Profil użytkownika


komentarze: 49, w dziale opowiadań: 49, opowiadania: 7

Ostatnie sto komentarzy

Ah, boć, Mili Państwo, czeba zróżnić ode siebie bes krytyczne przyjmowanie opcych fzorcóf kulturalnych (Dupodajus Niewstrzemięźliwus, znany w całym płaskim staro żytnim świcie cele bryta) od wrażych postępnych atemptów, mających za cel skredytowanie Lechii (von Ćmulow).

A zaś co do Olka, to po zgonie swego własnego wodza, którego onże miłował samotrzeć zupełnie platonowo, boć i Kościpogruchotamierz wolał baby, Olek z rozpaczy zaczął najechać wszystko wokół.

Finklo, na początek, z czystej nałukowej dociekliwości pragnę zdementować, jakoby Lechińscy włatcy posiadali choremy. Toż to pojęcie obce kulturowo i wrogie całej słowianiszczyśnie! Lechici posiadali tzw. rodziny rosszerzone, jak to się w fuchowym jęzku nałukowym określa.

Poza tym, Drodzy Państwo, muszę zdemontować tfierdzenie, jakoby Moj rzesz nie był Polakiem. Nie miał prawa nie być, skoro Adam i Ewa byli polkami! A fszycy od nich pochodzą. Jak to nie wieży, niech sprafdzi w kalenarzu, że ich imieniny przepadają 24 grudnia, czyli w Wigilię! A to typowo polskie śfięto! Tradycyje i odwieczne!

A oburącz: Moj rzesz, jako dawniejszy w historii niż taki na ten przykład Święty Mikołaj, miał w sobie wienksze stoczenie genów polskości, bo Mikołaj był potem i geny były już rozcieńczone przez wraże wtręty.

Rokitnik,

no, po coś się wygadał? To miała być sensacja na skalę światowom, to odkrycie losów Wyłupięcioczysława!

Hmm, Regulatorzy, pojęcie grzechu nadeszło wraz z obcą Lechitom religią, więc z hipotezą, że grzeszyli odwagą od zarania początku pozwolę sobie samotrzeć się nie zgodzić. Zaczęli grzeszyć dopiero od chrztu ;-)

Rossa bochaterowie zaiste psyhologicznie wiarygodni są, jako że to odwieczne archetypiczne stereotypy samca i samicy rezprezentują oni…

Wzruszenie Twe, mr Marasie, tylko dowodzi prawdziwości historycznej ownych chirołsów – wszak zmyślone chistoryje łez prawdziwych wzruszenia nie wzruszą!

A jednak nie do końca inaczej mówiąc!

W dziele miszcza stoi również, że chwycił swój róg bawoli, a słowo to implikuje, że ów róg był jego! Toż to kreatura piekielna musiała być, dąca w swój własny róg, bo “bawoli” zapewne miało oznaczać “podobny do bawołu” i czerpiąca z tego wyuzdaną satysfakcję seksualną (patrz opis miszcza).

@CieńBurzy:

 Nie wiesz dlaczego? Zapewne padłeś porażony heroizmem tytanicznej walki, maestrią archetypicznego zmagania dobra ze złem, albo przynajmniej kunsztem w jaki został przedstawiony ów epicki z gruntu pojedynek. :)

Pozdrawiam, cieszę się, że udało mi się Cię rozbawić, albowiem taki właśnie był mój zamysł :)

Hej, stokrotnie dzięki za przeczytanie i komentarze!

 

@Joseheim, odnośnie “wypierdalania”, to napotkałam w jakimś tekście stwierdzenie, że facet w karczmie “gapił się na księcia, jakby mu chciał wpierdolić” i powyższe jest hołdem złożonym kunsztowi tego autora :-)

Jakiego piórka? Przecież nikt nie zgłaszał, a przeczytawszy powyższe, sprawdziłam oba wątki. Ale nic, nie spodziewałam się ani bibliotek ani pióropuszy, więc włosów z głowy rwać nie będę. W każdym razie dzięki za “niewątpliwe walory” tekstu (mam nadzieję, że literackie :)).

Zakończenie – okultystyczny horror to jedno, może skończyć się dobrze. Ale opowieść, osadzona w okupowanej Warszawie, w apogeum terroru, z happy endem w postaci przeżycia bohaterów? Wybacz, ale takie wyjście nie mieści mi się w głowie. Wieje naiwnością jak dla mnie. Choć, oczywiście, rozumiem Twój punkt widzenia.

Nowa Fantastyka