- Opowiadanie: Realuc - Manifestacja wielkości

Manifestacja wielkości

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Manifestacja wielkości

Sza­chin­szach, Cyrus Pięk­ny, po­pra­wił zadek na małym, acz pięk­nie zdo­bio­nym zło­tem tro­nie. Uniósł naj­mniej­szy na sali kie­lich, kosz­tu­jąc wina z nowej pa­ła­co­wej upra­wy. Zlu­zo­wał kro­ko­dy­li pas opi­na­ją­cy brzuch, do któ­re­go przy­mo­co­wa­ną miał kró­ciut­ką po­chwę z wę­żo­wej skóry. A w po­chwie tej cho­wał naj­cen­niej­szy sym­bol wład­cy, aki­na­kes z rę­ko­je­ścią tak ob­fi­cie ob­ło­żo­ną dia­men­ta­mi, iż blask szla­chet­nych ka­mie­ni prze­bi­jał się nawet przez ga­dzią za­sło­nę. Miecz ten był jed­nak tak skrom­nych roz­mia­rów, iż prę­dzej spraw­dził­by się w boju z pajdą chle­ba, niźli z prze­ciw­ni­kiem z krwi i kości.

– Panie, wy­bacz śmia­łość, ale od dawna cie­ko­wość po­że­ra mnie ni­czym sęp tru­chło na pu­sty­ni. Z czego wy­ni­ka ten mi­ni­ma­lizm? – Da­riusz, za­słu­żo­ny i nie­za­stą­pio­ny do­rad­ca sza­cha, po­gła­dził ner­wo­wo siwą brodę.

– Ma­ni­fe­sta­cja. Mówi ci to coś? – od­parł py­ta­niem na py­ta­nie Cyrus.

– Oczy­wi­ście. Jak po­wszech­nie wia­do­mo, po­si­wia­łem tak pręd­ko od nad­mier­ne­go czy­ta­nia ksiąg. A co ta­kie­go ma­ni­fe­stu­jesz, szla­chet­ny…

Do sali au­dien­cyj­nej wpro­wa­dzo­no ostat­nie­go oskar­żo­ne­go i szach prze­stał słu­chać star­ca. Pod­niósł się od nie­chce­nia, znu­dzo­ny już dzi­siej­szy­mi roz­pra­wa­mi. Mię­dzy dwoma straż­ni­ka­mi stał wy­chu­dzo­ny chłop. U jego boku zaś ner­wo­wo prze­bie­ra­ła ra­ci­ca­mi ła­cia­ta koza o błysz­czą­cej sier­ści. Da­riusz rów­nież po­wstał i prze­czy­tał gło­śno z per­ga­mi­nu wła­sne no­tat­ki:

– Se­ta­reh, rol­nik. Zo­stał przy­ła­pa­ny na spół­ko­wa­niu z tą oto kozą w spo­sób nie­god­ny nawet dzi­kie­mu zwie­rzę­ciu.

Cyrus mach­nął ręką.

– A niech­że każdy chę­do­ży, co chce, póki krzyw­dy in­ne­mu bliź­nie­mu tym nie wy­rzą­dza.

Zgro­ma­dze­ni na sali nie kryli zdzi­wie­nia po usły­sze­niu tych słów. Po chwi­li szach dodał:

– A to oto zwie­rzę wy­glą­da na wy­jąt­ko­we. Jakby ze­słał nam je sam Ahura Mazda.

Koza wy­da­ła z sie­bie do­no­śne me­cze­nie, chcąc tym samym po­twier­dzić słowa przed­mów­cy.

– Rol­ni­ka pu­ścić wolno, zwie­rzę przy­pro­wa­dzić. Po­cze­ka na szcze­gól­ny powód do ofia­ry – oznaj­mił wer­dykt Cyrus, igno­ru­jąc za­wie­dzio­ne spoj­rze­nia zgro­ma­dzo­nych.

Na ko­niec au­dien­cji na­sta­ła chwi­la, na którą cze­kał. Miał bo­wiem oznaj­mić, kto zo­sta­nie jego ko­lej­ną żoną. Da­riusz szarp­nął go za szatę, gdy tylko do­strzegł, że ten zbie­ra się do ostat­nie­go prze­mó­wie­nia. Po­sta­no­wił po raz ostat­ni spró­bo­wać od­wieść wład­cę od złej, w jego mnie­ma­niu, de­cy­zji.

– Królu kró­lów, po raz drugi pro­szę wy­ba­cz śmia­łość. Wiem, żeś nie­omyl­ny, że twoje de­cy­zje…

– Da­riu­szu, do rze­czy! My­śla­mi je­stem już w ha­re­mie, nie przy two­ich star­czych wy­wo­dach – prze­rwał szach, pa­trząc w kie­run­ku czar­no­wło­sej pięk­no­ści, opie­ra­ją­cej się o ścia­nę w kącie sali.

– Tak… ja wła­śnie w te­ma­cie ha­re­mu. So­raya… Ona… wiesz, co o niej mówią, praw­da? Po­wta­rza­łem to kilka razy, ale tak się tylko upew­niam…

Cyrus dopił wino i prych­nął.

– Echę, wiedź­ma z Kol­cza­stych Skał, córka ne­kro­man­ty. Aby mi ją obrzy­dzić rzek­niesz teraz, że żywi się nie­mow­lę­ta­mi i pod suk­nią ukry­wa czar­ci ogon?

– Rzek­nę tylko, że mo­żesz prze­cież mieć każdą. A ten wybór wy­da­je się co naj­mniej… ry­zy­kow­ny. I może oka­zać się nie do końca ak­cep­to­wal­ny wśród ludu.

Szach ro­ze­śmiał się.

– Wiem, drogi Da­riu­szu, żeś z uwagi na wiek już dawno za­koń­czył swe mi­ło­sne przy­go­dy, i pew­ni­kiem żal ci lę­dź­wie ści­ska, ale od­puść już. Moja de­cy­zja jest osta­tecz­na.

Wład­ca po­wstał, aby oznaj­mić zgro­ma­dzo­nym w pa­ła­co­wej sali, kto zo­sta­nie jego dzie­wią­tą żoną.

 

*

 

Cyrus na­ka­zał ośmiu żonom spę­dzić naj­bliż­szą noc ze służ­bą, w izbach na dole pa­ła­cu.

Cze­kał na tę chwi­lę od dawna i pra­gnął, aby byli pod­czas niej tylko we dwoje. On i So­raya. Ko­bie­ta prze­wyż­sza­ją­ca urodą wszyst­kie bo­gi­nie. O ciele do­piesz­czo­nym przez naj­zna­mie­nit­sze­go glip­ty­ka i twa­rzy wy­rzeź­bio­nej ma­gicz­nym dłu­tem przez naj­do­sko­nal­sze­go rzeź­bia­rza. Wcze­śniej dziew­ki pa­ła­co­we na­sma­ro­wa­ły go so­lid­nie won­ny­mi olej­ka­mi, ucze­sa­ły dłu­gie włosy, wy­dłu­ba­ły brud spod pa­znok­ci i po­zby­ły się nie­chcia­nych wło­sków tu i tam. Po wszyst­kim na­ło­żył je­dy­nie pur­pu­ro­wy ka­ftan ze szla­chet­nej tka­ni­ny i usiadł na skra­ju sze­ro­kie­go łoża z bal­da­chi­mem, ocze­ku­jąc wy­bran­ki.

Ta nie ka­za­ła długo na sie­bie cze­kać. Oliw­ko­wa ko­ta­ra od­sło­ni­ła się z roz­ma­chem, uka­zu­jąc ko­bie­cą do­sko­na­łość. Kroki sta­wia­ła po­wo­li, aby miał czas przyj­rzeć się jej do­kład­nie. Bio­drom po­ru­sza­ją­cym się ta­necz­nym ryt­mem. Pier­siom, które ten rytm wy­bi­ja­ły. I na końcu oczom, w któ­rych palił się praw­dzi­wy ogień.

