- Opowiadanie: cezary_cezary - Co diabeł zrobi za tysiąc złotych, czyli umiarkowanej długości rzecz o tym, jak zrujnować Święta Bożego Narodzenia przez uprowadzenie Świętego Mikołaja za pomocą urządzenia zasilanego antymaterią

Co diabeł zrobi za tysiąc złotych, czyli umiarkowanej długości rzecz o tym, jak zrujnować Święta Bożego Narodzenia przez uprowadzenie Świętego Mikołaja za pomocą urządzenia zasilanego antymaterią

Tekst kon­kur­so­wy, moje hasła:

 

– Świę­ta wy­my­ka­ją­ce się na­uko­wym ramom

– Obcy w świę­ta

 

W ro­lach głów­nych:

- Me­fi­sto­fe­les (tak, ten sam)

- Lu­cy­fer

- Zwło­ki sta­ży­sty

- Garść sta­rych zna­jo­mych

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Co diabeł zrobi za tysiąc złotych, czyli umiarkowanej długości rzecz o tym, jak zrujnować Święta Bożego Narodzenia przez uprowadzenie Świętego Mikołaja za pomocą urządzenia zasilanego antymaterią

Me­fi­sto­fe­les wy­cią­gnął się le­ni­wie w swoim ga­bi­ne­cie, urzą­dzo­nym w po­ko­ju numer sie­dem­dzie­siąt i sie­dem na dru­gim pię­trze daw­nej sie­dzi­by Ko­mi­te­tu Wo­je­wódz­kie­go PZPR w Olsz­ty­nie. Po­dłuż­na, ko­mu­ni­stycz­na bryła, która po prze­mia­nach ustro­jo­wych przez kil­ka­na­ście lat słu­ży­ła za sie­dzi­bę Urzę­du Mar­szał­kow­skie­go, obec­nie sta­no­wi­ła wła­sność spół­ki “Pie­kło Spół­ka z nie­ogra­ni­czo­nym bra­kiem od­po­wie­dzial­no­ści”. Głów­nym przed­mio­tem dzia­łal­no­ści sza­tań­skiej osoby praw­nej była, sze­ro­ko ro­zu­mia­na, suk­ce­syw­na za­gła­da ludz­ko­ści.

Me­fi­sto­fe­les z wy­raź­nym znu­dze­niem prze­czy­tał maila z zadaniami do zre­ali­zo­wa­nia na naj­bliż­szy ty­dzień. Roz­py­le­nie gazu musz­tar­do­we­go w grzań­cu po­da­wa­nym na Jar­mar­ku Bo­żo­na­ro­dze­nio­wym, sa­bo­to­wa­nie po­my­słów na pre­zen­ty świą­tecz­ne, do­ry­so­wy­wa­nie wąsów Hi­tle­ra na ob­raz­kach ze Świę­tym Mi­ko­ła­jem i eks­ter­mi­na­cja re­ni­fe­rów. Zwy­czaj­ny dzień w biu­rze, po­my­ślał.

Dia­beł aż pod­sko­czył, gdy drzwi ga­bi­ne­tu otworzyły się gwał­tow­nie, a w progu sta­nął, jak za­wsze pełen ko­smicz­nej ener­gii, Lu­cy­fer.

– Jak się miewa mój ulu­bio­ny pra­cow­nik mie­sią­ca?

– Do dupy – od­burk­nął Me­fi­sto­fe­les.

– Uwiel­biam ten twój en­tu­zjazm! – Prze­ło­żo­ny nie dał się zbić z pan­ta­ły­ku.

– Przy­sze­dłeś w ja­kimś kon­kret­nym celu, czy tylko za­wra­cać mi gi­ta­rę? Jak zwy­kle zresz­tą…

– Oj, Me­fi­sto! Mefi, Mef­ciu! – Wi­dząc kwa­śną minę roz­mów­cy, spo­waż­niał. – Roz­ma­wia­łem z za­rzą­dem, są za­chwy­ce­ni two­imi licz­ba­mi, ale… – Na­brał po­wie­trza w płuca, po czym gwał­tow­nie wy­pu­ścił. – Cóż, wy­krę­casz je zbyt re­gu­lar­nie, więc uzna­li, że na­le­ży pod­nieść mi­ni­mal­ne wskaź­ni­ki. Tym samym, od przy­szłe­go mie­sią­ca bę­dziesz mu­siał po­sta­rać się bar­dziej.

– Czyli, jak ro­zu­miem, Bo­żen­ka z po­zio­mu Exce­la wy­li­czy­ła, że mo­że­my pra­co­wać jesz­cze wię­cej?

– Licz­by, licz­by, licz­by! Tylko one mają zna­cze­nie!

– Tro­chę się za­fik­so­wa­łeś, wiesz? – rzu­cił chłod­no Me­fi­sto­fe­les.

– Oj tam, może tro­szecz­kę – za­chi­cho­tał. – Ale po­trak­tuj to jako oka­zję.

– Oka­zję?

– Wiesz, nowy rok, nowy ty! – Lu­cy­fer aż pod­sko­czył z eks­cy­ta­cji.

– Ty się chyba z ko­niem na łby za­mie­ni­łeś.

– A tak w ogóle, czemu twój ga­bi­net nie jest przy­stro­jo­ny? Nawet cho­in­ki nie roz­pa­ko­wa­łeś. – Z oskar­ży­ciel­skim spoj­rze­niem wska­zał pal­cem kar­ton opar­ty o ścia­nę.

– Ty tak po­waż­nie?

– Osta­tecz­nie, mamy gru­dzień, nie­dłu­go Świę­ta… – Lu­cy­fer wzru­szył ra­mio­na­mi.

– Prze­cież my re­pre­zen­tu­je­my pie­kło – za­uwa­żył oschle Me­fi­sto. – Czy coś się może zmie­ni­ło, jak po­sze­dłem do kibla?

– I kto tu się za­fik­so­wał, co? Zresz­tą, nie­waż­ne. Czas już na mnie.

– Do­sko­na­le, zjeż­dżaj.

– Wła­śnie, był­bym za­po­mniał! Do jutra mu­sisz wy­my­śleć jakiś ge­nial­ny numer, bo ina­czej z pre­mii świą­tecz­nej nici. A w tym roku gra jest warta świecz­ki, bo do­rzu­ca­ją po ty­sia­ku na głowę! No, to pa! – rzu­cił, po czym wy­le­ciał z ga­bi­ne­tu ni­czym wy­strze­lo­ny z procy.

 

***

 

Me­fi­sto­fe­les wy­lą­do­wał swoim le­ci­wym pas­sa­tem pod samym blo­kiem. Wy­gra­mo­lił się z po­jaz­du, za­brał pacz­kę z je­dze­niem z tyl­ne­go fo­te­la, po czym ru­szył w kie­run­ku klat­ki scho­do­wej. Gdy prze­kro­czył próg miesz­ka­nia, zdjął kurt­kę i rzu­cił ją nie­dba­le na kupkę brud­nych ubrań za­le­ga­ją­cych na środ­ku sa­lo­nu. Na­stęp­nie wy­cią­gnął z szafy wy­god­ny, we­lu­ro­wy dres i mo­men­tal­nie w niego wsko­czył. Od­po­wied­nio przy­stro­jo­ny usta­wił na stoliku za­mó­wio­ną chińsz­czy­znę i usa­do­wił się przed te­le­wi­zo­rem.

– Nic nie ma cie­ka­we­go w tej cho­ler­nej te­le­wi­zji – mruk­nął pod nosem. – Re­kla­ma z Mi­ko­ła­jem, o, ko­lej­na re­kla­ma z Mi­ko­ła­jem. To może na Pol­sa­cie… Okej, tu też re­kla­ma z Mi­ko­ła­jem – wes­tchnął. – Cie­ka­we, co leci na Je­dyn­ce… No tak, Przy­ja­ciel Świę­te­go Mi­ko­ła­ja…

Me­fi­sto­fe­les wstał gwał­tow­nie, prze­wra­ca­jąc sto­lik ka­wo­wy i znaj­du­ją­cą się na nim zimną wo­ło­wi­nę w pię­ciu sma­kach, a na­stęp­nie z im­pe­tem rzu­cił pi­lo­tem o ścia­nę.

– Dia­bli by wzię­li tego ca­łe­go Świę­te­go Mi­ko­ła­ja! – wrza­snął na cały re­gu­la­tor, aż okna za­skrzy­pia­ły. – Zaraz… Dia­bli… Mi­ko­ła­ja?

To jest to, po­my­ślał.

Resz­tę wie­czo­ru dia­beł spę­dził, prze­rzu­ca­jąc bez­myśl­nie rolki na Fa­ce­bo­oku. Po kilku go­dzi­nach, gdy dło­nie Me­fi­sto­fe­le­sa, wsku­tek trzy­ma­nia te­le­fo­nu, nie­mal­że całe po­kry­ły od­ci­ski, uznał, że wy­star­czy już prze­glą­da­nia. Przed snem wy­szedł jesz­cze przed blok, żeby wy­rzu­cić śmie­ci. Przy kon­te­ne­rze, z nie­zna­nych mu po­wo­dów upstro­ka­co­nym świą­tecz­ny­mi ozdo­ba­mi, minął się z są­siad­ką, sie­dem­dzie­się­cio­let­nią Ger­tru­dą.

– Dzień dobry, pani Ger­tru­do. Jak zdro­wie?

– A witam są­sia­da! By­wa­ło, pro­szę ja cie­bie, le­piej. By­wa­ło też go­rzej, taka już jest sta­rość.

– Co też, sza­now­na są­siad­ka, opo­wia­da. Jaka sta­rość? Siła wieku, ot co!

– Pan to jest za­wsze taki uprzej­my – za­szcze­bio­ta­ła sta­rusz­ka. – Może wpad­nie pan do mnie na, pro­szę ja cie­bie, ko­la­cję wi­gi­lij­ną? Miej­sce przy stole się znaj­dzie… – Mru­gnę­ła za­lot­nie i tro­chę nie­po­ko­ją­co.

– W nor­mal­nych wa­run­kach bym sko­rzy­stał, ale firma wy­sy­ła mnie w de­le­ga­cję, więc nie­ste­ty nie dam rady…

– W de­le­ga­cję?! Na, pro­szę ja cie­bie, Świę­ta?!

– Ano, w de­le­ga­cję. Może w przy­szłym roku! – Me­fi­sto­fe­les uśmiech­nął się i ski­nie­niem głowy po­że­gnał star­szą panią. Pod nosem mruk­nął też coś, co praw­do­po­dob­nie zna­czy­ło „We­so­łych Świąt!”, ale pew­no­ści mieć nie można.

– Jaki miły i kul­tu­ral­ny młody czło­wiek. Ta­kich, pro­szę ja cie­bie, ze świe­cą szu­kać – po­wie­dzia­ła Ger­tru­da, bar­dziej w po­wie­trze, niż do kon­kret­ne­go ad­re­sa­ta.

 

***

 

Me­fi­sto­fe­les nie­spiesz­nie uniósł głowę znad ekra­nu. Do ga­bi­ne­tu wszedł Lu­cy­fer, za­mknął drzwi od środ­ka, opuścił ro­le­ty i zro­bił kon­spi­ra­cyj­ną minę.

– Mu­si­my po­waż­nie po­ga­dać – rzu­cił.

– O?

– Pla­nie na pod­krę­ce­nie wy­ni­ków, a o czym niby? – od­burk­nął.

– A, o tym. – Me­fi­sto­fe­les ziew­nął te­atral­nie. – A tak w ogóle, to ty nie po­wi­nie­neś przy­no­sić świa­tła, za­miast je gasić? – Spoj­rzał z wy­rzu­tem na opuszczone ro­le­ty.

– Skup się, pro­szę.

– Niech ci bę­dzie, to mów, co z tym pla­nem? Opo­wia­daj, co tam znowu wy­du­ma­łeś.

– Ja? Prze­cież ty mia­łeś przy­go­to­wać kon­cep­cję! – Lu­cy­fer wy­ba­łu­szył oczy.

– Usta­la­li­śmy to? Cho­le­ra, mu­sia­ło mi zu­peł­nie wy­le­cieć z głowy…

– Weź tak nawet nie żar­tuj… Ty­siąc zło­tych, pa­mię­tasz? – Po­ma­chał podwładnemu przed nosem nie­ist­nie­ją­cy­mi bank­no­ta­mi.

– No dobra, mam po­mysł. Po­rwie­my Świę­te­go Mi­ko­ła­ja! – Mefisto wy­krzyk­nął po dłuż­szej chwi­li.

– Jak po­rwie­my? Prze­cież on sie­dzi za­bun­kro­wa­ny na tym swoim Bie­gu­nie Pół­noc­nym i nosa nie wy­ści­bi…

– Mniej­sza o tech­ni­ka­lia. Po­myśl tylko, bez Mi­ko­ła­ja nie bę­dzie pre­zen­tów. Bez pre­zen­tów bę­dzie masa wkur­wio­nych dzie­ci. A wtedy… Świę­ta zruj­no­wa­ne! – Roz­parł się z dumą w fo­te­lu. – Za­je­bi­ście to wy­my­śli­łem, co?

Świa­tło­dzierż­ca przez dłuż­szą chwi­lę wpa­try­wał się w Me­fi­sto­fe­le­sa, jakby w głębi duszy to­czył za­żar­tą wy­mia­nę ar­gu­men­tów, czy wła­śnie usły­sza­ny plan jest ge­nial­ny, czy może jed­nak de­bil­ny. W końcu uniósł kciuk, wy­szcze­rzył zęby w pa­skud­nym uśmie­chu i po­wie­dział:

– Dobra, ro­bi­my to.

 

***

 

Dwóch dia­błów stało w nie­wiel­kiej hali ukry­tej pod sie­dzi­bą spół­ki i wpa­try­wa­ło się w dziw­ne urzą­dze­nie wiel­ko­ści sa­mo­cho­du do­staw­cze­go, które wy­glą­da­ło jak skrzy­żo­wa­nie mi­kro­fa­lów­ki, we­gań­skie­go bur­ge­ra i cewki Tesli.

– Czy tobie do resz­ty od­bi­ło? – za­py­tał Lu­cy­fer. – Prze­cież Wiel­ki Zder­zacz He­mo­ro­idów to tylko pro­to­typ, nie ma pew­no­ści, jak i czy za­dzia­ła. Je­że­li go w ogóle włą­czy­my, co samo w sobie jest mało praw­do­po­dob­ne, to prze­cież za­rząd nam nogi z dupy po­wy­ry­wa.

– Wy­lu­zuj, czy­ta­łem no­tat­kę, w któ­rej mniej wię­cej było opi­sa­ne dzia­ła­nie urzą­dze­nia. Jak wszyst­ko pój­dzie do­brze, to ścią­gnie­my tu Mi­ko­ła­ja w try­bie na­tych­mia­sto­wym, a wtedy do­sta­nie­my pre­mię, nie opier­dziel.

– A jak nie za­dzia­ła?

– To zwa­li­my winę na sta­ży­stę – po­wie­dział Me­fi­sto i wska­zał pal­cem wy­stra­szo­ne­go dwu­dzie­sto­lat­ka sto­ją­ce­go tuż obok. – Zanim kto­kol­wiek go wy­słu­cha, spo­pie­li­my go­ścia na miej­scu i po kło­po­cie.

