec­kiem, wszyst­ko wy­da­wa­ło się pierw­sze i ożyw­cze. 

Po­sta­no­wi­ła otwo­rzyć oko. Świat był da­le­ko, gdzieś pod jej sto­pa­mi, ogrom­ny, pul­su­ją­cy ży­ciem, ener­gią tak pier­wot­ną, jakby tu była od po­cząt­ku wszech­świa­ta. Nad jej głową prze­wa­la­ły się kon­struk­cje po­tęż­nych łań­cu­chów, ca­łych w fio­le­tach i czer­wie­niach, ople­cio­nych mniej­szy­mi łań­cu­cha­mi, po­łą­czo­nych ze sobą w ja­kimś prze­dziw­nym, nie­po­ję­tym ryt­mie. Całe te mo­car­ne wstę­gi prze­miesz­cza­ły się ni­czym wiel­kie ciel­ska nie­koń­czą­cych się wie­lo­ry­bów, wy­so­ko ponad nią i pły­nę­ły gdzieś da­le­ko poza świat to­czą­cy wolno swój garb pod jej no­ga­mi. Od­wró­ci­ła głowę, a po­nie­waż wszyst­ko dzia­ło się nieco wol­niej, ni­czym w wo­dzie, jej włosy za­fa­lo­wa­ły z opóź­nie­niem, po czym wy­prze­dzi­ły i otu­li­ły twarz w bez­wład­no­ści pędu. Spoj­rza­ła na na­pły­wa­ją­ce zza ho­ry­zon­tu gi­gan­tycz­ne ser­pen­ty­ny i wtedy za­uwa­ży­ła, że jest ich coraz wię­cej. Z każ­de­go kie­run­ku i w każ­dym kie­run­ku, teraz jesz­cze ró­żo­we i nie­bie­skie, ogrom­ne wę­żo­we kon­struk­cje opla­ta­ły po­wo­li pla­ne­tę. A potem jesz­cze wi­dzia­ła, jak skrę­ca­ją się w ruchu, za­wi­ja­ją ni­czym włosy na palcu w kor­ko­cią­gi ener­gii. Co to ma być? 

Nie myśl – pod­po­wie­dział nar­ra­tor. 

Prze­sta­ła. Otwo­rzy­ła dru­gie oko i pa­trzy­ła. I znowu, jak wtedy, gdy miała za­mknię­te oczy, ogar­nę­ło ją przej­mu­ją­ce wra­że­nie uwol­nie­nia, świe­żo­ści, dzie­cię­cej ra­do­ści po­zna­wa­nia. Wszyst­kie za­gu­bio­ne zna­cze­nia od­na­la­zły swą drogę, słowa stały się praw­dzi­we, uczu­cia żywe i świe­że. Do­pie­ro teraz zdała sobie spra­wę, w jak wiel­kim znu­że­niu żyła, jak wy­bla­kłe były jej emo­cje. Po­czu­ła wzru­sze­nie i wdzięcz­ność za ten dar. Prze­mknę­ło jej przez głowę, ni­czym mu­śnię­cie in­tu­icji, że ten ko­tłu­ją­cy się nad nią barw­ny ko­ro­wód, te pasma ogniw po­łą­czo­nych ze sobą w ryt­mie ude­rzeń serca, są ni­czym włócz­ka dziw­nej sta­rusz­ki ro­bią­cej swe­ter. Albo łań­cu­chy na cho­in­ce. A gdy na po­wrót za­czę­ła ją ota­czać za­mieć, a prze­wa­la­ją­ce się masy wstęg bla­kły, by prze­oblec się w śnież­ną biel, gdy wró­cił wiatr gwiż­dżą­cy w zi­mo­wym sza­leń­stwie, po­czu­ła jesz­cze jedną moż­li­wość, rów­nie fan­ta­stycz­ną, jak po­przed­nie. Ota­cza­ją­ce jej rze­czy­wi­stość w nie­ustan­nej po­dró­ży, w ryt­micz­nych kon­wul­sjach kre­acji, łań­cu­chy DNA. Cząst­ki in­for­ma­cji i ener­gii. Kwas życia. 

Za­do­wo­lo­ny autor oparł się o krze­sło.

 

– Co to było? Kim je­steś, ko­bie­to? – Iskra oszo­ło­mio­na opa­dła na ka­na­pę. 

Wpraw­dzie wró­ci­ła już do swo­je­go świa­ta, lecz wra­że­nia po­zo­sta­ły przy niej, świe­że, in­ten­syw­ne, mocne. Ni­czym pi­ja­na roz­glą­da­ła się po swoim sa­lo­nie i żą­da­ła od­po­wie­dzi. Tak jej się wy­da­wa­ło. 

– Spo­koj­nie, dziew­czy­no. – Druty mi­ga­ły bez prze­rwy. – Od­zy­ska­łaś tylko nieco swo­jej pier­wot­nej wraż­li­wo­ści. Tej, z którą się uro­dzi­łaś. 

– Ależ to było jak sen! – krzyk­nę­ła wzru­szo­na Iskra. – Jak świa­do­me na­ro­dzi­ny, gdy każda część mo­je­go ciała cie­szy się, że jest! Nie ro­zu­miem! Jak­bym była jesz­cze tam, ponad świa­tem, w tej praw­dzi­wo­ści wszyst­kie­go i jed­no­cze­śnie tu, w sa­lo­nie!

– Och, no pew­nie, prze­cież każda twoja cząst­ka jest tak na­praw­dę wszę­dzie i jest tą samą cząst­ką. Je­steś wszech­świa­tem, bo on jest w tobie, a ty w nim. Zwy­kła fi­zy­ka kwan­to­wa. Po­win­naś to wie­dzieć, dziew­czy­no. Każde dziec­ko to wie. To tro­chę jak magia. To pre­zent od cie­bie dla cie­bie. 

Swe­ter był go­to­wy. 

– Już czas na mnie. Zbli­ża­ją się świę­ta, moja droga, to już jutro, a ja mam jesz­cze nieco domów do ob­sko­cze­nia. Ja­kieś parę mi­liar­dów. Ale, wiesz, z teo­rii kwan­to­wej wy­ni­ka, że zdążę. Co za bzdu­ra… – mru­cza­ła sta­rusz­ka w nie­bie­skim ka­pe­lu­szu już bar­dziej do sie­bie, wy­cho­dząc na ganek. 

O to cho­dzi­ło – szep­nął nar­ra­tor. Autor mil­czał wzru­szo­ny. 

Wiatr uspo­ka­jał się po­wo­li, a jed­nak wy­da­wa­ło się, że wciąż dzwo­ni o szyby. Niby dzwon­ki sań…

 

Koniec

Komentarze

Hej,

 

Na­praw­dę przy­jem­ne opo­wia­da­nie, po­do­ba mi się opis świa­tecz­ne­go kli­ma­tu i po­stać ta­jem­ni­czej sta­rej pani. Wtrą­ce­nia ze stro­ny au­to­ra i nar­ra­to­ra cie­ka­wie kom­po­nu­ją wy­da­rze­nia – ogól­nie, je­stem wiel­kim fanem tego typu za­bie­gów :) 

 

Po­zdra­wiam 

Hej

“A jed­nak. Po chwi­li. Wszyst­ko się za­trzy­ma­ło. Wiatr ucichł, cisza dzwo­ni­ła swoją na­tar­czy­wą obec­no­ścią”. – ład­nie ujęte.

 

“W znowu, jak wtedy, gdy miała za­mknię­te oczy, ogar­nę­ło ją przej­mu­ją­ce wra­że­nie uwol­nie­nia,” – tutaj za­wę­dro­wa­ło ja­kieś dziw­ne “W”.

 

No i o to cho­dzi. Dobre opko. Od razu kon­kret­nie rzu­co­na wędka. Za­czy­na się od ano­ma­lii, a to przy­cią­ga. To nie pięt­na­sty smok, czy czter­dzie­sty Mi­ko­łaj. Dziw­na baba wcho­dzi Ci do domu i pyta, czy chcesz her­ba­ty. To stwa­rza ogrom moż­li­wo­ści. Do tego nie­ba­nal­na gra kon­wen­cją i pod­gry­za­nie czwar­tej ścia­ny.

Je­stem na TAK!

Ave, Jolko! ;)

 

Fajny, prze­peł­nio­ny ab­sur­dem tekst. Sam mam ostat­nio ogrom­ny ape­tyt na prze­ła­my­wa­nie czwar­tej ścia­ny, więc wtrą­ce­nia nar­ra­to­ra i au­to­ra bar­dzo mi się po­do­ba­ły. 

 

Zgo­dzę się też z Ca­nu­la­sem, faj­nie wy­szło, że za­miast stan­dar­do­wych po­sta­ci świą­tecz­nych, za­pre­zen­to­wa­łaś dziw­ną star­szą panią. Cho­ciaż na ko­niec nie mam pew­no­ści, co do jej toż­sa­mo­ści… ;)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie i kli­kam do bi­blio­te­ki.

 

I pa­mię­taj, ta­kiej dwój­ki, jak nasza trój­ka, to nie ma ani jed­nej… ;)

Jak opi­sał mnie pe­wien zacny Bard: "Szysz­ko­wy Czem­pion Nie­skoń­czo­no­ści – lord lata, im­pe­ra­tor szor­tów, naj­wspa­nial­sza por­ta­lo­wa Szy­szu­nia"

Cześć, Jol­kaK. Dobre opko. Sta­rusz­ka była w su­per­po­zy­cji kwan­to­wej. Za­czę­ło się nie­win­nie, spo­koj­nie, a roz­wi­nię­cie mnie za­sko­czy­ło. Po­zdra­wiam.

pnzr­div.117, jesz­cze raz dzię­ku­ję za pomoc i wszel­kie po­praw­ki! i cie­szę się, że kli­mat pod­szedł, bo jak pi­sa­łam, to mia­łam obawy, że za da­le­ko po­je­cha­łam! :)

Ca­nu­las, wspa­nia­le, że je­steś na TAK! Bo mu­sia­łam się sta­rać, żeby to było świą­tecz­ne opko, wy­szło takie na gra­ni­cy, bo świę­ta to tylko pre­tekst… Dzię­ki za wy­ła­pa­nie ba­bo­la, już usu­nię­ty! :)

Ce­za­ry­_ce­za­ry, star­sza pani to taka kwan­to­wa wer­sja Mi­ko­ła­ja , he, he. No, coś  in­ne­go miało być. Tak, mnie też po­cią­ga­ją dia­lo­gi z nar­ra­to­rem, to takie od­świe­ża­ją­ce! Dzię­ku­ję za klika! No i wiesz, jako Twoje ter­tio ego (no bo nie alter) do­sko­na­le zdaję sobie spra­wę  z wy­jąt­ko­wo­ści wie­lo­oso­bo­wo­ści, także nie­dłu­go za­cznę mówić o sobie w licz­bie mno­giej, żeby się nikt nie zdzi­wił, jakby co… Trój­ca je­dy­na… hmmm :D

He­sket, o, dzię­ku­ję bar­dzo zza krót­ki, lecz bar­dzo miły ko­men­tarz! Su­per­po­zy­cja! To o to mi cho­dzi­ło! Tylko nazwy nie mia­łam! Aja­jaj! :D

Po­zdra­wiam cie­plut­ko!

Hej, fajny tek­scik. Przy­jem­nie się be­to­wa­ło. Oczy­wi­ście, że kli­kam :) 

Kto wie? >;

Bar­dzo zgrab­ne ję­zy­ko­wo. Czwar­ta ścia­na to wi­sien­ka na tor­cie! Świet­ny po­mysł, a w trak­cie czy­ta­nia mia­łem uczu­cie cie­pła w sercu. Do­my­śla­łem się, że skoń­czy się do­brze, a jed­nak każdy aka­pit za­chę­cał do dal­sze­go roz­wią­zy­wa­nia za­gad­ki “jak do­brze?”

Jak za­wsze opo­wia­da­nie pla­stycz­ne, że aż palce mar­z­ną od czy­ta­nia.

Domek, śnieg, zima, wszyst­ko ode­rwa­ło mnie od co­dzien­no­ści i ka­za­ło pły­nąć lekko jak pła­tek śnie­gu.

Nar­ra­tor i autor na­da­ją opo­wia­da­niu lek­ko­ści, ale psują nieco to unie­sie­nie. Choć może wła­śnie dla­te­go tekst staje się bar­dziej przy­stęp­ny i bliż­szy czy­tel­ni­ka.

 

Z każ­dym ko­lej­nym czy­ta­niem opo­wia­da­nie wcią­ga mnie głę­biej. Tak jak ikony się po­dob­no pisze, to Ty ma­lu­jesz opo­wia­da­nia. Za te ob­ra­zy i za ar­ty­stycz­ne unie­sie­nia, któ­rych do­zna­ję je­stem na TAK;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Hej, zda­nie "Kwas życia" bar­dzo do­brze od­da­je kli­mat opo­wia­da­nia :). Bar­dzo mi się po­do­ba po­mysł świąt po pe­jo­tlu od­da­łaś tu na­praw­dę nie­zły trip, choć może tylko ja to tak obie­ram ;). Co mogę na­pi­sać, za­bra­łaś mnie w tę po­dróż i przez chwi­lę wi­dzia­łem to co wi­dzia­ła Iskra. Te nie­ty­po­we po­dej­ście do te­ma­tu świąt i od­naj­dy­wa­nia sie­bie, jest na­praw­dę cie­ka­we. Ja klik­nę po­dwój­nie bo ta­kie­go od­je­cha­ne­go świą­tecz­ne­go kli­ma­tu jesz­cze nie wi­dzia­łem :) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Prze­czy­ta­łam ze zdzi­wie­niem. Więk­szość two­ich opo­wia­dań ma po­kła­dy hu­mo­ru, cza­sem pod­cho­dzą­ce­go pod ab­surd a tu taka ra­czej… no­stal­gia? Zo­ba­czy­łąm tam świę­ta a ra­czej ich esen­cję, to, co po­win­ni­śmy czuć za­miast po­śpie­chu za­ku­pów i pre­sji szo­ro­wa­nia sza­fek, ale obłę­du nie do­strze­głam. Czy to zna­czy że ze mną jest już też coś nie tak? 

Naj­więk­szą siłą tego opo­wia­da­nia są opisy. Na­praw­dę barw­nie i z wy­czu­ciem two­rzysz ob­ra­zy sło­wem. Do tego tro­chę ta­jem­ni­cy i ab­sur­du, a z tego wszyst­kie­go można wy­cią­gnąć co naj­mniej kilka wnio­sków, nie po­da­jesz kawy na ławę. Po­sy­łam do bi­blio­te­ki :)

Pla­stycz­ne, ta­jem­ni­cze, in­try­gu­ją­ce, fi­zy­ka kwan­to­wa i bu­rze­nie czwar­tej ścia­ny. Ca­łość za­słu­gu­je na po­le­ce­nie do Bi­blio­te­ki. Klik. :)

skry­ty, dzię­ki za klika i czas po­świę­co­ny na betę! 

ma­rzan, cie­szę się bar­dzo, że się po­do­ba­ło! Świą­tecz­ne opka są za każ­dym razem coraz trud­niej­sze do na­pi­sa­nia, bo to już było, tamto było, więc trze­ba się wy­si­lić bar­dziej… :) 

Am­bush, dzię­ku­ję za pomoc i miły ko­men­tarz! Mi palce mar­z­ną przy kla­wia­tu­rze, jak za długo sie­dzę, też tak masz? :D Z tym nar­ra­to­rem i au­to­rem, to masz rację, coś za coś. :) 

Bar­dja­skier, hej, super, że wpa­dłeś! Świę­ta po pe­jo­tlu to nowe od­czy­ta­nie tek­stu! :) Po­do­ba mi się! I po­do­ba mi się też ta mno­gość moż­li­wo­ści – każdy coś sobie znaj­dzie! Dzię­ki za po­dwój­ne­go klika! :) 

Nova, no tak, cza­sa­mi trze­ba coś na­pi­sać in­ne­go. Fak­tycz­nie, czę­sto sie­dzę w hu­mo­rze i ab­sur­dzie i tam się do­brze czuję, ale po­py­cham się cza­sem w coś in­ne­go. :) No i to już trze­cie rok pi­sa­nia opo­wia­dań świą­tecz­nych na tym por­ta­lu – po­przed­nie były hu­mo­ry­stycz­ne, więc teraz cos in­ne­go. :) Wszyst­ko z Tobą w po­rząd­ku – obłę­dem miała być sama sy­tu­acja bo­ha­ter­ki – co nie zna­czy, że mi się udało! :D

Re­aluc, dzię­ku­ję pięk­nie za do­ce­nie­nie opi­sów, tro­chę się z nimi na­mę­czy­łam! Bar­dzo dzię­ku­ję za klika! :) 

Ko­ala­75, krót­ko i na temat, a jak przy­jem­nie! :) Dzię­ku­ję bar­dzo!

 

Po­zdra­wiam wszyst­kich cie­plut­ko! :)

Witaj. :)

Ze spraw tech­nicz­nych za­trzy­ma­ły mnie na­stę­pu­ją­ce frag­men­ty (za­wsze – tylko do prze­my­śle­nia):

Ten śnieg (prze­ci­nek?) co tak lekko mu­skał jej po­licz­ki, gdy pro­sto­wa­ła się z ło­pa­tą pełną ma­rzeń…

– Spo­koj­nie, dziew­czy­no (krop­ka przy za­pi­sie dia­lo­gu?) – Druty mi­ga­ły bez prze­rwy.

Jak­bym była jesz­cze tam, ponad świa­tem (prze­ci­nek?) w tej praw­dzi­wo­ści wszyst­kie­go i jed­no­cze­śnie tu, w sa­lo­nie!

 

 

Nie­zwy­kła opo­wieść. Je­stem nią na­praw­dę ocza­ro­wa­na. :)

Bar­dzo bym chcia­ła, aby moja ło­pa­ta za­wsze pełna była tylko cu­dow­nych ma­rzeń, a ona, jak na złość, ma na sobie tylko śnieg albo (jesz­cze do nie­daw­na) wę­giel! :)

Klik po­dwój­ny, po­wo­dze­nia.

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

Pe­cu­nia non olet

bruce, dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i po­praw­ki, na­nio­sę z wdzięcz­no­ścią! Bar­dzo się cie­szę, że się po­do­ba­ło! Mam na­dzie­ję, że już nie bę­dziesz mu­sia­ła węgla ło­pa­tą… :)

Po­zdra­wiam cie­plut­ko! :)

Cześć,

Czy­ta­ło się miło, z po­cząt­ku za­sta­na­wia­łem się nad in­ter­pre­ta­cją Two­je­go opo­wia­da­nia, aż w końcu do­sze­dłem do wnio­sku że Świę­ta to prze­cież dobry okres do zwol­nie­nia tempa i za­du­my, co do­brze współ­gra z Twoim tek­stem.

 

Po­zdra­wiam :-)

 

PS Przez chwi­lę my­śla­łem, że tam star­sza ko­bie­ta to słyn­na Merry Chri­st­mas :-)

Jolu, to ja dzię­ku­ję, po­zdra­wiam i trzy­mam kciu­ki. kiss

Pe­cu­nia non olet

Mi­chał Anioł, tak, to mogła być ONA! :D Dobre! Merry Chri­st­mas! :D Słyn­na ko­bie­ta, która wy­gry­zła św. Mi­ko­ła­ja! :D Dzię­ki za od­wie­dzi­ny i miły ko­men­tarz! :) 

Bruceheart

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Witam ser­decz­nie świą­tecz­ne­go Kro­ku­sa – zwia­stu­na nie­unik­nio­nej wio­sny! :)

Hej, jak ja uwiel­biam te Twoje opisy. Wszyst­kie tak… na­ma­lo­wa­ne sło­wem. :) Po­zdra­wiam! 

Mar­sza­wa, dzię­ku­ję ślicz­nie! Bar­dzo się cie­szę, że się po­do­ba­ło! :) Po­zdra­wiam cie­plut­ko! :)

Tro­chę je­stem roz­dar­ta jak brud­no­pis poety. Bo z jed­nej stro­ny zje­ży­ła mnie po­chwa­ła nie­my­śle­nia (a to coś bar­dzo nie­fin­klo­we­go), a z dru­giej spodo­ba­ło mi się żeń­skie wcie­le­nie Mi­ko­ła­ja.

Na plus wtrą­ce­nia nar­ra­to­ra i au­to­ra, fajny za­bieg.

Ogól­nie plusy do­dat­nie prze­wa­ża­ją, więc do przo­du.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hej, Fin­kla, nie wie­dzia­łam, że poeci mają roz­dar­te brud­no­pi­sy, za­wsze my­śla­łam, że muszą mieć roz­dar­te serca! :D No, wiesz , to takie nie­my­śle­nie w stro­nę od­czu­wa­nia i ro­zu­mie­nia in­tu­icyj­ne­go, ale za krót­kie to to, by się bar­dziej roz­wo­dzić. :) Bar­dzo dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz! Do­ce­niam w tym przed­świą­tecz­nym cza­sie sprzą­ta­nia, szy­ko­wa­nia i in­nych atrak­cji. :) Byle do przo­du!

Mia­łam na myśli ta­kie­go poetę, który pisze na kart­ce dwie li­nij­ki, skre­śla, po­pra­wia, pisze nowe dwie li­nij­ki, drze kart­kę, wy­rzu­ca i bie­rze na­stęp­ną.

Oj tam, sprzą­ta­nie… To można olać i świat się nie za­wa­li, ale jesz­cze nawet nie za­czę­łam pisać opka na kon­kurs świą­tecz­ny.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bar­dzo ładne opo­wia­da­nie. Myślę, że taki pre­zent nie­jed­ne­mu by się przy­dał. Taki Mi­ko­łaj dla do­ro­słych :). Cie­ka­wy za­bieg z nar­ra­to­rem i au­to­rem, faj­nie uzu­peł­nia opo­wia­da­nie, cho­ciaż, moim zda­niem, tro­chę od­ry­wa od ta­kie­go wczu­wa­nia się w hi­sto­rię. Szcze­gól­nie ten frag­ment z kawą. Mam na­dzie­ję, że autor fak­tycz­nie zro­bił sobie wtedy kawę, a nie, że nas tu oszu­ku­je ;-).

Chyba bar­dziej by mi pa­so­wa­ło do tej opo­wie­ści zwy­kłe imię, wtedy mo­gła­bym sobie wy­obra­zić, że to coś, co może przy­tra­fić się każ­de­mu. Imię Iskra od razu su­ge­ru­je, a przy­naj­mniej takie jest moje wra­że­nie, że to ba­jo­wy świat, a z tym od­śnie­ża­niem, pracą i gilem, mógł­by być prze­cież nasz :).

 

Hej, lyumi, faj­nie, że wpa­dłaś! Wiem, że nie każ­de­mu przy­pa­da do gustu takie mie­sza­nie pla­nów i do­da­wa­nie nar­ra­to­ra, także ro­zu­miem, że nie po­de­szło. Cie­szę się, że ode­bra­łaś to jako baj­ko­wy świat, mimo re­ali­stycz­ne­go tła, bo ge­ne­ral­nie takie było za­mie­rze­nie. A Imię, no cóż, samo do mnie przy­szło, to nie mia­łam serca wy­rzu­cać za drzwi! :D

Po­zdra­wiam cie­plut­ko i dzię­ku­ję za po­dzie­le­nie się wra­że­nia­mi! :)

Fin­kla, a to taki poeta! Nisz­czy­ciel kar­tek! Krą­żow­nik brud­no­pi­sów! :)

Ja mu­sia­łam na­pi­sać wcze­śniej, bo wy­jeż­dżam na świę­ta i nie było by jak pisać! I teraz cie­szę się, że to zro­bi­łam! :) Ale z dru­giej stro­ny nie mam już wy­mów­ki, by nie sprzą­tać…

Nie­ty­po­we, oni­rycz­ne opo­wia­da­nie. Bar­dzo mi się po­do­bał motyw za­mknię­cia w szkla­nej kuli oraz póź­niej ta dziw­na wizja bo­ha­ter­ki. Ład­nie opi­su­jesz abs­trak­cje. Po­do­bał mi się też Mi­ko­łaj płci żeń­skiej i jego nie­oczy­wi­sta misja. Ko­bie­ty górą!

So­na­ta, dzię­ku­ję pięk­nie za od­wie­dzi­ny! Cie­szę się, że się po­do­ba­ło! Kulę sobie wy­obra­zi­łam, gdy pi­sa­łam, że wszyst­ko takie nie­rze­czy­wi­ste w tym mro­zie i śnie­gu…

Po­zdra­wiam cie­plut­ko! :) 

Opo­wia­da­nie tak od­mien­ne od tych, które pre­zen­to­wa­łaś do tej pory, że mam po­waż­ne obawy, iż sens tej hi­sto­rii chyba do mnie nie do­tarł. Nie wy­klu­czam, że wy­łą­czy­ło mi się my­śle­nie… ;)

 

Iskra przy­sia­dła na opar­ciu ka­na­py. → Opar­cie ka­na­py to ta jej część, o którą opie­ra plecy sie­dzą­cy. Nie wy­da­je mi się, aby Iskra przy­sia­dła na opar­ciu. Pew­nie miało być: Iskra przy­sia­dła na po­rę­czy ka­na­py.

 

Nie czuje tego –  wy­szep­tał za­wie­dzio­ny nar­ra­tor. → Jedna spa­cja po pół­pau­zie wy­star­czy.

 

Za­sko­czo­na Iskra za­sta­no­wi­ła się. Na Sri Lance?

Coś po­ru­szy­ło się nie­śmia­ło w środ­ku! Wsłu­cha­ła się. → Lekka się­ko­za.

 

Nie, to nie ko­niec - po­my­śla­ła Iskra. → Za­miast dy­wi­zu po­win­na być pół­pau­za.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hej!

Mamy śnieg, zi­mo­wą at­mos­fe­rę i ta­jem­ni­czą ko­bie­tę w ka­pe­lu­szu, jakoś tak mi­mo­wol­nie po­my­śla­łam o wi­zy­cie kogoś z Ho­gwar­tu. XD

Iskra zrzu­ci­ła kurt­kę na pod­ło­gę i ro­zej­rza­ła się za te­le­fo­nem.

Hm, a nie rzu­ci­ła­by jej na ka­na­pę?

 

Tu spoj­rza­ła nagle w stro­nę au­to­ra z taką pre­ten­sją w oczach, że aż mu palce do kla­wia­tu­ry przy­mar­z­ły.

Bar­dzo ładne mru­gnię­cie okiem do czy­tel­ni­ka. :D Lubię takie za­bie­gi. ;)

 

Nie, to nie ko­niec - po­my­śla­ła Iskra.

To nie ko­niec – przy­tak­nął autor, bo bar­dzo chciał jesz­cze pisać. 

Po­czuj to – szep­nął nar­ra­tor. 

Świet­ny frag­ment i cie­szę się, że po­cią­gnę­łaś ten wątek wy­stę­po­wa­nia au­to­ra i nar­ra­to­ra, w końcu ktoś, kto ro­zu­mie, że to nie jest to samo. :D Żar­tu­ję, tro­chę osób wie, ale zda­rza­ło się, że czy­tel­ni­cy ma­ru­dzi­li na au­to­ra, że jest taki a taki, bo opi­su­je to czy tamto, a opi­su­je nar­ra­tor, a nie autor. ;p O pół­pau­zie Reg wspo­mnia­ła. ;)

 

Ooo, czyli to dam­ska wer­sja Mi­ko­ła­ja, ale faj­nie! No tak świe­żo wy­szło, ma­gicz­nie i nie­prze­wi­dy­wal­nie. :) Mo­men­ta­mi ilość opi­sów tro­chę przy­tła­cza­ła, bo gó­ro­wa­ły nad akcją, ale je­stem w sta­nie zro­zu­mieć taką chęć po­dzie­le­nia się tym wszyst­kim, co sie­dzi w nar­ra­to­rze i prze­la­niem tego na pa­pier. :)

 

Po­zdra­wiam,

Anan­ke

Hej, dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny!

Reg, no fak­tycz­nie nieco inne to opo­wia­da­nie i mogło nie do­trzeć wszyst­ko jak trze­ba. Dzię­ki za ła­pan­kę, dzi­siaj będę po­pra­wiać. 

Anan­ke, dzię­ki za miły ko­men­tarz, przyj­rzę się tej kurt­ce jesz­cze! Lubię wcho­dzić w po­zy­cję nar­ra­to­ra, to takie mru­ga­nie okiem do czy­tel­ni­ka. 

Po­zdra­wiam cie­plut­ko! :) 

Bar­dzo pro­szę, Jol­koK. Cze­kam na ko­lej­ne opo­wia­da­nia, może nawet z ży­ra­fa­mi… ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Zo­sta­ło mi w gło­wie to opo­wia­da­nie i te opisy, które two­rzą różne ob­ra­zy i chyba z tego po­wo­du muszę udać się do no­mi­no­war­ni c:

Kto wie? >;

Cześć, Jolko!

Dzię­ku­ję za udział w kro­ku­sie!

Po­niż­szy ko­men­tarz jest pi­sa­ny jesz­cze przed wsta­wie­niem ob­raz­ka ju­ror­sko-kon­kur­so­we­go :)

No do hasła się do­pa­so­wa­łaś, szcze­gól­nie jeśli cho­dzi o obłęd XD ze Świę­ta­mi jest mi trud­no po­wie­dzieć, bo są, ale nie je­stem prze­ko­na­ny, czy od­gry­wa­ją istot­ną rolę, czy są po pro­stu nie­wie­le zna­czą­cym tłem.

Sam sens od­czy­tu­ję tak, żeby nie kry­go­wać się, tylko żyć, przy czym na­pro­wa­dzi­ło mnie na to imię bo­ha­ter­ki. Mam na­dzie­ję, że tra­fi­łem :P Cie­ka­wie, że po­ja­wił się autor i nar­ra­tor – przy­jem­nie roz­bi­łaś czwar­tą ścia­nę i było to spój­ne z resz­tą tek­stu.

Na­to­miast je­stem pod wra­że­niem tego, jak ład­nie jest to na­pi­sa­ne. Nic mnie nie za­trzy­my­wa­ło, a kilka zdań zro­bi­ło na mnie wra­że­nie, nawet jeśli nie cał­kiem byłem pe­wien, co opi­sy­wa­ły.

Jak wi­dzisz, jest tro­chę nie­pew­no­ści w mojej oce­nie, bo tro­chę za po­ło­wą wkra­czasz na oni­rycz­ne kli­ma­ty wizji, które jest mi bar­dzo trud­no od­czy­tać, przez co nie do końca wiem, co o tek­ście są­dzić. To po pro­stu nie mój kli­mat.

Po­zdrów­ka!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

skry­ty, dzię­ku­ję za tak miłą nie­spo­dzian­kę! Bar­dzo się cie­szę, że opisy są dobre, jest to dla mnie cenna in­for­ma­cja! 

Kro­ku­sie, dzię­ki za ko­men­tarz, cho­ciaż moje zdzi­wie­nie lek­kie wy­wo­łał fakt, że nie zna­la­złeś żeń­skie­go Mi­ko­ła­ja w po­sta­ci sta­rusz­ki! Chyba za mało to wy­brzmia­ło! Bar­dzo się cie­szę, że opisy dobre, mar­twię, że tekst był trud­ny w od­czy­cie. Naj­wy­raź­niej muszę jesz­cze nad tym po­pra­co­wać! Tak czy siak kon­kurs super, do­brze. mi się pi­sa­ło, bar­dzo dzię­ku­ję za Twój czas i chęć or­ga­ni­za­cji – do­ce­niam! :)

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! :)

:D

Kto wie? >;

Dzie­wiar­stwo za­wsze w cenie :)

Słoń­ce grza­ło przy­jem­nie, mimo zi­mo­wej aury.

