
komentarze: 47, w dziale opowiadań: 47, opowiadania: 3
komentarze: 47, w dziale opowiadań: 47, opowiadania: 3
dzięki, Monsun :-)
Bemiku, a gdzie ta kupa?
tak jest, Fasoletti, nie ma to jak propagadna szeptana. Stokrotne dzięki tajemniczemu niedźwiadku za rekomendację :-)
z Fasolettim - jakkolwiek to nie zabrzmi - dotąd nie miałam przyjemności ;-)
masz na myśli czymanie fasonu? A czymasz fason i poziom w rozmowach? ;-)
czymaj, czymaj, czymanie bardzo pomaga. Też mogę poczymac za Ciebie, jeśli będziesz tego kiedyś poczebował :D
Rinosie drogi, bardzo mię miło połechtałeś tym stwierdzeniem, że Mrożek i Lem są troszkę na wyrost, bo gdzież mi tam do Mistrzów, jednakowoż sam fakt, że mój tekst wywołał takie skojarzenia, powoduje, że z mej piersi wyrywa się cichutkie "ach!" z braku inteligentniejszego komentarza, oczywiście ;-)
ale dlaczego - na litość Boską! - te dyskusje są wątłe?
Cieszę się, Adamie, że jesteś za motyczką :)
Otóz to. Ale generalnie takie czytanie "czepliwych" komentarzy pod własnymi tekstami znakomicie uodparnia na krytykę. Tak jak mawia moja koleżanka, można się doskonale "otorbić", bo wiadmo, że wszystkim się nie dogodzi. Nie mówię tu oczywiście o merytorycznych komentach, które rzeczywiście coś wnoszą.
O właśnie, Bemiku! O to chodziło. Poza tym motyczką to się z wdziękiem macha, nieprawdaż? Szpadel czy inną łopatę zostawmy tym panom, którzy kopią rowy, by mogli na nich równie malowniczo się opierać ;-)
Ten pierwszy komentarz dotyczył motyczki, natomiast znalazłam Twój wpis pod wierszem Ryszarda o Roggerze i już wszystko rozumiem.
Nie zapomnij o wekowaniu Internetu na zimę!
pozdrawiam serdecznie
Krajemar, otóż to :D
No cóż, w mojej wizji ona dziabała tą motyczką, jak nie przymierzając, Jagna kartofle.
pozdrawiam również
Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze. Cieszę się, że większość, a nawet zdecydowana większość Czytelników odebrała opowiadanie takim jakie ono jest naprawdę: groteskowym i absurdalnym.
Roger, wiedziałam, że się "czepniesz", nie mówiąc przy tym ani jednego dobrego słowa. Ale oczywiście nie masz racji. Bohaterka jest blondynką, więc celowo dałam jej motyczkę, by nią z wdziękiem dziabała w twardej i kamienistej ziemi. Rozumiesz o co mi idzie?
Krajemar, a o co chodzi z sympatią Ryszarda? Czy masz może na nią monopol, a ja się niepotrzebnie wcinam? Jeśli tak, to sorry ;-D
W kwestii interpunkcji: z pewnego mojego tekstu redakcja usunęła taką masę przecinków, że teraz w ogóle boję się je wstawiać ;-). Zresztą my, pisarze, dajmy pracę Redaktorom, bo przecież jeśli pisalibyśmy perfekcyjnie posłalibyśmy ich na bezrobocie!
ok, ok, jakoś będę musiała z tym żyć ;-)
mimo wszystko dziękuję za poświęcenie czasu i uwagi
pozdrawiam
i.
tak, ale nie wiem czy zauważyłeś/zauważyłaś, że te moje fotony są dosyć niesforne i mają zwyczaj "spierniczania" z wiadra bez pokrywki? To może one zwiewając do wód gruntowych będą przekazywać informacje w drugą stronę?
zasadniczo jest to opowiadanie w konwencji groteskowo-prześmiewczej i miałam wrażenie, że trudno będzie się do czegokolwiek przyczepić. A tu się okazuje, że można. Teraz mi powiedz czy wiadro nie może pełnić roli routera? Żeby tak nie latać ze strzykawką, bo to jednak może się okazać uciążliwe? A wiadra, ewentualnie, to mam łączyć szeregowo czy równolegle? ;-))
ojojoj, idąc tym tokiem rozumowania to nie mam połączenia z internetem tylko z wiadrem. Czyli co? Wg Ciebie nie mogę wysyłać majli? ;-)
a jedyną linię dialogową. a w zasadzie monolog sąsiadki poprawiłam, skoro aż tak bardzo razi.
Bemiku, dzięki i życzę powodzenia ;-)
Exturio!
Ha! Wiedziałam, że wcześniej czy później jakiś informatyk się odezwie!
Rozumiem, że noszenie Internetu wiadrze Cię nie razi, ale niezbyt precyzyjne określenie roli pinga i owszem. A więc gwoli ścisłości:
ping — nazwa programu używanego w sieciach komputerowych TCP/IP (takich jak Internet) służącego do diagnozowania połączeń sieciowych (...) pozwala na sprawdzenie czy istnieje połączenie pomiędzy hostami testującym i testowanym. Umożliwia on zmierzenie liczby zgubionych pakietów. Czyli tylko jako ten pies gończy je namierzy.
Trasowanie (ang. routing, pol. ruting, rutowanie) – w informatyce wyznaczanie trasy i wysłanie nią pakietu danych w sieci komputerowej. Popularnym algorytmem służącym do wyznaczania tras w sieciach wewnętrznych jest algorytm Dijkstry wyznaczania najkrótszej ścieżki w grafie. Stad w tekście konstatacja pt. Algorytmu, żeby wszystko szło przez Kapsztad.
Koiku, taż wyrażnie tam jest napisane, że bohaterka do szkół chodziła, a to nie znaczy, że jeszcze chodzi, co prawdopodobnie z ulgą przyjęła. A czy bańka samogonu na tydzień to dużo? Kwestia gustu ;-). A dlaczego byś odcapslokował? Tytuły wszak można dużymi, to wcale nie jest krzyk.
Syfie, dziękuję.
Ryszardzie, ach Ryszardzie, jak miło Cię widzieć! Korzystaj z moich rad ile wlezie, wszak 50 PLN to nie w kij dmuchał. Ale muszę Cię zmartwić, wcale nie jestem blondynką ;-). Pozdrawiam serdecznie
Tintinie, dziękuję. Pisane oczywiście bez planu, bo jak mnie natchnienie dorwie to nie zawracam sobie głowy żadnymi planami. Muszę sobie przypomnieć "Wesele w Atomicach", bo jeżeli lekturą było to ja z czystej przekory nie przeczytałam ;-). Pozdrawiam
Jest cała masa kwasów o stałym stanie skupienia, najpopularniejszy to kwas fosforowy(V) – białe krystaliczne ciało stałe występujące m. in. w Coca-coli i odrdzewiaczach. Kwasy palmitynowy i stearynowy do produkcji świec (stearynowych a nie parafinowych). Kwas benzoesowy, którego sól sodowa jest znanym konserwantem. Kwas salicylowy do produkcji spirytusu salicylowego. To te, z którymi spotykamy się nieomalże codziennie. Mam, Roger, wymienić jeszcze inne, czy wystarczy?
Jednakowoż smarowanie strzał kwasem, nawet stężonym kwasem siarkowym(VI) nie wydaje mi się szczególnie śmiercionośnym sposobem. Bo ileż tego kwasu w rowkach (strzały!) może się zmieścić? Mililitr? Dwa? To za mało, żeby uszkodzić trolla, a co dopiero go uśmiercić. Ja bym posmarowała zwykłą trucizną, lub wzięła litr kwasu i chlusnęła na gościa ;-)
Jerohu, ja też nie wiedziałam skąd Twój cytat. Ale od czego Wujek Gugiel, nieprawdaszszsz?
A opowiadanie nad którym obecnie pracuję jest o Internecie właśnie. Ponieważ kilka osób napisało, że przyczytałoby jeszcze coś mojego, to niewykluczone, że je tu wrzucę.
Ryszardzie, ani się waż podążać za babską elokwencją! Albowiem powiada Jerzy Pilch (cytuję z pamięci, więc zapewne niezbyt dokładnie) - Mężczyźni do czterdziestki nie powinni mówić w ogóle, a i po czterdziestce niewiele ;-)
"Ledwom cię poznał, już cię stracić muszę" - Z. Krasiński. A i u Lema, zdaje mi się, też było.
Twardocha dopiero mam w planie, ale za to najbliższym.
Natomiast teraz czytam coś takiego:
- Do Gza nawrócą. Tamok bliżej.
- Abo i k'nam.
Dziad wyjrzał, srogo zatoczył oczyma...
Tys pikne, prawda?
pozdrawiam
Immanuela "Ledwom" de Kant ;-)
Musiał, musiał! To jest taka maniera: zamiast "ledwo wysiadłem" pisze się "ledwom wysiadł". Pewnie taka konstrukcja ma jakąś nazwę, ale ja się nie znam, ja tylko piszę ;-)
Dzięki, Prokris, za miłe słowo.
"r" mi zżarło, sorry ;-)
To tym większy kapelusz (a nawet sombero) z głów ;-)
Nie wiem nic o Twojej robocie ale myślę, że nadawałabyś się ;-)
Czyli tak hobbystycznie redagujesz wrzucane tutaj teksty?
Pomyślę nad tym numerem, znaczy nad jego zmianą.
Ja bym sobie życia nie chciała komplikować, ale skoro w mojej głowie pojawiła się nazwa Zzunia, to znaczy że tak się ta dzielnica nazywa.
Ostatnio zauważyłam z niepokojem, że moi bohaterowie mną rządzą. Ja bym chciała tak, a oni chcą inaczej. I co mam, biedna, czynić? Muszę opisywać to co robią, a nie to, co chciałabym żeby robili ;-)
Dzięki za deklinację
Regulatorzy,
Naprawdę uważam, że znasz się na swojej robocie. A dobry redaktor to skarb!
Czy mogę Cię, tak przy okazji, spytać o zdanie: jeżeli dzielnica miasta nazywa się Zzunia, to jak się odmienia, w Zzuni czy Zzunii? Jak uważasz?
Bemiku,
Dzięki za miłe słowa, będę pisać dalej bo ja nie umiem nie pisać.
Pozdrawiam serdecznie
Ryszardzie,
Gdy na mój tekst inni warczą
Tyś jeden Ryszardzie mi tarczą
Na koniec tej miłej debaty
Żądasz jeno zielonej herbaty?
Adamie,
To prawda, że są gusta i guściki, jedni wolą humor z Monty Pythona inni Dańca.
I mowy nie ma o kapitulanctwie! Ja nie z takich. Zresztą pisarz musi być odporny na krytykę bo zawsze się znajdzie ktoś, komu się nie podoba. Są nawet tacy, którzy „Władcę Pierścieni” krytykują.
Nie przeczę a nawet potwierdzam, że Inspiracją był mi Ijon Tichy. Jednak nie za bardzo rozumiem dlaczego powinnam zmienić tytuł.
Jerohu,
To miód na moje serce
Pozdrawiam serdecznie
Drogi Ryszardzie,
oczywiście, że jest to humoreska a nie hard SF. W tej drugiej takie numery by nie przeszły. Dziękuje za miłe słowa i cieszę się, że przeczytałbyś jeszcze coś mojego, ale wobec lawiny zarzutów nie wiem, czy odważę się ponownie coś tutaj wrzucić.
pozdrawiam
Roger, ok. Wyciąga te macki, targany oczywiście torsjami i dręczony okopląsem, i co dalej?
Bohaterowi uda się uciec czy nie?
Regulatorzy,
W realnym świecie zapewne nie można pomylić tych dwóch roślinek (oczywiście jeśli ktoś się zna), jednak w świecie w którym bohater staje się płaski jak ciasto makaronowe wszystko się może zdarzyć. Zresztą wydaje mi się, że należałoby przeprowadzić w tym celu specjalne badania: w jaki sposób owi dżdżownicowie uprawiają chmiel i czy na ich planecie nie jest przypadkiem byliną.
Droga R., jesteś świetną redaktorką i genialnie wyłapujesz błędy i nieścisłości, tak że się fonetycznie wyrażę: szapoba!
Ryszardzie!
Gdy pod tekstem wybuchła petarda
Mam obrońcę w osobie Ryszarda
I wobec tego, Ryszardzie
Zgrzewkę piwa Ci stawiam w Mitgaardzie ;-)
pozdrawiam serdecznie
Adamie,
Zdaję sobie sprawę, że precyzja opisu, etc., etc., jednak takie wykładanie kawy na ławę też mi się wydaje nienajlepszym sposobem. Niech Czytelnik pogłowi się przez chwilę, dajmy na to nad tym, dlaczego bohaterowi zdarły się zelówki.
Posłałam kiedyś jakiś fragment znajomemu do recenzji, to z kolei napisał mi, że zbyt dokładnie wszystko opisuję i że to jest „obrażaniem inteligencji czytelnika”. Ech, wszystkim się nie da dogodzić.
W moim opowiadaniu nie ma żadnych aluzji politycznych! Motywem przewodnim jest lewoskrętność białka!
PS. "Podróż dwudziesta szósta i ostatnia" i owszem była. Tylko że to była podróż Ijona Tichego a nie Liona Gromkiego
ups, sadzonki nie wschodzą, sadzonki się sadzi ;-)
Regulatorzy,
dzięki wielkie, przemyślę sobie to wszystko.
Myślę, że wschodzące sadzonki chmielu można pomylić ze szpinakiem, szczególnie gdy ktoś leci nad nimi rakietą i piwo ma na myśli.
Skoro mieszkańców planety nazwałabyś Omeletianinami, to czy poprawne byłoby: nieroztropnie wylądowałem na Omelecie czy raczej na Omeletii?
po kamienistym gruncie Omelety czy Omeletii? A może przez jedno "i" ?
A w przypadku wielokrotnie zakochanych robali to dałam rzeczywiście plamę ;-)
Szkoda tylko, że Ci się nie podobało.
Pozdrawiam serdecznie
Rogerze,
Choć to głupio zabrzmi sama się zacytuję: Po zwolnieniu Arivalda zostałem zamknięty w jednej celi wraz ze strażnikiem, który składał się prawie wyłącznie z oka.
Prawie robi różnicę, jest to fakt ogólnie znany, dlatego więc mógł zakrztusić się chrzanem.
Natomiast pomysł z oczopląsem, czy też może okopląsem całkiem dobry!
Adamie, dziękuję za pochylenie się nad tekstem.
Jeżeli miałbyś jeszcze chwilę, to mam kilka pytań.
postanowiłem wylądować pomimo braku informacji na temat tej planety w moim pokładowym mózgu. ---> szyk wyrazów miewa duże znaczenie. W pamięci zostaje planeta w pokładowym mózgu, a nie brak w pokładowym mózgu informacji o planecie.
Wg mnie jest to brak informacji na temat tej planety w moim pokładowym mózgu, ale ok.
Właz, jak zwykle, zatarł się, rozgrzany do czerwoności w trakcie lądowania, musiałem więc trochę odczekać, aż ostygnie. ---> na pewno zatarł się? I tylko on, właz, musiał ostygnąć?
A nie mógł się zatrzeć od tarcia spowodowanego lądowaniem? Lepiej będzie, że się zaciął? Jest to rakieta starego typu, z włazem otwieranym ręcznie, więc bohaterowi zależało na ostygnięciu owego włazu właśnie.
jeszcze zanim doleciałem w pobliże układu słonecznego, w którym znajdowała się ta nieprzyjazna ludziom planeta, ---> w pobliże układu, bez słonecznego --- jak na razie, w calutkim kosmosie znamy i mamy tylko jeden układ słoneczny. Ten nasz...
a nasz to nie jest Układ Słoneczny? Pojecie układu słonecznego zdaje mi się bardziej ogólnym, ale oczywiście mogę się mylić.
tylko przepasany nie wiedzieć czemu, ---> przecinek zaginął...
Dzięki
nigdy nic liczył sobie ---> tu też.
Dzięki
Gdybym wiedział, że jest to to ohydne zielsko, którym byłem przymusowo karmiony w przedszkolu, nigdy bym na tej planecie nie wylądował! Bo już po samym tylko wleczeniu po kamienistym gruncie Omelety, surdut mój przetarł się na łokciach, a buciki stanowczo domagały się podzelowania. ---> jaki jest związek pomiedzy nielubieniem szpinaku a przetarciem surduta na łokciach skutkiem wleczenia?
Taki mianowicie, że skoro wiedziałby wcześniej, że jest to szpinak, to nie wylądowałby na tej planecie, a skoro by nie wylądował, to nie byłby wleczony i nic by mu się w związku z tym nie przetarło
Jeszcze ciekawsza jest zależność między rzeczonym wleczeniem a koniecznością podzelowania butów. Jeśli Omeletianin wlókł bohatera, chwuciwszy go za kołnierz, przetarcie na łokciach jest jako tako wytłumaczalne, ale zdarcie zelówek --- nigdy w życiu...
Już to wyjaśniłam w komentarzu powyżej:
a jeżeli był wleczony w pozycji na plecach i ze zgiętymi kolanami (jakoś usiłował się zaprzeć)? Wtedy i łokcie są narażone i zelówki.
Myślę, że w humoresce też przydaje się przestrzeganie zasad interpunkcji, jasnej konstrukcji zdań i podstawowej logiki. To raz. Dwa --- myślę, że naśladowanie Lema wymaga więcej, dużo więcej wysiłku. Szczególnie, gdy o Ijona Tichego, Trurla, Klapaucjusza chodzi...
Ok., czy po moich wyjaśnieniach dalej sądzisz, że moja logika aż tak strasznie kuleje?
W tych pozornie tylko bajkach, opowiastkach nie z tej żiemi, ale jednak z tej naszej, kryją się nie tylko dowcipy, aluzje, ironie...
Oj, kryją się, kryją, gdzież mnie jednak do Mistrza...
Dzięki, Bemiku, za poparcie. Koncepcja była dokładnie taka:
1. Lądowanie na planecie
2. Zwiedzanie jej i zapoznanie się z obyczajami na niej panującymi (a że przy okazji bohater wpadł w tarapaty, to inna sprawa)
3. Opuszczenie planety
Aha, znalazłam coś takiego, z czego wynika, że obie formy, zarówno "mimo tego" jak i "mimo to" są poprawne.
Dlaczego, Rogerze, sztuczne? Czyżbyś uważał, że Gromkij powinien pozostać na tej planecie? A Ty byś został? ;-)
a jeżeli był wleczony w pozycji na plecach i ze zgiętymi kolanami (jakoś usiłował się zaprzeć)? Wtedy i łokcie są narażone i zelówki.
Z "mimo to" masz świętą rację, dziękuję.
I dziękuję, Bemiku, za odwiedziny i komentarz.
oj, a ja myślałam, że choć trochę się skrzy... Najwyraźniej co jednemu się skrzy to innemu skrzypi.
pozdrawiam zza węgła.
To super, ale nie bardzo wiem czym. Czyżby kardynałem? ;-)
Drogi Ryszardzie (ja tam nic upraszczać ani skracać nie będę), cieszę się bardzo, że Ci się podobało. Czasami spotykam się z zarzutami, że moje teksty są za krótkie, więc z Twoim też będę musiała jakoś żyć ;-)
Wyżymaczka Ci się kojarzy? No wcale się nie dziwię, wyżymaczka MUSI się kojarzyć! Aż żal, że to sprytne urządzenie zostało zastąpione przez coś, co zupełnie nie ma duszy tylko tysiąc ileś tam obrotów.
I jeszcze a propos kojarzenia. Napisałam kiedyś taki limeryk:
Działał w okolicy Binau
Niepospolity kardynał
Miast nienagannie
Chodzić w sutannie
Do pasa się czasem rozpinał.
Pewnej czytelniczce też się skojarzyło i napisała, że już go gdzieś czytała. Po pewnym czasie okazało się, że chodziło jej o limeryk Wisławy Szymborskiej:
Pewien młody wikary w Lozannie
lubił chodzić w rozpiętej sutannie.
Lecz na widok kardynała
gasła w nim fantazja cała
i zapinał się starannie.
Taaa, rozgadałam się, jak zwykle, ale mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
Liczę na to, że jeszcze ktoś tutaj wpadnie i wyrazi swoje zdanie.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Toś mi zabił ćwieka, Ryszardzie. Nie Jakuba Ćwieka, oczywiście. Pojęcia nie mam, które lewoskrętne wątki należałoby skrócić. Z drugiej strony skracać długość opisów najdłuższych obywateli Wszechświata? Czy to nie czysty purnonsens?
Dziękuję za przeczytanie i komentarz, raźnie machając prawą ręką.