- Opowiadanie: Bardjaskier - Drugie krzesło jest wolne

Drugie krzesło jest wolne

Hej, 

 

taki szort mi chodził po głowie :) Próbuję bez bety – zobaczymy, jak wyszedł :) 

 

 Miłej lektury :) 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Drugie krzesło jest wolne

Na poddaszu kamienicy znajdował się strych, pachnący nagrzanym drewnem, wypełniony gorącym powietrzem, drażniącym gardło i nozdrza. Stały tam regały, stoły, dziecięce łóżeczka i worki z nikomu już niepotrzebnymi przedmiotami, których wartość sentymentalna nie pozwalała właścicielom się z nimi rozstać. To wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu, gołębich piór i odchodów. Za jedną ze starych szaf, tam, gdzie krzywizna dachu zaczynała opadać ku elewacji, były drzwi do niewielkiego pokoju. W klitce był stół, dwa krzesła i materac wciśnięty między podłogę a dach kamienicy, którego pochyłość zmuszała do siedzenia, leżenia lub schylania się.

Zelig wpadł do pomieszczenia i oparł ręce na stole, ciężko dysząc. Mark zamknął drzwi i zjechał po nich plecami, siadając na brudnej podłodze. Klitkę rozjaśniło blade światło. Spojrzeli przez okno na okrągłą tarczę księżyca, wiszącą, zdawać by się mogło, tuż nad dachem kamienicy.

Zelig stanął we wnęce, oddychał już spokojnie, a niebieskie oczy utkwił w Marku. Przystawił palec do ust i uchylił okno.

W nocnej ciszy odgłos syren i ścigającego ich tłumu niósł się po mieście. Mark przeczesał palcami jasne włosy i zacisnął w pięść spory kosmyk.

– Widzieli nas? – zapytał.

– Nie wiem, ale są blisko – wyszeptał Zelig i zamknął okno.

– Niepotrzebnie zabiłeś tego glinę. – Mark puścił włosy i uderzył pięścią w udo.

– A co miałem zrobić? – syknął Zelig. – Nie mogłem pozwolić, by ściągnął na nas motłoch.

– I tak go znaleźli. Słyszałem, jak krzyczeli o zabójcach policjantów.

– Trzeba było go schować w sieni, tak jak mówiłem. – Zelig schylił się, podszedł do krzesła i usiadł przy stole. – To wszystko gra, co ich obchodzi martwy człowiek.

– Czyli on nie był jednym z innych? Był człowiekiem? – wydukał Mark.

– Był na ich smyczy, jak oni wszyscy. – Zelig zatoczył ręką krąg nad blatem. – Zagnieździli się wśród nas i omamiają… Ale my znamy prawdę.

– Wolałbym nie wiedzieć i żyć w nieświadomości… – jęknął Mark.

– Zawsze wiedziałeś. Nim jeszcze się poznaliśmy, wiedziałeś, że inni są wśród nas. – Zelig wskazał palcem okno. – Są do nas podobni, niemal identyczni w wyglądzie i zachowaniu, ale jak się im dobrze przyjrzeć, to widać, że pod skórą są… inni. Wiesz o tym.

– Wiem, masz rację, zawsze wiedziałem. – Mark pokiwał głową. – Żyłem w strachu. Ale teraz… teraz też się boję.

– Oni teraz żyją w strachu. Ten gniew, wściekłość jest niczym innym jak manifestacją ich przerażenia. Wyrównaliśmy rachunki. A teraz przynajmniej nie żyjesz w kłamstwie. A to już coś. – Zelig uniósł brwi. – Prawda?

– A co z tymi wszystkimi trupami? Ten policjant… Miał nie więcej niż trzydzieści lat… Jego oczy, gdy przystawiłeś mu lufę do policzka…

– Weź się w garść. Niewinni zawsze padają ofiarą wojen. – Zelig splunął na podłogę. – Gdyby przejrzał na oczy, jeszcze by żył. Gdyby dał znać choćby najmniejszym gestem, że jest po naszej stronie, to jeszcze by żył. Ale ci, którzy służą innym, są takimi samymi wrogami jak tamci. Rozumiesz?

Mark zamarł. Przystawił ucho do drzwi.

– Słyszysz coś? – Zelig wstał i zgarbiony pod krzywizną dachu, wpatrywał się w towarzysza.

Mark wyjrzał na strych. Gdzieś z dołu kamienicy dobiegały wściekłe nawoływania.

– Są tu. – Mark przełknął ślinę i ostrożnie domknął drzwi.

– To jeszcze nie oznacza, że nas znajdą.

Mark wstał, podszedł do stołu, odsunął krzesło i usiadł naprzeciwko Zeliga.

– Gdy wybiegaliśmy na pierwsze piętro, drzwi jednego z mieszkań były uchylone – powiedział ze spuszczoną głową.

Zelig usiadł, nie odrywając błękitnych oczu od jasnej czupryny.

– I nic nie powiedziałeś, nie pisnąłeś nawet… Ty… ty. – Pięści Zeliga zacisnęły się, aż mu kłykcie pobielały.

– Ten policjant, gdy mu strzeliłeś w twarz, zastanawiałem się… ile razy?

– Co? – warknął Zelig.

– Ile razy się pomyliłeś. Ilu już zabiliśmy ludzi? I ilu jeszcze zabijemy?

– Tłumaczyłem ci…

– Tak. – Mark podniósł głowę i spojrzał w oczy Zeliga. – Ale jest ich zbyt dużo. A tam, w drzwiach, stała dziewczynka. Nie pozwoliłbyś, by nas wydała. Prawda?

– Skąd możesz wiedzieć, że to nie była…

– Jedna z innych? Nie wiem, ale nie mogę tak dłużej.

– Zabiłeś nas. – Twarz Zeliga sposępniała.

– Wybacz.

– Prędzej czy później musiało do tego dojść. – Zelig niespodziewanie uśmiechnął się, rozluźnił palce i chwycił dłoń Marka. – Nasza misja od początku była skazana na porażkę.

– Nie gniewasz się?

– Nie.

– Skończymy jak pozostali nam podobni? – Mark drżał.

– Jak ci, co przejrzeli na oczy i rozpoczęli walkę z innymi?

Mark kiwnął głową.

– Tak. – Zelig westchnął. – Złapią nas i osądzą, a wiesz, jaką oni przewidują karę dla takich jak my?

– Stryczek? – To jedno słowo z trudem przeszło przez gardło Marka.

– Stryczek – potwierdził Zelig.

– Może jednak nas nie znajdą. Może ta dziewczyna zamknie się w domu i…

– Cicho, cichutko. Posłuchaj – poprosił Zelig.

Gdzieś z dołu kamienicy słychać było gwar, odgłosy kroków na schodach i trzaskanie drzwi.

– Idą – jęknął Mark.

– Nie wiedzą jeszcze, gdzie dokładnie się schowaliśmy, ale wiedzą, że jesteśmy gdzieś w tej kamienicy.

Pomieszczenie zniknęło w ciemności, gdy chmury przesłoniły księżyc.

– Myślisz, że tak to wygląda? – zapytał Mark. – Ciemność i nic więcej?

– O nie, nie od razu – odezwał się gdzieś z ciemności Zelig. – Szubienica to nie zapadanie w długi sen. Najpierw będą nas bić i trzymać w zimnej celi.

– Na głodowych racjach – dodał Mark.

– Miesiące miną do rozprawy, która będzie festiwalem szyderstwa. – Zęby Zeliga zgrzytnęły.

– Będziemy otoczeni przez innych. Będą napawać się kolejnym straconym człowiekiem.

– Wyrok już znamy, ale nie będziemy wiedzieli kiedy – zauważył Zelig.

– Będą nas trzymać w niepewności, który dzień będzie tym ostatnim – jęknął Mark.

– Aż do szaleństwa – dodał Zelig. – A gdy już nadejdzie ta godzina, wywloką nas z celi i poprowadzą na stracenie.

– Czarny worek na głowę.

– Ale będziesz czuł ich spojrzenia. Słyszał komentarze, urywane chichoty. A potem kat założy ci pętlę.

– Poczuję, jak lina zaciska się na szyi.

– Kłujące skórę sploty – warknął Zelig. – A potem odgłos skrzypiących desek szafotu, gdy kat podejdzie do dźwigni zapadni.

– I cisza, gdy przy niej stanie. – Mark zadrżał.

– A potem mowa, niczym odliczanie.

– Aż do słów: „Zmiłuj się nad nim, Panie”.

Blade światło księżyca wleciało przez okno, odbijając się od lufy rewolweru.

Mark spojrzał na broń leżącą na blacie, następnie w oczy Zeliga.

– Niech ten strych będzie naszym grobem – powiedział.

– Nie damy im tej satysfakcji – dodał Zelig. – Żyliśmy na własnych zasadach i na własnych umrzemy. Przebudzeni, świadomi ich istnienia.

– Powiedz, że to wszystko nie pójdzie na marne.

– Nie. Bo widzisz, oni są próżni. Będą o nas mówić, będą się chełpić naszą porażką. Na ich własną zgubę. Podobnych nam jest więcej. Dowiedzą się o tym, jak z nimi walczyliśmy. I to dzięki innym powstaną, by kontynuować nasze dzieło.

Mark ścisnął mocniej dłoń Zeliga.

– Dziękuję, że byłeś przy mnie.

– To ja dziękuję, że mnie nie odtrąciłeś. – Zelig spojrzał na broń. – Już czas.

– Kto pierwszy?

– Pozwolisz?

– Tak… chwila. – Mark złapał Zeliga za nadgarstek. – Ile zostało naboi?

Zelig patrzył tak, jakby nie zrozumiał pytania.

– Nie wiem – przyznał w końcu.

– Strzeliłeś do mężczyzn.

– Następnie do żony.

– Do chłopca w drzwiach sypialni…

– I dziewczynki w korytarzu. Powinny być dwa pociski – powiedział z ulgą Zelig.

– Policjant – syknął Mark.

– Został jeden nabój?

Pytanie zawisło między nimi, gdy księżyc zaszedł za chmurę. Ich dłonie spotkały się na rewolwerze. Walczyli zawzięcie, wykręcając palce, odpychając ręce. Mark wskoczył na stół. Odnalazł ustami dłoń i zatopił w niej zęby. Zelig wrzasnął.

Światło księżyca znów wpadło do pokoju. Zelig stał skulony pod krzywizną dachu. Mark siedział przy stole z lufą rewolweru przytkniętą do skroni. W ciszy odgłos tłumu przeczesującego piętro za piętrem był już na tyle wyraźny, że byli w stanie rozpoznać poszczególne słowa.

– Są już blisko – powiedział Zelig i usiadł na brudnym materacu.

– Tak – przyznał Mark.

– Nie ociągaj się, czasu jest mało. – Zelig spuścił głowę.

Mark ostrożnie położył rewolwer na stole, jednak nie zdejmując palca ze spustu.

– A pamiętasz te dziewczyny ze wschodniej dzielnicy? – zapytał.

Zelig spojrzał na Marka.

– Oczywiście. – Uśmiechnął się i przymknął oczy, jakby chciał wrócić do tamtej chwili. – Ta ruda od razu wpadła ci w oko.

– Lubię rude… Czemu wtedy żadnej sobie nie wziąłeś? Siedziałeś tylko w kącie i piłeś.

– Miło było popatrzeć, jak się bawicie, śmiejecie, cieszycie życiem. Byłem szczęśliwy, mogąc widzieć cię tak radosnego. To mi wystarczyło.

– Jesteś mi bliższy niż brat. – Mark nie mógł powstrzymać łez. – Kocham cię.

– Ja też cię kocham – wyszeptał Zelig.

Rewolwer wypalił. Ciało upadło na materac. Huk wystrzału zaalarmował pościg. Ścigający ruszyli w stronę strychu.

Mark poczuł ból w piersi. Widok martwego Zeliga rozrywał mu serce. Odgiął się na krześle, nie mogąc złapać tchu.

