- Opowiadanie: Młody pisarz - Projekt Ziemia

Projekt Ziemia

Fantastyka gadżetowa. 

Nie wiem w sumie, co do końca napisałem, ale... Przynajmniej wrzucam w terminie, co nie? Więc za jakiś aplauz, gratulacje będę wdzięczny. Mam nadzieję, że spina się to w całość... A, i postaram się konkurs świąteczny wrzucić coś dłużej pisanego, bo na ten konkurs próbowałem trzy opka stworzyć, ostatnie dzisiaj i... no żadne tak jakoś mi nie podeszło. Już więcej nie zdążę napsiać... CizAS się Koniczy. 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Projekt Ziemia

Era siedziała za sterami, słuchając swojego oddechu i cichego odgłosu pracy maszyny, brzydkiej i poniszczonej, ale jeszcze umiejącej oderwać się od ziemi.

Pociągnęła gałki i powoli wzniosła się w powietrze. Przez szybę widziała fałdy czerwonego piasku, spod którego udawało się wychylić jedynie niektórym skałom. Lubiła te pustkowia. Naparła mocniej na dźwignię, latacz zatrząsł się z wysiłku, ale przyśpieszył. Minęła kolejne połacie planety, której znaczną część zajmowały pustynie. Co jakiś czas pojawiały się na niej również większe miasta, jednak nie wyglądały na gęsto zaludnione. Dopiero ostatnio zaczęło przybywać więcej ludzi, ale byli to ci, którzy uciekali z systemów niszczonych przez wojnę i myśleli, że może tutaj znajdą schronienie.

Era przygryzła wargę. Szarpnęła dźwignie, a latacz wyskoczył do przodu z pełną prędkością. Leciała tak długą chwilę, czując drgania rozchodzące się po ścianach i szybie, by znów zmniejszyć prędkość, a potem całkowicie wyhamować. Znalazła się na obrzeżach ogromnego wysypiska, większego niż największe miasto, jakie kiedykolwiek widziała. Odpady walały się wszędzie. Pośród części z zardzewiałego metalu kryły się poniszczone drony, rozpadające się latacze, z których wyjęto już najważniejsze części. A jeśli człowiek poszukał, to mógł znaleźć znacznie więcej. Na wysypiskach było po prostu wszystko.

Latacz zaczął powoli opadać i w końcu osiadł na czerwonym piasku pomieszanym z odpadami. Era wstała z fotelu, podeszła do drzwi i jeszcze zanim wyszła na zewnątrz, upewniła się, że ma przy sobie pistolet. Stary to był grat, ale własnoręcznie zmodyfikowany i właśnie z tego powodu nie zamierzała się go pozbywać. Pluł zwykłym metalem, a nie plazmą, jak zwykła broń krótka, co wcale nie oznaczało braku skuteczności. Przynajmniej tak twierdziła.

Gdy znalazła się na zewnątrz, uderzył w nią wiatr, niosący zapach śmieci. Głęboko odetchnęła ciężkim powietrzem. Siostra zawsze mówiła, że to miejsce jest straszne, ale Era lubiła te porozrzucane wszędzie graty, z których można było wyciągnąć coś ciekawego.

Weszła na małe wzniesienie usypane ze sterty śmieci i rozejrzała się wokoło. Było względnie czysto, jedynie gdzieś w oddali dostrzegła dwunożnego powykrzywianego stwora, ale nawet gdyby ten w jakiś sposób do niej przydreptał, nie przeżyłby zderzenia z pociskiem. Ruszyła w dół, by poszukać tego, po co tu przyszła.

Stanęła przy podziurawionym kadłubie starego latacza i zajrzała do środka, jednak nie było tam już nic ciekawego, jedynie od dziurawych ścian bzycząc, odbijał się regenkowiec, mały owad. Dotknęła lasera na klatce piersiowej. Kiedyś strzelała do tych stworków, paliła je wiązką, a te wówczas przepalone wpół spadały na czerwony piasek, by po kilku godzinach znów zrosnąć się w całość bez śladu uszkodzeń. Lubiła obserwować to zjawisko. Na pustyni poza przetrwaniem nie było zbyt wiele do roboty, pozostawała zabawa w konstruowanie ciekawych mechanizmów, obserwowanie zjawisk i zastanawianie się, do czego można to wszystko wykorzystać.

Oddaliła się od latacza w miejsce, gdzie kabli, jak zgadywała, będzie pod dostatkiem. Miała jeszcze trochę czasu, ale wolała się pospieszyć i nie testować swojego szczęścia. Na wysypisku zbyt wolne tempo czasem kończyło się pojawieniem nieprzyjemnych typów.

 

 

***

 

Siedziała na czerwonym piasku, wpatrując się w niebo. Niedługo miały się na nim pojawić statki niosące zagładę, duże, czarne, uzbrojone bestie, palące planety, niszczące życie. Nie dało się ich powstrzymać, ale miała jeszcze trochę czasu, by skończyć swoje ostatnie dzieło.

Teraz dopiero zdała sobie sprawę, jak mocno drżą jej ręce. Wsadziła je do kieszeni bluzy. W niczym to nie pomogło. Pozostało czekanie. Jeszcze raz spojrzała na dwie kapsuły, o których siostra mówiła, że przypominają trumny. Era się nie zgadzała. Nie były w końcu trumnami, nie do tego miały służyć, ale siostra nie znała ich przeznaczenia, myślała, że to jeden z kolejnych głupkowatych wynalazków, których Era stworzyła setki, robiła to już w końcu od najmłodszych lat.

Dzieciństwo było przyjemne. Proste życie, ale było co jeść, z czego tworzyć i miała widoki na przyszłość. Wszystko to, dopóki nie wybuchła wojny. Najpierw Era nie rozumiała, co to oznacza, później myślała, że szybko się skończy i dopiero gdy połowa Imperium upadła, a wróg nie słabł, zrozumiała, co ją czeka. Nie była już wtedy dzieckiem.

