- Opowiadanie: maciekzolnowski - Schody i księga

Schody i księga

Oto zadanie, jakie przed sobą postawiłem: celujemy dziś w krótkie, lecz nastrojowe creepypasty. Oceńcie, proszę, sami, czy cel ten został osiągnięty. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Schody i księga

W pewien późny, jesienny wieczór, po całym dniu wytężonej pracy, wracałem do mieszkania w okolicach rynku. Byłem zmęczony, senny. Mgła snuła się między latarniami. I wtedy stanąłem jak wryty.

Ruską przemierzałem setki razy. Znałem ją jak własną kieszeń. A jednak dopiero teraz je zobaczyłem.

Schody.

Ciemne, strome, zatopione w mgle i w czymś, czego nie potrafiłem nazwać. Wiedziałem, że w tym miejscu, w samym centrum, nie powinno ich być. Rzeczywistość kłóciła się z pamięcią.

Mimo lęku, który zacisnął mi gardło, zapaliłem latarkę i zacząłem schodzić – powoli, coraz niżej, po wilgotnych, zimnych stopniach. Z głębi dobiegał kobiecy śpiew. Piękny, wielogłosowy chorał, nienaturalnie czysty. Nie miał prawa tu brzmieć.

Przypomniała mi się stara legenda o zakonnicach pochowanych gdzieś w pobliżu Ruskiej. Mówiono, że nocami ich dusze zawodzą. Zawsze uważałem to za bajki.

Tym razem – nie byłem pewien.

Każdy kolejny stopień dudnił pod moimi stopami jak ostrzeżenie. Wahałem się. Chciałem zawrócić. A jednak śpiew przyciągał mnie jak magnes, jak łagodna, obca dłoń zaciskająca się na ramieniu.

Dotarłem na dół.

Uderzył mnie zapach stęchlizny i mokrej ziemi. Oczy przyzwyczajały się do mroku: pajęczyny, gruba warstwa kurzu, rzędy sarkofagów po obu stronach wąskiego lochu. Bardzo starego. Na kamiennych ścianach – wyblakłe inskrypcje, łacińskie litery pulsujące w świetle latarki jak żyły pod skórą.

W centrum, na czymś przypominającym ołtarz, paliły się trzy gromnice. Ich ciepły blask rozcinał czerń. Na czarnej poduszce spoczywała otwarta księga chorałów – na stronie trzeciej.

Coś we mnie drgnęło. Najpierw delikatnie, jak mrowienie w dłoniach. Potem mocniej. Śpiew przycichł – jakby czekał. Miałem wrażenie, że księga oddycha.

Nie wiem, kiedy wyciągnąłem rękę. Palce same zacisnęły się na okładce. Chłód wniknął we mnie aż do kości. Chciałem puścić – a jednak schowałem księgę do plecaka, posłusznie, jak ktoś, kto wykonuje cudzą decyzję.

W tej samej chwili śpiew eksplodował. Głośny, poszarpany – wiele głosów naraz rozrywało przestrzeń. Zatkałem uszy. Zapadła ciężka, martwa cisza.

Wybiła dwudziesta czwarta.

Drapanie o drewno przecięło mrok. Wieko jednego z sarkofagów zaskrzypiało. Coś próbowało się wydostać.

Latarka zgasła. W nikłym blasku gromnic zobaczyłem schody – i coś jeszcze. Dwa krwistoczerwone punkty połyskujące w czerni otwartego sarkofagu.

Biegłem. Krótkie oddechy. Mokre stopnie. Echo kroków – i drugi dźwięk, tuż za mną, coraz bliżej. Zatrzymało się dopiero pod powierzchnią, jakby świat ponad nią był granicą.

Do mieszkania na Łaciarskiej dotarłem po kilku minutach. Drżałem. Wziąłem długi prysznic, jakbym chciał zmyć z siebie zapach lochu. Zasnąłem szybko – i śniły mi się koszmary.

Rano obudziłem się dziwnie wypoczęty. Do chwili, w której przypomniałem sobie schody.

Chłód wrócił. Ubrałem się i pobiegłem na Ruską. Musiałem upewnić się, że wszystko było tylko snem.

Patrzyłem. Obszedłem okolicę kilka razy.

Schodów nie było.

Ulga przyszła nagle – i równie nagle zgasła. Przypomniałem sobie o księdze. Z drżącą ręką otworzyłem plecak.

Leżała w środku. Nadal otwarta na stronie trzeciej.

A z wnętrza plecaka popłynął cichy, odległy chorał.

Ten sam.

