- Opowiadanie: palkers999 - Kiedy ekran pochłania

Kiedy ekran pochłania

Historia o samotnym mężczyźnie w średnim wieku, który chce, żeby było coś więcej niż szara rzeczywistość.

Gdy trafia się na to okazja, postanawia ją wykorzystać.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Kiedy ekran pochłania

 

 

Marek miał 32 lata. Wysoki, szczupły, niezdrowa, jasna cera, twarz pokrywały krosty. Mieszkał sam w wynajmowanym mieszkaniu w Warszawie. Pracował w dużym zakładzie branży spożywczej, niedaleko miejsca swojego zamieszkania.

Od rodziców wyprowadził się kilka lat temu. Miał dosyć gadania:

– Kiedy znajdziesz sobie dziewczynę? Wyjdź z domu. Idź do ludzi. Tylko ten komputer.

 

Był samotnikiem i najlepiej się czuł w swoim towarzystwie. Z innymi osobami przebywał tylko, gdy musiał. Wolny czas umilał sobie ulubionymi zajęciami, które pozwalały mu wyrwać się z szarej rzeczywistości.

– Granie na pececie online z innymi użytkownikami. Głównie gry typu fantasy. Mógł to robić godzinami, zapominając o całym świecie, znakomicie się przy tym bawiąc. Wyobrażał siebie jako herosa, który przemierza i podbija obcy, fantastyczny świat pełen magii i niezwykłych istot.

– Pisanie opowiadań science fiction było jego kolejnym sposobem na wyrwanie się z życia, które tak bardzo go nudziło. Kilka lat temu zarejestrował się na forum, gdzie każdy mógł podzielić się swoją twórczością. Inni użytkownicy portalu komentowali, oceniali i pomagali w doskonaleniu warsztatu pisarskiego. Same historie, które tworzył Marek, cieszyły się sporym zainteresowaniem. Większość z nich toczyła się w odległej przyszłości, w kosmosie. Miały wspólny motyw przewodni, niektóre postaci się powtarzały, a najwięcej uwagi poświęcał przygodom kapitana Andersa.

Tak wyglądało jego życie. Codzienna szarość przeplatana chwilowymi odskoczniami w inną rzeczywistość.

 

Po kolejnej całonocnej potyczce w ulubioną grę obudził się dopiero o godzinie 13. Mógł sobie na to pozwolić – była sobota, miał dziś wolne. Nikt go nie zaganiał do prac domowych, nie miał nic na ten dzień zaplanowane. Wstał leniwie z łóżka i ruszył chwiejnym krokiem do kuchni. Kręciło mu się w głowie, a z brzucha wydobywały się niepokojące odgłosy. Zastanawiał się, skąd mogły się wziąć – Czy to głód, czy późna kolacja? – Wybrał pierwszą opcję. Podstawowa wiedza na temat żywienia podpowiadała, że duża paczka chipsów i dwa energetyki to bardzo słaby posiłek tuż przed snem. Zajrzał do lodówki i chwycił paczkę parówek. – Śniadanie nie będzie znacznie zdrowsze. – Powiedział sam do siebie.

 

Tak zaopatrzony poszedł do swojego ulubionego miejsca w wynajmowanym mieszkaniu – biurka z komputerem. Mebel, kupiony jako używany za grosze na jakimś portalu ogłoszeniowym. Tu i ówdzie widać było, że ma już swoje lata. Parę zadrapań i w kilku miejscach odchodziła okleina. Liczyło się jednak to, co znajdowało się na meblu – jeden z najnowszych i najlepszych obecnie komputerów na rynku. Marek nie wykorzystywał nawet w połowie jego potencjału. Kupił go na raty, ponieważ gdy był dzieckiem, marzył o takim sprzęcie.

 

Usiadł wygodnie w fotelu, ugryzł kęs parówki i włączył urządzenie. Planował pisać o dalszych losach swojego ulubionego bohatera – kapitana Andersa. Przez kilka dni układał sobie w głowie jego potyczkę na planecie Onyks. Miał już zarys całej opowieści, tylko nie wiedział, jak ją zakończyć. Rozważał kilka różnych wersji, ale żadna z nich nie przypadła mu do gustu.

 

Pierwsze, co robił po włączeniu komputera, to sprawdzał komentarze i opinie na temat jego wcześniejszych prac. Często pomagały mu wykreować losy postaci w następnej historii, ale od zeszłej nocy nic się nie pojawiło. Miał już się wylogować, gdy nagle zapaliła się kontrolka nowej wiadomości prywatnej. Trochę się zdziwił, ale też i ucieszył. Rzadko ktoś do niego pisał.