– Skór­ka nie­war­ta wy­praw­ki…

– Tak, tak… – po­twier­dził gor­li­wie rze­czo­ny sta­ży­sta.

– Za­ufaj mi.

– Ja­aaasne – od­po­wie­dział Lu­cy­fer.

– Czy ja cię kie­dyś oszu­ka­łem?

– Wiesz, nie zro­zum tego opacz­nie, ale je­steś dia­błem. Oszu­stwo masz, jak to się mówi, wbite w DNA.

W od­po­wie­dzi Me­fi­sto wy­szcze­rzył zęby. Po chwi­li tup­nął, kla­snął w dło­nie i po­wie­dział:

– No, to za­pi­naj pasy, Do­rot­ko, bo Kan­sas mówi…

– Jaka znowu “Do­rot­ko”? – wtrą­cił Lu­cy­fer. – Jakie Kan­sas?

– A, w jed­nym fil­mie taki za­baw­ny, zdra­dziec­ki łysol po­wie­dział. Spodo­ba­ło mi się, to po­wta­rzam.

Świa­tło­dzierż­ca je­dy­nie wy­wró­cił ocza­mi.

– Le­ci­my z tym kok­sem – za­ko­men­de­ro­wał Me­fi­sto i na­ci­snął przy­cisk.

Po­wie­trze za­fa­lo­wa­ło, ni­czym wzbu­rzo­ny ocean. Prze­ni­kli­wy pisk roz­niósł się po po­miesz­cze­niu, a wpra­wio­na w ruch ma­szy­na za­czę­ła le­wi­to­wać. Oba dia­bły za­kry­ły uszy dłoń­mi. Sta­ży­sta nie­ste­ty nie zdą­żył (czy może ra­czej, nie po­my­ślał o tym), więc mo­men­tal­nie padł na pod­ło­gę, mar­twy.

Tyle w kwe­stii bu­fo­ru bez­pie­czeń­stwa, jakby się za­rząd po­ła­pał, po­my­ślał Me­fi­sto i z dez­apro­ba­tą po­krę­cił głową w kie­run­ku zwłok.

Na mo­ment cał­ko­wi­cie zga­sło świa­tło, ale Lu­cy­fer bły­ska­wicz­nie temu za­ra­dził. Już był gotów rzu­cić w eter ja­kimś bły­sko­tli­wym ko­men­ta­rzem, gdy do­strzegł isto­tę sto­ją­cą tuż obok Wiel­kie­go Zder­za­cza He­mo­ro­idów. Za­marł.

 

– A ty, co tak sto­isz, jak słup soli? – za­py­tał Me­fi­sto­fe­les, po czym też do­strzegł abo­mi­na­cję, która wy­la­zła z ma­szy­ny. – Niech mnie dia­bli…

Oto bo­wiem przed dwój­ką umiar­ko­wa­nie dziel­nych pra­cow­ni­ków spół­ki stał i szcze­rzył trzy pary zębów dwu­me­tro­wy Kse­no­morf w ubra­niu Świę­te­go Mi­ko­ła­ja i przy­jaź­nie ma­chał koń­czy­ną, która praw­do­po­dob­nie była ręką.

– Xho! Xho! Xho! – wy­char­cza­ła po­czwa­ra.

– Dzień dobry – od­po­wie­dział Me­fi­sto­fe­les.

– Witam ser­decz­nie – dodał Lu­cy­fer.

Za­le­ga­ją­ce na pod­ło­dze zwło­ki sta­ży­sty, dość nie­uprzej­mie, nie ode­zwa­ły się ani sło­wem.

– Mam py­ta­nie. Czy­ta­łeś tę no­tat­kę do­ty­czą­cą urzą­dze­nia, praw­da? – za­py­tał Świa­tło­dzierż­ca.

– Oczy­wi­ście.

– Skąd ono się wzię­ło w fir­mie?… Albo cze­kaj, po­zwól mi zgad­nąć. Zo­sta­ło pod­wę­dzo­ne z pew­nej po­li­tech­ni­ki, w któ­rej prze­pro­wa­dza­no eks­pe­ry­men­ty na an­ty­ma­te­rii i cho­mi­kach. – Wi­dząc, że Me­fi­sto otwie­ra usta, ciągnął, głośniej: – Tej samej, któ­rej rek­to­ra wy­rzu­ci­li z pracy w at­mos­fe­rze skan­da­lu po spro­wa­dze­niu do na­sze­go świa­ta przed­wiecz­nej grozy?!

– Chcesz usły­szeć wer­sję dłuż­szą czy krót­szą?

– Zwięź­le, pro­szę.

– Cóż, w takim ukła­dzie… Tak, z grub­sza tak to wy­glą­da­ło.

Lu­cy­fer wes­tchnął i spoj­rzał w kie­run­ku Kse­no­mor­fa, który dalej przy­jaź­nie ma­chał dło­nią, jak gdyby nigdy nic.

– Mam ko­lej­ny po­mysł – wy­pa­lił z głu­pia frant Me­fi­sto.

– Już się boję…

 

[ŁA­MIĄ­CA WIA­DO­MOŚĆ Z OSTAT­NIEJ CHWI­LI]

 

Wstrzą­sa­ją­ce sceny w Olsz­ty­nie. W jed­nej z ca­łych dwóch ga­le­rii han­dlo­wych zor­ga­ni­zo­wa­no im­pre­zę dla dzie­ci, któ­rej kul­mi­na­cyj­nym punk­tem miało być roz­da­wa­nie pre­zen­tów świą­tecz­nych przez sa­me­go Świę­te­go Mi­ko­ła­ja. Tym­cza­sem, ku ogól­ne­mu roz­cza­ro­wa­niu, si­wo­bro­dy sym­bol Świąt Bo­że­go Na­ro­dze­nia naj­pierw oka­zał się Kse­no­mor­fem, a potem wy­szło na jaw, że wcale nie przy­le­ciał z La­po­nii swo­imi cza­ro­dziej­ski­mi sa­nia­mi, tylko zo­stał te­le­por­to­wa­ny z ko­smo­su przy po­mo­cy urzą­dze­nia bez waż­nej ho­mo­lo­ga­cji i z nie­opła­co­nym OC. Ze wzglę­dów sa­ni­tar­no-epi­de­mio­lo­gicz­nych Obcy zo­stał wy­pro­szo­ny, a dzie­ci po­zo­sta­ły z jed­nym wiel­kim świą­tecz­nym roz­cza­ro­wa­niem.

 

Wła­dze ga­le­rii od­ma­wia­ją ko­men­ta­rza.

Koniec

Komentarze

Szatańska osoba prawna… jakie to prawnicze;)

 

No, ale nie rozumiem… skoro ksenomorf machał przyjaźnie, to nie dało się tego jakoś jednak zaangażować.

Zmieniłabym tytuł na “Smutne opowiadanie o wielkich nadziejach, zakończonych brakiem premii”.

 

Doceniam dogłębną znajomość tematów piekielnych;D

Według mnie oba hasła użyte znakomicie, by nie rzec wspaniale_wspaniale;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Hej, Ambush! :) 

 

Dzięki za odwiedziny I klika, fajnie, że się spodobało;)

 

No, ale nie rozumiem… skoro ksenomorf machał przyjaźnie, to nie dało się tego jakoś jednak zaangażować.

Pewnie by się dało, ale jak przeskoczyć brak homologacji i ważnego OC? ;)

 

Zmieniłabym tytuł na “Smutne opowiadanie o wielkich nadziejach, zakończonych brakiem premii”.

