
To moje pierwsze opowiadanie więc nie wypada abym w przedmowie się rozpisywał licząc raczej na Państwa uwagi, poprawki i komentarze.
To moje pierwsze opowiadanie więc nie wypada abym w przedmowie się rozpisywał licząc raczej na Państwa uwagi, poprawki i komentarze.
Rozdział1.Qandahar – Strefa zaawansowanej terraformacji
Nie wiedział, kiedy i jak wydostał się z podziemi. Bezskutecznie próbował otworzyć spuchnięte oczy. Zamiast tego zakrztusił się mulistą wodą wciekającą do ust. Czuł, że zaraz na dobre ugrzęźnie w jakimś szlamie. Podniósł wreszcie powieki.
Zmutowane glony z bajora, w którym był zanurzony, wysyłały na powierzchnię tryliony pęcherzyków gazu.
Wyczołgawszy się na brzeg, kaszląc i plując, oparł się bezwładnie o stopę żelaznego olbrzyma. Szeroki cień, jaki od niego padał, ciągnął się na dziesiątki i setki metrów.
Nieruchomy Giga – Mech, łączący funkcję wiertła i lasera, był jedną z wielu maszyn przeznaczonych do prac melioracyjnych i górniczych w okolicy.
Tlenu było tu dosyć. Sztucznie ozonowana woda powodowała, że pomimo parujących, aktywowanych w programie terraformacji, gorących źródeł, powietrze było niezwykle rześkie. Z przyjemnością więc oddychał głęboko. Sprowadzone przez kolonistów sekcji Bio, ponumerowane i zaczipowane insekty, latały brzęcząc nisko. Trzymały się jednak na dystans, odpychane sygnałem z jego bransolety.
Wyciągnął nogi i skrzyżował w kostkach, zaciągając ręką jedna na drugą. Westchnął i oparł się wygodniej o nieczynnego Mecha. Był zmęczony. Niemal całkowicie wyczerpany fizycznie i psychicznie. Przeciągnął się i starał zrelaksować.
Stopniowo opuchlizna zelżała a mgła powoli ustępowała spod powiek. Zaczął widzieć szerzej i dalej.
Na niebie odbywał się armageddon.
Zorza polarna wywołana burzą magnetyczną przecinana była przez smugi ścieżek samolotów polujących na siebie. Przez flary i ścigające rakiety przenikały czerwono-żółte serie karabinowe. Wybuchy pocisków artylerii przeciwlotniczej, kontra pioruny burz ogłupiałej przez chemiczne konflikty atmosfery, mieszały się z impulsami EMP. Spadały dymiące wraki.
Opuścił trochę głowę kiedy kark mu zesztywniał.
Postanowił przeszukać torbę Czarodzieja. Gdy opadły z trudem rozsupłane węzły zasobnika, znalazł w środku tylko same tablety. Cały cholerny stos nikomu nie potrzebnych tabletów był tam upchany. Próba uruchomienia pierwszego, który wydobył zakończyła się niepowodzeniem. Z westchnieniem pogardy rzucił go za siebie. Usłyszał tylko głośny plusk. Ten sam los spotkał kolejne, które lądowały w bajorku.
Nagle zamarł.
Coś pojawiło się przed nim niczym podstępna kobra wypełzająca z szuwarów. Czarny kształt wiszący w powietrzu zaledwie dziesięć centymetrów przed jego twarzą. Patrzył na główkę mini drona, który zawisł przed nim i trwał nieruchomo.
– Jeśli nic nie zrobię to małe coś na pewno eksploduje.
To musiał być nowy model kamikadze. Był mniejszy niż te które znał i miał dość obłe kształty pozbawione widocznych mechanizmów utrzymujących go w powietrzu. Po złożeniu z pewnością zmieściłby się w dłoni.
– Jeśli drgnę to też.
Spod błyszczącego oczka kamerki wydobył się piskliwy, elektroniczny dźwięk.
– Jsem přítel – przemówiła czeska zbrojeniówka – kamarád dron.
Ocet całkiem zmiękł i oklapł czując jak uchodzi z niego nagromadzone napięcie.
– Co z tobą dronie, padł twój translator?
Nastąpiła chwila ciszy.
– Mám holandské mikroprocesory – odparło urządzenie odrobinę jakby wyniośle.
– Łooohoho przepraaaaszam – odsłonił żartobliwie obie dłonie w obronnym geście .– To może masz pożyczyć… nie masz może tego waszego… no takiego, standardowego pistoletu 9 mm? W tej chwili nie pogardziłby nawet czarnoprochowcem. Wiesz jak jest, karabinek mi przepadł.
– To je dobrá zbraň, ale mám pro vás PM.
– Oo naprawdę? I gdzież owo cudo się znajduje?? – Zainteresował się żywo Ocet.
– Garáže nedaleko na západ.
Na horyzoncie pojawił się błysk detonacji czegoś bardzo niepokojącego.
– Ostatni raz widziałem taki na nagraniach z katastrofy w Libanie. – Podsumował widok Ocet podświadomie przygotowując się już do zrywu. I rzeczywiście, pionowy kłąb niby-tornadowego dymu zaczął szybko zmieniać się w grzyb przypominający eksplozję nuklearną. Potem pojawiło się w jednej linii jeszcze kolejnych kilka takich samych. Aż w końcu kilkanaście.
Wyrywając obolałe ciało ze skamieliny wyczerpania rzucił się do tyłu rozchlapując błoto. Ukrył się przed niechybną falą uderzeniową za nogą Mecha.
– Mam nadzieję, że to nie nuki tylko mega zrzuty hydro – wyszeptał Ocet kuląc się z kolanami przyciągniętymi do siebie.
– Dronie, koniec popisów, oszczędzamy baterie.
Czeska maszyna posłusznie zwinęła się lądując na jego dłoni. Ukrył drona za pazuchą.
I wtedy poczuł uderzenie przechodzącej fali. Kiedy się uspokoiło, to znaczy kiedy wydobył się spod lawiny błota, ruszył brodząc po pas w bajorze w kierunku domniemanego celu. Łatwiej tak było niż iść po pnączach ale i tak okazało się to mozolne zajęcie. Minął wspomniane przez drona garaże i dotarł do podtopionej bazy.
Na ścianie budynku ktoś nakleił plakat. Ze zwisających strzępów kontusza wyzierała twarz aktora w szyszaku z kolczugą i z wąsiskami. W tle siedemnastowieczna komnata i druga postać w dworskich szatach ale szczegółów nie można było rozpoznać bo papier podziurawił piasek i wiatr. Komu przyszło do głowy to nakleić? Kiedy ludzie na Ziemi zajęci byli rewelacjami typu asteroida Oumaouma, tędy przychodziły całe transporty.
Ciekawe kiedy powstała ta baza.
Ciekawe kiedy pojawili się naprawdę pierwsi koloniści.
Ciekawe czy do budynku można było dostać się przez balkon, pod którym Mech urządził składowisko złomu. Wspiął się po szczątkach wahadłowca i potknąwszy się o wystający wiór metalu wylądował na balkonie mimowolnie wykonując skok na tygryska. Wstał bardzo powoli trzymając się ściany. Ból głowy od uderzenia krwi w skronie hamował jego ruchy. Zataczając się wszedł do holu pozbawionego pancernej żaluzji zwisającej przed wejściem i podziurawionej od jakiegoś wybuchu. Dron uruchomił podczepiony pod sufitem monitoring.
Rychło w czas bo kamery namierzyły podpływającą do garaży łódź pontonową ze zgarbionymi sylwetkami. Jedna z nich przechyliła się do tyłu i zanurkowała znikając pod wodą. Pozostałe przeczesywały teren z wycelowanej broni. Miał ciekawe towarzystwo i nie liczył na to, że była to ekipa ratunkowa. Zmusił organizm do nowego wysiłku, próbując przemieszczać się podbieganiem a właściwie tylko dreptaniem w głąb korytarza. Nie było łatwo ruszyć zastygłe ścięgna i zesztywniałe kostki. Serce protestowało bijąc ciężko, nierówno; płuca pracowały niczym miechy pożerając wielkie porcje powietrza. Bolały go biodra od napierania na wodę podczas pokonywania obszaru bajora.
Kiedy minął szare, blaszane drzwiczki naścienne i jakieś pomieszczenie, dotarł do końca korytarza gdzie znajdował się niewielki hol a za nim kolejny korytarz. Jednak nie zdołał sprawdzić co jest dalej. Gdy wszedł do holu z sufitu wypadł kaseton. Z otworu, który powstał zaczął wysuwać się kolumnowaty kształt. Po pełnym rozłożeniu i wysunięciu kabli okazał się być wiszącym terminalem.
– Powinno paść jeszcze zaklęcie „zapraszamy“ – zamruczał sam do siebie Ocet podchodząc. Zamiast tego stanowczy syntezator mowy oznajmił metalicznym, kobiecym kontraltem, że rozpoczęła się procedura logowania.
– Klawiatura i ekran terminalu uszkodzone. Proszę podać identyfikator – zażądał głos.
Wyrecytował numery z pamięci artykułując wyraźnie każde słowo.
– QUEF kod 200248967499
-… status?
– Komponent Zarządu Drugiego.
– … poziom dostępu?
– Premium.
Rozległ się trzask brzęczyka zatwierdzenia.
– Logowanie do zamka elektronicznego w toku. Proszę czekać…
Zupełnie jak wkładanie kasety do kieszeni magnetofonu. – Skonstatował Ocet.
– … proszę czekać.
Do zamka elektronicznego? Jakiego zamka??
– Ewakuacja nie jest w tej chwili możliwa. Naprawianie błędu potrwa do czwartku dwunastego. Koniec logowania.
– Sakraaa! – zaklął siarczyście naśladując język przodków Czarodzieja.
– Sprawdźmy datę. W takich chwilach całe życie potrafi stanąć przed oczami. Czas naglił.
Czas naglił a jednocześnie jakby zamarzł. Zatrzymał się. W ułamku sekundy w rozpadającej się mozaice umysłu zobaczył nagle wszystkie wydarzenia z ostatnich dwóch dni.
Rozdział 2. Jakieś 30 godzin wcześniej
Rejon Niziny Równikowej. Nieoficjalna Baza NATO.
Taktyczne Centrum Operacyjne Sił Szybkiego Reagowania.
QRF TCO. E.T.
Nie pamiętał dlaczego przestał cierpieć ale zaczął marzyć.
Poczuł wielką ulgę i łagodność.
ŚNIŁ.
Blaknące litery…
My także podawaliśmy się za Obcych. Do pierwszego razu, kiedy będziemy musieli się ujawnić.
Blaknące litery…
E.T.
Extra Terrestial – było przykrywką, której używali Amerykanie dla operacji specjalnych jeszcze w latach czterdziestych XX wieku.
Z tą różnicą, że teraz koalicjanci posiadali generator fal zamykający całą strefę E.T. w bańce ustalonej anomalii grawitacyjnej. Oczywiście polscy inżynierowie oddali światu kolejny historyczny patent za darmo. Tradycyjnie.
Oderwał nieobecny wzrok od okien.
Chyba to ekranik w obudowie indywidualnego komunikatora podświetlił na żółto rozrzuconą na biurku dokumentację medyczną. Przetarł oczy. Kiedy rozmazany widok nabrał ostrości, odczytał wiadomość.
„ S71. Ćwiczenie z Pulsoksymetrem.”
Dyskretny alarm? Uśmiechnął się na myśl o tym, że pani major się zmartwi. Będą podstawiane półodkryte ciężarówki zamiast wygodnych autokarów dla młodego wojska. Pani major Zawistowska za bardzo się przejmowała.
Najłatwiej będzie przejść obok kuchni…
Przerzucił tylko taśmę karabinka przez ramię i ruszył bocznymi drzwiami do śluzy.
Zaraz, zaraz. Coś miał sobie przypomnieć.
Sala wykładowa. Tak. Na pierwszym planie Zawistowska siedząca z córką. Za nimi Anka. Jej matowa od zmęczenia twarz i wiecznie podkrążone oczy kontrastowały z bystrym i przenikliwym jak dwa noże spojrzeniem, które działało jak magnes na każdego kto na chwilę w nie spojrzał. Gęste, krótkie loki blond włosów, trochę suche i nierozczesane. Pracoholiczka. Wyposażona w baterie o długiej żywotności jak to się mówi.
No ale o co jej wtedy mogło chodzić? Chyba coś miała do niego jednak. Trochę był dla niej… za stary ale w sumie to fajna dziewczyna. Wizualnie oczywiście. W każdym razie nie był za stary na whisky. Albo rum z Czarodziejem. Ile to już tej abstynencji… pięć miesięcy … i cztery dni? Może cztery miesiące i pięć dni?
Spojrzał na datownik zegarka.
– Ocet, na stołówce? – zdziwił się ktoś. W tle słychać było trzeszczące komunikaty jednostek, podających swoje pozycje przez radio, w języku angielskim i polskim. I potwierdzenia. Jak na razie to nic nadzwyczajnego.
Na ściennym telebimie Boris Sudakow. Dysydent-miliarder czatował beztrosko na ekranie portalu z podlizującymi się jak zwykle graczami zremasterowanej, trzeciej części ultraszybkiego hack & slasha. Jego satelity, firmy „Norilev Art Y”, skutecznie niwelowały w bazie opóźnienia połączeń telefonicznych. Przy minimalnej odległości ustawienia planet, praktycznie do zera. Oczywiście poza peryhelium nadal używało się jednostronnych komunikatów wysyłanych transmisją danych.
– Weź sobie obiad, przecież to ćwiczenia – zakpił polskojęzyczny Amerykanin, chowając uśmiech za białym kubkiem. Miał na sobie zielony kombinezon operatorów drona. Chyba mówili na niego Skarbnik czy Srebrnik. Ponoć pracował kiedyś w FBI. Wziął swój zestaw z kubeczkiem czerwonego kisielu i usadowił się z tacą naprzeciwko.
– Nie bądź pierwszy i nie bądź ostatni – mruknął kiwając głową Ocet. Faktycznie nikt się nie spieszył z tym alarmem. Zlustrował wzrokiem sale. Dużo twarzy w różnych mundurach. Prawie dzieci.
W sumie nie ma się co obrażać na ten pseudonim – historia medycyny i tak dalej.
TCO. E.T.
Poprzestawiaj litery i będziesz pan miał O C E. T .T. Sprytnie to sobie Skarbnik z kumplami „w y k o n c y p o w a l i”.
Do sali weszła kolejna grupa żołnierzy, wszyscy pod bronią. Polimerowe, przejrzyste magazynki i nowe modele polskich karabinów – eksportowych hitów.
Ktoś zrzucił tace z brudnymi naczyniami prosto na podłogę. Siła ciężkości.
– Przy wzorcowej 38% to skandal – skomentował Skarbnik ledwo tłumiąc chichot.
Winowajca sterczał cierpiętniczo chociaż kuchnia machnęła na to ręką.
– Stopień głupoty twojego postępowania, jest wprost proporcjonalny do liczby przyglądających ci się osób – wyrecytował na wydechu Ocet.
– Taa… i co to będzie Panie „komisarzu” – płynnie zmienił temat, robiąc ryzykowną wycieczkę w stronę plotek o federalnych.
– Moim skromnym zdaniem ?
– No właśnie.
– Bigos i pierogi ruskie – odparł Skarbnik z pełną powagą. Telebim rozbrzmiewał przejmującym zawodzeniem muezzina w zwiastunie programu z minaretem w tle.
– To jakaś ukryta wiadomość jest?
– No w każdym razie… – Nabrał powietrza w policzki i wypuścił – Ciężkostrawna – wypalił wyraźnie zadowolony z siebie coraz bardziej trzęsąc brzuszyskiem.
– Wiesz co, „Pan Skarbnik”? Siedź tu sobie Pan dalej i pij ten swój kisiel. – Zaproponował Ocet w poirytowaniu odsuwając krzesło.
– Nie lubi kisielku??
– Nawet mnie nie denerwuj.
Tym razem Skarbnik odrzucił głowę do tyłu i pozwolił sobie na pełen satysfakcji donośny rechot.
Jakby wtórując mu, podczas przejścia do nadawania programu sekcji dokumentalnej, głośnik telebimu zaczął dziwnie się krztusić.
– Zenit… Storm trzysta…
Ocet nie słuchał tego rzężenia. Wychodził przekopując ze złością odłamki porcelany. Czerwony jak burak. Podwójne grodzie zasunęły się za nim z sykiem.
– … za Afgańczyków… – Nie odpuszczał telebim.
Wszedł na chodnik, na który wylano herbatę płynącą wąskim, ciemnym łukiem aż do tworzącego rozgwiazdę rozlewiska przy ścianie. Między ścianą i prostokątnymi donicami, z których wyłaziły eksperymentalne rosiczki, ktoś pieprznął pudełkiem z jogurtem. Pięknie.
Na końcu chodnika trzeba było przejść między białymi kaburami Żetonów.
– Na zbióreczkę? – zagadnął jeden czerwony berecik, mrużąc oczy i pochylając się do przodu. Właściwie to oba „żółwie” tańczyły w miejscu, gibiąc się i czając jak fighterzy w walce z cieniem.
Strzelali oczami i taksowali go z góry na dół i na skos, także poczuł się przez chwilę jak spocony zamachowiec o bardzo chwiejnej psychice co tylko spotęgowało ich taniec.
Niczym mina podskakująca, mająca zaraz wszystko poszatkować, wyskoczył przed nimi desperat z SW.
– Nie chce robić w więziennictwie? – wypalił z wrodzoną sobie nerwową prędkością Józefko Nataniel i pobiegł dalej.
– A z kim mam tam pracować, z Oskarkiem?! – Wyciągnął ręce składając dłonie w mordercze kleszcze – Ostatnim razem jak go spotkałem, to go dusiłem, o tak.
Przynajmniej próbowałem, pomyślał Ocet, bo facet ma szyję przerośniętą jak baobab oplatany przez dwa pytony.
-Yhhyhyy – wydusił oddalający się Nataniel i już go nie było.
Ocet przeszedł na drugi chodnik i wyszedł zza rogu hangaru. Poczekał aż minął go przejeżdżające amfibie. Wchodziły w zakręt kręcąc i szarpiąc tyłem jak zadowolone małe pieski merdające ogonkami. Mimowolnie spojrzał czy mają nakładki. Facet u włazu tak groźnie szarpał się trzymając za karabin stacjonarny, że chyba chciał wybić sobie zęby. Kiedy wjechały na płytę lotniska Ocet poszedł mniej więcej w tym kierunku.
Lekkim truchtem przebiegło kilku medyków.
Z uliczki nieco dalej wychynęła pani major z rękoma za plecami a za nią powolutku sunął wierny Bewup. Amerykański. Czegoś jakby szukali?
W tej wersji wóz dysponował armatą czołgową. Wraz z dodatkowymi ekranami przeciwkumulacyjnymi i masą dodatkowych modyfikacji w górnej części nadwozia względnie przypominał łazik księżycowy.
– A co ty tak chodzisz tu sobie po Sierra Siedem Jeden? Jesteś tu po to żeby wypoczywać?? – Stanęła nad nim a właściwie zawisła bo wysoka była.
– Nie masz co robić ?! – jakby horyzont pokryły czarne chmury kłębiąc się złowrogo gotowe ciskać piorunami. Od razu poczuł się mały, brudny i winny.
– Gdzieś tu muszę znaleźć Chatkę Czarodzieja. – Podetknął jej pod nos ekran komunikatora.– Miałem tam zajrzeć bo personel ma jakieś dziwne odczyty saturacji.
– Personel – powiedziała znacząco chowając wargi. Podrapała się kciukiem po kręgosłupie w zażenowaniu.
– No dobra, to szukaj synku, szukaj.
Uśmiechnęła się ciepło niemal mrucząc i zmrużyła oczy jakby kładła głowę na podusi. Różowa wróżka w krainie miodu.
– Jest tu kto zza buuugaa?? – zakrzyczała wesoła twarzyczka okrągłego, zarośniętego byka wystawiona z górnej śluzy baraku. Jego kumple stali niedbale na zewnątrz ze skrętami bez filtrów. Kolektywnie emitowali z nich gazy cieplarniane, zapewne dla podtrzymania sztucznie wytworzonej atmosfery.
Absolutnie niezgodny z regulaminem hologram, zawieszony nad hangarami, symulował rekonstrukcję misji załogowej z zamierzchłej historii ZSRR. Kamera wirowała swobodnie na czarnym tle rysując rude krawędzie siatki modułów stacji orbitalnej.
Przejechali z batalionu remontowego jakimś zielonym struclem. Wykrzywione twarze, zazdrośnie spoglądały na drapieżny kamuflaż jego bojowych spodni.
Człapał dalej płytą lotniska zastanawiając się czy ten dzień się kiedyś skończy. Na jednej z czarnych płyt namalowały się w końcu białe, podłużne pasy świateł.
Uruchomiona winda ekskluzywnie wysunęła kiosk, który bezgłośnie wynurzał się niczym łódź podwodna z otchłani mrocznego oceanu.
– Zapraszamy – wyrzekł Czarodziej.
Wszedł do wieżyczki.
Parapety były pełne pomarańczowego pyłu. Powietrze też.
– Widzę, że alergeny próbują przejąć… – Norbert przerwał mu gestem palca na ustach. Żółta łysina uwydatniała jego policzkowe zmarszczki i kurze łapki w kącikach oczu.
Anka rozmawiała z kimś przez słuchawkę stacjonarnego aparatu.
– Nie wiadomo jak… ale… – tłumaczył mu szeptem Norbert – jakiś cwaniak, zdobył cudem nasz numer telefonu więc udajemy biuro WCR.
– Telefon zaufania, a?
– Nie, Związek Chińskich Pralni Ręcznych.
Anka gestem dała pięścią po głowie jednemu i drugiemu wybałuszając straszliwie gały aby po chwili stłumić ogarniający ją śmiech.
– Dziękujemy ślicznie Szanownemu Panuuu – kończyła rozmowę super uprzejmym, wysokim i przymilnym głosem.
– Skan pańskiego dowodu zostanie wprowadzony i zaktualizowany w naszej bazie danych. – Zadrgała spirala słuchawki błyskając lśniącą czernią.
– Niiii… maaa… – Nieśmiało prorokował Ocet gdy odłożyła słuchawkę.
– Nie ma takiej osoby w systemie. – Potwierdził znad tabletu Norbert a zmarszczki uwydatniły mu się w grymasie, który wyglądał dość kwaśno. Opóźnienie z Ziemi w obie strony wynosiłoby około sześciu minut, z tendencją rosnącą do czterdziestu czterech. Norbert wodząc wzrokiem za jego oczami, zdawał się analizować jego procesy myślowe.
– Ze stacji kosmicznej jeden koma trzy sekundy. – Podsumował wyprzedzając tok jego rozumowania – n i e o d c z u w a l n e… Jesteś na zsyłce do Krainy Umarłych. – Wręczył mu zafoliowanego i zapieczętowanego Aiphona. Obol dla Charona.
– Nie patrz w górę – oznajmiła Anka uroczyście. Jakby czekała na tę kwestię wiele lat.
Pióropusze spiralnych wybuchów kłębiły się butnie, piaskowo i brunatnie, daleko nad ich głowami. System Obrony namierzał i niszczył nadlatujące właśnie nad bazę pociski wroga.
– Sakra… – zaklął Norbert. Nad pociskami błyskały i gasły spadające gwiazdeczki.
To zestrzelone łańcuchy mini satelitów Sudakowa kończyły swój żywot.
– Spoko, spoko, damy radę bez prasowania. – Zapewnił Norbert. Minęła chwila a on w magiczny sposób zdołał się już wbić w skafander i kamizelkę balistyczną.
Rozpoczęły stukotać podwójne lufy AA. Tak gniewnie tupie nogą tylko czeskie działko – pomyślał sobie potoczyście Ocet. Zastanawiał się nawet przez chwilę czy nie zaistniałby jako błyskotliwy lektor na targach zbrojeniowych.
Tymczasem jednak rozgrzane silnikami, falujące powietrze okazało się skrywać dryfującą nad lotniskiem flotę inwazyjną pod maską niewidzialności. Niektóre pojazdy trafione niwelującymi wiązkami utraciły kamuflaż lub też same go wyłączały koordynując desant. Większość atakujących zielonych ludzików zjeżdżało na czarnych linach. Spod podniesionych przyłbic widniały szerokie twarze, nabrzmiałe czerwienią od różnic ciśnienia.
– Specnazz !!!
Potężny, rosyjski dron, wyglądający jak pogrubiony i zgięty wpół bombowiec rodem z mitów o Wunderwaffe, ujawnił się tuż nad płytą lotniska. Wypuszczał z siebie wędrujące wiązki antymaterii rzeźbiąc w płycie zaczątek okopu. Mozolnie i powoli tworzył przyczółek dla nadciągającej piechoty. Boots on the ground – nic się nie zmienia.
Zza hangaru wyszła pani major Zawistowska. Zagrzechotały profilowane opony BWP wjeżdżającego na płytę.
– Zabierać mi to badziewie stąd ! – wykrzyknęła władczo wskazując na drona.
– Ale to już !
Pierwsze dwa trafienia wykonane przez działo wozu bojowego wydały się być bez efektu odbijając się iskrami od pancerza. Dron wytrącany z równowagi wyrównywał pozycję i wisiał dalej skupiony na pogłębianiu. Przy trzecim z jego tylnej części buchnął ogień a potem nastąpiła eksplozja. Runął dziobem do rowu uderzając z błyskiem i hukiem.
– Nic tu po tobie. – Popchnął go Norbert potwornie kaszląc kiedy metaliczny dym po upadku drona zasłonił wszystko wdzierając się w gardło.
– Rzuciło cię do podziemi, patrz w komunikator – wołał zakładając mu kask i machając ręką. Nie widział nigdzie Anki. Nie czekał. Ruszył biegiem do schronu a potem osłoniętą koszem drabiną w dół.
Największy z węży przylezie kiedy nie masz kija?
Wagony były prawie puste. Metro spiralą pędziło w ciemności pośród narastających dźwięków bombardowania. Za szybą błyskały mijane lampki stempli i rusztowań. Minęli reklamę „Zakochaj się na Marsie”.
– Elo, czerwone krwinki… – handlarz wymachiwał mu przed nosem kryształkami w torebce żyłkowej.
– I niby, że co to jest.
– To?? – Uśmiechnął się chytrze handlarz – Mordo, to jest unikalna mieszanka elektrolitów. Polska znowu jest potęgą! Na skalę światową. Ba, g a l a k t y c z n ą, rozumiesz?
– Wiesz co, nawet jakbym chciał, to mój limit szczęścia dawno się wyczerpał. Zresztą nie jestem zainteresowany.
– Rozumiem – odrzekł szczerząc się handlarz – Nie narzucam się. A co tam na obiad?
– Zupa do wyboru, pieczeń, ziemniaki, surówka. Do picia herbata albo kisiel.
– Kisiel… kisiel… Kompot to wiem. – Zastanawiał się handlarz – Kompot to oficer. – Kiwnął głową ze znawstwem tematu – Ale kisiel co znaczy? Nie znam… tego w ogóle…
– On tak na serio? – odezwał się w końcu siedzący obok nich pasażer. Zirytowany wstał wzdychając ciężko – pójdę lepiej do kibla.
– To szybkie metro. Tutaj nie ma toalet. – Zauważył trzeźwo handlarz.
Pasażer powolutku obracając się przybrał podstępny wyraz twarzy na widok, którego handlarz zupełnie zdurniał.
– No to idę, nie?
Kiedy wysiadali, Ocet ruszył w stronę bramek SUFO a diler za wiatę, redukować niedobory temperatury tej zimnej planety. Z filtrem.
– Uważaj na niego – wymamrotał cicho strażnik nachylając się konfidencjonalnie – to Pręt.
Ocet chciał się odwzajemnić robiąc perskie oko ale ostatecznie się rozmyślił. Sam tego nie lubił. Bo w końcu cholera wie o co komu chodzi?
– Chodzi o te butle z HFC. I ozon. Zmrożony i skroplony do postaci fioletowej cieczy.
– E, co proszę? – spytał głupio kiedy trafił do kolejnego punktu kontroli już na hali.
– A nie, to nie do ciebie. Do rozładunku mówiłem.
– Aha.
– Tak… Zmieniły się nam priorytety przez ruskich. Teraz podwieszają rakiety na transporcie.
Kontroler miał na imię Piotrek. Ponoć studiował na trzech kierunkach ale Ocet nie bardzo sobie mógł przypomnieć co to było. W każdym razie bardzo inteligentny i kulturalny człowiek. Piotrek odwrócił się nerwowo do niewysokiej postaci nadciągającej z hali.
– Wtórnik…– rzucił pod nogi przybysz mierząc go z góry na dół w taki sposób, że Ocet poczuł się nieswojo.
– Po coś tu przylazł gnomie jeden?? – Obruszył się kulturalny człowiek na widok osobnika w żółtej kamizelce, który właśnie oparł się o jego pulpit.
– Zachowuj się tak. Tak zachowuj się, właśnie po to resocjalizację kończyłeś. – Wytykał mu pionier nazwany gnomem. Do kamizelki odblaskowej przypięty miał identyfikator z symbolem trzech pomarańczowych liter na tle kamiennej wieży. Wieżę oplatał łańcuch z kajdanami.
– Te napoje w kantynie, to one przeterminowane są .– Rozparł się jeszcze bardziej uśmiechnięty pionier ignorując narastającą purpurę na twarzy Piotra.
– I pod koniec paragonu mam jakieś storno.
– Wypad mi stąd! Wypieprzaj sam ale już! Czy mam ci pomóc?!!
Pionier zrezygnowany machnął z góry obiema rękami jakby otwierał wieko prasy na kartony i ruszył tam skąd przyszedł.
– Co tak ostro? Wszyscy jesteśmy kolegami. -Zaniepokoił się incydentem Ocet.
– Nie czułeś tego smrodu? Nie ?? Piętnaście minut temu wlazł mi w jednokierunkową pętli magnetycznej. Jak ja jego mam dość.
Ocet z niepokojem wodził wzrokiem po sklepieniu. Odgłosy walk i bombardowania zaczęły docierać nawet tutaj.
– Skąd oni tu się właściwie biorą? – zastanawiał się głośno. – My to chociaż przechodzimy jakąś selekcję.
– „Jakąś”.
Piotrek zezłoszczony uchwyciwszy zębami czarną zatyczkę zaczął coś zaznaczać na karcie markerem.
– Program Jenot. Niezyszaaeś?
– Już i tu się zalęgły?
– Po co cię tu przysłali, nie jesteś potrzebny na górze?
– Właściwie to nie rozumiem. Ale może zapytamy o to twoich szefów przy desku.
– Masz na myśli te dwa leje po bombie? Te co tam siedzą ? Piątek był, piąteczek.
– Wszak dopiero poniedziałek…
– Klin w sobotę.
– A w niedzielę piwko?
– Dokładnie.
– Nie zdzierżę. Chyba, że założę klinikę uzależnień.
– Program Jenot dwa tysiące dziewiętnaście.– Ciągnął Piotrek nie reagując na komentarz. – Aktywacja więźniów. Pionierzy. Dokładnie tajny program oznaczony jako: Jed – kropka – dwa zero – kreska – en, o, te – kropka – dziewiętnaście.
– Tak brniesz uparcie w tego jenota. Jenot i jenot. A może… zamiast tego by tak użyć słowa… J e d n o ś ć ??? Albo dla odmiany Jedlina??
– A tyyy… ocet, o c e l o t… Ocelot leopardus.
Dźwięki bombardowania nasilały się.
– Panie Piotrze pan jest świnia.
– Łiiii… Łiiii. Kwiczę na to.
– Taka co se tam zmyśla na poczekaniu.
– Oficjalnie w zakładach karnych, w których odbywali wyroki więzienia zostali uznani za zmarłych.
– A nieoficjalnie za jenoty…
– Nieoficjalnie mówi się, że otrzymali inne szczepionki od pozostałych. Potem wzięli udział w programie, w ramach którego trafiają do nieistniejących miejsc jak tutaj.
– I to wszystko zgodne z prawem międzynarodowym. Ja jestem prosty chłopak z przedmieścia.
– Słuchaj… Gdybym tylko umiał wykładać… hermeneutykę prawniczą… dam ci łatwy przykład na pieniądzach: z planu Marshalla dla Japonii część przytuliła się do CIA, w Polsce zaś śmiano się z lądowania w Klewkach.
Anka tarabaniła się na komunikatorze. Chciała żeby znalazł jakiś odosobniony interkom. Rozmowa tylko w cztery oczy.
– Wiesz co… ja już będę jakby leciał pomału. – Żegnał się z Piotrem obserwując rozprzestrzeniającą się pajęczynę pęknięć sklepienia.
– Sprawdź te stare karty medyczne, są podejrzane – powiedziała Anka pokazując wydruk kiedy cichcem dopadł interkomu. Po drodze mijał odwróconego plecami znajomego informatyka Szymona. Wlazł mu do opuszczonego pomieszczenia z zakazem wstępu, kiedy Szymek i reszta personelu zajęci byli na hali nagrywaniem pożegnań dla rodzin.
– Numery skopiowane powinieneś mieć w swoim komunikatorze, chociaż coś szwankuje, trudno się z tobą połączyć.
– Zawsze miałaś w sobie dużo witaminy ale coś nadzwyczaj rześko wyglądasz. Adrenalina? Tobie służy?
– Raczej infuzja tlenowa.
– Akurat. Miałabyś czas na kosmetykę.
Spojrzała nad jego ramieniem jakby dojrzała jakiś ruch i szybko zakończyła transmisję.
– Ocet…– Zatriumfował opierający się w niedbałej pozie o framugę drzwi Szymon. Spozierał na niego nadzwyczaj podejrzliwie. Musiał tam stać już dobrych parę chwil.
– Tak?
– A ty byłeś kiedyś prawdziwym ratownikiem? – spytał złowrogo Szymon patrząc z ukosa na znak zakazu wstępu. W pierwszym odruchu chciał starym patentem zapytać Szymona czy odrobił już lekcje ale przyszedł mu do głowy głupszy pomysł.
– A jenota widziałeś?
– Że co niby widziałem??
– Patrz tam pobiegł między paletami! – Pokazał palcem wpychając się między Szymona a drzwi.
– Kuglarz z Ciebie…
– Kto?
– Dawniej wędrowny aktor. Dokładnie tak. Wędrowny… aktor…
Przed wejściem uratował go podporucznik wysłany od kapitana.
– O jesteś. Świetnie. Sprawa jest. Kapitan ma tobie coś ważnego do zakomunikowania.
– Zatem nie każmy mu czekać.– Ocet ochoczo ruszył za podporucznikiem.
– Jeszcze cię dorwę – wycedził Szymon.
Przeszli do drugiej hali i znaleźli kapitana w gronie podoficerów. Dowódca od razu przeszedł do rzeczy.
– Ania nie żyje.
Jego czaszkę zalała chmura zimnego popiołu.
– Rozmawiałem ze… z nią kilka minut temu. Co się stało ?
– Utonięcie…
– Nieee… byłem z nią wczoraj na basenie. Trochę się zachłysnęła ale potem wyszła o własnych siłach.
– To było utonięcie wtórne. Wróciła na nocleg i się udusiła w trakcie snu. Obrzęk płuc… chyba nie muszę ci wyjaśniać.
– No dobra ale… – Ocet zaczął tłumaczyć jak krowie na rowie.– Proszę zrozumieć. Ja rozmawiałem z Anną. Przed chwilą… przez interkom. – Kończył prawie płacząc jakby nikt mu nie wierzył.
– Zgadza się. Operacje i śledztwa Anny były dla nas zbyt ważne aby je przerywać. Umieściliśmy zamiast niej Wtórnika. Prototypowy android do złudzenia przypominający oryginał. Nie widziałeś czegoś takiego wcześniej. To dla nas wszystkich nowa i trudna sytuacja. Android będzie kontynuował służbę i właśnie z nim rozmawiałeś i tu i w wieży. Prawdziwa Anna nie żyje. Pogódź się z tym.
Ocet miał wrażenie jakby podłoga i ściany nabrały białego koloru i zaczęły się rozsuwać kiedy spadał w dół.
– Nie zostawiaj samej – zanucił fałszywy głos za jego plecami. Dołączyły do niego głupie śmiechy. Tego było za wiele. W takiej chwili czuł, że jego ręce zamieniają się w stalowe mechanizmy gotowe do mordu. Ruszył prosto w stronę siedzącego za nim szydercy.
– My life is my rifle – tłumaczył się pionier przed nadciągającym niebezpieczeństwem.
– Ja tylko… żeby nie zostawić… – Wił się w uśmiechu przerażenia bodząc głową w kierunku oparcia krzesełka, przez które Ocet przewiesił swoją broń.
– Powiedziałbym, że w polskim wojsku to bardziej będzie notes i ołówek .– Mrugnął oczami Ocet gdy się zastopował. Pionier odmrugnął uspokojony. Gdy Ocet wychodził z hali wszyscy odwracali wzrok.
Nowa Wiadomość: „Powrót na S71. Udzielić pomocy rannemu Norbertowi. Przyznano wsparcie UAV, które pomoże wyznaczyć punkt ewakuacji. Oznaczyć flarą. Podczepić rannego karabińczykiem do oporządzenia i zaciągnąć do punktu.”
Wyjeżdża windą w innym miejscu niż poprzednio. Przed nim płoną resztki autokarów Pani Major. Ponieważ czujniki wskazywały atmosferę w normie to pozwolił sobie na zdjęcie kasku. Wzrok nie pozwalał mu rozpoznać mundurów żołnierzy, którzy stali obok niego. Jacyś byli dziwni. Zdezorientowany zamrugał oczami.
– Co tu się wydarzyło?
– Zniszczenie strefy obserwacji.
Chciał się obrócić do głosu, który to powiedział ale poczuł stal noża na gardle.
Nie zdążył podjąć decyzji czy nie złapać ręki z nożem i desperacko próbować wykonać rzutu. Przestrzeń wypełniły roje atakujących dronów. Sojuszniczych. Rosjanie uciekali w popłochu wyrzucając blaszane kostki emanatorów maskowania, wielkością przypominających pejdżery. Dla ukrycia się przed piechotą były skuteczne ale po zhakowaniu systemu drony traktowały je jak nadajnik wyznaczający pozycję. Wokół niego zrobiło się pusto. Zniknęła ręka z nożem. Pozostały rozrzucone na płycie ciała.
Cicho podpłynął poduszkowiec-ambulans.
– O wilku mowa ! – zawołał energiczny ratownik Maciek rozsuwając lewe drzwiczki kabiny.
– Nie uwierzysz. – Zaczął cicho Ocet.
– Uwierzy, uwierzy. – Przerwała mu druga osoba w pośpiechu wysiadająca z prawej strony. – Lepiej za robotę się bierz. – Pulchna ratowniczka miała identyfikator z imieniem Oksana. Mówiła płynnie bez akcentu.
– Możesz podziękować Skarbnikowi i jego kolegom.– Objaśniał Maciek – Jest tu gdzieś na płycie w kasku i skafandrze.
Szukali rannych. Przechodzili nad ciałami o twarzach koloru kredy.
– Już działaj. – Maciek wskazał na podziurawiony i lekko dymiący mundur, który się jeszcze ruszał. Ocet zabrał opatrunek z indywidualnego zestawu leżącego i zaczął naklejać na klatkę piersiową. Nie było poparzeń ale będzie musiał blokować krwawienia na każdej z kończyn.
– Uwaga oszczędzamy. Jeśli jest możliwość – opatrunki improwizowane. Będzie wielu rannych.
Ocet prędko zrobił staze z chusty i pustego magazynka. Po założeniu opisał krępulec datą i godziną. Ranny wykręcił szyję w niemym bólu. Upiornie uśmiechnięta twarz miała biało-zielony kolor.
Pojawili się kolejni medycy i wsparcie rozkładające tarcze balistyczne więc Maciek głównie chodził i segregował.
– Tamten pilny, ten pilny chirurgicznie, spodnie przeciwwstrząsowe tutaj – miednica…
– Gdzie ten Medevac? – Niecierpliwiła się Oksana.
– Druga faza się nie odbędzie jak Francuzi nie ogarną tych budynków. -Maciek miał na myśli zabudowania przy najbliższych hangarach gdzie schronili się uciekinierzy przed rojami. Coraz częściej wystrzeliwano stamtąd pojedyncze kule stukające o ambulans.
Poszły granaty dymne. Po co? Elektronika i tak widzi przez dym.
Pomiędzy nimi pojawili się żołnierze mówiący do siebie po francusku i dodatkowo klnący w różnych egzotycznych językach. Głupota to czy nonszalancja – niektórzy nie posiadali próżniowych skafandrów i przyłbic. Obcy żołnierz obok niego miał podciągnięty rękaw munduru. Zza kolby gazowego, bezłuskowego karabinu wystawały wyżyłowane ścięgna chudej ręki. Pod tarczą z numerem oddziału blada skóra nosiła niebieski tatuaż przedstawiający Bestię z Gévaudan. Jednostka Legii Cudzoziemskiej. Skądś już znał tę gębę.
– Polska mafia ? – zagadnął Ocet.
– Miałeś obite żebra na treningu – odpowiedział legionista po polsku błyskając zębami w szczerym uśmiechu.
– Ach, pamiętam. Krav Maga…
– Miło, ale musimy atakować. Wkraczamy – zakomunikował przybysz przez radio znikając w dymie.
Śmigło-odrzutowiec nie czekając już dłużej zawisł nad nimi nie ryzykując jednak lądowania. Poszła wyciągarka.
– Ocet .– Maciek dźwigał z medykiem rannego na noszach – Ty weź nie zagaduj tylko do podziemi. Ludzie pod gruzami.
– Ale poprzedni rozkaz mam na S.71.
– To leć szybko i potem podziemia.
Zaczął biec kiedy nad jego głową przeszły pociski smugowe. Chciał puścić serię w hangary ale trafiłby francuzów.
Ciało Czarodzieja było nie do rozpoznania. Z bezgłowego tułowia wystawały nadpalone kikuty kończyn. Na kamizelce zachował się osmalony imiennik : NORBERT SVOBODA.
Wieża Czarodzieja wyrwana wybuchem i przewrócona straszyła wystającymi od spodu wygiętymi prętami konstrukcji.
Przyglądający mu się kilka metrów dalej android Anka obrócił się gwałtownym skrętem prostując się na baczność w kierunku linii frontu. Coś za rześko wyglądasz Wtórniaku;
Aniu.
Androidzie.
Z oddali niczym duch unoszący się metr nad powierzchnią pędził na nich rosyjski komandos. Zawieszony w powietrzu na plecaku odrzutowym mierzył w ich stronę z LKM. Ale nie strzelał jeszcze. Czekał na skrócenie do skutecznego dystansu. Efektowne skoszenie serią z bliska. E l e g a n c k o.
– Ten numer, przejdzie tylko raz – stwierdził android po czym zdjął z szyi swoją śliczną głowę z blond lokami. Ocet odwrócił się lekceważąco. Wiedział, że komandos będzie uciekał aż się kurzy. Ważniejsza była wiadomość, którą wyświetlał komunikator. Od Skarbnika.
„W strefie będziesz narażony na działania nieregularne.
Tablica z Symbolem :Trójkąt Penrose'a – oznacza wejście do szybu przy silosach, tamtędy pionowo w górę i dotrzesz na Qand.
Prezent Czarodzieja – kontenery.
ps. To jest program ewakuacji, który zostanie wysłany po mojej śmierci. Po odczytaniu wiadomość wykasuje się.”
