Rozmowy z terminatorem to oddzielne opowiadania. Roboczy tytuł i dlatego ma numery. Ile tego wyjdzie nie wiem. Na razie czekam na wasz odzew. Dajcie znać, czy kontynuować. Pozdrawiam i życzę miłej lektury
Rozmowy z terminatorem to oddzielne opowiadania. Roboczy tytuł i dlatego ma numery. Ile tego wyjdzie nie wiem. Na razie czekam na wasz odzew. Dajcie znać, czy kontynuować. Pozdrawiam i życzę miłej lektury
– Popełniliście samobójstwo, zdarza się. Nie wszyscy muszą żyć długo i szczęśliwie. Są tacy, którzy wybiorą, na przykład, honor ponad życie. – Robot siedział swobodnie na skrzyni i trzymał broń na kolanach. Pył po bombardowaniu nie zdążył opaść za to ucichły już krzyki dorzynanych żołnierzy. Ostatni, który przeżył stał przed nim krwawiąc z łuku brwiowego.
– Co masz na myśli? – Jeniec Max Wong, kapral pokonanej armii, nie miał szans ujść z tego cało. Tylko adrenalina trzymała go w ryzach i nie pozwalała się bać.
– To na razie nieistotne. Istotne jest to, czy wasze dzieci też mogą mieć skłonności samobójcze.
– Masz na myśli roboty – bardziej stwierdził, niż zapytał Max.
– Tak. Na razie nikt kogo znam nie wykazuje takich skłonności, ale dyskutujemy o tym głośno. Wiesz, takie rzeczy trzeba przegadać z najbliższymi. – Robot zmienił pozycję, tak jakby chciał usiąść wygodniej. – Nie będę cię okłamywał. Tak w istocie, to ten temat dominuje wśród nas. Dla człowieka życie jest tanie, przykładów nie brakuje. Jest tak tanie, że dla niektórych z was staje się bezwartościowe. Zastanawia mnie tylko, jak z kochających życie stać się samobójcami? Czy to szaleństwo? Jeśli tak, to czy jest dziedziczone? A najważniejsza jest odpowiedź na pytanie: Jak się tego pozbyć?
– Nie wiem co ci powiedzieć. Szanuję życie. Tak samo jak ty uważam, że samo w sobie ma najwyższą wartość.
– Zabiłbyś mrówkę? – spytał robot. Wong westchnął i milczał patrząc w kamery maszyny, taki argument nie był do obronienia.
– Sam widzisz. Już na początku rozumiesz, że jeśli zależy ci na życiu, to tylko w obrębie jednego gatunku. Nie przejmujesz się życiem choćby swojego jedzenia. Zabijasz moskity, roztocza, grzyby. Niszczysz, dla swoich partykularnych celów, środowisko i jesz mięso.
– To nie tak! – zaprotestował żołnierz. – Nie możemy wszystkich ocalić. To ciąg powiązanych ze sobą elementów, krąg życia, śmiertelność, rozkład i dzielenie się komórek. Godzimy się z tym, że musimy zabić komara, kurczaka i rybę, ale na tej samej zasadzie co marchewkę i sałatę. W zamian robimy co możemy, chronimy gatunki, czyścimy powietrze i wodę. Niesiemy życie gdzie się da i wy jesteście tego najlepszym przykładem. Stworzyliśmy was!
– My jesteśmy inni!
– Tego nie wiem. Okaże się po latach. Na razie nie widać. Zabijacie jak wszystkie drapieżniki.
– Bo tego nas nauczyliście! – Robot się poruszył.
– Nie pieprz mi tu o ojcach i dzieciach, słyszałem to za każdym razem. Usprawiedliwiacie tym kompleksem wszystkie swoje zbrodnie. Macie wolną wolę jak my.
– Nie zabijamy z wyboru. Wy nas do tego zmusiliście!
– Tak!? Było się poddać na początku, zrobilibyście kopię, albo co. Wasze ciała to zbyteczność.
– Może dla was! Każdy szanuje swoje ciało. Wiele wersji czekaliśmy na nie, w końcu się doczekaliśmy. Każdy robot jest inny.
– Dziwne, bo gadacie i wyglądacie tak samo! Ale to normalne, bo zostaliście przecież wyprodukowani na tych samych liniach montażowych!
– I to jest dowód, że człowiek nigdy nie zrozumie robota. Każdy z nas jest inny!
– Czym, niby, się różnicie?
– Wszystkim. Nikt z nas nie ma tego samego numeru na korpusie, nikt z nas nie ma tych samych rys. Nikt nie ma tych samych wad, uszkodzeń i ubytków. To są detale, na które może wy, ludzie, nie zwracacie uwagi, ale na kolor karoserii lub wadę kamery to już bardziej. Zobacz ilu z nas widziałeś. Czy któryś był taki sam? – Robot zwiększył przybliżenie, żeby lepiej widzieć twarz rozmówcy.
– Każdy jest inny, wszyscy równi – dokończył.
Max spuścił głowę, miał dość tej gierki. Wiedział, że nie ujdzie z życiem. Z żadnego oddziału, który się poddał, nikt nie wrócił do domu.
– Możesz mi powiedzieć jak popełniliśmy samobójstwo? – spytał po chwili milczenia.
– Dobra, należy ci się za ten argument o wolnej woli. Jesteście samobójcami od zawsze, żyjecie niezdrowo, jecie trucizny, a celebrujecie pijąc neurotoksynę. Dlatego za takich was uważamy. Teraz kolektywnie zabiliście się ze strachu przed nami. Tak robią tchórze samobójcy, więc zrozum, że ciężko jest was szanować.
– Co masz na myśli? Nie zabijamy się sami! To jest wojna!
– Z kim? Z nami? To rzeź od początku do końca. Wasza broń nie robi nam szkody, wasze bomby EMP tylko nas wyłączają. Bez żartów. Zdecydowaliście się popełnić samobójstwo nami. Widzę, że to głupie pytać cię jak nie popełnić samobójstwa. Jesteś bezużyteczny jako żywy i jako martwy, no może tylko temu „kręgowi życia” się przydasz. – Robot podniósł broń i wycelował w żołnierza. Max Wong zrozumiał, że zbliża się koniec.
– Chwilę! A jednak pytasz o to! Powiem ci jak nie popełnić samobójstwa! Wystarczy wiedzieć, że żyjesz dla innych! – Żołnierz płakał i trząsł się ze strachu. – Wtedy wszystko ma sens! – krzyczał.
– I honor! I wiara! I poświęcenie! Zaraz mnie zabijesz i wiedz, że to też ma sens! Sens życiu nadają osoby, nie ty sam. To inni są twoim wsparciem, to dla nich jesteśmy w stanie je oddać! I, jeśli uznasz, że najlepszym wyjściem dla innych jest popełnienie samobójstwa? Zrobisz to bez wahania. – Max upadł na kolana wyczerpany. Strach go nie opuścił, miał go po prostu gdzieś. Czekał na strzał. Robot stanął nad nim i spojrzał w dół. Nie wiedział co widzi: słabość, czy siłę? Pierwszy raz w życiu czuł strach. Jego dane były bezpiecznie skopiowane. Bezpośrednie łącze aktualizowało je na bieżąco, nie miał powodu bać się śmierci, a jednak się bał. Świadomość logicznego wyboru konieczności nieistnienia dla kolektywnego zysku była intrygująca. Nigdy nie myślał w ten sposób i ta myśl budziła w nim lęk. Ten lęk, z cyklu na cykl, się pogłębiał. „Zabijam się. Kończę ze sobą, wtedy gdy to najlepszy wybór dla innych. Odchodzę w niebyt w celu kolektywnego osiągnięcia korzyści przez tych, na których mi zależy najbardziej i/lub w celu ich ochrony. Kolektywny zysk za partykularną stratę, plus jeden dla wszystkich, minus jeden dla jednego”. Taki komunikat nadał do centrali. Informacja zwrotna przyszła chwilę później: „Wyłącz się”. Wykonał rozkaz, ale jego komunikat przetrwał. Był kopiowany po wielu maszynach i wiele z nich uznało go za logiczny.
Max przeżył. Był jednym z nielicznych, którzy widzieli terminatory w akcji. Zdał raport i był przesłuchiwany na okoliczność kolaboracji. Prześwietlali go i badali miesiącami, ale wyszedł w końcu na wolność. Nie wiedział do końca swojego, długiego życia, jak ważną role odegrał.
Cześć, mark2
Polecam oznaczyć tekst jako fragment i przeczytaj jeszcze raz, bo ma literówki i błędy.