– Sprawdź­my, do czego zdol­ny jest król kró­lów, po­sia­dacz dzie­wię­ciu ko­biet – po­wie­dzia­ła, uśmie­cha­jąc się ta­jem­ni­czo. Do­strzegł wów­czas na jej twa­rzy pew­ność i sta­now­czość. Odro­bi­nę prze­ra­zi­ło to Cy­ru­sa, jed­nak w więk­szym stop­niu po­bu­dzi­ło jego żądze.

– Jak sobie ży­czysz, pani – od­parł ule­gle, chcąc zrzu­cić z sie­bie ka­ftan, ale nie zdą­żył wy­ko­nać nawet naj­mniej­sze­go ruchu.

Silna ręka dzie­wią­tej żony pchnę­ła sza­cha na łoże, aż za­trzesz­cza­ło. Zdar­ła z męż­czy­zny odzie­nie, po­chy­li­ła głowę. Za­czę­ła pie­ścić usta­mi jego sutki, wę­dru­jąc przy tym dłoń­mi niżej. Cyrus w od­po­wie­dzi wbił palce w po­ślad­ki czar­no­wło­sej bo­gi­ni, za nic mając na­mięt­ne gier­ki i sub­tel­ne ruchy. Pach­nia­ła kwia­ta­mi i… dymem.

Ści­ska­ła jego przy­ro­dze­nie nieco za mocno, ale każdy ruch ręki po­wo­do­wał na­pły­wa­ją­cą falę pod­nie­ce­nia, która wzbie­ra­ła o wiele szyb­ciej, niżby tego chciał. Chwi­lę póź­niej zsu­nę­ła się niżej, ła­sko­cząc lo­ka­mi uda sza­cha. Czu­jąc wil­got­ne usta na przy­ro­dze­niu wy­giął się ni­czym sier­po­wy księ­życ, wal­cząc z dresz­cza­mi prze­szy­wa­ją­cy­mi całe ciało.

So­raya, nagle i bez ostrze­że­nia, pod­nio­sła się i sta­nę­ła przed łożem z gry­ma­sem na twa­rzy.

– Roz­pa­lam cię mój królu już długi czas, a twoje ostrze wciąż ma­lut­kie ni­czym kor­dzik skrza­ta. Może masz z tym jakiś pro­blem, hę?

Cyrus osłu­piał. Po chwi­li oparł się jed­nak na łok­ciach i zdo­łał coś z sie­bie wy­krztu­sić:

– Żad­ne­go pro­ble­mu, pani. Więk­szy nie bę­dzie, ale za­pew­niam, że po­tra­fię wła­dać nim le­piej niż…

– Bę­dzie – prze­rwa­ła So­raya.

– Co ta­kie­go? – Cyrus chciał usiąść, ale nie­wi­dzial­na siła przy­gwoź­dzi­ła go z po­wro­tem do łoża.

– Moje łono pra­gnie bo­skiej ma­czu­gi ol­brzy­ma, nie tego cze­goś.

Chciał krzy­czeć, przy­wo­łać straż, ale usta były jak zszy­te. Ogień w oczach wiedź­my roz­pa­lił się jesz­cze moc­niej. Wy­po­wie­dzia­ła słowa w nie­zro­zu­mia­łym dla sza­cha ję­zy­ku i zaraz po tym zo­ba­czył uno­szą­ce się w po­wie­trzu ogrom­ne, ciem­no­skó­re przy­ro­dze­nie.

– Na­le­ża­ło do mo­je­go po­przed­nie­go męż­czy­zny. Był z niego skur­wiel i nie­udacz­nik, ale to aku­rat miał ide­al­ne – rze­kła.

Wy­do­by­ła szty­let nie wia­do­mo skąd. Jedną dło­nią na­cią­gnę­ła pe­ni­sa sza­cha, drugą przy­ło­ży­ła zimne ostrze do jego trzo­nu.

Za­pach dymu sku­tecz­nie przy­ćmił olej­ko­wą woń.

 

*

 

Sza­chin­szach, Cyrus Pięk­ny, po­pra­wił zadek na wiel­kim, pięk­nie zdo­bio­nym zło­tem tro­nie. Uniósł naj­więk­szy na sali kie­lich, kosz­tu­jąc wina. Zlu­zo­wał kro­ko­dy­li pas opi­na­ją­cy brzuch, do któ­re­go przy­mo­co­wa­ną miał długą po­chwę z wę­żo­wej skóry.

– Panie, wy­bacz śmia­łość, ale dla­cze­go zmie­ni­łeś re­kwi­zy­ty swej ma­ni­fe­sta­cji? Po tylu la­tach? – za­py­tał Da­riusz.

– Tylko koza nie zmie­nia zda­nia – od­parł szach, a sto­ją­ce obok zwie­rzę wy­ra­zi­ło apro­ba­tę prze­cią­głym me­cze­niem.

Koniec

Komentarze

Hej anonimie:)

 

Bałem się, że pójdziesz tropem kozy, ale miło się rozczarowałam :) Bo historia Cyrusa nagle skręca ku dziewiątej żonie, a to co się wyprawia w sypialni, no, jest dosyć zaskakujące. Mamy więc ciekawy wstęp, erotykę, która prowadzi do zakończenia z nawiązaniem do początku historii. Podoba mi się ta estetyka opowieści :).

Mam więc kompletną fabułę zamkniętą w magicznej kombinacji szóstek i dziewiątek:). Erotyka jest wyraźna, choć jest jej mało, no chyba, że akcja z nieszczęsnym zwierzęciem zostanie do tego podciągnięta ( kto co lubi, jak sugerował Cyrus ;)), więc, chyba szkoda, że nie zdecydowałeś się na coś bardziej normalnego w pierwszej części opowiadania.

Za to otrzymaliśmy wątek humorystyczny, który został utrzymany do końca ( nie licząc chwili grozy z nożem, który nie wiadomo skąd został wyciągnięty;)). No właśnie, czy wiedźma nie mogła za pomocą czarów obdarować Cyrusa, tylko musiała używać narzędzi? Dobra, to detale – historia ciekawa, zabawna, plus za Bliski Wschód no i klikam :).

Gratuluję udanego tekstu, pozdrawiam :) 

 

 

EDIT: Zaryzykuję – AP, to ty? :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzie, nie, to nie ja. Ja tak nie umiem. Stawiam na Realuca.

Jest wschód, ale czasy przedislamskie. Mam wrażenie, że dostaliśmy też trochę mieszanki innych czasów i tradycji.

Ja tam żałuję, że koza nie zaznaczyła się mocniej w tej historii. Nie do końca wiem co się tej pierwszej nocy z Sorayą zdarzyło. Może brak mi wyobraźni, albo wyobraźnia przeszarżowała.

 

Jest humor, erotyka i fantastyka. Ładnie wyszło.

 

niżli->niźli

 

No wiadomo przecie, że rozmiar ma znaczenie; grunt, że stojące obok zwierzę wyraziło aprobatę przeciągłym meczeniem. XDD

 

Zabawny i ładnie napisany tekst, pasujący jak najbardziej do Księgi miliona i jednej rozkoszy.

Pozdrawiam i klikam

No i pudło, może faktycznie to Realuc, no ale już moją szansę zmarnowałem i nie będę dalej strzelał:) A ty AP się nie wykręcaj, że nie potrafisz. Przyznaję, że nie czytałem, chyba, erotyki w Twoim wydaniu ale zawsze możesz to zmienić :). 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ach, szybko zostałem zdemaskowany, tak więc ściągam zasłonę :)

 

Bardzie, AP, Sajmonie, dzięki za Wasze komentarze.

