- Opowiadanie: Emelkali - Nie zrozum mnie źle

Nie zrozum mnie źle

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Nie zrozum mnie źle

Matka upierała się, że dobrze mu to zrobi. Pozna nowych ludzi, rozwinie wrażliwość, a przede wszystkim zdobędzie dodatkowe punkty na studia. Warczał, że w takim razie studia ma w dupie.

Ojciec strzelił go w pysk za wulgarne odszczekiwanie i kazał słuchać matki.

Darek poszedł więc na spotkanie. Siadł w kącie, wyciągnął komórkę i kompletnie znudzony przeglądał strony. Przecież, cholera, i tak nie zobaczą co robi, prawda? Wszyscy ci… ułomni, oczywiście. Niechętne spojrzenia pozostałych wolontariuszy mu nie przeszkadzały. Ojciec kazał przyjść, nie kazał się udzielać. A nawet gdyby kazał, to go tu nie ma, o! Chłopak uśmiechnął się pod nosem, przesuwając palcem po ekranie. Myśl o własnej przebiegłości rozbawiła go dużo bardziej, niż oglądany na portalu obrazek.

– Co tam masz takiego zabawnego?

Poderwał głowę, słysząc kobiecy głos. Stała tuż obok. Szczupła i ładna. Kilka lat od niego starsza. Najpiękniejsze oczy, jakie w życiu widział, patrzyły gdzieś ponad nim. Granatowe, z jasną obwódką wokół źrenic, jakby właśnie tamtędy próbowało wymknąć się światło. Dziewczyna położyła dłoń na ramieniu Darka i uśmiechnęła się lekko.

– Milczysz, prawda?

Zmarszczył brwi, słysząc dziwnie sformułowane pytanie.

– Mogę usiąść obok? – zapytała. – Jestem Tośka. Właściwie Maria Antonina, mój ojciec uwielbia historię Francji. Już głupszego imienia nie mógł mi wymyślić.

– Mogłaś być Napoleonem – wymsknęło się Darkowi.

Zachichotała radośnie.

– Na szczęście jestem kobietą. Zauważyłeś, prawda?

Zaczerwienił się, bo właśnie zerknął w niewielki dekolt dziewczyny, doceniając krągłość piersi.

– Zawstydziłam cię? Przepraszam. Mama mówi, że mam niewyparzony jęzor. Kiedyś mówiła, że jestem zakochana w dźwięku własnego głosu.

– Teraz już tak nie mówi?

Tośka zamrugała, a chłopak jak zaczarowany wpatrywał się w długie rzęsy.

– Teraz to już nie bardzo może – odpowiedziała po chwili. – Jak wspominałam, mówią mi Tośka. A tobie?

– Darek.

– O, imię królów perskich.

– Rzeczywiście masz ojca historyka, co?

Uśmiechnęła się.

– I mamę artystkę. Malarkę. Ponoć odziedziczyłam po niej talent. – Usiadła obok chłopaka, nie przestając mówić. – Kiedyś malowałam. Jak mama. Teraz bawię się rzeźbą. Dwa lata temu skończyłam ASP w Krakowie. Piękne miasto, wiesz? Tak czytałam – zachichotała. – Byłam na Wawelu kilka razy. Pozwolili mi nawet dotknąć, wiesz? I nie tylko tę makietę, tam, na dziedzińcu, ale nawet w salach królewskich – westchnęła rozmarzona. – Fajnie było. Mogłabym tam mieszkać. Przestrzenie i w ogóle… A ty? Co robisz?

Darek milczał.

– Hej? Jesteś tu jeszcze? – zapytała. Zaniepokojona sięgnęła za ucho, stukając w małe urządzenie przypięte do małżowiny.

– Jestem. Przepraszam, nie wiedziałem… – wyszeptał chłopak.

Dziewczyna roześmiała się cicho.

– Tak, jestem głuchoniewidoma.

 

*

Nie pamiętam tytułu ani artysty. Mogłabym zapytać mamę, ale nie chcę jej martwić. Nie musi wiedzieć, że wciąż słyszę tamten utwór. Zagłusza wszystko inne. Czasami myślę, że gdybym potrafiła go wyciszyć, odzyskałabym słuch. A tak on wciąż śpiewa, na granicy świadomości, wciąż i wciąż. Jedyny prawdziwy dźwięk, nie hałas przetworzony dzięki technice na impuls zrozumiały dla mózgu.

Nie zrozum mnie źle. Nie jestem nieszczęśliwa, czy pogrążona w depresji. Już nie. Dziesięć lat to kawał czasu. Do wszystkiego można się przyzwyczaić.

 

*

– Mama mówi, że byłam wrzodem na tyłku przed wypadkiem – Tośka siedziała w ogromnym fotelu, z głową opartą o zagłówek i bawiła się włosami. Coś z nimi zrobiła, ale Darek nie wiedział co, a bał się zapytać. Już sam fakt, że ta zjawiskowa istota zechciała go odwiedzić, że była tu i teraz z nim, wprawiał go w zachwyt pomieszany z paraliżującą nieśmiałością. – Wciąż gdzieś biegałam, nie wracałam o wyznaczonej godzinie, szlajałam się z facetami grubo ode mnie starszymi. Ponoć nieustannie się bała, że zajdę w ciążę, albo zdarzy się coś gorszego. I widzisz? Trzeba zawsze słuchać rodziców… Wiesz, że nawet nie mam pojęcia, kto mnie wtedy potrącił? Ponoć był trzeźwy, ale stracił panowanie nad samochodem i zginął, niemal zabierając mnie z sobą. Nie miał dokumentów, a samochód był kradziony. Możesz to sobie wyobrazić? Czasami myślę, że to był taki szalony koleś z mojej przyszłości… To znaczy, wiesz, ktoś taki, kim mogłabym się stać, gdyby… – Dziewczyna wyciągnęła rękę. – Chodź tu. Chcę cię dotknąć. Kiedy tak siedzisz w milczeniu, tracę pewność, że nie gadam sama do siebie.

Zbliżył się posłusznie i usiadł obok, łagodnie dotykając dłoni gościa.

– Masz lodowate ręce. Denerwujesz się? Coś się stało? – zapytała Tośka.

– Nie – zająknął się Darek. – To znaczy nie denerwuję się.

