
Fantastyka gadżetowa.
Dziękuję za przedłużenie terminu. :)
Inspiracja:
https://www.youtube.com/watch?v=qKsFkI3jqu8
“Mówią, że wszystko jest po coś, że chaos też skrywa porządek”.
Fantastyka gadżetowa.
Dziękuję za przedłużenie terminu. :)
Inspiracja:
https://www.youtube.com/watch?v=qKsFkI3jqu8
“Mówią, że wszystko jest po coś, że chaos też skrywa porządek”.
Ziemia
– Co było najtrudniejsze?
– Moment, w którym twarz się poruszyła… jak u człowieka.
– Przestraszyłaś się?
– Nie wiem. Pomyślałam, że wariuję… – Iga odgarnia siwe włosy za ucho. – Ale to było takie realne…
– Zniszczyłaś wszystkie kamery.
– Wiem. – Wzdycha. – Marcel tego chciał.
16 lat wcześniej
Wolf 1069b
Iga siedzi, gapi się w gwiazdy i jest najbardziej leniwą kobietą na planecie. Tak, jest jedyną kobietą na Wolfie. Pierwszym i ostatnim człowiekiem, który tu dotarł. Próbki wody zebrała rano. Nie wie, jak je badać. Nie posiada takiej wiedzy, więc później nic już nie robi.
Wsiada do łazika nocą istniejącą tylko formalnie, bo w tej strefie panuje wieczna jasność. Iga dociera do celu, parkuje w ciszy nad kurhanem, tutaj burza piaskowa pogrzebała resztę załogi misji „Atena”.
Kobieta niepewnie wysiada z pojazdu, dłuższą chwilę patrzy w jasne niebo.
Oddech. Bez pośpiechu. Opuszczony łazik jest jak ponury robak, istota z innego świata. Lecz Iga tak nie myśli. Nie porównuje. Umarły w niej metafory, uśmiech i duma. Zostały mechaniczne czynności, codzienne zadania, nic ponadto.
Aż do połowy grudnia, kiedy komputer pokładowy oznajmia, że dziś urodziny Marcela. Iga przypomina sobie, że obiecała mu narysowanie portretu. Kreśli na tablecie zarys pociągłej twarzy, nawet jeśli to nie ma sensu. Od tej pory rysuje regularnie.
***
Patrzy na białą kartkę. Trzyma ołówek, szkicuje projekt wehikułu czasu. Tak, przeniesie się w przeszłość, zmieni bieg wydarzeń.
Przystawia rysik do papieru…
Otwiera oczy. Projekt uleciał. Przypłynął ranek, sen majaczy jeszcze chwilę pod powiekami, żeby powoli zaniknąć.
Jasne noce są długie, pełne wynajdowania cudownych wynalazków, projektowania urządzeń ożywiających załogę czy cofnąć czas. I chociaż jest tam sama, nie odczuwa samotności. Ma cel, który dodaje sił, wlewa w nią energię, przywraca do życia kogoś, kim była.
Lecz każda pobudka to bolesne zderzenie z bezradnością. Im więcej zapału i wyraźnych szczegółów projektów we śnie, im bliżej Iga jest ukończenia wehikułu – tym trudniej jej wstać.
Pewnej nocy nie zasypia. Szkicuje projekty, spaceruje po statku, zakłada piżamę Marty – czerwoną w renifery, świąteczną. Z wahaniem podchodzi do szafki Toma. Wyciąga dwie ostatnie czekoladki zapakowane w sreberka. Do pokoju Marcela nie jest w stanie nawet zajrzeć.
– Spokojnych świąt. – Zjada czekoladki. Smakują jak ukradziona słodycz. Orzechowe nadzienie zostaje na języku. Kolejna próba nawiązania kontaktu z Ziemią kończy się niepowodzeniem. Misję trzeba wykonać. Próbki zebrane. Iga zmusza ciało do kolejnej przejażdżki łazikiem. Tym razem odkrywa wąskie koryto wyschniętej rzeki.
***
– Nie, dziękuję.
Kawa paruje w porcelanowej filiżance. Jest cicho, ostatnie krople kapią na podstawkę ekspresu. Cukier stoi tam, gdzie zawsze. Nieużywany.
– Nie, dziękuję – powtarza Iga i chrząka.
Próbuje usłyszeć odpowiedź na pytanie Toma – to, które zawsze zadawał.
– Znowu sprawdzasz wykresy? – Podchodzi do pustego stolika. Tu siedziała Marta, z boku, pogrążona w obliczeniach, ze swoim tabletem. – Zrobić ci kawę?
W pokoju socjalnym panuje cisza. Iga stawia filiżankę na brzegu. Przełyka ślinę.
– A, tak, wolisz herbatę… Zagotujesz wodę, Marcel?
Cisza. Żadnego gwizdania Marcela. Teraz nakruszyłby ciastkami. Czajnik zacząłby szumieć. Tom usiadłby obok niej ze złączonymi dłońmi. Znowu wymyśliłby głupi tekst na podryw, z którego tylko on by się śmiał. Marta rzuciłaby mu spojrzenie pełne dezaprobaty i uznała:
– Twoje żarty są żałosne, Tom.
Iga przez chwilę trwa nieruchomo, niepewna, czy jej własny głos to powiedział, czy może usłyszała echo tych słów w głowie. Upija łyk gorzkiej kawy. Krzywi usta.
– Może wariuję – mówi – ale przynieś mi cukru, co, Tom?
Cisza. Szum w uszach, jakby wlazła do telewizora. Wstaje, chwyta cukiernicę ozdobioną niebieskimi zawijasami.
– Ładna. – Siada. – Po twojej babci, tak?
Cisza.
Zawsze cisza.
– Może wariaci mają łatwiej – mruczy, sypiąc łyżeczkę cukru do filiżanki. Miesza, celowo obijając metalową końcówką o dno i boki. – Jak to jest… widzieć zmarłych? Czemu was nie widzę?
Wzdycha. Zanurza wargi w kawie. Nie pije. Czuje smak czegoś innego – lepkiej przeszłości, czasów liceum. Ciastek, batoników, czekolady z rodzynkami, pralinek… Wszystkich drobnych przyjemności prowadzących do uzależnienia.
Codziennie piła bardzo słodką kawę, a kiedy zaczęła dietę, ta gorzka smakowała obrzydliwie. Ale Iga nie dodawała słodzików, nawet erytrytolu. Wypleniła z życia cukier i każdą słodycz, bo jedynie tak mogła odciąć się od przeszłości – w irracjonalny, tylko dla niej zrozumiały sposób.
– Kamery – rzuca, zachlapując pidżamę kawą.
Biegnie do komputera. Pobiera nagrania z korytarzy i pokoju socjalnego. Przygryza wargi. Uniesiony palec drży.
– Chrzanić prywatność – mruczy Iga, ściąga ujęcia ze wszystkich kajut.
I zaczyna zabawę.
Ziemia
16 lat później
– Marcel nie żył – przypomina łagodnie dziennikarz przeprowadzający wywiad. Patrzy w obiektyw kamery, znowu na Igę i kontynuuje: – Nie musiałaś go słuchać i niszczyć tych kamer.
– Nie. – Iga przymyka oczy. – Ale czułam, że to nie on. I że ten, kto przyjął jego formę, potrzebuje odejść. Wpłynął na mnie, na mój umysł… Bez przymusu, po prostu takim… ciepłem, nie wiem, jak to wyjaśnić.
– I po tym przerwałaś misję?
– Tak. Wszyscy odeszli… Wylecieli, a ja pomogłam im otworzyć śluzy i patrzyłam, jak znikają.