Koniec

Komentarze

Cześć

Czułem się odrobinę przestraszony w momencie wyłażenia czegoś z trumny w ciemnościach zmierzającego do bohatera. Poza tym, nie czułem nic :-) Czyżbym nie żył? :-D

Szorcik ładny. Podobał mi się, dlatego klik. 

Pozdrawiam

Czułem się odrobinę przestraszony w momencie wyłażenia czegoś z trumny w ciemnościach…

Stare sprawdzone metody straszenia. 

Szorcik ładny. Podobał mi się, dlatego klik. 

O dziękuję bardzo, pozdrawiam również. :)

Taki horror z poślizgiem. Czyli dopiero wspomnienie wywołuje prawdziwy strach. Ciekawa koncepcja i bardzo ładnie napisana. 

Podobają mi się dywagacje narratora-bohatera.

delulu managment

Witaj Ambush, cieszę się, że Ci się spodobał mój horror poślizgowy, pewnie będę jeszcze poprawiał to i owo z pewnym – rzecz jasna – poślizgiem. ;)

Polecam poczytać sobie ze stosownym podkładem w tle:  youtube.com/watch?v=ch-HHGuzwRU&t=1239s  . Lepiej wchodzi.

No. Wreszcie jest fantastyka. Nie można było tak od razu? ;-)

OK, jest interesujący kawałek. Krótki, ale daje radę. Ciekawi mnie, co dalej ze śpiewającymi zakonnicami, co z zabraną księgą. W sumie, co bohaterowi przyszło do głowy, żeby od razu kraść księgę?

Babska logika rządzi!

Witaj. :)

Mimo horroru i sporej dawki przerażenia, przekazałeś wszystko w swoim stylu: sympatycznie, dowcipnie, z delikatnym humorem. :) Podejrzewam, że bohater już nigdy nie zaśnie spokojnie. :) 

“Sam nie wiem, jak nazwać mam to odkryte pomieszczenia”. – tu literówka (-i?), ale nie wiem, czy chciałeś dać liczbę mnogą, czy pojedynczą.

Pozdrawiam serdecznie, klik. :) 

Pecunia non olet

Dzięki Finkla, jestem do Twoich usług. ;-)

 

 

Bruce, dzięki za ciepłe słowa i kliknięcie. Miło, że doceniłaś też poczucie humoru (liczenie baranków np.). Serdeczności, MZ:)

Moje uszanowanie!

 

Prawda to czy fikcja? Trudno powiedzieć. Hm, podobno w każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy, ale ja jestem raczej typem niedowiarka; nie wierzę w nic.

W nic a nic?

 

Tajemnicze schody nagle objawiają się wśród kamienic burząc utarty obraz dobrze znanej okolicy… Pyszny koncept. Pyszny jest również opis krypty, aż żal bierze, że nasz bohater nie zabawił w niej zbyt długo. Moim ulubionym jednak elementem opowiastki jest (a jakże!) księga. Namacalny artefakt wyniesiony z miejsca którego nie ma. A może jednak? Ta noc pełna koszmarów jest dość wymowna, w końcu każda groza ma swoje źródło. 

 

Bardzo przyjemny szort, który nawet skłonił mnie do głębszych przemyśleń (albo to tylko jakieś moje ruminacje). 

 

Pozdrawiam serdecznie!

 

PS Zapomniałem dodać, że również mnie, podobnie jak moich przedmówców, urzekł błyskotliwy język autora! 

 

 

Kwestia wizji.

I ja dziękuję, pozdrawiam, Maćku. :)

Pecunia non olet

Ale że jak, schody na środku ulicy się pokazały? Całość brzmi trochę jak opis jakiegoś dziwnego snu po ciężkiej nocy. Fajnie byłoby, gdyby chociaż na końcu go ta książka zjadła, albo coś.

Fajnie byłoby, gdyby chociaż na końcu go ta książka zjadła, albo coś.

 

Freki, ale horror! laughyes

Pecunia non olet

Fajnie byłoby, gdyby chociaż na końcu go ta książka zjadła.

He, dobre, takie zakończenie w stylu Fanthomasa, słowem – bizarne. 

Mnie (…) urzekł błyskotliwy język autora! 

