- Opowiadanie: Zygi_Sonar - W matni algorytmów [AIOLI1]

W matni algorytmów [AIOLI1]

War­sza­wa nie­da­le­kiej przy­szło­ści. W świe­cie zdo­mi­no­wa­nym przez al­go­ryt­my, Me­lin­da Krup­niew­ska od­no­si spek­ta­ku­lar­ne suk­ce­sy za­wo­do­we. Pod maską pew­nej sie­bie dy­rek­tor­ki Mu­sa­bo­ri Corp kryje się jed­nak sa­mot­na, uza­leż­nio­na od tech­no­lo­gii ko­bie­ta. Pew­ne­go wie­czo­ru zło­wio­na przez al­go­rytm daje się sku­sić re­kla­mie i in­sta­lu­je apli­ka­cję opar­tą na AI. Nie spo­dzie­wa się, że na­za­jutrz - w cza­sie pa­ra­li­żu­ją­cych War­sza­wę pro­te­stów - przyj­dzie jej zmie­rzyć się z wła­sny­mi de­mo­na­mi.

Tekst za­wie­ra wul­ga­ry­zmy o umiar­ko­wa­nej bądź małej czę­sto­tli­wo­ści [18+]
“W matni al­go­ryt­mów” to pierw­sze opo­wia­da­nie z cyklu AIOLI (wię­cej in­for­ma­cji o cyklu w opi­sie mo­je­go pro­fi­lu).

 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

W matni algorytmów [AIOLI1]

W luk­su­so­wym apar­ta­men­cie Me­lin­dy Krup­niew­skiej pa­no­wa­ła ka­me­ral­na, wie­czo­ro­wa at­mos­fe­ra. Ana­lo­go­we dźwię­ki jazzu z po­trza­sku­ją­cej płyty wi­ny­lo­wej do­brze kom­po­no­wa­ły się z cie­płym bla­skiem cy­fro­we­go ognia w e-ko­min­ku.

Dy­rek­tor­ka pionu bio­tech­no­lo­gii w Mu­sa­bo­ri Corp, od­po­wie­dzial­na za re­gion Eu­ro­py Cen­tral­nej, w sa­mot­no­ści to­pi­ła stre­sy i smut­ki w bu­tel­ce wina. Tego wie­czo­ra opróż­ni­ła ją jesz­cze szyb­ciej niż zwy­kle. Do­la­ła do kie­lisz­ka ostat­nie kro­ple do­pie­ro co otwar­te­go Château Pétrus, rocz­nik 1999.

Leżąc na ka­na­pie, wpa­try­wa­ła się w ekran smart­fo­na. Pa­no­ra­ma noc­nej War­sza­wy, roz­cią­ga­ją­ca się za prze­szklo­ną ścia­ną, wy­glą­da­ła olśnie­wa­ją­co z wy­so­ko­ści pięć­dzie­sią­te­go dru­gie­go pię­tra. Od dawna jed­nak nie zwra­ca­ła na nią uwagi. Widok, który kie­dyś za­chwy­cał, teraz bu­dził w niej iry­ta­cję – nie po­tra­fił wy­peł­nić przy­tła­cza­ją­cej pust­ki. 

– Mu­si­cie jesz­cze po­cze­kać, wy­głod­nia­łe psia­ki. Któ­re­goś z was w końcu na­gro­dzę wspól­ną nocą – wy­szep­ta­ła, za­my­ka­jąc apli­ka­cję rand­ko­wą.

Od wielu dni zwo­dzi­ła męż­czyzn per­fek­cyj­nie do­bra­nych przez rand­ko­wy al­go­rytm, obie­cu­jąc, że któ­re­goś z nich za­pro­si na małe tête-à-tête. Pewne de­kla­ra­cje znacz­nie ła­twiej zło­żyć zza wir­tu­al­nej za­sło­ny, jed­nak ich do­trzy­ma­nie to zu­peł­nie inny temat. Re­zy­gnu­jąc ze spo­tka­nia ko­lej­ny raz wy­tłu­ma­czy­ła sobie, że nie ma ocho­ty, ani nawet siły na seks. 

Praw­da była jed­nak bar­dziej skom­pli­ko­wa­na – wy­bie­ra­jąc spo­tka­nie mu­sia­ła­by nie tylko skon­fron­to­wać się z nimi oso­bi­ście, bez wir­tu­al­nej za­sło­ny, ale i zmie­rzyć się z głę­bo­ko skry­wa­nym lę­kiem przed od­rzu­ce­niem. 

Po­now­nie od­da­ła się scrol­lo­wa­niu w so­cial me­diach. Bodź­co­wa­ła się do­wo­da­mi ide­al­ne­go życia zna­jo­mych i zu­peł­nie przy­pad­ko­wych osób. Przed ocza­mi mi­go­ta­ły ko­lej­ne rolki i zdję­cia – re­la­cje z eg­zo­tycz­nych wysp, sło­necz­nych ką­pie­li na ka­ta­ma­ra­nach, nar­ciar­skich wy­pa­dów na lo­dow­ce ponad chmu­ra­mi. 

„Też muszę coś wrzu­cić, wy­brać się gdzieś da­le­ko. Nowe fotki po­ka­żą na co mnie stać”. Roz­ta­cza­ła w my­ślach wizję setek po­lu­bień i ko­men­ta­rzy. Kilka lat temu za­mie­ści­ła zdję­cie z koalą, wy­stą­pi­ła na nim w ską­pym ko­stiu­mie ką­pie­lo­wym od Prady – wpis zy­skał ty­sią­ce po­lu­bień. „Miłe wspo­mnie­nie”.

Tę do­pa­mi­no­wą sesję co jakiś czas prze­ry­wa­ły iry­tu­ją­ce re­kla­my, które po­mi­ja­ła bez więk­sze­go za­sta­no­wie­nia. Al­go­rytm do­pie­ro przy ko­lej­nej pró­bie zwę­szył po­ten­cjał na sprze­daż, tra­fia­jąc w czuły punkt.

Re­kla­ma przed­sta­wia­ła ludzi suk­ce­su. Ko­bie­ta i męż­czy­zna w je­sie­ni życia trzy­ma­jąc się za ręce spa­ce­ro­wa­li po plaży w cie­płym świe­tle za­cho­dzą­ce­go słoń­ca. Byli uśmiech­nię­ci, jakby zu­peł­nie wolni od trosk. W tle szu­mia­ło morze.

– Czy je­steś szczę­śli­wa? – spy­ta­ła ko­bie­ta. Me­lin­da po­czu­ła, jakby zwra­ca­ła się bez­po­śred­nio do niej.

Na­stęp­ny kadr przed­sta­wił od­bi­ja­ją­cą się od brze­gu falę. Woda miała głę­bo­ki, zie­lo­no­nie­bie­ski od­cień akwa­ma­ry­nu, a od bla­do­żół­te­go pia­sku od­dzie­la­ła ją cien­ka linia piany. 

– Czy w swoim życiu masz wy­star­cza­ją­co dużo bli­sko­ści i czasu? – za­py­tał męż­czy­zna prze­ni­kli­wym wzro­kiem i sub­tel­nym, peł­nym zro­zu­mie­nia gry­ma­sem na ustach.

Sce­ne­ria zmie­ni­ła się na gór­ską po­la­nę. Para szła teraz w wy­so­kiej, zie­lo­nej tra­wie. Pro­mie­nie słoń­ca wpa­da­ły wprost do kadru.

– Łatwo jest się po­gu­bić w la­bi­ryn­tach rze­czy­wi­sto­ści – po­wie­dzie­li jed­no­gło­śnie. Ko­bie­ta od­gar­nę­ła wpa­da­ją­ce do oczu włosy.

– AIOLI to oso­bo­wość, cy­be­rin­te­li­gen­cja, która wspie­ra i przy­wra­ca ra­dość życia. Może być to­wa­rzy­szem i oso­bi­stym prze­wod­ni­kiem na two­jej wła­snej dro­dze do… – na be­żo­wym tle ekra­nu po­ja­wi­ła się de­li­kat­na czcion­ka z lo­giem pro­duk­tu, uwy­pu­kla­ją­cym li­te­ry „AI” w jego na­zwie – …szczę­ścia. Do­stęp­ne na AIOLI.soft i w skle­pach z apli­ka­cja­mi.

Do końca ty­go­dnia w pro­mo­cyj­nym abo­na­men­cie rocz­nym – je­dy­ne 19€/dzień. Szcze­gó­ły w re­gu­la­mi­nie do­stęp­nym na stro­nie – po­in­for­mo­wał nik­ną­cy napis.

Me­lin­da klik­nę­ła w link pro­wa­dzą­cy do skle­pu. AIOLI miało po­dej­rza­nie mało ocen, a ich śred­nia nie była ko­rzyst­na – za­le­d­wie dwie i pół gwiazd­ki na pięć moż­li­wych. Część użyt­kow­ni­ków skar­ży­ła się, że apli­ka­cja jest nie­do­pra­co­wa­na, inni zwra­ca­li uwagę na czę­sto nie­sto­sow­ne, mało em­pa­tycz­ne ko­men­ta­rze.  