 

Treść wiadomości jeszcze bardziej go zaskoczyła:

– Wiem, że to wszystko, co piszesz to prawda i się już wydarzyło. Potrzebuję twojej pomocy.

 

Marek pokiwał głową z niedowierzaniem i lekko się uśmiechnął.

– Chyba ktoś robi sobie ze mnie głupie żarty.

 

Zaczął o tym rozmyślać. Powinien zgłosić to do admina i zablokować. Przeczytał wiadomość jeszcze kilka razy. Wszedł w profil użytkownika: nazwa – Neila, wszystkie pozostałe dane – brak, na forum od 6 lat.

– Prawie tyle samo co ja. – zauważył. – Zanim komuś to zgłoszę, coś muszę odpisać.

 

Głowił się kilkanaście minut, co w takiej sytuacji odpowiedzieć. Ostatecznie wystukał na klawiaturze:

– Witam. Nie wiem, o co ci chodzi. Czy to jest jakiś głupi żart? Czy jakaś pomyłka?

 

Siedział i czekał w fotelu na odpowiedź. Minęły już trzy godziny. W tym czasie zjadł na zimno kilka parówek i popił je dużym energetykiem. Nie mógł się na niczym skupić. Próbował pisać opowiadanie o kapitanie Andersie, ale jego myśli wciąż krążyły wokół tej dziwnej wiadomości. Historia jego bohatera zatrzymała się w momencie, kiedy chroni się w podziemnej kryjówce i czeka na wsparcie.

– Kapitanie Anders, co byś teraz zrobił, żeby pokonać partyzantów z Onyks? Czy ktoś cię odnajdzie w tej kryjówce? – Marek nie potrafił złożyć historii w spójną całość.

 

Cała jego brygada utknęła na bagnach, a tylko on się przedostał, stosując dawno zapomnianą technikę chodzenia po grzęzawiskach.

– Może to był zły pomysł, żeby przedarł się sam. – Od tych rozmyślań nad wieloma wątkami pisarza rozbolała głowa.

– Czas na kawę, może mam niskie ciśnienie. – Marek powiedział nieświadomie na głos do siebie.

 

Lekko się zataczając, wstał ze swojego miejsca. Kręciło mu się w głowie, ale pomału dotarł do kuchni. Zagrzał wodę w czajniku elektrycznym i zrobił sobie bardzo mocną czarną kawę, którą wypił jednym tchem.

 

Po powrocie do komputera zauważył migającą ikonkę wiadomości. Mocno się ucieszył. Miał nadzieję, że dostał odpowiedź na forum od Neili. Siadł szybko w fotelu i zaczął czytać:

– Witaj. To nie jest żaden żart. Mam ci do przekazania coś bardzo ważnego. Przyglądam się tobie i twoim opowiadaniom od bardzo dawna. Nie zdajesz sobie sprawy, jak ważną osobą jesteś. To, co piszesz, już kiedyś się wydarzyło. W innym czasie i rzeczywistości. Byłeś tam wtedy, na Onyksie i nie uratowałeś kapitana Andersa. Partyzanci go odnaleźli w kryjówce pod ziemią. Torturowali go przez wiele dni, a mimo to nikogo nie wydał i zmarł bohaterską śmiercią.

 

Marek przerwał na chwilę czytanie. Serce zaczęło szybciej bić, zalał go zimny pot, był zdezorientowany.

– Skąd ta osoba wiedziała o potyczce na Onyksie? O kryjówce Andersa i że zginie… Nie wydaje mi się. On jest moim głównym bohaterem. Jest ze mną, odkąd zacząłem pisać.

 

Z powrotem skupił wzrok na ekranie komputera i dalej czytał.

 

– Ty możesz go uratować. Przysłano mnie, żebym się z tobą skontaktowała. Pochodzę z innej planety i mogę podróżować między czasem i wymiarami. Wynajęto mnie, żebym zabrała cię ze sobą na Onyks. Możesz to jeszcze naprawić. Na pewno zawsze wiedziałeś, że się różnisz od pozostałych i że jest coś więcej niż to, co wokół.

 

– To prawda. – Marek zawsze był inny i chciał, żeby było coś więcej. Jaka jest szansa, że ktoś sobie z niego nie żartuje.

– Nie wiem, skąd wiesz o niepublikowanym opowiadaniu – zaczął swoją wiadomość – i możliwe, że w kilku poglądach też się z tobą zgadzam, ale… to na pewno jest jakiś żart.

Po co piszesz mi takie dziwne rzeczy?