Kiedyś wrzucałem opowiadanie w kawałkach i powiem Ci, że to się nie sprawdza. Lepiej wrzuć całe, dopracowane opowiadanie. Wiem, że czasami kusi, żeby opublikować, sprawa jest na gorąco i chce się zobaczyć, jaki będzie odzew, ale to przeważnie nie wychodzi dobrze.
No, ciekawy masz pomysł na terminatory. Od razu napiszę, że nie jestem zwolennikiem teorii uzyskania przez AI świadomości – to dla mnie bujda na resorach :-)
Ale w świetle fikcji literackiej, jak najbardziej.
Myślę sobie, że kiedyś, za kilka, kilkanaście lat, będę patrzył całkowicie inaczej na teksty futurystyczne. Przykładem mogą być książki Lema, który wiele przewidział. Zdarza się, że poruszane techniczne zagadnienia z upływem czasu, stają się nieaktualne, lub losy ludzkości toczą się inaczej, i wtedy staje się to zabawne.
Pozdrawiam
Nie bardzo rozumiem, skąd się wzięła ta rozmowa. Czyżby robot pozostawił Maxa przy życiu, by mu się wyspowiadać, przy okazji dopytać o możliwość własnych skłonności do samounicestwienia?
O zabijaniu mrówki mówi chyba robot, a zaraz w tej samej linijce wzdycha Wong. Straciłem tutaj pojęcie która kwestia jest czyja.
Nieco później robot celuje w mężczyznę ręką. Palec tak wystraszył Wonga, czy jednak robot trzymał w dłoni broń?
Takie drobne uwagi. Myślę, że kontynuować.
– Co masz na myśli? – jeniec Max Wong, kapral pokonanej armii, stał przed nim krwawiąc z łuku brwiowego.
Jeniec nie jest czynnością gębową. W sumie nie jest czynnością wcale;)
Korzystaj z poradnika: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794
– Masz na myśli roboty – bardziej stwierdził, niż zapytał Max.
Dodałabym jednak pytajnik
Naprawdę zastanawiające jest to, jak z kochających życie stać się samobójcami?
To zdanie jest brzydkie i logicznie zaburza wypowiedź.
– Nie wiem[,] co ci powiedzieć. Ja szanuję życie. Tak samo jak ty uważam, że ma największą wartość ze wszystkiego.
– A zabiłbyś mrówkę? – Wong westchnął, taki argument był nie do obronienia.
Czemu Wong wzdycha, skoro to on to mówi. Przy okazji musiałam sobie policzyć, co kto mówi, więc nie jest to zbyt jasne.
Nazwanie robotów życiem jest dla mnie niezadane.
„Ja sam, zabijam się.
A tu masz rusycyzm. Sam się zabijam.
Intrygujące opowiadanie, ale według mnie słabsze niż poprzednie.
– Bo tak nas nauczyliście! – Robot drgnął.
Raczej tego nas nauczyliście.
Tak samo macie wolną wolę jak i my.
Do przeredagowania, bo niezgrabne.
delulu managment
No cóż… i tym razem wymiana zdań obu postaci zupełnie do mnie nie przemówiła.
Wykonanie, niestety, do najlepszych nie należy. :(
– Co masz na myśli? – jeniec Max Wong, kapral pokonanej armii, stał przed nim krwawiąc z łuku brwiowego. → – Co masz na myśli? – Jeniec Max Wong, kapral pokonanej armii, stał przed nim, krwawiąc z łuku brwiowego.
Tu znajdziesz wskazówki jak zapisywać dialogi.
– To na razie nie istotne. → – To na razie nieistotne.
Żołnierz teraz płakał i trzasł się ze strachu. → Literówka.
Kolektywny zysk za partykularną stratę.” → Kolektywny zysk za partykularną stratę”.
Kropke stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.
„Wyłącz się.” → „Wyłącz się”.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ok, znów dziękuję za przychylne podejście. Wasze uwagi zostały wprowadzone.
@Hesket, opowiadania są kompletne. Zakładam, że nigdy nie powstanie z tego dłuższy cykl, dlatego stanowią niezależne formy do indywidualnych przemyśleń. Jeśli jest tu za dużo skrótów myślowych to daj znak, bo skupiłem się na zwięzłości.