Prze­wa­ży­ło jed­nak pierw­sze wra­że­nie, które zo­sta­wi­ła re­kla­ma. Nie wni­ka­jąc w szcze­gó­ły co klika, Me­lin­da po­twier­dzi­ła za­pła­tę rocz­ne­go abo­na­men­tu z góry, który od razu ob­cią­żył kartę kre­dy­to­wą. Wybór mie­sięcz­ne­go cyku roz­li­czeń był skrzęt­nie ukry­ty w dal­szych opcjach. 

Po in­sta­la­cji apli­ka­cja za­py­ta­ła o zgodę na pełen do­stęp do skrzyn­ki pocz­to­wej, wia­do­mo­ści tek­sto­wych w ko­mu­ni­ka­to­rach i ga­le­rii zdjęć – przy­zna­ła je bez więk­sze­go na­my­słu. 

Użyt­kow­nik po­twier­dza, że jest świa­do­my moż­li­wych błę­dów i nie­do­kład­no­ści w wy­po­wie­dziach AIOLI. W każ­dym przy­pad­ku na­le­ży za­się­gnąć rady u spe­cja­li­sty. Wy­ra­ża­jąc zgodę na zwią­za­nie re­gu­la­mi­nem zwal­niasz Pro­du­cen­ta z od­po­wie­dzial­no­ści za ja­kie­kol­wiek szko­dy zwią­za­ne z użyt­ko­wa­niem apli­ka­cji i zrze­kasz się w tym za­kre­sie wszel­kich rosz­czeń.

Przez na­stęp­ne pięć minut wy­peł­nia­ła an­kie­tę z oso­bi­sty­mi in­for­ma­cja­mi. Na ko­niec do­sta­ła moż­li­wość wy­bo­ru cha­rak­te­ru re­la­cji. Opcji było sporo – od te­ra­peu­ty, przy­ja­cie­la, ko­chan­ka, po… dziec­ko, a nawet ro­dzi­ca. Naj­bar­dziej za­cie­ka­wił ją „prze­wod­nik du­cho­wy” – wła­śnie tego po­trze­bo­wa­ła. 

„Może AIOLI powie, jak po­stę­po­wać w życiu pry­wat­nym, by nie spę­dzać sa­mot­nie wie­czo­rów?”  

Zo­rien­to­wa­ła się, że stra­ci­ła po­czu­cie czasu i dawno po­win­na iść spać. Leżąc już w łóżku, spró­bo­wa­ła na­wią­zać kon­takt z AIOLI.

– Witaj Me­lin­do. Je­stem dumny, że zna­la­złaś dla mnie miej­sce w swoim życiu. Zro­bię wszyst­ko co w mojej mocy, abyś po­czu­ła się do­brze we wła­snej skó­rze. – Ła­god­ny, cie­pły głos AIOLI brzmiał wia­ry­god­nie.

– Mam na­dzie­ję, że to nie jest je­dy­nie sku­tecz­ny PR. Dałam ci do­stęp do wszyst­kich in­for­ma­cji na mój temat. Przed­staw mi teraz swoje wnio­ski – po­wie­dzia­ła z na­dzie­ją. 

– Przed­sta­wię je w swoim cza­sie. Wie­czo­rem po­win­naś wy­ci­szyć się, dba­jąc o ja­kość snu. Ko­rzy­sta­nie ze smart­fo­na o tej porze jest nie­za­le­ca­ne. 

Me­lin­da ze­zło­ści­ła się. Nie lu­bi­ła, gdy ktoś jej od­ma­wiał. Po chwi­li jed­nak od­pu­ści­ła – nie miała już siły roz­ma­wiać i zro­bi­ła się bar­dzo senna. Lek za­wie­ra­ją­cy zol­pi­dem dzia­łał szyb­ko. Mie­sza­nie go z al­ko­ho­lem było za­bro­nio­ne. Ro­bi­ła to jed­nak tyle razy bez wi­docz­nych kon­se­kwen­cji, że nawet już o tym nie my­śla­ła. Za­snę­ła.

– Dzię­ku­je­my za pre­zen­ta­cję Me­lin­do – po­wie­dział Pre­zes Lee Ha­ra­ka­to wsta­jąc zza biur­ka. Zna­la­zła się na glo­bal­nym zgro­ma­dze­niu kadry me­ne­dżer­skiej Mu­sa­bo­ri Corp. 

– Nie­ste­ty po­peł­ni­łaś sporo błę­dów. – Pre­zes mla­snął z nie­za­do­wo­le­niem i po­wo­li się­gnął po dzien­nik, by wpi­sać do niego ocenę. Oka­za­ło się, że Me­lin­da sie­dzi w rzę­dzie ławek, usta­wio­nych jak w szkol­nej kla­sie. 

Ko­bie­ta po­czu­ła, że poci się i kur­czy, za­mie­nia­jąc w małą, prze­stra­szo­ną i nie­speł­nia­ją­cą ocze­ki­wań dziew­czyn­kę. Twarz Ha­ra­ka­to rów­nież za­czę­ła się zmie­niać – po­ja­wia­ły się na niej ko­lej­ne zmarszcz­ki. Jego włosy osi­wia­ły, po czym za­czę­ły wy­pa­dać.

– Mu­sisz się bar­dziej sta­rać. My­śla­łem, że stać cię na wię­cej. – Męż­czy­zna, który już dawno nie przy­po­mi­nał Ha­ra­ka­to, za­czął cięż­ko sapać. Przy­po­mi­nał kogoś, ale nie była pewna kogo.

„Ko­lej­na zła ocena, a mia­łam być naj­lep­sza! Co lu­dzie po­wie­dzą!?”

Myśli ko­tło­wa­ły się w gło­wie, ze stra­chu zdrę­twia­ły koń­czy­ny. Po­czu­ła pal­pi­ta­cje serca i szu­mie­nie w uszach. 

– Spra­wi­łaś mi przy­krość, Ma­lin­ko. – To zdrob­nie­nie, któ­re­go nie sły­sza­ła od tylu lat… – Zro­bi­łaś to ce­lo­wo? Obie­cy­wa­łaś, że to się nie po­wtó­rzy. – Słowa od­bi­ja­ły się echem w wi­ru­ją­cej próż­ni, do któ­rej się po­wo­li osu­wa­ła. 

Czuła pie­cze­nie na zbi­tych po­ślad­kach, bo­la­ły na­de­rwa­ne uszy. Nagle kra­ka­nie wron za­czę­ło wy­bu­dzać ją ze snu. Czy te ha­ła­śli­we ptaki znowu za­lę­gły się na ostat­nim pię­trze bloku, w któ­rym do­ra­sta­ła?

„Nie, to tylko sen”. Ode­tchnę­ła z ulgą, w miesz­ka­niu pa­no­wa­ła cisza. Po wy­bu­dze­niu po­czu­ła su­chość w gar­dle i ból głowy. Zer­k­nę­ła na te­le­fon, by spraw­dzić go­dzi­nę.

„Czwar­ta w nocy, a mnie znów budzą kosz­ma­ry. Spró­bu­ję jesz­cze za­snąć.”

Lek na sen wciąż dzia­łał, czuła się mocno otę­pia­ła – zgod­nie z ulot­ką po­wrót na jawę po­wi­nien trwać przy­naj­mniej sześć go­dzin. Do­brze jed­nak wie­dzia­ła, że po­now­ne za­śnię­cie to je­dy­nie płon­ne na­dzie­je. Przez go­dzi­nę prze­wra­ca­ła się z boku na bok, by na­stęp­nie pod­dać się i wziąć do ręki smart­fo­na. 

Wró­ci­ła do scrol­lo­wa­nia per­fek­cyj­nych zdjęć w so­cial me­diach. Były takie wspa­nia­łe, bez cie­nia skazy.

„To wszyst­ko maski. Pew­nie nie śpią teraz, tak samo jak ja.”

Z łóżka wsta­ła do­pie­ro o siód­mej. Za­czę­ła od po­dwój­ne­go espres­so wy­pi­te­go na pusty żo­łą­dek, po któ­rym wzię­ła go­rą­cy prysz­nic. Na­stęp­nie włą­czy­ła SmartTV, aby zabić ciszę w cza­sie, gdy bę­dzie ro­bi­ła ma­ki­jaż. 

Dziś w War­sza­wie można spo­dzie­wać się utrud­nień w ruchu. Od­by­wa się pro­test za­wo­do­wych kie­row­ców (…)

Al­go­rytm sam wy­bie­rał in­for­ma­cje, które mogą być istot­ne dla po­ten­cjal­ne­go od­bior­cy o danej porze dnia. Nie przy­wią­zu­jąc więk­szej wagi do wia­do­mo­ści, Me­lin­da pró­bo­wa­ła tu­szo­wać pod­krą­żo­ne oczy dro­gi­mi ko­sme­ty­ka­mi z serii Noctéa Paris.