Uch, co Wy wszy­scy z tą aurą :)

w po­wol­nej dro­dze ku ziemi

Hmmmm…

Cały świat wi­ro­wał w śnież­nej pie­rzy­nie.

… za­wi­ruj w pie­rzy­nie XD

z ło­pa­tą do od­śnie­ża­nia w dłoni

Może le­piej: w ręku?

Prze­tar­ła za­pa­ro­wa­ne oku­la­ry oszro­nio­nym od cie­płe­go od­de­chu sza­li­kiem.

Oszro­nio­nym? Czy ona na niego nie chu­cha cały czas?

Mały gil z czer­wo­nym, pę­ka­tym brzusz­kiem, ska­kał po for­sy­cji, z ga­łąz­ki na ga­łąz­kę, jakby bał się, że nóżki mu przy­mar­z­ną i już się nie ruszy.

Uwaga, bunt prze­cin­ków: Mały gil z czer­wo­nym, pę­ka­tym brzusz­kiem ska­kał po for­sy­cji, z ga­łąz­ki na ga­łąz­kę, jakby się bał, że nóżki mu przy­mar­z­ną i już się nie ruszy.

cisza dzwo­ni­ła swoją na­tar­czy­wą obec­no­ścią

…? "Cisza dzwo­ni­ła" spo­koj­nie by wy­star­czy­ło, bo resz­ta jest tro­chę ło­pa­to­lo­gicz­na.

Gil pa­trzył wprost na Iskrę go­to­wy do skoku na ko­lej­ną gałąź.

Gil pa­trzył wprost na Iskrę, go­to­wy do skoku na ko­lej­ną gałąź.

W gru­bym płasz­czu, chu­ście na gło­wie, na któ­rej znaj­do­wał się dziw­nie skrzy­wio­ny nie­bie­ski ka­pe­lusz, wci­śnię­ty naj­wy­raź­niej bez po­mo­cy lu­stra.

Hmm, można by to chyba przy­strzyc.

Naj­waż­niej­sze jed­nak były oczy.

Hmmmmmmmmmmm. Naj­waż­niej­sze – czy naj­bar­dziej wi­docz­ne, naj­cie­kaw­sze?

Uważ­ne, świ­dru­ją­ce, in­te­li­gent­ne.

To bar­dziej spoj­rze­nie niż oczy.

W mo­men­cie, gdy ko­bie­ta ode­zwa­ła się

Hmm. Kiedy się ode­zwa­ła?

– No?! – za­brzmia­ło już bar­dziej na­tar­czy­wie

Hmm. Nie je­stem pewna, jak to za­pi­sać. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#klopotliwe_uslyszal

po­czu­ła wiatr na za­ró­żo­wio­nych po­licz­kach

Ale opi­su­jesz to z jej punk­tu wi­dze­nia, a ona może się do­my­śla, że ma za­ró­żo­wio­ne po­licz­ki, ale nie może tego wi­dzieć. Jak to od­czu­wa?

Ru­szy­ła zi­ry­to­wa­na do domu

Wtrą­ce­nie: Ru­szy­ła, zi­ry­to­wa­na, do domu.

Widok ją za­sko­czył.

Ciut za­pew­niasz.

wi­dząc wzrok

Spoj­rze­nie.

Druty mi­ga­ły w szyb­kich zwro­tach

Hmmm?

Nie sądzę, żebym teraz wy­szła.

Hmm. Ona nie tyle pró­bu­je od­mó­wić, co się wy­mó­wić, ale na pewno nie prze­wi­du­je wła­snych dzia­łań, bo w końcu – to od niej za­le­ży, czy wyj­dzie. Może: Nie mam ocho­ty teraz wy­cho­dzić?

tam, za szybą sza­la­ła

Albo wtrą­ce­nie: tam, za szybą, sza­la­ła; albo bez prze­cin­ka.

we wście­kłych wi­chro­wych ata­kach

… w czym? :D

Umysł Iskry za­czął pra­co­wać na zwięk­szo­nych ob­ro­tach, by zde­cy­do­wać, które in­for­ma­cje po­mi­nąć, które spryt­nie znie­kształ­cić, by resz­ta Iskry mogła przy­jąć to, co usły­sza­ła.

Eeee… co? XD

Po­nie­waż było to bar­dzo trud­ne, Iskra zła­pa­ła się za głowę, bo miała wra­że­nie, że nie do­cie­ra do niej dźwięk.

No, to co w końcu? Czemu się zła­pa­ła za głowę?

Wi­dzia­ła, że usta ko­bie­ty się ru­sza­ły

C.t.: Wi­dzia­ła, że usta ko­bie­ty się ru­sza­ją.

zmie­nia­jąc kolor włócz­ki i głasz­cząc kota

Ile ona ma rąk? XD

Umysł wszedł nie­pew­nie na wyż­szy tryb pracy,

Może le­piej: nie­pew­nie wszedł.I nie bar­dzo wiem, co to jest "wyż­szy tryb pracy".

– My­śle­nie jest nie­zdro­we – pod­ję­ła sta­rusz­ka, ma­cha­jąc za­wzię­cie dru­ta­mi. – Za­uwa­ży­łaś, że naj­dłu­żej żyją ci, co nie­wie­le myślą?

XD Zda­nie roku heart

Nie sie­dzą, ana­li­zu­jąc w nie­skoń­czo­ność moż­li­we sce­na­riu­sze, jak nie przy­mie­rza­jąc, pi­sa­rze.

:P

Tu spoj­rza­ła nagle w stro­nę au­to­ra z taką pre­ten­sją w oczach, że aż mu palce do kla­wia­tu­ry przy­mar­z­ły.

Me­ta­fik­cja :D ale "w oczach" zbęd­ne.

– Nie! Dość pytań! – Sta­now­czo prze­rwa­ła sta­rusz­ka

Tu małą: – Nie! Dość pytań! – sta­now­czo prze­rwa­ła sta­rusz­ka.

ro­snąc w fo­te­lu razem z ro­bót­ką.

Hmmmmmmmmmmmmmmm. https://academicon.pl/imieslowy/

pro­sto­wa­ła się z ło­pa­tą pełną ma­rzeń

…?

Czy nie czu­jesz, jak życie ci prze­cie­ka?

Za­ła­tać życie :P (a tak swoją drogą, co wy­ni­ka z ta­kie­go czu­cia? :( )

ona unosi się w po­czu­ciu nie­skoń­czo­nej wol­no­ści, lekko dry­fu­jąc po­śród za­gu­bio­nych zna­czeń, znisz­czo­nych prawd, za­po­mnia­nych uczuć

Nie wiem, o co cho­dzi, ale ja­kieś takie ładne :)

Świe­ży po­wiew, ni­czym tchnie­nie wio­sny, owio­nął jej twarz, za­pach­nia­ło cie­płą zie­mią.

Po­wtó­rze­nie.

Dawno nie do­zna­ła tylu za­po­mnia­nych już wra­żeń.

Hmm.

Nad jej głową prze­wa­la­ły się kon­struk­cje po­tęż­nych łań­cu­chów, ca­łych w fio­le­tach i czer­wie­niach, ople­cio­nych mniej­szy­mi łań­cu­cha­mi, po­łą­czo­nych ze sobą w ja­kimś prze­dziw­nym, nie­po­ję­tym ryt­mie.

… naj­bar­dziej przed­wiecz­na cho­in­ka w dzie­jach :D

Całe te mo­car­ne wstę­gi prze­miesz­cza­ły się ni­czym wiel­kie ciel­ska nie­koń­czą­cych się wie­lo­ry­bów, wy­so­ko ponad nią i pły­nę­ły gdzieś da­le­ko poza świat to­czą­cy wolno swój garb pod jej no­ga­mi.

