
Tak, no miał być temat: Obłęd i święta.
Wyszło jakoś tak. :)
Wesołych świąt!
Bardzo dziękuję betującym za wysiłek i cenne wskazówki! Chwała dla pnzdriv.117, Ambush i skrytego!
Tak, no miał być temat: Obłęd i święta.
Wyszło jakoś tak. :)
Wesołych świąt!
Bardzo dziękuję betującym za wysiłek i cenne wskazówki! Chwała dla pnzdriv.117, Ambush i skrytego!
Dobrze, załatwię to jeszcze przed pracą, przecież zdążę. To tylko kupa śniegu, poradzę sobie, nie taki diabeł straszny. No, proszę, nawet lekki jest, nie jest źle, tylko żebym się nie spóźniła, dzisiaj przecież zebranie, potem zakupy…
Słońce grzało przyjemnie, mimo zimowej aury. Płatki śniegu kołysały się lekko na wietrze w powolnej drodze ku ziemi, jakby powietrze zgęstniało od mrozu i nie pozwalało im opaść. Cały świat wirował w wielkiej, śnieżnej pierzynie.
Jak w szklanej kuli, pomyślała Iskra, jestem w szklanej kuli. Rozglądała się zdumiona dookoła, z łopatą do odśnieżania w ręku, w połowie ścieżki na ganek. Przetarła zaparowane okulary oszronionym od ciepłego oddechu szalikiem. Mały gil z czerwonym, pękatym brzuszkiem skakał po forsycji, z gałązki na gałązkę, jakby bał się, że nóżki mu przymarzną i już się nie ruszy.
A jednak. Po chwili. Wszystko się zatrzymało. Wiatr ucichł, cisza dzwoniła. Płatki śniegu, każdy niepowtarzalny i wyjątkowy, wirowały niezwykle powoli wokół własnej osi, nie zbliżając się już ku ziemi. Gil patrzył wprost na Iskrę, gotowy do skoku na kolejną gałąź.
Wtedy zza zakrętu wyłoniła się kobieta. W grubym płaszczu i chuście na głowie. Skrzywiony niebieski kapelusz, wciśnięty najwyraźniej bez pomocy lustra, sterczał jak czubek na choince. Jednak to oczy zwracały uwagę. Spojrzenie. Uważne, świdrujące, inteligentne. Inne.
Iskra nigdy takiego nie widziała.
Kobieta minęła furtkę, uchyloną podczas odśnieżania i zbliżała się do dziewczyny. Idąc, trącała wirujące leniwie płatki, które odsuwały się powoli, jakby zanurzone w cieczy. Nagle gil skoczył, uwolniony od zaklęcia nieznacznym gestem kobiety.
– Herbaty? – zapytała, mijając dziewczynę i, jakby to ona mieszkała w tym domu, weszła na ganek i otworzyła drzwi. – No?! – zabrzmiało już bardziej natarczywie, po czym nieznajoma weszła do środka.
Iskra otrząsnęła się i poczuła wiatr na zziębniętych policzkach. Śnieg padał, gil wrzeszczał, gdzieś zaszczekał pies. Ruszyła, zirytowana, do domu, gotowa wyprosić niespodziewanego gościa. Weszła, zrzuciła buty i rozpinając kurtkę od razu skierowała się do salonu.
Kobieta, a właściwie starsza pani z długim siwym warkoczem, już bez chusty i płaszcza, lecz wciąż w niebieskim kapeluszu, siedziała w ogromnym fotelu, którego wcześniej tu nie było, i robiła na drutach. Obok na stoliku stał kubek z parującą herbatą.
– Czekałam na ciebie, ale nie przychodziłaś – wyjaśniła staruszka, widząc spojrzenie Iskry. – Zrób sobie coś. – Machnęła w stronę kuchni.
– Co tu się dzieje? Kim pani jest? – Iskra zrzuciła kurtkę na podłogę i rozejrzała się za telefonem. – Proszę stąd wyjść.
Druty migały w szybkich, rytmicznych podrygach, jakby żyły własnym życiem.
– Nie sądzę, żebym teraz wyszła. Wiesz, w taką pogodę. – Wskazała ręką za okno.
Iskra spojrzała, a tam, za szybą, szalała śnieżyca. Wiatr wył, niczym stado wygłodniałych wilków, które zwęszyły pod lasem owcę. Pociemniało. Zmarznięte płatki atakowały okno w podmuchach wichury.
– Ja ciebie nawet rozumiem – powiedziała staruszka, chwytając motek wełny, który spadł na podłogę. – Jednak w tej chwili nic nie poradzę. Brakuje czasu, a i tak mamy zaległości. Idą święta. Ale nie martw się, trochę tu posiedzę.
Umysł Iskry zaczął pracować na zwiększonych obrotach, by zdecydować, które informacje pominąć, które sprytnie zniekształcić, by reszta Iskry mogła przyjąć to, co usłyszała. Przez chwilę dziewczyna miała wrażenie, że nie dociera do niej dźwięk. Widziała, że usta kobiety się ruszają i przeraziła się, że straciła słuch.
– Daj spokój, nie walcz z tym – podjęła staruszka konwersacyjnym tonem, głaszcząc kota. – Gdy postanawiam, że mnie widzisz, to mnie widzisz.
Kota?!
Iskra przysiadła na poręczy kanapy. Rozejrzała się z niedowierzaniem. Telewizor zmienił się w kominek, sztuczna choinka stała się żywą. Zapachniało igliwiem i pomarańczą. Co tu robił ten kot?
Umysł niepewnie wszedł na bardziej intensywny tryb pracy, po czym postanowił odpuścić.
Śnieżyca szalała.
– Myślenie jest niezdrowe – podjęła staruszka, machając zawzięcie drutami. – Zauważyłaś, że najdłużej żyją ci, co niewiele myślą?
– Głupota nie… – chciała zaprotestować dziewczyna, ale nie zdołała.
– A kto mówi o głupocie? Nie, kochana – ciągnęła znad robótki babcia, strzelając wzrokiem to w stronę kota, to w stronę Iskry. – To nie tak. Mówię o tych, co działają, kierują się intuicją, doświadczeniem. Otwierają się na świat. Nie siedzą, analizując w nieskończoność możliwe scenariusze, jak nie przymierzając, pisarze. – Tu spojrzała nagle w stronę autora z taką pretensją, że aż mu palce do klawiatury przymarzły. Potrzebował chwili, by się otrząsnąć.
– No, właśnie, o tym mówię. – Wskazała w nieokreślonym kierunku. – Trzeba działać, wiesz, nie ma zbyt wiele czasu.
– Ale o co…
– Nie! Dość pytań! – stanowczo przerwała staruszka i wyraźnie urosła w fotelu razem z robótką.
Wyglądało na to, że powstawał sweter.
– Poczuj to, dziewczyno, bo nie ręczę za siebie – dodała ciszej, choć Iskrze wydawało się, że krzyczy.
Poczuj to – poprosili cicho autor z narratorem, bo też się trochę wystraszyli.
Iskra zaczęła drżeć.
Nie wiedziała, co ma poczuć. Chciała dzisiaj tylko odśnieżyć ścieżkę i spokojnie pojechać do pracy. Było nawet miło na świeżym powietrzu. Ten śnieg, co tak lekko muskał jej policzki, gdy prostowała się z łopatą pełną marzeń… Zaraz, zaraz, co to za głupoty, przecież musi właściwie już wychodzić, spóźni się…
Nie czuje tego – wyszeptał zawiedziony narrator.
A było już tak blisko – dodał autor smutno.
Staruszka westchnęła. I przypuściła drugi szturm.
– Nigdzie nie wyjdziesz dzisiaj, dziewczyno, zobacz, co się dzieje. Czy nie czujesz, jak życie ci przecieka przez palce? Nie czujesz, jak przerażona wyobraźnia chowa się coraz głębiej, jak marzenia uciekają od ciebie, gdzie pieprz rośnie? Czy wiesz, gdzie pieprz rośnie?
Zaskoczona Iskra pomyślała nad odpowiedzią. Na Sri Lance?
Coś poruszyło się nieśmiało w środku! Wsłuchała się. Strach wypełzł z głębokiej nory, zaczął rosnąć wraz z okropnym przeczuciem.
– Jesteś Śmiercią? – zapytała szeptem, bo bała się głośniej.
Te oczy.
Te oczy, uważne, błyszczące, przedwieczne, spojrzały spokojnie na dziewczynę. Druty pędziły, jakby ktoś pourywał hamulce.
– Mam wiele imion, lecz Śmierć nie jest jednym z nich, dziewczyno. Wsłuchaj się w siebie, czy naprawdę myślisz, że to twój koniec?
Nie, to nie koniec – pomyślała Iskra.
To nie koniec – przytaknął autor, bo bardzo chciał jeszcze pisać.
Poczuj to – szepnął narrator.
Iskra zamknęła oczy. Wiatr zawył niczym zraniony niedźwiedź, uderzył z furią o szybę. Zadzwoniło. Wzdrygnęła się, ale postanowiła nie myśleć o tym. Poczuj to. Drżenie szyb przeszło jej po kręgosłupie, gwizd wichury podniósł włoski na skórze. Nagle poczuła, że jest na zewnątrz, że szaleje wśród chmur nabrzmiałych od śniegu, że niesie ją dalej i dalej, gdzieś wysoko, ponad znany jej świat. Wiedziała, po prostu wiedziała, że śnieżyca została gdzieś daleko, a ona unosi się w poczuciu nieskończonej wolności, lekko dryfując pośród zagubionych znaczeń, zniszczonych prawd, zapomnianych uczuć. Zagarnęła to wszystko do siebie, zawłaszczyła. Świeży powiew, niczym tchnienie wiosny, musnął jej twarz, zapachniało ciepłą ziemią. Dawno nie doznała tylu wrażeń. Jakby na nowo stała się dzieckiem, wszystko wydawało się pierwsze i ożywcze.
Postanowiła otworzyć oko. Świat był daleko, gdzieś pod jej stopami, ogromny, pulsujący życiem, energią tak pierwotną, jakby tu była od początku wszechświata. Nad jej głową przewalały się konstrukcje potężnych łańcuchów, całych w fioletach i czerwieniach, oplecionych mniejszymi łańcuchami, połączonych ze sobą w jakimś przedziwnym, niepojętym rytmie. Całe te mocarne wstęgi przemieszczały się niczym wielkie cielska niekończących się wielorybów, wysoko ponad nią i płynęły gdzieś daleko poza świat toczący wolno swój garb pod jej nogami. Odwróciła głowę, a ponieważ wszystko działo się nieco wolniej, niczym w wodzie, jej włosy zafalowały z opóźnieniem, po czym wyprzedziły i otuliły twarz w bezwładności pędu. Spojrzała na napływające zza horyzontu gigantyczne serpentyny i wtedy zauważyła, że jest ich coraz więcej. Z każdego kierunku i w każdym kierunku, teraz jeszcze różowe i niebieskie, ogromne wężowe konstrukcje oplatały powoli planetę. A potem jeszcze widziała, jak skręcają się w ruchu, zawijają niczym włosy na palcu w korkociągi energii. Co to ma być?
Nie myśl – podpowiedział narrator.
Przestała. Otworzyła drugie oko i patrzyła. I znowu, jak wtedy, gdy miała zamknięte oczy, ogarnęło ją przejmujące wrażenie uwolnienia, świeżości, dziecięcej radości poznawania. Wszystkie zagubione znaczenia odnalazły swą drogę, słowa stały się prawdziwe, uczucia żywe i świeże. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, w jak wielkim znużeniu żyła, jak wyblakłe były jej emocje. Poczuła wzruszenie i wdzięczność za ten dar. Przemknęło jej przez głowę, niczym muśnięcie intuicji, że ten kotłujący się nad nią barwny korowód, te pasma ogniw połączonych ze sobą w rytmie uderzeń serca, są niczym włóczka dziwnej staruszki robiącej sweter. Albo łańcuchy na choince. A gdy na powrót zaczęła ją otaczać zamieć, a przewalające się masy wstęg blakły, by przeoblec się w śnieżną biel, gdy wrócił wiatr gwiżdżący w zimowym szaleństwie, poczuła jeszcze jedną możliwość, równie fantastyczną, jak poprzednie. Otaczające jej rzeczywistość w nieustannej podróży, w rytmicznych konwulsjach kreacji, łańcuchy DNA. Cząstki informacji i energii. Kwas życia.
Zadowolony autor oparł się o krzesło.
– Co to było? Kim jesteś, kobieto? – Iskra oszołomiona opadła na kanapę.
Wprawdzie wróciła już do swojego świata, lecz wrażenia pozostały przy niej, świeże, intensywne, mocne. Niczym pijana rozglądała się po swoim salonie i żądała odpowiedzi. Tak jej się wydawało.
– Spokojnie, dziewczyno. – Druty migały bez przerwy. – Odzyskałaś tylko nieco swojej pierwotnej wrażliwości. Tej, z którą się urodziłaś.
– Ależ to było jak sen! – krzyknęła wzruszona Iskra. – Jak świadome narodziny, gdy każda część mojego ciała cieszy się, że jest! Nie rozumiem! Jakbym była jeszcze tam, ponad światem, w tej prawdziwości wszystkiego i jednocześnie tu, w salonie!
– Och, no pewnie, przecież każda twoja cząstka jest tak naprawdę wszędzie i jest tą samą cząstką. Jesteś wszechświatem, bo on jest w tobie, a ty w nim. Zwykła fizyka kwantowa. Powinnaś to wiedzieć, dziewczyno. Każde dziecko to wie. To trochę jak magia. To prezent od ciebie dla ciebie.
Sweter był gotowy.
– Już czas na mnie. Zbliżają się święta, moja droga, to już jutro, a ja mam jeszcze nieco domów do obskoczenia. Jakieś parę miliardów. Ale, wiesz, z teorii kwantowej wynika, że zdążę. Co za bzdura… – mruczała staruszka w niebieskim kapeluszu już bardziej do siebie, wychodząc na ganek.
O to chodziło – szepnął narrator. Autor milczał wzruszony.
Wiatr uspokajał się powoli, a jednak wydawało się, że wciąż dzwoni o szyby. Niby dzwonki sań…
Hej,
Naprawdę przyjemne opowiadanie, podoba mi się opis światecznego klimatu i postać tajemniczej starej pani. Wtrącenia ze strony autora i narratora ciekawie komponują wydarzenia – ogólnie, jestem wielkim fanem tego typu zabiegów :)
Pozdrawiam
Hej
“A jednak. Po chwili. Wszystko się zatrzymało. Wiatr ucichł, cisza dzwoniła swoją natarczywą obecnością”. – ładnie ujęte.
“W znowu, jak wtedy, gdy miała zamknięte oczy, ogarnęło ją przejmujące wrażenie uwolnienia,” – tutaj zawędrowało jakieś dziwne “W”.
No i o to chodzi. Dobre opko. Od razu konkretnie rzucona wędka. Zaczyna się od anomalii, a to przyciąga. To nie piętnasty smok, czy czterdziesty Mikołaj. Dziwna baba wchodzi Ci do domu i pyta, czy chcesz herbaty. To stwarza ogrom możliwości. Do tego niebanalna gra konwencją i podgryzanie czwartej ściany.
Jestem na TAK!
Ave, Jolko! ;)
Fajny, przepełniony absurdem tekst. Sam mam ostatnio ogromny apetyt na przełamywanie czwartej ściany, więc wtrącenia narratora i autora bardzo mi się podobały.
Zgodzę się też z Canulasem, fajnie wyszło, że zamiast standardowych postaci świątecznych, zaprezentowałaś dziwną starszą panią. Chociaż na koniec nie mam pewności, co do jej tożsamości… ;)
Pozdrawiam serdecznie i klikam do biblioteki.
I pamiętaj, takiej dwójki, jak nasza trójka, to nie ma ani jednej… ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cześć, JolkaK. Dobre opko. Staruszka była w superpozycji kwantowej. Zaczęło się niewinnie, spokojnie, a rozwinięcie mnie zaskoczyło. Pozdrawiam.
pnzrdiv.117, jeszcze raz dziękuję za pomoc i wszelkie poprawki! i cieszę się, że klimat podszedł, bo jak pisałam, to miałam obawy, że za daleko pojechałam! :)
Canulas, wspaniale, że jesteś na TAK! Bo musiałam się starać, żeby to było świąteczne opko, wyszło takie na granicy, bo święta to tylko pretekst… Dzięki za wyłapanie babola, już usunięty! :)
Cezary_cezary, starsza pani to taka kwantowa wersja Mikołaja , he, he. No, coś innego miało być. Tak, mnie też pociągają dialogi z narratorem, to takie odświeżające! Dziękuję za klika! No i wiesz, jako Twoje tertio ego (no bo nie alter) doskonale zdaję sobie sprawę z wyjątkowości wieloosobowości, także niedługo zacznę mówić o sobie w liczbie mnogiej, żeby się nikt nie zdziwił, jakby co… Trójca jedyna… hmmm :D
Hesket, o, dziękuję bardzo zza krótki, lecz bardzo miły komentarz! Superpozycja! To o to mi chodziło! Tylko nazwy nie miałam! Ajajaj! :D
Pozdrawiam cieplutko!
Hej, fajny tekscik. Przyjemnie się betowało. Oczywiście, że klikam :)
Kto wie? >;
Bardzo zgrabne językowo. Czwarta ściana to wisienka na torcie! Świetny pomysł, a w trakcie czytania miałem uczucie ciepła w sercu. Domyślałem się, że skończy się dobrze, a jednak każdy akapit zachęcał do dalszego rozwiązywania zagadki “jak dobrze?”
Jak zawsze opowiadanie plastyczne, że aż palce marzną od czytania.
Domek, śnieg, zima, wszystko oderwało mnie od codzienności i kazało płynąć lekko jak płatek śniegu.
Narrator i autor nadają opowiadaniu lekkości, ale psują nieco to uniesienie. Choć może właśnie dlatego tekst staje się bardziej przystępny i bliższy czytelnika.
Z każdym kolejnym czytaniem opowiadanie wciąga mnie głębiej. Tak jak ikony się podobno pisze, to Ty malujesz opowiadania. Za te obrazy i za artystyczne uniesienia, których doznaję jestem na TAK;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Hej, zdanie "Kwas życia" bardzo dobrze oddaje klimat opowiadania :). Bardzo mi się podoba pomysł świąt po pejotlu oddałaś tu naprawdę niezły trip, choć może tylko ja to tak obieram ;). Co mogę napisać, zabrałaś mnie w tę podróż i przez chwilę widziałem to co widziała Iskra. Te nietypowe podejście do tematu świąt i odnajdywania siebie, jest naprawdę ciekawe. Ja kliknę podwójnie bo takiego odjechanego świątecznego klimatu jeszcze nie widziałem :) Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Przeczytałam ze zdziwieniem. Większość twoich opowiadań ma pokłady humoru, czasem podchodzącego pod absurd a tu taka raczej… nostalgia? Zobaczyłąm tam święta a raczej ich esencję, to, co powinniśmy czuć zamiast pośpiechu zakupów i presji szorowania szafek, ale obłędu nie dostrzegłam. Czy to znaczy że ze mną jest już też coś nie tak?
Największą siłą tego opowiadania są opisy. Naprawdę barwnie i z wyczuciem tworzysz obrazy słowem. Do tego trochę tajemnicy i absurdu, a z tego wszystkiego można wyciągnąć co najmniej kilka wniosków, nie podajesz kawy na ławę. Posyłam do biblioteki :)
Plastyczne, tajemnicze, intrygujące, fizyka kwantowa i burzenie czwartej ściany. Całość zasługuje na polecenie do Biblioteki. Klik. :)
skryty, dzięki za klika i czas poświęcony na betę!
marzan, cieszę się bardzo, że się podobało! Świąteczne opka są za każdym razem coraz trudniejsze do napisania, bo to już było, tamto było, więc trzeba się wysilić bardziej… :)
Ambush, dziękuję za pomoc i miły komentarz! Mi palce marzną przy klawiaturze, jak za długo siedzę, też tak masz? :D Z tym narratorem i autorem, to masz rację, coś za coś. :)
Bardjaskier, hej, super, że wpadłeś! Święta po pejotlu to nowe odczytanie tekstu! :) Podoba mi się! I podoba mi się też ta mnogość możliwości – każdy coś sobie znajdzie! Dzięki za podwójnego klika! :)
Nova, no tak, czasami trzeba coś napisać innego. Faktycznie, często siedzę w humorze i absurdzie i tam się dobrze czuję, ale popycham się czasem w coś innego. :) No i to już trzecie rok pisania opowiadań świątecznych na tym portalu – poprzednie były humorystyczne, więc teraz cos innego. :) Wszystko z Tobą w porządku – obłędem miała być sama sytuacja bohaterki – co nie znaczy, że mi się udało! :D
Realuc, dziękuję pięknie za docenienie opisów, trochę się z nimi namęczyłam! Bardzo dziękuję za klika! :)
Koala75, krótko i na temat, a jak przyjemnie! :) Dziękuję bardzo!
Pozdrawiam wszystkich cieplutko! :)
Witaj. :)
Ze spraw technicznych zatrzymały mnie następujące fragmenty (zawsze – tylko do przemyślenia):
Ten śnieg (przecinek?) co tak lekko muskał jej policzki, gdy prostowała się z łopatą pełną marzeń…
– Spokojnie, dziewczyno (kropka przy zapisie dialogu?) – Druty migały bez przerwy.
Jakbym była jeszcze tam, ponad światem (przecinek?) w tej prawdziwości wszystkiego i jednocześnie tu, w salonie!
Niezwykła opowieść. Jestem nią naprawdę oczarowana. :)
Bardzo bym chciała, aby moja łopata zawsze pełna była tylko cudownych marzeń, a ona, jak na złość, ma na sobie tylko śnieg albo (jeszcze do niedawna) węgiel! :)
Klik podwójny, powodzenia.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
bruce, dziękuję za odwiedziny i poprawki, naniosę z wdzięcznością! Bardzo się cieszę, że się podobało! Mam nadzieję, że już nie będziesz musiała węgla łopatą… :)
Pozdrawiam cieplutko! :)
Cześć,
Czytało się miło, z początku zastanawiałem się nad interpretacją Twojego opowiadania, aż w końcu doszedłem do wniosku że Święta to przecież dobry okres do zwolnienia tempa i zadumy, co dobrze współgra z Twoim tekstem.
Pozdrawiam :-)
PS Przez chwilę myślałem, że tam starsza kobieta to słynna Merry Christmas :-)
Jolu, to ja dziękuję, pozdrawiam i trzymam kciuki.
Pecunia non olet
Michał Anioł, tak, to mogła być ONA! :D Dobre! Merry Christmas! :D Słynna kobieta, która wygryzła św. Mikołaja! :D Dzięki za odwiedziny i miły komentarz! :)
Bruce,
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Witam serdecznie świątecznego Krokusa – zwiastuna nieuniknionej wiosny! :)
Hej, jak ja uwielbiam te Twoje opisy. Wszystkie tak… namalowane słowem. :) Pozdrawiam!
Marszawa, dziękuję ślicznie! Bardzo się cieszę, że się podobało! :) Pozdrawiam cieplutko! :)
Trochę jestem rozdarta jak brudnopis poety. Bo z jednej strony zjeżyła mnie pochwała niemyślenia (a to coś bardzo niefinklowego), a z drugiej spodobało mi się żeńskie wcielenie Mikołaja.
Na plus wtrącenia narratora i autora, fajny zabieg.
Ogólnie plusy dodatnie przeważają, więc do przodu.
Babska logika rządzi!
Hej, Finkla, nie wiedziałam, że poeci mają rozdarte brudnopisy, zawsze myślałam, że muszą mieć rozdarte serca! :D No, wiesz , to takie niemyślenie w stronę odczuwania i rozumienia intuicyjnego, ale za krótkie to to, by się bardziej rozwodzić. :) Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz! Doceniam w tym przedświątecznym czasie sprzątania, szykowania i innych atrakcji. :) Byle do przodu!
Miałam na myśli takiego poetę, który pisze na kartce dwie linijki, skreśla, poprawia, pisze nowe dwie linijki, drze kartkę, wyrzuca i bierze następną.
Oj tam, sprzątanie… To można olać i świat się nie zawali, ale jeszcze nawet nie zaczęłam pisać opka na konkurs świąteczny.
Babska logika rządzi!
Bardzo ładne opowiadanie. Myślę, że taki prezent niejednemu by się przydał. Taki Mikołaj dla dorosłych :). Ciekawy zabieg z narratorem i autorem, fajnie uzupełnia opowiadanie, chociaż, moim zdaniem, trochę odrywa od takiego wczuwania się w historię. Szczególnie ten fragment z kawą. Mam nadzieję, że autor faktycznie zrobił sobie wtedy kawę, a nie, że nas tu oszukuje ;-).
Chyba bardziej by mi pasowało do tej opowieści zwykłe imię, wtedy mogłabym sobie wyobrazić, że to coś, co może przytrafić się każdemu. Imię Iskra od razu sugeruje, a przynajmniej takie jest moje wrażenie, że to bajowy świat, a z tym odśnieżaniem, pracą i gilem, mógłby być przecież nasz :).
Hej, lyumi, fajnie, że wpadłaś! Wiem, że nie każdemu przypada do gustu takie mieszanie planów i dodawanie narratora, także rozumiem, że nie podeszło. Cieszę się, że odebrałaś to jako bajkowy świat, mimo realistycznego tła, bo generalnie takie było zamierzenie. A Imię, no cóż, samo do mnie przyszło, to nie miałam serca wyrzucać za drzwi! :D
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za podzielenie się wrażeniami! :)
Finkla, a to taki poeta! Niszczyciel kartek! Krążownik brudnopisów! :)
Ja musiałam napisać wcześniej, bo wyjeżdżam na święta i nie było by jak pisać! I teraz cieszę się, że to zrobiłam! :) Ale z drugiej strony nie mam już wymówki, by nie sprzątać…
Nietypowe, oniryczne opowiadanie. Bardzo mi się podobał motyw zamknięcia w szklanej kuli oraz później ta dziwna wizja bohaterki. Ładnie opisujesz abstrakcje. Podobał mi się też Mikołaj płci żeńskiej i jego nieoczywista misja. Kobiety górą!
Sonata, dziękuję pięknie za odwiedziny! Cieszę się, że się podobało! Kulę sobie wyobraziłam, gdy pisałam, że wszystko takie nierzeczywiste w tym mrozie i śniegu…
Pozdrawiam cieplutko! :)
Opowiadanie tak odmienne od tych, które prezentowałaś do tej pory, że mam poważne obawy, iż sens tej historii chyba do mnie nie dotarł. Nie wykluczam, że wyłączyło mi się myślenie… ;)
Iskra przysiadła na oparciu kanapy. → Oparcie kanapy to ta jej część, o którą opiera plecy siedzący. Nie wydaje mi się, aby Iskra przysiadła na oparciu. Pewnie miało być: Iskra przysiadła na poręczy kanapy.
