- Opowiadanie: BogusławEryk - Zbyt mało, zbyt wiele

Zbyt mało, zbyt wiele

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Zbyt mało, zbyt wiele

Cześć. Mam na imię Christy. Ale to nie jest ważne. Nie w tej chwili.

W tej chwili istotne jest to, że jestem martwa. Oraz to, że chcę ci zdradzić tajemnicę.

Najpierw jednak chciałabym, abyś ty zrobił coś dla mnie. Nic trudnego, obiecuję. Ot, zwykła drobnostka w dowód zaufania. Bo przecież powinniśmy sobie zaufać, choć trochę, jeśli mam wyjawić przed tobą swój sekret. Zgodzisz się, prawda? Świetnie! Wiedziałam, że nie oprzesz się pokusie wejrzenia w nieznane. Wiedziałam i dlatego kieruję te słowa właśnie do ciebie.

Poproszę cię za moment, żebyś zamknął oczy, wygłuszył wszystkie myśli i wyobraził sobie świeczkę oraz płomień palący się u jej szczytu. Nic prostszego, prawda?

Nie musisz się śpieszyć. Poczekam. Czasu mam akurat pod dostatkiem.

Gotowy?

Świeca, płomień…

Dziękuję ci. Wyświadczyłeś mi ogromną przysługę.

Jaką? Ciii. Później. Nie chcę psuć ci niespodzianki. Zobaczysz.

A teraz przejdźmy do rzeczy.

Jak już wspomniałam: jestem martwa. Niedwuznacznie i definitywnie. Zachodzące w moim ciele procesy życiowe ustały na dobre: organ sercowy, sprawca wszelkiej lokomocji na autostradzie krwiobiegu, wstrzymał dostawy tlenu do milionów mikroskopijnych fabryk życia; czerwone ciężarówki dostawcze zastygły na trasach i pokryły się rdzą.

Śmierć – omawiana w barwnym świecie metafor.

W rzeczywistości przedstawiało się to bardziej… cóż, fizjologicznie. Krew skrzepła. Odwodnione mięśnie zmarszczyły się niczym wysuszony owoc winorośli. Zamieszkujące moje ciało bakterie rozpoczęły trawić je od środka, zmieniając wnętrzności w brejowatą papkę – przysmak pełzających w glebie trupojadów. Skóra wzdęła się i nabrzmiała, przybierając najpierw odcień zieleni, następnie fioletu. Aż w końcu całkiem sczerniała i pękła, uwalniając gazy gnilne, których woń zwabiła smakoszy ostatecznych – chrząszcze i mrówki.

To, co było kiedyś Christy – pełną wigoru i życia istotą ludzką – w końcu obróciło się w proch. Pozostał jedynie szkielet. Oraz uwięziona wraz z nim w trumnie dusza. Tak, dusza. Moje bezcielesne ja, które na przekór wszystkiemu, co wiemy o naturze życia, przetrwało własną śmierć, zachowując w sobie pełne spektrum wspomnień i uczuć składających się na osobowość – wszystkie puzzle układanki zwanej Christy.

Byłam tam przez cały czas. Niczym mysz w pułapce. I obserwowałam ten proces. Nie… to niewłaściwe słowo. Nie mogłam niczego obserwować, gdyż zmarłym nie dane jest dłużej doświadczać świata przy pomocy zmysłów.

Ale zostawmy tę kwestię; właściwe słowa nie zostały jeszcze wymyślone.

Ważne jest to, że byłam tam. Samotna i wieczna. Że wciąż tu jestem.

Perspektywa wieczności – absolutnie mrocznej i niezmiennej – gdyby było to możliwe, pchnęłaby mnie w obłęd. Gdyby było to możliwe.

Zamiast tego trwałam jako bezcielesna świadomość w niezmąconej niczym ciszy. W ciszy. Spokojna i świadoma nieskończoności. Niemożność śledzenia upływu czasu uczyniła zeń abstrakcję. Majak, echo snu. Zatarte wspomnienie. Teorię dziurawą jak ser szwajcarski.

Trwałam tak, zastygła między światem a nierzeczywistością. Aż doświadczyłam ognia. Nie ciepła – moja niezdolna do sensorycznego percypowania bezcielesność już go nie znała. Ognia… który wzywał mnie i przyciągał. Wabił, kusił, mamił. Niestety, nie dość silnie. Nie dość władczo. To płonęły ognie zniczów złożonych na moim grobie – a jednak zapalono ich zbyt mało. Zbyt mało miłości, zbyt wiele smutku, podsyciło ich płomień. Zbyt mało, zbyt wiele, by zdołały przyciągnąć mnie ku sobie. Wyzwolić mnie z mej celi. Z grobu.

Cmentarz, nagrobek, epitafium i imię nań wyryte – nie proszę cię, abyś przywołał pod kurtyną zamkniętych powiek ten obraz. I tak już to uczyniłeś. Dziękuję. Za ten nagrobek i za wyryte na nim imię. I za świeczkę, gdyż włożyłeś w nią więcej miłości niż smutku.

Kłamałam. Nie mam na imię Christy.

Moje imię brzmi inaczej. I ty dobrze wiesz jak.

Wiesz dla kogo zapaliłeś płomień świecy i czyj grób odwiedziłeś właśnie w myślach.

Nie musisz się już smucić. Moje uczucie przetrwało tę najgorszą z prób i jestem znów przy tobie.

Wystarczy, że się odwrócisz…

Koniec

Komentarze

Ku*wa jasna!

Nie masz litości człowieku, żeby takie rzeczy prezentować o tej godzinie? Ja się oblałem zimnym potem na końcówce. Brr…

Masz 6/6 i odejdź, maro nieczysta… ;)

 

A tak poważniej, widziałem już kilka razy podobną konstrukcję tekstu, ale jako żem wrażliwy na te “duchowe” tematy, to szarpnęło mną i teraz. Generalnie napisane fajnie, gdzieś od połowy tekstu spodziewałem się takiego końca i w związku z tym napięcie wzrastało wręcz geometrycznie. ;p

And one day, the dream shall lead the way

Dziękuję. I miłych snów życzę ;)

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Bardzo dobry tekst, a we mnie trafia jeszcze bardziej, bo niedawno… nie wiem, jak to określić – przeżyłam samobójstwo młodej osoby. Mam tylko nadzieję, że POTEM jest ciemność – bezcielesna, czarna, bez uczuć. W końcu po to moja Christy zrobiła ten krok.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dobrze, że czytałam rano. Może końcówka nie zaskakuje, ale dzięki i tak był dreszczyk.

Debiut z przytupem, nie ma co:)

Oddaję głos na Bibliotekę, tylko pamiętaj proszę, by dodać tagi i uzupełnić fragment reprezentacyjny.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Rzeczywiście mocny debiut.

Świetnie napisany tekst. I niepokojący.

 

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dziękuję za głos. Tagi i fragment reprezentacyjny uzupełnione.

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

No ładne cacko, brawo. Witamy na portalu.

 

Kilka uwag:

Rozumiem, że stosowanie tylu powtórzeń w tekście było zabiegiem świadomym, ale moim zdaniem nie zawsze wyszło to dobrze.

Stosowanie nawiasów w narracji pierwszoosobowej, szczególnie w sytuacji, gdy jest ona praktycznie monologiem, to duże ryzyko. Nawet jeśli na upartego da się to przeczytać na głos jak monolog dla jednego aktora, to jest to właśnie na upartego. W tym akurat przypadku, gdy fragment w nawiasie nie wnosi wiele do historii – myślę, że gra nie jest warta, nomen omen, świeczki.

Jakby to była Agatha Christie to bym jeszcze uwierzył, że tak bogato i szczegółowo opisuje swój stan i to, co się stało z jej ciałem. Ale przeciętny człowiek duch nie będzie w stanie tego zrobić.

 

Moim zdaniem w gąszczu szczegółów ginie to, co chciałbym w takim tekście odnaleźć – uczucia i emocje. Jeśli nie czuję się emocjonalnie związany z bohaterką, jeśli nie poruszyła struny w moim sercu, to mnie ona później nie wystraszy. Ale podobać się podobało.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Bardzo dobre.

Świetna końcówka, uniwersalna dla każdego czytelnika.

 

Pozdrawiam!

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dzięki za opinie i uwagi.

Nawiasem mówiąc nawias faktycznie zbędny :)

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Nie lubię takich opowiadań w stylu “ Cześć, jestem blbla” ale to jest fajnie napisane, nawet jeżeli końcówka jest do przewidzenia. Mi się podoba. 

Bardzo dobry pomysł. Warsztatowo też jest OK. A niech tam – do biblioteki.

...always look on the bright side of life ; )

Jestem pod wrażeniem, bardzo dobry tekst, który wywołał mały dreszczyk na plecach. A że hororry czytam do poduszki od ósmego roku życia, to nie łatwo mnie zainteresować a co dopiero przestraszyć :) Gratulacje! 

  1. Leiss to jakie to ile Ty masz lat? Bo jak ktoś czyta od 8 roku życia, minimum 3 lata to jednak nie powinien się wystraszyć powyższe:P

Moim zdaniem wiele zależy od tolerancji i preferencji. Na przykład ja się bardzo łatwo wzruszam i płaczę na filmach, nawet jeśli ckliwych romansów obejrzałem setki i powinienem być uodporniony. Ale jeśli np. nie pasuje mi ścieżka dźwiękowa, to nici z płaczu, film nie wzbudzi emocji.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ha ha Idaho_lowa mam więcej niż 11 :-) i zgadzam się z brajtem, że jest to kwestia klimatu a nie odporności. Interesuję się horrorem jako gatunkiem ogólnie i są takie filmy czy książki, gdzie krew się leje strumieniami a Ty zasypiasz, bo jest to przewidywalne do bólu, a są takie utwory, gdzie nie pada ani jedna kropla krwi, a włosy w nosie się kręcą ze strachu, bo autor uderzył w taką strunę, gdzieś głęboko ukrytą, że zwyczajnie się boisz. W tym opowiadaniu autor przekroczył osobistą granicę czytelnika, bo przecież większość z nas straciła kogoś bliskiego, dzięki temu zabiegowi tekst robi wrażenie, przynajmniej na mnie. Dałabym do Biblioteki, gdybym wiedziała jak lub mogła, bo jeszcze kompletnie nie ogarniam tego portalu.

Żeby mieć uprawnienia Bibliotekarza musisz najpierw zdobyć piórko. Najbliższa okazja już niedługo. ;-)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

“Moim zdaniem wiele zależy od tolerancji i preferencji. Na przykład ja się bardzo łatwo wzruszam i płaczę na filmach, nawet jeśli ckliwych romansów obejrzałem setki i powinienem być uodporniony.“

Mam dokładnie tak samo, nawet gdy film lub książka z założenia nie powinny wyciskać łez.

S. Leiss, Idaho_Iowa, jacek001– dziękuję za opinie.

Przyjemne tak “zakręcić komuś włosami w nosie” ;)

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Dziękuję brajcie za informację, będę się starać. :-D

Ani nie przestraszyło, ani nie wywołało jakichkolwiek innych emocji, a jednak… cholera jasna, jak to jest dobrze napisane!

Gratuluję debiutu, bardzo udanego. Lecisz właśnie do biblioteki.

Sorry, taki mamy klimat.

I mi się podobało.

Mee!

Mam bardzo podobne odczucia do Setha. Nie wywołało we mnie to zbyt wielu emocji, o ile jakiekolwiek, ale napisane jest super. Udany debiut!

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Tak, napisane bardzo przyzwoicie, i to jest mocna strona tego tekstu. Poza tym jakoś niespecjalnie do mnie trafiło.

Pierwszy i ostatni raz bałam się, kiedy, mając jakieś jedenaście czy dwanaście lat, zgłębiałam historię o doktorze Jekyllu i panu Hyde. Potem już wszystko czytałam bez lęku. I teraz, niestety, też się nie przestraszyłam. :-(

Ale cieszę się, że przeczytałam niezłe i bardzo porządnie napisane opowiadanie. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czyli wychodzi na to, że ze mnie to jest niezły cienki bolek jeśli o duchy chodzi :D. Bo jakoś niedługo po przeczytaniu musiałem pofatygować się “za potrzebą” i hmm… miałem poważne wątpliwości czy nie lepiej trwać w miejscu :p

And one day, the dream shall lead the way

Niezłe, dobrze napisane i świetnie eksploatuje nieco zapomniany zwyczaj przyzywania dusz zmarłych płomieniem.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Świetny debiut :) Bardzo mi się podobało, szczególnie takie naturalistyczne opisy… Fuj. Ale takie pozytywne fuj, czyli że udało Ci się ukazać okropieństwo tak, jak zapewne chciałeś.

 

Dobre opko!

(ale wolę Twoje drugie :P)

Niezłe, lekko i wciągająco napisane – udana zmiana tonu w finale. 

I po co to było?

Ciekawy pomysł, by relacjonować wszystko z punktu wiedzenia truposza. Podobało mi się.

Właściwie nie mam się do czego przyczepić, napisane sprawnie, z pomysłem. Jednak nie ruszyło mnie i to nie kwestia odporności na horror, a raczej tego, o czym wspomniał Brajt – brak emocjonalnego związku z bohaterem–narratorem. Ale jako debiut – brawo!

Obróciłem się. Tekst niezły, choć zgodzę się, że wielkich emocji nie wywołał. Niemniej – debiut palce lizać. Klaszczę razem z rooms.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przy okazji pisania TwŚ i buszowania po opowiadaniach z tagami “miłość” trafiłem tu z powrotem. Jeju, zapomniałem troszkę o tym opowiadaniu – choć przecież go “skomentowałem“ ; ) Bardzo dobry, uniwersalny, pojemny w znaczenia i metafory tekst. I nadal wywołuje to samo wrażenie – ciarrry… : o )

– Ech stare dobre, czasy…

– Jakie stare, jakie stare… ; )

...always look on the bright side of life ; )

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Ciekawy tekst, interesująca narratorka.

A ja się nie przestraszyłam! I jak wyobrażałam sobie świeczkę (próbowałam nie, ale zaraza przebiła się przez bariery), to nie zamykałam oczu. Wiedziałam, że lepiej tej prośby nie spełniać. ;-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka