- Opowiadanie: Eferelin Rand - Topienie

Topienie

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Topienie

 

Starzec ściągnął grube, futrzane rękawice i schował je do obszernych kieszeni baraniego kożucha. Chuchnął kilka razy w zgrabiałe z zimna dłonie, a następnie potarł je energicznie o siebie, próbując przywrócić sprawność skostniałym palcom.

Obłoczek oddechu zamigotał srebrzyście, po czym rozpłynął się w powietrzu. Noc była widna i mroźna. Chociaż z księżyca pozostał zaledwie skrawek, który następnego dnia miał zniknąć zupełnie, to las wyławiało z mroku silne światło gwiazd, odbijające się od leżącego wszędzie śniegu.

Starzec przykucnął i ściągnął z ramienia podłużny pakunek. Zabrał się do rozwiązywania konopnego sznurka. Szło mu ciężko. Sterane dłonie już dawno straciły młodzieńczą sprawność. Mógłby po prostu rozedrzeć papier pakowy, ale nie chciał. Traktował walkę ze sznurkiem jako prognozę wydarzeń, które miały dopiero nadejść.

Ostatni supeł ustąpił po kilku minutach.

Papier rozwinął się, ukazując metalowy kij bejsbolowy. Mężczyzna skrzywił się odruchowo. Przez lata przyzwyczaił się do siekiery, ale ostatnimi czasy musiał zmienić upodobania. Kij był zdecydowanie bardziej poręczny i, w razie czego, nie wywoływał tylu pytań.

Nałożył z powrotem rękawice, chwycił mocno kij i ruszył dalej w głąb lasu. Nocną ciszę przerywało jedynie skrzypienie śniegu i posapywanie starca.

Jak na koniec marca było bardzo zimno. Zima nie chciała odpuścić i wciąż trzymała świat w lodowych okowach.

Rankiem tego dnia, gdy wracał ze spaceru, widział rzesze dzieciaków, niosących ze sobą przeróżne kukły, które potem spłynęły rzeką niczym ławica bibułowych ryb. Ofiara została złożona, ale bogini zimy jak zwykle uznała ją za niewystarczającą.

– Nic nigdy nie jest takie proste – mruknął pod nosem.

O mało nie upadł, gdy stopa natrafiła na ukryty pod śniegiem kamień. Starzec zachwiał się, ale zdołał utrzymać równowagę. Udręczone artretyzmem kolana zaskrzypiały żałośnie.

Bogowie, jestem taki stary, a wciąż nie mam następcy – pomyślał.

Odpędził ponure myśli. Nie powinien się dekoncentrować. Wolał nie zastanawiać się, co będzie, gdy jego zabraknie. Brzemię, które dźwigał, z upływem czasu wydawało się coraz cięższe.

– Wytrzymam, muszę wytrzymać – powiedział, mimowolnie garbiąc się. – Jeszcze tylko ten jeden raz – obiecał sobie po raz kolejny, jak czynił to od wielu, wielu lat.

Drzewa przerzedziły się, a po chwili zupełnie ustąpiły miejsca rozległej polanie. Starzec przystanął na skraju i zmrużył oczy, próbując przebić wzrokiem ciemność. Wypatrzył ją dopiero po paru minutach – drobną postać przechadzającą się w śniegu. Choć z oddali nie dało się dostrzec szczegółów, wiedział, że to kobieta o zjawiskowej urodzie.

Jak każdy demon.

Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił. Nie musiał się już spieszyć. Spokojnie obserwował zbliżającą się istotę. Rzeczywiście była piękna – alabastrowa cera, tak jasna, że zdawała się zlewać ze śniegiem w jedno, delikatne rysy twarzy, długie, jasne, lśniące szronem włosy. Wydawała się lekka i eteryczna niczym zjawa. Spojrzenie pustych białych oczu prześliznęło się beznamiętnie po mężczyźnie.

Nie poznała go.

Ta niepamięć zawsze zdumiewała starca. Czasami zastanawiał się, czy na pewno ma do czynienia z tą samą istotą. Podejrzewał, że w miejscu, z którego pochodziła, czas płynął inaczej. Wolniej. Być może dla niego mijał zaledwie rok, a dla niej eony. Wiedział, że nigdy się tego nie dowie.