Ale spo­koj­nie, nie prze­sa­dzaj :D

po­nie­waż wszyst­ko dzia­ło się nieco wol­niej, ni­czym w wo­dzie, jej włosy po­dą­ży­ły z opóź­nie­niem, po czym wy­prze­dzi­ły twarz i otu­li­ły w bez­wład­no­ści pędu

Włosy nie mogą po­dą­żać. Spo­koj­nie :D

ogrom­ne po­ła­cie wę­żo­wych kon­struk­cji opla­ta­ły po­wo­li pla­ne­tę

https://wsjp.pl/haslo/podglad/78471/polac Połać jest dwu­wy­mia­ro­wa, nie jed­no­wy­mia­ro­wa :P

A gdy za­czę­ła ota­czać ją na po­wrót

A gdy na po­wrót za­czę­ła ją ota­czać.

Za­do­wo­lo­ny autor oparł się o krze­sło. Czas na kawę.

Byle nie po ir­landz­ku :P

nie­ro­zu­mie­ją­cym wzro­kiem

Wrrrrrrrrrrrrrrrr…

Od­zy­ska­łaś tylko nieco swo­jej praw­dzi­wej in­tu­icji.

wut.

Je­steś wszech­świa­tem, bo on jest w tobie, a ty w nim. Zwy­kła fi­zy­ka kwan­to­wa.

Le­ib­nitz :P

mam jesz­cze nieco domów do ob­sko­cze­nia

Tro­chę domów.

Autor mil­czał wzru­szo­ny.

Autor mil­czał, wzru­szo­ny.

 

Oooke­eej. Co się tu stało, nie wiem, ale było mi­luch­ne ^^ Słod­kie, pu­cha­te i me­ta­fik­cyj­ne. I pla­stycz­ne. I do her­ba­ty :)

No, wiesz , to takie nie­my­śle­nie w stro­nę od­czu­wa­nia i ro­zu­mie­nia in­tu­icyj­ne­go, ale za krót­kie to to, by się bar­dziej roz­wo­dzić. :)

Wszyst­ko w miarę :) My­śle­nie też (ale i nie­my­śle­nia za dużo jest nie­do­brze).

Imię Iskra od razu su­ge­ru­je, a przy­naj­mniej takie jest moje wra­że­nie, że to ba­jo­wy świat, a z tym od­śnie­ża­niem, pracą i gilem, mógł­by być prze­cież nasz :).

I z her­ba­tą, i z sa­lo­nem :)

Hm, a nie rzu­ci­ła­by jej na ka­na­pę?

Nie­po­rzą­dziuch :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć, Jolko!

Cał­kiem Ci się udała ta Ro­bót­ka na dru­tach. Taki cie­pły, świą­tecz­ny tekst. Myślę, że jego naj­moc­niej­szą stro­ną są opisy, zręcz­ne po­słu­gi­wa­nie się ję­zy­kiem przy kre­owa­niu na­stro­ju (co praw­da po­tkną­łem się na paru wy­ra­że­niach, ale z tego, co widzę, Tar­ni­na odło­wi­ła już wszyst­kie lub pra­wie wszyst­kie). W war­stwie fa­bu­lar­nej dzie­je się sto­sun­ko­wo mało, bo­ha­ter­kę od­wie­dza żeń­ska wer­sja Mi­ko­ła­ja, żeby jej prze­ka­zać, że ma nie ana­li­zo­wać i kie­ro­wać się w życiu in­tu­icją – co uwa­żam za bar­dzo uprosz­czo­ne prze­sła­nie, waż­nych de­cy­zji nie po­win­no się po­dej­mo­wać im­pul­syw­nie. Wstaw­ki me­ta­li­te­rac­kie są cie­ka­wym eks­pe­ry­men­tem, ale chyba nie mają istot­ne­go wpły­wu na roz­wój akcji.

jak ma­rze­nia ucie­ka­ją od cie­bie, gdzie pieprz ro­śnie? Czy wiesz, gdzie pieprz ro­śnie?

Za­sko­czo­na Iskra po­my­śla­ła nad od­po­wie­dzią. Na Sri Lance?

Do­kład­nie mój ro­dzaj po­czu­cia hu­mo­ru!

Wie­dzia­ła, po pro­stu wie­dzia­ła, że śnie­ży­ca zo­sta­ła gdzieś da­le­ko, a ona unosi się w po­czu­ciu nie­skoń­czo­nej wol­no­ści, lekko dry­fu­jąc po­śród za­gu­bio­nych zna­czeń, znisz­czo­nych prawd, za­po­mnia­nych uczuć.

To z jed­nej stro­ny przy­kład tego pięk­na opi­sów, a z dru­giej – sam nie do­świad­czy­łem cze­goś zbli­żo­ne­go i nie je­stem pe­wien, czy po­da­ne sfor­mu­ło­wa­nia istot­nie mi przy­bli­ża­ją stan we­wnętrz­ny bo­ha­ter­ki. Tro­chę mi się Asnyk przy­po­mniał:

W ślad za tą pie­śnią myśli moje bie­gły,

wy­swo­bo­dzo­ne z tło­czą­cej je grozy.

Wolny, choć pra­wom po­wszech­nym pod­le­gły,

duch mój wstę­po­wał na gwiaź­dzi­ste wozy

– Och, no pew­nie, prze­cież każda twoja czą­stecz­ka jest tak na­praw­dę wszę­dzie i jest tą samą czą­stecz­ką. Je­steś wszech­świa­tem, bo on jest w tobie, a ty w nim. Zwy­kła fi­zy­ka kwan­to­wa. Po­win­naś to wie­dzieć, dziew­czy­no. Każde dziec­ko to wie. To magia.

Mnie jed­nak prze­szka­dza, kiedy fi­zy­ka kwan­to­wa jest zrów­ny­wa­na z magią i uży­wa­na jako hasło do uza­sad­nia­nia naj­bar­dziej ezo­te­rycz­nych twier­dzeń; nie wy­pa­da to wcale po­waż­niej, niż kiedy w XIX-wiecz­nej li­te­ra­tu­rze ro­bio­no tak z elek­tro­ma­gne­ty­zmem. W szcze­gól­no­ści: pod­sta­wo­wy opis zja­wisk przez me­cha­ni­kę kwan­to­wą nie stwier­dza by­naj­mniej, ja­ko­by wszyst­kie cząst­ki były jedną po­dró­żu­ją­cą w cza­sie i prze­strze­ni (po­mi­ja­jąc już ten dro­biazg, że cząst­ka ele­men­tar­na i czą­stecz­ka to istot­nie różne po­ję­cia).

 

W sumie: bar­dzo po­rząd­ny i przy­jem­ny tekst bi­blio­tecz­ny, na Piór­ko moim zda­niem ma zbyt mało tre­ści. Może gdyby do czę­ści czy­tel­ni­ków po­tra­fił prze­mó­wić tak głę­bo­ko, że sami od­na­leź­li­by po lek­tu­rze tę dzie­cię­cą in­tu­icję, świad­czy­ło­by to o jego szcze­gól­nej war­to­ści li­te­rac­kiej, ale to za­wsze trud­no prze­wi­dzieć i zo­biek­ty­wi­zo­wać.

Po­zdra­wiam śli­ma­czo!

Hej, 

Tar­ni­no, na Cie­bie można li­czyć, że nie zo­sta­wisz au­to­ra z błęd­nym my­śle­niem, że wszyst­ko ma już po­pra­wio­ne… :D :D Wiel­kie dzię­ki! Usia­dłam, po­pra­wi­łam, jak umia­łam, lub po­wy­wa­la­łam, oprócz tego:

Prze­tar­ła za­pa­ro­wa­ne oku­la­ry oszro­nio­nym od cie­płe­go od­de­chu sza­li­kiem.

Oszro­nio­nym? Czy ona na niego nie chu­cha cały czas?

No, chu­cha, ale od we­wnątrz, a na ze­wnątrz zbie­ra się szron…

 

Nie sądzę, żebym teraz wy­szła.

Hmm. Ona nie tyle pró­bu­je od­mó­wić, co się wy­mó­wić, ale na pewno nie prze­wi­du­je wła­snych dzia­łań, bo w końcu – to od niej za­le­ży, czy wyj­dzie. Może: Nie mam ocho­ty teraz wy­cho­dzić?

