
Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl
Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl
Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl
Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl
– Oko ci odjeżdża!
Tak. To zdanie jest ze mną od dziecka. Pierwsze objawy zauważono u mnie gdy miałem około sześciu lat. Patrzę na coś, a po chwili lewe oko już odjeżdża.
I co zrobić? Jako dziecko nie mogłem zrobić nic. Byli jednak jeszcze dorośli. Ojciec miał na to totalnie wyrąbane: „No i co z tego? Lekarz mówi, że to nic poważnego! Przestań mi truć dupę!”. Te krzyki skierowane do matki pamiętam do dziś.
A matka? Cóż biedna miała począć? Chodziła ze mną do lekarzy, ale wszyscy rozkładali ręce. Mówili, że może jestem przemęczony. W sumie to dzieje się tak tylko wtedy, kiedy za długo patrzę na coś, więc pewnie powinienem spojrzeć na inną rzecz dla odmiany. Ogólnie same bzdury.
“Oko Ci odjeżdża” – Boże, jak ja nienawidzę tego zdania. Trylion razy je słyszałem w swoim życiu. Dewastowało mnie przez całe lata – jakby pożerało mój mózg. Ludzie jednak po jakimś czasie się przyzwyczajają do wszystkiego… ale nie do mojego lewego oka.
Chociaż nie, sorry. Mój stary się bardzo szybko przyzwyczaił. Jedyna osoba na świecie z talentem do oswojenia się ze wszystkim. Do piwa również szybko się przyzwyczaił. W sumie, jak sobie teraz o tym pomyślę, to matka też się szybko do tego piwa przyzwyczaiła. Życie jest wieczną niespodzianką, naprawdę.
Przez to gówniane oko jestem singlem do tej pory. Cud, że udało mi się w ogóle pocałować jakaś dziewczynę. Romantyczna chwila, nasze twarze się zbliżają. Usta do siebie przywierają. Ona niepotrzebnie otwiera oczy (ja kurwa też, ale nie mogłem się powstrzymać!!!)… i usłyszałem krzyk:
– Kurwa, stary! Oko ci odjeżdża! Fuj! Puść mnie!
No i co mam w takiej chwili zrobić? Przecież jej nie spoliczkuję, za to, że jest niemiła. Powiedziała prawdę. Żeby chociaż oko odjeżdżało tylko trochę. Ale ono potrafi się prawie schować w którąś stronę! Kogo ja oszukuję – też bym się tego przestraszył! Co za pech…
I ten kolor… To właściwie jest akurat najdziwniejsze. W całym moim życiu nikt tego nie zauważył. A przynajmniej nikt mi nie powiedział nic na ten temat. A skoro nie krępują się mówić o wszystkim innym, to jednak zakładam, że tego nie widzą. Mam zielone oczy. Ale lewe jest trochę fioletowe. Nie całkiem, ale zieleń przechodzi delikatnie w fiolet od środka. Kiedyś chciałem się temu dokładnie przyjrzeć, ale oczywiście oko się szybko znudziło takim wpatrywaniem i… szu! Poszło do góry tak, że prawie wywróciło się na drugą stronę. Fuj, to było obrzydliwe. Ale to moje oko, więc co mam zrobić? Nic. Całe życie n i c!
Nieraz wyobrażałem sobie, że to gówniane oko wydłubuję nożem od masła. Wkładam sobie w oczodół i ono wystrzeliwuje na lustro, rozpaćkując się na nim. Dziwne było tylko to, że jak o tym myślałem, to czułem się jakiś taki… n i e s w ó j. Jakbym zostawał w tym momencie wypychany ze swojego umysłu. Po kilku latach coraz mniej mi się podobało to uczucie i przestałem już o tym myśleć. Tym bardziej, że kilkakrotnie zauważyłem, iż kiedy o tym myślę, to kolor z fioletowego zmienia się na krwistoczerwony. Było to przerażające nawet dla mnie.
Ale do rzeczy. Dziś mam ostatnią randkę w moim życiu! Brzmi trochę górnolotnie, ale już mam dosyć myślenia o tym. Wóz, albo przewóz!
– Cześć.
– Cześć.
To były pierwsze słowa, jakie do siebie powiedzieliśmy. Może to dziwne, ale bardzo lubię wspominać tę chwilę. Jest w niej jakaś elektryzująca moc, z której sobie nie zdawałem wtedy sprawy. Ciarki mi przeszły po plecach i w ogóle nie pamiętam co było dalej. Może to i lepiej. Zauważyłem, że jej lewe oko też było jak moje – czy to wyjaśnienie? Chociaż czasami żałuję, że nie pamiętam, bo chciałbym znać prawdę. Teraz to i tak niczego nie zmieni, ale jednak wolałbym wiedzieć. Czy to ja taki jestem, czy to oko samo zrobiło. Nigdy mi się to nie zdarzyło wcześniej. Prawda?
Niestety Oni powiedzieli, że się zdarzyło! I to wiele razy. Ciała były zmasakrowane, a ja rozszarpywałem je zębami, rękami i gadałem coś o oku. O oku, które mnie do tego zmusza i ja nie mogę tego powstrzymać. Badali mnie niejednokrotnie, ale zawsze wtedy oko jest jak zwykłe oko. Kurwa, serio!? Całe życie miałem z nim problem, a teraz, jak od tego jedynego faktu zależy moje życie, to nie reaguje jak trzeba!
Nie odjeżdża! Nie odjeżdża!! N i e o d j e ż d ż a ! ! !
– Jakieś zmiany z mózgiem 1122?
– Nie. Na jego falach ciągle historia o oku. Tym razem nawet ostatnia ofiara też miała przypadek dziwnego oka. Ech… Nie wiem, po co trzymać te wszystkie mózgi w zamrażarkach. Żaden nie zmienił znacząco „zeznań”. Jak dla mnie, eksperyment jest nieudany. To ma być bardziej humanitarne od więzienia? Co za świat…
– Jakieś zmiany z mózgiem 1123?
– Nie, dalej uważa, że ten eksperyment to porażka.
– A Ty? Co sądzisz o tym eksperymencie?
– Widzę jego wartość i chcę go kontynuować, Panie Prezesie!
Witaj. :)
Widzę, że zarejestrowałeś się kilka dni temu i to Twój debiut na Portalu, a jednocześnie zgłoszenie konkursowe, zatem gratuluję. :)
Oryginalna opowieść, z dużą dozą pomysłowej fantastyki. Tytuł oczywiście przypomina słynny horror, lecz fabuła mknie w całkiem innym kierunku niż film o pięknej niewidomej dziewczynie, przeżywającej koszmary po przeszczepie oka. :)
Tak mnie zastanawia, czemu bohater podczas pocałunków sam nie zamykał oczu (szczególnie owego feralnego), wtedy może dziewczyny by się tak nie bały. :)
Z technicznych jest nieco spraw, lecz fabuła i wspomnienia trudnych lat w domu rodzinnym głównego bohatera, a także wątki o badaniach laboratoryjnych starają się wybijać na pierwszy plan.
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Pod względem formy i interpunkcji trzeba by było dużo poprawić, nie chciało mi się wymieniać wszystkich błędów. Jeśli Ci bardzo zależy i pisanie traktujesz poważnie, mogę nad tym usiąść i wypisać wszystko, co zauważyłam.
Jak na debiut, to całkiem spoko, że tak powiem kolokwialnie. Spoko-oko. Hehe ;p
Jest obcość, a bohater i jego problemy brzmią bardzo wiarygodnie. Jest potencjał.
Pozdrawiam serdecznie i powodzenia w konkursie.
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Pomysł jak do “Snów umarłych”.
Niestety, wartość psuje dość niestaranne wykonanie i zbyt pospieszne, niepotrzebne zakończenie!
W każdym razie – obiecujący debiut!
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Bardzo dziękuję za ciepłe przyjęcie. Przez kilka miesięcy miałem trochę czasu i stwierdziłem, że spróbuję robić to, co chciałem robić kiedyś “za dzieciaka”. Miałem kilka epizodów kiedy zaczynałem coś pisać ale nigdy nie skończyłem – bo to przecież bez sensu, po co itp. (dla mnie uwalniające okazało się przesłuchanie audiobooka S. Kinga “Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” – zawsze myślałem, że muszę mieć wszystko zaplanowane i dopiero wtedy mogę zacząć to spisywać – a to mi się nie podobało. Sam chciałem być swoim pierwszym czytelnikiem i sam chciałem się zadziwić tym co piszę!) “Oko” jest pierwszym opowiadaniem które skończyłem. Miałem pomysł aby zacząć pisać krótkie opowiadania niezwiązane ze sobą, ale wyszło trochę inaczej. Drugie i kolejne opowiadania zrobiły się bardziej rozdziałami o dwojgu bohaterach w świecie fantasy. A “Oko” stało się potencjałem na wplecenie w resztę :D Całość na razie ma ponad 10000 słów i zacząłem się rozglądać za jakimiś konkursami. Tak trafiłem na “Obcość” – “Oko” od razu mi tutaj podpasowało. Zrobiłem z redakcją tekstu, tyle ile potrafię, czyli niedużo – jak zdążyliście zauważyć. Teraz niestety życie znowu mi się trochę zmienia, więc nie wiem jak będzie dalej z pisaniem.
Trzymajcie się ciepło :)
Powodzenia i pomyślnego rozwiązania wszystkich zakrętów życiowych. :)
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
wojtkl1 – zawsze można nad tekstem jeszcze popracować, bo warto!
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Tzn. że mogę wrzucić jeszcze raz poprawioną wersję? Wystarczy edytować post? Czy trzeba usunąć i dodać jeszcze raz?
O ile dobrze czytam, każdy nanosi poprawki poprzez edycję tekstu na ten konkurs.
Pecunia non olet
Ok. Dziękuję za pomoc :)
W regulaminie stoi:
W trakcie konkursu dopuszczalne są poprawki literówek, interpunkcji i tym podobnej kosmetyki. Natomiast zabronione są poważne zmiany, np. fabuły.
Czyli lekki lifting jest jak najbardziej dopuszczalny.
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Pomysł na fabułę i sama historia ciekawe. Do tego podobało mi się zakończenie, nie spodziewałem się takiego obrotu spraw ;)
Niestety jak napisali inni nad formą oraz interpunkcją należałoby popracować. Pododawać przecinków, podzielić tekst na mniejsze akapity (bo takie zwarte bloki tekstu trochę ciężko się czyta) i będzie w porządku.
Bardzo dziękuję HollyHell91 za pomoc z tekstem i sugestie Właśnie edytowałem tekst
bruce – bohater już wyjaśnia dlaczego się gapi
Nie za ma co, pamiętaj, że ja też dopiero od niedawna param się pisarstwem, więc jakąś znawczynią nie jestem, ale poradziłam Ci tak, jak umiałam najlepiej.
Tylko tekst wyjustuj proszę, żeby było jeszcze ładniej.
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Wojtkl1, taka ogólna uwaga co do usterki, którą możesz pozmieniać – w dialogach formy grzecznościowe zapisujemy małą literą, a zatem trzeba poprawić zdanie, występujące kilkakrotnie:
“Oko Ci odjeżdża”.
Zerknij też na interpunkcję, np.:
Całe życie miałem z nim problem (przecinek) a teraz, jak od tego jedynego faktu zależy moje życie, to nie reaguje jak trzeba!
Tym bardziej (i tu) że kilkakrotnie zauważyłem, że kiedy o tym myślę, to kolor z fioletowego zmienia się na krwisto czerwony. – przy okazji jest też powtórzenie, a ostatni wyraz piszemy razem
Warto także wspomnieć (tag lub w przedmowie) o wulgaryzmach.
Pozdrawiam, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Prawdę mówiąc – na początku miałem pewne przekonanie o tym, o czym będzie ten utwór… ale udało Ci się – i to jest bardzo duży plus – te przekonanie w końcówce zburzyć. I Jima, którego nic nie zaskakuje (a jak zaskakuje to zwykle z powodów błędnej konstrukcji opowiadania) – zaskoczyć i to w sposób zaiste ciekawy. Całość przypomniała mi skrzynie profesora Corcorana (w: “Ze wspomnień Ijona Tichego” Lema) i późniejsze pomysły tego typu (z najsłynniejszym chyba – Matrixem – włącznie).
