Zbiorczo dziękuję wszystkim za czas poświęcony na przeczytanie i skomentowanie oraz za słowa uznania, kilki do biblioteki i nominacje do piórka :)
@Fanthomas
Skojarzenia z “Kantosem Hyperionu” z mojego punktu widzenia odbieram dobrze, bo to jeden z moich ulubionych cykli. Drzewostatek Templariuszy z tego dzieła utkwił w mojej pamięci, choć zalążek pomysłu na tekst ma nieco inne źródła. Co do weirdu – obawiałem się trochę przy tworzeniu, czy nie skręcam za bardzo w stronę typowego SF, ale nie chciałem na siłę forsować mroczności czy absurdalności. To oceni już jury.
@rosebelle
No, Matrixa też tu trochę było, najbardziej można doszukiwać się go chyba w pnąłączach.
@Drakaina
Przy weirdowości chciałem na pierwszy plan wysunąć właśnie swoisty “mozaicyzm” świata przedstawionego, inspirację mitologią i klasycznymi dziełami literatury z biopunkową estetyką. Nie chciałem nadawać utworowi grozowego charakteru od samego początku, starałem się zastosować gradację stylu, najpierw tworzyć nieco wyładnione opisy i potem skręcać w bardziej mroczne strony, żeby odzwierciedlić atmosferę światów, w których znajduje się bohater. No i nie mogłem się powstrzymać, żeby nie wrzucić meta-żartu o Cthulhu ;) Czy to wystarczy na potrzeby konkursu – jak wspomniałem wyżej – oceni jury.
@Regulatorzy
Klasycznie dziękuję za łapankę, zdecydowałem sie wprowadzić poprawki, bo nikt z jury jeszcze nie przeczytał tekstu.
@Ninedin
Ciekawe, co to jest to “coś więcej” :)
@Black_cape
Pomysł na przedstawienie wędrówki przez krainy mitologii nordyckiej jako przeprawy przez kolejne kręgi piekielne (tutaj oczywiście plus za kompozycję)
9 to dla mnie bardzo ciekawa liczba i jako motyw pojawi się w kolejnym z moim tekstów, który… w założeniu też jest weirdowy, ale jest osadzony w nieco innych realiach, niż ten. Na razie zdradzę tylko tyle ;)
Idziesz w połączenie totalne, gdzie zacierają się granice między organicznym i cyfrowym, wiecznością i nietrwałością.
O, to. Zblendowana rzeczywistość, w której idee (nawet te sprzeczne) przenikają się między sobą, a źródła bodźców trudno rozróżnić, stają się zatartę. Chciałem tu trochę rozwinąć ten wątek, który wrzuciłem już do “Hipermancera”
@Katia72
Cieszę się, że uważasz ilustracje za rewelacyjne :)
@Darcon
Cóż, nie ukrywam, tworzenie postaci czy prowadzenie fabuły nie jest moją mocną stroną, a przynajmniej sam tak sądzę. Ale…
Czy masz wiarygodnych bohaterów? Czy czytelnik się o nich boi? Czy zagryza paznokcie w obawie, co się stanie w następnym akapicie?
Nie to było założeniem tekstu. Ci bohaterowie mieli budzić zdziwienie, wrażenie niewiarygodności, bo, cytując Vargiliusa:
“A to, co nazywasz bogami i elfami, to endosymbionty Yggdrasila… Poniekąd spadkobiercy ludzi.”
Chciałem postawić czytelnikowi pytanie – czy bohaterowie tekstu naprawdę są jeszcze ludźmi? Czy może tylko “poniekąd”? Może to tylko imitacje, gasnące echa cywilizacji, istoty, które realizują na swój sposób cele bycia przetrwalnikami, spadkobiercami, albo nawet “dziećmi” homo sapiens i w związku z tym próbują zachowywać się jak ich praprzodkowie, imitując wielkie dzieła ludzkiej kultury, tylko nie do końca im to wychodzi?
Don Thor, będąc czy nie będąc bogiem, mieszkający w wysokich partiach drzewa, zamiast wypowiadać się jak bóg, a przynajmniej ktoś mądry, wydaje się być, nie, jest dosyć naiwny i spowolniony w myśleniu. Czy on się czegoś tam w górze nawdychał, Wickedzie? Nie rozumiem tak przyjętej konwencji osobowościowej. A Varg? Jest Mistrzem, a wydaje się być jeszcze mniej rozgarnięty od głównego bohatera. Wydaje się, że intelektem go przewyższa, ale z zachowania to nie wynika, tu znowu kłania się przyjęta nie zrozumiała dla mnie konwencja. Czy to zamierzona odwrotność ról? W jakim celu? Dlaczego zachowują się irracjonalnie do swej pojętności?
Czy Don Thor naprawdę jest bogiem? Może w jego mniemaniu zamieszkiwanie w chmurach to cecha wystarczająca do zakwalifikowania do panteonu bóstw? A może:
“Ci, którzy nazywają siebie bogami, najczęściej nimi nie są”.
Tytuły mistrza czy boga równie dobrze mogą być tylko tagami wyłowionymi przez węzły obliczeniowe z archiwów wiedzy, które wewnątrz Yggdrasila nabrały innego znaczenia. Bohaterom wydaje się, że są wielcy (Don Thor) przed powrotem w Innej Formie), albo że ich cele są słuszne i wiedzą, jak je osiągnąć (Varg), a w rzeczywistości są zgubieni w postludzkiej, chaotycznej rzeczywistości Yggdrasila. Vargowi wydaje się, że jest lepszy od Don Thora, bo posiada nieco więcej informacji na temat przeszłości i postrzega jej już przez mityczno-poetycki pryzmat, tak jak Don. Sam stwierdza, że:
– To wszystko farsa, ziom – prycha Vargilius. – Żeby Yggdrasil mnie nie strawił, muszę z czegoś brać siłę. Ja też chłonę gnijące życiorysy, a w szczególności skryte w nich pragnienia, uczucia. Stworzyłem tę żałosną komedię specjalnie dla ciebie.
Jak wspomniałem na końcu opowiadania, Varg w pewnym stopniu miał być w tym opowiadaniu symbolem ludzkiej zuchwałości, zarozumiałości. Zachłysnął się wiedzą, (bądź co bądź powierzchowną), był przekonany, że wszystko wiedzie się zgodnie z jego planem i że może podporządkować sobie innych (jak często robią ludzie), ale został pokonany, bo jego atut, czyli zdolność do wpływania na układ, którego był elementem, ostatecznie pod nieco inną postacią okazał się też jego zgubą. To luźne nawiązanie do wykorzystywania natury przez ludzkość i widma katastrofy klimatycznej.
Nagle w mentalnym mroku dostrzegam czerwony błysk. Teraz już wiem. Lękam się, bo zostałem sam.
Gdyby mrok nie był mentalny, a błysk, powiedzmy, purpurowy, to coś by zmieniło?
“Mentalny” wskazywał to wskazywało na to, jakiej sfery dotyczy zjawisko. Kolor błysku ma znacznie, chodzi o symbolizm. Czerwień to kolor krwi, która jest wspomniana w sekwencji otwierającej i zamykającej opowiadanie:
“Dziś jest dzień, w którym słońce gorzeje błękitną krwią.”
Krew kojarzy się z życiem, bo niesie składniki odżywcze, ale też ze śmiercią, gdy zostaje przelana. Wzajemna przenikalność życia i śmierci była jednym z motywów przewodnich opowiadania.
Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing