Pamiętam, jak malowałam obraz, a przez okna wpadały promienie popołudniowego, czerwcowego słońca.
Moja starsza siostra Agnieszka siedziała obok, przeglądając coś w telefonie.
Byłam całkowicie pochłonięta tym, co tworzyłam, więc nie zwracałam na nią uwagi, zbyt pogrążona we własnym świecie.
– Znowu kwiaty? – Agnieszka nagle zjawiła się za mną. Jej głos sprawił, że pędzel prawie wyleciał mi z ręki.
– Ale mnie przestraszyłaś! Nie możesz się tak zakradać! – krzyknęłam, śmiejąc się.
– Oj tam, nie możesz być taka bojaźliwa, Nat! – powiedziała Agnieszka, czochrając mi włosy.
Chociaż miałam piętnaście lat, a ona osiemnaście, czasami traktowała mnie jak małą dziewczynkę.
– Jak ci się podoba? – zapytałam, pokazując jej obraz. – Powiedz szczerze. Nie jest jeszcze skończony, więc…
– Jest świetny – przerwała mi.
Przybliżyła twarz do płótna.
– Taki pozytywny i… Kolorowy. Rewelacja!
Spojrzała na mnie z uznaniem.
– Dzięki – odparłam. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
– Dobra, a teraz, skoro tak skutecznie oderwałam cię od malowania, może wyszłabyś ze mną na zewnątrz? Zobacz, jaka piękna pogoda! Nie ma co jej marnować, siedząc na strychu!
Istotnie, pogoda była cudowna, więc już po chwili znalazłyśmy się na świeżym powietrzu.
***
Udałyśmy się nad jezioro, a tłum ludzi wcale mnie nie zdziwił. W taki upał każdy wpadł na ten sam pomysł, co my.
Agnieszka lekko się skrzywiła, ale chwyciłam ją za rękę i po chwili obie wylądowałyśmy w chłodnej wodzie.
Siostra wzięła ze sobą dmuchaną piłkę plażową, którą zaczęłyśmy odbijać.
Ta prosta zabawa sprawiła nam wiele radości, do czasu, gdy Agnieszka nie wpadła na plecy jakiegoś typa.
Chłopak spojrzał na moją siostrę zaskoczony.
– Ja… Przepraszam… – powiedziała Agnieszka i uśmiech natychmiast znikł z jej twarzy.
– Spoko, nic się nie stało – odparł, odwracając się od nas.
Chciałam odbijać dalej, ale Agnieszka z ponurą miną wyszła na plażę.
Czasem jej nie rozumiałam, co takiego działo się w jej głowie? To normalne, że w takim tłumie mogła na kogoś wpaść, nic niesamowitego! A ona zachowywała się, jakby to był koniec świata.
– Ej, no co jest…? – zapytałam, podchodząc do niej.
– Nic… – odparła, wycierając się.
– Daj spokój, chyba nie zamierzasz wrócić teraz do domu. Ten gość… Był całkiem przystojny i wydaje mi się, że też wpadłaś mu w oko. – Uśmiechnęłam się, ale Agnieszka spojrzała na mnie, jakbym obraziła ją najgorszymi przekleństwami.
– Jasne… Ja… Muszę wracać. Baw się dobrze – powiedziała. Jej głos brzmiał obco i ponuro.
– Aga! – krzyknęłam, ale siostra nawet się nie odwróciła…
***
Wróciłam do domu wieczorem. Rodzice skończyli już pracę, więc pogadałam z nimi, jak minął mi dzień, a także o dziwnym zachowaniu Agnieszki.
– Wiesz, jaka jest twoja siostra – odparła mama z uśmiechem. – Nie denerwuj się na nią.
Jak oni mogli nie dostrzegać, że coś z nią jest nie tak?! – pomyślałam, zaciskając pięści.
– Ale… Nie denerwuję się. Po prostu jej nie rozumiem… – powiedziałam cicho, rozglądając się po salonie.
Siostra mogła w każdej chwili pojawić się w pomieszczeniu, a nie chciałam, by podsłuchała tę rozmowę.
– Gdzie ona w ogóle jest? – zapytałam.
– Nie wiem. Nie widziałam jej, odkąd wróciłam. Może poszła do jakiejś koleżanki.
Westchnęłam.
– Tak, jakby jakieś miała… – powiedziałam cicho.
Mama tego nie usłyszała, bo w tym samym momencie zadzwonił telefon.
Miałam wrażenie, że rodzice w ogóle nie dostrzegali, iż z Agnieszką coś jest nie w porządku.
Nie miała koleżanek, chłopaka, w zasadzie… To ja byłam jej najlepszą i jedyną przyjaciółką. Niepokoiło mnie to, ale rodzice w kółko powtarzali, że Agnieszka już taka jest i tyle, jakby to cokolwiek wyjaśniało.
Weszłam po schodach i zapukałam do drzwi jej pokoju.
– Aga, jesteś tam?! – zawołałam, ale nie odpowiedział mi żaden dźwięk.
Po chwili usłyszałam kroki i przekręcony w zamku klucz. Drzwi stanęły otworem.
