Profil użytkownika


komentarze: 22, w dziale opowiadań: 22, opowiadania: 7

Ostatnie sto komentarzy

Cześć oidrin. Dzięki za wizytę i pozytywną opinię. :) 

Słuszna uwaga z tym ostatnim akapitem. Rozdzieliłam go na dwie części, wydaje mi się, że w odpowiednim miejscu.

Cześć, Mersayake. Tak, to moje pierwsze opowiadanie tutaj. Bardzo mnie cieszy, że przypadło Ci do gustu, mimo iż nie jest najwyższych lotów. :) 

Finał powstał na początku. Potem dobudowałam resztę, która rozrosła się trochę za bardzo. Ale miło mi, że uznałeś go za fajny.

Przypuszczam też, że to Tobie powinnam podziękować za ostatniego klika. Nie wiem niestety jak to teraz sprawdzić.  

Cześć Irka_Luz. :) Pisałam z perspektywy obcych po to, żeby czytający początkowo wziął ich za ludzi. Po to żeby się z nimi utożsamił i dopiero chwilę później zobaczył, że to nie jest jednak drużyna, której chce (potencjalnie) kibicować.

Nie chciałam analizować tego co było przed. Być może dostali się na Ziemię niezauważeni. Jeśli nie obrali sobie za cel Stanów Zjednoczonych to nawet bardzo prawdopodobne, że nikt nie zarejestrował ich przybycia. Tym bardziej że nie była to jeszcze grupa kolonizacyjna, tylko paru osobników mających za cel nawiązanie kontaktu.

Tak jak piszesz, obcy nie mogą mieć pewności co do użyteczności dziecka. Jest jednak jedyną istotą, która póki co nie doznała szoku w trakcie “otwarcia”.

Zakładasz, że jeśli planowali kolonizować, musieli być wrogo nastawieni? Może ich władza nastawiona jest na pokojową symbiozę z nowo poznanym ludem?

 

Niemniej jednak dzięki za przeczytanie i wyrozumiałość. Opowiadanie przed kilku lat i sama widzę teraz ile tam niedociągnięć.

Cześć regulatorzy. Dzięki za przeczytanie i bezcenne uwagi. :) Poprawki naniosłam na tekst.

Wiem, że mój warsztat wymaga jeszcze sporo pracy i powinnam więcej pisać żeby go poprawić.

Cześć, Darcon. Dzięki za wizytę i klika. Tak, opisy to moja ulubiona część. Mam nadzieję tylko, że za bardzo nie zmierzam w kierunku “Nad Niemnem”.

Rola śpiocha niejasna również dlatego, że Bob faktycznie nie wie kim on jest i dlaczego z nimi mieszka. W drugiej części chciałam jak najbardziej wejść w jego (Boba) skórę, więc też nie wykraczać poza jego wiedzę. Nie wiem sama czy lepiej oderwać się od tego i wytłumaczyć obecneość Maxa, czy nie.

ninedin, biorę na klatę Twoją opinię. :) Dla mnie, jak już wspomniałam, cyberpunk to nowość. Nie mogę nawet powiedzieć, żebym rozczytywała się w tej tematyce. Schematyczność w takim razie jest bardzo prawdopodobna. Tło tak czy inaczej miało być tylko tłem.

Jednak na przewidywalność fabuły nie mam już wytłumaczenia.

Tak czy inaczej miło mi, że dostrzegasz w tym jakiś potencjał. To już coś. :)

Cześć Edwardzie Pitowski. :) Właściwie pierwsza część początkowo miała byc tylko wstępem. Samo zarysowanie fabuły wyszło mi zbyt obszernie. Niestety nie umiem pisać skrótowo. Lubię opisy i nie potrafię z nich zrezygnować. Jestem wzrokowcem, więc chcężeby od tej wizualej strony wszystko było dograne.

Przeskok faktycznie jest duży. Może rzeczywiście zbyt drastyczny, ale chciałam też żeby wyraźnie “słychać” było tę ciszę, która nastąpiła gdy balangowicze opuścili suterenę.

 

Dzięki za dobre słowa. :)

Dzięki za wnikliwą kontrolę. Widocznie poświęciłam sprawdzeniu stanowczo za mało czasu. Błędy poprawiłam, nieco pozmieniałam. Wybaczcie fuszerkę.

 

Co do treści to sądziłam, że będzie to w miarę jasne. Przynajmniej w kwestii śmierci ludzi, która jest tylko skutkiem ubocznym. Obcy chcą się z ludźmi zwyczajnie skomunikować. Sami nie używają aparatu mowy, tylko porozumiewają się telepatycznie. Urządzenia “otwierające” mają to umożliwić, poprzez udostępnienie odpowiedniej częstotliwości ludzkim mózgom. Są jednak dla nas zbyt silne, co przy włączeniu powoduje zwyczajne przepalenie styków.

Dlatego też dziecko i jego matka są tacy istotni, przeżyli jako jedyni. Umysł dziecka, jako nie ukształtowany i nie wtłoczony jeszcze w ramy naszej rzeczywistości, może łatwiej dostosować się do obcej “mowy”. Obcy odczytują tylko jego emocje, ale to pierwszy krok do czegoś więcej.

Cześć Patryku. Dzięki za odwiedziny i cenne uwagi. Przejrzałam jeszcze raz tekst i rozbiłam mroczną kolumnę na mniejsze kamyki. ;) Masz racje, źle się to czytało.

Przyjrzałam się też przecinkom i poprawiłam tu i ówdzie.

Miło mi, że bohater Ci się spodobał.

Cześć Maria Lilith. Miło mi, że Ci się spodobało. :)

Początkowa niejasność co do istot była zamierzona. Są do ludzi bardzo podobni. Można powiedzieć, że są kimś w rodzaju ich starszych braci. To znaczy, naszych starszych braci. Może i podejście nieco krótkowzroczne, zakładające że obcy są tacy jak my, tylko na kolejnym, wyższym etapie rozwoju. Ale za to jakie chrześcijańskie. ;) Chciałam podkreślić to, że właśnie wcale nie muszą się od nas znacząco różnić (fizycznie). Za to inny poziom/ kierunek rozwoju może okazać się przepaścią uniemożliwiającą komunikację.

Cześć, syf. Świetne opowiadanie. :) Krótkie ale treściwe. Rewelanyjny opis Wolfganga po drugiej stronie, w części ósmej. Nie ukrywam, że chętnie bym tego pana za przyrodzenie powiesiła gdzieś pod sufitem, ale to już inna kwestia.

Ciężko mi się czytało. Nie wiem w zasadzie co jest przyczyną. Może dlatego, że sporo jest którkich zdań, przez które tekst jest bardziej dynamiczny, ale ja nie nadążam. Nie mówię że jest źle, chyba bardziej gustuję w plastycznych opisach niż wartkiej akcji.

Z uwag technicznych:

w blasku świec skrzy się czerwienią rozwodnionej krwi. 

I to drugie zdanie – opis monety – strasznie długie, w porównaniu do reszty, ale może to efekt zamierzony.

Cześć mike1385. Obie części nie miały być spójne, więc myślę że to dobrze że nie łączą się w całość. Miały wykazywać pewną odrębność, wręcz być sobie przeciwstawne. 

Tak, sporo informacji pozostało tylko w moim zamyśle. Mimo, że chętnie bym to dopisała lubię też by czytelnik sam domyślał się lub dopowiadał sobie rozwiązania niejasnych sytuacji.

Jak dla mnie to pierwsze spotkanie z cyberpunkiem. :) Jakoś nigdy się wcześniej nie złożyło. ;)

Cześć, Realuc. Czuję że zostaję Twoją fanką. Potrzebuję tylko więcej czasu żeby przestudiować Twoje dzieła. ;)

Świetne opowiadanie. Rewelacyjny klimat. Smutek i beznadzieja aż wylewają się z tych słów. Brakuje mi tylko podkładu muzycznego… Jak na razie mój faworyt w konkursie.

 

Mam dwie maleńkie uwagi techniczne.

– ptaszyska żerują "na", robactwo ewentualnie "w"

– "nie jest możliwym dobrać idealne słowa." Tego nie jestem pewna. Nie jest możliwym – co? – dobranie idealnych słów? Tak mi bardziej pasuje.

Cześć Facies_Hippocratica. Wielkie dzięki za wnikliwą analizę. Poprawiłam co nieco, choć nadal nie liczę na to że jest idealnie. ;)

Filtrator moczu ma służyć do odzyskiwania wody z moczu. Tak teraz trąbią o tym, że za dwa pokolenia na ziemi będzie brakować wody, że wydawało mi się to dobrym sposobem zaradzenia sobie z tym problemem. Biorąc przykład chociażby z uwięzionych górników itp.

Obie części właściwie nie powinny współgrać. Świat Boba w niczym nie przypomina świata jego “rodzeństwa”. Jego upośledzenie pozwala mu dostrzegać otoczenie w zupełnie inny sposób. Jego umysł nie jest skalany brudem codzienności. Stąd tyle różnic: 

– pierwsza część bogata w dialogi, druga ich pozbawiona

– pierwsza pełna opisów wyglądu i zachowań, druga nastawiona na odczucia

– pierwsza pełna wulgaryzmów, podczas gdy druga ich nie zawiera (aż do momentu powrotu współlokatorów, rzecz jasna).

 

P.S. Makabryczny nick. :O

 

Arnubis, dzięki za wizytę. :)

 

Anet, ja się przyglądam, ale nic z tego nie wynika. ;) Dobrze że aż tak to nie razi.

Dzięki za klika, katia72. I za pozytywną opinię. :)

Świetne opowiadanie! No i grafika wspaniała. Wygląda bardzo profesjonalnie. Jesteś grafikiem? Bardzo spodobały mi się niepewne uczucia bohaterki do obcego. Mieszanka strachu, współczucia i obrzydzenia.

herox002, przyznaję, interpunkcja to dla mnie czarna magia. Z pewnością coś poknociłam. Dzięki za opinię na temat tekstu. I miło mi że przypadł Ci do gustu.

 

Michał Pe, fakt, miałam problem z ilością znaków. Musiałam ciąć. Chętnie bym się rozpisała.

 

chalbarczyk, dzięki za czujność. 

Starałam się nakreślić Boba na ile się dało, nie mówiąc wprost. Myślę że mam pewne skrzywienie na tym punkcie. Lubię owijać w bawełnę.

 

Mr.Maras, dzięki za wizytę.

 

Irka_Luz, miło mi. :) Może to znowu to owijanie w bawełnę. ;) A może fakt że ciężko było mi zrezygnować z choćby jednego zdania wcześniej, żeby dopisać coś na końcu. Dzięki za klika.

 

 

Cześć Realuc!

 

Wielkie dzięki za miłe słowa i szczegółowy raport z błędów. :) Twoje uwagi zastosowałam. Nie wiem tylko co z tym ziewaniem, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. Znalazłam takie określenie w paru miejscach, ale nie ręczę za jego poprawność.

Tytuł miał nawiązywać, tak jak zauważyłeś, z jednej strony do nazwy klubu, z drugiej do potocznego kanału, jakim zakończył się cały wypad.

Co do Maxa, to właśnie mój problem z ograniczeniem znaków. Nie potrafię ocenić czy czytelnik zrozumie mój zamysł czy nie. Max jest mężczyzną, który przygarnął całą czwórkę, w wieku dziecięcym, co poniekąd wspomina Bob. W pewnym momencie miał wypadek i obecnie znajduje się w stanie wegetatywnym – stąd pojawienie się dziwnego w mniemaniu Boba mężczyzny po zniknięciu Maxa. Obecnie cała czwórka się nim opiekuje. Wyboru nie mają, bo Max nadal jest właścicielem ich lokum, ale pewnie też jakiś sentyment mają do starego pryka.

A ja się wciągnęłam. :) Historia mnie zainteresowała i chętnie dowiedziałabym się co będzie dalej z bohaterami eee… opowieści w opowieści. No, może bez tych wiader i durszlaków. ;) Takie typote fantasy. Może pociągniesz wątek w osobnym opowiadaniu?

Przepiękne. Poruszające. Nie mogłam się doczekać wyjaśnienia tajemniczych kartek, które mnie nie zawiodło. Nie jest przesłodzone, jak dla mnie dokładnie w sam raz, żeby ścisnęło za serce.

 

Nie jestem polonistką, więc może moje uwagi nie będą do końca przydatne, ale zanotuję co możnaby poprawić.

“Gdy byli już blisko, tuż przed nich wepchał się brodaty rudzielec w drogim granatowym garniturze.” – nie lepiej wepchnął?

“– Tato! – Spróbowała raz jeszcze Amy, szarpiąc Liama za nogawkę wytartych jeansów.” – Amy ma dwanaście lat, wydaje mi się że jest zbyt wysoka na to żeby szarpać tatę za nogawkę. Może lepiej kurtka/koszula/cokolwiek wyżej?

“Liam otarł łzy i podziękował skinieniem głowy. Podszedł do uchylonych drzwi i spojrzał ukradkiem do sali” – zajrzał brzmi nieco lepiej niż spojrzał.

“Mimowolnie przypomniał sobie kłótnie z Shannon. Błahą, niepotrzebną, a jakże teraz doskwierającą. To właśnie te z pozoru mało znaczące małżeńskie potyczki wracały do Liama przy prozaicznych czynnościach.” – w pierwszym zdaniu piszesz o kłótniach (liczba mnoga, ale pewnie literówka), w drugim o kłótni, a w trzecim znów potyczki w liczbie mnogiej. Może zamiast “te” potyczki, “takie”? Bo “te” wskazuje na konkretne kłótnie, a chyba ta konktretna była jedna w nie wiele.

“Brudne naczynia zajmowały każdą wolną powierzchnię mebli.” – wystarczy wolną, jak sądzę. Każdą wolną powierzchnię i wolną powierzchnię wydaje się mieć to samo znaczenie. Tym bardziej że we wcześniejszym zdaniu już jest “każdą”.

 

To tylko parę sugestii, nie traktuj ich jak porad.

Nie wiem czy to Twoje pierwsze opowiadanie tutaj, bo dopiero założyłam konto, ale z pewnością poszukam innych lub będę cierpliwie czekać na następne. :)

 

 

 

 

 

 

 

 

Nowa Fantastyka