Widary po kolei
Zemsta Widara
Zemsta wiadra
Inspiracja: Ostateczne rozwiązanie...
Zemsta Widara. Wysłannicy ministerstwa
Zemsta Widara. Sto lat później
Czy to jest śmieszne?
Widary po kolei
Zemsta Widara
Zemsta wiadra
Inspiracja: Ostateczne rozwiązanie...
Zemsta Widara. Wysłannicy ministerstwa
Zemsta Widara. Sto lat później
Czy to jest śmieszne?
Gdzieś w Bieszczadach
Widar był zmęczony hałasem. Na skraju lasu, jakieś sto metrów od jego domu, grupka ludzi urządziła sobie biwak. Ich wrzaski i wycie odtwarzacza bez trudu docierały do jego siedziby. Basy dudniły mu w głowie, nie pozwalając zebrać myśli, a sopraniczne piski jakiejś kobiety sprawiały, że cierpła mu skóra. Rosła w nim wściekłość.
Odkąd zamieszkał wśród ludzi, przeprowadzał się już kilkakrotnie. Nie pragnął wiele, ot jakiegoś miejsca, w którym nie byłoby tłumów i panowałaby cisza. Nie za gorącego i nie za zimnego. Tyle, że o takie miejsca było coraz trudniej. W końcu trafił do kraju, w którym ludzie posługiwali się śmieszną liściastoszeleszczącą mową, w piękny, górzysty, słabo zaludniony region. Odnalazł spokój. Nie na długo jednak, bo i tutaj coś się zmieniło. Wąski strumyczek turystów zaczął się zmieniać w szeroką rzekę, aż w końcu tabuny śmiertelników zadeptywały te piękne góry. Żeby mieli jeszcze trochę szacunku dla natury, ale nie. Darli się jak opętani, przynieśli ze sobą dudniącą muzykę, ryk spalinowych silników, smród i śmieci.
Sopranistka wydała wyjątkowo wysoki pisk, od którego Widara rozbolały zęby.
„Dość tego” – pomyślał i wybiegł z domu z zamiarem uspokojenia imprezowiczów.
Nie była to łatwa decyzja i świadczyła o jego głębokiej frustracji. Zwykle bowiem unikał kontaktów z ludźmi. Był milczkiem, odludkiem i nie miał zbyt wysokich umiejętności społecznych. Prowadzenie zwykłej rozmowy było dla niego torturą. Zacinał się nawet wśród swoich, w Asgardzie, a co tu dopiero mówić o śmiertelnikach. Psychiatra określiłby go pewnie jako introwertyka i dodał kilka mądrze brzmiących określeń z ICD-10. Z drugiej strony łatwo było go doprowadzić do wrzenia, pewnie miało to coś wspólnego z faktem, że był bogiem zemsty. W efekcie bujał się między nieśmiałością i wycofaniem, a chęcią skopania komuś tyłka.
W tym konkretnym wypadku zawziętości starczyło mu akurat na tyle, żeby dojść do obozowiska ludzi. Potem stracił rezon.
– M-możecie być trochę c-ciszej? – zapytał nieśmiało.
Obozowicze nie zareagowali, w ogóle go nie zauważyli. Dalej opowiadali sobie jakąś historię, przekrzykując się wzajemnie. Widar stał, przestępując z nogi na nogę. Muzyka huczała mu w głowie, wzdrygał się przy każdym pisku sopranistki i na nowo rosła w nim złość. On, bóg, ma stać jak jakiś petent w urzędzie?! Pomyślał, że gdyby teraz zobaczył go Odyn, wściekłby się. I to nie na ludzi, ale na Widara właśnie, za to, że pozwala się tak traktować. Furia osiągnęła apogeum, starożytna krew zawrzała mu w żyłach. Wziął głęboki wdech.
– Cisza, kurwa! – wrzasnął.
Jego ryk przetoczył się jak grzmot i nastała cisza. Absolutna. Ptaki przerwały śpiew w pół trelu, lis zastygł z łapą uniesioną nad suchą gałązką, dzik zamarł z pyskiem pełnym żołędzi, płomień ogniska znieruchomiał, bojąc się strzelić iskrami i nawet wiatr nie śmiał zaszeleścić liśćmi drzew. Bóg potrząsnął głową, zdezorientowany tym nagłym brakiem dźwięków.
– To dotyczyło ludzi – mruknął.
Przyroda odetchnęła z ulgą. Ptaki podjęły przerwaną melodię, trzasnęła gałązka nadepnięta przez lisa, dzik przeżuwał, chrząkając z zachwytem, zaszemrały liście, trzasnęło polano w watrze. Zapiszczał nieśmiało smartfon.
– I ich sprzętów – warknął Widar i smartfon posłusznie umilkł.
Ludzie siedzieli z rozdziawionymi gębami, poczerwieniałymi już od wstrzymywanego oddechu.
– Cisza! To jedyne, czego pragnę. Czy to dużo? – zapytał ich bóg.
Ludzkie głowy gorliwie kręciły się w lewo i prawo.
– Więc ma być cicho! – kontynuował. – Pożałujecie, jeśli będę tu musiał przyjść jeszcze raz. Zrozumiano?
Głowy kiwały się potakująco.
Widar odwrócił się i ruszył z powrotem do domu. Wściekłość już go opuściła i wiedział, że za chwilę zacznie się jąkać, psując osiągnięty wcześniej efekt. Szedł wyprostowany jak struna, cały czas świadomy wlepionych w jego plecy ludzkich spojrzeń. Odprężył się dopiero między drzewami, gdy ciemność odcięła go od obozowiczów. Wtedy też ogarnęła go euforia. Poradził sobie, zmusił ich do posłuszeństwa. Kroczył radośnie, rozmyślając o niuansach języka.
Tak, mowa tego narodu szemrała i szeleściła, ale były w tym języku także i mocne słowa. Taka kurwa, na przykład, brzmiała jak werbel wzywający wikingów do walki. Szkoda tylko, że ludzie nadużywali tego słowa.
„Powinno być przeznaczone na specjalne okazje – dumał Widar. – Takie jak ta”.
Ledwo jednak wszedł do domu, od strony obozowiska dobiegł go tumult. I natychmiast ponownie ogarnęła go wściekłość.
– Co znowu, do kurwy nędzy! – zawołał, zapominając o wcześniejszych rozważaniach.
Ruszył z powrotem. Kiedy doszedł do ostatnich drzew, za którymi zaczynała się wolna przestrzeń, zobaczył, że ludzie pośpiesznie pakują swoje rzeczy do terenowych samochodów. Chwilę później zaryczały silniki i auta wystartowały z wizgiem opon w stronę doliny.
Pozostałości obozowiska przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy, wszędzie walały się śmieci i pety. Ludziom było tak śpieszno, że nawet nie zgasili ogniska. Widar z westchnieniem zabrał się do sprzątania tego bajzlu. Zaniepokoiła go ilość puszek po piwie, które skrupulatnie wyzbierał z trawy.
„Musieli być mocno pijani – pomyślał. – Jeszcze, Odynie ustrzeż, spowodują jakiś wypadek”.
Aż przeszły go ciarki na myśl o wyjących syrenach ambulansów, wozów straży pożarnej i policji. A jak jeszcze przyleci śmigłowiec… Widar wzdrygnął się na myśl o hałasie czynionym przez tę maszynę.
– Tak być nie może. Ten problem trzeba rozwiązać raz i na zawsze. I to w możliwie dotkliwy dla śmiertelnych sposób – stwierdził, nie kierując tych słów do nikogo konkretnego.
– Tia… Tia… Tia… Tia… Tia… Tia… Tak! – zaświergolił w odpowiedzi jakiś ptak.
Pomysł przyszedł mu do głowy, kiedy zadeptywał ognisko potężnym buciorem. Uśmiechnął się do siebie. Tak, to było to! Wrócił do domu i zaczął przygotowania do podróży, chciał wyruszyć jak najszybciej. Po pierwsze, żelazo należy kuć, póki gorące. A po drugie, tam dokąd się wybierał, było naprawdę głośno, więc im prędzej będzie miał za sobą to spotkanie, tym lepiej.
Walhalla
Widar cierpiał. Pijackie zaśpiewy wojowników, ich wrzaskliwe kłótnie i głośny rechot sprawiały, że bolała go głowa. Na dodatek, żeby porozmawiać w tym hałasie, trzeba było do siebie krzyczeć. Starał się jednak nie dać po sobie poznać, jak wielką udręką jest dla niego to spotkanie. Siedział przy stole, otoczony walkiriami i właśnie skończył im przedstawiać swój pomysł. Kobiety zapaliły się do niego. Od kiedy Odyn zamieszkał na ziemi, mogły robić, co chciały, ale prawda była taka, że zwyczajnie nie wiedziały, co mogłyby robić. W efekcie nudziły się jak mopsy.
– Więc utworzymy kilka drużyn, które na twój rozkaz będą uciszać ludzi? – Gudr wolała upewnić się, że dobrze zrozumiała ideę Widara.
Bóg pokiwał głową.
– I wezwać was będą mogli także śmiertelnicy – uzupełnił.
Pociągnął łyk piwa z ogromnego kufla. Normalnie nie przepadał za alkoholem, bo czynił on zarówno ludzi jak i bogów jeszcze głośniejszymi niż zwykle. Odkrył jednak, że stan lekkiego upojenia pomaga mu nie tylko znieść hałas, ale też wysławiać się bez jąkania.
– I naprawdę wszyscy muszą przeżyć spotkanie z nami? – dopytywała się mocno niezadowolona Hlokk.
– Tak, bo inaczej ludzie będą się bali was wezwać. Bo widzisz, ci cisi mają… Jakże się to nazywa… A, wiem. Ci cisi mają sumienie, które nie pozwala im zabijać, a nawet przyczyniać się do zabijania – wyjaśnił.
– A ci głośni to nie mają sumienia? – dopytywała się Thrud.
Widar pogrążył się w milczeniu, rozważając odpowiedź. Wreszcie czknął głośno i rzekł:
– No, nie wiem, ale chyba nie.
– Potrzebujemy jakiejś nazwy i sposobu przyzywania – zauważyła praktyczna Gudr.
Bóg uśmiechnął się półgłębkiem, nazwę wymyślił już podczas podróży do Walhalli.
– Będziecie się nazywać Komando Uciszających Rwetes Wikingów, w skrócie KURW – oznajmił. – Oni tam teraz wszyscy używają skrótów – dodał.
– I przybędziemy, kiedy ktoś zawoła kurwa – wykrzyknęła radośnie Olrun, dowodząc, że pilnie słuchała opowieści gościa.
Widar skrzywił się, bo Olrun siedziała tuż obok niego i miała wyjątkowo wysoki głos, szybko się jednak opanował.
– Nie da rady, bo będziecie latać jak kot z pęcherzem. Oni nadużywają tego słowa i na dodatek to ich towar eksportowy, więc będziecie ganiać po całej Europie. Potrzebujemy czegoś jeszcze – wyjaśnił.
Bóg i walkirie pogrążyli się w rozmyślaniach.
– Wiem! – Göndul walnęła kuflem o blat z takim rozmachem, że Widar aż podskoczył. – Muszą zawołać kurwa i rzucić, albo uderzyć o coś butem – zaproponowała, patrząc znacząco na bucior gościa.
– No, nie wiem – zaoponowała Gudr. – A jak przekażemy ludziom, co mają robić w razie potrzeby?
– Nic się nie bój – uspokoił ją bóg, któremu spodobał się ten pomysł. – Za pierwszym razem to będzie przypadek, a potem pójdzie jak z płatka. Ludzie, to trzeba im przyznać, są sprytni i szybko zorientują się w czym rzecz.
Przez jakiś czas ustalali jeszcze szczegóły operacji, na koniec podali sobie ręce, by przypieczętować umowę. Widar wzniósł kilka toastów z wojownikami. Ba, pozwolił się nawet poklepywać po plecach, choć serdecznie nie znosił bycia dotykanym. I wreszcie, zadowolony ze spełnionej misji, mógł ruszyć z powrotem do domu.
Jakiś czas później, gdzieś w Polsce
Kasia nie miała już sił, było wpół do pierwszej, dawno powinna spać, bo wstawała o piątej rano, ale impreza w mieszkaniu piętro niżej nie pozwalała jej zasnąć. I nic nie wskazywało na to, że balanga szybko się skończy. Przyjdzie do pracy półprzytomna, a pielęgniarka nie powinna padać ze zmęczenia zaraz na początku dyżuru.
Próbowała sama uciszyć sąsiadów, ale tylko ją wyśmiali i obrzucili garścią niewyszukanych epitetów. Później zadzwoniła na policję, ale uprzejmy dyżurny wyjaśnił, że na przyjazd patrolu będzie musiała trochę poczekać. Nie dość, że podobnych wezwań było mnóstwo – wiadomo, andrzejki, to jeszcze policjanci musieli zabezpieczyć jakiś potężny karambol.
– Cholera, ja pierdzielę, zamknijcie wreszcie te wstrętne jadaczki – klęła Kasia, snując się po ciemnym mieszkaniu.
Właściwie takie zachowanie do niej nie pasowało. Była spokojną, zawsze uśmiechniętą kobietą, którą lubili wszyscy pacjenci, ale ta impreza doprowadzała ją do szału, a jednocześnie czuła się kompletnie bezradna i to sprawiało, że miała ochotę to łkać jak dziecko, to obić komuś gębę. W przypływie desperacji opadła na kolana, chwyciła szpilkę i zaczęła walić obcasem w podłogę.
– Cicho, kurwa! Uciszcie się wreszcie! – krzyczała.
Jedyną odpowiedzią było pogłośnienie muzyki. Kasia rozpłakała się. Nagle zawodzenie popularnego wokalisty ucichło, jak nożem uciął. Coś walnęło w chodnik przed blokiem, Kasia wyjrzała przez okno i w blasku latarni dostrzegła rozwaloną wieżę i głośniki.
„Dzięki ci Boże” – pomyślała, nie zawracając sobie głowy przyczyną tego stanu rzeczy.
Z mieszkania poniżej dochodziły jakieś jęki i stuki, coś dużego sturlało się po schodach. A potem zapanowała wreszcie cisza. Uszczęśliwiona Kasia padła na łóżko i zasnęła w mgnieniu oka.
Dopiero następnego dnia, po powrocie z dyżuru dowiedziała się, że u sąsiadów pojawili się podobno wikingowie, zupełnie znienacka i znikąd. Wojownicy mieli wywalić przez okno sprzęt grający i pobić uczestników balangi. Oczywiście nikt nie uwierzył w tę opowieść – ani Kasia, ani pozostali sąsiedzi, ani tym bardziej policja.
Jednak podobnych historii zaczęło się pojawiać, jak Polska długa i szeroka, coraz więcej. I tak, jak przewidywał Widar, ludzie szybko połapali się w czym rzecz i zaczęli świadomie wzywać grupę uspokajaczy. Któregoś dnia widz oglądający program publicystyczny, nie wytrzymał wyjątkowo jazgotliwej przemowy jakiegoś polityka i, zamiast zwyczajnie wyłączyć telewizor, rzucił w niego papciem i poparł ten gest wiązanką przekleństw z kurwą na czele. W kilka sekund później mógł podziwiać transmitowanych na żywo wikingów w akcji. Od tego momentu nikt już nie potrafił zatrzymać lawiny, ani policja, ani służby specjalne, ani nawet GROM. Wojownicy pojawiali się znikąd, robili swoje i po prostu znikali. Nikt nie był bezpieczny, nie chroniły przed nimi ani stanowisko, ani prestiż, ani zawód, ani pobożność, ani nawet immunitet.
Epilog
W kraju liściastoszeleszczącej mowy wkrótce zrobiło się cicho. Nikt nie chciał ryzykować spotkania z wikingami. Miało to też konsekwencje, których nawet Widar nie przewidział. Uciszeni ludzie przestali na siebie wrzeszczeć, a wtedy zmniejszył się automatycznie poziom ich złości. Kiedy przestali się wściekać, zaczęli nagle słuchać innych ludzi. A kiedy zaczęli słuchać innych, odkryli ze zdumieniem, że potrafią się z nimi dogadać. A stąd był już tylko krok do stworzenia stabilnego i dostatniego kraju z zadowolonym społeczeństwem.
Na tym się jednak nie skończyło, bo cisza zaczęła się rozprzestrzeniać po całej Europie, na wschód i na zachód. A potem dalej. Przez Rosję dotarła do wschodniej Azji, przez Grecję do Turcji i dalej do krajów arabskich. Na zachodzie przekroczyła Atlantyk, opanowała Stany Zjednoczone, nie oparły się jej nawet krewkie narody latynoamerykańskie. I wszędzie ludzie zaczynali się dogadywać nawet z tymi, których wcześniej uważali za śmiertelnych wrogów. Aż wreszcie, w ciągu zaledwie jednego pokolenia, zemsta Widara i polska kurwa w końcu przyniosły światu upragniony pokój.
A Widar cieszył się ciszą w Bieszczadach. I tylko Walkirie i wikingowie z Walhalli byli niezadowoleni, bo znowu nie mieli co robić.
