– Dzięki! Gdyby nie ty, byłoby już po mnie! – Wracając z pola bitwy, brodaty powstaniec poklepał przyjacielsko po plecach młokosa w podziękowaniu za uratowanie życia.
– Nie ma sprawy! Polecam się – odparł tamten dziarsko dość osobliwie brzmiącym głosem.
– Ejże, nie za młody jesteś na takie batalie i bitewne potyczki? – Powstaniec spojrzał uważniej na skrytą w mroku twarz bohatera.
– Wcale!
– Toż u ciebie ni brody, ni wąsów! – stwierdził ze zdumieniem starszy żołnierz, próbując przypatrzeć się dokładniej. – Matka wie, żeś do armii powstańczej przystąpił?
– Jak najbardziej. I popiera tę decyzję całym sercem! – Młodzieniec wykręcał się, jak tylko mógł, aby nie pokazać twarzy podejrzliwemu kompanowi.
– Dobrze dziś walczyłeś, druhu – zagadywał dalej coraz bardziej zaciekawiony żołnierz.
– Dziękuję.
– Jak cię zwą?
– Michał.
– Michał. Dobrze, zapamiętam. A nazwisko jakoweś masz?
– A jakże! Mam! Smok. Jestem Smok Michał! – Po tych słowach młodzieniec czym prędzej odszedł ku dowódcy Marianowi Langiewiczowi.
– Jakiś dziwaczny ten Michał – dopytywał innego żołnierza stary powstaniec. – Żadnego zarostu, a z postury widać, że już swoje lata ma. Dzieckiem przecież nie jest… Ki czort?!
– Istotnie, to już nie dziecko. Ma dokładnie dwadzieścia pięć lat – stwierdził tamten z rozbrajającym uśmiechem. – Próżno jednak szukać zarostu na twarzy naszego Smoka.
– A czemuż to?
– Bo jest kobietą!
Po tych słowach stary otwarł usta ze zdumienia i trwał tak chwil kilka.
W całej Europie błyskawicznie rozeszła się wieść o walczącej w szeregach powstańczych Mariana Langiewicza bohaterskiej dziewczynie, noszącej nietypowe nazwisko.
– Aleksandrze, ona przynosi wstyd tobie, twej rodzinie i całej Rosji! – upominali jej brata niezadowoleni dowódcy carscy. – Któż to widział, aby Rosjanka wspierała polskich buntowników, których ty tak uparcie ścigasz i surowo karzesz?!
– Nic nie poradzę, daremne nasze starania.
– Twoja siostra tak haniebnymi czynami zdradza ojczyznę!
– Cóż, panie… Naszym ojcem jest wprawdzie oficer rosyjski Pustowójtow, lecz matka to rdzenna Polka i właśnie babka z Rzewuskich-Kossakowskich wpłynęła na wychowanie Anny Henryki. Choć ja od początku jestem przeciwny zbuntowanym Polakom i wszędzie, gdzie tylko mogę, krwawo zduszam w zarodku zarzewia walk, ona ich popiera całym sercem, duchem i czynem.
– Jeśli wpadnie w nasze ręce, zginie wraz z towarzyszami, miej tego świadomość, Aleksandrze!
– Mam, generale, oczywiście – odpowiedział młody Pustowójtow, zaciskając pięści na samo wspomnienie upartej siostry.
A jednak słynnej adiutantce generała powstania styczniowego, Langiewicza, udawało się wychodzić cało z każdej opresji i unikać pułapek zastawianych przez Rosjan. Znana z doskonałego strzelania, wyjątkowej odwagi i bohaterstwa, walcząca w męskim przebraniu jako „Michał Smok”, Henryka Pustowójtówna stała się symbolem niezłomnej wiary w sens tego zrywu niepodległościowego.
Nikomu nie zwierzyła się z wielkiej tajemnicy, skąd pochodził dziwaczny pseudonim konspiracyjny, jaki przyjęła. Ona wiedziała jednak, że wszelkie sukcesy, wyjście cało z niejednej opresji i odnoszenie zwycięstw zawdzięczała ukazującemu się jej od kilku lat smokowi. Po raz pierwszy zobaczyła baśniowego stwora w 1861 roku, gdy za udział w manifestacjach patriotycznych skazano ją na wywiezienie do klasztoru w głębi Rosji.
– Uciekaj! – nakazał wówczas młodej Annie Henryce niewielki stwór, który pojawił się nieoczekiwanie na stoliku w pokoju klasztornym, zeskoczył na podłogę i szybko urósł, wypełniając prawie całą przestrzeń.
– Ktoś ty? – zapytała zdumiona dziewczyna mieniącego się kolorami, trzygłowego gada.
– Smok.
– Jesteś prawdziwy?
– Oczywiście!
– Jak to możliwe, że widzę smoka? To one istnieją? Po co przyszedłeś? Czy to sen?
– Nie śnisz, Henryczko.
– Tak nazywa mnie babcia.
– Wiem. I właśnie dzięki twej babci i jej przodkom, Rzewuskim oraz Kossakowskim, magia jest od wieków obecna w twojej rodzinie.
– Magia? Nigdy o niej nie słyszałam.
– Więc słyszysz i widzisz ją teraz. Twój rodowy medalion, który zawsze nosisz, przywołuje mnie, gdy tylko znajdziesz się w niebezpieczeństwie.
Dzięki wskazówkom smoka dziewczyna zbiegła wówczas z klasztoru rosyjskiego, co wydawało się rzeczą wręcz niemożliwą, a następnie przedarła się na ziemie polskie.
Podczas bitew smok wspierał ją wielokrotnie, wskazywał najdogodniejsze kierunki ucieczki oddziału powstańczego, podpowiadał, jak ominąć zgrupowania armii rosyjskiej i kiedy najlepiej zaatakować, by zwyciężyć. Generał Langiewicz był wielce kontent z tak znakomitego adiutanta, nie zdając sobie sprawy, czyich podpowiedzi słucha młoda uczestniczka niepodległościowego zrywu.
Po upadku powstania styczniowego Henryka zdołała wyemigrować i prowadzić walkę dalej, między innymi w Komunie Paryskiej oraz wojnie francusko-pruskiej, a przyjazny smok znowu wspierał ją i pomagał, jak tylko umiał.
We Francji polska bohaterka poślubiła swego przyjaciela, powstańca i lekarza, Stanisława Loewenharda. Później urodziła mu czwórkę dzieci.
Kiedy miała 43 lata, baśniowy stwór pojawił się znowu na stoliku przy jej łóżku, po czym zeskoczył i podrósł nieco.
– Witaj, kochany smoku – powiedziała z radością.
– Henryczko, nie mam dla ciebie dobrych wieści – rzekł ze smutkiem, zwieszając trzy potężne głowy.
– Mój najdroższy przyjacielu, nie smuć się, proszę. Jestem szczęśliwa! Czegóż mogłabym chcieć więcej? Walczyłam o niepodległość ukochanej ojczyzny, a potem Francji oraz powstania paryskiego, mam cudowną rodzinę, kochającego męża i dzieci. Bywam na spotkaniach polskich emigrantów, wspomagam powstańców. Jestem potrzebna. I czuję się kochana przez tych wszystkich ludzi.
– A jednak mam wiadomość, która napełni ich niewymownym smutkiem i cierpieniem.
Spojrzała mu głęboko w zielone oczy.
– Czy chcesz mi powiedzieć, że mam już odejść z tego świata? – zapytała z uśmiechem, gładząc delikatnie barwne łuski powiernika.
– Niestety tak, najdroższa Henryczko. – Smok zaczął płakać. – Twoje serce…
– Moje serce bije i nadal bić będzie dla rodaków, dla ojczyzny i dla najbliższych! – powiedziała z przekonaniem. – Póki inni pamiętają o mnie, póty żyć będę ciągle i nigdy nie umrę!
Poczuła przeszywający ból w piersiach. Lekko się uśmiechnęła. Opadła na łóżko i położyła dłoń na najbliższej głowie wiernego smoka, który podszedł i spoglądał ze smutkiem, jak jego pani odchodzi. Zamknęła oczy…
Znowu zobaczyła walkę, pola bitewne, powstańcze armie. Była szczęśliwa, że stanowi cząstkę historii. I tak odeszła, spokojna, radosna, wierna ideom, z czystym sumieniem i kochającym sercem.

Henryka Pustowójtówna, Internet