Profil użytkownika


komentarze: 11, w dziale opowiadań: 4, opowiadania: 3

Ostatnie sto komentarzy

Podobnie kojarzę, dodać do tego, że “książkę pisze się max 2-3  lata” i “nie częściej niż 1 książkę na 2 lata” to by miało sens.  Czasowo się zgadza i okazja jest. Osobiście to się boje o Andrzeja zdrowie, latka lecą. Hajs chyba już się zgadza, więc pozostaje liczyć na ambicje pisarskie i to zmobilizuje.

The Witcher: Blood Origin w zapowiedziach. Czy jest szansa, że serial poprzedzi książka Sapkowskiego? Zarzekła się, że nigdy więcej Wieśka, ale chłop lubi gubić się w zeznaniach. Ja bym tam się cieszy.. bajdzio bajdzio bajdzio.

Bez Serca Prosiaczka Morderca ;-) Kupiony, zatopiony dzięki przemawiającym do wyobraźni opisom. 

Możesz mnie dopisać do listy osób, którym najbardziej spodobał się ten niewymagający tekst, co nie znaczy, że reszta zła. 

Fajnie się czyta. Brak większych zastrzeżeń. Jak na szorta bardziej niż ok. Jak opowiadanie, czegoś brak, więc podzielam opinie wyżej. Jeśli małżeństwo takie pipapapy to może z burka zrobić mistrza drugiego planu? Oj, na wsi taki śpioch dawno wylądowałby na półmisku, a smalczyk posłużyłby za lekarstwo ;-) Toć to ma bronić domostwo, a na obcego w perfumach nie reaguje? Fakt, dla listonosza na plus ;-) A tak na poważnie (a może nie), aż się prosi o jakieś czary mary. Przezorna zawsze ubezpieczona. Przed wejściem rzuca czar. Nic niw wyszukanego. Taka jednorazówka zapobiegająca naruszeniu nietykalności cielesne urzędnika państwowego. Równie skuteczne zaklęcie na pociski miotające, co ugryzienie kundla (w tej branży nader często spotykane)…. Ot takie luźne pomysły. Reasumując. Tak trzymać. 

PS Jak mawiał Terry Pratchett mając bezwzględną rację, że tylko głupi pisarz nie słucha tego, co mówią fani, ale że tylko supergłupi pisarz robi to, czego oni chcą.

Oczywiście Katiu, nie mam nic przeciwko. Bardzo się cieszę. Gdybym wiedział, że będzie jako ilustracja bardziej bym się postarał. Jak wspomniałem, jeśli opowiadanie prowokuje do własnej twórczości, o czymś to świadczy. Tak trzymaj. Czekam na więcej.

Od siebie tutaj zostawię. Mało ambitnie, bo na szybko przy kawie. Oczywiście chodzi o moje wypociny, bo opowiadanie cudne. Nie moje klimaty, ale skoro zostało w pamięci i sprowokowało do własnej twórczości, o czymś to świadczy.

Tak trzymaj. Czekam na więcej.

 

 

 

 

Monety jak monety. Temat ciekawy i znany bo z branży i może podobne przyjdzie mi projektować. 

Bardziej mnie interesuje pełny wywiad z Mistrzem. Znalazłem tylko fragmencik z perełkami. Może jakiś link do pełnego? Ktoś, coś?

 

Jak długo trwały negocjacje z Mennicą Gdańską?

– Niezbyt długo. Nie zdążyłem się znudzić.

@Sepulka

Jestem starą, przerdzewiałą konserwą, która dawno zagubiła etykietę, dlatego mogę być trudny do odczytania. Latka lecą, o czym dobitnie przypomina mi większy brzuszek, niczym u jednego Pana, co nie rozstaje się z kamizelką. Łudzę się, że to gazy lub przynajmniej nowy przyjaciel – solit. Niestety. Młodsi koledzy nie pozostawiają złudzeń. Dopytują, co jakiś czas, czy rozważałem już eutanazję, ze względu na wiek.

Wracając do sedna moich wypowiedzi. Jestem całkowitym przeciwnikiem wrzucania tematów społecznych do fantastyki, a zwłaszcza fantasy. Zaprzecza to archetypowi gatunku, jakim jest eskapizm.

Ale nie!  Na cyckach i bluzgach nasi dzielni, słowiańscy wojowie-chlejcy już dalej jechać nie mogą. 

Wszystkie piękne panny zgwałcone, nie piękne dawno na mękach umarły. Wąpierze i strzygaje wybite, a i wojować się nie chce, bo każdy ziemie i zaszczyty szlacheckie już dostał.

Do czasu.

Jednemu żercy popić się popiło i Złego widmo nawiedziło. Podobno dzielnego woja porwało i wypuścić nie chciało. I znowu zwołała się stara, przaśna drużyna i na Złego ruszyła… tylko chorągwie nowymi hasłami z TVP okrasiła.

Wypraw długa nie była. Biednego druha od zła uchronili i właściwą chuć zaspokoili (bo dziwkami nakarmili).

I tak oto nowa historia napisana, często na niebieskich paskach powielana. Nawet Kaja Godek to szanuje i jako źródła naukowe cytuje.

KONIEC…, jak koniec naszej polskiej fantastyki :-(

Sepulka

Puller ????????

Jezdem!!! Łobecny!!! Wywołany do tablicy zgłaszam się, aczkolwiek pytania nie zrozumiałem. Pogubiłem się przy trzecim znaku zapytania.

drakaina

Ukazywanie dziś w niekoniecznie pozytywnym świetle “people of color” czy też osób LGBT+ jest postrzegane jako naruszanie “tabu” (społecznego i ograniczonego do określonej społeczności) przez ludzi radykalnie lewicowo-równościowych, którzy nie chcą przyznawać (zazwyczaj sami przed sobą), że w tych grupach mogą również istnieć osobnicy nieidealni.

To mi nie pasuje do całej Twojej wypowiedzi. Chyba jest to zbytnie uogólnienie. Z drugiej strony mamy to słowo klucz “radykalni” i w tym kontekście również się z Tobą zgodzę. Wybacz, że nie było to moje pierwotne spostrzeżenia i wywołałem u Ciebie pewnego rodzaju “confuse” , ale to chyba wychodzi z mojej infantylność jeśli chodzi o wiarę w ludzi (łudzę się, że nie jest z nami tak źle, jakby mogło się wydawać).

Mój pierwszy post i zaczynać od nieszczęsnego Komudy, czy nie? Miałem takie wątpliwości, czytając poszczególne wypowiedzi. Gdy już myślałem, że @drakaina powiedziała wszystko w temacie (za co mogę podziękować), za chwilę wrzuca w innym tonie komentarz, a ja głupieję. Dlaczego? Bo po raz kolejny tabu dostaje łatkę tematu konfliktowego, a tak moim zdaniem nie jest. Przykład. To, że Pan K. mylnie lub celowo z pastiszu robi paszkwil i wywołuje konflikt, to nie oznacza, że naruszył jakieś tabu.

@Sepulka Jeśli już szukasz temat tabu i chcesz go poruszyć, musisz być świadom dla jakiej konkretnej grupy czytelników piszesz, kto jest twoim odbiorcą. Nie ma czegoś takiego jak uniwersalny temat tabu. Gdyby tak było, żyli byśmy w utopi opartej na jednym, wspólnym dla wszystkich, wzorcu norm kulturowych. Tak nie jest.

Wszystko zależy od skali. Im mniejsza, bardziej hermetyczna grupa odbiorców, tym łatwiej znaleźć wspólny mianownik. Coś, co integruje tę grupę. Każde odstępstwo, które narusza tą integralność, może (aczkolwiek nie musi) stanowić tabu.

Smuci, że w tym jasno określonym temacie, tabu rozważane jest dalej w kontekście publicystyki, a nie fantastyki. Fantastyka to piękny gatunek literacki, który (chyba jako jedyny) ma możliwość przekraczania pewnych granic, a nie powielania utartych schematów. Problem polega na tym, że pomimo zmiany gatunku, ostatecznie dalej mamy do czynienia z tym samym odbiorcą, który dalej ocenia i analizuje to, co czyta w kontekście doświadczeń i otaczającego go świata. Podobnie sam autor. Jego fantazja również ma narzucone te same ograniczenia.

Ok. Mamy już pewne problemy do rozwiązania. Na pewno nie da się wrzucić czytelników do jednego worka, ale można ten worek uszyć tworząc taki świat, tak odmienny od otaczającego, że unikniemy porównań do tego, co znamy. Oj, gdyby było to takie łatwe. Wracamy przecież do kolejnego problemu, jakim są ograniczenia samego autora i jego granic wyobraźni. Ale i tutaj jest jakaś furtka. Pisarz ma nad czytelnikiem niesamowitą władzę. W swojej kreacji może oszukiwać i kłamać wmawiając, że przekroczył tę granicę, a to co przedstawione, ni jak ma się do rzeczywistości. Ale stworzenie dobrego, fantastycznego świata to już niesamowity sukces a co dopiero takiego, gdzie można pozwolić sobie na dodatkowe wymyślnie tabu.

Dobrze. Załóżmy, że mamy taki świat, z dobrze nakreśloną kulturą, która jest nam obca. Autor idzie jeszcze o krok dalej i wrzuca jakiś zakaz, głęboko zakorzeniony w tej kulturze i go łamie w dowolny sposób, czy to działanie jednostki, grupy, czy (może sprytniej/ciekawiej) przez części natury tego świata. Voilà!!! Mamy "fantastyczne tabu". Proste? Gówno proste ;-)

Gdyby tak było, rynek wydawniczy powinien być pełen wybitnych dzieł fantastycznych, a tak nie jest. Komu chce się przechodzić przez taki żmudny proces twórczy, aby tylko/aż pokusić się o stworzenie nowego tabu? Szybciej, łatwiej, pod przykrywką fantastyki jest przemycić tabu z jakiejś społeczności, czasami nie myśląc nawet o grupie docelowej czytelników. I coś co miało być podobno tabu, okazuje się nagle tematem kontrowersyjnym, konfliktowym, bo nie trafił na odpowiednią grupę czytelników.

A co do przykładów. Szybciej znalazł bym coś z fantastyki filmowej, niż książkowej. Może dlatego, że ta pierwsza, poprzez formę wizualną, na wstępie narzuca nam pewne ramy, w jakie postrzegamy wykreowany świata. Nie zostawia tak wiele do interpretacji i domówień. Strzelam – "EQUILIBRIUM"?

Z książkowymi mam problem. Jak wspomniałem, mało tu oryginalności. Te same społeczne/kulturowe tabu, pod przykrywką fantastyki, pozbawione oryginalności.

Jeśli ktoś szuka pomysłu na tabu w fantastyce, powinien szukać w uniwersalnych wartościach dla człowieka w oparciu o np. model kultury Scheina i próbować coś z tego "złamać". Ale jak mówiłem, trudne, bez uwzględnienia grupy docelowej. Ot, strzelanie kulą w płot. Dla jednych tabu, dla innych normalność.

A tak od siebie i własnych spostrzeżeń. Może teraz nie aktualne, ale bywając na zachodniej Ukrainie, język stanowił pewne tabu. O dziwo język rosyjski, który tam każdy zna, każdy umiał się nim posługiwać, ale ja czułem się zmuszony mówić po ukraińsku. Wytłumaczono mi, że mówienie po rosyjsku może wywoływać właśnie gwałtowne reakcje. Wynikało to z mocnych, patriotycznych przekonań i rodzącej się na nowo dekoracji, a taki rosyjski był uważany za pewien zamach na tę kulturę.

Łatwo to przenieść do fantastyki. Język jako tabu. Wyobraźmy sobie świat cyfrowy, nieorganiczny, oparty na systemie zer i jedynek – kultura, sztuka, religia, życie społeczne itd. "Binarni" żyją w harmonii, a tu nagle zostaje odkryty dziwny relikt. Ślad po dawno zapomnianej rasie "Decymali" (ciii, nikt o tym nie mówi, ale ja wam powiem, podobno byli organiczni, zapomniani bogowie, stwórcy).  

P.S. Jestem przygotowany na pytania/zastrzeżenia dotyczące zwłaszcza wstępu, ale to rozległy temat i musiałem skrócić wypowiedź, aby nie brnąć w inny niż tabu.

P.P.S. Chyba od tego powinienem rozpocząć. Witam wszystkich forumowiczów w swoim pierwszym, dziewiczym komentarzu.

Nowa Fantastyka