
Ciemność – taka jakby bardziej niebieska niż czarna – granatowa. Tak, teraz widzę wyraźnie, jest granatowa z odrobiną zieleni. Czy każdy ma swój własny, unikatowy kolor ciemności? Nigdy się już tego nie dowiem.
Zimno – nie jakoś straszne, ale jednak nieprzyjemnie. Chcę się czymś dodatkowo przykryć, ale nie mogę się ruszyć, chłód oplata moje ciało, wdziera się wszędzie, gdzie tylko może. Przez szczeliny w cienkiej kołdrze sięga do gołych stóp, otula palce, wspina się do kolan i dalej do ud i bioder, zahacza o łokieć i kawałek ramienia, potyka się o kark i ucho, ląduje na nasadzie nosa i tak już zostaje. Zdrętwiała stopa emanuje w górę nogi dziwnym, wewnętrznym ciepłem. Jak mogę czuć w jednym miejscu jednocześnie zimno i ciepło?
Ból – boli mnie ramię, na którym leżę, czuję je aż za bardzo, wbija się w resztę tułowia. A może to reszta tułowia wbija się w ramię? Moje ciało jest za ciężkie, wtapia się w szorstki materac i zlewa z nim w jedność. Nie wiem, czy kiedykolwiek dam radę się uwolnić spod własnego ciężaru. Żebra pieką przy każdym oddechu, w gardle rośnie gula strachu i bezsilności, język mam suchy, przyklejony do podniebienia, usta wyschnięte, nie potrafię ich otworzyć. Zaczyna brakować mi powietrza. Może jak przestanę oddychać, to chociaż żebra nie będą boleć? Jak mogą boleć mnie żebra? Przecież to kości, kości nie bolą. Powieki też są za ciężkie, nie potrafię ich otworzyć, widzę tylko ciemność, granatowo-zieloną otchłań – moją otchłań, moją nicość, moją, własną, osobistą ciemność.
Cisza – nigdy jej nie ma, nawet w środku nocy, tak jak teraz. Słyszę leniwe, miarowe tykanie zegara, nocne ptaki gaworzące za oknem, samochody jadące nie wiadomo dokąd i nie wiadomo po co, w oddali kroki jakiegoś zbłąkanego wędrowca, dzwonki na balkonie sąsiada szarpane przez podmuchy wiatru, szmer liści, włączony telewizor w mieszkaniu nade mną, szum niemogących spać, rozmawiających ludzi, miarowe pikanie alarmu antywłamaniowego, woda kapiąca z niedokręconego kranu, krzyk i płacz obudzonego dziecka.
Szczekanie psa – coraz głośniej i głośniej. Zaczyna ujadać, słychać już tylko to. Wściekłego, obszczekującego coś psa. Ten dźwięk wbija się do mojego umysłu, wypełnia go, wszystko jest szczekaniem, rozrywa głowę. Coś naciska na powieki od środka. To moje gałki oczne. Czuje, że zaraz wypłyną na zewnątrz, siłą wydrą się spod blokujących je powiek i w końcu będą wolne. Zwierzę ujada tuż nad moją głową. Czuję coś spływającego po policzku, jest ciepłe – gorące, parzy skórę. Czy to łzy? Czy tylko krew? Pies jest w mojej głowie, tak przeraźliwy dźwięk może mieć swoje źródło tylko w ludzkiej głowie. Powieki rozrywają się na parujące, wilgotne skrawki, oślizgłe gałki miękko wyskakują z orbit i turlają się w dół, jedna z nich odbija się od nosa.
Nagle wszystko się urywa – jest już po wszystkim. Ktoś uciął nić tych absurdalnych zdarzeń. Użył tępego noża, dlatego tak długo to trwało. Miejsce, w którym przeciął nić jest nierówne, postrzępione. Znaczny kawał nici leży na podłodze, jest powykręcany we wszystkie strony, ma na sobie kilka niezwykle skomplikowanych, a zarazem niedbałych supłów. Wyglądają wręcz karykaturalnie. Reszta nici zwisa z sufitu.
Część na ziemi jest zielona, część pod sufitem, granatowa.
Jest cicho – jednak czasem cisza nadchodzi.
Impresja, w której brak fabuły. Czasem mi się takie podobają, częściej jednak nie. A tym razem jest to częściej. Sorry, grl, ale nie mogę powiedzieć, że Twój szort był ciekawy.
Pozdrawiam serdecznie
Q
EDIT: Jeśli masz szesnaście lat, to niezgorzej piszesz, jednak radziłbym dodać fabułę, żeby zainteresować czytelnika.
Known some call is air am
Outta Sewer dzięki za opinię, może i faktycznie fabuły brak, jednak chciałam się podzielić niekontrolowanym strumieniem świadomości :)))
Cześć!
Nawet wciągnął mnie ten tekst, jest intrygujący. Najpierw miałam wrażenie, że opisujesz bezsenność, ale potem dodałaś tajemnicze elementy. Zakończenie bardzo mi się podobało. I powiem Ci, że nawet odrobina grozy tutaj była, może za mało, żeby nazwać to horrorem, ale lekki niepokój jest.
Jedna drobna uwaga, przy opisie zimna najpierw bohater chciał się czym okryć, ale nie mógł, a potem się okazało, że jest pod kołdrą.
Technicznie jest dobrze, tylko kilka brakujących przecinków zauważyłam.
Ból – boli mnie ramię[+,] na którym leżę, czuję je aż za bardzo, wbija się w resztę tułowia.
Nie wiem[+,] czy kiedykolwiek dam rade się uwolnić spod własnego ciężaru.
radę
Może jak przestanę oddychać[+,] to chociaż żebra nie będą boleć?
Zwierzę ujada tuż nad moją głową. Czuję coś spływającego po moim policzku, jest ciepłe –[]gorące, parzy mi skórę.
Miejsce[+,] w którym przeciął nić jest nierówne, postrzępione.
Powieki rozrywają się na parujące, wilgotne skrawki, oślizgłe gałki miękko wyskakują z orbit i turlają się w dół, jedna z nich odbija się od nosa.
Nad tym bym się zastanowiła, bo “oczy wychodzące z orbit” to frazeologizm, a tutaj jest użyty dosłownie.
Nie bardzo wiem, Smerfojagody, o co tu chodzi.
Domyślam się tylko, że starałaś się opisać koszmar, ale czy to koszmar przeżywany we śnie, czy na jawie, nie umiem zdecydować. Bohaterka szczegółowo informuje o doznawanych odczuciach, ale nie wiem, skutkiem czego są opisane wrażenia – czy są one przeżywane faktycznie, czy to tylko imaginacja. Dodałaś tagi, które niewiele mi mówią – nie wiem skutkiem jakiej klątwy jest opisana scena, a jeśli to efekt hipnozy, chciałabym wiedzieć, przez kogo i dlaczego dziewczyna została jej poddana i co w jej wyniku odkryła.
Zdrętwiała stopa emanuje dziwnym, wewnętrznym ciepłem w górę nogi. → Co to jest ciepło w górę nogi?
A może miało być: Zdrętwiała stopa emanuje w górę nogi dziwnym, wewnętrznym ciepłem.
…dam rade się uwolnić… → …dam radę się uwolnić…
…widzę tylko ciemność, granatowo zieloną otchłań… → …widzę tylko ciemność, granatowo-zieloną otchłań…
…kroki w oddali jakiegoś zbłąkanego wędrowca… → …w oddali kroki jakiegoś zbłąkanego wędrowca…
Ten dźwięk wbija się do mojego umysłu, wypełnia wszystko, wszystko jest szczekaniem, rozrywa moją głowę od środka. Coś naciska na moje powieki, naciska od środka. To moje gałki oczne. → Nadmiar zaimków. Powtórzenia.
Czuje, że zaraz wypłyną na zewnątrz… → Czuję, że zaraz wypłyną na zewnątrz…
Zwierzę ujada tuż nad moją głową. Czuję coś spływającego po moim policzku, jest ciepłe –gorące, parzy mi skórę. → Nadmiar zaimków. Brak spacji po półpauzie.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć, dziękuję za korekty i tak jak już pisałam, chciałam się po prostu podzielić tym co miałam w głowie i tak naprawdę sama nie wiem do końca o co chodzi :)))
…chciałam się po prostu podzielić tym co miałam w głowie i tak naprawdę sama nie wiem do końca o co chodzi :)))
Smerfojagody, rozumiem, ale obawiam się, że zbyt wiele w Twojej głowie zostało. Chyba wolałabym, abyś w przyszłości uzgadniała ze sobą, co chcesz napisać, a uzgodniwszy, dała sobie jeszcze czas na upewnienie się, że pomysł ma ręce i nogi, a tekst będzie zrozumiały dla czytelników.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
No, taki koszmarek fajnie wyglądałby w czymś dłuższym z fabułą, żeby czytelnik mógł się dowiedzieć, co się właściwie zdarzyło. Ale jako odrębny tekścik nie bardzo się sprawdza.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Cześć, Gumi Smerfojagody!
Strumień myśli to tekst, na który trudno znaleźć odbiorców, no chyba, że mas taką magię w paluszkach i głowie, że napiszesz to w sposób arcymistrzowski.
Tutaj tak nie jest, ale też nie jest źle – technicznie całkiem fajnie, więc myślę, że to była dobra wprawka. Może zajrzyj na cotygodniowe wyzwanie, jeśli chcesz się wprawiać.
Powodzenia w dalszym pisaniu!
Pozdrawiam!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Podzielę zdanie poprzedniczek i poprzedników, fajnie, jakby pojawiła się tu fabuła. Osadzenie powyższych odczuć jakiejś konkretnej postaci w danej sytuacji stanowiłoby jakąś podstawę opowieści.
Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.
Nie jestem zaciekłą wojowniczką o fabułę. Jednak mam wrażenie, że jeszcze czegoś brakuje, aby mieć pełną satysfakcję z lektury. Czy opisujesz bezsenność? Samobójstwo? Zabójstwo? Takie możliwe interpretacje kołatają się mi w głowie.
Przy długich opisach z przecinkami. Gdyby w paru miejscach zastąpić kropkami, nadałoby więcej dynamizmu.
Ciekawa propozycja :)