 

No właśnie, czy wiedźma nie mogła za pomocą czarów obdarować Cyrusa, tylko musiała używać narzędzi?

Mogła, ale wtedy nie podchodziłoby to pod sado-maso czy coś w tym stylu, a może tak właśnie preferowała? :D

 

Ja tam żałuję, że koza nie zaznaczyła się mocniej w tej historii.

Ja też. Były pierwotnie plany na zrobienie z kozy ważniejszej osobistości, ale mogłoby to pójść za daleko w tego typu tematyce :)

 

No wiadomo przecie, że rozmiar ma znaczenie

Nie potwierdzę, nie zaprzeczę :D

 

AP ma nosa do anonimów:). A ja się cieszę, że koza została tylko ciekawostką, bo w innym wypadku tekst mógłby się nie nadawać do szerszej publikacji . Więc dobrze, że się powstrzymałeś Realuc :).

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witaj. :)

Zaskakująca i przezabawna opowieść, ilość znaków charakterystyczna, zwroty akcji – błyskawiczne. :)

Mignęły mi nieliczne powtórzenia i – swoim zwyczajem – dałabym przecinek przy Wołaczu, ale po ostatnich rozmowach forumowych już się nie odważę. ;) 

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia, klik. :) 

Pecunia non olet

Spodobało mi się Twoje opowiadanie, ciekawy klimat stworzyłeś, trochę tajemniczo,trochę erotycznie, trochę zabawnie.

Szybciutka łapanka:

– "wybacz za śmiałość" – poprawnie raczej: "wybacz śmiałość";

– "odwieźć od decyzji" – odwozić to można samochodem (albo latającym dywanem), od decyzji jednak "odwieść".

Zastanowiło mnie jeszcze, czemu władca powstaje z tronu, kiedy ma wejść poddany – i to oskarżony o bezeceństwa, niskiego stanu… I czy na pewno miecz (ekhm, mieczyk, mieczuś) chowa się w pochwie razem z rękojeścią ;)

No dobrze, poza powyższym już się czepiać nie będę. Technicznie napisane sprawnie. Na dodatek z humorem, jest i ciekawy twist, i zgrabne dopięcie na koniec. Akcja nie jest szczególnie wartka (no poza sceną w alkowie), ale umówmy się, taki limit skutecznie ogranicza… Niemniej historia jest pełna, czyta się dobrze i nie pozostawia niedosytu.

No i gigantyczny plus za kozę, uwielbiam kozy (choć tej mi akurat szkoda) :D

Spodziewaj się niespodziewanego

bruce,

 

dziękuję za komentarz :)

Tak, na pewno do powtórzeń zalicza się pewna część ciała, ale cóż zrobić, jeśli odgrywa główne skrzypce? :P No wiem wiem, zawsze są synonimy :)

 

Anaksymander,

 

dzięki za wizytę i cieszę się, że się spodobało.

 

NaNa,

 

popsułaś ilość znaków! Ale trudno, poprawa baboli ważniejsza. W wolnej chwili może uda się ponownie wyrównać :)

 

Widzisz, z tym powstaniem z tronu i pochwą to zwyczajnie zabrakło ilości znaków, aby zobrazować co autor miał na myśli – tron miał być tak mały, że władca musiał wstać, aby zobaczyć kogo wprowadzono. Mieczuś z kolei tak krótki, że w całości w pochwie ginie. Ale masz rację, nie zobrazowałem tego dostatecznie i uwagi słuszne.

 

Meeee :)

Jest to ogółem fajny szort, co już przepiścy słusznie wyrazili, ale muszę przyznać, że tytułowy żart nie do końca do mnie dociera.

 

Jakby po co miałby szach “manifestować” swój rozmiar. Zwłaszcza przed operacją?

 

Pozdrawiam i powodzenia

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Zakapiorze, dzięki za komentarz. Zerknę niebawem i pod Twój tekst. Co do manifestacji przed operacją: tzw. wyparcie. Walka z własnymi kompleksami. I próba pokazania światu, że małe też jest fajne :) A każdy radzi sobie z kompleksami na swój sposób. Pozdrawiam i dzięki!