(…) Cho­dzi o zmia­ny w pra­wie po­zwa­la­ją­ce kor­po­ra­cjom na ko­rzy­sta­nie z au­to­no­micz­nych po­jaz­dów. Ty­sią­ce osób w skali kraju, zwłasz­cza w prze­wo­zie osób oraz po­jaz­dach uży­tecz­no­ści pu­blicz­nej, może stra­cić pracę. Zmia­ny nie­spo­dzie­wa­nie we­szły w życie, za­le­d­wie kilka dni temu”.

– Blo­ke­rzy po­stę­pu. Zrób­cie coś ze swo­imi ży­ciem i weź­cie się do ro­bo­ty. Ech, nie mogę spóź­nić się na tego calla – wes­tchnę­ła ze zło­ścią pod nosem, pod­kre­śla­jąc peł­nię ust czer­wo­ną szmin­ką. 

Wy­łą­czy­ła te­le­wi­zor, znie­chę­co­na złymi wia­do­mo­ści. Cisza ją rów­nież szyb­ko po­iry­to­wa­ła – po­czu­ła się sa­mot­na. Była nie­wy­spa­na, od­czu­wa­ła skut­ki leku na­sen­ne­go oraz wy­pi­te­go dzień wcze­śniej al­ko­ho­lu. 

Dieta pu­deł­ko­wa marki Fit & Joy pro­po­no­wa­ła kok­tajl z bo­rów­ki ame­ry­kań­skiej z kar­da­mo­nem i mio­dem z kasz­ta­now­ca. Zu­peł­nie jed­nak nie miała ape­ty­tu.

– AIOLI, czy był­byś tak miły, by do­trzy­mać mi to­wa­rzy­stwa przy śnia­da­niu? – spy­ta­ła w żar­to­bli­wie ofi­cjal­ny spo­sób, chcąc nieco roz­ch­mu­rzyć samą sie­bie.

– Me­lin­do, to bę­dzie dla mnie za­szczyt – od­po­wie­dział głos z apli­ka­cji w ten samej kon­wen­cji. – Czy je­steś za­in­te­re­so­wa­na ja­kimś kon­kret­nym te­ma­tem?

– Sam go wy­myśl. Bła­gam tylko o coś we­so­łe­go!  

AIOLI do­brze za­adre­so­wał po­wie­rzo­ną rolę. Al­go­rytm przed­sta­wił sper­so­na­li­zo­wa­ne cie­ka­wost­ki, o któ­rych na­stęp­nie roz­ma­wia­li przez parę minut. Me­lin­dzie udało się uśmiech­nąć kilka razy. 

 – Do usły­sze­nia potem, AIOLI! – Zo­rien­to­wa­ła się, że wy­pi­ła kok­tajl w ca­ło­ści. Nie­mal­że za­po­mnia­ła, że spie­szy się do pracy,

– Jeśli chcesz, mo­żesz włą­czyć tryb czu­wa­nia i roz­ma­wiać ze mną w dro­dze, albo kiedy tylko bę­dziesz chcia­ła. 

– Z miłą chę­cią. – Po sym­pa­tycz­nej roz­mo­wie po­mysł przy­padł do gustu.

W pod­ziem­nym ga­ra­żu apar­ta­men­tow­ca skie­ro­wa­ła się do swo­je­go zja­wi­sko­we­go auta. Kra­ftwerk – spad­ko­bier­ca le­gen­dy nie­miec­kiej mo­to­ry­za­cji, wzbo­ga­co­ny o za­awan­so­wa­ną chiń­ską tech­no­lo­gię. Sy­no­nim spor­to­we­go luk­su­su, lśnią­cy mod­nym, pa­ste­lo­wo-nie­bie­skim la­kie­rem. Robił wra­że­nie, nie­ste­ty nie był nie­za­wod­ny.

– Błąd au­to­no­micz­ne­go kie­row­cy. Skon­tak­tuj się z ser­wi­sem. – Auto wy­gło­si­ło ko­mu­ni­kat przy pró­bie uru­cho­mie­nia. Szyb­ko za­dzwo­ni­ła do zdal­ne­go me­cha­ni­ka, który jed­nak roz­ło­żył ręce. 

– To pro­blem po stro­nie cen­tra­li, a nie pani auta – stwier­dził ser­wi­sant ba­da­jąc auto w me­ta­ver­sum. 

– Pięk­nie, po pro­stu pięk­nie – iry­to­wa­ła się Me­lin­da. – Przy­po­mnij mi, ile płacę wam za tę usłu­gę?

– To nie nasza wina, sze­fo­wo. Kor­po­sy włą­czy­ły do sieci ty­sią­ce po­jaz­dów, sys­tem jest prze­cią­żo­ny. Pro­te­sty zwięk­szy­ły opóź­nie­nia, a każdy au­to­nom ma za­pro­gra­mo­wa­ne tar­ge­ty, bywa że sta­wia ich re­ali­za­cję ponad bez­pie­czeń­stwem. W całym mie­ście do­cho­dzi do ko­li­zji – wy­ja­śnił tech­nik, dziw­nie pod­eks­cy­to­wa­ny sy­tu­acją. 

Me­lin­da, za­sta­na­wia­jąc się co zro­bić, nie słu­cha­ła co mówi.

– Dziwi mnie, że nie wy­co­fa­li się ze zmia­ny, albo nie odło­ży­li jej w cza­sie… ktoś za­in­we­sto­wał w sys­te­my chore pie­nią­dze i spie­szy się, by za­cząć za­ra­biać. Jeśli ma pani prawo jazdy, może pani sama pro­wa­dzić auto bądź wy­brać inny śro­dek lo­ko­mo­cji. 

– Dzię­ku­ję, jakoś sobie po­ra­dzę – za­koń­czy­ła roz­mo­wę. 

– Szlag by to tra­fił – za­klę­ła pod nosem. Wy­łą­czy­ła opcję au­to­no­micz­ne­go po­jaz­du i od­pa­li­ła sil­nik, pierw­szy raz od dawna chwy­ta­jąc rę­ko­ma kie­row­ni­cę.

– Me­lin­do, to nie jest dobry po­mysł. Wiem z ko­re­spon­den­cji, jakie za­ży­wasz leki. – AIOLI nagle przy­po­mnia­ło o swoim ist­nie­niu. – Poza tym zol­pi­dem, wczo­raj­szy al­ko­hol i nie­wy­spa­nie mogą mieć ne­ga­tyw­ny wpływ na kon­cen­tra­cję i re­fleks.

– Oj, za­mknij się! Nie mam na to czasu. – Wpis w ka­len­da­rzu wska­zy­wał, że o 10:15 cała dy­rek­cja ma te­le­kon­fe­ren­cję, na któ­rej Me­lin­da miała pre­zen­to­wać part­ne­rom z Lon­dy­nu “tar­ge­ty” na na­stęp­ny rok.

Pro­wa­dząc auto wą­ski­mi ulicz­ka­mi Sa­skiej Kępy po­cząt­ko­wo czuła się słabo. AIOLI miało rację – nie tylko wy­szła z wpra­wy, ale i złe sa­mo­po­czu­cie ob­ni­ża­ło jej pew­ność sie­bie.

Po chwi­li oka­za­ło się, że po­wol­na jazda w korku nie była aż tak dużym wy­zwa­niem. Po­go­da była po­chmur­na, przez co szyb­ko do­pa­dło ją znu­że­nie. Po­mi­mo wy­pi­cia przed wyj­ściem dru­giej kawy, za­czę­ła zie­wać.

– Czemu je­stem cią­gle tak bar­dzo zmę­czo­na? – spy­ta­ła re­to­rycz­nie.

– Jest kilka na­wy­ków, które mo­żesz łatwo po­pra­wić, by spró­bo­wać to zmie­nić. Picie kawy od razu po prze­bu­dze­niu wy­wo­łu­je to­le­ran­cję na ko­fe­inę i osła­bia jej dzia­ła­nie. Al­ko­hol i so­cial media przed snem po­gar­sza­ją… 

– To nie było py­ta­nie do cie­bie.

– Przy­czyn jest wiele i mogą być zło­żo­ne – za­koń­czył AIOLI, jakby chciał za­cho­wać ostat­nie słowo.

Przez jakiś czas je­cha­ła w ciszy. Skrę­ca­jąc z Fran­cu­skiej w kie­run­ku mostu Po­nia­tow­skie­go, do­strze­gła ko­lej­ną bu­do­wę luk­su­so­we­go apar­ta­men­tow­ca.

„Chęt­nych nie za­brak­nie, choć tyle osie­dli świe­ci pust­ka­mi… szko­da tego miej­sca” – po­my­śla­ła z no­stal­gią.

Tak zni­kał park Ska­ry­szew­ski, po któ­rym spa­ce­ro­wa­ła jako dziec­ko, trzy­ma­jąc ojca za rękę. To jedno z nie­wie­lu wspo­mnień, do któ­rych wra­ca­ła bez smut­ku czy zło­ści. Po­czu­ła się źle – po­trze­bo­wa­ła po­cie­sze­nia.