Drzwi klitki wypadły z framugi, gdy dwóch policjantów naparło na nie barkami. Mark dostrzegł ich twarze, przepełnione furią, gdy zrozumieli, że nie zdołają go pojmać. Widział robaki pełzające pod skórą, oczy o pionowych źrenicach błyszczące w świetle księżyca.

– Nie żyje – stwierdził policjant stojący bliżej tłumu kłębiącego się tuż przy wejściu.

– Tak – potwierdził drugi, patrzący na ciało blondyna.

Leżało, plecami wsparte o oparcie krzesła, z błękitnymi oczami utkwionymi w sufit. Przez palce lewej ręki, spoczywającej na piersi, przeciekała krew. W prawej dłoni, ze śladami zębów na kciuku, tkwił rewolwer z jeszcze dymiącą lufą. Poza zwłokami, w klitce na poddaszu znajdował się brudny materac, stół i drugie krzesło, które stało wolne.

 

Koniec

Komentarze

Fajny short. Czytało się dobrze. Tytuł dobrze naprowadza na treść i zakończenie – można się tego domyślić. Od strony technicznej raczej nie mam uwag, sam dopiero zaczynam.

nie pozwalała ich właścicielom się z nimi rozstać

Wywaliłabym ich.

 

 

Matrix?;)

 

Czyli Mark przeżył, poświęcając przyjaciela, czy on był jednak jeden?

 

Fajne opowiadanie, rozsmakowujesz się w grozie;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Bardzo fajny szort. Dobre opisy, czuć emocje.

 

Co mi zgrzytnęło (lekko), dialogi czasem zbyt formalne:

Niepotrzebnie zabiłeś tego funkcjonariusza.

trochę IMHO zbyt formalne, pościg im siedzi na karku! Może tak: Niepotrzebnie zabiłeś tego gliniarza.

 

Gdy wybiegaliśmy na pierwsze piętro, drzwi jednego z mieszkań były uchylone

Gdy gnaliśmy na piętro, drzwi któregoś mieszkania były uchylone.

 

Serdecznie pozdrawiam!

 

 

 

 

 

Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...

Hej,

 

Wciągający, dynamiczny tekst i bardzo przyjemnie się czyta. Zakończenie, przyznam, musiałem przeczytać dwa razy. Czyli przyjaciela nigdy nie było o.o Niezły element zaskoczenia. Ciekawe, czy wszystko inne też nie jest tylko wytworem wyobraźni Marka :D

 

Jeden z innych? – chyba jedna?

Pozdrawiam i klikam :)

Siema, Bardjaskier.

 Gdzieś w połowie zacząłem podejrzewać, że koleś jest sam. Skąd? Nie wiem, może przeczucie. Nie jest to nowy zabieg. Nie dociekam kim był ten drugi, to jest mniej istotne, ponieważ czytało mi się tekst bardzo dobrze. Nic nie zgrzyta, błędów, baboli nie widzę. Udaję się do klikarni.

Pozdrawiam

Hej wszystkim :)

 

Dziękuję za odwiedziny i komentarze :) 

 

Adexx – “ Tytuł dobrze naprowadza na treść i zakończenie” – własnie tak też się zastanawiałem nad podwójną osobowością Marka Zeliga i stwierdziłem, że nie ma sensu robić z tego tajemnicy, gdyż jest to motyw stary jak Clint Eastwood ;) Bardziej chciałem pokazać jak drugie ja wpływa na Marka :) 

 

Ambush – ich wywalone :) Matrix – trochę w głowie Marka ;)

“Czyli Mark przeżył, poświęcając przyjaciela, czy on był jednak jeden?” 

Mnogość interpretacji zawsze cieszy autora :)

 

Fajne opowiadanie, rozsmakowujesz się w grozie;)

:D Jak człowiek ma tyle fobii co ja to musi się z nimi podzielić by nie zwariować ;)

 

piotr_jbk – “Bardzo fajny szort. Dobre opisy, czuć emocje.” – to dobrze, że czuć a nie można o nich przeczytać :)

 

trochę IMHO zbyt formalne, pościg im siedzi na karku! Może tak: Niepotrzebnie zabiłeś tego gliniarza.

