Profil użytkownika


komentarze: 6, w dziale opowiadań: 5, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Cześć, Ananke. ;)

Początek, jak sobie myślę, mogłam zrobić powolniejszy, dać więcej napięcia – że czuli się obserwowani, itd., coś inaczej w każdym razie, bo mam świadomość, że odstaje od reszty. (Jest za szybki, szast-prast i koniec).

Z tymi zdjęciami i nagraniami; teraz, po przeczytaniu twojego komentarza, wpadłam na pomysł na taką wstawkę, jak mogłabym to zrobić. Ale nie będę jej wprowadzać w życie – trwa konkurs i nie byłoby to fair. A druga sprawa, z tym premierem; to w tekście dałam, że konduktorzy byli ofiarami – i w sumie tylko oni. 

Helenka tak długo była z Jerzym, że jego głos stał się tłem w jej życiu. :> (że nie słuchała). Poza tym – wiadomo – dziadyga specjalnie schował karmę, to musiała biedna szukać… A tak na serio; szczególnie długa historyjka Jerzego nie była, Helena mogła się wyrobić z odszukaniem karmy, dokładką, itd. A może szukała też, wiesz, swojego dzienniczka z przepisami? ;p 

Ta rozmywająca się groza to chyba największa bolączka tego opowiadania, bo wyszedł mi bardziej komiks czy coś… ech. Ale cieszy mnie, że znalazłaś elementy w tym opku, które wyszły; miło mi. ;)

Dzięki za fajny, rozbudowany, bogaty w informacje dla mnie komentarz! ;)

 

Dzięki @reg za wyjaśnienia! ;) znaczy, cóż, skóra z definicji to naskórek, skóra właściwa i tkanka podskórna, w tej ostatniej zaś jest tkanka tłuszczowa (i nie tylko), ale generalnie widzę, że raz: skóra słabo brzmi, bo nie jest szczegółowa, tkanka podskórna; za bardzo, dwa; gorzej to brzmi niż “nalana twarz”, jak sobie myślę. Także zmieniłam, tak, jak napisałaś. Inne poprawki też już wprowadziłam. ;) Dziękuję. ;)

@Primagen, dziękuję za komentarz, który przynajmniej mówi mi, co było takie sobie (ten melodramat) i co było w porządku. Miło widzieć coś konkretnego. ;) 

 

@Anet, dzięki za przeczytanie. ;)

 

@Regulatorzy. 

Z częścią uwag się jak najbardziej zgadzam i postaram jak najszybciej wprowadzić. ;)

Co do zapisu myśli – zapisuję tak, jak zapisywał Sapkowski. Nie wiem, czy to koniecznie zły zapis.

Co do kursywy – w dużej ilości fragmentów mi to zaznaczyłaś, natomiast ja tego użyłam do podkreślenia niektórych wyrazów, itd. Taki środek wyrazu dla mnie. 

 

 

śpiewał piosenkę autorstwa Agnieszki Osieckiej: → Agnieszka Osiecka była autorką tekstu, nie piosenki. Muzykę napisał Jarosław Abramow.

 

O, nie wiedziałam, bo to totalnie nie moje pokolenie i czasy, przyznam się.  A jeśli grałby swoją melodię, ten student, a śpiewał jej tekst? Tj., zamiast piosenka = tekst. Ech… 

 

 

 Zaczął miotać się po pokoju… → Rzecz dzieje się w pociągu – skąd tam pokój?

 

 

A całość tego fragmentu: 

 

Tak jak czterdzieści lat wcześniej, gdy wrócił do domuzamknął się w gabinecie, zwinął w kłębek i płakał. Nie rozumiał, co się stało. Jak wtedy, nie potrafił odszukać odpowiedzi na nurtujące go pytania. Zaczął miotać się po pokoju, próbował wydeptać z siebie frustrację i gniew, ale przede wszystkim ich źródło: niemoc.

 

Był w domu, reg. Dosłownie parę linijek wcześniej o tym napisałam, że wrócił. 

 

Poprzez zmianę koszul przepoczwarzał się w osobę niepewną, bojaźliwą. → W jaki sposób wkładanie kolejnych koszul wpływa na zmianę charakteru człowieka?

 

Chodziło mi o metaforę upływu czasu. ;) 

Wiesz, codziennie ubierasz się, zdejmujesz te ciuchy – rano od nowa. Dzień w dzień, czas upływa, itd… 

 

Jędrzejewski został sam z bijącym sercem. → Czy dobrze rozumiem, że, skoro serce biło, przeżył zdarzenie.

 

Tak. A czemu miał nie?

 

oczy dróżnika były ciemne, puste, a skóra wokół nalana… → ktoś może mieć nalaną twarz, ale nie wiem, jak można mieć nalaną skórę?

 

A co ci tworzy twarz, oprócz m.in. mięśni, kości, chrząstek (bo nos), itd? 

Skóra ostatecznie obleka to wszystko. 

Także skóra może być nalana. Są takie choroby. Słowo zawsze mogę wybrać inne, także się nad tym zastanowię, skoro zwróciłaś uwagę. ;)  

 

 

– Tak, dokładnie tak, mądralo. → – Tak, właśnie tak, mądralo.

 

Czemu dokładnie jest „gorsze” od właśnie? Brzmi mniej naturalnie? 

 

Co do innych poprawek, to postaram się nanieść jak najszybciej. ;)

Pozdrawiam.

Mega nudna warstwa obyczajowa. Jasne, są takie rozmowy w pociągach, natomiast tymi dialogami nie budujesz dla mnie klimatu, jeśli o to ci najbardziej chodziło. Rozwadniasz tempo, którego i tak prawie nie ma na początku. Bo tak: co obchodzi czytelnika, że Hela ma jakiś tam przydomek, a tamta to, tamci tamto? 

Nikt o tym nie będzie pamiętać. Fabularnie istotne to nie jest. I nie wracasz do tego. Mogłaś to wyciąć i zacząć od „Ale wiecie co”, tej Heli i przejść do sedna, może tempo by tak nie zdechło i utrzymałoby „pęd”. 

Bo chwile, gdy piszesz o spaleniu, itd., są ciekawsze. Ale mocno rozwodnione. 

Adam nie był ciekawą postacią, był zblazowany i nudny. Na dodatek największy zarzut wobec niego:

Skoro był wampirem, to jaką miał niby osłonę przed słońcem? 

Bo z założenia wampiry są nieodporne na jego promienie, a twój stoi w sumie na pełnym słońcu. I dlaczego? 

Robisz taki myk, że niby to jest błędne sformułowanie o wampirach. Mit. (Ale krew się zgadza, co jest wygodne). Niemniej, brakuje mi uzasadnienia, jak w takim razie powstawał wampir, że był odporny albo przynajmniej, dlaczego to było błędne/skąd to się wzięło. Lepsze to by było niż warstwa obyczajowa, która niewiele wnosi.

Brakuje mi też informacji, jak Helena poznała go jako wampira. 

Bo dla mnie, mimo tej wzmianki, że nim jest: był w sumie jak człowiek. 

A ona prawdopodobnie już go wyczaiła czekając na stacji.

Na dodatek: mogła wiedzieć, że z kimś się spotka (może wampiry tak robiły/miały w zwyczaju w twoim opowiadaniu, nie wiem), ale wiedziała konkretnie, że z dziewczyną. Niby w jaki sposób się o tym dowiedziała (nawet jeśli Adam był obserwowany, to dopiero Piotr w sumie wyczytał coś z jego telefonu)? I dlaczego Ewa? Na jakiej zasadzie została ona „wybrana”? (Mam w sumie tutaj te dwa pytania podobne do Edwarda).

Kolejna sprawa: 

 – Dlaczego Ewa? To już nie pierwszy raz – powiedziała Helena, dysząc mu w kark. – Toruń, rok temu. A wcześniej Lublin. Zastanawialiśmy się nad tym.

– Mógłbym zapytać o to samo – mruknął Adam, zdając sobie sprawę, że jego głos nadal brzmi bełkotliwie. – Dlaczego ja? Ona?

…piec lubił imię Ewa i po prostu jakieś podróżne z Torunia/Lublina pożarł już wcześniej? Czy chodziło o coś innego, bo nie rozumiem? 

Plus, relacja Adama z Ewą nie jest za dobra, brakuje w niej emocji, żeby końcówka wybrzmiewała silniej. I gdyby Adam wykrzesał coś z siebie i próbował ją uratować.

Odnośnie Heleny. Dlaczego się uwzięła właśnie na niego i na tę dziewczynę? Jakby nie patrzeć, miała całą sitwę obronną, w tym pewnie nie tylko konduktora. 

Nie musiała koniecznie męczyć Adama, „mogła” polować na jakichś losowych ludzi. Argument, że Adam miał być kozłem ofiarnym, dla mnie średni. Choćby z tego względu, że Helena opisuje w początkowych rozmowach to, co w sumie (jak mniemam) ze swoimi ludźmi zrobiła. Też druga sprawa, że jeśli Toruń/Lublin było miejscem, gdzie piec pożarł ofiarę nr 1, a potem dwa – to chyba nie potrzebowała do tego koniecznie wampira? Chyba, że o coś innego wtedy chodziło, ale cóż.

No nie wiem, babka była wiedźmą – równie dobrze mogła zrobić coś innego niż pętla, jakąś iluzję, jak dziewczyna wysiada, znika poza zakres kamery i tyle. I w ten sposób zamknąć sprawę, a nie bujać się z Adamem…

Ech, cóż, trochę brak mi motywu, dlaczego oni, brakuje mi informacji, co motywowało Ewę do tego, żeby spotkać się z Adamem w pociągu (albo mi umknęło, bo jakaś propozycja, itd.), dlaczego Adam nie skwierczał w słońcu. ;/ 

Z plusów: ten piec oraz jego opisy, nieprzyjemna postać Heleny, niektóre zdania. Pomysł na sektę, czczącą pęd, itd. Jakby skrócić warstwę obyczajową, byłoby lepiej. Opko, imo, ma elementy fajne (piec i sekta), ale i mniej fajne (Adam, brak wyjaśnień w niektórych sprawach). Ogólnie było ok.

@Marcin

zdążyły wyrosnąć drzewa

 

A ile drzew wyrastających z odłamków kości widziałeś, btw? ^^

Bo ja zero, tak się składa.

Tak nawiasem: skoro w tamtym skrawku ziemi istniała magia, czyli coś, co ogólnie w wielu utworach literackich sporo przyspiesza, to czemu miałaby nie maczać „palców” w wyrośnięcie tych drzew? ^^

 

(…) on odjeżdża pociągiem

 

Mea culpa, tu mogłam wyszczególnić, że drzwi się po prostu zamknęły. Ale pociąg nie ruszył. On pod koniec tego przetoczonego przez ciebie fragmentu ruszył.

Ja w tym segmencie widzę inny problem. Ale tak się kończy pisanie na styk. :|

 

(…) W dodatku (ok – panika) w ogóle nie zachowuje się jak pracownik kolei.

 

Wiesz, nie wiem, jakbym się zachowała, gdybym miała taką scenę jak on przed oczami.

Myślę, że byłoby to trudne, aby zachować zdrowy rozsądek, trzeźwy umysł, itd, i uratować człowieka;

Bo wiedział, że nawet jeśli te drzwi by się otworzyły, to puściłyby go na pewną śmierć. Nie wiedział w końcu, czym były te stworzenia ani co robił ów robak. Zginąłby.

 

Swoją drogą, czym jest koszmar, jak nie wyśnionym horrorem z drugiej strony? ^^ Tylko bardziej chaotycznym, ofc.

Odnośnie koszmaru: to wasz odbiór, natomiast wtedy bardziej by to znaczyło, że poszło to w kierunku weird fiction. :) 

Skoro liczy się bardziej kategoria opowiadania, a nie historia.

Cześć wszystkim.

Zbiorczo: dziękuję za przeczytanie. ;)

@Ambush, robal “przemówił” w myślach V., stąd zapisałam kursywą, nie dialogiem. To opko nie stoi klimatem, stąd nie wywołuje uczucia niepokoju/strachu. 

Natomiast dziwi mnie sformułowanie, że jest to senny koszmar. Nikt nie śpi, oprócz Tomasza przez chwilę, ba, wszystko się dzieje na jawie. :p

Nie dawałam też zresztą sygnałów, żeby to miał być sen: skąd więc takie wrażenie?

@Marcin_Maksymilian – mam to samo pytanie: dlaczego bardziej jak sen?  Edit: tak, że malowali tym sokiem po sobie.

Poprawki wprowadzę (chyba jeszcze można?).

Nowa Fantastyka