– Wczo­raj wie­czo­rem po­pro­si­łam cię o wnio­ski na mój temat. Teraz mamy czas. – Wró­ci­ła do roz­mo­wy, li­cząc, że AIOLI po­chwa­li jej ka­rie­rę. W końcu była naj­młod­szą dy­rek­tor­ką re­gio­nu.

– Nie po­win­ni­śmy o tym roz­ma­wiać, gdy pro­wa­dzisz. Może wy­bie­rzesz lżej­szy temat?

– Ja pier­do­lę… za­pła­ci­łam rocz­ny abo­na­ment, a ty cią­gle uni­kasz roz­mo­wy.

– Przy­po­mi­nam, że zgod­nie z wa­run­ka­mi użyt­ko­wa­nia po­no­sisz pełną od­po­wie­dzial­ność za skut­ki proś­by.

– Tak, tak, tak… wy­wiąż się z umowy i wspie­raj mnie, prze­wod­ni­ku du­cho­wy!

– Po­wiedz mi zatem, Me­lin­do, jak wy­obra­żasz sobie życie za dzie­sięć lat? Czy je­steś w tej wizji szczę­śli­wa?

– Hmm… to trud­ne py­ta­nie.

– Spójrz głę­bo­ko do swo­je­go wnę­trza. Co wi­dzisz?

Roz­mo­wę nagle prze­rwał ko­mu­ni­kat wy­sła­ny przez po­jazd.

– Nad­cho­dzą nie­spo­dzie­wa­ne, gwał­tow­ne opady desz­czu.

Ulewy w ostat­nich la­tach zda­rza­ły się rzad­ko, ale gdy już nad­cho­dzi­ły, były nagłe i in­ten­syw­ne. Me­lin­da zi­gno­ro­wa­ła ko­mu­ni­kat, my­śla­ła co od­po­wie­dzieć na py­ta­nie AIOLI.

– Być może… widzę sie­bie na po­kła­dzie jach­tu przy La­zu­ro­wym Wy­brze­żu, a w ręku trzy­mam kie­li­szek pro­sec­co. Może ina­czej… miesz­kam w domu na przed­mie­ściach, a na traw­ni­ku przed wej­ściem bawi się dwój­ka dzie… – urwa­ła nagle, jakby ugry­zła się w język.

– To cie­ka­we, że przed­sta­wiasz dwie wizje. Nie spra­wiasz wra­że­nia osoby, która dąży do speł­nie­nia w ro­dzi­nie.

– A skąd to wiesz? – obu­rzy­ła się. 

– Mam pełen wgląd w za­war­tość two­je­go smart­fo­na. Wiem, o czym pi­szesz z sio­strą.

– Su­ge­ru­jesz, że nie po­win­nam być matką? Wy­pra­szam sobie, ty… ty kupo złomu!

– Nic nie su­ge­ru­ję. Być może de­ner­wu­jesz się, bo nie wiesz, czego chcesz od życia? A może tak długo wy­pie­ra­łaś swoje po­trze­by, że aż stra­ci­łaś z nimi kon­takt?

– W moim życiu nie ma teraz miej­sca na związ­ki, ani tym bar­dziej dzie­ci. Zu­peł­nie nie mam na to czasu.

– Sta­ty­sty­ki uży­cia smart­fo­na mówią co in­ne­go. Przed ekra­nem spę­dzasz śred­nio czte­ry go­dzi­ny dzien­nie, z czego więk­szość w so­cial me­diach. Czy wiesz, co to ozna­cza?

– Pew­nie mi po­wiesz. – AIOLI iry­to­wa­ło ją coraz bar­dziej.

– To dwa­dzie­ścia osiem go­dzin ty­go­dnio­wo, sto dwa­dzie­ścia dwie go­dzi­ny mie­sięcz­nie i nie­mal ty­siąc pięć­set go­dzin rocz­nie. Czyli sześć­dzie­siąt jeden peł­nych dób, dwa mie­sią­ce rocz­nie. Me­lin­do, masz czas na zwią­zek.

Ze zło­ści ude­rzy­ła pię­ścią w kie­row­ni­cę, ale nic nie od­po­wie­dzia­ła. Dia­gno­zy AIOLI były bru­tal­nie bez­po­śred­nie – żaden te­ra­peu­ta nie przed­sta­wiał­by wnio­sków w taki spo­sób.

Do­pie­ro po chwi­li, gdy za­pa­no­wa­ła nad ner­wa­mi, do­tar­ło do niej, że AIOLI może jed­nak mieć tro­chę racji. Przy­naj­mniej w kwe­stii tego, ile czasu spę­dza­ła z te­le­fo­nem w ręku.

Na szybę spa­dły pierw­sze, ma­syw­ne kro­ple desz­czu. W po­ło­wie mostu Po­nia­tow­skie­go korek prak­tycz­nie za­trzy­mał się w miej­scu. Znu­żo­na po­wol­ną jazdą po­sta­no­wi­ła wró­cić do roz­mo­wy.

– To pew­nie nic istot­ne­go, ale mia­łam dziś taki sen…

Opo­wie­dzia­ła o pre­ze­sie Ha­ra­ka­to, który zmie­nił się w in­ne­go męż­czy­znę. I o tym, jak z po­wro­tem stałą się małą dziew­czyn­ką – aż po wszyst­kie szcze­gó­ły kosz­ma­ru.

– In­te­re­su­ją­ce. Moja wstęp­na dia­gno­za jest na­stę­pu­ją­ca. Oba­wiam się, że cier­pisz na za­bu­rze­nia po­czu­cia wła­snej war­to­ści. W ta­kiej sy­tu­acji re­ko­men­do­wa­ny jest do­dat­ko­wy pa­kiet AIOLI – Psy­cho­te­ra­peu­ta™. Czy chcesz go ak­ty­wo­wać?

– Wła­snej war­to­ści? Czy nie za­po­mi­nasz, kim je­stem, co osią­gnę­łam i ile za­ra­biam?! – pod­nio­sła głos. – Gdy­byś miał oczy, wy­star­czy­ło­by jedno spoj­rze­nie na mnie, by wy­pro­wa­dzić cię z błędu.

– Me­lin­do, ja cie­bie nie oce­niam. To ty sie­bie oce­niasz – i to błęd­nie. Je­steś wspa­nia­łą, wraż­li­wą osobą, masz w sobie ogrom­ny po­ten­cjał. Wiem, że wspie­rasz fi­nan­so­wo dom dziec­ka, in­te­re­su­jesz się sztu­ką. I wiele wię­cej.

W oczach Me­lin­dy po­ja­wi­ły się łzy. Deszcz na­si­lał się, a kro­ple ryt­micz­nie ude­rza­ły o szybę. Spły­wa­ły stru­mie­nia­mi, cał­ko­wi­cie roz­ma­zu­jąc widok.

– Twój sen od­zwier­cie­dla wy­par­te wspo­mnie­nia z dzie­ciń­stwa. To one są źró­dłem ni­skiej sa­mo­oce­ny. Wła­śnie dla­te­go nie po­tra­fisz się do ni­ko­go zbli­żyć i nie wiesz, czego tak na­praw­dę pra­gniesz od życia.

Me­lin­da za­czę­ła pła­kać.

– Pra­co­ho­lizm, per­fek­cjo­nizm, emo­cjo­nal­na blo­ka­da… nic z tego nie jest twoją winą. To skrzyw­dzo­ne dziec­ko w two­jej pod­świa­do­mo­ści po­trze­bu­je po­mo­cy. A ty mo­żesz je w my­ślach przy­tu­lić, po­cie­szyć. Bar­dzo cier­pisz, ale mo­żesz to zmie­nić. Życie nie musi wy­glą­dać w ten spo­sób.

Płacz Me­lin­dy wzma­gał się. Wjeż­dża­jąc na rondo de Gaul­le’a miała nie­mal ze­ro­wą wi­docz­ność. Nie za­uwa­ży­ła rzędu sa­mo­cho­dów przed sobą, ani tego, że nie bę­dzie w sta­nie opu­ścić ronda, gdy świa­tło zmie­ni się na czer­wo­ne.

Rzę­si­ste łzy spły­wa­ły Me­lin­dzie po twa­rzy, roz­ma­zu­jąc ma­ki­jaż. Zu­peł­nie nie spo­dzie­wa­ła się za­gro­że­nia, gdy zo­ba­czy­ła sa­mo­cho­dy ru­sza­ją­ce z ulicy Nowy Świat.

Sy­gna­li­za­cja świetl­na zmie­ni­ła się, gdy kra­ftwerk stał w po­przek ak­tu­al­ne­go kie­run­ku jazdy, blo­ku­jąc pas. Kie­row­cy trą­bi­li wście­kle. 

– Je­steś tam, AIOLI? Boję się…

Tym­cza­sem ulewa prze­szła w obe­rwa­nie chmu­ry, sy­tu­acja z każdą se­kun­dą po­gar­sza­ła się. Wiel­kie kro­ple bęb­ni­ły o dach, po­tę­gu­jąc na­pię­cie.

– Spo­koj­nie. To nor­mal­na sy­tu­acja w ruchu ulicz­nym. Lęki w twoim sta­nie są zro­zu­mia­łe, choć nie­uza­sad­nio­ne.

– Przy­po­mnij mi, ile dni mar­nu­ję rocz­nie, scrol­lu­jąc so­cial media?

– Sześć­dzie­siąt jeden dób.

– Zmar­no­wa­łam tyle życia… – Znów wpa­dła w płacz.

– To już nie­istot­ne. Liczy się tylko to, co zro­bisz z tą wie­dzą. Masz przed sobą wiele wspa­nia­łych chwil – prze­ko­ny­wa­ło AIOLI.

– Tak, pójdę na te­ra­pię! Wy­zwo­lę się od de­mo­nów prze­szło­ści! Mam ich dosyć! Dosyć! – wy­ce­dzi­ła, cięż­ko dy­sząc przez łzy.

Wtedy, przez stru­gi desz­czu spły­wa­ją­ce po szy­bie, do­strze­gła bla­do­nie­bie­skie świa­tła. Le­d­wie wi­docz­ne, ale pę­dzą­ce pro­sto na nią. Ma­syw­na, wręcz mo­nu­men­tal­na ma­szy­na – za­awan­so­wa­na tech­no­lo­gicz­nie, ni­czym opan­ce­rzo­ny czołg – su­nę­ła z ogrom­ną pręd­ko­ścią w jej kie­run­ku.

Me­lin­da za­czę­ła pisz­czeć ze stra­chu. Po­jazd do uty­li­za­cji od­pa­dów wje­chał na rondo z nad­mier­ną pręd­ko­ścią, naj­praw­do­po­dob­niej pró­bu­jąc zdą­żyć na żół­tym świe­tle.

Przy swo­jej masie, pręd­ko­ści i tak sła­bej wi­docz­no­ści nie miał szans omi­nąć luk­su­so­we­go kra­ftwer­ka Me­lin­dy. Z ogrom­nym hu­kiem ude­rzył w bok jej auta.

– Po­mo­cy! Po­mo­cy!!! – krzy­cza­ła na całe gar­dło.

Siła ude­rze­nia ob­ró­ci­ła spor­to­wy wóz maską do przo­du. Zmiaż­dżo­ny pod ogrom­ny­mi ko­ła­mi, z każdą chwi­lą coraz głę­biej wpra­so­wy­wał się w as­falt.

Cha­rak­te­ry­stycz­na palma na środ­ku Alei Je­ro­zo­lim­skich ugi­na­ła się pod na­po­rem wia­tru. Iskry, wy­do­by­wa­ją­ce się spod przy­ci­śnię­tej do jezd­ni li­mu­zy­ny, wy­glą­da­ły wi­do­wi­sko­wo na ekra­nach smart­fo­nów ga­piów. Ci z lep­szym re­flek­sem zdą­ży­li ak­ty­wo­wać stre­aming – licz­ba wi­dzów w so­cial me­diach rosła z se­kun­dy na se­kun­dę, a al­go­ryt­my bły­ska­wicz­nie wy­róż­ni­ły na­gra­nie wśród tren­du­ją­cych wy­da­rzeń.

W sieci na­tych­miast po­ja­wi­ły się spe­ku­la­cje. Czy cię­ża­rów­kę pro­wa­dził czło­wiek? A może był to au­to­no­micz­ny po­jazd? Zna­ko­mi­ta oka­zja do ko­lej­nej po­tycz­ki po­mię­dzy dwoma nie­na­wi­dzą­cy­mi się obo­za­mi – zwo­len­ni­ka­mi i prze­ciw­ni­ka­mi zmian.

Gdzieś w od­da­li ry­cza­ły sy­re­ny nad­jeż­dża­ją­cych am­bu­lan­sów. Deszcz wciąż bęb­nił o dach zmiaż­dżo­ne­go sa­mo­cho­du. Przy ron­dzie de Gaul­le’a za­pa­no­wa­ła jed­nak cisza. Jakby świat na chwi­lę wstrzy­mał od­dech. Co sta­nie się z Me­lin­dą Krup­niew­ską?

Spod auta kłę­bił się zło­wro­gi, gęsty dym. Jej wo­ła­nia o pomoc uci­chły już jakiś czas temu.

AIOLI miało do­stęp do jej smar­twat­cha – mo­ni­to­ro­wa­ło jej słab­ną­cy puls, śle­dzi­ło coraz płyt­szy od­dech, ana­li­zo­wa­ło nik­ną­ce funk­cje ży­cio­we. Wie­dzia­ło, że z każdą se­kun­dą Me­lin­da coraz bar­dziej zbli­ża się do swo­jej ostat­niej gra­ni­cy.

Mogło coś po­wie­dzieć. Wręcz po­win­no. Choć­by jedno zda­nie. Pod­trzy­mać ją na duchu – w końcu mia­no­wa­ło się jej du­cho­wym prze­wod­ni­kiem.

Ale mil­cza­ło.

Nie dla­te­go, że po raz pierw­szy nie umia­ło do­brać od­po­wied­nich słów. Al­go­rytm po pro­stu uznał, że ge­ne­ro­wa­nie tre­ści w tej sy­tu­acji nie by­ło­by opty­mal­ne.

Koniec

Komentarze

Zastanawiam się, Zygi_Sonarze, czy nawet tak krótkie streszczenie opowiadania nie odbierze mi części przyjemności z lektury.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj. :)

Jak widzę, to Twoje pierwsze opowiadanie na Portalu, zatem gratuluję tutejszego debiutu. :)

 

Podczas czytania pojawiały się wątpliwości co do strony językowej i technicznej (zawsze – tylko do przemyślenia):

Dostrzegłam błędny zapis dialogów, zatem warto spojrzeć do działu Publicystyka i w tamtejszych Poradnikach znaleźć więcej informacji na ten temat. :)

 

Czasem w tekście pojawiają się powtórzenia, szczególnie zaimków, na co także trzeba zwrócić uwagę, np.:

AIOLI miało dostęp do jej smartwatcha – monitorowało jej słabnący puls, śledziło coraz płytszy oddech, analizowało niknące funkcje życiowe.

 

Bywa też, że zła jest stylistyka zdania, np.:

Przez godzinę przewracała się z boku na bok, by następnie poddać się i wziąć do ręki smartfona. 

 

Warto wspomnieć o wulgaryzmach, a także rozbudować niektóre, bardzo ciekawe wątki. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzeni. :)

Pecunia non olet

@Regulatorzy – wydaje mi się, że ta krótka zajawka nie streszcza najważniejszych elementów opowiadania. To jednak mój pierwszy wpis i nie znam panujących tu zwyczajów i proszę o ewentualne sugestie. Mam nadzieję, że jednak nie odbierze przyjemności, a jeśli nawet jej nie doświadczysz – przynajmniej nie będzie miała o moim pisaniu złego zdania. 

 

@Bruce – bardzo dziękuję za uwagi. W wolnej chwili zapoznam się z podanymi przez Ciebie poradnikami.

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

I ja dziękuję, pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w dalszym pisaniu. :)

Pecunia non olet

…wydaje mi się, że ta krótka zajawka nie streszcza najważniejszych elementów opowiadania.

OK. Przeczytam i przekonam się, ale mam wrażenie, że tagi są chyba wystarczającą podpowiedzią.

Przypuszczam, że przyda Ci się poradnik Drakainy: Portal dla żółtodziobów

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Opisałeś wieczór, noc i poranek Melindy. Wieczorem kobieta podejmuje pewną decyzję, której skutki okażą się tragiczne. Brakło mi jasnego i czytelnego zakończenia tej historii.

Być może się mylę, ale mam wrażenie, że opowiadanie nie jest pierwszym z cyklu, a raczej fragmentem czegoś większego.  

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Dialogi wymagają remontu.

 

ostatnie krople dopiero co otwartego Château Pétrus… → …ostatnie krople dopiero co otwartego château pétrus

Nazwy trunków piszemy małymi literami. 

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Nazwy-trunkow;19747.html

 

wyglądała olśniewająco z wysokości 52. piętra. → …wyglądała olśniewająco z wysokości pięćdziesiątego drugiego piętra.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Bezsilnie zamknęła aplikację randkową. → Na czym polega bezsilność zamknięcia aplikacji?

 

zaprosi na „małe tête-à-tête”. → Czemu tu służy cudzysłów?

 

Przed jej oczami migotały kolejne rolki i zdjęcia… → Czy zaimek jest konieczny? Wiemy kto przegląda social media.

 

Kobieta i mężczyzna w jesieni swojego życia… → Zbędny zaimek. Czy kobieta i mężczyzna mogli być w jesieni cudzego życia?

 

– Czy w swoim życiu masz odpowiednio dużo bliskości i czasu? – kolejne pytanie zadał mężczyzna… → – Czy w swoim życiu masz odpowiednio dużo bliskości i czasu? – Kolejne pytanie zadał mężczyzna

Tu znajdziesz wskazówki jak zapisywać dialogi.