– Ej, dzieciaku – przesunęła opuszkami po wierzchu dłoni chłopaka, a potem, absolutnie bezbłędnie, znalazła palcami jego usta – jestem głuchoniewidoma od dziesięciu lat. Wiesz co to znaczy? – Pochyliła się ku niemu. – Że pozostałe zmysły pracują za dwoje – wyszeptała wprost w rozchylone w oczekiwaniu wargi młodego mężczyzny. Potem roześmiała się i ponownie zagłębiła w fotelu. – Myślałeś, że cię pocałuję, prawda?

– Jezu, ty zawsze mówisz tak… bez zahamowań?

– Nie wiem, jak Jezus, ale ja owszem. Zawsze. Liczy się każda chwila. Każda może być ostatnia. Po co więc udawać? To jak? Myślałeś, że cię pocałuję? No! Darek, odwagi. Gadaj!

Odetchnął głęboko.

– Myślałem.

– Nic z tego. Nie całuję niewinnych dzieciaków.

– Ja… ja wcale… ja nie jestem…

– Dzieciakiem?

Była taka piękna. Taka radosna i piękna. No i złośliwa, przekorna, bystra. Boże, jak miał się oprzeć?

 

*

Prowokowałam go. Był taki… niewinny. Nie, nie chciałam go zepsuć. Chciałam zobaczyć… Smakował jak lody czekoladowe z chilli. Jednocześnie słodko i pikantnie. Zimno i gorąco. Był doskonałym uzupełnieniem. Uzupełnieniem moich marzeń i rzeczywistości.

Nie zrozum mnie źle, całowałam się wiele razy. Byłam przecież szaloną nastolatką. Uprawiałam seks, kiedy Darek chodził jeszcze do zerówki.

Ale nigdy… Nigdy nie będę miała dość lodów czekoladowych z chilli.

 

*

Nie wiedział dokładnie, kiedy się zakochał. Kompletnie, absolutnie, ostatecznie. Czy tamtego dnia na spotkaniu grupy wsparcia? Czy kiedy ją pierwszy raz pocałował? Czy, kiedy chichocząc, opowiadała o swoim życiu? O szalonych imprezach, dzikim towarzystwie, o facecie, który złamał jej serce… Nie, Darek nie wiedział, kiedy się zakochał. Po prostu, któregoś ranka obudził się i stwierdził, że nie potrafi bez niej żyć.

Zdał maturę z wyróżnieniem. Tośka siedziała w wielkim fotelu, gdy się uczył i czekała przed szkołą w czasie każdego egzaminu. Potrzebował jej. I światła wymykającego się z tęczówek dziewczyny.

Rodzice nie byli zachwyceni, kiedy zamieszkał z Tośką. Uważali, że to za duże obciążenie dla studenta. Bali się, że Darek nie podoła nauce na tak wymagającym kierunku i opiece nad niepełnosprawną kobietą. Kiedy jednak wpadli kilka razy bez zapowiedzi, kiedy zobaczyli, że to Tośka dba o wiecznie pogrążonego w podręcznikach do fizyki chłopaka, że, mimo walającej się w kącie sypialni gliny, mieszkanie jest posprzątane, a żadne z zakochanych nie chodzi brudne czy głodne, przestali narzekać i próbować rozdzielić młodych. Przywykli. Jedynie czasami, przy okazji odwiedzin, matka Darka przyglądała się ukochanej syna w zadumie i z niechętnym podziwem. Dziewczyna patrzyła i słuchała dotykiem, węchem, a czasami smakiem. Nowoczesne urządzenie, przekształcające dźwięki w impulsy i dostarczające je do uszkodzonego płatu skroniowego, tylko jej w tym pomagało. Wydawało się jednak być zupełnie zbędne; za wyjątkiem chwil, kiedy Tośka z kimś rozmawiała. To dzięki niewielkiemu mechanizmowi za uchem dziewczyny, rozmówca ledwie mógł dostrzec, że ta ma problemy ze słuchem. Tym bardziej, że usta Tośki prawie się nie zamykały.

 

*

Powiedziałam mu, kiedy się kochaliśmy. To najlepszy moment. Żadnej odzieży, skóra przy skórze. Każda cząstka ciała czuła na drgania. Słyszałam oddech Darka, wtulona w jego ciepło. W ciemności, takiej samej dla każdego z nas. Moje palce na jego ustach. To takie ważne – zobaczyć jego wyraz twarzy, kiedy się dowie.

Nie zrozum mnie źle, wiedziałam, że będzie szczęśliwy. Chciałam jednak widzieć jego usta, kiedy się dowie, że zostanie ojcem.

 

*

Lekarz powiedział, że poród może być zabójczy. Tłumaczył coś o zmianach w mózgu, o uszkodzeniach po wypadku, o płatach skroniowych…

Nie słuchała. Ten jeden raz nie chciała słyszeć. Ten jeden raz cieszyła się, że nie widzi spojrzenia Darka. Czuła drżenie jego palców, splecionych z własnymi. Zaciskały się z każdym słowem lekarza. Mocniej i mocniej. Prawie miażdżąc jej kości.

– Darek – szepnęła – robisz mi krzywdę.

Puścił, a ona, straciwszy kontakt z ukochanym, poczuła się straszliwie samotna. Na chwilę. Zaraz bowiem ponownie wziął ją za rękę. Tym razem delikatniej. Położył palce dziewczyny na swoich wargach i bezdźwięcznie powiedział:

– Kocham cię, Tośka. Uda nam się. Zobaczysz.

 

*

Dzieciak się wiercił. Słyszał muzykę, której drżenie czułam pod palcami. Ulubiona płyta Darka. Głośnik wibrował w dziwnie znajomy sposób. Skądś znałam ten utwór. Przetwornik niestety nie potrafił sprawić, bym usłyszała melodię i śpiew. Czułam tylko rytm. Grał na granicach podświadomości; irytująco znajomy.

A dzieciak wiercił się w moim brzuchu, jakby chciał zatańczyć do znajomej piosenki. Mały tancerz, cholera. Wyobrażałam sobie jaki będzie ten miks mojego Darka i mnie. Czy będzie gadatliwy, czy milczący. I jaki będzie miał nos? A usta?

Nie zrozum mnie źle, przywykłam do ślepoty i głuchoty. Po czternastu latach stały się częścią mnie.

Chciałabym jednak zobaczyć moje dziecko.

 

*

Pracował nad tym od czterech lat. Jego cicha obsesja. Taka, o której nie mówi się żonie, ani przyjaciołom. Tej pierwszej, żeby nie robić jej nadziei. Tym drugim, żeby nie uznali cię za szaleńca.

Podróże w czasie.

To wcale nie było niemożliwe. To znaczy byłoby, gdyby nie możliwości uczelni, kilku zapaleńców i przyznane im przez jakiegoś miliardera dotacje. Kiedy Darek do nich dołączył, zespół był już mocno zaawansowany w badaniach. W teorii już powinni podróżować w czasie. Niestety teoria ma się nijak do praktyki. Przez następne trzy lata doskonalili próby, rozwiązywali kolejne problemy, zbliżali się do sukcesu. Nadal jednak do praktyki było niesłychanie daleko.

Tak to sobie wymyślił. Przeniesie się w czasie i zapobiegnie wypadkowi Tośki. Kiedyś traktował to jak marzenie. Teraz, z każdym ruchem dziecka, stawało się potrzebą. Nie mógł dłużej czekać…

 

*

Słyszałam jego oddech. Nerwowy, nieregularny. Nie spał. Ostatnio w ogóle nie sypiał. Przychodził do łóżka i trzymał mnie w ramionach, póki nie zasnęłam.

Nie zrozum mnie źle…

Oboje straszliwie się baliśmy.

 

***

 

Piosenka sączy się z głośników. Muzyka nigdy nie cichnie.

Dziecko śpi w kołysce, oddychając równomiernie. Uśmiecha się przez sen, nieświadome własnego osierocenia.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Dziękuję Bemik za przejrzenie i dyskusję ;), a obu panom za czepialstwo :)

Eh, Tośka, Tośka. Gdzieś Ty widziała czepialstwo?;) Polecam, smakowite i wyraziste.

empatia

Ładne!

O niebo lepsze od “Mojej Wandy”. Love story, ale z klasą.

Bardzo prawdziwe i, cholera, poruszyło mnie. Brawo!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Pierwsze zdanie – skojarzenie z Twoim tekstem na Dragonezę. ;-)

Ciekawe opowiadanie, mocno zakręcone. Ale smutne. :-(

Jakoś nie bardzo mogę zrozumieć Darka. Powinien mieć wystarczająco dużo danych…

Babska logika rządzi!

Pierwsze zdanie – skojarzenie z Twoim tekstem na Dragonezę. ;-)

Serio??? Ale w czym?

 

Jakoś nie bardzo mogę zrozumieć Darka. Powinien mieć wystarczająco dużo danych…

Prawda? Ale, wiesz, miłość potrafi robić z mózgu kaszankę :)

 

Bardzo prawdziwe i, cholera, poruszyło mnie. Brawo!

OK, może jednak Ci wybaczę obrażanie moich drabbelków.

 

Dzięki :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Melduję, że przeczytałam. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Serio??? Ale w czym?

Matka upierała się, że dobrze mu to zrobi.

Mama mówiła: dla chcącego nic trudnego.

Mamusia mówiła: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe.

Nie widzisz analogii? A dalej jeszcze o ojcu. ;-)

Babska logika rządzi!

Oj tam, oj tam :)

 

Tak czytałam Twój komentarz, że nie zauważyłam, iż o pierwszym zdaniu piszesz :D

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ładna historia, chociaż właściwie prosta. Polubiłam postać Tośki – z tą swoją pewnością siebie przypomina mi moją niewidomą koleżankę. Bardzo dobrze też wyszły fragmenty jej narracji. Zakończenie raczej nie zaskoczyło, bo motywy zabawy z czasem zwykle kończą się w tym stylu. Nie mówię oczywiście, że jest złe – nadaje dramatyzmu, ale osobiście bardziej mnie urzekły te pozytywne sceny, chyba przez swoją normalność.

Dziękuję, Teyami.

Widzisz, Psycho? Tośka nie jest nierealna! O!

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

To pojawiały się takie głosy? Może leciutko przesadzona. Ale leciutko. ;)

Czy(,) kiedy chichocząc(,) opowiadała o swoim życiu?

Babo zła, a okrutna! Czegoś Ty się, kurna, tak uparła na rozpieprzanie wszystkim swoim nie-Sodim życia? Umarłby ktoś, gdybyś tak raz raz za czas wieńczyłabyś te swoje zjawiskowo piękne, poruszające historie szczęśliwym zakończeniem; tak żeby człowiek, po lekturze czuł się nie tylko dogłębnie poruszony, ale i szczęśliwy? A w każdym razie szczęśliwszy.

 

Pierwsza wzmianka o wehikule czasu i finał stał się oczywisty. Nie psuje to jednak przyjemności z lektury. Pomijając oczywiście ten drobny szczegół, że takie historie po prostu powinny kończyć się dobrze.

 

Akt czytania Ciebie z każdym następnym tekstem dostarcza mi coraz więcej przyjemności. A że i Twoje historie same w sobie zawsze są świetne – jedne mniej, drugie bardziej, ale jednak każda co do joty ma w sobie TO COŚ – to… Wspaniale jest widzieć, że wszyscy dookoła tak bardzo się rozwijają.

 

Peace!

 

EDIT:

Tośka wcale nie jest przesadzona. Znam – i uwielbiam – takich, a nawet jeszcze bardziej TAKICH, ludzi. Nie są co prawda niepełnosprawni, ale wątpię, by nabyte kalectwo było w stanie zmienić wrodzony charakter. Trauma, ból – wiadomo, sieją spustoszenie. Ale jak duch silny – a Tośka jest bardzo silną osobowością – to sobie poradzi.

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Babo zła, a okrutna! Czegoś Ty się, kurna, tak uparła na rozpieprzanie wszystkim swoim nie-Sodim życia?

Że co? Że ja? No co Ty :)

Pomijając oczywiście ten drobny szczegół, że takie historie po prostu powinny kończyć się dobrze.

Niestety, takie historie nie mogą kończyć się dobrze.

 

Dzięki, Cieniu :*

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Że tę… Znaczy: że Ty.

 

Takie historie mogą, powinny i nie raz tak właśnie – dobrze i radośnie – się kończą. MUSZĘ w to wierzyć.

 

Peace!

 

P.S.

Zapomniałem Cię zabiblioteczyć, ale już się poprawiłem.

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Przeczytałam z przyjemnością. No i mnie również Tosia przypadła do gustu :)

Ta Tosia to taki babski Brad Pryszcz, zmywający naczynia tylko w fartuszku  ;-)  A faceci po prostu wiedzą, ze takie ideały nie istnieją, ot, przekleństwo wielopokoleniowej pamięci genetycznej ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Tak, tak, silna, inteligentna kobieta, artystka, do tego ładna… hm, rzeczywiście, taka kobieta nie może istnieć :) 

Ciekawe, że istnienia faceta zdurniałego od gorącego uczucia nikt w wątpliwość nie podaje… ;-)

Ja coś tam popiskiwałam, ale bardzo nieśmiało.

Babska logika rządzi!

Tak, tak, silna, inteligentna kobieta, artystka, do tego ładna… hm, rzeczywiście, taka kobieta nie może istnieć :) 

No, kochana, z ust mnie to wyjęłaś ;) Przygadało się Rybce, oj, przygadało. A ja myślałam, że to tylko ja tak :)

Dzięki :)

Finklo, bo zdurniały facet to żadna niemożliwość, a inteligentna, ładna, silna i do tego dobra kobieta… Być nie może :P

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Niestety, takie historie nie mogą kończyć się dobrze.

A to było złe zakończenie?! Takie z przytupem, ale i w pełni mieszczące się w kanonie lovestory. Złe zakończenie miłości to jest wtedy, gdy ona wyje z nudów, gdy tylko on otwiera usta, a on – patrzy i nie może uwierzyć, dlaczego w ogóle wraca do domu z pracy… Phi… 

ps. dla mnie ciut zbyt łzawe, niestety :)

Och, rooms, co innego kiedy Seth nie kupuje Wandzi, a co innego, jak Ciebie mój opek załzawia…

No, serce łka ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

A widzisz, nie złapałam klimatu… Skojarzyło mi się z tą sceną: “That’s a chicks movie” :D

eeee… nie gadam z Tobą :P

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Tak, dziś jestem Tomem Hanksem – nie pogadasz :)

Gdybym z Tobą gadała, rzekłabym, że nie chodzi o Toma Hanksa, tylko o porównanie obu opowieści…

No, ale nie gadam, więc się nie dowiesz. O!

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Dobra, czas wrócić do korzeni, bom coś nieswoja, chyba zarzucę sobie “Annę Kareninę” :)

Ładna historia. Za pierwszym razem nie zrozumiałem po co ta epifora, ale przy drugim poczułem, że faktycznie dodaje mocy.

Myślę tylko, że ostatnie zdanie mogłoby być zgrabniejsze – takie jakieś niesprecyzowane przekonanie.

Tośka fajna i wcale nie przesadzona. Jej podejście do Darka, na początku, buduje autentyczność.

Dzięki, Klapacjuszu. Myślałam nad owym zdaniem, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nic, prócz zdań wielokrotnie złożonych :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Bardzo mi się podobało aż do zakończenia. Znaczy się to Darek przeniósł się w czasie i przypadkiem potrącił Tośkę? Czy cu? Zakończenie nie jest jednoznaczne, a z drugiej strony zabawa z czasem zawsze w opowiadaniach kończy się czymś w tym stylu ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Usiadł w kącie, wyciągnął komórkę i kompletnie znudzony przeglądał strony.

Chyba usiadł, nie?

Opowiadanie lekkostrawne, ale także smaczne. Wszystko prostolinijne, a mimo to przyjemne. 

Tenszo, zakończenie jest niejednoznaczne świadomie, ale Twoje rozumowanie pokrywa się z rozumowaniem autora ;) A co CI się, kochana, nie podobało?

NeverEnd – mnie się siadł bardziej podoba :)

 

Dzięki :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-)

Z całym rozmysłem poczekałem do dzisiaj z powtórną lekturą. I, wyobraź sobie, zdania nie zmieniłem.Jak było bardzo, pomimo swoistej prostoty pomysłu i wykonania, tak bardzo jest nadal.

Hm, chyba to, że jak się pojawił temat podróży w czasie, to od razu wiadomo, kim był tajemniczy kierowca i w sumie nie klei mi się to…

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Adamie… najpierw brakło mi słów, ale że mam jak Tośka (znaczy rzadko buzia mi się zamyka), to nie trwało długo :) Dziękuję. Bardzo.

A talentów nigdy dość. Wzięłabym jeszcze kilka ;)

 

Ale co Ci się nie klei Tenszo? Pamiętaj, że po pierwsze, jak to ładnie ujął Psycho w becie: “Na continuum nie ma mocnych, uparty skurwysyn, swoje zawsze zrobi.“ Po drugie wszystko, co wiedział Darek o wypadku, opowiedziała mu Tośka. Minęło dziesięć lat, wypadek też pewnie miał jakiś wpływ. Wystarczy, ze dziewczyna pomyliła ulicę, godzinę, cokolwiek… Może i chłopak – ostatecznie ścisłowiec – dotarł do innych źródeł, wciąż jednak gdzieś tam mogła być pomyłka. Ewentualnie sprzysięgły się okoliczności, siła wyższa i tak dalej. Terminatora sobie obejrzyj, to zrozumiesz :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Poniekąd zgodzę się z Tenszą. Mogłaś rozpisać tę scenę, niemal do ostatniego zdania ukrywając końcowy twist. Z pewnością byłoby bardziej emocjonująco i lepiej zapadało w pamięć. Choć, z drugiej strony, romantyczny wydźwięk opowieści pewnie by na tym stracił…

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Cieniu, zamierzałam rozpisać tę scenę. Potem jednak doszłam do wniosku, że nie trzeba czytelnikowi łopatą wyłuszczać zamierzeń autora. Niech trochę pogłówkuje :) Czytelnik mądra bestia, sam sobie dopowie… Ewentualnie według własnego pomysłu zakończenie wytłumaczy :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Pod tym względem OKEJKA, jak, zdaje się, mówi pokolenie, które mogłoby być – ale nie jest – pokoleniem moich dzieci. Jednak wiesz, jak to jest – coś za coś. A główkowania, przynajmniej ja, zbyt wiele tutaj nie miałem. Może ciut zbyt oczywiste to wszystko jednak jest.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

A główkowania, przynajmniej ja, zbyt wiele tutaj nie miałem.

A uwierz mi, byli tacy, co mieli :D, więc chyba nie jest ciut zbyt oczywiste.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

A uwierzam Ci, uwierzam. Chociaż, z drugiej strony, uwielbiasz opowiadać bajki, więc…

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

:P

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ale co Ci się nie klei Tenszo? (…)

Widzisz, twoje wytłumaczenie może być, ale wydaje się zwyczajnie naciągane, by pasowało do schematu “podróże w czasie szkodzą, przed użyciem skonsultuj się z pisarzem SF lub farmaceutą” ;] 

Tekst jest dobry, ale finał zbyt przewidywalny i trochę powagi tekstowi ujął (przynajmniej w moim odczuciu). Ale i tak podobało mi się bardziej od chociażby “Mojej Wandy” :)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Postać Tośki fajna. Zgodzę się z Teyami, że nieźle poprowadziłaś jej narrację.

Motyw podróży w czasie tak sobie pasował (to, że Darek studiował fizykę, to dla mnie za małe usprawiedliwienie ;) ).

Ładna historia, choć zabrakło mi czegoś w zakończeniu. 

Może się wybiję, ale Wanda mi się trochę bardziej podobała (zwłaszcza, gdy już ją zrozumiałem ;)) ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Czytałam jakiś czas temu na telefonie (co już oznacza, że tekst musiał być dobry, skoro chciało mi się przebrnąć przez cały na komórce!), więc większość uwag pewnie wypadła mi z głowy, ale pamiętam, że mi się podobało. A to już coś, nie? <;

Polubiłam Tośkę. Ostatnio trafiam na same teksty z fajnymi bohaterami, z czego oczywiście się cieszę. Nie przepadam za wątkami miłosnymi, ale ten został przedstawiony tak ładnie i naturalnie… Gratulacje, naprawdę. (:

,,Człowiek traci grunt pod nogami, kiedy traci ochotę do śmiechu." ~ Ken Kesey

“Nie jestem nieszczęśliwa, czy pogrążona w depresji.” – w tym zdaniu nie powinno być przecinka.

I mam wątpliwości odnośnie poprawności merytorycznej (ale mogą być one spowodowane bardzo ogólnym zarysowaniem uszkodzenia mózgowia); wypadek → obrażenia głowy i uszkodzenia płata skroniowego, tyle wynika z tekstu. Domyślić/domyśleć (kurczę, jak jest poprawnie?) się można, że i oczy są sprawne (najpiękniejsze na świecie), a to płat potyliczny jest uszkodzony (swoją drogą ekstremalny przypadek). Dlatego nie bardzo ogarniam cóż to za urządzenie, które sprawia, iż ona słyszy (tj. zastępuje jej kawał mózgu). Bo sęk w tym, że jeśli uszkodzone bądź zniszczone są ośrodki mózgu odpowiedzialne za słyszenie to nijak nie można tego zastąpić, a wszelakie aparaty słuchowe, wszczepy (nie pamiętam, jak to się nazywa, jednak rzecz jest takim małym młoteczkiem wwierconym w czaszkę, młoteczek odbiera dźwięki i stuka w czaszkę, ot wibracje przekłada na “słyszenie” bez udziału uszu; dla ciekawostki dodam, że nie dla niesłyszących to wynaleziono, a dla komandosów bodaj amerykańskiej armii) i inne działają na zasadzie wypełniania luki po uszkodzonym narządzie słuchu, czyli tego, co siedzi (a raczej piszczy) nam w uszach.

A co do wzroku to sprostować muszę: jak płat potyliczny jest uszkodzony to ona całkiem nie widzi. Jeśli natomiast uszkodzenie jest w nerwach od narządu wzroku do potylicy, to ona widzi, ale bez udziału świadomości (tj. będzie mijała wszystkie przeszkody na swojej drodze, ale kompletnie nie będzie zdawać sobie z tego sprawy, także to taka “niecałkowita ciemność”, co się nie zgadza z jej perspektywą, choćby w scenie kochania się – btw. filmiki z takimi pacjentami są na youtube, zachęcam, fascynująca sprawa). A mnie takie smaczki neurologiczne właśnie bardzo interesują i szkoda, że są w tej opowieści tak płytkie.

Niemniej to trzecie Twoje opowiadanie, które przeczytałem, a świetnie się bawiłem przy tej lekturze. Masz mocne dialogi, “realnie żyjących” bohaterów, ale o milion słów za mało w opowiadaniach, bo chciałoby się więcej i więcej, tak i tu: jest dziura, tj. przeskok od zauroczenia po dalej i dalej. A ja chciałem o tej miłości, o tym co się w nich dzieje/działo – więcej i więcej, bo tak ładnie o tym potrafisz pisać.

Także teraz to ja już jestem Twoim fanem i nie przepuszczę żadnego kolejnego opowiadania.

Końcówka pozostawia pole do interpretacji, albo ja dureń jestem. Niemniej, zaskakująca, myślałem bowiem w swojej naiwności, że Darek jakieś oko bioniczne wykombinuje. Ostatecznie to chyba trochę smutno się skończyło (przynajmniej dla sieroty); sam dałbym na końcu większą dawkę optymizmu. No, ale to tylko moje przemyślenia, a Twoje, przecież, opowiadanie. Bardzo dobre opowiadanie! Łezka mi się w oku zakręciła.

 

 

Ładna historia, choć zabrakło mi czegoś w zakończeniu. 

Przykro mi, Nevaz, ale w tym tekście musiało czegoś brakować w zakończeniu :)

 

Blanche – dziękuję, radość sprawić radość :)

 

Sirin – to nie jest rozprawka naukowa. Przyznaję się, że nie jestem specjalistą. Wyczytałam w moim ulubionym Wujku Google, że płat skroniowy odpowiada za słuch, więc i też o nim wspomniałam. To, że Tośce pozostały najpiękniejsze oczy na świecie (zdaniem Darka) nie znaczy, że one działają, jak trzeba. Nie, dziewczyna nie widzi. Mówi przecież, że jest głuchoniewidoma. A że podeszła do chłopaka na początku i zapytała, co ma takiego interesującego? Może stała obok jakiegoś wolontariusza, który był oburzony zachowaniem Darka i głośno dał temu wyraz? Co do urządzenia, którego dziewczyna używa: po pierwsze nie pozwala jej słyszeć, a jedynie przetwarza “dźwięki na impulsy zrozumiałe dla mózgu“, po drugie tak, w tej chwili nie ma takich urządzeń, ale to właśnie jest element fantastyczny :) Poza tym dzięki za pogłębienie moich informacji :) I za komplementy, oczywiście, również :)

 

Ambroziaku: 

Końcówka pozostawia pole do interpretacji, albo ja dureń jestem

Nie, absolutnie nie jesteś durniem :) I tak, wiem, byłam wredna dla tej dwójki. Postaram się, żeby następne opowiadanie było bardziej… optymistyczne.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Nie rozum mnie źle Emelkali, ale jeszcze moment i uznam Cię za kobietę okrutną do cna. Toż to kolejne poszkodowane dziecko w Twoich opowiadaniach!

Końcówka faktycznie pozostawia wiele swobody do interpretacji, no moja wyobraźnia mogła sobie pohulać (co zresztą zrobiła :P). Tośki ciężko nie lubić, więc się nie trudziłam i ją polubiłam.

Ogólnie mówiąc bardzo mi się podobało, ale teraz trzymam za słowo, że następne będą bardziej optymistyczne.

Co do urządzenia, którego dziewczyna używa: po pierwsze nie pozwala jej słyszeć, a jedynie przetwarza “dźwięki na impulsy zrozumiałe dla mózgu“, po drugie tak, w tej chwili nie ma takich urządzeń, ale to właśnie jest element fantastyczny.

Drobna pomyłeczka. Implanty o wysokim stopniu zaawansowania, na razie eksperymentalne, w kilku przypadkach z powodzeniem “podłączono” do kory słuchowej. Ergo – to już nie fantastyka, chociaż dopiero pierwsze kroki…

Emtri – to wszystko przez tych innych, no! TO oni mi zasugerowali, że krzywdzenie dzieci w tekstach wcale nie boli… Serio, nie moja wina.

Adamie – o, widzisz, nie wiedziałam. I kolega Sirin też chyba nie :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Implanty przetwarzające sygnał z kamer na impulsy, dające zgrubny kontur obrazu, podłączone bezpośrednio do obszarów mózgu – już są.

Duże, ciężkie, strasznie wygląda pęk kabli w głowie, obraz nędznej rozdzielczości – ale działa. Kwestia czasu, imho…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

To właśnie problem twórców fantastyki naukowej: rzeczywistość ich dogania. Rzeczywistość bywa bardziej nieprawdopodobna od fantazji.

Ja wiem tylko tyle, w jakim kierunku to idzie (i że w końcu nastąpi), ale od mniej-więcej półtora roku nie odświeżałem tego tematu. Dlatego pytałem, ciekaw, czy może sprawdziłaś i wiesz, w jakim stopniu jest/będzie to dostępne na rynku/w eksperymentach.

Ze wzrokiem to tak, wiadomo.

 

Tylko, że mi jeszcze chodzi o taką sprawę, kiedy uszkodzony jest ośrodek mózgu odpowiadający za daną modalność, a nie sam zmysł, gdy odbiór bodźca nie jest zakłócony, lecz niemożliwa jest interpretacja tego bodźca przez naszego magika, iluzjonistę rzeczywistości – mózg.

 

Tak przeczytałem do tej pory wszystkie teksty z Biblioteczki odnośnie “Głuchoniemi”. Ten jest wg mnie najlepszy.

Tylko, że mi jeszcze chodzi o taką sprawę, kiedy uszkodzony jest ośrodek mózgu odpowiadający za daną modalność, a nie sam zmysł,

Tak, szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślałam. Czary, które uskutecznia w takich wypadkach mózg dają ogromne pole wyobraźni.

Trochę straszne to, co napisałam. Dla nas – osób zdrowych – to ciekawostka, niesamowitość i w ogóle. Dla ludzi dotkniętych taka dolegliwością zapewne nie jest to zabawna abrakadabra.

A za komplement dziękuję :) Właśnie znalazłeś się w pierwszej piątce moich ulubionych czytelników ;)

 

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ja mam nadzieję, iż choćby zbliżę się też do piątki autorów, gdzieś na siedzenie między Bułhakowem a Dukajem, czy jakkikolwiek tam masz top :)

Sam myślałem o czymś podobnym (tylko, że już za późno było się brać za ten konkurs, a i miałem inne pisarskie zobowiązanie), żeby właśnie popsuć bohaterowi korę mózgową (tzn. szeregowi bohaterów) i robić w te uszkodzone miejsca przeszczepy świńskich mózgów (co się też praktykuje; to nie fantastyka). Czyli bardziej tekst o niezwykłym chirurgu (którego obrońcy praw zwierząt oskarżają o mordowanie świń) niż o samych osobach niepełnosprawnych. Taki trochę horror z etyczną dyskusją w tle.

W sumie świńskie mózgi można by było zastąpić płodami albo klonami. Również pasuje, a pytanie zostałoby to samo: czy można robić coś takiego z żywymi istotami, aby poprawić/przywrócić sprawność osób niepełnosprawnych?

A komórki macierzyste…?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ciepłe, ładne, z bardzo sympatyczną bohaterką. Podobało się.

Za to merytorycznie zgrzyta. Przy uszkodzeniu płata skroniowego niestety urządzenie średnio by pomogło, rozwój techniki ma do tego niewiele – to jak podłączenie ultra zarąbistej anteny do zepsutego telewizora. To, co opisałaś, sprawdziłoby się, ale przy uszkodzeniu nerwów słuchowych. Poza tym, żeby ogłuchła i oślepła musiałaby mieć uszkodzone oba płaty skroniowe i potyliczny – pourazowo – oj, raczej by nie przeżyła. I średnio rozumiem, czemu poród miałby być zabójczy – alternatywna rzeczywistość, gdzie nie ma cięcia cesarskiego? A i to miałoby rację głównie przy ryzyku krwotoku śródczaszkowego.

Tyle czepialstwa. Ogólnie na plus:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

To ja optuję za wywaleniem z portalu wszystkich lekarzy! Psują zabawę. Ot, co!

 

No, to tyle w gestii żali :P

Dzięki Alex :*

 

P.S. A poród naturalny mógł być zabójczy… o cięciu cesarskim nic nie wspominałam :P

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Oj, Emi, serduszko, karmisz trolla (Troll: Ach, więc poruszająca scena ze ściskaniem paluszków i “uda się nam” nie dotyczyła decyzji o kontynuacji ciąży, tylko była związana z troską o to, jak się Tośka z blizną na brzuszku na plaży pokaże?;P)

Tak, zaczyna się od lekarzy, potem przyjdzie kolej na fizyków, geologów i kucharzy. Że niby co? Lokal tyko dla humanistów? Tak? ;)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

To ja optuję za wywaleniem z portalu wszystkich lekarzy! Psują zabawę. Ot, co!

No niee, jeszcze nawet na studia nie poszłam, a już chcą mnie wywalić? Sprzeciw! Liberum veto!

,,Człowiek traci grunt pod nogami, kiedy traci ochotę do śmiechu." ~ Ken Kesey

A mnie się cała ta dyskusja niezwykle podoba, bo ujawniło się kilka osób, które będę mogła w przyszłości męczyć dziwnymi pytaniami medycznymi przed pastwieniem się nad bohaterami opek. Uwolniona od tego rodzina pewnie odetchnie z ulgą i przestanie się na mnie podejrzliwie patrzeć ;)

To wywalajcie lekarzy, mnie się to nie tyczy :) Ale właściwie to podsunęliście mi bardzo fajny pomysł na tekst, a w zasadzie wypadałoby w końcu coś wrzucić na tę stronkę. Jeśli to już miało znamiona “dyskusji” to tylko życzyć sobie takich więcej.