 

Wysłał i sięgnął po kolejnego energetyka

 

Odpowiedź przyszła zaskakująco szybko:

– Nie będę próbowała dłużej cię przekonywać. Zostawię tylko link. Wejdź w niego, jeżeli chcesz poznać swoje prawdziwe przeznaczenie.

 

Na dole pokazał się link.

 

Pierwsza myśl, która pojawiła się w jego głowie:

– To jest na pewno jakiś wymyślny wirus. Jak w niego wejdę, to potem będą mi się wyświetlać reklamy albo jeszcze gorzej.

 

Z drugiej strony, komu chciałoby się w taki sposób go wysyłać? Bardzo dziwne.

Przypomniał sobie, że jakiś czas temu sporo zapłacił za całkiem niezły program antywirusowy. Może jednak warto zaryzykować i w końcu coś mnie spotka ciekawego w życiu? – spytał siebie na głos.

 

Wszedł w link.

 

W jednej chwili z ekranu wydobyło się światło, które zaczęło coraz mocniej rozświetlać pomieszczenie. Zrobiło się tak jasno, że nie było już nic widać. Marek zdążył tylko zobaczyć, jak jego dłoń zaczyna się rozpadać na drobne cząsteczki. Nic nie czuł, widział tylko jasność i wiedział, że traci przytomność.

 

Po jakimś czasie z łuny światła zaczęły się wyłaniać pierwsze kształty. Marek ostrożnie  spojrzał w górę i przez do połowy otwarte oczy zobaczył zielone słońce, a na horyzoncie czerwone góry. Rozpoznał znajome tereny planety Onyks, którą opisywał w swoich opowiadaniach.

 

Stał na dużej otwartej polanie otoczonej wysokimi drzewami liściastymi. Był tam mały drewniany domek z czerwonym dachem w myśliwskim stylu. Na tarasie ktoś na niego czekał. Zawołał go skinieniem dłoni.

 

Marek ostrożnie podszedł i zobaczył kobietę w średnim wieku. Rozpoznał ją od razu. Była wysoka, miała dwa metry wzrostu. Twarz ogorzała od słońca i wiatru miała sympatyczne, ładne rysy. Pod nosem zarysował się delikatny uśmiech. Srebrna grzywka opadała na czoło, które naznaczyła stara blizna. Była ubrana w dopasowany czarny mundur i skórzane rękawice.

Spojrzała w jego kierunku i powiedziała. – Dobrze cię widzieć, przyjacielu! Witaj kapitanie Anders!

– Witaj Neila. Tęskniłem za tobą!  – Pisarz uśmiechnął się i podał jej dłoń. Teraz już wszystko wiedział, przypomniał sobie.

 

 

----------

 

 

Ciszę w pomieszczeniu przerwało pikanie aparatury medycznej. Promienie słońca wlały się przez małe okno, oświetlając szpitalną salę. W oddali ponad blokami i całym zgiełkiem widać pałac Kultury. Kobieta po sześćdziesiątce ze łzami w oczach stoi nad łóżkiem szpitalnym. Wpatruje się w leżącego, nieprzytomnego mężczyznę. Blada, zapadnięta twarz, nie wyraża żadnych emocji, z nosa wystają rurki podtrzymujące życie.

 

Do pokoju wchodzi lekarz i kieruje się w ich stronę.

– Dzień dobry. Czy Pani jest matką Marka? – pyta, zaglądając w kartę.

– Dzień dobry. Tak, nazywam się Danuta Anders. W jakim stanie jest mój syn?– Spytała z zatroskaną miną.

– Atak serca u tak młodej osoby zawsze jest niezwykle groźny. Najgorsze jest już za nim. Udało się ustabilizować jego stan, obecnie jest w śpiączce. Jesteśmy dobrej nadziei – Spokojnie i powoli jej odpowiedział.

– Czy wiadomo, czemu wystąpił u niego zawał? Nikt w naszej rodzinie nigdy nie chorował na serce.

– Miało na to wpływ wiele czynników, ale przypuszczamy, że nadużycie napojów energetycznych było główną przyczyną. Na naszym oddziale ląduję mnóstwo pacjentów z tego powodu. – Skończył mówić i w tym momencie zadzwonił jego telefon. – Przepraszam, ale muszę iść– Kiwnął głową i wyszedł z pokoju.

 

 Kobieta ze smutkiem pokiwała tylko głową i spojrzała na swojego syna, mówiąc – Co ty synku nawyprawiałeś?

 

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć, palkers999

Super pomysł na tekst. Szkoda tylko, że w większości stosujesz suchy opis. Historia przez to bardzo traci. Również łapię się na tym, że za dużo opisuję, a za mało pokazuję. 

Mimo to, opowiadanie uważam za udane i napisanie sprawnie. Podobało mi się.