Przeczytane.
Dla mnie jak do tej pory najlepszy tekst w konkursie. Dopiszę więcej w chwili wolnej. Powodzenia.
P.S.
Śmieszne!
Dziękuję za miłe słowa. :)
Cieszę się, że jest śmiesznie, bo trochę obaw było.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Zarąbiste opowiadanko! Czytając teksty na NF, ostatni raz w głos zaśmiewałam się przy „Inwazji Marsjan” Fasolettiego – „dziele poetyckim” napisanym językiem do granic obscenicznym, ale będącym jednocześnie swoistym, obrzydliwym majstersztykiem. Teraz znów zebrało mnie na chichot i znów stało się to przy czytaniu opowiadania zawierającego wyrazy grube! No, dobra – jeden gruby wyraz. Czyżby moje poczucie humoru było z gatunku tych przaśnych i niewykwintnych? Tak, to jest możliwe. Ale co mi tam.
W tym opowiadaniu wszystko, jak dla mnie, do siebie pasuje, żaden element nie jest przypadkowy, a wyjątkowo twórcze podejście do mitologii nordyckiej obżenionej ze skrzeczącą współczesnością – pełen odjazd! I do tego jakże genialne uzasadnienie użycia naszego językowego dobra narodowego, jakim jest wszechobecne, proste w wymowie, bogate znaczeniowo, okrągłe, dźwięczne i przekonujące słowo-zaklęcie. (Najzabawniejsze, że onegdaj sama go zastosowałam w sposób absolutnie zgodny z zaproponowaną przez Widara receptą. W telewizorni, której osobiście nie używam od lat, trwał jazgot zwany dyskusją polityczną. Doprowadzona do ostateczności dochodzącym do mojego pokoju skrzekiem baby, usiłującej przekrzyczeć kilku, jednocześnie ją zagłuszających interlokutorów, najpierw zacytowałam Duńczyka z Vabank – „Wyłącz to! No, wyłączże to gówno!”, potem trzepnęłam drzwiami i postawiłam kropkę zaklęciem (niestety)! Walkirii co prawda nie ujrzałam, ale skutek był natychmiastowy!)
Wyrazy uznania za:
Jąkającego się boga o starganych nerwach i zdychające z nudów walkirie – cud, że z desperacji i braku zajęcia nie dziergały na szydełkach. Mitologie są wieczne, ale w tej chwili odstawione do kąta i traktowane komercyjnie. Trudno się więc dziwić, że wciąż istniejące bóstwa – na nieśmiertelność nie ma wszak mocnych – tak entuzjastycznie przystąpiły do projektu pozwalającego odzyskać im utracone poczucie mocy i przydatności społecznej. A jak one, biedne, sczłowieczały!
Za, między innymi: „– Nie da rady, bo będziecie latać jak kot z pęcherzem. Oni nadużywają tego słowa i na dodatek to ich towar eksportowy, więc będziecie ganiać po całej Europie. Potrzebujemy czegoś jeszcze – wyjaśnił.” Piękne po prostu!
Za nachalnie moralizatorski, utopijny w wymowie epilog czyli przewrotnie przenicowane, standardowe, baśniowe zdanie finałowe: „Od tej pory w królestwie zapanował dobrobyt, król rządził sprawiedliwie, a prosty lud żył szczęśliwie i w pokoju.”
Lepszego zakończenia nie można byłoby wymyślić – jest absolutnie adekwatnym, doskonałym wyrazem desperacji ostatecznej.
Podsumowując – jestem oczarowana! I ubawiona. I usatysfakcjonowana nie tylko treścią, ale i formą tego twojego prawie moralitetu a bez mała przypowieści. Pozdrawiam Anonima!
Podobało mi się, bardzo!
Sama bym czasem takich wikingów przywołała, doskonale Widara rozumiem. ;) Tekst czytało się płynnie, sceny zostały w obrazowy sposób przedstawione. Polski kurw środkiem do wyciszenia społeczeństwa i życia w zgodzie? Absurdalne i genialne jednocześnie.
Fajny pomysł, zabawny tekst.
Jak do tej pory, według mnie, jeden z lepszych w tym konkursie.
Pozdrawiam i powodzenia! :)
Mi także bardzo się podobało.
Czytało się płynnie, z początku tekst nie był jakoś szalenie zabawny… ale później śmiałem się do monitora. Wizja ciekawa, gdyby Wiader był w opcjach, tekst nadawałby się do niedawnego zakończonego konkursu. Bohatera też stworzyłeś całkiem fajnego.
– Będziecie się nazywać Komando Uciszających Rwetes Wikingów, w skrócie KURW – oznajmił. – Oni tam teraz wszyscy używają skrótów – dodał.
To wygrało dosłownie wszystko.
Pozdrówko i powodzenia! :)
Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.
Czy to jest śmieszne?
Tak, Anonimie, to jest śmieszne. I dodam jeszcze, że kokiet z Ciebie, bo jestem pewna, że przecież dobrze wiesz, że napisałeś fajne opowiadanie. ;D
…wiatr nie śmiał zaszeleścić liściami drzew. –> …wiatr nie śmiał zaszeleścić liśćmi drzew.
Wreszcie czknął głośno i rzekł:. –> Po dwukropku nie stawia się kropki.
Przyjdzie do pracy pół przytomna… –> Przyjdzie do pracy półprzytomna…
Oczywiścia ani Kasia… –> Literówka.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Baskerville, Anonim przyznaje, że nie tylko świetnie się bawił, ale nawet chcichotał przy pisaniu tego tekściku. Może więc mamy podobny rodzaj poczucia humoru. :) Anonim cieszy się, że spodobała ci się jego wizja Widara i w ogóle samo opko. Co do:
cud, że z desperacji i braku zajęcia nie dziergały na szydełkach.
Skoro zapanował już światowy pokój, to może teraz zaczną. ;)
SaraWinter, MaSkrol, Anonim serdecznie dziękuje za ciepłe słowa i za klika. :D
Reg, Anonim dziękuje za wizytę i łapankę. Nie ma pojęcie, skąd wzięła się ta kropka po dwukropku i przyjmie każdą zadaną przez ciebie pokutę. ;) Babole oczywiście już poprawił. I bardzo się cieszy, że opko ci się spodobało, a nawet ubawiło. Wie bowiem, że nie przepadasz za wulgaryzmami. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Anonimie, tym razem wulgaryzmy uważam za uzasadnione, ba, wręcz konieczne – gdyby ich nie było, opowiadanie straciłoby sens.
Skoro babole poprawione, mogę kliknąć. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Anonim bardzo, bardzo dziękuje. :D
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Brawo! K…a! To było TO! Dobry i pomysł, i wykon, i rozłożenie akcentów. To mówisz, że trzeba by jeszcze butem? Dobrze że Chruszczow w ONZ w NY nie rzucał przy tym k…ami ;D. Klik!
Rybaku, Anonim dziękuje za klika i cieszy się, że się podobało.
A wyobrażasz sobie Donalda T. albo kolejnego Kima obrabianych przez wikingów? ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Kima tak, ale Donald by im nastukał;)
Przeczytawszy.
Finkla
lozanf@fantastyka.pl
Wyjątkowo udany tekst. Zarówno pod względem treści jak i języka. Lekki, przyjemny i do tego, co naprawdę podziwiam, humorystyczny. I to bardzo pozytywnie. Ode mnie kliczek i powodzenia w konkursie.
Witaj!
Uciszeni ludzie przestali na siebie wrzeszczeć, a wtedy zmniejszył się automatyczni poziom ich złości.
literówka
Szedł wyprostowany jak struna, cały czas świadomy wlepionych w jego plecy ludzkich spojrzeń. Odprężył się, gdy wszedł między drzewa i ciemność odcięła go od obozowiczów.
powtórzenie
Podobało się, prosta historia, bez zbędnych udziwnień, opowiedziana dobrym językiem i z dobrym warsztatem. W głos nie brechałem, ale uśmiechało. No i puenta też jest. dodanie do kurwy rzutu/tupnięcia butem to dobry pomysł :)
klik
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Bardzo fajnie opowiadanie. Oj sporo pracy mieli ci Wikingowie :)
dzik zamarł z pyskiem pełnym żołędzi :D
Bardzo przyjemnie mi się czytało. Był lekki, niewymuszony humor, morał, puenta a także sprawnie wpleciona w to wszystko nordycka mitologia. Choć nie czytałem wiele tekstów z tego konkursu, powyższy tekst z miejsca stał się moim faworytem.
Powodzenia w konkursie :)
Edit: Chciałem nominować do biblioteki, ale widzę, że inni czytelnicy już mnie uprzedzili :)
No, to było naprawdę dobre. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię :)
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
Moje zdanie nie będzie odmienne od reszty. Bardzo przyjemny tekst. Jak dla mnie do tego momentu no.1 :D Poza tym lubię nawiązania do wszelkich mitologi.
Anonim pięknie dziękuje wszystkim za miłe słowa i kliki. :D
Mytrixie, Anonim melduje, że literówka została poprawiona, a powtórzenie zlikwidowane.
Anonim jest przeszczęśliwy, ponieważ jeszcze nigdy jego opko w takim tempie nie znalazło się w Bibliotece. Wczoraj poszedł wcześniej spać, bo musiał wstać o piątej rano ;-), a po jego powrocie z pracy opko było już w Bibliotece. W niespełna 24 godziny! Anonim jest tak upojony tym sukcesem, że całkiem poważnie zastanawia się nad przelaniem na papier wszystkich, tłukących mu się po głowie absurdalnych pomysłów, których do tej pory się wstydził. ;D
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Go, go Anonimie, tylko celuj w większą liczbę znaków!
Opka na 25-35k są bardzo spoko :-)
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
I już wszyscy się zastanawiają, kto tak pogańsko wcześnie wstaje do roboty… Mytrix, ale on skomentował. Ktoś się chwalił w SB, że kończy o 15. Ogary poszły w las. ;-)
To pisałam ja, Finkla.
lozanf@fantastyka.pl
Właśnie, muszę przestać komentować teksty, o które mogę zostać posądzony :-) A później podszywać się jako anonim pod kogoś innego :-) Myślę, że ta 5 rano to zmyłka :D
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Sugerujesz Naz? ;-)
lozanf@fantastyka.pl
Inny warsztat :)
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Fajne, z wykorzystaniem mitologii, ale tak z jajem. Trochę mi brakło lekkiego popsucia optymizmu na końcu, ale to kwestia gustów. Pozytywna puenta też jest dobra i… tak naprawdę wcale nie taka pozytywna, bo mówiąca o tym, czego ludzie sami z siebie osiągnąć nie potrafią. Dobry tekst.
Autorstwo… Najpierw pomyślałem, że skoro o Vidarze, to pewnie Wicked – ale nie jego styl pisania… Potem pomyślałem, ze Staruch, ale chyba też kilka elementów temu przeczy. Hm, Bronchospazm?
Wilku, Anonim wita Cię serdecznie i cieszy się, że opko Ci się podobało. Co do puenty, to przecież nie dla każdego pozytywna. Pomyśl o nudzących się walkiriach i wikingach. ;)
Mytriksie, Finklo (bo przecież wiem, że to ty), Wilku, Anonim z dużym zainteresowaniem przygląda się dyskusji na temat jego tożsamości i sprawia mu ona mnóstwo frajdy. Nie może ani potwierdzić, ani zaprzeczyć trafności Waszch typów. Przyznaje jedynie, że nie jest Mytrixem. ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Po to się podpisuję, żeby wszyscy wiedzieli. ;-)
Słusznie, nie potwierdzaj, nie zaprzeczaj. Wiem, że zabawa przy zgadywaniu świetna. Zaprawdę, powiadam Wam, załóżcie sobie wątek do zgadywanek. A jak nie wierzycie, to możecie obejrzeć stary, przy okazji czarno-białego konkursu.
Mytriksa samiśmy wykluczyli… ;-)
Finkla
lozanf@fantastyka.pl
Swoboda wzmianki o ICD-10 tak czy inaczej dość zawęża grono podejrzanych ;-) Ale fakt, ze jest ich jeszcze całe grono ;-)
Już na wstępie zaznaczę, że niezwykle ciężko mnie rozśmieszyć. Uważam, że dla literata rozśmieszanie i straszenie to najtrudniejsze zadania. O wiele łatwiej wzruszyć, wciągnąć w akcję, zasmucić. Książki naprawdę śmieszne to prawdziwa rzadkość. Większość tylko sili się na bycie zabawnymi i traktowana jest jako literatura na wesoło z racji niepoważnej konwencji lub kilku skeczy ukrytych w fabule, ale tak naprawdę mało kogo śmieszy. A już na pewno nie mnie. Dlatego, gdybym znalazł się w jury konkursu na zabawne opowiadanie, zapewne nikt by w nim nie wygrał. Ja nawet nie udaję, że mnie jakoś specjalnie bawi twórczość Pratchetta.
Komentowałem ostatnio kilka "wesołych" tekstów i żaden nawet nie poruszył kącika moich ust. Twój tekst również pozostawił mnie obojętnym. Bo skoro nastawiam się na zabawny utwór opublikowany w ramach konkursu na wesoło, to spodziewam się chociaż permanentnego uśmiechu na gębie. Bo wiem z góry, że z krzesła raczej nie spadnę. A to (przelotny uśmiech) zdarzyło mi się podczas lektury "Widara" tylko raz. I zastanawiam się co, poza moim być może specyficznym poczuciem humoru, poszło nie tak.
Niby jest sporo "kurwa" w tekście, a mimo to opowiastka pozbawiona jest pazura. Wszystko w niej jest letnie, utrzymane w takim niby zabawnym duchu, ale nie jest niestety śmiesznie, a raczej pociesznie. Weźmy sam pomysł: bóg wikingów mieszka w Bieszczadach i lubi ciszę, wkurzają go hałasy, więc namawia walkirie i wojowników z Walhallii, by uciszyli wszelkie hałasy na hasło "kurwa" i stuknięcie butem. Boki zrywać. Okazuje się, że cisza, a pośrednio "kurwa" i wikingowie, mają zbawcze konsekwencje dla świata… Przyznam, że ani mnie to nie rozbawiło, ani poruszyło oryginalnością. Po prostu zwykła, niezbyt wyszukana, a nawet nieco wydumana opowiastka. Bo niby co ma Widar do wiatraka? Zero napięcia, emocji, powalających gagów, ciekawych bohaterów, zaskakującej puenty, fajnej gry słów, czy interesującej gry skojarzeń. Uśmiechnąłem się tylko przy "kurwa" jako towarze eksportowym Polski.
Technicznie nie mam większych zastrzeżeń. Poza jednym – sporo rzeczy opisujesz/opowiadasz, a nie pokazujesz w postaci akcji/wydarzeń, które byśmy oglądali "na żywo" i którymi moglibyśmy się emocjonować.
Warsztatowo jest raczej dobrze, bez zgrzytów, pióro w miarę sprawne. Może niektóre zdania chcą za dużo przekazać i wydają się nazbyt spuchnięte, ale to nie wpływa znacząco na płynność tekstu.
Literacko tak sobie, poprawnie, bez wyszukanych środków i chwytów. Bez wzlotów i fajerwerków. Jest niby "kurwa" ale poza tym zarówno sama historia, jak i styl są jakieś takie grzeczne, proste, mało porywające. Nie wiem czego zabrakło. Ikry? Jaj? Zęba? Pazura? Ciętego języka?
Ale czegoś mi ewidentnie zabrakło.
Po przeczytaniu spalić monitor.
Komentarze Marasa są jednymi z moich ulubionych :D
Zgodzę się, że napisać naprawdę dobre opko humorystyczne jest ciężko. W dodatku ludzi śmieszą różne rzeczy, więc i target konkretnego typu humoru może okazać się dość wąski.
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Trzeba kiedyś zrobić w sekcji pojedynków starcie Maras vs Cień Burzy. Forma: komentarz.
gdybym znalazł się w jury konkursu na zabawne opowiadanie, zapewne nikt by w nim nie wygrał.
Marasie, i jakżesz na takie dictum odpowiedzieć?!
Anonim właściwie zgadza się z opinią, że napisanie czegoś zabawnego to sztuka niełatwa, choć uważa, że akurat Pratchettowi to się udało. :) Czy udało się Anonimowi? No, w sumie uśmiechnąłeś się przynajmniej raz, a to już dużo. ;) Tym bardziej, że – takie przynajmniej wrażenie ma Anonim – nagły wysyp śmiesznych tekścików w dniach Twojego dyżuru lekko już cię irytuje.
Jest niby "kurwa" ale poza tym zarówno sama historia, jak i styl są jakieś takie grzeczne, proste, mało porywające. Nie wiem czego zabrakło. Ikry? Jaj? Zęba? Pazura? Ciętego języka?
Oczywiście, zawsze można kurwę podkręcić, podobnie jak samą historię, ale problem przy tego typu tekstach polega na tym, że granica między śmiesznością a ordynarnością jest bardzo wąska. Anonim uważa, że wyszło w sam raz. Może następnym razem razem odważy się trochę podkręcić, a jak się nie uda i przedobrzy, zwali winę na Ciebie. ;)
PS a typów autorstwa nie będzie?
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Pratchetta wszyscy chwalą, a ja mimo kilku prób nie potrafiłem przeczytać pierwszej części.
Za to “Zodiac” Neala Stephensona uważam za dobrze nasycony humorem. Tyle ze to humor dosś specyficzny, w dodatku nie stanowi głównej warstwy/gatunku (to raczej coś w pośredniego między akcją i lekkim kryminałem).
“Zodiaca” Anonim nie czytał. Pewnie dlatego, że poległ na “Cyklu barokowym” i zraził się do autora.
A którą pierwszą część Pratchetta czytałeś? Bo tam jest kilka podcykli. Anonim Zna ludzi, którzy nie cierpią opowieści o Rincewindzie, a uwielbiają na przykład cykl o Śmierci.
A swoją drogą Anonim jest ciekawy, jak wygląda lista śmiesznych książek Marasa. ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Nie tylko Anonim jest ciekawy. ;)
Ten pierwszy-pierwszy. A cykl barokowy wykańcza wszystkich. Na szczęście to jednorazowy wybryk, także odpadłem. Stephenson dosłownie każdą książkę pisze w innym stylu.
Swoja drogą ktoś chwalący Pratchetta narzekał na KrzykKrzyczącym Pudełku na Cykl Barokowy… Hm… :P
Rzadkość, dobry humor to naprawdę rzadkość. Raczej to poszczególne sceny w tekstach literackich potrafią rozśmieszyć, chociażby u Andrzeja Sapkowskiego (wiadomo), Neila Gaimana (Gwiezdny pył), Scotta Lyncha (Locke Lamora), Douglasa Adamsa (cykl Autostopem przez Galaktykę), Andy'ego Weira (Marsjanin), Fredericka Browna (Marsjanie do domu), trafiają się dobre momenty także u wspomnianego Terry’ego Pratchetta (Świat dysku). Czasem bawią humorystyczne opowiadania, na przykład Roberta Sheckleya czy Mike’a Resnicka. Całe książki (nie zawsze są to powieści) już trudniej znaleźć. Ale pamiętam, że uśmiechałem się na przykład przy wymienionych niżej pozycjach. Wymieniam je wszystkie z pamięci, więc lista jest niekompletna i być może przy drugim podejściu nie wydałyby się już takie zabawne.
Bill, bohater Galaktyki – Harry Harrison
Paragraf 22 – Joseph Heller
Zapiski na pudełku zapałek– Umberto Eco
trylogia Iluminaci – Robert Shea i Robert Wilson
Merlin oraz Faust – Robert Nye
Syreny z Tytana oraz Kocia kołyska – Kurt Vonnegut
Dzienniki Gwiazdowe, Opowieści o pilocie Pirxie – Stanisław Lem
Trzech panów w łódce (nie licząc psa) – Jerome K. Jerome
cykl Galloway Gallegher (Próżny robot) oraz cykl Hogbenowie (Stos kłopotów) – Henry Kuttner
cykl Wielki Guslar – Kirył Bułyczow
Czerwone koszule – John Scalzi
Narzeczona księcia – William Goldman
Po przeczytaniu spalić monitor.
Drobne pytanie, z którym trochę nie bardzo na forum. Akt Powieści ~20000 słów, którą można rozłożyć na 7 rozdziałów. Można tu publikować po rozdziale, a jak co, to gdzie tu taką opublikować?
A. Sobczak
I przybędziemy, kiedy ktoś zawoła kurwa – wykrzyknęła radośnie Olrun, dowodząc, że pilnie słuchała opowieści gościa.
I tu się szczerze zaśmiałem. Orzesz ku… no to będzie armagedon.
Dalej było równie dobrze.
Przeczytałem z przyjemnością i uśmiechem.
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
Arturze, można publikować po rozdziale, ale to słaba strategia. W całości też nie lepiej. Prawie nikt nie lubi fragmentów i prawie nikt nie będzie czytał mikropowieści nowicjusza, o którym nic nie wiadomo. Dyżurni są zwolnieni i z fragmentów, i z tekstów powyżej 80 tys. znaków.
Najlepiej napisz jakiś krótszy tekst i pokaż w całości.
A miejsce na zadanie pytania wybrałeś przedziwne. Off top rzadkiej czystości.
lozanf@fantastyka.pl
Ja ze śmiechu płakałem przy 08/15 Hansa Hellmuta Kirsta. Choć nie tylko ze śmiechu.
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Zastanawiam się, czy w tym konkursie znajdzie się tekst, który rzeczywiście mnie rozśmieszy. Byłeś blisko, Anonimie. Sympatyczne opowiadano. I nie wiem czemu ciągle czytam "Zemsta wiadra". :)
"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol
Ja też przeczytałem zemsta wiadra, co wywołało uśmiech.
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Sympatyczne. Raczej nie do pękania ze śmiechu. Dla mnie to taki rodzaj tekstu o stosunkowo zabawnej wymowie, który nie tyle bawi czytelnika, ile poluje na jego uśmiech kilkoma zabawnym zdaniami/spostrzeżeniami. Fajny wyszedł Ci ten Widar. Taka zabawa kontrastami to zwykle bardzo sprawdzony element budowania humoru. W kwestii wulgaryzmów mogę napisać tyle, że ja ich w takiej czystej formie w literaturze nie trawię. Uważam, że jeśli już mają się pojawiać w humoreskach, to wyłącznie w jakiejś bezbolesnej formie (choćby słynne: AWRUK!). Podkreślam to, bo jeśli (mimo tych wulgaryzmów) przebrnąłem przez opowiadanie bezboleśnie, z poczuciem miło spędzonego czasu, jest to w moim przypadku również forma docenienia Twojego tekstu.
Podsumowując. Nie porwało mnie to opowiadanie aż tak, jak większości, ale też na pewno czytałem je z przyjemnością.
Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków
Ja przez pierwsze dwa dni myślałem, że tytuł to “Zemsta Wiadra”, nawet googlowałem boga o imieniu Wiadr…
Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.
Prawie nikt nie lubi fragmentów
LożoWTrybieFinkla, ja bym polemizował, moim zdaniem prawie wszyscy nie lubią fragmentów :P
Arturze, pewną strategią jest stworzenie niezależnego opowiadania, stanowiacego samodzielną całosć, nadającego się do samodzielnego czytania, ale osadzonego w tym samym świecie (i go w jakiś sposób uzupełniającego). Wtedy we wstępie można napisać o tym powiązaniu, co moze zaciekawić czytelników – potem można z co bardziej entuzjastycznymi komentującymi rozmawiać o tym, czy chcieliby mieć wgląd w samą powieść.
[Tutaj wszyscy wspominają pamiętne offtopy]
FRAGMENTAMI POWIEŚCI FANTASY JEST PIEKŁO WYBRUKOWANE!
Po przeczytaniu spalić monitor.
FRAGMENTAMI POWIEŚCI CYBERPUNKOWYCH JEST INTERNET WYBRUKOWANY!
Marasie, Anonim zabiera się do czytania tych książek z twojej listy, których jeszcze nie czytał. Jednocześnie wyraża przekonanie, że nie istnieje książka, która byłaby w całości śmieszna. To zresztą byłoby niebezpieczna dla zdrowia. Wyobraź sobie cegłę na pięćset stron, przy czytaniu której śmiejesz się cały czas. Tego nikt nie przeżyje. ;)
Arturze, Anonim nie ma nic przeciwko offtopom pod jego tekstem, ale jak już tu wpadłeś, to mógłbyś przynajmniej napisać słówko o tym, czy opko ci się podobało. :)
AQQ, fajnie, że przynajmniej było blisko. To już coś. ;)
Fizyku, Anonim dziękuje za ciepłe słowa. Tak, to byłby armagedon. :)
CM, Anomim cieszy się, że miałeś przyjemność z czytania. Fajnie, że udało mu się nie przedobrzyć.