Tak, gliniarz lepszy :)

 

Gdy gnaliśmy na piętro, drzwi któregoś mieszkania były uchylone.

Tu raczej zabieg bardzo kosmetyczny, więc zostawiłem wbiegaliśmy :) – wiesz, by nie było zbyt purpurowo ;)

 

 

pnzrdiv.117 – “Czyli przyjaciela nigdy nie było o.o Niezły element zaskoczenia. Ciekawe, czy wszystko inne też nie jest tylko wytworem wyobraźni Marka :D” – miło mi, że udało się zaskoczyć choć nie w to celowałem :). A czy wszystko sobie wymyślił – to już wie tylko Mark albo Zelig, a może oni obaj ;) A, i sugestia wprowadzone :)

 

Hesket – znowu nowy awatar :), dopiero co przyzwyczaiłem się do poprzedniego ;) Bardzo mi miło, że tekst się podobał :)

 

 

Bardzo dziękuję za wszystkie kliki i komentarze i pozdrawiam serdecznie :)  

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Tak. Nie przekonany byłem do tamtego, pomimo, że to ja :-) Pozdrawiam.

Kolejny Twój tekst z jakąś beznadziejną walką bohatera ze światem. I nie wiadomo, czy facet ma urojenia na punkcie obcych, czy akurat na temat inwazji się nie myli.

Rozdwojenie jaźni Twego bohatera to pikuś w porównaniu z liczbą osobowości tego Zeliga:

 

 

 

Hej AP – dziękuję za odwiedziny i komentarz :). Widzisz tak już mam, że kręcą mnie przypadki beznadziejne:). Punkt dla Ciebie za znalezienie nawiązania do Woodego :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

A pierwszą ilustrację kojarzysz?

Stawiam na Oni żyją Carpentera :). Przyszedłem tu żuć gumę i zdobywać piórka, a guma właśnie mi się skończyła ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Oni żyją Carpentera :)

Jasne.

Przyszedłem tu żuć gumę i zdobywać piórka, a guma właśnie mi się skończyła ;)

Zostało Ci już w takim razie tylko zdobywanie piórek. Skop ile wlezie tyłków.

Hej, Bardzie!

 

Bardzo fajny, klimatyczny króciak! Rozmowa Marka z Zeligiem samym sobą wyszła naprawdę… niepokojąco. Ciekawi mnie, czy bohater cierpi na schizofrenię paranoidalną, czy jednak rzeczywiście "inni" są prawdziwi. Z treści jednoznacznie to nie wynika, więc na plus.

 

Czytało się bardzo dobrze, więc spieszę kliknąć ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Hej C_C :)

 

Dziękuję za odwiedziny, komentarz i klika :) Bardzo mi miło, że się podobało i nie ma co poprawiać :). 

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witaj, zaskoczyłeś mnie, Bardjaskierze; ja do końca nie przewidziałam takiego finału. :)

Opko bez bety i tak składne oraz pomysłowe, podobnie jak tytuł; moje serdeczne gratulacje. :)

Pozdrawiam, klik. :)

Pecunia non olet

Hej bruce :) 

 

A dziękuję, bardzo mi miło i cieszę się, że tych błędów jest już mniej :) Dziękuję za klika i odwiedziny i trzymam kciuki za kolejne historyczne opowiadania :) Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Wielkie dzięki, pozdrawiam serdecznie, pisz dalej, bo widać Twoje coraz śmielsze pomysły i coraz znakomitsze opowiadania. :)

Pecunia non olet

Hej, 

hmm… Opis na początku trochę przydługi. Rozumiem, że łączy się z końcem, ale ta nie wiem czy ta druga część jest potrzebna. 

Podczas rozmowy o szubienicy jest troszkę purpury, ale rozumiem, że to dlatego, że on gadał sam ze sobą. 