 

Witaj. :)

Kolejne Twoje opowiadanie, które mam przyjemność komentować, i kolejne błędne zapisy dialogów… 

Do tego pojawia się też sporo błędów językowych, jak choćby powtórzenia, brak kropek na końcach zdań czy ten ortograf: “Tu i uwdzie widać było, że ma już swoje lata”.

Zgadzam się z Hesketem, że pomysł jest ciekawy, szczególnie część fantastyczna, jednak wymaga ona jeszcze solidnego dopracowania. 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Dziękuje bardzo za opinie. Postaram się jeszcze bardziej zwracać uwagę na techniczne aspekty. Cały czas się uczę, komentarze mi pomagają. Czytałem to już tyle razy i poprawiałem. Ktoś podpowie, czy warto wcześniej wrzucić nowe opowiadanie na betalistę?

Warto i to bardzo

I ja dziękuję, zachęcam do poprawienia tekstu według wskazanych Poradników z Publicystyki. Wszyscy z nich korzystamy. :) Betowanie oczywiście też sporo daje, ale ważne – aby samemu umieć błędy dostrzec i poprawić. :)

Pozdrawiam serdecznie. ;) 

Pecunia non olet

Miałeś niezły pomysł na opowiadanie, ale mocno skrzywdziłeś je wykonaniem. Poza różnymi błędami, usterkami i źle zapisanymi dialogami, rozpraszały zbędne przerwy rozdzielające akapity.

Mam wrażenie, że może zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

 

Marek miał 32 lata. → Marek miał trzydzieści dwa lata.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Pra­co­wał w dużym za­kła­dzie bran­ży spo­żyw­czej, nie­da­le­ko miej­sca swo­je­go za­miesz­ka­nia. → Zbędny zaimek.

 

Wolny czas umi­lał sobie ulu­bio­ny­mi za­ję­cia­mi, które po­zwa­la­ły mu wy­rwać się z sza­rej rze­czy­wi­sto­ści. → Drugi zaimek jest zbędny.

 

– Gra­nie na pe­ce­cie on­li­ne z in­ny­mi użyt­kow­ni­ka­mi. Głów­nie gry typu fan­ta­sy. Mógł to robić go­dzi­na­mi, za­po­mi­na­jąc o całym świe­cie, zna­ko­mi­cie się przy tym ba­wiąc. Wy­obra­żał sie­bie jako he­ro­sa, który prze­mie­rza i pod­bi­ja obcy, fan­ta­stycz­ny świat pełen magii i nie­zwy­kłych istot. → To nie jest wypowiedź dialogowa, więc co tu robi półpauza przed pierwszym zdaniem?

Uwaga dotyczy też kolejnego akapitu.

 

obu­dził się do­pie­ro o go­dzi­nie 13. → …obu­dził się do­pie­ro o go­dzi­nie trzynastej.

 

Za­sta­na­wiał się, skąd mogły się wziąć – Czy to głód, czy późna ko­la­cja? – Wy­brał pierw­szą opcję. → Skoro się zastanawiał, to należy to zapisać jak myśl:

Za­sta­na­wiał się, skąd mogły się wziąć. Czy to głód, czy późna ko­la­cja? Wy­brał pierw­szą opcję.

Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.

 

Zaj­rzał do lo­dów­ki i chwy­cił pacz­kę pa­ró­wek. – Śnia­da­nie nie bę­dzie znacz­nie zdrow­sze.Po­wie­dział sam do sie­bie. → Wypowiedź dialogową zapisujemy w nowym wierszu. Zbędna kropka, Didaskalia mała literą. Zbędny zaimek. Winno być:

Zaj­rzał do lo­dów­ki i chwy­cił pacz­kę pa­ró­wek.

– Śnia­da­nie nie bę­dzie znacz­nie zdrow­sze – po­wie­dział do sie­bie.

Tu znajdziesz wskazówki jak zapisywać dialogi.

 

spraw­dzał ko­men­ta­rze i opi­nie na temat jego wcze­śniej­szych prac. → …spraw­dzał ko­men­ta­rze i opi­nie na temat swoich wcze­śniej­szych prac.

 

na forum od 6 lat. → …na forum od sześciu lat.

 

– Pra­wie tyle samo co ja. – za­uwa­żył. → Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

Osta­tecz­nie wy­stu­kał na kla­wia­tu­rze:

– Witam. Nie wiem, o co ci cho­dzi. Czy to jest jakiś głupi żart? Czy jakaś po­mył­ka? → To nie jest wypowiedź dialogowa, więc półpauza jest zbędna. Sugeruję, abś teksty wiadomości pisał kursywą.

Proponuję: Osta­tecz­nie wy­stu­kał na kla­wia­tu­rze: Witam. Nie wiem, o co ci cho­dzi. Czy to jest jakiś głupi żart? Czy jakaś po­mył­ka?

 

Może to był zły po­mysł, żeby przedarł się sam. – Od tych roz­my­ślań nad wie­lo­ma wąt­ka­mi pi­sa­rza roz­bo­la­ła głowa. → Skoro to rozmyślania, zapisz je jak myśl, bez półpauzy na początku.

 

 Lekko się za­ta­cza­jąc, wstał ze swo­je­go miej­sca. → A może wystarczy: Wstał, lekko się zataczając.

 

 Siadł szyb­ko w fo­te­lu i za­czął czy­tać:

Witaj. To nie jest żaden żart. […] → To nie jest wypowiedź dialogowa, więc winno być:

Siadł szyb­ko w fo­te­lu i za­czął czy­tać: Witaj. To nie jest żaden żart. […]

 

Z po­wro­tem sku­pił wzrok na ekra­nie kom­pu­te­ra i dalej czy­tał.

Ty mo­żesz go ura­to­wać. […] → Jak wyżej.

Z po­wro­tem sku­pił wzrok na ekra­nie kom­pu­te­ra i dalej czy­tał: Ty mo­żesz go ura­to­wać. […]

 

Wy­słał i się­gnął po ko­lej­ne­go ener­ge­ty­ka → Brak kropki na końcu zdania.

 

Od­po­wiedź przy­szła za­ska­ku­ją­co szyb­ko:

– Nie będę pró­bo­wa­ła dłu­żej cię prze­ko­ny­wać. Zo­sta­wię tylko link. Wejdź w niego, je­że­li chcesz po­znać swoje praw­dzi­we prze­zna­cze­nie. → A może:

Od­po­wiedź przy­szła za­ska­ku­ją­co szyb­ko: Nie będę pró­bo­wa­ła dłu­żej cię prze­ko­ny­wać. Zo­sta­wię tylko link. Wejdź w niego, je­że­li chcesz po­znać swoje praw­dzi­we prze­zna­cze­nie.

 

Pierw­sza myśl, która po­ja­wi­ła się w jego gło­wie:

– To jest na pewno jakiś wy­myśl­ny wirus. Jak w niego wejdę, to potem będą mi się wy­świe­tlać re­kla­my albo jesz­cze go­rzej. → Zapisz to jak myśl, bez półpauzy.

 

Przypomniał sobie, że jakiś czas temu sporo zapłacił za całkiem niezły program antywirusowy. Może jednak warto zaryzykować i w końcu coś mnie spotka ciekawego w życiu? – spytał siebie na głos. → Przypomniał sobie, że jakiś czas temu sporo zapłacił za całkiem niezły program antywirusowy.

– Może jednak warto zaryzykować i w końcu coś mnie spotka ciekawego w życiu? – spytał siebie na głos.

 

ostroż­nie  spoj­rzał… → Wystarczy jedna spacja.

 

Spoj­rza­ła w jego kie­run­ku i po­wie­dzia­ła. – Do­brze cię wi­dzieć, przy­ja­cie­lu! Witaj ka­pi­ta­nie An­ders! → Spoj­rza­ła w jego kie­run­ku i po­wie­dzia­ła.

– Do­brze cię wi­dzieć, przy­ja­cie­lu! Witaj ka­pi­ta­nie An­ders!

 

W od­da­li ponad blo­ka­mi i całym zgieł­kiem widać pałac Kul­tu­ry. → W od­da­li, ponad blo­ka­mi i całym zgieł­kiem, widać Pałac Kultury.

 

– Dzień dobry. Czy Pani jest matką Marka? → – Dzień dobry. Czy pani jest matką Marka?

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

W jakim sta­nie jest mój syn?– Spy­ta­ła z za­tro­ska­ną miną. → Brak spacji po pytajniku. Didaskalia małą literą.

 

Je­ste­śmy do­brej na­dzieiSpo­koj­nie i po­wo­li jej od­po­wie­dział. → Je­ste­śmy do­brej myśliodpowiedział spo­koj­nie i po­wo­li.

 

– Przepraszam, ale muszę iść– Kiwnął głową i wyszedł z pokoju. → Brak kropki po wypowiedzi. Brak spacji przed półpauzą.

 

Kobieta ze smutkiem pokiwała tylko głową i spojrzała na swojego syna, mówiąc – Co ty synku nawyprawiałeś? → Zbędny zaimek. Brak kropki po narracji. Wypowiedź dialogowa w nowym wierszu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka