- Opowiadanie: EternaUniverse - ETERNA: Purple

ETERNA: Purple

Witam, tym razem krótki szorcik prezentujący moje uniwersum od nieco innej strony. Dziękuję wszystkim którzy podeszli do Niando i poświęcili swój czas na feedback. Efektem jest ta oto praca. Standardowo jest to wycięty fragment większej całości i jednocześnie wstęp do historii tytułowej Purple.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

ETERNA: Purple

Deszcz spływał strugami po stertach żelastwa na złomowisku, gdzie rdza i zapomnienie pochłaniały resztki dawnej technologii. Nad wszystkim unosił się metaliczny odór wilgoci, smaru i rozkładu.

– Jesteś pewny, że to tutaj? – zapytała zakapturzona postać w płaszczu, z nutą niepokoju w głosie.

– Na pewno. W końcu to wielkie złomowisko Krotakjabard. Wywalają tu wszystko – od starych narzędzi po rządowy złom. To dlatego wejścia strzegło tylu strażników.

 

Sjaak spojrzał w stronę wejścia, gdzie kilka minut temu zostawili ciała wartowników. Czuł mdłości na samą myśl o tym, co zrobili.

– Naprawdę musieliśmy ich zabijać?

 

Zakapturzony mężczyzna odwrócił się powoli w stronę swojego towarzysza, a błysk pioruna odsłonił jego surową, pomarszczoną twarz.

– Synu… – westchnął. – Czasem trzeba zrobić krok w tył, żeby móc ruszyć naprzód.

 

– Ale… – Sjaak nie zdążył dokończyć. Potężny grzmot rozdarł ciszę, a kilkaset metrów dalej, spod sterty złomu, coś zaczęło się poruszać. Najpierw słychać było odgłos przypominający trzęsienie ziemi, a potem spod zwałów żelastwa wyłoniła się olbrzymia postać.

 

Jej twarz – przypominająca kobiecą – wydawała się wyciosana z surowego kamienia, bez cienia emocji. Osadzona bez szyi na drobnym, zwierzęcym torsie. Cztery cienkie jak szpilki, zbyt długie jak na jej masę nogi uginały się pod nią. Mimo to poruszała się płynnie, niemal z gracją. Jej wzrost mógł sięgać nawet pięciu metrów. Na czole miała zamontowaną ogromną lampę, której oślepiający snop światła przeczesywał złomowisko w poszukiwaniu intruzów.

 

– Kryj się! – syknął starszy mężczyzna, popychając Sjaaka w stronę najbliższego stosu złomu.

 

 ------------

 

Johan był człowiekiem, który kiedyś wierzył w technologię. Pracował jako inżynier w Parowym Mieście, jednym z pierwszych bastionów ludzkiej myśli technicznej. Kochał swoją pracę. Każda nowa konstrukcja, każdy mechanizm był dla niego dziełem sztuki, dowodem na to, że człowiek jest w stanie ujarzmić naturę. Ale wtedy pojawiły się marionetki. Były doskonalsze, szybsze, bezbłędne. Ludzie szybko zaczęli je wykorzystywać – najpierw w fabrykach, potem w domach, aż w końcu w każdej możliwej dziedzinie życia. Wyparły człowieka ze świata, który sam stworzył, i metodycznie odbierały mu miejsce w społeczeństwie. W końcu i ręce Johana zostały zastąpione cynkiem i miedzią.

 

Stracił wszystko. Jego dawna praca była nie tylko źródłem utrzymania, ale także pasją i dumą. Teraz jego życie ograniczało się do jednej myśli: zemsta. Chciał pokazać światu, że marionetkom nie można ufać, nawet w kwestii bezpieczeństwa. Planował stworzyć własną maszynę – dzieło, które ostatecznie udowodni, że ta technologia jest śmiertelnym zagrożeniem.

 

Marzył o marionetce doskonałej – sprawiającej wrażenie niegroźnej; delikatnej i niewinnej, ale w rzeczywistości śmiertelnie niebezpiecznej. Tykająca bomba, która w decydującym momencie obróci się przeciwko swoim właścicielom i doprowadzi do masakry, z której miasto długo się nie podniesie.

 

 

Burza nad złomowiskiem miała się w najlepsze. Za horyzontem śmieci nadal można było usłyszeć patrolującą marionetkę której kroki brzmiały jak uderzenia młota w stal.

– Golem bojowy RXC9 – wyszeptał Johan, jakby samo wypowiedzenie tej nazwy przybliżało go do celu. – Usunięty z produkcji przez niestabilny system. Na ćwiczeniach wojskowych mylił przyjaciół z wrogami… Projekt, oczywiście, zatuszowano. Sjaak, podaj mi narzędzia! Wyciągamy szkielet.

