- Opowiadanie: maciekzolnowski - Euzebiusza i Przechwałka wielkie dokonania

Euzebiusza i Przechwałka wielkie dokonania

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy III, Ambush, Użytkownicy IV, Finkla

Oceny

Euzebiusza i Przechwałka wielkie dokonania

"Nie płaczcie za mną, bo idę tam, gdzie rodzi się muzyka" – ostatnie słowa Jana Sebastiana Bacha

 

 

– Nie, nie tę płytę; tę drugą – poinstruował kolegę Euzebiusz. – Tę z napisem „Aria na strunie G”.

Przechwałek sięgnął ręką po właściwe nagranie, po czym zeskoczył z drabinki i skierował się do czerwonego nadajnika; wcisnął dwa klawisze: naprzód on air, a zaraz potem play.

– Poszło!

– Pójść poszło, ale czy weszło? Hm, zaraz się przekonamy, czy Jan Sebastian jest już gotowy – mamrotał na głos skrzat, który nie lubił i nie cenił fałszywej skromności, lubił za to i cenił swoje wszystko mówiące imię.

W wielkim prastarym lesie, istniejącym poza czasem, poza ludzkim czasu pojmowaniem, gdzie drzewa były tak wiekowe, że niektóre poprzewracały się już ze starości, nad brzegiem leśnego jeziora, stała chatka. Chatka ta, kamienna i porosła mchem zielonym, idealnie wpisywała się w otaczający ją zielony krajobraz. Wszystkie zwierzęta zamieszkujące ową knieję znały doskonale tę chatę i jej właścicieli. W domku mieszkały skrzaty: Euzebiusz i Przechwałek, które służyły muzie Zenobi. Byli znani i poważani przez wszystkich mieszkańców magicznego boru, jako że odznaczali się niezwykłą uczynnością i pracowitością. Nad czym tak pracowali? Albo lepiej spytać: czym się zajmowali? Nadawaniem w eter muzyki, i to nie byle jakiej muzyki. Mieli własną radiostację, która działała wieki, i to w sensie dosłownym. Posiadali niezliczoną ilość winyli, i to na długo przed wynalezieniem wspomnianych winyli. Nie wiem, czy wiecie, ale tysiące lat temu Przechwałek z Euzebiuszem wymyślili także radio, a zrobili to, by móc nadawać takie kawałki, jak choćby: „Adagio na smyczki” Samuela Barbera czy „Requiem d-moll” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Kompozytorzy musieli się tylko odpowiednio nastroić, czyli wsłuchać się w leśne radio, a potem zapisać za pomocą nut natchnione przez Przechwałka i Euzebiusza kawałki. I właśnie w tym tkwił szkopuł: tylko nieliczni potrafili złapać odpowiednią falę. Większość zjadaczy chleba nie miała pojęcia o wenie, o tym, jak ona działa i gdzie jej szukać. Większość to byli po prostu zwykli śmiertelnicy, którzy się rodzili, pracowali i umierali w zapomnieniu. Nie mówię, że nie byli muzykalni. Albo że nie próbowali sił jako domorośli twórcy, z całkiem nieraz znośnym skutkiem. Mówię tylko, że Gnome Wave to była, to jest rozgłośnia zarezerwowana dla wybranych, tych, którzy potrafią ją znaleźć.

– Co to właściwie jest ta muzykalność? Powiedz mi, proszę, miły mój kamracie. W jaki sposób się przejawia i jakie są jej gradacje? – pytał wiecznie rozfilozofowany Przechwałek. – Jak porównać talent Jana Sebastiana Bacha z muzykalnością takiego, dajmy na to, Rafała Gluzy, który jest autentyczny w tym, co robi, choć folklor go trochę ogranicza jednak; który jest, podobnie jak nasz lipski kantor, genialnym multiinstrumentalistą i wszechstronnym kompozytorem? Przecież to są rzeczy nieporównywalne, no chyba że… spogląda się na muzykę hierarchicznie, wynosząc na piedestał klasykę, nie zaś folklor, jazz czy rozrywkę; stawiając na pierwszym miejscu umiejętność komponowania i wyrafinowanie techniczne, ze skomplikowaną wielogłosową polifonią na czele. Hm, no sam nie wiem, sam nie wiem…

– O, to, to, to… Masz całkowitą rację, Przechwałku – do dyskusji włączył się wywołany do odpowiedzi Euzebiusz. – O, to, to, to… Geniusze muzyki klasycznej zazwyczaj, choć nie zawsze, uprawiali wszelakie formy i gatunki i nie ograniczali się do jednego tylko instrumentu czy głosu wokalnego; folklor ich nie ograniczał, folklor ich inspirował; grali, komponowali i nauczali, łącząc ze sobą te absorbujące aktywności. To nam daje niejakie pojęcie o ich wszechstronności i umiejętności ogarniania wszystkiego, wiesz? – zakończył Euzebiusz.

– He, dobre sobie, geniusze – zadrwił Przechwałek. – Zdaje się, że nasze radio, samo istnienie naszego radia zmienia nieco postać rzeczy i powoduje, że samo pojęcie geniuszu należałoby zdefiniować na nowo, czyż nie? Zresztą muzyka jest stara jak wszechświat i, podobnie jak matematyka, istnieje zarówno w świecie, jak i poza światem ludzi. Ludzie muszą ją tylko odkryć, co się dumnie nazywa komponowaniem.

– O, to, to, to… Dobrze, drogi mój, że to nie nam przypisałeś istnienie muzyki, bo nie wiem, jak ty, ale „ja tu tylko sprzątam”, he, he.

– Poczekaj chwilę, trzeba zastopować płytę, szklana kula pokazała mi właśnie…

– No mówże, co ci pokazała szklana kula właśnie!?

– Pokazała, że Jan Sebastian skoczył przewinąć małego, przerywając proces komponowania. A to ci heca! W tle słychać płacz Leopolda Augustusa. Ale fajny bobasek! Będziemy puszczać jeszcze raz?

– Skąd, to zdolny facet, sam sobie dogwiżdże te parę ostatnich taktów, wrzuć na luz!

W leśnej wszechrzeczy, w głuszy zielonej, gdzie drzewa były tak wiekowe, że niektóre poprzewracały się już ze starości, po drugiej stronie leśnego jeziora, stała druga chata, chata-książnica, z której nadawali z kolei literaci. Sterczały z niej trzy wieżyce wypełnione po brzegi książkami. Skrzaty tam mieszkające, Różanek i Prawiduszek, przyjaźniły się z Euzebiuszem i Przechwałkiem i realizowały czasem wspólne muzyczno-literackie projekty. Przede wszystkim jednak nadawały w eter czystą, najczystszą na świecie poezję oraz prozę, adresując swe audycje między innymi do fantastów z „Nowej Fantastyki” – do Koali, Finkli, Ambush, Outty, Fanthomasa, Belli, Bruce i jeszcze wielu, wielu innych. Ci ostatni to dopiero mieli wenę, że ho, ho! A jaką frajdę ze skrobania! Jaką frajdę!!!

Koniec

Komentarze

Hmmm… ciekawe, ile dostał od skrzatów za reklamę. 

 

Natchnienie – niezwykła, niezbadana sprawa, której nie potrafią wyjaśnić nawet hojnie nim obdarzeni. Od starożytności opisywane mitami, baśniami. Maciekzolnowski dołączył do grona piewców natchnienia – i zrobił to pięknie. A skrzacie rozgłośnie wyglądają na dobrze zapowiadający się pomysł na świat. Do którego chętnie wrócę.

 

Autorze – ponieś konsekwencję swojego czynu. Do roboty, eksploruj!

 

The KOT

Eldil, dzięki Ci za miłe słowa. Biorę się do roboty (creepypasty czekają), mając na uwadze to, co napisałeś:

Autorze – ponieś konsekwencję swojego czynu. Do roboty, eksploruj!

Dzięki za kliknięcie. Będzie “biba”. :)

Ojej, zostałam bohaterką, by nie rzec heroiną dramatu ;)

W sumie od dawna podejrzewam, że nie wymyślam opowiadań, tylko odbieram ich przekaz. A Koala ma w łazience portal!! 

Tekst słodki jakby go Monique.M pisała. 

Natomiast pierwsza rozmowa skrzatów jest dla mnie niejasna, nawet po kilkukrotnym czytaniu. Warto by poprawić. 

delulu managment

Witaj Droga Heroino!

Cieszę się, że wyszło słodko. Portale to myślę, że macie wszyscy. To się nazywa szczęście. Nie, to się nazywa talent! 

Pierwsza rozmowa skrzatów jest dla mnie niejasna, nawet po kilkukrotnym czytaniu. Warto by poprawić. 

Zobaczę, co da się zrobić. :)

Kurcze, wiele bym dał, żeby mi coś tutaj Reg napisała. Ale jej nie ma, NIE MA! :(

Jestem, Maćku. Jestem i bywać nie przestanę, póki mi życia starczy, bo ochoty z pewnością nie braknie.

Jestem zdumiona, jak bardzo szort został nasycony fantastyką i to w całkiem niezłym, bo bardzo leśnym gatunku. Domyślam się, że Twoje skrzaty nikomu nie poskąpią weny. :)

 

– Nie, nie tę płytę; tę drugą – poinstruował kolegę Euzebiusz. – Tę z napisem „Aria na strunie G”. – Przechwałek sięgnął ręką po właściwe nagranie, po czym zeskoczył z drabinki i skierował się do czerwonego nadajnika; wcisnął dwa klawisze: naprzód on air, a zaraz potem play. – Poszło! → Narracji nie zapisujemy z wypowiedzią dialogową, a wypowiedzi dialogowej nie zapisujemy z narracją, zapisujemy ją w nowym wierszu. Winno być:

– Nie, nie tę płytę; tę drugą – poinstruował kolegę Euzebiusz. – Tę z napisem „Aria na strunie G”.

Przechwałek sięgnął ręką po właściwe nagranie, po czym zeskoczył z drabinki i skierował się do czerwonego nadajnika; wcisnął dwa klawisze: naprzód on air, a zaraz potem play.

– Poszło!

 

i to w senie do­słow­nym. ->Pewnie miało być: …i to w sensie do­słow­nym.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jestem (…) póki mi życia starczy, bo ochoty z pewnością nie braknie.

Miło mi to słyszeć. Bardzo dziękuję za łapankę. Zawsze można na Tobie polegać. :))

Bardzo proszę, Maćku.

Dziękuję za pokładaną we mnie ufność. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajny pomysł z audycjami fantastycznie kierowanymi do poszczególnych ludzi. Nie wiem, czy można go dalej eksplorować, ale jeśli coś jeszcze wymyślisz, to pisz.

Miło mi, że zostałam umieszczona w tekście. Tylko teraz zagwozdka – dementować czy potakiwać? ;-)

Babska logika rządzi!

Cieszę się, że się podobało, Finkla. Dzięki. Może będę eksplorował. Fantastyczne radio jest wdzięcznym tematem (por. z: “Nocne radio znów nadaje”). 

Miło mi, że zostałam umieszczona w tekście.

Mnie również, zresztą zasłużyłaś sobie swoją literacką aktywności i aktywnością na tym forum. ;)

Nowa Fantastyka