Dziękuję, pozdrawiam, Realucu. :) 

Pecunia non olet

Dla mnie wymiana penisa nie brzmi zbyt erotycznie. 

Cała opowieść napisana sprawnie, zabawna. Może nawet nieco zbyt zabawna, bo nastraja raczej na chichot niż na obłapkę. 

Koza chyba nieco ryzykowna.

Cyrus jest przedstawiony bez szacunku, z przymrużeniem oka, a nawet bym powiedziała lekko pogardliwie. Nie wiem czy to służy opowieści.

delulu managment

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nieco przykrótki szorcik a jakże wiele odsłania. Podobało mi się.

Cześć, Realucu!

Zastanawiające. Z jednej strony jestem pod wrażeniem, ile wątków zdołałeś zmieścić w tak krótkim tekście, zwroty akcji nie pozwalały stracić czujności przy lekturze i sprawiły, że wydawała się dużo dłuższa. Z drugiej strony moim skromnym zdaniem mogło to wyjść niespójne kompozycyjnie, kiedy przy tylu otwartych wątkach prawie żadnego skutecznie nie kończysz, utwór rozpada się na kilka oderwanych scenek. Tematyka konkursu nastraja na opowiadanie erotyczne; po pierwszej scenie wydaje się, że będziesz mówił o tolerancji albo o władcy, który utracił kontakt z oczekiwaniami społecznymi; potem zmysłowo zapowiadająca się scena skręca w kliszę “nie ufać tajemniczej uwodzicielce”, na parę linijek wchodzimy w horror i uprzedmiotowienie głównego bohatera; tylko że on sam nic sobie z tego nie robi, nie czuje się zraniony, całość spina mocno abstrakcyjny żart na temat rozmiaru przyrodzenia; do końca nie wiem, po co wprowadziłeś kozę, co ona miała symbolizować.

Szybki przegląd…

Zluzował krokodyli pas opinający brzuch, do którego przymocowaną miał króciutką pochwę z wężowej skóry.

Odwróciłbym szyk (opinający brzuch krokodyli pas), skoro raczej miał przymocowaną do pasa, a nie do brzucha.

prędzej sprawdziłby się w boju z pajdą chleba, niźli z przeciwnikiem z krwi i kości.

Bez przecinka (brak odrębnych orzeczeń).

niegodny nawet dzikiemu zwierzęciu.

“Niegodny” zwykle łączy się z dopełniaczem (nawet dzikiego zwierzęcia), chyba że próbowałeś osiągnąć jakiś szczególny efekt stylistyczny.

Koza wydała z siebie donośne meczenie, chcąc tym samym potwierdzić słowa przedmówcy.

“Chcąc” czy “jak gdyby chciała”? Ta forma sugeruje ze stanowiska narratora wszechwiedzącego, że mamy tu do czynienia z inteligentną kozą.

– Królu królów, po raz drugi proszę wybacz śmiałość.

Dałbym przecinek po “proszę” (i ewentualnie też przed, w zależności od tego, czy to osobny wtręt, czy prosi po raz drugi).

Echę

Tutaj ogonek jest celowy?

Aby mi ją obrzydzić, rzekniesz teraz

Równoważnik zdania podrzędnego.

Czując wilgotne usta na przyrodzeniu, wygiął się niczym sierpowy księżyc

Raczej nie spotykałem takiej formy. Niczym sierp księżycaNiczym cieniejący księżyc?

Rozpalam cię, mój królu, już długi czas

Grupa wołacza.

Jedną dłonią naciągnęła penisa szacha

Naciągnęła kogo? co? – penis.

Zluzował krokodyli pas opinający brzuch

Jak wyżej.

 

Gratuluję szybkiego trafienia do Biblioteki i pozdrawiam!

Nowa Fantastyka