Historia zainspirowana zasłyszaną rozmową o węgorzach przy cmentarzu w ostatnią sobotę.
Historia zainspirowana zasłyszaną rozmową o węgorzach przy cmentarzu w ostatnią sobotę.
– Łowiliśmy tam węgorze… Wiadomo węgorze są tam, gdzie trupy – powiedział Dawid.
– Co? A skąd w Wiśle trupy? – zapytała Monika
– No jak to? Tam, gdzie są węgorze tam muszą być i trupy. Żywią się padliną. – Trochę niecierpliwił się Dawid
– To rozumiem, ale skąd trupy w Wiśle? – dociekała Monika.
– Pewnie jacyś topielcy. Wędkarze często się topią. Są pijani albo poślizgnął się na kamieniu.
– Naprawdę chcesz mnie zabrać na połów węgorzy? – Niepokoiła się Monia.
– Zobaczysz, będzie super! – zapewniał Dawid – ostatni tydzień wakacji. Trzeba go wykorzystać jak najlepiej. Potem ósma klasa i egzaminy do liceum. Najgorszy okres dzieciństwa.
– Super? Monotonne siedzenia na brzegu i gapienie się w spławik? – Monika spojrzała na Dawida z nadzieją, że mu wybije pomysł z głowy. Wiedziała, że jeśli nie skłoni go do zmiany zdania będzie musiała się poświęcić i pójść. Za bardzo go lubiła. Podobał się i to już wystarczyło. Jego kruczoczarne włosy obcięte na depecha, duży nos i brązowe lekko wyłupiaste oczy nie były może kanonem urody, ale Dawid nadrabiał pewnością siebie.
Monika oparła głowę o pień i spojrzała na koronę dębu. Chłopak włączył radio i nastroił UKF. Na tle trzasków typowych dla stacji nadających na falach ultrakrótkich leciał motyw z serialu Tween Peaks. Dla młodego chłopaka zabieranie dziewczyn do parku było zwykłą lekcją podrywu. Monika była ładna, ale nic nadzwyczajnego. Mysia uroda i tyle. Dawid planował po rozpoczęciu roku szkolnego poszukać sobie kogoś innego. Zarzucić wędkę, gdy będzie więcej ryb w stawie. Teraz wszyscy powyjeżdżali. Nie planował zdawać do liceum. Rodzice zmuszą go pewnie, żeby gdzieś poszedł, ale nie zamierzał się uczyć. Był na tyle inteligentny, że na trójach zda na pewno.
Monika chciała zostać aktorką. Uczyła się przede wszystkim języka polskiego. Chodziła wieczorami na koło teatralne i z trudem znajdowała czas, żeby nadrabiać zaległości z matematyki.
*
Dawid wstał o siódmej rano i podjechał tramwajem z Żoliborza, gdzie podczas wakacji mieszkał z ojcem, na Pragę. Wszedł do jednego z bloków przy Ząbkowskiej, wdrapał się z wędką i resztą sprzętu na trzecie piętro. Zadzwonił raz do drzwi i czekał. Monika otworzyła natychmiast. Czekała na Dawida gotowa do wyjścia. Założyła tylko buty i cienki sweter. Rano było trochę chłodno, ale jeszcze przed południem pewnie zrobi się gorąco.
– Pierwszy raz widzę wędkę – powiedziała Monia, licząc, że przypodoba się w ten sposób koledze. – Masz też profesjonalny sprzęt. Pudełko z…
– To płaskie na spławiki, w tych mniejszych, okrągłych trzymam pijawki.
– Brr – Monika wydęła teatralnie dolną wargę. – Chodźmy już.
Z Ząbkowskiej udali się na piechotę w kierunku prawego brzegu Wisły. Rozstawili się ze wszystkim na trawie, w miejscu, gdzie dno pozwalało zanurzyć dorosłego człowieka. Monia od razu wyjęła kanapki:
– Chcesz? Dziś rano przygotowałam. Jest ich pięć. Po jednej możemy teraz zjeść.
– Nie chcę. Muszę się skupić na robocie. Przytrzymasz mi pijawkę? – spytał Dawid i uśmiechnął się szelmowsko.
– Zwariowałeś! – krzyknęła dziewczyna.
– Żartowałem. Jedz sobie i patrz jak to się robi.
Monika skrzywiła się widząc jak haczyk przebija obślizgłe, czarne ciało pasożyta.
Chlup, przynęta znalazła się pod wodą. Spławik spokojnie unosił się na tafli rzeki płynąc trochę z nurtem i zawracając dzięki licznym wirom.
Siedzieli nad brzegiem ponad pół godziny. Dawid widząc ponurą od zniecierpliwienia twarz Moniki, wyjął dwa skręty i podał koleżance:
– Zapalmy sobie!
– Ej niee. Nigdy nie paliłam i nie będę palić! – Monika zmarszczyła czoło i odsunęła się.
– To nie jest tytoń. Przysięgam! To zwykła roślina rosnąca wszędzie. Ta jakbyś zerwała liść słonecznika, zwinęła w rulon. Kto ci tego zabroni? To zupełnie legalne. – skłamał Dawid
– Mmm. Oj. Czy ja zawsze muszę się zgadzać na to co proponujesz?
– Nie musisz! Rób co chcesz. Ja sobie zapalę i tak. Następnym razem wezmę Zbyszka.
– No dobrze już. Daj spróbować!
Oboje zapalili.
– Oj jaki kwaśny zapach! Dziwne to jest i dziwnie się po tym czuję. – powiedziała Monia.
– Może po tym łatwiej ci będzie cierpliwie gapić się w spławik. Jesteśmy teraz na rybach i to jest najważniejsze.
Leżeli na trawie i delikatnie zaciągali się dymem.
Stare rosochate wierzby wyłapywały słowa i zaglądały do dusz każdego kto zdecydował się spocząć u ich podnóża. Myśli drzew płynęły sto razy wolniej niż ludzkie. Intuicja roślin otoczyła troską dwoje nastolatków. Natura znacznie lepiej rozumie znaczenie wszechrzeczy i działa w najdoskonalszej harmonii.
Nad wodą para wodna zgęstniała i zaczęła wirować wokół miejsca zetknięcia spławika z wodą. Dawid dostrzegł to dziwne zjawisko i szturchnął Monikę:
– Patrz! Patrz…
– Co to jest?! – krzyknęła.
– Krystalizuje się…
W miejscu, gdzie do tej pory kondensowała się para, unosił się podłużny kształt. Sam tułów odziany w szarą suknię skrojoną na istotę wielokrotnie smuklejszą niż jamnik. Z kołnierza wystawała rybia głowa z pulsującymi skrzelami.
– Ludzka ikro… – kobiecy głos płyną wprost od dziwnej istoty, ale słyszalny był jedynie w umysłach nastolatków.
– Kim jesteś? – spytał przerażony Dawid. Odsunął się nieco od brzegu i chwycił Monikę za rękę.
– Jestem Panią wód i głębin. Matką wszystkich węgorzy.
– Czemu do nas przyszłaś? Nie złowiłem do tej pory żadnego węgorza. Zaraz sobie pójdziemy. – Chciał się poruszyć, ale nie mógł.
– Nie będę was karać za to co teraz robicie. Przyszłam tu, bo chciałam dać wam, młodym mieszkańcom miast i wsi lekcję.
– Lekcję? – spytał Dawid. Widział, że towarzyszka leżała przerażona.
– Młodzi ludzie żyją jakby byli nieśmiertelni. Nie myślą w ogóle o końcu żywota. Raz na jakiś czas dobrze, żeby ktoś z takich jak wy odszedł do naszego świata. Może zmuszę jakieś młode istoty do myślenia.
– Do waszego świata? Matko! Co tu się dzieje? Monika? – Obrócił ledwo głowę w jej stronę.