Agnieszka miała czerwone oczy, jakby płakała.
Weszłam do środka w zasadzie nie bardzo wiedząc, jak się zachować.
– Ej, siora, co się dzieje? Wszystko w porządku? – zapytałam lekko drżącym głosem.
Miałam ochotę mocno ją przytulić, ale Agnieszka odwróciła się ode mnie.
– Tak… średnio – odparła i usiadła na łóżku.
Ja stałam w miejscu jak wryta.
– Chodzi o tę sytuację na plaży? O tego kolesia? – zaśmiałam się.
Siostrze jednak nie było do śmiechu. Spojrzała na mnie tymi czerwonymi jak dwa rozżarzone węgielki oczami.
Serce mocno waliło mi w piersi, a gardło przeszył ból, gdy z trudem przełknęłam ślinę.
– Chodzi o wiele rzeczy! Ja… – Złapała się za głowę. – Czuję się, jakbym… Jakbym była w innym miejscu.
Jej słowa mnie zaniepokoiły. Zupełnie nie rozumiałam, o czym mówi.
– Jak to? W innym świecie? Wypiłaś rum z barku rodziców? – Uśmiechnęłam się, chcąc jakoś rozładować sytuację.
Ale moje słowa sprawiły, że w oczach Agnieszki zaiskrzyły łzy.
– Nieważne… – odpowiedziała tylko.
– O co ci w ogóle chodzi?! – Nie wytrzymałam i krzyknęłam. – Zachowujesz się, jakbyś… Postradała rozum! Durna sytuacja na plaży tak wyprowadziła cię z równowagi! Ten koleś nawet o tym nie pamięta, a ty beczysz jak dziecko! – Słowa same wylatywały mi z ust, jakby wcale nie były moimi.
– Skoro taka ze mnie wariatka, to co tutaj robisz?! Nie zapraszałam cię tu, więc jak się nie podoba, to spadaj! – wrzasnęła Agnieszka.
Pokręciłam głową. Jej słowa były jak cios w brzuch. Uderzyły we mnie z taką siłą, że pociemniało mi w oczach. Nie rozumiałam, jak ten piękny dzień mógł się tak skończyć.
Wychodząc mocno zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Serce jeszcze mocniej waliło mi w piersi, jakby chciało z niej wyskoczyć. Miałam ochotę kopać w drzwi i bić w nie pięściami, ale zamiast tego po prostu odeszłam. Czułam, jak z każdym kolejnym krokiem oddalałam się od Agi, w każdy możliwy sposób.
W swoim pokoju rzuciłam się na łóżko, a świat wokół mnie powoli stawał się coraz bardziej pusty. Zamknęłam oczy, ale zamiast upragnionej ciszy, słyszałam tylko krzyk siostry, który odbijał się w mojej głowie jak echo.
***
Nie mogłam spać. Wciąż myślałam o głupiej kłótni z siostrą. Myśli krążyły mi w głowie jak natrętne ćmy wokół światła. Spojrzałam na telefon – dochodziła dwudziesta trzecia.
W zasadzie nie było tak późno, więc istniała duża szansa, że Agnieszka również nie śpi.
Chciałam się z nią pogodzić. Nienawidziłam tego napięcia między nami i wierzyłam, że ona czuje to samo.
Wysłałam do niej wiadomość:
„Sorki, że tak dzisiaj zareagowałam. Trochę mnie poniosło :(. Nie kłóćmy się, co Ty na to? ;)”
Mocno ściskałam telefon, czekając na odpowiedź, która nie nadchodziła. Siostra nawet nie wyświetliła wiadomości.
Pomyślałam, że na pewno jednak zasnęła, ale coś nie dawało mi spokoju.
Wstałam z łóżka.
Powoli podeszłam do pokoju siostry. W domu panowały cisza i nieprzyjemna ciemność.
Delikatnie zapukałam.
– Aga? – szepnęłam. – Śpisz?
Zacisnęłam usta z napięcia i zamknęłam oczy. Z pokoju nie dochodził żaden dźwięk.
Głos w mojej głowie ciągle powtarzał, że Agnieszka śpi, a ja powinnam wracać do łóżka.
Zignorowałam go jednak.
Nacisnęłam klamkę.
Ręce mi drżały. Czułam taki niepokój, że aż kręciło się w głowie.
Drzwi powoli się otworzyły. Towarzyszyło temu nieprzyjemne skrzypnięcie, na które delikatnie się skrzywiłam.
Wzięłam głęboki wdech.
Kiedy weszłam do środka zobaczyłam wpadające przez okno światło księżyca w pełni.
Powietrze wydawało się gęste.
Zrobiłam krok, każdy ruch zdawał się ociężały, jakbym szła przez wodę.
Podłoga zaskrzypiała, ale została zagłuszona przez mocne bicie w mojej piersi.
Każdy krok utwierdzał mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak. Powtarzałam sobie, że to tylko moja wyobraźnia, ale serce zdawało się wiedzieć więcej.
Podeszłam do łóżka i… Nikt w nim nie leżał.
Nie rozumiałam niczego, dopóki nie spojrzałam na podłogę po jego drugiej stronie.
Zobaczyłam Agnieszkę, jej oczy były szeroko otwarte, ale wydawały się takie puste. Gdyby nie one, mogłabym pomyśleć, że po prostu śpi.
W dłoni trzymała opakowanie po jakichś tabletkach.
Usta zaczęły mi się trząść, byłam bliska płaczu. Czułam, jak panika powoli przejmuje moje ciało.
– Aga… – wyszeptałam i uklękłam przy siostrze.
To niemożliwe – pomyślałam. Na pewno spała, nie mogło być inaczej.
Zaczęłam nią potrząsać. Na początku spokojnie, później coraz silniej. Tak bardzo pragnęłam, żeby się obudziła.
– Aga! – krzyknęłam, ale nie reagowała.
Krzyczałam jej imię, nie przestając nią trząść.
Łzy lały mi się po twarzy, ale nie zwracałam na nie uwagi.
W oczach coraz bardziej mi ciemniało. Wydawało się, że nie mam kontroli nad własnym ciałem. Oddech stawał się szybszy.
Czy to moja wina? Czy to przeze mnie? Myśli huczały mi w głowie jak oszalałe. Nie mogłam w to uwierzyć. To był koszmarny sen z którego zaraz się obudzę.
Nagle rozbłysło światło. Kroki rodziców rozbrzmiały w pokoju, a potem wszystko zniknęło w ciemności.
***
Nie wiem, jak długo byłam nieprzytomna. Gdy otworzyłam oczy, w domu panowała jasność, która niemal bolała.
Siedziałam na krześle w kuchni, a wszystko, co się wydarzyło, wydawało się takie nierealne.
A więc to jednak był sen! – pomyślałam, czując jak napięcie opuszcza moje ciało! Serce zabiło szybciej na myśl, że zaraz pobiegnę do pokoju Agnieszki, przytulę ją mocno i obiecam, że więcej się nie pokłócimy.
Spróbowałam wstać, ale zawroty głowy prawie mnie powaliły. Oparłam się o stół, by nie upaść.
Wtedy wszedł ojciec. Jego twarz wyglądała, jakby postarzała się o kilkadziesiąt lat. Podkrążone, zaczerwienione oczy, blada skóra. Wargi wydawały się popękane.
– Natalia… – wyszeptał.
W jednej chwili pojawił się przy mnie, przytulając. Ściskał tak mocno, że nie mogłam oddychać.
Poczułam, jak jego ramiona drżą. Wtedy zrozumiałam, że to wszystko jednak nie było snem. Łzy napłynęły mi do oczu.
Nie potrafiłam dopuścić do siebie myśli, że już nigdy nie zobaczę siostry.
Nie mogłam patrzeć, jak w czarnym worku wynoszą ciało Agnieszki. Każda cząstka mnie krzyczała, że powinnam ją stamtąd wyciągnąć, przecież mogła się udusić! Przecież… Może dalej żyła. W głowie pojawiały mi się różne, sprzeczne myśli.
Musiałam pobyć sama.
Uciekłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy.
Powinnam coś zauważyć, coś zrobić! Byłam jej siostrą, najbliższą osobą, a nie potrafiłam pomóc.
Nienawidziłam siebie, to wszystko moja wina! Dlaczego byłam taka niemiła?! Dlaczego użyłam takich słów? Przecież wcale tak nie myślałam! Dlaczego nic nie zauważyłam? Dlaczego nic nie zrobiłam? Dlaczego? To jedno pytanie odbijało się w mojej głowie jak echo, a ja nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.
***
Pogrzeb odbył się w słoneczny, ciepły dzień. Świat nie przejmował się tym, że mojej siostry już nie ma.
Mój przyjaciel Kamil, stał przy mnie w tej trudnej chwili.
Nie mówiłam za wiele, a on to rozumiał. Rozumiał mój ból i stratę.
Byłam wdzięczna, że nie gadał rzeczy w stylu „Ona jest teraz w lepszym miejscu”, czy „Teraz będzie jej dobrze”. Nasłuchałam się już tego dosyć od rodziny i te słowa wcale nie sprawiły, że poczułam się lepiej.
Gdy po wszystkim wróciłam do domu, wydał mi się on taki… Pusty, jakby życie w nim zamarło. Wtedy uderzyło mnie to, że nic już nie będzie takie samo.
Potrzebowałam chwili dla siebie, by zniknąć w świecie wyobraźni.
Udałam się na strych i zobaczyłam obraz, który malowałam kilka dni temu.
Kwiaty.
Podobał się Agnieszce.
Na wspomnienie, kiedy siedziałyśmy tu razem, w dobrych humorach, uśmiechnęłam się przez łzy.
Nie miałam ochoty na niego patrzeć. Wiedziałam, że już na zawsze będzie kojarzył mi się z siostrą. Nie byłam gotowa na starcie z takimi emocjami.
Rozstawiłam sztalugę nie wiedząc, co tak naprawdę zamierzam stworzyć.
Malowałam, żeby zając czymś myśli, żeby odpłynąć.
To było jak terapia.
