- Opowiadanie: Nazgul - Ostatni potwór

Ostatni potwór

Nic na to nie poradzę, że kocham klasyczne przesłania ;)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Ostatni potwór

Demon krył się w ciemnej jamie. Skulony, lękliwie spoglądał na mężczyznę z mieczem. Człowiek wbił broń w rozmiękłą od deszczu ziemię, wyciągnął z kieszeni papierosa i odpalił go od pochodni. Zaciągnął się mocno. 

Południe minęło zaledwie kilka godzin temu, ale zasnute granatowymi chmurami niebo spowiło świat niemal wieczornym półmrokiem. A drobna, choć uciążliwa mżawka, dodatkowo potęgowała ponury obraz okolicy.

Pochodnia płonęła dziarsko mimo deszczu, ale cholerny papieros zgasnął. Mężczyzna odpalił go ponownie. Tytoń niestety już namókł. Rozeźlony człowiek zaklął i cisnął niedopałkiem w skalną wnękę.

Demon odskoczył, wciskając się jeszcze głębiej w ciasną jamę, jakby ze strachu przed mokrym petem. O dziwo, wewnątrz suchej dziury, papieros rozżarzył się i zadymił. Srebrna smuga doleciała do potwora, a ten pociągnął mocno nosem, po czym kichnął niemal jak człowiek.

Mężczyzna roześmiał się.

– Masz rację – rzekł. – Ten nałóg to nic dobrego. – I, jakby na potwierdzenie własnych słów, rozkaszlał się głośno. – Dobra, wyłaź!

Demon zaskrobał pazurami po skale.

– Jak pójdę po ciebie, to zaboli… – ostrzegł mężczyzna.

Potwór poruszył się nieśmiało, zaszurał stopami i z oporem wypełzł ze skalnej wnęki. Był prawie nagi. Jego blada, śnieżnobiała skóra mieniła się jaskrawo w świetle pochodni. Ze zgarbionych pleców, wyrastały niegojące się, okrwawione kikuty – bolesna pozostałość po anielskich skrzydłach.

– Mały diablik – skomentował człowiek, gdy demon stanął w świetle płomieni. – Długo cię szukałem.

– Ja nie robić nic złego – odezwał się potwór. – Zostawić mnie w spokoju!

– Rozgadanyś. – Mężczyzna nie dobył miecza, tylko z pochodnią w ręku, podszedł do diablika i przykucnął. – Obróć się.

Demon usłuchał. Okręcił się powoli.

– Bolą? – Człowiek wskazał na kikuty skrzydeł.

– Bolą ciągle, bolą bez przerwy. Palić jak ogień, kuć jak miecz.

– Chcesz, by przestało?

Oczy diablika rozbłysły intensywnie.

– Tak… – szepnął z nadzieją.

Mężczyzna chwycił demona w silne ręce. Stwór szarpał się i wyrywał. Lecz tylko przez chwilę. Człowiek złapał za głowę diablika i przekręcił mocno aż chrupnęło.

Demon bezwładnie oklapł na ziemię.

 

 

 

Mężczyzna nie spał. Nigdy nie sypiał. Bał się nawet zmrużyć oczy.

Wiedział, co czeka go w nieświadomości snu, jakie sceny rozegrają się pod zamkniętymi powiekami i jaki ból mu sprawią. Najokropniejsza w tych strasznych marach, była zawarta w nich prawda. Rozgrywane tam sceny pochodziły z teatru jego życia, a najpodlejszym i głównym ich aktorem, był właśnie on. Dopuścił się wielu okropnych rzeczy. Zrozumiał to jednak zbyt późno – dopiero, gdy spojrzał na unurzane we krwi ręce i martwe ciało syna.

 

 

 

Harpia zaskrzeczała przeciągle, zafurkotała skrzydłami i runęła z impetem na człowieka. Mężczyzna odskoczył w ostatniej chwili. Dziób i ostre pazury minęły go zaledwie o cal. Potwór wylądował niezgrabnie na ziemi.

Człowiek wykorzystał ten moment. Zerwał się na równe nogi, dobiegł do harpii i chlasnął mieczem. Stwór ryknął przerażająco. Jedno z jego skrzydeł, ucięte, upadło na ziemię. Potwór zakołysał się, nie mogąc utrzymać równowagi. Zrobił kilka niezgrabnych kroków, po czym upadł.

Człowiek uśmiechnął się na ten widok. Pewny siebie, podszedł do harpii. I gdy już miał zadać ostateczny cios, potwór nagle poderwał się do góry i zaatakował.

Mężczyzna odbił ostry dziób mieczem. Ale stwór na tym nie poprzestał, dalej zadawał ciosy. Człowiek parował raz, drugi, trzeci… Czuł, że przegrywa. Zacisnął na rękojeści obie dłonie i uderzył z całej siły.

Stal zwyciężyła. Dziób pękł, a impet ciosu powalił stwora.

Mężczyzna podszedł do wijącej się harpii. Ujął miecz nad głową i uderzył jak toporem.

Odrąbany łeb harpii potoczył się w dół wzniesienia, ciągnąc za sobą szkarłatną wstęgę.

 

 

 

Mężczyzna nie spał. Nigdy nie sypiał. Bał się nawet zmrużyć oczy.

Moment w jego życiu, gdy zamordował syna, stał się impulsem do zmiany. Nie chciał być już tym, czym się stał.

Ruszył do świątyni boga Aryela i nie jedząc, ani pijąc, modlił się w niej bez ustanku przez miesiąc.

Stwórca w końcu wysłuchał go i przybył do niego.

Zażądał wtedy od Aryela, by zwrócił mu syna. Bóg jednak odpowiedział, że to niemożliwe.

Zapytał, więc co ma uczynić, by znów być ze swym dzieckiem. Stwórca odparł: Na świecie żyje mnóstwo stworzeń zrodzonych nie z mego światła, lecz z wrogiej mi ciemności. Uśmierć po jednym stworzeniu z każdego mrocznego gatunku i wtedy wróć do mnie.

Zgodził się bez wahania.

 

 

 

W jaskini unosił się zatęchły zapach.

Mężczyzna kroczył ostrożnie ciasnym tunelem. Gdy w jego głębi dostrzegł światło, odrzucił własną pochodnię i ruszył cicho.

Niewielką grotę wypełniały regały uginające się pod opasłymi księgami. Woluminów było tyle, że nie mieściły się na półkach. Sporą ich część ustawiono po prostu na ziemi, jedną na drugiej.

Przy przeciwległej ścianie, przy niewielkim biurku siedział brodaty goblin. Pochylał się nad wielką księgą. Na blacie spoczywała również nieduża świeca, rzucająca wokół migotliwe światło.

– To ci dopiero… – Mężczyzna odważnie wkroczył w głąb groty. – Oczytany goblin! Pomyśleć, że uważałem waszą rasę za skrajnie głupią.

Potwór zamknął starannie księgę, westchnął, po czym wstał ciężko i spokojnie ruszył w stronę przybysza. Zatrzymał się jednak o krok przed nim.

– Jestem już ostatni – rzekł goblin, spoglądając na miecz u pasa mężczyzny. – Do tego stary. Wytępiliście nas. Pozwól mi dożyć mych ostatnich dni, tutaj, w towarzystwie tych ksiąg. Pragnę spisać historię mego ludu, by gdy wyginiemy, pozostał po nas jakiś ślad.

– To prawda. Jesteś ostatni. – Mężczyzna dobył miecza. – Ale na mojej liście… – Wbił ostrze w tors goblina.

Starzec cofnął się dwa kroki i upadł. Plecami oparł się o biurko, a stalowa klinga, ciągle tkwiła w jego trzewiach.

Mężczyzna podszedł do jednego z regałów i przewrócił go. Księgi rozsypały się po kamiennej podłodze. Następnie zabrał z biurka, pełgającą świecę i cisnął ją na stertę woluminów. Ogień, początkowo ospale i niechętnie, lizał grube okładki, ale już po chwili rozgorzał zamieniając górę papieru w olbrzymie ognisko.

Człowiek wrócił do biurka. Podniósł spoczywającą na blacie księgę.

– To twój cenny dziennik? – zapytał.

– Proszę… Nie… – Goblin szeroko otwierał usta, z trudem łapiąc powietrze.

Mężczyzna wrzucił dziennik w ogień. I dopiero, gdy jego kanciasta sylwetka zamieniła się w ciemny popiół, a po twarzy starca spłynęły łzy, dopiero wtedy, wyszarpnął klingę.

 

 

 

Mężczyzna nie spał. Nigdy nie sypiał. Bał się nawet zmrużyć oczy.

Skończone. Jego zadanie dobiegało końca. Jutro spotka się z bogiem i… synem.

 

 

 

Aryel pojawił się na wezwanie.

– Skończone – rzekł mężczyzna. – Chcę być z synem. Gdziekolwiek jest.

– Mylisz się. Twoja misja nie dobiegła końca. Został jeszcze jeden potwór, którego nie zgładziłeś.

– Kto?! – krzyknął człowiek. – Jakie plugawe monstrum, skryło się przed mym mieczem?!

Bóg uśmiechnął się smutno i rzekł:

– Ostatnim potworem… jesteś ty.

Koniec

Komentarze

Dobre. W takim legendarnym stylu ;) Tylko ten papieros jakoś średnio pasuje do fantastycznej konwencji, jak dla mnie trochę za bardzo nowoczesny. Wkradło ci się jedno powtórzenie:

Przy przeciwległej ścianie, przy niewielkim biurku siedział brodaty goblin.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wicked G, dzięki za komentarz. 

Pomyślę nad tym powtórzeniem.

Co do papierosa. Początkowo myślałem o Tolkienowskiej fajce, ale nie pasowała mi ani do bohatera, ani do scenki.

 

Wesołych!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dziękuję i nawzajem! :) 

Wygląda na to, że tylko my no-lajfimy na NFie w Boże Narodzenie :D

Może lepsze będzie cygaro? Albo jakiś skręt z wymyślonej rośliny?

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wy­glą­da na to, że tylko my no-laj­fi­my na NFie w Boże Na­ro­dze­nie :D

Reszta pewnie u… teściów ;-)

 

Jedyne co mi przychodzi do głowy, to… bagienne ziele z Gothiców ;)

Ale prześpię się z tym. 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

A moment, jeszcze ja jestem! U teściowej co prawda :)

Przeczytałam Nazgulu i miłe, choć jakoś tak bez efektu “łał”. Pierwsza scena zaostrzyła mi apetyt (taki słodki demonek), a potem już tak trochę po łebkach poszedłeś – biegiem, byle do konkluzji.

Rooms, dzięki za wizytę!

 

Bałem się rozwijać pomysł bazujący na tak hmmm… oklepanej puencie.

Jako szort wydawało mi się zjadliwe.

 

Ładnie to tak u teściów opki na NF czytać? ;)

 

Wesołych!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Właśnie u teściowej mogę sobie pozwolić, bo dzieci mi bawi i mam wolną chwilę;)

Wesoły Świąt!

Wesołych, rooms! :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

No, Nazgul. coraz lepiej, zaiste coraz lepiej :)

Fajny pomysł, chociaż faktycznie można było wycisnąć zeń co najmniej 15k znaków, zagłębić się w psychikę bohatera i udowodnić czytelnikowi, dlaczego zasługuje na miano ostatniego potwora. Niemniej źle nie jest :)

Tekst oceniam na 7.

Rooms, czytałaś Ptaki bez skrzydeł? Jeśli nie, to polecam, bo kawał solidnej literatury (i pierwszy dłuższy tekst imć Nazgula!) ;)

Wesołych!

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Ostatnio siedzę ciągle jak nie nad klawiaturą to nad książką i sam widzę, że… to działa;)

Za rok w pisaniu będę gość;)

 

Dzięki za komentarz BogusławieEryku i punkt do biblioteki.

 

Wesołych!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nie czytałam, wrzucę do kolejki :)

“Za rok w pisaniu będę gość”. Trzymam Cię, Nazgulu, za słowo. A na zachętę – subtelny kick w stronę Biblioteki. A masz! Ładnie i składnie napisane – to się należy, no nie ? ; )

Tekst oceniam na 7.

...always look on the bright side of life ; )

Jacku001, dzięki wielkie.

 

Tak szczerze, to rok, no góra dwa;)

 

Wesołych!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Faktycznie, puenta klasyczna. Ale za to ładnie przedstawiona opowieść.

Technicznie też całkiem przyzwoicie, tylko jeszcze interpunkcja miejscami szwankuje.

Nie, wcale nie trzeba udowadniać, że bohater jest potworem. Spalił bibliotekę goblina, chociaż wcale nie musiał? Mnie to przekonało…

Tekst oceniam na 7.

Babska logika rządzi!

Spalenie biblioteki to czyn zły i okrutny bez dwóch zdań, jednak mnie zaciekawiło, co właściwie pchnęło bohatera, by postąpił tak nie inaczej. Wszak mógł zakatrupić goblina i tyle, a jednak postanowił z premedytacją postąpić okrutnie. Toteż zgodzę się z Tobą, Finklo, że nie trzeba nic udowadniać, niemniej zapałałem chęcią zrozumienia motywacji bohatera, odczułem głód poznania jego psychiki, stąd moja sugestia :)

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

@BogusławEryk: Może bohater po prostu miał gorszy dzień? Mozę był podziębiony? Albo przeoczył odcinek ulubionego serialu? Każdy ma gorsze i lepsze dni ; )

...always look on the bright side of life ; )

Jasne! Ja jeno chwalę Nazgulowe pisanie. To, że powołał do istnienia bohatera, którego chciałabym poznać lepiej :)

 

EDIT: swoją drogą w erze internetu trudno jest faktycznie przeoczyć odcinek jakiegokolwiek serialu :)

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

Południe minęło zaledwie kilka godzin temu, ale zasnute granatowymi chmurami niebo,[-] spowiło świat niemal wieczornym półmrokiem.

Może ktoś mnie poprawi, ale jak dla mnie tego przecinka nie powinno tam być.

Demon odskoczył,[+] wciskając się jeszcze głębiej w ciasną jamę, jakby ze strachu przed mokrym petem.

przecinek dodać

 

Potwór poruszył się nieśmiało, zaszurał stopami i z oporami wypełzł ze skalnej wnęki.

wolałabym liczbę pojedynczą – to jest “z oporem” – bo to mi tak brzmi, jakby opory pod pachami trzymał :P

Mężczyzna chwycił demona w silne ręce. Stwór szarpał się i wyrywał. Lecz tylko przez chwilę.

Człowiek złapał za głowę diablika i przekręcił mocno aż chrupnęło.

Demon bezwładnie oklapł na ziemię.

Dałabym to jako jeden akapit. Zbyt mocno rozczłonkowujesz wszystko. Co akapit to jedno zdanie, góra dwa. Mniej enterów bym dała. 

Człowiek/mężczyzna powtarza się zbyt mocno, tak samo demon/diablik. Unikanie zaimków jest ok, ale bez przesady, czasami mogłeś dać ten/ów. A choćby w wycinku powyżej widać, że co zdanie to na nowo określasz podmiot. Mnie to trochę męczyło.

Najlepszy jest początek szorta. Udało ci się wykreować fajny klimat – może ograny już, a jednak dla mnie wciąż urokliwy. Mi się nawet połączenie papierosa, pochodni i miecza podobało. Im dalej do końca, tym bardziej po łebkach. Wyjątkiem jest scena z goblinem, w której dosyć ładnie ukazałeś zbędne okrucieństwo bohatera. A finał jest nie dosyć, że oczywisty od początku, to jeszcze podany zbyt łopatologicznie dla mnie. Wystarczyłoby, żeby bóg się odpowiednio spojrzał/albo zasugerować śmierć bohatera. Nikt nie miałby wątpliwości o co chodzi.

Na pewno widzę progres w twoim pisaniu, Nazgulu. I to ogromny. Ale dla mnie to jeszcze ciut za mało na bibliotekę, wybacz :(

Tekst oceniam na 5.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Nieźle. Przez tego papierosa, spodziewałem się czegoś zdecydowanie mniej klasycznego. Świetnie byłoby, gdybyś wrzucił coś bardziej rozbudowanego fabularnie/koncepcyjnie, coś dłuższego, bo językowo jest dobrze. Spalenie biblioteki przypomniało mi scenę podpalenia kancelarii Codringhera i Fenna z Wiesława.

Tekst oceniam na 6.

Wesołego Drugiego Dnia Świąt :)

 

Dzięki wszystkim za wizytę.

 

Finklo, dzięki z punkt, miło, że we mnie wierzysz;)

 

Tenszo, fakt, może przesadziłem z enterami. Przyjrzę się temu, później, na komputerze.

 

Lord Vedymin, strzał w dychę. Też myślałem o widźminie. Mój goblin miał nawet na wózku jeździć;)

 

BogusławieEryku, jacku001, tak do końca nie wiem dlaczego bohater spalił bibliotekę.

Może to potwór był, nie człowiek. A może zły był, bo… fajki mu się skończyły;)

 

Wesołych dla Was wszystkich!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Przybyłam zwabiona dobrymi komentarzami i zaciekawiona, co tam Nazgul naskrobał.

Pomysł fajny, pewnie, przewidywalny, ale gdyby go rozwinąć, to przewidywalność by wcale nie szkodziła. Napisane na pewno bardzo porządnie. Mnie również spodobał się kontrast między mieczem a papierosem, początek rzeczywiście jest niezły i zaciekawiający. Ale potem bohaterowi coś zdecydowanie za łatwo idzie.

Nie będę Ci klikać na zachętę, bo sama nie lubię, jak mi ktoś coś daje na zachętę. Oceniłabym na 6, ale jednak zbyt skrótowo potraktowałeś większość tekstu. Piątkę daję z czystym sumieniem, bo tekst, tak jak i Ty, Nazgulu, ma potencjał. 

I głęboko wierzę w to, że – jeśli będziesz to pisania podchodził tak, jak to robisz –to za rok w pisaniu będziesz przegość. :)

Tekst oceniam na 5.

Wielkie dzięki, ocho.

 

Może faktycznie pomysł traci na krótkiej formie. A mi wydawało się, że to dłuższa mu zaszkodzi. Ech, jak to trudno wyczuć;)

 

Wesołych!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nazgulu, mnie się wydaje , że teksty, które nie bazują na jakimś wyjątkowo oryginalnym pomyśle czy też na zaskakującym zakończeniu, mogą się obronić właśnie w dłuższej formie. Bo wtedy możesz skupić się właśnie – na przykład – na bohaterach. I z nich uczynić siłę opowiadania. 

Brzmi rozsądnie. 

To kolejna ważna lekcja dla Nazgula.

Dzięki!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Człowiek oczywiście musiał okazać się potworem, choć z początku myślałem, że bohater naprawdę zostanie ostatnim żywym przedstawicielem ludzkości zabitym przez jakiegoś “gobliniego wiedźmina” czy inne monstrum, które zamieniło się z nim miejscami. W sumie wolałbym takie rozwiązanie, byłoby bardziej… uniwersalne. Ale Twoje również mi się podobało – na pewno mniej oczywiste. Tylko interpunkcja momentami utrudniała czytanie, co zauważyli już poprzednicy. Konkretnych cytatów nie będę podawał, żeby się nie powtarzać.

Dzięki za wizytę i komentarz.

 

Bartoszu, czekam już od dłuższego czasu na jakiś Twój nowy tekst. Ostatnio przyłapałem się, że czytam znów… “Opę-taniec” ;)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Miło mi. Postaram się napisać coś dłuższego, jakieś solidne opowiadanie, bo ostatnią taką próbę miałem na wakacjach. Również pozdrawiam!

Interpunkcja to sprawa trzeciorzędna. Nie twierdzę, że nie warto dobrze jej znać, żeby nie było ;-) Natomiast takie coś:

– Bolą ciągle, bolą bez przerwy. Palić jak ogień, kuć jak miecz

to trochę obciach. Kuciem zajmuje się kowal w kuźni. Tobie chodziło z pewnością o kłucie.

Jednak tak w ogóle – czytało mi się gładko, bez bólu, przyjemnie wręcz. Spoko, niezła wprawka. Aha, widać wpływ Wiedźmina.

Tekst oceniam na 6.

 

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Wiedźmina (pięcioksiąg, opowiadania nigdy mnie do siebie nie przekonały) czytam przynajmniej raz w roku;)

 

Kuć – to dialog diablika, który sam nie do końca radzi sobie z ludzkim językiem. Poza tym może go boleć jak… kucie miecza w kuźni;)

 

Dzięki za wizytę, pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nazgulowe pisanie całkiem, całkiem.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

:-)

 

Dzięki, bemik!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

“Najokropniejsze w tych strasznych marach, była zawarta w nich prawda.“

 

Miejscami niestety siada Ci lekko gramatyka, a poza interpunkcja pozostawia do życzenia…

 

Pomysł nowy dla mnie nie jest, ale wcale niezły. Zasługuje na lekkie rozbudowanie i przerobienie. Widać, że z zapałem walczysz słowem, ale potrzebujesz jeszcze trochę praktyki, bo warsztat masz nieoszlifowany. Może wróć do tego pomysłu za kilka miesięcy?

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki, niestety… nie rozumiem tego błędu z gramatyką:(

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

NajokropniejszA w tych strasznych marach zbędny przecinek była zawarta w nich prawda. – chyba o to chodziło Jose

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wtrącę też swoje trzy grosze, jako że opowiastka mi się spodobała i skończyłem ją czytać z uśmiechem na twarzy.

Podzielę się moimi dwiema refleksjami, które się narodziły po puencie, ale nie traktuj ich jako sugestii do zmiany, tylko głupiutkie myślenie co, jak i czemu :)

Po pierwsze stwierdziłem, że bohater mógłby przycwaniaczyć i poszukać jakiegoś innego potwora rasy ludzkiej – a nie byłoby to raczej trudne zadanie – i warunki umowy byłyby spełnione. Sorry, Bóg. ;)

Z drugiej strony, kierując się logiką boga – zleceniodawcy morderstw, sam bóg staje się potworem, więc brakuje więcej niż jednego trupa. Nad kwestiami technicznymi zabijania boga jednak się nie zastanawiałem :)

Oczywiście to nie są zbyt mądre refleksje i w dodatku łatwe do obalenia, ale ot, takie ciekawostki :)

 

A co do samej budowy tekstu, to znawcą bynajmniej nie jestem, ale wydaje mi się, że z kilkoma przecinkami mogę pomóc. Te przynajmniej wyłapałem podczas lektury:

 

“I jakby na potwierdzenie własnych słów, rozkaszlał się głośno. – Dobra wyłaź!“ – między “dobra” i “wyłaź” koniecznie jakiś przecinek, a i przed “jakby” bym dodał.

 

Człowiek złapał za głowę diablika i przekręcił mocno(,+) aż chrupnęło.

 

Rozgrywane tam sceny pochodziły z teatru jego życia, a najpodlejszym i głównym ich aktorem,(-) był właśnie on.

 

Dopuścił się wielu okropnych rzeczy. Zrozumiał to jednak zbyt późno – dopiero,(-) gdy spojrzał na unurzane we krwi ręce i martwe ciało syna.

 

Ruszył do świątyni boga Aryela i nie jedząc,(-) ani pijąc, modlił się w niej bez ustanku przez miesiąc.

 

 

Zapytał,(-) więc(,+) co ma uczynić, by znów być ze swym dzieckiem.

 

I dopiero,(-) gdy jego kanciasta sylwetka zamieniła się w ciemny popiół (…)

 

Miło było przeczytać tę historię.

Pozdrawiam

 

Bemik, dzięki!

 

Marcello, ta myśl, że ostatnim potworem jest nie tylko ten, kto pobrudził sobie ręce, ale i zleceniodawca – znakomita! W mocnym stylu, w takim jaki lubie. Choć by miało to ręce i nogi musiałbym, niestety, przebudować trochę historię…

Niemniej, świetna refleksja.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Przeczytałem bez większych problemów. Rzeczywiście mogę podpisać się pod zarzutami poprzedników odnoszących się do kompozycji tekstu. Za to podoba mi się przeplatana narracja.

Nieco uwiera mnie postać goblina. O ile upadłego anioła bez problemu mogę przypisać ciemności, podobnie jak harpię, o tyle goblin już nie jest dla mnie postacią niosącą jednoznaczne konotacje. W dodatku, autorze, nie pomogłeś mi przedstawiając go raczej jako statecznego staruszka-bibliotekarza. Mogę trochę pogrzebać w Twoim pomyśle? Gdyby goblina zastąpić innym stworem, jednoznacznie złym, albo przemycić w tekście informację o tym jakie to przebrzydłe, amoralne plemię to mielibyśmy dwie sceny posiadające wspólny mianownik. Tę z aniołem (zdecydowanie najlepszy fragment tekstu) i tę z goblinem. Obie przedstawiałyby postacie z mroku, ale jednocześnie budzące litość i sympatię. Do tego schematu nie pasuje scena z harpią, a szkoda. Gdyby nie to, mielibyśmy potrójny dowód na to, że bohater to bydlak. Oczywiście to tylko moje chciejstwa.

Potknięcia w technikaliach już Ci wytknięto. Mnie najbardziej przeszkadzało to o czym pisała już Tensza: użycie podmiotów wraz z unikaniem zaimków i powtórzeń. Oczywiście to bardzo chwalebny wysiłek, tyle że stworzył jednostajny, dość paskudny w odbiorze rytm: Mężczyzna zrobił to. Zrobił również tamto. Inny podmiot uczynił coś tam. Skutek był taki. Człowiek zrobił to. Zrobił… I cała zabawa rozpoczyna się od początku.

W odbiorze najbardziej nie podobały mi się fragmenty introspekcji, szczególnie ten kawałek z bogiem. Faktycznie lecisz po łebkach. Skutki są takie:

Zażądał wtedy od Aryela, by zwrócił mu syna. Bóg jednak odpowiedział, że to niemożliwe.

Takie kawałki brzmią jakby były żywcem wyjęte z wypracowania dziecka. A pokazujesz, że potrafisz znacznie lepiej.

 

Reasumując. Gdyby całość trzymała poziom pierwszej sceny, to bez wahania oceniłbym tekst na minimum 7. A tak to waham się pomiędzy 5 a 6. Z tego wniosek, że oceniam tekst na 5,5 ;-)

 

Powodzenia!

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Dzięki za ciekawy komentarz.

To prawda, że na tym klasycznym pomyśle można było zbudować coś, choć odrobinę oryginalniejszego. ,

Najpierw chcę podszlifować warsztat, a później przyjdzie pora na wielopoziomowe, nietuzinkowr fabuły. Póki co boję się rzucać na głęboką wodę.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Mówiąc szczerze nie porwało mnie. Jest to dobrze napisane, ale ani koncepcja, ani puenta nie wydają mi się specjalnie odkrywcze. Nie wspominając o tym, że mam chroniczne uczulenie na klasyczne fantasy.

Tekst oceniam na 6.

Ok.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Całkiem niezłe. Wahałem się, nie wiedząc, czy zakończenie da radę, ale ostatecznie…. Sruuu do biblioteki :) 

Tekst oceniam na 7.

No i gut ; ) Ja wiedziałem, że tak będzie : )

...always look on the bright side of life ; )

Tum-dum-dum!

 

Tolkien kłamał!

To mordor zwyciężył! ;-)

 

Dzięki, Zygfryd, pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Fajny tekst, aczkolwiek zgadzam się z poprzednikami co do papierosa. Szkoda, że rozwinięty w tak niewielkim stopniu, jednak co jak co, mocne 7/10 :)) i 5 gwiazdek

"Uśmiechnij się, życie jest ciężkie" - M. Wastag

MaXeMilion, miło, że się spodobało.

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Mi też się podobało, zwłaszcza fragment z upadłym aniołem. Mi osobiście zrobiło się żal demonka mimo, że upadłe anioły należą do tzw. potworów mroku. Jak bezlitosny musiał być bohater, by zabić coś tak nieszkodliwego? Miał swój cel, oczywiście, ale zabijał bez wahania. Gdyby chociaż zawahał się przez chwilę, zanim użył miecza lub przeprosił za to, co musi zrobić… Ale potwory nie znają litości.

Zacne opowiadanie.

Pozdrawiam serdecznie :)

To prawda, z bohatera był prawdziwy… potwór ;-)

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dobre. Mocne zakończenie, choć w trakcie czytania coś mi już świtało…

Najbardziej podobał mi się pierwszy i ostatni akapit :)

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Bardzo mi miło, dzięki wielkie i pozdrawiam!

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Aj, aj, nieźle, ale czemu tak przewidywalnie :(

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Gdybym to ja wiedział, że tekst tak “chwyci”, to ja bym już tu pokombinował.

Ale kto by się spodziewał, tak ciepłego przyjęcia?

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nauczka na przyszłość :)

Look at every word in a sentence and decide if they are really needed. If not, kill them. Be ruthless. - Bob Cooper

;-)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Zauważyłem, że TyraelX dał 5 gwiazdek.

 

Dzięki i pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Moje klimaty, opisy plastyczne, bohater wiarygodny no i czytało się zwyczajnie miło – więc ocena zasłużona. Choć czytając  miałem wrażenie, że opowiadanie było napisane pod wpływem cytatu z filmowego Hellboya – ale weny można szukać wszędzie, prawda? ;)

Pozdrawiam.

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Prawda!

Temat miriadę razy brany na warsztat.

 

Dzięki i pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Ogólne wrażenia po lekturze jak najbardziej pozytywne. Ale! Jest jak zwykle jakieś ale. Nie przekonał mnie ten goblin. Taki staruszek i bibliotekarz zarazem, a zrobiony na zło wcielone. Nie, zdecydowanie to nie pasowało.

Powtórzę po innych, że tekst zyskałby, jakby był nieco dłuższy, a nie tak wszystko rach ciach i po sprawie. ;)

 

Tekst oceniam na 6.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Goblin miał być naprowadzeniem na przekaz, że nie wszystko musi być złem, tylko dlatego, że inni tak je tytułują.

Ale zgadzam się, że zawsze musi być jakieś “ale”.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Bardzo fajne, świetnie skonstruowane opowiadanie. Morał jak najbardziej do mnie trafia.

Tekst oceniam na 7.

Z dużym plusem :)

Dzięki za wizytę.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Tak jak inni komentujący, pomyślałem od razu o scenie z Wiedźmina (ale nie dajmy się zwariować, pewnie są w tym kraju podpalacze, którzy go nie przeczytali).

 

Dobrze się czytało.

 

Ciekawy pomysł na misję głównego bohatera.

 

Zaskoczenie mogłoby być bardziej intrygujące. Plus – Tensza miała bardzo dobrą uwagę – zastąpiłbym bezpośrednią uwagę boga choćby obrazem zwierciadła albo sadzawki.

 

Jedno mnie bardzo zaciekawiło – kto mu dał listę : ) ? Nie sprawiał wrażenia typa bibliotekarza wertującego atlas kryptozoologiczny. I skąd wiedział, które gatunki są mroczne? Ten pomysł z gatunkami nadawałby się moim zdaniem na nieco dłuższą formę.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzięki za wizytę i komentarz.

To prawda, trochę zbyt łopatologicznie tutaj, ale w zamyśle miało być lekko i rozrywkowo.

A inspiracja wiedźminem to raczej dobry trop. Pięcioksiąg uwielbiam.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

“Człowiek wbił broń w rozmiękłą od deszczu ziemię, wyciągnął z kieszeni papierosa i odpalił go od pochodni.“

A skąd wzięła się tam pochodnia? Ktoś ją trzymał, wisiała sobie w powietrzu czy trzymał ją mężczyzna?

 

“Rozgadanyś.“ Jedno zdanie rzucone przez diablika to jeszcze nie powód,aby stwierdzać,że jest rozgadany.

 

“Ujął miecz nad głową i uderzył jak toporem.“ Czyli jak? Wiesz,że toporem można uderzać na wiele sposobów? Pewnie chodziło ci o konkretny ruch jaki wykonuje siekiera – zamach nad głowę i cios w dół.

 

Historyjka nie porwała. Na początku myślałem,że to kolejna wariacja na temat zabijania potworów (skojarzenia z Wiedźminem nasuwają się same, prawdopodobnie autor właśnie na nim się wzorował). Nie wiadomo nic na temat głównego bohatera poza tym,że popełnił niegdyś jakąś wielką zbrodnię (jakie to wyszukane). Teraz w ramach zadośćuczynienia wykonuje jakiś przedziwny quest, który dostał od niesprecyzowanego boga. Męczą go nocne koszmary jak co drugiego bohatera filmów, komiksów, książek. Same starcia z bestiami za krótkie, pozbawione emocji – walki jak w każdym pospolitym opowiadaniu (nie wiem tylko po co facet podpalił bibliotekę goblina, skoro miał go jedynie zabić i szybko lecieć do wrednego boga). Puenta w stylu tych zaskakujących i mających zmienić punkt widzenia o 180 stopni. Mnie nieco męczą już te twisty w zakończeniach i próby płytkiej refleksji nad człowiekiem (potworem). Pracuj dalej, bo nieźle stawiasz przecinki;)

 

 

I hate my life and I hate you

A skąd wzięła się tam pochodnia?

 

trzymał ją mężczyzna?

Sam sobie odpowiedziałeś ;)

 

“Rozgadanyś.“ Jedno zdanie rzucone przez diablika to jeszcze nie powód,aby stwierdzać,że jest rozgadany.

To był sarkazm. Sprawdź w słowniku…

 

“Ujął miecz nad głową i uderzył jak toporem.“ Czyli jak? Wiesz,że toporem można uderzać na wiele sposobów? Pewnie chodziło ci o konkretny ruch jaki wykonuje siekiera – zamach nad głowę i cios w dół.

 

Sam widzisz, że takie określenie budzi właściwe skojarzenia.

 

Co do fabuły, miało być klasycznie, zagrane na znanych motywach. Taka koncepcja.

Z interpunkcją ciągle walczę. Z różnymi efektami… :/

 

Dzięki za przeczytanie, pozdrawiam.

 

 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Ktoś może podążyć inną opcją, lepiej to zasugeruj w jakiś sposób

 

W tym przypadku nie zadziałał.

 

Budzi skojarzenia, ale nie jest jasne i czytelne. Zamień topór na siekierę albo sprecyzuj jaki to ruch.

 

 

I hate my life and I hate you

Skoro bohater mógł nie spać, mógł też, wykonując kolejne zadania – nigdzie nie jest napisane, jak długo to trwało, a wszyscy wiemy że potwory są mocno rozplenione, w dodatku wyjątkowo długowieczne  – dożyć czasów, kiedy pali się papierosy.

Choć ten rekwizyt nieco burzy opowieść i wizerunek mężczyzny posługującego się mieczem, Ostatniego potwora przeczytałam z przyjemnością i bardzo żałuję, że dotarłam tu dopiero teraz.

Nazgulu, szkoda, że piszesz tak niewiele. Mam nadzieję, że właśnie tworzysz coś, co powali nas na kolana. ;-)

Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała, że wykonanie nadal pozostawia nieco do życzenia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 i bar­dzo ża­łu­ję, że do­tar­łam tu do­pie­ro teraz.

Też jestem zaskoczony, że dopiero teraz. W ramach wyrachowanej zemsty, ja również pozwolę sobie na wielką opieszałość w czytaniu Twoich tekstów!laugh

 

Ostat­nie­go po­two­ra prze­czy­ta­łam z przy­jem­no­ścią

Czyżby me marzenie, by @regulatorzy, po lekturze mego tekstu, pozostawić usytasfakcjonowaną i rozanieloną wreszcie się spełniło? wink

 

Nie by­ła­bym sobą, gdy­bym nie na­pi­sa­ła, że wy­ko­na­nie nadal po­zo­sta­wia nieco do ży­cze­nia.

Ech… a jednak… 

 

Na­zgu­lu, szko­da, że pi­szesz tak nie­wie­le. Mam na­dzie­ję, że wła­śnie two­rzysz coś, co po­wa­li nas na ko­la­na. ;-)

Regulatorzy, nie pisałem, to prawda i boleję nad tym straszliwie. Ale Twe słowa zbudziły we mnie ten dawny płomień! Jeszcze dziś rozpalam kuźnię mej wyobraźni, w której wykuje wspaniały miecz, by posłuży mi za pióro, a atramentem będzie ma własna krew! 

 

Pozdrawiam ciepło!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Klasyczne, faktycznie, tak jak pisałeś. Ale przyjemny szorcik. :3

Jak tu zawędrowałem, zapytasz?

A, nie wiem. Ale miło było. xD

Przeczuwałem jakie będzie zakończenie, ale i tak przyjemna lekturka.

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dobrze, że Barbarian wyciągnął ten tekst z głębin biblioteki, bo interesujący.

BarbarianCataphract Koala75

Witam serdecznie i dziękuję za odwiedziny mojego jedynego bibliotecznego tekstu. Cieszę się, że nadal znajduje on zwolenników. Tekst powstawał w okresie mojej fascynacji sagą o Wiedźminie i próbowałem napisać coś porównywalnego do mistrza Sapkowskiego. Miało być przyjemnie, klasycznie, ale z (choć prostym) przesłaniem.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Nowa Fantastyka