Dla osłony wycofujących się ( przynajmniej chwilowo) własnych oddziałów piechoty Rosjanie uderzyli bombą grawitacyjną. Ocet i wszyscy, którzy znajdowali się w pobliżu pofrunęli na kilkadziesiąt metrów w górę. Skafandry zadziałały jak poduszki w samochodach, błyskawicznie odpalając umieszczone na nogawkach i rękawach mini dysze stabilizujące. Co złagodziło opadanie fruwających w powietrzu ciał. Bomba zniwelowała sztuczną grawitację, która niwelowała marsjańską. Można zwariować. Wraz z żołnierzami opadały na płytę lotniska łuski karabinowe, plastikowe zapinki, opatrunki, elementy mundurów, cylindrowate granaty z zawleczkami, stazy i zużyte aplikatory.
I wtedy zdał sobie sprawę, że nie założył kasku. Kiedy wszyscy zeskoczyli miękko na nogi Ocet musiał rąbnąć twarzą tak żeby rozbić sobie nos. W głowie opium z tysiąca gwiazd. Miał dość.
Kontenery oznaczały moduł gdzie znajdowały się szafki osobiste.
Qand? Skarbnikowi musiało chodzić o Qandahar – strefę prac kolonistów. Jedyne czego można było się tam spodziewać to pustyni i śmiercionośnego zimna marsjańskich temperatur.
Rozdział.3 Ewakuacja
Torowisko metra po bombardowaniu przypominało plac budowy więc do modułu z szatniami dotarł marszobiegiem. O jego szafkę ktoś oparł skórzany zasobnik w kształcie torby marynarskiej. Zarzucił go na plecy. Teraz do silosów.
Zadźwięczały blachy antracytowych stopnic kiedy wbiegał na podwieszane platformy. Komputer odpalał silniki rakiet przygotowując je do startu. Megafon komunikował kolejne orbitalne destynacje namierzonych celów.
Zdislava…
Bora-Bora…
No dobra, koncentracja , koncentracja i nie rozpraszać się. Biegł dalej mijając kolejne silosy wpompowujące automatycznie paliwo przed startem. Dotrzeć od punktu A do punktu B i nie myśleć o niczym innym. Zorientować się tylko na cel.
Shenzhou…
Kiangsu…
Atlantis …
Trzeba szybko się zabierać bo po ataku rakietowym przyjdzie tu potężne kontruderzenie Rosjan.
Baghdad…
Erb…
Litva…
Dotarł do tablicy z trójkątem. Kiedy ją usunął ukazały się za nią wrota przypominające wejście do bankowego skarbca. Trzeba było dobrze kręcić mechanicznymi kierownicami i to w kilku miejscach żeby je otworzyć.
Kepler…
Baltimore…
Dvořák…
Wewnątrz ukazał się poziomy, okrągły, metalowy tunel, taki wąski silos. Poszczególne jego komory przedzielane były grodziami. Żeby je kolejno otwierać musiał najpierw zamknąć pierwszą bramę. Gdy to uczynił zatrzasnęła się uruchamiając automatycznie blokady, których nie można było cofnąć. Brak odwrotu. To samo powtarzało się z następnymi. Więc od teraz mógł tylko podążać przed siebie.
Wylot silosu prowadził do miejsca gdzie znalazł się w szerszym, pionowym tunelu wykutym w skałach. Była tu instalacja koszowej drabiny z solidnymi stopniami, którą poprzedzielano platformami co dwa piętra gdzie zmieniała ustawienie boku o sto osiemdziesiąt stopni. Instalacja na oko pięła się jakieś dwieście metrów w górę. Na jej szczycie było widać coś co przypominało niewielki posterunek.
Gdy tam dotarł zastał kilka prawie pozbawionych wyposażenia małych pomieszczeń. Zewnętrzna dyżurka o pustych otworach okiennych i blatach bez urządzeń.
Nie było żadnego zasilania ani dopływu powietrza. Mógł liczyć tylko na tlen i ogrzewanie ze skafandra. Już na dole ustawił dawkowanie powietrza na tryb oszczędny tak żeby mu starczyło na drogę, w której był skazany tylko na to co miał na sobie. Temperatura otoczenia szybko spadała w kierunku minus dziesięciu stopni Celcjusza. Miał świadomość, że z czasem będzie tylko gorzej.
Wokół niego skały i nad nim tylko skały. Musiał wspinać się po nich bo powyżej posterunku nie było już żadnych śladów cywilizacji.
Skierował lufę broni ku szczytowi tunelu sondując jego strukturę. Detektor podczepiony pod karabinkiem ostrzegał, że w górze znajdują się wąskie szczeliny. Niedobrze. Może być ciężko przejść. Najlepiej byłoby oczyścić cały pion wybuchem.
Szybka decyzja. Powinien znać sposób na stworzenie improwizowanej mieszaniny dwuskładnikowej. Z tego co jest pod ręką jak go uczyli na szkoleniu. Choćby z codziennych przedmiotów jakie musiały przecież znajdować się na posterunku.
I tu był pies pogrzebany. Nic nie pamiętał. Szkolenie odbyło się przed wykładem. Potem nic nie pamiętał. Dlaczego?
Sala wykładowa – za bardzo skupiał uwagę na humorach Anki. Córka wystraszonej Pani Major, ta mała dziewczynka, dziecko – to ona. Dosłownie skanowała wzrokiem całą salę z tajemniczym uśmiechem. Jakby miała nad wszystkimi kontrolę. Jakby to nie matka ją przyprowadziła tylko ona matkę. Co to było – szukały nowego tatusia?
A jednak to był ten moment. Po wyjściu z sali wykładowej nie pamiętał prostych szczegółów szkolenia. Najważniejszych detali. I to trwało do dzisiaj.
Karabinek zaklinował się między skałkami. Podciągnął się na nim i użył jako stopnia. Próbował go potem wyszarpnąć. Pomimo, że zahaczył o broń jedną z szelek zasobnika to zaklinowała się na dobre. Sapiąc, wygięty w nienaturalnej pozie, przepchnął zasobnik dalej. Zaraz pękną mu plecy.
Nieprzytomnie zerkał na komunikator szukając jakiegoś rozwiązania. Z niedotlenienia mózgu wykonywał bezsensowne ruchy. Nie wiedział dlaczego sięgnął po ajfona. Ściskał go żeby nie wypadł gdy zacznie tracić przytomność. Uderzał o coś głową.
– Zabrać ze względów taktycznych, stan E . – Ocenił sam siebie po czym zemdlał.
A kiedy w końcu umarł – poczuł ulgę.
Umarł i przestał cierpieć.
Zaczął marzyć.
Poczuł wielką ulgę z utraty ciała i łagodność pozbawienia tożsamości.
ŚNIŁ.
Śniły mu się…
Śniły…
…pośród kłosów i traw…
Promieni słońca…
..ściany lotniczej infrastruktury układały się w tytaniczne schody z przecięciami jak składane równo klocki.
Numery sowieckich schronohangarów.
Porzucone lotniska.
Apokaliptyczne wizje maszerujących przez poligonowe okopy mas wojska w ćwiczeniach typu „Śnieżok”.
Dekontaminacja.
Usuwanie min przez saperów.
Dzika roślinność.
Kolce rdzewiejącego drutu.
Zagubione sarny. Pośród nich on niezauważenie zakradał się omijając zakazy wstępu, szlaban i antenę budki z dozorcą w wełnianym golfie. Penetrował obszar.
Zrujnowany bunkier, gdzie czuć było wciąż wszechobecne opary smaru i wapna…
Dźwięk dzwonka przed drzwiami do mieszkania?
Czas naglił.
Wnętrze bazy wydawało się coraz ciemniejsze.
Było za cicho.
To wszystko tylko majaczenia a on znajdował się wciąż w opuszczonej bazie wewnątrz holu z uszkodzonym terminalem.
Otrząsnął się z resztek pomieszanych snów i wspomnień. Spojrzał na zegarek.
Porysowana tarcza wskazywała wtorek. Czeski dron z holenderskimi procesorami zdążył się się już całkiem rozładować. Komunikator szlag trafił.
Ruszył z powrotem do korytarza gdzie jak pamiętał mijał wcześniej blaszane drzwiczki naścienne. Wypełzając z resztek poszarpanego skafandra zerwał plombę i rozsunął drzwiczki. Za brudnym szkłem widać było postawioną pionowo złotą broń na statywie.
Nabrał kilka haustów powietrza i stanął na szerokość barków. Początkowo uginając się lekko w kolanach w razie gdyby zakręciło się w głowie. I żeby przez ciężkie jak ołów nogi nie stracić równowagi. Kopnięciem bocznym wybił szybę.
Wyciągnął z wnętrza egzemplarz niepokojąco starej broni. Był to tradycyjny czeski pistolet maszynowy. Z uchwytem pamiętającym czasy Układu Warszawskiego. Automat z drewnianą rączką, który nie posiadał numerów fabrycznych.
– Ciekawe – skomentował to Ocet. – Jeszcze ciekawsze jest… tooo… że prawie cały… złoty! Każde dziecko wie, że… pistolety maszynowe n i e s ą z ł o t e ! Karabiny też nie!!! Na ogół… są… metaliczne… albo czarne… albo… nieważne. Takim szmelcem mam się obronić? Amunicją pistoletową?? Nie można było umieścić złotego karabinu?
Za statywem były kolejne drzwiczki. Szorując po odłamkach uwiesił się wnęki sięgając do środka. Nie było tak źle… Znalazł tam zapas amunicji o zwiększonej przebijalności i coś co wyglądało jak długi tłumik. Znajdował się tam nawet dopasowany inteligentny celownik do zwalczania dronów przeciwnika a sama broń miała szyny do zamontowania dodatków.
Czas naglił. Kiedy się zsuwał na metalowo– trepową podłogę posypały się odłamki szkła. Część miału wbiła mu się nad łokciami i czuł tam teraz paskudne swędzenie.
Monitoring pokazywał czarne sylwetki zbliżające się już do wejścia. Rozejrzał się wokół. Naprzeciwko gabloty znajdowało się puste, zaciemnione wejście do niewielkiego pomieszczenia. Cicho skrył się tam i przykląkł na jednym kolanie.
Spokojnie przykręcił tłumik.
Oczekiwał.
Witaj. :)
Nade wszystko witam i gratuluję pierwszej publikacji. :)
W Dziale „Publicystyka” znajdziesz bardzo pomocne „Poradniki”, w tym m.in. – dla Nowicjuszy oraz – jak poprawnie zapisywać dialogi. Z tego, co widzę, Ty masz dialogi napisane niewłaściwie, ale spojrzyj do tamtego poradnika, wszystko wtedy powinno być zrozumiałe. :) Każdy z nas ćwiczy w swoich testach ten zapis, bo nie jest on łatwy. :)
Ważnym jest również, aby unikać powtórzeń, np. tutaj je widzę:
„Na dziedzińcu, pomiędzy dwoma warstwowymi płytami granitu i wysoką trawą, znajduje się spokojny, odbijający staw wodny. Bezpośrednio naprzeciwko znajduje się centralny element „Kryptos”, kawałek skamieniałego drewna podtrzymujący miedziany ekran w kształcie litery S otaczający bulgoczący staw wodny. „
Dodatkowo w pierwszym zdaniu jest błąd gramatyczny (dwoma), a w drugim źle zakończony cudzysłów.
Czasami brak spacji między zdaniami, np.:
Wspiął się po szczątkach wahadłowca i potknąwszy się o wystający wiór metalu wylądował na balkonie mimowolnie wykonując skok na tygryska.Wstał bardzo powoli trzymając się ściany.
W wielu złożonych zdaniach unikasz całkowicie przecinków.
W tekście warto dzielić większe partie na mniejsze akapity.
W niektórych zdaniach zgrzyta styl, np.:
Extra Terrestial – było przykrywką jaką używali Amerykanie dla operacji specjalnych jeszcze w latach czterdziestych XX wieku.
„Tobie”, „Cię” piszemy w dialogach małymi literami.
Błędnie masz zapisane wielokropki i te też trzeba poprawić w całym tekście.
Pomysł na fantastykę jest ciekawy, stworzony świat ma interesujące cechy, choć fabuła zdaje się nieco urwana, ale może to celowe. :)
Najważniejsze, to teraz zająć się stroną językową, aby opowiadanie stało się bardziej czytelne.
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Zanim wpadnę przeczytać, dwie sprawy:
pierwsza – tu jest klub dyskusyjny, jesteśmy sobie równi i sobie nie panujemy
druga – przy tytule nie powinno być kropki.
Zbiór poradników znajduje się tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Dziękuję za szybką reakcję Bruce :).
Biorę ( ponoszę ) całkowitą odpowiedzialność za wszystkie błędy od rozdziału pierwszego do samego końca natomiast przed pierwszym rozdziałem pozwoliłem sobie na użycie cytatu “ Na dziedzińcu….’’, którego autorem nie jestem więc odium niech spadnie na tego kto napisał.
Rzeczywiście , przecinki i akapity to dla mnie czarna magia i często nie wiem gdzie ich użyć.
Po wklejeniu tekstu strona NF złośliwie usunęła połowę moich wcięć , całe kolumny tych wcięć.
Dialogi – bardzo proszę o więcej szczegółowych i bezlitosnych komentarzy ponieważ myślałem ,że chociaż ten temat mam ogarnięty.
Pozdrawiam Tarnina, stopniowo będę starał się poprawiać chociaż podstawowe błędy, na które wskazała Bruce ( spacja między zdaniami itd. ).
Tytuł poprawiony :)
W niektórych zdaniach zgrzyta styl, np.:
Extra Terrestial – było przykrywką jaką używali Amerykanie dla operacji specjalnych jeszcze w latach czterdziestych XX wieku.
Bruce – nie bardzo rozumiem ten zgrzyt , doprecyzuj proszę.
Bruce napisała: Pomysł na fantastykę jest ciekawy, stworzony świat ma interesujące cechy, choć fabuła zdaje się nieco urwana, ale może to celowe. :)
Celowe czy nie limit to 50 tys. znaków więc w pewnym momencie musiałem skracać i rezygnować z dodatkowych wątków . Muszę się wiele nauczyć . Dlatego bardzo cenię sobie komentarze na stronie i chociaż przeglądałem opowiadania tu zamieszczane to najwięcej korzystam z komentarzy właśnie.
Bruce, artykuł o rzeźbie “Kryptos” poprawiony :)
W oryginale było :
In the courtyard, a calm, reflective pool of water lies between two layered slabs of granite and tall grasses. Directly across from this is the centerpiece of "Kryptos," a piece of petrified wood supporting an S-shaped copper screen surrounding a bubbling pool of water.
Może wstawię tam słowo “akwen”?
Jeszcze jeden drobiazg – nie pisz posta pod postem. Kiedy najedziesz na tę belkę koło nicku, zobaczysz linki:
Kliknij “edytuj” i dopisz, co chcesz dopisać.
ETA: o, na przykład:
In the courtyard, a calm, reflective pool of water lies between two layered slabs of granite and tall grasses. Directly across from this is the centerpiece of "Kryptos," a piece of petrified wood supporting an S-shaped copper screen surrounding a bubbling pool of water.
Ja bym to przełożyła tak (idiomatycznie, nie słowo po słowie):
Na dziedzińcu, w otoczeniu wysokiej trawy, znajduje się obrzeżone dwiema płytami z granitu lustro spokojnego stawu. Naprzeciwko niego stoi główna część "Kryptosu", kawałek skamieniałego drewna podtrzymujący miedziany parawan wokół źródełka.
Ale spojrzałam w Internet i wygląda to tak:
http://www.voynich.net/Kryptos/
Czyli nie do końca zgadza się z opisem.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Szanowny Autorze, przecinki i dialogi to dla większości z nas także czarna magia, ale mozolnie wszyscy ćwiczymy ich zapis. :)
Nie ma co brać żadnej “odpowiedzialności za wszystkie błędy”, nie myli się tylko ten, kto nic nie robi, wszyscy się tu mylimy i pracujemy nad stroną językową swoich opowiadań; na spokojnie poprawiaj sobie całość, bo to rola oraz zadanie każdego autora. :)
Co do dialogów, spojrzyj na podany przez Tarninę poradnik, a jeśli coś będzie niejasnego, pytaj tu lub w HP. :)
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Przeczytałem – i nie wiem, co o tym opowiadaniu myśleć. Może gdy / jeśli przeczytam po raz drugi…
Pozdrawiam
Dziękuję AdamKB za szczery komentarz :)
Ja jeśli raz przeczytam i nie wiem co myśleć to znaczy, że szóstki bym nie dał hahaha.
Czekam na wszystkie komentarze.
AdamKB , odpisałem tak bo może nie warto tracić czasu – z drugiej jednak strony użyłem w opowiadaniu elementu retrospekcji, pomieszałem wątki. Więc żeby je połączyć może faktycznie przeczytanie poraz drugi to jest ta właściwa liczba – z perspektywy czytelnika.Pozdrawiam:)
Czekam na wszystkie komentarze.
Login1, na razie na spokojnie popoprawiaj sobie całość, bo widzę, że sporo masz tego, zatem kolejne komentarze nowych czytelników z pewnością pojawią się po wyszlifowaniu tekstu pod kątem językowym. Wtedy czytelnikom łatwiej skupić się tylko na samej treści, bo nie potykają się o usterki językowe czy dialogowe. :)
Powodzenia, pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Przeczytałem. I tekst nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Jest zbyt chaotyczny. Logika wydarzeń też mocno kuleje. A co za tym idzie trudno mi skumać ocb. Gdzieś od połowy tekstu zastanawiałem się o co tu chodzi i dokąd to zmierza. Ale po kolei.
To musiał być nowy model kamikadze. Był mniejszy niż te które znał i miał dość obłe kształty pozbawione widocznych mechanizmów utrzymujących go w powietrzu.
– No nie. To nie był dron kamikadze. Dron kamikadze trafiłby go jak wystrzelony pocisk. Tak jak to działa obecnie na Ukrainie. Dron kamikadze nie zatrzymywałby się aby spojrzeć ofierze w oczy. A tak się zachowuje ten czeski dron. Chyba, że Ocet nie zna się na dronach i spanikował przy błędnej identyfikacji.
Dysydent-miliarder czatował beztrosko na ekranie portalu z podlizującymi się jak zwykle graczami zremasterowanej, trzeciej części ultraszybkiego hakendslesza.
Pisze się “hack & slash” lub “hack and slash”. Przynajmniej po angielsku. Te spolszczenie to mi wygląda nie teges.
Wraz z dodatkowymi ekranami przeciw kumulacyjnymi i masą dodatkowych modyfikacji w górnej części nadwozia względnie przypominał łazik księżycowy.
“Przeciwkumulacyjny” pisze się razem. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ekran_przeciwkumulacyjny
Wręczył mu zafoliowanego i zapieczętowanego ajfona.
Pisze się “iphone” lub “iPhone”. Nie wiem po co to spolszczenie angielskiego wyrazu.
Rozpoczęły stukotać podwójne lufy obrony AA
– Ja się troszkę interesuję militariami to kumam co to jest “obrona AA”. Być może nawet jak ktoś nie kuma to się domyśli z kontekstu. Ale lepiej aby takie skróty były wyjaśnione w tekście fabularnym lub w jakimś dołączonym słowniczku. Poza tym to dziwny miks polsko angielski. Bo w pełni po polsku by było “obrona przeciwlotnicza” a po angielsku “anti air defence” lub “anti air warfare”. A tu masz sklejone w jeden te dwa terminy.
Zza hangaru wyszła Pani Major. / Przed wejściem uratował go Podporucznik wysłany od Kapitana.
– Nie wiem o co tu chodzi. Bo jeśli chodzi o stopnie wojskowe to piszemy je z małej litery czyli “pani major”, “podporucznik”, “kapitan”. Przynajmniej jeśli chodzi o same stopnie wojskowe. Z kontekstu trochę wynika jakby to były zamienniki ksyw/imion. Wówczas faktycznie by pasowało pisać je z dużej litery. Aczkolwiek logika tego jest dziwna. Tylko jedna major-kobieta jest w bazie, że jak się powie Pani Major to wiadomo o kogo chodzi? I tak samo z kapitanem i podporucznikiem? W moim odczuciu lepiej by brzmiało, bardziej naturalnie jakby ci BN dostali swoje ksywy/imiona. I tak masz ich sporo to parę więcej nie robi większej różnicy.
Zawieszony w powietrzu na plecaku odrzutowym mierzył w ich stronę z LKM
Domyślam się, że chodzi o lekki karabin maszynowy. Wówczas skrót to lkm czyli z małej. Podobnie jak ciężki karabin maszynowy skraca się do ckm. Swoją drogą w naszym realu to ciut nieaktualne i raczej używa się nazwy i skrtótu ukm – uniwersalny karabin maszynowy. Ale jak w Twoim uniwersum wciąż się stosuje lkm i ckm to szpoko, piszę to tylko do wyjaśnienia.
– Okey a ogólnie. To o co tu chodzi? To jest jakaś odyseja jednej postaci jaka przewija się przez kołowrót wydarzeń i osób. Wszystko wymieszane w chaotyczny sposób. Używasz mnóstwo skrótów jakich nie wyjaśniasz ani w tekście ani w jakimś słowniczku. Piszesz jakby główna postać i jej otoczenie świetnie kumały ocb i co jest grane ale za grzyba nie wyjaśniasz tego czytelnikowi. Przez to zrozumienie o co chodzi staje się nieczytelne i zagmatwanie. Nawet nie wiadomo gdzie i kiedy się to wszystko dzieje chociaż w przybliżeniu. W połowie tekstu albo później coś jest naszkicowane, że chyba na Marsie.
– I w tym galimatiasie nie widać żadnej myśli przewodniej. Jakiś typ wynurza się z jakiegoś bajora. Po co tam nurkował? Nie wiadomo. Co tam w ogóle robił? Nie wiadomo. Co tam robi ten giga mech? Też nie wiadomo. Jest wykończony ale w sumie to nie bo zbiera się i wraca do bazy. To on był czy nie był wykończony? Bo nie ma tu żadnej konsekwnecji. Wraca do jakiejś abstrakcyjnej bazy po jakimś abstrakcyjnym czasie bo nie wiadomo jak daleko/ile czasu mu to zajęło. W bazie dominują Polacy a przynajmniej ich najczęściej spotyka Ocet. Dlaczego? Nie wiadomo. Czy są inne bazy innych nacji? Nie wiadomo. Od dawna są na Marsie? Nie wiadomo. W oddali ktoś odparował satelity oligarchy. Po co? Nie wiadomo. Ktoś atakuje bazę, chyba Rosjanie. Ale czy na pewno to nie wiadomo. Czy ktoś się w bazie tym przejmuje? No na pewno nie Ocet. On się niczym nie przejmuje. Ale i inni też traktują to jako codzienną rutynę. Handlarz chce coś sprzedać Octowi. Popierdółka a nie atak na bazę. Ocet dowiaduje się o śmierci Norberta i Anki i co? I nic. Zero refleksji. Widocznie to tylko przygodni BN-i, blotki towarzyszące głównej postaci. Co ich łączyło? Nie wiadomo. Po co są w scenariuszu? Nie wiadomo. W pewnym momencie jakiś specnazowiec nawet ma nóż na gardle głównej postaci i jak ostatni patałach nawet go nie dźgnie na pożegnanie. Ten Specnaz widocznie to taka sama rutynowa popierdółka jak cała reszta ataku na bazę. Lub ewidentnie Ocet ma plot armor bo to GŁÓWNA POSTAĆ. I bez niej nie ma opowiadania więc wiadomo, że MUSI przeżyć. To akurat żadna nowość w dziełach literackich no ale tak grubymi nićmi to szyte to już dawno nie widziałem.
– Masz też problem z emocjami. A raczej z ich brakiem. Piszesz głównie z perspektywy jaką ma Ocet. I typ się zachowuje jak po zaawansowanej lobotomii, zwłaszcza empatii. Biega, chodzi, gada, czasem do kogoś strzeli ale w tym kołowrocie wydarzeń nie zatrzymuje się ani na chwilę. Kamera więc też nie. Nie ma żadnych emocji przed kamerą a więc i typ nie wzbudza we mnie żadnych emocji, zwłaszcza ciepłych. Ot, cwaniaczek jaki wedle scenariusza ma wyślizgać wszystkich. Jakby zginął to by mnie to nie ruszyło. Nawet nie wiadomo kim on właściwie jest, jaką pełni funkcję, czy jest żołnierzem czy kimś innym.
– Dlatego ja bym ci proponował:
– pisać z myślą dla perspektywy czytelników a nie świata wewnątrz opowiadania – pisać mniej chaotycznie
– dodać empatii i uczuć, nie bój się, jak postać jest dobrze zaprojektowana to nie odbiera jej to twardzielstwa czy cwaniactwa a czyni bardziej ludzką
– dodać jakiś sens tym wydarzeniom – o co tu w ogóle chodzi? Bo póki co z tekstu to nie wynika.
– dodaj konsekwencje – facet jest podtopiony to zwłaszcza na Marsie powinien być zmarznięty i wykończony czyli chcieć się wysuszyć i ogrzać, robisz atak na bazę to niech widać mobilizację dla obrony tej bazy
– mniej abstakcji – odyseja Octa przypomina jakiś surrealistyczny kołowrót w gorączce przez co trudno złapać kntekst ocb.
– Na plus bym zaliczył ogolny pomysł na “Polaków w kosmosie”, coś w klimatach kolonizacji Marsa, jakiś konflikt to tak, to ma ciekawy potencjał. Masz niektóre techniczne gadżety fajnie pomyślane. Spory rozmach (rozbudowana baza, zaczątek tajemnicy itd.). Ale nad wykonaniem tego, czytelnym sprzedaniem tego czytelnikowi to jeszcze musisz sporo popracować. Być może jakbyś podzielił to na części i zrobił z tego powieść w odcinkach ale te odcinki by były mniej chaotyczne i bardziej dopracowane niż to co jest teraz to by to było czytelniejsze w odbiorze.
– Tak czy siak powodzenia przy klawiaturze :)
Bardzo obszerna analiza dlatego odpowiedź zajmie mi trochę czasu. Na pewno z niektórymi kwestiami nie będę nawet dyskutował tylko je natychmiast poprawiał . Inne wydają się być raczej intelektualną prowokacją błyskotliwego komentującego co zauważyłem już w twoim komentarzu do innego autora w “ Pozytywka. To jest wojna “. Ale mogę się mylić – może tak istotnie jest: co dla autora jest niby oczywiste to dla czytelnika nawet przy najlepszych chęciach ..ocb??
może tak istotnie jest: co dla autora jest niby oczywiste to dla czytelnika nawet przy najlepszych chęciach ..ocb??
Tak bywa, aczkolwiek jakiś poziom intelektualny czytelnika trzeba założyć. Potem życie sprawdza te założenia, ale cóż. Tak to już jest.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Bardzo obszerna analiza dlatego odpowiedź zajmie mi trochę czasu. Na pewno z niektórymi kwestiami nie będę nawet dyskutował tylko je natychmiast poprawiał . Inne wydają się być raczej intelektualną prowokacją błyskotliwego komentującego co zauważyłem już w twoim komentarzu do innego autora w “ Pozytywka. To jest wojna “. Ale mogę się mylić – może tak istotnie jest: co dla autora jest niby oczywiste to dla czytelnika nawet przy najlepszych chęciach ..ocb??
– Szpoko, dzięki za szybką odpowiedź :) A co do moich analiz to jak przeczytam jakiś tekst to mówię co o nim myślę. Zwłaszcza jak zahacza o jakiś rodzaj wiedzy o jakim mogę mieć jakieś pojęcie.
– Co do Twojego opowiadania to jeszcze plus za ogrom włożonej pracy i zapał. Też mi się zdarza napisać coś tej wielkości to zdaję sobie sprawę ile to potrzeba czasu i determinacji. Także pod tym punktem to gratki :)
– A jeśli chodzi o to co jest dla kogo oczywiste przy pisaniu i czytaniu… Hmm… Musisz pamiętać, że każdy napisany tekst podlega interpretacji przez każdego czytającego. Podam taki RPG-owy przykład.
Jest MG i dwóch Graczy. MG opisuje Graczom jak to idąc przez ogród mijają jakiś kamień. Chwilę później zaczyna się walka i nie idzie Graczom zbyt dobrze. Uciekają do ogrodu. I przypominają sobie o tym kamieniu. I jeden z nich chce go wziąć w rękę i nim rzucić we wrogów a drugi chce się za nim schować przed wrogami.
– Dlaczego tak wyszło? Bo każdy z nich inaczej sobie zinterpetował tekst “Idąc przez ogród mijacie kamień.”. To RPG-owy przykład ale w sumie to samo się odnosi do pisanych i czytanych tekstów. Mnie się zdarzało grać w sesje forumowe (PBF) czyli pisane. Więc regularnie byłem świadkiem jak różnie mogą być interpretowane te same literki. I to bez złej woli. Jak z tym kamieniem powyżej.
– Także nie zniechęcaj się i powodzenia, trzymam za Ciebie kciuki :)
Nie zniechęcam się – przygotowuję bardzo długi list do ciebie. A w RPG bym nie grał w ogóle gdybym miał w tamtych czasach komputer. Dlaczego? Jak z tym kamieniem powyżej. Także mnie nawet nie zachęcaj.
Pipboy79, o to garść odpowiedzi a na samym dole STRESZCZENIE
„Gdzieś od połowy tekstu zastanawiałem się o co tu chodzi i dokąd to zmierza. „
Autor nie twierdzi, że koniecznie chciał przekazać jakąś głęboką myśl ( choć nie jest to do końca wykluczone – ale do tego jeszcze wrócimy ). Tym bardziej , że jest to debiut była to raczej zabawa formą. Autor zaczynając pisać wcale nie był pewien dokąd go to doprowadzi i czym to się skończy. Bez tego nie było by raczej elementu zabawy ani przygody a autor nie ma zamiaru robić tego za karę. Bez minimalnego elementu chaosu byłoby to raczej nudne tworzenie dokumentu, pisanego bez przyjemności po prostu poświęcając się dla wyższego celu.
Generalnie ja raczej j tu piszę jakieś rzeczy a dopiero potem dorabiam to tego ideologię.
„ Chyba, że Ocet nie zna się na dronach i spanikował przy błędnej identyfikacji. „
Ocet miał prawo spanikować jak każdy inny człowiek ( choćby jego stan psychofizyczny po odzyskaniu świadomości ) i dokonać błędnej identyfikacji. Nawet gdyby to była zwykła, kołysząca się kolba kukurydzy ( skąd kukurydza na Marsie byłaby?? Na przykład: Kawał z brodą opowiadał o amerykańskim astronaucie ,który wylądował na Księżycu i pokazuje drugiemu, że tu będzie baza ,tu laboratorium, tam obserwatorium…ale zza wzgórza wybiega ruski i krzyczy Niet, niet, tu wszędzie budiet kukurydza! ).
„Dron kamikadze nie zatrzymywałby się aby spojrzeć ofierze w oczy. „
Odnosząc się do nagrań i informacji medialnych o Ukrainie – wiele jest sprawozdań, w których dron daje szansę przeciwnikowi skorzystania z programu „chcę żyć”. Zrzuca karteczki i butelki z wodą. Prowadzi Rosjanina przez pole minowe do punktu ,w którym może się poddać.
Może to być dron z podwieszanym ładunkiem, który już nie ma czym atakować bo zrzucił itd.itp. Wtedy będzie nękał krążąc nad żołnierzem jak wredne komary bo też tak widziałem robią ( przynajmniej w internecie a internet może być narzędziem wiodącym na manowce).
Dlaczego Ocet miałby znać każdy model? Cały czas trwa wyścig zbrojeń. Tym bardziej , że ten jest nowy bo bardziej zminiaturyzowany . Dron może mieć w tym momencie awarię– ładunek się nie odpala i próbuje powtarzać tą czynność trwając na swojej pozycji. Może działać taktycznie jak w brudnych zagrywkach snajpera – zidentyfikować bohatera jako rannego, po którego przyjdzie pomoc i zamiast jednego celu razi więcej celów. Problem z rozpoznaniem przeciwnika – błoto, zniszczony skafander, brak karabinka, specyficzna strefa działań ( trochę poza Area of Operation – Ocet nie jest pewien gdzie się znajduje).
W przeciwieństwie do znanych nam dronów kamikadze , którymi z bezpiecznej odległości steruje człowiek – operator , tutaj mogło być podejrzenie ,że jest to dron autonomiczny ( czym ostatecznie był według zamysłu autora). Mógłby mieć pewne plusy jak podejmowanie własnych decyzji a także minusy jak reagowanie bardziej na ruch niż dokładne rozpoznanie – gdzie oko ludzkie miałoby przewagę. Taką wiedzę mógłby mieć Ocet ( lub myśleć tak instynktownie ) . Nie mniej jednak nie wiedział jak reagować – ucieczka nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem. Generalnie był raczej sparaliżowany – więc co myślał nie miało większego znaczenia.
I w końcu Prawdziwi Władcy tego uniwersum (jeśli takowi w nim istnieją ), którzy pociągają za sznurki za główną sceną mogą mieć bohatera na oku ( skoro on taki ważny jak sugerujesz ) i nie podjęli jeszcze ostatecznej decyzji czy go anihilować ( z powodu np. tajemniczego iPhone’a – Obol dla Charona ).
Nie każdy pocisk trafia bezbłędnie , czasem można przedobrzyć albo właśnie trzeba wybrać coś za coś
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gazogenerator_(artyleria)
Pani Major– dlaczego czytelnik miałby znać każdą z osobę w bazie skoro patrzy oczami bohatera. Pani Major jest dość rozpoznawalna , Ocet ciągle wraca do sytuacji z córką w sali wykładowej, autokarów i widzi ją koło bewupa. Być może jednak masz rację i czytelnik ma wątpliwości czy to ta sama ( bo kapitan jest jeden ) może trzeba było ją oznaczyć np. nazwiskiem.
Obrona AA – zgadzam się, że masło maślane ale jeśli chodzi o skrót to odniosę się do tego w wersie z PODAWANIEM NA TACY.
„To jest jakaś odyseja jednej postaci jaka przewija się przez kołowrót wydarzeń i osób „
– pięknie napisana recenzja, ach… jak pięknie. Jeśli to miał być zarzut to uważaj– część
czytelników może nie zrozumieć co poeta miał na myśli i potraktować to dosłownie jako komplement.
„Nawet nie wiadomo gdzie i kiedy się to wszystko dzieje chociaż w przybliżeniu. W połowie tekstu albo później coś jest naszkicowane, że chyba na Marsie. „
– znowu odsyłam do nagłówka PODAWANIE NA TACY, ale są tu pewne informacje, poszlaki. Jest to po pojawieniu się obiektu Oumaoma czyli według stanu dzisiejszej wiedzy po roku 2017. Z rozmowy o programie Jenot można podejrzewać , że po 2019. Do tego trzeba też trzeba dodać czas podróży na Marsa. Za chwilę rzeczywistość przegoni fantastykę a, że to co się dzieje (sama obecność bazy na Marsie jest tajna) nie odbiega daleko od stanu na dzisiaj myślę, że umieściłbym akcję gdzieś między 2019 a 2025.
„I w tym galimatiasie nie widać żadnej myśli przewodniej. Jakiś typ wynurza się z jakiegoś bajora. Po co tam nurkował? Nie wiadomo. Co tam w ogóle robił? Nie wiadomo. „
– zrobię streszczenie na dole co i mnie pozwoli usystematyzować wiedzę. Jednak wydaje mi się ,że podstawowy ciąg przyczynowo-skutkowy jest zachowany.
„ W oddali ktoś odparował satelity oligarchy. „
– czym są satelity i do czego służą nie będę tłumaczył. Po co były używane patrz: rozdział pierwszy. Z tego wynika potem kto i dlaczego .
„Handlarz chce coś sprzedać Octowi. „
– świetna okazja bo może w normalnej sytuacji by się nie skusił. A tu bombardowanie i narastający chaos. Więc mogło się udać. Z rozmowy na bramce SUFO może wynikać ,że handlarz jest podstawiony.
„W pewnym momencie jakiś specnazowiec nawet ma nóż na gardle głównej postaci i jak ostatni patałach nawet go nie dźgnie na pożegnanie „
– nie jest powiedziane, czy to był spetznazowiec ( chociaż jest wysokie prawdopodobieństwo, że tak ) czy jakiś agent wewnątrz Nato, który po ataku roju ponownie przywdział maskę medyka albo się położył udając rannego. Skutków ataku nożem już by nie cofnął, zamiar tak.
„Specnaz widocznie to taka sama rutynowa popierdółka jak cała reszta ataku na bazę. „
-ty to powiedziałeś hihihi . A poważnie to specjalna operacja przeciw Ukrainie też miała trwać góra kilka dni.
„Masz też problem z emocjami. A raczej z ich brakiem. Piszesz głównie z perspektywy jaką ma Ocet. I typ się zachowuje jak po zaawansowanej lobotomii, zwłaszcza empatii. Biega, chodzi, gada, czasem do kogoś strzeli ale w tym kołowrocie wydarzeń nie zatrzymuje się ani na chwilę. „
– nie jesteśmy Octem,towarzyszymy mu tylko w jego przygodach ale każdy czuje inaczej. Po za tym facet wiele razy chciał się załamać ale nie dano mu szansy bo musiał ogarnąć jakiś temat – ratować cudze życie zamiast użalać się nad własnym ( ha ha autor ma coś do przekazania tak mimochodem). Widocznie nie był lub nie chciał być zbyt mocno związany z tymi postaciami, a że spędzał jednak z nimi czas to przeżywał śmierć Anny chociaż przez chwilę. Ogólnie jednak przychylam się do tej lobotomii ,całość opowiadania wydaję się dość płaska i tej iskry tu brakuje.
„Czasem do kogoś strzeli” – wydawało mi się ,że nasz twardziel przebył całą odyseję bez jednego wystrzału. Dosłownie. Nawet przez Anię mało karabinka nie zapomniał. A taki mało empatyczny ponoć.
„Ot, cwaniaczek jaki wedle scenariusza ma wyślizgać wszystkich. Jakby zginął to by mnie to nie ruszyło. Nawet nie wiadomo kim on właściwie jest, jaką pełni funkcję, czy jest żołnierzem czy kimś innym.”– oficjalnie jest żołnierzem, ratownikiem medycznym. Jednak jest też druga twarz , która zmusza czytelnika do podejrzeń i ocen, o których wspomniałeś.
„dodać empatii i uczuć, nie bój się, jak postać jest dobrze zaprojektowana to nie odbiera jej to twardzielstwa czy cwaniactwa a czyni bardziej ludzką „
– zlituj się , specjalnie nim poniewierałem żeby się za bardzo nie roz-superbohat-erzył. Może to jakiś jest cwaniaczek ale daj mu pożyć jeszcze. I tak ma traumę po tym wszystkim.
„dodaj konsekwencje – facet jest podtopiony to zwłaszcza na Marsie powinien być zmarznięty i wykończony czyli chcieć się wysuszyć i ogrzać „
– tak to jest zdecydowanie najsłabszy element opowiadania i najtrudniejszy. Początkowo miałem chyba umieścić akcję w jakimś innej lokalizacji gdzie nie muszę patrzeć na realistyczne warunki takie jak atmosfera i grawitacja. Więc twoje połajanki okażą się niczym przy tym co zrobiliby astrofizycy czy technicy wojskowi kiedy by mnie dopadli.
A chcieć to sobie on może. Ma tylko torbę Czarodzieja i zniszczony skafander. Jedyne co pozostaje to szukać schronienia w podtopionej bazie bo za plecami wybuchy, które mogą przynieść promieniowanie.
„Masz niektóre techniczne gadżety fajnie pomyślane „
– Może starałem się dokładnie je przedstawiać ale powiem,że zupełnie nie zasłużona pochwała, wszystkie gadżety pochodzą z naszego świata, a takie wynalazki jak bomba grawitacyjna czy Mechy to już w Fantastyce wszystko było. Wszystko to już było i 20 lat temu i w osiemdziesiątych i pewnie w Starych Warsach tez. Więc nie ma tu niczego nowego, przechodzimy jeszcze raz przez to samo. Spodziewałem się raczej komentarzy w stylu „ Ojej , ale jesteś wtórny, wszystko to kopia tego co czytaliśmy i oglądaliśmy”. Bo tak jest.
PODAWANIE NA TACY
– Kiedy czytywałem samo czasopismo NF w latach dziewięćdziesiątych, czy były to może książki, też nie rozumiałem wszystkiego za pierwszym razem. Czasem musiałem sięgnąć po słownik wyrazów obcych, słownik języka polskiego albo encyklopedię. Wcale nie chciałem mieć podanego wszystkiego na tacy więc lubiłem to odkrywanie . Do niektórych rzeczy trzeba było wrócić po latach ponieważ nie da się tego przerobić biologicznie – potrzebny jest pewien staż i wiek .
Dygresja : szał wokół filmu Matrix nie zrobił na mnie wrażenia bo ja już byłem po „ Irreharre” Dukaja. Które się też zestarzało – tyle tych symulacji wokół.
Podobały mi się political fiction Forsyth’a więc postanowiłem ponad dziesięć lat temu zapoznać się z książkami autora Tom Clancy. Skoro dzięki niemu powstały serie gier jak Ghost Recon czy Rainbow Six to będzie super. Ale kiedy otworzyłem pierwszą z nich autor zaczął wywód na temat K.G.B. Pewnie nie wiecie ja wam wytłumaczę , mówi, KGB to jest taka służba jak CIA tylko, że w ZSRR. I mniej więcej jedna trzecia tej książeczki w tym stylu. Jak Tony Halik. Byliśmy w Afryce i ci murzyni mieli takie wieeeelkie dzidy.
Więc czar prysł. Tym bardziej jak się piętnaście lat wcześniej czytywało Suworowa.
Żegnaj Tom Clancy.
Wracając do Pana o ksywce OCET. Drogi komentatorze napisz o jakie skróty chodziło,może obędzie się bez słowniczka. Większość myślę można odnaleźć w internecie więc czytelnik jeśli poszuka to nie znajdzie się w sytuacji , w której będę opisywał co to jest dzida. Rozumiecie, długie takie , zaostrzone.
Wywaliłem cytat z Kryptosem, więc nie musicie doszukiwać się tu ukrytych easter egs . Jedyna znajdźka jaką wstawiłem to chyba ta : „ Spoko,spoko, damy radę bez prasowania” Norberta. Reszta to odniesienia do mitów i teorii spiskowych jak podana na tacy Bestia w tatuażu. Nawet rodzaj wojska powinienem wykreślić , czytelnik sam się powinien domyślić ,że francuzka armia ,w której ludzie mówią po polsku to ci co mają maksymę „maszeruj albo giń”.
STRESZCZENIE
Ja ten problem załatwię bez godzin i dat. Przywrócę tytuły rozdziałów. Jeśli czytelnik dalej nie połączy kropek…to następne opowiadanie będzie o fascynującym spacerze ..po szarym chodniku.
W każdym razie przedstawię akcję chronologicznie bez retrospekcji.
Start.
1. Pomijając analizowanie nazwy jednostki itd. nasz bohater otrzymuje cichy alarm na komunikatorze.
2. Kieruje się do wskazanego celu czyli punktu oznaczonego jako S.71. Po drodze wstępuje na stołówkę. Gdzie panuje rozleniwienie bo wszyscy myślą ,że to ćwiczenia. Ze stołówki już niemal prosto na S.71.