Bardzo dziękuję za komplement, Drogi Robercie. Starałem się, ale starałem się też, by było krótko, a mimo wszystko klimatycznie. Dobre wzorce past-szortów, które wszystkim bardzo polecam, znalazłem na kanale: Azergothil1 (YouTube). Również serdecznie pozdrawiam, MZ:)

 

Dobre. Świetny język. Z jakiegoś powodu mnie najbardziej straszą właśnie jakieś anomalie w otaczającej nas rzeczywistości, coś jak schody w miejscu, w którym przecież schodów nie było, które mamy u Ciebie. Przypomniało mi to nieswoje uczucie, którego doświadczyłem, czytając “Dom z liści” Danielewskiego – w pewnym momencie w domu (z braku lepszego określenia) bohatera pojawiają się w korytarzu drzwi, których dzień wcześniej nie było. Nawet teraz, kiedy sobie przypominam ten fragment, kiedy protagonista po raz pierwszy je otwiera, ciarki chodza mi po plecach ;) Przez powyższe chce powiedzieć, że utrafiłeś w to, co potrafi u mnie wywołac niepokój, a o to przecież w horrorach chodzi.

Dobra robota :)

Pozdrawiam serdecznie 

Q

Known some call is air am

Maćku, tym razem, ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, wydarzyło się coś niesamowitego i fantastycznego. Mam nadzieję, że to dobry początek, że niebawem będzie jeszcze lepiej. :)

 

po coś tu lazł i się­gał po nie­swo­je?”. ->…po coś tu lazł i się­gał po nie ­swo­je?”.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Gyd myrning,

 

Sam nie wiem, jak nazwać mam to odkryte pomieszczenia.

pomieszczenie

 

Czerń aż kłuła w oczy.

Hm. Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić, bo czerń nie jest jaskrawym kolorem. Tym bardziej że wspomniałeś przed chwilą o gromnicach, które choć trochę rozpraszały mrok. Może:

Wszechobecna ciemność przytłaczała.

?

 

Otworzyłem plecak i sięgnąłem po księgę, którą następnie schowałem w jego wnętrzu.

Po co tak kombinować? Wystarczy:

→ Otworzyłem plecak i schowałem do niego księgę.

A jeszcze lepiej byłoby skupić się na księdze:

Czułem nieodpartą chęć posiadania jej; więc długo się nie zastanawiając, schowałem ją do plecaka.

 

„Przyda się”, pomyślałem.

Czyli podmiot liryczny jest bohaterem gry RPG? :)

 

Sądziłem, że nic się nie stanie.

Bardzo naiwny ten bohater :D

 

Wnet wybiła dwudziesta czwarta, a potem znów zapanowała cisza, którą następnie przeszyło skrzypnięcie wieka trumny, poprzedzone odgłosem drapania.

Noł, noł, noł. Lepiej zbudujesz napięcie, gdy będziesz trzymał się chronologii: najpierw przestrasz czytelnika drapaniem, a potem otwieraniem trumny. Skoro najpierw dostaję otwieranie trumny, a po chwili drapanie, to drapanie już mnie nie przestraszy i jest w sumie niepotrzebne.

 

„A oto i bestia”, pomyślałem.

Na pewno tak pomyślał bohater, umierając ze strachu i próbując uciec ;P

 

A mimo to zdołałem zarejestrować dźwięki pogoni.

Brzmi to baardzo nienaturalnie.

Mimo to słyszałem za sobą szybkie kroki.

 

Coś starało się mnie dopędzić

dogonić

 

 

Dobrze, że już od dawna nie odwiedzam okolic Ruskiej :) Możliwe, że ciekawość też by mnie ściągnęła w dół schodów, a wtedy nie wiadomo, co mogłoby mi się przydarzyć…

Szorcik przyjemny, wszystkiego dobrego i pozdrawiam serdecznie :)

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

O, wielkie dzięki, HollyHell91; świetnie, że to wypisałaś; zaraz będę poprawiał; moment cyzelowania baboli lubię w tej całej zabawie w pisanie opowiadań najbardziej. Lecę po kubek kawy i startuję z koksem. :)

O, Outta, cieszę się, że tu wpadleś i skleciłeś parę zdań. Dzięki za miłe słowa. Tak, anomalie są bardzo lęko– i horrorotwórcze. Mnóstwo książek i filmów dotyczy takowych fenomentów, np. film “Disappearance” (2002) o mieście-widmo (nie ma tam nic, co by mogło przestraszyć, z wyjątkiem klimatu). Temat drzwi, które prowadzą w nieznane, schodów, które się urywają, które zlokalizowane są np. gdzieś w lesie (że wspomnę tylko: ”Autentyczne przeżycia amerykańskiego ratownika górskiego”) – jest cholernie często eksploatowany i słusznie. Dzięki raz jeszcze! Pozdrawiam serdecznie! MZ

Maćku, tym razem, ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, wydarzyło się coś niesamowitego i fantastycznego.

I niech tak zostanie, Reg. Dzięki Ci za miłe słowa. Cieplutko pozdrawiam, MZ:)

Bardzo proszę, Maćku. Serdeczności. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka