
Park Narodowy Singalika, Indie Północne.
I do tego wszystkiego znowu pada -major Gopal Agrawal usiłował prowadzić jedną
ręką oliwkowego Jeepa wąską ,górską drogą – a Yeti poszedł spać – włączysz znowu nawigację ,Nar ?
-Jasne ,3 raz ,majorze – wysoki mężczyzna siedzący po jego lewej stronie oderwał wzrok
od spienionego nurtu Gangesu i pstryknął kilka przycisków na desce rozdzielczej auta-
jedynym efektem tego było narastający pisk ,szum i migotanie ekranu.
No to jesteśmy zdani na własnego nosa -mruknął zrezygnowanym głosem-
-Albo na łaskę Lakshmi -zachichotał major , hamując przed skalnym uskokiem.
Wjechali w kałużę, fontanna błota wystrzeliła na 2 metry i przez kilka za długich sekund
jechali po omacku.
Gdy wycieraczki wycięły kształt serca z błota na szybie, Narayan Patel, przyrodnik
z Królewskiego Londyńskiego Ogrodu Botanicznego zaklął po angielsku pod nosem
walnął pięścią ekranik .
Jako Major armii hinduskiej zachowuję Ci nakazanie spokoju – Gopal ryknął śmiechem-
nie będzie co opowiadać brzydkim Brytyjkom w Instytucie ,co Romeo ?!
Patel już szykował błyskawiczną ripostę,klnąc już w duchu tylko na wyboje
gdy nagle ekranik błysnął ,zapiszczało w głośnikach i Gopal usłyszał znajomy, melodyjny głos :
-Tu Lakshmi Agrawal ,Majorze…
melduję iż curry plus czapati czekają na kuchennym stole-
-Jay ,siostrzyczko -Gopal uśmiechnął sie słysząc jej głos.
Nawigacja przerywa jak stare radio ,nie wiemy…
-My wiemy-przerwał kobiecy głos -Lakshman zostawił Ci pluskwę w bagażniku
zeszłego tygodnia ,właśnie śledzimy Was na ekranie ,
zboczyliście z drogi na Gonpatang i jesteście 20 mil od Muru ….
Będziesz znowu próbował wjechać na Everest czy wracacie na kolację ?
Usłyszeli radosne rżenie wielu głosów po drugiej stronie odbiornika.
Gopal uprzedził pytanie Patela -mój siostrzeniec to typowy geek,
założył mi podsłuch w wojskowej terenówce,
czasami śmieszą mnie te wszystkie historie o technice militarnej
która wyprzedza cywilną o kilkanaście lat– samochód połknął kilka dziur,a Patel prawie wybił głową otwór w dachu-
nasza technika jest w tyle z 5 co najmniej– wszedł ostro w wiraż,zjechali na kamienisty mostek
i Gopal zatrzymał Jeepa nie gasząc silnika-
-znasz te historie o przyjaznych zachodnim turystom Himalajach, prawda ?
O trekingu tak lekkim,że spotyka się tu Amerykańców z małymi dziećmi…
Chwilę spoglądali na spieniony nurt prastarej rzeki.
Deszcz ustał i promienie słońca przecięły pasemka mgły.
Zza ściany lasu po dłuższej chwili wyłoniła się grupka japońskich turystów,
obwieszonych elektroniką z wysokiej półki -
-pewnie rano poszli zwiedzać Taj Mahal,a wyleżli po kilku godzinach
błądzenia gdzieś tutaj -zachichotał Gopal.
-Przegrałbyś zakład, Majorze -skrzywił się Patel.
Grupka podekscytowanych turystów przeszła obok Jeepa z naklejkami
Straży leśnej, kłaniając się i imitując człapanie Yeti-
-cholernie zabawne ,taak – Patel utkwił spojrzenie gdzieś na linii horyzontu,
jakby chciał ujrzeć gniazda karabinów maszynowych na granicy-
-Lakshmi , kiedy ….Major chciał zapytać siostrę jeszcze o coś,
ale wtedy trzaski nagle ustały i ekran nawigacji satelitarnej rozbłysnął ponownie.
Jakby srebrna kula przemknęła nad górami, zamigotała i zgasła gdzieś przed nimi.
Patel aż się zaksztusił z wrażenia – widziałeś ?!
Gopal w milczeniu pokiwał głową i mruknął– nareszcie coś, jedziemy tam ,
to kierunek na Dolma Sampa, sprawdzimy i wracamy do bazy przed zmierzchem-położył palec na ustach.
Wyskoczył zza kierownicy, rozprostował kości i bacznie obserwował widnokrąg,
gdzie pulsujące światło siadało właśnie na wierzchołkach drzew.
Kolejny balon meteo -uśmiechnął się kwaśno do swego towarzysza,wracając za kierownicę.
Samochód ruszył z kopyta,strzelając serią kamyków spod kół.
Dojechali do twardszego traktu i skierowali się na północ.
Nawigacja także umilkła.
Jechali w milczeniu ponad pół godziny wąską doliną,z jednej strony mając ścianę lasu, z drugiej opalizujące jak górski
kryształ nurt rzeki – po co włączasz ogrzewanie lusterek ,przy takiej pogodzie ?
Zdziwił sie Patel.
Gopal pokiwał głową – to detektor podczerwieni -cokolwiek to jest,
zostanie złapane w nasz ping, jak wroga łódż podwodna.
-Tak jest ,Panie Kapitanie -Patel jakoś nie wierzył że znajdą coś ciekawszego niż stary
rower,leżący tu pewnie od zimy .
Gopal wydął usta nieco pogardliwie i mknęli wkrótce po całkiem niezłej,szutrowej drodze.
Słońce niedługo zajdzie za łańcuchem niebotycznych gór.
Całkiem do rzeczy ta siostra Agrawala -pomyślał Patel, czując że powieki
zaczynają mu ciążyć – szkoda że Darjeeling jest tak daleko od…
nagłe hamowanie szarpnęło go w fotelu .
Otworzył szeroko oczy i prawie usłyszał szeroki uśmiech Majora -
Gopal patrzył przed siebie i oparł brodę na kierownicy.
50 metrów przed nimi, na wąskiej ,leśnej polanie stał fioletowy SUV z zagraniczną rejestracją.
Wokół pojazdu kręciły się 2 wysokie postacie w dziwnych,srebrnych strojach…
Wypalony krąg ziemi przed pojazdem rzucał się w oczy trochę za bardzo.
Spod samochodu wydobywał się rzadki dym.
Pasażerowie widząc zatrzymującego się Jeepa niespiesznie weszli do samochodu.
Może ta kula też im spieprzyła cała elektronikę i nawigację -pomyślał Patel na głos.
Major Agrawal pokręcił przecząco głowa,zgasił silnik ,wysiadł
i podszedł do najnowszego modelu Volvo ,
którego kolor cudownie kontrastował z prawie nieskazitelna bielą
skrzącego sie ,himalajskiego śniegu.
35 tys km nad Eurazją , pół dnia ziemskiego wcześniej
-Schodzimy -przyjęła jego słowa prawie jak stwierdzenie–
jakiś konkretny plan ?
Raczej robocza wizyta w rezerwacie
plus braterskie uwagi -dwie istoty wymieniły uśmiechy-
tam się rzadko kręcą, strefa oddzielenia jednych od drugich, nazywają to: granica.
Zeskanuj mi jakiś pojazd by przemieszczać się w ich stylu,
to strzelimy sobie z niego klona i pojeżdzimy.
Wyłowimy jakieś inteligentne egzemplarze
do konwersacji, zrobimy małe przedstawienie
weżmiemy próbki prany, i kto wie,może pogonimy kilku Szaraków ?
Usłyszał jej śmiech.Oglądali poprzez przeżroczystą ścianę pojazdu wycinek lądu
,u stóp najwyższych gór.
-Jak oni nas nazywają -spytała oparta na jego ramieniu,kontemplując sielski fragment błękitnej planety– statki promienne ?!
Skinął głową :
-jeden z ich wiodących aktualnie szczepów lubi pokazywać
przepastną różnicę, jaka dzieli ich zaawansowaną rzekomo technologię
i kulturę od prymitywnych mieszkańców buszu.
Z TEJ perspektywy nadal są prymitywni…
******
-Dobry wieczór,
nazywam się Gopal Agrawal-
major zasalutował do nieistniejącej czapki i zapukał w okienko-
czy mają Państwo jakiś problem z tym cudeńkiem ?
Na przednich siedzeniach siedziały 2 postacie,
przyglądając mu się z rozbawieniem,
a może mu się zdawało, bo przez szyby niewiele było widać.
Ja Wam dam wyśmiewać się z hinduskiego wojaka na służbie-pomyślał.
Szyba zjechała w dół.
Gopal, idę -
usłyszał jak Patel wysiada z wozu i zbliża się.
Witamy ,Majorze -usłyszał miękki kobiecy głos o cudzoziemskim akcencie-
mieliśmy awarię-jedno spojrzenie w głąb pojazdu wystarczyło – zaciągnięty ręczny hamulec.
Kobieta o niezwykle jasnej twarzy i niebieskim spojrzeniu przyglądała mu się uważnie-jak małpce w zoo– pomyślał – w jej oczach było coś dziwnego.
Bardzo dziwnego – jej żrenice były prawie niewidoczne.
Major przypomniał sobie ta scenę z dzieciństwa,
stał na łące pełnej kwiatów , kiedy po niebie przeleciała ta smuga i…
jej towarzysz,mężczyzna o ostrych rysach dodał -dżwignia hamulca jest na stałe w tym położeniu-niemożliwe -mruknął Gopal .
W tej dwójce było coś wyniosłego,natchnionego wręcz,
przyjaznego i oficjalnego zarazem,jak szkolny wizytator ?
Nie, bardziej jak starsze rodzeństwo.
odsunął się od wozu,by zobaczyć tablice rejestracyjne -
Sacramento, Kalifornia .
-To Państwa wóz ? -zapytał, kątem oka widząc jak Patel gapi się z niedowierzaniem
na pasażerów Volvo,podchodząc na 5 metrów.
Gopal obserwuje jak z lasu wychodzi śnieżny gepard i zastyga widząc dwie postacie w aucie.Stoi jak w transie, a ptaki przestają śpiewać…
-Pożyczyliśmy – wyjaśniła kobieta .Otworzyła drzwiczki,i wtedy jakaś gazeta wypadła na ziemię.
Gopal otrząsnął się i zapytał :
-udany treking w Himalajach ?
Jej towarzysz skinął głową zza kierownicy – jesteśmy humanoidami typu nordyckiego-
Gopal próbował się roześmiać, lecz z gardła wydobył mu się tylko świst-
wi.. witamy w Indiach -Patel usiłował zachowywać się naturalnie, trzymając jednak
2 metry dystansu.
-Czyli szwedzkimi turystami , na przykład…dodała pojednawczo kobieta.
Gopal wyciągnął dłoń w powitalnym geście -
-jedyne szwedzkie słowo jakie znam to smorgasbord- za jego plecami Patel i gepard stali jak wmurowani.
Kucnął przy masce auta, dym sączył się już coraz cieńszą strużką.
Podniósł gazetę ze śniegu -Svenska Dagbladdet -przeczytał z ulgą.
Po chwili zamarł – niestety, coś tu się nie zgadza -podniósł wzrok na kierowcę pojazdu : ma jutrzejszą datę.
Para wybuchła rozbrajającym śmiechem -ależ Majorze ,trochę wyrozumiałości,
jesteśmy tu pierwszy raz… Faktycznie nie wszystkie szczegóły dopięliśmy na przysłowiowy guzik.
Patel obserwował cała scenkę z zdumieniem,aż wreszcie odważył się zapytać przybyszy :
-widzieli Państwo tą kulę nad lasem ?
-Tak -kierowca Volvo skinął głową :
-niestety to…to było tak oślepiające ,że musieliśmy zjechać na bok i wtedy ten hamulec-
dokończyła kobieta .Właśnie wertujemy instrukcję obsługi.
Kretyni -pomyślał Gopal – albo ekscentryczni turyści,
Przynajmniej nie wygladają na chińskich szpiegów,
ani na chupacabras, bo nadajnik został w aucie, broń też.
Nagle zrobiło mu się jakoś tak lekko,myślał już tylko o curry na kuchennym stole…
Kobieta wykonała jakiś miękki ruch dłonią, wówczas gepard położył nagle uszy jak obłaskawiony kot, odwrócił się i zniknął w gęstym lesie.
Patel stał, nadal nastroszony.Nic nie widziałem..– Turyści hmm, czy co za licho ?
Zapytał w bengali. Agrawal oparł się o maskę .Była całkowicie chłodna, a jego dłonie już bardzo spocone.
Czyli że stali tu już długo.Dopiero teraz zauważył naklejki na karoserii -reklamę dużej wypożyczalni pojazdów terenowych z Delhi.
Za dużo amerykańskich filmów – odetchnął z ulgą.Turyści w podróży poślubnej – wyszczerzył się do kierowcy Volvo-
-Dziękujemy Państwu ,jedziemy dalej w stronę granicy namierzyć ten yyyy balon meteo– wymamrotał bez przekonania.
-Powodzenia ,Majorze -para pomachała mu. Gopal wykonał jakiś nieokreślony gest dłonią, skinął na swego towarzysza i odeszli do Jeepa, nie odwracając się.Po chwili usłyszeli miarowy dżwięk pracującego diesla i Volvo odjechało w kierunku drogi na Gonpatan.Byli znowu sami lesie. Sami ? Gopal usiadł za kierownicą i otarł dłonią mokre czoło-Widziałeś to co ja ?
Jego towarzysz skinął głową z niedowierzaniem.
-Ufff, to poproszę podwójne lassi z lodem ,Lakshmi -mruknął w kierunku wyłączonego nadajnika Agrawal.
Zapalił silnik ,a Patel obdarzył go zamyślonym spojrzeniem :
-urwali się z choinki czy jak ?!- Chyba ze znacznie wyższego miejsca niż choinka…No to jedziemy pod granicę żółtków i wracamy szybciutko na curry jalfrezi.
kolego opowiadanie takie sobie. pomysł bardzo oklepany i trudno wnięść coś nowego w tym temacie, ale zawsze warto próbować.
Musisz jednak się przełamać i zacząć tak na początek zaczynać dialogi od myśliników. Brak tego bardzo przeszkadza w czytaniu.
pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia na przyszłość:)
dziękuję... a co to są myśliniki ?
:)
czytałem twoje komentarze przy okazji innego opowiadania i myślę że jesteś na tyle domyślny aby załapać o co mi chodziło:)
pozdrowionka
tak :-)
Dziekuję, już poprawiłem .