- Opowiadanie: MichaelBullfinch - Sobota bez robota, czyli o rewolucji prawa piekielnego

Sobota bez robota, czyli o rewolucji prawa piekielnego

Tekst dla osób peł­no­let­nich, za­wie­ra wul­ga­ry­zmy i dra­stycz­ne sceny. 
Tro­chę dra­ma­ty­zmu, tro­chę hu­mo­ru, tro­chę ka­ra­nia grzesz­ni­ków. Mam na­dzie­ję, że każdy znaj­dzie coś dla sie­bie.

Bar­dzo dzię­ku­ję za betę: Tar­ni­nie, bruce i zyg­fry­do­wi­89. Ta pomoc wiele dla mnie zna­czy.

Udało się po­łą­czyć siły z mamą – obraz spod jej pędz­la sta­no­wił dla mnie nie­ma­łą in­spi­ra­cję przy opi­sach. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Sobota bez robota, czyli o rewolucji prawa piekielnego

Pły­nie­my wzdłuż brze­gu Styk­su starą, długą ło­dzią. Ju­dasz wio­słu­je. Już wiele lat temu zajął miej­sce Cha­ro­na. Nie ma dru­gie­go, który tak bar­dzo za­słu­gi­wał­by, żeby wy­da­wać ludzi temu naj­gor­sze­mu. Dłu­gie, rude włosy lepią mu się do spo­co­nej twa­rzy. Jest dusz­no jak dia­bli. Kto by się spo­dzie­wał, że w pie­kle bę­dzie tak go­rą­co? 

Na wstę­pie po­da­łem mu trzy­dzie­ści srebr­nych monet. Obol wy­szedł z obie­gu już dawno temu. Ju­dasz wy­szcze­rzył ze­psu­te zęby. Śmier­dział potem i dymem. Przy­jął za­pła­tę i wrzu­cił pie­nią­dze do skó­rza­ne­go wora, który wi­siał mu na szyi, na cien­kiej linie. Sznur za­ci­snął się na­tych­miast – jak pętla wi­siel­ca. Ju­dasz za­char­czał. Dusił się. Chcia­łem mu pomóc, ale mnie ode­pchnął. Krew za­czę­ła spły­wać spod liny i pla­mić biały pod­ko­szu­lek. Ju­dasz szar­pał się ze sznu­rem,  z ca­łych sił pró­bu­jąc od­cią­gnąć go od szyi. Po chwi­li walki udało mu się uwol­nić. Kaszl­nął kilka razy. Lina ma­gicz­nie stra­ci­ła swoją moc i wór luźno opadł, by do­tknąć jego wiel­kie­go brzu­cha. Nie ro­zu­mia­łem, co się dzie­je. Wie­dzia­łem tylko, że du­si­ło go coś in­ne­go, nie waga monet. Cię­żar grze­chu? Mo­głem się je­dy­nie do­my­ślać – wi­docz­nie na tym po­le­ga­ła jego kara.

Wi­dzia­łem czar­ne chaty na obu brze­gach Styk­su. Dachy jakby po­kry­te ciem­ną, wy­schnię­tą, pę­ka­ją­cą krwią i bło­na­mi po­dob­ny­mi do skrzy­deł nie­to­pe­rza. Z nie­któ­rych chat do­bie­ga­ły od­gło­sy szep­tów, mo­dlitw. Nad da­cha­mi uno­si­ła się chmu­ra cięż­kie­go dymu, który cuch­nął przy­pa­lo­nym mię­sem. Cza­sem któ­raś ze ścian po­ru­sza­ła się lekko, jakby od­dy­cha­ła. Lu­dzie w łach­ma­nach nawet nie zwra­ca­li na nas uwagi. Ci nadzy też nie. Nie­któ­rzy myli się w brud­nej, czer­wo­nej wo­dzie. Jakiś sta­ru­szek raz po raz na­peł­niał kubek w rzece i wy­pi­jał za­war­tość dusz­kiem. Dwoje dzie­ci ta­pla­ło się na mie­liź­nie, chla­piąc na sie­bie na­wza­jem. Niby bez­tro­ska za­ba­wa, ale na ich twa­rzach ma­lo­wał się smu­tek. Naga, wy­chu­dzo­na ko­bie­ta wrzu­ci­ła ka­mień do kotła, nad któ­rym uno­sił się czer­wo­ny opar. Inna kar­mi­ła nie­mow­lę pier­sią, a pierś ta wy­glą­da­ła na pustą i po­marsz­czo­ną – jak pęk­nię­ty balon. Ludz­kie ciała dry­fo­wa­ły na wo­dzie. Ju­dasz mu­siał po­py­chać nie­któ­re z nich wio­słem, żeby uto­ro­wać nam drogę. Po­wie­trze było cięż­kie, gęste od cier­pie­nia, jakby każda czą­stecz­ka nio­sła ze sobą czyjś jęk. Mia­łem ocho­tę od­wró­cić wzrok, ale coś – może strach, może cie­ka­wość – ka­za­ło mi pa­trzeć dalej.

 

 

Nie roz­ma­wia­li­śmy. Ju­dasz po­sta­wił jasne wa­run­ki, zanim jesz­cze wsia­dłem do łodzi. Nie chciał wie­dzieć, kim je­stem ani jak się na­zy­wam. Po­dob­no tak ła­twiej mu wydać czło­wie­ka w ręce Księ­cia Ciem­no­ści. Na­uczył się na wła­snych błę­dach, że le­piej się nie przy­jaź­nić z tym, kogo trze­ba zdra­dzić.