No, tu aku­rat chcia­łam, żeby gło­śno za­sta­na­wia­ła się, co bę­dzie za chwi­lę robić – nieco dziw­no­ści – ale może nie do końca do­brze za­dzia­ła­ło… Ale zo­sta­wię. 

 

Bar­dzo fajne to wy­ja­śnie­nie o imie­sło­wach! Dzię­ki za linka! 

 

Nawet nie za­czy­nam my­śleć, ile czasu po­świę­ci­łaś, żeby to wszyst­ko wy­szu­kać! Dzię­ku­ję! heart

 

Śli­ma­ku, dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz! To fak­tycz­nie nie jest jakiś bar­dzo am­bit­ny tekst, przede wszyst­kim miał być świą­tecz­ny, czyli taki nieco wzru­sza­ją­cy, nieco co­fa­ją­cy do dzie­cię­cej wraż­li­wo­ści, z którą zwy­kle chło­nie­my świę­ta, gdy je­ste­śmy mali. Dzię­ku­ję za zwró­ce­nie uwagi na cząst­kę i czą­stecz­kę, to rze­czy­wi­ście robi róż­ni­cę! Oglą­da­łam pro­gram o teo­rii, że wszyst­ko co ob­ser­wu­je­my jest tak na­praw­dę tą samą cząst­ką (par­tic­le) w róż­nych po­zy­cjach w cza­sie i prze­strze­ni i utkwi­ło mi to w pa­mię­ci. Po­nie­waż prze­kra­cza­ło to moje poj­mo­wa­nie, stwier­dzi­łam, że to jak magia. Z kolei magią po­dob­no ludz­kość od za­wsze na­zy­wa wszyst­ko, co jest zbyt skom­pli­ko­wa­ne by to ogar­nąć bez wie­lo­let­niej spe­cja­li­za­cji w te­ma­cie i to w takim kon­tek­ście, nieco iro­nicz­nie, mó­wi­ła sta­rusz­ka z opo­wia­da­nia. Ale być może nie opi­sa­łam tego wy­star­cza­ją­co do­brze…

Dzię­ku­ję za Asny­ka, za bar­dzo cie­ka­wy ko­men­tarz, bar­dzo się cie­szę z samej no­mi­na­cji do piór­ka, ale też do­sko­na­le ro­zu­miem, że to nie jest opko ta­kiej ka­te­go­rii. heart

 

Po­zdra­wiam Was cie­plut­ko! heart

 

 

Tar­ni­no, na Cie­bie można li­czyć, że nie zo­sta­wisz au­to­ra z błęd­nym my­śle­niem, że wszyst­ko ma już po­pra­wio­ne… :D

No, chu­cha, ale od we­wnątrz, a na ze­wnątrz zbie­ra się szron…

Kur­czę, to chyba An­tark­ty­da XD Skoro chuch nie ogrze­wa sza­li­ka po­wy­żej tem­pe­ra­tu­ry za­ma­rza­nia.

Dzię­ku­ję! heart

heart

Z kolei magią po­dob­no ludz­kość od za­wsze na­zy­wa wszyst­ko, co jest zbyt skom­pli­ko­wa­ne by to ogar­nąć bez wie­lo­let­niej spe­cja­li­za­cji w te­ma­cie

Eee, no, nie cał­kiem :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Po­do­bał mi się typ hu­mo­ru, zwłasz­cza prze­ła­my­wa­nie czwar­tej ścia­ny – ten za­bieg po­ja­wił się dość nie­spo­dzie­wa­nie, ale wy­padł jakoś na­tu­ral­nie. Może dla­te­go, że po­czą­tek był dość dzi­wacz­ny, sur­re­ali­stycz­ny wręcz, ale w po­zy­tyw­ny spo­sób. Przy­jem­ny tekst.

Po­zdra­wiam!

Tar­ni­no, po pro­stu pa­mię­tam z dzie­ciń­stwa, że wra­ca­łam do domu z oszro­nio­nym sza­li­kiem, więc to jak naj­bar­dziej moż­li­we… :D No i pew­nie, że nie cał­kiem, z tą magią, ale tro­chę to już na pewno… :D

adam_c4, o, super, nie każ­de­mu pa­su­je ten typ hu­mo­ru, więc cie­szę się, że jest nas wię­cej! Teraz ścia­ny z kar­ton gipsu robią, to łatwo się prze­drzeć na druga stro­nę :D Dzię­ku­ję za ko­men­tarz!

Po­zdra­wiam cie­plut­ko! :)

Tar­ni­no, po pro­stu pa­mię­tam z dzie­ciń­stwa, że wra­ca­łam do domu z oszro­nio­nym sza­li­kiem, więc to jak naj­bar­dziej moż­li­we… :D

Hmm, no, tak, ale z tyłu, na szyi, gdzie się nie chu­cha :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Opo­wia­da­nie jest z pew­no­ścią ład­nie na­pi­sa­ne. Cie­ka­wy po­mysł na Mi­ko­ła­ja, “pre­zent”, który otrzy­ma­ła bo­ha­ter­ka bar­dzo przy­jem­ny, lecz spo­sób jego “roz­pa­ko­wa­nia” nie do końca do mnie prze­mó­wił – skala opi­sy­wa­nych wy­da­rzeń wy­szła poza skalę :) Obec­ność nar­ra­to­ra i au­to­ra – tro­chę mnie gry­zła, może gdyby po­ja­wi­li się raz w tek­ście, by­ła­by to nie­zła cie­ka­wost­ka, jed­nak od­wo­łu­jesz się do nich wie­lo­krot­nie.

Sorry, Win­ne­tou, ale będę na NIE.

Plu­sów do­dat­nich wy­star­czy­ło na klika, ale te ujem­ne cią­gną w dół przy gło­so­wa­niu.

Fa­bu­ła szału nie zro­bi­ła – to w grun­cie rze­czy roz­mo­wa okra­szo­na co­achow­ską gadką (do tego kry­ty­ku­ją­cą to, co ja cenię, ale pew­nie po­tra­fi­ła­bym się wznieść ponad to, gdyby to był je­dy­ny za­rzut).

Tak bar­dzo nie utoż­sa­miam się z nie­zna­jo­mą, że trud­no mi zro­zu­mieć, do czego ona skła­nia dziew­czy­nę, czego ocze­ku­je… No, ja tego swoim lo­gicz­nym umy­słem nie ogar­niam.

Ale po­wta­rzam – bab­ski mi­ko­łaj (NI­ko­la?) i ory­gi­nal­ny flirt z czwar­tą ścia­ną bar­dzo fajne.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hmm, masz ba­becz­kę, którą o po­ran­ku za­sko­czy­ła zima, musi od­śnie­żyć chod­ni­czek, nawet spe­cjal­nie nie pa­ni­ku­je, ow­szem, przy­po­mi­na sobie o waż­nym spo­tka­niu w pracy, ale jed­no­cze­śnie jest w sta­nie za­chwy­cić się pa­da­ją­cym śnie­giem i ptasz­kiem. Nie widzę w jej my­ślach ni­cze­go nie­zdro­we­go, a tym­cza­sem nagle wpada ja­kieś bab­sko, roz­pę­tu­je śnie­ży­cę i każe jej nie my­śleć. Kurde, zro­zu­mia­ła­bym, gdyby Iskra cier­pia­ła na czar­no­widz­two i wy­obra­ża­ła sobie wrzesz­czą­cą sze­fo­wą, zwol­nie­nie z pracy i bez­dom­ność z po­wo­du ko­niecz­no­ści od­śnie­że­nia chod­nicz­ka. Zro­zu­mia­ła­bym, gdyby Iskra prze­kli­na­ła wszech­świat, wszyst­kie bó­stwa, że się tak nad nią znę­ca­ją, bo w nocy na­wa­li­ło śnie­gu i teraz musi od­śnie­żyć chod­ni­czek i na pewno do ro­bo­ty się spóź­ni. Ale tego nie ma. Se babka myśli, jak­bym pew­nie i ja my­śla­ła, choć za­pew­ne z wro­dzo­ne­go le­ni­stwa odło­ży­ła­bym od­śnie­ża­nie chod­nicz­ka na póź­niej. Plu­sik dla Iskry. Po cho­le­rę po­pra­wiać życie, które nie wy­glą­da na jakoś szcze­gól­nie de­pre­syj­ne?

Ca­łość tro­chę pach­nie new age z tymi kwan­ta­mi i po­rad­ni­ka­mi so­mo­re­ali­za­cji, które zwy­kle są śred­nio przy­dat­ne. Do­świad­cze­nia trze­ba naj­pierw na­brać, żeby się nim w życiu kie­ro­wać, a i in­tu­icja ma z do­świad­cze­niem sporo wspól­ne­go.

Nie tym razem.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Hej!

 

Wresz­cie prze­czy­ta­ne. Przy­jem­ne, po­my­sło­we, nawet cał­kiem cie­płe, taki świą­tecz­ne – w po­zy­tyw­nym tego słowa zna­cze­niu. Chyba naj­bar­dziej przy­padł mi do gustu po­czą­tek, kiedy pró­bo­wa­łem zro­zu­mieć, co się tu dzie­je, póź­niej już nie pró­bo­wa­łem i w miarę zbli­ża­nia się do końca zro­zu­mie­nie samo spły­nę­ło (albo przy­naj­mniej takie mam wra­że­nie).

Dłuż­szy ko­men­tarz jutro.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Do­świad­cze­nia trze­ba naj­pierw na­brać, żeby się nim w życiu kie­ro­wać, a i in­tu­icja ma z do­świad­cze­niem sporo wspól­ne­go.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Tar­ni­no, będę upar­ta, mój sza­lik był za­wsze oszro­nio­ny z przo­du! :D

 

Bar­dzo się cie­szę z tak licz­nych od­wie­dzin loży, mniej, że wszy­scy są na Nie! :) Nigdy jesz­cze nie byłam no­mi­no­wa­na do piór­ka (je­dy­nie zgła­sza­na do no­mi­na­cji), więc takie ko­men­ta­rze to dla mnie no­wość. Ro­zu­miem, że muszą być me­ry­to­rycz­ne i uza­sad­nia­ją­ce, więc przyj­mu­ję na klatę wszyst­kie “Nie”. Zwłasz­cza, że nie spo­dzie­wa­łam się nawet zgło­sze­nia do no­mi­na­cji! Dla mnie to spore wy­róż­nie­nie!

 

zyg­fry­d89, faj­nie wy­ja­śni­łeś, o co Ci cho­dzi: skala wy­szła poza skalę. Ro­zu­miem i sza­nu­ję, bo od­czy­ta­ne tek­stu to za­wsze su­biek­tyw­na spra­wa i niema co dys­ku­to­wać. Dzię­ku­ję za cie­ka­wy ko­men­tarz za­wie­ra­ją­cy cenne wska­zów­ki! 

Fin­kla, sorry rów­nież, no nic nie po­ra­dzę! Fa­bu­ła fak­tycz­nie szcząt­ko­wa, ale sama też mam wra­że­nie, że na piór­ko (nawet po­mi­nąw­szy fa­bu­łę) to za mało. Pier­wot­ny tytuł to; “Im­pre­sja zi­mo­wa” – czyli coś nie­fa­bu­lar­ne­go… Dzię­ku­ję za ko­men­tarz i ro­zu­miem de­cy­zję. :)

Ir­ka­_Luz, o, masz rację, można było to le­piej uza­sad­nić na po­cząt­ku, wy­cią­ga­jąc z bo­ha­ter­ki ja­kieś roz­cza­ro­wa­nia, pe­sy­mizm, hm, nie­zły po­mysł. Jak zwy­kle, dzię­ki wiel­kie, bo wy­ko­rzy­stam w przy­szło­ści. Tutaj aż tak ja­skra­wo nie jest, ale też nie chcia­łam, by to był jakiś zna­czą­cy pre­zent, ra­czej de­li­kat­ne przy­po­mnie­nie cze­goś pier­wot­ne­go, co lu­dzie za­gu­bi­li, pew­nie to nie wy­brzmia­ło do­brze, ale wiesz, coś w stylu, że kie­dyś prze­czu­wa­li­śmy, kiedy na­dej­dzie śmierć (In­dia­nie chyba naj­dłu­żej), mie­ii­śmy wy­ostrzo­ne zmy­sły na ota­cza­ją­cy świat, prze­czu­wa­li­śmy nad­cho­dzą­ce za­gro­że­nie, zmia­nę po­go­dy.  Niby głu­po­ty, ale to może nawet nie był pre­zent a mały po­da­ru­nek od dziw­nej ko­bie­ty, przy­po­mi­naj­ka. Dzie­cię­ca wraż­li­wość. Za ko­men­tarz ba­aar­dzo dzię­ku­ję, bo od­biór czy­tel­ni­ka po­ka­zu­je, że opko nie jest do­brze na­pi­sa­ne, muszę na­stęp­nym razem zwró­cić na to uwagę. 

kra­r85, dzię­ki za od­wie­dzi­ny! Jeśli zro­zu­mie­nie spły­nę­ło, to nie jest źle… A może jest? To cze­kam! :)

Anet, faj­nie, że wpa­dłaś i że się po­do­ba­ło! Po­zdra­wiam! 

 

Po­zdra­wiam wszyst­kich cie­plut­ko! :)

 

Tar­ni­no, będę upar­ta, mój sza­lik był za­wsze oszro­nio­ny z przo­du! :D

Ha, roz­pra­co­wa­łam Cię :D To Ty:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Aj, jaj, jaj… ale nie mów ni­ko­mu! :D

wink

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć!

To w po­rząd­ku tekst, cie­pły, z cie­ka­wym po­cząt­kiem. Szyb­ko jed­nak robi się cał­kiem sztam­po­wy, bo oświe­co­na sta­rusz­ka i nie­sfor­na uczen­ni­ca to sche­mat dość utar­ty. I moim zda­niem, nie­ste­ty nie wpro­wa­dzasz do niego nic no­we­go, co mo­gło­by czy­tel­ni­ka zła­pać na ha­czyk, przy­cią­gnąć i wyryć mu się w pa­mię­ci.

Na plus – sam opis za­chwy­tu nad ogro­mem i zło­żo­no­ścią świa­ta. Ładne, tra­fia­ją­ce do wy­obraź­ni. Do­brze mi się od­ma­lo­wa­ło w gło­wie.

To jed­nak zbyt mało na piór­ko i stąd też w gło­so­wa­niu byłam na NIE.

Trzy­mam kciu­ki za ko­lej­ne próby!

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Wresz­cie i ja je­stem z dłuż­szym ko­men­ta­rzem. Prze­pra­szam ale jakoś mi się to za­wie­ru­szy­ło (ale za to mia­łem oka­zję prze­czy­tać ko­lej­ny raz). I od­czu­cia mam zbli­żo­ne do tych z pierw­szej lek­tu­ry.

Z po­cząt­ku cie­pły tekst, stop­nio­wo staje się coraz bar­dziej nie­zro­zu­mia­ły, jed­no­cze­śnie tempo przy­spie­sza, bar­dzo cie­ka­wie wpro­wa­dza­jąc czy­tel­ni­ka w at­mos­fe­rę świą­tecz­ne­go sza­leń­stwa. Na­jazd dzier­ga­ją­ce cza­row­ni­cy prze­sta­je dzi­wić, bar­dziej liczy się prze­kaz i kli­mat, do­słow­ny sens i szu­ka­nie za­leż­no­ści scho­dzą na dal­szy plan. I to wy­pa­da nie­źle, ale w tre­ści gu­bi­łem się (tak, to jest ab­surd, więc jak naj­bar­dziej ok), ale za­bra­kło ja­kie­goś bły­sku na ko­niec, olśnie­nia, zmia­ny per­spek­ty­wy. Opko jest dobre, jed­nak imho jesz­cze nie piór­ko­we, zwłasz­cza, że to krót­ka forma, a więc każdy aspekt po­wi­nien być do­gła­ska­ny.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Verus, kra­r85, dzię­ku­ję za rze­tel­ne uza­sad­nie­nia. 

Po­zdra­wiam cie­plut­ko! :)

Nowa Fantastyka