Nie czuje tego – wyszeptał zawiedziony narrator. → Jedna spacja po półpauzie wystarczy.
Zaskoczona Iskra zastanowiła się. Na Sri Lance?
Coś poruszyło się nieśmiało w środku! Wsłuchała się. → Lekka siękoza.
Nie, to nie koniec - pomyślała Iskra. → Zamiast dywizu powinna być półpauza.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej!
Mamy śnieg, zimową atmosferę i tajemniczą kobietę w kapeluszu, jakoś tak mimowolnie pomyślałam o wizycie kogoś z Hogwartu. XD
Iskra zrzuciła kurtkę na podłogę i rozejrzała się za telefonem.
Hm, a nie rzuciłaby jej na kanapę?
Tu spojrzała nagle w stronę autora z taką pretensją w oczach, że aż mu palce do klawiatury przymarzły.
Bardzo ładne mrugnięcie okiem do czytelnika. :D Lubię takie zabiegi. ;)
Nie, to nie koniec - pomyślała Iskra.
To nie koniec – przytaknął autor, bo bardzo chciał jeszcze pisać.
Poczuj to – szepnął narrator.
Świetny fragment i cieszę się, że pociągnęłaś ten wątek występowania autora i narratora, w końcu ktoś, kto rozumie, że to nie jest to samo. :D Żartuję, trochę osób wie, ale zdarzało się, że czytelnicy marudzili na autora, że jest taki a taki, bo opisuje to czy tamto, a opisuje narrator, a nie autor. ;p O półpauzie Reg wspomniała. ;)
Ooo, czyli to damska wersja Mikołaja, ale fajnie! No tak świeżo wyszło, magicznie i nieprzewidywalnie. :) Momentami ilość opisów trochę przytłaczała, bo górowały nad akcją, ale jestem w stanie zrozumieć taką chęć podzielenia się tym wszystkim, co siedzi w narratorze i przelaniem tego na papier. :)
Pozdrawiam,
Ananke
Hej, dziękuję za odwiedziny!
Reg, no faktycznie nieco inne to opowiadanie i mogło nie dotrzeć wszystko jak trzeba. Dzięki za łapankę, dzisiaj będę poprawiać.
Ananke, dzięki za miły komentarz, przyjrzę się tej kurtce jeszcze! Lubię wchodzić w pozycję narratora, to takie mruganie okiem do czytelnika.
Pozdrawiam cieplutko! :)
Bardzo proszę, JolkoK. Czekam na kolejne opowiadania, może nawet z żyrafami… ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Zostało mi w głowie to opowiadanie i te opisy, które tworzą różne obrazy i chyba z tego powodu muszę udać się do nominowarni c:
Kto wie? >;
Cześć, Jolko!
Dziękuję za udział w krokusie!
Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)
No do hasła się dopasowałaś, szczególnie jeśli chodzi o obłęd XD ze Świętami jest mi trudno powiedzieć, bo są, ale nie jestem przekonany, czy odgrywają istotną rolę, czy są po prostu niewiele znaczącym tłem.
Sam sens odczytuję tak, żeby nie krygować się, tylko żyć, przy czym naprowadziło mnie na to imię bohaterki. Mam nadzieję, że trafiłem :P Ciekawie, że pojawił się autor i narrator – przyjemnie rozbiłaś czwartą ścianę i było to spójne z resztą tekstu.
Natomiast jestem pod wrażeniem tego, jak ładnie jest to napisane. Nic mnie nie zatrzymywało, a kilka zdań zrobiło na mnie wrażenie, nawet jeśli nie całkiem byłem pewien, co opisywały.
Jak widzisz, jest trochę niepewności w mojej ocenie, bo trochę za połową wkraczasz na oniryczne klimaty wizji, które jest mi bardzo trudno odczytać, przez co nie do końca wiem, co o tekście sądzić. To po prostu nie mój klimat.
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
skryty, dziękuję za tak miłą niespodziankę! Bardzo się cieszę, że opisy są dobre, jest to dla mnie cenna informacja!
Krokusie, dzięki za komentarz, chociaż moje zdziwienie lekkie wywołał fakt, że nie znalazłeś żeńskiego Mikołaja w postaci staruszki! Chyba za mało to wybrzmiało! Bardzo się cieszę, że opisy dobre, martwię, że tekst był trudny w odczycie. Najwyraźniej muszę jeszcze nad tym popracować! Tak czy siak konkurs super, dobrze. mi się pisało, bardzo dziękuję za Twój czas i chęć organizacji – doceniam! :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
:D
Kto wie? >;
Dziewiarstwo zawsze w cenie :)
Słońce grzało przyjemnie, mimo zimowej aury.
Uch, co Wy wszyscy z tą aurą :)
w powolnej drodze ku ziemi
Hmmmm…
Cały świat wirował w śnieżnej pierzynie.
… zawiruj w pierzynie XD
z łopatą do odśnieżania w dłoni
Może lepiej: w ręku?
Przetarła zaparowane okulary oszronionym od ciepłego oddechu szalikiem.
Oszronionym? Czy ona na niego nie chucha cały czas?
Mały gil z czerwonym, pękatym brzuszkiem, skakał po forsycji, z gałązki na gałązkę, jakby bał się, że nóżki mu przymarzną i już się nie ruszy.
Uwaga, bunt przecinków: Mały gil z czerwonym, pękatym brzuszkiem skakał po forsycji, z gałązki na gałązkę, jakby się bał, że nóżki mu przymarzną i już się nie ruszy.
cisza dzwoniła swoją natarczywą obecnością
…? "Cisza dzwoniła" spokojnie by wystarczyło, bo reszta jest trochę łopatologiczna.
Gil patrzył wprost na Iskrę gotowy do skoku na kolejną gałąź.
Gil patrzył wprost na Iskrę, gotowy do skoku na kolejną gałąź.
W grubym płaszczu, chuście na głowie, na której znajdował się dziwnie skrzywiony niebieski kapelusz, wciśnięty najwyraźniej bez pomocy lustra.
Hmm, można by to chyba przystrzyc.
Najważniejsze jednak były oczy.
Hmmmmmmmmmmm. Najważniejsze – czy najbardziej widoczne, najciekawsze?
Uważne, świdrujące, inteligentne.
To bardziej spojrzenie niż oczy.
W momencie, gdy kobieta odezwała się
Hmm. Kiedy się odezwała?
– No?! – zabrzmiało już bardziej natarczywie
Hmm. Nie jestem pewna, jak to zapisać. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#klopotliwe_uslyszal
poczuła wiatr na zaróżowionych policzkach
Ale opisujesz to z jej punktu widzenia, a ona może się domyśla, że ma zaróżowione policzki, ale nie może tego widzieć. Jak to odczuwa?