Wzięła w ręce piasek i przesypała go między palcami. Pamiętała, jak z siostrą wychodziły na górę i kładły się, patrząc w niebo i opowiadając niestworzone historie. Miały wtedy też taką swoją grę…

Zagryzła wargę i spojrzała na stary dom. Nie taki nowoczesny jak w tych wielkich miastach, ale to był jej dom, w którym tworzyła nowe przedmioty i tak, czasem coś wybuchło, czasem coś rozpadło się na małe kawałki, jednak nikt się za to nie gniewał… Wstała, nie mogła już dłużej usiedzieć. I ruszyła przed siebie. Gomi powinien już być tak, jak obiecał.

Nie zdążyła zrobić kilku kroków, gdy usłyszała buczenie. Stanęła i spojrzała w niebo; statek rozmiarów średniej fregaty powoli hamował.  A więc Gomi wywiązał się z umowy. Mimo to nie odetchnęła z ulgą, nawet nie była pewna, czy ją to cieszy.

W bezruchu obserwowała nowoczesną maszynę, dopóki ta nie wylądowała i ze środka nie wyszedł Gomi. Czarna grzywka opadała mu na czoło, bystre oczy rozglądały się na wszystkie strony, a strój pełen klejnotów świadczył, że do biednych nie należał. Rok starszy od jej siostry wyglądał na dużo młodszego, ale nie miało to teraz żadnego znaczenia.

– Witaj, Ero – rzucił, sunąc powoli w jej stronę.

Na jego ustach błąkał się nieznaczny uśmiech, zupełnie tak, jakby było się z czego cieszyć, a może po prostu próbował dodać sobie odwagi. Niespecjalnie ją to interesowało.

– Ustawiłeś koordynaty?

Pokiwał głową.

– Planeta Ziemia? Prawda? – zapytał.

Potwierdziła gestem.

– I na pewno tak ustawiłeś?

Zmierzył ją wzrokiem.

– Bezludna Planeta Ziemia, miliony lat świetlnych stąd. Chyba wiem, co robię…

Pokazała mu dłonią, by ruszył za nią. Czasem denerwowała ją ta jego pewność siebie, to obruszanie się na uwagi, jednak był on jedyną osobą, która miała pieniądze i chciała je zainwestować w Erę. W takim wypadku wszystko inne przestawało się liczyć. Chodziło już tylko o ukończenie projektu, bo co innego pozostało?

Gdy stanęli przy kapsułach, Gomi przyklęknął i najpierw spojrzał na tę zamkniętą. Przez chwilę jej się przyglądał, a potem jakby ze strachem odwrócił wzrok i zaczął badać wnętrze tej otwartej.

– Czyli jak to działa? – zapytał pozornie swobodnym tonem, w którym jednak Era wyczuła napięcie.

– Kładziesz się w tym i… – Wzruszyła ramionami. – Widzisz tę szklaną długą butlę z rurką zakończoną igłą? To, co jest w środku sprawi, że dotrzesz żywy do celu.

Poruszył się niespokojnie.

– A… co… jest w tej butli?

Przez chwilę zastanawiała się, czy jest sens mówić. Spojrzała w niebo. Czasu chyba nie było już zbyt wiele.

– Wiesz, co to regenkowce? – Poczekała, aż skinie głową. – Gdy znajdziesz się blisko Ziemi, ich płyn… Nie do końca płyn, to będzie połączenie…

Ze zdenerwowaniem przełknął ślinę.

– Nie wiesz, jak to do końca działa, prawda?

Rzuciła mu nieprzyjemne spojrzenie.

– W regenkowcach znajdują się mikroorganizmy, które… To one odbudowują ciała, tworzą swoje kopie, nadbudowują się, regenerują tkanki… Przez igłę wpadną do twojego krwiobiegu.

Znów przełknął ślinę i szybkim ruchem przeczesał włosy.

– Do tego momentu będę jak martwy?

Potwierdziła skinieniem.

– Mikroorganizmy będą jeszcze przez kilka pokoleń w waszych ciałach, ale w każdym kolejnym człowieku będzie ich coraz mniej, aż w końcu całkiem znikną. Jednak przez trzysta, może czterysta lat ludzie nie powinni chorować ani ginąć od obrażeń fizycznych.

Wstał i uśmiechnął się, a Era pomyślała, że chyba jeszcze nigdy nie widziała takiej niepewności w zwykłym uśmiechu.

– Musimy je przenieść – powiedziała.

– Tak, tak – potwierdził i chwycił od dołu kapsułę.

– Nie w ten sposób – podeszła i pokazała mu duży uchwyt, który wcześniej najwidoczniej przegapił.

Jeszcze raz się uśmiechnął i poprawił chwyt. Kapsuły były ciężkie, ale w końcu dotargali obie do wnętrza statku.

Gomi nie wyglądał na zmęczonego, bardziej zagubionego, jakby stracił całą pewność siebie. Stał przy kapsule w czarnym pomieszczeniu i kręcił głową.

– Musimy zaczynać, nie wiemy, ile zostało nam czasu – powiedziała, uważnie mu się przyglądając.

Otrząsnął się i spojrzał na nią przerażonymi oczami.

– Nie chcę… lecieć. – Głos mu się urywał, nie został w nim nawet ślad dawnej pewności.

Wzruszyła ramionami i wyciągnęła mały gadżet z lufą. Gomi zatrząsł się, ale nie uciekał. Nie miał gdzie.

– To samo zrobiłaś siostrze? Ona też nie chciała wchodzić do tej… trumny… tak? – W oczach pojawiły mu się łzy. – Ty…

Nie dokończył. Era chwilę jeszcze stała z gadżetem w dłoniach, patrząc na nieprzytomne ciało Gomiego. W końcu otrząsnęła się, przetargała go do środka kapsuły, podłączyła wszystko i zatrzasnęła wieko. Weszła do środka sterowni i ustawiła start na za pięć minut, a potem szybkim krokiem wyszła ze statku.

Niemal biegła, dopóki nie wdrapała się na wzgórze. Tam stanęła, czując rwanie w płucach. Wbiła wzrok w statek, oddychając wolniej i wolniej.

Za pięć, dziesięć lat Gomi i jej siostra może będą ostatnimi ludźmi. Kapsuły musiały działać. Pracowała przecież nad każdym szczegółem, wszystkiego dopilnowała. Najdłużej szukała odpowiedniej planety. W końcu nie dość, że musiała ona być daleko stąd, to jeszcze za kilkadziesiąt milionów lat posiadać przyjazną atmosferę. Padło na taką, którą w tym momencie zamieszkiwały przerośnięte jaszczury.

Więc siostra powinna dotrzeć na Ziemię. Tylko co potem? Era pociągnęła nosem i położyła się na piasku, wzrokiem sunąc po niebie, które niebawem miały zakryć statki niosące zagładę.

 

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

 

Co do kwestii językowych, mam następujące wątpliwości (do przemyślenia):

… puste pustynie… – aliteracja?

… Era lubiła te porozrzucane wszędzie graty, z którym można było wyciągnąć coś ciekawego. – literówki – których?

Na pustyni poza przetrwaniem nie było zbyt wiele do roboty, pozostawała zabawa w konstruowanie ciekawych mechanizmów, obserwowanie zjawisk i ich zastanawianie się, do czego można to wszystko wykorzystać. – tu mi zgrzyta – chodzi o zastanawianie się zjawisk, czy brak części zdania?

Nie dało się ich powstrzymać, ale teraz miała jeszcze trochę czasu, by skończyć swoje ostatnie dzieło. Teraz dopiero zdała sobie sprawę, jak mocno drżą jej ręce. – powtórzenie

… to był jej dom, w którym tworzyła nowe przedmioty i tak, czasem coś wybuchło, czasem coś rozpadło się na małe przedmioty, jednak nikt się za to nie gniewał… – i tu?

Na jego ustach błąkał się niski uśmiech … – trochę mi to zgrzyta

…Gomi przyklęknął i najpierw spojrzał na tę zamknięta. – literówka?

…ale z w każdym kolejnym człowieku będzie ich mniej i mniej, aż w końcu całkiem znikną. – i tu?

Jednak przez trzysta (przecinek?) może czterysta lat ludzie nie powinni chorować ani ginąć od obrażeń…

Najdłużej szukała odpowiedniej planety. W końcu nie dość, że planeta musiała być daleko stąd, to jeszcze za kilkadziesiąt milionów lat posiadać przyjazną atmosferę. – powtórzenie?

 

Zapis „Ziemia” czasem jest małą, a czasem wielką planetą, choć odnoszę wrażenie, że nadal chodzi o nazwę planety.

 

Bardzo dobre! Krótkie, ale świetne, pomysł na fantastyczny świat oraz wynalazek Ery – rewelacyjne, brawa! :)

Teraz już wiem, co się wyprawiało daleko od Ziemi, gdy tu panowały dinozaury. :) I co je zniszczyło. :) A także – kim tak naprawdę byli Adam i Ewa. :)

Pozdrawiam serdecznie, klik, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Witaj, Bruce :D

Dzięki za wyłapanie błędów, trochę i jest, ale to dla mnie nauczka, żeby pisać nie przed końcem terminu i ostatecznych poprawek nie wprowadzać minuty przed dwudziestą czwartą :)

Cieszę się, że opko mimo wszystko trafiło w Twoje gusta. Co do Adama i Ewy, zastanawiałem się jeszcze właśnie nad zmianą imienia Gomiego, ale nie wiem, czy tak będzie lepiej. 

Jeszcze raz dzięki, Bruce :D

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Młody Pisarzu, to są drobiazgi. Nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi. :)

A pomysł na konkurs miałeś naprawdę znakomity. I bardzo zabawny :)

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Hej

Opowiadanie odbieram dualnie. Dla mnie tak drobiazgowe ( a miejscami bywa tu drobiazgowo) opisy, pasują do opka dłuższego, przez co, czytając nie sądziłem, że puenta będzie na tyle wyrazista, że to zadziała.

No ale (tutaj ostukuję piąstkami zapadniętą klatkę piersiową) faktycznie zadziałało. Płynny, wyrazisty plot twist sprawił, że końcowo opko oceniam pozytywnie. Nie spodziewałem się takiego zagrania. Bardziej stawiałem na to, że razem, wspólnie, itd.

Spoko wykreowany świat. Dobra baza pod przyszłe uniwersum.

 

“A więc Gomi wywiązał się ze swojej umowy, a mimo to nie odetchnęła z ulgą, nawet nie była pewna, czy ją to cieszy”. – myślę, że “swojej” można ciach-ciach.

Pozdrox

Podoba mi się koncepcja, że pochodzimy od uciekinierów.

Udało ci się przedstawić kontekst sytuacji, bohaterów i zrobić zaskakujące zakończenie.

Dobry short.

Młody Pisarzu, to są drobiazgi. Nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi. :)

heart

 

 

 

Cześć, Canulas

Dla mnie tak drobiazgowe ( a miejscami bywa tu drobiazgowo) opisy, pasują do opka dłuższego, przez co, czytając nie sądziłem, że puenta będzie na tyle wyrazista, że to zadziała.

Rozumiem, pewnie można było to lepiej wypoziomować, ale trochę czasu mi brakło, stąd niektóre fragmenty udało mi się bardziej poprawić, a niektóre mniej. Mimo wszystko cieszy fakt, że plot twist zadziałał i ostatecznie opko Ci podeszło. 

Co do bazy pod uniwersum. Tak się w sumie zastanawiałem, jak wypadłyby dalsze losy bohaterów i chyba ma to jakiś potencjał. 

Niepotrzebne słowo wyciachane

Dzięki za wizytę i komentarz. 

Pozdrawiam. 

 

Witaj, Michał

Miło, że koncepcja podeszła ci do gustu, a i cała historia zadziałała.

Dzięki za odwiedziny i opinię. 

Pozdrawiam. 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

W przedziwny, dla mnie samego nieczytelny sposób skojarzył mi się ten szort z “Ostatnim statkiem z planety Ziemia”.

Co może potwierdzać przypuszczenie, że faktycznie wszystko już było, co najwyżej w innych butach chodziło. :-)

Zagłada, apokalipsa, niedobitki, rozsypka struktur organizacyjnych i absolutna klasyka, czyli samotna wynalazczyni. Zbiorek schematów, a wśród nich mała bo mała, ale pięknie opalizująca perełka pomysłu na nieśmiertelność, bo dojść aż tak daleko można, szlifując samą w sobie świetną koncepcję startową.

I nie można pominąć kilku słów, sprytnie i zręcznie tłumaczących, dlaczego nie jesteśmy wiecznotrwali… Jedno + drugie = nominacja.

Pozdrawiam.

 

Gyd myrning,

 

Więc za jakiś aplauz, gratulacje będę wdzięczny.

 

Minęła kolejne połacie terenu planety, która nie obfitowała w mieszkańców i chociaż posiadała swoje większe miasta

Planeta nie jest żywym bytem, więc nie może niczego posiadać.

Proponuję:

→ Minęła kolejne połacie terenu planety, której znaczną większość zajmowały pustynie. Co jakiś czas pojawiały się na niej również większe miasta, jednak nie wyglądały na gęsto zaludnione.

 

Era wstała z fotelu

Hę? Chyba z fotela?

 

Stary to był grat, jednak nieco przez nią przerobiony przez to czuła do niego przywiązanie.

Powtórzenia i aliteracje.

I czemu jednak? Skoro był stary, to nie jest żadnym zaskoczeniem, że był też zużyty. Bo przerobiony nie jest tutaj raczej poprawnie użytym słowem. (Przerobiony na coś, np. koszulka przerobiona na flagę).

→ Stary to był grat, już nieco zużyty, ale przez to też jej bliski.

 

Siostra zawsze mówiła, że to miejsce jest straszne i takie tam, ale Era lubiła te porozrzucane wszędzie graty, z których można było wyciągnąć coś ciekawego.

 

utworzone ze stery śmieci

sterty

 

ale wolała się pospieszyć i nie sprawdzać swojego szczęścia.

ja bym dała testować, zamiast sprawdzać, ale w sumie to też jest poprawne.

 

duże czarne uzbrojone bestie

→ duże, czarne, uzbrojone bestie

 

A więc Gomi wywiązał się z umowy, a mimo to nie odetchnęła z ulgą, nawet nie była pewna, czy ją to cieszy.

Rozdzieliłabym:

→ A więc Gomi wywiązał się z umowy. Mimo to nie odetchnęła z ulgą, nawet nie była pewna, czy ją to cieszy.

 

Czarna grzywka opadała mu na czoło, bystre oczy rozglądały się wokoło

Zamierzony rym?

 

 

Kurczę, dobre to jest :) Przyznam szczerze, że ogólnie czytało mi się przyjemnie, ale dopiero końcówka wywarła na mnie większe wrażenie, przez co czuję potrzebę polecenia do Biblioteki.

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Ave, Młody Pisarzu! ;]

 

Bardzo zgrabnie przedstawiłeś historię wynalazku Ery, który doprowadził do alternatywnej wersji powstania pierwszych ludzi. Od samego początku czytałem z niesłabnącym zainteresowaniem. Jedynie szkoda, że tekst nie jest trochę dłuższy, ale wiadomo – limity konkursowe ;]

 

Podobała mi się swobodna narracja tekstu, dzięki której praktycznie płynie się przez całość. Chociaż gdzieś tam w tle jest apokalipsa, to uśmiech podczas lektury praktycznie nie znikał z twarzy.

 

Klikam i życzę pozdrowienia w konkursie! ;]

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej,

 

Nie wiem, czy taki był zamysł, ale mocno skojarzył mi się klimat Gwiezdnych Wojen. No szczególnie po wzmiance o Imperium. 

 

Bardzo przyjemnie poprowadzona narracja, wszystko czyta się płynnie. Akurat tego, że w zamkniętnej kapsule była siostra bohaterki się domyśliłem, ale końcówka mnie przyjemnie zaskoczyła.

 

Pozdrawiam :)

Cześć, AdamKB.

W przedziwny, dla mnie samego nieczytelny sposób skojarzył mi się ten szort z “Ostatnim statkiem z planety Ziemia”.

Co może potwierdzać przypuszczenie, że faktycznie wszystko już było, co najwyżej w innych butach chodziło. :-)

Nie miałem okazji przeczytać, ale fakt faktem, że pewnie wszystko już było, ale no mój statek przynajmniej nie wyrusza z Ziemi ;) 

Dobrze słyszeć, że znalazłeś w tekście coś dla siebie i zbitek schematów ostatecznie ci podpasował. Dzięki za opinię, komentarz i klika. 

Pozdrawiam. 

 

Witaj, Holly

Dzięki za aplauz. 

Kurczę, dobre to jest :) Przyznam szczerze, że ogólnie czytało mi się przyjemnie, ale dopiero końcówka wywarła na mnie większe wrażenie, przez co czuję potrzebę polecenia do Biblioteki.

Właśnie tak czytam opinię i chyba ten końcowy taki twist, nie-twist, chyba zadziałał, bo faktycznie zakończenie jest dobrze oceniane :D 

Łapankę zaraz wprowadzę. 

Dzięki. 

Pozdrawiam. 

 

Ave, Cezarze

Cieszę się, że zainteresowanie nie opuszczało Cię podczas lektury, a sam pomysł przypadł ostatecznie do gustu. A co do limitów, no to właśnie tak myślałem, czy kiedyś nie napisać dalszej wersji :) 

Dzięki za wizytę. 

Pozdrawiam. 

 

Cześć, pnzrdiv

Nie wiem, czy taki był zamysł, ale mocno skojarzył mi się klimat Gwiezdnych Wojen.

Jeśli przez to tekst bardziej ci się spodobał, to tak ;P

Dzięki za przeczytanie i komentarz. 

Pozdrawiam. 

 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

 

Niech Moc będzie… znaczy, przeczytałam :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć!

 

Ciekawa wizja, jest i nieco patosu i całkiem sporo wymuszonego sytuacją pragmatyzmu. Taki zmierzch świata (będący jednocześnie okazją dla narodzin nowego). Powściągliwa postawa bohaterki z początku dobrze współgra z determinacją w zakończeniu, które, choć na swój sposób gorzkie oraz okrutne, pasuje do sytuacji. Wynalazek nie jest może w centrum uwagi, ale stanowi fundament fabuły i całkiem zgrabnie wplotłeś jego zastosowanie/pochodzenie w całość (oczko do starożytnych kosmitów). Dużym plusem jest naturalne i taktowne wprowadzenie bohaterów.

Z kwestii edycyjnych nie jest źle, ale miejscami występują koncentracje się, co wybijało mnie z rytmu, zwłaszcza na początku było to uciążliwe. Całkiem udany koncept, ale wart – imho – pewnego doszlifowania.

 

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć, krar

Prawda, tekst pewnie na doszlifowaniu by zyskał, ale chyba jeszcze trochę wypadają moje pisarskie braki. Dobrze, że chociaż koncept w miarę udany. Dzięki za zwrócenie uwagi na dużą liczbę “się”, przyjrzę się temu :D 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

No to gratuluję ukończenia i wrzucenia opowiadania :D Pomysł ciekawy, przyjemnie się czytało, jedynie z przecinkami czasem widzę problem, ale to do wypracowania, no i czasem jakieś inwersje niekoniecznie potrzebne się wkradają :) Ale ogólnie elegancko :) Powodzenia :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Fajnie wyszło :) Klimacik niezły, ale czasami są trochę toporne zwroty. Pierwszy dialog w opku zmieniłbym, bo wyszedł dość nienaturalnie. Ale poza tym jest nieźle. Największy plus to chyba właśnie klimat i retell historii o stworzeniu pierwszego człowieka na Ziemii.

 

Pozdrawiam i klikam :) 

Kto wie? >;

przynajmniej do momentu, gdy nie wybuchła wojna.

Pisarzu, interesujący pomysł na pojawienie się i przetrwanie ludzi na pradawnej Ziemi. Powodzenia w konkursie :)

Hej!

 

się w swój oddech i cichy odgłos maszyny, brzydkiej i poniszczonej, ale jeszcze umiejącej oderwać się od ziemi.

Pociągnęła za gałki i powoli wzniosła się w powietrze. Przez szybę widziała fałdy czerwonego piasku, spod którego udawało się

Mała siękoza.

 

Trochę sporo tłumaczysz, a to spowalnia akcję, np.

 

Na pustyni poza przetrwaniem nie było zbyt wiele do roboty, pozostawała zabawa w konstruowanie ciekawych mechanizmów, obserwowanie zjawisk i zastanawianie się, do czego można to wszystko wykorzystać.

Zamiast opisywać, że nie ma wiele roboty i że mamy zabawę w konstruowanie, może warto tę zabawę pokazać?

 

Miała jeszcze trochę czasu, ale wolała się pospieszyć i nie testować swojego szczęścia. Na wysypisku zbyt wolne tempo czasem kończyło się pojawieniem nieproszonych gości.

Tu też: może lepiej pokazać tych nieproszonych gości? Robisz “smaka” na nieproszonych gości, po czym nikogo nie dostajemy. Bo to takie: o, zobaczcie, jakie smaczne ciastko. Gdzie? A nie, nie ma.

 

Niedługo miały się na nim pojawić statki niosące zagładę, duże, czarne, uzbrojone bestie, palące planety, niszczące życie.

Aż przypomniałam sobie o Gwieździe Śmierci…

 

Pamiętała, jak z siostrą wychodziły na górę i kładły się, patrząc w górę

 

Wstęp dość długo wprowadza w świat, ale kiedy dochodzi do momentu pokazania innej rasy mającej udać się na Ziemię – fajnie. :D Wynalazek, którego twórczyni nie przetestuje, bo zginie, więc nie będzie wiedziała, czy zadziałał. No i można przy tym pomyśleć, jak by to było, gdyby coś takiego miałoby miejsce… Są oczywiście różne teorie, ale to tylko teorie. ;)

 

Pozdrawiam i klikam,

Ananke

Hej, no i takie SF ja lubię mało nauki a dużo przygody, zemsta misja, przygoda i nieznane, a może jednak znane zakończenie :). Fajnie wypada to, że my wiemy to czego nie wie bohaterka :). Bardzo dobre opowiadanie, klikam jeśli tam jeszcze brakuje klika i pozdrawiam :) Edit: nie klikam bo jest tam już naklikane w klikarni i użytkownicy na mnie krzyczą:(

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć, NaNa

Cieszę się, że ogólnie opko przypadło Ci do gustu, a co do przecinków, to postaram się poprawić. Dzięki za gratulacje i wizytę :)

Pozdrawiam. 

 

Witaj, Skryty

Przyjrzę się dialogom i topornym zwrotom, ale pewnie z racji konkursu, nie będę już dużo zmieniał. Dobrze, że spodobał Ci się retell historii i klimacik :P

Pozdrawiam. 

