
komentarze: 6, w dziale opowiadań: 5, opowiadania: 3
komentarze: 6, w dziale opowiadań: 5, opowiadania: 3
boris vian jest całkiem zabawny. z vonnegutem bawiłem się przez kilka lat. choć muszę przyznać, że groteski i czarny humor straciły na uroku. teraz jak chcę się pośmiać to czytam hawkinga lub oglądam dyskusje polityków w telewizorni. jeśli chcę się pośmiać jeszcze bardziej to idę gdzieś, gdzie mogę się pokłócić i poudawać, że wiem o co chodzi.
"622 upadki bunga" witkacego czyta się przyjemnie. takie lekko pokręcone i trochę niedopracowane czytadełko.
zajdla polecam zbiór opowiadań "dokąd jedzie ten tramwaj?".
warto porozglądać się za kirem bułyczowem.
aktualnie czytam "hyperion" dana simmonsa- bardzo plastyczne opisy, warsztat świetny, zobaczymy jak pociągnął dalej fabułę. jest to książka, która mnie wybiła z czytelniczego marazmu.
p.s książki, która miałaby mnie powalić na kolana, przestałem szukać dobrych parę lat temu. cudów nie ma, znaleźć można drobne przyjemności :)
słowa wyjaśnienia czII. tekst wyglądał, ni mniej ni więcej, tylko tak:
Grubymi nićmi szyte
W tajemnym stoliku, przy mojej poduszce, za domem bez okien, obok starej i martwej, leżał Sekret. Wielu szukało, bezsennie noce spędzało z powodu tego i jeszcze innego. Choć powód mizerny i obszerny, nikt się nie przejmował nim właściwie. Powód mizerny, bo lichy, niewielki. Obszerny, bo obejmował świat cały i ćwierć i pół.Właściwie to znaczy tak, jak należy.
Sekret jest rzeczą zasadniczo określoną, ale nie odkrytą.
Sekret jest zjawiskiem nie-fenomenalnym, czyli że się nie pojawia.
Sekret jest przede wszystkim tym, czego nie można sobie wyobrazić, ale można zobaczyć.
Ba, zobaczyć! Zobaczyć to mało. Poczuć wszystkimi zmysłami to mało. Tak naprawdę to nie wiem, co można z nim zrobić. Skłamałem, ale mówiąc o Sekrecie, nie da się nie kłamać.
Podobno są ludzie, którzy widzieli Sekret. Są to znajomi znajomych jeszcze dalszych znajomych- nikt, kogo byś znał osobiście ani nawet z innych opowieści. Jeśli kiedyś usłyszycie historię o człowieku, który To widział i jest znajomym znajomego jeszcze dalszego znajomego, wiedzcie, że każde słowo to kłamstwo. Bynajmniej, dlatego że opowiada historię człowieka, którego nikt naprawdę nie zna. Po prostu taka jest natura Sekretu.
„E tam, toż to zwykły paradoks.”- żachnie się któryś z was. I będzie miał rację, tak samo jak człowiek, który podczas wielkiej ulewy z niebem całkowicie zasnutym chmurami, krzyczy: „Patrzcie! Słońce świeci!”. Niestety, Sekret nie jest ani rzeczą tak prostą ani nawet n-wymiarową.
Ostatni człowiek, który rzekomo „widział” Sekret był głucho-niemym ślepcem ze szponami zamiast jelit. Ktoś, kto wymyślił ten dowcip był wyjątkowo szyderczy i nie zdawał sobie sprawy z powagi całej sytuacji. Sytuacja jest oczywiście groteskowa i za bardzo rozdmuchana a dywagacje na jej temat nie przynoszą korzyści. Powiedziałbym wam o Tym więcej, ale coś czuję, że to nie ma sensu. Ani ja Tego nie znam ani Wy nie poznacie. Szkoda, że nie potrafię kłamać. Może, wtedy coś by z tego wyszło.
słowa wyjaśnienia. byłem nietrzeźwy i zamieściłem tu tekst pisany pod wpływem. następnego dnia rano oprzytomniałem. zobaczyłem, co "stworzyłem" i usunąłem. stąd kropka. myślałem, że administracja na tym forum sprawnie działa i usuwa niepotrzebne teksty. chociaż... dobrą zabawę mieliście przez chwilę.
Ok.
Nie spotkałeś się nigdy z wyrażeniem "nakręcać kogoś"?
Trochę byłem niekonsekwentny, fakt. I rzeczywiście każdy się domyśli czym jest szatański twór.
Nie używam google'i, nie był to stricte dialog, więc nie mam pojęcia jak go zapisać.
Taki pomysł nie zasługuje na dłuższy tekst. Nie ma potrzeby go napęczniać.
Szorty piszę w międzyczasie tworzenia opowiadania.
Wytykaj błędy bez używania zaowalonych obelg.
Dziękuję za poprawienie błędów interpunkcyjnych.
Formę pozostawię w wersji oryginalnej, surowej i nieprzystępnej dla wyrafinowanych podniebień literackich.
To był krótki utwór poetycki o jesieni, napisany pod wpływem melancholii. Przepraszam, wszystkich prozaików.
Co do braciszka.. uznałem, że "Wielki Brat się śmieje"- jako wskazówka do interpretacji będzie rażącą i toporną oczywistością. Wyszło tak, że czuję się odrobinę jakbym stworzył utwór podobny do, recenzowanego przez Lema, "Gigamesha" Patrick Hannahana.
Wstyd mi z jednej strony a z drugiej nie mam zamiaru nic w tym utworze zmieniać.