Ruszyła zirytowana do domu
Wtrącenie: Ruszyła, zirytowana, do domu.
Widok ją zaskoczył.
Ciut zapewniasz.
widząc wzrok
Spojrzenie.
Druty migały w szybkich zwrotach
Hmmm?
Nie sądzę, żebym teraz wyszła.
Hmm. Ona nie tyle próbuje odmówić, co się wymówić, ale na pewno nie przewiduje własnych działań, bo w końcu – to od niej zależy, czy wyjdzie. Może: Nie mam ochoty teraz wychodzić?
tam, za szybą szalała
Albo wtrącenie: tam, za szybą, szalała; albo bez przecinka.
we wściekłych wichrowych atakach
… w czym? :D
Umysł Iskry zaczął pracować na zwiększonych obrotach, by zdecydować, które informacje pominąć, które sprytnie zniekształcić, by reszta Iskry mogła przyjąć to, co usłyszała.
Eeee… co? XD
Ponieważ było to bardzo trudne, Iskra złapała się za głowę, bo miała wrażenie, że nie dociera do niej dźwięk.
No, to co w końcu? Czemu się złapała za głowę?
Widziała, że usta kobiety się ruszały
C.t.: Widziała, że usta kobiety się ruszają.
zmieniając kolor włóczki i głaszcząc kota
Ile ona ma rąk? XD
Umysł wszedł niepewnie na wyższy tryb pracy,
Może lepiej: niepewnie wszedł.I nie bardzo wiem, co to jest "wyższy tryb pracy".
– Myślenie jest niezdrowe – podjęła staruszka, machając zawzięcie drutami. – Zauważyłaś, że najdłużej żyją ci, co niewiele myślą?
XD Zdanie roku
Nie siedzą, analizując w nieskończoność możliwe scenariusze, jak nie przymierzając, pisarze.
:P
Tu spojrzała nagle w stronę autora z taką pretensją w oczach, że aż mu palce do klawiatury przymarzły.
Metafikcja :D ale "w oczach" zbędne.
– Nie! Dość pytań! – Stanowczo przerwała staruszka
Tu małą: – Nie! Dość pytań! – stanowczo przerwała staruszka.
rosnąc w fotelu razem z robótką.
Hmmmmmmmmmmmmmmm. https://academicon.pl/imieslowy/
prostowała się z łopatą pełną marzeń
…?
Czy nie czujesz, jak życie ci przecieka?
Załatać życie :P (a tak swoją drogą, co wynika z takiego czucia? :( )
ona unosi się w poczuciu nieskończonej wolności, lekko dryfując pośród zagubionych znaczeń, zniszczonych prawd, zapomnianych uczuć
Nie wiem, o co chodzi, ale jakieś takie ładne :)
Świeży powiew, niczym tchnienie wiosny, owionął jej twarz, zapachniało ciepłą ziemią.
Powtórzenie.
Dawno nie doznała tylu zapomnianych już wrażeń.
Hmm.
Nad jej głową przewalały się konstrukcje potężnych łańcuchów, całych w fioletach i czerwieniach, oplecionych mniejszymi łańcuchami, połączonych ze sobą w jakimś przedziwnym, niepojętym rytmie.
… najbardziej przedwieczna choinka w dziejach :D
Całe te mocarne wstęgi przemieszczały się niczym wielkie cielska niekończących się wielorybów, wysoko ponad nią i płynęły gdzieś daleko poza świat toczący wolno swój garb pod jej nogami.
Ale spokojnie, nie przesadzaj :D
ponieważ wszystko działo się nieco wolniej, niczym w wodzie, jej włosy podążyły z opóźnieniem, po czym wyprzedziły twarz i otuliły w bezwładności pędu
Włosy nie mogą podążać. Spokojnie :D
ogromne połacie wężowych konstrukcji oplatały powoli planetę
https://wsjp.pl/haslo/podglad/78471/polac Połać jest dwuwymiarowa, nie jednowymiarowa :P
A gdy zaczęła otaczać ją na powrót
A gdy na powrót zaczęła ją otaczać.
Zadowolony autor oparł się o krzesło. Czas na kawę.
Byle nie po irlandzku :P
nierozumiejącym wzrokiem
Wrrrrrrrrrrrrrrrr…
Odzyskałaś tylko nieco swojej prawdziwej intuicji.
wut.
Jesteś wszechświatem, bo on jest w tobie, a ty w nim. Zwykła fizyka kwantowa.
Leibnitz :P
mam jeszcze nieco domów do obskoczenia
Trochę domów.
Autor milczał wzruszony.
Autor milczał, wzruszony.
Oookeeej. Co się tu stało, nie wiem, ale było miluchne ^^ Słodkie, puchate i metafikcyjne. I plastyczne. I do herbaty :)
No, wiesz , to takie niemyślenie w stronę odczuwania i rozumienia intuicyjnego, ale za krótkie to to, by się bardziej rozwodzić. :)
Wszystko w miarę :) Myślenie też (ale i niemyślenia za dużo jest niedobrze).
Imię Iskra od razu sugeruje, a przynajmniej takie jest moje wrażenie, że to bajowy świat, a z tym odśnieżaniem, pracą i gilem, mógłby być przecież nasz :).
I z herbatą, i z salonem :)
Hm, a nie rzuciłaby jej na kanapę?
Nieporządziuch :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Cześć, Jolko!
Całkiem Ci się udała ta Robótka na drutach. Taki ciepły, świąteczny tekst. Myślę, że jego najmocniejszą stroną są opisy, zręczne posługiwanie się językiem przy kreowaniu nastroju (co prawda potknąłem się na paru wyrażeniach, ale z tego, co widzę, Tarnina odłowiła już wszystkie lub prawie wszystkie). W warstwie fabularnej dzieje się stosunkowo mało, bohaterkę odwiedza żeńska wersja Mikołaja, żeby jej przekazać, że ma nie analizować i kierować się w życiu intuicją – co uważam za bardzo uproszczone przesłanie, ważnych decyzji nie powinno się podejmować impulsywnie. Wstawki metaliterackie są ciekawym eksperymentem, ale chyba nie mają istotnego wpływu na rozwój akcji.
jak marzenia uciekają od ciebie, gdzie pieprz rośnie? Czy wiesz, gdzie pieprz rośnie?
Zaskoczona Iskra pomyślała nad odpowiedzią. Na Sri Lance?
Dokładnie mój rodzaj poczucia humoru!
Wiedziała, po prostu wiedziała, że śnieżyca została gdzieś daleko, a ona unosi się w poczuciu nieskończonej wolności, lekko dryfując pośród zagubionych znaczeń, zniszczonych prawd, zapomnianych uczuć.
To z jednej strony przykład tego piękna opisów, a z drugiej – sam nie doświadczyłem czegoś zbliżonego i nie jestem pewien, czy podane sformułowania istotnie mi przybliżają stan wewnętrzny bohaterki. Trochę mi się Asnyk przypomniał:
W ślad za tą pieśnią myśli moje biegły,
wyswobodzone z tłoczącej je grozy.
Wolny, choć prawom powszechnym podległy,
duch mój wstępował na gwiaździste wozy…
– Och, no pewnie, przecież każda twoja cząsteczka jest tak naprawdę wszędzie i jest tą samą cząsteczką. Jesteś wszechświatem, bo on jest w tobie, a ty w nim. Zwykła fizyka kwantowa. Powinnaś to wiedzieć, dziewczyno. Każde dziecko to wie. To magia.
Mnie jednak przeszkadza, kiedy fizyka kwantowa jest zrównywana z magią i używana jako hasło do uzasadniania najbardziej ezoterycznych twierdzeń; nie wypada to wcale poważniej, niż kiedy w XIX-wiecznej literaturze robiono tak z elektromagnetyzmem. W szczególności: podstawowy opis zjawisk przez mechanikę kwantową nie stwierdza bynajmniej, jakoby wszystkie cząstki były jedną podróżującą w czasie i przestrzeni (pomijając już ten drobiazg, że cząstka elementarna i cząsteczka to istotnie różne pojęcia).
W sumie: bardzo porządny i przyjemny tekst biblioteczny, na Piórko moim zdaniem ma zbyt mało treści. Może gdyby do części czytelników potrafił przemówić tak głęboko, że sami odnaleźliby po lekturze tę dziecięcą intuicję, świadczyłoby to o jego szczególnej wartości literackiej, ale to zawsze trudno przewidzieć i zobiektywizować.
Pozdrawiam ślimaczo!
Hej,
Tarnino, na Ciebie można liczyć, że nie zostawisz autora z błędnym myśleniem, że wszystko ma już poprawione… :D :D Wielkie dzięki! Usiadłam, poprawiłam, jak umiałam, lub powywalałam, oprócz tego:
Przetarła zaparowane okulary oszronionym od ciepłego oddechu szalikiem.
Oszronionym? Czy ona na niego nie chucha cały czas?
No, chucha, ale od wewnątrz, a na zewnątrz zbiera się szron…
Nie sądzę, żebym teraz wyszła.
Hmm. Ona nie tyle próbuje odmówić, co się wymówić, ale na pewno nie przewiduje własnych działań, bo w końcu – to od niej zależy, czy wyjdzie. Może: Nie mam ochoty teraz wychodzić?
No, tu akurat chciałam, żeby głośno zastanawiała się, co będzie za chwilę robić – nieco dziwności – ale może nie do końca dobrze zadziałało… Ale zostawię.
Bardzo fajne to wyjaśnienie o imiesłowach! Dzięki za linka!
Nawet nie zaczynam myśleć, ile czasu poświęciłaś, żeby to wszystko wyszukać! Dziękuję!
Ślimaku, dziękuję za odwiedziny i komentarz! To faktycznie nie jest jakiś bardzo ambitny tekst, przede wszystkim miał być świąteczny, czyli taki nieco wzruszający, nieco cofający do dziecięcej wrażliwości, z którą zwykle chłoniemy święta, gdy jesteśmy mali. Dziękuję za zwrócenie uwagi na cząstkę i cząsteczkę, to rzeczywiście robi różnicę! Oglądałam program o teorii, że wszystko co obserwujemy jest tak naprawdę tą samą cząstką (particle) w różnych pozycjach w czasie i przestrzeni i utkwiło mi to w pamięci. Ponieważ przekraczało to moje pojmowanie, stwierdziłam, że to jak magia. Z kolei magią podobno ludzkość od zawsze nazywa wszystko, co jest zbyt skomplikowane by to ogarnąć bez wieloletniej specjalizacji w temacie i to w takim kontekście, nieco ironicznie, mówiła staruszka z opowiadania. Ale być może nie opisałam tego wystarczająco dobrze…
Dziękuję za Asnyka, za bardzo ciekawy komentarz, bardzo się cieszę z samej nominacji do piórka, ale też doskonale rozumiem, że to nie jest opko takiej kategorii.
Pozdrawiam Was cieplutko!
Tarnino, na Ciebie można liczyć, że nie zostawisz autora z błędnym myśleniem, że wszystko ma już poprawione… :D
No, chucha, ale od wewnątrz, a na zewnątrz zbiera się szron…
Kurczę, to chyba Antarktyda XD Skoro chuch nie ogrzewa szalika powyżej temperatury zamarzania.
Dziękuję! heart
Z kolei magią podobno ludzkość od zawsze nazywa wszystko, co jest zbyt skomplikowane by to ogarnąć bez wieloletniej specjalizacji w temacie
Eee, no, nie całkiem :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Podobał mi się typ humoru, zwłaszcza przełamywanie czwartej ściany – ten zabieg pojawił się dość niespodziewanie, ale wypadł jakoś naturalnie. Może dlatego, że początek był dość dziwaczny, surrealistyczny wręcz, ale w pozytywny sposób. Przyjemny tekst.
Pozdrawiam!
Tarnino, po prostu pamiętam z dzieciństwa, że wracałam do domu z oszronionym szalikiem, więc to jak najbardziej możliwe… :D No i pewnie, że nie całkiem, z tą magią, ale trochę to już na pewno… :D
adam_c4, o, super, nie każdemu pasuje ten typ humoru, więc cieszę się, że jest nas więcej! Teraz ściany z karton gipsu robią, to łatwo się przedrzeć na druga stronę :D Dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam cieplutko! :)
Tarnino, po prostu pamiętam z dzieciństwa, że wracałam do domu z oszronionym szalikiem, więc to jak najbardziej możliwe… :D
Hmm, no, tak, ale z tyłu, na szyi, gdzie się nie chucha :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Opowiadanie jest z pewnością ładnie napisane. Ciekawy pomysł na Mikołaja, “prezent”, który otrzymała bohaterka bardzo przyjemny, lecz sposób jego “rozpakowania” nie do końca do mnie przemówił – skala opisywanych wydarzeń wyszła poza skalę :) Obecność narratora i autora – trochę mnie gryzła, może gdyby pojawili się raz w tekście, byłaby to niezła ciekawostka, jednak odwołujesz się do nich wielokrotnie.
Sorry, Winnetou, ale będę na NIE.
Plusów dodatnich wystarczyło na klika, ale te ujemne ciągną w dół przy głosowaniu.
Fabuła szału nie zrobiła – to w gruncie rzeczy rozmowa okraszona coachowską gadką (do tego krytykującą to, co ja cenię, ale pewnie potrafiłabym się wznieść ponad to, gdyby to był jedyny zarzut).
Tak bardzo nie utożsamiam się z nieznajomą, że trudno mi zrozumieć, do czego ona skłania dziewczynę, czego oczekuje… No, ja tego swoim logicznym umysłem nie ogarniam.