Czułam, że moimi rękami sterowała jakaś niewidzialna siła. Pędzel sunął, jakby próbował wyrzucić ze mnie cały ból i niepokój.
Tworzyłam z taką pasją, że nie zauważyłam, kiedy moje dłonie zaczęły drżeć, a łzy kapać na płótno, zostawiając na nim niewielkie, niemal niezauważalne ślady.
Po kilku minutach spojrzałam na dzieło…
Przestawiał mój dom. Przed nim stała jakaś postać, rozmazana, niewyraźna, skryta w cieniu.
To mógł być ktokolwiek, ale od razu pomyślałam o siostrze! Próbuje się ze mną skontaktować!
Chciałam malować dalej, ale nie potrafiłam, jakby siła, która prowadziła moje ręce nagle zniknęła.
Znów spojrzałam na obraz. Czarny, mroczny i ponury, pozbawiony jakiegokolwiek pozytywnego elementu.
Czy właśnie tak Agnieszka widziała świat?
Dlatego zrobiła to, co zrobiła?
Byłam tym wszystkim przytłoczona.
Postanowiłam napisać do Kamila. Musiałam z kimś o tym porozmawiać.
„Spotkajmy się na moście” – odpisał po chwili.
Nie zastanawiając się dłużej, poszłam we wskazane miejsce.
***
– Więc… – zaczął Kamil. – Uważasz, że siostra chce się z tobą skontaktować przez obraz?
Siedzieliśmy na barierce. Pod nami płynęła niewielka rzeka, której szum był przyjemny i uspokajający.
Kamil wpatrywał się we mnie brązowymi oczami. Ubrany był na czarno i odniosłam wrażenie, że chce w ten sposób podkreślić swoją żałobę.
Znał Agnieszkę. Nie dogadywali się zbyt dobrze, ale wiedział, jak blisko z nią byłam. W pewnym sensie jego wygląd był bardzo na miejscu, z drugiej… Chciałam przeżyć pozytywną i miłą chwilę z przyjacielem. Miałam dość czerni, więc skupiłam się na słońcu i rzeczce pod nami.
– Myślę, że tak – odparłam. – Wiedziała, jak ważne są dla mnie obrazy. Miałam wrażenie, że ktoś porusza moją ręką, że ten obraz nie jest mój. To ona! Chce mi coś przekazać! Nie patrz na mnie jak na wariatkę!
– Ale rozumiesz, że brzmi to dość…
– Dziwnie? – dokończyłam za niego i westchnęłam. – Wiem, jak to brzmi. Ale… Nic nie powiedziała, nie zostawiła żadnego pieprzonego listu! Po prostu odeszła! – Mocniej chwyciłam barierkę, czując jak wściekłość wypełnia moje wnętrze. Miałam ochotę krzyczeć, ale jedynie mocno zacisnęłam usta.
– Wiem… Rozumiem… – odparł Kamil.
Jego ręka zbliżyła się do mnie, jakby chciał mnie objąć, ale zrezygnował z tego pomysłu.
– Myślisz, że oszalałam, co? – zapytałam cicho, spuszczając wzrok.
– Nie, nie myślę tak. Myślę tylko, że straciłaś siostrę, kogoś bliskiego. To normalne, że czujesz smutek, że… Że nie malujesz wesołych obrazów, jak zawsze, że… – Zamknął oczy, jakby nie wiedział, co powiedzieć dalej.
Czekałam na jego kolejne słowa, ale nie nadchodziły. On również spuścił wzrok. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
– Cholera, Nat… – odezwał się w końcu. – Zawsze będę przy tobie, przecież wiesz… – Uśmiechnął się i znów na mnie spojrzał.
– Tak… Wiem… – odparłam. Również chciałam się uśmiechnąć, ale moje usta zdawały się zablokowane.
– Namaluj mroczny obraz, niech emocje sterują twoim pędzlem i… Wiem, że to trudne, ale daj jej odejść.
Myślałam nad jego słowami, wpatrzona w wodę. Nie chciałam na to pozwolić, nie mogłam. Czułam, że siostra chce mi coś powiedzieć, to jedyne, co miało sens.
– Tak, pewnie masz rację. – Tym razem naprawdę udało mi się uśmiechnąć.
– Wszystko będzie dobrze, Nat, jestem tego pewien.
Jego ręka powędrowała na moje plecy. Zbliżył się do mnie, w jego oczach zaświeciły iskierki.
Położyłam dłoń na jego kolanie i… Dałam się ponieść.
Pocałunek miał cierpki, gorzki smak, który mimo wszystko wydawał się czymś najpiękniejszym od wielu dni. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Nasze usta spotkały się po raz pierwszy i żałowałam, że nie stało się to w bardziej przyjemnych okolicznościach. Starałam się o tym nie myśleć. Skupiłam się na ciepłym dotyku jego dłoni, którymi mnie obejmował, na słońcu, szumie rzeki. Chciałam, by to trwało jak najdłużej, by trwało wiecznie.
Wyciągnęłam telefon i zrobiłam nam zdjęcie. Wiedziałam, że będę chciała wrócić do tej radosnej chwili, gdy me serce wypełni mrok.