Pły­nę­li­śmy w ciszy przez kra­inę bólu, aż nagle za me­an­drem rzeki uj­rza­łem wrota, które, we­dług le­gend, pro­wa­dzi­ły do ostat­nie­go kręgu pie­kła.

Do­pły­nę­li­śmy do brze­gu.

– Tu się roz­sta­je­my – oznaj­mił Ju­dasz. – Ustaw się w ko­lej­ce i po­cze­kaj. Pan cię przyj­mie. Wy­zna­czy ci miej­sce nad Styk­sem i karę na wieki wie­ków.

– Dzię­ku­ję – od­po­wie­dzia­łem. 

Wy­cią­gną­łem dłoń na po­że­gna­nie. Ju­dasz uści­snął ją nie­pew­nie, jakby był zdzi­wio­ny moją uprzej­mo­ścią. Po­spiesz­nie cof­nął rękę i skrzy­wił się z nie­sma­kiem. Od­wró­cił się i wsiadł do łodzi. Ode­pchnął ją od brze­gu i po­pły­nął ode­brać ko­lej­ne­go grzesz­ni­ka. Sta­ną­łem na końcu ko­lej­ki, li­czą­cej setki, może ty­sią­ce ludzi. To chyba pierw­sza część kary. Cze­ka­nie. Bez końca.

Dni mi­ja­ły, a ja wciąż cze­ka­łem. Zbli­ża­łem się, ale jesz­cze wielu było przede mną. W końcu, kiedy czas stra­cił sens, zo­ba­czy­łem dia­bła wy­wo­łu­ją­ce­go ko­lej­nych ludzi, gdy nad­cho­dzi­ła ich kolej. Stał dum­nie z pa­pie­ro­sem w ustach. Miał rogi jak ko­zioł i masę kol­czy­ków na twa­rzy, wbrew opo­wie­ściom, bia­łej jak kart­ka pa­pie­ru. Ubra­ny był w brą­zo­we futro i skó­rza­ne spodnie. Gwiaz­da rocka się zna­la­zła, po­my­śla­łem.

– To nie tak, to nie był gwałt, ona tego chcia­ła, przy­się­gam! – krzy­czał męż­czy­zna przede mną.

Sły­sza­łem tę hi­sto­rię, opo­wia­dał ją wie­lo­krot­nie w ko­lej­ce. Nie wie­rzy­łem w ani jedno słowo. We­dług mnie to zwy­kły drań, do­brze, że tu tra­fił. Jeśli pie­kło ma sens, to jest nim ka­ra­nie ta­kich gnoi, jak on. 

Dia­beł bez wa­ha­nia wy­mie­rzył mu cios w twarz. Męż­czy­zna upadł i zła­pał się za nos, z któ­re­go le­cia­ła krew. 

– Wy­pier­da­laj, ludz­kie ścier­wo. Jazda! Pan nie bę­dzie na cie­bie cze­kał. – Wska­zał pal­cem wrota w ścia­nie za sobą. Pod­niósł pa­pie­ro­sa, który wy­padł mu z ust przy ude­rze­niu i za­cią­gnął się głę­bo­ko. 

Męż­czy­zna wstał prze­ra­żo­ny i po­wlókł się w stro­nę drzwi. Oby tu zgnił. Nie przy­pusz­cza­łem, że kie­dy­kol­wiek będę po stro­nie dia­bła. Cóż, nie są­dzi­łem też, że ja­kie­goś spo­tkam. 

Straż­nik ge­stem za­pro­sił mnie do sie­bie. Spoj­rzał z obrzy­dze­niem, jak­bym miał trąd. Cie­ka­we, czy wi­dział sie­bie w lu­strze, pa­sku­da. Przy­bił pie­częć na ja­kimś świst­ku i wrę­czył mi go:

WIK­TOR KUŚKA – SA­MO­BÓJ­STWO.

– Zga­dza się? 

– Zga­dza się. 

– No to spie­przaj. 

Pod­sze­dłem do drzwi. Za­pu­kać? Wejść od razu? Cho­le­ra wie, za­pu­kam. Puk, puk. Cisza. Dobra, wcho­dzę. Otwo­rzy­łem drzwi. Na końcu po­miesz­cze­nia – on. Sza­tan? Nie je­stem pe­wien. Na­zwij­my go tak. W każ­dym razie, kim­kol­wiek był, wy­glą­da­ło na to, że spra­wu­je tutaj wła­dzę, bo sie­dział na tro­nie z cza­szek i kości. Ko­lej­ny brzy­dal, po­my­śla­łem. Miał na sobie krwi­sto­czer­wo­ne, dłu­gie futro. Twarz po­kry­wa­ły bli­zny i kol­czy­ki, a rogi wy­glą­da­ły, jakby były utka­ne z cier­ni i żalu ty­się­cy po­tę­pio­nych dusz. Na pal­cach miał cięż­kie sy­gne­ty z wy­gra­we­ro­wa­ny­mi sym­bo­la­mi, ja­kich nie wi­dzia­łem nigdy wcze­śniej. Tron skrzy­piał pod cię­ża­rem ol­brzy­mie­go ciel­ska. Sza­tan pod­pie­rał pod­bró­dek dłonią, jakby śmier­tel­nie znu­dzo­ny, a każde jego wes­tchnie­nie brzmia­ło jak łomot upa­da­ją­cych łań­cu­chów. Wokół uno­sił się kurz i mdlą­cy smród roz­kła­da­ją­cych ciał.