Przeszła obok, nie zwróciwszy na niego żadnej uwagi. Pojedynczy człowiek był dla niej równie nieistotny co kamienie czy drzewa. Starzec podążył za nią, czując nagle przypływ sił i energii. Wyjął papierosa z ust i przytknął do ramienia kobiety.

Krzyknęła zaskoczona, gdy ognista pieczęć rozkwitła na skórze.

– Nie ziemią, nie wodą, nie powietrzem, lecz ogniem przez człowieka stworzonym przykuwam cię do realnego świata, suko – warknął starzec.

Wziął zamach i z całej siły uderzył kijem demona w głowę. Kobieta padła na ziemię. Dla pewności walnął jeszcze kilka razy. Upewnił się, że jest nieprzytomna, po czym związał jej nogi i, ciągnąc za sznur, powlókł w stronę leśnego strumienia.

Zanim dotarł na miejsce, zasapał się ciężko. Odczekał długą chwilę, starając się uspokoić świszczący oddech. Z każdym rokiem kosztowało go to coraz więcej.

Resztką sił wybił dziurę w lodzie. Chwycił kobietę za włosy i wcisnął jej głowę pod wodę. Natychmiast oprzytomniała. Zaczęła wierzgać i wymachiwać rękami, ale starzec trzymał mocno.

Sekundy wlekły się niemiłosiernie wolno.

– No zdychaj wreszcie! – wycedził przez zęby.

Nagle rozległ się krzyk, a potem świat eksplodował bólem. Starzec padł na ziemię z rozbitą głową. Zanim umarł, zobaczył, jak młody chłopak wyciąga demona ze strumienia. Nie zdołał otworzyć ust, żeby go ostrzec.

 

 

 

– Nic ci nie jest? – spytał Kamil drżącym głosem. Serce waliło mu jak oszalałe. Ze wstrętem wyrzucił zakrwawiony kamień. Nieopodal leżał świr z rozwalonym łbem. Nie widzącym wzrokiem wpatrywał się w niebo. Wypływająca z rany krew wydawała się czarna. – Już w porządku, już nic ci nie zrobi – dodał. Zdążył w samą porę. Jeszcze kilka sekund i ten psychol by ją z pewnością utopił. W myślach podziękował losowi, że właśnie tego wieczoru obdarował go natchnieniem. Od paru lat skrycie pisywał wiersze, a najlepiej tworzyło mu się po skręcie wypalonym nocą w pobliskim lesie. W mniemaniu Kamila było to bardzo poetyckie i niezwykłe.

Dziewczyna spojrzała na niego dziwnymi, pustymi oczami. Mokre strąki włosów oblepiły jej twarz.

– Jak masz na imię? – spytał. – Ja jestem Kamil.

Nie odzywała się przez tak długi czas, że zaczął podejrzewać, że nie usłyszała pytania. Kiedy jednak otworzył usta, by przedstawić się jeszcze raz, odpowiedziała – szeptem, przypominającym powiew arktycznego wichru.

Marzanna.

Z nieba zaczął padać gęsty śnieg.

 

 

 

Tomasz Zawada

Koniec

Komentarze

Życzę przyjemnej lektury.

 

Pozdrawiam.

Nie ma co się wymądrzać czytając tak świetny tekst. Powiem tylko, że bardzo mnie wciągnął, a pointa była w pełni satysfakcjonująca. Gratuluję i podziwiam :) 

Gdyby z Księżyca pozostał zaledwie skrawek, toby był kataklizm na Ziemi. Proponuję zwykły, małą literą pisany, księżyc.

 

Ładnie poprowadzona narracja. Ale wziąwszy pod uwagę krótkość opowiadania, nie za dużo jest szczegółów o Starcu (albo za mało o całej reszcie)?

księżyc m II, D. -a
1. blm
naturalny satelita Ziemi, najbliższe Ziemi ciało niebieskie krążące dokoła niej, a wraz z nią dokoła Słońca (jako termin astronomiczny pisany dużą literą)
Srebrny, srebrzysty, złoty księżyc.
Rakieta na Księżyc.
Sierp księżyca.
Orbita Księżyca.

--------------

BDB.

Dzięki za opinie. Słuszna uwaga Juliusie co do "księżyca" - poprawiłem.

Dzięki Adamie, coś mi się pomyliło z tą wielką literą. ;)

Może bierzecie to za ukrytą złośliwość, ale zaręczam, że tak nie jest --- myślę, że zwykły cytat ze słownika jest najzwyczajniej pomocny i nie budzi wątpliwości.

Eferelinie - lubię Twoje teksty, miło mi się je czyta. Z tym było podobnie, ale... Nie wiem, czym to było spowodowane, ale to opowiadanie absolutnie mnie nie zaskoczyło fabułą i pointą. Język, którym piszesz masz jak najbardziej barwny i ciekawy, "czytajny" jak zwykłem mawiać, ale brakuje mi w tym opowiadaniu elementu zaskoczenia.

Daję 7/10.

I serdecznie pozdrawiam

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

hmm, a mi się tym razem średnio podobało.

1. Językowo:

---  to las wyławiało z mroku silne światło gwiazd --- paskudny szyk zdania,

--- spytał Kamil drżącym głosem. Serce waliło mu jak oszalałe. Ze wstrętem wyrzucił --- ta linia jest, jakby to ująć, artytycznie uboga. Jeden po drugim lecą takie wyświechtane frazesy,

--- maniera ustawiania przysłówków na końcu zdania oraz nadprzysłówkoza --- tekst jest dość krótki i to się rzuca w oczy.

2. Fabularnie:

--- Nie rozumiem sensu metalowego kija bejsbolowego. Poświęcasz mu na początku dużo uwagi, na dobrą sprawę cztery akapity, ale później przedmiot okazuje się nie mieć specjalnego znaczenia dla fabuły. Taki sokół literatury bez talerza,

--- sam pomysł jest fajny, ale wykonanie go trochę psuje. Dziad jest nijaki --- ani zabawny, ani groteskowy. Jego przemyślenia --- a przecież rokrocznie rozwala babie łeb pałą --- są nudne. Brakuje choć słowa o pochodzeniu tego "powołania".

 

Jak dla mnie średnio. Tekst warto by przebudować, wtedy by sporo zyskał. Wychodzi takie 3/4-.

pozdrawiam

I po co to było?

W porównaniu do innych Twoich opowiadań treść tego jest 'taka sobie'. Czyta się przyjemnie ale po skończeniu nie zostaje nawet ślad rozważń o  treści opowiadania.

Niestety, im wyżej podniesiesz poprzeczkę, tym większe są potem wymagania :)

Pozdrawiam

Dziękuję wszystkim za poświęcony czas i uwagi. Powyższy tekst z założenia miał być krótką opowiastką, bez żadnego głębszego przesłania. Rozrywką na kilka minut. ;)

 

Pozdrawiam.

A to jest bardzo fajny tekst… Podobał mi się. On jest po prostu mroczny. Ani lekki, ani łatwy, chociaż dobrze napisany, ani przyjemny. I bardzo dobrze. Troszkę parę razy zgrzytnęły mi zaimki, wyraz "był", powtórzenia wyrazu "starzec", a także mała troska o szczegóły – naprawdę w grubych, skórzanych rękawicach dłonie skostniały starcowi z zimna? Chyba nie, nawet w największy mróz…

Ale – naprawdę ciekawy tekst. Pozdrowienia.

5/6

Dziękuję, Rogerze. Miło mi, że tekst Ci się podobał.

 

Pozdrawiam.

Sorry za literówki. Chcialem zdążyć na pewien program telewizyjny. I zdążyłem, kosztem błędów w komentarzu...

Ha. Ode mnie pięć.

 

"Chuchnął kilka razy w zgrabiałe z zimna dłonie, a następnie potarł je energicznie o siebie, próbując przywrócić sprawność skostniałym palcom.
(...) Zabrał się do rozwiązywania konopnego sznurka. Szło mu ciężko. Sterane dłonie już dawno straciły młodzieńczą sprawność"

Czepiam się, wiem, ale dla mnie ta sprawność występuje dość blisko siebie, by mnie dziabnęła w oko jako niepotrzebne powtórzenie.

 

"Dla pewności walnął jeszcze kilka razy. Upewnił się, że jest nieprzytomna..." - no, to już na pewno.

 

Coś tam jeszcze chyba wpadło mi w oko... ale dość nienachalnie, bym teraz nie mogła przypomnieć sobie, co. ; ) Podobało mi się.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki za słuszne uwagi, josenheim. W obu przypadkach masz rację.

 

Pozdrawiam.

Nie wiem, może moje wymagania wobec Ciebie urosły:)? Tekst dobry, ale potrafisz płodzić dużo lepsze. Poza tym, nie pamiętam, kiedy po raz ostatni czytałem Twoje opowiadanie, które przekroczyło chociaż 15k. To nie jest zarzut, a tylko taka moja zachcianka, bo chciałbym przeczytać coś dłuższego Twojego autorstwa. No cóż, póki co czekam (nie)cierpliwie na "Japonii czar" w papierowej NF.

Pozdrawiam

Mastiff

Ostatnio mam niestety bardzo mało czasu na pisanie, więc wszystkie większe projekty wiszą. Mam nadzieję, że japońskie opowiadanie Cię nie zawiedzie.


A póki co, mogę tylko zachęcić do przeczytania opowiadania "Szukając smoka", które znalazło się w ostatnim numerze Qfantu - najdłuższe ze wszystkich dotychczas przeze mnie opublikowanych. :)

 

Pozdrawiam.

W Qfancie, powiadasz? No to zaraz poszukam. Dzięki wielkie za info.

Pzdr

Mastiff

A ja bym tylko zmienila "ogniem okielznanym przez czlowieka", jednak samego wynalezienia ognia nie przypisuje sie chyba czlowiekowi :)

Sorry za offtop.Właśnie  przeczytałem "Szukając smoka". Świetne!

Pozdrawiam

Mastiff

Cieszę się, że Ci się podobało - pomysł przyszedł mi do głowy, gdy pisałem tekst na "Dragonezę". ;)

Pozdrawiam.

Dobrze, że w tym roku już ktoś utłukł tę eteryczną cholerę. Czytało się szybko, przyjemnie i co najważniejsze, bez zgrzytów. Za miłą lekturę stawiam 5.

Pozdrawiam

Bardzo dobre. 5+

Jak zwykle ładnie napisane, ale jakoś tak za szybko można się domyslić o co chodzi. Ale jak na "tekst na oddech" (podejrzewam, że to taka miniaturka między więszymi projektami), trzyma poziom.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Dziękuję wszystkim z opinie.

 

komentarz pisany trochę poniewczasie, ale lepiej późno niż wcale. Osobiście uważam tekst za bardzo udany. Krótki i treściwy, dobrze zamyka kompletną fabułę w niewielkiej formie literackiej. Dla mnie bomba.

Dziękuję, vyzart. Cieszę się, że opowiadanie ci się podobało.

 

Pozdrawiam.

Witaj!

 

Całkiem pomysłowe, choć robiłoby większe wrażenie, gdybyś zamieścił je w adekwatnym terminie (na końcu marca). Mi się na tyle podobało, żeby uznać piórko za w pełni zasłużone.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Powiem szczerze, że gdyby to był początek jakiejś książki, to niezwykle by mnie przygnębiła brakiem finezji. Wszystko tak sobie płynie... ciemno, zimno, dziadek, śnieg, benc - koniec akapitu. Jak dla mnie zbyt przewidywane, zbyt proste.

 

Pozdrawiam.

Gdybym miała wąsy, to bym była dziadkiem, a tak jestem sygnaturką!

Bęc, a nie "benc"... 

Dzięki za poprawkę, zapamiętam.

Gdybym miała wąsy, to bym była dziadkiem, a tak jestem sygnaturką!

ciekawy pomysł, krótko, zwięźe i natemat, pozdrawiam ;)

Sympatyczny pomysł i tekst, ale trochę zbyt przewidywalny.

Babska logika rządzi!

Dobry szorcik yes

 

Mam nadzieję, że tego podtapiania było dosyć, żeby wiosna nadeszła ;D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Czytałam już kiedyś ten tekst, nadal mi się podoba :)

Przynoszę radość :)

Bardzo porządny szort, mogący być także ilustracją powiedzenia o zamianie siekierki na kijek. ;)

 

Nie wi­dzą­cym wzro­kiem wpa­try­wał się w niebo.Niewi­dzą­cym wzro­kiem wpa­try­wał się w niebo.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A na początku komentowania było marudzenie… A to jest jeden z lepszych tekstów portalowych, może dlatego, że portalowy nie jest.

Pozdrówka.

Czyli zanim kogoś będziesz ratować, sprawdź kto to :D Do czytania!

Nowa Fantastyka