Dziewczyna chwyciła się jedną ręką odrostu wierzby, a drugą trzymała mocno Dawida. Chłopak poczuł gwałtowne szarpnięcie w stronę rzeki. Po chwili nalała mu się woda do buta. Nie mógł nic zrobić. Czuł tylko, że Monika mocno go ścisnęła za dłoń. Miał już mokrą dolną część nogawki aż po kolana. Wreszcie magiczna siła natrafiła na opór. Ręka chłopaka była całkowicie wyprostowana i utrzymywana w tej pozycji przez dziewczyną. Po kilku minutach walki moc ustąpiła. Oboje wstali z trawy, chwycili sprzęt wędkarski i udali się w stronę miasta.
*
Szli w milczeniu. Nikt nie odważył się pierwszy spytać co tu się właściwie stało. Wdrapali się na chodnik przy dość ruchliwej ulicy. Dawid zaczął intensywnie myśleć. Zerknął ze dwa razy na koleżankę aż wreszcie wykrztusił:
– Wiesz. Pomyślałem, że po wakacjach moglibyśmy się częściej spotykać. Mógłbym ci pomóc w matmie.
– Dawid… Ja chyba nie chcę. Nie chcę już się z tobą widywać. Przepraszam.
Byli już w okolicach Ząbkowskiej. Monika powiedziała.
Dziń dybry,
dlaczego nie dajesz kropek na końcu zdania? Nie czytujesz książek? Jeśli to wina dysleksji, to przepraszam. Ale nawet w zwykłym Wordzie powinno Ci podpowiedzieć, że brakuje w danym miejscu kropki.
Podobał się i to już wystarczyło.
Komu się podobał?
twarz raczej kumpelki niż księżniczki
Co to w ogóle znaczy? Jak mam to sobie wyobrazić?
Był na tle inteligentny
tyle
Monika chciała zostać aktorką. Uczyła się przede wszystkim języka polskiego. Chodziła wieczorami na koło teatralne i z trudem znajdowała czas, żeby nadrabiać zaległości z matematyki.
A po co nam to wtrącenie? Kompletnie z czapy.
Praktycznienatychmiast otworzyła Monika.
Stare rosochate wierzby wyłapywały słowa i zaglądały do dusz każdego kto zdecydował się spocząć u ich podnóża. Myśli drzew płynęły sto razy wolniej niż ludzkie. Intuicja roślin otoczyła troską dwoje nastolatków. Natura znacznie lepiej rozumie znaczenie wszechrzeczy i działa w najdoskonalszej harmonii.
Czemu rosochate? Nie udziwniaj na siłę. Jest mało prawdopodobne, że czytelnik jest akurat botanikiem.
Ten fragment nie wiem, czy jest metaforą, czy faktycznie te drzewa były magiczne.
Mieszasz czasy; przeszły z teraźniejszym.
– Lekcję? – spytał Dawid. Widział, że towarzyszka leży przerażona.
– Młodzi ludzie żyją jakby byli nieśmiertelni. Nie myślą w ogóle o końcu żywota. Raz na jakiś czas dobrze, żeby ktoś z takich jak wy odszedł do naszego świata. Może zmuszę jakieś młode istoty do myślenia.
Od tego są pogrzeby babć, dziadków, ciotek. Nie trzeba nikogo specjalnie zabijać.
Dlaczego ciągle zjadasz “ł”?
Zerkną ze dwa razy na koleżankę
Dawid dostrzegł to dziwne zjawisko i szturchną Monikę:
kobiecy głos płyną wprost od dziwnej istoty
Nic się nie klei w tej historii. Powód, dla którego Pani Wód chciała utopić Dawida, był bezsensowny. Na co nam opisy bohaterów, czy są atrakcyjni czy nie? Nie mają żadnego wpływu na fabułę. Na co mi informacja, że Monika chce zostać aktorką i ma trudności z matematyką? O czym właściwie miała być historia?
Interpunkcji nawet nie poprawiałam, bo zadział się tu mały koszmarek. Nawet jeśli cierpisz na dysleksję, nie jest ona wytłumaczeniem na niechlujstwo, mamy przecież mnóstwo programów biurowych, które podpowiadają, gdzie postawić, a gdzie nie postawić przecinka czy kropki.
Na początek dałabym dwie rady:
– podczas czytania książek zwracaj większą uwagę na interpunkcję, a przed opublikowaniem tekstu na portalu wrzuć go do Worda czy Libre Office i popraw przecinki oraz kropki,
– zwracaj uwagę na fabułę i fakty. Zadawaj sobie pytania: czy ten i tamten fakt jest istotny i ma wpływ na fabułę? Czy jeśli go usunę, zmieni się cokolwiek w historii?
Życzę powodzenia w rozwijaniu warsztatu!
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
@hollyHell91 Dzięki za zwrócenie uwagi na ortografi i interpunkcję. Reszta to rzecz gustu i stylu. Np "Podobał się i tyle" chodziło o nienadużywanie zaimków. Można się domyśleć o kogo chodzi. Osobiste uwagi w stylu "książek nie czytasz" są słabe. Nie obrażam się, ale ludzie się mają prawo na to obrażać. Szacunek każdemu się należy.
Cześć! Osobiście piszę co mi do łba wlezie, co skutkuje koniecznością wywalenie sporej ilości grafomańskich popisów. Czego często nie praktykuję. Na pohybel czytelnikom, których szczęśliwie zbyt wielu w szufladzie nie ma. Ale z Holly się zgodzę: opis fizycznych cech bohaterów jest niezbyt potrzebny, tym bardziej, że można by go streścić do jednego słowa: szaraczki.
Dziwna ta przemowa węgorzowej damy, ale tak naprawdę brakuje mi zakończenia. Wstali, poszli, pożegnali się. Tekst zaczął się ponuro, by nagle przejść w brak ekspresji – jeśli mogę to tak nazwać. Jak dla mnie ta ostateczna szarpanina krótka, bez emocji, bez krzyków, bez paniki, bez dramatu. Niby w porządku, jeśli nie ma to być szort akcji, ale w takim razie brakuje mi burzy w umysłach, pędzących myśli, strachu czy czegokolwiek.
Ktoś gdzieś powiedział, że pisarstwo musi poruszyć czytelnika emocjonalnie. Czymś zainteresować. Tutaj takim czynnikiem wydaje się być sama węgorzowa królowa, ale jakoś tak nie robi zbyt wiele poza byciem samym w sobie.
Pozdrawiam!
@Kurojatka Dzięki za konstruktywne uwagi. Trudno mi nabrać dystansu do tego tekstu, bo sam zauważyłem i potwierdzają to znajomi, że zrobiłem w ciągu zaledwie miesiąca ogromny postęp literacki. Teraz wiem, że nie mogę spoczywać na laurach i powinienem dopracować jeszcze ten i nowe teksty, które powstają w zasadzie co drugi dzień.
Pozdrawiam!
@HollyHell91 Word mi żadnych błędów interpunkcyjnych nie wyświetla jakby co. Nie wiem o jaki brak kropek Ci chodzi, ale w dialogach celowo ich nie stawiam “bo gębowe” chyba, że coś pokręciłem. Choć chyba nie pokręciłem np. https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33891 ( – Tak, tak – zapytał ponownie)
W Wordzie oprócz ortografii jest też opcja sprawdzania gramatyki, czasami domyślnie odznaczona. Opcje->Sprawdzanie itd… Ideał to oczywiście nie jest, ale sporo rzeczy wyłapuje.
Pisz, pisz i pisz. Najgorsze, to potem czytać komentarze inszego bydła (tutaj, między innymi, niestety ja). Ale to wszystko ostatecznie pomaga :-)
@Kurojatka Dzięki!
Tekst w porządku. Nic nie urywa, ale da się czytać.
Jak dla mnie, to te opisy wyglądu nastolatków czemuś służą – dowiadujemy się, że żadne z nich nie ma szans w konkursie piękności. Różnice w traktowaniu partnera na tym tle wypadają ciekawiej.
Królowa Węgorzy trochę słaba, skoro przegrała walkę z dziewczyną.
Byli już w okolicach Ząbkowskiej. Monika powiedziała.
Bardzo dziwne zakończenie, wygląda na urwane. Co Monika powiedziała? Bo jeśli to komentarz do jej ostatniej wypowiedzi, to powinien pojawić się wcześniej.
Babska logika rządzi!
@Finkla Dzięki!