Też fajnie, ale zostanę przy oryginalnym :p

 

Dzięki serdeczne;)

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej,

 

Ksenomorf w stroju Mikolaja jest wręcz urzekający, aż sam bym sie pokusił o zdjecie z nim, jakbym takiego w galerii spotkał…

Szkoda tylko, że Lucek i Mefisto nie otrzymali swojej premii, ale niestety sanepid musiał dopaść biednego Ksenomorfa :(  A bardzo kreatywny plan mieli.

 

Cudowne opowiadanie i do tego niezwykle zabawne, naprawdę ciekawy pomysł z piekielną spółką planującą zrujnowanie świąt. 

Pozdrawiam :)

 

 

Witaj. :)

Przezabawny tekst, świetny pomysł. :)

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, mam wątpliwości co do (jak zawsze – tylko do przemyślenia):

Gdy przekroczył próg mieszkania, zdjął kurtkę i rzucił ją niedbale  kupkę brudnych ubrań zalegającą na środku salonu. – brak „na”?

Przecież on siedzi zabunkrowany na tym swoim Biegunie Północnym i nosa nie wyścibi… – literówka?

Mefistofeles Ziewnął teatralnie. – małą?

… sabotowanie pomysłów na prezenty Świąteczne… – i tu?

 

 

Moim zdaniem to jednocześnie także świetne bizarro, pasujące do innego konkursu! :)

Dziękuję za oznaczenie wulgaryzmów. :)

Pozdrawiam, klik, powodzenia! :)

Pecunia non olet

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

pnzrdiv.117

 

Dzięki za wizytę, super, że się podobało! ;]

 

Bruce

 

Dziękuję za wizytę, klika i łapankę ;] Poprawiłem wszystko poza “wyścibi” – w języku potocznym funkcjonuje taki wyraz, a to był dialog ;]

 

Bardzo mi miło, że tekst Ci się spodobał ;]

 

Krokusie

 

Witam jurora ;]

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Helloł

Klarowne, żywe obrazy. Opko przyjazne dla czytelnika pod kątem jasności przekazu. Urzekający Xenomorf w mikołajowej czapie, plujący jadem swoje hohoho.

Takie Pilipiukowe opko. Całkiem udane, ale bez jakiegoś drapieżnego pazura.

Pozdrox

Dzięki za wizytę, Canulasie! ;)

 

Takie Pilipiukowe opko.

Dzięki, właśnie w coś takiego celowalem :)

 

Całkiem udane, ale bez jakiegoś drapieżnego pazura.

Bo to jednak konkurs świąteczny, więc postanowiłem, że będzie (względnie) spokojnie ;)

 

Pozdrówka!

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej,

 

opowiadanie z tych miłych, lekkich i zabawnych :)

 

Jedna drobnostka rzuciła mi się w oko:

– Wiesz, nie zrozum tego opacznie, ale jesteś diabłem. Oszustwo masz, jak to się mówi, wbite w DNA.

Tu chyba lepiej pasowałby zwrot: wryte w DNA.

 

Pozdrawiam!

Hej, Marszawa! :)

 

Dzięki za pozytywny komentarz;)

 

Tu chyba lepiej pasowałby zwrot: wryte w DNA.

W każdym innym tekście bym się zgodził. Ale tutaj występuje fantastyka antynaukowa (zgodnie z hasłem konkursowym), więc każda subtelna sugestia, że zaginamy reguły jest ba wagę złota;) w tym przypadku wbijanie w DNA, niczym w dowód rejestracyjny, mi pasowała wyjątkowo;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

I ja bardzo dziękuję, tym “wyścibi” mnie zaskoczyłeś, nie znalazłam takiej formy, ciągle uczę się tu czegoś nowego. :)

Powodzenia, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Hej, można powiedzieć, że to komentarz po becie, takiej nieoficjalnie:). Absurd wymieszany z humorem jak zawsze wyszedł ci idealnie :). Ksenomorf machający łapką, był czymś nowym i stanowił zaskoczenie. No i plan wyszedł Luckowi i Mefiemu tylko połowiczne, ale coś tam zepsuli:) . Klikam i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć, Bardzie! ;)

 

Dzięki za wizytę, dobre słowo i klika ;)

 

Rzeczywiście, wykorzystałem część tekstu, który miał pójść na konkurs NF, ale nigdy nie ujrzal światła dziennego :) Raz jeszcze dziękuję za porady w tamtym czasie;) 

 

Pozdro! ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Ave Cezar :-)

A już myślałem, że rogaczom się uda (co mógłby sugerować tytuł). Niemniej zakończenie bardziej pasuje do historyjki w klimacie absurdu. Przyjemna lektura, nie raz się uśmiechnąłem.

 

Pozdrawiam serdecznie!

 

BTW Spodziewałem się, że to Lucyfer będzie w zarządzie, zwykle jest wyższy rangą od Mefista :-)

Podobały mi się dialogi – mógłbym zaryzykować, że brzmiały wiarygodnie, ale poza sporadycznymi kontaktami z pionem biurokratyczno p administracyjnym uczelni rzadko przysłuchuję się piekielnym rozmowom ;) Przyjemne w odbiorze, niby można się spodziewać że szatański plan napotka na problemy, ale groteskowa scena z Obcym ma swój urok. Spora w tym zasługa stażysty!

 

W zakończeniu miałem wrażenie, że długie zdanie odbiega stylem od reszty komunikatu. Trochę wybiło mnie to z rytmu podczas czytania:

Tymczasem, ku ogólnemu rozczarowaniu, siwobrody symbol Świąt Bożego Narodzenia najpierw okazał się Ksenomorfem, a potem wyszło na jaw, że wcale nie przyleciał z Laponii swoimi czarodziejskimi saniami, tylko został teleportowany z kosmosu przy pomocy urządzenia bez ważnej homologacji i z nieopłaconym OC.

Na samym początku powtórzenie jest zamierzone?

własność spółki Piekło Spółka

 

Jako czytelnik bawiłem się bardzo dobrze. Pozdrawiam, machając łapką jak Ksenio :)

 

 

Zabawna historia w przedświątecznym klimacie. Bohaterowie pomimo piekielnej proweniencji i paskudnych cech zakodowanych w DNA dają się lubić. 

Przyjemnie się czytało. I tylko stażysty szkoda:)

Po namyśle postanowiłem wrócić:). Jak już wspominałem, dużo jest absurdu i humoru, masz do tego dryg:), ale tu jest coś jeszcze. Mefi jest jak każdy z nas, a nawet bardziej – ma pracę, mieszkanie jest miły dla sąsiadów, jest lubiany. Nawet jeśli po cichu rujnuje ludzkie istnienia. Tak jak niejeden z nas mniej lub bardziej świadomie. I idąc za myślą krara – jeśli opowiadanie zostaje w głowie i wraca się do niego myślami, to znaczy, że coś w nim musi być :) . Dorzucam nominację i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Michale Aniele

 

Ave! ;] Dzięki za wizytę, fajnie, że uśmiechnęło ;]

 

BTW Spodziewałem się, że to Lucyfer będzie w zarządzie, zwykle jest wyższy rangą od Mefista :-)

Lucyfer jest wyższy rangą, ale do zarządu to mu jeszcze daleko :P

 

Marzanie

 

Również dziękuję za odwiedziny i dobre słowo ;]

 

W zakończeniu miałem wrażenie, że długie zdanie odbiega stylem od reszty komunikatu

Hmm, pomyślę o tym w wolnej chwili, czy nie rozbić na dwa krótsze.

 

Na samym początku powtórzenie jest zamierzone?

Tak, pierwsza “spółka” wskazuje na formę organizacyjną, a druga “Spółka” to element nazwy ;] (hint: trochę nowomowa prawnicza, wiem)

 

Czeke

 

Miło, że wpadłeś ;] Super, że się spodobało.

 

I tylko stażysty szkoda:)

Trzeba się orientować :P

 

Bardzie

 

Jest mi niezmiernie miło, chociaż przyznam, że się tego zupełnie nie spodziewałem :P Dzięki! ;]

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cezarze, mogę przyznać, nie muszę, bo nikt mnie nie zmusza, że ten piekielny Twój tekst o piekielnym planie piekielników rozbawił mnie piekielnie. Z piekielną przyjemnością go przeczytałem i zostałem z dobrym humorem na dzień dobry. Piek(iel)nie Ci życzę powodzenia w konkursie. :D

Cześć, Koalo! ;]

 

Serdecznie Ci dziękuję za tak piekielnie miłe słowa ;] No i za kliczka wprost z otchłani piekła ;]

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej CC, 

 

zaczęło się wyśmienicie, jako Olsztyniak doceniam umiejscowienie akcji. Jednak potem gdzieś się zgubiłem. Przed przywołaniem ksenomorfa jest taki bardzo przegadany dialog. Chciałem już wiedzieć co będzie dalej, a tu gadają :D No i też żart z ksenomorfem jakoś do mnie nie trafił, ale nie przejmuj się tym. 

 

Po pierwszych gwiazdkach masz linijkowe przerwy między akapitami. Trochę rozkojarzają przy czytaniu. 

Poza tym pomysł fajny, piekielna spółka trafiona, ale czegoś mi zabrakło. Zakończeniem nie przebiłeś początku :) 

Klikam bo to zdecydowanie tekst biblioteczny. 2 P dla ciebie. 

Kto wie? >;

Dzięki, Skryty! ;]

 

Pewien rozjazd między początkiem i zakończeniem może po części wynikać z faktu, że początek był pisany pod kątem zupełnie innego tekstu, który finalnie nigdy nie ujrzał światła dziennego. Nie chciałem tak po prostu wyrzucać zapisanych linijek, więc po odpowiednich przeróbkach posłużył za początek do niniejszego opowiadania.

 

Przed przywołaniem ksenomorfa jest taki bardzo przegadany dialog. Chciałem już wiedzieć co będzie dalej, a tu gadają :D

Hmm, a mi się wydawało, że właśnie za krótki ten dialog i prawie z marszu przechodzą do akcji :D

 

Te entery pomiędzy akapitami usunąłem, dzięki za zwrócenie uwagi!

 

Dzięki za dobicie do biblioteki i pozdrawiam! ;]

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Nie ma problemu :) 

Kto wie? >;

Zabawne opowiadanie, opisujące w zasadzie fragment jakiegoś większego świata przedstawionego. Bardzo pomysłowe ukazanie świątecznego porwania. Szczególnie urzekł mnie Wielki Zderzacz Hemoroidów. Mam tylko takie pytanie: jak wygląda rysowanie wąsów Hitlera na obrazkach ze Św. Mikołajem? Przecież też ma wąsy :) To jak, wąsy na wąsach się rysuje? :D

Hej, Sonato! Dzięki za wizytę I komentarz;)

 

To jak, wąsy na wąsach się rysuje? :D

 

Hmm, zasadniczo myślałem o czymś takim:

 

;)

 

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cudowny Mikołaj ;)

Z punktu widzenia szatańskiej osoby prawnej: z pewnością;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Sympatyczne i zabawne opko, tylko nie wiem, czy im się udało popsuć święta, czy nie. Bo jeden incydent w jednym centrum handlowym wiele nie zmienia…

Lekki styl, fajna nazwa spółki.

Nie od dziś wiadomo, że korpo to diabelski wynalazek.

Babska logika rządzi!

Hej, Finklo! :) 

 

Fajnie, że wpadłaś:) Świąt nie udało się zepsuć. Planem było porwanie Mikołaja, a incydent w centrum miał służyć tylko za rozwiązanie dorywcze. Tylko… też nie wyszedł tak, jak sobie zaplanowali, bo wpadł Sanepid ;)

 

Nie od dziś wiadomo, że korpo to diabelski wynalazek

Oj tak… ;)

 

Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Iście szatański koncept na intrygę i zacne opisanie całego incydentu. Udowodniłeś, Cezarze, że pomysłowość diabelska nie zna granic, ale dzięki temu mogłam przeczytać wielce zabawne opowiadanie.

 

Lucyfer aż podskoczył z ekscytacją. Lucyfer aż podskoczył z ekscytacji.

 

rzucił ją niedbale na kupkę brudnych ubrań zalegającą na środku salonu. → …rzucił ją niedbale na kupkę brudnych ubrań zalegających na środku salonu.

 

zamknął drzwi od środka, zasłonił rolety… → Rolet się nie zasłania; to rolety zasłaniają okna.

Proponuję: …zamknął drzwi od środka, opuścił rolety

 

Spojrzał z wyrzutem na zasłonięte rolety. Spojrzał z wyrzutem na opuszczone rolety.

 

dwumetrowy Ksenomorf w ubraniach Świętego Mikołaja… → …dwumetrowy Ksenomorf w ubraniu Świętego Mikołaja

Ubrania wiszą w szafie, leżą na półkach i w szufladach. Odzież, która ktoś ma na sobie to ubranie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, Regulatorzy! 

 

Dziękuję za łapankę, wszystkie babolki poprawiłem.

 

Bardzo mi miło, że przedstawiona przeze mnie piekielna intryga Cię rozbawiła;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

I ja, Cezarze, cieszę się, że mogłam ją przeczytać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Exorcist (2017)

 

Dla mnie to tekst mocno Walaszkowany, co jest o tyle ciekawe, że wcześniej takich wrażeń nie miałem przy Twoich opowiadaniach:P

Sympatyczne, zabawne, choć trochę krótkie – ja to bym nieco bardziej rozpisał końcowy twist, bo wyszedł na mój gust zbyt zwięźle;P Konstrukcyjnie ładnie się zamknęło na końcu, ale tekst raczej wygląda na pisany spontanicznie, bo niektóre sceny, proszę ja Ciebie, nie łączą się aż tak z resztą historii (co zasadniczo nie jest złe, zaznaczę dla pewności).

W każdym razie, biorąc pod uwagę też ilość dialogów, to mi to wygląda jak wypisz-wymaluj scenariusz odcinka dla Cezarowego Egzorcysty;)

Слава Україні!

Hej, Golodhu! ;]

 

Dzięki za wizytę i miłe słowa. Porównania do twórczości grubasa zawsze na probsie, szczególnie, że ostatnio mi się przytyło ;]

 

tekst raczej wygląda na pisany spontanicznie, bo niektóre sceny, proszę ja Ciebie, nie łączą się aż tak z resztą historii

Zatem, to było tak… :D Miałem szkielet opowiadania, który planowałem napisać na konkurs NF, ale zabrakło mi czasu i samozaparcia. Żeby nic w przyrodzie się nie zmarnowało, to pozwoliłem sobie wykorzystać kilka fragmentów i je dość konkretnie przerobić, a reszta poszła z górki (czy, jak piszesz: spontanicznie :D).

 

A w efekcie powstał odcinek Cezarowego Egzorcysty :D (podoba mi się takie określenie :D)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej!

 

Tytuł można krócej: Cezary – świąt nie będzie. :D

 

spółki Piekło Spółka

Trochę się gryzie. ;)

 

Na początku normalnie korpo-piekło. XD Później uczłowieczony Mefistofeles – trochę mieszane odczucia miałam w trakcie czytania, tzn. z jednej strony zabawne scenki (rozmowa ze staruszką i jej pozytywne myślenie o diable, bo nie zna całej prawdy, sprytne nawiązanie do powszechnego gadania sąsiadów, że “on był taki miły”, kiedy coś się stanie, bo rozmowy w przelocie i ludzie się nie znają), a z drugiej mocno ludzki ten Mefisto i brakuje mi tu czegoś mniej ludzkiego. Takiego diabelskiego, bo czemu siedzi akurat tutaj, w takiej zatęchłej dziurze, skoro ma takie dobre wyniki? :P

 

– To zwalimy winę na stażystę – powiedział Mefisto i wskazał palcem wystraszonego dwudziestolatka stojącego tuż obok. – Zanim ktokolwiek go wysłucha, spopielimy gościa na miejscu i po kłopocie.

Dobre. :D Tutaj już taki bardziej diabelski, ale ogólnie brakowało mi takiego mocniejszego… hm, pazura, a może rogów, żeby był przebieglejszy, bo na początku i pod koniec trochę taki nieogar z tego Mefisto. XD

 

bez ważnej homologacji i z nieopłaconym OC

He he. :D

 

Ogólnie z humorem, pozytywne i czytałam z przyjemnością. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

 

Edycja: Po zobaczeniu obrazka od Golodha przyznaję, że dla mnie też przypominało to jeden z odcinków Egzorcysty za niecałe 300. XD Oczywiście to nie minus, po prostu typ humoru podobny. :D

Heja, Ananke! ;)

 

Dzięki za odwiedziny, bardzo mi miło, że lektura okazała się przyjemnością;)

 

Trochę się gryzie. ;)

Odpowiem jednym wyrazem: żargon ;)

 

A na poważnie, w profesjonalnym obrocie taki zapis jest powszechny. Jak tłumaczyłem przy jednym z wcześniejszych komentarzy. Z małej litery oznacza formę organizacyjną, z wielkiej stanowi element nazwy osoby prawnej. Także, brzmi dziwnie, ale jest poprawnie ;)

 

bo na początku i pod koniec trochę taki nieogar z tego Mefisto. XD

Bo to jest taka trochę świąteczna komedia pomyłek ;)

 

Po zobaczeniu obrazka od Golodha przyznaję, że dla mnie też przypominało to jeden z odcinków Egzorcysty za niecałe 300. XD

Spokojnie, z fakturą byłoby jeszcze drożej… xD

 

Takiego diabelskiego, bo czemu siedzi akurat tutaj, w takiej zatęchłej dziurze, skoro ma takie dobre wyniki? :P

Bo zasadniczo przeżywa dołek. Ale spokojnie, ten diabeł wystąpi jeszcze nieraz, wiec będzie okazja do pazurków ;)

 

Pozdroooooooo! ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Cezary, 

Także, brzmi dziwnie, ale jest poprawnie ;)

No ale ja nie pisałam, że jest niepoprawnie. :D Poprawne są też powtórzenia, jeśli mamy zdanie przerwy, ale bliskość wyrazu sprawia, że gdzieś tam w oczy to kłuje. :D 

 

Bo to jest taka trochę świąteczna komedia pomyłek ;)

No to tak, a może kiedyś zobaczymy poświątecznego Mefisto, jak robi te punkty dla korpo i faktycznie ludziom dogryza. :D

 

Spokojnie, z fakturą byłoby jeszcze drożej… xD

Zawsze bez faktury. :D 

 

Bo zasadniczo przeżywa dołek.

Można przeżywać dołek w apartamencie. :D Zawsze to przyjemniejszy dołek. :D

 

Ale jak zapowiadasz, że jeszcze będzie to czekam. :) 

 

Pozdrowienia! 

Ale jak zapowiadasz, że jeszcze będzie to czekam. :) 

Tylko musisz się uzbroić w cierpliwość ;)

 

może kiedyś zobaczymy poświątecznego Mefisto, jak robi te punkty dla korpo i faktycznie ludziom dogryza. :D

Nie wykluczam ;) póki co jakąś tam zajawka jest lista zadań, którą Mefisto czyta w pierwszej scenie:)

 

Zawsze bez faktury. :D 

Ciiii… skarbówka może się tu gdzieś czaić… ;>

 

Można przeżywać dołek w apartamencie. :D Zawsze to przyjemniejszy dołek. :D

Można też płakać w Ferrari ;) Ale uwaga słuszna, mogłem zapewnić lepsze warunki lokalowe pracownikowi miesiąca;)

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Tylko musisz się uzbroić w cierpliwość ;)

Jestem cierpliwa. :D

 

Ciiii… skarbówka może się tu gdzieś czaić… ;>

Bliżej, niż myślisz. XD

 

Ale uwaga słuszna, mogłem zapewnić lepsze warunki lokalowe pracownikowi miesiąca;)

No o to chodzi. :)

Mefistofeles wyciągnął się leniwie w swoim gabinecie urządzonym w pokoju nr siedemdziesiąt i siedem

Mefistofeles wyciągnął się leniwie w swoim gabinecie, urządzonym w pokoju numer siedemdziesiąt i siedem.

Podłużna, komunistyczna bryła

… bryła przeczytała "Kapitał"? XD

Piekło Spółka z nieograniczonym brakiem odpowiedzialności

Wzięłabym to jednak w cudzysłów…

Głównym przedmiotem działalności szatańskiej osoby prawnej była, szeroko rozumiana, sukcesywna zagłada ludzkości.

Ciut ościste, i wpisz to sobie do CEIDG XD

maila z tematami do zrealizowania na najbliższy tydzień

Co to jest "temat"? Hmm? https://sjp.pwn.pl/szukaj/temat.html

Rozpylenie gazu musztardowego w grzańcu podawanym na Jarmarku Bożonarodzeniowym

E tam, prawa fizyki :P

drzwi do gabinetu

Drzwi gabinetu. Tnijmy zbędne znaki ;)

uchyliły się gwałtownie

Hmm. Coś mi tu jedno z drugim nie gra.

nie dał zbić się z pantałyku

Nie dał się zbić. Wrr.

Oj Mefisto

Oj, Mefisto. (Holfernusie! Zrób coś, żeby muchy mi nie pstrzyły! XD)

Nabrał powietrza w płuca, po czym gwałtownie wypuścił.

Hmm…

Z oskarżycielskim spojrzeniem wskazał

…?

A w tym roku gra jest warta świeczki bo dorzucają po tysiaku na głowę!

Zdanie podrzędnie złożone: A w tym roku gra jest warta świeczki, bo dorzucają po tysiaku na głowę!

wyleciał z gabinetu, niczym wystrzelony z procy.

A tu może być bez przecinka.

Leniwie wygramolił się z pojazdu

A mógł pracowicie?

stoliku kawowym

Stoliku do kawy. Zbuduj mi stolik z kawy…

Mefistofeles wstał gwałtownie, przewracając stolik kawowy i znajdującą się na nim zimną wołowinę w pięciu smakach, a następnie z impetem rzucił pilotem o ścianę.

Szybciej i dynamiczniej! I bez stolika zrobionego z kawy!

spędził przerzucając

Spędził, przerzucając.

Po kilku godzinach, gdy dłonie Mefistofelesa, wskutek trzymania telefonu, niemalże pokryły odciski, uznał, że wystarczy już przeglądania.

Źle się to parsuje. I jak odciski mogą "niemalże pokryć"? Częściowo?

Przed snem wyszedł jeszcze przed blok żeby wyrzucić śmieci.

 Przed snem wyszedł jeszcze przed blok, żeby wyrzucić śmieci.

A tak, w ogóle to ty nie powinieneś przynosić światła zamiast je gasić?

A tak w ogóle, to ty nie powinieneś przynosić światła, zamiast je gasić?

Opowiadaj co tam

Opowiadaj, co tam.

Pomachał przed nosem nieistniejącymi banknotami.

Przed czyim nosem?

wykrzyknął po dłuższej chwili.