3.Gdy dociera do celu rozpoczyna się inwazja Rosjan. Dostaje sygnał aby udać się do podziemi. Tam głównie rozmawia i zostaje przyłapany przez Szymona na dziwnym zachowaniu. Jednak Norbert jest ranny więc Ocet wraca na górę.
4. Gdy dociera na płytę lotniska,kiepska sytuacja coraz bardziej się pogarsza ale chwilowy odwrót rosyjskiej piechoty tworzy okno dla ewakuacji. Tym bardziej ,że Skarbnik dostarcza mu plan.
5. Wraca do podziemi po zasobnik.
6. Z podziemi przedostaje się do silosów rakietowych.
7. Z silosów rakietowych przechodzi do skalnego tunelu.
8. Wspinając się w tunelu traci przytomność (brak tlenu,spadek temperatury ) i w malignie myśli że umarł.
9.Budzi się w Qandahar ( tu zaczyna się naprawdę pierwszy wers opowiadania) – strefie pustynnej zamienionej przez Mechy kolonistów w bagniste moczary. Wygląda na to, że nie udusił się w tunelu wspinając się po skałach tylko jakimś cudem dotarł na powierzchnię Marsa.
10. Potężne eksplozje na horyzoncie zmuszają go do ucieczki. Kieruje się do jakiejś starej bazy wskazanej przez napotkanego po przebudzeniu przyjacielskiego drona,który potrafi mówić.
11.W starej, opuszczonej bazie nie działa terminal. Ocet i terminal wymieniają się dziwnymi komunikatami mogącymi sugerować ,że nie jest to terminal wojskowy i nasz bohater próbuje nawiązać kontakt z prywatną firmą.
12.Terminal jest popsuty a do bazy zbliża się potencjalny wróg.
13. Ocet zamiast wziąć się w garść oddaje się refleksji ( czyli wraca do punktu 1 streszczenia i przechodzi po kolei aż do końca punktu ósmego ).
14. Gdy OCET oprzytomnieje,uzbrojony w znaleziony pistolet maszynowy przygotowuje zasadzkę nad nadciągającą grupę. Tu opowiadanie się kończy i pozostajemy w niepewności co było dalej.
Szanowny Loginie1. Najlepszą rzeczą, jaką mógłbyś zrobić, to poddać opowiadanie głębokim korektom. Zaczynając od usunięcia wątpliwości czytelnika, gdzie to się dzieje, kiedy i w jakim celu. {Coś tam o Marsie było, ale czy na etapie terraformacji, czy po “przeprowadzce” całej lub chociaż znaczącej części populacji, nie wiadomo. Tak czy tak, motywem walk pomiędzy bazami “neomarsjan” mogłyby zostać dążenia do zajęcia terenów o korzystnych dla terraformujących względnie dla osiedleńców warunkach, lecz jakoś ani słowa nie znalazłem, o co walczą i kto z kim… Potężna luka w narracji.} Bohatera też należałoby moim zdaniem “zmodyfokować”. Facet jest jakiś taki bezpłciowy emocjonalnie, łazi sobie, coś tam robi i nie za dobrze wiadomo, kim jest, jaką ma rolę w scenariuszu. No i imię… Mniej komicznego nie znasz?
To najpoważniejsze, jak uważam, niedostatki tekstu. Z drobniejszych zająłbym się skrótami w typie ‘AA’. Z kontekstu wynika, że to z angielskiego, anti-air, czyli pospolita pelotka, jednak albo stosuje sie oryginalny i pełny skrót, albo przekłada na polski. {Dla odmiany podobają mi się spolszczenia “po linii fonetyki”.} Postaciami takimi, jak Pani Major. Aż chce się zapytać, kto to jest, może szycha taka, że trzeba dużymi literami, a broń Boże po imieniu, bo do więzienia się trafi za brak szacunku…
Najogólniej oceniając, jest to opowiadanie niewykorzystanych w pełni szans. Podkreślam: niewykorzystanych w pełni, bo nie straconych, tylko zaniedbanych w trakcie pisania. Jednakże, biorąc pod uwagę, że to Twój debiut, jest całkiem całkiem… Masz, myślę, tak zwane zadatki, więc pisz, zbieraj doświadczenia i zdobywaj wiernych czytelników.
Pozdrawiam
Edycja: pisałem komentarz, nie znając komentarza PipBoy’a i Twojej odpowiedzi, więc wszelkie uwagi odnoszą się do pierwotnej wersji.
Przepraszam, Autorze, jakoś umknęło mi Twoje pytanie…
W niektórych zdaniach zgrzyta styl, np.:
Extra Terrestial – było przykrywką jaką używali Amerykanie dla operacji specjalnych jeszcze w latach czterdziestych XX wieku.
Bruce – nie bardzo rozumiem ten zgrzyt , doprecyzuj proszę.
Poprzez “zgrzyt/zgrzytanie” rozumiem niepoprawny styl lub składnię zdania. :) Przeczytaj na głos, sam usłyszysz. :)
Pecunia non olet
Aktualnie jest tak:
Termin “Extra Terrestial” posłużył Amerykanom do ukrywania śladów prowadzących w kierunku ich własnych operacji specjalnych, jeszcze w latach czterdziestych XX wieku.
Nie łapie z tym zgrzytem , może powinno być JAKIEJ?
Albo gdyby Extra Terrestrial było przykładowo obserwatorium na Śnieżce to byłoby przykrywką a termin nie może być?
Nie łapie z tym zgrzytem , może powinno być JAKIEJ?
Tak! :)
Extra Terrestial – było przykrywką, jakiej używali Amerykanie dla operacji specjalnych jeszcze w latach czterdziestych XX wieku.
Pecunia non olet
Tak zupełnie ściśle, to powinno być “której”, ale to już kwestia semantyki ^^ (pisanie jest trudne!).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Racja, Tarnino, mam tendencję do nadmiernego przedobrzania z “jaki” zamiast “który”.
A zatem prawidłowe brzmienie:
Extra Terrestial – było przykrywką, której używali Amerykanie dla operacji specjalnych jeszcze w latach czterdziestych XX wieku.
Wyraz był użyty w złym przypadku, stąd zgrzyt przy czytaniu. :)
Pecunia non olet
He, he, jak tu wrócę, to się Autor dopiero złapie za głowę :) (Może dziś – nie obiecuję, bo szklane kule, niestety, oddałam).
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Pecunia non olet
:)
Formatowanie – nie ma potrzeby wstawiać dodatkowych enterów (edytor strony czasem robi z nimi dziwne rzeczy, więc musisz sprawdzać, czy Ci czegoś nie popsuł), a tytuły rozdziałów, jeśli są potrzebne (bo może nie są?) warto wyśrodkować. Może wytłuścić. A, i – po polsku nie piszemy każdego słowa tytułu wielką literą. To angielska norma.
Bezskutecznie próbował otworzyć spuchnięte oczy. Zamiast tego zakrztusił się mulistą wodą wciekającą do ust.
Hmmm. Zamiast tego? Trudno, żeby się zakrztusił, gdyby woda nie wciekała do ust, więc to można wyciąć.
Czuł, że zaraz na dobre ugrzęźnie w jakimś szlamie.
"Jakimś" zbędne.
Podniósł wreszcie powieki.
Hmm.
Zmutowane glony z bajora, w którym był zanurzony, wysyłały na powierzchnię tryliony pęcherzyków gazu.
Co sugeruje, że bohater jest pod powierzchnią i widzi te pęcherzyki (w powietrzu by ich nie widział) – ale przecież woda jest mulista, nieprzezroczysta?
oparł się bezwładnie
Hmm? https://wsjp.pl/haslo/podglad/54556/bezwladnie
Szeroki cień, jaki od niego padał, ciągnął się na dziesiątki i setki metrów.
Po pierwsze – który (tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842895 wyjaśnienie). Po drugie – co dokładnie próbujesz zrobić? Oddać ogrom olbrzyma? Dobrze, wielka stopa i cień się do tego jak najbardziej nadają, tylko te "dziesiątki i setki metrów" to jeszcze troszkę zapewnianie.
Nieruchomy Giga – Mech, łączący funkcję wiertła i lasera, był jedną z wielu maszyn przeznaczonych do prac melioracyjnych i górniczych w okolicy.
Ale tu już coś się plącze. Potrzebujesz tego mecha jako Ozymandiasza, czy jako zwykłego narzędzia? Łączenie cech "wiertła i lasera" jest bardzo niekonkretne.
Sztucznie ozonowana woda powodowała, że pomimo parujących, aktywowanych w programie terraformacji, gorących źródeł, powietrze było niezwykle rześkie.
Mmmm, nie bardzo. https://wsjp.pl/haslo/podglad/4290/rzeski/5178014/powiew (i – jak sztucznie ozonować wodę na dworze? Ozon jest nietrwały, zresztą i tak trzeba by zbudować masę instalacji, energochłonnych i wrażliwych na korozję). Poza tym zdanie dość niezgrabne, za dużo w nie wciskasz: Dzięki sztucznemu ozonowaniu wody powietrze było niezwykle rześkie, mimo aktywowanych w procesie terraformacji gorących źródeł, wypełniających atmosferę parą.
Z przyjemnością więc oddychał głęboko.
Po co mnie o tym zapewniasz?
Sprowadzone przez kolonistów sekcji Bio, ponumerowane i zaczipowane insekty, latały brzęcząc nisko.
To nie jest wtrącenie: Sprowadzone przez kolonistów sekcji Bio ponumerowane i zaczipowane insekty latały nisko, brzęcząc. Albo latały, bucząc, bo i tak można to zinterpretować.
Wyciągnął nogi i skrzyżował w kostkach, zaciągając ręką jedna na drugą.
Skrzyżował je w kostkach, ale "zaciągając"? I dlaczego robi to ręką? Nie może ruszyć nogami? To jak je wyciągnął?
Był zmęczony. Niemal całkowicie wyczerpany fizycznie i psychicznie.
Hmm. Trochę jednak zapewniasz.
Przeciągnął się i starał zrelaksować.
Nie mógł się odprężyć?
Stopniowo opuchlizna zelżała a mgła powoli ustępowała spod powiek.
Hmm. Stopniowo opuchlizna zelżała, a mgła powoli ustępowała spod powiek.
Zaczął widzieć szerzej i dalej.
Lepiej: Widział coraz dalej.
Na niebie odbywał się armageddon.
Ekhm. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842895
Zorza polarna wywołana burzą magnetyczną przecinana była przez smugi ścieżek samolotów polujących na siebie.
I co czytelnik ma tu sobie wyobrazić? Mieszasz to, co widzi bohater, z wyjaśnieniem (burza magnetyczna), a samoloty polują – na siebie? I jeszcze strona bierna? Jak to wszystko wygląda?
Przez flary i ścigające rakiety przenikały czerwono-żółte serie karabinowe.
Przenikały? Serie z karabinów, ale nadal mam wrażenie zupełnego chaosu, częściowo chyba zamierzone, choć za dużo go.
Wybuchy pocisków artylerii przeciwlotniczej, kontra pioruny burz ogłupiałej przez chemiczne konflikty atmosfery, mieszały się z impulsami EMP.
To nie ma sensu. "Kontra" znaczy "przeciwko". A impulsy EMP nie bardzo mogą się z czymkolwiek mieszać, zresztą EMP to skrót od "electromagnetic pulse", impuls elektromagnetyczny, więc mamy tu pleonazm. I co to są te chemiczne konflikty? Chodzi Ci o to, że terraformowanie się posypało?
Opuścił trochę głowę kiedy kark mu zesztywniał.
Opuścił trochę głowę, kiedy kark mu zesztywniał.
Gdy opadły z trudem rozsupłane węzły zasobnika,
Zasobnik ma węzły? Myślałam, że to taka bardziej zaawansowana technicznie torba, ze sprzączkami itp – oczywiście, ta może być już wysłużona i ich pozbawiona, ale to by był fajny szczegół, którego jednak tu nie ma.
znalazł w środku tylko same tablety
Albo "tylko", albo "same".
Cały cholerny stos nikomu nie potrzebnych tabletów był tam upchany
Cały cholerny stos nikomu niepotrzebnych tabletów. Kropka.
Próba uruchomienia pierwszego, który wydobył zakończyła się niepowodzeniem
Ciach: Próba uruchomienia pierwszego zakończyła się niepowodzeniem. Albo lepiej: Pierwszy nie dał się uruchomić.
Z westchnieniem pogardy rzucił go za siebie.
Czy pogarda wywołuje wzdychanie?
Ten sam los spotkał kolejne, które lądowały w bajorku.
Hmm? Ten sam los, czyli wylądowanie w bajorku, bo chodzi raczej o tablety, nie o pluski – warto to wyklarować.
Coś pojawiło się przed nim niczym podstępna kobra wypełzająca z szuwarów. Czarny kształt wiszący w powietrzu zaledwie dziesięć centymetrów przed jego twarzą.
Metafora z sufitu. Kobry nie latają. Poza tym facet ma chyba miarkę w oku, bo kto myśli "o, to jest 10 cm przed moją twarzą"? Zbadałam to przy pomocy linijki (miło siedzieć samej w biurze…) i stwierdziłam, że na taką odległość widzę w miarę ostro (na krótszą już nie) i mój palec jest ciut mniejszy od widzianego z 15 cm, ale ponieważ Twój bohater nie wie, jakiego rozmiaru powinien być ten kształt, to on tego nie odróżni.
Patrzył na główkę mini drona, który zawisł przed nim i trwał nieruchomo.
Kto jest tu podmiotem i czy aby nie kształt?
Jeśli nic nie zrobię to małe coś na pewno eksploduje.
Bardzo nienaturalna wypowiedź, zresztą – czy ten dron nie ma czujników ciśnienia, mikrofonów? Czy dziwny dźwięk nie mógłby go uaktywnić? Poza tym – zdania podrzędnie złożone należy dzielić przecinkami: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/przecinek-w-zdaniach-podrzednie-zlozonych;10396.html
To musiał być nowy model kamikadze. Był mniejszy niż te które znał i miał dość obłe kształty pozbawione widocznych mechanizmów utrzymujących go w powietrzu.
Kształty nie mogą być pozbawione mechanizmów, to zupełnie różne poziomy bytu: To na pewno nowy model kamikadze. Był mniejszy od tych, które [bohater – tu musi być jakieś imię, bo podmiot znowu odjeżdża do lasu], obły. Nie było widać mechanizmów utrzymujących go w powietrzu.
Jeśli drgnę to też.
Jeśli drgnę, to też. Ale gadanie do niego głośno drona nie uruchomi?
przemówiła czeska zbrojeniówka
Zbrojeniówka to przemysł zbrojeniowy, a tu przemawia najwyżej jego wytwór.
Ocet całkiem zmiękł i oklapł czując jak uchodzi z niego nagromadzone napięcie.
… Ocet? Reszta zdania trzy razy mówi to samo – ciach: Ocet po prostu oklapł.
Co z tobą dronie, padł twój translator?
Wołacz oddzielamy, a "twój" jest tu anglicyzmem: Co z tobą, dronie, padł ci translator?
Łooohoho przepraaaaszam
Łooohoho, przepraaaaszam. Hmm.
odsłonił żartobliwie obie dłonie w obronnym geście
? W "obronnym geście" (swoją drogą, nieładna fraza) raczej się coś osłania. Co on robi? I dlaczego "żartobliwie"? Żart polega na tym, że się na niby broni, jasne, tylko poplątało się nieźle.
W tej chwili nie pogardziłby nawet czarnoprochowcem
Literówka: nie pogardziłbym.
Wiesz jak jest
Wiesz, jak jest.
– Oo naprawdę? I gdzież owo cudo się znajduje?? – Zainteresował się żywo Ocet.
Ciach: – O, naprawdę? I gdzież to cudo się znajduje? – zainteresował się Ocet. Patrz też: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
Na horyzoncie pojawił się błysk detonacji czegoś bardzo niepokojącego.
Mmm, a to nie sama detonacja jest niepokojąca? Czy może świadczący o niej błysk?
– Ostatni raz widziałem taki na nagraniach z katastrofy w Libanie. – Podsumował widok Ocet podświadomie przygotowując się już do zrywu.
Podświadomie? – Ostatni raz widziałem taki na nagraniach z katastrofy w Libanie – skomentował Ocet, podświadomie przygotowując się już do zrywu.
pionowy kłąb niby-tornadowego dymu
…? Co to znaczy? Kłąb jest kulisty ( https://wsjp.pl/haslo/podglad/12625/klab/3845283/dymu ) a tu mamy słup dymu, ale co ma do tego tornado?
zaczął szybko zmieniać się w grzyb przypominający eksplozję nuklearną
Grzyb, przypominający. Raz: grzyb atomowy nie jest tym samym, co eksplozja. Dwa: niekoniecznie wywołuje go wybuch jądrowy: https://en.wikipedia.org/wiki/Mushroom_cloud (tu masz wyjaśnienie, jak to działa).
Potem pojawiło się w jednej linii jeszcze kolejnych kilka takich samych. Aż w końcu kilkanaście.
Bardzo mało dynamiczne, a chyba miało być.
Wyrywając obolałe ciało ze skamieliny wyczerpania rzucił się do tyłu rozchlapując błoto
Ta metafora jest zupełnie bez sensu. Z jakiej skamieliny? O co chodzi? Poza tym – rozdzielaj zdania podrzędne.
Ukrył się przed niechybną falą uderzeniową za nogą Mecha.
Nieuniknioną. "Niechybna" nie bardzo się tu łączy.
Mam nadzieję, że to nie nuki tylko mega zrzuty hydro – wyszeptał Ocet kuląc się z kolanami przyciągniętymi do siebie.
Na tym polega kulenie się: Mam nadzieję, że to nie nuki, tylko mega zrzuty hydro – wyszeptał Ocet, kuląc się.
Dronie, koniec popisów, oszczędzamy baterie
Jakich popisów? I zobacz – zdanie temu był przerażony, teraz lekko żartuje sobie z dronem (i nadstawia mu rękę do lądowania, chociaż się kuli). Czy to się trzyma kupy?
Czeska maszyna posłusznie zwinęła się lądując na jego dłoni.
Jednocześnie? Oj, chyba nie: Czeska maszyna posłusznie zwinęła się i wylądowała mu na dłoni.
Kiedy się uspokoiło, to znaczy kiedy wydobył się spod lawiny błota
Mmm, to nie to samo. Mógłbyś jednak opisać to uderzenie.
ruszył brodząc po pas w bajorze w kierunku domniemanego celu
Domniemanego? https://wsjp.pl/haslo/podglad/32594/domniemany On nie wierzy temu dronowi? Ruszył, brodząc po pas w bajorze, w kierunku.
Łatwiej tak było niż iść po pnączach ale i tak okazało się to mozolne zajęcie.
Jakich pnączach? Okazało się kim, czym: mozolnym zajęciem, ale "zajęcie" nie bardzo tu pasuje: Łatwiej było iść tak, niż po pnączach, ale i tak brnął z mozołem.
Minął wspomniane przez drona garaże i dotarł do podtopionej bazy.
Hmm. A ja nadal nie bardzo wiem, jak to wszystko wygląda.
Ze zwisających strzępów kontusza wyzierała twarz aktora w szyszaku z kolczugą i z wąsiskami.
Mmmm, nie bardzo – wygląda to tak, jakby aktor na zdjęciu miał na sobie poszarpany kontusz, a na szyszaku kolczugę.
W tle siedemnastowieczna komnata i druga postać w dworskich szatach ale szczegółów nie można było rozpoznać bo papier podziurawił piasek i wiatr
A skąd Ocet wie, że siedemnastowieczna? I – już pomyślałam, że jesteśmy w dżungli, a tu pustynny piasek na wietrze? W dżungli słabo wieje (piasek spada z deszczem, to ciekawe, swoją drogą, jak są powiązane ekosystemy na obu brzegach Atlantyku, ale znów jadę w maliny). W tle siedemnastowieczna komnata i druga postać w dworskich szatach, ale szczegóły zatarł piasek niesiony wiatrem.
Kiedy ludzie na Ziemi zajęci byli rewelacjami typu asteroida Oumaouma, tędy przychodziły całe transporty.
…? Dobrze, po męsku – gdzie jesteśmy, co tu robimy, czyja to baza, i w ogóle o co chodzi?
Ciekawe kiedy powstała ta baza.
Ciekawe, kiedy powstała ta baza. I analogicznie w następnych zdaniach.
można było dostać się przez balkon
Można było się dostać przez balkon. Zaraz, a ten mech nie jest zepsuty?
Wspiął się po szczątkach wahadłowca i potknąwszy się o wystający wiór metalu wylądował na balkonie mimowolnie wykonując skok na tygryska.
Kto, bo chyba mech? Wspiął się po szczątkach wahadłowca i, potknąwszy się o wystający kawał metalu, wylądował na balkonie "na tygryska". O wiór trudno się potknąć: https://wsjp.pl/haslo/podglad/69673/wior/5181245/odpadek (może taki długi, przeciągnięty jak sznurek, ale w ogóle to nie), a "mimowolnie" jest słowem nadużywanym. Nie wiem, jak się skacze "na tygryska". Zajrzyj tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842887 żeby się dowiedzieć, o co chodzi z tymi konotacjami.
Wstał bardzo powoli trzymając się ściany
Co robił bardzo powoli? Zdanie wymaga przecinka, żeby być jednoznaczne: Wstał bardzo powoli, trzymając się ściany.
Ból głowy od uderzenia krwi w skronie hamował jego ruchy.
? Co to znaczy?
Zataczając się wszedł do holu pozbawionego pancernej żaluzji zwisającej przed wejściem i podziurawionej od jakiegoś wybuchu.
Zataczając się, wszedł do holu. Normalne hole nie mają takich żaluzji, więc nie ma potrzeby tłumaczyć, że ten też nie.
Dron uruchomił podczepiony pod sufitem monitoring.
Po co? Skąd ma prąd, tak w ogóle? To ruina, czy jednak nie?