***
Gdy wieczorem przyszłam do domu, pierwszy raz od śmierci siostry poczułam się… Szczęśliwa, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało
Rzuciłam się na łóżko w pokoju, a uśmiech nie schodził mi z ust.
Chciałam jeszcze raz przeżyć tę przyjemną chwilę z Kamilem, więc wyciągnęłam telefon i otworzyłam galerię zdjęć.
Przesuwałam palcem po ekranie, mijając fotografie, które kiedyś robiłam z Agnieszką. Z każdą kolejną było to coraz trudniejsze. Widok tych wspomnień był zbyt bolesny, więc najszybciej, jak mogłam, przesunęłam galerię na sam dół.
Było tam.
Zdjęcie z Kamilem.
Uśmiechnęłam się.
Serce zabiło mi mocniej, gdy na nas spojrzałam, ale… Coś wydawało się nie tak.
Za nami… Na moście… Majaczyła jakaś sylwetka.
Wyglądała jak cień, oderwany od rzeczywistości. Każda sekunda, w której badałam ten kształt wzrokiem, utwierdzała mnie w jednym – to było coś znajomego.
W końcu do mnie dotarło… Identyczny namalowałam wcześniej na strychu!
Zamarłam.
Telefon drżał mi w dłoni. Im dłużej analizowałam rozmyty, niewyraźny cień, tym bardziej czułam, jak coś przenika mnie na wskroś. Jakby… To coś… Patrzyło na mnie z innego świata.
Poczułam chłód, chociaż noc była wyjątkowo upalna.
Odrzuciłam telefon jak najdalej od siebie.
To tylko przywidzenie, wmawiałam sobie, to nie może być prawdziwe.
– Natalia! – Dobiegł mnie z dołu głos ojca. – Mama zrobiła kolację. Chcesz trochę?
– Jasne, zaraz… Przyjdę – odparłam ze ściśniętym gardłem.
Drżałam na całym ciele, głośno przełykając ślinę.
Starałam się uspokoić, jakoś zebrać myśli, które wirowały mi w głowie, niczym tornado.
Jedna przebiła się przez chaos: Napisz do Kamila.
Z mocno bijącym sercem znów chwyciłam telefon, jak najszybciej wyłączając zdjęcie.
Drżącymi palcami wybrałam numer przyjaciela.
„Wpadnij… Mama zrobiła kolację i… Muszę Ci coś pokazać” – napisałam.
Wiadomość przyszła niemal natychmiast:
„O co chodzi? Wszystko w porządku?”
„Wyjaśnię Ci, jak przyjdziesz”.
***
Po kolacji, która minęła w ciepłej, nieco wymuszonej atmosferze, Kamil wpatrywał się we mnie.
Zostaliśmy sami w kuchni. Nic nie mówił, tylko patrzył, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.
– Słuchaj… – zaczęłam niepewnie, bawiąc się palcami.
Wbiłam wzrok w podłogę, nie chciałam patrzeć mu w oczy.
– Pewnie pomyślisz, że ześwirowałam, ale… Nie wiem, co się ze mną dzieje.
Schowałam twarz w dłoniach, a łzy zaczęły piec mnie w oczach, jakby wypalały ślady smutku i bezsilności.
Kamil podszedł w jednej chwili, obejmując, jak gdyby nigdy nie chciał mnie wypuścić.
– Co się dzieje? Wiesz, że zawsze jestem z tobą, Natalia.
Spojrzałam na niego i zobaczyłam szeroki, pełen ciepła uśmiech.
Kamil wytarł łzy z moich policzków – nawet nie wiedziałam, kiedy się tam znalazły.
– Chodź na strych – powiedziałam.
Szliśmy obok siebie, trzymając się za ręce,
Zanim pokazałam Kamilowi obraz, opowiedziałam mu o wszystkim. Widziałam, że bardzo chce mi wierzyć, ale w jego oczach czaiła się troska.
Strych był duszny i zakurzony, a w powietrzu unosił się intensywny zapach farb, mieszający się z zapomnianym aromatem starości.
Zapaliłam niewielką lampkę stojąca na biurku, odrobinę rozjaśniając panujący w pomieszczeniu mrok.
Zdjęłam płachtę z obrazu i spojrzałam na Kamila.
Podszedł bliżej, a jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu.
Wpatrywał się w obraz i czułam jak przyspiesza mu oddech.
– Ty… Ty to namalowałaś?
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się do obrazu i jak rażona piorunem, odskoczyłam.
Postać na obrazie… Wyglądała… Jakby się zbliżyła.
Nic nie domalowałam, więc byłam kompletnie zdezorientowana.
Tym razem widziałam jej oczy… Czerwone, martwe, pozbawione jakichkolwiek emocji.
Patrzyły, jakby mogły prześwietlić moją duszę.
Postać wciąż była pogrążona w cieniu, nieostra, ale wyraźniejsza.
Bez problemu mogłam dostrzec kontury jej ciała.