– Bła­gam, panie, nie! Li­to­ści! – wołał męż­czy­zna, który wcze­śniej był przede mną w ko­lej­ce. 

– Za­bie­raj mi go stąd, Bo­ru­ta – po­wie­dział Sza­tan, nie ukry­wa­jąc znu­dze­nia. 

Bo­ru­ta, ko­lej­ny dia­beł, był niski i krępy. Miał długi, spi­cza­sty nos i jedno sztucz­ne, białe oko. Rogi opa­da­ły i za­wi­ja­ły się przy szczę­ce, jak u ba­ra­na. Ubra­ny był w czar­ne, ele­ganc­kie futro. To jakaś moda tutaj? Uśmiech­nął się i za­czął zmie­niać jak Dop­pelgänger. Rósł na na­szych oczach, aż w końcu przy­brał po­stać ol­brzy­mie­go, umię­śnio­ne­go męż­czy­zny. W jego dłoni po­ja­wił się nie­spo­dzie­wa­nie spory śru­bo­kręt.

– To chyba tego uży­łeś pod­czas gwał­tu na tej ko­bie­cie, praw­da? – za­py­tał Bo­ru­ta, wy­raź­nie za­do­wo­lo­ny. Wy­szcze­rzył zęby.

– Nie, to nie tak… – Męż­czy­zna zwi­jał się na ziemi, za­sła­nia­jąc twarz, bojąc się ude­rze­nia.

– No cóż, wezmę go, po­ba­wi­my się. – Bo­ru­ta ob­li­zał wargi. – Czeka nas wiele dłu­gich nocy. 

Zła­pał go za kark jak psa, pod­niósł bez wy­sił­ku i za­czął cią­gnąć przez ka­mien­ną po­sadz­kę. Ob­ca­sy męż­czy­zny szo­ro­wa­ły po ziemi, zo­sta­wia­jąc smugi, a pa­znok­cie zgrzy­ta­ły po pod­ło­dze, aż za­czę­ły pękać i odła­my­wać się z trza­skiem. Jego piski i skam­le­nia wzbu­dzi­ły we mnie wstręt. Dalej nie było mi go żal. Może pie­kło po­win­no prze­jąć pol­skie są­dow­nic­two, tak by­ło­by le­piej dla nas wszyst­kich.

– Śmieć, oby po­ża­ło­wał tego, co zro­bił – szep­ną­łem pod nosem. 

– Ano. – Sza­tan przy­tak­nął. – My też tu ta­kich nie lu­bi­my. Pobić kogoś? Czemu nie. Ob­ra­żać, kraść? Jak naj­bar­dziej. Ale zgwał­cić? Zero li­to­ści. Cze­kaj no, po­ka­zuj, co tam masz, może sam nie je­steś lep­szy! 

Po­da­łem mu kart­kę, którą otrzy­ma­łem od dia­bła przy wej­ściu. Spoj­rzał na nią i od­chrząk­nął.

– Kuśka, co za bez­na­dziej­ne na­zwi­sko! – za­re­cho­tał Sza­tan, ła­piąc się za brzuch.  

Jak­bym nie wie­dział. Pro­stac­kie żarty to­wa­rzy­szy­ły mi całe życie. Uśmiech­ną­łem się tylko, prze­wra­ca­jąc ocza­mi.

– Coś prze­skro­bał, Kuśka? – Znów zer­k­nął na kart­kę, wy­raź­nie za­do­wo­lo­ny. Niech się po­śmie­je, co mi za­le­ży. – Cóż, z takim na­zwi­skiem też bym się zabił! – za­kpił. Kol­czy­ki na twa­rzy gło­śno dzwo­ni­ły przy każ­dym ruchu.

– Mia­łem tro­chę wię­cej po­wo­dów, ale dzię­ki za zro­zu­mie­nie. 

– Hmm, sa­mo­bój­cy zwy­kle prze­ży­wa­ją swoją śmierć w kółko. Całą wiecz­ność. Co o tym są­dzisz?

– Mało wy­szu­ka­ne. – Po­dra­pa­łem się po gło­wie. – Nie naj­gor­sza kara. 

Sza­tan spoj­rzał za­sko­czo­ny. 

– A jeśli do tego do­ło­żyć ból psy­chicz­ny, który czu­łeś, po­peł­nia­jąc sa­mo­bój­stwo? – za­py­tał, chyba szcze­rze za­in­te­re­so­wa­ny. 

– Wtedy bę­dzie go­rzej – od­po­wie­dzia­łem zgod­nie z praw­dą. – Czy są prze­wi­dzia­ne dni wolne?

Sza­tan przy­glą­dał mi się uważ­nie. Wy­raź­nie za­sta­na­wiał się, czy je­stem aż tak bez­czel­ny, czy może po pro­stu głupi. Sam się cza­sem nad tym za­sta­na­wiam. 

– Słu­chaj, Kuśka, skoro ja nie mam wol­ne­go od wy­my­śla­nia kar ca­ły­mi dnia­mi, to czemu ty miał­byś mieć? 

– Coś w tym jest – przy­zna­łem. Już mia­łem iść w stro­nę wyj­ścia, po­ka­zać, że godzę się z losem, ale jedna rzecz nie da­wa­ła mi spo­ko­ju. A co mi tam, za­py­tam.

– Dla­cze­go nie masz dnia wol­ne­go, skoro tu rzą­dzisz? Pa­mię­taj, by dzień świę­ty świę­cić, czy jakoś tak to było. W nie­bie chyba mają wolne. 

Sza­tan po­dra­pał się po po­licz­ku, po czym za­wi­nął kozią bród­kę wokół palca. My­ślał. 

– W sumie racja – przy­znał. – Po­wi­nie­nem coś w tym kie­run­ku za­rzą­dzić. Tylko też muszę wy­my­ślić ja­kieś po­wie­dzon­ko. Może – so­bo­ta bez ro­bo­ta? – za­py­tał, za­do­wo­lo­ny z sie­bie. 

– Tro­chę to po­kracz­ne. Nie macie tu ro­bo­tów, a nie sły­sza­łem też, że­by­ście uży­wa­li gwary. Dia­beł tkwi w szcze­gó­łach, wy­my­ślisz coś lep­sze­go – od­po­wie­dzia­łem. 

– Czemu się nie boisz? Je­steś w pie­kle. Każdy tu pada na ko­la­na i błaga o li­tość. 

– Pie­kło mia­łem już na ziemi, a tu, jak na razie, wcale nie jest tak źle.

– Lubię cię, Kuśka. 

Ja też go po­lu­bi­łem, o ile można lubić dia­bła. Było mi bar­dziej żal jego, że musi tu sie­dzieć całą wiecz­ność, niż tego gwał­ci­cie­la.

– Do­brze jest cza­sem z kimś po­ga­dać, za­miast słu­chać la­men­tu tych nie­udacz­ni­ków, któ­rzy myślą, że wcale nie za­słu­gu­ją na to, co ich spo­tka­ło – po­wie­dział Sza­tan. 

– To jak, znaj­dzie się i dla mnie jeden dzień wolny? Może będę za­glą­dać na kawę w so­bo­tę, jak już wy­my­ślisz cie­ka­we po­wie­dzon­ko? – Za­gra­łem va ba­nque. 

– Ano, coś po­ra­dzi­my. A co do kary, chyba mam już po­mysł. – Uśmiech­nął się i mru­gnął do mnie. 

 

***

 

– Cześć, Ju­dasz. 

– Cześć, Kuśka. – Przy­wi­ta­li­śmy się uści­skiem dłoni. 

– Na­praw­dę nie mo­żesz mi mówić po imie­niu? – za­py­ta­łem.

– Do­brze wiesz, że to nakaz z góry, żeby wołać cię po na­zwi­sku. Za­sa­dy to za­sa­dy. – Ju­dasz wcale nie wy­da­wał się smut­ny z tego po­wo­du, wręcz prze­ciw­nie. – Ru­sza­my?

– Tak, mu­si­my się po­spie­szyć, żebym zdą­żył na so­bo­tę. 

– Może być trudno, odkąd Sza­tan za­czął brać wolne, ko­lej­ki się wy­dłu­ża­ją. 

– Coś o tym wiem, dalej muszę w nich stać. Oczy­wi­ście nie na­rze­kam, taka kara to nie kara. My­śla­łem, że naj­gor­sza bę­dzie śmierć raz w ty­go­dniu i po­wrót na tę stro­nę rzeki, ale szcze­rze mó­wiąc, nie to jest pro­ble­mem. Naj­gor­sze jest słu­cha­nie tych wy­bie­la­ją­cych się ka­na­lii.

– Pew­nie masz rację. Wsia­daj. 

Wsko­czy­łem do łódki. Od­bi­li­śmy od brze­gu i pły­nę­li­śmy Styk­sem, przez ko­lej­ne bramy pie­kła. 

– On bar­dzo cię po­lu­bił, wiesz? – za­py­tał Ju­dasz. – To się nigdy jesz­cze nie zda­rzy­ło, żeby Pan Ciem­no­ści przy­jaź­nił się z czło­wie­kiem. 

– Wiem, ja też nigdy nie ko­le­go­wa­łem się z dia­błem. Nie jest taki strasz­ny, jak go lu­dzie ma­lu­ją. 

– Też się cie­szę, że tu je­steś. Mam do kogo gębę otwo­rzyć, skoro się już znamy. 

Muszę po­roz­ma­wiać z Sza­ta­nem o dniu wol­nym dla Ju­da­sza. Facet cięż­ko pra­cu­je. Jesz­cze tro­chę i za­ło­żę tu związ­ki za­wo­do­we. Kto by po­my­ślał, na ziemi nic mi nie wy­cho­dzi­ło, a w pie­kle je­stem kimś. Może dla­te­go, że w końcu prze­sta­ło mi za­le­żeć. 

 

***

 

– Wiesz, Kuśka, lu­dzie myślą, że pro­wa­dzę ich do pie­kła za rękę, a ja ledwo kawę po­tra­fię zro­bić. – Sza­tan podał mi fi­li­żan­kę. 

Upi­łem nie­wiel­ki łyk. Po­czu­łem, jak twarz wy­krzy­wia mi się w gry­ma­sie.

– Rze­czy­wi­ście pa­skud­na – od­po­wie­dzia­łem, czu­jąc fusy mię­dzy zę­ba­mi. – Ła­twiej wszyst­ko zwa­lić na cie­bie, niż przy­znać, że sa­me­mu się spie­przy­ło.

– Jesz­cze by bra­ko­wa­ło ku­sze­nia, jakby grzesz­ni­ków było za mało! – syk­nął Bo­ru­ta, wcho­dząc do po­ko­ju. Wy­rzu­cił śru­bo­kręt do kosza. – A nawet gdyby, to jak niby mie­li­by­śmy to robić? Podać pi­sto­let, może go jesz­cze od­bez­pie­czyć, żeby strze­lił sobie w łeb jeden z dru­gim? Dobre sobie. 

– Kuśce to ra­czej kop­nia­ka w ta­bo­ret za­sa­dzić! – za­re­cho­tał Sza­tan, a Bo­ru­ta omal nie za­dła­wił się śmie­chem.  

Uśmiech­ną­łem się mimo wszyst­ko – po­do­ba mi się ten wi­siel­czy humor. Upi­łem ko­lej­ny łyk kawy i spoj­rza­łem w swoje od­bi­cie w ciem­nym, gę­stym jak smoła pły­nie. 

– Nie, mnie wy­star­czy­ło podać lu­stro – po­wie­dzia­łem cicho.

Dia­bły spoj­rza­ły po sobie, nie­pew­ne, czy żar­tu­ję, czy się zwie­rzam. Za­śmia­łem się pierw­szy. Sza­tan i Bo­ru­ta po­szli w moje ślady. Nie po­zwo­lę po­wró­cić złym my­ślom, to one wszyst­ko ze­psu­ły na ziemi. Zresz­tą, nie warto psuć at­mos­fe­ry – w końcu to so­bo­ta bez ro­bo­ta.

Koniec

Komentarze

Witam po becie, dziękuję; niezwykły pomysł, do tego okraszony cudną grafiką (gratulacje dla Mamy raz jeszcze! :) ). 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia, klik. :)

Pecunia non olet

Już po becie, więc tylko trzymam kciuki :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

bruce, Tarnina – jesteście nieocenione. Bardzo Wam dziękuję.

pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Fajny, lekki szort – i to pomimo tego, że miejscami dotyka cięższej, wręcz dołującej tematyki.

 

Bardzo dobrze wypada tekst pod względem językowo-redakcyjnym.

 

Dziwi mnie trochę podejście do opisów. Mamy bardzo szczegółowe jak na tak krótki tekst opisy wyglądu diabłów, które nie są źle napisane, ale też niczemu specjalnie nie służą, natomiast gdy Boruta się przemienia, dzieje się coś dynamicznego i można by to jakoś ciekawiej opisać, uciekasz od tego opisu (słowa “jak Doppelgänger” każdy może zrozumieć, jak chce. Zależnie od tego jaki film widział albo w jaką grę ostatnio grał).

 

Ale to tylko taka uwaga, żeby nadać komentarzowi pozorów merytoryki. Ogólnie jest dobrze. Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Hej GalicyjskiZakapior,

(słowa “jak Doppelgänger” każdy może zrozumieć, jak chce. Zależnie od tego jaki film widział albo w jaką grę ostatnio grał).

Niby fakt, ale jednak zawsze się to chyba kojarzy z przemianą. Tutaj niby można to rozwinąć, ale chciałem skupić się na wydźwięku mocnej sceny, sam śrubokręt już dużo dopowiada – ale też nie chciałem, żeby Boruta i gwalciciel przejmowali opowiadanie. Sam nie wiem czy słusznie, tak wtedy myślałem. 

Bardzo Ci dziękuję za komentarz, miłe słowo i klika, miło mi.

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Hej MichaelBullfinch

 

Świetny tekst. Pomysłowy, oryginalny i doskonale napisany.

Dodatkowy plus za obraz – bardzo moje klimaty ;)

 

Pozdrawiam i klikam

Hej Sajmon15,

Dzięki za ciepły odbiór i klika.

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Cześć Michaelu!

Ładnie napisane, dużo treści między wierszami, zręcznie wplecione powiedzenia z diabłem.

Rozmyła się trochę w Twoim opowiadaniu granica między dobrem a złem i może dlatego jest niejednoznaczne, zastanawiające.

Podobało mi się, klikam i pozdrawiam!

Hej chalbarczyk!

Bardzo dziękuję za komentarz i klika. Cieszę się, że treści między wierszami są wyłapywane, chociaż nie są też jakoś ukryte. 

Dziękuję za miłe słowa!

Pozdrawiam!

 

You cannot petition the Lord with prayer!

Ładne, plastyczne opisy. Opowiadanie napisane z humorem, ale jednak smutek dominuje. Diabeł nie taki straszny, ludzie gorsi.

Zaskakująca obecność Boruty. Doppelgänger też inaczej mi się kojarzy.

Pozdrawiam!

 

Bardzo intrygujące opowiadanie. Świetnie użyte w kontekście powiedzonka o diable, do tego humor, jaki lubię… 

Czyta się dobrze, płynnie. Obraz jest cudowny, nadaje niesamowitego klimatu.

 

Brawa dla Ciebie i betującychsmiley

 

“Podszedłem do drzwi. Zapukać? Wejść od razu? Cholera wie, zapukam. Puk, puk. Cisza. Dobra, wchodzę. Otworzyłem drzwi. Na końcu pomieszczenia – on. Szatan? Nie jestem pewien. Nazwijmy go tak. W każdym razie, kimkolwiek był, wyglądało na to, że sprawuje tutaj władzę, bo siedział na tronie z czaszek i kości. Kolejny brzydal, pomyślałem. Miał na sobie krwistoczerwone, długie futro. Twarz pokrywały blizny i kolczyki, a rogi wyglądały, jakby były utkane z cierni i żalu tysięcy potępionych dusz. Na palcach miał ciężkie sygnety z wygrawerowanymi symbolami, jakich nie widziałem nigdy wcześniej. Tron skrzypiał pod ciężarem olbrzymiego cielska. Szatan podpierał podbródek na dłoni, jakby śmiertelnie znudzony, a każde jego westchnienie brzmiało jak łomot upadających łańcuchów. Wokół unosił się kurz i mdlący smród rozkładających ciał”.

 

Ten fragment bardzo mi się spodobał, więc idę do klikarni i zapraszam do Bibliotekismiley

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Cześć AP.

Bardzo dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że się podobało. 

Hmm, nie sądziłem, że tak namieszam z tym Doppelgängerem. Może macie rację. Za bardzo zaufałem swoim skojarzeniom z tym słowem. 

Pozdrawiam i dzięki za klika!

 

GOCHAW niezmiernie mi miło za tak ciepły odbiór. To naprawdę duży komplement dla mnie. Betujący dużo pomogli, szczególnie, jeśli chodzi o moje braki techniczne w dialogach, poradniki nie wystarczyły, ale mam nadzieję, że lekcja zostanie ze mną na przyszłość i przestanę się bać gębowych i niegębowych zapisów. 

Dzięki jeszcze raz za komentarz i klika. Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Mroczne jak czarna kawa, ale dobre. Momentami trudno się śmiać, ale inne elementy zachwyciły nie.

Team Judas!!! ;)

Bardzo zgrabnie połączyłeś mity greckie z biblią.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Hej Ambush!

Cieszę się, że trafiło do Ciebie. Mam nadzieję, że chociaż w niektórych miejscach się uśmiechnęłaś!

Team Judas!

https://youtu.be/wagn8Wrmzuc?si=WLcKqrAVp4VSFtsD

 

Pozdrawiam, dzięki za klika i dzięki temu szybkie dostanie się do biblioteki!

You cannot petition the Lord with prayer!

Ave, Michaelu!

 

Fajny tekst. Podobał mi się mix chrześcijańskiej wizji piekła z mitologią grecką. Po pierwszych akapitach spodziewałem nieco mroczniejszych klimatów, ale Ty skręciłeś w humor, momentami trochę czarny. Myślę, że całości wyszło to na dobre.

 

Chętnie bym kliknął, ale się spóźniłem… Powodzenia w konkursie!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Ave!

To chyba pierwszy raz, jak goszczę Cię u siebie, bardzo mi miło. Ciesze się z pozytywnego odbioru. Ja też bym kliknął Twoje opowiadanie… gdybym już mógł haha.

Serdecznie pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Dość lekki tekst jak na piekielną tematykę.

Tak się zastanawiam, jeśli Boruta na pełen etat zajmuje się bezimiennym gwałcicielem, to chyba nie czuje się z tym dobrze – to w końcu był diabeł szlachecki, a tu taka degradacja. Jakoś mam wrażenie, że ten gwałciciel został potraktowany z atencją, mimo wszystko lepiej, niż na to zasłużył.

Sama kiedyś napisałam o Styksie, więc poczułam się jak u siebie. :-)

Babska logika rządzi!

Witam!

 

Bardzo fajny tekst. Dużo humoru i dobre opisy. Czytanie było bardzo przyjemne. Takie coś można by czytać i czytać. Wydaje mi się, że najmocniejszym atutem tego opowiadania są właśnie opisy. Wygląd diabła – świetne.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Hej Finkla!

Lekki, bo chciałem Was może trochę zaskoczyć tym przejściem po tak mrocznym początku? A może nie dołować, aż tak bardzo na wieczór? Sam nie wiem haha.

Wiesz, myślę, że Boruta doskonale sobie radzi, może wysyła swoje kopie do karania innych grzeszników, a sam zajmuje się tymi najgorszymi? Kto wie, kto wie…

Mam nadzieję, że mimo wszystko się podobało, dziękuję za komentarz!

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Cześć Dawid!

Dziękuję Ci bardzo za tę opinię, bardzo mi miło.

Cieszę się, że Ci się podobało!

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Podobało się, gdybyś jeszcze potrzebował, też bym klikała.

Babska logika rządzi!

Finkla heart

You cannot petition the Lord with prayer!

O jakie to ładne :) Mroczne, smutne, ale z pocieszającą końcówką. Bardzo udane opowiadanie! 

 

Tutaj ci się zgubiła kropeczka:

Mogłem się jedynie domyślać – widocznie na tym polegała jego kara

 

Pozdrawiam :) 

Hej Marszawa!

Miło, że wróciłaś. Bardzo dziękuję za opinię, pozytywny odbiór i małą poprawkę – naprawione.

Pozdrawiam! 

You cannot petition the Lord with prayer!

Serwus MichaelBullfinch,

 

Chyba wszyscy już wcześniej wszystko napisali, więc niewiele mogę dodać.

Opowiadanie dobre – gratuluję. Wszystko napisane gładko i lekko, mimo piekielnej tematyki (choć może fragment z gwałtem śrubokrętem był dla mnie trochę zbyt mocny).

Podobnie jak Cezaremu, podoba mi się pomysł połączenia mitologii z wiarą chrześcijańską – kapitalne!

Gratuluję dobrego tekstu.

Powodzenia i pozdrawiam,

rr

Hej Robert,

Dziękuję za ciepłe słowa, bardzo mi miło.

może fragment z gwałtem śrubokrętem był dla mnie trochę zbyt mocny

Rozumiem, ale, żeby nie było, ostrzegałem w przedmowie haha!

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

No ogólnie fajnie zacząłeś, potem wyszło parę mankamentów, np zastanawiałem się, po co ci ludzie ustawiali się w kolejce, skoro na końcu czeka ich kara? Rozumiem, że chodzi o to, że nie było nic innego do roboty, a nuda jest najgorszą torturą? Jakbyś to jakoś zabawnie uzasadnił, to byłoby ok. Z tym śrubokrętem dla mnie wyszło dość sztucznie, bo tłumaczenia typu "ona chciała” oprawcy stosują raczej w sytuacjach, kiedy nie było żadnych specjalnych śladów przymusu, a użycie śrubokrętu wyklucza taki obrót spraw. Taki delikwent raczej twierdziłby na przykład, że to nie on. Albo taka rzecz, że piszesz jak wygląda diabeł i dodajesz, że dla bohatera jest paskudny i ten komentarz nijak nie wynika z poprzedniego (czy następującego w przypadku szatana) opisu. Jeśli chcesz, żebym ja również uznał, że coś jest paskudne, to musisz mi to odpowiednio opisać, a nie mówić, że jest paskudne. Poza tym było ok, szczególnie ten drugi akapit był pomysłowy i klimatyczny, on mnie wciągnął w opowiadanie.

Hej freki.

np zastanawiałem się, po co ci ludzie ustawiali się w kolejce, skoro na końcu czeka ich kara? Rozumiem, że chodzi o to, że nie było nic innego do roboty, a nuda jest najgorszą torturą? Jakbyś to jakoś zabawnie uzasadnił, to byłoby ok.

Po pierwsze chyba zapominasz, że to fantasy, nie trzeba wszystkiego tłumaczyć, od tego jest wyobraźnia. Za bardzo chyba próbujesz znowu historię brać na logikę. Skoro wszyscy stoją, bo takie dostali wytyczne, to się słuchają – są w piekle, nie na wakacjach. Wokół śmierć, jęki, żal i cierpienie, roi się od diabłów, a bohater miałby zwiedzać w tym czasie? XD Rozumiem o co Ci chodzi, ale przecież to jest historia z oczu bohatera, on nie musi wszystkiego wiedzieć, jest w piekle pierwszy raz, więc opisuje co widzi i sam robi, reszcie pozwól zachować trochę tajemnicy.

. Z tym śrubokrętem dla mnie wyszło dość sztucznie, bo tłumaczenia typu "ona chciała” oprawcy stosują raczej w sytuacjach, kiedy nie było żadnych specjalnych śladów przymusu, a użycie śrubokrętu wyklucza taki obrót spraw. Taki delikwent raczej twierdziłby na przykład, że to nie on.

Wiesz, mam przyjaciela lekarza, nie takie rzeczy ludzie używają podczas zabaw i kończą w szpitalu. A tak na poważnie to nie jestem specem od tego, co mówią gwałciciele, jednak w piekle raczej wiedzą, że to Ty, bo tam trafiłeś. Bardziej logicznym zachowaniem, moim zdaniem, jest bronienie się, że “ona tego chciała”, albo “źle to odebrała”, nawet jeśli był śrubokręt. Ale to tylko moja wizja tego.

Jeśli chcesz, żebym ja również uznał, że coś jest paskudne, to musisz mi to odpowiednio opisać, a nie mówić, że jest paskudne.

Ale ja nie chcę, żebyś uznał, że jest paskudny – to są myśli bohatera. Masz dokładny opis, a na jego podstawie bohater stwierdził, że diabeł jest paskudny, takie wtrącenie, pasujące do poprzednich jego myśli. To nie znaczy, że diabeł rzeczywiście jest obrzydliwy, ale widocznie bohater tak pomyślał – tylko tyle, albo aż tyle.

Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarz.

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Cześć, Michael!

 

Masz bardzo fajne otwarcie, jest intrygująco, ładnie językowo, ale później niestety mi nie siadło.

Stawianie gwałtu obok tak lekkiego podejścia zbytnio mi się rozlazło i już nie potrafiłem wejść w klimat. Ale to rzecz bardzo subiektywna, tak po prostu bywa z tekstami humorystycznymi.

 

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hej Krokus,

Jasne, rozumiem podejście. Nie miałem zamiaru oczywiście, żeby wyśmiać gwałt. Wręcz przeciwnie, mimo humoru, tekst w zamyśle był smutny. Dodałem tą scenę, żeby między innymi pokazać jak bardzo mnie gwałt rusza. Ale tak jak mówię, byłem gotowy, że ktoś może to tak odebrać, rozumiem. Mam nadzieję, że mimo wszystko jeszcze wrócisz w przyszłości jak coś dodam!

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Bez obaw Michaelu, oddzielam dzieło od autora i nie będę miał problemów z tym, żeby zajrzeć w przyszłości do Twoich tekstów ;)

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Dante nie opisałby piekła lepiej :)

zyskałeś czytelnika no i oczywiście pozdrowienia 

Hej AS,

Dzięki wielkie! Serdecznie zapraszam do zeszłych i przyszłych tekstów.

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Też mi się podoba ten wisielczy humor – to zawsze. A tak w ogóle… piękna twarz to nie wszystko, liczy się dobre serce (nie wiem, po co to powiedziałem). Poza tym, obecnie jest tyle możliwości – można sobie wsadzić worek na głowę, makijaż permanentny zrobić, można robić dobrą minę do złej gry, można poddać się operacji plastycznej – mózg przeszczepić. Tyle jest możliwości.

A co do kwestii technicznej: napisałbym, że w tak krótkim tekście pada za dużo „jakby”. Powiedziałbym ci to wprost i pierwszy rzucił kamieniem, i że lepiej tego unikać, ale sam mam z tym problem, więc… no, przepraszam.

Chyba nie do końca zrozumiałem co chciałeś przekazać exedunder. Ale dziękuję bardzo za komentarz. Cieszę się, że humor się podobał!

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Oki doki. Pierwszą część wypowiedzi możesz olać, odnosiła się bezpośrednio do końcówki tekstu, o tu:

„– Nie, mnie wystarczyło podać lustro – powiedziałem cicho”.

 

A opowiadanie? Tak, faktycznie jest dobre. W moim odczuciu oczywiście, nie napisałem tego wcześniej (tu na portalu pisze, żeby nie słodzić, że dla autora cenniejsza jest krytyka od pochlebstw, wszak dzięki temu można się rozwijać itp.)

No i powodzenia Tobie również. 

^_^

Aa, teraz rozumiem. Chociaż z tą kwestią dialogowa bardziej chciałem pokazać, że bohater zrozumiał co robił, kim był – i dlatego podjął taką decyzję o zakończeniu życia. Niekoniecznie był brzydki haha.

Dzięki za miły komentarz! 

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Mam mieszane uczucia ale że tekst przeczytałam do końca więc całość ocenię na plus.

Hej Nova, dzięki za komentarz!

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Bardzo dobry tekst. Gładko się czyta. Humor w sam raz dodaje lekkości, nie przeholowałeś. Lekkie, ale i wieje grozą, smutkiem. Warte Biblioteki. :) Gratulacje twórczyni obrazu.

Koala75 bardzo dziękuję za tak pozytywną opinię! Od razu wieczór staje się lepszy!

Pozdrawiam serdecznie!

You cannot petition the Lord with prayer!

Kto wie? >;

Nie wiem, o co chodzi, ale gif z kotkiem mogę wkleić:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ponury początek nie zapowiadał dość łagodnego traktowania tych, którzy trafili do piekła – no może za wyjątkiem podleca-gwałciciela – więc z zadowoleniem przyjęłam opowieść pokazującą piekło nieco inaczej niż przywykliśmy je sobie imaginować.

Bardzo udana i zabawna historyjka z rewolucją prawa piekielnego w tle. ;)

No i nie dziwię się, że obraz Twojej Mamy stał się inspiracją!

 

Ju­dasz szar­pał się ze sznu­rem, pró­bu­jąc od­cią­gnąć go od szyi z ca­łych sił. → Ju­dasz szar­pał się ze sznu­rem, z ca­łych sił pró­bu­jąc od­cią­gnąć go od szyi.

 

Sza­tan pod­pie­rał pod­bró­dek na dłoni→ Sza­tan pod­pie­rał pod­bró­dek dłonią… Lub: Sza­tan o­pie­rał pod­bró­dek na dłoni

 

– Bła­gam, panie, nie! Li­to­ści! - wołał męż­czy­zna… → Didaskalia od wypowiedzi powinna oddzielać półpauza nie dywiz.

 

A co mi tam, za­py­tam. - Dla­cze­go nie masz dnia wol­ne­go, skoro tu rzą­dzisz? → Wypowiedź dialogową poprzedza półpauza nie dywiz. Zapisujemy ją w nowym wierszu. Winno być:

A co mi tam, za­py­tam.

 Dla­cze­go nie masz dnia wol­ne­go, skoro tu rzą­dzisz?

Tu znajdziesz wskazówki jak zapisywać dialogi.

 

– Może być cięż­ko, odkąd Sza­tan za­czął brać wolne, ko­lej­ki się wy­dłu­ża­ją. → – Może być trudno, odkąd Sza­tan za­czął brać wolne, ko­lej­ki się wy­dłu­ża­ją. Lub: To może okazać się niełatwe, odkąd Sza­tan za­czął brać wolne, ko­lej­ki się wy­dłu­ża­ją.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

a Bo­ru­ta ledwo nie za­dła­wił się śmie­chem. → …a Bo­ru­ta omal nie za­dła­wił się śmie­chem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej regulatorzy!

Dzięki, że wpadłaś! Wszystko poprawione. Cieszę się, że Ci się podobało. Dziękuję za ciepłe słowa i czas poświęcony na poprawki! 

Pozdrawiam!

 

No i witam wszystkich kotkarzy!

You cannot petition the Lord with prayer!

 Bardzo proszę, Michaelu. Cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne.

Czekam na kolejne opowiadania i mam nadzieję, że będą zilustrowane obrazami Twojej Mamy. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kolejne jest już w poczekalni, chociaż dodałem w momencie jak na tapecie jest finał konkursu, więc widzę, że aktywność przy czymś innym niż „Diabli sługę wzięli” jest znikoma – co rozumiem. Niestety tym razem nie udało się połączyć sił z mamą, ale wierzę, że jeszcze się uda w przyszłości nie raz! Dzięki, pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Istotnie, Twoje opowiadanie już czeka. Cieszę się i niebawem do niego dotrę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Serdecznie zapraszam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Nowa Fantastyka