AQQ, Mytrixie, MaSkrolu, wiadro, mówicie, chłopaki. Hmm, właściwie dlaczego nie. Proszę bardzo. :D
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
AQQ to kobieta :P
Swoja drogą ja dopiero po przeczytaniu tego opowiadania dowiedziałem się, że funkcjonuje pisownia Vidara przez W (do tej pory widziałem Vidar i Vidarr) ;-)
Wilku, zgódźmy się na “rzadko kto lubi fragmenty” i nie wdawajmy w dyskusję na temat liczby przeczeń w różnych językach.
lozanf@fantastyka.pl
Ups, Anonim przeprasza AQQ, jakoś mu tak z rozpędu wyszło. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Sympatyczna historyjka. Ale czy zabawna? Nie rozbawiły mnie ani przedstawione wydarzenia, ani niespecjalnie język, którym je opisano. Szkoda też, że komizm sytuacyjny zanikł, gdy wszystko zostało wyjaśnione na spotkaniu z Walkiriami, a potem wielokrotnie powtarzane na różnych przykładach. Wydaje mi się, że w takich króciakach trzeba żartować trochę szybciej i bardziej z zaskoczenia, bo łatwo wytracić impet. ;)
Ech, krótko mówiąc rozbawiani czytelników jest pikielnie trudne. Anonim cieszy się jednak, że historyjka jest przynajmniej sympatyczna. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Przeprosiny przyjęte, choć w tak zacnym towarzystwie mogę robić nawet za chłopaka. :D
"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol
:D
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Ja nie wiem, czy przeczytałam “zemsta wiadra” sama z siebie, czy dlatego, że poniedziałkowy tekst taki ma właśnie tytuł… Jakby nie było, opowiadanie może nie wywołało u mnie gromkiego śmiechu, ale na pewno czytało się je przyjemnie. Fajny pomysł i dobrze wykonany. Życzę powodzenia w konkursie!
Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.
Bardzo przyjemne, zabawne opowiadanie! Czyta się je lekko, a puenta jest bardzo udana. Cieszę się, że znalazłem czas, aby je przeczytać. :)
Rosebelle, Corrinnie, Anonim dziękuje bardzo, za wizytę i miłe słowa.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Rozbawił mnie fragment z uciszaniem ludzi i ich sprzętów i opis natury posłusznie słuchającej Widara. :D Potem było już gorzej, to jest całość wyszła sympatycznie, ale sam pomysł z magicznym działaniem pewnego słowa mnie nie rozśmieszył. Plus za uniknięcie przesady w używaniu wulgaryzmów.
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Podziwiam sposób prowadzenia narracji – pierwsza klasa, pięknie napisane. Może nie chichotałam podczas czytania, dla mnie to raczej opowiadanie skłaniające do refleksji nad ludzkim zachowaniem. Do tego stopnia, że gdy teraz zdarza mi sie przeklnąć, myślę sobie "oho! Uważaj na wikingów"… czyli wywarło wpływ, zostało zapamiętane;) a to ważne. Pozdrawiaml
Czytało się to opowiadanie całkiem przyjemnie i było sympatyczne, ale w sumie to tyle. Jakoś nie zapadło mi w pamieć ani nie rozbawiło zanadto. Ogólnie całkiem fajny pomysł, zwłaszcza, że ja bardzo lubię mieszanie mitologii ze światem współczesnym. Zabrakło mi chyba jednak trochę tego “fun” w tym tekście, czegoś co rzeczywiście, wywołałoby przynajmniej uśmiech na mojej twarzy.
SzyszkowyDziadku, Anonim bardzo się cieszy, że rozbawił Cię akurat ten fragment, bo sam chichrał najbardziej właśnie przy pisaniu tej części opowiadania. :) Anonim rozumie i akceptuje Twoją niechęć do wulgaryzmów. Osobiście podziela pogląd Widara, że k… powinna być przeznaczona jedynie na specjalne okazje. Stąd też starał się używać jej bardzo umiarkowanie. :)
MarBac, Anonim dziękuje za miłe słowa. Fajnie, że opko ma aż taki wpływ. ;)
Cephiednomiko, skoro czytało Ci się to opko przyjemnie i sympatycznie, to już coś. Szkoda, że zabrakło do kompletu uśmiechu na twarzy, ale chyba nie da się rozbawić wszystkich. ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Całkiem fajne, aczkolwiek mam wrażenie, że nawet Widar nie będzie stosował terminologii operowej do piosenkarek w radiu.
Natomiast pomysł bardzo bym chciała, żeby został zrealizowany :)
http://altronapoleone.home.blog
Drakaino, Anonim jest niezmiernie rad z Twojej wizyty, a jeszcze bardziej z tego, że opko Ci się podobało. :)
Anonim również byłby szczęśliwy, gdyby komando wikingów uciszyło trochę ludzi. :)
Ach, i Anonim zaprasza jeszcze do zerknięcia na szorcik “Zemsta wiadra”. Co prawda tekścik nie jest w konkursie, ale może też Ci się spodoba.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Tak, już do tego dochodzę :)
A co z tą terminologią operową? Dlaczego sopranistka a nie piosenkarka? Jeśli to celowe, bo wiking tak myśli, podkreśliłabym. W obecnej formie brzmi mi sztucznie.
http://altronapoleone.home.blog
Chodziło raczej o najwyższy kobiecy głos. Sopran sprawdza się w operze, ale na co dzień trochę wierci w uchu. Zwłaszcza, jeśli właścicielka sopranu jest pod wpływem. ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
A mnie chodziło o to, że nikt nie powie “sopranistka” o piosenkarce z nawet najwyższym głosem. Od biedy “sopran w radiu” by uszło, choć “wysoki piskliwy głos” byłoby naturalniejsze. ale sopranistka mi zgrzyta w tym kontekście. Chyba że Widar słucha na co dzień opery (Wagnera, oczywiście) i tak mu się kojarzy.
Zemstę wiadra przeczytałam, jest boska i powinna być w konkursie – to przecież fun konkurs, więc fanfiki do opowiadań powinny być akceptowane. Zgłosiłam to pod wiadrem.
http://altronapoleone.home.blog
Anonim myśli, że akurat Wagnera Widar mógłby słuchać, w końcu w tych operach było coś o jego rodzinie. ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Stad właśnie moje skojarzenia. Jak mówię – zrobiłabym coś z tego ;)
http://altronapoleone.home.blog
Piękne, dawno się tak nie uśmiałem. Przyjemne i krótkie, bardzo dobrze się czytało.
Drakaino, Anonim coś z tego zrobił. :)
GadBlessed, Anonim bardzo dziękuje za odwiedziny, cieszy się, że opko się spodobało i zaprasza do zajrzenia do dalszego ciągu tej historii w “Zemście wiadra” i najnowszym szorciku: “Zemsta Widara. Sto lat później”.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
sopraniczne piski
Hmm.
którzy odwiedzali to miejsce
Ten wtręt nie jest niezbędny, a na moje ucho, psuje rytm.
wydała wyjątkowo wysoki
Aliteracja.
wybiegł z domu z zamiarem uspokojenia imprezowiczów. Nie była to łatwa decyzja i świadczyła o jego głębokiej frustracji
Może troszeczkę zbyt usilnie o tym zapewniasz. Skróciłabym.
nie miał zbyt wysokich umiejętności społecznych
"Wysokich umiejętności"? Hem?
Zacinał się nawet wśród swoich, w Asgardzie, a co tu dopiero mówić o śmiertelnikach.
Hmm. Sama nie wiem.
introwertyka i dodał kilka mądrze brzmiących określeń z ICD-10
Introwersja nie jest zaburzeniem (zaraz przyjdzie jeden z naszych psychologów i powie, żebym się przestała mądrzyć :D)
pewnie miało to coś wspólnego z faktem, że był bogiem zemsty
To bym też skróciła.
bujał się między nieśmiałością i wycofaniem, a chęcią skopania komuś tyłka.
To wygląda, jakby tu były trzy człony, kiedy są tylko dwa. Skasowałabym " i wycofaniem".
starczyło mu akurat na tyle, żeby dojść
Trochę nie teges. Może: starczyło mu akurat, żeby dojść…?
nie zareagowali,
Skasowałabym – skoro nie zauważyli, to jak mieli zareagować?
opowiadali sobie jakąś historię
Potknęłam się. Historię?
Wściekłość
Wściekłość już była przed chwilą.
Przyroda odetchnęła z ulgą.
Cały ten i poprzedni akapit
poczerwieniałymi już od wstrzymywanego oddechu.
Hmm.
jedyne czego pragnę
Jedyne, czego pragnę.
kiwały się potakująco
Hmm.
Odprężył się, gdy znalazł się
Dwa "się" tuż obok siebie, nieładnie.
Kroczył radośnie, rozmyślając o niuansach języka.
??? Nie łapię.
brzmiała jak werbel wzywający wikingów do walki. Szkoda tylko, że ludzie nadużywali tego słowa. „Powinno być przeznaczone na specjalne okazje – dumał Widar. – Takie jak ta”.
I bloody love you.
dobiegł go tumult od strony obozowiska
Hmm. Przestawiłabym: od strony obozowiska dobiegł go tumult (tumult?).
do ostatnich drzew, za którymi zaczynała się wolna przestrzeń
No, dlatego były ostatnie, nie?
westchnięciem
Z westchnieniem. Panie, panowie i wariacje na temat, jeśli ktoś jeszcze napisze "westchnięcie", to
które skrupulatnie wyzbierał z trawy.
Hmm.
stwierdził, nie kierując tych słów do nikogo konkretnego.
Stwierdzenie nie musi być do nikogo skierowane.
Tia… Tia… Tia… Tia… Tia… Tia… Tak! – zaświergolił w odpowiedzi jakiś ptak.
kuć póki
Kuć, póki. Przy okazji – powtarzasz "szybciej".
żeby porozmawiać w tym hałasie, trzeba było do siebie krzyczeć
Hmm.
Starał się jednak nie dać po sobie poznać, jak wielką udręką jest dla niego to spotkanie
Trochę za mocno zapewniasz.
Kobiety zapaliły się do niego.
… hmm…
prawda była taka, że zwyczajnie nie wiedziały, co mogłyby robić
Skróciłabym.
wolała upewnić się, czy dobrze zrozumiała
Wolała się upewnić, że dobrze zrozumiała.
wysławiać się bez jąkania.
No, nie wiem.
będą bali się was wezwać
Będą się bali was wezwać. "Się" na końcu jest rusycyzmem, w polszczyźnie możesz je wstawić przed czasownik.
pogrążył się w milczeniu, zastanawiając się nad odpowiedzią
Skracalne, i uważaj na "się". Dużo ich.
Oni tam teraz wszyscy używają skrótów – dodał.
OK…
z takim rozmachem walnęła kuflem o blat
Lepiej: walnęła kuflem o blat z takim rozmachem.
z wojownikami
A nie z wojowniczkami? Z Walkiriami, znaczy?
zadowolony ze spełnionej misji
Hmm.
wiadomo andrzejki
Wiadomo, andrzejki.
odpowiedzią było pogłośnienie muzyki
Coś mi tu nie tegesuje.
przyczyną takiego stanu rzeczy.
Lepiej: tego stanu rzeczy.
policja nie uwierzyli
Uważaj na związki zgody – najlepiej przeformułuj zdanie.
nie chroniły przed nimi, ani stanowisko
Tu bez przecinka.
ani nawet immunitet
w ciągu zaledwie jednego pokolenia
Pokolenie to nie okres czasu.
cieszył się ciszą
Noo… niech Ci będzie ;P
I to jest porządny tekst. Zdecydowanie najlepszy z płodów konkursu, które dotąd przeczytałam (nie przeczytałam ich wiele, ale jeśli próbka jest reprezentatywna, to plasujesz się wysoko). Parę razy wywołał chichotki, jest niegłupi, sympatyczny i napisany po polsku, choć miejscami rozwlekły.
Sama bym czasem takich wikingów przywołała
Ja też!
problem przy tego typu tekstach polega na tym, że granica między śmiesznością a ordynarnością jest bardzo wąska. Anonim uważa, że wyszło w sam raz.
Otóż to. Zgadzam się z Anonimem :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino, Anonim wita Cię serdecznie i dziękuje za wnikliwą korektę. Większość uwag już uwzględnił, są jeszcze uwagi, z którymi się zgadza, ale nie potrafi na szybko wymyślić, ja zmienić tekst.
Introwersja nie jest zaburzeniem (zaraz przyjdzie jeden z naszych psychologów i powie, żebym się przestała mądrzyć :D)
No nie jest, ale w połączeniu z resztą działa na niekorzyść Widara. ;)
żeby porozmawiać w tym hałasie, trzeba było do siebie krzyczeć
Hmm.
Czemu hmm. Jeśli nigdy nie znalazłaś się w miejscu tak głośnym, że trzeba się drześ do sąsiada, aby cokolwiek usłyszał, to jesteś szczźśliwym człowiekiem. ;)
z wojownikami
A nie z wojowniczkami? Z Walkiriami, znaczy?
Gadał z walkiriami, ale wojownicy hałasowali w tle. Jak już ustalił z dziewczynami szczegóły, trzeba było je przekazać chłopakom. A ci się tak ucieszyli z roboty, że poklepywali boga po plecach. :)
Anonim musi przyznać, że trochę obawiał się Twojej wizyty. Zastanawiał się bowiem, jak zareagujesz na te wszystkie szeleszczące liście, werble wzywające wigingów i cieszącego się ciszą Widara. I jest bardzo zadowolony, że ci się te kwiatki spodobały. :D
A czytałaś już Zemstę wiadra i Zemstę Widara. sto lat później? Co prawda nie są w konkursie, ale może Ci się spodobają. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Jeśli nigdy nie znalazłaś się w miejscu tak głośnym, że trzeba się drześ do sąsiada, aby cokolwiek usłyszał, to jesteś szczźśliwym człowiekiem. ;)
Nie to kwestionowałam.
Jak już ustalił z dziewczynami szczegóły, trzeba było je przekazać chłopakom. A ci się tak ucieszyli z roboty, że poklepywali boga po plecach. :)
Aa, bo ja myślałam, że to tylko Walkirie brały w tym udział :)
A czytałaś już Zemstę wiadra i Zemstę Widara. sto lat później?
Czekają w kolejce.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Nie to kwestionowałam.
W takim razie Anonim nie łapie co jest nie tak.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Po prostu zdanie brzmi niezręcznie.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Hmm, ok, Anonim pomyśli. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Trzeba przyznać, że śmieszne, no i oryginalne. Brawo. Solidna robota.
Anonim bardzo dziękuje. I cieszy się, że rozbawił. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Ło Panie. ICD-10? Czy mamy medyka na sali?! A może jakąś pielęgniarkę…Toż to trop, że fiu fiu ;)
Uciszeni ludzie przestali na siebie wrzeszczeć, a wtedy zmniejszył się automatycznie poziom ich złości. Kiedy przestali się wściekać, zaczęli nagle słuchać innych ludzi. A kiedy zaczęli słuchać innych, odkryli ze zdumieniem, że potrafią się z nimi dogadać. A stąd był już tylko krok do stworzenia stabilnego i dostatniego kraju z zadowolonym społeczeństwem.
Nie, tak prości to nie jesteśmy i nie będziemy. Założę się, że wszystkie animozje zmieniłyby formę na ekspresję pisemną ;)
Ale tak w ogóle, to mnie ciężko rozbawić… :)
Pozdrawiam Czwartkowy Dyżurny
Anonim wita Czwartkowego Dyżurnego i zapytuje, czy Dżurny ma jakieś konkretne podejrzenia, co do tożsamości Anonima.
Nie, tak prości to nie jesteśmy i nie będziemy.
No, ale pomrzyć można. ;)
Ale tak w ogóle, to mnie ciężko rozbawić… :)
Znaczy nie podobało się?
A może Czwartkowy Dyżurny zajrzy jeszcze do “Zemsty wiadra” i “Zemsty Widara. Sto lat później”. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Nie. Nie mam. Ale kto się orientuje w sprawach wykształcenia/pracy wykonywanej portalowiczów, to będzie wiedział ;)
Podobało się o tyle, o ile wyznacznikiem będzie sprawność kreślenia fabuły i tworzenia obrazów, ale tu chodzi o salwy śmiechu, których nie doświadczyłem…
Nie mogę obiecać ale się postaram :)
:D
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Doczłapałam się i ja do widarowskich światów.
Podoba mi się Zemsta Widara. Przyjemna opowieść z morałem, zabawna, zamknięta w sensie fabuły. Widar charakterystyczny, Walkirie waleczne. Tak, bawi:DDD
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Anonim dziękuje za wizytę i bardzo się cieszy, że Widar bawi kolejnego czytelnika. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Dotarłam z komentarzem do legendarnego Widara – a przyznam, że było to jedno z pierwszych opowiadań, jakie czytałam zaraz po rejestracji. Opowiadanie nie jest przesycone humorem do cna, ale sam w sobie zabawny pomysł jest zrealizowany w fajny sposób, więc całokształt wychodzi faktycznie śmiesznie! No i ten KURW, cóż to za piękna nazwa dla jednostki bojowej, GROM to może się schować – dla mnie zdecydowanie najśmieszniejszy element opowiadania.
P.S. Podczas lektury wyobrażałam sobie, że każda interwencja Wikingów jest teledyskiem do tego kawałka: https://www.youtube.com/watch?v=hxRzTbs83H0 (ach, Wikingowie spuszczający hałasującym łomot do rytmu…)
Anonim dziękuje za komentarz. Nazwanie Widara legendarnym bardzo poprawiło mu samopoczucie. :)
Anonim dziękuje również za linka. Wcześniej tego nie słyszał, a bardzo mu się spodobało. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Urocze. I ubawiło. I wzbudziło żal, że to tylko fikcja.
ninedin.home.blog
Anet, Ninedin, Anonim dziękuje za wizytę i cieszy się, że się spodobało.
Ninedin, Anonim też żałuje, że to fikcja. Nawet spróbował, bo a nuż zadziała, ale niestety… ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Dobrze napisany, ciekawy tekst z kilkoma zabawnymi momentami, m.in. przy opisie walkirii, które nudziły się jak mopsy;) Moim zdaniem, największym atutem tego tekstu jest rozbudowany bohater, bóg ze skazami człowieka. Może nawet trochę autystyczny, bo nie lubi hałasu?
Jeśli na siłę miałabym się do czegoś przyczepić, to krzyk rozładowuje np. złość. Jeśli ludzie przestaliby wyrażać głośno emocje, zaczęliby je tłumić i prędzej czy później nastąpiłby jednak wybuch, albo ogólne problemy z ICD-10;) Jednak rozumiem, że zburzyłoby to koncepcję opowiadania.
Anonim cieszy się, że opko się podobało i Widar najwyraźniej też. Sądzi jednak, że terapeutyczne właściwości krzyku są mocno przereklamowane. Krzyk nie tylko nie rozładowuje gniewu, ale wręcz go wzbudza, szczególnie w tych, którzy są tego krzyku adresatami. Tłumić emocji rzecz jasna nie należy, ale można zwyczajnie powiedzieć, co człowiekowi na wątrobie leży, bez podnoszenia głosu. To przynosi lepsze rezultaty. ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
…ale można zwyczajnie powiedzieć, co człowiekowi na wątrobie leży, bez podnoszenia głosu.
Anonimie, powiedz to Prometeuszowi. ;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Moją reakcją na to było solidne “Ojezu” na dziesięć. Ale takie pozytywne “Ojezu”. Takie “Ojezu, to jest tak durne i absurdalne, że aż się podoba”.
Konkretne elementy posłodzili inni, a ja nie lubię powtarzać, więc powiem tylko, że jak dla mnie wszystko jest na swoim miejscu. Naprawdę bardzo dobre i zabawne opowiadanie.
Reg, Anonim długo myślał nad ripostą i nic nie wymyślił. To było naprawdę dobre. :D
Kordylianie, Anonim bardzo dziękuje i cieszy się, że Cię rozbawił. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Dziękuję, Anonimie i Tarnino! :)
Tak jakoś mam, że kiedy gdzieś słyszę/ czytam wzmiankę o wątrobie, natychmiast jawi mi się Prometeusz. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Nikt nie chciał ryzykować spotkania w wikingami
Literówka.
Fajne :) Podobało mi się to bujanie między nieśmiałością a chęcią kopania tyłków :)
www.facebook.com/mika.modrzynska
Kam, dzięki. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Uśmiechałam się – akronim i rytuał wzywający Wikingów fajne. Zgadzam się również, że tego zaklęcia nie należy nadużywać. Jak i żadnego innego, zresztą.
Fantastyka porządna, bez boskich i skandynawskich korzeni bohatera nic by z tego nie wyszło.
Jest pełna historia, ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Zgadzam się z wieloma przesłaniami – sama jest introwertyczką i przyrodę lubię. Ech, gdyby zwłaszcza na polityków tak działało… Za te przesłania – plus.
Bohaterowie mogli być lepiej zarysowani. O Widarze wprawdzie sporo wiemy, (jak się taki introwertyczny abstynent wśród Wikingów uchował? ;-) ), jednak reszta to już szkice. Ale pewnie nie można mieć wszystkiego.
Zwalczanie hałasu wydaje mi się interesującym leitmotivem, rzadko spotykanym. Za to też plus.
Przecinkologia kuleje, zdarzają się powtórzenia.
Babska logika rządzi!
Irciu w życiu bym nie zgadła, że to Ty.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Finklo, dzięki wielkie. Szczerze mówiąc, nie myślałam, że Widar tak się spodoba.
Też jestem introwertyczką, nienawidzę hałasu. Kiedy u sąsiadów jest impreza mój nastrój buja się, jak u Widara, tym bardziej, że faktycznie wcześnie wstaję. Przydałoby się jakieś bóstwo, które można w takich chwilach wezwać. :)
Tarnino –
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Imprezowe sąsiady są złe.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Idea zabawy przy ogłuszającej muzyce jest mi obca.
Babska logika rządzi!
Ach, te “dyskoteki” w Rabce… dlaczego, lube i drogie Ministerstwo Zdrowia (o ile tak się wonczas nazywałoś)? Czemuś mi to zrobiło?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Ja, spóźniony komentator przybywam z gratulacjami! Nie specjalizuję się w fantasy ani jako twórca ani jako czytelnik, nie jestem też mocny w mitologiach, lecz ten tekst urzekł mnie swobodą, wyobraźnią i wreszcie tym urokliwym happy endem! Zapewne obraz jaki wykreowałaś w epilogu można między bajki włożyć, lecz to przecie fantastyka w dodatku okraszona humorem.
Szczególnie ujęło mnie zdanie
Oni nadużywają tego słowa i na dodatek to ich towar eksportowy, więc będziecie ganiać po całej Europie.
które przypomniało mi jedną scenę z “Seksmisji” :)
Tyle już tu napisano w komentarzach, że trudno cokolwiek dodać mądrego, niech więc te słowa świadczą o tym, że przybyłem, ujrzałem, dałem się uwieść. I kropka :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Dzięki za wizytę. Zawsze miło mieć zadowolonych czytelników, nawet, jeśli normalnie preferują inny rodzaj literatury. :D
Zapewne obraz jaki wykreowałaś w epilogu można między bajki włożyć,
Ech, niestety masz rację, ale pomarzyć zawsze można. :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Bajki są dobre. Lubimy bajki :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
No… :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Fajne, takie pozytywne i optymistyczne.
Taka kurwa, na przykład, brzmiała jak werbel wzywający wikingów do walki.
W czasach wikingów nie używano werbla, pojawił się dopiero w 16 wieku u landsknechtów, dla sterowania wielkimi czworobokami piechoty. Powinien być raczej róg.
Dzięki za wizytę i fajnie, że fajne. :)
W czasach wikingów nie używano werbla
Masz rację, ale szczerze mówiąc nawet o tym nie pomyślałam. Przyjmijmy, że Widar żyje już tak długo, że werble miał okazje słyszeć, a róg zapomnieć. ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Przeczytałam to dawno, kiedy jeszcze widniało na górze biblioteki, w czasach, gdy byłam nieśmiałą początkującą użytkowniczką i wstydziłam się komentować, toteż nie skomentowałam. Wracam teraz. Przepraszam, że w ten sposób – pewnie tak nie wypada, powinnam, jeśli już wracam po takim czasie, sobie odświeżyć – ale czasu brak, wybory do loży się zbliżają, a ja chcę dobić wymaganą do głosu liczbę komentarzy, no i pojawiła się okazja, bo sami o tych opowiadaniach przypomnieliście w ramach pojedynku. Dobra, koniec przydługiego wstępu.
Mimo że czytałam jakiś czas temu, opowiadanie nadal pamiętam jak żywe. Scena w lesie z nieśmiałym Widarem starającym się zażegnać hałas najbardziej zapadła mi w pamięć – była świetna! Pomysł na “pogotowie od hałasu” robi robotę. Chociaż nie było tu humoru “bezpośredniego”, czyli takiego, który by sprawił, że śmiałabym się podczas czytania, to opowiadanie jako całość jest zabawne. Podobała mi się scena z wikingami w tv. Epilog jest genialny.
Mimo że opowiadanie nie jest poważne, przemyciłaś w nim poważny problem społeczeństwa i skłoniłaś do refleksji nad naszym, jako ludzkości, zachowaniem.
Dzięki, Sonato, cieszę się, że opko zapadło Ci w pamięć. I zawsze korzystaj z okazji. ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Musiał Ci kiedyś dopiec jakiś hałasujący motłoch.
Opowiadanie przemówiło do mnie. Każdy człowiek – zwłaszcza taki łagodny – ma sytuacje, kiedy chciałby być karkiem z bejsbolem…. na chwilkę;)
Lożanka bezprenumeratowa
Musiał Ci kiedyś dopiec jakiś hałasujący motłoch.
A żebyś wiedziała :)
I masz rację, czasem też marzę o byciu kimś takim… na chwileczkę :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Spodobało się. Urządzę sobie Widarowy Rajd korzystając z podpowiedzi przed tym tekstem. :)
Fajnie, że się spodobało. Trochę ich już powstało :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!