Oj, Alex, Ty mnie nie mów, że nie ma wypadków, kiedy cesarka nie wchodzi w grę, no! Ty mnie nie mów, że nie ma przypadków, gdy sama ciąża jest sporym niebezpieczeństwem. Dobra, może i z porodem dałam ciała, ale co do samej ciąży – nie, nie wmówisz mi. Nie uwierzę nawet lekarzowi. O!

Co do ogłuchnięcia i oślepnięcia w efekcie wypadku – no cóż skoro twierdzisz, że nie ma takiej możliwości, pewnie masz rację. W końcu to nie ja medycynę studiowałam i praktykuję. Uznajmy więc i to za element fantastyczny :P

 

Blanche – zmień, kotek, kierunek i będziesz bezpieczna ;)

 

Pozostałym za żywiołowy (buahahaha) udział w dyskusji – dziękuję :D

 

 

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Wszyscy już wszystko zdążyli napisać, więc odkrywcza nie będę, ale komentarz musi być :) 

 

Jak zwykle do stylu i warsztatu nie ma się co przyczepiać. Do opisu świata też nie. Tośka i Darek jak żywi. Chyba Twoją cechą charakterystyczną jest ta ciekawa i bardzo dobrze prowadzona podwójna narracja.  Poruszające, tylko dlaczego znów kończące się smutno? Przez większość opowiadania przebija optymizm, a na zakończenie robisz wszystkim kuku (przepraszam za takie określenie, ale nie umiem się go pozbyć :)). 

Rozum wie, że tak jest “logiczniej”, ale jednak serce szlocha o happy end. 

Tak, czy inaczej bardzo dobre opowiadanie. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Och, Śniąca, przepraszam za zakończenie.

To wszystko przez… czekaj niech wymyślę… a, tak: przez Syf.a. To on w każdym moim opku patetyzm widział, więc uznałam, że muszę nauczyć się pisać poważne, NIEPATETYCZNE, smutno się kończące teksty. I ćwiczę :D

Tak, że, już wiadomo, czyja to wina. O!

 

P.S. Dziękuję :*

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Emi, ale NIEPATETYCZNE =/= NIEAPETYCZNE. ;-)

Babska logika rządzi!

Sugerujesz, że to opowiadanie jest NIEAPETYCZNE???

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

No, końcówka jest taka, że wrażliwemu człowiekowi mogłoby się gardło ścisnąć. A to chyba utrudnia jedzenie? ;-)

Babska logika rządzi!

:-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Rany Boskie, Finkla! Odkryłaś emocjonalność i teraz masz schizę w drugą stronę???

Zamiast niewrażliwej, będzie nadwrażliwa? Jeno czekać, aż Tobie zacznie Syf. patetyzm zarzucać ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Spokojnie, napisałam “wrażliwemu człowiekowi”, nie mnie. ;-) Na nadwrażliwość Finkli to musisz jeszcze długo poczekać. I bez gwarancji, że skutecznie.

To patos jest jakoś powiązany z wrażliwością?

Babska logika rządzi!

Ech, tak poza konkursem wklejam opinię mojego betaczytacza domowego, który też przeczytał kilka opowiadań (zaciekawiony z jakiego powodu został odstawiony na boczny tor :) ).

Dla mnie "Nie zrozum mnie źle " jest najlepsze – autor (zastanawiam, się czy zauważył, że to Emelkali – dopisek śniącej) miał jakiś pomysł i potrafił go sensownie i ciekawie napisać. Nawet z tego zakończenia można wyciągnąć wnioski. Sam kiedyś do podobnych  doszedłem. Masz jakieś marzenie, o które walczysz, a później się okazuje, ze walka o to mogła być błędem… (…)chociaż wolałbym, aby Darek jako naukowiec skonstruował urządzenie pozwalające jej widzieć

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca, Ty wiesz, że ja to kocham tego Twojego domowego betaczytacza? :D

Wiele osób myśli tak jak on, że Darek mógł skonstruować jakieś urządzenie. Dziwne, bo ja chciałam oddać w tym opku, że niekoniecznie głuchoniewidzący musi uważać się za kalekę. Niekoniecznie jego życiowym priorytetem jest odzyskanie wzroku czy słuchu. Przeciwnie, może się spełniać i być szczęśliwym i bez tych dwóch zmysłów.

A morał miał być taki, że ingerowanie w naturę rzadko dobrze się kończy.

Widać wizje autora nie muszą znajdować odzwierciedlenie w opiniach czytelników ;)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Ładne.

I bardzo rozsądnie niedopowiedziane.

Infundybuła chronosynklastyczna

Dziękuję, Stefanie :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Czy Tośka jest elementem fantastycznym w opowiadaniu? ;P

 

Całość fajna, sympatyczni bohaterowie, dobry warsztat. Chociaż mam wrażenie, że za pomocą tego magicznego urządzenia trochę obeszłaś temat “nie słyszę”. Fakt, bohaterka nie słyszała muzyki, ale mogła w zasadzie swobodnie rozmawiać, więc nie bardzo dało się odczuć to, że nie słyszała – ale to już problem jury. ;)

 

Tylko ten twist na końcu oklepany taki…

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

bardzo ładne :)

Podobało mi się do momentu, w którym wspomniałaś o podróżach w czasie. Niemniej calość pozostawia dobre wrażenie.

Sorry, taki mamy klimat.

Gabiostrowiec – dziękuję.

Seth – w sumie rozumiem. Ja też zwykle uśmiecham się z politowaniem czytając/słysząc “podróże w czasie” :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Trochę ta Tośka przytłoczyła Darka – taka żywa, że w ogóle go przy niej nie widać ;) I te lody czekoladowe z chili jakoś tak niezręcznie mi zabrzmiały, zahaczają o romansidłowy klimat.

 

Zgrabnie pomyślane i dobrze napisane. Zakończenie podobało mi się o tyle, że nie jest ani zbyt oczywiste (rozwiązanie nie jest napisane pogrubioną czcionką, ustawione na podwyższeniu z wielką neonową strzałką, jakby ktoś przeoczył) ale też nie drażni nadmierną zawiłością. Moim zdaniem interpretacji może być kilka, ale ta o spowodowaniu wypadku przez Darka jest chyba najciekawsza i ładnie domyka całość. Trochę nie lubię takiego grania na uczuciach czytelnika (ach, to osierocone dziecko). 