 

------------

 

 Po wielu miesiącach zdobywania części Johan wyjechał do Goldranch, małej, spalonej słońcem pustyni, dziury daleko za miastem. Tam, w miejscu zapomnianym przez bogów mógł w spokoju i ciszy pracować nad swoim opus magnum. Trzy lata. Tyle czasu zajęło mu zbudowanie marionetki. Jego syn widząc narastające w ojcu szaleństwo, porzucił plan i wyjechał.

 

Johan został sam. W tym czasie zdążył nawet przywiązać się do swojego dzieła – po kolorze włosów nazwał ją Purple. Spędzał godziny, ucząc ją czytać i pisać. Początkowo było to tylko częścią planu – chciał, by była przekonująca. Miała być narzędziem zemsty – głosem uciśnionych. Ale w miarę upływu lat sam zaczął w nią wierzyć. Zaczął traktować ją jak córkę. Stworzył coś więcej niż maszynę – stworzył istotę, która przypominała człowieka. Im bardziej ją poznawał, tym mocniejsze były wyrzuty sumienia.

 

Często łapał się na tym, że rozmawia z nią, jakby mogła go zrozumieć. Kiedy patrzył w jej puste oczy, miał wrażenie, że coś w nich drga – jakaś iskra świadomości, której tam przecież nie mogło być.

 

„Co ja robię?” – szeptał do siebie, kiedy patrzył, jak Purple porządkuje narzędzia albo pochyla się nad książką. Starość zaczęła odbierać mu siły, a moralne rozterki pochłaniały go coraz bardziej. W końcu podrobił certyfikat i z bólem serca zaniósł Purple do salonu w Krotakjabard. Z każdym krokiem czuł, jakby oddawał własną córkę.

 

W garażu znaleziono list, pisany drżącą ręką:

 

„Sjaak, Purple, wybaczcie mi. Nie jestem już tym człowiekiem, którym byłem. Zmieniła mnie. Może to ja stałem się marionetką w jej rękach? To, co miałem zrobić, straciło sens. Sprzedałem cię, ale to nie znaczy, że zapomniałem. Purple to więcej niż plan. To moja porażka. Kocham was. Sjaak, pieniądze, które otrzymałem, wystarczą ci na nowe życie. Żegnajcie”.

 

Obok listu, na belce, wisiało ciało Johana. Pod nogami leżał zegarek, który kiedyś dostał od żony – jedynej osoby, która byłaby w stanie go powstrzymać, gdyby jeszcze żyła.

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

Dobry pomysł z szortem. Łatwiej będzie wyłapać babole. 

 

Najpierw techniczne:

Deszcz spływał strugami po stertach żelastwa na złomowisku, gdzie rdza i zapomnienie pochłaniały resztki dawnej technologii. Nad wszystkim unosił się metaliczny odór wilgoci, smaru i rozkładu.

Dużo lepsze otwarcie niż w poprzednim. Krótsze zdania, a dużo treści. Gładko wprowadza w atmosferę i nie ma wrażenia słowotoku. Dobra robota :D.

 

– Jesteś pewny, że to tutaj? – zapytała zakapturzona postać w płaszczu, z nutą niepokoju w głosie.

Tu za szybko. Albo płaszcz, albo niepokój. Zobacz jakby to zabrzmiało w rozbiciu na dwa:

 

– Jesteś pewny, że to tutaj? – z nutą niepokoju w głosie zapytała zakapturzona postać. Z jej długiego płaszcza skapywały na ziemię koraliki kropel.

 

Cztery cienkie jak szpilki, zbyt długie jak na jej masę nogi uginały się pod nią. Mimo to poruszała się płynnie, niemal z gracją. Jej wzrost mógł sięgać nawet pięciu metrów.

 

tzw. zaimkoza – stosunkowo łatwe do wyleczenia. 

 

Po wielu miesiącach zdobywania części Johan wyjechał do Goldranch, małej, spalonej słońcem pustyni, dziury daleko za miastem. Tam, w miejscu zapomnianym przez bogów mógł w spokoju i ciszy pracować nad swoim opus magnum. Trzy lata. Tyle czasu zajęło mu zbudowanie marionetki. Jego syn widząc narastające w ojcu szaleństwo, porzucił plan i wyjechał.

Najpierw Johan wyjechał w liczbie pojedynczej, a potem okazało się, że jednak z synem. 

 

Marzył o marionetce doskonałej – sprawiającej wrażenie niegroźnej; delikatnej i niewinnej, ale w rzeczywistości śmiertelnie niebezpiecznej. Tykającej bombie, która w decydującym momencie obróci się przeciwko swoim właścicielom

IMHO brzmi płynniej niż w mianowniku.

 

Reszta dla mnie jest ok. Dużo płynniejsza narracja niż w Niando. Jaśniej opisałeś sceny, po prostu lepiej widać co jest napisane :D. 

 

Fabularnie trochę płasko. Nie za bardzo klei mi się scena dynamiczna z otwarcia z resztą, ale to kwestia gustu. Ogólnie bardzo pozytywnie odbieram tego szorta ;]. 

 

 

pozdro

M.

 

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Helloł.

 

“Jej twarz – przypominająca kobiecą – wydawała się wyciosana z surowego kamienia, bez cienia emocji. Osadzona bez szyi na drobnym, zwierzęcym torsie. Cztery cienkie jak szpilki, zbyt długie jak na jej masę nogi uginały się pod nią. Mimo to poruszała się płynnie, niemal z gracją. Jej wzrost mógł sięgać nawet pięciu metrów”. – to tylko jeden fragment, ale masz sporo takich, gdzie nadmiernie dookreślasz. Tutaj mamy 2xjej i jeszcze “nią”. Nic z tego nie jest błędem, ale zwraca na siebie uwagę. Surowość kamienia też ciekawa. Nie wiem jaki może być (może, może) nie surowy. 

No ale dalej.

 

In plus na pewno świat. Coś, jakby manga. Mogę Blame, może Eden. Świat jako podłoże – intrygujący.

Wydarzenia dość płaskie. Jest tu oczywiście zakapturzona postać. Gość na końcu zostawia list i się wiesza. Noo, mnie to kompletnie nie rusza. 

Więc świat – tak

Wydarzenia – niekoniecznie

Chociaż Purple całkiem spoko.

 

Na pewno lepszy start od shorta, niż jakiegoś kloca na kilkanaście tyś znaków, choć ja paradoksalnie, też zacząłem od kloca.

Pozdrox

Hej, chyba dostałem wylewu bo to już drugi tekst dzisiaj, którego nie skumałem… Ok przeczytałem, że jest to wycięty fragment. Proszę pamiętaj by oznaczyć taki tekst jako fragment. Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dzięki za uwagi! W najbliższym czasie opublikuję ostatni przygotowywany pod publikację fragment.

tzw. zaimkoza – stosunkowo łatwe do wyleczenia. 

Haha – w punkt. Zacząłem się na tym łapać.

Surowość kamienia też ciekawa

Podświadomość autora czasem płata figle pomijając najprostsze gafy. Racja!

 

Czytając komentarze doszedłem do wniosku że historia Purple mogła nie być najlepszym wyborem na szorta. Prawdopodobnie ciężką sztuką jest wzbudzić zaangażowanie czytelnika przy pomocy tak krótkiego wycinka ambitnej całości… No chyba że nazywasz się Lovecraft.laugh

Głupiec komentuje, mędrzec kontempluje///Zaprzyjaźnij się z bólem - daje ci siłę!

Słuszne wnioski – lepiej napisać opowiadanie w własnym świecie :). Wycinki, no cóż, to tylko wycinki;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Na wszystkim możesz ćwiczyć, ważne żeby ćwiczyć :D. Na fragmentach możesz ogarnąć pisanie pojedynczych scen, pokazanie emocji, tempo dialogów itp.

 

Na pełnych, chociaż krótkich opkach załapiesz kompozycję: wstęp → rozwinięcie → pozorny punkt kulminacyjny → plot twist → właściwy punkt kulminacyjny → zakończenie z puentą 

 

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Odnoszę wrażenie, że przeczytałam zaledwie fragment czegoś większego, skutkiem czego nie umiem odnieść się do przeczytanej treści. :(

 

mężczyzna odwrócił się powoli w stronę swojego towarzysza… → Zbędny zaimek.

 

spod sterty złomu, coś zaczęło się poruszać. → …pod stertą złomu, coś zaczęło się poruszać. Lub: …spod sterty złomu, coś zaczęło wyłazić/ wypełzać.

 

Burza nad złomowiskiem miała się w najlepsze. → Raczej: Burza nad złomowiskiem trwała w najlepsze.

 

Za horyzontem śmieci nadal można było usłyszeć… → Za zwałami śmieci nadal można było usłyszeć

 

– Golem bojowy RXC9 – wyszeptał Johan… → – Golem bojowy RXC-dziewięć – wyszeptał Johan

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka