- Opowiadanie: Beliahrsson - Krwistoczerwony Kapturek

Krwistoczerwony Kapturek

Two­rząc świat do serii opo­wia­dań, nad którą pra­cu­ję, do głowy wpa­dła mi al­ter­na­tyw­na wer­sja po­pu­lar­nej baśni dzie­cię­cej. Oto i ona.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Krwistoczerwony Kapturek

Las ską­pa­ny był w mroku, ko­ro­ny gęsto ro­sną­cych, pra­daw­nych drzew nie prze­pusz­cza­ły nawet drob­nych pro­mie­ni sło­necz­nych. Ni­g­dzie nie było ani śladu zwie­rząt, nawet ptaki mil­cza­ły, scho­wa­ne w swo­ich dziu­plach lub sku­lo­ne w gniaz­dach. A jed­nak już od ja­kie­goś czasu ciszę za­kłó­cał czyjś śpiew. Wy­so­ki gło­sik, nu­cą­cy po­zba­wio­ną słów pieśń, któ­rej tekst pa­mię­ta­ły tylko naj­star­sze z drzew, roz­ja­śniał po­nu­rą at­mos­fe­rę, która nie opusz­cza­ła lasu już od wielu lat.

Ten czy­sty, uro­czy głos na­le­żał do mło­dej dziew­czy­ny o nie­by­wa­łej uro­dzie, odzia­nej w szkar­łat­ny płaszcz z kap­tu­rem, spod któ­re­go na twarz wy­my­ka­ły się czar­ne loki. Dziew­czy­na nio­sła wi­kli­no­wy kosz, któ­rym wy­ma­chi­wa­ła swo­bod­nie w rytm ta­necz­nych kro­ków.

Śpiew dziew­czy­ny przy­cią­gnął uwagę wie­ko­we­go wil­ko­ła­ka. Oglą­dał ją scho­wa­ny w krza­kach, ob­li­zu­jąc usta na myśl o rze­czach, które pra­gnął z nią zro­bić. Naj­pierw jed­nak chciał się do­wie­dzieć, co robi w takim miej­scu, więc wy­szedł na ścież­kę, wy­dep­ta­ną w cza­sach, kiedy las za­miesz­ki­wa­ły jesz­cze elfy.

Dziew­czy­na za­trzy­ma­ła się, ale nie wy­glą­da­ła na prze­stra­szo­ną ani nawet na zdzi­wio­ną. Uśmiech­nę­ła się do wil­ko­ła­ka.

– Witam – po­wie­dział wil­ko­łak.

– Witam – od­par­ła dziew­czy­na.

– Co po­ra­biasz sama, w takim ciem­nym, po­nu­rym lesie?

– Chcia­łam po­znać moją bab­cię, która miesz­ka w nie­wiel­kiej chat­ce po­środ­ku lasu.

Taka chata ist­nia­ła na­praw­dę i wil­ko­łak wie­dział, że za­miesz­ku­je ją zwa­rio­wa­na cza­row­ni­ca. Od czasu do czasu za­glą­dał tam pod jej nie­obec­ność, przy­własz­cza­jąc sobie to i owo.

– Czy dojdę do niej, je­że­li dalej będę po­dą­żać tą ścież­ką? – za­py­ta­ła dziew­czy­na.

– Tak, cho­ciaż znam krót­szą drogę.

– Na­praw­dę? Po­dzie­lił­by się pan nią ze mną?

– Oczy­wi­ście. Ale nie zdra­dzi­łaś mi jesz­cze nawet swo­je­go imie­nia.

– Pan mi rów­nież. Imio­na mają nie­sa­mo­wi­tą moc, nie po­win­no się nimi sza­stać na prawo i lewo, czyż nie?

Wil­ko­łak za­śmiał się, bły­ska­jąc dra­pież­nie zę­ba­mi.

– Masz rację. Ale jakoś na­zwać cię muszę, nie? Co po­wiesz na „Czer­wo­ny Kap­tu­rek”? Czyż nie brzmi uro­czo?

– Cu­dow­nie! – Dziew­czy­na uśmiech­nę­ła się sze­ro­ko, mru­żąc oczy, jej dło­nie za­ci­snę­ły się na ko­szycz­ku. – To co z tym skró­tem, o któ­rym pan wspo­mi­nał?

– Ach racja. Wy­star­czy, że skrę­cisz tutaj i bę­dziesz szła cały czas na pół­noc.

Wil­ko­łak od­wró­cił się, by wska­zać jej od­po­wied­ni kie­ru­nek, a w na­stęp­nej chwi­li usły­szał wy­strzał i po­czuł prze­raź­li­wy ból po­ni­żej pra­wej ło­pat­ki. Upadł bo­le­śnie na twarz, wy­gi­na­jąc do tyłu ręce i usły­szał nie­przy­jem­ny chrzęst, gdy zła­mał sobie nos. Od­wró­cił się na plecy, sa­piąc gło­śno.

Czer­wo­ny Kap­tu­rek szcze­rzy­ła do niego zęby, ce­lu­jąc ze wciąż dy­mią­ce­go pi­sto­le­tu w jego pierś.

– Srebr­na kula, su­kin­sy­nu – oznaj­mi­ła, po­trzą­sa­jąc bro­nią.

– Ty… ty szma­to – wy­char­czał, splu­nąw­szy na nią krwią. Nie tra­fił.

– Przy­kro mi, ale nie mam dla cie­bie czasu – mruk­nę­ła, grze­biąc w ko­szy­ku. W końcu wy­cią­gnę­ła z niego długi, srebr­ny szty­let, roz­cię­ła nim ko­szu­lę spa­ra­li­żo­wa­ne­go wil­ko­ła­ka, od­sła­nia­jąc jego owło­sio­ną klat­kę pier­sio­wą i za­czę­ła jeź­dzić ostrzem po na­giej skó­rze. – Chęt­nie wy­cię­ła­bym twoje serce. Sły­sza­łam, że wy, wil­ko­ła­ki, uwiel­bia­cie je ponad wszyst­kie inne na­rzą­dy we­wnętrz­ne. Jak byś się czuł, gdy­bym wy­cię­ła je na two­ich oczach i wciąż bi­ją­ce prze­bi­ła szty­le­tem, hę? Nie­ste­ty; mam jesz­cze do za­ła­twie­nia pewną cza­row­ni­cę, więc nici z do­brej za­ba­wy. Cóż, miło było pana po­znać. Do wi­dze­nia.

To po­wie­dziaw­szy wbiła szty­let w ciało wil­ko­ła­ka po samą rę­ko­jeść. Wil­ko­łak wzdry­gnął się dwu­krot­nie w kon­wul­sjach, jego oczy wy­wró­ci­ły się, tak że widać było tylko prze­krwio­ne biał­ka, wark­nął krót­ko i już nie żył. Z nosa i ką­ci­ka ust wciąż są­czy­ła się krew tej samej barwy, co kap­tur dziew­czy­ny.

Po chwi­li las znów oży­wi­ła po­zba­wio­na słów pieśń. 

Koniec

Komentarze

Dosyć krwio­żer­cza mo­dy­fi­ka­cja. Cho­ciaż, ory­gi­nał też nie był usła­ny płat­ka­mi róż… ;-) Na­praw­dę nie­zły język.

Mam tylko kilka uwag:

A jed­nak już od ja­kie­goś czasu ciszę za­kłó­cał czyiś śpiew.

Czyjś.

Czer­wo­ny Kap­tu­rek szcze­rzy­ła do niego zęby ce­lu­jąc ze wciąż dy­mią­ce­go się pi­sto­le­tu w jego pierś.

Prze­ci­nek po zę­bach.

– Ty… ty szma­to – wy­char­czał, splu­nąw­szy krwią w jej kie­run­ku. Nie tra­fił.

Nie tra­fił w jej kie­run­ku? W cał­kiem inną stro­nę po­le­cia­ło? ;-)

– Przy­kro mi, ale nie mam dla cie­bie czasu – mruk­nę­ła grze­biąc w ko­szy­ku.

Tu też prze­ci­nek. Po mruk­nę­ła.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

wciąż dy­mią­cy się pi­sto­let

Bez ko­men­ta­rza.

Dzię­ku­ję za­rów­no za opi­nię, jak i za wska­za­nie nie­do­cią­gnięć, w przy­szło­ści po­sta­ram się zwra­cać więk­szą uwagę na tego typu uster­ki smiley

Język rze­czy­wi­ście nie naj­gor­szy (jed­nak pracy wy­ma­ga:)) ale ten tekst to nie moja (anty)bajka. Cho­ciaż mo­dy­fi­ka­cje bajek ra­czej lubię. Ta mi się wy­da­ła in­fan­tyl­na.

Masz ten­den­cję do bu­do­wa­nia mocno ste­reo­ty­po­wych opi­sów (las ską­pa­ny w mroku, młoda dziew­czy­na o nie­by­wa­łej uro­dzie, wy­my­ka­ją­ce się czar­ne loki). Jed­nak po prze­czy­ta­niu ca­ło­ści za­czę­łam się za­sta­na­wiać, czy to nie był ce­lo­wy za­bieg. Jeśli nie – mu­sisz z tym uwa­żać.

Masz 16 lat, dużo czasu na naukę. Po­wo­dze­nia! :)

Bar­dzo ładne.

Sodi byłby pew­nie za­uro­czo­ny… Kap­tur­kiem, rzecz jasna.

Ode mnie pięć :)

Emel­ka­li, Ty mnie przy­pra­wiasz o ból głowy. :-) Jesz­cze jedna spe­cja­li­za­cja? Nie za wiele masz ta­len­tów? :-) (AdamKB)

Po­dzie­lił­by się pan nią ze mną? – Po­dzie­li­by się pan ze mną tą wie­dzą?

Jak na po­ran­ną lek­tu­rę dość ma­ka­brycz­ne, ale po­do­ba­ło mi się.

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

To chyba mam gor­szy dzień, bo mi nie­spe­cjal­nie przy­pa­dło do gustu – rów­nież ję­zy­ko­wo.

Przy­kła­do­wo:

To po­wie­dziaw­szy wbiła szty­let w ciało wil­ko­ła­ka po samą rę­ko­jeść. Wil­ko­łak wzdry­gnął się dwu­krot­nie w kon­wul­sjach, jego oczy wy­wró­ci­ły się, tak że widać było tylko prze­krwio­ne biał­ka, wark­nął krót­ko i już nie żył. Z nosa i ką­ci­ka ust wciąż są­czy­ła się krew tej samej barwy, co kap­tur dziew­czy­ny.

Ze swo­jej stro­ny mam jedną radę: pro­sto­ta – po­staw na pro­sto­tę. Zda­nia nie muszą po­ra­żać kwie­ci­sto­ścią – przy­naj­mniej nie na siłę. Czasu przed Tobą cała ma­sen­cja i do po­etyc­ko­ści “pod kon­tro­lą” spo­koj­nie sobie do­truch­tasz. A unik­niesz ciu­tek ko­micz­ne­go efek­tu, jak w przy­pad­ku:

Wil­ko­łak za­śmiał się, bły­ska­jąc dra­pież­nie zę­ba­mi.

czy:Ten czy­sty, uro­czy głos na­le­żał do mło­dej dziew­czy­ny o nie­by­wa­łej uro­dzie, odzia­nej w szkar­łat­ny płaszcz z kap­tu­rem, spod któ­re­go na twarz wy­my­ka­ły się czar­ne loki. Dziew­czy­na nio­sła wi­kli­no­wy kosz, któ­rym wy­ma­chi­wa­ła swo­bod­nie w rytm ta­necz­nych kro­ków.

Jeśli tekst wy­sty­li­zo­wa­łeś w ten spo­sób spe­cjal­nie, to moje mą­dro­ści olej­kuj. Jeśli ze smier­tel­ną po­wa­gą, to next tajm trosz­kę zlu­zuj.

Pisać bę­dziesz, za­pew­ne coraz le­piej! Trzy­mam kciu­ki!

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Przy­zwo­ity de­biut, a i po­mysł na po­da­nie bajki w nowym, krwi­stym sosie nie­zgor­szy.

 

„Wy­so­ki gło­sik, nu­cą­cy po­zba­wio­ną słów pieśń…” – To nie wy­so­ki gło­sik nucił pieśń. Pieśń, wy­so­kim gło­si­kiem, nu­ci­ła dziew­czy­na.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cał­kiem przy­jem­ne, choć w pew­nej mie­rze prze­wi­dy­wal­ne.

 

Imio­na mają nie­sa­mo­wi­tą moc, nie po­win­no się nimi sza­stać na prawo i lewo, czyż nie?

Dziew­czy­na stu­dio­wa­ła u mi­strza Elo­di­na? ;)

Nie, no język pink­ny, szcze­gól­nie w ze­sta­wie­niu z Twoim wie­kiem. Tylko mo­men­ta­mi si­lisz się na zbyt dłu­gie/kwie­ci­sto-kwie­cia­ste zda­nia :P Co do tre­ści – na po­cząt­ku my­śla­łam, że ma­sa­kra bę­dzie ze stro­ny wil­ko­ła­ka, ale po se­kun­dzie było już wia­do­mo, że kap­tu­rek rów­nież ma mor­der­cze za­pę­dy :) Na­stęp­nym razem może spró­buj coś ta­kie­go ukryć. Bę­dzie za­skok!

Ale tak ogól­nie – ba­aaar­dzo duży plus. Mnie się po­do­ba­ło, o!

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Zga­dzam się z przed­pi­ś­ca­mi.

 

Ze swo­ich uwag mogę do­rzu­cić tylko tyle, żebyś zwró­cił Au­to­rze uwagę na po­wtó­rze­nia: dziew­czy­na, wil­ko­łak, las, robić. Zwłasz­cza na po­cząt­ku :)

 

Ogól­nie: jest cał­kiem nie­źle, ćwicz, pisz, szli­fuj warsz­tat, a bę­dzie coraz le­piej :)

Raz jesz­cze dzię­ku­ję za opi­nie i po­ży­tecz­ne po­ra­dy. Po­sta­ram się o nich pa­mię­tać, pra­cu­jąc nad ko­lej­ny­mi opo­wia­da­nia­mi ^^

Nowa Fantastyka