Kto?

toczył zażartą wymianę argumentów czy właśnie usłyszany plan jest genialny, czy może jednak debilny

Hę. Przyda się jednak przecinek przed "czy".

które wyglądało jak skrzyżowanie mikrofalówki, wegańskiego burgera i cewki Tesli.

… wuuut XD

Oszustwo masz, jak to się mówi, wbite w DNA.

Tak się mówi?

zapinaj pasy Dorotko

Przecinek przed wołaczem: zapinaj pasy, Dorotko.

Jaka znowu Dorotko?

Jaka znowu "Dorotko"?

Światłodzierżca

Tak w sumie, to bardziej światłonos, ale dzierżca lepiej brzmi :)

wprawiona w ruch maszyna zaczęła lewitować

Hmm.

pokręcił głową w kierunku zwłok

Nieeuklidesowe. Kręcenie odbywa się wokół osi i wprawdzie ma kierunek, ale nie bardzo taki.

Oto bowiem przed dwójką umiarkowanie dzielnych pracowników spółki stał i szczerzył trzy pary zębów dwumetrowy Ksenomorf w ubraniu Świętego Mikołaja i przyjaźnie machał kończyną, która prawdopodobnie była ręką.

… soo… cuuute! XD

Zalegające na podłodze zwłoki stażysty, dość nieuprzejmie, nie odezwały się ani słowem.

https://instantrimshot.com/index.php?sound=rimshot&play=true XD

pewnej politechniki, w której przeprowadzano eksperymenty na antymaterii i chomikach

Troszkę rymowate.

, jakby usiłował zaprotestować

Zbędne.

kontynuował podniesionym głosem

Ciut drewniane. Ciągnął, głośniej?

Zwięźle proszę.

Zwięźle, proszę.

który dalej przyjaźnie machał dłonią, jak gdyby nigdy nic.

Czy co tam miał… XD

[ŁAMIĄCA WIADOMOŚĆ

:3

W jednej z całych dwóch galerii

https://instantrimshot.com/index.php?sound=rimshot&play=true

 

Stuknięte i urocze XD

Zmieniłabym tytuł na “Smutne opowiadanie o wielkich nadziejach, zakończonych brakiem premii”.

Za krótki XD

Doceniam dogłębną znajomość tematów piekielnych;D

Od czegoś się ma ten dyplom XD

Przecież on siedzi zabunkrowany na tym swoim Biegunie Północnym i nosa nie wyścibi… – literówka?

Też tak myślałam, ale okazało się, że to forma wariantywna :)

Poprawiłem wszystko poza “wyścibi” – w języku potocznym funkcjonuje taki wyraz, a to był dialog ;]

Tylko zwykle mówi się "wyściubi", ale PWN powiada, że i tak można: https://sjp.pwn.pl/szukaj/wy%C5%9Bciubi%C4%87.html

każda subtelna sugestia, że zaginamy reguły jest ba wagę złota;) w tym przypadku wbijanie w DNA, niczym w dowód rejestracyjny, mi pasowała wyjątkowo;)

Samo powiązanie DNA z oszustwem jest mało naukowe :P

Ksenomorf machający łapką, był czymś nowym i stanowił zaskoczenie

Taaaki słooodki XD

Tak jak niejeden z nas mniej lub bardziej świadomie.

A może wszyscy, pff :P

Nie od dziś wiadomo, że korpo to diabelski wynalazek.

Ano.

…rzucił ją niedbale na kupkę brudnych ubrań zalegającą na środku salonu. → …rzucił ją niedbale na kupkę brudnych ubrań zalegających na środku salonu.

W zasadzie ubrania konstytuują kupkę, a położenie jest jedną z tych własności, w których przypadku nie da się popełnić błędu składania (chyba), więc zalega to i to… (co ja napisałam?)

Żeby nic w przyrodzie się nie zmarnowało, to pozwoliłem sobie wykorzystać kilka fragmentów i je dość konkretnie przerobić

Tytuł można krócej: Cezary – świąt nie będzie. :D

XD

Trochę się gryzie. ;)

Dlatego potrzeba cudzysłowu :D

Takiego diabelskiego, bo czemu siedzi akurat tutaj, w takiej zatęchłej dziurze, skoro ma takie dobre wyniki? :P

Bo zło samo sobie nogę podkłada XD motyw znany, płodny, pasuje do komedii, a i w tragedii przejdzie :)

Z małej litery oznacza formę organizacyjną, z wielkiej stanowi element nazwy osoby prawnej.

Dlatego potrzeba cudzysłowu ;3

Zawsze bez faktury. :D

Paragon obowiązkowy! XD

Ciiii… skarbówka może się tu gdzieś czaić… ;>

Bliżej, niż myślisz. XD

:P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Heja, Tarnino! ;]

 

Dzięki za odwiedziny i cenne uwagi językowe ;] Poprawiłem, jak umiałem ;]

 

… bryła przeczytała "Kapitał"? XD

Czemu nie? Ostatecznie to tekst antynaukowy :P 

 

Wzięłabym to jednak w cudzysłów…

W obrocie występuje bez, ale to tekst literacki, więc zmieniłem ;]

 

Ciut ościste, i wpisz to sobie do CEIDG XD

Neeee, u mnie widnieje dumne 69.10.Z ;] A spółka w CEiDG to byłby ewenement… :P

 

E tam, prawa fizyki :P

Antynauka zobowiązuje :D

 

Zbuduj mi stolik z kawy…

Z dzisiejszą technologią? Na luzie :D Ale rozumiem, zmienione na sam “stolik”

 

Tak się mówi?

A cholera wie, jak rozmawiają między sobą diabły…

 

Od czegoś się ma ten dyplom XD

Prosto :D

 

Samo powiązanie DNA z oszustwem jest mało naukowe :P

Ale już koncepcja, że w genach drzemie czynnik “kryminogenny” ma spore grono zwolenników… Były nawet badania… ;] Niemniej, tekst antynaukowy, więc… :D

 

Dzięki raz jeszcze! ;]

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Czemu nie? Ostatecznie to tekst antynaukowy :P 

… no, to ja już nie mam uwag :)

W obrocie występuje bez, ale to tekst literacki, więc zmieniłem ;]

I aż Ci się uśmiech kwadratowy zrobił :D

A spółka w CEiDG to byłby ewenement… :P

Cywilne są XD

Antynauka zobowiązuje :D

yes

Z dzisiejszą technologią? Na luzie :D

Z fusów, może, ale z płynu? :P

A cholera wie, jak rozmawiają między sobą diabły…

A, fakt :)

Były nawet badania… ;]

Było całe mnóstwo rozmaitych badań :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cywilne są XD

Tylko spółka cywilna to (wbrew nazwie) wcale nie spółka… :P

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Dobra, dobra, ja siedzę w małej księgowości, spółki zoologiczne to za wysokie progi XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

spółki zoologiczne to za wysokie progi XD

Nonsens. Pamiętaj, sky is the limit ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Of what? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A czego tam sobie wymyślisz… ;) 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Myśleć sobie mogę, tylko jeszcze to zapisać… laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć, DoppelCezary!

Dziękuję za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Oj, korpopiekło to temat zgrany ze wszystkich stron i wszystkie te teksty mają mniej więcej ten sam humor. Przyznam, że gdy widzę taką tematykę, to poprzeczka leci dość wysoko, bo albo dostanę coś oryginalnego w temacie, albo znów tekst obejdzie mnie tyle, co Mefiego nowe normy w pracy.

Natomiast bardzo fajnie odegrałeś hasła konkursowe – tekst mocno jest z nimi związany, a i świąteczność tekstu występuje wyraźnie. Tu duży plus.