Udało ci się fajnie zarysować świat, duży plus za to i ja w przeciwieństwie do Hesketa nie spodziewałem się, że jest sam, chociaż to dość znany motyw. 

Kliknąłbym, ale już jest w biblio. 

Pozdrawiam :) 

Kto wie? >;

Hej, dzięki skryty za odwiedziny i komentarz oraz chęci do klikania;). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

“Intrygujące” – gdybym miał opisać Twoje opowiadanie jednym słowem, to chyba właśnie tym. Można przeczytać kilka razy (ja trzy :) ) i za każdym podejściem zinterpretować je inaczej. To sprawia, że lektura jest satysfakcjonująca.

Myślę, że to zasługa świetnego zbalansowania informacji realnych i fantastycznych, sprawiającego, że nie sposób rozstrzygnąć z całkowitą pewnością co się dzieje naprawdę, a co jest wytworem imaginacji Marka.

Gratuluję dobrego tekstu :)

Hej czeke – dziękuję za odwiedziny i komentarz :). Trzy razy! To znaczy, że tekst się udał, ja ostatni raz czytałem tekst trzy razy bo nie potrafiłem go zrozumieć;). Cieszę się, że opowiadanie tak się spodobało. Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzo porządny szort. Choć tło wydarzeń jest tu tylko naszkicowane, nie miałam problemu by zorientować się, co powodowało chłopakami. Poruszająca i dramatyczna okazała się zarówno ich rozmowa, jak i podjęta decyzja. Że finał zaskoczył, to mało powiedziane.

 

Klitka posiadała stół, dwa krzesła i materac… → W klitce był stół, dwa krzesła i materac…

Klitka nie może niczego posiadać.

 

Ciasną klitkę rozjaśniło blade światło. → Zbędne dookreślenie – klitka jest ciasna z definicji.

 

Zelig wskazał palcem na okno.Zelig wskazał palcem okno.

Wskazujemy coś, nie na coś.

 

Leżało plecami wspartymi o oparcie krzesła z błękitnymi oczami utkwionymi w sufit. → Leżało, plecami wsparte o oparcie krzesła, z błękitnymi oczami utkwionymi w sufit.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej regulatorzy, 

 

dziękuję, jak zawsze:), za odwiedziny komentarz i wyłapanie błędów – poprawione :) .  

 

Zelig wskazał palcem oknoWskazujemy coś, nie na coś.

 

Może po kolejnych pięciu latach pisania w końcu zapamiętam :) 

 

Bardzo się cieszę, że finał zaskoczył :). Nie stawiałem na zaskoczenie ale to dobrze, że się udało :). A jeśli chodzi o dramat, to wyznam, że trafiłem na konkurs organizowany przez teatr w Gliwicach, gdzie przyjmują teksty – dramaty. Tak sobie usiadłem i spróbowałem coś napisać, ale starczyło mi dramatu tylko na niecałe 10 tys znaków ;). Więc dodałem motyw fantastyczny i oto jest “Drugie krzesło jest wolne”na NF :). 

 

Pozdrawiam  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzie, dobrze się stało, że zainspirował Cię wspomniany konkurs na dramat, bo dzięki temu powstało naprawdę zacne opowiadanie, w dodatku, biorąc pod uwagę Twoją „przypadłość”, całkiem nieźle napisane. :)

Powodzenia!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przyjemnie się czytało, zaskoczyło finałem. Takie szorty to ja rozumiem! :) Błędów już nie szukam, bo lepsi ode mnie już tu byli. :) Gratuluję pomysłu i wykonania. :)

Hej Jolu ::) No takie komentarze to ja rozumiem :D – dziękuję za odwiedziny, miło mi, że się szort podobał:) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

OK, dzieje się, czuć emocje rozmówców.

Jednak dla mnie niejednoznaczność jest bardziej wadą niż zaletą. Wolałabym dowiedzieć się z tekstu, co jest urojeniem, a co nie.

Bo może tu w ogóle nie było fantastyki?

Babska logika rządzi!

Hej Finkla dziękuję za komentarz:) Może była, a może nie było – taki tekst ;). Mogę Ci napisać, jak ja to widzę ale to chyba się nie liczy;). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No, wiedza z komentarza to już nie to samo.

Babska logika rządzi!

Zgadzam się z Finklą. Dobra, ja właściwie się nie zorientowałem, że to jeden koleś z rozdwojeniem jaźni, ale kiedy tylko padła wzmianka o ,,innych”, którzy z ukrycia rządzą ludzkością, od razu pomyślałem, że Zelig to szur, który wciągnął kolegę w swoje urojenia. I w sumie do końca nic mnie z tego przekonania nie wyprowadziło. Więc przykro mi, nie widzę fantastyki. :(

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hej SNDWLKR – nic nie szkodzi:) Tekst jest tak zbudowany by to nie było jasne czy jest szurnięty czy planete opanowali obcy ;). Dobrze, że opinie są podzielone bo to oznacza, że tekst się udał, choć mam własną teorię na temat bohatera:). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzo intrygujący tekst. Mroczny klimat i tajemnicza atmosfera sprawiają, że całość trzyma w napięciu. Dialog o szubienicy na początku wydał mi się dziwny (kończenie swoich zdań), ale później, gdy okazało się, że to jedna osoba, wszystko nabrało sensu. Genialne rozwiązanie :) Szkoda tylko, że o “innych” nie ma zbyt wielu informacji. Chciałbym dowiedzieć się nieco więcej o tych tajemniczych postaciach i ich motywacjach. 

Podsumowując, opowiadanie bardzo mi się podobało. Z chęcią przeczytałbym więcej w tym klimacie :)

Hej Adam Huzar, dziękuję za odwiedziny i komentarz, miło mi, że tekst się podobał :). Ostatnio lubię wracać do starszych pomysłów, więc może coś się jeszcze pojawi :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

– I nic nie powiedziałeś, nie pisałeś nawet… Ty… ty. – Pięści Zeliga zacisnęły się, aż mu kłykcie pobielały.

Nie rozumiem – co pisałeś, co on miał napisać? Może chodziło o “pisnąłeś”?

 

– Zabiłeś nas. – Twarz Zeliga posępniała.

Raczej “sposępniała”.

 

Blade światło księżyca wleciało przez okno, odbijając się od lufy rewolweru.

Jakoś mi to “wleciało” nie pasuje w kontekście światła księżyca, wpadającego do pomieszczenia.

 

Fajne to było. W zasadzie to masz tutaj sam dialog, narracja jest szczątkowa, ale wcale mi to nie przeszkadzało podczas lektury. Jedyne, co mnie uwierało przez cały tekst to powtarzanie przez bohaterów słowa “inny” przez wszystkie przypadki – rozumiem, że nie chciałeś zdradzać natury innych, ale to inni, innych, innymi etc. zaczęło mnie coraz bardziej nużyć, bo wyglądało tak, jakbyś nie chciał mnie, czytelnika, przestać zapewniac o istinieniu tych innych, o raz o tym, jaki cel przyświeca bohaterom, a jednocześnie desperacko próbował mi nie mówić kim ci inni są.

Nawiązanie do Carpentera i “They live” narzuciło się samo gdzieś po drodze i to jest fajne. Fajne jest też zakończenie, którym mnie zaskoczyłeś – niby tytuł zdradza dostatecznie wiele, żeby się domyślić o co chodzi, a jednak jakoś tego nie zarejestrowałem :) W zasadzie to moge się podpisać pod tym, co napisał Ci SNDWLKR a propos postaci Zeliga – widziałem w nim szura, który znalazł sobie podatnego na bajania durnia i wciągnął go w swój chory, zakłamany świat.

Tak czy owak – porządny szort, kliknąłbym gdyby było trzeba :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Hej Outta Sewer

 

A dziękuję za odwiedziny i chęć klikania i wyłapanie tych dwóch niesfornych baboli – poprawione :) 

 

Tak z tymi innymi, to chyba bardziej Zalig próbuje samego siebie przekonać, że inni istnieją ;) 

 

Fajnie, że się podobało :)

 

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nowa Fantastyka