***
Pokazałam Kamilowi zdjęcie, które zrobiłam na moście. Chłopak długo wpatrywał się w cień, próbując coś z tego zrozumieć.
znajdowaliśmy się w moim pokoju. Kamil stwierdził, że dłużej nie zniesie czerwonych oczu postaci z obrazu i musi „zmienić klimat” na przyjemniejszy.
– Nie wiem, co o tym myśleć… – odezwał się w końcu, spoglądając na mnie. Jego głos lekko drżał. – Ten… Cień, czy on pojawia się na każdym zdjęciu?
– Od śmierci siostry zrobiłam tylko to – odparłam.
– W takim razie spróbujmy. – Wstał z łóżka. – Zrób mi zdjęcie i zobaczymy, co się stanie.
Nie byłam przekonana do tego pomysłu. Czułam się dziwnie nieswojo. Mimo wszystko Kamil nie ustępował.
Stanął na środku pokoju i czekał.
Drżącymi palcami włączyłam aparat i skierowałam obiektyw na Kamila.
Zrobiłam zdjęcie.
Poczułam ucisk w żołądku. Nie chciałam na nie patrzeć, bojąc się znowu ujrzeć tę tajemniczą postać.
Zamknęłam oczy, a Kamil wyrwał mi telefon z ręki.
– Nic tutaj nie ma – powiedział, wydychając z ulgą powietrze, jakby kamień spadł mu z serca.
Spojrzałam na ekran.
Istotnie, nie pojawił się żaden cień. Po prostu normalne, zwykłe zdjęcie.
– Widzisz? To tylko udowadnia, że wszystko było… Jakimś zbiegiem okoliczności, błędem – powiedział z uśmiechem.
Radość niemal go rozpierała, a ja nic z tego nie rozumiałam.
Nie wierzyłam, że to tylko przypadek. Zbyt wiele dziwnych rzeczy się wydarzyło.
– Nat… – Kamil usiadł obok i objął mnie ramieniem. – Nie myśl tyle! Powinnaś się cieszyć, że żaden… Duch… Cię nie prześladuje! Nie miej takiej ponurej miny! – zaśmiał się. Chciał mnie rozbawić, ale nie miałam ochoty na żarty.
W tamtej chwili poczułam na niego złość, że nie traktuje tego poważnie.
– Zrób mi… – odparłam cicho, niemal szeptem, wbijając wzrok w podłogę.
Myślałam, że Kamil nawet mnie nie usłyszał, ale po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy.
– Dlaczego? – Nie rozumiał.
– Na tamtym zdjęciu, byliśmy razem. Teraz nie. Zrób mi zdjęcie.
Wstałam z łóżka i ustawiłam się obok drzwi.
Czekałam.
Miałam nadzieję, że nic się nie wydarzy.
Kamil wycelował we mnie telefon. Czułam się trochę, jakby za chwilę miał nacisnąć spust pistoletu.
Serce waliło mi jak oszalałe. Dłonie zaczęły się pocić.
Zamknęłam oczy.
Usłyszałam dźwięk migawki.
Kamil nic nie powiedział. Wpatrywał się w telefon, jak zaczarowany.
– Nic tutaj nie ma. – Głośno wypuścił powietrze.
Ze ściśniętym gardłem podeszłam i zabrałam od niego telefon.
Zakręciło mi się w głowie. Musiałam usiąść, żeby nie upaść.
Cień znów tam był, wyraźniejszy niż wcześniej. Widziałam zarys jego ręki wyciągniętej w stronę czegoś.
– Nat, nic nie ma! – Nie ustępował.
– A to?! – Wskazałam palcem, zbliżając ekran.
– To po prostu zwykły cień, nic niesamowitego. – Próbował się zaśmiać.
Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Czy udawał, żebym przestała się denerwować?
Spojrzałam dokładnie na zdjęcie i zbliżyłam najbardziej, jak mogłam.
– Nie widzisz? Ręka, coś pokazuje! – Moje oczy zrobiły się szerokie ze strachu. – Tam jest pokój Agnieszki! – krzyknęłam. – Musimy to sprawdzić.
***
Stanęłam przed drzwiami do pokoju siostry i uświadomiłam sobie, że nie byłam w nim od jej śmierci.
Kamil stał obok. Czułam jego obecność, gotowość, żeby mnie ochronić.
Otworzyłam drzwi i weszłam.
Poczułam się dziwnie, jakby powietrze było tak ciężkie, że z trudem udawało mi się oddychać. Miałam wrażenie, że poza mną i Kamilem w pokoju znajdował się ktoś jeszcze, jakaś niewidzialna siła.
Wszystko było takie uporządkowane. Książki na biurku, rysunki, które Agnieszka tak uwielbiała szkicować, pościelone łóżko.
Łzy napłynęły mi do oczu. Chodziłam po pokoju, szukając… W zasadzie sama nie wiem czego.
– Aga… Jesteś tu? – zapytałam cichym, zachrypniętym głosem.
Serce waliło mi jak oszalałe. Przez chwilę miałam wrażenie, że siostra przeszła obok mnie. Poczułam jej ulubione perfumy i miałam wrażenie, że dokądś mnie prowadzi.
Nagle z szafki coś spadło z hukiem.
Wzdrygnęłam się przerażona i ze ściśniętym gardłem podeszłam do przedmiotu.
Na podłodze leżała zniszczona lalka. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak spalona. Jej porcelanowa twarz była popękana, jakby ogień i czas wyżłobiły w niej głębokie rysy.
Jedno oko miała całkowicie wybite, pozostawiając czarną, pustą dziurę, drugie zamglone i zmatowiałe.
Nigdy nie widziałam w domu tego przedmiotu.
Oglądałam go dokładnie i zobaczyłam napis.
Litery były zamazane, ale udało mi się je odczytać.
– Liliana… – przeczytałam.
To imię… Już kiedyś je słyszałam, jednak w tamtym momencie nie potrafiłam sobie przypomnieć gdzie. Wydawało się dziwnie znajome, ale w głowie miałam zupełną pustkę.
Usłyszałam za sobą kroki i momentalnie odwróciłam się ze zjeżonymi włosami.
Zobaczyłam Kamila opuszczającego pokój, co zaniepokoiło mnie i zmartwiło jednocześnie.
– Dokąd idziesz? – zapytałam, nie rozumiejąc.
– Na strych. Chyba… zostawiłem tam telefon – odparł i odszedł.
Nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa. Miałam tak ściśnięte gardło, że z trudem przełykałam ślinę.
Chciałam go powstrzymać, ale zanim mi się to udało, Kamil wyszedł.
Zawiedziona zostałam sama, nie wiedząc, co robić. Spuściłam głowę i ruszyłam w stronę drzwi. Nagle silny powiew wiatru wtargnął do pokoju przez uchylone okno i uniósł jedną z kartek w powietrze.
Chwyciłam ją i zobaczyłam rysunek.
Pociemniało mi w oczach. Przez chwilę myślałam, że ziemia usuwa mi się spod stóp i za chwilę się przewrócę.
Przedstawiał postać z mojego obrazu – ciemną z czerwonymi oczami.
Obok niej znajdował się napis „Liliana”, a pod spodem mniejszymi literami „Chronić siostrę”. Ręce zaczęły mi drżeć i upuściłam kartkę.
– O co chodzi? O czym mi nie powiedziałaś? Przed czym chciałaś mnie chronić?! – krzyczałam do pustego pokoju.
I znów to się stało.
Powietrze wokół mnie zdawało się gęstnieć, jakby ktoś chciał mnie otoczyć niewidzialnym ciepłem.
Wyciągnęłam dłonie i zamknęłam oczy.
Przez krótką chwilę myślałam, że nic się nie stało, Agnieszka żyje i jest przy mnie, jak wtedy, gdy byłyśmy młodsze.
Wszystko zniknęło gdy usłyszałam dźwięk dobiegający ze strychu. Otworzyłam oczy i pokój znów stał się zimny i pusty.
Z góry dobiegały kolejne odgłosy, więc postanowiłam sprawdzić, czy z Kamilem wszystko w porządku.
***
Weszłam na schody prowadzące na strych, nogi miałam ciężkie, jakby ktoś związał je łańcuchami.
Zatrzymałam dłoń na klamce. Przez moment miałam ochotę uciec, ale wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam ją powoli.
Wpadłam do środka jak burza.
– Kamil? – zawołałam, rozglądając się
Zobaczyłam go stojącego obok obrazu, z pędzlem i puszką farby.
W jego oczach widziałam mieszaninę strachu i determinacji. Wiedział, że posunął się za daleko.
– Natalia, to musi się skończyć… – powiedział zrezygnowany, delikatnym głosem, jakby mówił do dziecka.
Spojrzałam na obraz, który wyglądał zupełnie inaczej, niż przedtem.
Płótno wypełniały ostre linie ognia. Wśród płomieni stała dziewczynka.
To była ta sama postać, co wcześniej, tym razem doskonale wyraźna.
Widziałam jej spalone ciało, skórę oddzielającą się od kości. I czerwone oczy, które prześwietlały mnie na wylot.
Miała wyciągnięty palec wskazujący.
Obraz mnie przerażał, ale i jednocześnie wzywał do siebie.
Ruszyłam w jego stronę, czując, jak jakaś niewidzialna siła mnie do niego popycha.
– Natalia… – Usłyszałam głos Kamila, jakby dobiegał z innej rzeczywistości. – Proszę cię. Nie widzisz, co się z tobą dzieje? Nie jesteś sobą!
Nie słuchałam go, zbyt mocno skupiona na obrazie.
Wyciągnęłam dłonie i dotknęłam płótna.
Strych przestał przypominać zakurzone i zaciemnione pomieszczenie.
Widziałam pokój, jakby ktoś przed chwilą go urządził.
Na środku siedziała dziewczynka, która miała jakieś dziesięć lat.
Bawiła się lalką – tą samą, którą znalazłam w pokoju Agnieszki, tylko ani trochę nie zniszczoną. Malowała jej twarz na różowo, a obok na podłodze leżały sukienki w różnych kolorach.
Dziecko nuciło kołysankę, przypominającą „Wlazł kotek na płotek”.
Pokój oświetlony był złocistym światłem słońca, które wpadało przez okno.
– Ale będziesz pięknie wyglądać! – powiedziała, patrząc z uśmiechem na lalkę.
W jednej chwili coś się zmieniło.
Uśmiech zniknął, a w oczach dziewczynki pojawił się niepokój.
Pociągnęła nosem i ja również to poczułam – dym.
– Mamo! – krzyknęła, ale nikt nie odpowiedział.
Smród przypalonego drewna uderzył mnie z całą siłą, sprawiając, że dławiłam się powietrzem.
Dziewczynka wstała, wciąż trzymając lalkę.
Jej oczy były szeroko otwarte ze strachu.
Ciemny dym wypełnił pokój, pochłaniając światło i topiąc wszystko w gęstym mroku.
Usłyszałam huk, jakby świat w jednym momencie pękł na pół.
Zaraz po nim przyszło gorąco, piekące i drażniące, od którego skóra zdawała się parzyć.
Ogromne języki ognia wystrzeliły w powietrze, pochłaniając wszystko na swojej drodze.
Dziewczynka krzyknęła i odruchowo cofnęła się, zasłaniając twarz rękawem.
Ruszyła w stronę drzwi.
Gdy miała nacisnąć klamkę, zawahała się.
Coś usłyszała.
Płacz dziecka.
– Agnieszka… – wyszeptała, a jej twarz skurczyła się z przerażenia.
Pobiegła z powrotem, nie zważając na ogień, który zbliżał się coraz szybciej.
– Muszę chronić siostrę… – dodała, oddychając ciężko.
Dotarła do kołyski, która była już w płomieniach.
Zacisnęła zęby, wyciągając niemowlę i kaszląc pobiegła w kierunku drzwi.
Ogromna, płonąca belka spadła z sufitu z przerażającym trzaskiem odcinając drogę od wyjścia.
Nie wiedziała, co robić. Siły opuszczały ją z każdą mijającą sekundą.
Oczy zaszły jej łzami. Czy to od dymu, czy strachu – trudno powiedzieć.
Gorąco było nie do zniesienia.
Dostrzegła okno i powoli, osłaniając się przed ogniem – ruszyła w jego stronę.
– Będzie dobrze… – powtarzała, a dziecko ciągle płakało w jej ramionach.
Z ogromnym wysiłkiem otworzyła okno i położyła małą Agnieszkę na parapecie, na świeżym powietrzu.
Gdy sama próbowała się na niego wdrapać, ogień wybuchł z większą siłą, całkiem ją pochłaniając.
Wizja dobiegła końca.
Obudziłam się, leżąc na podłodze. Kamil potrząsał mną jak szmacianą lalką, powtarzając moje imię.
– Nic… Nic mi nie jest… – wydusiłam.
Gdy wzrok przyzwyczaił się do ciemności, zobaczyłam ją… Lilianę! Stała na strychu, a obraz na sztaludze był pusty.
Pokracznie zbliżała się w moją stronę, jakby trudno było utrzymać jej równowagę.
– To… Twoja wina… – powiedziała zachrypniętym głosem. – Przez ciebie… Umarła… – mówiła, a ja zatkałam uszy.
Wstałam i wybiegłam ze strychu, ale nic to nie dało.
Ona była wszędzie, na schodach, w moim pokoju. Nigdzie nie czułam się bezpieczna.
Ciągle słyszałam jak raz za razem powtarzała, że wszystko przeze mnie.
Poczułam czyjś dotyk.
Odwróciłam się, jak rażona prądem.
To Kamil wpatrywał się we mnie.
– Co się z tobą dzieje?! – krzyknął, trzymając za ramiona.
Rozpłakałam się, jak dziecko.
Łzy lały mi się po policzkach i spadały na podłogę, niczym krople deszczu.
– Ty też myślisz, że zabiłam siostrę?! Że jej nie ochroniłam?! – krzyczałam, uderzając w niego pięściami.
On tylko stał z otwartymi przez oszołomienie oczami.
– Myślałam, że jesteś ze mną! Że… Że zawsze będziesz przy mnie!
– Bo tak jest! – krzyknął – Więc przestań się tak zachowywać!
– Czyli jak?! No powiedz!! – Nie mogłam przestać krzyczeć.
Patrzył na mnie jak na wariatkę i rozłożył ramiona.
– Wiesz co? Chyba nie dam rady… – powiedział i zaczął się oddalać. – Wybacz, ale… To dla mnie za dużo. Musisz ochłonąć, odpocząć… Nie jesteś sobą – dodał i odszedł.
Słyszałam trzask zamykanych drzwi.
Zostałam sama.
Czułam, że nie mam już nic, ani nikogo.
Zrezygnowana ruszyłam z powrotem na strych.
Namalować obraz. Nie miałam ochoty na nic innego.
Przechodząc korytarzem, zerknęłam w lustro. Zamiast siebie zobaczyłam Lilianę – jej smutne, pełne wyrzutu oczy, które patrzyły na mnie z głęboką nienawiścią.
Nie miałam w sobie żadnych uczuć. Wpatrywałam się w to odbicie rozumiejąc, że ona już zawsze będzie ze mną.