Fabuła jest zarysowana, rzeczy wiążą się ze sobą, a i ostateczne zrujnowanie Świąt sprowadziłeś do poziomu przystającego do lekkości narracji. Fajną rzeczą jest kompaktowy zderzacz hadronów i wplecienie Ksenomorfa.

No i wykonane bardzo fajnie, choć było kilka błędów i literówek – rzecz normalna, gdy czyta się tekst krótko po publikacji. No i mimo zgranych kart, gdzieś tam przebiła się „cezarowość” tekstu.

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć, Krokusie! 

 

Dziękuję za komentarz jurorski ;) Super, że zagrało sporo elementów, w tym wykorzystanie haseł;)

 

No i mimo zgranych kart, gdzieś tam przebiła się „cezarowość” tekstu.

I tylko pozostaje mi żyć w przekonaniu, że to nie jest źle… :P

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Fajne opowiadanie, takie lekkie i zabawne :). Idealnie pasuje do Świąt. Spodobała mi się postać Mefistofelesa. Na początku trochę gburowaty, ale jak przyszło co do czego, to wykazał się pomysłowością i udowodnił, że tytuł pracownika miesiąca mu się po prostu należy :D.

Czołem, Cezary :) 

Pozwolę sobie na porównanie – otóż uważam, że powyższy tekst jest jak pizza – niby znamy wszystkie składniki, uznajemy je za proste i dość banalne, ale produkt końcowy prawie zawsze cieszy podniebienie. Tak jest i tutaj. Grasz talią zgranych kart, ale trzeba przyznać, że tekst jest naprawdę zabawny i czyta się go bez przykrości. Zdrowo sobie pochichotałem w trakcie lektury, parę razy wręcz parsknąłem śmiechem na głos i zaczynam mieć obawy, czy rodzina, która pośród mroków nocy zasypia w pokojach obok, nie nabiera właśnie obaw co do mojej poczytalności :) 

Język, humor, pewien zmysł i spryt pisarski nie pozostawiają złudzeń – to napisał ktoś, kto pisać potrafi, ma ponadprzeciętne umiejętności językowe i zręcznie radzi sobie z humorem w tekście, co nie jest łatwą sprawą.

Są oczywiście i słabsze strony. Wybacz kolejne porównanie kulinarne, ale bardzo tutaj pasuje: czasem gdy wpadają niezapowiedziani goście, utalentowana kucharka musi na szybko przygotować jakieś danie ze składników, które ma pod ręką. Zazwyczaj wychodzi bardzo dobrze, ale ktoś, kto ma pewne pojęcie o gotowaniu wie, że mogłoby być o wiele lepiej. 

Widać, że trochę tu walczyłeś z różnymi pomysłami. Rozmowa ze starszą panią niewiele wnosi – coś mi się widzi, że w pierwotnej wersji tekstu miało być jakieś rozwinięcie tego wątku, ale fabuła poszła w inną stronę, a babcia Gertruda została :)

Dodam też, że Wielki Zderzacz Hemoroidów, choć zabawny, trochę gryzie się klimatem z resztą tekstu – po prostu jest zbyt rubaszny na lekką konwencję, którą przyjąłeś.

Końcówka strasznie zmienia tempo, czuć, że wkrada się tu jakaś dziura fabularna, z którą nie wiadomo co zrobić – a taka dziura razi znacznie bardziej w zakończeniu, niż gdzieś pośrodku tekstu, niestety. Ale mimo kolażu wyświechtanych motywów i słabego zakończenia, jakoś nie mam serca Cię łajać jako autora – bo w gruncie rzeczy bawiłem się dobrze, humor mi spasował i uważam lekturę za udaną.

Podsumowując – jest to tekst niewątpliwie biblioteczny, chociaż moim zdaniem do piórka jednak trochę brakuje. 

 

Ave, Lyumi

 

Dzięki za wizytę i dobre słowo;) Tak, tytul pracownika miesiąca to nie był przypadek ;)

 

Hej, Silverze!

 

Fajnie, że wpadłeś, a w ogólnym rozrachunku tekst oceniasz pozytywnie ;)

zaczynam mieć obawy, czy rodzina, która pośród mroków nocy zasypia w pokojach obok, nie nabiera właśnie obaw co do mojej poczytalności :)

Znam ten ból;) Żona czasami patrzy na mnie jak na wariata;)

 

Rozmowa ze starszą panią niewiele wnosi – coś mi się widzi, że w pierwotnej wersji tekstu miało być jakieś rozwinięcie tego wątku, ale fabuła poszła w inną stronę, a babcia Gertruda została :)

Właściwie to nie. Także w pierwotnym zamyśle rozmowa z Gertrudą miała wyłącznie na celu utrwalenie u czytelnika obrazu Mefisto jako dobrego sąsiada. Takiego co to zawsze mówił "dzień dobry" ;)

 

Dodam też, że Wielki Zderzacz Hemoroidów, choć zabawny, trochę gryzie się klimatem z resztą tekstu – po prostu jest zbyt rubaszny na lekką konwencję, którą przyjąłeś

Masz oczywiście rację, ale przyznam bez bicia, że jak już wpadłem na ten pomysł to nie miałem serca z niego zrezygnować;)

 

Końcówka zwalnia celowo, by potem uderzyć w czytelnika podsumowaniem rodem z programu informacyjnego. Pasowało mi to do koncepcji, chociaż rzeczywiście może też być odebrane w charakterze dziury fabularnej… ;)

 

Raz jeszcze dziękuję za lekturę i rozbudowaną opinię! ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Znów wrzucasz masę przeróżnych motywów i popkulturowych symboli do gara, mieszasz, i wychodzi z tego coś dziwnego i zabawnego. Niby to nic nowego – dwaj pocieszni intryganci, którzy nie grzeszą sprytem i zorganizowaniem, przez co ich misterny plan kończy się nie po ich myśli – ale to naprawdę przyjemna lektura :)

Pozdrawiam!

Cześć, Adamie! ;)

 

Dzięki za wizytę I komentarz ;) Tekst rzeczywiście jest lekkim miszmaszem wszystkiego, co było pod ręką, ale z okazji konkursu świątecznego takie podejście wydawało mi się właściwe;) 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Taki bigos :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zabawne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Wreszcie dotarłam do Twojego opka! Trochę trwało, ale w końcu się udało! :) Miodzio! Dwa diabły organizujące akcję by dostać premię, to niby nic nowego (chociaż…), ale jakie wykonanie! Jak zwykle, mój typ humoru, moje klimaty, świetnie się bawiłam! Coś pięknego! Zderzacz hemoroidów… :D

Pozdrawiam serdecznie i życzę zwycięstwa! :)

Po wizycie Tarniny nie uważam za stosowne szukać jakichkolwiek błędów, więc tego, no, …dobre opko! :D

Hej, Jolko! ;)

 

Przesyłam ukłony i dziękuję za odwiedziny i miłą opinię;)

 

Jak zwykle, mój typ humoru, moje klimaty

Nie mogło być inaczej, w końcu jesteś moją  naszą siostrą bliźniaczką… ^^ (trójniaczką?)

 

Pozdrawiam serdecznie i życzę zwycięstwa! :)

Dzięki! Nie liczyłem głosów, ale raczej do wygranej będzie sporo punktów brakowało… :P

 

Pozdrówka! ;)

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej,

no tak, klimaty lubimy podobne, wiec jako rodzeństwo  (starsze – na pewno urodziłam się pierwsza! cheeky) mogę tylko napisać: pisz tak, jakby Cię było dwóch, a korekty, jakby Cię było trzech (czyli ze mną…)… To będzie nasze rodzinne motto! !! :D laugh

 

To będzie nasze rodzinne motto! !! :D laugh

Brzmi jak plan! :D

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Nowa Fantastyka