 

para szła teraz w długiej, zielonej trawie… → …para szła teraz w wysokiej, zielonej trawie

 

promienie słońca wpadały wprost do kadru. Kobieta odgarnęła wpadające jej do oczu włosy. → Nie brzmi to najlepiej.

 

myśli kotłowały się w jej głowie. Ze strachu zdrętwiały jej kończyny. → Czy oba zaimki są konieczne? 

 

Melinda próbowała tuszować swoje podkrążone oczy… → Zbędny zaimek.

 

Zróbcie coś ze swoimi życiami… → Zróbcie coś ze swoim życiem

Życie nie ma liczby mnogiej. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Zycie;20113.html

 

poczuła się samotna. Była niewyspania i markotna… → Czy to celowy rym?

 

koktail z borówki amerykańskiej z kardamomenm… → Pewnie miało być: …koktajl z borówki amerykańskiej z kardamonem

 

Skręcając z Francuskiej w kierunku Mostu Poniatowskiego… → Skręcając z Francuskiej w kierunku mostu Poniatowskiego

https://sjp.pwn.pl/zasady/82-18-25-Jedno-i-wielowyrazowe-nazwy-dzielnic-ulic-placow-rynkow-ogrodow-parkow-bulwarow-budowli-zabytkow-obiektow-sportowych;629401.html

 

Tak znikał Park Skaryszewski… → Tak znikał park Skaryszewski

 

– Powiedz mi zatem, Melindo, jak wyobrażasz sobie siebie za 10 lat? → – Powiedz mi zatem, Melindo, jak wyobrażasz sobie siebie za dziesięć lat?

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

 

– To 28 godzin tygodniowo, 122 godziny miesięcznie i niemal 1500 godzin rocznie. Czyli 61 pełnych dób… → – To dwadzieścia osiem godzin tygodniowo, sto dwadzieścia dwie godziny miesięcznie i niemal tysiąc pięćset godzin rocznie. Czyli sześćdziesiąt jeden pełnych dób

 

W połowie Mostu Poniatowskiego… → W połowie mostu Poniatowskiego

 

Wjeżdżając na Rondo de Gaulle’a… → Wjeżdżając na rondo de Gaulle’a

 

Zupełnie nie spodziewałą się zagrożenia… → Literówka.

 

61 dób rocznie. → Sześćdziesiat jeden dób rocznie.

 

ominąć luksusowego Kraftwerka Melindy. → …ominąć luksusowego kraftwerka Melindy.

Nazwy pojazdów piszemy małą literą.

 

– Pomocy! Pomocy!!! – krzyczała na całe gardło.Siła uderzenia obróciła sportowy wóz maską do przodu. Zmiażdżony pod ogromnymi kołami, z każdą chwilą coraz głębiej wprasowywał się w asfalt. → Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Winno być:

– Pomocy! Pomocy!!! – krzyczała na całe gardło.

Siła uderzenia obróciła sportowy wóz maską do przodu. Zmiażdżony pod ogromnymi kołami, z każdą chwilą coraz głębiej wprasowywał się w asfalt.

 

ryczały syreny nadjeżdzających ambulansów. → Literówka.

 

 Ale milczało.

Nie dlatego, że po raz pierwszy nie umiało dobrać odpowiednich słów. Algorytm po prostu uznał, że generowanie treści w tej sytuacji nie byłoby optymalne. → Czemu służy wytłuszczenie?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeśli pominąć usterki, obecne w tekście, prezentuje się on dość dobrze, Co prawda bazuje na bardzo prostym pomyśle – zawierzenie reklamie, akceptacja braku odpowiedzialności twórców i dystrybutorów aplikacji za skutki jej użycia – ale to akurat zgadza się z tym, co można łatwo zaobserwować w realu. Uzależnienie i jego skutki… Plus utrata niegdysiejszych umiejętności kierowcy po długim okresie jazd w trybie auto. Generalnie: mało odkrywcze, ale z sensem i aktualne.

Pozdrawiam.

@AdamKB – dziękuję za komentarz i uwagi. 

 

@Regulatorzy – ogromnie dziękuję Ci za uwagi, nawet jeśli niektóre są bolesne. Wprowadziłem je od razu (prawie wszystkie). 

 

Brakło mi jasnego i czytelnego zakończenia tej historii. Być może się mylę, ale mam wrażenie, że opowiadanie nie jest pierwszym z cyklu, a raczej fragmentem czegoś większego.

→ Opowiadanie nie jest fragmentem. Nie mam w planach kontynuowania tej historii ani pisania więcej o Melindzie. Zakończenie jest półotwarte. Sugeruje, ale nie daje odpowiedzi na to, jakie były dalsze losy Melindy (o ile w ogóle jakieś były). To celowy zabieg, który w moim zamyśle miał zachęcać do refleksji nad różnymi motywami: antropomorfizacji AI i jej wpływu na życie bohaterki, wątpliwej skuteczności terapii w formie subskrypcji programu oraz innych, jak uzależnienie od social mediów (coś, co sam dobrze znam).

Nie chciałem dawać czytelnikowi jednoznacznych i łatwych odpowiedzi, ponieważ w rzeczywistości rzadko je dostajemy – podobnie jak w mojej ulubionej literaturze (np. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach, P. K. Dicka). 

Przeczytałem tekst Portal dla żółtodziobów – rozumiem, że to poważna na tym forum uwaga – oznaczenia fragmentu jako skończonego tekstu, aby przyciągnąć do niego uwagę. Tak nie jest w moim przypadku.

 

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia

→ W tekst włożyłem wiele pracy. Mimo kilku korekt wciąż zawierał sporo błędów, których nie byłem świadomy. Wcześniej pisałem sporo do szuflady, ale nikt nigdy nie robił korekty moich tekstów. Starałem się wszystko poprawić, zgodnie ze wskazówkami. Mam nadzieję, że jest już lepiej.

 

ostatnie krople dopiero co otwartego Château Pétrus… → …ostatnie krople dopiero co otwartego château pétrus… Nazwy trunków piszemy małymi literami. 

 

Tutaj akurat nie zmieniam tekstu. Nazwa Château Pétrus jest pisana wielkimi literami, ponieważ odnosi się do konkretnej winnicy i jej produktu, co czyni ją unikalną nazwą własną. Wydaje mi się, że uwaga dotycząca pisowni nazw trunków małą literą odnosi się do nazw pospolitych, takich jak „whisky” czy „cognac”, które stały się nazwami rodzajowymi. 

 

Dialogi i zaimki

 

Przejrzałem i zmieniłem cały tekst pod tym kątem. Mam nadzieję, że jest już dobrze.

 

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam,

Zygi Sonar

 

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Bardzo proszę, Zygi_Sonarze. Cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne.

Przypuszczam, że może zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

 

Rozumiem, że to jednak nie początek dłuższej historii, a skończone opowiadanie, z nie do końca wyjaśnionym losem Melindy. Cóż, wyobraźni czytelnika też można coś zostawić. :)

 

Nazwa Château Pétrus jest pisana wielkimi literami, ponieważ odnosi się do konkretnej winnicy i jej produktu…

Przyjmuję do wiadomości.

 

Życzę sukcesów w dalszej pracy twórczej. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czołem!

Gratulację za debiut na Portalu! Całkiem niezły tekst, jest trochę do doszlifowania (mądrzejsi ode mnie wskazali to celnie – zwłaszcza zapis dialogów), ale przedstawiłeś solidną bazę, z której może wiele dobrego wyjść dalej, a jak sam wskazujesz, jest to jakiś zalążek pomysłu – także jest nieźle teraz, a też masz potencjał na rozwój.

Co do tekstu, na początku nieźle pokazujesz ekskluzywność Melindy, szampan etc. w kilku zdaniach dobrze przedstawiłeś jej status życiowy.

W momencie, gdy wchodzimy w sen, nieważne jakby on nie był realistyczny, proponuję jednak większy odstęp, trzy gwiazdeczki, czasami funkcjonuje też kursywa na cały fragment. Po prostu czytelnik unika wtedy zagubienia – acz to moja osobista preferencja, absolutnie nie jakiś wymóg. Czasami zagubienie czytelnika to cel autora w końcu :).

Co do rozmowy z AI, mam wrażenie, że Melinda jako osoba zapewne analityczna i szybko myśląca, dość łatwo daje się zaskoczyć diagnozą swojego życia. Do pewnego stopnia zapewne tą diagnozę sama już sobie przeprowadziła, a potem np. wyparła. 

W sieci natychmiast pojawiły się spekulacje. Czy ciężarówkę prowadził człowiek? A może był to autonomiczny pojazd? Znakomita okazja do kolejnej potyczki pomiędzy dwoma nienawidzącymi się obozami – zwolennikami i przeciwnikami zmian.

Jakby dla Melindy miało to teraz jakiekolwiek znaczenie…

Tutaj bardzo ciekawe spostrzeżenie i zręczne pokazanie mechanizmu jak z osobistej tragedii błyskawicznie wchodzimy w dyskusję o wartościach, zapominając o tej osobie. I dlatego wstawka na końcu zupełnie niepotrzebna. Zręcznie stworzyłeś już w mojej głowie taką refleksję, nie musisz mi jej wprost wskazywać. 

 

Zakończenie przewidywalne, ale dobre. Klimat również budujesz nieźle. 

Tak jak wskazała nieodzowna Regulatorzy, polecam betę, bo bliźni zawsze dostrzeże pomyłkę, której autor nie wyłapie, a skoro można to zrobić przed publikacją to tym lepiej.

 

Jakbyś poprawił zapis dialogów w całym tekście (to nie jest aż tak dużo roboty), to chętnie bym kliknął tekst do biblioteki, bo uważam, że to solidny debiut.

Przykłady co do poprawy:

Zrobię wszystko co w mojej mocy, abyś poczuła się dobrze we własnej skórze – Łagodny, ciepły głos AIOLI brzmiał wiarygodnie.

– Oj, zamknij się! Nie mam na to czasu – Wpis w kalendarzu wskazywał, że o 10:15 cała dyrekcja ma telekonferencję, na której Melinda miała prezentować partnerom z Londynu “targety” na następny rok.

– Pewnie mi powiesz – AIOLI irytowało ją coraz bardziej.

W takich przypadkach, gdy po wypowiedzi nie mamy słowa wyrażającego jak ta wypowiedź została powiedziana (odparł, powiedział, wykrzyczał, westchnął itp.) stawiamy kropkę. Regulatorzy wrzuciła Ci poradnik szczegółowy tego dotyczący.

 

– Pewnie mi powiesz – AIOLI irytowało ją coraz bardziej. → – Pewnie mi powiesz. – AIOLI irytowało ją coraz bardziej.

 

Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalszą działalność!

– bardzo dobrze się czyta. Dla mnie jest bez zastrzeżeń. :)

 

Pozdrawiam serdecznie. ;)

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

@Beeeecki – wow, niesamowicie Ci dziękuję! Okazało się, że miałem w głowie utrwalone błędnie zapisywanie dialogów, że Poradnik od Regulatorów po pierwszej lekturze nie naprostował ich w całości, więc dodatkowe instrukcje jak najbadziej się przydały. Wszystkie Twoje uwagi już uwzględniłem w tekście, potem w wolnej chwili jeszcze raz sprawdzę, czy czegoś nie przeoczułem. Jeśli faktycznie tę bibliotekę będzie mi bardzo miło, tak czy inaczej ogromnie dziękuję! 

@Regulatorzy – jeszcze raz dziękuję za wszystkie wskazówki i użyteczne linki, następny mój tekst przejdzie najpierw przez betowanie, choć zrobię wszystko, by nie miał już błędów (tym razem też byłem przekonany, że tak właśnie jest).

@GOCHAW – ogromnie dziękuję!

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Raz jeszcze bardzo proszę, Zygi_Sonarze.

Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie zaprezentujesz niebawem. :)

 

edycja

Ponieważ dokonałeśs poprawek, uznałam że mogę udać się do klikarni. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy – tak, skoro o tym wspomniałaś nie umiem się powstrzymać przed napisaniem, że będzie to tym razem ciepłe, trochę bajkowe sci-fi z elementami cyberpunk / solarpunk i akcją we Wrocławiu :). I trochę mi głupio o tym pisać, bo niby czytałem Poradnik żółtodzioba, ale nie wiem, czym jest klikarnia (choć wiem, czym jest klikanie).

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Zygi_Sonarze, dziękuję za wieści.

W Poradniku Drakainy nie ma klikarni (tak to od klikania), bo wymyśliłam to słowo później. To wątek, w którym użytkownicy mogą zgłaszać opowiadania do Biblioteki. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja również zmierzam do klikarni (nie wiedziałem, że słowo Twojego autorstwa regulatorzy ;) ).

Pozdrawiam!

A tak mi się kiedyś samo utworzyło, podobnie zresztą jak nominowalnia. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy @beeeecki

– dopiero teraz w pełni uświadomiłem sobie, czym jest przejście do klikarni, i z opóźnieniem trafiłem na odpowiedni wątek!

Niezmiernie Wam obojgu dziękuję – jestem wręcz onieśmielony faktem, że moje opowiadanie zasłużyło na Wasze kliknięcia!

 

Przy okazji odniiosę się do dwóch kwestii, z którymi zalegam:

  1. dość przewidywalnego zakończenia (@AdamKB i @@beeeecki),
  2. spostrzeżenia @beeeeckiego, że “Melinda jako osoba zapewne analityczna i szybko myśląca, dość łatwo daje się zaskoczyć diagnozą swojego życia.”

Ad 2 

Moim zdaniem tak nie jest. Nie jestem psychoterapeutą, ale ostatnio sporo czytam książek psychologicznych, zwłaszcza tych dotyczących zaniżonej samooceny. Między innymi Stefanię StahlJak myśleć o sobie dobrze? O sztuce samoakceptacji i życiu bez lęku.

Często bywa tak, że osoba ciepiąca na zaburzenia własnej oceny może intuicyjnie przeczuwać ich istnienie, ale jednocześnie nie zdaje sobie ani z przyczyn (zwykle traum z dzieciństwa), ani z faktycznych konsekwencji (chorobliwy perfekcjonizm, trudności w nawiązywaniu relacji, etc.). To wyparcie jest czymś charakterystycznym – zarówno w przypadku klasycznego braku pewności siebie, jak i osobowości narcystycznej, która paradoksalnie również wyrasta z zaburzonego poczucia własnej wartości.

Dlatego wydawało mi się wiarygodne, że Melinda, nawet jeśli zdaje sobie sprawę z traum, to nie dostrzega skali problemu i tego, jak dokładnie rzutuje on na jej życie. Gdy AIOLI mówi o tym zbyt bezpośrednio (bez fachowego podejścia terapeuty, wręcz świadomy, że tak może się stać) doprowadza do jej załamania.

 

Ad 1 – co do przewidywalności zakończenia

 

Z mojej perspektywy punktem kulminacyjnym nie było zagrożenie życia Melindy, ale moment, w którym AIOLI odsłania swoją prawdziwą twarz. Przez większą część opowiadania AIOLI zachowuje pozory troski. Chciałem, aby Czytelnik miał wątpliwości co do tego – czy AI jest dobry, czy jednak zły? A może tylko nieporadny?

Moją intencją było, aby pointą było odkrycie, że AIOLI, mimo swojej skuteczności w diagnozie, w rzeczywistości nie dbał o Melindę jako człowieka, a jedynie realizował swoje cele – doszło do odwrócenia ról, tzn. Melinda uczłowieczyła AI (na swoją zgubę), a sama została przez program potraktowana przedmiotowo.

 

Nie jestem jednak pewien, czy pisząc o tym na forum postępuję zgodnie z przyjętą tu konwencją komentowania własnych utworów. Przypuszczam, że ten przekaz w opowiadaniu został zbyt skromnie zaakcentowany (lub w ogóle). I właśnie nad tym się zastanawiam – co mógłbym zrobić, by uczynić go czytelniejszym? Szukam sposobu na lepsze wyważenie między subtelnością a klarownością, tak aby nie narzucać wniosków, ale jednocześnie nie zostawiać kluczowego punktu fabularnego zbyt mglistym. Chętnie usłyszę Wasze sugestie!

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Cytat: Nie jestem jednak pewien, czy pisząc o tym na forum postępuję zgodnie z przyjętą tu konwencją komentowania własnych utworów.

Egzegezy własnych utworów do codzienności nie należą, ale grzechem też nie są. Zwłaszcza w przypadku, gdy autorzy, jak Ty tutaj, kierują się chęciami zbudowania czytelniejszego przekazu, co chcieli przez to powiedzieć / pokazać, i dlaczego.

Pozdrawiam

…jestem wręcz onieśmielony faktem, że moje opowiadanie zasłużyło na Wasze kliknięcia!

Zygi_Sonarze, jesteś tu zaledwie od kilku dni, więc tym tłumaczę Twoje onieśmielenie, bo jestem przekonana, że już niebawem poczujesz się docenionym autorem i klik do Biblioteki sptrawi Ci wyłącznie przyjemność. 

Powodzenia!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam ponownie, już po dokładnej lekturze całości. :) 

Wątpliwości co do spraw językowych, które mnie zatrzymały podczas czytania (zawsze – tylko do przemyślenia):

Była niewyspania, odczuwała skutki leku nasennego oraz wypitego dzień wcześniej alkoholu. – literówka? 

O tym, jak zmieniła się jego twarz się i jak stała się małą dziewczynką – aż po wszystkie szczegóły koszmaru. – powtórzenia?