Rychło w czas bo kamery namierzyły podpływającą do garaży łódź pontonową ze zgarbionymi sylwetkami.
Rychło w czas, bo kamery namierzyły podpływający do garaży ponton, a w nim zgarbione postacie. Tak, jak raz powinny być postacie.
Jedna z nich przechyliła się do tyłu i zanurkowała znikając pod wodą
Jedna z nich przechyliła się do tyłu i zniknęła pod wodą.
Pozostałe przeczesywały teren z wycelowanej broni.
To nie po polsku. I nabieram wątpliwości co do "postaci", bo skoro facet widzi, że mają broń i celują, to widzi je dość szczegółowo.
Miał ciekawe towarzystwo i nie liczył na to, że była to ekipa ratunkowa.
Niepotrzebny komentarz.
Zmusił organizm do nowego wysiłku, próbując przemieszczać się podbieganiem a właściwie tylko dreptaniem w głąb korytarza.
? Uciąć, skrócić i wyrzucić: Zmusił organizm do nowego wysiłku i podreptał w głąb korytarza.
Serce protestowało bijąc ciężko, nierówno; płuca pracowały niczym miechy pożerając wielkie porcje powietrza.
Dobra, nagle sobie przypominasz, że był wykończony – problem w tym, że pomiędzy tymi przypomnieniami facet prze do przodu jak buldożer. Serce biło ciężko, nierówno; płuca pracowały niczym miechy, pożerając wielkie porcje powietrza.
Bolały go biodra od napierania na wodę podczas pokonywania obszaru bajora.
A tu znowu tłumaczysz jak krowie: Biodra bolały od brodzenia w bajorze.
Kiedy minął szare, blaszane drzwiczki naścienne i jakieś pomieszczenie, dotarł do końca korytarza gdzie znajdował się niewielki hol a za nim kolejny korytarz.
Kiedy minął szare blaszane drzwiczki i jakieś otwarte pomieszczenie, dotarł do końca korytarza, gdzie znalazł niewielki hol, a za nim kolejny korytarz. Co to jest https://wsjp.pl/haslo/podglad/26266/hol/2453332/pomieszczenie ?
Jednak nie zdołał sprawdzić co jest dalej.
Dlaczego "jednak"? Nie dowiedział się, co jest dalej.
Gdy wszedł do holu z sufitu wypadł kaseton. Z otworu, który powstał zaczął wysuwać się kolumnowaty kształt. Po pełnym rozłożeniu i wysunięciu kabli okazał się być wiszącym terminalem.
Ciach: Gdy wszedł do holu, z sufitu wypadł kaseton. Z otworu po nim wysunęła się kolumna, która po rozłożeniu i wysunięciu kabli okazała się wiszącym terminalem. (I – wszystko tu działa mimo wybuchów, dżungli-niedżungli i czego tam jeszcze?)
Powinno paść jeszcze zaklęcie „zapraszamy“
To żart?
zamruczał sam do siebie Ocet podchodząc
Ciach: zamruczał Ocet, podchodząc.
Zamiast tego stanowczy syntezator mowy oznajmił metalicznym, kobiecym kontraltem
Zamiast czego? Syntezator mowy nie może być stanowczy, ponieważ nie jest osobą. A kontralt to głos kobiecy. https://pl.wikipedia.org/wiki/Kontralt
Wyrecytował numery z pamięci artykułując wyraźnie każde słowo.
Wyrecytował numery z pamięci, artykułując wyraźnie każde słowo. Podmiot domyślny. Pomówmy o nim. ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Podmiot_(j%C4%99zykoznawstwo ) Podmiot oznacza agensa (wykonawcę czynności) w stronie czynnej, przedmiot czynności w stronie biernej. Polszczyzna pozwala pomijać podmiot (XD), ale zostaje w zdaniu podmiotokształtna dziura, do której czytelnik dopasowuje to, co ostatnio widział w poprzednich zdaniach. Mówiąc krótko – wychodzi na to, że recytował głos. A nie Ocet. Po angielsku podmiotu się nie opuszcza (no, czasami, ale rzadko) – musi być zaimek. Dlatego w angielskiej literaturze można całymi rozdziałami nie dawać bohaterowi imienia, a w polskiej nie, bo pojawia się masa kandydatów na podmiot domyślny.
trzask brzęczyka
?
Zupełnie jak wkładanie kasety do kieszeni magnetofonu. – Skonstatował Ocet.
Kiedy to się rozgrywa? On zna magnetofony? https://wsjp.pl/haslo/podglad/47731/konstatowac : Zupełnie jak wkładanie kasety do kieszeni magnetofonu – skomentował Ocet.
Naprawianie błędu potrwa do czwartku dwunastego.
Naprawianie błędu potrwa do czwartku, dwunastego.
zaklął siarczyście naśladując język przodków Czarodzieja
Kim jest Czarodziej? : zaklął siarczyście, naśladując język przodków Czarodzieja.
– Sprawdźmy datę. W takich chwilach całe życie potrafi stanąć przed oczami. Czas naglił.
Po co myślnik? Czemu on to mówi głośno? Bo ostatnie zdanie wygląda na element narracji.
Czas naglił a jednocześnie jakby zamarzł.
? https://wsjp.pl/haslo/podglad/91085/naglic
Zatrzymał się. W ułamku sekundy w rozpadającej się mozaice umysłu zobaczył nagle wszystkie wydarzenia z ostatnich dwóch dni.
Od kiedy czas ma umysł, i o co chodzi z tą mozaiką?
Dobra. Rozdział pierwszy – podsumujmy. Co tu się stało? Otóż facet o wdzięcznej ksywce Ocet spotkał czeskiego (czemu?) drona na jakiejś planecie. Chyba ma tam miejsce wojna lub coś w tym stylu, ale o co chodzi, trudno powiedzieć. W każdym razie Ocet się ukrywa. Chyba.
Jakieś 30 godzin wcześniej
Liczebniki słownie: trzydzieści godzin.
Rejon Niziny Równikowej. Nieoficjalna Baza NATO.
Taktyczne Centrum Operacyjne Sił Szybkiego Reagowania.
Filmowy chwyt z podpisywaniem "establishing shots" (nie mam pojęcia, jak to się po naszemu nazywa, ale może wiedzą w Łodzi) niespecjalnie się sprawdza w tekście.
Nie pamiętał dlaczego przestał cierpieć ale zaczął marzyć.
Nie pamiętał, dlaczego przestał cierpieć, ale zaczął marzyć.
Poczuł wielką ulgę i łagodność.
Nie mam pojęcia, co poczuł. Skoro ulgę, to przestał cierpieć, ale co ma łagodność do tego?
My także podawaliśmy się za Obcych. Do pierwszego razu, kiedy będziemy musieli się ujawnić.
Jak tu się układa ciąg zdarzeń? Już się ujawnili, jeszcze nie?
Termin “Extra Terrestial” posłużył Amerykanom do ukrywania śladów prowadzących w kierunku ich własnych operacji specjalnych, jeszcze w latach czterdziestych XX wieku.
Ciach: Termin “Extra Terrestial” posłużył Amerykanom jako przykrywka dla ich własnych operacji specjalnych jeszcze w latach czterdziestych dwudziestego wieku.
Z tą różnicą,
Ale co "z tą różnicą"?
teraz koalicjanci posiadali generator fal zamykający całą strefę E.T. w bańce ustalonej anomalii grawitacyjnej
…?
Oczywiście polscy inżynierowie oddali światu kolejny historyczny patent za darmo
<rant> To było nie głosować na idiotów. Inna sprawa, że nie bardzo jest na kogo głosować, ale. </rant>
Oderwał nieobecny wzrok od okien.
Nieobecne spojrzenie, jak już, ale w ogóle – nie brzmi to dobrze.
Chyba to ekranik w obudowie indywidualnego komunikatora podświetlił na żółto rozrzuconą na biurku dokumentację medyczną.
? Masz na myśli, że komunikator leży pod papierami? Bo na to wskazuje "podświetlił".
Kiedy rozmazany widok nabrał ostrości, odczytał wiadomość.
Ostrość ma obraz, ale raczej nie widok.
Ćwiczenie z Pulsoksymetrem.
Czemu dużą literą?
Uśmiechnął się na myśl o tym, że pani major się zmartwi.
Hmm?
Będą podstawiane półodkryte ciężarówki zamiast wygodnych autokarów dla młodego wojska.
Niezbyt ładne, ale o co właściwie chodzi?
przenikliwym jak dwa noże spojrzeniem
Dziwna metafora.
które działało jak magnes na każdego kto na chwilę w nie spojrzał
Spojrzał w spojrzenie? Na każdego, kto.
Gęste, krótkie loki blond włosów
Gęste, krótkie blond loki.
trochę suche i nierozczesane
Mmm, nie jesteśmy aby w wojsku? Czemu pan wojskowy myśli o włosach koleżanek?
Wyposażona w baterie o długiej żywotności jak to się mówi.
Wyposażona w baterie o długiej żywotności, jak to się mówi.
No ale o co jej wtedy mogło chodzić? Chyba coś miała do niego jednak.
No, ale o co jej wtedy mogło chodzić? Chyba jednak coś do niego miała.
za stary ale w sumie
Za stary, ale w sumie.
W tle słychać było trzeszczące komunikaty jednostek
To nie komunikaty trzeszczą, tylko radio.
Jak na razie to nic nadzwyczajnego.
Jak na razie, nic nadzwyczajnego.
Dysydent-miliarder czatował beztrosko na ekranie portalu z podlizującymi się jak zwykle graczami zremasterowanej, trzeciej części ultraszybkiego hack & slasha.
Dobra, ale co to ma do rzeczy? I w ogóle czemu czyjś czat wyświetla się na ekranie w jednostce wojskowej (chyba)?
Jego satelity, firmy „Norilev Art Y”, skutecznie niwelowały w bazie opóźnienia połączeń telefonicznych.
Nie po polsku i nie ma to sensu, bo prędkość światła jest stała: Satelity jego firmy, Norilev Art Y, obsługiwały w bazie łączność telefoniczną.
Przy minimalnej odległości ustawienia planet, praktycznie do zera
Jak wyżej. Odległość może być między czymś a czymś, ale nie "ustawienia".
Oczywiście poza peryhelium nadal używało się jednostronnych komunikatów wysyłanych transmisją danych.
Co to znaczy? Bo transmisja – to właśnie wysyłanie.
Miał na sobie zielony kombinezon operatorów drona.
Ilu operatorów?
mruknął kiwając głową Ocet
Mruknął Ocet, kiwając głową.
Faktycznie nikt się nie spieszył z tym alarmem.
Faktycznie, nikt się nie spieszył z tym alarmem.
Zlustrował wzrokiem sale.
A czym innym? Obiegł salę spojrzeniem.
Dużo twarzy w różnych mundurach. Prawie dzieci.
To się nie łączy logicznie.
W sumie nie ma się co obrażać na ten pseudonim – historia medycyny i tak dalej.
Ale co, historia medycyny? Obrażać się można za pseudonim, zresztą to, to jest nadana przez znudzone wojsko ksywka, nic oficjalnego.
Sprytnie to sobie Skarbnik z kumplami „w y k o n c y p o w a l i”.
Niespecjalnie, ale nawet gdyby – co to ma do rzeczy? I właściwie co jest rzeczą?
Polimerowe, przejrzyste magazynki
W sumie po co?
Siła ciężkości.
Co siła ciężkości? Jesteśmy na planecie, to jakaś musi być – jeśli to pomiar, to wojsko chyba ma mniej prymitywne metody?
skomentował Skarbnik ledwo tłumiąc chichot.
Skomentował Skarbnik, ledwo tłumiąc chichot.
Winowajca sterczał cierpiętniczo chociaż kuchnia machnęła na to ręką.
https://wsjp.pl/haslo/podglad/80559/cierpietniczy A może: Winowajca stał z miną zbitego psa, choć kucharz machnął na to ręką.
Stopień głupoty twojego postępowania, jest wprost proporcjonalny do liczby przyglądających ci się osób
Nie stawiaj przecinka między podmiot a orzeczenie. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850
– Taa… i co to będzie Panie „komisarzu” – płynnie zmienił temat, robiąc ryzykowną wycieczkę w stronę plotek o federalnych.
Kto zmienił temat? Dlaczego "pan" jest dużą literą? (Zaimki piszemy dużą literą w listach, ale nie w narracji, a przenigdy w dialogach.) Skąd wniosek, że to "wycieczka"?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Obcięło komentarz – bywa.
Moim skromnym zdaniem ?
Odkleił się pytajnik.
Telebim rozbrzmiewał przejmującym zawodzeniem muezzina w zwiastunie programu z minaretem w tle.
…? Dlaczego?
No w każdym razie…
No, w każdym razie…
Nabrał powietrza w policzki i wypuścił
Brak kropki.
wypalił wyraźnie zadowolony z siebie coraz bardziej trzęsąc brzuszyskiem.
Nie wiem, jak to zrobił, skoro wypalanie jest szybkie i jednorazowe, a trzęsienie trwa, ale: wypalił, wyraźnie zadowolony z siebie, coraz bardziej trzęsąc brzuszyskiem.
– Wiesz co, „Pan Skarbnik”? Siedź tu sobie Pan dalej i pij ten swój kisiel. – Zaproponował Ocet w poirytowaniu odsuwając krzesło.
Co tu się stało? – Wiesz pan co, „pan Skarbnik”? Siedź tu sobie pan dalej i pij ten swój kisiel – zaproponował Ocet, ze złością odsuwając krzesło.
Nie lubi kisielku??
Za dużo pytajników. Sens tego dialogu już dawno mi umknął – o co chodzi?
Jakby wtórując mu, podczas przejścia do nadawania programu sekcji dokumentalnej, głośnik telebimu zaczął dziwnie się krztusić.
Niezgrabne, źle się czyta: Jakby do wtóru, głośnik telebimu zaczął się dziwnie krztusić.
Wychodził przekopując ze złością odłamki porcelany.
…? Spadła jedna taca, czy cała stołówka jest zasypana skorupami?
Podwójne grodzie zasunęły się za nim z sykiem.
Gródź jest jedna, choć podwójna.
Nie odpuszczał telebim.
?
Wszedł na chodnik, na który wylano herbatę płynącą wąskim, ciemnym łukiem aż do tworzącego rozgwiazdę rozlewiska przy ścianie.
Rozlewisko nie może być rozgwiazdą, może mieć najwyżej taki kształt: Wszedł na chodnik, na który wylano herbatę, wąską, ciemną strużką aż do rozgwiazdy rozlewiska przy ścianie.
Między ścianą i prostokątnymi donicami, z których wyłaziły eksperymentalne rosiczki, ktoś pieprznął pudełkiem z jogurtem.
Między ścianą a prostokątnymi donicami. Rozumiem, że całe pudło jogurtu ktoś po prostu zmarnował. Czemu? Nikt tego nie sprząta – dlaczego?
Na końcu chodnika trzeba było przejść między białymi kaburami Żetonów.
? https://wsjp.pl/haslo/podglad/68892/kabura Może to i metonimia, ale w tej chwili już niczego nie wiem.
Właściwie to oba „żółwie” tańczyły w miejscu, gibiąc się i czając jak fighterzy w walce z cieniem.
? Dlaczego?
Strzelali oczami i taksowali go z góry na dół i na skos, także poczuł się przez chwilę jak spocony zamachowiec o bardzo chwiejnej psychice co tylko spotęgowało ich taniec.
To nie jest po polsku.
Niczym mina podskakująca, mająca zaraz wszystko poszatkować,
?
– Nie chce robić w więziennictwie? – wypalił z wrodzoną sobie nerwową prędkością Józefko Nataniel i pobiegł dalej.
O co chodzi?
Tutaj się poddałam i dalej tylko przeglądam. Strasznie ciężko się to czyta, nie tylko ze względu na błędy interpunkcyjne (oooj…), stylistyczne i gramatyczne (niestety…) – po prostu nie mam pojęcia, o czym jest ten tekst, co się tu właściwie dzieje i dlaczego. Utrudnia sprawę to, że nie znasz znaczenia słów – rzuciło mi się w oczy chociażby:
Uruchomiona winda ekskluzywnie wysunęła kiosk
co jest czystym nonsensem ( https://wsjp.pl/haslo/podglad/98665/ekskluzywnie ). Ale dialogi są zupełnie surrealistyczne, metafory takoż, a związki między wydarzeniami – ciemne. Jakieś androidy, mechy, wybuchy, ale – co z tego wynika? Do czego to wszystko zmierza? Skąd wynika? O czym jest ten tekst?
Ni w ząb nie rozumiem.
Rzeczywiście , przecinki i akapity to dla mnie czarna magia i często nie wiem gdzie ich użyć.
Tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850 i tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842857 podstawy przecinkologii stosowanej. Akapity służą do dzielenia tekstu na strawniejsze kawałki, tu trzeba mieć wyczucie. Popatrz, jak inni to robią.
Po wklejeniu tekstu strona NF złośliwie usunęła połowę moich wcięć , całe kolumny tych wcięć.
Niestety, taki już jej urok. Trzeba jej patrzeć na łapki :)
Dialogi – bardzo proszę o więcej szczegółowych i bezlitosnych komentarzy ponieważ myślałem ,że chociaż ten temat mam ogarnięty.
Mmm, no, nie masz. Po pierwsze: formatowanie (poradnik https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/ przestudiuj uważnie). Po drugie: dialogi powinny oddawać charakter postaci i wyglądać wiarygodnie, czyli jak coś, co taka postać by powiedziała w takiej sytuacji. Powinny przekazywać jakąś informację, bo po to ludzie rozmawiają (rozmawiają też po to, żeby się nawzajem upewnić, że istnieją, choć nie wszyscy – ale tu zawracamy do charakteru postaci. Zasadniczo ekstrawertycy mówią bardziej ogólnie i są chętni do pogaduch, introwertycy są bardziej precyzyjni i mniej ględzą). Problem polega na tym, że tutaj nie kreślisz właściwie żadnych konkretnych sytuacji, przynajmniej do punktu, w którym mój mózg odmówił dalszej współpracy, więc nie można się połapać, czy dialog ma sens, nie mówiąc już o wyłapaniu tego sensu.
Celowe czy nie limit to 50 tys. znaków więc w pewnym momencie musiałem skracać i rezygnować z dodatkowych wątków
Mmmm, nie wiem, czy samo skracanie jest tu winne. W każdym razie pierwsza część tekstu wydała mi się, owszem, poszatkowana – ale nie przez dziury po wątkach, tylko przez rzeczy, które wiszą w próżni. Z niczym się nie łączą.
nie myli się tylko ten, kto nic nie robi, wszyscy się tu mylimy i pracujemy nad stroną językową swoich opowiadań
Otóż to.
Więc żeby je połączyć może faktycznie przeczytanie poraz drugi to jest ta właściwa liczba – z perspektywy czytelnika
Mmm, niekoniecznie. Widać, że rozdział drugi to retrospekcja – to akurat jedna z niewielu rzeczy, które były dla mnie jasne.
Wtedy czytelnikom łatwiej skupić się tylko na samej treści, bo nie potykają się o usterki językowe czy dialogowe. :)
Oj, tak.
Tym bardziej , że jest to debiut była to raczej zabawa formą.
… nie. Nie rób tak. Dopóki nie opanujesz formy, nie możesz się nią bawić. Naucz się chodzić, zanim zaczniesz tańczyć. Nie musisz pisać Głębokiej, Filozoficznej Odysei Symbolicznego Bohatera, ani teraz, ani wcale, jeśli nie chcesz. Dobra przygodówka też jest czymś wartościowym (często bardziej od GFOSB) i nie daj sobie wmówić, że nie. Tylko… wydarzenia w opowiadaniu powinny się trzymać kupy, świat powinien się trzymać kupy, i czytelnik nie powinien zostawać z zawrotem głowy. Na tym się skup.
Autor zaczynając pisać wcale nie był pewien dokąd go to doprowadzi i czym to się skończy. Bez tego nie było by raczej elementu zabawy ani przygody a autor nie ma zamiaru robić tego za karę.
Mmmm, ale skoro już napisał, to nie powinien od razu publikować, tylko dopieścić. Bo my też chcemy się pobawić :)
Bez minimalnego elementu chaosu byłoby to raczej nudne tworzenie dokumentu, pisanego bez przyjemności po prostu poświęcając się dla wyższego celu.
…? nie do końca wiem, co próbujesz powiedzieć, ale – nie. Raz, bujdy o "wyższym celu" są, no, bujdami. Nie przejmuj się nimi. Dwa – skoro pisanie Cię nie cieszy, a chcesz, żeby Cię cieszyło, to, hmm. Masz problem. Albo się do niego wdrożysz (co nie musi być proste, a bywa frustrujące), albo znajdziesz sobie inną zabawę. Bo, no, skoro Cię nie cieszy, a chcesz mieć uciechę?
Generalnie ja raczej j tu piszę jakieś rzeczy a dopiero potem dorabiam to tego ideologię.
Powtarzam – ideologia Ci niepotrzebna. I tak przekażesz jakieś elementy swojego światopoglądu, niektóre całkiem nieświadomie. Potrzebna Ci FABUŁA. Układ zdarzeń, które zaczynają się od jakiegoś stanu i przeprowadzają bohatera do innego stanu. Zdarzenia składające się na fabułę muszą być powiązane przyczynowo. Nie polecę Ci schematów, bo one raz, nie u każdego się sprawdzają, a dwa – na pewno się nie sprawdzą, kiedy sam nie wiesz, co chcesz napisać, i odkrywasz to po drodze. Ale jak już to odkryjesz, to musisz to jakoś uładzić. Może stwierdzisz, że potrzebujesz schematu, może nie.
są tu pewne informacje, poszlaki
Owszem, tylko poszlaki. Ogólnie wygląda to na współczesność, może niedaleką przyszłość.
Za chwilę rzeczywistość przegoni fantastykę
And you are so wrong :P
świetna okazja bo może w normalnej sytuacji by się nie skusił. A tu bombardowanie i narastający chaos. Więc mogło się udać
… sprzedać coś w trakcie bombardowania? Kto myśli o zakupach, kiedy mu bomby lecą na głowę?
oficjalnie jest żołnierzem, ratownikiem medycznym
A skąd my o tym wiemy?
specjalnie nim poniewierałem żeby się za bardzo nie roz-superbohat-erzył
? Gdzie tu superbohaterstwo?
gdzie nie muszę patrzeć na realistyczne warunki takie jak atmosfera i grawitacja
Atmosfera i grawitacja są raczej niezbędne do życia, więc…
Kiedy czytywałem samo czasopismo NF w latach dziewięćdziesiątych, czy były to może książki, też nie rozumiałem wszystkiego za pierwszym razem. Czasem musiałem sięgnąć po słownik wyrazów obcych, słownik języka polskiego albo encyklopedię.
Nie chodzi o to, żeby nigdy nie używać trudnych słów – chodzi o to, żeby czytelnika nie mylić użyciem słów niezgodnie z ich znaczeniem oraz metaforami, które odsyłają w kosmos. O problemach z gramatyką nie wspominając. Co do oczywistości i nieoczywistości – różnie bywa. Ja przy "Cryptonomiconie" nie miałam problemu z Catalinami na niebie (kontekst wystarczył), inni podobno mieli. Kiedyś opisywało się więcej i bardziej łopatologicznie, bo nie było filmów i Internetu, więc ludzie nie musieli wiedzieć, jak wszystko wygląda. Teraz już z góry wiedzą, więc opisuje się mniej. Ale ten problem możesz sobie odłożyć na później. Natomiast bohaterowie posługujący się szyfrem skojarzeniowym raczej męczą, bo czytelnik ma ma wielkich szans zrozumieć, o co właściwie chodzi.
Jeśli czytelnik dalej nie połączy kropek…to następne opowiadanie będzie o fascynującym spacerze ..po szarym chodniku.
Może dobrze by było zacząć od tego. Bo jeśli Autor nie potrafi opisać spaceru po szarym chodniku tak, żeby czytelnik zrozumiał, kto idzie, po co i dokąd, to nie wróży dobrze jego twórczości. Twoje dzieło nie musi być Arcydziełem. Najprawdopodobniej nim nie będzie, na pewno nie na tym etapie – ale powinno być chociaż czytelne.
Gdzie panuje rozleniwienie bo wszyscy myślą ,że to ćwiczenia
Błąd pierwszy (na ile mogę to ocenić) – ćwiczenia są po coś. Nie można ich tak sobie olać, bo służą, no, ćwiczeniu reakcji u żołnierzy (albo cywilów).
zostaje przyłapany przez Szymona na dziwnym zachowaniu
Dlaczego?
Tym bardziej ,że Skarbnik dostarcza mu plan.
I co w związku z tym?
Wspinając się w tunelu traci przytomność (brak tlenu,spadek temperatury ) i w malignie myśli że umarł.
To po co tam właził?
Wygląda na to, że nie udusił się w tunelu wspinając się po skałach tylko jakimś cudem dotarł na powierzchnię Marsa.
Jakim cudem?
Potężne eksplozje na horyzoncie zmuszają go do ucieczki.
Dlaczego? Gdyby się zbliżały, to rozumiem, ale chyba się oddalały.
W starej, opuszczonej bazie nie działa terminal.
Jak nie działa, skoro działa? I dlaczego terminal w opuszczonej bazie miałby w ogóle działać?
uzbrojony w znaleziony pistolet maszynowy przygotowuje zasadzkę nad nadciągającą grup
A nie lepiej by było się ukryć?
Tu opowiadanie się kończy i pozostajemy w niepewności co było dalej.
Czyli nie ma rozwiązania akcji?
Tak czy tak, motywem walk pomiędzy bazami “neomarsjan” mogłyby zostać dążenia do zajęcia terenów o korzystnych dla terraformujących względnie dla osiedleńców warunkach, lecz jakoś ani słowa nie znalazłem, o co walczą i kto z kim…
O, właśnie – ludzie robią rzeczy po coś. Mają powody. Mają motywacje. Rozmaite, ale mają.
jednak albo stosuje sie oryginalny i pełny skrót, albo przekłada na polski.
Tak.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Najpierw AdamKB
( do Tarniny w całości się odniosę potem ale muszę poczytać kilka razy bo przy drugim czytaniu miałem więcej wniosków na „tak” do tych uwag .Ze względu na dużą ilość uwag, zapytań i sugestii będę musiał też porządnie przysiąść do tego i poguglować . Pewnie zejdzie mi jakieś dwa, trzy tygodnie . Ale już wstępnie wydaje mi się, że 80-90 procent uwag Tarniny trzeba będzie wprowadzić ).
AdamKB
„. No i imię… Mniej komicznego nie znasz? „
Przypomina mi się scena z drugiego odcinka serialu „ Trzeci Oficer ” gdzie jeden z agentów pracujących dla generała nie-wia-do-mo-cze-go „ustawia” zwerbowanego ponownie Senta :
– Mówił ci Rezus, żebyś nie rżnął głupa czy nie mówił?
Na co Sent odpowiada:
– A Rezus to imię czy taka zabawna ksywka?
Ocet, wodny roztwór kwasu octowego, stosowany jako przyprawa zakwaszająca, w niewielkiej ilości wspomagająca trawienie ciężkostrawnych potraw, nawet tak surowych jak np. ten mój cały… ( no nie powiem gniot, z tego względu, że zbyt dużo czasu i energii włożyliście wszyscy w proces t e r r a f o r m o w a n i a tej ” jednoosobowej odysei „ więc moglibyście się poczuć urażeni ) w ten projekt literacki.
Sam wyraz „ocet” posłużył do wykombinowania nazwy jednostki, na której napis gapił się nasz koleżka przez okno dopóki nie otrzeźwiła go przychodząca wiadomość.
Jednak… ocet stosowany w nadmiarze ( ←tak jak owe trzy kropki ) może być szkodliwy dlatego rozważam zmianę tej ksywki. Niestety dopóki autor nie wymyśli innej ta aktualna pozostanie w użyciu chyba, że Szanowny Komentator ma pomysł na :
a) bardziej komiczną
b) neutralną
c) mądrzejszą ( bardziej cool)
Tarnina :
…zresztą to, to jest nadana przez znudzone wojsko ksywka, nic oficjalnego. „
– skąd Tarnina wie, że akurat nadana przez znudzone wojsko a nie wyniósł z „cywila”? Była w bazie?
Można przyjąć,że Skarbnikowi też się wcześniej oberwało ( były agent FBI? A dlaczego były? Wyrzucili go? Nakradł? Pewnie ma sztabki złota zakopane, taki skarb – i masz Skarbnik ).
Nadmiar spekulacji będzie prowadził jednak do prequela i sequela bo jest tu za dużo furtek i wyjaśnienie ich się tu nie zmieści.
– Oki, Login, dopiero dziś mam czas aby tu zajrzeć to paczam :)
Generalnie ja raczej j tu piszę jakieś rzeczy a dopiero potem dorabiam to tego ideologię.
– Jeśli idziesz na żywioł i piszesz “for fun” to zaczynam rozumieć czemu tak wygląda ten tekst :) I jak tak Ci sprawia to przyjemność to szpoko, baw się wedle uznania. Jednak weź pod uwagę, że czytelnik może mieć inne preferencje, oczekiwania i nawyki. I liczyć, że jednak jest tu jakaś główna oś fabularna, jakaś przewodnia intryga. Wówczas może dojść do kłopotów ze zrozumieniem takiego żywiołowego przekazu. To tylko moja uwaga a pisz po swojemu wedle uznania :)
„Dron kamikadze nie zatrzymywałby się aby spojrzeć ofierze w oczy. „
– No ale nawet wedle definicji drona kamikadze to czeski dron się tak nie zachowuje. Bo nie zrzuca Octowi żadnych karteczek, nie wzywa go do poddania się przez głośniki ani nie krąży nad nim aby go gdzieś zaprowadzić. Tylko zjawia się nagle tuż przed nim i zatrzymuje się. Co więcej Ocet ma przemyślenia, że dron może wybuchnąć w każdej chwili a jak się ruszy to też może wybuchnąć. No a nie wybucha od razu, chwilę później też nie. Więc wd mnie niezbyt się wpisuje w zachowanie drona kamikadze. Powinien go uderzyć i eksplodować. Nawet jeśli miałby jakąś awarię to by uderzył człowieka fizycznie. Zaś prędkości po kablach są tak szybkie, że w ciągu sekundy mógłby próbować uruchomić zapalnik dziesiątki albo setki razy. A on podlatuje, zatrzymuje się i po chwili zaczyna gadać.
– Ogólnie to bardziej by mnie przekonywało jakby Ocet w pierwszym momencie się pomylił. Zanim się dokładnie przyjrzał dronowi, zanim ten się zatrzymał i zaczął gadać. Wtedy nawet by pasowało jak sie widzi coś ruchomego kątem oka i to w ruchu albo przez bardzo krótki moment. Wówczas pomyłka jest całkiem naturalna.
– A te rozkminy o dronach to lepiej by chyba było zamieścić w w tekście a nie w komentach. Wówczas czytelnikowi byłoby łatwiej skumać dlaczego Ocet wziął drona za samobójczego.
Pani Major– dlaczego czytelnik miałby znać każdą z osobę w bazie skoro patrzy oczami bohatera. Pani Major jest dość rozpoznawalna , Ocet ciągle wraca do sytuacji z córką w sali wykładowej, autokarów i widzi ją koło bewupa. Być może jednak masz rację i czytelnik ma wątpliwości czy to ta sama ( bo kapitan jest jeden ) może trzeba było ją oznaczyć np. nazwiskiem.
– A tekst piszeszcz dla czytelnika czy dla postaci z bazy? :) To dla nas, czytelników tekst powinien być czytelny i zrozumiały. Na moje oko to nawet jeśli jest jedyna kobieta-major w bazie i ogólnie to bardzo charakterystyczna postać to powinna mieć jakieś personalia podane. Wręcz szczególnie wtedy bo to podkreśla jej istotność, także dla fabuły. No chyba, że jest ważna w hierarchii ale dla fabuły niekoniecznie to wtedy można ją potraktować jak randomowego BN-a. Jeśli postać nie ma personaliów (imię/ksywa) to sprawia wrażenie pobocznej. I w moim udzczuciu ksywa “Pani Major” kiepsko pasuje do wojskowej bazy. Gdzieś “na mieście” gdzie wojskowi są nieliczni i jakiś mundurowy, do tego kobieta, do tego w stopniu majora może i mogłaby mieć taką ksywę. Bo to byłyby cechy które ją wyróżniają na tle innych. Ale w bazie wojskowej? Jedna z wielu mundurowych, zapewne oficerów też jest tam trochę.
„To jest jakaś odyseja jednej postaci jaka przewija się przez kołowrót wydarzeń i osób „
– pięknie napisana recenzja, ach… jak pięknie. Jeśli to miał być zarzut to uważaj– część
czytelników może nie zrozumieć co poeta miał na myśli i potraktować to dosłownie jako komplement.
– No to jbc to chodziło mi o chaos i galimatias tych wydarzeń w opowiadaniu. No ale każdy napisany tekst podlega interpretacji przez każdego czytającego :)
– znowu odsyłam do nagłówka PODAWANIE NA TACY, ale są tu pewne informacje, poszlaki. Jest to po pojawieniu się obiektu Oumaoma czyli według stanu dzisiejszej wiedzy po roku 2017. Z rozmowy o programie Jenot można podejrzewać , że po 2019. Do tego trzeba też trzeba dodać czas podróży na Marsa. Za chwilę rzeczywistość przegoni fantastykę a, że to co się dzieje (sama obecność bazy na Marsie jest tajna) nie odbiega daleko od stanu na dzisiaj myślę, że umieściłbym akcję gdzieś między 2019 a 2025.
-Tak, widziałem te daty i fragmenty sugerujące początek XXI w. Ale co z tego? Sam Mars masz opisany przez pół opowiadania na tyle mętnie, że nawet brałem pod uwagę jakiś star gate i międzywymiarowe wycieczki. Nie wiadomo czego się spodziewać jak się siada do czytania nowego uniwersum. Dlatego przydałyby się konkrety.
– Poza tym co to za argument? Równie dobrze można wspomnieć, że II WŚ skończyła się w 1945. Ale nie musi oznaczać, że akcja opowiadania dzieje się 10, 20 czy 50 l potem. Równie dobrze może dziać się 500 l później. Taki zapis świadczy tylko daty po jakich dzieją się opisywane wydarzenia ale nie mówi o tym ile czasu od nich upłynęło. Zwłaszcza jak opis kolonizacji Marsa sprawia wrażenia zaawansowanego co też musiało trochę potrwać od pierwszych załogowych lotów po rozbudowane bazy i wojnę między nimi.
„I w tym galimatiasie nie widać żadnej myśli przewodniej. Jakiś typ wynurza się z jakiegoś bajora. Po co tam nurkował? Nie wiadomo. Co tam w ogóle robił? Nie wiadomo. „
– zrobię streszczenie na dole co i mnie pozwoli usystematyzować wiedzę. Jednak wydaje mi się ,że podstawowy ciąg przyczynowo-skutkowy jest zachowany.
– Może dla Ciebie jako autora wszystko sensownie wynika jedno z drugiego. Ale dla mnie to nie wiada o co tu chodzi i po co i dlaczego rzeczy się dzieją.
„ W oddali ktoś odparował satelity oligarchy. „
– czym są satelity i do czego służą nie będę tłumaczył. Po co były używane patrz: rozdział pierwszy. Z tego wynika potem kto i dlaczego .
– Być może. Ale opis wygląda jak randomowy wybuch w jakimś filmie wojennym aby zrobić klimat bitwy.
„Handlarz chce coś sprzedać Octowi. „
– świetna okazja bo może w normalnej sytuacji by się nie skusił. A tu bombardowanie i narastający chaos. Więc mogło się udać. Z rozmowy na bramce SUFO może wynikać ,że handlarz jest podstawiony.
– Nie, nie, nie, handlarz nie jest podstawiony, nie dorabiaj do tego drugiego dna teraz :) A przynajmniej w tekście nie ma na ten temat ani słowa. Kuma, że pisane głównie z perspektywy głównej postaci więc ona mogłaby o tym nie wiedzieć ale wówczas czytelnik też tego nie wie. Jak chcesz aby czytelnik się nad tym zastanowił chociaż przez chwilę to musiałbyś jakoś umieścić tą informację w tekście.
„W pewnym momencie jakiś specnazowiec nawet ma nóż na gardle głównej postaci i jak ostatni patałach nawet go nie dźgnie na pożegnanie „
– nie jest powiedziane, czy to był spetznazowiec ( chociaż jest wysokie prawdopodobieństwo, że tak ) czy jakiś agent wewnątrz Nato, który po ataku roju ponownie przywdział maskę medyka albo się położył udając rannego. Skutków ataku nożem już by nie cofnął, zamiar tak.
– Jw czyli dorabiasz drugie dno w trakcie dyskusji. Być może miałeś taki zamiar od razu przy pisaniu ale ponownie jak z handlarzem z tekstu to nie wynika. A jak nie wynika to tego nie ma. Jak tego nie ma to nie ma o czym gadać. Jak chcesz aby takie rzeczy były brane pod uwagę to muszą one wynikać z tekstu a nie z komentów pod nim.
– I uważaj na te podwójne dna. Łatwo przekombinować. A wówczas stają się zbyt groteskowe aby brać je na poważnie a więc i można zacząć wątpić w cała intrygę. Takie rzeczy lepiej sprawdzają się w groteskowej komedii/parodii.
„Specnaz widocznie to taka sama rutynowa popierdółka jak cała reszta ataku na bazę. „
-ty to powiedziałeś hihihi . A poważnie to specjalna operacja przeciw Ukrainie też miała trwać góra kilka dni.
– To był taki mój skrót myślowy z tym specnazowcem. Ot uważam, że jeśli zawodowy wojak już ma nóż na szyi wroga to pewnie dałby radę chociaż go dźgnąć, może nawet na śmierć. Wiele zmiennych może tu wystąpić. A ten opisany w tekście nawet nie próbował dźgnąć Octa chociaż miał wyśmienitą do tego okazję, jak chyba nikt inny przez cały tekst. Dlatego dla mnie wygląda to sztucznie i nie kupuję tego kawałka.
– nie jesteśmy Octem,towarzyszymy mu tylko w jego przygodach ale każdy czuje inaczej. Po za tym facet wiele razy chciał się załamać ale nie dano mu szansy bo musiał ogarnąć jakiś temat – ratować cudze życie zamiast użalać się nad własnym ( ha ha autor ma coś do przekazania tak mimochodem). Widocznie nie był lub nie chciał być zbyt mocno związany z tymi postaciami, a że spędzał jednak z nimi czas to przeżywał śmierć Anny chociaż przez chwilę. Ogólnie jednak przychylam się do tej lobotomii ,całość opowiadania wydaję się dość płaska i tej iskry tu brakuje.
– Ocet się zachowuje jak plastikowy żołnierzyk. Pomyśl jak wygląda to w realu. Jak umiera kolega z pracy, sąsiad, sprzedawca znad przeciwka. Jak wywołuje to chociaż chwilę wspomnień i zadumy związane z kimś takim. Już nie mówiąc jeśli to jest ktoś bliższy. A jeśli to ktoś w miarę młody i jeszcze zginął tragicznie to jeszcze bardziej jest to spotęgowane. Zastanów się nad tym na chwilę.
– I skoro my, czytelnicy, znamy to z autopsji, to odruchowo przykładamy taką miarę do czytanego uniwersum. I porównujemy. To jeden z punktów gdy oceniamy czy postacie jakie oglądamy czy o nich czytamy zachowują się naszym zdaniem naturalnie czy nie.
– Oczywiście jako autor postaci i uniwersum możesz je krewować dowolnie. I jak chcesz aby Ocet był wylobotomizowany z emocji to spoko. Ale czytelnik będzie oceniał jego zachowanie wedle własnych kryteriów.
– A co do prób załamania się to mnie osobiście nie przekonują. Nie ma w nich owej refleksji i zadumy, poczucia przygniecenia ciężarem, tragedią, bólem. Ot niczym postać twardziela z gry rzuci kąśliwą myślą czy uwagą i natychmiast się otrząśnie po czym ruszy ratować świat. Mnie to nie przekonuje, dla mnie jest to sztuczne i nienaturalne. Znam przykłady gdy ktoś działał, walczył, pracował na pełnych obrotach mimo osobistej tragedii jakie właśnie przeżył ale to gdzieś w nich tkwi i w końcu wypłynie. U Ciebie jak masz krótką formę opowiadania to powinno wypłynąć w jej trakcie bo po prostu nie masz zbyt wiele miejsca na odkładanie tego w czasie i przestrzeni. A nie widzę aby coś takiego się działo dlatego dla mnie Ocet zachowuje się jak po emocjonalnej lobotomii. Nie wiem czy nie sklasyfikować go jako psychopatę/socjopatę. Psychopaci umieją na zewnątrz symulować emocje i poprawny socjal, często udaje im się oszukać otoczenie, zwłaszcza tych którzy słabiej ich znają ale są egocentrykami, egoistami i nie czują więzi, sympatii, pozytywnych emocji z ludźmi którzy ich otaczają. Ale nie jestem orłem z psychologii więc tylko tak symbolicznie zaznaczam.
„Czasem do kogoś strzeli” – wydawało mi się ,że nasz twardziel przebył całą odyseję bez jednego wystrzału. Dosłownie. Nawet przez Anię mało karabinka nie zapomniał. A taki mało empatyczny ponoć.
– Skrót myślowy. Chodziło mi o ten kołowrót chaosu bez myśli przewodniej.
„Ot, cwaniaczek jaki wedle scenariusza ma wyślizgać wszystkich. Jakby zginął to by mnie to nie ruszyło. Nawet nie wiadomo kim on właściwie jest, jaką pełni funkcję, czy jest żołnierzem czy kimś innym.”– oficjalnie jest żołnierzem, ratownikiem medycznym. Jednak jest też druga twarz , która zmusza czytelnika do podejrzeń i ocen, o których wspomniałeś.
– Jest żołnierzem? O. To nowość dla mnie. A jaki ma stopień? Czemu nikt sie do niego nie zwraca po stopniu? To powinno wynikać z tekstu. Czemu tak mało salutów? No w armii amerykańskiej to jeszcze rozumiem. Ale o ile wiem w WP oddawanie honorów starszemu stopniem ma długą i pielęgnowaną tradycję. Przez całą odyseję w bazie Ocet nie spotkał nikogo starszego stopnień aby oddać mu honory? Albo młodszego który by jemu zasalutował? A jeśli w Twoim uniwersum WP odeszło od tej tradycji to też powinno to wynikać z tekstu. Bez tego czytelnik który choć trochę ogarnia wojskowe klimaty będzie przykładał kalkę z naszego reala.
„dodać empatii i uczuć, nie bój się, jak postać jest dobrze zaprojektowana to nie odbiera jej to twardzielstwa czy cwaniactwa a czyni bardziej ludzką „
– zlituj się , specjalnie nim poniewierałem żeby się za bardzo nie roz-superbohat-erzył. Może to jakiś jest cwaniaczek ale daj mu pożyć jeszcze. I tak ma traumę po tym wszystkim.
– Ale niech on zacznie odczuwać empatię do kogoś innego niż on sam :) Bo do samego siebie to raczej egocentryzm lub egoizm a nie empatia. :)
– I wiesz, egocentryczny czy wręcz egoistyczny bohater to może być ciekawa postać do czytania. No ale to musi być podane w czytelnej formie.
„dodaj konsekwencje – facet jest podtopiony to zwłaszcza na Marsie powinien być zmarznięty i wykończony czyli chcieć się wysuszyć i ogrzać „
– tak to jest zdecydowanie najsłabszy element opowiadania i najtrudniejszy. Początkowo miałem chyba umieścić akcję w jakimś innej lokalizacji gdzie nie muszę patrzeć na realistyczne warunki takie jak atmosfera i grawitacja. Więc twoje połajanki okażą się niczym przy tym co zrobiliby astrofizycy czy technicy wojskowi kiedy by mnie dopadli.
– To już mniej istotne gdzie się toczy akcja. Może być na Marsie, innej planecie albo Ziemi. Grunt aby konsekwencje opisywać to otoczenie i konsekwencje wydarzeń. Nawet na małych sprawach. Jak na początku Ocet nurkuje w jakimś bagnie i wychodzi zmęczony to jest brudny i mokry. Jeśli to Mars to raczej by było zimno. Łatwo o hipotermię a może i śmierć. Zależy jakie tam lokalnie są warunki. Z tekstu to nie wynika. Więc naturalnym zachowaniem przemoczonego i zmarzniętego człowieka byłoby się wytrzeć do sucha i o ile to możliwe wymienić mokre ubranie na suche. U Ciebie nic takiego nie ma. Ocet sobie siada gdy jest mokry, zmęczony i brudny. Potem spotyka czeskiego drona, gadają sobie gdy Ocet wciąż jest mokry i brudny. Potem Ocet zasuwa do bazy. Gdzie wciąż cały czas jest mokry i brudny. A w bazie to już nie pamiętam czy on zmieniał ubrania, suszył się, brał prysznic itd. Efekt? W gruncie rzeczy Ocet nie zachowuje sie jakby był mokry i brudny co pod względem realności świata przedstawionego stawia to wszystko pod znakiem zapytania. On nurkował w końcu w tym bajorze czy nie? Bo jak nurkował to powinien odczuwać skutki mokrego zmarznięcia. A opis nic takiego nie przedstawia. Więc wygląda jak na niezbyt dobrze zaprojektowanych filmach gdzie postacie są potargane, przemoczone a ujęcie później znów są czyste, suche i mają świetnie zrobione fryzury. U Ciebie to samo, w sumie Ocet wyszedł z tego bajora mokry, brudny i oszlamiony ale po prawdzie to taka kosmetyka jaka mu absolutnie nie przeszkadza zasuwać do bazy i tam mieć ciąg dalszy przygód.
„Masz niektóre techniczne gadżety fajnie pomyślane „
– Może starałem się dokładnie je przedstawiać ale powiem,że zupełnie nie zasłużona pochwała, wszystkie gadżety pochodzą z naszego świata, a takie wynalazki jak bomba grawitacyjna czy Mechy to już w Fantastyce wszystko było. Wszystko to już było i 20 lat temu i w osiemdziesiątych i pewnie w Starych Warsach tez. Więc nie ma tu niczego nowego, przechodzimy jeszcze raz przez to samo. Spodziewałem się raczej komentarzy w stylu „ Ojej , ale jesteś wtórny, wszystko to kopia tego co czytaliśmy i oglądaliśmy”. Bo tak jest.
– To, że coś już było nie oznacza, że nie można podać tego jeszcze raz. I może się kazać to ciekawe jeśli będzie dobrze zaprojektowane. Idąc tokiem np. fantasy to po co je pisać jak Tolkien już wszystko wymyślił? Jest tam magia, elfy, krasnoludy, orki itd. W takim rozumieniu to np. Sapkowski jest wtórny bo skpiował to wszystko. I każdy autor fantasy co nawet na to forum wrzuca swoje prace też jest wtórny bo przeca Tolkien już wszystko wymyślił :) No ale grunt aby te ogólne pomysły podać własnej inwencji i interpretacji, mieć na nie własny pomysł i sprzedać je w intereującej formie. Przecież elfy Tolkiena i Sapkowskiego to całkiem inne elfy mimo, że tak samo się nazywają.
PODAWANIE NA TACY
– Wiesz jak chcesz pisać zagadkami i kluczem zrozumiałym dla wybrańców co posiedli tajemną wiedzę to możesz. Ale licz się z tym, że dla całej reszty to nie będzie zrozumiałe więc szanse, że im przypadnie do gustu spadają. Ludzie raczej lubią czytelne postacie i przykłady jakie robią na nich pozytywne wrażenie i są zrozumiałe.
– Poza tym ja sam wiem jak irytujące jest czytanie rozmów czy tekstów gdzie wystepuje nadspecostwo. Profesyjny czy fandomowy żargon jaki jest dla mnie niezrozumiały. Odpychające.
– A co do lektur Suworowa też kiedyś czytałem. Politica fiction mnie nie kręci to nie sięgałem po ten gatunek. A czytam głównie RPG, książki historyczne, reportaże i sf.
STRESZCZENIE
– Dzięki za streszczenie. Trochę się wyjaśniło. Ale jest to dla mnie zbyt poplątane abym czuł się na siłach to oceniać. Wygląda jak szkic jakiegoś FPS gdzie logika i konsekwencja wydarzeń nie jest priorytetem tylko aby coś się działo. Osbiście też niezbyt przepadam za stylem mieszczania przeszłości i teraźniejszości. A retrospekcje wolę jak są czytelne jako retrospekcje. Tutaj nie widzę w tekście żadnego nawiązania, żadnego porządku jaki wynikałby z tego streszczenia jakie podałeś. Być może moje osobiste preferencje zaburzają mi perspektywę bo chaotyczny styl pisania nie jest czymś co lubię.
– I póki co ode mnie tyle :) Powodzenia życzę przy klawiaturze :)
skąd Tarnina wie, że akurat nadana przez znudzone wojsko a nie wyniósł z „cywila”?
Tak ściśle, to nie wie. Ale tak brzmi owa ksywka – jest mało poważna, zresztą wyraźnie pochodzi od akronimu nazwy jednostki, co mocno wskazuje na wojskowe pochodzenie.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Szanowny Autorze, komentator dziękuje za swego rodzaju zaproszenie do współkreowania centralnej postaci poprzez proponowanie dla niego imienia / imion do wyboru, lecz nie skorzysta z zaszczycającej propozycji. Od tej roboty to jest sam Autor… :-) :-)
<><><>
Całkowicie poważnie proponuję, abyś solidnie, przyglądając się poruszonym w komentarzach kwestiom ze wszystkich stron, przemyślał owe kwestie. Sama obszerność komentarzy z ich merytoryką poświadcza, że Twój tekst poruszył czytelnikami, więc pomimo wielu krytyk czytelnicy owi chętnie zapoznaliby się z tym samym bohaterem i tymi samymi wydarzeniami, ale w strawniejszym sosie podanymi. Bo to już tak jakoś jest, że najgorsza dla autorów jest pustka pod tekstem, dwa zdawkowe komentarzyki w stylu “przeczytałem, może być”… – “czepianie się” natomiast oznacza zainteresowanie. Jasne, nie musisz iść za podpowiedziami, zaszytymi w opiniach, ale chyba przyjemniej być autorem chętnie czytanym niż samotnikiem na niedostępnym dla plebsu Olimpie, plebs ów bowiem nie ma chęci (ani czasu) na wielogodzinne spekulacje, co też autor chciał przez to powiedzieć, pokazać.
Pozdrawiam
najgorsza dla autorów jest pustka pod tekstem
Otóż to.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
"Rychło w czas" bo własnie coś się zaczęło. Zwrot "rychło w czas" jest IRONICZNYM stwierdzeniem, że ktoś (coś) się spóźnił. Może też być użyty w znaczeniu "nie w porę". Wydaje mi się, że autor raczej miał na myśli "w samą porę" czy np. "w ostatniej chwili".
"… podziurawionej OD jakiegoś wybuchu" – "podziurawionej PRZEZ jakiś wybuch"
Gdzieś mignęły mi też "szyby wybite OD wybuchu …" – oczywiscie powinno być "szyby wybite PRZEZ wybuch "
Tarnina.
"Mmmm, ale skoro już napisał, to nie powinien od razu publikować, tylko dopieścić. Bo my też chcemy się pobawić :)
Właśnie bez was nie byłoby progresu i pisząc dalej do szuflady autor powielałby tylko te same błędy grzęznąc w koleinach Mecha. Na tym etapie potrzebna już była/jest interakcja z czytelnikiem.
Telewizja w wojsku
Cudzy czat na telebimie?
Przecież Sudakow z wojskiem współpracuje i jego satelity, więc skoro sam udostępnia informacje o sobie…
Autorowi też się wyświetla cudzy czat na twitterze:
https://x.com/elonmusk/status/1800140327015329924
Polimerowe magazynki
Tutaj pewnie trwało by długo odbijanie piłeczki – temat chyba do HydePark .
Generalnie powinni mieć i stalowe i polimerowe w celach testowania w warunkach Marsa.
Oba rodzaje mają swoje plusy i minusy.
– Nie chce robić w więziennictwie? – wypalił z wrodzoną sobie nerwową prędkością Józefko Nataniel i pobiegł dalej.
"O co chodzi?
Jeśli pytanie dotyczy bezokolicznika to był to zabieg celowy – niektórzy ludzie mówią w taki dziwny sposób i autor przeniósł tę kalkę z realu. Dlaczego tak mówią i skąd pochodzenie tej formy wypowiedzi – autor nie wie.
Jako ,że jest to debiut niechaj wszyscy mówią poprawną polszczyzną
i zmienię fragmenty z Natanielem i Skarbnikiem na prawidłową odmianę.
Niczym mina podskakująca, mająca zaraz wszystko poszatkować,
"?
( muszę zmienić na wyskakująca ale co zrobi wtedy Nataniel?Podskoczy?)
Autor użył przenośni i nawiązał tu do miny bojowej o nazwie Betty
https://en.wikipedia.org/wiki/Bouncing_Betty_(disambiguation)
( znany też jest jugosławiański odpowiednik PROM-1) która działa właśnie w ten sposób tzn. wyskakuje w górę na 1metr i wtedy wybucha.
Kierując się informacjami na temat afery jaka dotknęła wydawców serii Call of Duty, wskutek której następne wydawnictwo w postaci gry Call of Duty Ghosts pozamieniało nazwy prawdziwej broni na bardziej fikcyjne, autor pousuwał z opowiadania „Nie Ma Złotych Karabinów” nazwy firmowe produktów takich jak:
– Karabiny MSBS Grot , które miały pojawić się na stołówce :
„Do sali weszła kolejna grupa żołnierzy, wszyscy pod bronią. Polimerowe, przejrzyste magazynki i nowe modele polskich karabinów – eksportowych hitów.”
-BWP Stryker (będący na wyposażeniu WP w momencie rozpoczęcia pisania opowiadania)
– Skorpion– złoty pistolet maszynowy czeskiej produkcji (nielegalna replika bez numerów).
Telebim rozbrzmiewał przejmującym zawodzeniem muezzina w zwiastunie programu z minaretem w tle.
"…? Dlaczego?
Na telebimie jest emitowany program historyczny o ataku na pałac w Kabulu podczas sowieckiej okupacji Afganistanu– stąd element religii muzułmanskiej w postaci śpiewu.
Program na telebimie jest wymyślony ale wydarzenia autentyczne więc może być celowo emitowany aby żołnierze mogli się zapoznać z analizą szturmu.
Wychodził przekopując ze złością odłamki porcelany.
"…? Spadła jedna taca, czy cała stołówka jest zasypana skorupami?
Widzę to tak jak na załączonym poniżej obrazku ale bohater ( jeśli chciałby utrzymywać, że tylko przechodził ) może wchodzić z prawej i wyjść z lewej strony ekranu więc skorupki usunę.
Nie odpuszczał telebim.
"?
-Antropomorfizacja
https://pl.wikipedia.org/wiki/Antropomorfizacja
Między ścianą i prostokątnymi donicami, z których wyłaziły eksperymentalne rosiczki, ktoś pieprznął pudełkiem z jogurtem.
"Między ścianą a prostokątnymi donicami. Rozumiem, że całe pudło jogurtu ktoś po prostu zmarnował. Czemu? Nikt tego nie sprząta – dlaczego?
-Moim zdaniem powinni normalnie ucinać ręce. To jest skandal. Jak rosiczki połakomią się na jogurt to jutro nie wiadomo, zeżrą żandarmerię?
Powinni tego zabronić.
Na końcu chodnika trzeba było przejść między białymi kaburami Żetonów.
? https://wsjp.pl/haslo/podglad/68892/kabura
"Może to i metonimia, ale w tej chwili już niczego nie wiem.
Myślę,że chodziło o tę właśnie metonimię ( nowe słowo poznałem ).
Generalnie autor jeśli widzi w realu żandarmerię to obsesyjnie rzucają mu się w oczy te białe pasy z białymi kaburami i na filmach amerykańskich też. Taki był chyba od zawsze cel projektantów. Dlatego taka percepcja bohatera.
trochę suche i nierozczesane
"Mmm, nie jesteśmy aby w wojsku? Czemu pan wojskowy myśli o włosach koleżanek?
Pytanie powinno brzmieć : Czemu pan wojskowy myśli o włosach koleżanki. Liczba pojedyncza.
świetna okazja bo może w normalnej sytuacji by się nie skusił. A tu bombardowanie i narastający chaos. Więc mogło się udać
"… sprzedać coś w trakcie bombardowania? Kto myśli o zakupach, kiedy mu bomby lecą na głowę?
Obaj siedzą w pędzącym metrze więc nie mają ruchu– bombardują czy nie bombardują.
Znowu ten Afganistan :
Przykładów na to, jak narkotyki pojawiają się w trakcie konfliktów czy kryzysów, jest wiele, ale jednym z bardziej znanych jest sytuacja w Afganistanie, zwłaszcza w czasie wojny z ZSRR w latach 80. XX wieku. W wyniku tego konfliktu, który trwał dziesięć lat, Afganistan stał się jednym z głównych producentów opium na świecie. W wielu przypadkach narkotyki były wykorzystywane zarówno przez bojowników, jak i cywilów, jako sposób na przetrwanie w ekstremalnych warunkach.
Bojownicy, walczący zarówno z siłami radzieckimi, jak i wewnętrznymi przeciwnikami, często sięgali po narkotyki, aby znieczulić się na ból, zmęczenie i stres związany z walką.
Inny przykład to sytuacja w Wietnamie (1965-1975), gdzie amerykańscy żołnierze uzależniali się od heroiny. Narkotyki były łatwo dostępne w Azji Południowo-Wschodniej, a wojna stwarzała ekstremalne warunki psychiczne i fizyczne, co prowadziło wielu żołnierzy do uciekania się do narkotyków, aby poradzić sobie z traumą, stresem i przerażającą rzeczywistością wojny.
Kiedy Niemcy w 1940 roku napadły na Francję, żołnierze Wehrmachtu byli pod wpływem 35 milionów dawek pervitinu. Preparat ten, którego składnikiem czynnym jest metamfetamina, zwana dzisiaj crystal meth, w zasadzie umożliwił wojnę błyskawiczną i stał się w nazistowskim państwie prawdziwym ludowym narkotykiem. Narkotyki zażywali również najwyżsi dowódcy Trzeciej Rzeszy. Göringa z powodu jego zamiłowania do morfiny przezywano „Möring”, a rzekomo będący abstynentem Hitler codziennie potrzebował zastrzyków opioidu silniejszego od heroiny.
"Można było się dostać przez balkon. Zaraz, a ten mech nie jest zepsuty?
Powiedziane jest tylko i aż, że nieruchomy i nieczynny. Poczta po 16.00 też może być nieczynna co nie znaczy, że nie zacznie pracy jak zwykle następnego ranka by zakończyć znów o 16.00. Tak samo jak koparka w trakcie ślimaczącego się miesiącami remontu ulicy nie zawsze zjeżdża na bazę tylko tkwi w miejscu robót przez noc. Po wybuchach nuków/ hfc być może już nie będzie funkcjonował ale szczątki wahadłowca mógł tam naznosić rok wcześniej. Zakładajac, że mech działa mógł skończyć prace pod nadzorem cywilnych kolonistów o 15.00 a bohater pojawił się później. Koloniści-cywile prawdopodobnie też anulowali grafik prac dzień wcześniej z powodu desantu Rosjan.
Potężne eksplozje na horyzoncie zmuszają go do ucieczki.
"Dlaczego? Gdyby się zbliżały, to rozumiem, ale chyba się oddalały.
Chyba? To wiemy czy nie wiemy? W tekście nie jest napisane , że się oddalają. Nie jest napisane, że się przybliżają. Bohater nie ma pewności czy to aby nie są wybuchy nuklearne więc nawet gdyby się oddalały to narażony jest na nadciągające promieniowanie choćby z pierwszej najbliższej eksplozji. Przemieszczanie się w kierunku przeciwnym do fali promieniowania nawet jeśli nie uchroni go w stu procentach jest logiczną koniecznością, która może zmniejszyć dawkę promieniowania na jakie będzie narażony.
Wyrywając obolałe ciało ze skamieliny wyczerpania rzucił się do tyłu rozchlapując błoto
"Ta metafora jest zupełnie bez sensu. Z jakiej skamieliny? O co chodzi? Poza tym – rozdzielaj zdania podrzędne.
Metafora personifikująca? Ze zmęczenia siedział jak skamieniały?
PIPBOY79
W pewnym momencie jakiś specnazowiec nawet ma nóż na gardle głównej postaci i jak ostatni patałach nawet go nie dźgnie na pożegnanie. Ten Specnaz widocznie to taka sama rutynowa popierdółka jak cała reszta ataku na bazę.
Jeśli ta symulacja jest zgodna z faktami to też wiele brakowało do chirurgicznej operacji.
12:03-12:47
https://www.youtube.com/watch?v=bpm5dPIULF0
Pan Andrzej Sapkowski przyznał, że jak pisał to czasem ogon wywijał psem a fabuła zaczynała żyć własnym życiem.
Przerabiam to opowiadanie żeby je uprościć czy uzasadnić co wynika z czego i dlaczego. I mam wrażenie, że coraz bardziej gmatwam. Poziom intryg tylko narasta i prowadzi do kolejnych spekulacji. Może usunę całość i będę wrzucał małe fragmenty poprawionego tekstu?
Właśnie bez was nie byłoby progresu i pisząc dalej do szuflady autor powielałby tylko te same błędy grzęznąc w koleinach Mecha. Na tym etapie potrzebna już była/jest interakcja z czytelnikiem.
A, to chyba że tak. Ta potrzeba zjawia się na bardzo różnym etapie u różnych autorów, jeśli mogę zaryzykować uogólnienie moich obserwacji. Po prostu u mnie pojawia się późno :)
Autorowi też się wyświetla cudzy czat na twitterze:
Hę.
Jeśli pytanie dotyczy bezokolicznika to był to zabieg celowy – niektórzy ludzie mówią w taki dziwny sposób i autor przeniósł tę kalkę z realu.
Akurat wypowiedź jest jasna (i najzupełniej poprawna), tylko didascale dziwne.
Autor użył przenośni i nawiązał tu do miny bojowej o nazwie Betty
O tych minach coś chyba kiedyś słyszałam, ale jak to się nazywa po naszemu, nie mam pojęcia.
Na telebimie jest emitowany program historyczny o ataku na pałac w Kabulu podczas sowieckiej okupacji Afganistanu– stąd element religii muzułmanskiej w postaci śpiewu.
Dobra, tylko jak to leży w kontekście?
Widzę to tak jak na załączonym poniżej obrazku
Nie wiem, jak Ci to uświadomić, ale obrazek nie znajduje się na serwerze… Żeby wkleić własny obrazek do posta, musisz go najpierw wysłać na serwer:
klikasz zakładkę “Wyślij”:
Wybierasz plik (normalne okno windowsowe), potem go wysyłasz przyciskiem “Wyślij” (inaczej nie trafi na serwer!) i dopiero wtedy klikasz OK.
-Antropomorfizacja
Wiem, co to jest antropomorfizacja, ale czy ona jest tu zasadna? Czy ma sens? Na co wskazuje?
Jak rosiczki połakomią się na jogurt to jutro nie wiadomo, zeżrą żandarmerię?
We wojsku porządek musi być, szeregowy! :P
Myślę,że chodziło o tę właśnie metonimię ( nowe słowo poznałem ).
Cieszę się, ale pozostaje faktem, że kabura to nie żołnierz.
Generalnie autor jeśli widzi w realu żandarmerię to obsesyjnie rzucają mu się w oczy te białe pasy z białymi kaburami i na filmach amerykańskich też.
Hmm. Może i tak…
Pytanie powinno brzmieć : Czemu pan wojskowy myśli o włosach koleżanki. Liczba pojedyncza.
A skąd mam wiedzieć, że tylko tej jednej? Liczba mnoga jest bezpieczniejsza.
Obaj siedzą w pędzącym metrze więc nie mają ruchu– bombardują czy nie bombardują.
Dobra, znowu nam się semantyka rozjeżdża. To, że żołnierze handlują na boku, to ani nic nowego, ani dziwnego – ale nie w czasie bombardowania. (Chyba że to "Paragraf 22", tam był taki – ale to miało konkretny cel.)
Powiedziane jest tylko i aż, że nieruchomy i nieczynny.
No, dobra, to ma sens, choć paliwo nie jest wieczne, a maszyny korodują.
Chyba? To wiemy czy nie wiemy? W tekście nie jest napisane , że się oddalają. Nie jest napisane, że się przybliżają.
Chyba. Ja nie wiem. Próbowałam coś sobie poukładać, ale – jak widać – wysiłki spełzły na niczym.
Metafora personifikująca? Ze zmęczenia siedział jak skamieniały?
Hmmm. Mniej karkołomne, to na pewno.
Może usunę całość i będę wrzucał małe fragmenty poprawionego tekstu?
Nie wiem, czy to pomoże. Ale w ogóle nie wiem, jaką strategię Ci tu doradzić, więc nie doradzę żadnej.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.