- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Jubileusz

Jubileusz

INFORMACJA

ZAKOPANIE

JASKINIA

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Jubileusz

Niewielkie miasteczko Pokrzywowo leżało na skraju malowniczej, pełnej pięknych miejsc krainy o nazwie Gurlandia. Na wschód, przecinając na zmianę inne miasta i niezamieszkane przez ludzi tereny, gdzie żyło mnóstwo różnorodnych zwierząt takich jak jelenie, słonie, bizony, żyrafy a także jeszcze nienazwane rzadkie okazy ciągnęła się, aż do stolicy brukowana, główna droga. Natomiast na zachodzie znajdowały się dziewicze, niezbadane lasy pełne jaskiń. Od bardzo dawna nikt tam się nie zapuszczał, robili to jedynie myśliwi. Wiele osób, które wyruszyły zbyt daleko, przepadło bez śladu.

 

&&&

 

Dzisiejsza noc dla wszystkich mieszkańców Pokrzywowa była niezwykła. Świętowano bardzo okrągły jubileusz. Kończył się rok 300 000. Z tego powodu jak nigdy wcześniej, tańczono, śpiewano, radowano się, a także puszczano wspaniałe fajerwerki, o które sołtys bardzo się postarał, jadąc po nie do innego daleko położonego miasta.

Zorganizowano przeróżne atrakcje na rynku. Bawiono się do świtu, a potem wszyscy zmęczeni powoli rozproszyli się, wracając do swoich chat.

 

&&&

 

Marta

 

Marta miała dziewiętnaście lat, mogła więc już pić alkohol. Niestety jak wielu innych imprezowiczów tej niezwykłej nocy, przesadziła. Jej rodzice byli dość surowi i mimo tak wielkiego zdarzenia, które mogło ją usprawiedliwić wiedziała, że jej się dostanie. Poszła więc spać na strych by tam wytrzeźwieć.

Wspięła się po drabinie, zamykając za sobą klapę. Miała zamiar od razu położyć się na sienniku i zasnąć. Jednak coś rozjaśniało mrok strychu. Źródło światła znajdowało się w rogu pomieszczenia.

Podeszła by się lepiej przyjrzeć. Stała tam średniej wielkości skrzynia, a spod wieka sączyło się światło. Otwarła skrzynię, która okazała się nie być zamknięta na klucz. Wśród rupieci wybrała rulon, który był źródłem światła. Rozwinęła go.

– Cóż to takiego jest? – pomyślała podekscytowana.

Rulon okazał się być mapą. Rozpoznała charakterystyczny zepsuty płot, za który nikt nie chodził. Zaznaczone było jak iść, by znaleźć się przy wejściu do jaskini z dwoma wielkimi dębami.

– Jak wytrzeźwieje pójdę odszukać skarb – pomyślała i zwaliła się na łóżko.

 

Rafał i koledzy

 

Rafał dodatkowo miał dzisiaj urodziny. Rozpalił więc ognisko w pobliżu swojej chaty i bawił się z kolegami. Jedli pieczone kiełbaski i ziemniaki no i oczywiście pili alkohol. Około drugiej nad ranem Mirek kolega Rafała zauważył dziwne zjawisko; z dziupli pobliskiego drzewa wydostawało się jasne światło.

– Co to może być? – mężczyźni pytali się nawzajem.

Rafał wstał i powiedział:

– Idę po drabinę i zobaczymy.

Chwilę później wchodził już po szczeblach. Zatrzymał się w miejscu, gdzie mógł sięgnąć dziupli. Włożył rękę i wyciągnął świecące zawiniątko. Gdy był z powrotem przy ognisku rozwinął je i oczom wszystkich ukazała się mapa.

Zdali sobie sprawę, że mapa dotyczy niedalekiej okolicy.

– Pójdziecie ze mną odnaleźć skarb? – spytał kompanów.

– Najpierw musimy wytrzeźwieć – odparł Przemek.

– Ma się rozumieć.

 

Lekarz Paweł i jego małżonka.

 

Paweł był lekarzem i zarabiał znacznie więcej niż wykonawcy prostszych zawodów. Dlatego miał dużą posesję z niewielkim sztucznym jeziorkiem, które systematycznie odrobaczał, by można było się w nim przyjemnie kąpać.

W jubileuszową noc, razem ze swoją młodą małżonką kąpali się nago, przy świetle księżyca i fajerwerkach strzelających w niebo.

W pewnym momencie pod wodą coś się zaświeciło. Oboje w tym samym momencie to zauważyli.

– Co to takiego? – spytała żona Pawła.

– Zaraz się przekonamy. – odparł lekarz, nabrał powietrza i zanurkował.

Kilkanaście sekund później wynurzył się trzymając w dłoni gumowy worek, zalepiony woskiem. Wyszli na brzeg oboje bardzo zaciekawieni, następnie Paweł otworzył worek. Ich oczom ukazał się rulon. Rozwinął go. Jego małżonka pierwsza zrozumiała co mają przed sobą.

– To mapa! – krzyknęła – pewnie jakiegoś skarbu.

– Co za miła niespodzianka – Paweł był również uradowany – Jutro skoro świt wybieramy się po skarb.

 

&&&

 

Demoniczna bestia zbudziła się. Minęło bardzo dużo czasu od kiedy zasnęła. Jej potomstwo dawno wymarło podczas, gdy ona odpoczywała. Potwór potrzebował mięsa i świeżej ludzkiej krwi, żeby dojść do pełni sił, a także by spłodzić nowe dzieci.

Jego myśli powędrowały poza ziemski wymiar i wydały rozkazy pomniejszym bogom, którzy tak jak śmiertelne istoty bali się go. Bóg przemijania zatrzymał czas, a bóg materii stworzył przedmioty mające zwabić ludzi do jaskini gdzie znajdował się potwór. To był stary, wypróbowany sposób. Mapa skarbu. To przyciągało ludzi.

Gdy czas ruszył ponownie, wystarczyło już tylko czekać.

 

&&&

 

Marta obudziła się ze strasznym kacem. Spojrzała na zegarek, była piętnasta dwadzieścia cztery. Opuściła strych po drabinie i ruszyła do kuchni. Nikogo tam nie było. Okazało się, że jej rodzice zabalowali jeszcze mocniej niż ona i nadal spali.

Męczyło ją coś. Jakby o czymś zapomniała. Usiadła na krześle i zaczęła się zastanawiać. Wreszcie udało jej się, przypomniała sobie o mapie skarbu w skrzyni.

– Zrobię to teraz – pomyślała – pójdę po skarb.

Następnie rozradowana wróciła na strych i zabrała mapę. Potem opuściła dom.

Niespiesznie dotarła do zepsutego płotu, wyraźnie zaznaczonego na mapie, który był całkiem niedaleko jej domu. Wspięła się i przeszła na drugą stronę. Czarna kreska prowadziła ją dalej do niewielkiego pagórka, za którym skręciła w prawo, potem weszła w las. Moment po tym jak zobaczyła dwa duże dęby, między którymi miało być wejście do jaskini ze skarbem, zauważyła jakichś ludzi. Gdy podeszła ujrzała swoich sąsiadów; lekarza Pawła z małżonką, a także Rafała i kilka nieznanych jej mężczyzn. Siłowali się by przesunąć duży biały kamień blokujący wejście do groty.

– Co wy tutaj robicie? – spytała choć już zaczynała się domyślać.

– Przyszliśmy na grzyby – pierwszy odezwał się jeden z kolegów Rafała, który nie był specjalnie rozgarnięty.

– Bez ściemy, na pewno przyszliście po skarb.

– Też znalazłaś mapę? – spytał Rafał

– Tak.

– To choć nam pomóż, wszyscy podzielimy się łupem. Oczywiście jeśli będzie można go podzielić.

– Dobrze – odparła i wszyscy naparli na kamień.

Po chwili wysiłku zauważyli pęknięcia na jego powierzchni. Pajęczyna pęknięć rozprzestrzeniła się we wszystkie strony. I nagle wszyscy zrozumieli, że to wcale nie jest kamień, tylko gigantyczne jajo, którego skorupa w następnym momencie rozpadła się. Rozlała się gęsta, żółta maź i na zewnątrz wydostały się dziesiątki przypominających jaszczurki gadów. Posiadały one na grzbiecie liczne gałki oczne, poruszające się w różnych kierunkach niezależnie od siebie. Zwierzęta prędko rozproszyły się, każde w inną stronę.

Ubrudzeni żółtą breją poszukiwacze skarbu byli w niemałym szoku. Pierwszy otrząsnął się jeden z kolegów Rafała Darek. Powiedział:

– Chodźcie do jaskini po skarb! Później zastanowimy się co to takiego było.

Kilka osób mu przytaknęło i wszyscy weszli do groty. Najpierw jednak Paweł i jego małżonka zapalili pochodnie, którą rozważnie zabrali ze sobą.

 

&&&

 

Wąskie na jakieś półtora metra wejście po chwili zaczęło zniżać się w dół i rozszerzać. Gdy wszyscy przeszli kilkanaście metrów w głąb, zalegającą ciszę przerwało skrzypienie dochodzące z tyłu.

Spojrzeli za siebie i okazało się, że to opada krata uniemożliwiająca wyjście na zewnątrz. Wrócili prędko biegiem, ale było już za późno. Krata, którą pokrywała rdza i mech była z bardzo grubych żelaznych prętów niemożliwa do sforsowania gołymi rękami.

Poszukiwacze skarbu zaczęli wymieniać ze sobą zlęknione i zszokowane spojrzenia aż wreszcie pierwsza odezwała się Marta:

– Tędy już nie wyjdziemy. Znajdźmy skarb i poszukajmy jakiegoś innego wyjścia.

– W takiej sytuacji zależy ci jeszcze na skarbie? – spytał kpiąco kolega Rafała Maciek.

– Ma rację – Paweł przyznał słuszność Maćkowi – Ten skarb miał nas tu tylko zwabić.

– Nie ma sensu strzępić języka, musimy znaleźć wyjście. – trzymająca pochodnie małżonka Pawła ruszyła w głąb jaskini. Pozostali z mniejszą lub większą werwą za nią podążyli.

 

&&&

 

Bestia dokładnie wiedziała, w którym momencie ludzie weszli do jaskini. Wyklute z jaja gady tak naprawdę były częścią jej organizmu i od momentu swych narodzin niczym kamery przekazywały jej wszystko co same widziały. Były jej dodatkowymi oczami.

W odpowiednim momencie jedną ze swoich macek naparła na mechanizm który zsunął kratę. Potem pełznącym ruchem zadowolona ruszyła im na spotkanie. Jaskinia nie miała drugiego wyjścia, ale jej korytarze tworzyły rozległą, połączoną sieć. Ludzie rozproszyli się po nich próbując się wydostać. Wszyscy ujrzeli bestię niemal jednocześnie miała ona bowiem zdolność przebywania w kilku miejscach jednocześnie. Była nieprawdopodobnie szkaradna i niepodobna do żadnych zwierząt, które kiedykolwiek widzieli. Nie miała nóg i poruszała się jak wąż ciągnąc za sobą ogon. Tułów przypominał szkielet, czarna skóra ciasno opinała dziesiątki żeber. Na wysokości półtora metra znajdowały się setki macek. Macki te były rozciągliwe, jedne większe inne mniejsze. Gdy się rozwierały ukazywały wilgotne wnętrza pełne ząbków i żyłek o białej i szarej barwie. Na samej górze znajdowała się głowa. Wydawałoby się zawieszona w powietrzu, jednak gdyby się bardziej przypatrzeć z resztą ciała łączyły ją tysiące cienkich szarych nitek. W bardzo dużych oczodołach miała trzy niewielkie źrenice o żółtej, czerwonej i granatowej barwie, które wirowały niczym wiatrak. Na głowie natomiast pulsowało kilka rozmieszczonych nierównomiernie, zielono-czerwonych strupów.

Potwór czuł wielki głód, dlatego jego macki, które teraz trysnęły żrącą wydzieliną mającą rozpuścić ubranie, skórę i kości zaczęły zamykać się na ciałach ludzi. Uważał by nie uszkodzić mózgu i rdzenia kręgowego. Na ich bazie powstać miało jego nowe potomstwo.

Gdy wszyscy zostali pożarci potwór poukładał w półtorametrowych odstępach to co z nich zostało, były to głowy z kręgosłupem. Następnie zaczął skomplikowaną czynność składania jaj. Z dolnej części ciała otwarła się fioletowo-czerwona pochwa, a z niej z kolei zaczęła sączyć się pomarańczowa bardzo lepka maź skierowana na kręgosłup i zawierającą mózg głowę. Dzięki temu utworzył się bąbel, który je pochłonął. Gdy ten proces się zakończył, znad pochwy wysunął się twardy zrogowaciały szpikulec wokoło którego owinięte było coś przypominające jelito. Bestia jedną macką zaczęła je odwijać. Narząd ten ostatecznie miał mniej więcej metr. Od jego początku w organizmie potwora zaczęło przemieszczać się zgrubienie. Z każdym centymetrem większe. W końcu opuściło ono organizm „matki” jako podłużne żyjątko z dwoma parami małych rączek i parą nóżek. Zanurzyło ono się w bąbel, który momentalnie zaczął twardnieć tworząc jajo.

Wszystko trwało dobre kilka godzin. Bestia, gdy skończyła odeszła kilka metrów od swojego dzieła i zadowolona zamknęła oczy. Nadszedł czas na chwilę odpoczynku.

 

&&&

 

Minęły cztery dni od kiedy dziewięć osób zniknęło niczym kamień w wodę. Ich rodzina i przyjaciele bardzo się martwili. Nie mieli pojęcia co mogło się z nimi stać. Wtedy Pokrzywowo pochłonęła gęsta mgła przesuwająca się bardzo powoli na wschód.

Tydzień później do najbliższego miasta przybyły grupki przerażonych ludzi opowiadające o okropnych bestiach wyłaniających się z mgły. Kilku zachowywało się jakby stracili zmysły. Bełkotali coś o potworze straszniejszym niż samo piekło.

Koniec

Komentarze

Powiedziałabym, że opowiadanie trochę sprawia wrażenie napisanego na szybko. Na pewno przydałaby się solidna beta, bo jest trochę błędów do poprawy – na pewno przecinki (zarówno brakujące, jak i nadprogramowe), powtórzenia, dialogi są mało przekonujące, miejscami też trochę niezręcznie formułujesz zdania. 

Fabuła nieszczególnie mnie porwała. Stosunkowo dużą część tekstu poświęcasz na opis święta, które raczej bezpośrednio nie rzutuje na rozwój fabuły, oraz na odnalezienie map. Za to cała "wyprawa po skarb" jest niestety opisana dosyć po łebkach i w moim odczuciu opowiadanie na tym cierpi.

Generalnie jest sporo rzeczy do poprawy. Mimo wszystko pomysł jest ciekawy i wydaje mi się, że po doszlifowaniu mogłoby to zagrać :)

Mimo wszystko nie zrażaj się i pracuj nad warsztatem ;) A ja życzę powodzenia!

Melduję, że przeczytałam.

 

Przybyłam, zobaczyłam, pozdrowiłam,

ślad swój zostawiłam,

uważnie przeczytałam,

za udział podziękowałam;

bruce :)

NaNa

 

Fabuła nieszczególnie mnie porwała

Wiesz czytam teraz powieść sensacyjną “Ocean chciwości” i faktycznie tam jest mnóstwo akcji. Dlatego zgadzam się, że mogło być nudnawo. Powiem ci, że ja nigdy nie potrafię określić co pisać by było ciekawie, z uwagi na to przecież jakiś wstęp, prolog czy coś by nakreślić sytuację w której dzieje się akcja. To jedna z moich bolączek. Jeśli ktoś to teraz czyta a, że tak powiem jest w temacie i ma coś w tej sprawie do powiedzenia byłbym bardzo wdzięczny!!

 

Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarz!!!

 

śniąca

 

bardzo dziękuję!!!

 

bruce

 

również bardzo dziękuję!!!

 

 

kocham was wszystkich,,

Przeczytane. 

Powodzenia w konkursie ;)

Mam wrażenie, że nie zostało użyte zakopanie. Prosiłabym o zwrócenie uwagi i ewentualne poprawienie. 

Nowa Fantastyka