 

Masz rzadki dar zwięzłości: krótki tekst, dosłownie kilka scen i już jest spókna, wciągająca historia. 

 

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Nie zrozum mnie źle, Emelkali, bo opowiadanie jest niezłe i porządnie napisane, ale mam wrażenie, że pozwalając Tośce mówić i, co prawda w ograniczonym stopniu, ale jednak, słyszeć, poszłaś trochę na łatwiznę. Przecież niema dziewczyna nie zagadałaby do chłopaka, Darek nie zwróciłby na nią uwagi i nie byłoby tego opowiadania.

Z drugiej strony, ponieważ Tośka mówi, Twoje opowiadanie żyje, jest szalenie dynamiczne i świetnie się czyta.

Nie podoba mi się wehikuł czasu, ale skoro już znalazł się w opowiadaniu, wyobraziłam sobie, że Darek, chcąc zapobiec wypadkowi udaje się w przeszłość, ale z powodu jakieś usterki urządzenia, już nie może wrócić.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mirabell – ależ ja wcale nie gram na uczuciach, no! Dzidzia nie płacze, nie jest głodna, ani nieszczęśliwa. W ogóle nie jest świadoma krzywdy, jaka ją spotkała…

 

Regulatorzy – konkurs był o głuchoniewidomych. Tośka zaś nie była głucha od urodzenia, więc z gadaniem (zwłaszcza, że dziewczyna kochała mówić;) ) nie miała problemu. Uważam jednak Twój komentarz za jeden z najmilszych, jakie pod “Nie zrozum…” się znalazły.

 

Dziękuję :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Emelkali, to nie zarzut!

Napisałam o łatwiźnie dlatego, że w dotychczas przeczytanych opowiadaniach spotkałam się z bohaterami, którzy poza tym, że nie słyszeli i nie widzieli, także nie mówili i myślę, że autorom tych tekstów było o wiele trudniej zmierzyć się z problemem. Co nie znaczy, że Ty miałaś z górki, a oni pod górkę. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dla informacji – przykład Helen Keller (mojej inspiracji :)) pokazuje, że osoby głuchoniewidome mogą mówić i doskonale sobie radzić… Helen miała 19 miesięcy, kiedy zachorowała i straciła wzrok i słuch.

Fajny tekst, czytało się przyjemnie. 

Przynajmniej do momentu pojawienia się elementu fantastycznego. Potem jakoś to wszystko zaczęło mi się rozłazić.

Potem jakoś to wszystko zaczęło mi się rozłazić.

Ale co konkretnie, Ocho?

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Po pierwsze – w ogóle ten “wehikuł czasu” pojawił się tak ni z gruchy, ni z pietruchy, nic wcześniej go nie zapowiadało. Ale ok, niech będzie. Potem sobie pomyślałam, że pewnie Tośka, nie będąc ofiarą wypadku, który zmienił jej życie – stoczyła się czy coś takiego, i z tego powodu umarła przedwcześnie i gwałtownie. No ale znowu – skąd w takim razie dziecko? No to Darek ją potrącił – i tu chyba mogłabym już mówić jednym głosem z Tenszą. :)

Ale wiesz – jak ja dostaję (albo sobie sama tworzę) za dużo danych do analizy, to mój mózg się nimi zatyka. Może tak stało się też tutaj. ;)

Przeczytałem – na plus, że nie ma krasnoludów, megamrocznych magów i innych takich cudaków : P

Podobały mi się te części kreacji bohaterów, które prowadzone były w trzeciej osobie – w sumie ładnie i naturalnie wyszedł opis relacji tych młodych ludzi. Pierwszoosobowe natomiast, jeszcze z tymi powtórzeniami, były zbyt melodramatyczne i wybijały z rytmu. 

Również przyłączę się do stwierdzenia, że podróż w czasie jest z czapy. Świat przedstawiony nie sygnalizuje takiej możliwości – historyjka bohaterki, wpleciona na początku, w tym temacie natomiast wydaje się nieco wymuszona i zbyt wcześnie zdradza puentę. Być może, żeby to się obroniło, trzeba by pomajstrować w świecie przedstawionym i języku narracji, np. przez jakieś nawiązania do P. K. Dicka?

I po co to było?

W końcu konkursowe opowiadanie inne od pozostałych, koncentrujących się wokół świata abstrakcji. Żywe postaci, żywe uczucia, ukazane z dwóch perspektyw – Tośki i Darka. Niezły pomysł z zamiarem przeniesienia się w czasie, będący dobitną oznaką miłości ze strony mężczyzny. W krótkim tekście udało Ci się również zaprezentować zmianę jaka zaszła w Tośce na przestrzeni ostatnich lat, po wypadku; w sumie dowiadujemy się jaka była wcześniej, a jaka jest teraz, gdy znalazła się w zupełnie odmiennej rzeczywistości. Spodobało mi się też takie zdanie: Czasami myślę, że to był taki szalony koleś z mojej przyszłości… To znaczy, wiesz, ktoś taki, kim mogłabym się stać, gdyby… No i zakończenie również trafia bardzo mocno do czytelnika. 

Ocho, Syf.ie, trochę trudno zapowiedzieć“wehikuł czasu”… ;) Według mnie w ogóle trudno pisać o podróżach w czasie, żeby tekst nie kojarzył się z Michaelem J. Foxem i jego przejażdżką na lewitującej deskorolce.

Ocho, wytłumaczę Ci tak, jak innej koleżance: Rzecz w tym, że wszystko co się stało od momentu wypadku, było konsekwencją Darkowego cofania w czasie. Taka pętla: gdyby nie poznał Tośki, nie zakochałby się, ona nie zaszłaby w ciążę, on by nie cofnął się w czasie i nie spowodował wypadku, w wyniku którego ona straciła wzrok, zaczęła chodzić na spotkania grupy wsparcia i poznała tam Darka.

Syf.ie, jakoś mnie nie dziwi, że słowa Tośki wydają Ci się melodramatyczne. Zupełnie mnie nie dziwi ;)

 

Domku, dziękuję bardzo. Takiego odbioru historii Tośki i Darka pragnęłam :)

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Bardzo ciekawe opowiadanie, zdecydowanie zasługuje na bibliotekę.

Przeczytałam z przyjemnością :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję, Anet. To fantastyczne uczucie, móc wrócić do starego tekstu i przeczytać o nim pochlebną opinię.

Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)

Nowa Fantastyka