 

Cześć, Koalo

Dzięki za wyłapanie błędu i opinię. Cieszę się, że interesujące :D

Pozdrawiam. 

 

Cześć, Ananke

Tu też: może lepiej pokazać tych nieproszonych gości? Robisz “smaka” na nieproszonych gości, po czym nikogo nie dostajemy. Bo to takie: o, zobaczcie, jakie smaczne ciastko. Gdzie? A nie, nie ma.

Myślałem nad tym, ale nie wiem, czy przedłużanie wstępu jeszcze bardziej to dobry pomysł :D 

Łapankę zaraz wprowadzę, co do wstępu właśnie zastanawiałem się, czy nie wyrzucić tej pierwszej sceny na wysypisku śmieci. Miło, że reszta się podobała. 

A teorie. Cóż, któraś musi być prawdziwa, co nie? :P

Dzięki za komentarz i wyłapanie błędów. 

Pozdrawiam. 

 

Cześć, Bardjaskier

Innego SF napisać nie potrafię ;) Ale jak dobrze pójdzie, to kiedyś coś hard SF napiszę. Dzięki za przeczytanie, komentarz i chęć kliknięcia :D

Pozdrawiam. 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Myślałem nad tym, ale nie wiem, czy przedłużanie wstępu jeszcze bardziej to dobry pomysł :D 

No tak, skoro dalej tego nie ma… Ale z drugiej strony wspominanie to trochę mało. :)

 

A teorie. Cóż, któraś musi być prawdziwa, co nie? :P

No właśnie. Nigdy się nie dowiemy. Pozostaje nam pisać. :)

Cześć

 

Minęła kolejne połacie terenu planety,

Trochę orzechy orzechowe ;] 

 

której znaczną większość zajmowały pustynie. Co jakiś czas pojawiały się na niej również większe miasta, jednak nie wyglądały na gęsto zaludnione. Dopiero ostatnio zaczęło przybywać więcej ludzi,

Pogrubione -- powtórek 

Podkreślone –  trochę zgrzyta. Zwykle używa się zwrotu znaczną część. 

 

jak większość krótkich broni, co wcale nie znaczyło o mniejszej skuteczności.

j.w – albo nie oznaczało mniejszej skuteczności,  albo  nie świadczyło o mniejszej skuteczności

 

– Nie chcę… lecieć.Głos mu się urywał, nie został w nim nawet ślad dawnej pewności.

nieczasownik, więc dałbym z małej

 

 Babole typowo małokalibrowe ;]. Widać, że tekst jest dopracowany technicznie. Sama fabuła na początku sprawia wrażenie kalki Rey z “Przebudzenia nieMocy”, ale od 4-5 akapitu zgrabnie wymanewrowałeś w innym kierunku. Jest tajemnica, którą powoli odsłaniasz przed Czytelnikiem, bez walenia łopatą po oczach. Nie spodziewałem się, że jednak Era odstrzeli delikwenta, nawet w imię dobrej sprawy.

 

gratuluję dobrego opowiadania i powodzenia w konkursie 

 

pozdro

M.

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

No tak, skoro dalej tego nie ma… Ale z drugiej strony wspominanie to trochę mało. :)

No wiem, wiem, ale swoją drogą pewnie na ogólnym rozszerzeniu tekst by zyskał, ale brakowało mi trochę czasu. A taką scenę z gośćmi pewnie przydałoby się jakoś bardziej połączyć z fabułą :)

No właśnie. Nigdy się nie dowiemy. Pozostaje nam pisać. :)

I tworzyć kolejne teorie, a potem może nawet zdobyć jakiś jej wyznawców. Możliwości są nieskończone. 

 

Witaj, Morderco

Błędy poprawione. Miło, że ogólne wrażenie z tekstu pozytywne, a i sposób budowania tajemnic Ci się podobał. Dzięki za łapankę i opinię. 

Pozdrawiam. 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Młody Pisarzu

W porządku to wyszło, może po prostu lubię takie światy, ale wyobraziłem sobie wszystko ze szczegółami – zwłaszcza, że krótkie opko i trzeba było szybko wyobrażać ;-)

Postacie spoko, dialogi i niektóre elementy opisu faktycznie przyciężkie, ale znośne.

Skojarzyło mi się trochę z Cowboy Bebop.

Do mnie, moja puento..!

Przeczytałem. I powiem, że takie sobie. Niezbyt trafia mi do przekonania przedstawiony koncept a więc i trudno mi przełknąć bezkrytycznie całą historię. 

 

– Kilkadziesiąt milionów lat świetlnych od miejsca akcji do naszej Ziemi? Nasza galaktyka, Droga Mleczna ma ok 100-120 tys lś. Więc podana odległość to by była już w kompletnie innej galaktyce. Nie wiem jaki poziom technologiczny musiałaby mieć cywilizacja aby pokonywać takie odległości skoro światło potrzebuje jakieś 60-100 mln lat aby ją pokonać (pi x oko przedział gdy na Ziemi żyły dinozaury). I teraz jeszcze drugi myk czyli cywilizacja jeszcze potężniejsza aby zniszczyć cywilizację głównej bohaterki. 

 

– Nie jest opisane jak wygląda Era. Ale, że brak opisów o jakichś obcej formie i to, że mówi i myśli o sobie jak o ludziach to zakładam, że to są ludzie. Idea, że przed 60 mln na innej planecie wyewoluowałyby istoty identyczne z homo sapiens jest skrajnie mało prawdopodobna. Oczywiście fikcja literacka przyjmie wszystko zwłaszcza jak to jest forma pisana z przymróżeniem oka.

 

– Podczas ziemskiego mezozoiku atmosfera była zbliżona do obecnej ziemskiej. Trzeba by się cofnąć miliardy lat sprzed tzw. katastrofy tlenowej( https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_tlenowa ) aby była znacząco inna. Skanowanie z innej galaktyki jak wygląda taka drobinka jak jedna planeta w innej galaktyce jest niemożebnie trudne. Jest też pewna dziura logiczna. Bo jeśli Era czyli de facto jej cywilizacja jest w stanie przeskanować galaktykę odległą o 60-100 mln lś od miejsca obserwacji to i wroga im rasa powinna mieć podobny poziom technolgiczny. W sensie, że Era zapewne nie jest wyjątkiem swojej rasy i większość naukowców miałaby podobne możliwości. Wiesz jak ktoś u nas korzysta z możliwości satelita Hubble’a to wszyscy mają dostęp do podobnej puli danych. Idąc tą drogą rozumowania to skoro Era mogłaby znaleźć mezezoiczną Ziemię to inni naukowcy jej rasy zapewne też. I wroga im rasa również. 

 

– Dziwi mnie też, że Era z jakiegoś śmietniska była w stanie zmonotować dwie trumny. Czemu ze śmietniska? Czemu inni naukowcy dysponując “normalnym” warsztatem a nie technologicznymi odpadkami nie byli w stanie zmontować czegoś takiego? Cała rasa zdolna do podróży na dziesiątli lat świetlnych i nikt inny nie wpadł na ten pomysł? Nikt z nich nie chciał się uratować? Gdzie ich pomysłowość i instynkt samozachowawczy? Poza tym czemu zmajstrowała tylko dwie a nie choćby trzy? 

 

– Gomi to strasznie wybrzydza. Jak lada chwila mają się pojawić statki wrogiej rasy a ten grymasi gdy dostaje szansę na ucieczkę i zachowanie życia. 

 

– Skoro wroga rasa praktycznie siedzi im na ogonie i Era spodziewa się ich statków na orbicie to statego z dwójką uciekinierów nie odleci zbyt daleko. Zapewne wciąż byłby w tym samym systemie gwiezdnym. Nie wiem jak oceniać szanse na jego ucieczkę spod nosa wrogiej floty. Nie wiem też jak w dalszej perspektywie, czy wroga rasa nie byłaby w stanie go śledzić i dopaść zanim dotrze w US lub nawet na miejscu. 

 

– Wizja, że dwójka uciekinierów miałaby coś wspólnego z homo sapens na Ziemi niezbyt mnie przekonuje. Ludzki gatunek na Ziemi wyewoluowałby niezależnie od nich. Bo zależy jaki zoom na ewolucję człowieka by wziąć to sięga ona tysięcy i milionów lat wstecz gdy statek uciekinierów wciąż leciałby ku Drodze Mlecznej. 

 

 

 

– Generalnie jak widać ja wolę hard sf. I pod tym względem powyższa historia ma zbyt wiele luk czasowych, astronomicznych i logicznych aby mi się spodobała. Lepiej w moich oczach by wyglądała jakby była bardziej groteskowa, bardziej komediowa, przerysowana. Wówczas wiadomo, że ma się do czynienia z bajką, groteską czymś przesadnie przerysowanym i nie sili się na zabawę w realizm. Takich bajkowo-groteskowych elementów jest w utworze za mało przez co siłą rzeczy sili się ona na realizm. A pod tym względem wypada słabo. Proponowałbym więc zastanowić się na czym ci bardziej zależy. Albo groteska i przymrużenie oka – wówczas powinno być to bardziej podkreślone albo zabawa w realizm – wówczas popracuj aby sprawdzić co niektóre fakty pod naukowym kątem. 

Cześć, aeoth

Miło, że opko przypadło Ci do gustu, a nad opisami popracuję. 

Dzięki za wizytę i komentarz. 

Pozdrawiam. 

 

Witaj, Pipboy

Dzięki za wskazanie błędów fabularnych, ale tak jak mówisz, hard sf to to nie jest, bardziej luźna historia oparta na prostych założeniach. Może kiedyś coś hard sf napiszę. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Autor zadeklarował jako gatunek fantastykę gadżetową.

Wynalazek: kapsuła do podróży w anabiozie

 

Wiesz, to raczej tekst przygodowy (klasyczna pulpa), niż gadżetowy, ale nieźle się czyta i może być zalążkiem czegoś większego.

 

Światotwórstwo wyszło całkiem, całkiem, drobne szczegóły składają się w całość – tylko ten statek jakiś magiczny, a pistolet na metalowe kulki niekoniecznie nadaje się do użytku jako stunner. Ale też – czy ktoś wie, jak działa X-wing? No, właśnie. Wprowadzisz jakieś ograniczenia i da się rozwinąć.

 

Uważaj tylko na błędy językowe, bo sporo ich. Niektóre zdania po prostu sztucznie przedłużasz, mącisz, trafiają się ciągi zdań z jednego wzoru. Na przykład w dialogu z Gomim wszystkie didascalia są z jednego wzoru, to wypada nienaturalnie.

 

Teoretycznie można wstać “z fotelu” (https://wsjp.pl/haslo/podglad/6613/fotel/4059754/w-pojezdzie) ale lepiej jednak z fotela.

 

Niektóre zdania są cokolwiek dziwne: “Minęła kolejne połacie terenu planety, która nie obfitowała w mieszkańców i chociaż posiadała swoje większe miasta, to ostatecznie pustynie zajmowały jej znaczną większość.” – połacie nie są policzalne; planeta nie może niczego posiadać; “ostatecznie” brzmi tu mocno angielsko. Albo: “Na wysypisku zbyt wolne tempo czasem kończyło się pojawieniem nieproszonych gości.” co znaczy to zdanie? Przecież Era tam nie mieszka! “Pluł zwykłym metalem, a nie plazmą, jak większość krótkich broni, co wcale nie znaczyło o mniejszej skuteczności.” “znaczyć” nie wchodzi w taki związek, poza tym “broń” jest singularis tantum: Pluł zwykłym metalem, nie plazmą, jak zwykła broń krótka, co wcale nie znaczyło, że był mniej skuteczny.

 

“Za pięć, dziesięć lat Gomi i jego siostra mogli być ostatnimi ludźmi.” Czy to nie była jej siostra? Zdanie niegramatyczne, napisałabym: Może za pięć, dziesięć lat Gomi i jej siostra będą ostatnimi ludźmi.

 

Logicznie rzecz biorąc, “rozmiary średniej fregaty” nic mi nie mówią, bo nie wiem, jak wygląda fregata w tym świecie. Masz też błędy kategorialne, jak: "odgłos maszyny" – sama maszyna nie wydaje odgłosu, kiedy nie pracuje, powinien być "odgłos pracy maszyny" (poza tym maszyny raczej nic nie umieją, ale może się czepiam)

 

Nie powinno być: “do momentu, gdy nie wybuchła wojna” tylko albo: do momentu, gdy wybuchła wojna; albo: dopóki nie wybuchła wojna.

 

Trafia się masło maślane: “buczący dźwięk” – spokojnie może być “buczenie”. “Powolnym krokiem” w niczym nie jest lepsze od “powoli”.

 

I nieładne powtórzenie: “grę” zaraz po “górę” źle wypada – dałabym raczej “zabawę” (a “górę” dosłownie się powtarza – niepotrzebnie).

 

Jest trochę anglicyzmów: “projekt” po polsku to nie to samo, co po angielsku, nie “mniej i mniej”, tylko coraz mniej. Angielskawe i przegadane jest też: “jednak był on jedyną osobą, która miała pieniądze i chciała je zainwestować w Erę.” – byty nieosobowe nie mają pieniędzy i niczego nie chcą.

 

Frazeologia: “zepsute powietrze” to… nie to, co myślisz ;). Wzniesienie nie tyle “utworzone” co usypane – szukaj możliwie konkretnych czasowników. Strój nie bardzo może być “pełen” czegokolwiek – może być np. kapiący od klejnotów. Uśmiech może być lekki, nieznaczny, blady – ale nie delikatny. “Luźny ton” to mocno kolokwialne i mało fantastyczne wyrażenie. Głos się rwie, nie urywa, wbija się spojrzenie, wzrok jakby mniej.

 

Szczegółowy wykaz mojego czepialstwa możesz zamówić na priv.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć, Tarnino

Uważaj tylko na błędy językowe, bo sporo ich. Niektóre zdania po prostu sztucznie przedłużasz, mącisz, trafiają się ciągi zdań z jednego wzoru. Na przykład w dialogu z Gomim wszystkie didascalia są z jednego wzoru, to wypada nienaturalnie.

Dzięki, bardzo cenna uwaga. Ostatnio mam właśnie wrażenie, że sporo moich zdań brzmi sztucznie, z drugiej strony nie wiem, jak to do końca poprawić. Bo chciałbym może bardziej wchodzić narracją w punkt widzenia postaci, ale z drugiej strony wciąż pozostawić całość poprawną językową. Muszę to przemyśleć. 

Wskazane przez Ciebie błędy w większości poprawiłem. No i mam nadzieję, że w przyszłym tekście narracja wypadnie naturalniej, bo to właśnie z nieumiejętności łączenia jej z POV postaci wynikają te słabo brzmiące zdania. Muszę nad tym porządnie posiedzieć. 

Dzięki wielkie za cenne uwagi i konkurs, oczywiście. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

I tak, panie i panowie, wygląda człowiek, który chce się uczyć smiley

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wynalazek z boskim rozmachem. Czyli jednak Bóg była kobietą. ;-)

Czytało się przyjemnie, chociaż hard SF to raczej nie jest.

Podobał mi się pomysł z tymi samoregenerującymi robaczkami. Nierealny – bo skąd martwy organizm bierze energię na wytworzenie nowych komórek – ale fajnie byłoby dysponować czymś takim.

Babska logika rządzi!

I tak, panie i panowie, wygląda człowiek, który chce się uczyć smiley

Przynajmniej próbuję, heh. 

 

Cześć, Finklo

Miło mi, że czytało się przyjemnie i faktycznie muszę potwierdzić, że hard SF to raczej nie jest, ale kiedyś jakieś napiszę. Co do robaczków, też chętnie bym takie przygarnął. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Przynajmniej próbuję, heh. 

To już coś wink

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie wiem w sumie, co do końca napisałem…

Młody pisarzu, napisałeś fajne opowiadanie. Spodobała mi się determinacja Ery i konsekwencja w dążeniu do celu, a finał mocno zaskoczył.

 

Pociągnęła za gałki i powoli wzniosła się w powietrze.Pociągnęła gałki i powoli wzniosła się w powietrze.

 

Szarpnęła za dźwignie… → Szarpnęła dźwignie

 

przepalone w pół spadały na czerwony piasek… → …przepalone wpół spadały na czerwony piasek

 

a strój pełen klejnotów świadczył o tym, że do biednych nie należał. → …a strój pełen klejnotów świadczył, że do biednych nie należał.

 

– Czyli jak to działa? – zapytał pozornie luźnym tonem… → A może: – Czyli jak to działa? – zapytał pozornie swobodnym tonem

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Reg. 

Bardzo mi miło, że to opowiadanie Ci się spodobało. Ostatnio chyba coraz pozytywniejszy odbiór, a to cieszy :D

Dzięki za komentarz i łapankę. Zaraz wprowadzę poprawki. 

Pozdrawiam serdecznie.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Owszem, Młody pisarzu, opowiadanie podobało się i miło mi, że uznałeś łapankę za przydatną. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cześć, Anet. 

Fajnie, że sympatyczne :) Dzięki za wizytę. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nowa Fantastyka