– To były tylko skafandry wypełnione mieszanką helu i tlenu. Nie mogły same odlecieć.
– Wiem, co widziałam.
– Posłuchaj… – Dziennikarz unosi dłoń. – Cała załoga umarła, a ty rzuciłaś się w szalony wir pracy, żeby stworzyć sztuczną inteligencję bazującą na latach nagrań ze statku.
– To nie…
– Czekaj, nie przerywaj. Chcę to zrozumieć.
Iga przygryza wargi. Dziennikarz kontynuuje.
– Każde zachowanie, schemat i tekst od członka misji połączyłaś w trzy odrębne programy. Nadajniki przymocowałaś w środku hełmów. Za szybami umieściłaś wydrukowane w 3D twarze Marty, Toma i Marcela. Rozmawiałaś z nimi przez kolejne miesiące, zbierając różne próbki z planety Wolf. Nie uważasz, że te rozmowy mogły spowodować, że…
– Oszalałam? – Iga się uśmiecha. – Bardzo tego chciałam. Ale Wolf może być zamieszkany przez istoty, których nie jesteśmy w stanie pojąć.
– Jasne… Może wrócimy do tego później. Wokół twojego projektu „Anty-samotność” narosło sporo kontrowersji. Czy myślisz, że jest w stanie pomóc komuś w podobnej sytuacji, czy może prowadzi to bardziej do zacierania rzeczywistości?
– Kiedy zostajemy sami w kosmosie, aktywowanie programu Anty-samotność to coś, co daje nam choćby namiastkę normalności. Ludzki głos, śmiech, żarty, kilka luźnych uwag przy porannej kawie. Wiemy, że to jest sztuczne, że to tylko echo zagubionych w kosmosie.
Dziennikarz milczy. Iga przymyka oczy i dodaje:
– Ale przez chwilę każda namiastka bliskości stanowi dla nas centrum, w którym żebrzemy o więcej. A to może pozwolić nam przetrwać.
Ave, Ananke! ;)
Dość smutny tekst. Nie dziwię się, że Iga próbowała poradzić sobie z samotnością w kosmosie. Zważywszy na okoliczności, wybrała rozwiązanie dość sensowne.
Szkoda, że nie rozwinęłaś wątku zniszczenia kamer, a tylko go zasygnalizowałaś.
Z kwestii technicznych, rozważyłbym odchudzanie szorta o sporą liczbę "Ig" ;) Do sceny na Ziemi Iga jest jedynym bohaterem i w zasadzie nigdy nie ma wątpliwości, że to jej działania opisujesz ;)
Czytałem z zaciekawieniem, więc kliknę;)
Powodzenia w konkursie!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cześć, dobry szorcik. Podoba mi się klimat i narracja, sam pomysł na bohaterkę też ciekawy. Jak na krótką formę całkiem sporo udało ci się tutaj zawrzeć. Również kliknę.
Pozdrawiam i chyba idę spać.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Podobało się, choć czuć ten brak czasu na rozwinięcie…
Wiemy, że to jest sztuczne, że to tylko echo zagubionych w kosmosie.
Niby tak, ale to także prosta droga do zaburzeń psychotycznych. Nie nadaje
się raczej na oficjalną terapię…
Pozdrawiam.
dum spiro spero
Hej, wszystkim, ale kosmicznie szybko tu przylecieliście. :D
Cezary
Szkoda, że nie rozwinęłaś wątku zniszczenia kamer, a tylko go zasygnalizowałaś.
Chciałam, żeby nie było do końca wiadomo, czy faktycznie na Wolfie są jakieś istoty, czy to tylko jej psychika szwankowała.
Z kwestii technicznych, rozważyłbym odchudzanie szorta o sporą liczbę "Ig" ;) Do sceny na Ziemi Iga jest jedynym bohaterem i w zasadzie nigdy nie ma wątpliwości, że to jej działania opisujesz ;)
Przyjrzę się, dzięki. :)
Tylko że w zdaniach typu:
burza piaskowa pogrzebała resztę załogi misji „Atena”. Iga niepewnie wychodzi
niestety muszę powtórzyć imię, bo podmiotem jest burza i gdybym dała bez imienia, wyszłoby, że burza wychodzi. Więc muszę bardziej pokombinować w różnych scenach, będę działać. :D
Młody pisarz
Jak na krótką formę całkiem sporo udało ci się tutaj zawrzeć.
Cel był taki, żeby nie wykroczyć poza limit. :D
A jak Twój tekst, skończony? :)
Fascynator
Podobało się, choć czuć ten brak czasu na rozwinięcie…
No to fakt. Ale jakbym miała czas to limit też nie pozwoliłby na rozwinięcie. 3 tysiące raczej by mnie nie uratowało, a czułam, że jak uznam standardowo „jeszcze trochę dopiszę” to wyjdzie z tego tyle, że będę cięła. ;)
Niby tak, ale to także prosta droga do zaburzeń psychotycznych. Nie nadaje się raczej na oficjalną terapię…
To raczej taka ostatnia deska ratunku dla tych, co zostaną sami i potrzebują głosu innych, żeby im było łatwiej. Nie do stosowania od początku misji, ale w podbramkowej sytuacji. Coś jak morfina, która pomoże przy wielkim bólu, ale nie stosujemy jej na zwykłe zadrapania. ;)
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję serdecznie tym, co kliknęli. :)
Ananke
niestety muszę powtórzyć imię, bo podmiotem jest burza i gdybym dała bez imienia, wyszłoby, że burza wychodzi. Więc muszę bardziej pokombinować w różnych scenach, będę działać. :D
Wiadomo, czasem trzeba ;)
Ale już na przykład tutaj można na luzie wyciąć drugą Igę:
Iga przypomina sobie, że obiecała mu narysowanie portretu. Teraz to nie ma sensu, ale Iga kreśli na tablecie zarys pociągłej twarzy
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Hm, no właśnie nie wiem, bo czy podmiotem nie jest „to”? W sensie: To nie ma sensu. I wtedy bez Igi byłoby, że „to nie ma sensu, ale kreśli na tablecie”, jakby „to kreśli”. W czasie przeszłym mamy inną odmianę: To nie miało sensu, ale Iga kreśliła, więc można by dać „To nie miało sensu, ale kreśliła… ”
Ale w teraźniejszym to nie wiem w sumie. Nie jestem specjalistką, musiałabym poszperać albo pytać. :)
Cześć, Ananke. Wydawało mi się, że trochę za dużo tego Iga, Iga to, Iga tamto. Podoba mi się pomysł, który jest aktualny i na Ziemi. Samotność to nic dobrego. Rozwinąłbym wątek z obłędem głównej bohaterki, trochę postraszył w tekście, ale to tylko moja wizja. Ogólnie: bardzo na plus. Pozdrawiam.
Witaj. :)
Przejmujący, niesłychanie smutny szort. Doskonałe skupienie uwagi na emocjach i odczuciach bohaterki. Interesujący pomysł na temat przewodni konkursu.
Z technikaliów mam pytanie, czy celowo to powtórzenie:
Iga przez chwilę trwa nieruchomo, niepewna tego, czy to jej własny głos to powiedział, czy może usłyszała echo tych słów w głowie.
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia w konkursie, klik za pomysł i klimat tekstu. :)
Pecunia non olet
KLimat – tak
Narracja – tak
Ogólny wydźwięk – tak
(Czy smutny, jak sugerują przedpiścy? Mnie nie zasmucił. Bardziej taki pod rozważanie, ale też wspominkowy. Grało się w różne gry o kosmicznej alienacji, a i też cos w ten deseń oglądało).
“– Nie, dziękuję – powtarza Iga i chrząka. Próbuje usłyszeć odpowiedź na pytanie Toma – to, które zawsze zadawał”. – tutaj mi zazgrzytało, bo druga kreska sugeruje, że wracasz do dialogu, ale to nie był wielki zgrzyt.
Zastanawiałem się też nad imionami, bo polskie mieszają się z… Tomem, ale pewnie misja miała wydźwięk międzynarodowy. Nie, że mnie to szczypało, ale wpadło pod powiekę.
Ogólnie już teraz wiem, że lubię Twoje pisanie. Się czyta, się wyciąga wnioski z kim po drodze. Ten tekst szczebel niżej od Holocaustu kawowych ludzików, ale tamten to taki sztosix, że ciężko będzie wysadzić go z siodła.
Hej przygodo.
– Marcel nie żył – przypomina łagodnie dziennikarz udzielający wywiadu.
Zmieniłbym na:
– Marcel nie żył – przypomina łagodnie dziennikarz przeprowadzający wywiad.
Dobry short. Kojarzy się z samotnym rozbitkiem na bezludnej wyspie, który zaczyna rozmawiać z sobą lub czymkolwiek, by zwariować mniej.
Wielokrotne powtórzenie słowa “cisza” miało właściwy wydźwięk.
Całość na plus.
Ananke
Jest klimat, samotność na obcej planecie to jeden z moich ulubionych tematów.
Wolf może być zamieszkany przez istoty, których nie jesteśmy w stanie pojąć naszym rozumem.
Uwielbiam taki rzeczy i pracuję nad tekstem w tym duchu. Szkoda, że to szort i jednak nie wrócili do tego później. ;-)
Do mnie, moja puento..!
Cześć!
Smutne, choć pogodne i nie bezpośrednio skoncentrowane na smutku. Oto bohaterka, którą okoliczności skazały na samotność, buduje sobie namiastkę utraconych towarzyszy, by mieć siłę walczyć z codziennością. Z jednej strony ciekawe, z drugiej dziwi trochę (tak patrząc chociażby na planowanie misji kosmicznych obecnie), że niczego na taką ewentualność nie przygotowano i musiała improwizować (trochę zgrzyta, to jest też jeden z aspektów mocno obecnie wałkowanych pod kątem lotów na Marsa chociażby).
Styl nieco nostalgiczny, lekki na swój sposób. Narracja skoncentrowana na odczuciach bohaterki. Całkiem udana miniaturka w klasycznym, kosmicznym klimacie.
3P dla Ciebie: Pozdrawiam, Polecam do biblioteki i Powodzenia w konkursie!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Cześć wszystkim komentującym. :)
Hesket
To racja, tylko że Iga dodawałam, żeby podmiot nie uciekł, więc będę musiała edytować całe sceny, na pewno to zrobię. :)
Rozwinąłbym wątek z obłędem głównej bohaterki, trochę postraszył w tekście, ale to tylko moja wizja.
Już po konkursie pomyślę nad tym, na razie raczej nie można nic dopisywać. ;)
Bruce
Interesujący pomysł na temat przewodni konkursu.
Dziękuję, mam nadzieję, że nikt nie wpadł na podobny pomysł. :D
Odnośnie technikaliów – dzięki za wskazanie, raczej nie celowe, po prostu moje gapiostwo. :) Poprawię. ;)
Canulas
“– Nie, dziękuję – powtarza Iga i chrząka. Próbuje usłyszeć odpowiedź na pytanie Toma – to, które zawsze zadawał”. – tutaj mi zazgrzytało, bo druga kreska sugeruje, że wracasz do dialogu, ale to nie był wielki zgrzyt.
Hm, tak, ale przy dialogu powinien być taki zapis:
Próbuje usłyszeć odpowiedź na pytanie Toma: – To, które
Ale rozumiem, że myślnik wybił z rytmu, a że nie ma co wybijać z rytmu to dam do nowej linijki, będzie czytelniej. ;)
Zastanawiałem się też nad imionami, bo polskie mieszają się z… Tomem, ale pewnie misja miała wydźwięk międzynarodowy. Nie, że mnie to szczypało, ale wpadło pod powiekę.
Jedno to międzynarodowy wydźwięk, a drugie to możliwość Polaka o zagranicznym imieniu, trochę tego teraz jest. Bo jak mówi Dziennik Ustaw: “Niezależnie od obywatelstwa i narodowości rodziców dziecka wybrane imię lub imiona mogą być imionami obcymi.”
Znam Xymenę. Zagraniczne imiona w przyszłości mogą być jeszcze bardziej popularne.
Ogólnie już teraz wiem, że lubię Twoje pisanie. Się czyta, się wyciąga wnioski z kim po drodze. Ten tekst szczebel niżej od Holocaustu kawowych ludzików, ale tamten to taki sztosix, że ciężko będzie wysadzić go z siodła.
Dziękuję, miło mi. :) Tamten tekst był też trochę dłuższy, tu jednak musiałam hamować palce, żeby nie zaczęły zbliżać się do limitu. :D
MichałBronisław
Zmieniłbym na:
– Marcel nie żył – przypomina łagodnie dziennikarz przeprowadzający wywiad.
Jasne, zmienione, gdzie ja miałam oczy? :P Dziękuję. :)
Dobry short. Kojarzy się z samotnym rozbitkiem na bezludnej wyspie
Albo taka wersja “Ostatniego człowieka na Ziemi” na poważnie. :)
aeoth
Jest klimat, samotność na obcej planecie to jeden z moich ulubionych tematów.
Też to uwielbiam. :)
Uwielbiam taki rzeczy i pracuję nad tekstem w tym duchu.
Daj znać, jeśli będzie potrzebna beta, a jeśli bez bety to napisz, kiedy powstanie. Czasami teksty mogą umknąć, człowiek zapomina i przegapia. Ale wiadomość na priv i będę komentować. :)
Krar
Z jednej strony ciekawe, z drugiej dziwi trochę (tak patrząc chociażby na planowanie misji kosmicznych obecnie), że niczego na taką ewentualność nie przygotowano i musiała improwizować (trochę zgrzyta, to jest też jeden z aspektów mocno obecnie wałkowanych pod kątem lotów na Marsa chociażby).
Przy dość krótkiej misji być może niekoniecznie takie rozwiązania zostałyby wdrożone. Ale dzięki za uwagę, będę o tym myśleć przy pracy nad przyszłymi tekstami. :)
Całkiem udana miniaturka w klasycznym, kosmicznym klimacie.
Dziękuję. :)
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za klikanie. :)
Pozdrawiam i również dziękuję. :)
Pecunia non olet
Ananke
Daj znać, jeśli będzie potrzebna beta, a jeśli bez bety to napisz, kiedy powstanie. Czasami teksty mogą umknąć, człowiek zapomina i przegapia. Ale wiadomość na priv i będę komentować. :)
Akurat mówię o powieści, ale jak tak patrzę na niektórych tu rozwijających swoje uniwersa opkami przed pójściem w powieść – chyba też to przećwiczę najpierw, nie tylko styl ale też świat. No i nie wiem ile to wszystko zajmie, ale zapamiętam, że się zgłaszasz. Dzięki ^^
Do mnie, moja puento..!
Cześć, Ananke!
Przyjemna miniaturka. Przekonująco opisujesz doznania głównej bohaterki, jednocześnie nie popadając w patos i nie przesadzając z grą na emocjach czytelnika. Przypuszczam, że narracja w czasie teraźniejszym była świadomą decyzją – zwykle irytuje mnie ta maniera, ale wydaje mi się, że tutaj to w jakiś sposób zagrało.
Gdzieś pod spodem, bo nie napisałaś tego wprost, czai się humor sytuacyjny wynikający z tego, że badaczka opowiada o korzyściach mentalnych zapewnianych przez jej wynalazek, podczas gdy jej własne zdrowie psychiczne jest co najmniej możliwe do zakwestionowania. Był taki żart w jakimś uniwersum fantasy – nie pamiętam szczegółów, ale z grubsza chodziło o to, że był tam jakiś gatunek spokrewniony z syrenami, którego śpiew odbierał władze umysłowe. I jakiś czarodziej miał wygłosić referat o tym, że to mylne przekonanie, a w rzeczywistości ten śpiew niesie znaczące korzyści poznawcze – na podstawie eksperymentów na sobie – i zapewne wnioski byłyby lepiej przyjęte, gdyby nie przyszedł do sali wykładowej nago, mając na głowie martwego borsuka zamiast kapelusza.
Zwróciłem uwagę na czas pomiędzy scenami, ponieważ wykorzystana przez Ciebie planeta znajduje się trzydzieści z haczkiem lat świetlnych od Ziemi. Takie informacje sugerują więc coś niespodziewanego o świecie przedstawionym: że ludzie umieją w nim przemieszczać się z prędkością nadświetlną, ale nie znacznie szybciej od światła. Próbowałem wydobyć z tego jakiś sens, ale moim zdaniem nie wiąże się to z żadnym typowym modelem rzeczywistości ani z resztą opowiadania, czyli niepotrzebnie odwraca uwagę.
Warstwa językowa wydaje mi się solidnie zrobiona. Dokliknięcie do Biblioteki niewątpliwie się należy (i teraz widzę, że wybrałem moment wprost genialnie, spychając własny tekst ze szczytu strony głównej już po ośmiu minutach – oczywiście nie zrezygnowałbym z kliknięcia, gdybym się zawczasu połapał, po prostu koincydencja zabawna).
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Druga edycja komentarza: chyba że ktoś nie dodał fragmentu bibliotecznego…
aeoth
Akurat mówię o powieści, ale jak tak patrzę na niektórych tu rozwijających swoje uniwersa opkami przed pójściem w powieść – chyba też to przećwiczę najpierw, nie tylko styl ale też świat. No i nie wiem ile to wszystko zajmie, ale zapamiętam, że się zgłaszasz. Dzięki ^^
No ja podeszłam podobnie. Bo też piszę powieść, ale uznałam, że zawieszam pisanie na czas doszlifowania umiejętności i poznania opinii innych na temat tego, co gdzieś tam siedzi w mojej głowie. ;) I jeszcze wskazywanie błędów – no na forum to jest cudowne, można tu nauczyć się tak dużo, że to wręcz niesamowite. :) Tylko pisz na priv z betą, bo ja czasami jestem zawieszona gdzieś tam poza przestrzenią, a priv zawsze dojrzę. ;)
Ślimaku, cześć!
Przypuszczam, że narracja w czasie teraźniejszym była świadomą decyzją – zwykle irytuje mnie ta maniera
O, czyli jesteś w tych, którzy nie są fanami tego czasu, a skąd się to bierze? Jestem ciekawa. ;) Ja mam wrażenie, że teraźniejszy działa mocniej. Ale im dłuższa forma, tym trudniej. Bo to trochę jak bieganie, a trudno biegać bez przerwy.
Gdzieś pod spodem, bo nie napisałaś tego wprost, czai się humor sytuacyjny wynikający
Fajnie, że to odczytałeś, bo myślałam, że to umknie. :) Tak, wynalazek, który daje dużo możliwości, niekoniecznie może pomagać ludziom w takim stanie psychicznym i samo wdrożenie go powinno być poprzedzone badaniami, ale różnie to bywa i czasami programy są aktywowane na szybko, byle tylko mieć jakiekolwiek rozwiązanie. ;)
Zwróciłem uwagę na czas pomiędzy scenami, ponieważ wykorzystana przez Ciebie planeta znajduje się trzydzieści z haczkiem lat świetlnych od Ziemi.
Uznałam, że w przyszłości nasze podróże mogą być inne. Ale może za bardzo lubię “Gwiezdne wojny” i “Expanse” i stąd taka wiara w ludzkość i przyspieszenia… :)
Próbowałem wydobyć z tego jakiś sens, ale moim zdaniem nie wiąże się to z żadnym typowym modelem rzeczywistości ani z resztą opowiadania, czyli niepotrzebnie odwraca uwagę.
Nie miałam zamiaru odwracać uwagi od opowiadania, więc dziękuję za poruszenie tego problemu. ;) Czy wskazanie w tekście, że wynaleziono przyspieszenie skracające czas podróży do połowy dawnego, coś by zmienił?
i teraz widzę, że wybrałem moment wprost genialnie, spychając własny tekst ze szczytu strony głównej już po ośmiu minutach
Ja tam zapomniałam o skrócie, więc się nie pojawiłam, także będziesz na głównej dłużej. :D Ja prawie zawsze o czymś zapomnę albo jestem anonimem i tak czy siak na głównej mnie nie ma, ale w sumie życie. :D
Twoje już dodałam do kolejki. ;)
PS. Druga edycja komentarza: chyba że ktoś nie dodał fragmentu bibliotecznego…
No dokładnie, cała ja pisząca opowiadanie tuż przed ostatecznym terminem, a później próbująca ogarniać komentarze przed rozpoczęciem tygodnia, kiedy czas się kurczy. :D
No ale wiesz, mam szansę zdążyć przy poprzednim, bo też brakuje klika, także przynajmniej jeden błąd poprawiony. :)
O, czyli jesteś w tych, którzy nie są fanami tego czasu, a skąd się to bierze? Jestem ciekawa. ;) Ja mam wrażenie, że teraźniejszy działa mocniej.
Właśnie – może to nie jest nic obiektywnego, tylko przyzwyczajenie do bardziej tradycyjnych form narracji – ale też mam wrażenie, że teraźniejszy działa mocniej, może być używany do podkreślania pojedynczych scen szczególnie zapadających w pamięć, tak jakby wybijały się z przeszłości i pozostawały przed oczami narracyjnymi na zawsze. A wtedy jeżeli ktoś używa teraźniejszego bez przerwy, to jak gdyby opowiadał bardzo natarczywie, dobijał się bez przerwy o uwagę czytelnika. Oczywiście nie oceniam tego w sensie moralnym, technika literacka jak każda inna, staram się po prostu opracować możliwą przyczynę tej intuicyjnej niechęci.
Czy wskazanie w tekście, że wynaleziono przyspieszenie skracające czas podróży do połowy dawnego, coś by zmienił?
Nie, to niewiele pomoże. Po pierwsze: jak już wskazałem, byłoby bardzo dziwne, gdybyśmy umieli podróżować trochę szybciej od światła, ale nie znacznie szybciej, nie wiąże się to moim zdaniem z żadnym wyobrażalnym modelem rzeczywistości. Po drugie, zobacz: trzydzieści parę lat, żeby na Ziemi zorientowano się, że coś jest nie tak, trzydzieści parę lat na przylot ekipy ratunkowej, trzydzieści parę lat na powrót (to wprawdzie upłynie bohaterce znacznie szybciej z racji efektów relatywistycznych) – to nie jest “do połowy dawnego”, a z konkretnych danych trzeba by się dokładnie wyliczyć. Może najprościej byłoby przyjąć, że dzięki postępom medycyny ludzie w świetle przedstawionym żyją znacznie dłużej? Jednak i to mocno odbiega od głównego wątku opowiadania, w tak krótkim tekście zapewne łamiąc kompozycję, więc nie mam pomysłu, jak zręcznie naprawić problem.
Twoje już dodałam do kolejki.
Na pewno nie chciałem się o to napraszać, ale będę bardzo ciekaw Twojego zdania!
Właśnie – może to nie jest nic obiektywnego, tylko przyzwyczajenie do bardziej tradycyjnych form narracji – ale też mam wrażenie, że teraźniejszy działa mocniej
Wiesz, ja mam widocznie to spaczenie, że czasami napiszę scenę w przeszłym i jak pomyślę o niej w teraźniejszym… aż mnie kusi, żeby zmienić, bo brzmi lepiej.
A wtedy jeżeli ktoś używa teraźniejszego bez przerwy, to jak gdyby opowiadał bardzo natarczywie, dobijał się bez przerwy o uwagę czytelnika. Oczywiście nie oceniam tego w sensie moralnym, technika literacka jak każda inna, staram się po prostu opracować możliwą przyczynę tej intuicyjnej niechęci.
No właśnie – przy dłuższej formie trudno pisać w teraźniejszym. ;)
Nie, to niewiele pomoże. Po pierwsze: jak już wskazałem, byłoby bardzo dziwne, gdybyśmy umieli podróżować trochę szybciej od światła, ale nie znacznie szybciej, nie wiąże się to moim zdaniem z żadnym wyobrażalnym modelem rzeczywistości.
Nie jestem specjalistką, więc zakładam, że masz rację. ;)
Po drugie, zobacz: trzydzieści parę lat, żeby na Ziemi zorientowano się, że coś jest nie tak, trzydzieści parę lat na przylot ekipy ratunkowej, trzydzieści parę lat na powrót
Może bohaterka mogłaby hibernować i lecieć na autopilocie, dzięki czemu wiek nie byłby problemem. Bo nie jest powiedziane, że statek uległ zniszczeniu, a po prostu załoga zginęła w trakcie misji poza statkiem. No i pada hasło “przerwanie misji”.
Na pewno nie chciałem się o to napraszać, ale będę bardzo ciekaw Twojego zdania!
Komentarz na pewno nadejdzie, tylko muszę się wyspać, bo jak jest trudniejsze – muszę być w miarę świadoma, żeby nie wymyślać głupot jak przy odmianie zwierza. :)
Może bohaterka mogłaby hibernować i lecieć na autopilocie, dzięki czemu wiek nie byłby problemem. Bo nie jest powiedziane, że statek uległ zniszczeniu, a po prostu załoga zginęła w trakcie misji poza statkiem. No i pada hasło “przerwanie misji”.
Rozumiem – nie wpadłem na to, że “przerwanie misji” miałoby oznaczać odlot z Wolfa, obranie kursu na Ziemię i hibernację, a nie po prostu zniechęcenie się do zbierania próbek. Może warto coś doprecyzować, a może to tylko mój niezręczny odczyt.
Autopilot i hibernacja jest w porządku, ale jeżeli statek może sprawnie przyspieszyć do bliskiej prędkości podświetlnej, to wiek i tak nie będzie problemem – na Ziemi upłynie te kilkadziesiąt lat, ale subiektywnie dla Igi dużo mniej. Odpuściłbym natomiast tamtą wzmiankę o radiu, fale radiowe też przecież nie przekraczają prędkości światła.
Myrning,
załogi misji „Atena”
No i fajnie, był Apollo, teraz czas na Atenę :)
ale Iga kreśli na tablecie zarys pociągłej twarzy
Przystawia rysik do papieru…
To w końcu jak? Rysuje na tablecie czy na papierze?
Aha, bo tutaj cofnęliśmy się w czasie?
patrzyłam jak znikają.
→ patrzyłam, jak znikają.
Tutaj jak nie pełni funkcji porównawczej.
Skojarzyło mi się z filmem “Pasażerowie”, który bardzo lubię.
Króciutki tekst, ale zdążyłam się przejąć losem bohaterki. No i oczywiście ładnie napisane.
Jednak nie widzę tu nic zaskakującego, choć podejrzewam, że też w zaskoczenie oryginalnością nie celowałaś. Ciekawy pomysł na projekt.
Życzę powodzenia w konkursie i wszystkiego dobrego!
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Przeczytane.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Nie zaglądałem do wcześniejszych komentarzy.
Sednem, uważam, jest przychodzące na końcu wyjaśnienie, co chciała osiągnąć Iga. Zamysł idący krok dalej niż dość popularne wyposażanie komputerów (obecnie byłyby to sztuczne inteligencje) w programy konwersacyjne, pozwalające uzyskiwać wrażenia rozmowy z człowiekiem. Taka “psychopodpórka” dla samotnych kosmonautów.
Myślę, że ten krok warty jest zauważenia.
Pozdrawiam
Przejmujące. I bardzo dobrze się czytało.
Spodziewaj się niespodziewanego
Może warto coś doprecyzować, a może to tylko mój niezręczny odczyt.
Ślimaku, masz rację, doprecyzuję po konkursie, bo to bym musiała coś dopisać. ;)
Co do radia – jasne, usunęłam. :)
Holly
To w końcu jak? Rysuje na tablecie czy na papierze?
Aha, bo tutaj cofnęliśmy się w czasie?
To był sen. :) Tam dalej taka wzmianka:
Przystawia rysik do papieru…
Projekt ulatuje wraz z otwarciem oczu.
A dalej mamy o tych snach. ;)
Skojarzyło mi się z filmem “Pasażerowie”, który bardzo lubię.
Sam film ciekawy, ale zakończenie mnie zdenerwowało. XD
Jednak nie widzę tu nic zaskakującego, choć podejrzewam, że też w zaskoczenie oryginalnością nie celowałaś.
Początkowo była tam akcja z kosmitami, ale poleciała przy limicie. :D Ostatecznie to bardziej taka gorzka refleksja nad samotnością ludzi, którzy próbują poradzić sobie na różne sposoby. ;)
Dziękuję i też powodzenia. :)
AdamKB
w programy konwersacyjne, pozwalające uzyskiwać wrażenia rozmowy z człowiekiem. Taka “psychopodpórka” dla samotnych kosmonautów.
Tak, a jednocześnie podpórka przywołująca znanych ludzi, dzięki czemu powinno być łatwiej nie wypaść z dawnego trybu. Choć efekty, jakie to przyniesie – mogą być różne.
NaNa
Dziękuję, cieszę się, że opowiadanie przejęło. :)
Pozdrawiam wszystkich. :)
Dobre opowiadanie. Nic więcej, nic mniej, trochę tajemnicy, trochę faktów, a jak przyjemnie się czyta! :) Gratuluję pięknego tekstu! :)
Cześć Ananke!
Bardzo fajne opowiadanie, jest przepełnione emocjami :) Czytało się nieźle, jednak miałem wrażenie, że jest bardzo dużo “Ig”, ale pewnie ktoś wcześniej już o tym wspomniał.
Gadżety to chyba najtrudniejsza kategoria w konkursie. No bo trzeba wyjaśnić, w miarę prosto, żeby czytelnik nie dostał przegrzania mózgu, zasadę działania wynalazku, a do tego wpleść to jakąś historię. Tobie się to udało. Wynalazek został w zgrabny sposób wyjaśniony, a historyjka też wyszła niczego sobie.
Pozdrawiam :)
Kto wie? >;
Jolka – dziękuję za komentarz, fajnie, że się podobało. ;)
Cześć, Skryty! Właśnie siadam poprawiać Igi, bo muszę trochę pobawić się w przeróbkę zdań, ale to raczej kosmetyczne. ;) Gadżety to jedyna kategoria, na którą mogłam zdążyć. :D W sumie nie wiem, czy mieści się w tarninowej definicji, więc zobaczymy, jak to będzie. :)
Pozdrawiam Was serdecznie. :)
Fajnie się czytało. Odebrałam opko niejako osobiście. A żeby zidentyfikować się z bohaterką, to trzeba umieć dobrze ją nakreślić. Jedynie niedopowiedzenie dlaczego skasowała te kamerki… Ale i tak idę kliknąć do biblioteki.
Hej, Nova, cieszy mnie, że opowiadanie się podobało i wyszło mi nakreślenie bohaterki. :) Próbowałam w krótkiej scence sporo zmieścić, stąd też ta akcja z kamerkami miała być do dwojakiego odbioru: albo Iga zwariowała i miała zwidy, które jej umysł uznał za coś, co usprawiedliwia ją do odlotu… albo faktycznie tam jest jakaś rasa totalnie różna od ludzi, która słowami Marcela nakazała zniszczenie kamer. :) Zresztą znajdą się pewnie tacy, co uznają, że wszystko zmyśliła, żeby przerwać misję i wrócić, a potrzebowała jakiegoś wytłumaczenia. ;)
Akurat opko jest w biblio, ludzie mieli tym razem bardzo szybkie tempo klikania, ale dzięki. :)
Hej, aaa znów SF, ja jestem za głupi na to :), ale tu na szczęście jest duży nacisk na emocje bohaterki, jej samotność i to jak próbowała sobie z nią poradzić albo poradziła, bo właściwie nie wiem czy się udało. Ta warstwa opowiadania trafia do mnie i moim zdaniem, jest przedstawiona bardzo dobrze :). Klikałbym, jak coś ;) Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej, Bardzie, u mnie SF zazwyczaj jest dość proste, jak ktoś wyskakuje z mnóstwem skomplikowanych informacji to ochota na czytanie raczej mi przechodzi. ;p No chyba że zrobi to umiejętnie i gdzieś w trakcie wytłumaczy, wtedy się cieszę, że wiem coś nowego. ;) U mnie nie znajdziesz nic zbyt skomplikowanego, też za głupia jestem na ogarnięcie zbyt mądrych kwestii. XD
Ananke, moim zdaniem tak powinien wyglądać gadżet :)
Kto wie? >;
Dzięki, Skryty. :)
Autorka zadeklarowała jako gatunek fantastykę gadżetową.
Wynalazek: wirtualne kopie kolegów dla samotnych astronautów
W kosmosie nikt nie słyszy, jak płaczesz… Oooj, smutne to, chociaż widać pośpiech. Tekst oddziałuje przede wszystkim na uczucia, na rozum jakby mniej – nie do końca wiem, dlaczego. Może z powodu pewnej oniryczności, choć ja na przykład wyłapałam, że kiedy Iga rysuje na papierze, to jest jej sen. Ale porcelanowa (więc krucha) filiżanka – na statku kosmicznym? I cukierniczka po babci? Jak bardzo bohaterka traci kontakt z rzeczywistością? Trudno powiedzieć.
Światotwórstwo jest raczej w tle, trudno mówić o akcji.
Jest trochę błędów językowych: supozycje materialne bierzemy w cudzysłów. “Projekt ulatuje wraz z otwarciem oczu.” to trochę błąd kategorialny – otwarcie oczu nie ulatuje. A czekoladki mają nadzienie, którym może być mus, ale “ich mus” wygląda bardzo dziwnie.
Tylko jej znany, ale tylko dla niej zrozumiały – nie mieszaj tych dwóch konstrukcji.
“Opuszczony łazik jest jak ponury robak, istota z innego świata. Lecz Iga tak nie myśli.” – to kto tak myśli? Narrator. A po co? Żeby oddać nastrój. A czyj? Igi. Więc?
Tutaj: “jest najbardziej leniwą kobietą na planecie. Tak, jest jedyną kobietą na Wolfie” wynikanie przebiega w drugą stronę – jeżeli jest jedyną w ogóle, to też najbardziej leniwą, ale z tego, że najbardziej leniwą, nijak nie wynika, że jedyną – a na to wskazywałaby konstrukcja.
“Ale realność tej sceny mnie poraziła.” – to bardzo nienaturalne, kto tak mówi?
Z frazeologii: wiedzy się nie posiada, ponieważ wiedza nie jest składnikiem majątku (można ew. posiąść umiejętność). Z pojazdu można wysiąść, ale nie wyjść, kontakt się nawiązuje, nie uzyskuje, filiżanki raczej się stawia, niż kładzie, i skąd Iga wypleniła cukier? A “Schematy i teksty od członków misji” – co to jest?
Plik ze szczegółowym wykazem błędów czeka na priv.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Ananke, świetny pomysł, dojrzały styl pisarski no i podoba mi się końcowe przesłanie. …tak nawiasem mówiąc , to po chwili zastanowienia jest tu coś z Lema “Solaris” i innych jego tekstów, ale jest też coś nowego. Lem miał uczulenie na ludzi, a tu wymowa jest dokładnie odwrotna.
Pozdrawiam!
Tarnino, dziękuję za komentarz. :)
“Projekt ulatuje wraz z otwarciem oczu.” to trochę błąd kategorialny – otwarcie oczu nie ulatuje.
No tak, powinno być coś w stylu “Projekt ulatuje po/przy otwarciu oczu”. Ale zmieniłam ogólnie całą konstrukcję zdania, także jest inaczej i powinno być okej. :)
A czekoladki mają nadzienie, którym może być mus, ale “ich mus” wygląda bardzo dziwnie.
Racja. ;)
Tylko jej znany, ale tylko dla niej zrozumiały – nie mieszaj tych dwóch konstrukcji.
?
Nie wiem, do którego miejsca to się odnosi. Chyba że coś poprawiałam i tego w tekście nie ma, a komentarz jest starszy niż 24 grudnia. :)
to kto tak myśli? Narrator. A po co? Żeby oddać nastrój. A czyj? Igi. Więc?
A czemu nastrój Igi? Narrator niekoniecznie oddaje kogokolwiek nastrój. ;)
Tutaj: “jest najbardziej leniwą kobietą na planecie. Tak, jest jedyną kobietą na Wolfie” wynikanie przebiega w drugą stronę – jeżeli jest jedyną w ogóle, to też najbardziej leniwą, ale z tego, że najbardziej leniwą, nijak nie wynika, że jedyną – a na to wskazywałaby konstrukcja.
Hm, a bez tego “Tak” na początku? ;)
“Ale realność tej sceny mnie poraziła.” – to bardzo nienaturalne, kto tak mówi?
No tak, zmieniłam na klasyczny tekst. :D
Z frazeologii: wiedzy się nie posiada, ponieważ wiedza nie jest składnikiem majątku (można ew. posiąść umiejętność).
Kurczę, Mirosław Bańko mnie zwiódł? :P Dawał wskazówki, że wiedzę też można posiadać. XD
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/posiadac;9946.html
Co do reszty – pełna zgoda, poprawione. :)
Ooo, no to poproszę szczegółowy wykaz błędów. :D
Pozdrawiam cieplutko. :)
pzarzycki
Dziękuję za komentarz, z Lemem może jakieś przemyślenia, bo pod kątem technicznym to jestem daleka od dobrych opisów. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Ananke
Ciekawy wynalazek, takie skrzyżowanie informatyki z humanizmem.
Chętnie dowiedziałabym się więcej, co tam się naprawdę zadziało w tym kosmosie, ale nie jest źle.
Nie odebrałam tekstu jako smutny – w końcu bohaterka przeżyła i nawet coś wynalazła, acz wesoły też nie jest.
Babska logika rządzi!
Dzięki, Finklo. :)
Chętnie dowiedziałabym się więcej, co tam się naprawdę zadziało w tym kosmosie
Pozostawiłam tę kwestię otwartą, żeby każdy mógł zinterpretować po swojemu. :)
Nie odebrałam tekstu jako smutny
No całościowo na pewno nie jest szczególnie smutny, ale ma trochę momentów niekoniecznie wesołych. :D
Aha, zapomniałam napisać, że trochę poszłaś w stronę socjologii.
Babska logika rządzi!
Ale zmieniłam ogólnie całą konstrukcję zdania, także jest inaczej i powinno być okej. :)
Jest okej :D
Chyba że coś poprawiałam i tego w tekście nie ma, a komentarz jest starszy niż 24 grudnia. :)
To możliwe, ale Ctrl-F i zdanie się znalazło:
Wypleniła z życia cukier i każdą słodycz, bo jedynie tak mogła odciąć się od przeszłości – w irracjonalny, tylko jej zrozumiały sposób.
A czemu nastrój Igi? Narrator niekoniecznie oddaje kogokolwiek nastrój. ;)
Prawda, ale drugą opcją jest nastrój, który autor chce u czytelnika wywołać.
Hm, a bez tego “Tak” na początku? ;)
Hmm, "tak" to wzmacniacz, ale gdyby je wyciąć… może faktycznie?
Kurczę, Mirosław Bańko mnie zwiódł? :P Dawał wskazówki, że wiedzę też można posiadać. XD
Umiejętność jeszcze tak, ale wiedzę już jakby mniej :) (Zwodziciel!)
Ooo, no to poproszę szczegółowy wykaz błędów. :D
Ooo, a mam Twojego maila? Jeśli nie, podrzuć na priv.
No całościowo na pewno nie jest szczególnie smutny, ale ma trochę momentów niekoniecznie wesołych. :D
No, wesoły nie jest na pewno :P
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Ananke, smutne, ale TAK! Powodzenia w konkursie. :)
Tarnino
Aa, dobra, bo ja nie skumałam… Myślałam, że w jednym zdaniu miałam wczesniej konstrukcję typu „irracjonalny, tylko jej znany i dla niej zrozumiały sposób”. XD
Poprawię już w domu na laptopie, bo z telefonu zjada słowa. ;)
Prawda, ale drugą opcją jest nastrój, który autor chce u czytelnika wywołać.
No stąd takie zdanie nietypowe. :)
Umiejętność jeszcze tak, ale wiedzę już jakby mniej :) (Zwodziciel!)
No to skąd on to wziął? :D W sumie może weszło do potocznego języka? „„Nie posiadam wiedzy jak to naprawić…”, bo brzmiało ładniej niż „Nie mam wiedzy”. XD
Ok, podrzucam maila. :)
Wesoły nie, ale depresyjny też nie. :D
Misiu, dziękuję, choć już po konkursie. :)
Ananke, po napisaniu komentarza dostrzegłem, że już jest po konkursie i wróciłem tu, żeby edytować komentarz. Jak widać, za późno. Ale życzenie było szczere. :)
Dziękuję, Misiu. :) Ja tak wrzucałam na ostatnią chwilę, więc ledwo wrzuciłam, a konkurs się zakończył. :D Ale najważniejsze wziąć udział, zawsze to nowe opowiadanie i możliwość poczytania opinii. :)
„Nie posiadam wiedzy jak to naprawić…”, bo brzmiało ładniej niż „Nie mam wiedzy”. XD
Ciekawa koncepcja ładności XD
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Ciekawa koncepcja ładności XD
Nie mam innego pomysłu, czemu ktoś uznał to za poprawne. :D
Poza tym – naniosłam poprawki wg pliku z maila – dziękuję za drobiazgową analizę.
Jesteś niezastąpiona. :)
Zostawiłam bez zmian kilka drobiazgów. ;)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Hej,
Tekst ma naprawdę mocny klimat i jest definitywnie dość przygnębiające. Sposób Igi na poradzenie sobie z samotnością w kosmosie jest intrygujący, a narracja dobrze przedstawia jej przeżycia na statku jak i tok myślenia prowadzący do powstania wynalazku. Podoba mi się format takiego pomieszania wywiadu z wspomnieniami.
Pozdrawiam :)
Hej,
dziękuję za komentarz, cieszę się, że przypadło do gustu. :)
Pozdrawiam,
Ananke
Podobało mi się :)
Przynoszę radość :)
Historia niedługa, ale zajmująca i zasobna w treść. Niezły pomysł i takież wykonanie. :)
Wyciąga dwie ostatnie czekoladki zapakowane w złote sreberka. → Czy sreberka na pewno mogą być złote?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
W sumie chyba mogą: https://sjp.pwn.pl/sjp/sreberko;2523565 ale wygląda to dość… oksymoronicznie.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino, podane przykłady zdań nijak nie przekonały mnie, że sreberko może być złote. :(
Gdyby Ananke napisała: Wyciąga dwie ostatnie czekoladki zapakowane w złotą folię. – nie miałabym żadnych zastrzeżeń.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ale ja bym to zinterpretowała jako folię z prawdziwego, chemicznego złota. Może żółte sreberka?
Babska logika rządzi!
Mmmm, tam wyżej jest definicja:
sreberko «kawałek staniolu lub lśniącej folii metalowej»
Ale ponieważ sreberko przywodzi na myśl konkretny kolor, zgadzam się, że jaśniej byłoby napisać o złotej folii czy o złotku (chyba że ta nazwa funkcjonuje tylko u mnie w rodzinie?).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Staniol to inaczej cynfolia i jest w kolorze srebrnym. Kiedy byłam dzieckiem, choinkę przystrajało się cieniutkimi pasmami srebrnego staniolu.
Dodam jeszcze, że o cukierkach zawinietych w złotą folię mówiło się, że są w „pazłotku”. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Staniol to inaczej cynfolia i jest w kolorze srebrnym.
A, prawda. Zapomniałam
Ale ja bym to zinterpretowała jako folię z prawdziwego, chemicznego złota. Może żółte sreberka?
Folia z prawdziwego złota jest chyba za delikatna, żeby coś w nią pakować.
Dodam jeszcze, że o cukierkach zawinietych w złotą folię mówiło się, że są w „pazłotku”. :)
Też ładnie :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Z czystego pewnie za delikatna, ale z jakiejś gorszej próby chyba by dało radę. Tak mi się wydaje. W każdym razie – uznałabym, że to opakowanie było bardzo drogie.
Babska logika rządzi!
Folia z prawdziwego złota jest chyba za delikatna, żeby coś w nią pakować.
Ale w likierze goldwasser ma się znakomicie i przełyka się ją zupełnie niezauważalnie. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
O, to na pewno. Ale jest też taka folia złotego koloru do pakowania słodyczy, chociaż nie przypuszczam, żeby miała cokolwiek wspólnego z autentycznym złotem.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Nawet na pewno nie, jedynie złocisty połysk mamiącysztucznym bogactwem. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
:)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Przejmujące i szalone.
Przypomniało mi piosenkę Wysockiego Белое безмолвие, gdzie śpiewa, że jeśli wytrwałaś samotność, zimno i pustkę, to każdy człowiek będzie nagrodą.
https://wysotsky.com/1045.htm?1076
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Anet, fajnie, że się podobało. :)
Reg, cieszę się, że historia była zajmująca. ;)
Ambush, bardzo miło to czytać, aż odpaliłam piosenkę. ;)
Reg, Tarnino, Finklo, odnośnie złotych sreberek, zasugerowałam się znaną marką. XD W tekście poprawiłam, w razie gdyby to był błąd, ale chodziło mi o coś takiego:
No niby to sreberko, ale na zewnątrz jest złote, może ma dwie warstwy, a może od góry pozłacane.
Tam, pozłacane, farba :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
No chyba taki spray. :D
Ja bym obstawiała dwie warstwy – ani jeden kolor się nie ściera.
Babska logika rządzi!
Wydaje mi się, że przy odpowiedniej determinacji złoty się ściera… ale może mi się śniło.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
No ale czy w takim przypadku opis tego to złoto-srebrne… w sumie co? :D
Złoto-srebrne byłoby wtedy, kiedy oba kolory występowałyby na jednej powierzchni, np. kiedy mówimy o fladze biało-czerwonej, albo o filmie/ zdjęciu czarno-białym.
Patrzę teraz na stojący w wazonie bukiet tulipanów – są żółto-czerwone.
Na obrazku mamy natomiast najprawdopodobniej srebrną alufolię, z jednej strony pokrytą czymś złotym – czym, nie wiem, bo się na tym nie znam. Ale nie powiem, że jest to „złote sreberko”. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Żółty metalik. ;-)
Babska logika rządzi!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Całkiem fajny tekst, chociaż o samotności. Nie wiem czy tak jest, ale brzmi dość autorsko i osobiście, jakby woal fantastyczny został nałożony niczym całun na żywy organizm ;).
Dlatego pozwoliłem sobie użyć na początku brzytwy Lema eksperymentalnie:
Iga siedzi, gapi się w gwiazdy i jest najbardziej leniwą kobietą na planecie. Pierwszym i ostatnim człowiekiem, który tu dotarł. Próbki wody zebrała rano. Nie wie, jak je badać. Nie posiada takiej wiedzy, więc później nic już nie robi.
Kobieta niepewnie wysiada z pojazdu, dłuższą chwilę patrzy w jasne niebo.
Oddech. Bez pośpiechu. Umarły w niej metafory, uśmiech i duma. Zostały mechaniczne czynności, codzienne zadania, nic ponadto.
Realistyczna literatura. Ależ my mieszkamy na planecie właśnie! Samotni też jesteśmy. Z drugiej strony fantastyka może być użyta do wydarcia zjawisk, na które trudniej nam spojrzeć na gruncie “przyziemnym”.
Mam jedno pytanie takie:
Zjada czekoladki. Smakują jak ukradziona słodycz. Orzechowe nadzienie zostaje na języku.
Jest oczywistym, że te trzy zdania się łączą. Pokazują proces spożywania, może też symbolizują emocjonalny ciąg, zakończony naturalistycznym finiszem “coś twardego zostało na języku, może do zgryzienia”.
Potem pojawia się zdanie:
Kolejna próba nawiązania kontaktu z Ziemią kończy się niepowodzeniem. Misję trzeba wykonać.
Czy świadomie budowałaś ciąg tych zdań i one wszystkie łączą się ze sobą w sposób zaplanowany?
Orzechowe nadzienie zostaje na języku. Kolejna próba nawiązania kontaktu z Ziemią kończy się niepowodzeniem. Misję trzeba wykonać.
Jeżeli wszystkie te zdania się łączą. Od słodkości do “Misję trzeba wykonać”, to jest to całkiem niezła konstrukcja moim zdaniem :).
Podoba mi się też szczegółowość tego opowiadania. Pewnie można doszlifować, żeby wszystko ładniej się malowało, ale to już są detale.
Artystom więcej, szybko!
Z drugiej strony fantastyka może być użyta do wydarcia zjawisk, na które trudniej nam spojrzeć na gruncie “przyziemnym”.
A, tak. Tak, może. Byle jej do tego nie ograniczać, bo to zadanie wprawdzie ważne, ale nie jedyne.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
natomiast najprawdopodobniej srebrną alufolię
Reg, no tak, tylko już w opowiadaniu pisanie, że sięga po pralinkę zapakowaną w złotą/srebrną alufolię brzmi dziwnie, przynajmniej dla mnie…
Żółty metalik. ;-)
Finklo, a więc… Bohaterka wyciąga czekoladki zapakowane w żółty metalik.
A potem komentarze: Co to, k… żółty metalik? To już nie można napisać, że sreberko? XD
Vacterze, a że o samotności to nie mogą być fajne teksty? :D
Nie wiem czy tak jest, ale brzmi dość autorsko i osobiście
Nie łączę narratora ani bohaterów z autorem, zwłaszcza że lubię wczuć się w obce mi postacie. I chyba robię to dobrze, bo zdarzają mi się komentarze, że mam autorskie teksty. A nie mam. :) Z ciekawostek: zdarzyło mi się usłyszeć, że jestem szowinistą, który nie szanuje kobiet. Czemu? Opowiadanie dotyczyło młodych, zepsutych mężczyzn, a pseudonim, którego używałam, był ksywką z dzieciństwa i brzmiał bardziej męsko. XD
Ależ my mieszkamy na planecie właśnie! Samotni też jesteśmy.
No tak, ale Brzytwa Lema nie zadziała, bo nasza samotność tutaj to wybór, a samotność w kosmosie to jednak skazanie. Iga będąc na Ziemi wyszłaby do ludzi, spotkała się z rodziną/przyjaciółmi. Tam nie miała takiej możliwości, stąd pomysł na wynalazek. W dodatku dotyczący sytuacji w kosmosie, a nie na Ziemi. ;)
Czy świadomie budowałaś ciąg tych zdań i one wszystkie łączą się ze sobą w sposób zaplanowany?
Jejku, nie wiem, chyba pisałam na spontanie, bo taki mam styl, a jak się coś łączy to dobrze. :D
Pewnie można doszlifować, żeby wszystko ładniej się malowało, ale to już są detale.
Można, można, tylko kolejne teksty do pisania i gdzieś tam ucieka szlifowanie tych dawnych. :)
Tarnino, niby nie z przymiotnikami łącznie, ale ten wyraz jakoś tak dziwnie wygląda, jak wyjątek. XD
wprawdzie ważne, ale niejedyne
A potem komentarze: Co to, k… żółty metalik? To już nie można napisać, że sreberko? XD
XD
Z ciekawostek: zdarzyło mi się usłyszeć, że jestem szowinistą, który nie szanuje kobiet.
Znaczy, przekonująco takiego przedstawiłaś :D To pochwała :D
Tarnino, niby nie z przymiotnikami łącznie, ale ten wyraz jakoś tak dziwnie wygląda, jak wyjątek. XD
A to akurat ma wpływ na znaczenie:
Most był już nadgryziony zębem czasu, ale nie jedyny w tej okolicy. (Kurczę, jakie głupie zdanie…)
Niejedyny w tej okolicy most został zamknięty. (Jeszcze głupsze…)
A w tamtym zdaniu chyba faktycznie się walnęłam… poprawię
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Znaczy, przekonująco takiego przedstawiłaś :D To pochwała :D
Tak, też uznałam to za komplement. XD
A to akurat ma wpływ na znaczenie:
No wiem o tym, stąd napisałam:
wyraz jakoś tak dziwnie wygląda, jak wyjątek.
A w tamtym zdaniu chyba faktycznie się walnęłam… poprawię
No i teraz lepiej. :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.