- Opowiadanie: dovio - Malowany cień

Malowany cień

Cześć! :) Dawno nic nie wrzu­ca­łem, więc po­wra­cam z nową opo­wie­ścią! Jak naj­bar­dziej sta­ra­łem się uni­kać błę­dów, które zo­sta­ły mi tutaj wy­tknię­te w po­przed­nich opo­wia­da­niach i mam na­dzie­ję, że się udało.
Zdaję sobie spra­wę, że ta nowa hi­sto­ria może wy­da­wać się dość spe­cy­ficz­na i może nawet... Nie­zro­zu­mia­ła, ale chcia­łem, żeby każdy mógł ode­brać ją po swo­je­mu ;).
No nic, mi­łe­go czy­ta­nia i mam na­dzie­ję, że komuś się spodo­ba!
Po­zdra­wiam! ;)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Ambush, Użytkownicy V

Oceny

Malowany cień

Pa­mię­tam, jak ma­lo­wa­łam obraz, a przez okna wpa­da­ły pro­mie­nie po­po­łu­dnio­we­go, czerw­co­we­go słoń­ca.

Moja star­sza sio­stra Agniesz­ka sie­dzia­ła obok, prze­glą­da­jąc coś w te­le­fo­nie.

Byłam cał­ko­wi­cie po­chło­nię­ta tym, co two­rzy­łam, więc nie zwra­ca­łam na nią uwagi, zbyt po­grą­żo­na we wła­snym świe­cie.

– Znowu kwia­ty? – Agniesz­ka nagle zja­wi­ła się za mną. Jej głos spra­wił, że pę­dzel pra­wie wy­le­ciał mi z ręki.

– Ale mnie prze­stra­szy­łaś! Nie mo­żesz się tak za­kra­dać! – krzyk­nę­łam, śmie­jąc się.

– Oj tam, nie mo­żesz być taka bo­jaź­li­wa, Nat! – po­wie­dzia­ła Agniesz­ka, czo­chra­jąc mi włosy.

Cho­ciaż mia­łam pięt­na­ście lat, a ona osiem­na­ście, cza­sa­mi trak­to­wa­ła mnie jak małą dziew­czyn­kę.

– Jak ci się po­do­ba? – za­py­ta­łam, po­ka­zu­jąc jej obraz. – Po­wiedz szcze­rze. Nie jest jesz­cze skoń­czo­ny, więc…

– Jest świet­ny – prze­rwa­ła mi.

Przy­bli­ży­ła twarz do płót­na.

– Taki po­zy­tyw­ny i… Ko­lo­ro­wy. Re­we­la­cja!

Spoj­rza­ła na mnie z uzna­niem.

– Dzię­ki – od­par­łam. Uśmiech nie scho­dził mi z twa­rzy.

– Dobra, a teraz, skoro tak sku­tecz­nie ode­rwa­łam cię od ma­lo­wa­nia, może wy­szła­byś ze mną na ze­wnątrz? Zo­bacz, jaka pięk­na po­go­da! Nie ma co jej mar­no­wać, sie­dząc na stry­chu!

Istot­nie, po­go­da była cu­dow­na, więc już po chwi­li zna­la­zły­śmy się na świe­żym po­wie­trzu.

 

***

Uda­ły­śmy się nad je­zio­ro, a tłum ludzi wcale mnie nie zdzi­wił. W taki upał każdy wpadł na ten sam po­mysł, co my.

Agniesz­ka lekko się skrzy­wi­ła, ale chwy­ci­łam ją za rękę i po chwi­li obie wy­lą­do­wa­ły­śmy w chłod­nej wo­dzie.

Sio­stra wzię­ła ze sobą dmu­cha­ną piłkę pla­żo­wą, którą za­czę­ły­śmy od­bi­jać.

Ta pro­sta za­ba­wa spra­wi­ła nam wiele ra­do­ści, do czasu, gdy Agniesz­ka nie wpa­dła na plecy ja­kie­goś typa.

Chło­pak spoj­rzał na moją sio­strę za­sko­czo­ny.

– Ja… Prze­pra­szam… – po­wie­dzia­ła Agniesz­ka i uśmiech na­tych­miast znikł z jej twa­rzy.

– Spoko, nic się nie stało – od­parł, od­wra­ca­jąc się od nas.

Chcia­łam od­bi­jać dalej, ale Agniesz­ka z po­nu­rą miną wy­szła na plażę.

Cza­sem jej nie ro­zu­mia­łam, co ta­kie­go dzia­ło się w jej gło­wie? To nor­mal­ne, że w takim tłu­mie mogła na kogoś wpaść, nic nie­sa­mo­wi­te­go! A ona za­cho­wy­wa­ła się, jakby to był ko­niec świa­ta.

– Ej, no co jest…? – za­py­ta­łam, pod­cho­dząc do niej.

– Nic… – od­par­ła, wy­cie­ra­jąc się.

– Daj spo­kój, chyba nie za­mie­rzasz wró­cić teraz do domu. Ten gość… Był cał­kiem przy­stoj­ny i wy­da­je mi się, że też wpa­dłaś mu w oko. – Uśmiech­nę­łam się, ale Agniesz­ka spoj­rza­ła na mnie, jak­bym ob­ra­zi­ła ją naj­gor­szy­mi prze­kleń­stwa­mi.

– Jasne… Ja… Muszę wra­cać. Baw się do­brze – po­wie­dzia­ła. Jej głos brzmiał obco i po­nu­ro.

– Aga! – krzyk­nę­łam, ale sio­stra nawet się nie od­wró­ci­ła…

 

***

Wró­ci­łam do domu wie­czo­rem. Ro­dzi­ce skoń­czy­li już pracę, więc po­ga­da­łam z nimi, jak minął mi dzień, a także o dziw­nym za­cho­wa­niu Agniesz­ki.

– Wiesz, jaka jest twoja sio­stra – od­par­ła mama z uśmie­chem. – Nie de­ner­wuj się na nią.

Jak oni mogli nie do­strze­gać, że coś z nią jest nie tak?! – po­my­śla­łam, za­ci­ska­jąc pię­ści.

– Ale… Nie de­ner­wu­ję się. Po pro­stu jej nie ro­zu­miem… – po­wie­dzia­łam cicho, roz­glą­da­jąc się po sa­lo­nie.

Sio­stra mogła w każ­dej chwi­li po­ja­wić się w po­miesz­cze­niu, a nie chcia­łam, by pod­słu­cha­ła tę roz­mo­wę.

– Gdzie ona w ogóle jest? – za­py­ta­łam.

– Nie wiem. Nie wi­dzia­łam jej, odkąd wró­ci­łam. Może po­szła do ja­kiejś ko­le­żan­ki.

Wes­tchnę­łam.

– Tak, jakby ja­kieś miała… – po­wie­dzia­łam cicho.

Mama tego nie usły­sza­ła, bo w tym samym mo­men­cie za­dzwo­nił te­le­fon.

Mia­łam wra­że­nie, że ro­dzi­ce w ogóle nie do­strze­ga­li, iż z Agniesz­ką coś jest nie w po­rząd­ku.

Nie miała ko­le­ża­nek, chło­pa­ka, w za­sa­dzie… To ja byłam jej naj­lep­szą i je­dy­ną przy­ja­ciół­ką. Nie­po­ko­iło mnie to, ale ro­dzi­ce w kółko po­wta­rza­li, że Agniesz­ka już taka jest i tyle, jakby to co­kol­wiek wy­ja­śnia­ło.

We­szłam po scho­dach i za­pu­ka­łam do drzwi jej po­ko­ju.

– Aga, je­steś tam?! – za­wo­ła­łam, ale nie od­po­wie­dział mi żaden dźwięk.

Po chwi­li usły­sza­łam kroki i prze­krę­co­ny w zamku klucz. Drzwi sta­nę­ły otwo­rem.

Agniesz­ka miała czer­wo­ne oczy, jakby pła­ka­ła.

We­szłam do środ­ka w za­sa­dzie nie bar­dzo wie­dząc, jak się za­cho­wać.

– Ej, siora, co się dzie­je? Wszyst­ko w po­rząd­ku? – za­py­ta­łam lekko drżą­cym gło­sem.

Mia­łam ocho­tę mocno ją przy­tu­lić, ale Agniesz­ka od­wró­ci­ła się ode mnie.

– Tak… śred­nio – od­par­ła i usia­dła na łóżku.

Ja sta­łam w miej­scu jak wryta.

– Cho­dzi o tę sy­tu­ację na plaży? O tego ko­le­sia? – za­śmia­łam się.

Sio­strze jed­nak nie było do śmie­chu. Spoj­rza­ła na mnie tymi czer­wo­ny­mi jak dwa roz­ża­rzo­ne wę­giel­ki ocza­mi.

Serce mocno wa­li­ło mi w pier­si, a gar­dło prze­szył ból, gdy z tru­dem prze­łknę­łam ślinę.

– Cho­dzi o wiele rze­czy! Ja… – Zła­pa­ła się za głowę. – Czuję się, jak­bym… Jak­bym była w innym miej­scu.

Jej słowa mnie za­nie­po­ko­iły. Zu­peł­nie nie ro­zu­mia­łam, o czym mówi.

– Jak to? W innym świe­cie? Wy­pi­łaś rum z barku ro­dzi­ców? – Uśmiech­nę­łam się, chcąc jakoś roz­ła­do­wać sy­tu­ację.

Ale moje słowa spra­wi­ły, że w oczach Agniesz­ki za­iskrzy­ły łzy.

– Nie­waż­ne… – od­po­wie­dzia­ła tylko.

– O co ci w ogóle cho­dzi?! – Nie wy­trzy­ma­łam i krzyk­nę­łam. – Za­cho­wu­jesz się, jak­byś… Po­stra­da­ła rozum! Durna sy­tu­acja na plaży tak wy­pro­wa­dzi­ła cię z rów­no­wa­gi! Ten koleś nawet o tym nie pa­mię­ta, a ty be­czysz jak dziec­ko! – Słowa same wy­la­ty­wa­ły mi z ust, jakby wcale nie były moimi.

– Skoro taka ze mnie wa­riat­ka, to co tutaj ro­bisz?! Nie za­pra­sza­łam cię tu, więc jak się nie po­do­ba, to spa­daj! – wrza­snę­ła Agniesz­ka.

Po­krę­ci­łam głową. Jej słowa były jak cios w brzuch. Ude­rzy­ły we mnie z taką siłą, że po­ciem­nia­ło mi w oczach. Nie ro­zu­mia­łam, jak ten pięk­ny dzień mógł się tak skoń­czyć.

Wy­cho­dząc mocno za­trza­snę­łam za sobą drzwi.

Serce jesz­cze moc­niej wa­li­ło mi w pier­si, jakby chcia­ło z niej wy­sko­czyć. Mia­łam ocho­tę kopać w drzwi i bić w nie pię­ścia­mi, ale za­miast tego po pro­stu ode­szłam. Czu­łam, jak z każ­dym ko­lej­nym kro­kiem od­da­la­łam się od Agi, w każdy moż­li­wy spo­sób.

W swoim po­ko­ju rzu­ci­łam się na łóżko, a świat wokół mnie po­wo­li sta­wał się coraz bar­dziej pusty. Za­mknę­łam oczy, ale za­miast upra­gnio­nej ciszy, sły­sza­łam tylko krzyk sio­stry, który od­bi­jał się w mojej gło­wie jak echo.

 

***

Nie mo­głam spać. Wciąż my­śla­łam o głu­piej kłót­ni z sio­strą. Myśli krą­ży­ły mi w gło­wie jak na­tręt­ne ćmy wokół świa­tła. Spoj­rza­łam na te­le­fon – do­cho­dzi­ła dwu­dzie­sta trze­cia.

W za­sa­dzie nie było tak późno, więc ist­nia­ła duża szan­sa, że Agniesz­ka rów­nież nie śpi.

Chcia­łam się z nią po­go­dzić. Nie­na­wi­dzi­łam tego na­pię­cia mię­dzy nami i wie­rzy­łam, że ona czuje to samo.

Wy­sła­łam do niej wia­do­mość:

Sorki, że tak dzi­siaj za­re­ago­wa­łam. Tro­chę mnie po­nio­sło :(. Nie kłóć­my się, co Ty na to? ;)

Mocno ści­ska­łam te­le­fon, cze­ka­jąc na od­po­wiedź, która nie nad­cho­dzi­ła. Sio­stra nawet nie wy­świe­tli­ła wia­do­mo­ści.

Po­my­śla­łam, że na pewno jed­nak za­snę­ła, ale coś nie da­wa­ło mi spo­ko­ju.

Wsta­łam z łóżka.

Po­wo­li po­de­szłam do po­ko­ju sio­stry. W domu pa­no­wa­ły cisza i nie­przy­jem­na ciem­ność.

De­li­kat­nie za­pu­ka­łam.

– Aga? – szep­nę­łam. – Śpisz?

Za­ci­snę­łam usta z na­pię­cia i za­mknę­łam oczy. Z po­ko­ju nie do­cho­dził żaden dźwięk.

Głos w mojej gło­wie cią­gle po­wta­rzał, że Agniesz­ka śpi, a ja po­win­nam wra­cać do łóżka.

Zi­gno­ro­wa­łam go jed­nak.

Na­ci­snę­łam klam­kę.

Ręce mi drża­ły. Czu­łam taki nie­po­kój, że aż krę­ci­ło się w gło­wie.

Drzwi po­wo­li się otwo­rzy­ły. To­wa­rzy­szy­ło temu nie­przy­jem­ne skrzyp­nię­cie, na które de­li­kat­nie się skrzy­wi­łam.

Wzię­łam głę­bo­ki wdech.

Kiedy we­szłam do środ­ka zo­ba­czy­łam wpa­da­ją­ce przez okno świa­tło księ­ży­ca w pełni.

Po­wie­trze wy­da­wa­ło się gęste.

Zro­bi­łam krok, każdy ruch zda­wał się ocię­ża­ły, jak­bym szła przez wodę.

Pod­ło­ga za­skrzy­pia­ła, ale zo­sta­ła za­głu­szo­na przez mocne bicie w mojej pier­si.

Każdy krok utwier­dzał mnie w prze­ko­na­niu, że coś jest nie tak. Po­wta­rza­łam sobie, że to tylko moja wy­obraź­nia, ale serce zda­wa­ło się wie­dzieć wię­cej.

Po­de­szłam do łóżka i… Nikt w nim nie leżał.

Nie ro­zu­mia­łam ni­cze­go, do­pó­ki nie spoj­rza­łam na pod­ło­gę po jego dru­giej stro­nie.

Zo­ba­czy­łam Agniesz­kę, jej oczy były sze­ro­ko otwar­te, ale wy­da­wa­ły się takie puste. Gdyby nie one, mo­gła­bym po­my­śleć, że po pro­stu śpi.

W dłoni trzy­ma­ła opa­ko­wa­nie po ja­kichś ta­blet­kach.

Usta za­czę­ły mi się trząść, byłam bli­ska pła­czu. Czu­łam, jak pa­ni­ka po­wo­li przej­mu­je moje ciało.

– Aga… – wy­szep­ta­łam i uklę­kłam przy sio­strze.

To nie­moż­li­we – po­my­śla­łam. Na pewno spała, nie mogło być ina­czej.

Za­czę­łam nią po­trzą­sać. Na po­cząt­ku spo­koj­nie, póź­niej coraz sil­niej. Tak bar­dzo pra­gnę­łam, żeby się obu­dzi­ła.

– Aga! – krzyk­nę­łam, ale nie re­ago­wa­ła.

Krzy­cza­łam jej imię, nie prze­sta­jąc nią trząść.

Łzy lały mi się po twa­rzy, ale nie zwra­ca­łam na nie uwagi.

W oczach coraz bar­dziej mi ciem­nia­ło. Wy­da­wa­ło się, że nie mam kon­tro­li nad wła­snym cia­łem. Od­dech sta­wał się szyb­szy.

Czy to moja wina? Czy to prze­ze mnie? Myśli hu­cza­ły mi w gło­wie jak osza­la­łe. Nie mo­głam w to uwie­rzyć. To był kosz­mar­ny sen z któ­re­go zaraz się obu­dzę.

Nagle roz­bły­sło świa­tło. Kroki ro­dzi­ców roz­brzmia­ły w po­ko­ju, a potem wszyst­ko znik­nę­ło w ciem­no­ści. 

***

Nie wiem, jak długo byłam nie­przy­tom­na. Gdy otwo­rzy­łam oczy, w domu pa­no­wa­ła ja­sność, która nie­mal bo­la­ła.

Sie­dzia­łam na krze­śle w kuch­ni, a wszyst­ko, co się wy­da­rzy­ło, wy­da­wa­ło się takie nie­re­al­ne.

A więc to jed­nak był sen! – po­my­śla­łam, czu­jąc jak na­pię­cie opusz­cza moje ciało! Serce za­bi­ło szyb­ciej na myśl, że zaraz po­bie­gnę do po­ko­ju Agniesz­ki, przy­tu­lę ją mocno i obie­cam, że wię­cej się nie po­kłó­ci­my.

Spró­bo­wa­łam wstać, ale za­wro­ty głowy pra­wie mnie po­wa­li­ły. Opar­łam się o stół, by nie upaść.

Wtedy wszedł oj­ciec. Jego twarz wy­glą­da­ła, jakby po­sta­rza­ła się o kil­ka­dzie­siąt lat. Pod­krą­żo­ne, za­czer­wie­nio­ne oczy, blada skóra. Wargi wy­da­wa­ły się po­pę­ka­ne.

– Na­ta­lia… – wy­szep­tał.

W jed­nej chwi­li po­ja­wił się przy mnie, przy­tu­la­jąc. Ści­skał tak mocno, że nie mo­głam od­dy­chać.

Po­czu­łam, jak jego ra­mio­na drżą. Wtedy zro­zu­mia­łam, że to wszyst­ko jed­nak nie było snem. Łzy na­pły­nę­ły mi do oczu.

Nie po­tra­fi­łam do­pu­ścić do sie­bie myśli, że już nigdy nie zo­ba­czę sio­stry. 

Nie mo­głam pa­trzeć, jak w czar­nym worku wy­no­szą ciało Agniesz­ki. Każda cząst­ka mnie krzy­cza­ła, że po­win­nam ją stam­tąd wy­cią­gnąć, prze­cież mogła się udu­sić! Prze­cież… Może dalej żyła. W gło­wie po­ja­wia­ły mi się różne, sprzecz­ne myśli.

Mu­sia­łam pobyć sama.

Ucie­kłam do swo­je­go po­ko­ju, rzu­ci­łam się na łóżko i za­mknę­łam oczy.

Po­win­nam coś za­uwa­żyć, coś zro­bić! Byłam jej sio­strą, naj­bliż­szą osobą, a nie po­tra­fi­łam pomóc.

Nie­na­wi­dzi­łam sie­bie, to wszyst­ko moja wina! Dla­cze­go byłam taka nie­mi­ła?! Dla­cze­go uży­łam ta­kich słów? Prze­cież wcale tak nie my­śla­łam! Dla­cze­go nic nie za­uwa­ży­łam? Dla­cze­go nic nie zro­bi­łam? Dla­cze­go? To jedno py­ta­nie od­bi­ja­ło się w mojej gło­wie jak echo, a ja nie po­tra­fi­łam zna­leźć od­po­wie­dzi. 

***

Po­grzeb odbył się w sło­necz­ny, cie­pły dzień. Świat nie przej­mo­wał się tym, że mojej sio­stry już nie ma.

Mój przy­ja­ciel Kamil, stał przy mnie w tej trud­nej chwi­li.

Nie mó­wi­łam za wiele, a on to ro­zu­miał. Ro­zu­miał mój ból i stra­tę.

Byłam wdzięcz­na, że nie gadał rze­czy w stylu „Ona jest teraz w lep­szym miej­scu”, czy „Teraz bę­dzie jej do­brze”. Na­słu­cha­łam się już tego dosyć od ro­dzi­ny i te słowa wcale nie spra­wi­ły, że po­czu­łam się le­piej.

Gdy po wszyst­kim wró­ci­łam do domu, wydał mi się on taki… Pusty, jakby życie w nim za­mar­ło. Wtedy ude­rzy­ło mnie to, że nic już nie bę­dzie takie samo.

Po­trze­bo­wa­łam chwi­li dla sie­bie, by znik­nąć w świe­cie wy­obraź­ni.

Uda­łam się na strych i zo­ba­czy­łam obraz, który ma­lo­wa­łam kilka dni temu.

Kwia­ty.

Po­do­bał się Agniesz­ce.

Na wspo­mnie­nie, kiedy sie­dzia­ły­śmy tu razem, w do­brych hu­mo­rach, uśmiech­nę­łam się przez łzy.

Nie mia­łam ocho­ty na niego pa­trzeć. Wie­dzia­łam, że już na za­wsze bę­dzie ko­ja­rzył mi się z sio­strą. Nie byłam go­to­wa na star­cie z ta­ki­mi emo­cja­mi.

Roz­sta­wi­łam szta­lu­gę nie wie­dząc, co tak na­praw­dę za­mie­rzam stwo­rzyć.

Ma­lo­wa­łam, żeby zając czymś myśli, żeby od­pły­nąć.

To było jak te­ra­pia.

Czu­łam, że moimi rę­ka­mi ste­ro­wa­ła jakaś nie­wi­dzial­na siła. Pę­dzel sunął, jakby pró­bo­wał wy­rzu­cić ze mnie cały ból i nie­po­kój.

Two­rzy­łam z taką pasją, że nie za­uwa­ży­łam, kiedy moje dło­nie za­czę­ły drżeć, a łzy kapać na płót­no, zo­sta­wia­jąc na nim nie­wiel­kie, nie­mal nie­zau­wa­żal­ne ślady.

Po kilku mi­nu­tach spoj­rza­łam na dzie­ło…

Prze­sta­wiał mój dom. Przed nim stała jakaś po­stać, roz­ma­za­na, nie­wy­raź­na, skry­ta w cie­niu.

To mógł być kto­kol­wiek, ale od razu po­my­śla­łam o sio­strze! Pró­bu­je się ze mną skon­tak­to­wać!

Chcia­łam ma­lo­wać dalej, ale nie po­tra­fi­łam, jakby siła, która pro­wa­dzi­ła moje ręce nagle znik­nę­ła.

Znów spoj­rza­łam na obraz. Czar­ny, mrocz­ny i po­nu­ry, po­zba­wio­ny ja­kie­go­kol­wiek po­zy­tyw­ne­go ele­men­tu.

Czy wła­śnie tak Agniesz­ka wi­dzia­ła świat?

Dla­te­go zro­bi­ła to, co zro­bi­ła?

Byłam tym wszyst­kim przy­tło­czo­na.

Po­sta­no­wi­łam na­pi­sać do Ka­mi­la. Mu­sia­łam z kimś o tym po­roz­ma­wiać.

„Spo­tkaj­my się na mo­ście” – od­pi­sał po chwi­li.

Nie za­sta­na­wia­jąc się dłu­żej, po­szłam we wska­za­ne miej­sce.

 

***

– Więc… – za­czął Kamil. – Uwa­żasz, że sio­stra chce się z tobą skon­tak­to­wać przez obraz?

Sie­dzie­li­śmy na ba­rier­ce. Pod nami pły­nę­ła nie­wiel­ka rzeka, któ­rej szum był przy­jem­ny i uspo­ka­ja­ją­cy.

Kamil wpa­try­wał się we mnie brą­zo­wy­mi ocza­mi. Ubra­ny był na czar­no i od­nio­słam wra­że­nie, że chce w ten spo­sób pod­kre­ślić swoją ża­ło­bę.

Znał Agniesz­kę. Nie do­ga­dy­wa­li się zbyt do­brze, ale wie­dział, jak bli­sko z nią byłam. W pew­nym sen­sie jego wy­gląd był bar­dzo na miej­scu, z dru­giej… Chcia­łam prze­żyć po­zy­tyw­ną i miłą chwi­lę z przy­ja­cie­lem. Mia­łam dość czer­ni, więc sku­pi­łam się na słoń­cu i rzecz­ce pod nami.

– Myślę, że tak – od­par­łam. – Wie­dzia­ła, jak ważne są dla mnie ob­ra­zy. Mia­łam wra­że­nie, że ktoś po­ru­sza moją ręką, że ten obraz nie jest mój. To ona! Chce mi coś prze­ka­zać! Nie patrz na mnie jak na wa­riat­kę!

– Ale ro­zu­miesz, że brzmi to dość…

– Dziw­nie? – do­koń­czy­łam za niego i wes­tchnę­łam. – Wiem, jak to brzmi. Ale… Nic nie po­wie­dzia­ła, nie zo­sta­wi­ła żad­ne­go pie­przo­ne­go listu! Po pro­stu ode­szła! – Moc­niej chwy­ci­łam ba­rier­kę, czu­jąc jak wście­kłość wy­peł­nia moje wnę­trze. Mia­łam ocho­tę krzy­czeć, ale je­dy­nie mocno za­ci­snę­łam usta.

– Wiem… Ro­zu­miem… – od­parł Kamil.

Jego ręka zbli­ży­ła się do mnie, jakby chciał mnie objąć, ale zre­zy­gno­wał z tego po­my­słu.

– My­ślisz, że osza­la­łam, co? – za­py­ta­łam cicho, spusz­cza­jąc wzrok.

– Nie, nie myślę tak. Myślę tylko, że stra­ci­łaś sio­strę, kogoś bli­skie­go. To nor­mal­ne, że czu­jesz smu­tek, że… Że nie ma­lu­jesz we­so­łych ob­ra­zów, jak za­wsze, że… – Za­mknął oczy, jakby nie wie­dział, co po­wie­dzieć dalej. 

Cze­ka­łam na jego ko­lej­ne słowa, ale nie nad­cho­dzi­ły. On rów­nież spu­ścił wzrok. Przez chwi­lę sie­dzie­li­śmy w ciszy.

– Cho­le­ra, Nat… – ode­zwał się w końcu. – Za­wsze będę przy tobie, prze­cież wiesz… – Uśmiech­nął się i znów na mnie spoj­rzał.

– Tak… Wiem… – od­par­łam. Rów­nież chcia­łam się uśmiech­nąć, ale moje usta zda­wa­ły się za­blo­ko­wa­ne.

– Na­ma­luj mrocz­ny obraz, niech emo­cje ste­ru­ją twoim pędz­lem i… Wiem, że to trud­ne, ale daj jej odejść.

My­śla­łam nad jego sło­wa­mi, wpa­trzo­na w wodę. Nie chcia­łam na to po­zwo­lić, nie mo­głam. Czu­łam, że sio­stra chce mi coś po­wie­dzieć, to je­dy­ne, co miało sens.

– Tak, pew­nie masz rację. – Tym razem na­praw­dę udało mi się uśmiech­nąć.

– Wszyst­ko bę­dzie do­brze, Nat, je­stem tego pe­wien.

Jego ręka po­wę­dro­wa­ła na moje plecy. Zbli­żył się do mnie, w jego oczach za­świe­ci­ły iskier­ki.

Po­ło­ży­łam dłoń na jego ko­la­nie i… Dałam się po­nieść.

Po­ca­łu­nek miał cierp­ki, gorz­ki smak, który mimo wszyst­ko wy­da­wał się czymś naj­pięk­niej­szym od wielu dni. Chcia­łam, by ta chwi­la trwa­ła wiecz­nie. Nasze usta spo­tka­ły się po raz pierw­szy i ża­ło­wa­łam, że nie stało się to w bar­dziej przy­jem­nych oko­licz­no­ściach. Sta­ra­łam się o tym nie my­śleć. Sku­pi­łam się na cie­płym do­ty­ku jego dłoni, któ­ry­mi mnie obej­mo­wał, na słoń­cu, szu­mie rzeki. Chcia­łam, by to trwa­ło jak naj­dłu­żej, by trwa­ło wiecz­nie.

Wy­cią­gnę­łam te­le­fon i zro­bi­łam nam zdję­cie. Wie­dzia­łam, że będę chcia­ła wró­cić do tej ra­do­snej chwi­li, gdy me serce wy­peł­ni mrok.

 

***

Gdy wie­czo­rem przy­szłam do domu, pierw­szy raz od śmier­ci sio­stry po­czu­łam się… Szczę­śli­wa, jak­kol­wiek dziw­nie by to nie brzmia­ło

Rzu­ci­łam się na łóżko w po­ko­ju, a uśmiech nie scho­dził mi z ust.

Chcia­łam jesz­cze raz prze­żyć tę przy­jem­ną chwi­lę z Ka­mi­lem, więc wy­cią­gnę­łam te­le­fon i otwo­rzy­łam ga­le­rię zdjęć.

Prze­su­wa­łam pal­cem po ekra­nie, mi­ja­jąc fo­to­gra­fie, które kie­dyś ro­bi­łam z Agniesz­ką. Z każdą ko­lej­ną było to coraz trud­niej­sze. Widok tych wspo­mnień był zbyt bo­le­sny, więc naj­szyb­ciej, jak mo­głam, prze­su­nę­łam ga­le­rię na sam dół.

Było tam.

Zdję­cie z Ka­mi­lem.

Uśmiech­nę­łam się.

Serce za­bi­ło mi moc­niej, gdy na nas spoj­rza­łam, ale… Coś wy­da­wa­ło się nie tak.

Za nami… Na mo­ście… Ma­ja­czy­ła jakaś syl­wet­ka.

Wy­glą­da­ła jak cień, ode­rwa­ny od rze­czy­wi­sto­ści. Każda se­kun­da, w któ­rej ba­da­łam ten kształt wzro­kiem, utwier­dza­ła mnie w jed­nym – to było coś zna­jo­me­go.

W końcu do mnie do­tar­ło… Iden­tycz­ny na­ma­lo­wa­łam wcze­śniej na stry­chu!

Za­mar­łam.

Te­le­fon drżał mi w dłoni. Im dłu­żej ana­li­zo­wa­łam roz­my­ty, nie­wy­raź­ny cień, tym bar­dziej czu­łam, jak coś prze­ni­ka mnie na wskroś. Jakby… To coś… Pa­trzy­ło na mnie z in­ne­go świa­ta.

Po­czu­łam chłód, cho­ciaż noc była wy­jąt­ko­wo upal­na.

Od­rzu­ci­łam te­le­fon jak naj­da­lej od sie­bie.

To tylko przy­wi­dze­nie, wma­wia­łam sobie, to nie może być praw­dzi­we.

– Na­ta­lia! – Do­biegł mnie z dołu głos ojca. – Mama zro­bi­ła ko­la­cję. Chcesz tro­chę?

– Jasne, zaraz… Przyj­dę – od­par­łam ze ści­śnię­tym gar­dłem. 

Drża­łam na całym ciele, gło­śno prze­ły­ka­jąc ślinę.

Sta­ra­łam się uspo­ko­ić, jakoś ze­brać myśli, które wi­ro­wa­ły mi w gło­wie, ni­czym tor­na­do. 

Jedna prze­bi­ła się przez chaos: Na­pisz do Ka­mi­la.

Z mocno bi­ją­cym ser­cem znów chwy­ci­łam te­le­fon, jak naj­szyb­ciej wy­łą­cza­jąc zdję­cie.

Drżą­cy­mi pal­ca­mi wy­bra­łam numer przy­ja­cie­la.

„Wpad­nij… Mama zro­bi­ła ko­la­cję i… Muszę Ci coś po­ka­zać” – na­pi­sa­łam.

Wia­do­mość przy­szła nie­mal na­tych­miast:

„O co cho­dzi? Wszyst­ko w po­rząd­ku?”

„Wy­ja­śnię Ci, jak przyj­dziesz”.

 

***

Po ko­la­cji, która mi­nę­ła w cie­płej, nieco wy­mu­szo­nej at­mos­fe­rze, Kamil wpa­try­wał się we mnie.

Zo­sta­li­śmy sami w kuch­ni. Nic nie mówił, tylko pa­trzył, jakby wi­dział mnie pierw­szy raz w życiu.

– Słu­chaj… – za­czę­łam nie­pew­nie, ba­wiąc się pal­ca­mi.

Wbi­łam wzrok w pod­ło­gę, nie chcia­łam pa­trzeć mu w oczy.

– Pew­nie po­my­ślisz, że ze­świ­ro­wa­łam, ale… Nie wiem, co się ze mną dzie­je.