Bardzo fajnie się czytało i ogólnie odbieram opowiadanie bardzo pozytywnie.
Życie życiem, ale postaraj się znaleźć choć troszeczunieczkę czasu na pisanie. Sam miałem tak, że coś mnie “wyrzuciło” z pisania na wiele, wiele długich lat – i lat tych, bezpłodnych twórczo nic mi nie zwróci – więc jak ktoś chce uciekać od pisania (a nie powinien), to Jim ma ochotę nachajem do pisania zaganiać ;-)
pozdrawiam i powodzenia w konkursie,
Jim
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
To było bardzo miłe. Dziękuję!
Obiecujące, zgadzam się. Dobrze operujesz groteską na pograniczu bizzarro, tworzysz przekonujące, niepokojące w swojej groteskowości obrazy. Zgadzam się z przedmówcami, że zakończenie nieco przyspieszone, ale generalnie tekst się dobrze zapowiada.
ninedin.home.blog
Zakończenie mi nie podeszło. Pomysł tak. Na debiut całkiem nieźle. Pisz i oglądaj kilka razy przed publikowaniem. :)
Cześć!
Pierwsze połowa intrygująca, potem tekst się dla mnie trochę rozjechał fabularnie. Zakończenie skojarzyło mi się z jednym z odcinków Black Mirror, ale jak dla mnie zbyt różni się od reszty tekstu, lepiej, jakbyś rzucał jakieś podpowiedzi po drodze (albo wolniej wprowadzał zamysł zakończenia). Niemniej interesujący pomysł.
Pozdrawiam!
Hehe dobre opko. Rozbawiłeś mnie na maksa sceną z pocałunkiem:) No i mózgi na koniec. Pozdrawiam.:)
Ale odjechane opowiadanie! Dosłownie. Pomysł bardzo oryginalny (choć możliwe, że spotkałam się już z czymś w z grubsza podobnym tonie, ale to było dawno i nieprawda). Wykonanie intrygujące… Choć tej końcówki o eksperymencie chyba do końca nie zrozumiałam, ale brzmi dość przewrotnie :)
Spodziewaj się niespodziewanego
Podobało mi się :)
Przynoszę radość :)
Dobrze zapowiadający się weird/bizarro, któremu trochę zabrakło ostatnich szlifów. Udanie – z werwą i bez zbędnych wstępów – pokazujesz, jak pozornie drobny szczegół staje się stopniowo coraz większą obsesją bohatera, doprawiając całość czarnym humorem. Szkoda, że tekst skręca pod koniec w zupełnie innym kierunku, bo gdyby trzymać się jednej konwencji i domknąć wątek perypetii bohatera z okiem, byłby to naprawdę udany, kompletny szort. Jeszcze to przejście od randki do krwawego horroru wypada wiarygodnie – narracja wymyka się spod kontroli, a atmosfera paranoi sięga zenitu – ale ostatnie dwa akapity-dialogi są już zbyt oderwane od reszty tekstu. Niemniej jednak daję klika na zachętę, bo napisane dość porządnie (choć to i owo można by wygładzić) i oparte na ciekawym pomyśle.
Dziękuję za udział w konkursie!
Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle
Oryginalna historia, na plus.
A czy nie pomogłoby, gdyby bohater nosił ciemne okulary?
Chętnie dowiedziałabym się więcej o tej rzezi, bo przejście wydawało mi się dość raptowne. I tak rozszarpywał ciała bez żadnych śladów na sobie, nie bronili się? Bo blizny ułatwiałyby zapamiętanie, że coś się działo.
Babska logika rządzi!
Ciekawy pomysł, ale podany w sposób niezbyt porywający.
W tekście nadal jest trochę usterek.
Oko zostało odkopane w ramach skracania kolejki. :)
“Oko Ci odjeżdża”… → „Oko ci odjeżdża”…
Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.
…wydłubuję nożem od masła. → …wydłubuję nożem do masła.
– A Ty? Co sądzisz o tym eksperymencie? → – A ty? Co sądzisz o tym eksperymencie?
…chcę go kontynuować, Panie Prezesie! → …chcę go kontynuować, panie prezesie!
Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.