Ale powtarzam – babski mikołaj (NIkola?) i oryginalny flirt z czwartą ścianą bardzo fajne.
Babska logika rządzi!
Hmm, masz babeczkę, którą o poranku zaskoczyła zima, musi odśnieżyć chodniczek, nawet specjalnie nie panikuje, owszem, przypomina sobie o ważnym spotkaniu w pracy, ale jednocześnie jest w stanie zachwycić się padającym śniegiem i ptaszkiem. Nie widzę w jej myślach niczego niezdrowego, a tymczasem nagle wpada jakieś babsko, rozpętuje śnieżycę i każe jej nie myśleć. Kurde, zrozumiałabym, gdyby Iskra cierpiała na czarnowidztwo i wyobrażała sobie wrzeszczącą szefową, zwolnienie z pracy i bezdomność z powodu konieczności odśnieżenia chodniczka. Zrozumiałabym, gdyby Iskra przeklinała wszechświat, wszystkie bóstwa, że się tak nad nią znęcają, bo w nocy nawaliło śniegu i teraz musi odśnieżyć chodniczek i na pewno do roboty się spóźni. Ale tego nie ma. Se babka myśli, jakbym pewnie i ja myślała, choć zapewne z wrodzonego lenistwa odłożyłabym odśnieżanie chodniczka na później. Plusik dla Iskry. Po cholerę poprawiać życie, które nie wygląda na jakoś szczególnie depresyjne?
Całość trochę pachnie new age z tymi kwantami i poradnikami somorealizacji, które zwykle są średnio przydatne. Doświadczenia trzeba najpierw nabrać, żeby się nim w życiu kierować, a i intuicja ma z doświadczeniem sporo wspólnego.
Nie tym razem.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Hej!
Wreszcie przeczytane. Przyjemne, pomysłowe, nawet całkiem ciepłe, taki świąteczne – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Chyba najbardziej przypadł mi do gustu początek, kiedy próbowałem zrozumieć, co się tu dzieje, później już nie próbowałem i w miarę zbliżania się do końca zrozumienie samo spłynęło (albo przynajmniej takie mam wrażenie).
Dłuższy komentarz jutro.
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Doświadczenia trzeba najpierw nabrać, żeby się nim w życiu kierować, a i intuicja ma z doświadczeniem sporo wspólnego.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Tarnino, będę uparta, mój szalik był zawsze oszroniony z przodu! :D
Bardzo się cieszę z tak licznych odwiedzin loży, mniej, że wszyscy są na Nie! :) Nigdy jeszcze nie byłam nominowana do piórka (jedynie zgłaszana do nominacji), więc takie komentarze to dla mnie nowość. Rozumiem, że muszą być merytoryczne i uzasadniające, więc przyjmuję na klatę wszystkie “Nie”. Zwłaszcza, że nie spodziewałam się nawet zgłoszenia do nominacji! Dla mnie to spore wyróżnienie!
zygfryd89, fajnie wyjaśniłeś, o co Ci chodzi: skala wyszła poza skalę. Rozumiem i szanuję, bo odczytane tekstu to zawsze subiektywna sprawa i niema co dyskutować. Dziękuję za ciekawy komentarz zawierający cenne wskazówki!
Finkla, sorry również, no nic nie poradzę! Fabuła faktycznie szczątkowa, ale sama też mam wrażenie, że na piórko (nawet pominąwszy fabułę) to za mało. Pierwotny tytuł to; “Impresja zimowa” – czyli coś niefabularnego… Dziękuję za komentarz i rozumiem decyzję. :)
Irka_Luz, o, masz rację, można było to lepiej uzasadnić na początku, wyciągając z bohaterki jakieś rozczarowania, pesymizm, hm, niezły pomysł. Jak zwykle, dzięki wielkie, bo wykorzystam w przyszłości. Tutaj aż tak jaskrawo nie jest, ale też nie chciałam, by to był jakiś znaczący prezent, raczej delikatne przypomnienie czegoś pierwotnego, co ludzie zagubili, pewnie to nie wybrzmiało dobrze, ale wiesz, coś w stylu, że kiedyś przeczuwaliśmy, kiedy nadejdzie śmierć (Indianie chyba najdłużej), mieiiśmy wyostrzone zmysły na otaczający świat, przeczuwaliśmy nadchodzące zagrożenie, zmianę pogody. Niby głupoty, ale to może nawet nie był prezent a mały podarunek od dziwnej kobiety, przypominajka. Dziecięca wrażliwość. Za komentarz baaardzo dziękuję, bo odbiór czytelnika pokazuje, że opko nie jest dobrze napisane, muszę następnym razem zwrócić na to uwagę.
krar85, dzięki za odwiedziny! Jeśli zrozumienie spłynęło, to nie jest źle… A może jest? To czekam! :)
Anet, fajnie, że wpadłaś i że się podobało! Pozdrawiam!
Pozdrawiam wszystkich cieplutko! :)
Tarnino, będę uparta, mój szalik był zawsze oszroniony z przodu! :D
Ha, rozpracowałam Cię :D To Ty:
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Aj, jaj, jaj… ale nie mów nikomu! :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Cześć!
To w porządku tekst, ciepły, z ciekawym początkiem. Szybko jednak robi się całkiem sztampowy, bo oświecona staruszka i niesforna uczennica to schemat dość utarty. I moim zdaniem, niestety nie wprowadzasz do niego nic nowego, co mogłoby czytelnika złapać na haczyk, przyciągnąć i wyryć mu się w pamięci.
Na plus – sam opis zachwytu nad ogromem i złożonością świata. Ładne, trafiające do wyobraźni. Dobrze mi się odmalowało w głowie.
To jednak zbyt mało na piórko i stąd też w głosowaniu byłam na NIE.
Trzymam kciuki za kolejne próby!
Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.
Wreszcie i ja jestem z dłuższym komentarzem. Przepraszam ale jakoś mi się to zawieruszyło (ale za to miałem okazję przeczytać kolejny raz). I odczucia mam zbliżone do tych z pierwszej lektury.
Z początku ciepły tekst, stopniowo staje się coraz bardziej niezrozumiały, jednocześnie tempo przyspiesza, bardzo ciekawie wprowadzając czytelnika w atmosferę świątecznego szaleństwa. Najazd dziergające czarownicy przestaje dziwić, bardziej liczy się przekaz i klimat, dosłowny sens i szukanie zależności schodzą na dalszy plan. I to wypada nieźle, ale w treści gubiłem się (tak, to jest absurd, więc jak najbardziej ok), ale zabrakło jakiegoś błysku na koniec, olśnienia, zmiany perspektywy. Opko jest dobre, jednak imho jeszcze nie piórkowe, zwłaszcza, że to krótka forma, a więc każdy aspekt powinien być dogłaskany.
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Verus, krar85, dziękuję za rzetelne uzasadnienia.
Pozdrawiam cieplutko! :)