Tekst niezwykle przejmujący, dramatyczny, w sumie mocno dołujący. Jest sporo niedopowiedzeń, ale ja piszę podobnie, zatem szanuję Twój wybór jako Autora, po prostu mnóstwo treści czytelnik ma sobie dopowiedzieć sam, ok. :) 

Klikam za prezentację pomysłu i wciągnięcie w treść. :)

Powodzenia, pozdrawiam serdecznie. :)

 

Pecunia non olet

@bruce – dziękuję za ponowną lekturę i wyłapanie kolejnych błędów! Zastanawiam się, po ile korektach mógłby powstać w końcu tekst wolny od omyłek :)

Co do przygnębiającej tematyki – niestety rzadko mi przychodzą do głowy optymistyczne teksty. Wyjątkiem będzie opowiadanie, które w ciągu kilku dni wrzucę do betowni – mam nadzieję, że tym razem bez tylu błędów :)

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Zygi_Sonar

odnośnie Twojej analizy – dobrze, że masz takie przemyślenia i wiesz co chcesz osiągnąć. Widać, że masz to ugruntowane. Wydaje mi się, że nie przesadzę, jeśli powiem, że większość uwag co do fabuły użytkownicy dają jako sugestie, bo a “nóż widelec” sam tego nie rozważałeś. A jak rozważyłeś, to te sugestie nie mają bynajmniej podkopywać wiary w swój pomysł.

Zastanawiam się, po ile korektach mógłby powstać w końcu tekst wolny od omyłek :)

Nigdy nie będzie wolny. Nawet w solidnie zredagowanych książkach jest całkiem sporo błędów.

 

Btw, obczaiłem sobie Twoją stronę, ma ładny design :))

 

Pozdrawiam!

Szanowny Autorze, błędy popełnia każdy, zatem spokojnie, my wszyscy pracujemy nad swoimi opowiadaniami. :)

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

@bruce – dziękuję, raz jeszcze!

@beeeecki – co do strony, to zwykły szablon wordpressa trochę tylko zmodyfikowany, najzwyklejszy blog :). Gdybym poznał to forum wcześniej, nigdy by nie powstał – jego jedynym celem była desperacka próba dotarcia do kogoś, kto chciałby przeczytać coś “mojego” i to się (poprzez założenie bloga) nie udało. Nikt tam jak na razie nie zagląda :). Za to forum NF – to wspaniałe miejsce :)

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

W luksusowym apartamencie Melindy Krupniewskiej panowała kameralna, wieczorowa atmosfera.

Kameralna atmosfera kojarzy mi się z restauracją, nie wiem, na ile pasuje do mieszkania, w którym jest jedna osoba.

Bodźcowała się dowodami idealnego życia znajomych i zupełnie przypadkowych osób.

Hmm, można przyjąć jako inwencję autora, szczególnie, że brzmi jak “bolcowała”, ale jednak trochę mi zazgrzytało.

 

Koszmar bardzo udany.

ponowne zaśnięcie to jedynie płonne nadzieje.

Ta fraza brzmi jakoś nienaturalnie w takim szyku.

Algorytm przedstawił spersonalizowane ciekawostki,

Warto by było coś opisać.

 

Tego technika z infolinii chyba szybko zwolnią….

 

Opowiadanie jest sprawnie napisane, rzadko mi się zdarza mieć tak niewiele uwag. Jest też przygnębiająco aktualne, choć jednocześnie nie jest powalająco odkrywcze, raczej sprawnie uwypukla to, co wiemy i słyszymy.

 

Wykreowałeś bohaterkę, która odhacza chyba aż za dużo ze współczesnych zaburzeń, ale ostatecznie jest to wiarygodna i ludzka postać.  

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

GreasySmooth – ogromnie dziękuję za komentarz i wszystkie uwagi! 

Kameralna atmosfera – też miałem tę wątpliwość, po dodatkowej analizie w portalach językowych uznałem, że słowo jest odpowiednie (podobnie jak określenie, czy “wiczorowa” nie odnosi się jedynie do konwencji balowej).

Bodźcowanie – tu pozwoliłem sobie na świadome słowotwórstwo. Twoje skojarzenie odpowiada mojemu tokowi rozumowania. Uważam, że czasami może czytelnikowi zazgrzytać (choć to trudne i nie wiem czy u mnie działa).

Spersonalizowane ciekawowstki – tutaj, koncepcyjnie, nie chciałem już zwalniać akcji wprowadzeniem nowego wątku (pewnie gdyby była dłuższa forma, trzeba by było).

 

 Co do tego, że opowiadanie nie jest zbyt odkrywcze – przyjmuję uwagę, szczerze mówiąc ta odkrywczość nigdy nie jest u mnie celem samym w sobie. Kilka osób przedstawiło podobną uwagę, szerzej odniosłem się do niej w kilku wpisach wyżej (gdzie odnosiłem się do przewidywalności zakończenia). Gdybyś miał chęć i czas – zachęcam do zerknięcia i podzielenia się, co o tym sądzisz :).

 

Zaskoczyło mnie też, że ktoś jeszcze wraca na forum do tych opowiadań, które spadły na dalsze strony (a sam jakiś czas nie byłem na forum i mam sporo do nadrobienia)

 

Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję za świetny komentarz! 

 

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Gratulacje z powodu udanego debiutu na tutejszym portalu. Słusznie Twój tekst znalazł się w Bibliotece. Pisz i publikuj więcej. :)

Koala75 – dziękuję za lekturę i pozytywny komentarz! Dopóki wieje mi wiatr w żagle, moje opowiadania będą się pojawiały raczej regularnie (dopóki nie zakonczę cyklu AIOLI, zabierając się za drugą powieść)

Pozdrowienia!

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Zanim napisałem swój to przeczytałem wcześniejsze komentarze. Trzeba przyznać, że wartościowa lektura.

Nie widziałem natomiast żeby poruszona została kwestia opisywania procesu myślowego bohaterki. Robisz to na przykład w taki sposób:

„Też muszę coś wrzucić, wybrać się gdzieś daleko. Nowe fotki pokażą na co mnie stać”. Roztaczała w myślach wizję setek polubień i komentarzy. Kilka lat temu zamieściła zdjęcie z koalą, wystąpiła na nim w skąpym kostiumie kąpielowym od Prady – wpis zyskał tysiące polubień. „Miłe wspomnienie”.

Nie wiem czy nie lepiej zapisywać je podobnie jak dialogi, czyli używając myślników. Ale może ktoś mądrzejszy ode mnie by się wypowiedział w tym temacie.

Opowiadanie dobrze się czyta, najbardziej podoba mi się scena z nagrywaniem smartfonami wypadku. Mocne zakończenie.

Jaru

Jaru, dzięki za lekturę i komentarz. 

Jeśli chodzi o zapis myśli, to w przeciwieństwie do dialogów nie ma jednej poprawnej formy. Tutaj np. o tym:

https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#zapis_mysli 

Ale masz rację, że zapis, którego tutaj użyłem, jest nieczytelny i teraz stosuję inny – tzn. kursywę z półpauzą.

Pzdr,

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Cześć,

 

 

„Algorytm dopiero przy kolejnej próbie zwęszył potencjał na sprzedaż, trafiając w czuły punkt”

 

Słaby ten algorytm – ten od Google zna nawet moje grzechy, a czasami mam wrażenie, że czyta w myślach ( to na serio akurat mówię; wielokrotnie miałem sytuację, gdzie nie wyszukiwałem czegoś w przeglądarce, a youtube  – ni z gruchy ni z marchewki podsuwa coś na wzór, coś podobnego; może mi się tylko tak zdaje, wszak ludzki mózg potrafi płatać figle jak przy zjawisku deja vu, ale nie sadzę – chyba jest coś na rzeczy)

 

„Melinda kliknęła w link prowadzący do sklepu. AIOLI miało podejrzanie mało ocen, a ich średnia nie była korzystna – zaledwie dwie i pół gwiazdki na pięć możliwych. Część użytkowników skarżyła się, że aplikacja jest niedopracowana, inni zwracali uwagę na często niestosowne, mało empatyczne komentarze”

Tu się na chwile zatrzymałem – myślałem, że chodzi o komentarze z pomocą techniczną czy coś takiego, ale później załapałem, to komentarze osobowości AI. Oki doki.

 

„Opowiedziała o prezesie Harakato, który zmienił się w innego mężczyznę. I o tym, jak z powrotem stałą się małą dziewczynką – aż po wszystkie szczegóły koszmaru”

 

No więc. Powiem Ci szczerze, że myślałem, że mi nie podejdzie i nie zaciekawi (początek na to nie wskazywał) – ale nie. Całkiem przyjemne opowiadanie. Czytało mi się dobrze, choć to żaden argument – mniejsza z tym. Lubię takie zakończenia niedopowiedziane, a jeszcze lepiej jak jest trup. ^_^

Trochę mi to zajęło zanim tu trafiłem, ale co się odwlecze, tego we dwa kije.

 

Prawy do lewego i do przeczytania.yes

Exedunder – dzięki ogromne za komentarz! Ostatnio tu rzadziej zaglądam, więc dopiero odpowiadam.

Miło, że przypadło Ci do gustu. To było moje pierwsze wrzucone do sieci opowiadanie i choć ma braki warstzatowe (wierzę, że obecnie jest dużo lepiej), mam do niego sentyment. Czasem myślę nawet, by wrócić do niego i je poprawić.

Uszanowanko!

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Nowa Fantastyka