Scho­wa­łam twarz w dło­niach, a łzy za­czę­ły piec mnie w oczach, jakby wy­pa­la­ły ślady smut­ku i bez­sil­no­ści.

Kamil pod­szedł w jed­nej chwi­li, obej­mu­jąc, jak gdyby nigdy nie chciał mnie wy­pu­ścić.

– Co się dzie­je? Wiesz, że za­wsze je­stem z tobą, Na­ta­lia. 

Spoj­rza­łam na niego i zo­ba­czy­łam sze­ro­ki, pełen cie­pła uśmiech.

Kamil wy­tarł łzy z moich po­licz­ków – nawet nie wie­dzia­łam, kiedy się tam zna­la­zły.

– Chodź na strych – po­wie­dzia­łam.

Szli­śmy obok sie­bie, trzy­ma­jąc się za ręce, 

Zanim po­ka­za­łam Ka­mi­lo­wi obraz, opo­wie­dzia­łam mu o wszyst­kim. Wi­dzia­łam, że bar­dzo chce mi wie­rzyć, ale w jego oczach cza­iła się tro­ska.

Strych był dusz­ny i za­ku­rzo­ny, a w po­wie­trzu uno­sił się in­ten­syw­ny za­pach farb, mie­sza­ją­cy się z za­po­mnia­nym aro­ma­tem sta­ro­ści.

Za­pa­li­łam nie­wiel­ką lamp­kę sto­ją­ca na biur­ku, odro­bi­nę roz­ja­śnia­jąc pa­nu­ją­cy w po­miesz­cze­niu mrok.

Zdję­łam płach­tę z ob­ra­zu i spoj­rza­łam na Ka­mi­la.

Pod­szedł bli­żej, a jego oczy roz­sze­rzy­ły się w zdu­mie­niu.

Wpa­try­wał się w obraz i czu­łam jak przy­spie­sza mu od­dech.

– Ty… Ty to na­ma­lo­wa­łaś?

Nie od­po­wie­dzia­łam. Od­wró­ci­łam się do ob­ra­zu i jak ra­żo­na pio­ru­nem, od­sko­czy­łam.

Po­stać na ob­ra­zie… Wy­glą­da­ła… Jakby się zbli­ży­ła.

Nic nie do­ma­lo­wa­łam, więc byłam kom­plet­nie zdez­o­rien­to­wa­na.

Tym razem wi­dzia­łam jej oczy… Czer­wo­ne, mar­twe, po­zba­wio­ne ja­kich­kol­wiek emo­cji.

Pa­trzy­ły, jakby mogły prze­świe­tlić moją duszę.

Po­stać wciąż była po­grą­żo­na w cie­niu, nie­ostra, ale wy­raź­niej­sza.

Bez pro­ble­mu mo­głam do­strzec kon­tu­ry jej ciała.

***

 

Po­ka­za­łam Ka­mi­lo­wi zdję­cie, które zro­bi­łam na mo­ście. Chło­pak długo wpa­try­wał się w cień, pró­bu­jąc coś z tego zro­zu­mieć.

znaj­do­wa­li­śmy się w moim po­ko­ju. Kamil stwier­dził, że dłu­żej nie znie­sie czer­wo­nych oczu po­sta­ci z ob­ra­zu i musi „zmie­nić kli­mat” na przy­jem­niej­szy.

– Nie wiem, co o tym my­śleć… – ode­zwał się w końcu, spo­glą­da­jąc na mnie. Jego głos lekko drżał. – Ten… Cień, czy on po­ja­wia się na każ­dym zdję­ciu?

– Od śmier­ci sio­stry zro­bi­łam tylko to – od­par­łam.

– W takim razie spró­buj­my. – Wstał z łóżka. – Zrób mi zdję­cie i zo­ba­czy­my, co się sta­nie.

Nie byłam prze­ko­na­na do tego po­my­słu. Czu­łam się dziw­nie nie­swo­jo. Mimo wszyst­ko Kamil nie ustę­po­wał.

Sta­nął na środ­ku po­ko­ju i cze­kał.

Drżą­cy­mi pal­ca­mi włą­czy­łam apa­rat i skie­ro­wa­łam obiek­tyw na Ka­mi­la.

Zro­bi­łam zdję­cie.

Po­czu­łam ucisk w żo­łąd­ku. Nie chcia­łam na nie pa­trzeć, bojąc się znowu uj­rzeć tę ta­jem­ni­czą po­stać.

Za­mknę­łam oczy, a Kamil wy­rwał mi te­le­fon z ręki.

– Nic tutaj nie ma – po­wie­dział, wy­dy­cha­jąc z ulgą po­wie­trze, jakby ka­mień spadł mu z serca.

Spoj­rza­łam na ekran.

Istot­nie, nie po­ja­wił się żaden cień. Po pro­stu nor­mal­ne, zwy­kłe zdję­cie.

– Wi­dzisz? To tylko udo­wad­nia, że wszyst­ko było… Ja­kimś zbie­giem oko­licz­no­ści, błę­dem – po­wie­dział z uśmie­chem.

Ra­dość nie­mal go roz­pie­ra­ła, a ja nic z tego nie ro­zu­mia­łam.

Nie wie­rzy­łam, że to tylko przy­pa­dek. Zbyt wiele dziw­nych rze­czy się wy­da­rzy­ło.

– Nat… – Kamil usiadł obok i objął mnie ra­mie­niem. – Nie myśl tyle! Po­win­naś się cie­szyć, że żaden… Duch… Cię nie prze­śla­du­je! Nie miej ta­kiej po­nu­rej miny! – za­śmiał się. Chciał mnie roz­ba­wić, ale nie mia­łam ocho­ty na żarty.

W tam­tej chwi­li po­czu­łam na niego złość, że nie trak­tu­je tego po­waż­nie.

– Zrób mi… – od­par­łam cicho, nie­mal szep­tem, wbi­ja­jąc wzrok w pod­ło­gę.

My­śla­łam, że Kamil nawet mnie nie usły­szał, ale po chwi­li uśmiech znik­nął z jego twa­rzy.

– Dla­cze­go? – Nie ro­zu­miał.

– Na tam­tym zdję­ciu, by­li­śmy razem. Teraz nie. Zrób mi zdję­cie.

Wsta­łam z łóżka i usta­wi­łam się obok drzwi.

Cze­ka­łam.

Mia­łam na­dzie­ję, że nic się nie wy­da­rzy.

Kamil wy­ce­lo­wał we mnie te­le­fon. Czu­łam się tro­chę, jakby za chwi­lę miał na­ci­snąć spust pi­sto­le­tu.

Serce wa­li­ło mi jak osza­la­łe. Dło­nie za­czę­ły się pocić.

Za­mknę­łam oczy.

Usły­sza­łam dźwięk mi­gaw­ki.

Kamil nic nie po­wie­dział. Wpa­try­wał się w te­le­fon, jak za­cza­ro­wa­ny.

– Nic tutaj nie ma. – Gło­śno wy­pu­ścił po­wie­trze.

Ze ści­śnię­tym gar­dłem po­de­szłam i za­bra­łam od niego te­le­fon.

Za­krę­ci­ło mi się w gło­wie. Mu­sia­łam usiąść, żeby nie upaść.

Cień znów tam był, wy­raź­niej­szy niż wcze­śniej. Wi­dzia­łam zarys jego ręki wy­cią­gnię­tej w stro­nę cze­goś.

– Nat, nic nie ma! – Nie ustę­po­wał.

– A to?! – Wska­za­łam pal­cem, zbli­ża­jąc ekran.

– To po pro­stu zwy­kły cień, nic nie­sa­mo­wi­te­go. – Pró­bo­wał się za­śmiać.

Nie ro­zu­mia­łam, o co mu cho­dzi. Czy uda­wał, żebym prze­sta­ła się de­ner­wo­wać?

Spoj­rza­łam do­kład­nie na zdję­cie i zbli­ży­łam naj­bar­dziej, jak mo­głam.

– Nie wi­dzisz? Ręka, coś po­ka­zu­je! – Moje oczy zro­bi­ły się sze­ro­kie ze stra­chu. – Tam jest pokój Agniesz­ki! – krzyk­nę­łam. – Mu­si­my to spraw­dzić. 

 

***

Sta­nę­łam przed drzwia­mi do po­ko­ju sio­stry i uświa­do­mi­łam sobie, że nie byłam w nim od jej śmier­ci.

Kamil stał obok. Czu­łam jego obec­ność, go­to­wość, żeby mnie ochro­nić.

Otwo­rzy­łam drzwi i we­szłam.

Po­czu­łam się dziw­nie, jakby po­wie­trze było tak cięż­kie, że z tru­dem uda­wa­ło mi się od­dy­chać. Mia­łam wra­że­nie, że poza mną i Ka­mi­lem w po­ko­ju znaj­do­wał się ktoś jesz­cze, jakaś nie­wi­dzial­na siła.

Wszyst­ko było takie upo­rząd­ko­wa­ne. Książ­ki na biur­ku, ry­sun­ki, które Agniesz­ka tak uwiel­bia­ła szki­co­wać, po­ście­lo­ne łóżko.

Łzy na­pły­nę­ły mi do oczu. Cho­dzi­łam po po­ko­ju, szu­ka­jąc… W za­sa­dzie sama nie wiem czego.

– Aga… Je­steś tu? – za­py­ta­łam ci­chym, za­chryp­nię­tym gło­sem.

Serce wa­li­ło mi jak osza­la­łe. Przez chwi­lę mia­łam wra­że­nie, że sio­stra prze­szła obok mnie. Po­czu­łam jej ulu­bio­ne per­fu­my i mia­łam wra­że­nie, że do­kądś mnie pro­wa­dzi.

Nagle z szaf­ki coś spa­dło z hu­kiem.

Wzdry­gnę­łam się prze­ra­żo­na i ze ści­śnię­tym gar­dłem po­de­szłam do przed­mio­tu.

Na pod­ło­dze le­ża­ła znisz­czo­na lalka. Na pierw­szy rzut oka wy­glą­da­ła jak spa­lo­na. Jej por­ce­la­no­wa twarz była po­pę­ka­na, jakby ogień i czas wy­żło­bi­ły w niej głę­bo­kie rysy.

Jedno oko miała cał­ko­wi­cie wy­bi­te, po­zo­sta­wia­jąc czar­ną, pustą dziu­rę, dru­gie za­mglo­ne i zma­to­wia­łe.

Nigdy nie wi­dzia­łam w domu tego przed­mio­tu.

Oglą­da­łam go do­kład­nie i zo­ba­czy­łam napis.

Li­te­ry były za­ma­za­ne, ale udało mi się je od­czy­tać.

– Li­lia­na… – prze­czy­ta­łam.

To imię… Już kie­dyś je sły­sza­łam, jed­nak w tam­tym mo­men­cie nie po­tra­fi­łam sobie przy­po­mnieć gdzie. Wy­da­wa­ło się dziw­nie zna­jo­me, ale w gło­wie mia­łam zu­peł­ną pust­kę.

Usły­sza­łam za sobą kroki i mo­men­tal­nie od­wró­ci­łam się ze zje­żo­ny­mi wło­sa­mi.

Zo­ba­czy­łam Ka­mi­la opusz­cza­ją­ce­go pokój, co za­nie­po­ko­iło mnie i zmar­twi­ło jed­no­cze­śnie.

– Dokąd idziesz? – za­py­ta­łam, nie ro­zu­mie­jąc.

– Na strych. Chyba… zo­sta­wi­łem tam te­le­fon – od­parł i od­szedł.

Nie byłam w sta­nie wy­po­wie­dzieć słowa. Mia­łam tak ści­śnię­te gar­dło, że z tru­dem prze­ły­ka­łam ślinę.

Chcia­łam go po­wstrzy­mać, ale zanim mi się to udało, Kamil wy­szedł.

Za­wie­dzio­na zo­sta­łam sama, nie wie­dząc, co robić. Spu­ści­łam głowę i ru­szy­łam w stro­nę drzwi. Nagle silny po­wiew wia­tru wtar­gnął do po­ko­ju przez uchy­lo­ne okno i uniósł jedną z kar­tek w po­wie­trze.

Chwy­ci­łam ją i zo­ba­czy­łam ry­su­nek.

Po­ciem­nia­ło mi w oczach. Przez chwi­lę my­śla­łam, że zie­mia usuwa mi się spod stóp i za chwi­lę się prze­wró­cę.

Przed­sta­wiał po­stać z mo­je­go ob­ra­zu – ciem­ną z czer­wo­ny­mi ocza­mi.

Obok niej znaj­do­wał się napis „Li­lia­na”, a pod spodem mniej­szy­mi li­te­ra­mi „Chro­nić sio­strę”. Ręce za­czę­ły mi drżeć i upu­ści­łam kart­kę.

– O co cho­dzi? O czym mi nie po­wie­dzia­łaś? Przed czym chcia­łaś mnie chro­nić?! – krzy­cza­łam do pu­ste­go po­ko­ju.

I znów to się stało.

Po­wie­trze wokół mnie zda­wa­ło się gęst­nieć, jakby ktoś chciał mnie oto­czyć nie­wi­dzial­nym cie­płem.

Wy­cią­gnę­łam dło­nie i za­mknę­łam oczy.

Przez krót­ką chwi­lę my­śla­łam, że nic się nie stało, Agniesz­ka żyje i jest przy mnie, jak wtedy, gdy by­ły­śmy młod­sze.

Wszyst­ko znik­nę­ło gdy usły­sza­łam dźwięk do­bie­ga­ją­cy ze stry­chu. Otwo­rzy­łam oczy i pokój znów stał się zimny i pusty.

Z góry do­bie­ga­ły ko­lej­ne od­gło­sy, więc po­sta­no­wi­łam spraw­dzić, czy z Ka­mi­lem wszyst­ko w po­rząd­ku. 

 

***

We­szłam na scho­dy pro­wa­dzą­ce na strych, nogi mia­łam cięż­kie, jakby ktoś zwią­zał je łań­cu­cha­mi.

Za­trzy­ma­łam dłoń na klam­ce. Przez mo­ment mia­łam ocho­tę uciec, ale wzię­łam głę­bo­ki od­dech i na­ci­snę­łam ją po­wo­li.

Wpa­dłam do środ­ka jak burza.

– Kamil? – za­wo­ła­łam, roz­glą­da­jąc się

Zo­ba­czy­łam go sto­ją­ce­go obok ob­ra­zu, z pędz­lem i pusz­ką farby.

W jego oczach wi­dzia­łam mie­sza­ni­nę stra­chu i de­ter­mi­na­cji. Wie­dział, że po­su­nął się za da­le­ko.

– Na­ta­lia, to musi się skoń­czyć… – po­wie­dział zre­zy­gno­wa­ny, de­li­kat­nym gło­sem, jakby mówił do dziec­ka.

Spoj­rza­łam na obraz, który wy­glą­dał zu­peł­nie ina­czej, niż przed­tem.

Płót­no wy­peł­nia­ły ostre linie ognia. Wśród pło­mie­ni stała dziew­czyn­ka.

To była ta sama po­stać, co wcze­śniej, tym razem do­sko­na­le wy­raź­na.

Wi­dzia­łam jej spa­lo­ne ciało, skórę od­dzie­la­ją­cą się od kości. I czer­wo­ne oczy, które prze­świe­tla­ły mnie na wylot.

Miała wy­cią­gnię­ty palec wska­zu­ją­cy.

Obraz mnie prze­ra­żał, ale i jed­no­cze­śnie wzy­wał do sie­bie.

Ru­szy­łam w jego stro­nę, czu­jąc, jak jakaś nie­wi­dzial­na siła mnie do niego po­py­cha.

– Na­ta­lia… – Usły­sza­łam głos Ka­mi­la, jakby do­bie­gał z innej rze­czy­wi­sto­ści. – Pro­szę cię. Nie wi­dzisz, co się z tobą dzie­je? Nie je­steś sobą!

Nie słu­cha­łam go, zbyt mocno sku­pio­na na ob­ra­zie.

Wy­cią­gnę­łam dło­nie i do­tknę­łam płót­na. 

 

Strych prze­stał przy­po­mi­nać za­ku­rzo­ne i za­ciem­nio­ne po­miesz­cze­nie.

Wi­dzia­łam pokój, jakby ktoś przed chwi­lą go urzą­dził.

Na środ­ku sie­dzia­ła dziew­czyn­ka, która miała ja­kieś dzie­sięć lat.

Ba­wi­ła się lalką – tą samą, którą zna­la­złam w po­ko­ju Agniesz­ki, tylko ani tro­chę nie znisz­czo­ną. Ma­lo­wa­ła jej twarz na ró­żo­wo, a obok na pod­ło­dze le­ża­ły su­kien­ki w róż­nych ko­lo­rach.

Dziec­ko nu­ci­ło ko­ły­san­kę, przy­po­mi­na­ją­cą „Wlazł kotek na pło­tek”.

Pokój oświe­tlo­ny był zło­ci­stym świa­tłem słoń­ca, które wpa­da­ło przez okno.

– Ale bę­dziesz pięk­nie wy­glą­dać! – po­wie­dzia­ła, pa­trząc z uśmie­chem na lalkę.

W jed­nej chwi­li coś się zmie­ni­ło.

Uśmiech znik­nął, a w oczach dziew­czyn­ki po­ja­wił się nie­po­kój.

Po­cią­gnę­ła nosem i ja rów­nież to po­czu­łam – dym.

– Mamo! – krzyk­nę­ła, ale nikt nie od­po­wie­dział.

Smród przy­pa­lo­ne­go drew­na ude­rzył mnie z całą siłą, spra­wia­jąc, że dła­wi­łam się po­wie­trzem.

Dziew­czyn­ka wsta­ła, wciąż trzy­ma­jąc lalkę.

Jej oczy były sze­ro­ko otwar­te ze stra­chu.

Ciem­ny dym wy­peł­nił pokój, po­chła­nia­jąc świa­tło i to­piąc wszyst­ko w gę­stym mroku.

Usły­sza­łam huk, jakby świat w jed­nym mo­men­cie pękł na pół.

Zaraz po nim przy­szło go­rą­co, pie­ką­ce i draż­nią­ce, od któ­re­go skóra zda­wa­ła się pa­rzyć.

Ogrom­ne ję­zy­ki ognia wy­strze­li­ły w po­wie­trze, po­chła­nia­jąc wszyst­ko na swo­jej dro­dze.

Dziew­czyn­ka krzyk­nę­ła i od­ru­cho­wo cof­nę­ła się, za­sła­nia­jąc twarz rę­ka­wem.

Ru­szy­ła w stro­nę drzwi.

Gdy miała na­ci­snąć klam­kę, za­wa­ha­ła się.

Coś usły­sza­ła.

Płacz dziec­ka.

– Agniesz­ka… – wy­szep­ta­ła, a jej twarz skur­czy­ła się z prze­ra­że­nia.

Po­bie­gła z po­wro­tem, nie zwa­ża­jąc na ogień, który zbli­żał się coraz szyb­ciej.

– Muszę chro­nić sio­strę… – do­da­ła, od­dy­cha­jąc cięż­ko.

Do­tar­ła do ko­ły­ski, która była już w pło­mie­niach.

Za­ci­snę­ła zęby, wy­cią­ga­jąc nie­mow­lę i kasz­ląc po­bie­gła w kie­run­ku drzwi.

Ogrom­na, pło­ną­ca belka spa­dła z su­fi­tu z prze­ra­ża­ją­cym trza­skiem od­ci­na­jąc drogę od wyj­ścia.

Nie wie­dzia­ła, co robić. Siły opusz­cza­ły ją z każdą mi­ja­ją­cą se­kun­dą.

 

Oczy za­szły jej łzami. Czy to od dymu, czy stra­chu – trud­no po­wie­dzieć.

Go­rą­co było nie do znie­sie­nia.

Do­strze­gła okno i po­wo­li, osła­nia­jąc się przed ogniem – ru­szy­ła w jego stro­nę.

– Bę­dzie do­brze… – po­wta­rza­ła, a dziec­ko cią­gle pła­ka­ło w jej ra­mio­nach.

Z ogrom­nym wy­sił­kiem otwo­rzy­ła okno i po­ło­ży­ła małą Agniesz­kę na pa­ra­pe­cie, na świe­żym po­wie­trzu.

Gdy sama pró­bo­wa­ła się na niego wdra­pać, ogień wy­buchł z więk­szą siłą, cał­kiem ją po­chła­nia­jąc.

Wizja do­bie­gła końca. 

Obu­dzi­łam się, leżąc na pod­ło­dze. Kamil po­trzą­sał mną jak szma­cia­ną lalką, po­wta­rza­jąc moje imię.

– Nic… Nic mi nie jest… – wy­du­si­łam.

Gdy wzrok przy­zwy­cza­ił się do ciem­no­ści, zo­ba­czy­łam ją… Li­lia­nę! Stała na stry­chu, a obraz na szta­lu­dze był pusty.

Po­kracz­nie zbli­ża­ła się w moją stro­nę, jakby trud­no było utrzy­mać jej rów­no­wa­gę.

– To… Twoja wina… – po­wie­dzia­ła za­chryp­nię­tym gło­sem. – Przez cie­bie… Umar­ła… – mó­wi­ła, a ja za­tka­łam uszy.

Wsta­łam i wy­bie­głam ze stry­chu, ale nic to nie dało.

Ona była wszę­dzie, na scho­dach, w moim po­ko­ju. Ni­g­dzie nie czu­łam się bez­piecz­na.

Cią­gle sły­sza­łam jak raz za razem po­wta­rza­ła, że wszyst­ko prze­ze mnie.

Po­czu­łam czyjś dotyk.

Od­wró­ci­łam się, jak ra­żo­na prą­dem.

To Kamil wpa­try­wał się we mnie.

– Co się z tobą dzie­je?! – krzyk­nął, trzy­ma­jąc za ra­mio­na.

Roz­pła­ka­łam się, jak dziec­ko.

Łzy lały mi się po po­licz­kach i spa­da­ły na pod­ło­gę, ni­czym kro­ple desz­czu.

– Ty też my­ślisz, że za­bi­łam sio­strę?! Że jej nie ochro­ni­łam?! – krzy­cza­łam, ude­rza­jąc w niego pię­ścia­mi.

On tylko stał z otwar­ty­mi przez oszo­ło­mie­nie ocza­mi.

– My­śla­łam, że je­steś ze mną! Że… Że za­wsze bę­dziesz przy mnie!

– Bo tak jest! – krzyk­nął – Więc prze­stań się tak za­cho­wy­wać!

– Czyli jak?! No po­wiedz!! – Nie mo­głam prze­stać krzy­czeć.

Pa­trzył na mnie jak na wa­riat­kę i roz­ło­żył ra­mio­na.

– Wiesz co? Chyba nie dam rady… – po­wie­dział i za­czął się od­da­lać. – Wy­bacz, ale… To dla mnie za dużo. Mu­sisz ochło­nąć, od­po­cząć… Nie je­steś sobą – dodał i od­szedł.

Sły­sza­łam trzask za­my­ka­nych drzwi.

Zo­sta­łam sama.

Czu­łam, że nie mam już nic, ani ni­ko­go.

Zre­zy­gno­wa­na ru­szy­łam z po­wro­tem na strych.

Na­ma­lo­wać obraz. Nie mia­łam ocho­ty na nic in­ne­go.

Prze­cho­dząc ko­ry­ta­rzem, zer­k­nę­łam w lu­stro. Za­miast sie­bie zo­ba­czy­łam Li­lia­nę – jej smut­ne, pełne wy­rzu­tu oczy, które pa­trzy­ły na mnie z głę­bo­ką nie­na­wi­ścią.

Nie mia­łam w sobie żad­nych uczuć. Wpa­try­wa­łam się w to od­bi­cie ro­zu­mie­jąc, że ona już za­wsze bę­dzie ze mną.

Koniec

Komentarze

Byłam cał­ko­wi­cie po­chło­nię­ta tym, co two­rzy­łam, więc nie zwra­ca­łam na nią uwagi, zbyt po­grą­żo­na we wła­snym świe­cie.

Po­chło­nię­ta i po­grą­żo­na to tu w za­sa­dzie to samo.

 

Ro­dzi­ce skoń­czy­li już pracę, więc po­ga­da­łam z nimi, jak minął mi dzień, a także o dziw­nym za­cho­wa­niu Agniesz­ki.

 

Jak dla mnie to albo o tym, jak minął mi… albo po­ga­da­łam z nimi o mi­nio­nym dniu..

 

Jak oni mogli nie do­strze­gać, że coś z nią jest nie tak?!

Ra­czej nie do­strzec, bo jeśli nie do­strze­gać to kil­ka­krot­nie.

 

Nie de­ner­wuję

 

Po­wie­trze wy­da­wa­ło się gęste i dusz­ne.

Może star­czy to gęste, bo ono nie bywa dusz­ne.

 

by­li­śmy w tym samym wieku,

To bym wy­wa­li­ła, scena jest po­ru­sza­ją­ca, a ten wiek nie ma zna­cze­nia.

 

 

Nie mó­wi­łam za wiele, a on to ro­zu­miał. Ro­zu­miał mój ból i moją stra­tę.

Może czuł?

 

Czy­ta­ło mi się przy­jem­nie, choć tekst jest pełen emo­cji, czu­ło­ści i cie­peł­ka, jakby pi­sa­ła go ko­bie­ta.

Może wła­śnie dla­te­go czy­ta­ło się przy­jem­nie.

Za­rzu­tem może być to, że nie czu­łam przej­mu­ją­cej grozy. Nie­po­kój, smu­tek, tę­sk­no­tę, ale jakoś nie prze­ra­że­nie.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Cześć! Bar­dzo się cie­szę, że do­brze się czy­ta­ło! :) Co do za­rzu­tu o prze­ra­że­nie… Bar­dziej chcia­łem się tutaj sku­pić na emo­cjach głów­nej bo­ha­ter­ki, na jej prze­ży­wa­niu żalu i ra­dze­nia sobie z przy­tła­cza­ją­cy­mi my­śla­mi. Ele­men­tu hor­ro­ru to taki do­da­tek do wszyst­kie­go. Nie chcia­łem z tego robić ty­po­we­go hor­ro­ru o du­chach ;)

Dzię­ku­je za punkt do bi­blio­te­ki! ;)

 

Nie mó­wi­łam za wiele, a on to ro­zu­miał. Ro­zu­miał mój ból i moją stra­tę.

Może czuł?

Tutaj ce­lo­wo uży­łem po­wtó­rze­nia. Wy­da­ło mi się takie… Cie­kaw­sze, bar­dziej emo­cjo­nal­ne ;)

 

Jak oni mogli nie do­strze­gać, że coś z nią jest nie tak?!

Ra­czej nie do­strzec, bo jeśli nie do­strze­gać to kil­ka­krot­nie.

Tu cho­dzi­ło o to, że po­dob­ne za­cho­wa­nia już miały miej­sce, że to nie pierw­szy raz coś “nie tak” dzia­ło się z Agniesz­ką.

 

Po­zo­sta­łe błędy po­pra­wi­łem i dzię­ki za wska­za­nie ich! 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! :)

Witaj. :)

 

Ze spraw tech­nicz­nych za­trzy­ma­ły mnie pewne frag­men­ty (do prze­my­śle­nia):

Moja star­sza sio­stra Agniesz­ka, sie­dzia­ła obok, prze­glą­da­jąc coś w te­le­fo­nie. – zbęd­ny pierw­szy prze­ci­nek?

W za­sa­dzie, nie było tak późno, więc ist­nia­ła duża szan­sa, że Agniesz­ka rów­nież nie śpi. – i tu?

Mój przy­ja­ciel Kamil, stał przy mnie w tej trud­nej chwi­li. – i tu?

Był cał­kiem przy­stoj­ny i wy­da­ję mi się, że też wpa­dłaś mu w oko. – li­te­rów­ka?

Wszyst­ko w po­rząd­ku – za­py­ta­łam lekko drżą­cym gło­sem. – brak py­taj­ni­ka?

Czu­łam, jak z każ­dym ko­lej­nym kro­kiem od­da­la­łam się od Agi, w każdy moż­li­wy spo­sób. – po­wtó­rze­nie?

Po­wie­trze wy­da­wa­ło się gęste. Zro­bi­łam krok, każdy ruch wy­da­wał się ocię­ża­ły, jak­bym szła przez wodę. – po­wtó­rze­nie?

 

Ten frag­ment jest dla mnie nie­ja­sny – po dru­giej stro­nie czego? Łóżka? Lu­stra? Po­ko­ju?:

Po­de­szłam do łóżka i… Nikt w nim nie leżał. Nie ro­zu­mia­łam ni­cze­go, do­pó­ki mój wzrok nie padł na pod­ło­gę po dru­giej stro­nie. Zo­ba­czy­łam Agniesz­kę, jej oczy były sze­ro­ko otwar­te, ale wy­da­wa­ły się takie puste. Gdyby nie one, mo­gła­bym po­my­śleć, że po pro­stu śpi.

 

W oczach coraz bar­dziej mi ciem­nia­ło. Wy­da­wa­ło mi się, że nie mam kon­tro­li nad wła­snym cia­łem. Od­dech sta­wał się coraz szyb­szy. – po­wtó­rze­nia?

To był kosz­mar­ny sen z któ­re­go zaraz się obu­dzę. – prze­ci­nek przed wy­ra­że­niem z „który”?

Każda cząst­ka mnie krzy­cza­ła (prze­ci­nek?) że po­win­nam ją stam­tąd wy­cią­gnąć, prze­cież mogła się udu­sić!

Ucie­kłam do swo­je­go po­ko­ju, rzu­ci­łam się na łóżku i za­mknę­łam oczy. – łóżko?

Byłam jej sio­strą, naj­bliż­szą osobą, a nie po­tra­fi­łam jej pomóc – po­wtó­rze­nie?

Czu­łam, jakby moimi rę­ka­mi ste­ro­wa­ła jakaś nie­wi­dzial­na siła. Pę­dzel sunął, jakby pró­bo­wał wy­rzu­cić ze mnie cały ból i nie­po­kój. I tu?

To mógł być kto­kol­wiek, ale od razu po­my­śla­łam, o sio­strze! – zbęd­ny ostat­ni prze­ci­nek?

Nie za­sta­na­wia­jąc się dłu­żej – po­szłam we wska­za­ne miej­sce. – zbęd­ny myśl­nik?

– My­ślisz, ze osza­la­łam, co? – li­te­rów­ka?

Nie chcia­łam na to po­zwo­lić, nie mo­głam. Czu­łam, że sio­stra chce mi coś po­wie­dzieć, nie mogło być ina­czej. – po­wtó­rze­nie?

Wie­dzia­łam, że będę chcia­ła wró­cić do tej ra­do­snej chwi­li, gdy me serce wy­peł­ni mrok. Gdy wie­czo­rem wró­ci­łam do domu, pierw­szy raz od śmier­ci sio­stry po­czu­łam się… – i tu?

„O co cho­dzi? Wszyst­ko w po­rząd­ku?” – brak krop­ki na końcu zda­nia?

Scho­wa­łam twarz w dło­niach, a łzy za­czę­ły piec mnie w oczach, jakby wy­pa­la­ły ślady smut­ku i bez­sil­no­ści. – nieco zgrzy­ta mi styl

Zbli­żył się, a jego oczy roz­sze­rzy­ły się w zdu­mie­niu. – po­wtó­rze­nie?

Już kie­dyś je sły­sza­łam, ale w tam­tym mo­men­cie nie po­tra­fi­łam sobie przy­po­mnieć gdzie. Wy­da­wa­ło się dziw­nie zna­jo­me, ale w gło­wie mia­łam zu­peł­ną pust­kę. – i tu?

Chcia­łam go po­wstrzy­mać, ale zanim udało mi się to zro­bić – Kamil wy­szedł. Za­wie­dzio­na zo­sta­łam sama, nie wie­dząc, co robić. – zbęd­ny myśl­nik i po­wtó­rze­nie?

We­szłam na scho­dy pro­wa­dzą­ce na strych, nogi mia­łam cięż­kie, jakby ktoś zwią­zał je cięż­ki­mi łań­cu­cha­mi. – po­wtó­rze­nie?

Dziec­ko nu­ci­ło ko­ły­san­kę, przy­po­mi­na­ją­cą „wlazł kotek na pło­tek”. – wy­da­je mi się, że tytuł pio­sen­ki po­wi­nien roz­po­czy­nać się wiel­ką li­te­rą(?)

 

Mam wąt­pli­wo­ści co do tego za­pi­su dia­lo­gów:

– Czyli jak?! No po­wiedz!! – nie mo­głam prze­stać krzy­czeć.

Nie je­steś sobą. – Dodał i od­szedł.

 

Bar­dzo dobry, kli­ma­tycz­ny, trzy­ma­ją­cy w na­pię­ciu hor­ror. Mnie ogrom­nie przy­padł do gustu. :)

Po­zdra­wiam ser­decz­nie, po­wo­dze­nia, klik. :)

Pe­cu­nia non olet

Cześć! 

Bar­dzo się cie­szę, że opo­wieść się po­do­ba­ła! Dzię­ki za wska­za­nie błę­dów, po­sta­ram się je jak naj­szyb­ciej po­pra­wić. Aż je­stem tro­chę w szoku, że tyle po­wtó­rzeń mi umknę­ło, bo na to zwra­ca­łem naj­więk­szą uwagę :D

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! :)

Na spo­koj­nie, po­wtó­rze­nia są rów­nież moją zmorą. :) A tu wcale nie ma ich tak dużo, bio­rąc pod uwagę ob­ję­tość tek­stu. :)

Po­zdra­wiam ser­decz­nie, po­wo­dze­nia. :)

Pe­cu­nia non olet

Hej!

 

jesz­cze skoń­czo­ny, więc…

– Jest świet­ny. – Nie po­zwo­li­ła mi do­koń­czyć.

Tro­chę się gry­zie.

 

Fan­ta­sty­ki przez więk­szość opo­wia­da­nia pra­wie wcale, je­dy­nie wzmian­ka o tym, że sio­stra czuje, jakby była w innym świe­cie, więc ten przy­dłu­gi wstęp mnie tro­chę znu­żył, zwłasz­cza że bar­dzo mło­dzie­żo­wy styl.

 

Po­mysł na kon­tak­to­wa­nie po­przez obraz wydał mi się za to cie­ka­wy, choć ostat­nio tro­chę ta­kich tek­stów czy­ta­łam, nawet na forum jest dość świe­że opo­wia­da­nie o po­sta­ci z ob­ra­zu, która myśli i wszyst­ko widzi. ;)

 

Wy­cią­gnę­łam te­le­fon i zro­bi­łam nam zdję­cie. Wie­dzia­łam, że będę chcia­ła wró­cić do tej ra­do­snej chwi­li, gdy me serce wy­peł­ni mrok.

Prze­ra­ża mnie świat obec­nych na­sto­lat­ków. XD

 

Co do zdję­cia, był taki hor­ror, w któ­rym na zdję­ciach po­ja­wia­ły się nie­wy­raź­ne syl­wet­ki, cie­nie pra­gną­ce się skon­tak­to­wać z ludź­mi.

 

Znaj­dy­wa­li­śmy się w moim po­ko­ju. Kamil stwier­dził, że dłu­żej nie znie­sie czer­wo­nych oczu po­sta­ci z ob­ra­zu i musi „zmie­nić kli­mat” na przy­jem­niej­szy.

To, czemu zmie­ni­li pokój nie jest istot­ne, ra­czej po akcji z ob­ra­zem można do­my­ślić się, że żadne z nich nie chcia­ło tam być.

 

Nie myśl tyle! Po­win­naś się cie­szyć, że żaden… Duch… Cię nie prze­śla­du­je! Nie miej ta­kiej po­nu­rej miny!

No ale to żaden dowód, w końcu duch może być w innym miej­scu, za Na­ta­lią, więc to tłu­ma­cze­nie jest bez sensu. Poza tym i tak obraz ze zbli­ża­ją­cą się po­sta­cią mówi o wiele wię­cej.

 

– To po pro­stu zwy­kły cień, nic nie­sa­mo­wi­te­go – Pró­bo­wał się za­śmiać.

– To po pro­stu zwy­kły cień, nic nie­sa­mo­wi­te­go. – Pró­bo­wał się za­śmiać.

 

Zo­ba­czy­łam go sto­ją­ce­go obok ob­ra­zu, z pędz­lem i pusz­ką farby.

?

To brzmi, jakby do­ma­lo­wał coś na ob­ra­zie, ale mało ma to sensu.

 

Łzy lały mi się po po­licz­kach i spa­da­ły na pod­ło­gę, ni­czym kro­ple desz­czu.

Prze­sa­dzo­ne po­rów­na­nie.

 

Nie je­steś sobą. – dodał i od­szedł.

Nie je­steś sobą – dodał i od­szedł.

 

Ca­ło­ścio­wo mam mie­sza­ne uczu­cia, bo tekst jest mocno mło­dzie­żo­wy, a jed­nak nie je­stem tar­ge­tem, tzn. czu­łam, że jest skie­ro­wa­ny do mło­dych i gdzieś tam nar­ra­cja, pro­ble­my, same opisy i uczu­cia były tro­chę jak takie cof­nię­cie się do cza­sów tych 15 lat, kiedy i takie tek­sty czy­ty­wa­łam.

Z dru­giej stro­ny na plus za­krę­co­na hi­sto­ria. Tylko że bo­ha­te­ro­wie śred­nio mnie prze­ko­na­li i nie wia­do­mo do końca, o co w tym wszyst­kim cho­dzi­ło, albo ja je­stem za słaba w zga­dy­wa­nie. ;)

 

Ale po­wo­dze­nia w dal­szym pi­sa­niu. :)

Po­zdra­wiam,

Anan­ke

Cześć! ;)

Dzię­ki za po­praw­ki błę­dów, po­sta­ram się jak naj­szyb­ciej wpro­wa­dzić je do tek­stu! 

 

Co do zdję­cia, był taki hor­ror, w któ­rym na zdję­ciach po­ja­wia­ły się nie­wy­raź­ne syl­wet­ki, cie­nie pra­gną­ce się skon­tak­to­wać z ludź­mi.

W sumie dość cie­ka­wie brzmi, cho­ciaż ja się tutaj tro­chę in­spi­ro­wa­łem Taj­landz­kim hor­ro­rem Shut­ter – Widmo ;D

 

Zo­ba­czy­łam go sto­ją­ce­go obok ob­ra­zu, z pędz­lem i pusz­ką farby.

?

To brzmi, jakby do­ma­lo­wał coś na ob­ra­zie, ale mało ma to sensu.

Cho­dzi­ło o to, że Kamil chce znisz­czyć obraz ;)

 

Spo­dzie­wa­łem się, że wstęp może być tro­chę za długi, ale nie wie­dzia­łem, jak to sen­sow­nie uciąć ;/

Co do mło­dzie­żo­we­go stylu pi­sa­nia… Bo­ha­ter­ką jest pięt­na­sto­lat­ka, a sam też lubię taki… Luź­niej­szy styl opo­wia­da­nia hi­sto­rii ;D

Szko­da, że uczu­cia masz mie­sza­ne, ale cie­szy mnie, że hi­sto­ria w jakiś spo­sób za­cie­ka­wi­ła ;)

Chcia­łem, żeby każdy mógł zin­ter­pre­to­wać ją po swo­je­mu – uwiel­biam takie otwar­te za­koń­cze­nia w fil­mach, czy książ­kach, więc taki motyw po­ja­wił się i w moim tek­ście ;D

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! ;)

W sumie dość cie­ka­wie brzmi, cho­ciaż ja się tutaj tro­chę in­spi­ro­wa­łem Taj­landz­kim hor­ro­rem Shut­ter – Widmo ;D

Ten, o któ­rym pi­sa­łam to chyba “Na­zna­czo­ny”, ale oglą­da­łam z 12 lat temu. :D

 

Cho­dzi­ło o to, że Kamil chce znisz­czyć obraz ;)

No to można dać bar­dziej, że wy­le­wa farbę na obraz. ;) Bo jak trzy­ma pę­dzel to wy­glą­da, jakby on do­ma­lo­wy­wał te inne sceny.

 

Co do mło­dzie­żo­we­go stylu pi­sa­nia… Bo­ha­ter­ką jest pięt­na­sto­lat­ka, a sam też lubię taki… Luź­niej­szy styl opo­wia­da­nia hi­sto­rii ;D

Ten styl wy­szedł bar­dzo do­brze, wczu­łeś się w ma­ło­la­tów. :D

 

Szko­da, że uczu­cia masz mie­sza­ne, ale cie­szy mnie, że hi­sto­ria w jakiś spo­sób za­cie­ka­wi­ła ;)

To bar­dziej kwe­stia tego, że nie czy­tam za bar­dzo mło­dzie­żo­wych hi­sto­rii. ;)

 

Chcia­łem, żeby każdy mógł zin­ter­pre­to­wać ją po swo­je­mu – uwiel­biam takie otwar­te za­koń­cze­nia w fil­mach, czy książ­kach, więc taki motyw po­ja­wił się i w moim tek­ście ;D

Też uwiel­biam otwar­te za­koń­cze­nia, ale jed­nak takie, w któ­rych można coś tam po­kom­bi­no­wać, tutaj w sumie nie mia­łam po­ję­cia, po co jest Li­lia­na. ;)

O, Na­zna­czo­ny rów­nież świet­na seria hor­ro­rów! :D

 

Co do mło­dzie­żo­we­go stylu pi­sa­nia… Bo­ha­ter­ką jest pięt­na­sto­lat­ka, a sam też lubię taki… Luź­niej­szy styl opo­wia­da­nia hi­sto­rii ;D

Ten styl wy­szedł bar­dzo do­brze, wczu­łeś się w ma­ło­la­tów. :D

O, super! Miło mi to sły­szeć! ;)

 

Chcia­łem stwo­rzyć dwie in­ter­pre­ta­cje tej hi­sto­rii – Jedna to byłby hor­ror, druga… Mrocz­na psy­cho­lo­gia. W tej dru­giej wer­sji Li­lia­na po­ja­wi­ła się jako po­czu­cie winy Na­ta­lii, która ma do sie­bie żal, że nie ura­to­wa­ła sio­stry. Chcia­łem to wszyst­ko tak po­mie­szać ze sobą, więc… Tro­chę ro­zu­miem, że nie­któ­re frag­men­ty opo­wie­ści mogą być nie­zro­zu­mia­łe. Jed­no­cze­śnie, jeśli nie udało się “od­gad­nąć”, o co może cho­dzić, to też jest kwe­stia, którą będę mu­siał po­pra­wić w swo­ich przy­szłych dzie­łach tego typu ;)

Jeśli mogę zin­ter­pre­to­wać rzecz po swo­je­mu, to mam wra­że­nie, że Agniesz­ka i Na­ta­lia miały star­szą sio­strę Li­lia­nę, która, ra­tu­jąc Agniesz­kę-nie­mow­la­ka, zgi­nę­ła w po­ża­rze. Przy­pusz­czam, że już do­ro­sła Agniesz­ka w jakiś spo­sób do­wie­dzia­ła się o dra­ma­cie sprzed lat, ale nie poj­mu­ję, dla­cze­go po­peł­ni­ła sa­mo­bój­stwo. Nie poj­mu­ję też, co wy­da­rzy­ło się w cza­sie po­by­tu Agi i Nat nad je­zio­rem, dla­cze­go przy­pad­ko­we po­trą­ce­nie ob­ce­go chło­pa­ka po­ru­szy­ło la­wi­nę póź­niej­szych wy­da­rzeń.

Dziw­ni w tym wszyst­kim wy­da­li mi się ro­dzi­ce dziew­czyn – ro­zu­miem, że dra­mat do­tknął także ich, ale Na­ta­lia wy­da­je mi się po­zo­sta­wio­na sama sobie ze wszyst­kim, co się wy­da­rzy­ło.

Wy­ko­na­nie po­zo­sta­wia sporo do ży­cze­nia – prze­szka­dzał mi zwłasz­cza nad­miar za­im­ków i wie­lo­krop­ków.

 

po­wie­dzia­ła Agniesz­ka, czo­chra­jąc mnie po wło­sach. → …po­wie­dzia­ła Agniesz­ka, czo­chra­jąc mi włosy

 

Uda­ły­śmy się nad je­zio­ro… → A może zwy­czaj­nie: Po­szły­śmy nad je­zio­ro

 

chwy­ci­łam ją za rękę i za chwi­lę obie wy­lą­do­wa­ły­śmy w chłod­nej wo­dzie. → …chwy­ci­łam ją za rękę i po chwi­li obie wy­lą­do­wa­ły­śmy w chłod­nej wo­dzie.

 

A ona za­cho­wy­wa­ła się, jakby świat miał do­biec końca. → A może: A ona za­cho­wy­wa­ła się, jakby to był ko­niec świa­ta.

 

jak z każ­dym ko­lej­nym kro­kiem od­da­la­łam się od Agi, w każdy moż­li­wy… → Czy to ce­lo­we po­wtó­rze­nie?

 

bicie w mojej pier­si.

Każdy krok utwier­dzał mnie w prze­ko­na­niu, że coś jest nie tak. Po­wta­rza­łam sobie, że to tylko moja wy­obraź­nia… → Czy wszyst­kie za­im­ki są ko­niecz­ne?

 

do­pó­ki mój wzrok nie padł na pod­ło­gę… → …do­pó­ki nie spoj­rza­łam na pod­ło­gę

 

To nie­moż­li­we – Po­my­śla­łam. Na pewno spała, nie mogło być ina­czej. To nie­moż­li­we – po­my­śla­łam. Na pewno spała, nie mogło być ina­czej.

 

ale za­wro­ty w gło­wie pra­wie mnie po­wa­li­ły. → …ale za­wro­ty głowy pra­wie mnie po­wa­li­ły.

 

Wtedy do środ­ka wszedł oj­ciec. → Wy­star­czy: Wtedy wszedł oj­ciec.

 

To jedno py­ta­nie od­bi­ja­ło sięmojej gło­wie jak echo… → To jedno py­ta­nie tłu­kło się w gło­wie jak echo…

 

Ro­zu­miał mój ból i moją stra­tę. → Drugi za­imek jest zbęd­ny.

 

Byłam wdzięcz­na, że nie gadał rze­czy w stylu… → Czy można gadać rze­czy?

Pro­po­nu­ję: Byłam wdzięcz­na, że nie gadał fra­ze­sów w stylu

 

Za­wie­si­łam szta­lu­gę nie wie­dząc, co tak na­praw­dę za­mie­rzam stwo­rzyć. → Czy na pewno za­wie­si­ła szta­lu­gę? A może miało być: Roz­sta­wi­łam szta­lu­gę, nie wie­dząc co tak na­praw­dę za­mie­rzam stwo­rzyć.

 

nie za­uwa­ży­łam, kiedy moje dło­nie za­czę­ły drżeć, a łzy kapać na płót­no… → Zbęd­ny za­imek. Oba­wiam się, że to nie­moż­li­we, aby łzy osoby ma­lu­ją­cej mogły kapać na płót­no usta­wio­ne na szta­lu­dze.

 

Pod nami pły­nął stru­mień nie­wiel­kiej rzeki… → A może wy­star­czy: Pod nami pły­nę­ła nie­wiel­ka rzeka

 

Cze­ka­łam na jego ko­lej­ne słowa, które nie nad­cho­dzi­ły. → Zbęd­ny za­imek.

Pro­po­nu­ję: Cze­ka­łam na ko­lej­ne słowa, ale nie nad­cho­dzi­ły.

 

Z każdą ko­lej­ną ro­bi­ło mi się cię­żej.Z każdą ko­lej­ną było to coraz trud­niej­sze.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

Pa­trzy­ły na mnie, jakby mogły prze­świe­tlić moją duszę. – A może wy­star­czy: Pa­trzy­ły, jakby mogły prze­świe­tlić moją duszę.

 

Znaj­dy­wa­li­śmy się w moim po­ko­ju.Znaj­do­wa­li­śmy się w moim po­ko­ju.

 

Po­czu­łam ścisk w żo­łąd­ku.Po­czu­łam ucisk w żo­łąd­ku.

 

Już kie­dyś je sły­sza­łam, jed­nak w tam­tym mo­men­cie nie po­tra­fi­łam sobie przy­po­mnieć gdzie.Już kie­dyś je sły­sza­łam, jed­nak teraz nie po­tra­fi­łam sobie przy­po­mnieć gdzie.

 

Gorąc był nie do znie­sie­nia. Go­rą­co było nie do znie­sie­nia.

 

Kamil po­trzą­sał mną jak szma­cia­ną lalką, wzy­wa­jąc moje imię.Kamil po­trzą­sał mną jak szma­cia­ną lalką, po­wta­rza­jąc moje imię.

 

– Nic… Nic mi nie jest… – wy­du­si­łam z sie­bie.– Nic… Nic mi nie jest… – wy­du­si­łam.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć! 

Dzię­ki za wska­za­nie błę­dów – po­sta­ram się wpro­wa­dzić je do tek­stu ;).

Co do całej fa­bu­ły… Agniesz­ka już jakiś czas mie­rzy­ła się z pro­ble­ma­mi – czego chyba nie udało mi się po­ka­zać w tek­ście, a spra­wa z chło­pa­kiem na plaży była ko­lej­nym z wielu dziw­nych in­cy­den­tów. Tro­chę też o to cho­dzi­ło, że do końca nie wia­do­mo, czemu tak na­praw­dę się za­bi­ła, jak w za­sa­dzie czę­sto w przy­pad­ku kogoś, kto na­praw­dę to robi, cho­ciaż wy­da­wa­ło­by się, że nic ta­kiej oso­bie nie do­le­ga. To też do­pro­wa­dzi­ło Na­ta­lię do po­czu­cia winy, bo nawet sama wspo­mi­na, że sio­stra nie zo­sta­wi­ła żad­ne­go listu. Dziew­czy­na nie mogła zro­zu­mieć swo­jej sio­stry i czemu po­sta­no­wi­ła się zabić. Wy­da­ję mi się, że gdy­bym chciał to wy­ja­śniać, opo­wia­da­nie stra­ci­ło­by na ta­jem­ni­czo­ści i po­czu­ciu, ta­kie­go za­gu­bie­nia i nie­zro­zu­mie­nia, co ta­kie­go sie­dzia­ło Agniesz­ce w gło­wie.

Praw­da, że ro­dzi­ców jest tro­chę mało, ale do­da­nie ich więk­szej roli, w mojej oce­nie, nie­po­trzeb­nie wy­dłu­ży­ło­by opo­wia­da­nie. Wo­la­łem sku­pić się na Na­ta­lii i jej emo­cjach, oraz chło­pa­ku na któ­re­go za­wsze mogła li­czyć i który opusz­cza ją w naj­waż­niej­szej chwi­li. 

I nie­ste­ty… Pro­blem z wie­lo­krop­ka­mi ;D. Wiem, że czę­sto się po­ja­wia­ją, ale ja strasz­nie lubię ich uży­wać, ale zdaję sobie spra­wę, że mogą być tro­chę iry­tu­ją­ce. Po­sta­ram się to kon­tro­lo­wać ;D

Szko­da, że opo­wieść Ci się nie spodo­ba­ła :(. Oby z ko­lej­ny­mi to się zmie­ni­ło! 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz! ;)

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! ;)

Dovio, skąd Ci przy­szło do głowy, że opo­wia­da­nie nie spodo­ba­ło mi się. Ow­szem, jest nieco za­gma­twa­ne i są w nim nie­ja­sno­ści, ale wcale nie jest złe!

Po­wo­dze­nia!

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Po tylu błę­dach uzna­łem po pro­stu, że Ci się nie po­do­ba­ło ;D Ale jeśli jest ina­czej to bar­dzo się cie­szę.

Jeśli jest za­gma­twa­ne to też do­brze, bo też o to cho­dzi­ło, żeby nie było pro­ste i żeby nie był to ty­po­wy hor­ror o du­chach ;)

Cóż, Dovio, po­chop­nie uzna­łeś, ale cie­szę się, że po­pra­wił Ci się humor. Wy­my­ślaj ko­lej­ne po­gma­twa­ne i zaj­mu­ją­ce hi­sto­rie. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Taki mam za­miar :D I mam na­dzie­ję, że z ko­lej­ny­mi opo­wie­ścia­mi bę­dzie tylko le­piej ;D

Po­dzie­lam Twój opty­mizm. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Opo­wia­da­nie cał­kiem wcią­ga­ją­ce, jest ta­jem­ni­ca i uczu­cie nie­po­ko­ju. Nie do końca po­tra­fię zin­ter­pre­to­wać za­koń­cze­nie. Mam też wra­że­nie, że miej­sca­mi emo­cje bo­ha­te­rów są nieco nie­wia­ry­god­ne – czy tak krót­ko po śmier­ci sio­stry bo­ha­ter­ka po­tra­fi­ła­by po­czuć ra­dość z po­ca­łun­ku? Wy­da­je mi się, że trau­ma wciąż by jej na to nie po­zwo­li­ła.

Kli­kam bi­blio­te­kę, bo opo­wia­da­nie mi za­strze­żeń przy­zwo­ite :)

Cześć! ;)

Cie­szy mnie, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło i dzię­ki za klik!

Co do emo­cji… Chcia­łem dać tro­chę ra­do­ści do tego opo­wia­da­nia, żeby wy­da­ło się cie­kaw­sze i miało szer­szy wa­chlarz emo­cjo­nal­ny.

Co do za­koń­cze­nia… Miało być do wła­snej in­ter­pre­ta­cji i my­śla­łem, żeby na­pi­sać je w taki spo­sób, żeby można było na nie spoj­rzeć jak na hor­ror i jak na dra­mat psy­cho­lo­gicz­ny ;)

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! ;)

Nowa Fantastyka